WIEDZA i MYŚL
(Pr 2590)
INTERNETOWY MIESIĘCZNIK TYFLOSPOŁECZNY
Wydawca i redaktor naczelny
Stanisław Kotowski
Marzec 2014
Rok VI
Nr 3(63)/2014
Czasopismo nie jest dofinansowywane ze środków publicznych ani żadnych innych. Wydawane jest bez nakładów finansowych. Osoby piszące artykuły oraz zaangażowane przy redagowaniu, adiustacji i korekcie oraz kolportażu nie otrzymują wynagrodzenia. Fundacja „Klucz” przetwarza „WiM” nieodpłatnie do standardu DAISY, a IVO Software Sp. z o.o. udostępnia bezpłatnie niezbędne do tego oprogramowanie.
Czytelnicy otrzymują „WiM” również bezpłatnie. Wystarczy napisać na adres: ST.k@onet.pl lub ST.k1@wp.pl i w każdym miesiącu znaleźć aktualny numer w swojej „Skrzynce odbiorczej”.
Wersję dźwiękową oraz w formacie RTF można pobierać pod adresem:
oraz:
Pod tymi adresami można również pobierać numery archiwalne „WiM”.
Najnowszy numer w wersji DAISY znajduje się pod linkiem:
wypozycz.dzdn.pl/wim/WIM.zip
Najnowszy numer w formacie RTF pobierać można pod linkiem:
wypozycz.dzdn.pl/wim/WIMRTF.zip
ADRES REDAKCJI (wyłącznie internetowy):
TELEFON KOMÓRKOWY :
501-239-769
Na łamach „Wiedzy i Myśli” zamieszczamy różne opinie i poglądy, w tym takie, z którymi się nie zgadzamy.
Spis treści
1. WYDARZENIA, OGŁOSZENIA I INFORMACJE..5
1.1. Zaopatrzenie w białą laskę i inne wyroby medyczne - nowe zasady.5
1.2. Zmiany w ulgach od lutego.10
1.3. Projekt Zobaczyć Morze wypływa na szersze wody Magda Kozłowska 12
1.4. Prawie 5 mld zł wyda PFRON w 2014 r. Tomasz Przybyszewski13
1.5. III Ogólnopolski Konkurs Poezji Osób Niepełnosprawnych PAP.15
1.7. Szukamy niedorzeczności - konkurs-zabawa (3)30
1.8. Rozliczysz się łatwo i bezbłędnie, a jednocześnie pomożesz niewidomym 31
1.9. Warto czytać "Help" Zofia Krzemkowska.32
2. KOMPLEKSOWA REHABILITACJA..36
2.1. Tyflologia oraz określenia pokrewne - tyflocentryzm, taryfa ulgowa Stanisław Kotowski36
2.3. O zwykłych i niezwykłych czynnościach Mięso - ciąg dalszy Zbigniew Niesiołowski55
3. NAUKA, OKULISTYKA, UDOGODNIENIA, SPRZĘT I POMOCE REHABILITACYJNE..57
3.1. Wady wzroku w natarciu, czyli dlaczego nasze oczy są coraz...?.57
3.2. Chcą zwrotu pieniędzy za usunięcie zaćmy w Czechach.59
3.3. Teatr dla wszystkich w Bielsku-Białej PAP.61
3.4. Spektakl z audiodeskrypcją Aneta Wawrzos.62
4. ORGANIZACYJNE, PRAWNE, PRAKTYCZNE, SPOŁECZNE I ŚWIADOMOŚCIOWE PROBLEMY..62
4.1. U niepełnosprawnych wzrokowo (cz. 9) Jedność czy wielość? Aleksander Mieczkowski62
4.2. Te kłopotliwe wapniaki Maria Marchwicka.67
4.3. Wizerunek kobiety niewidomej w społeczeństwie.72
4.4. Pozorowane partnerstwo Piotr Stanisławski80
4.5. Refleksje na 2014 rok Zenon Imbierowski88
4.6. Urzędnik: Niewidomy jednak nie widzi Krystian Lurka.90
4.7. Bariery skokiem cywilizacyjnym wzniesione.91
4.8. Drogi i bezdroża niewidomych Dlaczego przestałem być członkiem PZN-u Jerzy Ogonowski96
5.1. Z Henrykiem Lubawym rozmawia Stanisław Kotowski (cz. 4)100
5.2. Maratończyk w pepegach Andrzej Szymański107
6. ZATRUDNIENIE, REHABILITACJA, PRAWO, EKONOMIA..111
6.1. Wsparcie zatrudnienia Piotr Stanisławski111
6.2. Dofinansowanie pensji wypłacane bez zagrożeń.115
6.3. Różne dopłaty do pensji nie są sprzeczne z prawem UE Michalina Topolewska.119
6.4. Wyższa refundacja składek dla przedsiębiorców Michalina Topolewska, oprac.: GR..120
6.7. Dofinansowanie pensji to nie refundacja Michalina Topolewska, oprac.: GR..124
6.8. Czy praca w warunkach szczególnych musi być na pełny etat Ryszard Sadlik, oprac.: GR..126
6.10. Wcześniejszy emeryt i rencista musi rozliczyć swoje przychody Mateusz Rzemek, oprac.: GR..127
6.11. Każdy wydatek musi być zgodny z regulaminem Dziennik Gazeta Prawna, oprac.: GR..129
6.12. Utrata statusu to koniec ulgi Izabela Nowacka, oprac.: GR..132
6.13. Umorzona pożyczka do oskładkowania Marcin Wojewódka, oprac.: GR 133
6.14. Mandat wójta zależny od badań wstępnych Artur Radwan.137
6.15. Niepełnosprawność nie chroni przed wyzyskiem Tomasz Zalewski139
6.16. Jak wyliczyć wskaźnik zatrudnienia inwalidów Mateusz Brząkowski, oprac.: GR..141
6.17. Bariery nieuchwytne - preferencje w zatrudnieniu.142
6.18. Zmiana dofinansowań zatrzęsie rynkiem pracy Tomasz Przybyszewski146
6.19. Łódź: zatrzymano podejrzanych o wyłudzenie ponad 1 mln zł z PFRON 150
7. W PRAWIE, W POLITYCE I W PRAKTYCE..151
7.2. Opiekunowie dostaną zaległą pomoc Michalina Topolewska.153
7.3. Sądy przywracają opiekunom prawa do świadczenia Michalina Topolewska.156
7.4. Będzie zasiłek dla opiekunów Rzeczpospolita, oprac.: GR..157
7.5. By odzyskać emeryturę, potrzebny jest wniosek Mateusz Rzemek, oprac.: GR..158
7.6. Wypłata zmniejszy świadczenie mrz, oprac.: GR..159
7.8. Bilet ulgowy nie dla każdego? Tomasz Przybyszewski162
7.9. Deklaracja ubezpieczonego zamiast papieru Zygmunt Łobejko, oprac.: GR 165
7.10. Leczenie w kurorcie czasem na koszt szefa Anna Abramowska, oprac.: GR..167
7.11. Pełna dopłata do zimowiska zostanie w kieszeni rodzica Małgorzata Poznańska, oprac.: GR..168
8. WSPOMINAMY LUDZI I WYDARZENIA..170
8.1. Zmarł Bohdan Jacórzyński Andrzej Roch Żakowski170
8.2. Pożegnanie kolegi i przyjaciela Grzegorz Kozłowski171
8.3. Siostra Blanka odeszła do Pana.175
8.4. Refleksje na marginesie Dnia Kobiet Irena Szmid.177
9.1. Niech żyje pies Józef Szczurek.179
9.2. Niewidomi nie boją się duchów Z.N.181
9.3. Mruczę i prycham Bez ciemnych okularów..182
10. FAKTY, POGLĄDY, OPINIE I POLEMIKI185
10.1. Czy słabowidzący pomagają? P.S.185
11. REKLAMA Lubelski bastion wydawnictw brajlowskich.191
Marzec, a więc jeśli nawet jeszcze nie wiosna, to przedwiośnie z całą pewnością. Słońce coraz wyżej i dłużej świeci, srebrzą się bazie i kwitną pierwsze kwiaty. Skowronki wracają z zimowej emigracji. A wszystko po to, żeby świecić, kwitnąć, śpiewać naszym Paniom w Dniu Ich Święta.
Redakcja nasza nie może być gorsza od przyrody, dlatego dołącza swój głos do skowronkowego śpiewu i życzy Czytelniczkom oraz Współpracowniczkom, żeby świąteczny nastrój trwał przez cały rok.
Życzymy, żeby nie tylko bazie, słońce, przebiśniegi i skowronki Paniom życie umilały, ale przede wszystkim panowie czynili to przez cały rok aż do ósmego marca 2015 r. Życzymy, żeby nasze Panie miały powody do zadowolenia, żeby były "całe w skowronkach" przez 365 dni i znacznie dłużej. Wręczamy każdej z naszych Czytelniczek i każdej ze Współpracowniczek wirtualny wiosenny kwiatek i przesyłamy wirtualny śpiew skowronka.
Redakcja Wiedzy i Myśli
Źródło: Informator Obywatelski dla Osób Niewidomych nr 8
Taniej czy drożej? Lepiej czy gorzej? Podobno lepsze jest wrogiem dobrego, a jak będzie z nowym rozporządzeniem, dotyczącym finansowania wyrobów medycznych?
1 stycznia 2014 r. weszło w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia z 6 grudnia 2013 r. w sprawie wykazu wyrobów medycznych, wydawanych na zlecenie (Dz. U. z 2013 r. poz. 1565). Wprowadza ono zmiany, dotyczące nie tylko limitów ich finansowania ze środków publicznych i wysokości udziału własnego, ale też kryteriów przyznawania oraz okresu użytkowania.
Aby ułatwić naszym czytelnikom orientację w nowych przepisach, poniżej przedstawiamy tylko te wyroby medyczne, które mają istotne znaczenie z punktu widzenia osób z problemami wzrokowymi.
Ważną zmianą w stosunku do dotychczas obowiązującego rozporządzenia są regulacje dotyczące zaopatrzenia w białą laskę. Zlecenie na nią wydaje lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, a także lekarz okulista. O ile cena laski nie przekracza 100 zł, jest ona przyznawana bezpłatnie. Gdy natomiast jej cena jest wyższa niż 100 zł, musimy dopłacić różnicę. O sfinansowanie lub dofinansowanie nowej można teraz występować co 6 miesięcy.
Wśród innych wyrobów medycznych należy wymienić:
1. Soczewki okularowe korekcyjne do bliży i dali - w cenie do 25 zł:
* kryteria ich przyznawania to wady wzroku wymagające korekcji, sfera do +/-6 dioptrii i cylinder do +/-2 dioptrii,
* lekarzem uprawnionym do wydawania zlecenia jest lekarz posiadający specjalizację w dziedzinie okulistyki,
* dzieciom do ukończenia 18 roku życia soczewki przyznawane są bezpłatnie, natomiast dorośli muszą wnieść wkład własny w wysokości 30 proc.,
* okres użytkowania w przypadku dzieci ustalany jest według wskazań medycznych, nie może być jednak krótszy niż 6 miesięcy, natomiast w przypadku osób dorosłych wynosi 2 lata.
2. Soczewki okularowe korekcyjne do bliży i dali - w cenie do 50 zł:
* kryteria ich przyznawania to wady wzroku wymagające korekcji, sfera od +/-6,25 dioptrii i cylinder od 0,00 dioptrii, sfera do +/-6,00 dioptrii i cylinder od 2,25 dioptrii, w tym soczewka z mocą pryzmatyczną,
* lekarzem uprawnionym do wystawienia zlecenia jest lekarz posiadający specjalizację w dziedzinie okulistyki,
* dzieciom do ukończenia 18 roku życia soczewki przyznawane są bezpłatnie, dorośli zobowiązani są do wniesienia wkładu własnego w wysokości 30 proc.;
* okres użytkowania w przypadku dzieci ustalany jest według wskazań medycznych, nie może być jednak krótszy niż 6 miesięcy, a w przypadku dorosłych wynosi 2 lata.
3. Soczewki kontaktowe twarde - w cenie do 500 zł:
* kryteria ich przyznawania to stożek rogówki, anizometropia powyżej 4 dioptrii, afakia;
* lekarzem uprawnionym do wystawienia zlecenia jest lekarz specjalista w dziedzinie okulistyki,
* wkład własny świadczeniobiorcy wynosi 30 proc.,
* okres użytkowania to 1 rok.
4. Soczewki kontaktowe miękkie - w cenie do 150 zł:
* kryteria ich przyznawania to stożek rogówki, anizometropia powyżej 4 dioptrii, afakia,
* lekarzem uprawnionym do wystawienia zlecenia jest lekarz specjalista w dziedzinie okulistyki,
* wkład własny świadczeniobiorcy wynosi 30 proc.,
* okres użytkowania: 1 rok.
5. Epiprotezy oka - w cenie do 800 zł:
* kryteria ich przyznawania to zmiany wielkości i kształtu gałki ocznej wymagające uzupełnienia epiprotezą,
* lekarzem uprawnionym do wystawiania zlecenia jest lekarz posiadający specjalizację w dziedzinie okulistyki,
* wkład własny nie jest wymagany, co oznacza, że jeśli cena epiprotezy nie przekracza wyżej wskazanej kwoty, nie ma potrzeby wnoszenia własnych środków,
* okres użytkowania w przypadku dzieci do ukończenia 18 roku życia ustalany jest według wskazań medycznych, a w przypadku dorosłych wynosi 5 lat.
6. Protezy oka - w cenie do 700 zł:
* kryterium ich przyznawania jest brak gałki ocznej,
* lekarzem uprawnionym do wystawiania zlecenia jest lekarz posiadający specjalizację w dziedzinie okulistyki,
* wkład własny nie jest wymagany,
* okres użytkowania w przypadku dzieci do ukończenia 18 roku życia ustalany jest według wskazań medycznych, a w przypadku dorosłych wynosi 5 lat.
7. Lupa - w cenie do 80 zł
* kryterium przyznawania to umożliwienie obserwacji jednoocznej lub dwuocznej przedmiotów bliskich i dalekich osobom niedowidzącym przy chorobach siatkówki lub osobom niedowidzącym, gdy ostrość wzroku po korekcji w lepszym oku nie przekracza Vis 0,3,
* lekarzem uprawnionym do wystawiania zlecenia jest lekarz mający specjalizację w dziedzinie okulistyki,
* wkład własny nie jest wymagany,
* okres użytkowania to 3 lata.
8. Monookular - w cenie do 350 zł:
* kryterium przyznawania to umożliwienie obserwacji jednoocznej lub dwuocznej przedmiotów bliskich i dalekich osobom niedowidzącym przy chorobach siatkówki lub osobom niedowidzącym, gdy ostrość wzroku po korekcji w lepszym oku nie przekracza Vis 0,3,
* lekarzem uprawnionym do wystawiania zlecenia jest lekarz posiadający specjalizację w dziedzinie okulistyki,
* wkład własny nie jest wymagany,
* okres użytkowania to 5 lat.
9. Okulary lupowe - w cenie do 350 zł:
* kryterium ich przyznawania to umożliwienie obserwacji jednoocznej lub dwuocznej przedmiotów bliskich i dalekich osobom niedowidzącym przy chorobach siatkówki lub osobom niedowidzącym, gdy ostrość wzroku po korekcji w lepszym oku nie przekracza Vis 0,3,
* lekarzem uprawnionym do wystawiania zlecenia jest lekarz posiadający specjalizację w dziedzinie okulistyki,
* wkład własny nie jest wymagany,
* okres użytkowania to 5 lat.
10. Okulary lornetkowe do bliży i dali - limit finansowania ze środków publicznych 350 zł:
* kryterium ich przyznawania to umożliwienie obserwacji jednoocznej lub dwuocznej przedmiotów bliskich i dalekich osobom niedowidzącym przy chorobach siatkówki lub osobom niedowidzącym, gdy ostrość wzroku po korekcji w lepszym oku nie przekracza Vis 0,3;
* lekarzem uprawnionym do wystawiania zlecenia jest lekarz posiadający specjalizację w dziedzinie okulistyki,
* wkład własny nie jest wymagany,
* okres użytkowania to 5 lat.
Zanim jednak zdecydujemy się na zakup konkretnego produktu, musimy wiedzieć, że zaopatrzenie w wyroby medyczne przysługuje osobom ubezpieczonym, to jest osobom podlegającym ubezpieczeniu zdrowotnemu na podstawie przepisów ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2008 r. nr 164, poz. 1027, z późniejszymi zm.), czyli świadczeniobiorcom.
Planując zakupy, warto też sprawdzić, jaka jest cena danego wyrobu - czy mieści się w ustalonym limicie finansowania ze środków publicznych. Z NFZ można bowiem otrzymać refundację kosztów jedynie do wysokości ustalonego limitu - wszystko, co go przekracza, płacimy sami. O dofinansowanie kwoty nierefundowanej przez NFZ można starać się w powiatowych centrach pomocy rodzinie.
Każde zlecenie na zaopatrzenie w wyżej wskazane wyroby medyczne wymaga przed realizacją potwierdzenia przez właściwy wojewódzki Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia.
Szczegółowe informacje dotyczące sposobu realizacji zlecenia można znaleźć na stronie internetowej Narodowego Funduszu Zdrowia.
Źródło: www.ztm.waw.pl
Rada Warszawy podjęła uchwałę o zmianach w ulgach w opłatach za przejazdy komunikacją miejską. Zmiany, które obejmą m.in. osoby z niepełnosprawnością z powodu choroby narządu wzroku i dysfunkcją intelektualną. Zmiany wejdą w życie 1 lutego br.
1. Według dotychczasowych przepisów - uprawnienia do bezpłatnych przejazdów przysługują osobom ociemniałym ze wskazanym przez nich przewodnikiem. Poświadczeniem uprawnień jest Legitymacja Polskiego Związku Niewidomych. Kategoria ta została zmieniona. Prawo do bezpłatnych przejazdów będą miały osoby z orzeczonym znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z powodu choroby narządu wzroku. Dokumentem poświadczającym uprawnienie będzie orzeczenie potwierdzające niepełnosprawność wydane przez uprawniony organ lub legitymacja osoby niepełnosprawnej.
2. Katalog osób uprawnionych do bezpłatnych przejazdów został rozszerzony o osoby z orzeczoną całkowitą niezdolnością do pracy i samodzielnej egzystencji lub całkowitą niezdolnością do pracy z powodu choroby narządu wzroku. Uprawnienie będzie przysługiwało po okazaniu jednego z dokumentów wskazanych w par. 8 Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 25 października 2002 roku w sprawie rodzaju dokumentów poświadczających uprawnienia do korzystania z ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego (Dz. U. z 2002 r. Nr 179, poz. 1495 ze zm.) stwierdzających niezdolność do pracy, inwalidztwo albo niepełnosprawność z powodu stanu narządu wzroku. Uprawnienia uzyskali także przewodnicy podróżujący w wyżej wymienionymi kategoriami pasażerów.
3. Uprawnienie do bezpłatnych przejazdów obecnie mają osoby upośledzone umysłowo wraz ze swoim opiekunem, które mogą podróżować na podstawie Legitymacji Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Po zmianie uprawnienie będzie przysługiwało osobom z dysfunkcją intelektualną ze znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności lub osobom posiadającym I lub II grupę inwalidzką wraz z opiekunem. Udokumentować uprawnienia będą te osoby mogły orzeczeniem potwierdzającym niepełnosprawność wydanym przez zespół orzekający o stopniu niepełnosprawności lub orzeczeniem wydanym przez Komisję ds. Inwalidztwa i Zatrudnienia wraz z dokumentem poświadczającym, że niepełnosprawność spowodowana jest niepełnosprawnością intelektualną.
4. Zostały wprowadzone również zmiany dotyczące dzieci. Obecnie bezpłatnie podróżować mogą - na podstawie spersonalizowanej karty wydawanej przez ZTM - m.in. dzieci z rodzinnych domów dziecka oraz rodzin zastępczych, które mieszkają na stałe w Warszawie, nie dłużej niż do ukończenia przez nie 20. roku życia. Ta kategoria została rozszerzona. Oprócz wyżej wymienionych dzieci bezpłatnie podróżować komunikacją miejską będą również mogły dzieci z placówek opiekuńczo-wychowawczych typu rodzinnego, które oczywiście również na stałe mieszkają w Warszawie i mają mniej niż 20 lat.
Zmiany są wyjściem naprzeciw oczekiwaniom środowiska osób niepełnosprawnych. Osoby posiadające orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, jeśli został orzeczony w związku z dysfunkcją intelektualną lub dysfunkcją narządu wzroku, będą mogły korzystać z bezpłatnych przejazdów na podstawie orzeczeń a nie legitymacji Polskiego Związku Niewidomych lub Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym, co obligowało do przynależności do jednej z tych organizacji.
Szczegółowe informacje dostępne są pod numerem telefonu 19115, na stronie internetowej ZTM oraz w organizacjach wydających dotychczas legitymacje uprawniające do bezpłatnych przejazdów tj. Warszawskim Kole Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym oraz Polskim Związku Niewidomych.
Uchwała wejdzie w życie 1 lutego.
(Materiały prasowe projektu ZOBACZYĆ MORZE)
Źródło: /www.zagle.com.pl
Data opublikowania: 2014-01-24
Eugeniusz Ginter, znany polski konstruktor i żeglarz, postanowił zaprosić jedną osobę niewidomą do udziału w międzynarodowych regatach morskich dookoła Bornholmu odbywających się w ramach Warnemunde Woche. Wytypowany przez organizatorów "Zobaczyć Morze" Bartek Lenarth stanie się pełnoprawnym członkiem załogi nowego polskiego jachtu klasy GP33, "Vihuela".
Projekt Zobaczyć Morze powstał z inicjatywy Romana Roczenia w 2006 roku i wciąż cieszy się rosnącym powodzeniem. Jego celem jest organizacja rejsów jachtem Zawisza Czarny. Połowa załogi to osoby niewidome, które mają takie same prawa i obowiązki jak ich w pełni zdrowi towarzysze. Chętnych na tego rodzaju rejsy nie brakuje - wciąż do projektu dołączają nowe osoby, a i ci, którzy już płynęli Zawiszą Czarnym decydują się na przeżycie tej przygody nie jeden raz.
Projektem zainteresował się Eugeniusz Ginter. Po obejrzeniu filmu "Morze Twoimi Oczami" zdecydował się na podniesienie poprzeczki nie tylko uczestnikom Zobaczyć Morze, ale także i swojej załodze. Postanowił zaprosić jedną osobę niewidomą do udziału w międzynarodowych regatach morskich dookoła Bornholmu odbywających się w ramach Warnemunde Woche. Wytypowany przez organizatorów Zobaczyć Morze Bartek Lenarth stanie się pełnoprawnym członkiem załogi. Popłynie ona na nowoczesnym jachcie, który jest przeznaczony tylko do regat. Vihuela to standardowa, wyczynowa jednostka morska, nie posiadająca żadnych dodatkowych udogodnień, gdyż zbudowana jest w zgodzie z przepisami klasy GP33.
Udział osoby niewidomej w takim wydarzeniu pozwoli na to, aby projekt Zobaczyć Morze nadal się rozwijał, a jego członkowie integrowali się z pozostałymi entuzjastami żeglarstwa. Jest to także dowód dla środowiska żeglarskiego, że niewidomi również mogą aktywnie uczestniczyć w regatach i innych zawodach organizowanych na morzu. Suche treningi na lądzie rozpoczną się już na przełomie lutego i marca.
Źródło: www.pfron.org.pl
Data opublikowania na www.niepelnosprawni.pl: 2014-02-05
Niemal 5 miliardów złotych zamierza wydać PFRON w 2014 r. Na posiedzeniu Społecznej Rady Konsultacyjnej przy Zarządzie PFRON 4 lutego 2014 r. przedstawiono zebranym przedstawicielom organizacji pozarządowych plan finansowy Funduszu na ten rok.
- Kiedy nie byłam pracownikiem PFRON, działałam po stronie organizacji pozarządowych, to wydawało mi się, że Fundusz jest taką skarbonką z pieniędzmi, głównie do realizacji zadań konkursowych i tego typu działań, z którymi państwo w tej chwili jako organizacje mają do czynienia - zaznaczyła na początku spotkania dr Agnieszka Kloskowska-Dudzińska, zastępca Prezesa Zarządu PFRON ds. programowych. - Tymczasem jedna z najważniejszych rzeczy, jeśli chodzi o nasz plan finansowy, i to jest podstawowa informacja, jest taka, że większość środków, które są zaplanowane do wydatkowania w danym roku budżetowym, to są środki na dofinansowywanie wynagrodzeń niepełnosprawnych pracowników. Tak było do tej pory, tak jest również teraz i będzie tak w najbliższych latach. Niezależnie od tego, jaki wzór przeliczeniowy jest zastosowany, to jest to najbardziej znacząca pozycja i również w tym roku na dofinansowania do wynagrodzeń jest wydawane około 3 mld zł. Planujemy, że w następnych latach będzie to odrobinę niżej, natomiast orientacyjnie będzie to wciąż ok. 60 proc. wszystkich wydatków Funduszu.
Dokładna planowana kwota wydatków PFRON w 2014 r.
to
4 mld 993 mln 40 tys.
zł. Rzeczywiście, wciąż najwięcej,
bo 3 mld 147 mln zł,
PFRON zamierza przeznaczyć na dofinansowanie do wynagrodzeń pracowników z niepełnosprawnością.
730,4 mln zł trafi zaś na zadania PFRON wypełniane w ramach samorządów powiatowych,
a 150 mln zł - wojewódzkich.
Plan na ten rok jest zbliżony do planu na rok 2013.
Wówczas zaplanowano wydanie 4 mld 843 mln zł.
Samorządowy worek bez dna
- Nie ma znaczącej rewolucji w tegorocznym planie finansowym - podkreśliła wiceprezes PFRON. - Taką pozycją, która ulega co roku różnym zmianom, to są te środki, które przekazujemy samorządom wojewódzkim i powiatowym na realizację naszych zadań ustawowych. To na ogół jest ok. miliarda złotych pod koniec roku.
Dr Kloskowska-Dudzińska podkreśliła, że w planie finansowym środki te są zazwyczaj na nieco niższym poziomie, ale jeśli w ciągu roku uda się wygenerować "oszczędności", to na ogół w czwartym kwartale są one przekazywane właśnie samorządom, ponieważ tam jest największe zapotrzebowanie.
- Ci z państwa, którzy mają jakieś doświadczenie samorządowe będą wiedzieć, że każda złotówka, którą przekazujemy powiatom zawiera 40 groszy na WTZ-y, a reszta idzie na bardziej podstawowe rzeczy, np. ze środków PFRON są dofinansowywane również środki pomocnicze, przedmioty ortopedyczne, czyli to, co normalnie jest finansowane z NFZ, to w przypadku osób niepełnosprawnych dodatkowo jest dofinansowywane z PFRON - podkreśliła wiceprezes Funduszu. - To są dość znaczące wydatki, jednak jest na nie ogromne zapotrzebowanie. Próbowałam je kiedyś oszacować, ono przynajmniej dwukrotnie przewyższa środki, którymi dysponujemy i w zasadzie jest to "worek bez dna", ponieważ jest ogromna skala potrzeb i wiadomo też, że rosną ceny sprzętu, dostępne są coraz lepsze technologie, więc na to zadanie powiaty zawsze, nieodmiennie zgłaszają duże zapotrzebowanie.
Na zadania zlecane organizacjom pozarządowym w ramach konkursów w budżecie PFRON na rok 2014 przewidziano 163 mln zł. Na refundację składek na ubezpieczenie społeczne dla osób niepełnosprawnych wykonujących działalność gospodarczą przewidziano 84 mln 294 tys. zł. Z kolei na programy Rady Nadzorczej PFRON przeznaczono 141 mln 877 tys. zł, z czego 5 mln zł na program Junior, 135 mln 480 tys. zł na Aktywny Samorząd, 1 mln 197 tys. zł na Wsparcie Inicjatyw, a 200 tys. zł na Program Wsparcia Międzynarodowych Imprez Sportowych dla Osób Niepełnosprawnych organizowanych na terenie Polski. W budżecie znalazły się też m.in. środki na refundację kosztów wydawania certyfikatów przez podmioty uprawnione do szkolenia psów asystujących (10 mln zł), a także na dofinansowanie kosztów nauki języka migowego (1,5 mln zł).
Retransmisję z posiedzenia Społecznej Rady Konsultacyjnej przy Zarządzie PFRON można obejrzeć na stronie Funduszu.
Źródło: wyborcza.pl
Data opublikowania: 2014-02-05
"Republika Marzeń Mimo Wszystko" Fundacji Anny Dymnej ogłasza III Ogólnopolski Konkurs Poezji Osób Niepełnosprawnych "Słowa, dobrze, że jesteście". Zgłoszenia można przesyłać do 23 marca - poinformowała PAP Angelika Chrapkiewicz-Gądek z Republiki Marzeń.
W konkursie mogą wziąć udział osoby niepełnosprawne powyżej 16. roku życia. Podobnie jak podczas ubiegłorocznej edycji, prace oceniane będą w dwóch kategoriach: osób z niepełnosprawnością intelektualną i osób z pozostałymi niepełnosprawnościami. Wiersze oceniać będzie jury, w którym zasiądą Anna Dymna, Janka Graban, Józef Baran, Leszek A. Moczulski i Adam Ziemianin.
"Drodzy Przyjaciele, rozpoczynamy trzecią edycję konkursu poezji +Słowa, dobrze, że jesteście+. Podzielcie się z nami swoimi słowami. Zaproście nas w swoją podróż. Nagrodzimy tylko kilka osób, ale przeczytamy wszystko, co do nas wyślecie. Z góry dziękuję Wam za każdy wiersz. Czekamy na Wasze słowa" - apeluje Anna Dymna, zachęcając do udziału w konkursie.
"Słowa to największy przyjaciel człowieka. Jesteśmy jedynymi istotami, które otrzymały to misterne narzędzie. Możemy dowolnie z tego skarbu korzystać. Jeśli nas coś boli, jeśli się czegoś boimy, gdy tak bardzo czegoś pragniemy, gdy za czymś tęsknimy, gdy jesteśmy samotni, bezradni, pomaga nam właśnie Słowo. () Wystarczy to słowo wypowiedzieć, napisać i podzielić się nim, jak chlebem, z drugim człowiekiem. To bardzo pomaga żyć" - podkreśla Anna Dymna.
Każdy z uczestników konkursu jest zobowiązany do przesłania 5 utworów poetyckich (długość jednego nie może przekraczać dwóch stron standardowego maszynopisu).
W momencie rejestracji zgłoszenia, każdemu z autorów zostanie przypisany unikalny kod, którym oznaczone będą jego wiersze. Jury nie będzie miało żadnych informacji na temat autora utworów.
Ogłoszenie wyników nastąpi 14 maja, a wręczenie nagród odbędzie się 7 czerwca 2014 r., podczas 10. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty na Rynku Głównym w Krakowie.
Laureatom konkursu w obydwu kategoriach zostaną przyznane nagrody pieniężne w wysokości 5 tys. zł (I miejsce), 3 tys. zł (II miejsce) i 2 tys. zł (III) miejsce.
Ponadto utwory zwycięzców konkursu zostaną opublikowane w tomiku poezji wraz z utworami laureatów konkursu "Przychodzi wena do lekarza", wydanym wspólnie z Medycyną Praktyczną.
Jak poinformowała wiceprezes Spółdzielni Socjalnej "Republika Marzeń" Paulina Łysiak, rok temu do drugiej edycji konkursu zgłosiło się 359 osób: w tym 68 z niepełnosprawnością intelektualną i 291 z innego rodzaju niepełnosprawnościami. "Jury przeczytało w sumie 1795 wierszy. Liczymy na to, że kolejna edycja konkursu ośmieli jeszcze więcej osób" - powiedziała Paulina Łysiak.
Organizatorem Konkursu Poezji Osób Niepełnosprawnych "Słowa, dobrze, że jesteście" jest Spółdzielnia Socjalna "Republika Marzeń" Fundacji Anny Dymnej.
Informacje o konkursie można uzyskać na stronie:
www.republikamarzen.org.
Źródło: Informator Obywatelski dla Osób Niewidomych Nr 7 i 8
Dokumentowanie ulg
Pytanie:
Jestem osobą niewidomą. Dostałem z żoną zaproszenie do urzędu skarbowego celem przedstawienia posiadanych dokumentów na ulgę rehabilitacyjną i internetową z ostatnich trzech lat.
Proszę o radę albo sugestię jak można by wybrnąć z nie lada kłopotu?
Czy jak się nie ma faktur ani nazwiska przewodnika, ale jednak się poniosło wydatki, to co zrobić z tym fantem...
Odpowiedź prawna:
Odnośnie ulgi rehabilitacyjnej, stosownie do art. 26 ust. 7c updof nie potrzeba dokumentów do ustalania wysokości poniesionych wydatków. Jednakże źródłem odliczenia musi być zdarzenie rzeczywiste. To podatnik powinien wykazać, że zdarzenie, z którego chce wywieść prawo do ulgi podatkowej, miało miejsce. Należy więc uprawdopodobnić to zdarzenie. Mogą być to np. zeznania świadków. Niestety urzędy żądają wskazania opłaconego przewodnika z imienia i nazwiska. W sytuacji, gdy nazwisko przewodnika nie jest znane, może pojawić się duży problem, bo trudno będzie przekonać urząd o poniesieniu wydatków będących podstawą skorzystania z ulgi rehabilitacyjnej.
Jeżeli chodzi o ulgę internetową, to musi Pan zdobyć faktury, na podstawie których poniósł Pan wydatki na internet. Można poprosić operatora o wystawienie powtórne faktur, które Pan np. zagubił. Wydatki na internet może również dokumentować potwierdzenie przelewu, na którym będą zamieszczone wszystkie konieczne dane, tzn. dane podatnika, kwota przelewu, odpowiedni tytuł (nr faktury, opłata za konkretny miesiąc).
Podnoszenie kwalifikacji na rencie
Pytanie:
Jestem na rencie z ZUS do stycznia 2015 roku. Mam umiarkowany stopień niepełnosprawności narządu ruchu, która nie pozwala na powrót do poprzedzającego wypadek w pracy zawodu. Czy mam szansę zarejestrowania się w urzędzie pracy w trakcie pobierania renty, by mieć ciągłość w razie czego w otrzymywaniu środków do życia? Czy mogę wystąpić w tym czasie z podaniem o przekwalifikowanie? Jakie są procedury wysyłania na kursy podwyższające umiejętności lub ich zmianę przez urzędy pracy?
Odpowiedź prawna:
Zgodnie z ustawą o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy bezrobotnym może być osoba, która nie nabyła m.in. prawa do emerytury lub renty z tytułu niezdolności do pracy, do renty szkoleniowej, renty socjalnej, renty rodzinnej w wysokości przekraczającej połowę minimalnego wynagrodzenia za pracę. Tak więc osoba, która nabyła prawo do renty z tytułu niezdolności do pracy, nie może uzyskać statusu bezrobotnego. Niestety wszelkie kursy doszkalające organizowane przez urzędy pracy obejmują jedynie osoby zarejestrowane w urzędzie. Jednak w przypadku renty okresowej, gdy lekarz orzecznik ZUS lub komisja lekarska ZUS wyda orzeczenie o celowości przekwalifikowania zawodowego, Zakład przyznaje rentę szkoleniową na sześć miesięcy i kieruje taką osobę do urzędu pracy. Jego zadaniem jest znalezienie odpowiedniego kursu przygotowującego do nowego zawodu.
Usuwanie danych z bazy
Pytanie:
Jakiś czas temu brałem kredyt w pewnym banku. Dawno go spłaciłem, ale nadal otrzymuję z tego banku oferty pisemne oraz SMS-em. Dzwoniłem na infolinię, aby dowiedzieć się, jak usunąć moje dane i dowiedziałem się, iż konieczne jest przesłanie stosownej prośby czy żądania usunięcia swoich danych listownie. Pracuję w firmie telemarketingowej i na jednej z infolinii koncernu tytoniowego koledzy usuwają dane Klientów po ich uprzednim potwierdzeniu i wnikliwej weryfikacji. Zastanawiam się, co na ten temat mówi ustawa o ochronie danych osobowych? Szczerze powiedziawszy dla mnie prostszym rozwiązaniem jest załatwienie telefoniczne całej sprawy, gdyż jestem osobą niewidomą. Czy bank może mieć taki zapis, iż usuwa dane wyłącznie na podstawie pisemnych zgłoszeń i czy może nie honorować innej drogi, np. telefonicznej? Jak się ma taki zapis do w/w ustawy?
Odpowiedź:
Zgodnie z art. 105a ust. 4 ustawy Prawo bankowe bank może przetwarzać informacje stanowiące tajemnicę bankową dotyczące osób fizycznych po wygaśnięciu zobowiązania wynikającego z umowy zawartej z bankiem - bez zgody osoby, której informacje dotyczą. Te informacje są wykorzystywane dla celów stosowania metod statystycznych.
Przetwarzanie informacji stanowiących tajemnicę bankową może być wykonywane przez okres nie dłuższy niż 12 lat od dnia wygaśnięcia zobowiązania.?Przetwarzanie danych osobowych ("przechowywanie danych") jest dopuszczalne o ile zostały spełnione przesłanki wynikające z ustawy o ochronie danych osobowych.?
Po ustaniu relacji z klientem (rozwiązaniu umowy), bank może przetwarzać dane osobowe klientów, gdy:?
1) osoba, której dane dotyczą wyrazi na to zgodę?
2) jest to niezbędne dla zrealizowania uprawnienia lub spełnienia obowiązku wynikającego z przepisu prawa (cele archiwalne lub statystyczne)?
3) jest to niezbędne dla wypełnienia prawnie usprawiedliwionych celów realizowanych przez administratorów danych albo odbiorców danych, a przetwarzanie nie narusza praw i wolności osoby, której dane dotyczą.
Przepisy ustawy o ochronie danych osobowych przyznają każdej osobie prawo do kontroli przetwarzania jej danych osobowych, w tym prawo np. do żądania ich usunięcia, jeżeli są już one zbędne do realizacji celu, dla którego zostały zebrane. W przypadku jednak, gdy istnieją szczególne przepisy prawa wymagające dla zrealizowania zawartego w nich uprawnienia lub spełnienia obowiązku przetwarzania danych osobowych - to należy je stosować w pierwszej kolejności (tutaj przepisy Prawa bankowego). Przepisy mówią także, że instytucje takie jak BIK SA mogą przetwarzać informacje stanowiące tajemnicę bankową w zakresie dotyczącym osób fizycznych po wygaśnięciu zobowiązania wynikającego z umowy zawartej z bankiem, pod warunkiem uzyskania pisemnej zgody osoby, której informacje te dotyczą. Zgoda ta może być w każdym czasie odwołana. Ustawa o ochronie danych osobowych nie precyzuje formy odwołania zgody (poza kilkoma wyjątkami, gdzie wymagana jest forma pisemna). Jednakże regułą jest, że cofnięcie zgody na przetwarzanie danych osobowych składa się w formie pisemnej. Często procedury banków wyraźnie formułują pisemną formę wycofania takiej zgody.
Obowiązkowy urlop
Pytanie:
Jestem pracującą osobą niepełnosprawną wzrokowo. Ze względu na charakter zadania - telemarketing wychodzący, który jest utrudniony w okresach świątecznych, gdyż sporo abonentów publicznych ma wówczas wolne, pracodawca nakazuje nam wzięcie z urlopu dni wolnych. Czy to jest zgodne z prawem? Dni wolne od pracy narzucone nie pokrywają się z moimi planami i odbierają możliwość wykorzystania przysługującego urlopu w dogodnym terminie. Jak można wybrnąć z opresji?
Jestem zatrudniona na umowie o pracę. Kilka dni z urlopu miałam nierozpisane w planie, ale też nie miałam zamiaru brać go w okresie świątecznym. Informację o nakazie wykorzystania tych pozostałych kilku dni wolnych dostałam od pracodawcy na początku listopada. Czy taka praktyka jest stosowana prawnie? Czy to prawda, że połowa dni urlopowych należy do rozdysponowania przez pracownika, a druga połowa przez pracodawcę?
Odpowiedź prawna:
Zgodnie z art. 163 ż 1 Kodeksu pracy urlopy powinny być udzielane zgodnie z planem urlopów. Plan urlopów ustala pracodawca, w uzgodnieniu z zakładową organizacją związkową, biorąc pod uwagę wnioski pracowników i konieczność zapewnienia normalnego toku pracy. Jednakże na mocy art. 164 ż 1 k.p. istnieje możliwość przesunięcia terminu urlopu na wniosek pracownika umotywowany ważnymi przyczynami. Jednocześnie należy zauważyć, iż pracodawca może, ale nie musi zgodzić się na takie przesunięcie. Nadto przesunięcie terminu urlopu jest także dopuszczalne z powodu szczególnych potrzeb pracodawcy, jeżeli nieobecność pracownika spowodowałaby poważne zakłócenia toku pracy.
Kodeks pracy nie precyzuje, jakie potrzeby pracodawcy można uznać za szczególne ani jakie zakłócenia toku pracy kwalifikują się jako poważne. Dlatego też, ocena tego czy wystąpiły szczególne potrzeby uzasadniające przesunięcie terminu urlopu pracownika, należy do pracodawcy i pracownik nie ma na nią żadnego wpływu. Warto jednakże zauważyć, iż mimo, że w tym przypadku ustawa nie nakłada na pracodawcę obowiązku pokrycia strat poniesionych przez pracownika w związku z przesunięciem urlopu, to w literaturze przedmiotu podkreśla się, że pracownik może domagać się - przez analogię do przepisu art. 167 ż 2 k.p. - pokrycia ewidentnych strat związanych z zaplanowanym urlopem. Plan urlopów nie daje pracownikowi uprawnienia do rozpoczęcia urlopu w zaplanowanym terminie.
Konieczne jest ponadto oświadczenie przez zakład pracy wobec pracownika woli (wyrażenie zgody), by pracownik w konkretnym okresie czasu (z reguły jest to okres przewidziany w planie) urlop wykorzystał. Praktycznie zakład pracy wyraża swoją wolę w tym przedmiocie - najczęściej - wydając pracownikowi tzw. kartę urlopową. Jeżeli doszło do przesunięcia terminu rozpoczęcia urlopu na podstawie art. 164 k.p., to do ustalenia nowego terminu wykorzystania przesuniętego urlopu będzie miał zastosowanie ż 5 rozporządzenia z dnia 8 stycznia 1997 r. w sprawie szczegółowych zasad udzielania urlopu wypoczynkowego, ustalania i wypłacania wynagrodzenia za czas urlopu oraz ekwiwalentu pieniężnego za urlop (Dz.U. z 1997 r. Nr 2, poz. 14). Zgodnie z tym przepisem, w okolicznościach uzasadniających przesunięcie urlopu na inny termin niż określony w planie urlopów pracodawca jest obowiązany udzielić pracownikowi nie wykorzystanego urlopu w terminie z nim uzgodnionym.
Decyzja o udzieleniu urlopu wypoczynkowego należy do pracodawcy. Pracodawca nie jest związany wnioskiem pracownika dotyczącym terminu urlopu lub podziałem urlopu na części (np. gdy pracownik z przysługującego mu urlopu wypoczynkowego w rocznym wymiarze 26 dni chce wziąć urlop 14-dniowy) jednakże decyzja pracodawcy o udzieleniu urlopu wypoczynkowego nie jest dowolna.
Przepisy prawa pracy (art. 163 ż 1 i 2 k.p.) przewidują dwa sposoby ustalenia terminu urlopu wypoczynkowego pracowników:
1. w planie urlopów, albo
2. w drodze porozumienia pracodawcy z pracownikami (w obu przypadkach z wyłączeniem tzw. urlopów na żądanie, o terminie których zawsze samodzielnie decyduje pracownik).
Z kolei udzielenie urlopu wypoczynkowego w drodze indywidualnego porozumienia z pracownikami wymaga zgody obu stron. Zgodnie z prawem pracy pracodawca nie może też zmuszać pracowników do korzystania z urlopów np. w okresach, kiedy spodziewa się niskich zysków i planuje przejściowo nie prowadzić działalności (np. okres świąteczny). Wtedy mamy do czynienia z przestojem niezawinionym przez pracownika. Reasumując: z przepisów prawa pracy wynika, że niedopuszczalne jest jednostronne narzucenie pracownikom przez pracodawcę terminu, w jakim pracownicy zobowiązani są wykorzystać urlop wypoczynkowy (wyjątek dotyczy np. wykorzystania urlopu wypoczynkowego w okresie wypowiedzenia). Natomiast nie znam przepisu, który umożliwiałby pracownikowi rozdysponowanie połowy urlopu - jedynie to, że na wniosek pracownika pracodawca może podzielić urlop na części.
Urlop do sanatorium
Pytanie:
Lada moment spodziewam się skierowania do sanatorium, na które czekam już 2 lata. Prawdopodobnie wyjazd nastąpi w styczniu. Umowę o pracę będę miał od 1 stycznia do 31 marca, więc gdybym na wyjazd chciał przeznaczyć własny urlop to go po prostu zabraknie. I tutaj właśnie problem: Czy na wyjazd do sanatorium trzeba brać L4, czy jest jakiś dodatkowy urlop rehabilitacyjny. Przy czym zaznaczam, że schorzenie, na które będę miał skierowanie nie ma związku ze schorzeniem, na które mam orzeczone inwalidztwo I grupy.
Odpowiedź prawna:
Pobyt w sanatorium może się odbywać w ramach urlopu wypoczynkowego lub w ramach zwolnienia lekarskiego. W pierwszym przypadku obecność w sanatorium nie jest traktowana jako okres chorobowy. Okres taki będzie rozliczany jak urlop pracowniczy. Pobyt w szpitalu uzdrowiskowym trwa 21 dni i jest bezpłatny. Osoba pracująca otrzymuje w tym czasie zwolnienie lekarskie. Pobyt w sanatorium uzdrowiskowym także trwa 21 dni i jest częściowo odpłatny. Osoba pracująca realizuje go w ramach urlopu wypoczynkowego. Pobyt w szpitalu uzdrowiskowym na rehabilitacji uzdrowiskowej trwa 28 dni, jest bezpłatny i odbywa się w ramach zwolnienia lekarskiego. Natomiast pobyt w sanatorium uzdrowiskowym na rehabilitacji uzdrowiskowej trwa 28 dni, jest częściowo odpłatny i odbywa się w ramach urlopu wypoczynkowego. Uzdrowiskowe leczenie ambulatoryjne dorosłych trwa od 6 do 18 dni. Pacjent kierowany na ten rodzaj leczenia ponosi koszty pobytu (we własnym zakresie zapewnia sobie zakwaterowanie i wyżywienie), natomiast NFZ ponosi koszty zabiegów. W czasie, gdy pracownik przebywa w sanatorium w ramach zwolnienia lekarskiego lub urlopu wypoczynkowego, pracodawca nie może rozwiązać z nim umowy o pracę, a sanatorium liczone jest do stażu pracy. Obecność w sanatorium na zwolnieniu lekarskim traktowana jest zawsze jako choroba, podczas której pracodawca nie może wypowiedzieć pracownikowi stosunku pracy. Takie prawo przysługuje mu dopiero po upływie okresu uprawniającego do rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia.
Niepełny wymiar czasu pracy
Pytanie:
Jestem osobą niepełnosprawną wzrokowo w stopniu umiarkowanym. Obecnie pracuję w ochronie obiektu na otwartym rynku pracy na umowę o pracę w pełnym wymiarze godzin. Czy pracodawca może dać mi wypowiedzenie i od nowego miesiąca zatrudnić mnie na 7/8 etatu? Czy wiążą się z taką zmianą jakieś konsekwencje finansowe? Czy w takim przypadku obowiązuje mnie inny wymiar godzin, jeśli tak, to ile dziennie? Jak się ma taka umowa do wieku emerytalnego? Czy ma wpływ na urlop, jeśli tak, to o ile dni jest krótszy? Czy przysługiwać mi będzie urlop zdrowotny tak zwany dodatkowy rehabilitacyjny?
Odpowiedź prawna:
Pracodawca może Panu wręczyć od nowego miesiąca wypowiedzenie zmieniające warunki. Oczywiste jest, że ze zmianą wymiaru etatu idzie zmniejszenie wynagrodzenia, które powinno być proporcjonalne. Dzieje się tak dlatego, że obniżenie wymiaru czasu pracy ma takie same skutki jak praca na część etatu. Wymiar godzin zmniejsza się o 1/8, czyli np. Jeżeli do tej pory było 8 godzin dziennie, to teraz będzie 7. Podobnie, tzn. proporcjonalnie w stosunku do wymiaru etatu wylicza się urlop wypoczynkowy. Zgodnie z art. 154 k.p., wymiar urlopu dla pracownika zatrudnionego w niepełnym wymiarze czasu pracy ustala się proporcjonalnie do wymiaru czasu pracy tego pracownika, biorąc za podstawę wymiar urlopu wynoszący 26 albo 20 dni, w zależności od stażu pracy danego pracownika. Niepełnosprawnym pracownikom uprawnionym do urlopu dodatkowego na podstawie przepisów o zatrudnianiu osób niepełnosprawnych urlop ten przysługuje w pełnym wymiarze, bez względu na wymiar czasu pracy, w jakim są zatrudnieni. Artykuł 19 ustawy z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych wskazuje, że osobie zaliczonej do znacznego lub umiarkowanego stopnia niepełnosprawności przysługuje dodatkowy urlop wypoczynkowy w wymiarze 10 dni roboczych w roku kalendarzowym.
Długość turnusu rehabilitacyjnego
Pytanie:
Czy aby uzyskać dofinansowanie na turnus rehabilitacyjny z PCPR musi on trwać 14 dni, czy może być krótszy?
Odpowiedź prawna:
Aby otrzymać dofinansowanie do takiego turnusu, musi on trwać przynajmniej 14 dni.
Zgodnie z ustawą z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (Dz. U. z 1997 r., Nr 123, poz. 776 z późn. zm.) oraz rozporządzeniem Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej z dn. 22 maja 2003 r. w sprawie turnusów rehabilitacyjnych (Dz. U. z 2003 r., Nr 100, poz. 926) turnus odbywa się w zorganizowanej grupie, liczącej nie mniej niż 20 uczestników i trwa nie krócej niż 14 dni. Dofinansowanie przysługuje jedynie w przypadku spełniania tych wymagań.
Ulga w PIT na turnus rehabilitacyjny
Pytanie:
Czy odliczenia od podatku w rozliczeniu rocznym PIT w uldze rehabilitacyjnej można dokonać na pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym w okresie krótszym niż 14 dni? Chodzi o sytuację, gdy osoba niepełnosprawna bez dofinansowania z PCPR we własnym zakresie zorganizuje sobie taki wyjazd. Jakimi przepisami powinien być obwarowany, by mógł być wzięty pod uwagę przy dokonywaniu odliczenia?
Odpowiedź prawna:
W ustawie z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (t.j. Dz.U. z 2010 r. nr 51, poz. 307 z późn. zm.) nie jest wskazane że ten pobyt musi trwać przynajmniej 14 dni, by móc skorzystać z ulgi rehabilitacyjnej (przeciwnie, niż w przypadku starania się o dofinansowanie). Za wydatki na cele rehabilitacyjne oraz wydatki związane z ułatwieniem wykonywania czynności życiowych, poniesione przez podatnika będącego osobą niepełnosprawną lub podatnika, na którego utrzymaniu są osoby niepełnosprawne, uważa się wydatki poniesione m.in. na odpłatność za pobyt na turnusie rehabilitacyjnym, odpłatność za pobyt na leczeniu w zakładzie lecznictwa uzdrowiskowego, za pobyt w zakładzie rehabilitacji leczniczej, zakładach opiekuńczo-leczniczych i pielęgnacyjno-opiekuńczych oraz odpłatność za zabiegi rehabilitacyjne. Osoby niepełnosprawne mogą skorzystać z ulgi pod warunkiem, że wydatki na te cele nie zostały w całości sfinansowane lub dofinansowane ze środków:
- zakładowego funduszu rehabilitacji osób niepełnosprawnych,
- PFRON,
- NFZ,
- zakładowego funduszu świadczeń socjalnych
bądź nie zostały zwrócone tym osobom w inny sposób.
Pytanie:
Czy w takim razie pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym osoby niepełnosprawnej krótszy niż 14 dni i niedofinansowany przez żaden z wymienionych podmiotów musi być zlecony przez lekarza, by mógł być odliczony w PIT?
Odpowiedź prawna:
Przepis art. 26 ust. 7a pkt 5 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych posługuje się ogólnym określeniem "wydatki poniesione na odpłatność za pobyt na turnusie rehabilitacyjnym". Ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych nie zawiera definicji "turnus rehabilitacyjny", zatem koniecznym jest wyjaśnienie tych pojęć w oparciu o ustawę dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (t.j. Dz.U. z 2011 r., Nr 127, poz. 721 ze zm.). Zgodnie z art. 10c tej ustawy turnus rehabilitacyjny oznacza zorganizowaną formę aktywnej rehabilitacji połączonej z elementami wypoczynku, której celem jest ogólna poprawa psychofizycznej sprawności oraz rozwijanie umiejętności społecznych uczestników, między innymi przez nawiązywanie i rozwijanie kontaktów społecznych, realizację i rozwijanie zainteresowań, a także przez udział w innych zajęciach przewidzianych programem turnusu.
Zgodnie z art. 26 ust. 7d ww. ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, warunkiem odliczenia wydatków, o których mowa w ust. 7a, jest posiadanie przez osobę, której dotyczy wydatek:
- orzeczenia o zakwalifikowaniu przez organy orzekające do jednego z trzech stopni niepełnosprawności, określonych w odrębnych przepisach, lub
- decyzji przyznającej rentę z tytułu całkowitej lub częściowej niezdolności do pracy, rentę szkoleniową albo rentę socjalną, albo
- orzeczenia o niepełnosprawności osoby, która nie ukończyła 16 roku życia, wydanego na podstawie odrębnych przepisów.
Zatem wystarczającą przesłanką do skorzystania z odliczenia w ramach ulgi rehabilitacyjnej jest jedynie to, aby ponieść wydatek za pobyt na turnusie rehabilitacyjnym.
W przepisach nie ma mowy o tym, aby było tu konieczne skierowanie od lekarza.
Różnice rentowe
Pytanie:
Pobieram rentę socjalną. ZUS sprawdza czy w danym roku nie został przekroczony dochód i na podstawie tego żąda zwrotu renty.
I tak zdarzyło mi się, że za ostatni miesiąc pracy otrzymałam wyższe wynagrodzenie, niż określa wymagany dochód, ale dlatego że pracodawca zapłacił mi za niewykorzystany urlop.
Teraz te pieniądze z urlopu, a właściwie jedną rentę muszę zwrócić ZUS lub jest taka możliwość, że na raty będą mi potrącać z renty.
W tym wszystkim zastanawia mnie:
- Czy ZUS może zabrać te pieniądze wynikłe z niewykorzystanego urlopu, a zwłaszcza, że mój pracodawca był zakładem pracy chronionej?
Jaka forma umowy byłaby dla mnie najbezpieczniejsza, czyli taka, za którą nie musiałabym zwracać pieniędzy, a mogłabym wykonywać prace w charakterze dziennikarza, grafika, albo współpracować z wydawnictwami książkowymi, komiksowymi. Innymi słowy - praca twórcza?
Czy gdybym była na komisji niezmieniającej mojej renty socjalnej na wypracowaną, to czy mogłabym mieć podwyższony stopień niepełnosprawności i czy w ogóle taki zabieg jest korzystniejszy?
Czy jak się ma rentę wypracowaną to czy też obowiązuje ten próg zarobku jak w socjalnej?
Odpowiedź prawna:
Osoba pobierająca rentę socjalną ma obowiązek niezwłocznie powiadomić ZUS o osiąganiu przychodu w wysokości, która powoduje zawieszenie lub utratę prawa do renty. Osoba ta powinna złożyć w ZUS pisemne oświadczenie o wysokości wypłaconego w miesiącu przychodu. Natomiast jeżeli przychód stanowi podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne, to w ZUS należy złożyć zaświadczenie wystawione przez płatnika składek. Przychód przy rencie socjalnej jest rozliczany na bieżąco. W związku z tym renta socjalna jest zawieszana w miesiącu, w którym uzyskany przychód przekroczył 70 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. Dlatego w oświadczeniu lub zaświadczeniu dostarczanym do ZUS należy wskazać, czy przychód w kwocie powodującej zawieszenie renty ma charakter stały, okresowy (ze wskazaniem tego okresu), czy jednorazowy. W pierwszym i drugim przypadku ZUS zawiesza prawo do renty aż do czasu nadesłania oświadczenia o zaprzestaniu osiągania tego przychodu, a w ostatniej sytuacji dokonuje zawieszenia świadczenia wyłącznie za miesiąc, w którym został uzyskany przychód.
Przychód, który powoduje zawieszenie renty socjalnej spowoduje przychód osiągany z:
- umowy o pracę,
- umowy agencyjnej,
- umowy zlecenia,
- umowy najmu,
- umowy dzierżawy.
Na zawieszenie renty socjalnej wpływają także przychody, od których nie ma obowiązku odprowadzania składek na ubezpieczenia emerytalno-rentowe, jak np. przychody z umowy zlecenia studenta do 26. roku życia.
ZUS natomiast nie wliczy do przychodów zawieszających rentę socjalną przychodów uzyskanych z tytułu praw autorskich lub pokrewnych, z praw do projektów wynalazczych, z odsetek od pożyczek, z tytułu wygranych w konkursach i grach losowych.
Jeżeli chodzi o rentę z tytułu niezdolności do pracy, to na zawieszenie albo zmniejszenie renty z tytułu niezdolności do pracy wpływ ma rodzaj zawartej umowy z dorabiającym rencistą i wysokość osiąganego przychodu. Przychód osiągany z tytułu wykonywania działalności podlegającej obowiązkowi ubezpieczenia społecznego, a więc m.in. z umowy zlecenia, może spowodować zmniejszenie albo zawieszenie świadczenia. Renta będzie przekazywana w pełnej wysokości, jeżeli przychód z umowy nie przekroczy 70 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia za kwartał kalendarzowy, ostatnio ogłoszonego przez prezesa GUS. Trzeba jednak pamiętać o tym, że rozliczenie emerytów po zakończeniu roku może być roczne.
Jeżeli chodzi o pracę twórczą, to wydaje się, że umowa o dzieło bardziej odpowiada tym zadaniom, ponieważ jest to umowa rezultatu, W przypadku tworzenia dzieła o indywidualnym charakterze można naliczyć koszty uzyskania przychodu w wysokości 50 proc.. Koszty te oblicza się od przychodu pomniejszonego o potrącone przez płatnika w danym miesiącu składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe oraz na ubezpieczenie chorobowe. Warto też zwrócić uwagę, że od umowy o dzieło odprowadza się jedynie zaliczkę na podatek dochodowy, nie nalicza się zatem i nie odprowadza składek ZUS.
W bieżącym roku mają być zrównane dla zakładów pracy chronionej i pracodawców na wolnym rynku dopłaty do zatrudnienia osób niepełnosprawnych. Wysokość dopłat ma być uzależniona od stopnia niepełnosprawności, tak więc podwyższenie stopnia jest korzystniejsze w dofinansowaniu do wynagrodzenia danego pracownika.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Na wstępie poinformuję o tym, o czym nie mogłem poinformować w lutowym wydaniu "WiM". Otóż nagrodę wylosowała pani Agnieszka Kokoszanek z Poznania.
Pani Agnieszka przez dłuższy czas nie odbierała poczty z konta, z którego przysłała odpowiedź na konkurs. Nie mogłem więc uzyskać zgody na opublikowanie jej nazwiska.
***
W lutowym wydaniu "WiM", w artykule Aleksandra Mieczkowskiego pt. "Opinia - na jakiej podstawie?" pozycja 10.1. ukryta była taka oto niedorzeczność:
"Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej podjął uchwałę zmieniającą zasady gry w nogę. Otóż od 1 kwietnia 2014 r.:
1) bramkarz będzie miał związane ręce i nogi,
2) zawodnicy będą biegali po boisku tyłem,
3) gole będzie można strzelać wyłącznie łokciem lewej ręki.
Zmiany te wpłyną na podniesienie na wyższy poziom rozgrywek naszego futbolu".
Niedorzeczność tę wykryło i zgłosiło na konkurs 13 osób. Dwie osoby za niedorzeczność uznały inne informacje i nie wzięły udziału w losowaniu nagrody.
Nagrodę wylosowała p. Elżbieta Rembacz z Lubonia k. Poznania..
Gratuluję szczęścia w losowaniu.
Zapraszam do poszukiwania niedorzeczności w marcowym wydaniu "WiM".
W temacie e-maila z odpowiedzią proszę wpisać: "niedorzeczność" i wysłać w terminie do 20 marca br. na adres:
st.k@onet.pl
Jest to konkurs-zabawa, a więc bawmy się przy poszukiwaniu niedorzeczności.
Stanisław Kotowski
Źródło: Informacja Fundacji KLUCZ
Rozliczenie się z urzędem skarbowym może stanowić dla Ciebie pewną trudność. Z Fundacją Klucz dokonasz tego bez problemu i nie będziesz musiał nikogo prosić o pomoc. Wszystko to dzięki bezpłatnemu programowi, który poprowadzi Cię „za rękę” prosto do Twojego urzędu skarbowego.
Program znajdziesz na stronie www.pitroczny.pl Program obliczy też 1 procent Twojego podatku i wpisze KRS naszej fundacji, która jest organizacją pożytku publicznego. Dzięki temu Ty będziesz mieć ułatwione zadanie, a nasza fundacja zyska kilka czy kilkanaście złotych.
Twoje pieniądze zostaną wykorzystane jak najlepiej dla pożytku osób z uszkodzonym wzrokiem. Przeznaczymy je, bowiem na wydawanie książek w najnowocześniejszym międzynarodowym standardzie DAISY. Niewidomi będą mieli większy dostęp do literatury i będą mogli z niej korzystać podobnie jak widzący. Umożliwi to synchronizacja słowa czytanego (warstwa dźwiękowa) z pisanym (warstwa tekstowa) i system łatwej nawigacji po tekście. Ważna jest również możliwość odczytywania każdego słowa litera po literze, pobierania cytatów, sprawdzania interpunkcji, wracania do wybranych fragmentów tekstu itp. Standard DAISY ogromnie ułatwia naukę niewidomych uczniom i studentom i jest niezwykle przydatny w pracy naukowców, dziennikarzy i innych specjalistów, którzy każdego dnia posługują się słowem pisanym.
Przekazując 1 procent na konto naszej Fundacji za pomocą programu do wypełniania PIT-ów, będziesz miał satysfakcję, że niesiesz pomoc niewidomym, a do tego pewność, że łatwo i bezbłędnie rozliczyłeś się z fiskusem. Spróbuj!
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Fundacja Szansa dla Niewidomych powstała 10 stycznia 1992 roku w Warszawie. Jej prezesem jest Marek Kalbarczyk, który pisze: - co roku realizujemy około 30 projektów, a każdy w pewnym stopniu zmienia życie niewidomego. Powielają je później inni, bo widzą ich efekty. W roku 2013 realizowaliśmy 2 duże projekty ogólnopolskie. Jeden dotyczył zatrudniania, drugi umiejętności wykonywania czynności życia codziennego. Było dużo chętnych zainteresowanych beneficjentów.
Mnie - być może ze względu na sentyment regionalny - najbardziej zainteresowała realizacja projektu:
- "Przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu na terenie województwa kujawsko-pomorskiego". Projekt opisała Kinga Przybysz
- "Przyjazna, bezpieczna i kompleksowa edukacja uczniów niewidomych i słabowidzących w środowisku szkolnym" realizowany w Zespole Szkół Nr 16 im. Wandy Szuman, opisany przez koordynatora projektu Justynę Rogowską.
Szczególnie cenne wydaje się poszerzenie umiejętności praktycznych w zakresie: nauki brajla, orientacji przestrzennej, czynności życia codziennego w szkole ogólnodostępnej z oddziałami integracyjnymi. Oby jednak nie skończyło się tylko na projekcie, bo wymienione umiejętności praktyczne są niezbędne w dorosłym samodzielnym życiu. Oby z innowacyjnego programu projektu skorzystały inne tego typu szkoły w kraju, a nie tylko w Toruniu.
Fundacja "Szansa dla niewidomych" działa na terenie całego kraju w szesnastu tyflopunktach, czyli w każdym mieście wojewódzkim. Chciałam przekonać się, na czym działalność tych punktów polega. Odwiedziłam tyflopunkt bydgoski, usytuowany w centrum miasta. Koordynatorką realizowanych projektów jest specjalistka tyflopedagog - po pedagogice i psychologii - Ewelina Czerwińska, która obecnie pracuje nad dużym projektem: "Zdobywanie kwalifikacji - drogą do zatrudnienia". Zgłosiło się 27 kandydatów. Posiada przygotowaną do pracy z niewidomymi i słabowidzącymi, fachową, kompetentną kadrę. Projekt przewiduje realizację 16 tematycznych zagadnień, między innymi doradztwo zawodowe i turystykę. Z powodu niedostatecznych środków finansowych organizatorzy nie zapewniają zakwaterowania i wyżywienia beneficjentów.
Kierowniczka projektu mówi: "nie mogę zapewnić pracy. Po ukończonym szkoleniu otrzymują certyfikaty. Cenię u beneficjentów chęci zdobywania wykształcenia, poszerzania wiedzy, nabywania nowych umiejętności praktycznych. Nie bez znaczenia jest bycie razem, poznanie się i zintegrowanie".
Obecnie szuka wolontariuszek przygotowanych do pomagania niewidomym, dysponujących wolnym czasem. Na ich pomoc jest duże zapotrzebowanie wśród całkowicie niewidomych mieszkających w Bydgoszczy. Obecnie już spacer niewidomego nie może być luksusem. Rzadkie wychodzenie z domu ma swoje przyczyny, między innymi brak osoby towarzyszącej, która udzieli pomocy.
Ewelina Czerwińska jest autorką ciekawego wywiadu:
- "Jak żyć? Normalnie, dzień po dniu". Wywiad został zamieszczony w kwartalniku "Help" nr 11 z grudnia 2013 roku. Polecam go nowo ociemniałym.
- "Zmagania z dysfunkcją wzroku - historia prawdziwa".
W tym samym numerze kwartalnika dla szukających pracy interesującą pozycją może okazać się: "Staż w Brukseli na wyciągnięcie ręki". Autorką jest niewidoma Monika Zarczuk-Engensma.
Monika ukończyła filologię polską, otrzymała pracę w dużej korporacji Ergo Hestia w Fundacji pn. Integralia. Wymieniona fundacja właśnie rozpoczynała swoją działalność. W miarę przybywania nowych obowiązków Monika uzupełniała wykształcenie, szukała zagranicznego stażu w Parlamencie Unii Europejskiej. Mimo licznych odmów nie zrażała się. Wielokrotnie ponawiała starania. Czym się to skończyło można dowiedzieć się czytając wspomniany artykuł w kwartalniku.
"HELP - WIDZIEĆ WIĘCEJ" - to kwartalnik rehabilitacyjny dostępny w wersji: elektronicznej, czarnodrukowej i brajlowskiej. W tej ostatniej ukazuje się w nakładzie 160 egzemplarzy, każdy numer w 2 tomach. Można je wypożyczyć we wspomnianych tyflopunktach na terenie całego kraju. Redaktorem naczelnym kwartalnika jest Marek Kalbarczyk .
Kontakt z redakcją: kwartalnik@szansadlaniewidomych.org
Wydawca: Szansa dla Niewidomych
e-mail: szansa@szansadlaniewidomych.org
strona internetowa: www.szansa dla niewidomych org
siedziba - ul. Konwiktorska 9, 00-216 Warszawa
biuro - ul. Kameralna 1/30
03-406 Warszawa
tel. 22-818-72-31
W omawianym numerze Marek Kalbarczyk pisze: - wydajemy kwartalnik "HELP - WIĘCEJ WIDZIEĆ". Dla nas to bardzo ważna sprawa. Możliwość pisania o nowoczesnej rehabilitacji, przekonywania do niej niewidomych i niedowidzących oraz ich widzących bliskich, wydaje nam się kwestią najważniejszą. Mamy "HELP" i środki na jego wydawanie. Szukamy ciekawych autorów i publikujemy ich artykuły.
Kolejnym ogromnym sukcesem była 11 edycja konferencji REHA FOR THE BLIND IN POLAND w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie w dniach 2 i 3 grudnia 2013 roku. (materiały pokonferencyjne w 2 tomach są również w brajlu). Wypożyczyłam je z bydgoskiego tyflopunktu i bardzo mnie zainteresowały.
Ponieważ była ona szerzej prezentowana w prasie środowiskowej, odsyłam zainteresowanych do materiałów pokonferencyjnych. Ukazały się również w czarnym druku. Warto je czytać.
Współorganizatorami konferencji - poza Fundacją Szansa dla Niewidomych - byli: ZG PZN i Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.
Omawiany przeze mnie 11 numer kwartalnika również w swej treści nawiązuje do wspomnianej konferencji. Zwracam uwagę na:
- porady prawne i biznesowe,
- świat poznawany dotykiem, czyli kilka słów o tyflografice,
- wygląd ma znaczenie - o poradach wizażystki.
Rodziców i opiekunów dzieci powinna zainteresować zamieszczona w dwóch kolejnych numerach publikacja:
- Jak reagować, jeżeli dostrzegasz znęcanie się nad niewidomym lub słabowidzącym dzieckiem ze strony rówieśników.
Warto przeczytać cennik publikacji oferowanych przez Fundację. Jeśli nawet wysoka cena i brak miejsca na ich przechowywanie w domu nie pozwolą na ich indywidualny zakup, to może znajdą się środki na ten cel w bibliotekach środowiskowych.
"HELP" zamieszcza też humor - ujęte na wesoło wydarzenia z życia "po niewidomemu". Warto też sięgnąć do poprzednich numerów kwartalnika, bo zawarte w nich informacje nie zdeaktualizowały się.
Rozpropagujmy interesujący kwartalnik "HELP", bo jest jeszcze mało znany w środowisku niewidomych i słabowidzących. Niech brajlowskie materiały nie leżą w tyflopunktach, ale krążą wśród spragnionych wiedzy o nowościach rehabilitacyjnych i technicznych ułatwiających naukę i codzienne życie.
Jesteśmy wdzięczni Fundacji Szansa dla Niewidomych za ubrajlowienia sprzętu i dostarczanie nam ciekawych materiałów brajlowskich. Jest to szczególnie ważne w kryzysie tego pisma, gdy niewielu się go uczy i likwiduje się czasopisma w tej wersji tłumacząc brakiem środków.
Opuszczam bydgoski tyflopunkt obładowana brajlowskimi materiałami.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
tyflologia - nauka o osobach z uszkodzonym wzrokiem. Powstała jako nauka o niewidomych. Obecnie zajmuje się również osobami słabowidzącymi. Powstały działy tyflologii, które skupiają się na różnych zagadnieniach dotyczących osób z uszkodzonym wzrokiem.
tyflolog - specjalista zajmujący się rehabilitacją niewidomych i słabowidzących. Rehabilitacja osób z uszkodzonym wzrokiem dopracowała się naukowych metod udzielania pomocy niewidomym i słabowidzącym w uzyskaniu dostępnego stopnia samodzielności w różnych dziedzinach życia. Wymaga więc specjalistów, którzy mogą pomocy takiej udzielać.
tyflopedagogika - nauka o wychowaniu, kształceniu i rewalidacji osób niewidomych, słabowidzących i ociemniałych.
Niewidomi i słabowidzący, a także ociemniali nie różnią się od pozostałych ludzi jakimiś sobie tylko właściwymi cechami. Ich wychowanie, a zwłaszcza kształcenie wymaga jednak stosowania innych metod niż w pedagogice ogólnej. Stąd konieczność wyodrębnienia tyflopedagogiki.
tyflopsychologia - dział psychologii zajmujący się zagadnieniami psychologicznymi, dotyczącymi osób niewidomych i słabowidzących.
Psychika osób z uszkodzonym wzrokiem nie różni się zasadniczo od psychiki pozostałych ludzi. Są jednak pewne różnice, które wymagają innego podejścia badawczego, stosowania innych metod badawczych i terapeutycznych. Wynika to z braku lub poważnego osłabienia wzroku. Nie można np. stosować testów, które wymagają posługiwania się wzrokiem.
Na niewidome dziecko otoczenie inaczej oddziałuje niż na pozostałe dzieci. Niewidome dziecko musi poznawać otoczenie odmiennymi metodami. W jego umyśle nie powstają obrazy wizualne, kolory i perspektywa. Powstają natomiast obrazy kształtowane w większym stopniu niż u dzieci widzących przez pozostałe zmysły, przede wszystkim przez dotyk i słuch. Utrata wzroku jest trudnym, traumatycznym przeżyciem dla dorosłego człowieka. Brak wzroku lub jego osłabienie zawsze wpływa na stan psychiczny. Może powodować odmienne postrzeganie świata materialnego i świata ludzi. Może wytwarzać kompleksy i mechanizmy obronne. Mogą powstawać blindyzmy, werbalizm, lęki, zaburzenia snu. Podobne zjawiska psychiczne powodują konieczność wyodrębnienia z ogólnej psychologii działu tyflopsychologii.
tyflotechnika - technika stosowana w rehabilitacji niewidomych i słabowidzących.
Niewidomi i słabowidzący potrzebują różnych pomocy technicznych - od bardzo prostych jak białe laski, tabliczki brajlowskie i rysiki przez specjalne zegarki, termometry, brajlowskie maszyny do pisania, aż do bardzo skomplikowanych, np. nawigatory czy lupy elektroniczne. Opracowywaniem takich pomocy i ich wytwarzaniem zajmuje się właśnie tyflotechnika.
tyflodydaktyka - metody nauczania osób z uszkodzonym wzrokiem.
Ze względu na ograniczone możliwości percepcji, przede wszystkim percepcji wzrokowej, niezbędne jest stosowanie nieco odmiennych metod nauczania. Nie można na przykład pisać kredą na tablicy, wykorzystywać ilustracji i slajdów. Rysunki, mapy, schematy muszą być uproszczone. Ze względu na brak możliwości, albo ograniczoną możliwość, łatwego pozyskiwania informacji o otaczającym świecie, bardzo ważne jest upoglądowienie procesu dydaktycznego.
tyflografia - stosowanie wypukłych linii i znaków oraz kontrastowych kolorów i koniecznych uproszczeń do sporządzania rysunków, planów miast i map dla niewidomych i słabowidzących.
Używamy również innych terminów na określenie wyżej podanych.
Pisałem o tyflopedagogice, ale można używać również określenia pedagogika specjalna. Jest to pojęcie szersze i odnosi się do różnych rodzajów niepełnosprawności, ale obejmuje również tyflopedagogikę.
pedagogika specjalna - dział pedagogiki zajmujący się zagadnieniami wychowania, nauczania i rehabilitacji (rewalidacji) niepełnosprawnych dzieci oraz młodzieży.
Tyflopsychologia - mieści się w szerszym określeniu, czyli psychologia defektologiczna.
Jest to dział psychologii zajmujący się psychiką dzieci i dorosłych osób niepełnosprawnych.
psychologia niewidomych i słabowidzących - tyflopsychologia. W tym przypadku zakres tematyczny pojęć jest identyczny.
Tyflocentryzm
Nazwa składa się z dwóch słów - greckiego typhlos - niewidomy i łac. centrum - środek. W podobny sposób tworzonych jest wiele terminów, których treści odnoszą się do centrum, środka. I tak mamy:
egocentryzm - ego łac. ja - ja jestem w środku, jestem najważniejszy, wokół mnie świat się obraca. Jest to naturalna postawa dziecka w wieku przedszkolnym i z czasem zanika. Jeżeli występuje w życiu człowieka dorosłego, jest objawem niedojrzałości, niedostosowania do życia w społeczeństwie. Egocentryk nie jest zdolny do akceptowania innych poglądów i postaw niż własne. Tylko jego zdanie się liczy, tylko jego poglądy są prawdziwe, tylko jego potrzeby ważne.
polonocentryzm - Polska, Polacy, polskość są najważniejsze. Świat powinien to doceniać, szanować, wyróżniać. Tymczasem świat krzywdzi Polskę, jest wobec niej niesprawiedliwy, wrogi, perfidny.
Podobnie tworzone są: heliocentryzm, geocentryzm, teocentryzm i inne centryzmy.
Tyflocentryzm jest to traktowanie siebie przede wszystkim jako osoby niewidomej, znajdującej się w centrum świata, a przez to brak zdolności do akceptowania poglądów, postaw i potrzeb innych ludzi, ludzi widzących.
Tyflocentryk postrzega i ocenia otoczenie wyłącznie z własnego punktu widzenia. Wyolbrzymia przy tym znaczenie własnych doświadczeń, obserwacji, przemyśleń i przeżyć, przy równoczesnym negowaniu poglądów, opinii i potrzeb innych osób. Tyflocentryk jest przekonany, że on i jego potrzeby są najważniejsze. Według tyflocentryka, bardzo liczne osoby widzące źle traktują niewidomych, a tylko nieliczne są dla nich życzliwe, chcą im pomagać, przyjaźnić się z nimi, utrzymywać kontakty towarzyskie itp.
Świat kręci się wokół niewidomych, niewidomi są w centrum świata, są zawsze w porządku, a inni nie. Ludzie widzący po to żyją i po to widzą, żeby być na usługi niewidomych, a że niewielu jest takich, którzy chcą i potrafią sprostać ich oczekiwaniom, niewidomi są pełni żalu, rozgoryczenia, pretensji. Odstrasza to od nich ludzi, co z kolei wzmacnia ich gorycz.
Może przerysowałem obraz niewidomych tyflocentryków, ale przecież wśród niewidomych są i takie osoby.
Niewidoma przyszła do biura PZN z wielkimi pretensjami, że dźwiękowa sygnalizacja na pobliskim skrzyżowaniu jest znowu popsuta. Pracownica PZN-u powiedziała, że zna ten problem, że ciągle są interwencje w tej sprawie we właściwym urzędzie. Ludzie jednak celowo psują tę sygnalizację, bo im przeszkadza. Dodała, że trzeba ich zrozumieć, bo mieszkanie w pobliżu takiej sygnalizacji jest uciążliwe. Na co oburzona niewidoma wykrzyknęła: "A co mnie ludzie obchodzą? Ja chcę mieć bezpieczne przejście i tylko to mnie interesuje, a nie ludzie! Mnie się to należy! Bezpieczeństwo jest najważniejsze!"
Oczywiście, że bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale i warunki życia ludzi widzących są ważne. Trudno w lecie otworzyć okno i bez końca słuchać głośnych sygnałów ze skrzyżowania. Trzeba szukać jakiegoś kompromisu, a nie twierdzić, że mnie ludzie nic nie obchodzą.
Wszyscy członkowie rodziny muszą postępować tak, jak to jest korzystne dla niewidomego - nie przesuwać, nie przestawiać, nie zmieniać, nie pozostawiać uchylonych drzwi, mówić, że się coś stawia, coś zabiera itd. Oczywiście, że jest to potrzebne, bo ułatwia życie niewidomemu i chroni go przed bolesnymi uderzeniami, a także przed trudnym poszukiwaniem potrzebnych mu przedmiotów, które zostały położone w inne miejsce. Jeżeli jednak osoba niewidoma bezwzględnie wymaga przestrzegania tych słusznych zasad, staje się bardzo uciążliwym współmieszkańcem, zwłaszcza dla osób o bałaganiarskim usposobieniu. Tu też konieczny jest jakiś kompromis, czasami zrezygnowanie ze swoich "praw", uznania upodobań innych osób. Nie znam innych możliwości współżycia w jednym mieszkaniu.
W urzędzie, w lokalu koła PZN lub w lokalu innego stowarzyszenia niewidomy zachowuje się arogancko, nie prosi, lecz żąda. Twierdzi przy tym: "Wy tu po to jesteście, mnie się należy i basta".
Wrażenie po takim zachowaniu jest zawsze negatywne. Urzędnicy, podobnie jak inni ludzie, zapamiętują przede wszystkim zachowania krańcowe - bardzo sympatyczne i chamskie. W tym ostatnim przypadku, znowu podobnie jak większość ludzi, uogólniają i uważają, że tak postępują niewidomi. Czasami nawet osoby widzące pracujące przez wiele lat z niewidomymi, które powinny dobrze znać niewidomych i wiedzieć, że nie są oni jednakowi, również uogólniają, przypisując wszystkim cechy negatywne.
Tyflocentryzm, postawy roszczeniowe i nachalność w domaganiu się zaspokojenia swoich prawdziwych lub urojonych potrzeb, skutecznie psuje stosunki międzyludzkie oraz uniemożliwia niewidomym rehabilitację psychiczną i społeczną.
Tyflocentryzm komplikuje stosunki z ludźmi widzącymi, ogranicza możliwości życiowe niewidomych, wykorzystanie ich potencjału psychicznego i fizycznego.
Według tyflocentryków, ludzie widzący uważają, że niewidomy nie może być w pełni człowiekiem, jest upośledzony pod każdym względem, chociaż ma niezwykłe zdolności dobre i złe. Tak, tak - jedno nie wyklucza drugiego.
Tymczasem to niewidomi są lepszymi, pełniejszymi ludźmi, wszystko głębiej przeżywają, są wrażliwi, są lepszymi pracownikami, są wyjątkowo uzdolnieni, mają doskonały słuch muzyczny, doskonały dotyk i szósty zmysł. Niewidomi widzą duszą albo sercem, są szlachetni i cierpią za grzechy osób widzących.
Tyflocentrycy, podobnie jak egocentrycy, wszystko rozpatrują pod kątem własnego "ja". Ludzie widzący powinni mnie podziwiać i pomagać zawsze i wszędzie. Taka jest ich rola.
Postawy tyflocentryczne przejawiają niekiedy osoby, które sobie tego nie uświadamiają. Są głęboko przekonane, że niepełnosprawność wyróżnia ich pozytywnie spośród innych ludzi, niekiedy negatywnie, ale zawsze inaczej niż pozostałych.
Z postawami tyflocentrycznymi nie kłóci się np. skrócony czas pracy, wydłużone urlopy, zmniejszone wymagania wobec nich i podobne odmienne traktowanie. Postawy te nie stoją również w sprzeczności w ambiwalentnych ocenach swojej niepełnosprawności i możliwości. Jak jest im to potrzebne do uzasadnienia uzyskania jakiejś pomocy - są niezaradni, nie mogą, nie potrafią, bo nie widzą. Odwrotnie, jeżeli chcą otrzymać np. pracę - wszystko mogą, wszystko potrafią a niepełnosprawność ułatwia im koncentrację na wykonywanych czynnościach zawodowych i pozwala być lepszym pracownikiem od pracowników widzących.
Podobne anomalia o charakterze tyflocentrycznym występują przy uprawianiu niektórych dziedzin sportu, wykonywania zawodów artystycznych i w innych dziedzinach życia.
Warto też zastanowić się nad tym, co nie jest tyflocentryzmem.
Jeżeli niewidomy pracuje zawodowo lub społecznie w środowisku niewidomych i na co dzień zajmuje się tą problematyką, jeżeli często zastanawia się, jak niewidomym pomóc, jak rozwiązać jakiś tyflologiczny problem, osoba taka nie jest tyflocentrykiem. Tyflocentrykami nie są naukowcy, którzy badają różne problemy życia bez wzroku, nauczyciele niewidomych, instruktorzy rehabilitacji, redaktorzy czasopism dla niewidomych, literaci piszący o niewidomych, okuliści, optycy, tyfloinformatycy, tyflograficy i może jeszcze jacyś fachowcy.
Na koniec chcę podzielić się z czytelnikami drobnym spostrzeżeniem. Otóż nie udało mi się w literaturze tyflologicznej znaleźć badań tyflocentryzmu, ani poważnych opracowań tego zagadnienia. Znalazłem jedynie wzmianki na ten temat. Zastanawiam się, czy to wynika z faktu, że badacze unikają drażliwych tematów, czy z tego, że nieumiejętnie szukałem.
Taryfa ulgowa
Jest to obniżony poziom wymagań w stosunku do osoby niepełnosprawnej, do osoby niewidomej lub słabowidzącej.
Niewidome i słabowidzące dzieci od niemowlęctwa, niewidoma i słabowidząca młodzież, dorosłe osoby niewidome i słabowidzące, ociemniałe i nowo ociemniałe, często traktowane są inaczej niż pozostałe dzieci, młodzież i ludzie dorośli. Są wobec nich obniżone oczekiwania, mniej się od nich wymaga, łagodniej ocenia w przypadku niewłaściwych zachowań.
Nawet w więzieniu niewidomy może być inaczej traktowany. Do więzienia w Strzelcach Opolskich trafił niewidomy. Dziennikarze od razu zainteresowali się sprawą i usiłowali dowiedzieć się, jak jest tam traktowany, jak wygląda jego pobyt w więzieniu, czy jest zwolniony z jakichś obowiązków. Dowiedzieli się, że niewidomy osadzony ma te same prawa co każdy inny. Inaczej jest z obowiązkami. Dowiedzieli się, że zanim się osadzi skazanego, odpowiednio dobiera się pozostałych więźniów. Tak postępuje się z prozaicznego powodu. Chodzi o takie zwyczajne sprawy, jak choćby sprzątanie celi. Osoba niewidoma jest z tego zwolniona. Tym samym pozostali więźniowie muszą to robić za nią.
Jeżeli niewidomy nawet w więzieniu korzysta z taryfy ulgowej, to często nie jest inaczej w rodzinie, w szkole, w pracy, w życiu społecznym.
Jeżeli ktoś jest w ten sposób traktowany przez wiele lat, niekiedy przez kilkadziesiąt, nie może to być obojętne dla jego psychiki.
Taryfa ulgowa sprzyja rozwojowi postaw egocentrycznych i egoistycznych, sprzyja postawom roszczeniowym, powstaniu i utrwaleniu nieprawidłowej samooceny, nadmiernych wymagań w stosunku do ludzi i zaniżonego poziomu wymagań w stosunku do siebie. Taryfa ulgowa niszczy ambicję i co najważniejsze, uniemożliwia kształtowanie właściwych stosunków z ludźmi. Taryfa ulgowa, w zamierzeniu wielu rodziców, nauczycieli, szefów, znajomych, ma ułatwiać życie niewidomego i pozornie je ułatwia. Powoduje jednak tak wielkie szkody, że często ich wyeliminowanie jest bardzo trudne, a czasami zupełnie niemożliwe.
Osoby stosujące wobec niewidomych taryfę ulgową czynią to z przekonania, że brak wzroku jest najgorszym kalectwem, nieszczęściem tak wielkim, że przerasta to siły człowieka i możliwości zrozumienia. Taryfa ulgowa ma więc łagodzić to nieszczęście.
Tymczasem więcej ograniczeń niż brak wzroku powodują: brak wiary we własne siły, brak woli walki z przeciwnościami, godzenie się na inne traktowanie, zmniejszone wymagania, taryfę ulgową, niski poziom rehabilitacji podstawowej, psychicznej i społecznej oraz postawy roszczeniowe.
Przeciwieństwem taryfy ulgowej są nadmierne wymagania wobec osób z uszkodzonym wzrokiem. Występują one jednak znacznie rzadziej. Zdarza się, że niewidomi od siebie wymagają bardzo dużo, więcej niż jest to korzystne. Stawianie przed sobą ambitnych celów i wymaganie od siebie wysiłku, samodyscypliny, wytrwałości, zaradności, samodzielności jest korzystne ze względów rehabilitacyjnych i życiowych. Jednak nie można z tym przesadzać. Nic nie powinno być robione jedynie dla zasady. Doskonałym przykładem mogą tu być poglądy i postępowanie niewidomych z Amerykańskiej Federacji Niewidomych. Moim zdaniem oni chcą być samodzielni ponad możliwości i potrzebę. Uważam, że nie jest właściwe, żeby niewidomy wchodził pod stół i między nogami krzeseł, stołu i ludzi szukał łyżeczki, która mu upadła i obrażał się, jeżeli ktoś chce wyręczyć go w tej czynności. A znam podobne zachowania.
Myślę jednak, że lepiej przesadzać w wymaganiach w stosunku do siebie, niż przesadzać w wymaganiach w stosunku do innych, a stosowanie taryfy ulgowej jest zatruwaniem psychiki osób niewidomych i kształtowaniem negatywnych cech ich osobowości.
Źródło: www.klucz.org.pl
Niewidomi napotykają różnego rodzaju przeszkody, drzwi pozamykane przed nimi, również tam, gdzie się ich nie spodziewają. W poprzednim odcinku pisałem o przeszkodach, które muszą pokonywać we własnym mieszkaniu. Tu jednak ich kłopoty ani się nie zaczynają, ani nie kończą. Teraz przedmiotem moich rozważań będzie wygląd niewidomych, a raczej trudności w jego utrzymaniu na poziomie obowiązującym w społeczności, w której żyją.
Nie szata zdobi człowieka. Właśnie, czy nie szata?
Jak cię widzą, tak cię piszą. A więc jak to jest z tą szatą?
Nie zamierzam dawać rad odnoszących się do estetyki, mody, wyglądu i podobnych spraw. Z modą to jest tak, jak w tym dowcipie. Dwaj panowie stoją przed sklepem z damską odzieżą i czytają plakat: "Ostatnia moda". Jeden z nich mówi: "No, nareszcie ostatnia!"
Ponieważ nie wierzę w "ostatnią modę", nie będę radził, jak modnie wyglądać. Chcę natomiast zwrócić uwagę na trudności osób niewidomych w doborze ubioru, w zachowaniu własnego stylu ubierania się czy w ogóle przyzwoitego wyglądu.
Przed lustrem
Pomyślmy tylko, ile razy dziennie młoda kobieta ogląda się w lustrze. Oczywiście, starsze panie i panowie również cenią sobie zwierciadło i oglądają go przy różnych okazjach. A niewidomi...?
A niewidomi nie mogą tego robić. Nie mogą samodzielnie kontrolować swojego wyglądu. Nie mogą dobierać części garderoby pod względem kolorystycznym, pod względem kroju, mody, własnych upodobań. Nie pomoże tu żaden tester kolorów. Przy jego pomocy można uniknąć zestawiania kolorów, które "się gryzą", ale to nie wystarczy. Niewidomy musiałby bardzo dużo pamiętać na ten temat i ciągle pamięć tę wzbogacać. Myślę, że nawet przy usilnych staraniach dobór odzieży do własnej urody w zestawieniu z obowiązującą modą nie jest możliwy, a już na pewno nie jest możliwe uwzględnienie wszelkich odcieni, subtelności, czegoś nieuchwytnego, co "szyku zadaje".
Zmienia się moda i to pod różnymi względami. Raz nosi się suknie długie, raz krótkie albo średnie, raz dopasowane, a innym razem luźne, raz takie, a innym razem inne. Spodnie raz są poszerzane u dołu, innym razem wąskie, z mankietami albo bez mankietów, spodnie sportowe i jakie jeszcze?
Dodatki, torebki, szaliki, rękawiczki, kapelusze z wielkimi rondami, ze strusim piórem, toczki, berety, czapeczki, chusteczki w kieszonkach i co jeszcze?
Kolorystyka również ulega zmianom. Suknie błyszczące, matowe, beżowe, pastelowe, jaskrawe, miękkie, z materiałów lejących się albo ciężkich, wcięte i przecięte, z małymi i wielkimi dekoltami, z rękawami długimi, krótkimi i bez rękawów, z materiałów jednolitych i we wzory bardzo zdecydowane albo subtelne. Mogą to być suknie, spódnice i bluzki, żakiety, spodnie i spodniumy.
Fryzura - fantazyjna, prosta, loki, a może najlepiej brylantyny użyć?
Kosmetyki - puder, jego kolor, odcień, dopasowane do cery, do koloru włosów, pomadka do ust, też w kolorach i odcieniach, tusz do oczu i co jeszcze? A wszystko to się zmienia. A wszystko jest ładne, kiedy jest modne. Przestaje być modne i przestaje być ładne, szykowne, eleganckie.
Niemal wszystko to dotyczy kobiet. Męskie ubiory nie wykazują aż tyle fantazji, ale przecież również się zmieniają.
Jak sobie z tym poradzić bez sprawdzania efektów w zwierciadle? Jak na bieżąco dopasowywać wszystkie szczegóły? Czy pamiętać wszystkie detale, czy jakieś zasady? Ale przecież nie ma żadnych stałych zasad. To co było eleganckie przed kilkoma laty, teraz wywołuje zdziwienie.
Oglądanie się w społecznym zwierciadle
Wszyscy ludzie, a przede wszystkim kobiety, często, bardzo często oglądają się, nie tylko w lustrze, ale również w "społecznym zwierciadle". Każdy wychodząc na ulice, spotykając innych ludzi w sklepie, w biurze, w kościele, w teatrze widzi ich ubiory, style,, kolory, odcienie, fasony i porównuje z własnym ubiorem. Widzi, że osoby tęgie lepiej wyglądają w takich kolorach i fasonach, szczupłe w innych, młodym to pasuje, starszym coś innego. Jest to lustro społeczne. Oprócz tego, że każdy ogląda innych ludzi w różnych strojach, ogląda również swoją osobę oczami innych ludzi. Obserwując reakcje znajomych i nieznajomych, ludzie wiedzą czy ich ubiór się podoba, czy robi wrażenie, czy wywołuje ironiczne uśmiechy, a może komplementy.
W tym miejscu muszę dodać, że niewidomy nie tylko nie może obserwować reakcji ludzi na swój wygląd, ale nie może też oczekiwać, że znajomi, nie mówiąc już o nieznajomych, chętnie będą go informowali o jego ubiorze. Oceniać będą, ale oceny te najczęściej zachowają dla siebie. Nie chcą przecież niewidomemu sprawiać przykrości.
Wszystko to również nie jest dostępne niewidomym. Wszystko to sprawia, że zamykają się przed nimi jakieś drzwi, do których trzeba klucze dopasować.
Blindyzmy
Są to zachowania niektórych niewidomych polegające na wykonywaniu bezcelowych ruchów lub czynności, np. kołysanie się, potrząsanie lub kręcenie głową, zbytnie podnoszenie nóg przy chodzeniu, a także brak mimiki i gestykulacji.
Tego rodzaju zachowania kształtują się już w dzieciństwie, a rodzice i wychowawcy nie zawsze podejmują starania w celu ich wyeliminowania. Dodam, że słowne zwracanie uwagi, zakazy, prośby, ostrzeżenia nie są tu skuteczne. Przyczyną takich zachowań, albo jedną z przyczyn, jest brak ruchu. Dlatego konieczne jest zapewnienie dziecku możliwości biegania, wysiłku fizycznego i innych form aktywności.
Badacze przedmiotu różnie określają blindyzmy i przyczyny ich powstawania. Przytaczam określenie tego zjawiska przez Zofię Sękowską. Rozróżnia ona 4 grupy blindyzmów:
1. Ruchy czy zespoły ruchów (czynności) w danej sytuacji nieuzasadnione i niepotrzebne, jak kołysanie się w tył i w przód lub w lewo i prawo, potrząsanie głową, kręcenie się w kółko itp.
2. Brak ruchów czy zespołów ruchów potrzebnych w danej sytuacji, a więc przyjmowanie postawy lub zachowanie odbiegające od przyjętych form lub obyczajów, np. brak rytmicznego kołysamia przedramion, towarzyszącego zwykle chodzeniu, chód na sztywnych nogach, brak gestykulacji i mimiki przy mówieniu.
3. Odruchy obronne zmierzające do spostrzegania przeszkody i jej ominięcia, jak: podnoszenie nóg celem zbadania nierówności terenu stopą, odchylanie tułowia w tył, aby ochronić twarz, wyciąganie przed siebie rąk.
4. Miny i pozy, które są obronną reakcją na cierpienie i wyrażają się w mrużeniu oczu, przecieraniu ich, odwracaniu od światła lub opuszczaniu głowy.
Oprócz braku dostatecznej ilości ruchu przyczyną blindyzmów jest brak możliwości obserwowania przez niewidome dziecko zachowań innych dzieci i uczenia się przez naśladownictwo. I w tym przypadku brakuje tego społecznego zwierciadła, które umożliwia porównywanie własnych zachowań z zachowaniami innych ludzi i przejmowania tych, które są najpopularniejsze w danej społeczności.
Opanowanie mimiki jest również uczeniem się przez naśladownictwo. Niewidome dzieci nie mają takiej możliwości. Dlatego u niektórych niewidomych twarz jest martwa, bez wyrazu. Ich twarz nie wyraża nastroju w sposób przyjęty w danej społeczności czy nawet w danej cywilizacji. Utrudnia to kontakty z ludźmi.
Nauczenie dziecka prawidłowej mimiki nie należy do zadań łatwych. Jak się wydaje, bez fachowej pomocy, rodzice i wychowawcy rzadko potrafią uporać się z tym problemem.
Ukształtowane w dzieciństwie sposoby zachowań trudno jest zmienić w dalszym życiu. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że jest to prawie niemożliwe, a już na pewno nie może tego zmienić sam niewidomy ani jego najbliżsi. Słowa tu nic nie pomogą. Konieczna jest pomoc fachowców, a i wówczas nie można oczekiwać łatwego przezwyciężenia trudności.
Ponieważ trudno jest wyeliminować blindyzmy i brak mimiki, trudno jest też zaproponować klucz, który otworzy ten zardzewiały zamek. Można tylko zaapelować do osób widzących, żeby starały się tolerować takie zachowania niektórych osób niewidomych. Jeżeli nie mogą oni opanować blindyzmów, trudno jest mieć do nich o to pretensję. Konieczna jest wyrozumiałość, mimo że widok może nie należeć do najprzyjemniejszych.
Plamy, pobrudzenia
Niewidomy nie może obejrzeć się w lustrze ani w spojrzeniach ludzi na ulicy. To zrozumiałe, ale nie oznacza, że nie stwarza wielkich problemów. Pisałem o modzie, stylu, o kolorach, ale to nie wszystko. Problemy są też z utrzymaniem odzieży w czystości. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby niewidomy prał, prasował i czyścił. Nie gwarantuje to jednak utrzymania odzieży w należytej czystości.
Niewidomy łatwo może się o coś otrzeć, zbrudzić rękaw kurtki czy sweterka. Łatwo może splamić ubranie sosem, masłem, owocem i wieloma innymi substancjami.
Tak, łatwo może się ubrudzić czy splamić, ale łatwo nie może stwierdzić, że takie coś mu się przydarzyło. Jeżeli nawet dowie się, że ma plamę, to jej dokładna lokalizacja i usunięcie nie jest sprawą prostą. Każdy rodzaj plamy usuwa się czym innym, a i wycelowanie odplamiaczem w plamę proste nie jest. Nie można też stwierdzić, czy już zniknęła. A wiadomo, że nawet eleganckie ubranie, suknia, czy kapelusik z plamą ładnie nie wygląda.
Problem można zlikwidować tylko w jeden sposób - trzeba pytać, czy odzież jest w porządku, a jeżeli nie jest, poprosić osobę zaprzyjaźnioną, sąsiadkę, czy kogoś z rodziny o wyczyszczenie plamy albo oddać ubranie do pralni.
Można również dowiedzieć się od osoby widzącej, gdzie dokładnie plama się usadowiła, czym przypuszczalnie została spowodowana, zaznaczyć to miejsce jakąś szpilką czy agrafką i zabrać się do czyszczenia. Niestety, po wyczyszczeniu należy znowu zapytać, czy plama zeszła. Tak czy owak, niewidomy sam, bez pytania i bez pomocy osób widzących z podobnym problemem sobie nie poradzi, a nawet jeżeli mu się to uda, nie będzie miał pewności, czy jego wysiłki zostały uwieńczone sukcesem, czyli definitywnym zniknięciem plamy.
Na szczęście, w przypadku plam czy innych zbrudzeń, ludzie widzący nie mają oporów, żeby o tym powiedzieć. Przy innych sytuacjach sprawa wygląda znacznie gorzej, ale o tym w podrozdziałku "Psychiczne i społeczne opory przed zwracaniem uwagi niewidomym".
Psychiczne zamki w strojach osób niewidomych
Ludzie kontrolują swój wygląd ciągle, niemal w każdej sytuacji. Czynią to nawykowo, prawie bez udziału świadomości. Wiedzą, że wychodząc z domu muszą sprawdzić, czy ich ubranie jest pod każdym względem w porządku. Najczęściej takim sprawdzianem jest lustro, ale czasami również pytanie innych osób.
Niewidomi nie wytwarzają takich nawykowych zachowań w odniesieniu do swojego wyglądu. Jeżeli mieszkają z osobami widzącymi, łatwiej im to przychodzi, bo mają więcej możliwości, żeby zapytać, czy ich wygląd jest przyzwoity. Jeżeli nawet tego nie czynią, widząca żona, matka, siostra, mąż czy inny widzący współmieszkaniec zwróci uwagę, popatrzy i powie, że szalik nie pasuje do tej kurtki itd. Niewidomy, jeżeli mieszka sam, może działać wyłącznie na pamięć. A ta pamięć, jeżeli nie jest ciągle aktualizowana, może płatać brzydkie psikusy.
Niewidomy zapamiętał, że bardzo mu do twarzy w jakimś wdzianku i wdzianko to bardzo polubił. I rzeczywiście, było mu w nim do twarzy, ale wówczas, kiedy wdzianko to było modne. Moda się zmieniła i wdzianko przestało być twarzowe.
Niewidomy rzadko wychodzi z domu, a więc nie niszczy płaszczy, kurtek i podobnych okryć. Ma więc taki płaszczyk pamiętający kartki i socjalizm, ale w dobrym stanie. Kiedy musi wyjść z domu, a jest chłodno, chętnie nakłada ten płaszczyk. Ludzie patrzą i się dziwują, skąd on coś takiego wytrzasnął.
Niewidomy zapamiętał, że w niektórych środowiskach do elegancji należało noszenie białych skarpetek. Kupił więc białe skarpetki i nakłada je w każdym przypadku, kiedy chce wyglądać elegancko. Cóż, kiedy już wszyscy zapomnieli o takich skarpetkach. Przestały one być modne i przestały być eleganckie.
To samo dotyczy kapeluszy, krawatów, bucików i każdej widocznej części garderoby. Gdyby niewidome panie żyły dostatecznie długo, może by jeszcze krynoliny nosiły.
Niedostosowanie ubioru do obowiązujących kanonów negatywnie wyróżnia niektórych niewidomych. Niektórzy twierdzą, że już z daleka widać, że idzie osoba niewidoma, której ubiór nie pasuje do jej sylwetki i nie jest modny. Są to porządnie zamknięte drzwi, z otwieraniem których niewidomi muszą borykać się na co dzień.
Twój styl
Osoby eleganckie, to niekoniecznie te, które ubierają się zgodnie z ostatnim krzykiem mody. Oczywiście, ich strój nie może przypominać zdjęć sprzed pierwszej wojny światowej, ale nie musi też być identyczny z tymi z żurnali mody. Ważne jest zachowanie własnego stylu. Trudno uniwersalnie określić taki styl. Czasem jest to podkreślanie swego charakteru mocnymi kolorami i "przodującymi" fasonami. Częściej jednak taki własny styl polega na subtelnym, delikatnym dopasowywaniem obowiązującej mody do własnych upodobań, do własnej sylwetki i urody. Mówi się tu o smaku. Taki własny styl może pozytywnie wyróżniać, zyskiwać uznanie i sprawiać zadowolenie. Niestety, niewidomy nie może zachować własnego stylu. Nie ma z czym go porównywać i nie może go oceniać. Tak więc niby prosta sprawa, a jednak sprawia trudności niemal nie do pokonania.
Klucze do przyzwoitego stroju
Nie ma możliwości samodzielnego pokonywania trudności związanych z ubiorem, modą, elegancją, zachowaniem własnego stylu. Trzeba korzystać z pomocy osób widzących. Trzeba, ale jak to robić?
Jeżeli będziemy pytali zawsze jedną osobę, to oznacza, że będziemy stosowali się do jej gustu, do jej stylu, do jej poglądów na temat ubioru. Jeżeli natomiast będziemy za każdym razem pytali inną osobę, zachowanie jakiegokolwiek stylu nie będzie możliwe. Mało tego, możemy otrzymywać sprzeczne opinie.
Mimo tych trudności, kluczem do odzieżowych drzwi może być tylko pytanie, ciągłe pytanie, pytanie wielu osób. To, że będziemy otrzymywali sprzeczne opinie, początkowo będzie trudne, ale po pewnym czasie uda się wyrobić sobie własny pogląd i coś w rodzaju własnego stylu.
Oczywiście, jeżeli osoba niewidoma mieszka z widzącym współmałżonkiem, widzącymi rodzicami, widzącym rodzeństwem, sprawa jest dosyć prosta. Też są pewnego rodzaju niebezpieczeństwa, zwłaszcza z pogodzeniem gustów osób młodych z gustami ich rodziców, ale mimo wszystko łatwiej jest sobie poradzić. Najgorzej sprawa wygląda, kiedy niewidomy mieszka sam i nie ma możliwości bieżącego konsultowania problemów dotyczących własnego wyglądu, odzieży, obuwia, fryzury. Najgorzej jest, jeżeli osoba niewidoma mieszka sama i nie odczuwa potrzeby pytania o własny wygląd. Jest to nawet zrozumiałe - nie widzi jak wygląda, więc problem nie istnieje. Rzeczywiście nie istnieje dla niej, nie istnieje w jej świadomości, ale istnieje w kontaktach z innymi ludźmi i to istnieje w bardzo przykrym wymiarze.
O braku świadomości istnienia podobnych problemów świadczy stosunek niektórych niewidomych do noszenia ciemnych okularów. Ponieważ noszenie takich okularów nie zawsze jest wygodne, a nie ma możliwości obserwowania, jakie wrażenie wywierają na osobach widzących zniekształcone oczy albo puste oczodoły, nie powstaje potrzeba ich noszenia. Dla otoczenia widok taki jest przykry, nieestetyczny, a dla niektórych niewidomych problem nie istnieje. Wiele osób widzących zwraca uwagę, oczywiście w sensie ogólnym, że brak ciemnych okularów jest niekorzystny. Mimo to są niewidomi, do których fakt ten nie dociera. Niektórzy nie przyjmują do siebie uwag przekazywanych przez instruktorów rehabilitacji oraz niewidomych, którzy rozumieją omawiany problem. A przecież tak niewielkim kosztem i niewielkim wysiłkiem można znacznie poprawić swój wygląd.
Ciemne okulary, podobnie jak ubranie, obuwie i dodatki, muszą być dobrane do kształtu twarzy niewidomego, do jego cery, do koloru włosów i może jeszcze do czegoś. Dobrać okulary mogą dobrze tylko osoby widzące. Sam niewidomy nie może tego dokonać, no, chyba że tylko przypadkiem kupi takie, które są dla niego odpowiednie. Może wybrać takie, które są wygodne, ale estetycznych nie.
Ciemne okulary, chociaż ze wszech miar są dla aparycji niewidomych korzystne, mogą powodować też pewne problemy. Dotyczy to osób bardzo słabo widzących, które wykorzystują resztki wzroku przy orientacji przestrzennej. Ciemne okulary, w tym przypadku, ograniczają możliwości posługiwania się bardzo słabym wzrokiem. Osoby te powinny zawsze nosić ciemne okulary, na ulicy - w kieszeni lub torebce, a w autobusie czy podobnych miejscach - na nosie. Jeżeli muszą posługiwać się wzrokiem, zdejmują okulary, jeżeli nie muszą, mają je na nosie.
Psychiczne i społeczne opory przed zwracaniem uwagi niewidomym
Kluczem do przyzwoitego wyglądu są, jak starałem się to wykazać, konsultacje z osobami widzącymi. To jednak łatwo powiedzieć, ale znacznie trudniej stosować w codziennym życiu.
Niektórzy niewidomi nie uświadamiają sobie takiej konieczności, inne krępują się pytać. To jednak jest nieco mniejszy problem. Łatwiej jest bowiem przekonywać niewidomych do takiej konieczności niż osoby widzące do udzielania szczerych rad, wyrażania opinii, konieczności zwracania uwagi.
Napisałem, że łatwiej jest przekonywać niewidomych, ale nie oznacza to, że łatwo. Świadczy o tym niechęć niektórych niewidomych do noszenia ciemnych okularów. Problemy z przekonywaniem osób widzących jednak są znacznie trudniejsze.
Po pierwsze trudniej jest dotrzeć do osób widzących z informacjami i z argumentami. Trudno wymagać, żeby wszyscy byli szczególnie zainteresowani specjalistyczną publicystyką dotyczącą osób z uszkodzonym wzrokiem. Trudno sobie wyobrazić, że przez tydzień od zamieszczenia tego artykułu na internetowej stronie Fundacji KLUCZ przeczyta go kilka milionów osób. A przecież nie wiadomo z kim może konsultować omawiane sprawy niewidomy zamieszkały w Cieszynie, Łodzi i w Sejnach.
Po drugie osoby widzące mają wielkie opory przed udzielaniem rad osobom niewidomym i wyrażaniem opinii wprost do nich albo w ich obecności. Jest to zrozumiałe. Opory takie mają nawet osoby, które dobrze znają niewidomych, a nawet takie, które dobrze znają niewidomego potrzebującego ingerencji w jego ubiór. Nie są one pewne czy nie urażą, czy nie sprawią przykrości, czy nie popsują sobie stosunków z niewidomym, któremu zdecydują się w ten sposób pomóc. Rezultat jest taki, że nie mówią, nie radzą, nie opiniują. Trzeba dodać, że rzeczywiście jest to problem. Zdarza się, że ktoś raz spróbuje, spotka się z niechęcią, czy nawet pretensjami i więcej tego nie robi. Zdarza się, że nawet instruktorzy rehabilitacji, których obowiązkiem jest zwracanie uwagi również na ubiór niewidomego, przez delikatność albo przez to, że się już "sparzyli", tego nie robią.
Po trzecie osoby widzące, z własnej inicjatywy, jeżeli nie dotyczy to osób bliskich, nie powinni tego robić. W ten sposób będzie bezpieczniej. Nie wiadomo bowiem, jak niewidomy przyjmie uwagi, czy się nie obrazi, czy nie będzie mu przykro, czy wreszcie nie zwymyśla nieproszonego doradcę.
Niewidomi natomiast powinni sobie dobrze uświadomić, że w ich interesie leży pytanie, ciągłe pytanie, radzenie się, konsultowanie. Powinni wiedzieć, że to od nich zależy, żeby mieć bieżące, rzetelne informacje, bo osoby widzące nieproszone, raczej radzić nie będą, a bez ich pomocy niewidomy może czasami wyglądać jak nie z tego świata.
Powinni też znać powiedzenie: kto pyta jest raz głupi, kto nie pyta, głupi jest całe życie. I ta mądrość doskonale sprawdza się w stosunku niewidomych do własnego wyglądu, do pytania o wygląd, o dobór wszystkiego, co doboru wymaga.
Niewidomi powinni też nauczyć się rozróżniać subtelności wypowiedzi. Ludzie widzący, nawet pytani, nie zawsze wprost i zdecydowanie zechcą wyrażać swoje opinie. Jeżeli będą one pozytywne, powiedzą bez oporów. Jeżeli jednak będą mieli zastrzeżenia, będą raczej wypowiadali się mniej zdecydowanie, z zająknięciami, z obwarowaniami itp. Trzeba takie wypowiedzi nauczyć się prawidłowo odczytywać.
Słabowidzący też potrzebują rad
Tak, słabowidzący również potrzebują pomocy w ocenie własnego ubioru. Potrzebują, ale znacznie mniej niż osoby całkowicie niewidome. Im więcej widzą, tym łatwiej sobie radzą ze wszystkim, z doborem odzieży również. Jeżeli potrzebują pomocy, wszystko co napisałem odnośnie niewidomych, do nich również ma zastosowanie. Też powinni konsultować, nie obrażać się i wiedzieć, że bez pytania ludzi widzących, nie będą wiedzieć, jak ich wygląd jest postrzegany.
Reasumując można stwierdzić, że do tych ubiorowych drzwi wyjątkowo trudno jest samodzielnie dobierać i stosować właściwe klucze. Tak naprawdę, uniwersalnym kluczem do tych drzwi są przyjaźni ludzie widzący. Tylko przy ich pomocy niewidomy może przyzwoicie wyglądać. Nie ma innej rady, jak tylko stosowanie tego uniwersalnego klucza. Żeby jednak kluczem tym sprawnie się posługiwać, trzeba pytać, pytać i jeszcze raz pytać.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
W poprzednim numerze "WiM" opisałem, jak osoby niewidome mogą najwygodniej przygotowywać i obrabiać mięso. Jednak informacja ta nie wyczerpuje tematu, ponieważ mięso można obrabiać na wiele różnych sposobów. Poniżej podaję kilka innych zabiegów technologicznych.
Kotlety panierowane
Do panierowania nadają się filety z kurczaka lub indyka, schab wieprzowy, kulka cielęca itp. Mięso, jak zawsze, dokładnie oglądamy (macamy), płuczemy i pozbawiamy żyłek, chrząstek czy pozostałości kostnych. Następnie kroimy w plastry w poprzek włókien. Ja robię to przy pomocy maszynki do krojenia chleba. Plastry są wówczas odpowiedniej grubości i równe. Kolejna faza, to włożenie pojedynczego plastra do czystego plastikowego woreczka i rozbicie go tłuczkiem na deseczce, pod którą podkładam ścierkę, amortyzującą uderzenia i wytłumiającą hałas.
Mięso rozbijam z każdej strony trzymając trzonek blisko główki tłuczka. W ten sposób nie ma ryzyka trafienia w palce. Kiedy mięso jest już równo rozbite, powiększając zdecydowanie swoją powierzchnię, można przystąpić do oprószenia go mieszaniną mąki pszennej i kartoflanej. Na 4 kotlety wystarczy po 1 łyżeczce każdej mąki.
Kolejny krok - to "kąpiel" w jajku roztrzepanym widelcem. Następnie osobno w misce przygotowujemy mieszaninę tartej bułki i ulubionej przyprawy w proporcji sześć do ośmiu czubatych łyżek tartej bułki i jednej czubatej łyżeczki przyprawy. Ja używam ziarenek smaku, przyprawy do indyka lub kurczaka, tartego pikantnego sera.
Kotlety smażymy na preferowanym tłuszczu. Może być to klarowane masło, jakiś olej lub oliwa. Tłuszcz kładziemy lub lejemy na zimną patelnię sprawdzając dotykiem czy się równo rozprowadził. Powoli go podgrzewamy i gdy zaczyna skwierczeć, przy pomocy łopatki kładziemy kotlety. Smażę je 4 minuty, po czym wyłączam gaz. Kiedy na patelni robi się "cicho", łopatką przewracam kotlety, włączam gaz i smażę następne 4 do 5 minut.
Jeśli przed przewróceniem kotletów wyczuję, że tłuszcz został wchłonięty, w centrum patelni dokładam lub dolewam niewielką jego ilość. Kotlety smażę na "ostatnią chwilę" tak, by były gorące tuż przed podaniem. Pozostały na patelni tłuszcz wykorzystuję do omaszczenia ziemniaków i posypuję je pokrojonymi listkami zielonej pietruszki bądź koperku.
Kotlety można przygotować w wersji saute, to jest z pominięciem fazy "kąpieli" w jajku i obtaczania w panierce. W tym przypadku nie wolno zapomnieć o lekkim posoleniu mięsa przed poprószeniem mąką.
Sznycle
Przygotowujemy je z mięsa mielonego kupionego lub przegotowanego we własnym zakresie. Po różnych aferach z takim mięsem wolę sam zrobić mielone; z łopatki wieprzowej, świeżego boczku, filetu z kurczaka lub indyka.
Odpowiednio dobrany i sprawdzony kawałek mięsa kroję w kostkę o wymiarach 2 do 3 cm. Potem kawałki te rozdrabniam w malakserze lub mielę w maszynce do mięsa. Następnie przekładam je do miski, dodaję jajko i odpowiednią przyprawę do mięsa mielonego. Jeśli sznycel jest z mięsa indyka, warto dodać łyżkę lub dwie oliwy, co spowoduje, że sznycel nie będzie suchy. Mięso i przyprawy dokładnie mieszam i formuję spłaszczone sznycle wielkości kotleta. Po obtoczeniu w tartej bułce smażę je, tak jak kotlety.
Jeśli chcemy, aby sznycli było więcej możemy dodać wypełniacz - kaszę mannę lub wcześniej namoczoną i wyciśniętą bułkę. Ten zabieg nie tylko zwiększa masę, ale również w odczuciu niektórych osób poprawia jego smak.
Źródło: www.poradnikzdrowie.pl
Dlaczego współczesny człowiek ma coraz więcej problemów ze wzrokiem, pytamy dr. n. med. Piotra Fryczkowskiego, okulistę.
Dlaczego widzimy gorzej niż nasi przodkowie?
Dr n. med. Piotr Fryczkowski: Powiedziałbym raczej, że coraz więcej wymagamy od swojego wzroku. Jesteśmy cywilizacją słowa pisanego. Wiele godzin spędzamy na czytaniu, pisaniu. A przecież oczy człowieka nie są przystosowane do widzenia z bliska. Miały raczej wypatrywać zwierzyny, dostrzec niebezpieczeństwo, czyli dobrze widzieć z daleka. A teraz głównie wpatrujemy się w cyfry, litery i obrazki na monitorze.
Jakie wady wzroku dominują wśród młodych?
P.F: Najpoważniejszym problemem okulistycznym u młodzieży jest krótkowzroczność. Szacuje się, że cierpi na nią co czwarty młody człowiek. Choć jeszcze brak badań na ten temat, prawdopodobnie powodem powszechnej krótkowzroczności jest przeciążenie wzroku patrzeniem z bliska.
Kolejnym problemem, także związanym z nadmierną eksploatacją wzroku, jest wysuszenie gałki ocznej. Siedzenie 10 godzin przed komputerem, w klimatyzowanym pomieszczeniu, często w dymie, zapominanie o potrzebie mrugania wystarczy, aby oczy były źle nawilżone, a mięśnie oka bardzo zmęczone z powodu stałego ich napinania.
Jakie problemy z oczami mają osoby starsze?
P.F: To zwyrodnienie plamki, które też ma związek z wysilaniem wzroku przy patrzeniu z bliska, jaskra, a także zaćma i zespół suchego oka. Wśród seniorów wady wzroku są często następstwem chorób metabolicznych, np. cukrzycy. Powodem osłabienia wzroku są również problemy naczyniowe. Można mieć zakrzep żyły siatkówki, zator tętnicy siatkówki, schorzenia, które prowadzą do utraty wzroku lub poważnego ograniczenia widzenia.
Warto pamiętać o nowotworach oczu - wprawdzie nie występują one zbyt często, ale się zdarzają. Najgroźniejszy z nich - czerniak - najczęściej jest skutkiem nadmiernego nasłonecznienia oczu.
Choroby oczu można dziedziczyć?
P.F: Można. Taką chorobą jest jaskra, która wysuwa się na pierwsze miejsce chorób oczu u osób w średnim wieku. Chociaż precyzyjnie rzecz ujmując, dziedziczymy skłonności do chorób oczu, a nie samo schorzenie. W rodzinach krótkowidzów zdarza się, że dzieci też mają tę wadę, ale często w znacznie mniejszym nasileniu niż rodzice.
Współczesna okulistyka zrobiła wielki postęp.
P.F: Na pewno doskonale radzimy sobie z optyką. Co przez to rozumiem? Otóż, gdy w układzie przesyłającym sygnały z siatkówki do mózgu nic nie jest zepsute, to wymiana rogówki (w przypadku bielma rogówki czy stożka rogówki) pozwala przywrócić sprawność widzenia. Bardzo dobre rezultaty terapeutyczne osiąga się przy przeszczepie rogówki. Jest to najlepiej rokujący rodzaj przeszczepu, u nas takich zabiegów wykonuje się wciąż za mało. Powód jest jeden - brak dawców. Doskonałe rezultaty osiągamy dzięki wymianie soczewek, np. w leczeniu zaćmy. Dobrze radzimy sobie z usuwaniem wylewów do ciała szklistego.
Jednak wciąż są obszary, gdzie jako specjaliści niewiele możecie zrobić.
P.F: Gdy uszkodzeniu ulega siatkówka oka, czyli gdy mamy do czynienia ze zwyrodnieniem plamki żółtej albo gdy doszło do zatoru lub zakrzepu w naczyniach siatkówki - często jesteśmy bezradni. Nie potrafimy naprawiać uszkodzeń nerwu wzrokowego ani skutecznie leczyć jaskry. W przypadku zwyrodnienia plamki żółtej czy retinitis pigmentosa (zwyrodnienie barwnikowe siatkówki) wielkie nadzieje budzi stosowanie implantów pod- i nasiatkówkowych, które mają zastąpić zniszczone fotoreceptory, czyli te komórki siatkówki, które przetwarzają sygnały wzrokowe na sygnały elektryczne odczytywane przez mózg.
Płytkę ze światłoczułymi diodami, połączoną z kamerą umieszczoną w oprawce okularów, wszczepia się na lub pod siatkówkę. Pacjent jest wyposażony w komputer, który przetwarza bodźce odbierane przez kamerę na impulsy elektryczne. Urządzenie wykorzystuje niezniszczona część siatkówki do przesyłania sygnałów do mózgu. To wielka nadzieja dla osób np. ze zwyrodnieniem plamki, gdzie fotoreceptory są uszkodzone, lub w niektórych genetycznych schorzeniach oczu polegających na zwyrodnieniu siatkówki.
Wiele problemów wynika z przemęczenia...
P.F: Tak. Praca przy komputerze, oświetlenie jarzeniowe niszczą wzrok. Często słyszę od pacjentów, że po urlopie poprawił im się wzrok. Nic dziwnego - poprawił się, bo oczy odpoczęły. Samo przebywanie na powietrzu, naturalne nawilżenie oczu, patrzenie w dal działają leczniczo.
Źródło: gazetaprawna.pl/Rynek Zdrowia
Data opublikowania: 2014-02-10
Polscy pacjenci złożyli dotąd 9 wniosków o zwrot kosztów leczenia za granicą. Wszystkie dotyczyły zabiegów usunięcia zaćmy wykonanych w Czechach. Koszt jednego - jak wynikało z rachunków wysłanych do NFZ - wynosił ok. 2,8 tys. zł.
Pieniędzy za leczenie nikt dotąd nie dostał, bo - zdaniem resortu zdrowia i NFZ - nie ma podstaw prawnych do zwrotu. Co prawda dyrektywa transgraniczna działa już od 25 października zeszłego roku w całej Unii, ale w Polska nadal nie ma przepisów, które ją implementują.
Żeby się przekonać, czy rzeczywiście pacjent może dostać zwrot kosztów za leczenie za granicą (mimo braku przepisów implementacyjnych), ktoś musiałby skierować sprawę do sądu lub unijnego trybunału w Luksemburgu. O ile nam wiadomo, nic takiego jeszcze nie miało miejsca. Pacjenci znaleźli się w próżni prawnej.
Tymczasem, jak wynika z informacji Dziennika Gazeta Prawna, urzędnicy Ministerstwa Zdrowia chcą, by zaćma trafiła na listę zabiegów, na które przed wyjazdem trzeba będzie otrzymać zgodę NFZ. To oznaczałoby de facto zablokowanie leczenia zaćmy za granicą. Fundusz bowiem może odmówić wydania zgody, jeżeli wskaże, że dane świadczenie może być wykonane w Polsce w terminie "nieprzekraczającym maksymalnego dopuszczalnego czasu oczekiwania". Kłopot polega na tym, że nie istnieje definicja tego, czym jest maksymalny czas.
W Polsce na zabieg usunięcia zaćmy czeka ponad 300 tys. osób. W kolejce muszą odstać nawet 2,5 roku. W Czechach czy na Słowacji nie ma kolejek i jest taniej.
MZ chce, by jak najwięcej świadczeń wykonywanych za granicą wymagało uzyskania zgody. Resort uważa, że ci, którzy wyjadą, zabiorą pieniądze na leczenie oczekującym w kolejkach w Polsce. Innego zdania jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jego urzędnicy twierdzą, że należałoby otworzyć leczenie jak najszerzej, by realizacja leczenia bez granic była zgodna z ideą przyświecającą opracowaniu dyrektywy - zauważa DGP.
Więcej: www.gazetaprawna.pl
Źródło: Informator ObywatelskI dla Osób Niewidomych Nr 8
W Bielsku-Białej dojdzie do prawdopodobnie pierwszej w kraju próby wprowadzenia na stałe do repertuaru teatru spektakli dla osób niewidomych i niesłyszących - informuje "Dziennik Zachodni".
- Udostępnianie różnych widowisk scenicznych dla osób niewidomych z zastosowaniem audiodeskrypcji miało już miejsce w Polsce. Były to jednak wydarzenia jednorazowe. My chcemy je wprowadzić na stałe do repertuaru - przyznaje Artur Szczęsny, specjalista ds. promocji i PR Teatru Polskiego w Bielsku-Białej.
Audiodeskrypcja to opis tego, co dzieje się na scenie. Lektor ukryty poza sceną ma przed sobą scenariusz, a na ekranie monitora podgląd na to, co dzieje się na scenie. Opisuje język ciała aktorów, mimikę, przebieg akcji, wygląd kostiumów. Osoby niewidome w tym czasie mają na uszach słuchawki, w których słuchają relacji lektora.
Z kolei spektakle dla osób niesłyszących odbywają się z udziałem tłumacza. W Bielsku-Białej jest nim Maciej Pilecki, nauczyciel, surdopedagog, tłumacz języka migowego. Najbliższe spektakle z audiodeskrypcją dla osób niewidomych oraz tłumaczeniem na język migowy odbędą się w lutym.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Już po raz trzeci w Teatrze Ateneum w Katowicach odbyła się premiera spektaklu z audiodeskrypcją. Tym razem była to sztuka pt. "Biegnijcie do szopki", bardzo nastrojowa i świąteczna opowieść o Narodzeniu Pana Jezusa.
Na uwagę zasługuje zarówno sam pomysł, gra aktorów, muzyka, ale również audiodeskrypcja w wykonaniu aktorki Pani Katarzyny Prudło. Mimo że był to debiut - okazał się udany. Pani Kasia ma bardzo miły, ciepły głos, którego słucha się z ogromną przyjemnością. W poprzednich spektaklach rola lektora przypadła również aktorowi Panu Jackowi Popławskiemu.
Przedsięwzięcie nie byłoby możliwe, gdyby nie wsparcie Fundacji Kultury bez Barier, za co serdecznie dziękujemy.
Na zakończenie pragnę zachęcić instytucje kultury z całej Polski do podobnych inicjatyw na rzecz osób niewidomych.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Przez dziesiątki lat słyszałem, że w jedności siła, przez dziesiątki lat byłem dumny z PZN-u. Nie było to wprawdzie jedyne stowarzyszenie niewidomych, ale było potężne, uniwersalne, bogate doświadczeniem oraz setkami znakomitych działaczy i oddanych pracowników. Inne stowarzyszenia niewidomych oraz osób działających na rzecz niewidomych były nieliczne i odgrywały znacznie mniejszą rolę. Niewidomi wiedzieli, że PZN działa w ich imieniu i na ich rzecz. Wiedziały to również władze rządowe i partyjne. PZN reprezentował, zabiegał, opiniował, prowadził szkolenia rehabilitacyjne, wypłacał lektoraty, przyznawał sprzęt rehabilitacyjny, skierowania do sanatoriów, prewentoriów i na wczasy. PZN udzielał też pomocy socjalnej. Był stowarzyszeniem, ale i urzędem do spraw osób niewidomych. Liczyli się z nim niewidomi i liczyły się władze.
Nieraz w rozmowach porównywaliśmy nasz Związek z wieloma słabymi stowarzyszeniami niewidomych w niektórych krajach Europy Zachodniej. Tak było, ale tak już nie będzie, przynajmniej w czasie, który obejmuje moja wyobraźnia.
Obecnie PZN traci na znaczeniu i traci członków. Powstało wiele organizacji pozarządowych działających w naszym środowisku. Mamy kilka dużych stowarzyszeń i mnóstwo małych. Mamy też wiele fundacji. Jedne organizacje działają lepiej, inne gorzej, a jeszcze inne wcale nie działają - istnieją wyłącznie na papierze w rejestrach sądowych. Są tak słabe, że nawet nie mają siły się zlikwidować. Mamy więc pluralizm organizacyjny.
Uwzględniając zasady demokracji trzeba przyznać, że jest bardzo dobrze, bo demokracja nie lubi jedności, jednomyślności i monopoli. Czy jednak niewidomi są zadowoleni z takiego stanu rzeczy, można wątpić.
Istnieje wiele przyczyn słabości organizacji pozarządowych działających w naszym środowisku, m.in.:
- brak finansowania ich działalności, a tylko dofinansowywanie i to na nieokreślonych, niestałych zasadach,
- możliwości uzyskiwania wsparcia finansowego z PFRON-u i PCPR-ów,
- rozpłynięcie się niewidomych w masie słabowidzących.
Wielkim problemem jest brak uznanych potrzeb, które w pierwszej kolejności powinny być zaspokajane. W każdym przypadku, np. wniosek o pieniądze na szkolenie niewidomych z zakresu orientacji przestrzennej powinien być załatwiony przed rozpatrzeniem wniosków o dofinansowanie jakichś dziwnych projektów, które "ładnie" wyglądają, ale zaspokajają wyszukane potrzeby, albo nie zaspokajają żadnych potrzeb.
Nie będę szczegółowo omawiać wszystkich przyczyn. Sporo już ukazało się różnych analiz tego zjawiska na łamach "Pochodni", "Biuletynu Informacyjnego", Biuletynu Informacyjnego Trakt" oraz "Wiedzy i Myśli". Nie stwierdziłem, żeby analizy te wywołały jakiekolwiek zainteresowanie władz PZN-u i innych stowarzyszeń. Mimo to podejmuję ten temat, bo sprawa jest naprawdę ważna.
Trzeba pogodzić się z istnieniem wielu organizacji pozarządowych działających na rzecz niewidomych i słabowidzących. Nie należy natomiast godzić się z negatywnymi skutkami rozproszenia organizacyjnego. Myślę, że należy poszukiwać możliwości realizacji wspólnych celów przy zachowaniu odrębności organizacyjnej istniejących podmiotów. Myślę, że konieczne jest powołanie federacji organizacji pozarządowych działających na rzecz niewidomych i słabowidzących. Nie jest to nowa propozycja. Takie próby były już podejmowane, ale bez skutku. Propozycje na ten temat można przeczytać m.in. w artykule pt.: "Konfederacja organizacji działających na rzecz niewidomych i słabowidzących" opublikowanym na łamach "WiM" w sierpniu 2012 r. pod pozycją 5.1.
Upłynęło sporo czasu od opublikowania tego artykułu. Dotychczas nikt z osób znaczących w naszym środowisku tą propozycją się nie zainteresował. Najprawdopodobniej przypomnienie również spotka się z obojętnością, ale warto próbować, warto poszukiwać lepszych rozwiązań organizacyjnych, które mogą ułatwić działalność na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem.
W tym miejscu należy zaznaczyć, że szerokie związki stowarzyszeń działających na rzecz osób z różnymi niepełnosprawnościami nie mogą dobrze reprezentować interesów osób niewidomych i słabowidzących. Mamy takie szerokie reprezentacje, np. Polskie Forum Osób Niepełnosprawnych czy Koalicja na rzecz Osób Niepełnosprawnych. Nawet to, co przywykliśmy uważać za słuszne i prawidłowe, czyli wspólne interesy osób niewidomych i osób słabowidzących, nie jest łatwym zadaniem. Interesy te bowiem, w wielu przypadkach, są rozbieżne.
Poważnym problemem są starania o pieniądze na realizację zadań rehabilitacyjnych, kulturalnych, rekreacyjnych itd. Jak już wspomniałem, nie ma ustalonych priorytetów w tej dziedzinie. Dla słabowidzących ważne są pomoce optyczne, leki podtrzymujące osłabiony wzrok, rekreacja, kultura. Dla niewidomych natomiast najważniejsza jest rehabilitacja, białe laski, nawigatory, psy przewodniki, chociaż rekreacja jest też ważna.
Interesów tych nie zawsze można pogodzić nawet w ramach jednego stowarzyszenia, jakim jest PZN. Im szersza jest reprezentacja, tym zadanie to staje się trudniejsze.
Główną przyczyną tych trudności jest fakt, że stowarzyszenia, których przedstawiciele wchodzą w skład jakiegoś organu konsultacyjnego, zajmują się nie tylko opiniowaniem czy doradzaniem, ale również organizują działalność na rzecz swoich członków. Muszą więc starać się o pieniądze i jest tu zasadnicza sprzeczność, której w obecnym stanie organizacyjnym nie da się przezwyciężyć. Trudno na przykład negatywnie opiniować jakieś programy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i ubiegać się w tej instytucji o dofinansowanie realizowanych zadań. Podobnie jest z innymi urzędami rządowymi i samorządowymi.
W artykule Piotra Stanisławskiego pt.: "Pozorowane partnerstwo" z którym można się zapoznać pod pozycją 4.4. czytamy:
"... Krytykowaną praktyką jest podporządkowywanie sobie Społecznych Rad (zwłaszcza Rad Działalności Pożytku Publicznego), poprzez dobieranie osób najbardziej podległych. Reprezentantami pozarządowymi w Radzie są "swoi ludzie", nierzadko pracownicy gminnych urzędów, którzy prowadzą także jakieś małe stowarzyszenia.
Zdarza się to jednak częściej w mniejszych miastach i miejscowościach. Dla organizacji działających na rzecz osób z niepełnosprawnością najlepszym rozwiązaniem jest wspólne wystąpienie do starosty o powołanie Rady ds. Osób Niepełnosprawnych. Celem takiej Rady nie może być jednak "walka o swoje" z miejscowymi władzami.
Aby współpraca przynosiła owoce, Rada powinna wystrzegać się dzielenia na "my i oni", przyjmowania postawy roszczeniowej i że "my wiemy lepiej, co potrzeba osobom niepełnosprawnym". Takie podejście nie należy, niestety, do rzadkości. Ponadto kłótnie o to, która organizacja powinna być preferowana (w otrzymaniu największych środków), też nie sprzyja współpracy. A to Rady najczęściej opiniują podział środków gminy na zadania związane z osobami z niepełnosprawnością".
A więc również w gminach i powiatach trudno jest wyłonić reprezentację wszystkich osób niepełnosprawnych, która będzie niezależna od lokalnych władz. Trudno też uniknąć kłótni o pieniądze, przepychanek, licytowania się na trudności i ograniczenia osób z poszczególnymi rodzajami niepełnosprawności. Jest to dylemat, z którym nikt sobie nie poradzi. Trudno wymagać altruizmu w sytuacjach, w których od określonych zachowań zależy przyznanie dofinansowania, jego wysokość albo odmowa przyznania. W naturze człowieka leży dbałość o własne interesy i przedstawiciele stowarzyszeń starają się o nie dbać.
Wydaje się, że konieczne jest powołanie jakiejś wspólnej reprezentacji organizacji działających na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem. Zadanie to jednak jest równie trudne jak ważne. Jeżeli udałoby się powołać taką reprezentację, na przykład federację czy konfederację, nie mogłaby ona prowadzić żadnej własnej działalności, na którą musiałaby zdobywać pieniądze. Jeżeli by chciała prowadzić jakąś działalność rehabilitacyjną, kulturalną, turystyczną czy jakąkolwiek inną, nie mogłaby spełniać funkcji postulatywnych, opiniować, radzić, zabiegać o właściwe regulacje prawne i to na każdym szczeblu, poczynając od Rządu RP, Sejmu, PFRON-u, władz wojewódzkich, powiatowych i na gminnych kończąc. A to właśnie powinno być jej jedynym zadaniem.
Ponadto, gdyby władze takiej federacji starałyby się o pieniądze, musiałyby występować do tych samych instytucji i urzędów, do których występowałyby stowarzyszenia i fundacje wchodzące w skład federacji. Federacja stałaby się więc kolejnym myśliwym wyruszającym na wspólne łowiska po zwierzynę w postaci pieniędzy. Stanowiłaby więc konkurencję dla organizacji pozarządowych, które powinna reprezentować i wspierać.
Mimo poważnych trudności, warto myśleć o powołaniu jakiejś reprezentacji organizacji pozarządowych działających na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem. Warto o tym dyskutować, pisać na te tematy, bo tylko w ten sposób można znaleźć najlepsze rozwiązania.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Przeglądając Internet znalazłam wiele krzepiących nagłówków: Premier spotkał się z seniorami, Będzie można tworzyć gminne rady seniorów, Trzeba aktywizować pracowników 50+, Dłuższa praca albo niska emerytura, Bezrobotni w wieku 50+ dostaną pomoc. Były także porady zdrowotne, psychologiczne dla ludzi starszych, informacje o pożytkach ruchu w wieku 50+. Dodająca otuchy była także informacja o tym, że rząd przyjął do realizacji pakiet dla seniorów, obejmujący m.in. założenia długofalowej polityki senioralnej w Polsce na lata 2014-2020 oraz program "Solidarność pokoleń", którego celem jest zwiększenie aktywności zawodowej osób w wieku 50+.
Zagłębiłam się z uwagą w ten obiecujący tekst. "W dokumencie ujęto szereg zagadnień dotyczących życia i funkcjonowania seniorów - od związanych ze zdrowiem i samodzielnością (w tym usług medycznych, opiekuńczych i społecznych), bezpieczeństwem, aktywnością zawodową, edukacją, zaangażowaniem obywatelskim i wolontariatem, uczestnictwem w kulturze, po relacje międzypokoleniowe.
Politykę senioralną zdefiniowano w dokumencie jako "szerokie spektrum działań organów administracji publicznej wszystkich szczebli oraz organizacji i instytucji realizujących zadania i podejmujących inicjatywy tworzące warunki dla godnego i zdrowego starzenia się". Jak przeczytałam dalej - celem polityki senioralnej będzie "wspieranie i zapewnianie możliwości aktywnego starzenia się w zdrowiu oraz prowadzenia samodzielnego, niezależnego i satysfakcjonującego życia, nawet z uwzględnieniem pewnych ograniczeń funkcjonalnych". W ramach pakietu dla seniorów rząd ustanowił też program "Solidarność pokoleń", którego głównym celem jest zwiększenie do 2020 r. wskaźnika zatrudnienia osób w wieku 55-64 lat do poziomu 50 proc.".
Ucieszyła mnie ta zapowiedź dobrodziejstw programowych, ale dlaczego wytyczono bezsensownie sztywne granice wieku, a nie granice stanu zdrowia i wydolności zatrudnionych pozostawiając decyzję odejścia z pracy osobie zainteresowanej.
Czytajmy więc dalej - "Działania ujęte w Rządowym Programie na rzecz Aktywności Społecznej Osób Starszych na lata 2014-2020 (ASOS) mają umożliwić wykorzystanie potencjału ludzi starszych przez zaangażowanie ich w szeroko rozumianą aktywność społeczną. Program oparty jest na wsparciu organizacji działających w sferze pożytku publicznego poprzez dofinansowanie realizowanych przez nie projektów dla osób starszych w czterech priorytetowych obszarach:
- edukacja osób starszych,
- aktywność społeczna promująca integrację wewnątrz i międzypokoleniową,
- partycypacja społeczna,
- usługi społeczne dla osób starszych.
Działania programu dotyczą m.in. zwiększenia różnorodności i poprawy jakości oferty edukacyjnej dla osób starszych, tworzenia warunków dla integracji wewnątrz - i międzypokoleniowej, upowszechniania wolontariatu, uczestnictwa w procesach decyzyjnych, w życiu społecznym, a także zwiększenia dostępności, podniesienia jakości usług społecznych oraz wspierania działań na rzecz samopomocy i samoorganizacji.
Na finansowanie programu w latach 2014-2020 z budżetu państwa zostanie przeznaczone 280 mln zł, z czego w 2014 r. - 40 mln zł. Środki będą kierowane m.in. do: organizacji pozarządowych, kościołów, związków wyznaniowych, spółdzielni socjalnych oraz stowarzyszeń jednostek samorządu terytorialnego i klubów sportowych".
Tyle obszerne i optymistyczne założenia, a jak wygląda praktyka. Oto kilka przykładów.
1. Zdrowie nasze cenne, czyli co zrobić z siedemdziesięciolatkami
Przyjęto założenie, że wiek senioralny zaczyna się od 50 roku życia, a kończy na 69. Za tą granicą powstaje wielkie nic i absolutna pustka. Jeśli człowiek wpadł w ten kanał, nie ma szans jakiejkolwiek zmiany. Został zaszufladkowany, przyklepany i włożony do segregatora "odrzuty". Zadumałam się nad zasadnością przyjęcia granicy wieku 69 lat, (dlaczego właśnie 69, a nie np. 68, a może 75?) w badaniach przesiewowych i profilaktycznych, w których uczestniczą ludzie w wieku starszym. Przekroczenie tego wieku wprawdzie nie uniemożliwia zrobienie mammografii, czy EKG, jeśli lekarz takową zleci, ale jest to usługa jedynie pełnopłatna. Podobnie przedstawia się sytuacja z innymi badaniami profilaktycznymi, bo limit skierowań jest niewielki, a przecież pierwszeństwo mają osoby pracujące i matki. Z takimi argumentami trudno się nie zgodzić, bo są to argumenty o wysokiej sile moralnego rażenia... Więc pozostaje położyć uszy po sobie i wysupłać grosze z emeryckiej kiesy. Jak się ma do nagłaśnianej profilaktyki zdrowia granica wieku 69 lat ustanowiona dla badań profilaktycznych. Nie chcę myśleć, że jest to bolesna forma odrzucenia i selekcjonowania ludzi starszych.
2. Być kaleką... Ups... niepełnosprawnym.
Z opieki sanatoryjnej teoretycznie korzystają częściej seniorzy, bo też i większe dolegliwości ich dopadają. Ale gdy się jest inwalidą w stopniu znacznym, sprawa się mocno komplikuje i to na niekorzyść inwalidy. W latach poprzednich osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności mogły w określonym przedziale czasowym skorzystać z opieki przewodnika i tak też czyniły. Nie potrafię wyśledzić, kiedy i kto wielce dowcipny zmienił przepis. Zapewne, aby podnieść "rentowność" służby zdrowia poprzez dokonanie oszczędności na ludziach najbardziej potrzebujących jej wsparcia. Niewidomi zostali pozbawieni tego przywileju, a sanatoria kategorycznie odmawiają ich przyjęcia z powodu niemożności zapewnienia opieki, ponieważ przyjmują jedynie osoby samodzielne. I koło się zamyka. Najbardziej poszkodowanych pozostawiono samych sobie. Wyzdrowieć to nie wyzdrowieją, a zajmują miejsce sprawnym kuracjuszom.
3. Mądrzy inaczej
Przez ponad 30 lat pracowałam na otwartym rynku pracy w zawodzie wymagającym mobilności intelektualnej. Po przejściu w stan spoczynku zawodowego nie straciłam ani sprawności, ani jasności myślenia i społecznej aktywności. Okazało się jednak, że jestem w absolutnym błędzie, ponieważ z chwilą przekroczenia granicy wieku 60 lat straciłam prawo do dofinansowania sprzętu wspomagającego rehabilitację społeczną w programach aktywnego samorządu. Ktoś z góry powziął mniemanie i postanowił, że z chwilą przejścia na emeryturę, tracimy ciekawość świata, zainteresowanie i jesteśmy zupełnie nieprzydatni. Więc sprzęt wspomagający rehabilitację - zdawałoby się nie wymagający szerszego wyjaśniania i uzasadniania - jest dla nas zbędny, pewnie nawet szkodliwy. Przecież taki zgred nie pojmie komend Windowsa 8, nie napisze pisma, przepali szare komórki przy Excelu, a Internet to już jakiś diabelski wynalazek wabiący na manowce.
Tę restrykcję odbierałam i odbieram najboleśniej, ponieważ jest to również kara za niepopełnione winy.
4. Pracowałeś, to ponieś karę
W trakcie ponadtrzydziestoletniego zatrudnienia nigdy nie dostąpiłam zaszczytu dofinansowania komputera czy drukarki, które były moim narzędziem pracy. Aby utrzymać się na rynku, musiałam być samodzielna, czyli posługiwać się powyższym sprzętem. Nie było wówczas programów aktywnego samorządu. W tym czasie potrzeby rehabilitacyjne jedynie załatwiały agendy pomocowe, do których kierowano i potrzebujących wsparcia finansowego, a więc rodziny wymagające pomocy, niezaradne życiowo, i niewydolne ekonomicznie, oraz inwalidów. Ustalone progi dochodowe były na poziomie najniższej płacy, więc pracując siłą rzeczy przewyższałam te pułapy. I znowu zostałam ukarana za to, że pracuję i osiągam zarobki, a nie korzystam ze wsparcia państwa. Nie mogłam więc wnioskować o dofinansowanie sprzętu w ramach likwidacji barier społecznych. Kuriozalnym przykładem było odmówienie mi dofinansowanie "Czytaka", albowiem... przekroczyłam próg dochodowy o 14 zł. Wsparcie sprzętowe rehabilitacji zawodowej czy społecznej nie jest widzimisię inwalidów, ale niezbywalną koniecznością, jeśli mają być aktywni i użyteczni.
5. Tylko do lat 64
Tylko do 64 roku życia jesteś w stanie czegokolwiek się nauczyć, bowiem takie przyjęto kryteria dostępu do szkoleń. Nie wiem w oparciu o jakie badania i na jakiej podstawie przyjęto tę granicę wiekową. Ponieważ zmuszona jestem wymienić swój 15 letni sprzęt, muszę także zmienić system komputerowy. W związku z powyższym znalazłam oferty szkoleń komputerowych dla niewidomych ECDL, co byłoby korzystne dla podniesienia moich kompetencji w tym zakresie. Jednakże podanie zostało odrzucone z powodu przekroczenia 64 roku życia. I oto kolejna bariera nieuzasadniona żadnym racjonalnym argumentem. Założono z góry, że taki zgred niczego już nie pojmie i zaśnie przy monitorze.
Takich barier wiekowych znajduję wiele, sprawdzając adresatów wszelakich programów wspieranych także funduszami UE. Zastanawiam się nad przyjętymi kryteriami wiekowymi, a nie kryteriami aktywności seniorów. Założono, nie zadając sobie najmniejszego trudu weryfikacji tej tezy, że dotychczas aktywne osoby po przekroczeniu 65 roku życia z godziny na godzinę stają się apatyczne, bezwolne i tracą ciekawość świata. Zapewne w wielu wypadkach tak się dzieje, że z wiekiem traci się na samodzielności i wigorze, ale też młody wiek nie jest jedynym gwarantem sprawności i życiowej energii.
Truizmem byłoby przekonywać i dawać przykłady społecznie i intelektualnie zaangażowanych seniorów, w tym niewidomych. Tymczasem z woli bezmyślnych barier ludzie ci stali się niezasłużonymi ofiarami wieku oraz dochodów, bo pracując zawodowo śmieli osiągnąć nieco wyższe niż urzędowo przewidziane progi dochodów. Swoista kara za czynne i pracowite życie, krótkowzroczność, brak wyobraźni, czy ograniczoność horyzontów?
Przez lata, lepiej lub gorzej, dawałam sobie radę z barierami wynikającymi z braku wzroku. I kiedy sądziłam, że osiągnęłam jakąś stabilizację socjalną i psychiczną, z dnia na dzień poczułam się jak niepotrzebny element społecznego pejzażu, jak ktoś ze stygmatem "element odrzucony". Okazało się, że moja wiedza, doświadczenie i energia nie jest nikomu potrzebna, że niczego nie mogę oczekiwać, mam mocno urzędowo ograniczone możliwości, o dawaniu ze swej strony nie wspominając.
Liczne portale adresowane do nas "wapniaków" zachęcają do korzystania ze SPA, oferty kapsuły młodości, pogadanek typu "Jak być szczęśliwym, radzi psycholog". Owszem, są to ważne elementy funkcjonowania, ale zanim skorzystam z oferty SPA, muszę mieć świadomość, że na przystosowanym do mego inwalidztwa komputerze, po odpowiednim szkoleniu, potrafię wyszukać w Internecie stosowną przychodnię. Muszę mieć możliwości wyjechania do sanatorium z przewodnikiem. Dopiero potem sprawdzę, czy wystarczy mi pieniędzy na kapsuły młodości i inne internetowe kuszenie. Inaczej będzie to kolejne, bez pokrycia pustosłowie na rzecz tak "szanowanych i kochanych seniorów".
Źródło: www.poon.phorum.pl
Polska podpisała Konwencję ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych 30 marca 2007 roku. Dla poprawy sytuacji kobiet i dziewcząt z niepełnosprawnością ważny jest artykuł 6 Konwencji, który podkreśla szczególnie trudną sytuację podwójnej dyskryminacji kobiet.
Artykuł 6:
Niepełnosprawne kobiety
1. Państwa Strony uznają, że niepełnosprawne kobiety i dziewczęta są narażone na wieloaspektową dyskryminację i w związku z tym, podejmą środki w celu zapewnienia pełnego i równego korzystania przez nie ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności.
2. Państwa Strony podejmą wszelkie odpowiednie środki, aby zapewnić pełen rozwój, awans i wzmocnienie pozycji kobiet, w celu zagwarantowania im możliwości wykonywania i korzystania z praw człowieka i podstawowych wolności ustanowionych w niniejszej konwencji.
Państwo Polskie powinno wspierać rozwój i wykorzystywanie dostępnych technologii i środków pozwalających na eliminację elementów otoczenia nieprzyjaznego dla osób niepełnosprawnych uwzględniając specyficzne potrzeby niepełnosprawnych kobiet. Powinno także zadbać o większe eksponowanie i poprawę medialnego wizerunku kobiet niewidomych, co pozwoli szerokim kręgom społecznym lepiej poznać ich codzienne życie, a im samym da możliwość wypowiadania się i uczestniczenia w życiu społecznym.
Kobiety niepełnosprawne w naszym kraju są praktycznie niewidoczne w życiu społecznym i politycznym. Wizerunek medialny kobiety niepełnosprawnej jest obrazem kobiety niesamodzielnej, samotnej, często zależnej od osób trzecich.
Opieka bez opieki
Opieka medyczna w Polsce zupełnie nie zauważa specyficznych potrzeb kobiet z niepełnosprawnościami. Problemy zaczynają się już na wejściu do poradni, przychodni i szpitali - wiele z nich ma schody prowadzące do wejścia, na piętra brak jest wind. Przeszkodą są również progi, śliskie podłogi oraz brak oznaczeń dla osób niewidomych i niedowidzących. Jednak największym problemem wydaje się być zupełny niemal brak informacji o potrzebach kobiet niepełnosprawnych wzrokowo wśród personelu medycznego. Personel placówek medycznych nie jest przygotowany do przyjmowania osób z niepełnosprawnościami, brak jest podstawowych informacji o sposobach postępowania i wsparcia niepełnosprawnych pacjentów. Nawet lekarze nie mają podstawowych informacji dotyczących specyficznych potrzeb kobiet z różnymi niesprawnościami np. wzrokową. Kilka razy leżałam w szpitalu na okulistyce jak i na innych oddziałach, i muszę przyznać, że zawsze czuję się zagubiona i pozbawiona odpowiedniej opieki medycznej. Lekarze i personel medyczny nie potrafią komunikować się z osobami niewidomymi i niedowidzącymi. Wystarczyłoby przyswoić sobie tylko kilka podstawowych zasad: y- uzyskać informację o stopniu niedowidzenia,
- udzielić choremu informacji o pomieszczeniu, w którym się znajduje, o jego łóżku, możliwości korzystania z dzwonka,
- nie zbliżać się nigdy do chorego bezgłośnie, y- zawsze uprzedzać o swoim wejściu i wychodzeniu z sali, informować o nadchodzeniu innej osoby.
Podmiotowe i stereotypowe traktowanie kobiet niepełnosprawnych zniechęca je do badań profilaktycznych. Konsekwencją niekompetentnego personelu medycznego oraz braku przystosowania obiektów medycznych jest fakt, że kobiety z orzeczeniami o niepełnosprawności zgłaszają się często do lekarzy dopiero w zaawansowanej fazie choroby. Najtrudniejszą sytuację mają kobiety mieszkające w małych miejscowościach i na terenach wiejskich, gdzie dostęp do opieki medycznej jest często bardzo ograniczony.
Kobiety z niepełnosprawnością wzrokową zgłaszają brak wsparcia oraz programów informacyjnych dla niepełnosprawnych kobiet w ciąży i w połogu. Niewidome, niedoświadczone matki skarżą się, że nie ma odpowiednich lektur, które mogłyby im pomóc w opiece i pielęgnacji niemowlaka.
Osoby w wieku podeszłym, które późno utraciły wzrok, są przekonane o całkowitym uzależnieniu od pomocy osób trzecich. Nie chcą korzystać z lasek, nie chcą uczyć się samodzielnego poruszania. Warto zachęcać je do większej samodzielności, instalować wszędzie, gdzie to możliwe, znaki dźwiękowe.
W jednym z domów opieki społecznej, w którym przebywała spora grupa niewidomych i niedowidzących kobiet, pielęgniarki zawiesiły w drzwiach pokojów frędzle: w jednym drewniane, w innym metalowe, w kolejnym z koralików - tak, że wejście do każdego pokoju poprzedzał charakterystyczny dla niego dźwięk. Ten prosty zabieg sprawił, że pacjentki, które dotychczas rzadko opuszczały swoje pokoje w obawie, że zabłądzą i nie trafią z powrotem - zaczęły się nawzajem odwiedzać, a ich samopoczucie uległo zdecydowanej poprawie. Warto również z myślą o osobach niedowidzących, umieszczać duże napisy informujące np.: pokój lekarza, sala zabiegowa, pokój pielęgniarek. Można także do oznaczenia pomieszczeń wykorzystać wypukłe znaki graficzne, których kształty przypisane będą konkretnym miejscom. Należy też pamiętać o sygnalizowaniu takich miejsc, jak schody, zakręty korytarza, wykorzystując w tym celu np. jaskrawą taśmę. Te niekosztowne, ale sprawdzające się w praktyce pomysły, zdecydowanie ułatwiają życie pacjentom.
Może i my powinnyśmy jako pacjentki postarać się podchodzić do personelu medycznego z życzliwością jeśli tylko się da i wdzięcznym uśmiechem, co pomoże nam w przełamaniu barier w komunikowaniu się z ludźmi i poprawi nasz wizerunek ze zgnuśniałego i roszczeniowego inwalidy na pogodną, wartościową osobę pełnoprawną w społeczeństwie?
Pomoc przed przemocą
Istnieje wiele czynników, które powodują, że osoby niepełnosprawne są bardziej narażone na przemoc niż pełnosprawne. Badania dotyczące niepełnosprawnych kobiet pokazują, że w porównaniu z kobietami pełnosprawnymi są one w większym stopniu narażone na przemoc, która charakteryzuje się również większym nasileniem i częstotliwością. Mają mniejszą możliwość zadbania o własne bezpieczeństwo i są narażone na akty agresji przez znacznie dłuższy czas.
Sytuacja tych kobiet utrudnia im decyzję o opuszczeniu sprawcy i szukaniu pomocy, ponieważ mogą między innymi obawiać się ujawnić przemoc z powodu zależności od sprawcy. Kobiety te mogą charakteryzować się niską samooceną i brakiem asertywności. Mogą spotykać się z dyskryminacją, gdyż kobiety niepełnosprawne są postrzegane, jako gorsze, bezpłciowe, aseksualne lub nadmiernie seksualne.
Osoby niewidome a zwłaszcza płeć piękna są idealnym celem. Nie mogą uciec, bronić się i nie są w stanie rozpoznać sprawcy, agresora. Samotnie podróżująca niewidząca kobieta jest dla mnie niesłychanie odważną osobą. Znajoma ostatnio znalazła się w dosyć niebezpiecznej sytuacji. Mężczyzna zaoferował swoją pomoc przy przejściu przez jezdnię. Oczywiście pomógł, ale przy okazji ukradł telefon komórkowy, który był udźwiękowiony i niestety ten program przypisany jest do telefonu. Dla niej to było okno na świat, którego złodziej ją pozbawił
Organizowane są kursy samoobrony dla mężczyzn i dla kobiet. Aby móc skorzystać z takiego szkolenia potrzebne jest zaświadczenie lekarskie. Niestety wiele osób nie skorzysta nigdy ze szkolenia, gdyż posiadają wiele różnych ograniczeń zdrowotnych i nie mogą uzyskać zgody lekarza. Na tego typu szkoleniach uczy się jak reagować w chwili, gdy życie i zdrowie może być zagrożone. Dodatkowo te ćwiczenia pozwalają bardziej poznać swoje ciało, popracować nad sprawniejszą i lepszą koordynacją ruchową. Każda forma ruchu jest dobra dla naszego zdrowia, ale dużo gorzej jest, gdy mówimy o samoobronie. Jak niewidoma kobieta może obronić się przed gwałtem? Czy chwytem od tyłu i ciągnięciem do bramy czy też w krzaki? A jak bronić się przed przyduszeniem do ściany albo ordynarnym obmacywaniem? Czy istnieją jakieś podstawowe szanse dla niewidomej dziewczyny w takiej sytuacji, by mogła choć wyrwać się, odbiec bądź odpełznąć i narobić wrzasku?
Instruktorzy samoobrony uważają, że przed ciosem kogoś, kto się zbliża niewidoma osoba nie obroni się, podobnie jak przed atakiem znienacka czy przed kradzieżą na wyrwę. Natomiast, jeśli chodzi o sytuację z gwałcicielem, to istnieje szansa póki kobieta stoi. Wtedy może uniemożliwić duszenie, może odwrócić uwagę napastnika, może próbować zaatakować i rzucić się do ucieczki. Jeżeli agresorowi uda się kobietę przewrócić, wtedy istnieją niewielkie szanse na jakąkolwiek obronę, gdyż zwykle różnica wagi sprawia, że na nic misterna technika w zderzeniu z brutalną siłą napastnika.
Osoby niepełnosprawne, doświadczające przemocy, napotykają na wiele barier związanych z dostępnością pomocy. Jedna z najważniejszych barier wynika z postaw profesjonalistów udzielających pomocy - zwłaszcza służb pierwszego kontaktu (policja, pogotowie, placówka pomocowa). Problemy w komunikacji, w zrozumieniu potrzeb osoby niepełnosprawnej, negatywne nastawienie/uprzedzenia, brak wystarczającej wiedzy o specyfice danego rodzaju niepełnosprawności może prowadzić do sytuacji, że pomoc zostanie udzielona w niewystarczający sposób. Sytuacja kobiet niepełnosprawnych jest trudna podwójnie, narażone są na dyskryminację z powodu niesprawności, jak również z powodu płci biologicznej.
Styl i elegancja
Każda kobieta chce się czuć atrakcyjna i seksowna. Żeby to osiągnąć, dba o dietę, uprawia sport, przebiera w kosmetykach, testuje nowości w makijażu. Skoro każda kobieta, to także ta z dysfunkcją wzroku. Nam w odróżnieniu od kobiet zdrowych jest jednak dużo trudniej. W społeczeństwie funkcjonuje nadal stereotyp, że kobieta niewidoma to szara myszka, która nie maluje się, nie wie, co to trendy, i uważa, że nie warto modnie się ubierać albo kupuje ubrania w dużych ilościach tylko, dlatego że to modne, a ich szafy chaotycznie zapełniają się w błyskawicznym tempie. Kobieta niewidoma potrzebuje informacji jak dobrze się ubrać, aby nie popaść w modowe szaleństwo i poczuć się bardziej kobieco. Przy wsparciu profesjonalistów na kursach kreowania wizerunku i wizażu mogą wzbogacić wiedzę, nabrać pewności siebie. Nie trzeba ciągle koncentrować się na niedoskonałościach. Moda pozwala na poznanie do końca własnej wartości, ale jest też świetną zabawą i doskonałym narzędziem do wyrażania siebie i kreowania własnego, lepszego wizerunku. Wiele niewidomych kobiet po takich wskazówkach przechodzi metamorfozę i pięknieje. Dzięki temu odzyskują wiarę w siebie i odnajdują swoją kobiecość. Patrzą na siebie z nowej, znacznie milszej perspektywy. Czują się w końcu piękniejsze i o wiele silniejsze. Kobieta niewidoma może być tak samo atrakcyjna i zadbana jak ta, która widzi.
Myślę, że jak dla większości kobiet, tak i dla mnie dbanie o wygląd zewnętrzny jest ważne. Jestem kobietą, więc mam potrzeby estetyczne. Uważam, że człowiek zadbany jest śmielszy, pewniejszy siebie i łatwiej nawiązuje kontakty. "Strojenie się" i dbanie o wygląd daje mi przyjemność. Lubię to, gdyż mam świadomość, że mogę coś zrobić tylko dla siebie, coś, co poprawi moje samopoczucie, podniesie własną samoocenę. Uważam, że poprzez ubiór, dobór dodatków, biżuterii świetnie można wyrażać siebie. Gdy tylko dowiedziałam się, że organizowane są warsztaty poświęcone kreowaniu wizerunku dla osób niewidomych i słabowidzących zdecydowałam się wziąć w nich udział. To naprawdę bardzo przydatne szkolenie. Wizażystki dokonały mojej analizy kolorystycznej, przekazały wiadomości dotyczące zasad pielęgnacji twarzy. Ogólnie omówiły również typy sylwetek i co ważne indywidualnie je określiły i podpowiedziały dobór odpowiednich do niej strojów. Także omawiane były kształty twarzy i odpowiednie dla nich fryzury. Wizażystki przekazały nam zasady dobierania dodatków i biżuterii. Mogłam skorzystać z porad brafitterki. Nauczyć się jak zrobić dobrze make-up. Po takich kursach wizażu wiem, czego szukać, że można dobrać taki strój, który ukryje wady i uwypukli wszystkie atuty sylwetki. Nie tak łatwo nam "wcisnąć" coś, czego nie chcemy.
Wypowiadając się w tym temacie, musimy koniecznie oddzielić dwie grupy są to dziewczyny niewidzące od urodzenia i te, które tę wadę nabyły ze względu na wiek, choroby. O ile z nabytą wadą wzroku dość ciężko się pogodzić, to osoby, które od urodzenia nie widzą, nie znają innego świata, nie mają "lustra", w którym mogłyby się przejrzeć, zobaczyć, że mogą być ładne i atrakcyjne, brak im tej świadomości. Kobiety niewidome od urodzenia lub ociemniałe we wczesnym dzieciństwie mają duży problem z mową ciała. Nie mogą wesprzeć się komunikacją niewerbalną. Dzięki gestom widzące dzieci od najwcześniejszych lat mają okazję do lepszej koncentracji na rozmówcy, oswajając mowę ciała i próbują uczyć się naśladowania tych gestów. Ułatwia to porozumienie się, dziewczyny niewidome są tego pozbawione. Wspomniałam o tym, gdyż chciałam zwrócić uwagę na sposób poruszania się kobiet niewidomych. Chodzi mi o wdzięk, elegancję i grację. Bardzo pomocne są lekcje tańca i baletu, które uczą prawidłowej postawy, lekkości poruszania się. Osoba, która jest dobrze zrehabilitowana nie ma z tym problemu. Jej sposób poruszania się nie zdradza jej niepełnosprawności. Dopiero wtedy, w połączeniu z nienaganną garderobą daje właściwy efekt. Uważam, że osoby niewidome od urodzenia muszą mieć sztucznie wyuczone zasady ubierania się. Gdyż dla kobiet niewidomych dobór odpowiedniej garderoby to duży problem. Nie potrafią samodzielnie się ubrać, bo nie mogą ocenić jak wyglądają. Lustro zastępują im oceny osób, które starają się im pomóc. Gdy pomocy udziela jedna osoba to pół biedy, gorzej, gdy doradza nam kilka, wtedy najprawdopodobniej poszczególne części garderoby nie pasują do siebie, bo każdy z nas może mieć inny gust. Czasami zwyczajnie brak także odwagi, wiary w siebie by zmienić coś we własnym wyglądzie. Wspomnieć także należy o stroju dobranym stosownie do wieku. To, co pasuje dwudziestolatce sześćdziesięciolatce już niekoniecznie, trzeba to osobie niewidomej od dziecka uświadomić. Koleżanki skarżą się, że córki chcą ubierać je zbyt młodzieżowo, matki staroświecko.
Uważam, że można bardzo wiele zrobić, aby osoby mające problemy ze wzrokiem mogły bardziej komfortowo żyć i spełniać się zawodowo. Sprzyja temu postęp techniczny, zwiększenie świadomości. Ale przy tym nie chcemy zapominać o naszej kobiecości. Zdarza się, że oczy po przebytych operacjach lub na skutek choroby są zniekształcone, niesymetryczne lub bez rzęs, co zmienia wygląd twarzy i oszpeca. Trzeba nauczyć się jak radzić sobie z tymi niedociągnięciami urody. Niedowidzące kobiety mogą nauczyć się dbania o cerę i wydobywania z siebie piękna. W przypadku tych kobiet wykonywanie takiego makijażu jest na pewno trudniejsze, ale nie jest niemożliwe. Mamy mnóstwo pomocnych kosmetyków i urządzeń np. powiększalniki cyfrowe, czy lupo-lampy, które to ułatwiają.
Kilka tygodni temu koleżanka opowiedziała mi, że wzięła udział w pokazie mody. Była szczęśliwa, podekscytowana tym faktem. W Kielcach w pokazie ubrań jednej ze znanych marek odzieży ekskluzywnej wzięło udział trzynaście kobiet słabowidzących i niewidomych. Po wybiegu, który został specjalnie przygotowany i ustawiony na jednej z głównych uliczek, wieczorem nietypowe modelki prowadzili przystojni siatkarze drużyny Effector Kielce. Ta akcja miała pokazać, że dziewczyny słabowidzące i niewidome mogą normalnie funkcjonować, dobrze się ubierać, dbać o siebie, uczyć się i pracować. Tylko muszą to wszystko dopasować do siebie, własnych oczekiwań i możliwości.
Przekonałam się, że dbanie o siebie wbrew przeciwnościom losu może dużo zmienić. Łatwiej jest wtedy nawiązać relacje z ludźmi, czy znaleźć pracę. Takiemu stylowi życia sprzyja obecnie coraz więcej urządzeń ułatwiających kobietom życie każdego dnia w domu i poza nim.
Źródło: Integracja 4/2013
Data opublikowania na www.niepelnosprawni.pl: 2014-01-28
Współpraca samorządów z organizacjami zajmującymi się osobami z niepełnosprawnością jest lepsza niż 10 lat temu. Stało się to za sprawą Ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie przyjętej w 2003 roku. O prawdziwym partnerstwie trudno jednak dziś jeszcze mówić.
Organizacje pozarządowe pytane o przykłady słabej współpracy z samorządem, najczęściej wskazują na brak wpływu na decyzje podejmowane przez samorząd i fikcyjne konsultacje społeczne. Obowiązek konsultowania z nimi uchwał i aktów prawnych, które dotyczą spraw, jakimi one statutowo się zajmują, narzuca na samorządy Art. 5 ust. 5 Ustawy o działalności pożytku publicznego. Natomiast Art. 5a ust.1 zobowiązuje je do uchwalania rocznego programu współpracy z takimi organizacjami. Współpraca to nie przejaw dobrej woli władz lokalnych, lecz ich obowiązek.
Jeśli samorząd nie prowadzi takich konsultacji lub nie uchwala rocznego planu współpracy z organizacjami osób niepełnosprawnych, mogą one zaskarżyć ten fakt do sądu administracyjnego. Ale dla samorządów głównym partnerem do rozmów są Powiatowe Rady Działalności Pożytku Publicznego oraz Rady ds. Osób Niepełnosprawnych. Nie wszędzie one jednak powstały, zwłaszcza te drugie. A mają opiniować projekty uchwał, programów i aktów prawa miejscowego pod kątem ich skutków dla osób niepełnosprawnych oraz działań i strategii wyznaczanych przez powiat - na rzecz tych osób. Rady mogą działać na podstawie Rozporządzenia Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej z 25 marca 2003 roku oraz przepisów ustawy o rehabilitacji (Art. 44b). Niestety, jak pokazuje praktyka, "opiniowanie" i "konsultowanie" - jeśli w ogóle się odbywa - bardzo często jest pozorowane.
Rozmowy kontrolowane
Przykładem fikcyjnych konsultacji może być to, co nie tak dawno zdarzyło się w Warszawie w związku z planami dostosowania II linii metra do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Przedstawiciele Rady Społecznej ds. Osób Niepełnosprawnych otrzymali do zaopiniowania z Wydziału ds. Osób Niepełnosprawnych projekt dostosowania II linii metra. Na zapoznanie się z nim i przesłanie uwag mieli tylko jeden dzień, bo już następnego zaplanowano procedurę przetargową.
Wśród osób, które miały opiniować projekt, był Paweł Wdówik, kierownik Biura ds. Osób Niepełnosprawnych na Uniwersytecie Warszawskim, osoba niewidoma, doskonale znająca temat dostępności transportu dla osób niewidomych i słabowidzących.
Paweł Wdówik odmówił jednak udziału w konsultacjach i powiadomił o tym wiceprezydenta Włodzimierza Paszyńskiego, wysyłając list, w którym skrytykował takie traktowanie Rady.- Postanowiłem, że nie będę opiniował przesłanej dokumentacji, bo takie konsultacje to fikcja i nie mają żadnego wpływu na to, czy metro będzie bezpieczne dla osób niepełnosprawnych - mówił Paweł Wdówik. - Nie można tak ważnych rzeczy konsultować w tak szybkim tempie, to absurd.
Gdy sytuację opisały lokalne media, ratusz winę zrzucił na Zakład Transportu Miejskiego (ZTM) - który odpowiadał za przygotowanie projektu i przeprowadzenie konsultacji - tłumacząc się, że projekt od ZTM otrzymał ledwie kilka dni wcześniej.
Przerzucanie winy to częsta praktyka wśród jednostek i urzędów samorządowych. Zdarzyło się to także w Warszawie przed rozpoczęciem Euro 2012, kiedy remontowano najważniejsze wtedy przejście podziemne w stolicy - bezpośrednio przy Stadionie Narodowym. Okazało się, że kibice poruszający się na wózkach nie wydostaną się z przystanku tramwajowego, ponieważ w przejściu podziemnym nie przewidziano wind. Winą obarczały się nawzajem ratusz, ZTM i wydział dróg. Powstał bubel kompromitujący stolicę przed najważniejszym w Polsce europejskim turniejem sportowym, ale winnego nie ustalono.
Pozorowane konsultacje społeczne to największy "grzech" współpracy samorządów z organizacjami pozarządowymi, co potwierdzają badania i diagnozy przygotowane w ciągu ostatnich kilku lat (m.in. raport z 2011 roku Badania efektywności konsultacji społecznych). W praktyce "konsultacje" najczęściej kończą się na przekazaniu organizacjom do akceptacji już przygotowanych przez samorządy projektów. Na zapoznanie się z nimi i przekazanie swoich uwag Rady ds. Osób Niepełnosprawnych otrzymują zwykle dzień lub dwa. Następuje wtedy wielkie poruszenie i pośpiech z wysyłaniem kopii projektu do kompetentnych osób, nocne analizowanie dokumentu oraz spisywanie do rana uwag z uzasadnieniem.
Paweł Wdówik we wspomnianym liście do wiceprezydenta Warszawy podkreślił, że Rada potrzebuje minimum dwóch tygodni, aby jej specjaliści mogli zapoznać się ze wszystkimi propozycjami w projekcie i do nich się ustosunkować. Niestety, cały wysiłek i pośpiech, jakie organizacje wkładają w swoje działania, zwykle niczego nie zmieniają, ponieważ ich uwagi nie są uwzględniane. Na modyfikację projektu, który "już powinien wejść w życie", władze samorządowe nie mają czasu.
Teoria i rzeczywistość
Nie brak opinii, że określenie w ustawie: "konsultacje społeczne" jest mylące. Sugeruje ono bowiem wspólne tworzenie przez samorząd - wraz z III sektorem - najlepszych rozwiązań dla mieszkańców. Tymczasem chodzi wyłącznie o umożliwienie mu podzielenia się swoimi uwagami. Władze publiczne nie muszą uwzględniać opinii organizacji - nie są dla nich wiążące wyniki prowadzonych konsultacji społecznych, jakkolwiek uwagi te byłyby merytoryczne i uzasadnione. Sukcesem jest samo to, że ich opinie w ogóle są rozpatrywane, zanim projekt zostanie poddany pod głosowanie przez radnych powiatu.
Eksperci Polskiego Instytutu Demokracji Lokalnej w przewodniku "Jak prowadzić konsultacje społeczne w samorządach" zalecają organizacjom pozarządowym, aby domagały się dwóch rzeczy: zagwarantowania, że będą otrzymywać do konsultacji projekty uchwał kilka tygodni wcześniej oraz że ich opinie będą rozpatrzone jeszcze przed przyjęciem projektów.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że "konsultacje społeczne" to obecnie najczęściej pozorowane działania, a przekazywanie organizacjom projektów do "konsultacji" ma jedynie służyć spełnieniu formalnego wymogu. Być może sytuację tę zmieni Kodeks konsultacji społecznych (PDF),jaki powstał w 2012 roku w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji.
- Choć wiemy, jak powinny wyglądać konsultacje społeczne, to w praktyce ich nie ma - mówi Maria Król, prezes Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym "Krok za Krokiem" z Zamościa. - A ustalać powinniśmy razem i razem dyskutować, co jest konieczne, ponieważ wspólnie realizujemy politykę w naszej miejscowości dla tej grupy mieszkańców.
Kodeks konsultacji społecznych pokazuje, jak takie konsultacje powinny wyglądać, aby nie były fikcją. Muszą zaczynać się na początku, czyli wtedy, gdy pojawia się pomysł na rozwiązanie problemu. A jest tak, że miasto wymyśla rozwiązanie i zamieszcza swój projekt na kilka dni na stronie internetowej. Tymczasem konsultacje to powinno być dyskutowanie o założeniach, celach i najlepszych rozwiązaniach.
Działając razem
Raport "Badanie efektywności konsultacji społecznych" pokazuje, że wiele instytucji samorządowych i centralnych nie ma formalnych programów współpracy z organizacjami pozarządowymi. Są traktowane instrumentalne. Urzędy nigdy nie rozpoczynają konsultacji w fazie przygotowań założeń do projektów.
Notorycznie też nie udzielają ich uczestnikom informacji zwrotnych, a gdy przekazują wyniki konsultacji, to bez uzasadnienia, dlaczego odrzucono ich uwagi. Krytykowaną praktyką jest podporządkowywanie sobie Społecznych Rad (zwłaszcza Rad Działalności Pożytku Publicznego), poprzez dobieranie osób najbardziej podległych. Reprezentantami pozarządowymi w Radzie są "swoi ludzie", nierzadko pracownicy gminnych urzędów, którzy prowadzą także jakieś małe stowarzyszenia.
Zdarza się to jednak częściej w mniejszych miastach i miejscowościach. Dla organizacji działających na rzecz osób z niepełnosprawnością najlepszym rozwiązaniem jest wspólne wystąpienie do starosty o powołanie Rady ds. Osób Niepełnosprawnych. Celem takiej Rady nie może być jednak "walka o swoje" z miejscowymi władzami.
Aby współpraca przynosiła owoce, Rada powinna wystrzegać się dzielenia na "my i oni", przyjmowania postawy roszczeniowej i że "my wiemy lepiej, co potrzeba osobom niepełnosprawnym". Takie podejście nie należy, niestety, do rzadkości. Ponadto kłótnie o to, która organizacja powinna być preferowana (w otrzymaniu największych środków), też nie sprzyja współpracy. A to Rady najczęściej opiniują podział środków gminy na zadania związane z osobami z niepełnosprawnością.
Paweł Ejzenberg, radny miasta Olsztyna i osoba niewidoma, uważa, że współpraca w radzie ma kluczowe znaczenie. Działa on w Komisji kultury promocji i turystyki, Komisji zdrowia, opieki społecznej i rodziny oraz w Komisji gospodarki komunalnej, ochrony środowiska i rozwoju miasta. Jest również członkiem Miejskiej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych.- W Radzie wszyscy zdają sobie sprawę, że tylko działając razem, można coś osiągnąć - mówi Paweł Ejzenberg. - Jeżeli się wewnętrznie podzielimy, to skazujemy się na przegraną.
Programy o współpracy bywają ogólne, wynikają z wyższych przepisów, które muszą być uchwalane, dlatego tak ważne są rozmowy, wyjaśnianie potrzeb i problemów osób niepełnosprawnych i przypominanie na co dzień, jak ważna jest współpraca z organizacjami. U nas wszystkie projekty uchwał miasta, które w jakikolwiek sposób dotyczą osób niepełnosprawnych, są przez Radę opiniowane. Ona opiniuje też podział środków z programów PFRON na zadania dla osób niepełnosprawnych i nasze wskazania są przez miasto uwzględniane.
Być jak Gdynia
Przykładem bardzo dobrej współpracy samorządu z organizacjami działającymi na rzecz osób niepełnosprawnych jest Gdynia. Główna w tym zasługa prezydenta miasta Wojciecha Szczurka, który - gdy obejmował urząd (w 1998 roku) - postawił sobie za cel uczynienie miasta przyjaznym dla osób z niepełnosprawnością i podjęcie współpracy z organizacjami pozarządowymi w realizowaniu polityki miasta na rzecz wszystkich mieszkańców. Gdynia była za to wielokrotnie nagradzana, m.in. w unijnym konkursie "Access City Award" i wyróżniona w konkursie Integracji "Polska bez Barier".
Gdynia to w Polsce samotny lider projektowania uniwersalnego, nagrodzona m.in. w unijnym konkursie "Access City Award".
W realizacji celów Prezydenta Szczurka zasadniczą rolę odegrało powołanie w 1999 roku Pełnomocnika Prezydenta Gdyni ds. Osób Niepełnosprawnych i powierzenie tego stanowiska Beacie Wachowiak-Zwarze - osobie z wizją, wiedzą, ogromną determinacją, a przez swoją niepełnosprawność doskonale znającą środowisko i problemy, z jakimi borykają się osoby z niepełnosprawnością. Dzięki tej współpracy Gdynia przyjęła kilka nowatorskich i bezprecedensowych w skali kraju projektów, które wyznaczyły standardy, także we współpracy z organizacjami działającymi na ich rzecz. Szczególnie trzeba podkreślić przyjęcie w 2002 roku przez Radę Miasta dokumentu "Agenda 22 - Wytyczne w zakresie planowania polityki na rzecz osób niepełnosprawnych i społeczności lokalnej".
Dostosowane gdyńskie molo to - jak wiele obiektów w mieście - dowód na dobrą współpracę samorządu z organizacjami działającymi na rzecz wszystkich mieszkańców.
- To nie jest tak, że są złe władze i dobre organizacje pozarządowe, albo złe organizacje i dobre władze, które lepiej wiedzą, czego potrzeba osobom niepełnosprawnym - mówi wiceprezydent Gdyni Michał Guć. - Po każdej stronie są niemądrzy ludzie i niemądre decyzje i po każdej stronie jest kilka rzeczy do poprawienia. Samorząd musi zrozumieć, że przygotowując jakieś rozwiązania dla osób niepełnosprawnych i dzieląc środki dla tej grupy, powinien to ustalać z organizacjami i wypracować konsensus.
Od właściwej strony
Zdaniem wiceprezydenta, samorządy mogą nie wykazywać chęci współpracy z tymi organizacjami osób niepełnosprawnych, które cechuje pewien ekstremizm i myślenie tylko o własnej grupie, a nie o wszystkich mieszkańcach, a także kierowanie wyłącznie żądań pod adresem rządzących. W samorządach nie brakuje urzędników, którzy wciąż nie rozumieją, jak ważna jest współpraca z organizacjami pozarządowymi, ale jest też wielu działaczy organizacji, którzy nie starają się spojrzeć na wszystkie sprawy i zadania społeczne realizowane przez samorząd. Tym bardziej że nie przybywa środków, tylko zadań.
- Jeśli chcemy współpracować, to po obu stronach musimy zacząć mówić o dobrych stronach partnera, inaczej zerwiemy nić połączenia i nie zbudujemy platformy współpracy - dodaje Michał Guć.
Społeczna Rada ds. Osób Niepełnosprawnych w Gdyni nie musi dziś opiniować dokumentacji inwestycyjnych miasta pod kątem ich dostępności dla osób z niepełnosprawnością. Władze miasta przyjęły bowiem uchwałą standardy projektowania uniwersalnego, które opisują rozwiązania dostępności budynków i przestrzeni miejskiej, uwzględniające potrzeby wszystkich mieszkańców, w tym o różnych niepełnosprawnościach. Opracował je dr Marek Wysocki z Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej (w konsultacji z osobami i organizacjami osób niepełnosprawnych). Na ich tle polskie Prawo budowlane - ze swym dostrzeganiem potrzeb obywateli z różnymi ograniczeniami fizycznymi i sensorycznymi - wygląda ubogo.
Każdy architekt i inwestor, przygotowując dla Gdyni projekt miejskiej inwestycji, oprócz stosowania przepisów Prawa budowlanego i odpowiednich rozporządzeń, musi uwzględnić te standardy. Nie ma odstępstw. Gdynia dołączyła tym samym do europejskich miast realizujących ideę projektowania uniwersalnego. W Polsce pozostaje pod tym względem samotnym liderem. Także w innej kwestii. To jedyny samorząd, który przyjął program identyfikowania w sposób planowy barier architektonicznych w przestrzeni publicznej miasta - z podziałem na dzielnice oraz usuwania tych barier (program "Gdynia dla wszystkich"). Bariery zapisywane są w specjalnym raporcie i nanoszone na mapę, z których to dokumentów przy planowaniu remontów i inwestycji korzystać muszą gdyńskie jednostki samorządowe (Zarząd Dróg i Zieleni, Wydział Inwestycji i Administracja Budynków Komunalnych). Organizacje osób niepełnosprawnych nie tracą więc czasu na "walkę" z miastem o niedostosowaną przestrzeń publiczną, jak w innych miastach.
Przed dwoma laty sprawdzono w ten sposób dzielnicę Grabówek, w tym zostaną sprawdzone Leszczynki i Chylonia, ale ten mechanizm działa też już w innych dzielnicach. W Śródmieściu modernizowano niedawno aleję deptakową i Wydział Dróg i Zieleni skonsultował projekt z osobami niepełnosprawnymi.
Jak partnerzy, nie rywale
Maria Kr˘l, dzia’aj†ca w III sektorze w Zamožciu, nie ukrywa zazdrožci o to, jak w Gdyni samorz†d wsp˘’pracuje z organizacjami os˘b z niepe’nosprawnožci†.- To przykład dla samorządów jak powinno wyglądać partnerstwo, gdzie wspólnie ustala się wiele rzeczy, a na końcu zleca zadania - mówi Maria Król.- W wielu samorządach obie strony stają po przeciwnych stronach jak rywale, nie rozumieją, czym jest dobro wspólne. A ono zawsze jest wspólne. Dla organizacji często oznacza ono: "kasa dla mnie", a dla samorządów dobrem jest to, co robi "nasza władza". Dobro wspólne musi być wynegocjowane, powstawać nie na zasadzie, że "ja wiem lepiej", ale właśnie wynegocjowane. Bo miasto, w którym żyjemy, to powiększone gospodarstwo domowe, wspólne gospodarstwo.
Maria Król uważa jednak, że organizacje działające na rzecz osób z niepełnosprawnością muszą też zrozumieć, że samorząd nie zobaczy w nich poważnych partnerów, jeśli będą tylko zainteresowane organizowaniem festiwali, pikników, zawodów, wystaw i wycieczek dla podopiecznych. Problemów do rozwiązania jest bowiem bardzo wiele. Choćby to, że większość dzieci niepełnosprawnych nie ma dostępu do przedszkoli, więc pozbawione są szansy uczenia się z pełnosprawnymi rówieśnikami. W takie sprawy muszą się angażować organizacje. Najlepiej zawierając koalicje i tworząc partnerstwa, aby mieć silniejszy głos.
- Partnerom, którzy chcą organizować tylko wystawy i wycieczki, miasto nie zleci ważnych zadań. Żądamy wiele od samorządów, ale od siebie musimy także wiele wymagać - podkreśla Maria Król.
były Dyrektor
SOSW im. L. Braille'a
Bydgoszcz
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Początek nowego roku to dobry czas na podsumowania i pogłębione refleksje, to czas, aby pochwalić się swoimi osiągnięciami, ale również zwrócić uwagę na potrzeby środowiska osób niewidomych i słabowidzących. O sukcesach niech mówią działacze PZN, dyrektorzy ośrodków i szkół, kierownicy warsztatów terapii zajęciowej, a najlepiej, aby o swoich sukcesach życiowych mówili sami niewidomi.
Na pewno na spotkaniach świąteczno-noworocznych nie zabrakło okazjonalnych życzeń, również od władz, licznych firm i instytucji, sponsorów i przyjaciół uczniów niewidomych. Można to zamknąć jednym zdaniem: "Wszyscy kochamy osoby niewidome". Świadczą przecież o tym ułatwienia w urzędach, likwidowanie barier architektonicznych, współpraca z samorządem itp.
Prawdą jest, że i w naszym mieście klimat dla zaspokajania potrzeb osób niewidomych jest dobry, czego namacalnym przykładem jest Ośrodek im. L. Braille'a, którym miałem zaszczyt przez 15 lat kierować, a obecnie szefem jest Małgorzata Szczepanek. Ośrodek od wielu lat zawsze mógł liczyć na pomoc i wsparcie ze strony Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego, a wcześniej Prezydenta Miasta. Dzięki środkom z Unii Europejskiej oraz pomocy finansowej Marszałka, na terenie placówki powstał nowy piękny pawilon, który w znaczny sposób poprawił bazę dydaktyczną. Zadanie to zrealizowano w ramach projektu "Wzmocnienie pozycji osób słabowidzących i niewidomych na rynku pracy poprzez rozszerzenie bazy edukacyjnej w SOSW im. l. Braille'a w Bydgoszczy". Poprawa bazy dydaktycznej pozwoliła na dynamiczny rozwój m.in. wczesnej interwencji kierowanej do małego dziecka niewidomego w wieku od 0 do 6 lat, której autorskie programy zasługują na uznanie w całym kraju, podobnie jak praca rewalidacyjna z dziećmi głuchoniewidomymi.
Poprawiła się baza szkolenia praktycznego oraz baza przeznaczona dla uczniów z niepełnosprawnością sprzężoną. Ośrodek to wspaniała profesjonalna Kadra, wspaniali Uczniowie i Rodzice, bez których trudno mówić o sukcesach i dokonaniach placówki.
Na zakończenie kilka refleksji, pytań:
Po pierwsze. Kształcenie uczniów niewidomych i słabowidzących, w większym stopniu powinno odbywać się w szkołach w miejscu zamieszkania, Ośrodek powinien pełnić funkcje konsultacyjno-doradcze. Zwracam jednak uwagę, że żadna edukacja i rewalidacja nie może być prowadzona w szkole ogólnodostępnej, jeśli nie posiada w pełni kompetentnej kadry do nauczania dzieci niewidomych, np. przygotowania z zakresu tyflopedagogiki, w tym orientacji przestrzennej, rehabilitacji wzroku. Warunek zasadniczy to również empatia ze strony całej kadry, uczniów i rodziców.
Po drugie. W kształceniu zawodowym należy w większym stopniu otworzyć się na współpracę z przemysłem m.in. w tworzeniu nowych stanowisk pracy dla osób z dysfunkcją wzroku współpracując z pracodawcami, ale pracodawca zatrudniający osoby niewidome musi mieć liczne ułatwienia, w tym finansowe, czas Judymów w biznesie minął bowiem bezpowrotnie.
Po trzecie. "Terenem niezagospodarowanym" w naszym środowisku jest los absolwentów o specjalnych, sprzężonych potrzebach edukacyjnych. Tych, którzy nie studiują, nie pracują, nie uczestniczą w zajęciach warsztatów terapii zajęciowej, ani w działalności klubowej PZN, którzy do końca swojego życia wymagają wsparcia i pomocy ze strony rodziców. A jeśli rodziców zabraknie? Jaki będzie ich los? Gdzie zamieszkają, kto zapewni im opiekę i pomoc?
Często rodzice zadają to pytanie: co z nim będzie, kiedy mnie zabraknie? Dlaczego w polskim systemie opieki jest pewna luka? Dlaczego rodzice za swojego życia nie mogą poznać losu dziecka, po ich śmierci?
Emerytowani aktorzy mają swój piękny dom w Skolimowie, może warto, aby podobny dom dla osób niewidomych powstał w Bydgoszczy lub w pobliżu, w jakimś pięknym zielonym zakątku, z małym terenem rekreacyjnym i sportowym.
A tymczasem wierzę, że któregoś dnia władze naszego miasta sprezentują nowe lokum warsztatom terapii zajęciowej PZN mieszczącym się obecnie w starej kamienicy na drugim piętrze.
Niewidomy Piotr Plewa przez kilka miesięcy musiał urzędnikom udowadniać, że jest niepełnosprawny. Ostatecznie mu się to udało
Źródło: k.lurka@glos.com
O sprawie niewidomego Piotra Plewy, który musi udowadniać urzędnikom, że naprawdę jest ociemniały, pisaliśmy 9 grudnia ubiegłego roku w tekście „Niewidomy widzi? Urzędnik w Poznaniu wie lepiej! Jego walka rozpoczęła się w listopadzie ubiegłego roku.
Dopiero teraz Wojewódzki Zespół do spraw Orzekania o Niepełnosprawności przyznał mu rację.
Pan Piotr jest niewidomy od 1973 roku. Miał wtedy siedem lat. Gdy osiągnął pełnoletność, stanął przed komisją lekarską do spraw inwalidztwa i zatrudnienia. Ta przyznała mu najwyższy stopień inwalidztwa. Stwierdzono, że Piotr Plewa nic nie widzi i nie ma szans na poprawę jego stanu zdrowia. Pan Piotr po3 miesiącach udowodnił, że nie widzi
W legitymacji, którą otrzymał, widnieje opis: „Inwalidztwo pierwszego stopnia. Trwałe. Termin badania kontrolnego zbędny". Do października zeszłego roku nikt nie podważał jego niepełnosprawności. W listopadzie musiał zgłosić się po nową legitymację do Starostwa Powiatowego w Poznaniu, Tam urzędnicy stwierdzili, że niewidomemu - od 40 lat poznaniakowi - nie przysługuje już dotychczasowy pierwszy stopień inwalidztwa. Według urzędu Piotr Plewa jest niepełnosprawny... tylko w stopniu umiarkowanym.
Piotr Plewa postanowił, że od decyzji się odwoła. Skierował sprawę do Wojewódzkiego Zespołu do spraw Orzekania o Niepełnosprawności. W ubiegłym tygodniu listopadową decyzję uchylono.
- Sprawdziliśmy stan zdrowia pana Piotra. Rzeczywiście jest niewidomy - mówi Oliwia Komorowska, przewodnicząca wojewódzkiego zespołu.
Mariola Kokocińska, przewodnicząca powiatowego zespołu nie chciała komentować sprawy.
Aż 25 procent odwołań od decyzji powiatowych zespołów jest podtrzymywanych.
Źródło: Informator Obywatelski dla Osób Niewidomych Nr 8
Szybki rozwój motoryzacji, budowa nowych dróg, rozbudowa stojących od lat przy drodze domów, zabudowa starych od lat pustych przestrzeni, oto znamiona szybkiego skoku cywilizacyjnego w naszym kraju po roku 1989, a co za tym idzie - powstanie nowych, niekiedy zaskakujących i niespodziewanych sytuacji związanych z poruszaniem się niewidomego w terenie i orientacją przestrzenną. Jedno trzeba sobie uświadomić: oto bezpowrotnie zakończył się długi czas stagnacji, która - trzeba to też przyznać - miała swoje "plusy ujemne i plusy dodatnie". Przez lata było wiadomo, że jeżeli gdzieś tam w znacznym miejscu była jakaś dziura niestanowiąca istotniejszego zagrożenia, to mogła ona służyć niewidomemu przez lata, jako punkt odniesienia, gdzie trzeba akurat skręcić. Jeżeli dochodziło się do jakiegoś starego połamanego płotu, który tam był od zawsze, to wiadomo było, że już jest się blisko celu. I tak dalej, i tym podobne. Dziś już nie pamiętam, czy pierwszym poważniejszym zagrożeniem była dla mnie otwarta studzienka elektryczna, w którą wpadłem, czy też napataczające się w najmniej spodziewanych miejscach stojące samochody. Tak czy siak, trzeba było uświadomić sobie, że cywilizacja do nas już też dotarła i że teraz można ją już tylko polubić.
Z nadmiarem samochodów niewiele da się zrobić. Dziś mają je nawet studenci i trudno sobie wyobrazić, żeby każdy miał garaż, choćby zespołowo. Jakieś wielopoziomowe parkingi dla wszystkich nie dają się wyobrazić do zrealizowania w najbliższej przyszłości. Trzeba porządnie korzystać z białej laski albo z psa przewodnika dowolnego koloru.
Nieco inaczej jest z budową nowych dróg, domów, rozbudową pomieszczeń czy wyburzaniem starych lokali. Tutaj należałoby jednak wymagać od firm budowlanych, aby brały pod uwagę fakt, że przez ich teren może przechodzić osoba z niepełnosprawnością wzrokową. Studzienki i wykopy muszą być prawidłowo zabezpieczone i nie jest to wcale takie trudne. Tyle, że problem był poruszany na samym początku przestawiania wajchy ustrojowej, potem już o tym zapomniano. Zaraz na początku lat 90-ych otrzymałem zlecenie z czasopisma "Drogi i mosty", aby przedstawić problematykę niewidomych poruszających się po drogach publicznych. Sprawę przedstawiłem, nie znam jednak ani jednego przypadku, aby coś z tego zostało uwzględnione. Może za karę, że postulowałem różne kłopotliwe dla wykonawców rozwiązania, kilkakrotnie zdarzyło mi się wpaść w studzienki i wykopy, w tym raz dość groźnie. I nie tylko mnie się to zdarzyło.
Dziwne to raczej, ale na początku przemian powstało niezwykle silne lobby osób z niepełnosprawnością ruchową. Wynikało to po części z dość sporej, jak na niepełnosprawnych, ilości tych osób we władzach lub w ich pobliżu, a z drugiej - z braku umiejętności przystosowania do nowych warunków przez niewidomych. I tak, stosunkowo szybko, w jednej ze spółdzielń niewidomych pracownicy zaczęli występować masowo o zorganizowanie kursu orientacji przestrzennej, mimo że dawno kursy takie przechodzili. Problem polegał na tym, że zaczęto masowo likwidować wyczuwalne stopami granice między jezdnią i trotuarem. Pojedyncze występowania o naprawienie tego niedopatrzenia były przez osoby z niepełnosprawnością ruchową albo pomijane, albo traktowane jako jakieś dziwaczne żądanie, bo przecież to osoby z niepełnosprawnością ruchową wreszcie doczekały się ułatwień. Podobnie, kiedy wprowadzano pojazdy w komunikacji miejskiej z obniżoną podłogą, to były one wprowadzane przede wszystkim tam, gdzie zgłoszono częste uczęszczanie osób niepełnosprawnych ruchowo. Odpowiedzialny za realizację udogodnień aparat urzędniczy z radością przyjął konkretne pojęcie niepełnosprawności, utożsamiając je z niepełnosprawnością ruchową. Doszło do tego, że jeśli w jednym ośrodku rehabilitacji dla niewidomych było zapotrzebowanie na konkretne środki, to trzeba było wykonać tam udogodnienia dla osób z niepełnosprawnością ruchową, bo inaczej zgłoszenie nie mogło być akceptowane. Odczułem to na własnej skórze, kiedy pewnego dnia, nie spodziewając się w danym miejscu żadnego metalowego uchwytu w toalecie, rozbiłem sobie głowę. Kiedy zapytałem, czemu to ma służyć, dowiedziałem się, że jest to udogodnienie dla osób na wózkach, bo w przeciwnym wypadku ośrodek, - chociaż mający służyć przede wszystkim niewidomym - nie dostałby pieniędzy.
I tak oto wraca ciągle we wszystkich moich wypowiedziach jak bumerang sprawa oceny i decyzji podejmowanych przez specjalistów w dziedzinie rehabilitacji, gdyż powierzanie tego typu złożonych spraw drugiej rangi politykom i urzędnikom, nie dość, że nie pozwala uzyskać pożądanego efektu, to jeszcze na dodatek wyraźnie świadczy o instrumentalnym traktowaniu osób niepełnosprawnych dla uzyskania własnych doraźnych politycznych i materialnych korzyści.
Coraz mocniej domaga się realizacji ujednolicenie rozwiązań w dostępie do komunikacji miejskiej i ulicznej sygnalizacji świetlnej. Przede wszystkim aktualnie mamy do czynienia z rozwiązaniami o różnym charakterze, co może spowodować odwrotny do zamierzonego skutek i stanie się zagrożeniem dla osoby z niepełnosprawnością wzrokową. Mamy więc sygnalizację wyłącznie mówiącą, sygnalizację w postaci kołatki, brak sygnału, oznaczający w jednym miejscu - światło zielone, a w innym - czerwone, zależnie od zastosowanego rozwiązania. W dodatku bardzo często urządzenia sygnalizacyjne nie są przez nikogo kontrolowane. Rozstawienie urządzeń na skrzyżowaniach jest dokonywane przez osoby niemające żadnej wiedzy na temat tego, jak sygnalizacja ma działać. A u podstaw tych zróżnicowań stanowiących zagrożenie leży zasada, że są one instalowane w drodze przetargu. Nigdy nie może być tak, że wykonawca zainstaluje tanie urządzenie takiej samej jakości i skuteczności jak ten, kto wykona to drożej, ale precyzyjniej i z lepszego materiału przy udziale specjalistów.
Likwidacja barier w dostępie osób niepełnosprawnych do ogólnie pojętych dóbr kultury i cywilizacji w krajach Zachodniej Europy i Ameryki Północnej nabiera coraz większego znaczenia i przybiera charakter coraz bardziej zorganizowany i skuteczny. Od dawna nie jest to przypadkowa działalność charytatywna oparta o dobrą wolę jednostek. Wydaje się jednak, że Polska pod tym względem jeszcze znacznie odbiega od cywilizacyjnego kręgu, w którym bardzo chce się znajdować.
Kiedy pierwszy pełnomocnik pierwszego niekomunistycznego Rządu ds. osób niepełnosprawnych zaczął wyrażać przeróżne wadliwe idee odnośnie osób niepełnosprawnych, nie pytając w dodatku zainteresowanych o zdanie, wyraził także i pewną ideologię, która ciąży nad naszym społeczeństwem do dnia dzisiejszego. Otóż pełnomocnik Urbanik stwierdził w pewnym momencie publicznie dwie rzeczy: po pierwsze, - że zupełnie się nie zna na problematyce, ale się nauczy; po drugie, - że nie warto dzielić niepełnosprawnych na rodzaje, bo wszyscy są jednakowi. Potem, każde nowe ugrupowanie polityczne dobijające z mlaskaniem do koryta też powierzało sprawy osób niepełnosprawnych takim ludziom, którzy o niczym nie mieli pojęcia, ale obiecywali się nauczyć; inni z kolei wprowadzali jakieś udogodnienia związane z brakiem kończyn i dziwili się, że niewidomi z tego się wcale nie cieszą, a przecież oni z takim zaangażowaniem zajęli się niepełnosprawnymi i w dodatku obiecują się uczyć.
Okazuje się bowiem, że racjonalizowaniu i ufachowieniu likwidacji barier wobec osób niepełnosprawnych towarzyszy powstanie nowych barier, zwłaszcza w krajach leżących cywilizacyjnie na antypodach Zachodniej Europy i Ameryki Północnej, tj. barier kulturowych. Cywilizacyjne opóźnienie polega tu na traktowaniu działań na rzecz integracji osób niepełnosprawnych nie jako istotnej i wymagającej stosownego wykształcenia wiedzy, lecz jedynie dobrej woli i chwilowego odruchu serca człowieka, który akurat w danym dniu postanowił być dobry w ramach spędzania wolnego czasu. Taki stan rzeczy prowadzi do incydentalności rozwiązań i zdarza się, że stwarza dodatkowe bardzo niebezpieczne zagrożenia dla osób niewidomych. Jeżeli np. w mieście jeżdżą trzy środki komunikacji miejskiej z obniżoną podłogą, pewna część tych pojazdów ma stare tradycyjne stopnie, a jeszcze inna część ma stopnie tak daleko odsunięte od krawężnika, że może spowodować poważny uraz nogi u człowieka, który się tego nie spodziewa, to mamy do czynienia z poważnymi zagrożeniami, znacznie poważniejszymi niż wtedy, kiedy niewidomy wiedział, że na żadne ułatwienia nie ma tu co liczyć. Jeżeli w wyniku przetargu uliczna sygnalizacja dźwiękowa nie ma żadnych standardowych rozwiązań, to niewidomy jest narażony na możliwość nieprawidłowego odczytania sygnału zwłaszcza, gdy znajdzie się przypadkiem w nieznanym dotąd sobie miejscu. I wreszcie, jeżeli głośność zapowiedzi słownych przystanków zależy od tego, jak ustawi ją kierowca, to mija się ona z celem i może służyć jedynie jako pewna fasada ze strony władz, w jaki to oni cudowny sposób dbają o niepełnosprawnych.
W ten oto sposób nowo utworzona bariera kulturowa niszczy wszystkie poprzednie słuszne, skuteczne i pożyteczne działania nakierowane na rzeczywistą likwidację barier w stosunku do osób niepełnosprawnych. I jedynym racjonalnym sposobem przezwyciężenia zaistniałych utrudnień jest potraktowanie zagadnień dotyczących problematyki integracji osób niepełnosprawnych w Polsce na miarę wagi zagadnienia, tzn. rozwiązywanie tych zagadnień zgodnie z bogatą wiedzą, jaka w tym zakresie istnieje, natomiast wszelkie łzawe idee można by sobie darować. Należy jeszcze pamiętać, że - ja przynajmniej - jeżeli kiedykolwiek spotykałem się z niewłaściwym traktowaniem mojej problematyki jako niewidomego, to nie ze strony zwykłych ludzi, którzy w przytłaczającej większości wykazują realne zrozumienie i wolę korzystania z pomocy fachowców, ale ze strony służb, które na działaniach na rzecz niepełnosprawnych zarabiały. Teraz tylko chodzi o to, żeby zarabiały osoby kompetentne. Bo jeśli będzie kompetentnie i fachowo, a w dodatku całokształt działań zostanie nakierowany w sposób realny na potrzeby osób niewidomych, to już nawet niekoniecznie trzeba będzie przywoływać różne łzawe idee. Słyszałem takie twierdzenie kiedyś, że ilekroć ktoś palnie głupstwo, zawsze powołuje się na dobroć swego serca. Dodałbym jeszcze, że ilekroć ktoś zgarnie jakieś środki dla siebie, zawsze powołuje się na swoją niezwykłą bezinteresowność. Tymczasem potrzebna jest bardzo głęboka interesowność i zainteresowanie, aby działanie mogło służyć bez hipokryzji założonemu celowi.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Okręg Dolnośląski PZN - jak już pisałem wcześniej - przeżywa poważne kłopoty. Nie on jeden zresztą, a może nawet przeżywa to cały Związek. Wynika to z niedostosowania do nowych warunków oraz pazerność stojących na czele, tak na czele głównym jak i podrzędnym, a czasem nawet najbardziej podrzędnym, jak choćby koła. Okazuje się oto, że - jak stwierdziły władze PZN w jednym z telewizyjnych programów - bibliotekę trzeba było przekazać, bo coroczne szukanie sponsora jest uciążliwe. Tak to już jest, że życie nieraz bywa uciążliwe, co gorsza, nikt nigdy nie obiecywał, że będzie inaczej. "No i dobrze, no i na zdrowie", jak pisał Broniewski, chociaż i niezdrowe często bywa to Życie.
Niezdrowe też dla mnie okazało się przyjęcie funkcji członka Komisji Rewizyjnej Okręgu. Najpierw okazywało się, że jakikolwiek ruch ze strony Komisji Rewizyjnej Okręgu wywoływał wielki opór i niezadowolenie byłej dyrektor, która nawet w pewnym momencie stwierdziła, że zawsze będziemy dostawać w celu skontrolowania dokumenty napisane możliwie najdrobniejszym drukiem. Potem sprawy poszły szybko, okazało się bowiem, że nie ma w okręgu pieniędzy na płace i działalność, bo poprzednie zlecenia się skończyły, a żadne inne aplikacje nie zostały złożone. Właściwie należy dla ścisłości powiedzieć, że została złożona jedna, ale odrzucona.
Rozpoczęła się cała procedura porządkowania spraw, nie wdając się w szczegóły - prezes honorowo złożył rezygnację, ale dyrektor stwierdziła, że tej przyjemności nam nie zrobi. Nowy prezes pozwalniał pracowników, w tym również panią dyrektor, a plenum odwołało ją z funkcji sekretarza. Z kolei była dyrektor złożyła sprawę do sądu twierdząc, jakoby zostawiła okręg w bardzo dobrym stanie finansowym i została zwolniona niesłusznie. Trudno zgadnąć, na czym miałby polegać ów dobrostan, skoro nie było pieniędzy, zaciągnięto natomiast z Zarządu Głównego pożyczkę. Dalsze kontrole wykazały całkowitą niegospodarność, zatrudnianie na instruktora obsługi komputera syna pani dyrektor, który nie miał żadnych kwalifikacji po temu, stałe podwyższanie pensji dyrektora pomimo braku pieniędzy, nieprawidłowości w księgowości, fakturach itp.
Ostatecznie doszliśmy do tego, że trzeba było zwołać nadzwyczajny zjazd okręgu. Pomimo tych wszystkich nieprawidłowości, z których część została również potwierdzona przez GKR, naczelne władze PZN wykazywały przedziwny stosunek do KRO. Po pierwsze - pani prezes ZG zarzuciła Komisji, że pracuje w jakimś gabinecie, a przewodniczący GKR - że Komisja Okręgu sięga - o zgrozo! - do dokumentów. W dodatku na zjeździe nadzwyczajnym, kiedy te zarzuty były podnoszone, ani przewodniczącej KRO, ani wiceprzewodniczącej nie było, bo leżały w szpitalu, nie mogły zatem niczego wyjaśnić.
Sprawa wyglądała tak. Ponieważ brakowało pieniędzy na płace, a dodatkowo pracownice odmawiały wykonywania poleceń, trzeba było je zwolnić. Przewodnicząca KRO oraz nowo wybrana sekretarz wzięły na siebie część biurowych czynności, aby nie paraliżować działalności biura, choćby w zakresie wydawania i przedłużania legitymacji, odbioru i wysyłania najważniejszej korespondencji itp. Podjęły się tego, chociaż nie było to ich obowiązkiem. O tym, że trzeba pracować w jakimś pomieszczeniu nie warto mówić, bo taki zarzut może budzić tylko śmiech. KRO wystąpiła po zjeździe do Zarządu Głównego, domagając się przeprosin. Zarzut dotyczący zaglądania do dokumentów i wykonywania nieodpłatnie pracy urzędniczej uznała za co najmniej dziwny. Przecież nie było nikogo, kto mógłby się tym zająć w biurze. Taki zarzut można potraktować jedynie jako wyraz pogardy wobec pracowników społecznych, zaangażowanych w działalność Związku, wyrażanej przez osoby, które za każdą czynność biorą ciężkie pieniądze. Nawiasem mówiąc, zarobki naczalstwa są skrzętnie ukrywane, chodzą na ten temat przeróżne plotki. Zatem przy okazji KRO zwróciła się do ZG o ujawnienie tych zarobków, aby uniknąć pomówień oraz ze względu na fakt, że są to pieniądze społeczne. Po długim oczekiwaniu ZG PZN odpowiedział, że to KRO powinna przeprosić, powtarzając swoje zarzuty z uporem godnym lepszej sprawy. Jednocześnie władze okręgu w ramach swej wiernopoddańczej działalności wobec Zarządu Głównego, rozpoczęły szykany wobec Komisji Rewizyjnej Okręgu.
Przede wszystkim nowo powołany dyrektor stwierdził, że klucz do pomieszczenia z dokumentami KRO będzie wydawany wyłącznie w dni, które widnieją na ogłoszeniu wywieszonym na drzwiach. Kiedy przewodnicząca potrzebowała jakiś dokument, miała obowiązek zwrócić się do dyrektora, a ten szedł z kluczem i patrzył przewodniczącej na ręce. I tak rozwijała się pogarda pracowników pobierających społeczne pieniądze wobec pracowników społecznych. Jednocześnie trzy osoby z Prezydium Zarządu Okręgu, występując jako osoby prywatne, zwróciły się do Sądu Koleżeńskiego o zawieszenie w prawach członka PZN przewodniczącej i wiceprzewodniczącego KRO. Zarzuciły im działanie na szkodę Związku i jego szkalowanie, przy czym najważniejszym zarzutem było to, że sprawy PZN zostały przekazane do wiadomości czynników zewnętrznych. Warto przypomnieć, że KRO dwukrotnie występowała z wnioskiem do ZO o złożenie do prokuratury doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłą dyrektor. Prezydium przed zjazdem nadzwyczajnym i po tym zjeździe, nie podjęło sprawy, chociaż jest to obowiązek prawny. Warto też nadmienić, że GKR nie dopatrzyła się nieprawidłowości w działaniu przewodniczącej koła w Strzelinie, mimo że ukazał się konkretny artykuł w regionalnej gazecie w sprawie jej nadużyć. Kiedy ZO, zgodnie z wymaganiem ZG, przywrócił tę osobę na pełnione stanowisko, władze miasta odebrały jej lokal, a liczne osoby wystąpiły z koła wnioskując o przeniesienie do innej jednostki. ZG PZN nie dopatrzył się nieprawidłowości.
W zaistniałej sytuacji uznałem, że praca w tak dziwnej organizacji oraz przynależność do niej uwłacza mojej godności. Jako członek PZN od 55 lat, mający pewne osiągnięcia w działalności dla dobra niewidomych, a także osiągnięcia zawodowe i społeczne w innych dziedzinach, nie mogę pozwolić na to, aby pokrętnie działające osoby we władzach ZO oceniały to wszystko. Nie mogę się na to zgodzić tym bardziej, że wśród nich znajduje się osoba, która pod koniec lat 90-ych została zwolniona z funkcji kierownika okręgu za niegospodarność, arogancję i inne nadużycia.
Ostatnim posunięciem powołanego na nadzwyczajnym zjeździe ZO, przy wybitnym wsparciu ze strony ZG, jest zamieszczone na stronie internetowej ZO oświadczenie dotyczące ugody zawartej pomiędzy byłą dyrektor i ZO. Według mego rozeznania, członkowie tego ZO (nie mylić z zoo) nic o zawarciu takiej ugody nie wiedzieli. Oświadczenie to otwiera drogę byłej dyrektor do występowania z kolejmymi roszczeniami. Uznaje bowiem, że wszystkie podniesione wobec tej osoby zarzuty, w tym potwierdzone przez GKR, są naruszeniem prawa i ZO (nie mylić z zoo) wyraża w związku z tym ubolewanie.
Cała KRO, oprócz jednej osoby, złożyła rezygnację ze swych funkcji, ponieważ tego rodzaju postawy władz PZN uniemożliwiają racjonalne działanie na rzecz niewidomych. Oświadczenie zamieszczone na stronie internetowej brzmi:
"W związku z ugodą sądową, zawartą pomiędzy Panią Bożeną Małgorzatą Jankowską a Zarządem Okręgu Dolnośląskiego PZN, zobowiązani jesteśmy umieścić na stronie internetowej Okręgu Dolnośląskiego PZN oświadczenie następującej treści: "W imieniu PZN Okręgu Dolnośląskiego oświadczamy, że Pani Bożena Jankowska, która od 14 grudnia 2009 r. do 31 sierpnia 2013 r. piastowała stanowisko Dyrektora Okręgu i Sekretarza została odwołana z pełnionych funkcji z naruszeniem przepisów prawa pracy i Statutu PZN, za co Okręg Dolnośląski wyraża głębokie ubolewanie".
***
Artykuł Jerzego Ogonowskiego jest mocno osadzony w realiach Dolnośląskiego Okręgu PZN. Nie mamy możliwości sprawdzenia prawdziwości jego twierdzeń i zarzutów. Uwzględniając jednak ogólną sytuację w PZN można zakładać, że są one prawdziwe. Gdyby jednak osoby lub władze, o których pisze Jerzy Ogonowski, chciały coś sprostować, wyjaśnić, przedstawić inne okoliczności omówionych spraw, ich wyjaśnienia, sprostowania czy inne naświetlenia zostaną opublikowane w najbliższym numerze "Wiedzy i Myśli".
(przypis redakcji "WiM")
Źródło: Publikacja własna "WiM"
S.K. - Przed miesiącem zapowiedziałem, że w marcu będzie ostatnie nasze spotkanie. Okazuje się jednak, że zostało nam jeszcze sporo zagadnień do omówienia. Podzielimy więc resztę naszej rozmowy na dwie części i zakończymy w kwietniu.
Z poprzednich spotkań na łamach "WiM" dowiedzieliśmy się o Pańskich zawiłych drogach w zdobywaniu wiedzy oraz bogatych doświadczeniach zawodowych. Życie jednak na nauce i pracy się nie kończy. Porozmawiajmy więc o innych sprawach.
Jest Pan społecznikiem, pasjonatem, ostatnio sporo Pan publikuje na temat dostępności przestrzeni publicznej dla niewidomych , a konkretnie przestrzeni akustycznej, czyli sygnalizacji na przejściach dla pieszych przez ulice. Proszę o tym opowiedzieć.
H.L. - Wcale nie tak ostatnio! Pierwszy mój tekst ukazał się w "Pochodni" w październiku 1980 roku, więc tak naprawdę bardzo dawno temu. Dotyczył udoskonalenia magnetofonu kasetowego, jakiego dokonał Przemek Kiszkowski. Wiedziałem, że to jest bardzo dobre rozwiązanie. Mówiłem kilku osobom o tej sprawie. Niewielu jednak to interesowało - a ja opowiadałem i opowiadałem. Chyba Zbyszek Niesiołowski podsunął mi pomysł, abym napisał na ten temat do związkowej Pochodni. Właściwie było to wówczas jedyne pismo, w którym można było pisać o technice dla niewidomych. To był dobry pomysł, bo słowo napisane, a zwłaszcza opublikowane, zawsze jakoś gdzieś zostaje. Potem były inne teksty. Niektóre przychodziły mi łatwiej, inne trudniej.
Pamiętam, że pracując w inspekcji radiowej uczestniczyłem w testach gazety telewizyjnej. Wówczas jeszcze nikt o tym nie słyszał, nie wiedział, co to jest, a ja już uczestniczyłem w testach. Gazeta była emitowana na długo przed tym, jak zaczęto oficjalnie o tym mówić. Zorientowałem się, że jest to przekaz, który można by udostępnić niewidomym. Pomysł chodził mi po głowie chyba ze cztery lata.
W końcu usiadłem i napisałem w kilka godzin tekst "Gazeta bez papieru". Dopiero po kilku latach firmy sprzedające sprzęt elektroniczny dla niewidomych, wprowadziły na rynek urządzenie umożliwiające osobom niewidomym odczyt gazety telewizyjnej. Właściwie to mógłbym chyba od nich zażądać tantiem za zrealizowanie mojego pomysłu. Podobnie było z artykułem o sygnalizacji na przejściach dla pieszych. Tym razem zostałem zaproszony do napisania tekstu do pierwszego numeru "Tyfloświata". Temat chodził mi po głowie od bardzo dawna. Jakieś wzmianki czy notatki na ten temat umieściłem na swojej stronie internetowej. Nagle otrzymałem telefon z redakcji czegoś, co tak naprawdę jeszcze nie istniało. Pamiętam, że to było na kilka dni przed moim wyjazdem na trzytygodniowe wakacje. Gdybym się wówczas nie sprężył, tekst nie ukazałby się w pierwszym numerze pisma.
Drugi tekst na temat sygnalizacji, jaki ukazał się w "Tyfloświecie", był wynikiem badań naukowych, w których miałem przyjemność uczestniczyć.
S.K. - Jak widzę, Pańska publicystyka również przyczynia się do popularyzacji nowoczesnych technologii w naszym środowisku. A badania są ciągle bardzo ciekawe. Proszę trochę więcej powiedzieć o tej akustyce.
H.L. - Trafiłem do zespołu przygotowującego projekt badawczy dla szkoły w Owińskach. Trafiłem tam ponownie dzięki znajomości z Przemkiem Kiszkowskim, bo akustycy zwrócili się do niego, gdy szukali pierwszych pomysłów, jak zabrać się za to zagadnienie. Od niego dowiedziałem się o sprawie. Ponownie podchwyciłem trop i znalazłem się w tym zespole. Jadąc na jedno ze spotkań, na etapie pisania projektu, miałem zdarzenie z wadliwie działającą sygnalizacją akustyczną na jednym ze skrzyżowań. Opowiedziałem podekscytowany o tej sprawie na spotkaniu w Instytucie Akustyki. Wówczas zadecydowano, że w ramach projektu badawczego, mającego na celu opracowanie metody nauki orientacji przestrzennej z wykorzystaniem dźwięków środowiska, można zająć się również sygnalizacją. Przebieg badań i ich ustalenia opisałem we wspominanym artykule, do którego odsyłam zainteresowanych. Był przytaczany na łamach "Wiedzy i Myśli".
Teraz może tylko przekażę kilka spostrzeżeń z przebiegu samych badań. Już na etapie pisania projektu naukowcy zdawali sobie sprawę, że mogą spotkać się z oporem środowiska niewidomych. Przypuszczali, że będą zarzuty, iż pieniądze przeznaczone na badania może lepiej wykorzystać na podniesienie najniższych rent, czy na podobne cele. Faktycznie takie niezbyt przyjemne komentarze i zachowania niektórych niewidomych miały miejsce. Najczęściej z tymi reakcjami niewidomych miałem do czynienia osobiście, bo starałem się być łącznikiem między tymi dwoma środowiskami.
Jakie pieniądze i od kogo zostały przekazane na projekt badawczy dokładnie wiedziałem. Jak już mówiłem, brałem udział zarówno w samych badaniach, jak i w ich przygotowywaniu na etapie pisania projektu. Co ja się nasłuchałem o gigantycznych kwotach przekazanych przede wszystkim z Brukseli i o tym, że jeśli przynajmniej połowa z tych pieniędzy trafi do takiej czy innej osoby, to niewidomi wówczas zaczną dzielić się swoimi doświadczeniami. Przecież inaczej badań się nie przeprowadzi. Oczywiście, nie chciałbym tutaj skrzywdzić wszystkich tych, którzy z zapałem uczestniczyli w badaniach ankietowych czy laboratoryjnych. Takich ludzi było sporo, ale mogłoby być ich znacznie więcej, gdyby nie krytyczne uwagi niektórych przywódców środowiskowych. Choć może takie osoby należałoby raczej nazwać watażkami, którym się wydaje, że zamiast oddziałem zbrojnych w szable dowodzą grupą posługującą się białymi laskami. A naukowcy akustycy przecież znają się na akustyce. Nie muszą wcale orientować się w problematyce niewidomych. Zadawali pytania między innymi ankietowe. Cóż z tego skoro są w środowisku ludzie, którzy uważają, że o sprawach niewidomych wszyscy powinni wszystko wiedzieć i oni w związku z tym nie przekażą żadnych informacji. Nie odpowiedzą na żadne pytanie. Wyrażą jedynie swoją dezaprobatę wobec osób je zadających. Być może taka postawa wynika z pewnego zmęczenia różnymi projektami i badaniami. Jednak jestem przekonany, że jeśli nie będzie się informować, szczególnie tych, którzy chcą się czegoś dowiedzieć o środowisku, to nie można oczekiwać rozwiązywania naszych problemów. Może takie moje, jak już zaznaczałem przykre, jako przedstawiciela niewidomych w tym zespole badawczym, spostrzeżenia wynikają z tego, że były to badania w pewnym sensie społeczne, a nie dokładnie fizyczne, o które już wcześniej się otarłem.
No, ale projekt badawczy się zakończył, wynik dotyczący sygnalizacji został opublikowany na łamach "Tyfloświata" w tekście zatytułowanym "Propozycja ujednolicenia sygnalizacji akustycznej na przejściach dla pieszych w Polsce". Tekst ten zredagowałem w imieniu zespołu. Pomyślałem też, że warto, a wręcz należy propozycję ujednolicenia zaprezentować na jakiejś konferencji czy środowiskowym spotkaniu.
S.K. - I znalazł Pan taką konferencję?
H.L. - Znalazłem. Projekt badawczy kończył się w grudniu 2010 roku. W miesiącu tym jest corocznie organizowana konferencja Raha for the Blind in Poland. Zgłosiłem taki pomysł organizatorom tego wydarzenia. Kto wówczas dotarł do Warszawy, mimo olbrzymich opadów śniegu, to być może pamięta moje wystąpienie. Nie jednak kłopoty z dojazdem i inne anegdotyczne wydarzenia towarzyszące temu spotkaniu dziś chciałbym przytaczać. Zupełnie coś innego utkwiło mi w pamięci niczym drzazga. Czekając na swoją kolej siedziałem w jednym z pierwszych rzędów. Obok kolega, który miał wystąpienie tuż przed moim. Nagle ktoś tuż obok mnie zaczyna rozmawiać przez telefon. Po chwili zbiera się jakby do wychodzenia. Dwie panie zaczynają się przeciskać do wyjścia. No i wychodzą. Po chwili zorientowałem się, kto to był. Chciałem zabłysnąć, pochwalić się przed publicznością, a tu dwie osoby wychodzą.
Na tego typu imprezach, konferencjach, spotkaniach ci bardzo oficjalni goście, osoby sprawujące honorowe patronaty nad wydarzeniem i inni ważniacy, albo w ogóle się nie pojawiają przysyłając swojego przedstawiciela albo raczą zgromadzonych jedynie listem z kurtuazyjnymi wypowiedziami. Najczęściej uciekają po kilku minutach do innych ważniejszych obowiązków. Nie rozumiem tego i nie potrafię pojąć! To ja mimo śnieżnych zasp przybywam w garniturze i lakierkach, aby trzymać odpowiedni fason, a inni chociażby przez udawaną grzeczność w stosunku do zgromadzonych nie potrafią wysiedzieć do końca imprezy. Jakież to inne ważniejsze sprawy przymusiły wówczas obie panie rządzące PeZeteNem do opuszczenia tego największego wydarzenia w środowisku niewidomych, jakim jest Reha.
S.K. - Rozumiem Pańskie rozgoryczenie. A jak udał się występ?
H.L. - Tak, można powiedzieć, że otarłem się wówczas o władzę!
I tyle można by powiedzieć o sygnalizacji akustycznej na przejściach dla pieszych. Propozycja jej ujednolicenia jest wypracowana w ramach projektu badawczego przez specjalistów naukowców. Należałoby ją jedynie wdrożyć. Potrzebne jest jednak pewne wspólne działanie środowiska. Przydałby się jakiś sztandar, pod którym można by tego dokonać. Nie zauważam nic podobnego. Władze największej organizacji niewidomych wychodzą, ale nie naprzeciw, tylko z konferencji. Kiedy w Poznaniu przed spotkaniem dotyczącym bezpieczeństwa w przestrzeni miejskiej, zorganizowanym przez Urząd Miasta dla wszystkich organizacji osób niepełnosprawnych, grupa osób postanowiła zorganizować naradę w celu wypracowania wspólnego stanowiska niewidomych, mimo zaproszenia nikt z okręgu PZN się nie pojawił. Usłyszeliśmy, że oni wysłali pismo, już chyba kilka lat temu i czekają na odpowiedź. Potem słyszę z różnych stron "Bo wy niewidomi nie potraficie się dogadać między sobą".
Tak było, ale ostatnio pojawiło się kilka inicjatyw w tej sprawie i mam wrażenie, że sytuacja się nieco zmienia na korzyść. Obserwuję jakby większe zainteresowanie problemem, w tym władz okręgu PZN. Jestem uczestnikiem już podjętych działań, a następne są planowane. Mam nadzieję, że ich efektem będzie zmiana sytuacji na przejściach dla pieszych z sygnalizacją akustyczną. Jeżeli się tak stanie, postaram się poinformować czytelników "WiM" o ustaleniach i podjętych staraniach.
S.K. - Myślę, że nie tylko w naszym Związku i nie tylko w Pańskim okręgu można spotkać się z podobnie wielkim zainteresowaniem władz.Dobrze, że coś zmienia się na lepsze.
H.L. - Właśnie, nie chciałbym, aby Czytelnicy nabrali przekonania, że taka bierna postawa jest jedynie przywarą działaczy i władz PZN. Przypominam sobie walne zgromadzenie pewnego małego, acz prężnie działającego w niektórych obszarach, stowarzyszenia zrzeszającego niewidomych Wielkopolan. W pewnym momencie jeden z zebranych zapytał, co stowarzyszenie robi w celu polepszenia bezpieczeństwa poruszania się niewidomych w mieście. Było to o tyle dziwne pytanie, że prezes tego stowarzyszenia rozmawiał kilka dni wcześniej na falach lokalnej rozgłośni radiowej w cyklicznej audycji dla i o niewidomych z Prezydentem miasta o sygnalizacji akustycznej na skrzyżowaniach. Zabrałem wówczas głos relacjonując przebieg i wyniki badań akustyków. Naświetliłem również poprzednie zapewnienia urzędników. Przecież obiecywano nam, że jeszcze przed rozgrywkami Euro, jakie były również w Poznaniu, sygnalizacja zostanie w mieście zmieniona zgodnie z wytycznymi akustyków. Wypowiedź zakończyłem propozycją, która bardzo spodobała się prezesowi stowarzyszenia.
Zaproponowałem mianowicie, aby grupa niewidomych z białymi laskami przeprowadziła publiczny protest na jakimś kiepsko udźwiękowionym przejściu. I jak Pan myśli, jaka była reakcja?
S.K. - Myślę, że zebrani uznali, iż ktoś powinien to zrobić, ale nikt nie zadeklarował, że podejmie się organizacji protestu.
H.L. - Nie. Zapadła cisza! Kompletna cisza na sali.
S.K. - Poddał się Pan?
H.L. - Uważam, że w sprawie sygnalizacji akustycznej zrobiłem co do mnie należało. Artykuły są, można je przeczytać. Na szczęście niektórym ludziom zależy na wprowadzeniu tych zmian. Znam takie dwie, może trzy osoby. Może coś uda im się załatwić. Ja zamierzam od sygnalizacji akustycznej nieco odpocząć. Może zresztą nie tylko od sygnalizacji.
S.K. - Co Pan myśli o decyzji Agnieszki Radwańskiej?
H.L. A cóż takiego ona postanowiła?
S.K. - Nie słyszał Pan? Otóż postanowiła rozstać się z tenisem. kocha jednak sport i dlatego przerzuca się na boks. Oświadczyła, że w pył rozniesie Gołotę, Adamka, Saletę, Diablo-Włodarczyka i całą czeredę światowej sławy bokserów. Dodała, że ukoronowaniem jej kariery będzie pokonanie jednocześnie obydwu braci Kliczków i to przez nokaut. Powiedziała, że w trójkę wyjdą na ring i takiego łupnia dostaną, że nawet płakać nie będą mieli siły.
H.L. - Myślę, że ma duże szanse cel ten osiągnąć. Przy jej waleczności...
S.K. - Pan, tak zaangażowany w udostępnianie niewidomym nowoczesnych technologii, w dostosowanie środowiska miejskiego do ich potrzeb i pewnie w inne przedsięwzięcia, z pewnością będzie podejmował kolejne próby rozwiązywania różnych problemów?
H.L. - Coraz częściej spotykam się ze stwierdzeniem, że jako słabowidz nie powinienem wypowiadać się w sprawach osób niewidomych. Kiedyś tego nie było. Dobre rady udzielane przez wspominaną niewidomą panią psycholog wynikały z takiej ogólnej tendencji postępowania z niepełnosprawnymi wzrokowo. Pamiętam raczej wielką chęć współpracy między ludźmi niewidomymi i słabowidzącymi.
S.K. - Dziękuję za podzielenie się z nami kolejną cząstką Pańskiego życia i doświadczeń. Na resztę wiadomości o Pańskich poczynaniach musimy poczekać jeszcze miesiąc.
Źródło: "Głos Pruszkowa" styczeń 2014 r.
Spotkaliśmy się na stadionie "Warszawianki" w smutnym okresie stanu wojennego. Tam grupka słabo widzących i niewidomych dziewczyn, chłopaków oraz ich przewodników pokonywała kilometry na żużlowej bieżni. Jednym z tych dreptających wokół "trawnika" był prawie czterdziestoletni Rysiek Sawa, mieszkaniec Pruszkowa. Dziś jest najstarszym niewidomym (grupa B1) zmagającym się z dystansem 42 km. I o tym kończącym wkrótce 70 lat facecie, mieszkańcu Pruszkowa od lat 45, będzie poniższa historia.
Przyszedł na świat jeszcze "za Niemca" na Zamojszczyźnie we wsi Senderki. W wieku dziewięciu lat pasąc krowy traci wzrok i prawą rękę. Majstrował przy niewypale. Kierują go do ośrodka specjalnego. Uczy się w Laskach i jak to u wielu młodych chłopaków, rozpierała go energia. Z koleżką Lesiem Nowickim próbują biegać.
- W tamtych latach dyrektor ośrodka dla niewidomych Henryk Ruszczyc ostro tępił wszelki ruch fizyczny twierdząc, że osłabia on wzrok. A ja przecież byłem całkowicie ślepy. Dziś jak nieraz przebiegam koło laskowskiego cmentarzyka, kłaniam się mijając grób pana dyrektora i cichutko pytam: jak pan tam się miewa w niebie? - wspomina Ryszard Sawa.
Długodystansowy doktor
Wtedy, gdy go poznałem w 1983 roku na bieżni "Warszawianki", Rysiek był po doktoracie, pracował w Instytucie Podstaw Informatyki PAN i wychowywał czterech urwisów. Na swój pierwszy Maraton Pokoju (obecnie Warszawski) jako przewodników zabrał dwóch synów i dwa rowery, zresztą które zaraz się popsuły. Jakoś sobie poradził i wpadł na Stadion Dziesięciolecia po ponad pięciu godzinach. Potem miał różnych przewodników, Radka Dramowicza, Ryśka Borkowskiego. Któryś z maratonów biegł ze mną, w każdym razie najwięcej towarzyszył mu w biegach ulicznych "Krakus" czyli Stanisław Spólnik, słabowidzący biegacz z Krakowa. Po pięciu latach treningu osiąga rekord życiowy. Maraton we Wrocławiu Sawa przebiega w 3 godziny 11 minut 56 sekund.
Z ponad stu maratonów, nie ukończył tylko jednego.
- Jak frajer kupiłem sobie eleganckie buty za dwie stówki i nie zorientowałem się, że są do gry w koszykówkę. Po 10 km miałem tak poobcierane nogi, że musiałem zejść z trasy. Najlepiej mi się biega w pepegach za 10 złotych, a nie w tym wypasionym obuwiu za kilkaset - tłumaczy Rysiek.
Starty w masowych imprezach, ruch, treningi to jakiś jego sposób na życie, na wyrwanie się z domu. Nie ma "siedzącego" charakteru, a raczej mobilny. Nie wie ile przebiegł kilometrów, ale pamięta taki rok, w którym zaliczył siedem maratonów. Kiedyś dał się namówić na kaliski supermaraton. Sto kilometrów przebiegł w 10,5 godziny, ale najbardziej wspomina powrót do Warszawy. Zabrakło miejsc w autokarze, więc poobijany, zmordowany wlókł się z przesiadkami pociągami do domu.
Sawa żałuje, że się nie urodził dwadzieścia lat później. I tak to wyjaśnia.
- Kiedy mogłem robić dobre wyniki, zawody były organizowane przez "Start" dla niepełnosprawnych spółdzielców. Pozostali owszem mogli trenować, ale na zgrupowania czy starty zabierano spółdzielców.
Dzięki Dickowi Traum (założył Achilles Track Club) nasi niepełnosprawni mogli wziąć udział w największym na świecie masowym biegu ulicznym w Nowym Jorku. Na zaproszenie ATC - Sawa i jego słabowidzący koledzy: Wiesiek Miech, Sławek Jeżowski, Mariusz Gołąbek, razem z 40 tysiącami zawodników dobiegło do mety. Ryszard kilka razy uczestniczył w tym maratonie.
- Kiedy po raz pierwszy znalazłem się na starcie, to musiałem z całym tłumem czekać ze sześć godzin w listopadowym zimnie na wystrzał startera. Miejscowi spali w śpiworach, a ja chroniłem się w ciepłych przenośnych toaletach, ale nie na długo. Nie mogli mi znaleźć przewodnika. Dogadałem się z Portorykańczykiem, który jednak chciał kasę za uczestnictwo. W końcu obiecałem mu medal, który miał zamiar spieniężyć. Czy to zrobił, tego nie wiem. Potem jak wystrzelili z armaty to przez 10 minut truchtaliśmy w miejscu, taki był ścisk. Po ponad pięciu godzinach zameldowałem się na mecie - wspomina pepegowy maratończyk.
Według niego najlepsza organizacja jest na berlińskiej imprezie. Zawody w Rzymie są o tyle fajne, że niewidomi, którzy ukończą bieg dostają nagrody pieniężne. Zresztą nagradzani są oddzielnie niepełnosprawni na wózkach, amputanci, niewidomi i słabowidzący. Sawie wręczono dwa razy po 100 euro za trzecie miejsca. Na innych zawodach (biegał jeszcze w Wiedniu, Moskwie, Pekinie, Budapeszcie, Pradze) nie ma takiego zwyczaju.
Z krajowych imprez ceni maraton krakowski i Orlenu, bo nagradzają i jest dobra organizacja. Z sentymentem wspomina kilkakrotne starty w Biegu Pokoju Pamięci Dzieci Zamojszczyzny, bo z tamtych stron pochodzi. Blisko dwustu zawodników pokonuje w cztery dni sto kilometrów. 2012 rok rozpoczął Biegiem Noworocznym. Łącznie z nim, wnukiem i psem na start przybyło ośmioro Sawów. Trójka kibicowała, piątka startowała. W lipcu, w ciechanowskiej "piętnastce" Rysiek w czasie 1 godz. 23 min. pokonał swych niepełnosprawnych kolegów: Wiesława Miecha, Grzegorza Powałkę i Piotra Jankowskiego. Z tego wyczynu jest bardzo dumny. Rzecz jasna wystartował w ostatnia niedzielę września 2013 roku po raz kolejny w warszawskim maratonie. Dobiegł do mety, a towarzyszyła mu pani Krysia jadąca na rowerku jako przewodniczka.
Moda na bieganie
Kiedy ponad 30 lat temu za PRL-u nieśmiało zaczęto organizować masowe biegi uliczne, uczestniczyło w nich po kilkaset osób. Obecnie bieganie tak się rozbujało, że na niektóre imprezy trudno się zapisać. Ilość zawodników przerasta możliwości organizatorów (szatnie, obiady, podarunki) więc zaczęto wprowadzać limity. Coraz więcej też biega inwalidów wzroku. Obok naszego 70-letniego weterana i trochę młodszych kolegów, dobijają inni, głównie słabowidzący. Organizatorzy zawodów nie bardzo wiedzą jak dzielić na grupy inwalidów wzroku. Najsprawiedliwiej chyba postąpili krakowiacy wprowadzając trzy kategorie: całkowicie niewidomych (startują oczywiście z przewodnikami), słabo widzących z przewodnikami i słabo widzących bez przewodnika.
W mieszkaniu na poddaszu rozwiesił 35 kg medali, na szafach mnóstwo pucharów. Na ścianie wisi dyplom z 2009 roku za zdobycie w ciągu dwóch lat "Korony Maratonów Polskich - Dębno, Wrocław, Kraków, Warszawa, Poznań". Najbardziej jednak jest dumny z Pucharu otrzymanego w 1985 roku - "Nagroda im. Tomasza Hopfera dla R. Sawy za popularyzacje biegania w masowej formie i rozwoju kultury fizycznej - Komitet Organizacyjny VII warszawskiego Maratonu Pokoju".
Oprócz biegania Ryszard S. ma jeszcze inne hobby - turystykę. Odwiedził Maroko, Egipt, Wyspy Kanaryjskie, Jordanię, Izrael, Tunezję. Nie liczy rzecz jasna tych miejsc, w których startował. A do Londynu pojechał jako "aktor". Filmowiec - Joanna Kaczmarek zaczęła o nim kręcić 50-minutowy film dokumentalny. Co prawda dzieło jeszcze się nie ukazało, bo "Filmotece" zabrakło pieniędzy, ale jak wrócą lepsze czasy to kto wie, Ryszard Sawa może dorównać popularnością Lechowi Wałęsie. Choć największym wyczynem fizycznym tego ostatniego, było przeskoczenie muru Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980. Są równolatkami.
Źródło: Integracja 5/2013
Data opublikowania na www.niepelnosprawni.pl: 2014-02-18
Osoby z niepełnosprawnością mogą w Polsce skorzystać z wielu form pomocy, ułatwiających wejście na rynek pracy. Mają szansę stać się aktywne zawodowo.
Do podjęcia zatrudnienia mają przyczynić się także programy aktywizacji społecznej dla osób z niepełnosprawnością, dotyczące włączania społecznego, wychodzenia z izolacji, podnoszenia aktywności, nabywania umiejętności i uczenia się samodzielności.
Aktywizacja zawodowa stała się najbardziej pożądanym skutkiem aktywizacji społecznej, gdyż pracuje tylko ok. 600 tys. osób z ponad 2 mln ludzi będących w wieku produkcyjnym i mających orzeczenie o niepełnosprawności. Nadal więc potrzeba programów pomagających w znalezieniu pracy - od nabycia umiejętności, przez podniesienie kwalifikacji, po wsparcie w znalezieniu pracodawcy, założeniu działalności gospodarczej i utrzymaniu pracy. Programy prowadzą samorządy, PFRON, organizacje, fundacje i wiele innych instytucji.
Razem z rentą
Znaczącym wsparciem było podniesienie w ubiegłym roku przez Sejm RP wysokości kwoty pozwalającej dorobić do renty socjalnej. Pobierający ją mogą pracować bez obawy utraty lub zawieszenia świadczenia i osiągać przychód do 70 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia za dany kwartał roku. W lipcu 2013 r. wynosiło ono 3830 zł brutto, zatem 70 proc. tej kwoty to 2681 zł brutto. Pamiętać jednak należy, że do przychodu wlicza się m.in. zasiłek opiekuńczy, macierzyński, chorobowy, świadczenie rehabilitacyjne i wyrównawcze, zasiłek wyrównawczy i dodatek wyrównawczy, honoraria z działalności twórczej i artystycznej, przychody z umów zlecenia, wynajmowania i dzierżawy.
Osoby pobierające rentę z tytułu niezdolności do pracy (najniższa to 831,15 zł) mogą także - bez obawy zmniejszenia lub zawieszenia renty - osiągać przychody nieprzekraczające 70 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. Obie renty ulegają zawieszeniu, jeśli dodatkowy przychód przekracza 130 proc., a zmniejszeniu - gdy wynosi od 70 proc. do 130 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia.
Samodzielnie
Wiele osób z niepełnosprawnością potrzebuje sprzętu umożliwiającego poruszanie się. Wózek elektryczny jest nieodzowny dla tych osób, które nie mogą korzystać z wózka ręcznego. Mogą one zostać zaopatrzone w elektryczny wózek dzięki programowi PFRON "Aktywny Samorząd" (dawniej Pegaz), obszar C (likwidacja barier w poruszaniu się). Podstawowym warunkiem jest aktywność, ale nie ma gwarancji, że dofinansowanie zostanie przyznane. Preferowane są wnioski osób aktywnych zawodowo, poszukujących pracy, podnoszących kwalifikacje i tych, którym wózek poprawi jakość pracy. Na zakup elektrycznego wózka można otrzymać 7 tys. zł dofinansowania, z opcją zwiększenia do 20 tys. zł - jeśli ekspert PFRON potwierdzi taką konieczność lub wyższe dofinansowanie umożliwi zakup wózka dopasowanego do indywidualnych potrzeb zdrowotnych. Można też otrzymać środki na utrzymanie sprawności technicznej wózka (2 tys. zł), a po 3 latach ubiegać się o wsparcie w zakupie nowego.
O swoich siłach
Osoby po amputacjach nóg mogą otrzymać pomoc w zakupie protez - nawet 26 tys. zł - na protezy z nowoczesnymi rozwiązaniami technologicznymi, w zależności od rodzaju amputacji. Dofinansowanie do zwykłych protez jest znacznie niższe. Osoby po amputacjach mogą liczyć na pomoc finansową na utrzymanie sprawności technicznej protez, maksymalnie do 30 proc. kwoty dofinansowania otrzymanego na zakup protez. Wyższe dofinansowanie jest możliwe tylko w przypadkach, gdy proteza bezpośrednio umożliwia nabycie zdolności do pracy (po decyzji eksperta PFRON).
Dofinansowanie do nowoczesnych protez mogą otrzymać osoby w wieku aktywności zawodowej lub emeryci - jeśli pracują. Na wsparcie finansowe przy zakupie sprzętu elektronicznego mogą liczyć osoby niewidome (nawet 30 tys. zł na sprzęt z oprogramowaniem, z czego na urządzenia brajlowskie 20 tys. zł) i osoby niedowidzące do 10 tys. zł oraz po amputacjach kończyn górnych (5 tys. zł). Osoby te mogą też starać się o dofinansowanie szkoleń z zakresu obsługi nabytego sprzętu, z możliwością zwiększenia dofinansowania o 100 proc. w indywidualnych przypadkach - 2 tys. zł, a osoby głuchoniewidome - 4 tys. zł.
Na pomoc finansową mogą liczyć osoby aktywne zawodowo ze znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, które opiekują się własnym dzieckiem bądź są prawnym opiekunem dziecka. Aby utrzymać aktywność zawodową, mogą otrzymać 200 zł wsparcia miesięcznie (maks. 2200 zł w roku).
Na własną rękę
Osoby z niepełnosprawnością, które chciałyby dojeżdżać do pracy dostosowanym pojazdem, mogą otrzymać pomoc w zakupie i montażu oprzyrządowania do samochodu, w wysokości 5 tys. zł. Wsparcie realizowane jest w ramach programu likwidacji barier utrudniających aktywizację społeczną i zawodową ("Aktywny Samorząd", obszar A - likwidacja bariery transportowej). Kandydaci na kierowców mogą starać się o dofinansowanie kursu na prawo jazdy i egzaminu (1500 zł) i kosztów związanych z zakwaterowaniem i dojazdem, jeśli kurs odbywa się poza miejscem zamieszkania (600 zł).
Prowadzący albo podejmujący działalność gospodarczą lub rolniczą mogą uzyskać maks. 15-krotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia (w II kwartale 2013 r. - 3612,51 zł). W przypadku działalności rolniczej dotacja nie może przekroczyć 7500 euro. Ponadto można otrzymać refundację obowiązkowych składek na ubezpieczenie społeczne, jak też skorzystać z dofinansowania do 50 proc. oprocentowania kredytu na kontynuowanie działalności.
Czas na staż
Wśród programów PFRON wspierających aktywność zawodową jest też Junior, skierowany do bezrobotnych absolwentów. Umożliwia odbycie stażu i znalezienie pracy. Środki przekazywane są w formie dofinansowania jako świadczenie na rehabilitację zawodową tylko tym, którzy zostali skierowani na staż przez Powiatowe Urzędy Pracy.
Pośrednictwo pracy
Wysokość dofinansowania ustalają Urzędy w zależności od stopnia niepełnosprawności absolwenta - od 30 do 50 proc. najniższego wynagrodzenia i jest ono wypłacane niezależnie od stypendium. Stażyści są wspierani także przez doradców zawodowych, m.in. w przełamywaniu obaw i określaniu predyspozycji.
Pracodawca wspierany
Pracodawcy zatrudniający osoby niepełnosprawne mogą otrzymać dofinansowanie do wynagrodzeń pracowników z Systemu Obsługi Dofinansowania i Refundacji (SODiR). Dofinansowanie na pracownika zatrudnionego w zakładzie pracy chronionej wynosi obecnie 180 proc. najniższego wynagrodzenia - dla posiadającego znaczny stopień niepełnosprawności, 100 proc. - umiarkowany i 40 proc. - lekki. Przedsiębiorcy otwartego rynku otrzymują 70 proc. tych kwot. Ponadto pracodawcy mogą otrzymać m.in. zwrot kosztów przystosowania stanowiska pracy - maks. za każde stanowisko pracy osoby niepełnosprawnej do 20-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w poprzednim kwartale; zwrot kosztów wyposażenia stanowiska pracy osoby niepełnosprawnej (do 15-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia); zwrot kosztów szkolenia pracownika niepełnosprawnego; zwrot kosztów zatrudnienia pracownika pomagającego pracownikowi niepełnosprawnemu w pracy. Mogą także liczyć na różne ulgi i odliczenia podatkowe.
Materiał przygotowany na zlecenie ZUS
Źródło: Gazeta Prawna 04 /2014
Agnieszka Kloskowska-Dudzińska, zastępca prezesa Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych,
Rozmawiała Michalina Topolewska
Agnieszka Kloskowska-Dudzińska rośnie liczba pracujących ze znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności. Wyższe są więc wydatki na wsparcie ich zatrudnienia
Od 1 kwietnia firmy z chronionego i otwartego rynku pracy będą otrzymywać takie samo dofinansowanie do pensji niepełnosprawnych pracowników. Początkowo zmiana ta miała nastąpić od 1 stycznia. Czy budżet Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) nie będzie przez to zagrożony?
Sytuacja finansowa funduszu jest stabilna. W kwestii zrównania dopłat dla firm mających status zakładów pracy chronionej (ZPChr) i tych, które go nie posiadają, osiągnięty został kompromis pomiędzy tym, jak daleko można powstrzymać te zmiany, a wysokością środków, które możemy przeznaczyć na dofinansowanie. Na pewno zmiany nie są wynikiem szukania oszczędności, bo to są przesunięcia w dużej mierze wewnętrzne, które powodują, że polityka wspierania zatrudnienia osób niepełnosprawnych staje się bardziej sensowna. Zmiany dostosowują też nasz system do przepisów unijnych regulujących pomoc dla osób niepełnosprawnych. Dla nas najważniejsze jest, aby zatrudnienie znalazła jak największa liczba takich osób, i systematyczny wzrost jest widoczny zwłaszcza na otwartym rynku pracy.
ZPChr wskazują jednak, że obniżenie im dopłat, bo do tego sprowadza się ich zrównanie dla obydwu rynków, spowoduje, iż ta forma prowadzenia firmy przestanie być dla nich opłacalna.
ZPChr cały czas mogą korzystać z pomocy przewidzianej w artykule 32 ustawy rehabilitacyjnej (między innymi dofinansowanie oprocentowania pożyczek), a wiele z nich może również sprzedawać produkty i usługi, których nabywcy zyskują ulgi we wpłatach na PFRON. Wprawdzie ta ostatnia możliwość dotyczy nie tylko rynku chronionego, ale warunki, które trzeba spełnić, aby udzielać ulg, spełniają głównie te podmioty. Obecnie około sześćset firm może wystawiać kontrahentom informacje obniżające wpłatę na PFRON. Powoduje to dość znaczące obniżenie kwoty, jaka mogłaby wpływać do budżetu funduszu (o około pół miliarda złotych). Nasze doświadczenie pokazuje, że rzeczywiście możemy obserwować spadek liczby przedsiębiorstw o statusie ZPChr, ale nie oznacza to masowych zwolnień niepełnosprawnych pracowników. Co więcej, stale wzrasta zatrudnienie osób z umiarkowanym i znacznym stopniem niepełnosprawności posiadających jednocześnie schorzenia specjalne.
Jak duży jest to wzrost?
Pod koniec 2013 roku na rynku otwartym było zgłoszonych dziewięć tysięcy dwieście osób z umiarkowanym i trzy tysiące dwieście ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Dwa lata wcześniej było ich sześć tysięcy dwieście i dwa tysiące sto. Na chronionym rynku pracy ich liczba wynosiła trzydzieści tysięcy i trzy tysiące sześćset pod koniec 2013 roku w porównaniu z dwadzieścia jeden tysięcy czterysta i trzy tysiące trzysta pod koniec 2011 roku.
Czy podobna tendencja dotyczy też osób ze znaczną i umiarkowaną niepełnosprawnością bez schorzeń specjalnych?
Tak. W ciągu ostatnich dwóch lat na otwartym rynku pracy o dwadzieścia procent wzrosła liczba pracowników z umiarkowanym i o trzydzieści trzy procent ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Na chronionym rynku pracy liczby te wzrosły odpowiednio o siedemnaście i osiem procent. W związku z tym obserwujemy też wzrost wydatków na dofinansowania do wynagrodzeń w tych grupach.
Może jednak nie są to nowo zatrudnieni pracownicy, tylko ci, którzy uzyskali nowe orzeczenia podwyższające stopień niepełnosprawności?
Rzeczywiście w dużej mierze wynika to z rekwalifikowania, bo część firm, ze względu na wyższe kwoty przekazywane na wsparcie osób z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością, kierowało pracowników do zespołów do spraw orzekania po zmianę orzeczenia o niepełnosprawności. Jednak ten proces nie może trwać w nieskończoność i wydaje się, że ten sposób podwyższania dofinansowań został już wykorzystany. Z tego też powodu odnotowywany w statystykach spadek liczby osób z lekkim stopniem niepełnosprawności nie musi być efektem zwolnień w tej grupie, ale właśnie wspomnianym procesem.
Jednym z argumentów, który był przywoływany w dyskusji nad zrównaniem dopłat do pensji, były niższe od zakładanych wpłaty od pracodawców, którzy nie osiągają wymaganego zatrudnienia niepełnosprawnych. W jakim stopniu te wpływy okazały się mniejsze od zakładanych?
W zeszłym roku faktycznie wpłaty były niższe od zakładanych w planie finansowym. W całym 2013 roku mieliśmy do czynienia z trudną sytuacją na rynku pracy i wzrostem bezrobocia w stosunku do roku 2012. Ogółem przychód z tytułu wpłat obowiązkowych wyniósł w roku 2013 trzy miliardy sześćset trzydzieści milionów złotych, przy prognozie około cztery miliardy złotych.
A jakie są prognozy na ten rok?
Planowana kwota przychodu z tytułu wpłat obowiązkowych od pracodawców to trzy miliardy siedemset sześćdziesiąt milionów złotych.
Od ponad roku przepisy wymagają, aby pracodawca, który chce otrzymać dopłatę do wynagrodzenia, przelewał je na konto pracownika. Czy spełnianie tego wymogu jest kontrolowane?
Tak. W ramach rutynowo prowadzanych kontroli sprawdzamy ten warunek i okazuje się, że nie wszyscy pracodawcy się do niego stosują. Nie są to jednak częste przypadki.
Jakie efekty przynosi kontrolowanie firm w kwestii prawidłowości udzielania ulg we wpłatach na PFRON?
Wyniki takich kontroli pokazują, że są one potrzebne. Ostatnio przeprowadziliśmy je u dziesięciu podmiotów, które wystawiają informacje umożliwiające ich kontrahentom obniżenie wpłaty na fundusz. W czterech z nich wykryte zostały nieprawidłowości. Dotyczyły one na przykład błędnie zastosowanego algorytmu wyliczenia ulgi, braku uprawnień do wystawiania informacji, głównie z powodu nieosiągania odpowiedniego wskaźnika zatrudnienia. Na dwa i pół tysiąca skontrolowanych informacji 994 były wystawione niezgodnie z przepisami. Opiewały one na kwotę około półtora miliona złotych z ośmiu i pół miliona złotych całej skontrolowanej kwoty. To oznacza, że blisko czterdzieści procent informacji wystawiono nieprawidłowo, kwotowo było to siedemnaście procent. Kontrolerzy pojawili się następnie u nabywców ulg. Do tej pory byli u dwudziestu trzech firm, a u dziewiętnastu z nich stwierdzono wykorzystanie nieprawidłowych informacji.
Czy na ten rok planowane są zmiany w zakresie programów prowadzonych przez fundusz?
Nie przewidujemy żadnych rewolucji. Najważniejsze modyfikacje wprowadziliśmy w szczegółowych regulacjach dotyczących programu Aktywny Samorząd. Dopuścimy na przykład postulowaną przez powiaty możliwość przesuwania środków między pierwszym a drugim modułem, który jest skierowany do niepełnosprawnych studentów. Zmieniliśmy też zasady udzielania im pomocy, dając swobodę podejmowania decyzji samorządom, które najlepiej znają swój teren i jego mieszkańców. Zapewniamy jednak kwotę minimalną na poziomie tysiąca złotych dla wszystkich. Studenci będą mogli ponadto uzyskać dodatkowe 200 złotych w związku z podjęciem nauki poza miejscem zamieszkania. Ponadto wprowadzamy ograniczenie liczby semestrów, w trakcie których będzie można otrzymać pomoc.
Dlaczego?
Nie chcemy, aby studiowanie stało się sposobem na życie ze względów socjalnych. Zdecydowaliśmy się więc na wprowadzenie ograniczeń nie co do liczby kierunków, ale semestrów nauki. Stąd można otrzymać wsparcie na dwadzieścia semestrów.
Część studentów narzekała na długie oczekiwanie na wypłacenie pomocy.
W ubiegłym roku po raz pierwszy program Student był realizowany w ramach Aktywnego Samorządu. Sami studenci nie byli też przygotowani na zmiany. Stąd w trakcie jego realizacji pojawiły się pewne problemy i dlatego w kolejnej edycji staramy się im zapobiegać. Wspomniane kłopoty dotyczyły w szczególności dużych miast akademickich, gdzie składano większą liczbę wniosków. Nie wszędzie też, mimo że dajemy środki na obsługę tego zadania, zostało zwiększone zatrudnienie pracowników do obsługi.
Źródło: Gazeta Prawna 5 tydzień 2014
Zróżnicowanie wysokości subsydiów płacowych ze względu na to, czy firma działa na otwartym czy chronionym rynku pracy, nie narusza unijnych zasad wolnej konkurencji. Takie stanowisko przedstawiła Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes UOKiK na pytanie skierowane przez posła Bogdana Rzońcę. Jego wątpliwości dotyczyły argumentu przywoływanego przez rząd w trakcie debaty nad ustawą okołobudżetową, na podstawie której od 1 kwietnia wprowadzone zostaną zmiany w dofinansowaniach do pensji niepełnosprawnych pracowników. Nastąpi wówczas zrównanie wysokości wsparcia dla firm z otwartego rynku pracy oraz tych mających status zakładu pracy chronionej (ZPChr). W związku z tym, że mechanizm wprowadzania jednakowych dopłat polega na obniżeniu ich wysokości dla tej drugiej grupy pracodawców, część z nich zapowiada, że będzie rezygnować ze statusu ZPChr oraz redukować zatrudnienie.
- Podczas dyskusji towarzyszącej uchwalaniu ustawy okołobudżetowej wielokrotnie słyszeliśmy o zagrożeniu, jakie powoduje dalsze utrzymywanie różnych dopłat do wynagrodzeń i sankcjach, jakie mogą nam z tego powodu grozić ze strony Brukseli - wskazuje Edyta Sieradzka, wiceprezes Ogólnopolskiej Bazy Pracodawców Osób Niepełnosprawnych.
Jak wyjaśnia Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, wydaje się mało prawdopodobne, aby Komisja Europejska wszczęła postępowanie wyjaśniające w odniesieniu do projektu programu pomocowego przewidującego udzielanie subsydiów płacowych w związku z zatrudnianiem niepełnosprawnych pracowników. Również zróżnicowanie ich wysokości ze względu na beneficjenta i to, czy ten ostatni funkcjonuje na otwartym czy chronionym rynku pracy, nie powinno wpłynąć na ocenę KE dotyczącą zgodności projektowanej pomocy z rynkiem wewnętrznym. Prezes UOKiK dodaje, że instytucja ta nie zgłaszała swoich uwag w tym zakresie w trakcie trwania prac nad ustawą okołobudżetową. Nie wpłynęły do niej też żadne zastrzeżenia ze strony Komisji.
- Niektórzy pracodawcy z decyzjami co do rezygnacji z statusu ZPChr czekają jeszcze na zmiany zapowiadane przez Jarosława Dudę, pełnomocnika rządu do spraw osób niepełnosprawnych. Mają one zmniejszyć obciążenia na nich nałożone - podkreśla Edyta Sieradzka.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-13
Od ubiegłego miesiąca zmieniły się kwoty składek opłacanych przez PFRON za osoby z dysfunkcjami zdrowotnymi, które prowadzą własną firmę - informuje Dziennik Gazeta Prawna.
Ich nowa wysokość to efekt zmiany podstawy, od której są naliczane. Zgodnie z art. 25a ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (tj. Dz.U. z 2011 r. nr 127, poz. 721 z późa zm.) obowiązkowe składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe są przez PFRON refundowane do wysokości 60 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia prognozowanego na dany rok, które jest ogłaszane w obwieszczeniu przez ministra pracy i polityki społecznej.
W okresie styczeń-grudzień br. kwota ta będzie wynosić 438,73 zł miesięcznie na ubezpieczenia emerytalne oraz 179,81 zł na rentowe. To oznacza, że niepełnosprawny przedsiębiorca uzyska łącznie 618,54 zł refundacji. Takie wsparcie jest powiązane z stopniem dysfunkcji i całkowity zwrot opłaconych składek może otrzymać tylko osoba o znacznym jej poziomie.
Inne kwoty obowiązują z kolei osoby, które są w okresie pierwszych 24 miesięcy od założenia firmy. Dla nich podstawę opłacania składek stanowi 30 proc. minimalnego wynagrodzenia. Ponieważ jego wysokość również zmieniła się w 2014 r., taki przedsiębiorca otrzyma 138,70 zł refundacji składek, jeśli ma znaczny stopień niepełnosprawności, 83,22 zł, gdy jest on umiarkowany, a 41,61 zł w przypadku lekkiego uszczerbku na zdrowiu.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 4 lutego 2014 r.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-18
Pracodawcy z chronionego rynku pracy będą rezygnować z dotychczasowego statusu i rozważają redukcje - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
Pracodawcy zatrudniającemu osoby niepełnosprawne przysługuje ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych miesięczne dofinansowanie do ich wynagrodzenia, o ile zostali ujęci w ewidencji prowadzonej przez Fundusz. Dopłaty te są przyznawane w różnej wysokości w zależności od tego czy pracodawca działa na rynku otwartym czy na chronionym. Obecnie ci z otwartego rynku pracy otrzymują 70 proc. kwot należnej tej pierwszej grupie przedsiębiorców lub 90 proc. w przypadku zatrudniania osoby, w stosunku do której zostało orzeczone jedno z schorzeń specjalnych. Jednak już od kwietnia sytuacja ta ulegnie znacznej zmianie, bowiem przysługujące kwoty nie będą już dłużej uzależnione od tego, czy firma ma status zakładu pracy chronionej, czyli od tego czy działa na rynku chronionym. Wszyscy pracodawcy otrzymają takie same dofinansowanie do pensji. Wyrównanie będzie polegać na tym, że dopłaty dla pracodawców z otwartego rynku wzrosną, ale jednocześnie zostaną znacznie obniżone te przysługujące obecnie firmom ze statusem ZPChr.
Zdaniem pracodawców zmiana przepisów spowoduje spadek rentowności ZPCHr, a to sprawi, że zaczną one działać ze stratą finansową. W efekcie coraz więcej pracodawców będzie rezygnowało z dotychczasowego statusu oraz przeprowadzało zwolnienia w firmie.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 6 lutego 2014 r.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-18
Choć ustawa o rehabilitacji nie zawiera szczególnych regulacji o rozwiązywaniu umów z osobami niepełnosprawnymi, to ograniczenia wynikają z kodeksu pracy - czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Pracownik nie podlega więc żadnej szczególnej ochronie przed wypowiedzeniem ani rozwiązaniem umowy o pracę z tytułu swojej niepełnosprawności. Brak jest również odrębnych uregulowań dotyczących zwolnień, zarówno indywidualnych, jak i grupowych w zakładach pracy chronionej. Oznacza to, że firmy te, tak jak wszyscy pracodawcy, zobowiązane są do przestrzegania kodeksu pracy i ustawy o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników.
Zwolnienie może nastąpić zarówno z powodów leżących po stronie pracownika, jak i pracodawcy. Do ostatniej grupy zaliczyć możemy złą sytuację finansową pracodawcy, przyczyny organizacyjne i związaną z nimi likwidację niektórych stanowisk pracy, zmniejszenie wielkości produkcji, wprowadzenie nowoczesnej technologii produkcji, a co za tym idzie, redukcję zatrudnienia, ogłoszenie upadłości lub likwidację pracodawcy.
Pracodawca zwalniając osobę zatrudnioną na czas nieokreślony zobligowany jest przedstawić uzasadnienie, a więc wskazać przyczynę zwolnienia danej osoby.
Istotne przy tym jest, że jedną z podstawowych zasad prawa pracy jest zakaz dyskryminacji w zatrudnieniu ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, narodowość, rasę, przekonania, zwłaszcza polityczne lub religijne oraz przynależność związkową. Pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych, w szczególności bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność (art. 113 k.p.). Pracodawca typując osoby do zwolnienia kierować się powinien obiektywnymi kryteriami, a więc sposobem wykonywania zadań przez pracownika, nie zaś jego wiekiem, płcią, poglądami politycznymi czy niepełnosprawnością. Jeśli więc jedyną przyczyną zwolnienia danego pracownika jest jego niepełnosprawność, można mówić o naruszeniu zasady niedyskryminacji w zatrudnieniu.
W przypadku odwołania się zwolnionego pracownika do sądu, dobór pracowników do zwolnienia podlegać będzie ocenie sądu pod względem stosowanych przez pracodawcę kryteriów. Ocena ta ma przede wszystkim na celu sprawdzenie przestrzegania zasady niedyskryminacji oraz może umożliwić ewentualne kwestionowanie arbitralnych i niesprawiedliwych decyzji pracodawcy.
Nie oznacza to oczywiście, że pracodawca nigdy nie może zwolnić osoby niepełnosprawnej. Zakazane jest jedynie zwalnianie tylko z tego powodu, że pracownik jest osobą z orzeczeniem o niepełnosprawności, jeśli żadne inne okoliczności nie przemawiają za rozwiązaniem z nim stosunku pracy.
Zwolnienie osoby niepełnosprawnej może nastąpić oczywiście również z powodów leżących po stronie pracodawcy. Pracodawca, wskazując, że powodem zwolnienia danego pracownika jest zła sytuacja firmy i niemożliwość dalszego zatrudniania pracowników danego działu, brak zleceń, konieczność reorganizacji, mamy do czynienia wprawdzie ze zwolnieniem indywidualnym, ale z przyczyn leżących po stronie pracodawcy. Zastosowanie będą mieć wówczas, w niewielkim, ale ważnym dla pracowników zakresie, przepisy ustawy o zwolnieniach grupowych. W sytuacji bowiem, gdy pracodawca zatrudnia nie mniej niż 20 pracowników i wystąpi potrzeba zwolnienia jednego z nich z przyczyn leżących wyłącznie po stronie pracodawcy, zastosowanie ma, zgodnie z art. 10 ustawy, regulacja dotycząca wypłaty odprawy pieniężnej.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 6 lutego 2014 r.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-17
Pracodawca nie może być pozbawiony dopłat do płacy niepełnosprawnego pracownika, jeżeli ubiegał się o nie, zanim wypłacił wynagrodzenie - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
Skargę do WSA złożył pracodawca, który 5 stycznia 2013 r. przekazał do PFRON wniosek (Wn-D) o przyznanie dofinansowania do pensji niepełnosprawnych pracowników za grudzień 2012 r. Fundusz odmówił jednak wypłacenia go dla 11 zatrudnionych osób, bo ustalił, że w momencie ubiegania się o wsparcie firma nie poniosła na ich rzecz kosztów płacy (dotyczyło to należnych wynagrodzeń). Przekazanie pensji nastąpiło bowiem dopiero 7 stycznia.
Jako powód odmowy wskazano art. 26a ust. 4 ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji społecznej i zawodowej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 127, poz. 721 z późn. zm.). Zgodnie z nim firma może otrzymać dopłaty, jeżeli poniesie faktycznie wszystkie koszty płacy w terminach wynikających z odrębnych przepisów. Argument ten przywołany został też w decyzji ministra pracy i polityki społecznej, do którego najpierw odwołała się firma. Dodatkowo szef resortu wskazał, że wprawdzie możliwe jest złożenie wniosku przed poniesieniem kosztów płacy, ale nie dotyczy to wynagrodzenia, które musi zostać wypłacone pracownikom przed złożeniem wniosku o dopłatę. Zdaniem Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej taki obowiązek wynika też z treści danych przekazywanych w formularzu INF-D-P, który jest przesyłany do funduszu przez firmy korzystające z dopłat do pensji.
Z taką argumentacją nie zgodził się Wojewódzki Sąd Administracyjnym w wyroku z 17 grudnia 2013 r. (sygn. akt V SA/Wa 2083/13), uchylił decyzję ministra pracy. Sąd podkreślił, że przepisy ustawy rehabilitacyjnej nie uzależniają przyznania dofinansowania od wymogu wypłaty pensji zatrudnionym niepełnosprawnym jeszcze przed złożeniem wniosku. Uznał, że nie można się zgodzić z poglądem, że pracodawca był zobowiązany do przelania wynagrodzenia netto (przed przekazaniem druku Wn-D do funduszu) z wyłączeniem innych elementów składających się na koszty pracy, czyli zaliczki na podatek dochodowy, składek na ubezpieczenia społeczne. WSA podkreślił, że takie rozróżnienie nie ma podstawy w przepisach, które mają zastosowanie w omawianej sprawie.
Co więcej, w art. 26a ust. 1a1 wspomnianej ustawy zastrzeżono, że pracodawca traci prawo do dofinansowania, jeżeli poniósł koszty płacy z uchybieniem terminom wynikającym z odrębnych przepisów przekraczającym 14 dni. W związku z tym w opinii sądu trafne okazały się argumenty skarżącej firmy, która dotrzymała wymaganych dat (pensje przekazano 7 dnia miesiąca).
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 6 lutego 2014 r.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-17
Pracownik był przez 18 lat zatrudniony na stanowisku ślusarza - spawacza. Jego praca polegała na tym, że wykonywał czynności ślusarskie, a w razie konieczności spawał też zmontowane elementy. Przeciętnie pracę spawacza wykonywał raz w tygodniu przez 4-5 godzin. Czy osoba ta może uzyskać wcześniejszą emeryturę z tytułu pracy w warunkach szczególnych? - pyta czytelnik "Rzeczpospolitej".
Nie - odpowiada dziennik "Rz". Okres ten nie może być uznany za okres zatrudnienia w warunkach szczególnych, gdyż pracownik nie świadczył w pełnym wymiarze czasu pracy zaliczanej do wykonywanej w warunkach szczególnych (tj. pracy spawacza). Dlatego też nie uzyska on na tej podstawie wcześniejszej emerytury.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 6 lutego 2014 r.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-03
Z danych PIP wynika, że liczba zakładów pracy chronionej systematycznie się zmniejsza. Według rejestrów inspekcji w 2013 r. było ich tylko 873, podczas gdy w 2012 r. - 1528, a w 2011 r. -1859.
Wyniki kontroli wskazują, że firmy, mimo iż mają do czynienia z osobami niepełnosprawnymi, nie wahają się świadomie naruszać ich praw - czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Bardzo często próbują ominąć normy czasu pracy, stosując wybiegi prawne. Notoryczne jest np. zatrudnianie niepełnosprawnych równocześnie w dwóch firmach powiązanych z sobą kapitałowo i organizacyjnie. W tej będącej zakładem pracy chronionej osoby takie wykonują obowiązki w normatywnym czasie pracy. Te świadczone ponad ten wymiar są rejestrowane w drugim podmiocie. Ponadto zdarza się, że w trakcie urlopu w jednej firmie podwładni pracują w drugiej.
Mimo prób omijania przepisów inspektorzy ustalili, że w 2013 r. 23 firmy zatrudniały 88 osób niepełnosprawnych w czasie pracy przekraczającym obowiązujący wymiar dobowy i tygodniowy. Ponadto 11 pracodawców zatrudniało 129 niepełnosprawnych w godzinach nadliczbowych bez zgody lekarza przeprowadzającego badania profilaktyczne lub sprawującego nad nimi opiekę, a 5 pracodawców nie przestrzegało zakazu zatrudniania takich osób w porze nocnej.
Nadal odnotowywane są też nieprawidłowości związane z udzielaniem urlopów wypoczynkowych. Ujawnione w trakcie kontroli zaległości obejmowały 4339 dni i dotyczyły 364 pracowników z dysfunkcjami.
Nie ujawniono natomiast znaczących zaległości w wypłacie wynagrodzenia. Trzech pracodawców prowadzących zakłady pracy chronionej zalegało z przekazaniem pensji, w ogóle jej nie wypłacało lub zaniżało jej wysokość. Chodziło o płace dla 104 pracowników na kwotę 102 626 zł.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 22 stycznia 2014 r.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-10
Rozmowa dziennika Rzeczpospolita z Ewą Pancer rzecznikiem prasowym Gdańskiego oddziału ZUS
"Rz": Do końca lutego osoby uprawnione do wcześniejszej emerytury i renciści powinni rozliczyć się z ZUS z przychodów, jakie osiągnęli w 2013 r. Jakie kwoty należy wziąć pod uwagę w przypadku osoby prowadzącej działalność gospodarczą, pracownika, zleceniobiorcy czy wykonującego dzieło?
E.P.: Zgodnie z ustawą o emeryturach i rentach z FUS oraz rozporządzeniem MPiPS z 22 lipca 1992 r. w sprawie szczegółowych zasad zawieszania lub zmniejszania emerytury i renty przy rozliczaniu świadczeń emerytalno-rentowych uwzględnia się przychód (w kwocie brutto) uzyskany z tytułu działalności podlegającej obowiązkowi ubezpieczeń społecznych. Do limitu wlicza się także zasiłek chorobowy, macierzyński i opiekuńczy oraz wyrównawczy, dodatek wyrównawczy, wynagrodzenie za czas niezdolności do pracy i świadczenie rehabilitacyjne. W rozliczeniach z ZUS trzeba uwzględnić też przychód osiągany z tytułu działalności wykonywanej za granicą. Jeśli chodzi o pracowników i zleceniobiorców, liczy się przychód faktycznie osiągnięty. W przypadku zaś osób prowadzących działalność gospodarczą i osób z nimi współpracujących za przychód przyjmuje się podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Nie może więc być niższy niż 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego, przyjętego do ustalenia kwoty ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek za dany rok kalendarzowy, a w przypadku osób opłacających składki przez pierwsze 24 miesiące od rozpoczęcia (po raz pierwszy) działalności gospodarczej - nie niższy niż 30 proc. Kwoty minimalnego wynagrodzenia. Jeśli emeryt/rencista nie podlega ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym, przychód ustala się w wysokości, jaka stanowiłaby w jego przypadku podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne. Przychód osiągnięty z tytułu umowy o dzieło nie ma wpływu na zmniejszenie lub zawieszenie świadczenia, chyba że taka umowa została zawarta z pracodawcą.
" Rz" : Czy przedsiębiorca, który jest zwolniony ze składek na ubezpieczenia społeczne, także rozlicza się z przychodów ze swojej działalności?
E.P.: Przychód z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej uwzględnia się również, gdy emeryt lub rencista nie podlega obowiązkowi ubezpieczenia społecznego. Może tak być z uwagi na ustalone prawo do emerytury lub objęcie ubezpieczeniami z innego tytułu.
" Rz" : Kiedy bardziej opłaca się skorzystać z metody rocznej rozliczenia przychodów, a kiedy lepiej rozliczyć przekroczenie limitów w poszczególnych miesiącach?
E.P.: Najlepiej nadesłać do ZUS zaświadczenie o wysokości przychodu osiągniętego w ubiegłym roku z podaniem wynagrodzeń w rozbiciu na poszczególne miesiące. Zakład zbada wtedy warianty rozliczenia i przyjmie korzystniejszy - roczny lub miesięczny. W razie nadesłania zaświadczenia potwierdzającego tylko roczną kwotę przychodu i wydania decyzji rozliczającej świadczeniobiorca może - w terminie miesiąca od otrzymania decyzji - zgłosić wniosek o miesięczne rozliczenie, przedkładając zaświadczenie o przychodach uzyskanych w poszczególnych miesiącach rozliczanego roku. Organ rentowy rozliczy świadczenie miesięcznie, jeżeli okaże się to dla świadczeniobiorcy korzystniejsze.
" Rz" : Czym grozi spóźnienie ze złożeniem rozliczenia zeszłorocznych dochodów?
E.P.: Osoby, które nie złożą zaświadczenia o wysokości przychodów, muszą liczyć się z tym, że będą musiały zwrócić nienależnie pobrane świadczenia wraz z odsetkami.
Więcej w Rzeczpospolitej z 29 stycznia 2014 r.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-01-24
ZFRON przeznacza się na finansowanie rehabilitacji zawodowej, społecznej i leczniczej osób niepełnosprawnych zgodnie z regulaminem wykorzystania tych środków - czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Zamknięty katalog wydatków ZFRON w ramach pomocy indywidualnej określa par. 2 ust. 1 pkt 11 rozporządzenia.
Pomoc indywidualną przyznaje się dla niepełnosprawnych pracowników (na równi z pracownikami traktuje się tu wykonawców pracy nakładczej) i byłych niepracujących niepełnosprawnych pracowników tego zakładu - na ich wniosek.
Wniosek ten powinien zawierać: dane wnioskodawcy: imię, nazwisko, PESEL (a w przypadku jego braku numer dokumentu potwierdzającego tożsamość), dane o wnioskowanej pomocy (cel, formę, kwotę, uzasadnienie udzielenia) oraz oświadczenie o dochodzie i liczbie członków rodziny pozostających we wspólnym gospodarstwie domowym (wysokość pomocy indywidualnej uzależnia się od sytuacji zarówno materialnej, jak i losowej wnioskodawcy).
Indywidualne programy rehabilitacji zostały zdefiniowane w par. 2 ust. 1 pkt. 12 rozporządzenia jako działania mające na celu zmniejszenie ograniczeń zawodowych.
IPR zawiera m.in. diagnozę sytuacji zawodowej pracownika niepełnosprawnego, określa szczegółowy cel programu, metody realizacji IPR, osoby odpowiedzialne za realizację programu rehabilitacji Ponadto określa się harmonogram działań rehabilitacyjnych i terminy oceny postępów w rehabilitacji. Komisja rehabilitacyjna dokonuje oceny efektów realizacji programu rehabilitacji i jeżeli zachodzi potrzeba, modyfikuje ten program oraz określa możliwości i formy dalszej rehabilitacji po zakończeniu jego realizacji.
Są one opracowywane przy udziale osoby niepełnosprawnej przez komisję rehabilitacyjną, w skład której wchodzą lekarz lub pielęgniarka świadcząca doraźną lub specjalistyczną opiekę medyczną, osoba zajmująca się problematyką rehabilitacji u pracodawcy prowadzącego zakład oraz doradca zawodowy lub instruktor zawodu, a w razie potrzeby również psycholog. Staranne powołanie komisji przez pracodawcę jest ważne, ponieważ wydatek poniesiony w ramach IPR opracowanego przez komisję w nieprawidłowym składzie może być kwestionowany, co w konsekwencji może skutkować powstaniem obowiązku wpłaty na PFRON, o której mowa w art. 33 ust. 4a ustawy.
Otwarty katalog wydatków, które mogą być ponoszone z ZFRON w ramach IPR, obejmuje:
- doradztwo zawodowe w zakresie możliwości szkolenia, przekwalifikowania i dokształcania,
- specjalistyczne badania lekarskie oraz psychologiczne dla celów doradztwa zawodowego,
- szkolenia, przekwalifikowania oraz dokształcania w celu nabycia lub podnoszenia kwalifikacji zawodowych,
- wynagrodzenia: pracownika sprawującego opiekę nad uczestnikiem programu rehabilitacji lub członków komisji rehabilitacyjnej (w części nieobjętej finansowaniem ze środków ZFRON na podstawie innych przepisów rozporządzenia lub środków PFRON na podstawie ustawy,
- dostosowanie miejsca pracy i stanowiska pracy do potrzeb wynikających z rodzaju i stopnia niepełnosprawności.
Zamknięty katalog wydatków z części ogólnej ZFRON na zadania indywidualne dysponenta funduszu obejmuje wydatki na:
wyposażenie stanowiska pracy oraz przystosowanie jego otoczenia do potrzeb osób niepełnosprawnych w szczególności na: finansowanie robót budowlanych w rozumieniu przepisów prawa budowlanego, dotyczących obiektów budowlanych ujętych w ewidencji bilansowej ZPCHR (proporcjonalnie do przewidywanej liczby stanowisk pracy osób niepełnosprawnych w tym obiekcie, pod warunkiem utrzymania w nim przewidywanego poziomu zatrudnienia osób niepełnosprawnych przez okres co najmniej trzech lat od dnia odbioru obiektu budowlanego), zakup, modernizację, remont maszyn i urządzeń, wyposażenie i dostosowanie pomieszczeń zakładu,
- finansowanie części kosztów wprowadzania nowoczesnych technologii i prototypowych wzorów oraz programów organizacyjnych proporcjonalnie do liczby zatrudnionych osób niepełnosprawnych w przeliczeniu na pełny wymiar czasu pracy,
- tworzenie, modernizację, remont, rozbudowę i utrzymanie bazy: rehabilitacyjnej (np. przychodni gabinetów fizjoterapii), socjalnej (np. internatów, hoteli, stołówek) lub wypoczynkowej,
- podstawową i specjalistyczną opiekę medyczną, poradnictwo i usługi rehabilitacyjne,
- dodatkowe wynagrodzenie pracowników za znajomość i posługiwanie się językiem migowym oraz wynagrodzenie lektorów dla pracowników niewidomych,
- szkolenia i przekwalifikowanie w celu nabycia lub podnoszenia kwalifikacji zawodowych,
- dowożenie do pracy i z pracy osób niepełnosprawnych,
- zakup samochodów wyłącznie do przewozu osób niepełnosprawnych, w szczególności mających trudności w korzystaniu z publicznych środków transportu,
- organizację turnusów rehabilitacyjnych i usprawniających, a działalność sportową, rekreacyjną i turystyczną.
Z kolei otwarty katalog wydatków z części ogólnej ZFRON na zadania wspólne dysponentów ZFRON zawiera par. 2 ust. 1 pkt. 13 rozporządzenia. Obejmuje on wydatki na zadania pracodawców prowadzących zakłady z zakresu rehabilitacji zawodowej, społecznej i leczniczej osób niepełnosprawnych np. tworzenie i modernizację infrastruktury rehabilitacyjno-socjalnej, przedsięwzięcia inwestycyjne oraz badania i analizy rynku pracy osób niepełnosprawnych.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 16 stycznia 2014 r.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-10
Utraciliśmy status zakładu pracy chronionej, ale nadal utrzymujemy zakładowy fundusz rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Jego środki przeznaczamy m.in. na pomoc indywidualną dla leczących się pracowników, na turnusy rehabilitacyjne czy szkolenia. Jednemu z pracowników wypłaciliśmy świadczenie na zakup środków medycznych, a innemu częściowo umorzyliśmy pożyczkę na modernizację wózka inwalidzkiego. Czy świadczenia dla tych osób są oskładkowane i czy nadal korzystają ze zwolnienia od podatku? - pyta czytelniczka Rzeczpospolitej.
Niestety ani przepisy z zakresu ubezpieczeń, ani wykładnia ZUS i resortu pracy nie są w tej sytuacji po stronie pracodawcy i ubezpieczonego. Świadczenia z zakładowego funduszu rehabilitacji osób niepełnosprawnych wchodzą więc do podstawy wymiaru składek.
Nadal spełnione są natomiast warunki do zwolnienia z podatku dochodowego. Jednak przy sporządzaniu listy płac należy uważać. Obliczając zaliczkę na podatek, od dochodu i podatku nie wolno odliczać składek - odpowiednio społecznych i zdrowotnej - naliczonych od świadczenia zwolnionego z PIT.
Więcej w Rzeczpospolitej z 30 stycznia 2014 r.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-01-29
Pracodawca, który przyznał zatrudnionemu jednorazowe świadczenie ze środków zakładowego funduszu rehabilitacji osób niepełnosprawnych na dofinansowanie zakupu leków i umorzył przyznaną mu pożyczkę, ma obowiązek naliczyć od tych kwot składki na ubezpieczenia społeczne - donosi Rzeczpospolita.
Działając w trybie art. 10 ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, wnioskodawca wskazał, że po utracie statusu zakładu pracy chronionej ciągle posiada środki na Zakładowym Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Osoby niepełnosprawne stanowią aktualnie 38 proc. zatrudnionych ogółem. Na wniosek pracownika pracodawca wypłacił mu z tego funduszu jednorazowe bezzwrotne dofinansowanie na zakup leków z tytułu długotrwałej choroby. Świadczenie to przyznał zatrudnionemu zgodnie z rozporządzeniem ministra pracy i polityki społecznej z 19 grudnia 2007 r. w sprawie ZFRON.
Dodatkowo pracodawca udzielił niepełnosprawnym pracownikom pożyczek z tego funduszu na różne cele związane z pomocą w rehabilitacji zawodowej i społecznej tych osób. Zaciągnął ją również długotrwale niezdolny pracownik, który otrzymał nieodpłatne świadczenie na zakup leków. Pracodawca uznał, że jeśli pracownik ten wydatkuje pożyczkę zgodnie z celem, na który została przyznana, i złoży wniosek o umorzenie kwoty pozostałej do spłaty umotywowany długotrwałą chorobą, przystanie na tę prośbę.
W tych okolicznościach przedsiębiorca powziął wątpliwość, czy jako płatnik musi odprowadzić składki na ubezpieczenia społeczne od dofinansowania na zakup leków i od umorzonej kwoty pożyczki. Jednocześnie wyraził stanowisko, że świadczenia te powinny być objęte zwolnieniem ze składek, ponieważ opisaną pomoc należy traktować jako zapomogę losową przyznaną w wypadku długotrwałej choroby pracownika. Wskazał, że świadczenia te - zgodnie z dyspozycją par. 2 ust. 1 pkt. 22 rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej z 18 grudnia 1998 r. w sprawie szczegółowych zasad ustalania podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (Dz.U. nr 161, poz. 1106 ze zm.) nie stanowią podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne. Dlatego też w powyższych sytuacjach wnioskodawca nie powinien odprowadzać składek na ubezpieczenia społeczne od tych świadczeń.
Gdański oddział ZUS w decyzji nr 502 z 24 grudnia 2013 r. (Dl/100000/451/1436/2013) nie podzielił stanowiska wnioskodawcy, uznając, że jest ono błędne.
Więcej w Rzeczpospolitej z 21 stycznia 2014 r.
dodano: 2014-01-29 10:38
ZUS wypłaci zawieszone emerytury z odsetkami
Rzeczpospolita (2014-01-29), autor: Zygmunt Łobejko, oprac.: GR
Pobierałem wcześniejszą emeryturę od 2 listopada 2008 r. ZUS zawiesił jej wypłatę, ponieważ mój przychód przekraczał 130 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia i nie rozwiązałem stosunku pracy. Powszechny wiek emerytalny ukończyłem 2 listopada 2013 r. i na mój wniosek ZUS zdecydował o ponownym ustaleniu i wznowieniu wypłaty świadczenia. Czy na podstawie ustawy z 13 grudnia 2013 r. przyjętej przez Sejm i Senat mogę starać się o wypłatę zawieszonej emerytury? Czy powinienem czekać na jej wejście w życie, czy mogę składać wniosek już teraz? - pyta czytelnik Rzeczpospolitej.
Ustawa zacznie obowiązywać po upływie 14 dni od daty jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Wnioski o wypłatę zaległych świadczeń zainteresowani powinni składać do ZUS nie wcześniej niż od tej daty. Dopiero wtedy organ rentowy rozpocznie ich załatwianie. Wcześniejsze złożenie podania nie przyspieszy terminu jego rozpatrzenia i nie wpłynie na wysokość kwoty odsetek od zaległej emerytury.
Po tym, jak 13 listopada 2012 r. zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego (sygn. K 2/12), emeryci mogli składać do ZUS wnioski o przywrócenie prawa do wypłaty emerytury. ZUS przywracał ją od daty ogłoszenia wyroku TK w Dzienniku Ustaw, tj. od 22 listopada 2012 r. (Dz.U. z 2012 r., poz. 1285).
Trzymając się opinii Rządowego Centrum Legislacji, stwierdzającej, że wyrok TK nie działa wstecz, ZUS nie zgadzał się na wypłatę wyrównania emerytur od 1 października 2011 r. Podjął wypłatę zawieszonych świadczeń na bieżąco, jeżeli emeryt złożył wniosek w ciągu miesiąca od ogłoszenia wyroku TK, czyli do 22 grudnia 2012 r.
Sejm i Senat przyjęły ustawę z 13 grudnia 2013 r. o ustaleniu i wypłacie emerytur, do których prawo uległo zawieszeniu od 1 października 2011 r. do 21 listopada 2012 r. Wypłata zawieszonej emerytury od 1 października 2011 r. do 21 listopada 2012 r. z odsetkami będzie przysługiwała emerytom, którzy spełniają łącznie następujące warunki:
- nabyli prawo do emerytury przed 1 stycznia 2011 r.
- ich prawo do emerytury zostało zawieszone na podstawie art. 28 ustawy z 16 grudnia 2010 r. o zmianie ustawy o finansach publicznych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 257, poz. 1726) w związku z art. 103a ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z FUS (tekst jedn. Dz.U. z 2013 r., poz. 1440 ze zm.), czyli w związku z kontynuowaniem przez nich po 30 września 2011 r. zatrudnienia bez uprzedniego rozwiązania stosunku pracy z pracodawcą, na rzecz którego wykonywali je bezpośrednio przed dniem nabycia prawa do emerytury.
Emerytom, którzy do 31 października 2011 r. nie ukończyli powszechnego wieku emerytalnego (60 lat dla kobiet albo 65 lat dla mężczyzn), ZUS ustali kwotę zawieszonego świadczenia po rozliczeniu emerytury za lata 2011 i 2012 na zasadach określonych w art. 104 ustawy o emeryturach i rentach z FUS. W związku z tym osoby te muszą dostarczyć do ZUS zaświadczenia o wysokości przychodów, jakie osiągnęli w trakcie tych dwóch lat. Organ rentowy porówna je z obowiązującymi w tym czasie progami zarobkowymi i ustali prawo do świadczenia.
Gdy przychody osoby ubiegającej się o wypłatę zawieszonej emerytury, która do 31 października 2011 r. nie osiągnęła pełnego wieku emerytalnego, przekroczyły w tym czasie 130 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, nie będzie się jej należało wyrównanie zawieszonego świadczenia.
Emeryci, którzy wywalczyli wypłatę zawieszonej emerytury na podstawie prawomocnego wyroku sądu, w którym nie orzekł on o odsetkach albo oddalił roszczenie o odsetki, mogą obecnie złożyć wniosek o ich wypłatę od zasądzonej kwoty do dnia:
- wypłaty - gdy wypłata zawieszonej emerytury nastąpiła przed dniem wejścia ustawy w życie,
- wejścia ustawy w życie - gdy wypłata zawieszonej emerytury nastąpi po dniu wejścia ustawy w życie.
Zatem u osób, które na podstawie wyroku sądowego otrzymały już zaległe świadczenie, odsetki będą liczone tylko do dnia jego wypłaty. Natomiast u tych, którzy nie odwoływali się od decyzji ZUS o zawieszeniu wypłaty emerytury, odsetki będą liczone do dnia wejścia w życie ustawy.
Więcej w Rzeczpospolitej z 20 stycznia 2014 r.
Źródło: Gazeta Prawna 04/2014
O stanowisko lokalnego włodarza będą mogły się ubiegać osoby z orzeczoną niezdolnością do pracy. Tak orzekł Trybunał Konstytucyjny. Osoby niepełnosprawne, które w tym roku chciały kandydować w wyborach samorządowych, nie miały pewności, czy umożliwi im to komisarz wyborczy. Sędziowie TK wczoraj uznali, że mają do tego prawo. Posłowie już przygotowali projekt, zgodnie z którym o dopuszczeniu do pracy i sprawowania mandatu wójta decydować będą wstępne badania lekarskie.
Jest orzeczenie
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że artykuł 492 paragraf 1 punkt 6 ustawy z 5 stycznia 2011 roku - Kodeks wyborczy (Dz.U. numer 21, pozycja 112 z późniejszymi zmianami), rozumiany w ten sposób, że dotyczy orzeczenia niezdolności do pracy lub do samodzielnej egzystencji, wydanego po nabyciu mandatu wójta, jest zgodny z artykułem 60 w związku z artykułem 31 ustęp 3 konstytucji. W pozostałym zakresie trybunał umorzył postępowanie. Orzeczenie to zostało wydane na skutek skargi rzecznika praw obywatelskich (RPO). Osoba, która się do niego zwróciła, poruszała się o kuli i miała orzeczenie o niepełnosprawności i trwałej niezdolności do pracy. Chciała kandydować w poprzednich wyborach samorządowych na funkcję wójta. Podczas rejestracji w biurze komisarza wyborczego dowiedziała się, że wskutek orzeczenia o niezdolności do pracy lub do samodzielnej egzystencji (w trybie określonym w przepisach o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych) następuje z mocy prawa wygaśnięcie mandatu wójta, burmistrza i prezydenta miasta. A to oznaczało, że nawet jeśli wygrałaby wybory, nie mogłaby objąć funkcji. Wskazano przy tym na artykuł 492 paragraf 1 punkt 6 kodeksu wyborczego. TK nie zgodził się z taką argumentacją.
- Podstawowe znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy miało ustalenie kręgu osób, do których ma zastosowanie artykuł 492 paragraf 1 punkt 6 k.w. Przepis ten należy stosować jedynie do urzędujących wójtów, a nie do kandydatów na ten urząd. We wskazywanej sprawie komisarz błędnie pouczył niepełnosprawnego - uzasadniał Marek Kotlinowski, sędzia sprawozdawca.
Podkreślał, że mandat wójta wygasa, jeśli niezdolność do pracy lub do samodzielnej egzystencji została stwierdzona względem osoby piastującej urząd. Sędzia sprawozdawca przywołał przykład lotnika wojskowego, który uzyskał orzeczenie o niezdolności do pracy związanej z jego obowiązkami zawodowymi.
- Taka osoba, mimo że posiada stosowne orzeczenie, najprawdopodobniej nie będzie miała problemów z wykonywaniem funkcji kierownika jednostki samorządowej - mówił Marek Kotlinowski.
Jak pracownicy
Do orzeczenia zgłoszono jedno zdanie odrębne.
- W moim przekonaniu bezpodstawnie dokonano ograniczenia zakresu orzeczenia. Skoro to wójt może wystąpić o ocenę swojego stanu zdrowia i wydania orzeczenia, to przypadki stwierdzenia niezdolności będą marginalne - wskazywał sędzia Wojciech Hermeliński.
Według niego lokalnych włodarzy powinny dotyczyć przepisy wydane na podstawie artykułu 229 kodeksu pracy. O dopuszczeniu do obowiązków decydowałyby więc - tak jak w przypadku pracowników - wstępne badania lekarskie.
- Może się przecież okazać, że po ich przeprowadzeniu osoba, której się wydawało, że jest zdrowa, nie będzie mogła pełnić mandatu - podkreślił.
Sejm chce doprecyzować przepisy w tym zakresie.
- Przygotowałem już projekt nowelizacji, który zyskał akceptację klubu. Zakłada, że o dopuszczeniu do pracy i sprawowania mandatu wójta będą decydować badania wstępne - wyjaśnia Witold Pahl, radca prawny i poseł PO. Tłumaczy, że jeśli lekarz orzeknie, iż wójt jest niezdolny do wykonywania swojej funkcji, nie straci on automatycznie mandatu. Będzie mógł się odwołać od takiego orzeczenia w trybie przyspieszonym do wojewody i sądu administracyjnego.
Sam TK, choć orzekł o konstytucyjności zakwestionowanych przepisów, to jednak wskazał, że mają one pewne mankamenty legislacyjne. Dlatego sędziowie podjęli decyzję, że przy okazji tej sprawy w odrębnym postanowieniu zasygnalizują parlamentowi konieczność usunięcia luk prawnych. Orzecznictwo: Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 23 stycznia 2014 roku, sygnatura akt k 51/12.
Źródło: Gazeta Prawna
Kontrole PIP wykazały, że zakłady pracy chronionej naruszają prawa pracownicze. Dotyczy to między innymi zawieranych umów i urlopów. Na wczorajszym posiedzeniu Rada Ochrony Pracy zajmowała się warunkami zatrudnienia osób niepełnosprawnych. W 2013 roku inspekcja pracy przeprowadziła dwa tysiące trzydzieści jeden kontroli w tysiącu sześćset siedemdziesięciu siedmiu firmach lub ich jednostkach organizacyjnych zatrudniających niepełnosprawnych. W związku z nieprawidłowościami związanymi z wykonywaniem obowiązków przez osoby z dysfunkcjami inspektorzy pracy wystawili mandaty karne na łączną kwotę siedemdziesięciu trzech tysięcy dziewięciuset złotych. Z danych PIP wynika, że liczba zakładów pracy chronionej systematycznie się zmniejsza. Według rejestrów inspekcji w 2013 roku było ich tylko osiemset siedemdziesiąt trzy, podczas gdy w 2012 roku - tysiąc pięćset dwadzieścia osiem, a w 2011 roku - tysiąc osiemset pięćdziesiąt dziewięć.
Wyniki kontroli wskazują, że firmy, mimo iż mają do czynienia z osobami niepełnosprawnymi, nie wahają się świadomie naruszać ich praw. Bardzo często próbują ominąć normy czasu pracy, stosując wybiegi prawne. Notoryczne jest na przykład zatrudnianie niepełnosprawnych równocześnie w dwóch firmach powiązanych z sobą kapitałowo i organizacyjnie. W tej będącej zakładem pracy chronionej osoby takie wykonują obowiązki w normatywnym czasie pracy. Te świadczone ponad ten wymiar są rejestrowane w drugim podmiocie. Ponadto zdarza się, że w trakcie urlopu w jednej firmie podwładni pracują w drugiej.
Mimo prób omijania przepisów inspektorzy ustalili, że w 2013 roku dwadzieścia trzy firmy zatrudniały osiemdziesiąt osiem osób niepełnosprawnych w czasie pracy przekraczającym obowiązujący wymiar dobowy i tygodniowy (w roku 2012 odnotowano takie przypadki u dwudziestu sześciu pracodawców wobec stu pięciu pracowników, natomiast w 2011 - odpowiednio u czterdziestu pracodawców wobec stu trzydziestu dziewięciu pracowników). Ponadto jedenastu pracodawców zatrudniało sto dwadzieścia dziewięć niepełnosprawnych w godzinach nadliczbowych bez zgody lekarza przeprowadzającego badania profilaktyczne lub sprawującego nad nimi opiekę, a pięciu pracodawców nie przestrzegało zakazu zatrudniania takich osób w porze nocnej (dotyczyło to dwudziestu ośmiu pracowników).
Nadal odnotowywane są też nieprawidłowości związane z udzielaniem urlopów wypoczynkowych. Ujawnione w trakcie kontroli zaległości obejmowały cztery tysiące trzysta trzydzieści dziewięć dni i dotyczyły trzystu sześćdziesięciu czterech pracowników z dysfunkcjami (w roku 2012 - jedenastu i osiem dziesiątych tysięcy dni oraz tysiąc czterysta trzydziestu dwóch zatrudnionych). Nie ujawniono natomiast znaczących zaległości w wypłacie wynagrodzenia. Trzech pracodawców prowadzących zakłady pracy chronionej zalegało z przekazaniem pensji, w ogóle jej nie wypłacało lub zaniżało jej wysokość. Chodziło o płace dla stu czterech pracowników na kwotę sto dwa tysiące sześćset dwadzieścia sześć złotych.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-01-28
Pracownik miał orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności ważne do sierpnia 2013 r. 1 października 2013 r. złożył wniosek o wydanie kolejnego dokumentu. Na posiedzeniu 30 października 2013 r. komisja ustaliła lekki stopień niepełnosprawności, uzasadniając w orzeczeniu, że wskazany stopień datuje się od 1 października 2013 r., natomiast niepełnosprawność istnieje od dzieciństwa. Pracownik przedstawił orzeczenie pracodawcy 31 października 2013 r. Czy od 1 do 30 września 2013 r. w druku informacji INF-1 wliczamy go do osób z inwalidztwem, ale bez ustalonego stopnia niepełnosprawności? - pyta czytelnik Rzeczpospolitej.
Tak - odpowiada ekspert współpracujący z dziennikiem „Rz”. Od 1 do 30 września 2013 r. pracodawca powinien wliczyć tego pracownika do osób niepełnosprawnych, ale bez ustalonego stopnia niepełnosprawności.
Zasada ogólna jest taka, że osobę niepełnosprawną wlicza się do stanu zatrudnienia niepełnosprawnych od dnia przedstawienia pracodawcy orzeczenia potwierdzającego inwalidztwo na podstawie art. 2a ust. 1 ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (tekst jedn. Dz.U. z 2011 r. nr 127, poz. 721 ze zm., dalej ustawa o rehabilitacji). Zgodnie z art. 2a ust. 3 bez względu na datę złożenia wniosku o wydanie kolejnego potwierdzającego orzeczenia osobę niepełnosprawną wlicza się do zatrudnienia również w okresie do 3 miesięcy poprzedzających dzień przedstawienia pracodawcy kolejnego orzeczenia, jeżeli z jego treści wynika, że w tym czasie była niepełnosprawna.
Ten przepis upoważnia do wliczenia niepełnosprawnego do stanu załogi, mimo że wniosek o jego wydanie złożył później niż w dniu następującym po dniu wygaśnięcia poprzedniego dokumentu. Tym samym szef wlicza go do zatrudnienia na bieżąco od dnia przedstawienia przez niego nowego orzeczenia, a wstecznie do 3 miesięcy poprzedzających dzień przekazania dokumentu, jeśli wynika z niego, że w tym czasie pracownik był niepełnosprawny.
Biorąc pod uwagę przedstawiony w pytaniu stan, do 31 sierpnia 2013 r. pracownik legitymował się orzeczeniem o zaliczeniu do umiarkowanego stopnia niepełnosprawności. Do tego dnia należało go wliczać do wskaźnika zatrudnienia zgodnie z jego orzeczeniem. Na posiedzeniu zespołu orzekającego (30 października 2013 r.) został zaliczony wstecznie od 1 października 2013 r. do lekkiego stopnia niepełnosprawności. Od tego dnia należało go zaliczyć do lekkiego stopnia. Natomiast od 1 do 30 września - do stanu bez oznaczonego stopnia niepełnosprawności.
Więcej w Rzeczpospolitej z 20 stycznia 2014 r.
Źródło: POON nr 10
Warto może zastanowić się nad barierami, na które napotykają niewidomi w zatrudnieniu, a które nie dadzą się tak łatwo zdefiniować ze względu na ich nieuchwytność i pewnego rodzaju "wstydliwość". Trzeba jednak znów odnieść się na wstępie do czasów minionych.
Otóż socjalizm charakteryzował się z reguły dużą stagnacją gospodarczą. Oznaczało to, że jeśli już udało się znaleźć w jakimś zakładzie pracy zatrudnienie dla niewidomego, które bardzo dobrze nadawało się dla osoby z niepełnosprawnością wzrokową, to można było z niemałym prawdopodobieństwem zakładać, iż stanowisko pracy tego rodzaju będzie istniało tak długo, dopóki będzie istniał zajmujący je człowiek.
Kiedy nastąpił przełom ustrojowy, sytuacja diametralnie się zmieniła. Zakłady, które nie były w stanie podjąć wysiłku dynamicznych zmian i adaptacji do nowych warunków, padały z hukiem. Oznaczało to, że jeżeli nawet niewidomy został przyjęty na dane stanowisko bez większych oporów, to nikt nie był w stanie zapewnić, że stanowisko to będzie istniało przez długi czas. I nie ma w tym złej woli pracodawcy, po prostu gospodarka musi się rozwijać.
Powiedzmy od razu: Konieczność wykazywania elastyczności w obejmowaniu stanowisk pracy zależnie od sytuacji gospodarczej i rynkowej przedsiębiorstwa stawia niepełnosprawnego, a niewidomego w szczególności, na pozycji gorszej, a niekiedy straconej, w porównaniu z pozostałymi pracownikami. Co więcej, pracodawca taki może z góry przewidywać, iż jego dotychczasowa działalność, w której niewidomy pracownik bardzo dobrze się mieści, potrwa jeszcze jakiś czas, a potem będzie trzeba poszukać innych rozwiązań. Te z kolei "inne rozwiązania" mogą wymagać w przyszłości zmiany profilu zatrudnienia, przyjęcia nowych pracowników z innymi kwalifikacjami lub organizowania szkoleń. I dalej, świadomość pracowników, że takie zmiany mogą nastąpić, podnosi rywalizację i konkurencyjność między pracownikami wewnątrz przedsiębiorstwa. Udział niewidomego w szkoleniu niekoniecznie musi być związany z takimi samymi kosztami, jak w wypadku innych pracowników, może być wyższy albo nawet przy określonych zmianach - niemożliwy. Sytuację wzrostu rywalizacji i konkurencyjności między pracownikami w okresie zmian w przedsiębiorstwie może zilustrować taki oto przypadek, który dotyczył bezpośrednio mnie: Otóż miałem pewne niewielkie, ale regularne zlecenia w jednym wielkim zakładzie pracy. Zlecenia te przychodziły od kilku osób z kilku działów. Nie byłem świadomy, że działy te i osoby, z chwilą zmian na stanowisku dyrektora, zaczęły między sobą mocno rywalizować, chcąc utrzymać się na stanowiskach przy nowym szefie. I razu jednego otrzymałem małe zlecenie, które po wykonaniu, przez pomyłkę wysłałem do koleżanki zleceniodawcy, pracującej za ścianą. Jeszcze kilka miesięcy temu taka pomyłka skończyłaby się przekazaniem tłumaczenia we właściwe ręce. Tym razem nieświadomie zaszkodziłem zleceniodawczyni, bo ona chciała pierwsza wykazać się wiedzą w sprawie, a tymczasem skorzystała z tego jej koleżanka. W tym samym czasie jedna z moich przyjaciółek, wcale nie niepełnosprawna, straciła również możliwość zleceń, bo nasze osoby zostały pokojarzone przez osobę, która na mojej pomyłce straciła. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, kiedy przy jakiejś transformacji zakładu pracy niewidomy pracownik wymaga większej pomocy przy szkoleniu i rzecz cała zostaje wykorzystana przez innych pracowników, którzy akurat walczą o utrzymanie swych stanowisk. Dopłaty z PFRON do pensji pracownika niewidomego niewiele tu zmienią. Wydaje się jednak, że PFRON czy inne służby wspomagające zatrudnienie niepełnosprawnych mogłyby wziąć na siebie choćby częściowo trudności i koszty (zwłaszcza te ostatnie) związane z rozwojem przedsiębiorstwa i wynikającą stąd koniecznością przystosowania stanowiska pracy osoby niepełnosprawnej. Przy czym musiałoby to być wsparcie szybkie, skuteczne i pozbawione biurokratycznych obciążeń. Wydaje się bowiem, chociaż najprawdopodobniej nastąpić to może za jakiś czas w miarę rozwoju w Polsce kapitalizmu pozbawionego obciążeń dawnego ustroju i tak charakterystycznej aktualnie dla kraju prowizorki, że takie wsparcie byłoby bardziej efektywne dla pracobiorcy i pracodawcy aniżeli bezpośrednie zasilanie kieszeni przedsiębiorcy zatrudniającego niewidomego, co dzieje się w dodatku bez jakiejkolwiek kontroli odnośnie spożytkowania przekazanych środków. Przy czym pracodawca musiałby się wyzbyć owej prowizorki właśnie, nie mówiąc już o wpojeniu pewnych nawyków moralnych, do czego jeszcze chyba dość daleko.
Konieczność transformacji przedsiębiorstwa może także powodować, że pracodawca nie tylko nie będzie mógł sprostać wymogom dotyczącym skróconego dnia pracy i dodatkowego urlopu dla niewidomego, ale praca na jego stanowisku może okazać się cięższa, trudniejsza i bardziej wyczerpująca. Może też być tak, że przez pewien czas konieczna będzie duża elastyczność w zakresie czynności, której niewidomy może nie sprostać. Znakomicie ilustruje to fakt, że w pewnym zakładzie sanatoryjnym, gdzie z założenia mieli pracować niewidomi, zaczęto chętniej przyjmować osoby zdrowe. Anonimowi rozmówcy stwierdzali na przykład, że w ośrodku sanatoryjnym obłożenie pracą ma charakter sezonowy. Jeżeli zatem masażysta pełnosprawny nie ma w danym okresie stosownego obłożenia, można mu powierzyć sprawy porządkowe, przystrzyżenie trawników, obcinanie gałęzi, czego nie można powierzyć niewidomemu masażyście, a pensję trzeba zapłacić. I rzecz nie tylko w tym, że niewidomy by tych czynności nie wykonał, bo niektórzy zapewne potrafiliby to zrobić, ale otoczenie reagowałoby raczej nieprzychylnie na powierzanie niewidomemu takich prac. Gdyby powierzanie pracy niewidomemu w takich sytuacjach nie było możliwe, tu znów mógłby przychodzić w sukurs PFRON czy podobna instytucja rekompensując pracodawcy straty. Wydaje się to znacznie bardziej moralne i racjonalne niż regularne dopłaty za zatrudnienie niepełnosprawnego i tym samym wymuszanie na pracodawcy, aby wartość pracy osoby niepełnosprawnej obniżał w sposób degradujący społecznie tę osobę.
W poprzednim ustroju zwanym dla śmiechu "socjalizmem", mieliśmy do czynienia z wyodrębnieniem pewnych dziedzin zastrzeżonych wyłącznie np. dla niewidomych. Pamiętam, jak na zebraniu zarządu spółdzielni pracy, w której pracowałem jako jedyny niewidomy, prezes pewnego dnia ogłosił, że końcówki łączeniowe do pralek nie mogą być przez spółdzielnię "Elektron" produkowane, bo są zastrzeżone dla inwalidów ociemniałych. Pewnie patrzyli na mnie wówczas pozostali z wyrzutem. Dziś są pewne preferencje finansowe dla zakładów, które zakupują wyroby w zakładach pracy chronionej, a jednocześnie powstaje problem, jak wyrównać dotacje pracujących w zakładach pracy chronionej i tych, którzy pracują na otwartym rynku. Na styku tych wszystkich zjawisk powstają również bardziej lub mniej ukryte bariery. I jest to nie tyle nowość ustroju, co relikt tzw. socjalizmu. Preferencje dla ZPCH-ów są bowiem niczym innym, jak zakamuflowanym zastrzeżeniem pewnych dziedzin dla niepełnosprawnych, tyle że jest to ustawione bez nakazu, a jedynie preferencyjnie. A brak konkretnego zrównania preferencji z tymi, którzy zdecydowali się na otwarty rynek, to nic innego, jak zapędzanie niepełnosprawnych do ZPCH. Pamiętam z socjalizmu takie sytuacje, gdzie niewidomy naukowiec przechodził do pracy w spółdzielni niewidomych, bo miał tam dużo wyższe zarobki, chociaż obejmował stanowisko zastępcy prezesa ds. rehabilitacji, czyli decydował się świadomie na degradację zawodową. Mamy w obu tych wypadkach barierę, o której się nie mówi głośno. Wynika ona stąd, że - jak każdy myślący człowiek wiedzieć musi - praca niewidomego wymaga poniesienia pewnych dodatkowych kosztów, których nikt inny ponosić nie musi. Chodzi o udział drugiej osoby w niektórych czynnościach, sprawa dojazdu, jeżeli dojazd czasowo lub na stałe jest z jakichś powodów utrudniony itp. Stąd trudno się dziwić, że ktoś podejmuje pracę o mniejszym prestiżu społecznym mimo wykształcenia, wiedzy i predyspozycji, aby móc godniej żyć. I to należy traktować jako najtrudniejszą do pokonania, ale najważniejszą barierę. W miejsce napełniania kabzy pracodawcom bez kontroli, ile zarabiają u nich niepełnosprawni, należałoby rozwinąć realne kontrolowane wspomaganie zatrudnienia osób niepełnosprawnych pamiętając także i o tym, że nie kto inny, a Bank światowy wrócił Polsce uwagę w latach 90-ych ubiegłego wieku, że zbyt mało przy zatrudnieniu osób niepełnosprawnych poświęca aspektowi moralnemu sprawy, a zbyt dużo nakładom niekierowanym do bezpośrednio zainteresowanych.
Źródło: www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-02-10
"Skutkiem zmian w ustawie o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych może być spadek zatrudnienia ogółem osób niepełnosprawnych korzystających z dofinansowania do wynagrodzenia" - uważa Grzegorz Ciura, specjalista ds. społecznych w Biurze Analiz Sejmowych, twórca raportu z 7 lutego 2014 r. "Ocena programu dofinansowania do zatrudnienia osób niepełnosprawnych w latach 2007-2013. Nowe propozycje na 2014 r.".
Niejako pretekstem do powstania raportu jest tzw. ustawa okołobudżetowa, która wprowadza istotne zmiany zasad dofinansowania do wynagrodzeń niepełnosprawnych pracowników. Od 1 kwietnia 2014 r. będą obowiązywać takie same kwoty dofinansowań do wynagrodzeń osób z niepełnosprawnością na rynku otwartym i chronionym: 1800 zł dla pracownika ze znacznym stopniem niepełnosprawności, 1125 zł z umiarkowanym oraz 450 zł z lekkim stopniem. Pracodawcy zatrudniający osoby ze schorzeniami specjalnymi otrzymają dodatkowe dofinansowanie w wysokości 600 zł.
Coraz więcej do wynagrodzeń
Specjalista Biura Analiz Sejmowych przyznał, że system dofinansowania do wynagrodzeń w ostatnich latach przechodził istotne modyfikacje - zmieniały się zarówno zasady określania wysokości dotacji z budżetu państwa, jak i zasady oraz wysokość samych dofinansowań. Ten brak stabilizacji to duża uciążliwość dla pracodawców zatrudniających osoby z niepełnosprawnością.
Jednocześnie od 2009 r. PFRON zwiększa nakłady na dofinansowanie do wynagrodzeń. O ile w 2008 r. kwota wypłacona przez Fundusz na dofinansowania do wynagrodzeń wynosiła niecałe 1,6 mld zł, to w 2009 r. było to już ponad 2,5 mld zł, a w roku 2012 prawie 3 mld zł. "Skutkowało to ograniczeniem innych zadań na rzecz osób niepełnosprawnych realizowanych przez ten fundusz" - podkreśla w analizie Grzegorz Ciura.
Czy zmiany w dofinansowaniach zatrzęsą rynkiem pracy osób z niepełnosprawnością?
"Od 2011 r. następuje zmniejszanie się zatrudnienia dotowanego w zakładach pracy chronionej przy stałym wzroście zatrudnienia dotowanego na otwartym rynku pracy" - czytamy w raporcie. Jednak wzrost zatrudnienia na rynku otwartym nie rekompensuje dość dużego spadku na rynku chronionym.
"Mimo relatywnie dużych wydatków PFRON na dopłaty do wynagrodzeń pracowników niepełnosprawnych, nadal dużym problemem jest znalezienie pracy przez osoby niepełnosprawne - czytamy w analizie. - W latach 2010-2012 obserwowany był wzrost o 6,3 proc. liczby osób niepełnosprawnych, zarejestrowanych jako bezrobotne i poszukujące pracy (ze 124,5 tys. osób do 131,3 tys. osób), choć udział osób niepełnosprawnych w ogólnej liczbie bezrobotnych spadał. Liczba osób niepełnosprawnych bezrobotnych i poszukujących pracy w 2012 r. stanowiła 40 proc. ogółu pracowników niepełnosprawnych w systemie dotowanego zatrudnienia w tym roku. Pokazuje to skalę potrzeb w tym zakresie".
Podwyższanie stopnia niepełnosprawności
Na pewno zmiany zasad dofinansowania do wynagrodzeń miały wpływ na strukturę zatrudnienia w zależności od stopnia niepełnosprawności - spadła liczba dotowanych zatrudnionych osób z lekkim stopniem, wzrosła zaś osób ze stopniem umiarkowanym, a zwłaszcza znacznym.
"Można przypuszczać, że zmiany w sposobie dofinansowania zatrudnienia miały także wpływ na zmianę stopnia niepełnosprawności przez część osób zatrudnionych, i podwyższanie go, tak by utrzymać (w przybliżeniu) wysokość dopłaty z PFRON do swojego miejsca pracy" - czytamy w raporcie.
Z analizy wynika także, że zmniejszyła się w Polsce ogólna liczba osób z niepełnosprawnością, jednocześnie zaś nastąpił wzrost udziału w tej liczbie osób niepełnosprawnych o znacznym i umiarkowanym stopniu niepełnosprawności.
Nieopłacalne zatrudnienie
Sztywne stawki dofinansowań, ustalone w ustawie okołobudżetowej, są niższe niż te, które wynikałyby z dotychczasowych przepisów. Dzięki temu "zmiany wysokości dofinansowania wynagrodzeń, które będą obowiązywać od drugiego kwartału 2014 r., spowodują zmniejszenie wysokości dotowania przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych zatrudniania osób niepełnosprawnych - czytamy w analizie. - W planie finansowym Funduszu na 2014 r. zakłada się prawie 10 proc. spadek wydatków na ten cel w porównaniu do 2013 r.".
Nowe zasady dofinansowań mogą wpłynąć na obniżenie, i tak już niewielkiej, skłonności do zatrudniania osób niepełnosprawnych.
Zdaniem specjalisty Biura Analiz Sejmowych, zmiany kwot dofinansowania do wynagrodzeń osób z niepełnosprawnością powinny się odbywać stopniowo i być bardziej rozciągnięte w czasie, by pracodawcy byli w stanie się do nich przygotować.
"Tych wymogów nie spełnia niestety przyjęta ustawa okołobudżetowa - stwierdza raport. - Pod tym względem trudno zatem uznać przyjętą regulację za narzędzie długookresowej polityki kształtowania rynku pracy osób niepełnosprawnych sprzyjającej wzrostowi zatrudnienia tych osób. Wprowadzenie kwotowych stawek dopłat do wynagrodzeń daje większą przewidywalność przychodów dla pracodawców i wysokości wydatków dla PFRON, ale powoduje, że zatrudnianie osób niepełnosprawnych przy relatywnie szybkim wzroście wynagrodzenia minimalnego będzie coraz mniej "opłacalne" dla pracodawców. Może to wpłynąć na obniżenie i tak już niewielkiej skłonności do zatrudniania osób niepełnosprawnych".
Przygnębiający wniosek
Ponadto zrównanie kwot dofinansowań dla pracodawców z otwartego i chronionego rynku pracy spowoduje pogorszenie sytuacji zwłaszcza tych drugich. Skoro więc ok. 2/3 dotowanego zatrudnienia przypada na zakłady pracy chronionej, można spodziewać się, szczególnie w pierwszych miesiącach po wejściu w życie nowych przepisów, spadku zatrudnienia w zpch. Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że nie będzie ono zrównoważone wzrostem zatrudnienia na rynku otwartym. Wniosek płynący z sejmowej analizy jest więc przygnębiający:
"Skutkiem zmian w ustawie o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych może być zatem spadek zatrudnienia ogółem osób niepełnosprawnych korzystających z dofinansowania do wynagrodzenia."
Z całym raportem zapoznać się można na stronie internetowej Sejmu.
Źródło: PAP/Rynek Zdrowia
Data opublikowania: 2014-02-19
Łódzcy policjanci zatrzymali cztery osoby z kierownictwa jednego ze stowarzyszeń zatrudniających niepełnosprawnych, podejrzane o wyłudzenie ponad 1 mln zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Dwie osoby zostały aresztowane.
Podejrzani to członkowie zarządu stowarzyszenia - trzech mężczyzn w wieku od 55 do 69 lat oraz 40-letnia kobieta. Cała czwórka usłyszała zarzuty oszustwa znacznej wartości. Grozi im za to kara do 10 lat więzienia - poinformował w środę (19 lutego) PAP Radosław Gwis z łódzkiej policji.
Zarzuty obejmują lata 2007-2012 i dotyczą wyłudzenia dofinansowania z PFRON na tworzenie miejsc pracy dla osób niepełnosprawnych.
Według policji, członkowie ścisłego kierownictwa stowarzyszenia (policja nie podaje jego nazwy) zawierali fikcyjne umowy zatrudnienia osób niepełnosprawnych i tworzyli szereg dokumentów uwiarygodniających świadczenie przez te osoby pracy.
- Następnie na podstawie tej dokumentacji występowali do PFRON o dofinansowanie nowo utworzonych stanowisk pracy. Policjanci dotarli już do 240 osób, na których stanowiska pracy stowarzyszenie wyłudziło ponad milion złotych dofinansowania - wyjaśnił Gwis.
Decyzją sądu 40-letnia kobieta i 55-letni mężczyzna trafili do aresztu dwóch podejrzanych objęto dozorem policyjnym. Według śledczych sprawa jest rozwojowa.
- Policjanci docierają do kolejnych osób fikcyjnie zatrudnionych przez to stowarzyszenie - zaznaczył policjant.
Źródło: Gazeta Prawna 6 tydzień 2014
Trzeba podnieść świadczenia osobom najuboższym, ale taka propozycja może nie przejść w Sejmie
Prezydent skarży OFE do trybunału. Co zostanie z ustawy po orzeczeniu sędziów ?
Bardzo dobrze, że pan prezydent wystąpił z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego. To przetnie wszystkie spekulacje na temat niekonstytucyjności zmian w OFE. Nie jestem prawnikiem, ale obaw nie mam. Ze wszystkich przygotowanych dla rządu opinii wybitnych konstytucjonalistów i prawników wynika, że reforma jest zgodna z konstytucją.
Jest pan pewien, że ZUS sprosta wyzwaniu, że nie będzie jak w momencie wejścia w życie ustawy w 1999 roku zaginionych czy opóźnionych składek?
ZUS jest jedyną instytucją, która może sprostać takim wyzwaniom. Jesteśmy w innym punkcie, niż gdy startowała reforma emerytalna w 1999 roku. ZUS ma za sobą 15 lat doświadczeń, sprawny system informatyczny. Niedawno sprostał innemu dużemu zadaniu, jakim było szybkie przeliczenie kwotowej waloryzacji emerytur. I tym razem nie powinien mieć kłopotów.
Co pan planuje do końca kadencji w kwestiach emerytalnych?
Rozpoczynamy dyskusję z partnerami społecznymi o tym, czy jest możliwy nowy model waloryzacji rent i emerytur. Jestem zwolennikiem podwyżki kwotowej, bo zyskują na niej osoby z najniższymi świadczeniami. Dla nich waloryzacja procentowa, na obecnych zasadach, oznacza kilkunastozłotowe podwyżki emerytur. A to one potrzebują największego wsparcia. Muszę o nich pamiętać jako minister, który odpowiada za politykę społeczną.
Waloryzacja kwotowa jest niezgodna z konstytucją.
Trybunał Konstytucyjny uznał, że może wystąpić jedynie epizodycznie. Nie zmienia to faktu, że na wszystkich moich spotkaniach z seniorami słyszę, że dzięki waloryzacji kwotowej zamiast dwudziestu czy trzydziestu złotych podwyżki dostali 70 złotych. Dla osób o najniższych świadczeniach to naprawdę robi dużą różnicę.
Tylko ze względu na wyrok trybunału nie proponuję waloryzacji kwotowej. Warto rozmawiać o innych propozycjach. Jedną z nich jest ta, aby większość świadczeń podnosić o wysokość inflacji, a tylko te najniższe o inflację oraz wzrost płac. Podkreślę, to mój głos w dyskusji.
Dopuszcza pan wystąpienie w przyszłym roku z propozycją waloryzacji kwotowej?
Chcę rozmawiać o każdym wariancie z partnerami społecznymi. Oni też mają przemyślenia na ten temat i współodpowiadają za poziom życia Polaków.
Czy pana propozycja jest realna politycznie? Najniższe świadczenia, które chciałby pan podnieść, otrzymuje od czterech do dziesięciu procent emerytów. Ktoś w Sejmie podniesie rękę za rozwiązaniem zmniejszającym waloryzację dziewięćdziesięciu procent emerytów?
Te koncepcje nie są ostateczne. Wiem jednak, że każdemu powinno zależeć na podnoszeniu najniższych emerytur. Nie tylko koalicji, ale i opozycji. Także partnerom społecznym, którzy swoje zdanie wyrazili ostatnio na spotkaniu. Po to rozmawiamy, żeby dojść do najlepszych rozwiązań.
Nawet jeśli przygotuje pan projekt, czy w Sejmie nie zostanie pan sam?
Jeśli projekt dobrej, kompromisowej ustawy przyjmie rząd, nie wyobrażam sobie, by nie zagłosowała za nim koalicja. Nie wybiegajmy jednak tak daleko w przyszłość. Na razie przedstawiłem propozycję do dyskusji: waloryzacja emerytur i rent nadąża za inflacją i jednocześnie daje szansę na podniesienie najniższych świadczeń.
A propos waloryzacji, ma pan pewne nadwyżki. Inflacja była niższa, więc na emerytury budżet wyda około miliarda mniej. Wiadomo, co się stanie z tą kwotą?
Zasady waloryzacji to nie wymysł rządu, ale konkretne zapisy ustawy. Nie tak dawno zdarzało się, że w budżecie zapisywano dość niską inflację. Gdy okazywało się, że była wyższa od zakładanej, ZUS musiał zapożyczać się, by wypłacić wyższe świadczenia. To działa jednak tylko w jedną stronę. Chciałbym mieć dodatkowy miliard dla emerytów. Gdyby tak było, byłbym pierwszym, który wystąpiłby z wnioskiem o większą podwyżkę emerytur i rent.
Źródło: Gazeta Prawna 5 tydzień 2014
Rząd zdecydował o wypłaceniu świadczeń, które straciły od połowy 2013 roku osoby zajmujące się niepełnosprawnymi krewnymi.
Opiekunowie, którzy po wyroku Trybunału Konstytucyjnego czekają na przywrócenie im prawa do świadczenia pielęgnacyjnego, mają powody do zadowolenia. Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej, potwierdza DGP, że rząd podjął decyzję o wypłacie zaległych pieniędzy. Projekt ustawy, który będzie określał szczegółowe warunki pozwalające na zwrot wsparcia, jeszcze w tym tygodniu może zostać przesłany do konsultacji społecznych.
Bezprawna ingerencja
Na taką informację czekało prawie 150 tysięcy osób, które prawo do świadczenia pielęgnacyjnego utraciły na mocy artykułu 11 ustęp 1 i 3 ustawy z 7 grudnia 2012 roku o zmianie ustawy o świadczeniach rodzinnych oraz niektórych innych ustaw (Dziennik Ustaw pozycja 1548). Zgodnie z nim decyzje przyznające pomoc dla dwustu czterdziestu czterech i siedmiu dziesiątych tysiąca osób, które zostały wydane do końca 2012 roku, wygasły z mocy prawa 30 czerwca ubiegłego roku. Na nowych zasadach wsparcie uzyskało już tylko 97 300 osób.
Przepisy skutkujące utratą świadczeń zostały zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego przez profesor Irenę Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich. Sędziowie w wyroku wydanym 5 grudnia 2013 roku (sygnatura akt K 27/13) orzekli, że takie działanie było niezgodne z ustawą zasadniczą.
Orzeczenie TK choć potwierdziło, że pomoc została opiekunom zabrana bezprawnie, nie oznaczało automatycznego odzyskania przez nich pomocy. Po to, aby na nowo mogli oni uzyskać świadczenia, Sejm musi uchwalić kolejną nowelizację ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456). Jest to konieczne, bo wspomniany artykuł 11 ustęp 1 i 3 ustawy zmieniającej był przepisem przejściowym, a ona sama nie przewidziała żadnego mechanizmu przywracającego pomoc. Z tego też powodu, co TK podkreślał w uzasadnieniu, opiekunowie nie mieli możliwości dochodzenia roszczeń o wypłatę utraconych korzyści po 30 czerwca bieżącego roku.
Wzrost wydatków
Dodatkowo wydając wyrok, TK nie wskazał konkretnego terminu, od którego miałoby nastąpić przywrócenie świadczeń. Podkreślił jedynie, że powinno to nastąpić bez zbędnej zwłoki. W Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej rozpoczęły się więc przygotowania do zmiany przepisów. Kwestią otwartą pozostawało, czy opiekunowie odzyskają zaległą pomoc, tym bardziej że w budżecie na ten rok nie były przewidziane pieniądze pozwalające zarówno na bieżące przyznanie wsparcia, jak i zwrot tego niewypłaconego.
A wydatki na ten cel będą znaczne, bo samo przekazanie świadczeń za drugie półrocze 2013 roku ma kosztować 683 miliony złotych. Z kolei w całym 2014 roku na ten cel trzeba będzie przeznaczyć 1 i trzy dziesiąte miliarda złotych. Biorąc pod uwagę, że wsparcie, które wynosiło w czerwcu 520 złotych miesięcznie, a od 1 lipca wzrosło do wysokości sześciuset dwudziestu złotych, nie jest wypłacane od siedmiu miesięcy, to obecnie kwota, którą powinien otrzymać opiekun, wynosi 4300 złotych.
- Będzie ona sukcesywnie wzrastać w zależności od momentu, w którym osoby pozbawione wsparcia będą mogły się zwracać o jej wypłatę - podkreśla Barbara Śmiełowska, wicedyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Raciborzu.
Konieczna weryfikacja
Ustawa przywracająca świadczenia będzie też musiała rozstrzygnąć sposób, w jaki osoby będą mogły ubiegać się o ich przekazanie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, ich przywrócenie nie nastąpi z urzędu, ale poprzez złożenie wniosku. Nie jest jednak jeszcze rozstrzygnięte, czy jego druk będzie określony w przepisach, czy gminy będą mogły je przyjmować w dowolnej formie lub też opracować taki formularz na swoje potrzeby.
- Nowelizacja powinna określać też mechanizm, który pozwoli sprawdzić obecną sytuację opiekunów oraz to, czy spełniają warunki do uzyskania pomocy - uważa Eliza Dygas, kierownik działu świadczeń rodzinnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Płocku.
Jest to o tyle ważne, że od utraty świadczeń minęło ponad pół roku i część osób mogła podjąć pracę, wyjechać za granicę lub znaleźć inną formę opieki dla niepełnosprawnego krewnego.
- Taka weryfikacja mogłaby nastąpić poprzez złożenie oświadczenia lub przeprowadzenie wywiadu z opiekunem - wskazuje Barbara Śmiełowska.
Z naszych informacji wynika, że do wniosku trzeba będzie dołączyć właśnie oświadczenie.
Damian Napierała, kierownik działu świadczeń rodzinnych Poznańskiego Centrum Świadczeń, zwraca uwagę, że mogą się zdarzyć sytuacje, gdy opiekun na przykład od października znalazł pracę lub osoba wymagająca opieki zmarła. W związku z tym powstaje wątpliwość, czy będą oni mogli otrzymać pomoc za te miesiące, które upłynęły od momentu utraty świadczeń do dnia, w którym przestali spełniać warunki umożliwiające uzyskanie wsparcia.
- Ponadto część osób, która utraciła świadczenie pielęgnacyjne, spełniła warunki do uzyskania specjalnego zasiłku opiekuńczego i otrzymuje je do chwili obecnej. Ponieważ nie można jednocześnie otrzymywać tych dwóch form pomocy, to kwestia ta również powinna być rozstrzygnięta w ustawie - stwierdza.
Gminy zastanawiają się też, czy będą miały obowiązek zawiadamiania opiekunów o tym, że mogą się ubiegać o zaległą pomoc. Podobny wymóg wprowadzała wspomniana ustawa z 7 grudnia 2012 roku, która nakazywała samorządom poinformować opiekunów o tym, że 30 czerwca 2013 roku wygasną ich decyzje przyznające pomoc.
Źródło: Gazeta Prawna 6 tydzień 2014
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego wójt powinien reaktywować na nowo byt prawny ostatecznej decyzji przyznającej osobie zajmującej się niepełnosprawnym członkiem rodziny świadczenie pielęgnacyjne.
Takie stanowisko zajął Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku w wyroku z 9 grudnia 2013 roku (sygnatura akt dwa SA/Bk 820/13). Rozpatrywał on skargę złożoną na odmowę przyznania specjalnego zasiłku opiekuńczego. Wniosek złożyła osoba, która od lipca ubiegłego roku, na skutek artykułu 11 ustęp 1 i 3 ustawy z 7 grudnia 2012 roku o zmianie ustawy o świadczeniach rodzinnych oraz niektórych innych ustaw (Dziennik Ustaw pozycja 1548) straciła prawo do świadczenia.
W związku z tym, że krewny nie spełniał warunków do uzyskania drugiej z form pomocy, czyli specjalnego zasiłku opiekuńczego, bo nie mógł wykazać, że zrezygnował z pracy, aby zająć się niepełnosprawnym członkiem rodziny, postanowił odwołać się do samorządowego kolegium odwoławczego, a następnie WSA. Ten zaś uznał, że dla oceny prawidłowości zaskarżonego rozstrzygnięcia konieczne jest uwzględnienie wyroku TK z 5 grudnia 2013 roku (sygnatura akt K 27/13), który stwierdził, że opiekunowie bezprawnie stracili świadczenia pielęgnacyjne.
WSA zaznaczył, że wprawdzie zakwestionowany przez trybunał artykuł 11 ustęp 1 i 3 wspomnianej ustawy nie stanowił podstawy prawnej decyzji wydanych w rozpatrywanej sprawie, to ten przepis spowodował, że opiekun stracił świadczenia i został zmuszony do wystąpienia o specjalny zasiłek opiekuńczy. Dlatego zdaniem sądu skutkiem orzeczenia stwierdzającego jego niekonstytucyjność jest reaktywowanie na nowo bytu prawnego ostatecznej decyzji wójta, która przyznawała prawo do świadczenia pielęgnacyjnego skarżącej na okres od 1 listopada 2012 roku do 31 października 2015 roku.
Jednocześnie sąd uznał, że przywrócenie prawa do kontynuacji świadczenia, ale bez możliwości dochodzenia roszczeń cywilnych o wypłatę utraconych korzyści za okres po 30 czerwca 2013 roku, powoduje, że gmina powinna rozważyć w ponownie prowadzonym postępowaniu bezprzedmiotowości orzekania w sprawie specjalnego zasiłku.
Źródło: Rzeczpospolita/wwww.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-19
Osoby, którym odebrano w zeszłym roku prawo do świadczenia pielęgnacyjnego, jeśli złożą wniosek, dostaną zasiłek - czytamy w Rzeczpospolitej.
Całkiem nowe świadczenie - zasiłek dla opiekunów przewiduje przygotowany przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej projekt ustawy. Będą mogli o nie wnioskować wszyscy ci opiekunowie osób niepełnosprawnych, którzy w lipcu zeszłego roku utracili prawo do świadczenia pielęgnacyjnego, a nie uzyskali w zamian specjalnego zasiłku opiekuńczego.
Zasiłek nie będzie jednak przyznawany z mocy prawa. Opiekunowie, którym bezprawnie odebrano środki utrzymania, będą mieli cztery miesiące na złożenie wniosku. Spóźnialscy nie otrzymają pomocy, bo ich wnioski nie będą rozpatrywane.
Zasiłek ma wynosić 520 zł miesięcznie. Będzie przysługiwał za okres od 1 lipca 2013 r. do dnia poprzedzającego dzień wejścia w życie ustawy o ustaleniu i wypłacie zasiłków dla opiekunów. Potem będzie go można otrzymać, jeśli nadal się spełnia warunki sprzed zeszłorocznej nowelizacji ustawy o świadczeniach rodzinnych. Nie trzeba więc będzie spełniać kryterium dochodowego. Zasiłek nie zostanie przyznany, jeśli na osobę wymagającą opieki kto inny otrzymuje już specjalny zasiłek opiekuńczy lub świadczenie pielęgnacyjne.
Gminy będą musiały poinformować opiekunów, którym odebrano w zeszłym roku prawo do świadczenia pielęgnacyjnego, o możliwości złożenia wniosku o nowe świadczenie.
Więcej w Rzeczpospolitej z 7 lutego 2014 r.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-19
ZUS zajmie się zwrotem zawieszonych świadczeń od 19 lutego - donosi Rzeczpospolita.
Prawo do zwrotu zawieszonej emerytury, w myśl art. 2 ustawy, mają wszystkie osoby, które przed 1 stycznia 2011 r. przeszły na emeryturę i pobierały to świadczenie bez konieczności rezygnowania z pracy. Nie ma więc znaczenia, czy dana osoba złożyła wniosek do ZUS o przyznanie tego świadczenia w okresie 2009-2010, gdy obowiązywały korzystne dla emerytów przepisy, czy też przeszła na emeryturę wcześniej, a w okresie 2009-2010 złożyła tylko wniosek o podjęcie wypłaty przyznanego wcześniej świadczenia.
Ustawa mówi, że emeryci dostaną teraz świadczenia w takiej wysokości, jaka przysługiwałaby im, gdyby ich emerytura nie była w ogóle zawieszona. Przy obliczaniu zwrotu ZUS uwzględni więc wszystkie waloryzacje.
Ustawa nie przewiduje żadnych specjalnych druków, na których emeryci powinni składać wnioski o zwrot. Trzeba będzie więc sformułować je samemu.
Emeryci, zatrudnieni na etacie czy umowie-zleceniu, powinni dołączyć do wniosku o wypłatę zaległej emerytury zaświadczenie od pracodawcy czy zleceniodawcy o wysokości przychodów uzyskanych w okresie, za który przysługuje wypłata zawieszonego świadczenia
Jeśli w czasie zawieszenia osiągali zarobki przekraczające ustawowe limity, muszą liczyć się z tym, że ZUS potrąci im część świadczenia lub nawet zawiesi jego wypłatę w całości.
Więcej w Rzeczpospolitej z 7 lutego 2014 r.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-20
Za zmniejszenie świadczenia odpowiada wprowadzony do przepisów od 1 stycznia 2013 r. art. 25 ust. 10 ustawy o emeryturach i rentach. Obniżka dotknie jednak tylko części emerytów urodzonych po 31 grudnia 1948 r. - czytamy w Rzeczpospolitej.
Chodzi o osoby, które w 2013 r., po okresie pobierania wcześniejszej emerytury wystąpiły o dożywotnie świadczenie. W myśl wspomnianego art. 25 ust 1. 1b będą miały teraz potrącone ze stanu konta emerytalnego kwoty wypłacone na podstawie ustawy o zwrocie.
Ten przepis dotyczy wszystkich ubezpieczonych, którzy pobrali emerytury częściowe, wcześniejsze emerytury kolejarskie, górnicze, nauczycielskie czy przysługujące za pracę w szczególnych warunkach lub charakterze.
Poza tym zmniejszenie świadczenia ryzykują wyłącznie osoby, które po 31 grudnia 2012 r. wystąpiły o przeliczenie emerytury w związku z ukończeniem powszechnego wieku emerytalnego. Po zwrocie zaległego świadczenia ZUS jeszcze raz obliczy przysługujące im świadczenie na podstawie środków zgromadzonych na koncie emerytalnym pomniejszonych o kwotę zwrotu.
Zwrot zaległości osobom, które po przejściu na wcześniejszą emeryturę i w czasie zawieszenia wypłaty nie pracowały i nie odprowadzały nowych składek emerytalnych do ZUS, może zmniejszyć wypłacane aktualnie świadczenie.
W znacznie lepszej sytuacji są ci, którzy nadal pobierają wcześniejszą emeryturę i pomimo ukończenia powszechnego wieku emerytalnego nie złożyli wniosku o przyznanie im nowej. Nie muszą martwić się o to, że po zwrocie zaległości organ rentowy przeliczy i zmniejszy ich świadczenie.
Tacy emeryci, jeśli po przejściu na wcześniejszą emeryturę ciągle pracowali, mogą jednak sprawdzić, czy po ukończeniu powszechnego wieku mają prawo do wyższego świadczenia. Wystarczy, że złożą wniosek do ZUS o przeliczenie. Jeśli okaże się, że przysługuje im niższe, mają 30 dni na jego wycofanie.
Więcej w Rzeczpospolitej z 7 lutego 2014 r.
7.7. Renta do zwrotu z odsetkami
Zygmunt Łobejko, oprac.: GR
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-01-24
Pobierałam rentę rodzinną na dwóch synów. Jeden z nich, pełnoletni, przestał się uczyć i z końcem maja 2013 r. został skreślony z listy uczniów. Renta rodzinna wynosiła 1600 zł. Nie powiadomiłam o tym ZUS. W listopadzie 2013 r. organ rentowy w wyniku kontroli dokumentów ustalił, że starszy syn już się nie uczy. Czy w takiej sytuacji muszę zwrócić rentę oraz za jaki okres? Czy ZUS może odstąpić od żądania oddania nienależnej części renty? - pyta czytelniczka Rzeczpospolitej.
W myśl art. 84 ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (tekst jedn. Dz.U. z 2009 r. nr 205, poz. 1585 ze zm., dalej ustawa o sus) osoba, która pobrała nienależne świadczenie z ubezpieczeń społecznych, musi je zwrócić z odsetkami, w wysokości i na zasadach określonych przepisami prawa cywilnego.
Zgodnie zaś z art. 138 ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (tekst jedn. Dz.U. z 2013 r., poz. 1440., dalej ustawa emerytalna) za nienależne świadczenia uważa się te:
- wypłacone mimo zaistnienia okoliczności powodujących m.in. zawieszenie prawa do świadczeń, jeżeli osoba pobierająca świadczenie była pouczona o braku prawa do jego pobierania,
- przyznane lub wypłacone na podstawie nieprawdziwych zeznań lub fałszywych dokumentów, albo w innych przypadkach świadomego wprowadzenia w błąd organu wypłacającego świadczenia przez osobę pobierającą świadczenia.
Aby można było uznać, że świadczenie zostało nienależnie wypłacone, osoba uprawniona do niego musi być poinformowana przez ZUS o tym, że w całości lub w części jej ono nie przysługiwało.
Wypłacanie emerytury, choć istnieją znane ZUS okoliczności powodujące zawieszenie prawa do tego świadczenia, nie wpływa na uznanie go za nienależne w rozumieniu art. 138 ust. 2 pkt. 1 ustawy emerytalnej. Podstawą uznania świadczenia za nienależne jest samo to, że pojawiły się określone okoliczności. Ten, kto pobiera świadczenie, powinien zawiadomić organ rentowy o nich, ale to, że dokonał takiego zawiadomienia, nie zwalnia go ze zwrotu świadczeń wypłacanych przez ZUS w wyniku jego zaniedbania lub błędu.
Dlatego nie można uznać, że świadczenie zostało pobrane nienależnie, jeżeli emeryt, rencista lub osoba uprawniona do świadczeń nie zostały pouczone o innych zaistniałych okolicznościach powodujących ustanie lub zawieszenie prawa do świadczeń w całości lub w części. Za brak pouczenia pobierającego świadczenie uważa się brak zamieszczenia odpowiedniej informacji w decyzji ZUS lub w innej formie pisemnej, choćby na druku wniosku o świadczenie.
Za kwoty nienależnie pobranych świadczeń uważa się te przyznane lub wypłacone na podstawie fałszywych zeznań lub dokumentów albo w innych przypadkach świadomego wprowadzenia w błąd przez osobę pobierającą świadczenia.
Gdy świadczenie nie przysługiwało świadczeniobiorcy, a pobrała je inna osoba niż wskazana w decyzji ZUS, pobrana kwota jest również nienależna. Nie ma znaczenia, że ten, kto ją dostał, nie był pouczony o tym, że nie miał prawa do tej wypłaty.
Gdy zachodzą szczególnie uzasadnione okoliczności, ZUS może:
- odstąpić od żądania zwrotu kwot nienależnie pobranych świadczeń w całości lub w części,
- zmniejszyć wysokość potrąceń lub
- zawiesić dokonywanie tych potrąceń na nie dłużej niż 12 miesięcy.
To dyrektor właściwego oddziału ZUS ma prawo zdecydować w tej sprawie. O tym, czy zastosuje ulgę w spłacie należności czy odstąpi od żądania jej zwrotu w całości, przesądzają szczególnie uzasadnione okoliczności. Wskazuje je osoba zainteresowana, a potwierdza sieje w postępowaniu wyjaśniającym.
Więcej w Rzeczpospolitej z 16 stycznia 2014 r.
Źródło: www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-02-20
Wszystkie przedsiębiorstwa autobusowe wykonujące przewozy regularne mają obowiązek honorowania ulg ustawowych, przysługujących osobom z niepełnosprawnością. Niestety, zdarza się, że uprawnieni nie mogą kupić tańszego biletu. Jak się jednak okazuje, nie zawsze jest to wina kierowcy czy kasjerki.
W sprawie ulg na przejazdy komunikacją publiczną napisał do nas Czytelnik z małej miejscowości w Wielkopolsce. Poskarżył się na częsty wśród kierowców autobusów brak wiedzy o przysługującej mu zniżce. Czytelnik ma orzeczoną drugą grupę ze względu na wzrok. Nie należy do Polskiego Związku Niewidomych, nie ma legitymacji osoby niepełnosprawnej. Orzeczenie ze starostwa ważne było do końca 2013 r., nasz Czytelnik czeka obecnie na posiedzenie komisji. Dokumentem potwierdzającym jego niepełnosprawność od początku 2014 r. jest więc jedynie orzeczenie z ZUS.
Czytelnik podkreślił, że zazwyczaj kierowcy zachowywali się kulturalnie, ale zdarzył się i taki, który upierał się, że ulga się nie należy. Gdy w końcu, robiąc widowisko, sprzedał bilet ulgowy, stwierdził, że w razie kontroli to Czytelnik dostanie karę. Innym razem kontroler biletów w niewybrednych słowach poinformował Czytelnika, co może sobie zrobić z orzeczeniem. Nie pomógł telefon do firmy przewozowej, w której stwierdzono, że ulgę dostać można jedynie na legitymację.
Kto musi honorować ulgi
Na pewno ton wypowiedzi kierowcy i kontrolera pozostawia wiele do życzenia, okazuje się jednak, że mogą mieć niestety rację co do uprawnienia do ulgi na przejazd.
Przede wszystkim trzeba jednak podkreślić, że prawo nie dzieli przewoźników na prywatnych i innych. Jak informuje nas Piotr Popa, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju, zgodnie z ustawą z dnia 6 września 2001 r. o transporcie drogowym (Dz. U. z 2013 r. poz. 1414), wszyscy przewoźnicy z zezwoleniem na przewozy regularne muszą uwzględniać ulgi przysługujące pasażerom na podstawie odrębnych przepisów.
Busy
Przewoźnik może przyznać swoim pasażerom ulgi i zniżki komercyjne, niezależnie od ulg ustawowych. Obowiązuje zasada, że ulgi i zniżki komercyjne są udzielane w innym wymiarze niż ulgi ustawowe. Oznacza to, że przy zakupie biletu z ulgą ustawową nie można skorzystać z innych ulg. To pasażer wybiera, czy skorzysta z ulgi bądź zniżki komercyjnej, czy z ulgi ustawowej (jeśli takie uprawnienie posiada). Co jednak w sytuacji, gdy przewoźnik odmówi sprzedaży biletu ulgowego osobie niepełnosprawnej uprawnionej do zniżki?
- Zgodnie z ustawą o transporcie drogowym, za odmowę sprzedaży biletu ulgowego osobie uprawnionej przewoźnikowi grozi cofnięcie zezwolenia na wykonywanie przewozów regularnych z powodu naruszenia lub zmiany warunków, na jakich zostało ono udzielone - mówi Piotr Popa. - Należy bowiem pamiętać, że jednym z tych warunków jest cennik opłat - jako załącznik do wniosku o udzielenie zezwolenia.
Zależnie od zasięgu przewozów regularnych w krajowym transporcie drogowym, zezwolenia na nie wydaje wójt, burmistrz, prezydent miasta, starosta lub marszałek województwa. To do nich powinno się kierować skargi o nieprzestrzeganiu przez przewoźników drogowych przepisów dotyczących ulg dla osób niepełnosprawnych. W ustawie o transporcie drogowym są nawet określone grzywny za pobieranie niezgodnej z cennikiem opłaty za bilet. Dla kierowcy to tysiąc złotych, a dla firmy - 2 tys. zł.
Każda ulga ma swój dokument
Pozostaje jednak kwestia potwierdzenia prawa do ulgi ustawowej. Rozporządzenie ministra infrastruktury z 12 października 2011 r., zmieniające rozporządzenie w sprawie rodzajów dokumentów poświadczających uprawnienia do korzystania z ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego mówi w par. 8 ust. 2, że w przypadku osób takich, jak nasz Czytelnik, czyli "osób niewidomych, jeśli nie są uznane za osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji", do uzyskania ulgi 37 proc. konieczne jest posiadanie odpowiednich dokumentów.
Może to być legitymacja osoby niepełnosprawnej, stwierdzająca umiarkowany stopień niepełnosprawności z powodu stanu narządu wzroku, lub orzeczenie o umiarkowanym stopniu, wydane przez Miejski lub Powiatowy Zespół Orzekania o Niepełnosprawności, zawierające symbol niepełnosprawności "O" lub "04-O". Nasz Czytelnik nie ma w tej chwili żadnego z tych dwóch dokumentów, ma jednak orzeczenie wydane przez ZUS.
- Prawdopodobnie w orzeczeniu wydanym przez ZUS, o całkowitej niezdolności do pracy, nie ma podanej przyczyny niepełnosprawności, czyli dysfunkcji narządu wzroku - mówi Ewa Szymczuk, doradca socjalny Centrum Integracja w Warszawie. - W większości orzeczeń wydawanych przez ZUS, dawniej także przez Komisje ds. Zatrudnienia i Inwalidztwa, nie ma bowiem informacji o przyczynie niepełnosprawności. Przepisy jasno określają, jak należy dokumentować ulgi w przejazdach autobusowych. W tym przypadku w orzeczeniu z ZUS musi być informacja, że chodzi o niepełnosprawność narządu wzroku. Brak wymaganych dokumentów uniemożliwia skorzystanie ze zniżki. Trudno wymagać od kierowcy, by sprzedał bilet ulgowy, jeśli nie możemy potwierdzić prawa do ulgi. Jest tak nawet w przypadku widocznej niepełnosprawności. Jeśli sprzeda on bilet ulgowy osobie bez uprawnień, w przypadku kontroli biletów pasażer zapłaci karę, a kierowca może mieć nieprzyjemności. Warto więc przed podróżą zadbać o odpowiednie dokumenty.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-11
Niebawem kończę 65 lat i mam zamiar wystąpić do ZUS o przyznanie emerytury. W jaki sposób mam udokumentować niezbędne prawa do jej nabycia oraz ustalenia podstawy jej wymiaru czy przebyte okresy zatrudnienia? Czy niektóre okresy nieskładkowe można wykazać oświadczeniem osoby zainteresowanej? - pyta czytelnik Rzeczpospolitej.
Tak - odpowiada dziennik "Rz". W pewnych sytuacjach ZUS dopuszcza udowodnienie niektórych okresów nieskładkowych oświadczeniem osoby zainteresowanej. Są bowiem przypadki, gdy dokumenty potwierdzające okresy zatrudnienia, zwłaszcza wystawione przed opublikowaniem rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej z 15 maja 1996 r. w sprawie szczegółowej treści świadectwa pracy oraz sposobu i trybu jego wydawania i prostowania (Dz.U. nr 60, poz. 282 ze zm.) świadectwa pracy i zaświadczenia nie zawierają wszystkich informacji i danych, które mają wpływ na ustalenie prawa lub wysokości świadczeń emerytalno-rentowych albo na ustalenie kapitału początkowego. Najczęściej brakuje informacji o korzystaniu przez pracownika z urlopu wychowawczego czy bezpłatnego udzielonego matkom opiekującym się małymi dziećmi Nie ma także danych o niewykonywaniu pracy z powodu opieki nad dzieckiem do lat 4 o korzystaniu z urlopu bezpłatnego, czy o odbywaniu zasadniczej służby wojskowej. Takich informacji nie zawierają też wpisy w legitymacjach ubezpieczeniowych. Zainteresowani podają wtedy własne oświadczenia potwierdzające przebyte okresy nieskładkowe lub niewykonywania pracy po odbyciu służby wojskowej, albo korzystania z urlopu bezpłatnego.
Jeżeli zakład pracy istnieje, to należy przeprowadzić postępowanie wyjaśniające. Ma ono ustalić wszystkie niezbędne okoliczności mające wpływ na przyznanie prawa do świadczenia lub jego wysokość albo na ustalenie kapitału początkowego.
W tej sprawie ZUS oraz resort pracy przyjęły do stosowania, następujące wspólne stanowisko: "Gdy zakład pracy nie istnieje i nie ma możliwości przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego na okoliczność występowania przerwy w zatrudnieniu potwierdzonych oświadczeniem, a wnioskodawca o świadczenie lub o ustalenie kapitału początkowego podaje okresy tych przerw, mimo że okresy takie nie zostały wymienione w zaświadczeniu lub w świadectwie pracy, organ rentowy nie może pomijać takich okoliczności i takiego dowodu. Stosownie bowiem do przepisów kodeksu postępowania administracyjnego istnienie domniemania prawdziwości dokumentu urzędowego, jakimi są m.in. świadectwo pracy, zaświadczenie o zatrudnieniu i zarobkach, wpisy w legitymacji ubezpieczeniowej, można skutecznie obalić, gdy zostanie przedłożony inny dowód, który inaczej przedstawia fakty, a jednocześnie nie budzi wątpliwości co do jego wiarygodności, zupełności i autentyczności, przy czym nie musi to być dowód z dokumentu. Ponadto przepisy tego kodeksu dopuszczają możliwość przesłuchania strony, gdy z powodu wyczerpania środków dowodowych lub ich braku nie zostały wyjaśnione fakty istotne do rozstrzygnięcia sprawy.
Mając to na względzie dopuszcza się możliwość przyjęcia - jako środka dowodowego - oświadczenia osoby zainteresowanej (...)".
Zgodnie z opinią urzędów oświadczenie zainteresowanego można dopuścić jako dowód wyłącznie wtedy, gdy zakład nie istnieje i nie zachowała się dokumentacja pracownika. Okresy przerw w zatrudnieniu dokumentowane oświadczeniem wnioskodawcy należy traktować - odpowiednio do deklaracji - albo jako okres nieskładkowy, jeżeli wnioskodawca podaje, że przebywał na urlopie wychowawczym lub miał przerwę w zatrudnieniu z powodu sprawowania opieki nad dzieckiem do lat 4, albo jako przerwa w zatrudnieniu, gdy nie przystąpił do pracy po odbyciu czynnej służby wojskowej lub korzystał z urlopu bezpłatnego.
Więcej w Rzeczpospolitej z 31 stycznia 2014 r.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-11
Pracownik poinformował nas, że przez trzy tygodnie nie będzie go w firmie, ponieważ jedzie na leczenie do uzdrowiska. Nie wypisywał wniosku urlopowego, bo twierdzi, że otrzyma zwolnienie lekarskie ale przedstawi je dopiero po powrocie do firmy. To jego pierwsza niezdolność do pracy w tym roku. Podwładny jest w wieku przedemerytalnym. Czy za czas jego leczenia ma prawo do zasiłku chorobowego/wynagrodzenia chorobowego? - pyta czytelnik Rzeczpospolitej.
Tak - odpowiada dziennik "Rz". Jeśli pracodawca otrzyma zaświadczenie lekarskie poświadczające niezdolność do pracy etatowca, wówczas będzie musiał zapłacić podwładnemu wynagrodzenie chorobowe za czas takiej kuracji. Tak będzie wówczas, gdy jest to pierwsza w tym roku choroba podwładnego, który nie ukończył 50 roku życia. Jeśli pracownik jest po pięćdziesiątce, szef zapłaci wynagrodzenie chorobowe za pierwsze dwa tygodnie pobytu w uzdrowisku (pierwsze 14 dni L-4). Za ostatni tydzień pobytu, (czyli od 15. dnia niezdolności do pracy) kuracjusz otrzyma zasiłek chorobowy wypłacany przez szefa, ale finansowany ze środków budżetu państwa. W 2014 r. za 14 dni choroby zapłaci z własnych środków pracodawca tego podwładnego, który ukończył 50 lat w zeszłym roku lub wcześniej. Na mniejsze wydatki z tytułu choroby podwładnego nie może liczyć ten szef, którego pracownik dopiero w tym roku będzie świętował swoje pięćdziesiąte urodziny.
Więcej w Rzeczpospolitej z 31 stycznia 2014 r.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-02-11
Kwota dofinansowania przez pracodawcę zimowego wypoczynku dzieci pracowników jest w całości wolna od składek i podatku, jeśli zostanie sfinansowana ze środków funduszu socjalnego - czytamy w Rzeczpospolitej.
Ze składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe zwolnione są świadczenia opłacone ze środków przeznaczonych na cele socjalne w ramach zakładowego funduszu świadczeń socjalnych. Taka ulga wynika z par. 2 ust. 1 pkt 19 rozporządzenia MPiPS z 18 grudnia 1998 r. w sprawie szczegółowych zasad ustalania podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (Dz.U. nr 161, poz. 1106 ze zm.).
Analogiczna sytuacja dotyczy podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie zdrowotne. Jak wynika z art. 81 ust. 1 ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (tekst jedn. Dz.U. z 2008 r. nr 164, poz. 1027 ze zm.), podstawą jej wymiaru są te same przychody, które objęte są obowiązkiem ubezpieczenia społecznego. Jeśli jakieś świadczenie podlega uldze ze składek społecznych, nie opłaca się od niego również składki zdrowotnej (nie dotyczy to jedynie wynagrodzenia za czas choroby wypłacanego na podstawie art. 92 kodeksu pracy).
Gdy dopłata do zimowiska dziecka pracownika zostanie sfinansowana ze środków obrotowych, całą jego wartość trzeba oskładkować. Przepisy ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych, jak również rozporządzenia MPiPS z 18 grudnia 1998 r. nie wyłączają ze składkowania dopłat do zimowiska sfinansowanych ze środków obrotowych pracodawcy dla dzieci podwładnych. Dlatego dopłaty takie podlegają uwzględnieniu w podstawie wymiaru składek ZUS.
Dopłaty do zimowisk mogą również korzystać ze zwolnienia od podatku - ale na innych zasadach. Warunki te określa art. 21 ust. 1 pkt 78 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (tekst jedn. Dz.U. z 2012 r., poz. 361 ze zm.). Po pierwsze dopłata musi dotyczyć wypoczynku zorganizowanego przez "podmioty prowadzące działalność w tym zakresie" w formie np. zimowisk. Po drugie chodzi o źródło finansowania, a konkretnie:
- środki zakładowego funduszu świadczeń socjalnych - tu ulga nie podlega ograniczeniu,
- z innych źródeł - zwolnienie przysługuje do wysokości nieprzekraczającej w roku podatkowym 760 zł.
Prawo do zwolnienia od podatku nie zależy natomiast od miejsca zimowiska. Może się ono znajdować zarówno w Polsce, jak i za granicą.
Przepisy ustawy o PIT nie regulują kwestii dokumentowania przez pracownika poniesionych wydatków. Za dowód należy tu przyjąć każdy dokument, w którym znajdują się: dane organizatora, forma wypoczynku, dane dziecka korzystającego z zimowiska, dane osoby dokonującej zapłaty, kwota i data dokonania wpłaty. Może to być zarówno faktura VAT, rachunek, dowód wpłaty KP, przelew bankowy, czy przekaz pocztowy.
Więcej w Rzeczpospolitej z 30 stycznia 2014 r.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
3 lutego br. zmarł Bohdan Jacórzyński. Wszyscy, którzy Go znali zapamiętają Go jako serdecznego, ciepłego człowieka. Był jednym z założycieli Regionalnego Klubu Osób Głuchoniewidomych w Warszawie.
Był dla nas kimś bardzo bliskim - wspaniałym przyjacielem. Zawsze mogliśmy na Niego liczyć. Z otwartym sercem służył i niósł pomoc innym. Był przewodnikiem na drodze naszego życia, wspaniałym pomocnikiem w rehabilitacji. Klub wiele dla Niego znaczył, starał się być zawsze kiedy tylko zdrowie mu pozwalało na spotkaniach. Przez te wszystkie lata nie opuścił prawie żadnego. Jak mówi żona Bohdana "klub był dla niego całym światem, on nim żył". Pamiętajmy o Nim.
Nie zapomnę serdecznych powitań i pożegnań "na misiaczka", w których była autentyczna miłość bliźniego. Słyszę ton głosu, wzruszenie, przeżywanie tego, co wypowiadał. Widzę ciepłe spojrzenie, trochę bezradny, roztkliwiający uśmiech. Tyle pokory, ale też ognia, kiedy trzeba było o coś kopie kruszyć. Dużo Bohdanie nam przekazałeś.
Jak trudno zebrać myśli i napisać o kimś, kto odszedł, a kogo chciałoby się mieć tu wśród żywych. Jakże trudno przyjąć wolę Bożą, kiedy z dnia na dzień ktoś znika z naszych wspólnych ścieżek.
Jednak ciągle mamy odczucie, że Bohdan jest wśród nas, że czujemy Jego ciepło i życzliwość, jakie wiązało się z Jego obecnością.
Bohdan był człowiekiem niezwykle ciepłym, dobrym, pełnym życia. Angażował się we wszystko, co robił w stu procentach.
Przewodniczący Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Dnia 3 lutego 2014 r. odszedł od nas Bohdan Jacórzyński - nasz przyjaciel, człowiek niezwykły, dla którego poważne uszkodzenie wzroku i słuchu nie było powodem do bierności, który starał się brać z życia to, co brać mógł i dawał innym tyle, ile dać mógł. Na zawsze pozostanie w naszej wdzięcznej, życzliwej pamięci.
Żegnaj Drogi Przyjacielu. Bohdanie! Odpoczywaj w pokoju.
Gdy napisałem powyższe słowa uświadomiłem sobie, że Ty już ich nie przeczytasz, że ten początek brzmi tak jakoś inaczej, niż jeszcze tak niedawno - gdy wysyłane do siebie e-maile rozpoczynaliśmy zwykle od słów "Witaj Drogi Przyjacielu" lub "Witaj Kochany Przyjacielu". No, ale przychodzi taki moment, taka chwila, że nasza droga, tu na ziemi dobiega kresu, że następuje przejście "na drugą stronę" - do wieczności. I Ty właśnie przeszedłeś przez tę bramę. Przeszedłeś, tam pozostaniesz i będziesz czekał na nas, swoich przyjaciół, których tak wielu pozostawiłeś tu, gdzie spędziłeś tyle lat pracowitego, owocnego życia. Wierzę, że tak będzie, że się jeszcze spotkamy, że nasz Ojciec Niebieski w niezmierzonej swojej miłości przygarnął Cię do siebie i przyjął do Swego Królestwa. Wierzę, że Go w końcu spotkałeś, że On Ciebie znalazł i przytulił do serca. Nam tak trudno ogarnąć Go i poznać umysłem, tak trudno zrozumieć, dlaczego dał nam takie a nie inne życie, takie doświadczenia, szczególnie te trudne, dlaczego dopuszcza cierpienie i daje krzyż. Nie rozumiemy tego, buntujemy się, odrzucamy, czasem kwestionujemy Jego istnienie. Ale dla Niego ważne jest, gdy widzi, że Go szukamy, że próbujemy uwierzyć w Jego miłość, pojąć Go, nawet na swój sposób wyznawać...
W mojej pamięci pozostaniesz przede wszystkim jako ktoś, kto tego próbował. Przez wiele lat przyjeżdżałeś regularnie na rekolekcje dla głuchoniewidomych do Lasek. "Słuchałeś" Słowa pisanego powiększoną czcionką na komputerze przez szybko piszące osoby. "Wkładałeś kij w mrowisko" drążąc tematy dotykające prawd wiary - zadawałeś trudne pytania, zgłaszałeś wątpliwości, wszczynałeś dyskusje. Wtedy byłeś "całym sobą". Ale też wtedy pomagałeś nam zgłębiać naszą wiarę, bo nie mogliśmy przejść obojętnie wobec tego, co Ciebie niepokoiło. Musieliśmy również sobie odpowiadać na przeróżne pytania.
Ta Twoja dociekliwość, niezależność w poglądach, dążenie do poznania prawdy, przekonanie o tym, że wszystko można zrozumieć, że wszystko musi mieć swoje racjonalne uzasadnienie, były to bardzo mocne rysy Twojego charakteru. Wynikały z postawy naukowca, który przeszło 30 lat przepracował w instytucie naukowo-badawczym osiągając stopień doktora habilitowanego, w czym nie przeszkodził Ci brak słuchu i systematycznie pogarszający się wzrok. Potrzebny był ogromny upór i konsekwentne dążenie do obranego celu. I to również Ciebie cechowało. Taka postawa niezależności, głębokie przekonanie o słuszności własnych poglądów, pragnienie zrozumienia zjawisk z otaczającego świata w połączeniu z uporem prowadziły często do ostrych sporów i dyskusji niemal na każdy temat. Przyznam, że niekiedy doprowadzałeś mnie do "szewskiej pasji", do "białej gorączki".
Spędziliśmy wiele nocy dyskutując zajadle o różnych sprawach - religijnych, politycznych, TPG-owskich... Ja stukałem w klawiaturę pisząc na komputerze, Ty mówiłeś do nadajnika systemu FM. Gdy zabrakło środków technicznych - komunikowaliśmy się za pomocą daktylografii - alfabetu palcowego głuchych. Żaden, najbardziej nawet zaciekły spór nie był w stanie nas poróżnić. Mieliśmy dla siebie ogromny szacunek, nawet jeżeli pozostawaliśmy przy swoich zdaniach i nie udało się "przeciągnąć" drugiego na "swoją stronę". Po każdej takiej nocnej dyspucie odprowadzałeś mnie do domu, do sąsiedniego bloku, choć doskonale wiedziałeś, że sobie poradzę, że trafię. Do ręki wciskałeś jakiś smakołyk, "to dla Twoich wiewiórek" - mawiałeś. Albo dawałeś słoik wysmażonych przez siebie konfitur.
Skąd się to brało? Myślę, że decydował o tym ogromny szacunek, jakim Ty darzyłeś drugiego człowieka, życzliwość, gotowość do udzielania pomocy, ciepło, poczucie humoru, patrzenie na wiele spraw "z przymrużeniem oka". Nierzadko w różnych nawet trudnych sytuacjach przywoływałeś jakieś adekwatne humorystyczne wydarzenie z własnego życia lub zasłyszane (przeczytane) od innych. Życie nauczyło Cię spoglądać na swoją niepełnosprawność z pewnym dystansem, choć początkowo, gdy byłeś młody nie zawsze tak było. Kombinowałeś tak, aby ludzie nie połapali się, że nie słyszysz lub gorzej widzisz. Gdy jednak uszkodzenie wzroku stało się duże i dokuczliwe - odrzuciłeś pozory.
Drążyłeś wytrwale przyczyny swojej niesprawności, szukałeś specjalistów, starałeś się dotrzeć do literatury na ten temat. I to przywiodło Cię do Polskiego Związku Niewidomych, na ul. Konwiktorską, do działu, który zajmował się osobami głuchoniewidomymi. Tam się poznaliśmy. Był to rok 1990 - na dwa lub trzy tygodnie przed moim ślubem. Koleżanka zachęciła Cię, abyś wybrał się na tę uroczystość do kościoła św. Zygmunta na warszawskich Bielanach. Tam zetknąłeś się z gronem osób głuchoniewidomych i szybko w to środowisko, tak naturalne dla Ciebie, "wsiąkłeś". Kilka miesięcy później należałeś do grona założycieli Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym. Niewiele później wraz z grupą innych przyjaciół zakładaliśmy wspólnie pierwszy w Polsce Warszawski Klub Głuchoniewidomych. Tu czułeś się jak "ryba w wodzie". Klub stał się Twoim drugim domem - tylko nieobecność w Warszawie albo poważna choroba, stawały na przeszkodzie, abyś uczestniczył w sobotnich spotkaniach, wycieczkach i innych imprezach.
Przez kilka lat byłeś charyzmatycznym przewodniczącym klubu i dbałeś o niego po gospodarsku, zabiegałeś o to, aby głuchoniewidomi czuli się tu jak u siebie w domu. Bardzo serdecznie witałeś i wprowadzałeś do klubowej społeczności każdą nową osobę głuchoniewidomą. I to właśnie w klubie, podczas spotkania opłatkowego, w grudniu spotkaliśmy się po raz ostatni i mocno uścisnęliśmy sobie dłonie, złożyliśmy życzenia nie przeczuwając, że to ostatni uścisk.
Minęło kolejnych kilka lat. W TPG zrodziła się inicjatywa wydawania kwartalnika poświęconego tematyce głuchoślepoty, prezentującego działalność Towarzystwa, podejmującego tematy interesujące osoby głuchoniewidome. I znowu wspólnie z gronem przyjaciół "kładliśmy fundamenty" tej publikacji, a Ty zgodziłeś się przyjąć funkcję redaktora naczelnego i piastowałeś ją przez kilka lat. Po przekazaniu steru "Dłoni i Słowa" w inne ręce pozostałeś aktywnym członkiem kolegium redakcyjnego. Byłeś też redaktorem kilku publikacji i opracowań zbiorowych wydanych przez TPG - np. z materiałami na temat zespołu Ushera oraz realizacji projektu, w ramach którego udało się zatrudnić kilkoro młodych głuchoniewidomych. Napisałeś też o sobie, niewielką, jakże ciepłą, pełną humoru i życiowej mądrości książkę o sobie samym "Ja głuchoniewidomy".
Czego się nie dotknąłeś, za co się nie zabrałeś - zawsze podchodziłeś do tego bardzo serio i w sposób odpowiedzialny, konsekwentny. Można było być pewnym, że jeżeli się czegoś podejmiesz - to dołożysz starań, aby było wykonane jak najlepiej i na czas, każdego pilnowałeś, kto miał coś do zrobienia na tym Twoim odcinku. Ale też pamiętałeś o życzeniach świątecznych czy imieninowych. Gdy przyszedł 8 marca zjawiałeś się z kwiatami, bombonierką, całusami dla każdej z dam - zawsze byłeś szarmancki.
Bohdanie, czyż trzeba więcej faktów i wspomnień, abyś na zawsze pozostał w naszej pamięci, w naszych sercach? Czyż trzeba więcej, aby dziękować Panu za to, że byłeś wśród nas, że mogliśmy czerpać z Twojej mądrości, odczuwać życzliwość i ciepło bijące od Ciebie? Nawet tyle wystarczy, a tych "okruchów wspomnień" uzbierałoby się znacznie więcej, bo każdy z nas, Twoich przyjaciół nosi ich garść. Ty odpoczywaj teraz w pokoju wiecznym i do zobaczenia i usłyszenia tam, gdzie stan wzroku i słuchu nie ma już żadnego znaczenia.
Źródło: www.triuno.pl
Data opublikowania: 2014-02-07
Dziś 7 lutego 2014 r., o godz. 14.30 odeszła do Pana nasza Siostra Blanka od Dobrego Pasterza - Anna Wąsala przeżywszy lat 92, profesji zakonnej 50;
uroczystości pogrzebowe odbędą się w czwartek 13 lutego o godz. 11.00 w Kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach.
Siostra Blanka urodzona 1 czerwca 1921 r. w Jędrzejowie kieleckim, wstąpiła do Zgromadzenia w październiku 1960 r. pozostawiając za sobą - wydawało się - życie zawodowe oddane muzyce.
W ciągu całego życia zakonnego jednak, Siostra Blanka swoją wiedzę, umiejętności i pasję twórczą oddawała szerzeniu kultury muzycznej wśród wychowanków Lasek jako wychowawczyni, nauczycielka, organizatorka życia kulturalnego, a szczególnie muzycznego. Prowadziła chóry, z którymi koncertowała w Polsce i za jej granicami (Australia, Niemcy, Austria, Włochy, Wielka Brytania). Wyławiała talenty wokalne pośród niewidomych uczniów, uczyła i przygotowywała do dalszych studiów.
Siostra Blanka jest inicjatorką i współorganizatorką Szkoły Muzycznej dla Niewidomych w Laskach, powstałej w 1996 r., w której pracowała jako nauczycielka przedmiotów teoretycznych i kierownik chóru "Leśne Ptaki", organizatorka wielu koncertów dla środowiska Lasek w wykonaniu znakomitych artystów instrumentalistów, wokalistów, kameralistów.
Komponowała drobne utwory chóralne i solowe. Tworzyła muzykę do obrazów scenicznych wystawianych przez wychowanków Lasek. Teatr i widowiska sceniczne były bowiem kolejną bardzo ważną formą apostołowania Siostry Blanki wśród osób niewidomych i wraz z nimi. Bezpośrednio po II wojnie światowej Siostra sama występowała przez rok na scenie małego, ambitnego teatru objazdowego w Łowiczu i okolicach. Później mogła skorzystać z tego doświadczenia, organizując w Laskach grupę teatralną złożoną z niewidomych uczniów różnych klas, włączając często do współpracy znanych artystów scen polskich. Przy prawie wszystkich uroczystościach i rocznicach laskowskich występowała w roli scenarzysty, kompozytora i reżysera. Do repertuaru włączała wiele dzieł klasyki literatury, przybliżając je tym samym zarówno młodym aktorom, jak i laskowskiej widowni.
W miesięczniku "Scena" scharakteryzowano opracowane przez s. Blankę formy teatralne jako "swoiste śpiewogry z udziałem aktorów w kostiumach, dla widzów pozbawionych percepcji obrazu będące żywym słuchowiskiem. Jest to zatem zapewne zupełnie nowy rodzaj sztuki teatralnej, przeznaczony do odbioru równoczesnego audiowizualnego oraz wyłącznie audialnego. Nikt z obecnych na sali nie zostaje pozbawiony współuczestnictwa w wydarzeniach, przygotowanych precyzyjnie w obu tych aspektach odbioru, demonstrowanych i wypowiadanych głosami zróżnicowanymi brzmieniem, natężeniem i dzielącą je od siebie przestrzenią" (czerwiec 1980).
W tym samym artykule s. Blanka mówi o swojej pracy pedagogicznej: "Staram się uwrażliwiać dzieci na dobrą literaturę, poezję, muzykę; staram się uwrażliwiać je na piękno, rozsmakować w działaniach wymagających wysiłku, np. w opanowaniu muzyki Odrodzenia, pieśni dysonansowej z dysonansowym tekstem. Nazwałabym to wspólnym przedzieraniem się przez poezję, wspólnym z kolei przedzieraniem się przez poszczególne akordy, aby w końcu móc wiązać muzykę ze słowem, zespolić je w pieśń. Dzieci pokochały ten trud".
Działalność ta została doceniona także przez jej współpracowników i następców - podczas uroczystych obchodów 85. urodzin Siostry Blanki, 31 maja 2006 r., w dowód wdzięczności za życie oddane Dziełu Matki Elżbiety Czackiej Siostra otrzymała laskowski medal "Pax et gaudium In cruce".
Rok 2013 był rokiem jubileuszu 50-lecia profesji zakonnej Siostry Blanki, podczas którego - nie tak dawno, bo w połowie listopada - wspólnie z niewidomymi, dorosłymi już wychowankami Siostry Blanki z radością dziękowaliśmy za jej życie i powołanie.
Od dziś "wiąże muzykę ze słowem i zespala je w pieśń" już przed Panem.
Źródło: Pochodnia marzec 1956
Kiedy staje przed nami jakiś problem, myśl nasza pracuje, usiłując zebrać możliwie najwięcej faktów, których przeanalizowanie pozwoli nam rozwiązać go. Takim niepokojącym objawem w pierwszych tygodniach mojej pracy w Polskim Związku Niewidomych było zagadnienie życia niewidomych kobiet. Trudny i niewyczerpany wręcz temat. Przyznaję, że obserwowałam niewidome koleżanki, nawiązywałam z nimi rozmowy, aby zrozumieć je i znaleźć wspólny punkt patrzenia na różne sprawy, które mają nas w pracy łączyć. Nie było łatwo. Dzisiaj rozumiem więcej. Nie czuję się w ich towarzystwie obco. Zanim zdołałam zebrać minimalną ilość informacji, konieczną do wyrobienia sobie zdania o niewidomych kobietach, w przeglądanych przeze mnie aktach znalazłam opinię o kilku niewidomych kobietach, wytypowanych do nagród za pracę społeczną z okazji dziesięciolecia Polski Ludowej. Powtarzały się tam słowa: "przodownica pracy, koleżeńska, obowiązkowa, bierze czynny udział w pracach zespołów świetlicowych, jest aktywna w sekcji sportowej, kulturalnej, masażystów, jest przykładem i wzorem dla członków naszego Związku", itp.
W ciągu dalszej współpracy obserwowałam życie niewidomych kobiet, które wypełnione jest licznymi obowiązkami. Tak samo, jak ja, pracują zawodowo, społecznie, zaspokajają swoje osobiste zainteresowania. Znalazłam wiele łączących nas cech, właściwych kobiecie, na przykład: zainteresowanie modą, kuchnią, zabawą, itp. Kiedy stwierdziłam, że mają one wyrobiony pogląd na wiele spraw, pragną zaspokojenia wielu wymagań życiowych, że można z nimi dyskutować, uspokoiłam się, bo zrozumiałam, że możność współpracy i współżycia stały się dla mnie sprawą bez dyskusji. Tym bardziej doceniam pracę niewidomych kobiet, im więcej rozumiem, ile muszą mieć w sobie sił żywotnych, aby brać czynny udział w życiu, które nie jest dla nich przyjazne i przynosi wiele trudności. Zastanawia mnie jednak fakt, że niewidome kobiety mało mówią i piszą o swoich sprawach.
Może właśnie pisanie o życiu i pracy niewidomych kobiet zbliżyłoby do nich osoby widzące, których pomoc i przyjaźń jest im niejednokrotnie tak potrzebna. W codziennym życiu obserwujemy, że postać niewidomego robi duże wrażenie na widzących, którzy często wyolbrzymiają cierpienie niewidomych. Tym, którzy w tej chwili uśmiechają się gorzko czy sceptycznie, wyjaśniam, że znane mi są fakty nieludzkiego ustosunkowania się do niewidomych, zwłaszcza w środowiskach wiejskich. Ale mocno wierzę, że i tam sytuacja się zmieni. I tu właśnie w bojowym niemal zadaniu zdobywania odpowiedniego stanowiska wśród widzących widzę poważną rolę kobiet niewidomych.
Rozmawiając z niewidomymi koleżankami, słyszałam tyle rozsądnych zdań na temat sytuacji niewidomych, ich możliwości w pracy związkowej. Zdania te powinny złączyć się w jeden mocny głos w sprawach kobiet niewidomych. PZN jest ośrodkiem współżycia i współpracy oraz ramieniem wykonawczym realnie postawionych postulatów. Nie oczekujcie, koleżanki, na to, że Związek Wam coś da, lecz bierzcie czynny udział w jego pracach, gdyż praca niewidomych kobiet jest bezsprzecznie w Związku konieczna. Wspólnym wysiłkiem doprowadzicie do tego, że wiele z Was będzie mniej odczuwało osamotnienie i płynące stąd rozgoryczenie. W mocno zespolonej gromadzie poczujecie się silniejsze i pewniejsze.
Będziecie miały wtedy większą moc i rzetelne podstawy do krytycznego spojrzenia na tych, którzy z Wami współpracują. Może któraś z Was weźmie mi za złe, że zabieram głos w sprawach niewidomych kobiet. Może to, co piszę, nie jest słuszne i prawdziwe. Bardzo proszę o wyjaśnienie, względnie pouczenia. Zawsze byłam przekonana, że nie przyszłam do
Związku pracować dla Was, ale współpracować z Wami.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
W Polsce Dzień Kobiet zaczęto uroczyście obchodzić w 1958 roku. Początkowo w Zarządzie Głównym PZN w Warszawie do święta kobiet podchodzono z duży pietyzmem. Panie otrzymywały kwiaty i upominki.
Pod koniec dnia pracy odbywało się na dużej sali zebranie wszystkich pracowników z udziałem kierownictwa. Na ukwieconych stołach znajdowały się ciastka, kawa, wino, a czasem i inne napoje. Po zebraniu ogólnym pracownicy w mniejszych zespołach przenosili się do swych pokojów, gdzie kontynuowali świętowanie.
Wydarzenie, o którym chcę opowiedzieć, dokonało się 8 marca w 1965 roku. Po uroczystości Dnia Kobiet, około godziny 19, wracałem do domu. Na przystanek autobusowy poszedłem razem z koleżanką redakcyjną. Oboje byliśmy w świetnych nastrojach. Czekaliśmy na ten sam aubobus - 132.
Po parunastu minutach autobus nadjechał. Koleżanka wysiadała wcześniej, ja natomiast jechałem jeszcze kilka przystanków dalej.
W pewnym momencie autobus jakoś dziwnie zakręcił, ale nie zastanawiałem się nad tą komunikacyjną anomalią. Kiedy powinien być mój przystanek - wysiadłem. I jakież było moje zdziwienie, kiedy zorientowałem się, że wysiadłem z pojazdu nie tam, gdzie należało. Nie było chodnika, a na zboczu pokrytym ziemnymi nierównościami zalegały jakieś betonowe kręgi.
Pomyślałem, że przez nieuwagę przejechałem przystanek i wysiadłem w niewłaściwym miejscu. Wiedziałem, że niedaleko za moim osiedlem na dużej przestrzeni znajdują się wielkie place budowy. Postanowiłem zatem wrócić pieszo na moją ulicę. Ruszyłem więc ostrożnie, ale pewnie.
Wkrótce okazało się jednak, że są kolejne niespodzianki, leżące betonowe słupy, wózki na wysokich kołach, a nawet jakieś maszyny. Nie było wyjścia, musiałem brnąć dalej.
Po parunastu krokach wpadłem w rów wypełniony gęstą cieczą. Przeszkodę pokonałem, ale po kilku zaledwie metrach natknąłem się na niewysoki mur. Wspiąłem się nieco i przeszedłem na drugą stronę.
Wtedy gdzieś blisko usłyszałem szybkie posapywania. Nie byłem w stanie określić ich źródła. Mój niepokój wzrastał, ale przecież musiałem iść dalej.
Wreszcie usłyszałem męski głos: "stać". Stanąłem. Ten sam głos odezwał się gniewnie: "co pan tu robi?" Miałem białą laskę i teczkę.
Powiedziałem, że jestem niewidomym, wysiadłem na niewłaściwym przystanku i zabłądziłem, a szukając wyjścia, znalazłem się właśnie tu.
Stróż nieco pomilczał, a następnie rzekł: "że pan przelazł przez rów z wapnem - mogę zrozumieć, że pan przelazł przez mur też mogę zrozumieć, ale że pana psy nie zżarły, tego nie pojmuję". Za to ja pojąłem, że te posapywania pochodziły od dwu wielkich psów. Biegały wokół mnie, dyszały, ale pozwoliły iść naprzód.
Poprosiłem pana stróża, aby wyprowadził mnie na prostą drogę. Doszedł ze mną do siatki i powiedział: "jak pan będzie trzymał się tej siatki, wyjdzie pan na ulicę wprost na przystanek autobusu". Trzymałem się i doszedłem.
Po powrocie do domu okazało się, że spodnie mam wymazane powyżej kolan w wapnie, ale mnie to za bardzo nie zmartwiło. Najważniejsze, że mnie psy nie zżarły i wróciłem cały i zdrowy do domu.
Na drugi dzień koleżanka skruszona, przepraszając powiedziała, że przez pomyłkę wsadziła mnie do autobusu linii 122, zamiast 132, ale wiedziała, że na pewno sobie poradzę.
Gdy później w przyjacielskim gronie opowiadałem o przygodzie, dowiedziałem się, że porządne psy nie zbliżają się do człowieka, od którego dolatuje woń alkoholu. Nie wiem czy tak jest na pewno, ale moje doświadczenia wskazywałyby, że w psiej moralności takie prawo istnieje, tylko czy każdy pies je szanuje.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Byłem kiedyś na obozie sportowo-rehabilitacyjnym zorganizowanym dla młodzieży uczącej się przez Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych. Obóz miał bardzo atrakcyjny program sportowo-kulturalno-krajoznawczy. Czas mijał więc przyjemnie i niepostrzeżenie, wszystko dobiegło końca i nadszedł ostatni dzień, a po nim tradycyjna "zielona noc". Była to noc szalona, pełna harców i hulanek. Starszy pan, który był przewodnikiem jednego z uczestników, wpadł na genialny pomysł. Owinięty w białe prześcieradło biegał po terenie wydając nieludzkie okrzyki - hu, hu!
Następnego dnia, bardzo rozczarowany opowiadał przy śniadaniu, że niewidomi to jacyś dziwni ludzie, bo w ogóle nie boją się duchów.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
W dniu 2 lutego br. w Telewizji śpiewała i mówiła E.B. Oj, pięknie śpiewała! Oj, pięknie i wzniośle mówiła! Oj, bardzo mi się nie podobała, dlatego nie podaje jej nazwiska, a tylko inicjały. Prawdę mówiąc te inicjały powinny tak oto wyglądać: EEE! Be! Fe!
Napisałem, co słyszałem, a teraz, co mi wywiad doniósł na ten temat.
Szczupła, zgrabna sylwetka, buzia ładna, fryzura w porządku, ubrana elegancko.
Pewnikiem zachodzicie w głowę, co po takiej charakterystyce mogło mi się nie podobać. Ano, nie podobało się mi, nie podobało!
Zawsze przy takiej okazji szlag mnie trafia, gryzłbym i drapał, a nie tylko prychał i syczał.
W Telewizji Polskiej występują dzieci z ośrodka szkolno-wychowawczego dla niewidomych, a mnie trafia! Oczywiście, sam tego nie stwierdzam, ale się dowiaduję.
Babka albo i facet niby całkiem do rzeczy, a tu... Mają na tyle odwagi i rozumu, żeby wystąpić w popularnej audycji telewizyjnej, a nie rozumieją, że psują cały efekt i walory popularyzacyjne...
Dziewczyna całkiem do rzeczy, ładna, zgrabna i co najważniejsze inteligentna, wykształcona, wydawałoby się mądra, a nie zapyta, jak jej oczy wyglądają. Normalnie zobaczyłaby to w lustrze, ale przecież nie widzi.
Facet dobrze zbudowany, przystojny, znam takich, donżuan całą gębą - a tu taki defekt. No tak, dziewczyny mu tego nie powiedzą, a lustro dla niego nie istnieje, bo nie może...
O Wy tacy owacy! A gdzie Wasi wychowawcy, nauczyciele, rodzice, siostry i bracia? Czy Wam to naprawdę obojętne, jak wyglądają Wasze dzieci? A może zapatrzyliście się na oczy na ścianie przy Konwiktorskiej 9? Czy sądzicie, że oczy Waszych bliskich niewidomych są równie piękne?
Nie mogę w to uwierzyć! Czy Wam jest obojętne, że Wasi wychowankowie szpecą swój wygląd zewnętrzny przez brak tego drobiazgu! A Wy, żony, mężowie, siostry i bracia, czy nie macie tyle oleju w głowie, żeby dobrać, kupić, zachęcić do noszenia w miejscach publicznych...?
Szanowni rodzice, jeżeli pragniecie, żeby Wasze dzieci wyglądały przyzwoicie i nie wywoływały litości, pomyślcie, jaką im krzywdę robicie.
A Wy pedagodzy, psycholodzy, nauczyciele, działacze, instruktorzy, jeżeli nie uważacie, że jesteście tak mądrzy, jak nikt inny i przeczytacie te słowa, zacznijcie pełnić swoje obowiązki. Zacznijcie do wszystkich nieszczęść świata, bo się zeźlę na dobre i powiem Wam, co o Was myślę.
I wreszcie niewidomi, oczywiście ci, którzy jeszcze wszystkiego nie wiedzą o sobie i o rehabilitacji, którzy od czasu do czasu coś na swój temat raczą przeczytać, powiedzcie sobie raz zdecydowanie: dosyć tego! Dosyć wywoływania niesmaku, litości, niechęci! Dosyć do wszystkich zapchlonych kundli świata! Dosyć, po trzykroć dosyć!
Zwracam się do tych rodziców, pedagogów, psychologów, instruktorów, działaczy, braci i sióstr, a także do niewidomych, którzy nie są mądrzy inaczej, i nie uważają, że wszystko wiedzą najlepiej. Do Was się zwracam, bo do tych, którzy wszystko wiedzą i niczego czytać nie muszą, zwrócić się nie mogę.
A sprawa jest prosta, łatwa, konieczna i ważna. Dzieci z ośrodka szkolno-wychowawczego pięknie śpiewają i grają, ale... Żeby ich nauczycieli gęś kopnęła, kaczki zdeptały i świnia powąchała! Ich wychowankowie występują w telewizji czy na koncertach bez ciemnych okularów, zamykają oczy, mrugają, wywracają białkami do góry, demonstrują wytrzeszcz oczu i różne ich zniekształcenia. Czy Wam chodzi o to, żeby cały kunszt artystyczny diabli wzięli? A może o wywoływanie litości? A może o coś, o co Was podejrzewać nie chcę?
A Wy rodzice, którzy służycie jako przewodnicy swoim dzieciom, małym średnim i całkiem dużym, czy nie widzicie, że ludzie zwracają uwagę, niezdrową uwagę, na oczy Waszych dzieci, tych małych, tych średnich i tych całkiem dużych? Czy nie widzicie, że niektórzy odwracają się z niesmakiem, albo patrzą z litością? Czy naprawdę przerasta Wasze możliwości finansowe zakup ładnych, ciemnych okularów, dopasowanych do urody Waszego dziecka, tego małego, tego średniego i tego całkiem dużego?
Was żony, mężowie, siostry i bracia to również dotyczy! Przecież kilkadziesiąt złotych wydanych i aparycja Waszych bliskich zyskuje bardzo dużo!
No i wreszcie niewidomi, niektórzy niewidomi, bo przecież nie wszyscy - czy naprawdę jesteście ludźmi inteligentnymi? Czy nie macie na tyle oleju w głowach, żeby nie szokować, żeby przyzwoicie wyglądać, żeby się podobać? Toż do trzystu par patyków, to takie proste! Wziąć przyjaciela, przyjaciółkę, ojca, matkę siostrę czy znajomego pod mankiet, wybrać się do optyka i dobrać ładne, ciemne okulary. A może Wam imponuje, że w tak łatwy sposób wyróżniacie się z tłumu zwykłych ludzi? Może uważacie, że w ten sposób coś zyskujecie? Ale co to mogłoby być? Nie mogę nic takiego wymyśleć.
Pewnie pani EEE! Be! Fe! nikt nie miał odwagi powiedzieć, że stanąć przed kamerą z zamkniętymi oczami nie należy do elegancji. Ale przecież nasza artystka wie, że musi się ładnie ubrać, pójść do fryzjera, podmalować, przypudrować, słowem trochę się podrychtować, czyli poprawić swoją urodę. Jeżeli to wie, dlaczego nie wie, że powinna nosić ciemne okulary?
Kochani moi! Wy wszyscy, których jeszcze mądrość i nadmiar wiedzy na własny temat nie zaślepiła, pomyślcie o tym, pomyślcie o własnym wyglądzie i o wyglądzie Waszych bliskich.
Oczywiście, są sytuacje, w których ciemne okulary przeszkadzają. Dotyczy to osób bardzo słabowidzących. Osoby te przez ciemne okulary nic nie widzą. Trudno, jeżeli okulary przeszkadzają im w orientacji przestrzennej, w wykorzystywaniu pozostałych resztek wzroku... Trudno się mówi i kocha się dalej. Zrozumiałe jest, że osoby te nie noszą ciemnych okularów. Ale i one powinny mieć je zawsze w kieszeni czy w torebce i zakładać wszędzie, gdzie są ludzie, a gdzie nie muszą posługiwać się wzrokiem. Do autobusu można podejść bez okularów, ale jak się już siedzi... A przed kamerą... A po co wtedy zamykać oczy? Lepiej zasłonić je okularami.
Dodam jeszcze, że nawet kiedy oczy są czyste, ale nie widzą, również lepiej zakryć je okularami. Nie mogą one patrzeć w oczy rozmówcy i reagować na to, na co bezwiednie reagują ludzie widzący.
Noszenie okularów naprawdę niewiele kosztuje, a efekt jest nieproporcjonalnie duży i korzystny.
Ja Wam to mówię!
Stary Kocur w ciemnych okularach
Źródło: Publikacja własna "WiM"
W grudniowej "WiM" przeczytałam artykuł Aleksandra Mieczkowskiego pt.: "Niewidomych czy słabowidzących?", w styczniowej "WiM" odpowiedź na ten artykuł Iwony Kaczmarek pt.: "Opinia" oraz w lutowej "WiM" artykuł Aleksandra Mieczkowskiego pt.: "Opinia - na jakiej podstawie?". Myślę, że polemika między tymi autorami dotyczy ważnego problemu naszego środowiska, tj. relacji niewidomych ze słabowidzącymi, pomocy udzielanej niewidomym i poziomu zaspokajania potrzeb osób całkowicie niewidomych przez PZN. Myślę, że w tym sporze to jednak Aleksander Mieczkowski ma rację.
Podam jeden przykład z własnego doświadczenia. Nie są to stare dzieje, bo zdarzenie jest całkiem świeże.
Wzięłam udział w spotkaniu organizowanym w siedzibie macierzystego okręgu. Weszłam w okularkach i z laską do salki, w której miało odbyć się spotkanie. Stanęłam w progu. W salce było już mnóstwo ludzi - jak się później zorientowałam - gros osób niedowidzących i nikt, dosłownie nikt, nie zapytał mnie czy w czymś pomóc. Jasne, że w końcu wymacałam laską wolne miejsce i klapnęłam na nie, no i dalej obserwowałam przebieg spotkania. Zorientowałam się, że ludzie częstowali się kawusią i ciasteczkami. Nikt nie zaproponował mi ani kawusi z dzbanka, ani herbatniczka z talerzyka. A laskę nadal miałam na stoliku jak wyrzut sumienia. Dodam, że nie jest to jedyne takie zdarzenie, w którym miałam wątpliwą przyjemność uczestniczyć. Rzecz jasna, że podobnych sytuacji, o których słyszałam od znajomych niewidomych mogłabym przytoczyć znacznie więcej.
Niech więc nikt nie twierdzi, że niewidomi, jeśli przyszli bez osoby towarzyszącej, nie są osamotnieni. Niestety, tak bywa prawie zawsze, że nie mogą liczyć na pomoc. A wydawałoby się, że słabowidzący powinni ich chociaż trochę rozumieć i pomagać w tak prostych dla nich sytuacjach, jak wskazanie krzesła, czy wlanie płynu do kubeczka. Przecież nie wymaga to wielkiego wysiłku ani zachodu. Wystarczy trochę ludzkiej prostej życzliwości.
Żeby moja wypowiedź nie była pesymistyczna ponad miarę, stwierdzam, że ja oraz moi niewidomi przyjaciele doświadczamy także wsparcia udzielanego przez osoby słabowidzące. Niemniej brak takiej pomocy jest prawie na porządku dziennym i jest bardzo deprymujący.
Źródło: www.klucz.org.pl
Artykuł w "Newsweeku" pt. "Jak niewidomi widzą świat: Nie wiem, jak opisać nic" nie był jedynym grudniowym materiałem dziennikarskim poświęconym osobom niewidomym. 17 grudnia w programie "Magazyn Ekspresu Reporterów" (TVP 2) został nadany reportaż Anny Morawskiej pt. "Przewodnik przez życie". Oto jego streszczenie: "Rodzice Tomka są niewidomi. Dla nastolatka są najważniejsi na świecie. Chłopiec jest nieustannie chętny do pomocy, a gdy dzieje się im krzywda, zawsze staje w ich obronie. Rodzice zgodnie przyznają, że jest ich oczami...". Reportaż ten można obejrzeć pod linkiem:
http://www.tvp.pl/vod/audycje/publicystyka/magazyn-ekspresu-reporterow/wideo/17122013/13154672
Program wywołał wśród niewidomych internautów duży oddźwięk. Część dyskutantów wyraziła niepokój w związku z przedstawieniem niesamodzielnych rodziców, skazanych na pomoc własnego syna. Poniżej cytujemy niektóre wypowiedzi uczestników listy Typhlos dotyczące rodzicielstwa osób niewidomych, a także tego, jakie osoby niewidome należałoby pokazywać w mediach.
Hanna P.:
Rodzice okazali się słabowidzący. Mimo że mama nie pracuje, dwunastoletni syn Tomek ma na głowie rodziców i dom, począwszy od robienia wszystkim śniadania, a skończywszy na odbieraniu ich wieczorem od sąsiadów, gdy wraca z konkursów tanecznych. Brat starszy o dziewięć lat pracuje w Niemczech. Nie dziwię się, że tak daleko się wyprowadził. Tomek jest pogodnym dzieckiem i mistrzem Polski w break dance. Pomaga rodzicom, kocha ich i nie narzeka.
Wydaje mi się, że autor reportażu chciał pokazać kochającą się rodzinę i pozytywny przykład. Ja jednak jestem zbulwersowana i nie pojmuję, jak rodzice mogą tak wisieć na swoim dziecku.
Małgorzata K.:
Widziałam ten reportaż i jestem w szoku. Ja rozumiem - kochająca się rodzina, bo było widać, że Tomek bardzo kocha rodziców. Nawet - jak powiedział - może się o nich bić, ale jak nas po raz kolejny zobaczyli widzowie TVP? I nie dziwi mnie już, że nie chcą niewidomych w takich miejscach jak sanatoria. Sami sobie to robimy i do siebie możemy mieć żal. Szkoda gadać.
Fredkaz:
Widziałem ten reportaż przypadkiem. Bardzo zniesmaczony jestem postawą rodziców, to znaczy bardzo brutalnym wykorzystywaniem miłości małego chłopca do rodziców przez nich samych.
Martyna:
Rozumiem, że mama może być zdołowana, bo traci wzrok i ciężko jej jest się przystosować, przekonać do innych metod funkcjonowania czy wykonywania wielu czynności. Jednak nie rozumiem, dlaczego nie wykonuje obowiązków gospodyni domowej. Przecież osoba tracąca wzrok - a wiem, o czym piszę - korzysta bardzo dużo, a właściwie zawsze, z pamięci, patrzy mózgiem (tak nazwał to jeden z okulistów). Przecież jako widząca robiła kanapki, robiła pranie itp. Kto ją zaprowadza do znajomych, że nie może wrócić do domu sama? A gdzie rehabilitacja ojca? Dlaczego nie korzysta z programów pomocowych, udźwiękawiająco-powiększających itp.? Dlaczego robią z siebie takie niedorajdy i psują przy tym wizerunek osoby niewidomej?
Domra:
Kiedyś rozmawiałam z dorosłym synem niewidomych rodziców - analfabetów rodzicielskich. Opowiadał, że jego dzieciństwo było ponure, był traktowany od wczesnego rana do późnego wieczora instrumentalnie, nie miał czasu ani na naukę, ani na jakąkolwiek zabawę. Zachował przekonanie, że niewidomi dzieci mieć nie powinni. Tę postawę usprawiedliwiało postępowanie jego rodziców.
Fandango:
Nie podam nazwiska, bo nie wiem, czy moi przyjaciele życzyliby sobie tego, ale są przykładnym małżeństwem, oboje całkowicie niewidzący, wychowali czwórkę widzących, teraz już dorosłych dzieci, dochowali się bodaj dziewięciorga wnuków. Znam ich od zawsze i ręczę głową i słowem honoru, że oboje robili zakupy samodzielnie, odbierali dzieci skąd trzeba i mieli zaufaną osobę, która pomagała wtedy i tylko wtedy, kiedy absolutnie konieczne było posługiwanie się wzrokiem. Superprzykład kochającej się rodziny. Ale czy przypadek moich znajomych uznamy za ekstremalny, czy może bardziej do naśladowania i pokazywania, ile można, ile należy?
Hanna P.:
Z niewidomą koleżanką spoza listy doszłyśmy do wniosku, że należy napisać do "Magazynu Ekspresu Reporterów" w sprawie tego nieszczęsnego reportażu z 17 grudnia. Został wyemitowany i tego już nic nie zmieni, ale dla równowagi dobrze byłoby pokazać niewidomego rodzica, który dobrze sobie radzi, a dziecko nie jest jego nianią, lub kilku aktywnych niewidomych w różnych sytuacjach. Moim zdaniem to ważne, bo ten reportaż jest szkodliwy społecznie i tylko utwierdza społeczeństwo w stereotypowym myśleniu o niewidomych.
Danuaria:
Znam osobiście przypadek osoby, która boi się całkowitej utraty wzroku i jak tylko nie musi wychodzić sama, to wychodzi z własnym dzieckiem, a jednocześnie jest dobrą gospodynią domową, więc postawa tej pani mnie nie zdziwiła. Znam też osobę dorosłą, pracującą, która - mam wrażenie - poza swoją pracą całkowicie poświęciła się swoim niewidomym rodzicom i ten chłopiec mi ją przypomina. Tylko te osoby nie zaistniały w mediach\\\ dopiero by było święte oburzenie, gdyby się wszyscy o nich dowiedzieli.
A ile osób niewidomych, które mają dzieci, korzysta z ich pomocy? Nikt się do tego tutaj publicznie nie przyzna, bo to wstyd.
Usłyszałam opinię jednej z osób, która czyta tę listę, ale się nie odzywa (dodam, że ma dzieci). Jej zdaniem dzieci też powinny mieć swoje obowiązki, umieć posprzątać, wynieść od czasu do czasu śmieci i zrobić sobie śniadanie, a najgłośniej krzyczą tutaj ci, co sami dzieci nie mają.
Hanna P.:
Oczywiście, że dzieci powinny mieć swoje obowiązki, ale Tomek ma ich znacznie więcej. Czy to normalne, że dziecko robi wszystkim śniadanie, zajmuje się praniem, bankami, urzędami i wszędzie prowadzi rodziców, a po powrocie z tańców musi ich odbierać od sąsiadów? Ojciec pracuje w domu, matka nie pracuje, lecz wszystko jest na głowie tego dzieciaka. A potem się oburzamy, że opieka społeczna czy sąd odbiera niepełnosprawnym rodzicom dzieci. Też były takie reportaże.
Rafał K.:
Łatwo się ocenia coś, co nas nie dotyczy. Sam mam małe dziecko i co prawda nigdzie mnie prowadzać nie musi, ale często się zdarza, że po prostu chce. I co, mam mu odmówić? Często chce na przykład robić zakupy, a kiedy nie chce, to ja czy żona to robimy i nie ma problemu.
Ala S.:
Ileż to ja zdrowych rodzin znam, w których dzieciaki pomagają rodzicom. Oczywiście, że wszelkimi sposobami najczęściej wymigują się od tych narzuconych obowiązków, ale w jakimś tam stopniu je wykonują, a co się naklną na własnych rodziców, to aż głowa mała...
Czy pomaganie, "wykorzystywanie" własnego dziecka do pomocy rodzicom w życiowych sprawach jest wychowawczo bardzo szkodliwe? Niech sobie na to pytanie każdy sam odpowie. Myślę, że nieinteresowanie się dzieckiem w ogóle to o wiele większy problem.
Martyna:
Pochodzę z rodziny niewidomych. Mam niewidomą matkę. I coś Ci powiem: takie dzieci szybko się męczą nadmiarem obowiązków. One tego wprost nie mówią, ale widzę to po moim starszym bracie, który jest zmęczony ciągłym chceniem czegoś od niego... Co nie oznacza, że nie kocha swojej matki. Kocha, i to bardzo.
Alicja N.:
Czytam te posty i zastanawiam się, jaki wzorzec niewidomego chcieliby pokazać interweniujący. Jesteśmy tak różni jak widzący i są między nami zaradni, gapcie, maruderzy, kreatywni, wygodniccy, cwaniacy itd. Hmm, kto na wzorzec? A co z tymi, którzy nie spełnią określonego wzorca?
Każdy z nas ma wpływ na tworzenie obrazu niewidomego w swoim środowisku, gdzie funkcjonujemy, stykamy się z otoczeniem, działamy, pracujemy - po prostu żyjemy. Jednak nie można zakładać, że druga niewidoma osoba będzie dokładnie tak dobrze lub źle zrehabilitowana jak my. Wybielanie często przynosi odwrotny efekt.
Jakże łatwo ocenia się drugiego człowieka, nie znając jego historii, możliwości, ograniczeń, siedząc przed klawiaturą komputera. Zdaje się, że bohater materiału za takie słowa o swoich rodzicach wyzwałby autora tych słów na tzw. ubitą ziemię i miałby rację.
Odrobiny rozwagi życzę.
W tych wyjątkowo trudnych dla osób niewidomych czasach, pragniemy poinformować Państwa o tym, że mimo iż PZN pozbył się swego potencjału wydawniczego, osoby niewidome mogą sięgnąć po wiele ciekawych wydawnictw brajlowskich przygotowanych przez firmę "Impuls" z Lublina.
A oto tylko kilka przykładów z oferty brajlowskich wydawnictw przygotowanych przez PHU.Impuls Ryszard Dziewa:
Nicola Lovecchio, Elisa Ducoli, Alberto Pellai, Jak dbać o zdrowie, by cieszyć się życiem. Gimnastyka dla każdego - 1 tom, cena 50,00 zł.
Sport to zdrowie i nie zapominajcie, że w każdym momencie życia można zacząć się ruszać. Wystarczy odrobina silnej woli. Wszystkie ćwiczenia fizyczne są wskazane. Ćwiczenia, do których zachęcamy można wykonywać w dowolnym miejscu i w dowolnych okolicznościach - w domu, pracy, na spacerze.
Petra Altmann, Klasztorne porady dla ducha i ciała. Żyjąc świadomie, żyjesz spokojnie - 1 tom, cena 55,00 zł.
Klasztory są miejscem spokoju i skupienia, a mądrości życiowe mnichów to wskazówki, jak w tych trudnych, stresujących czasach odświeżyć umysł, duszę i ciało oraz znaleźć równowagę. Każdy może z nich skorzystać, bo klasztorne porady na dobre samopoczucie można bez kłopotu stosować również w domu. Pomagają w pokonywaniu trudności dnia codziennego, prowadzeniu spokojnego trybu życia i znalezieniu wewnętrznej harmonii.
Dobre dla psychiki - np. ćwiczenie spokoju, medytacji i szacunku do siebie i innych.
Dobre dla duszy - np. okazywanie gościnności, spotkania z przyrodą, lektura i modlitwa.
Dobre dla ciała - np. ćwiczenia ruchowe i rozluźniające, ziołolecznictwo i przepisy z klasztornej kuchni.
Jean Carper, Książka kucharska. Wyczerpujący przewodnik zdrowego odżywiania się z ponad 200 pysznymi przepisami - 5 tomów, cena 250,00 zł.
Książka kucharska zawiera wybór najlepszych przepisów na pyszne, korzystne dla zdrowia dania wraz z dokładnym wyjaśnieniem zasad racjonalnego odżywiania się. Jean Carper najpierw przedstawia podstawowe informacje z zakresu dietetyki, bez których nie sposób się obejść, w tym:
- dziesięć podstawowych zasad mądrego jedzenia,
- wskazówki dotyczące odcyfrowywania etykiet na kupowanych produktach żywnościowych,
- charakterystykę przypraw i ziół, które działają przeciwzapalnie, oraz tłuszczów, których należy unikać.
A także garść podpowiedzi:
- jak odróżnić dobre węglowodany od złych,
- jak walczyć z rakiem przy pomocy owoców i warzyw,
- jak unikać kancerogenów i toksyn w spożywanych mięsach i rybach.
Andrea Erkert, Nowe gry i zabawy pobudzające wszystkie zmysły - 1 tom, cena 50,00 zł.
Uczenie się wielozmysłowe zakłada, że dzieci już od najmłodszych lat zdobywają wiedzę "z pierwszej ręki", dostosowaną do ich indywidualnego tempa rozwoju. Pobudzenie wszystkich zmysłów wpływa na kompleksowy, integralny rozwój dziecka. Zabawy zebrane w tym tomie zapraszają dzieci do wyrażania zdziwienia, podsłuchiwania, wąchania, próbowania różnych smaków, dotykania, poznawania własnego ciała i odczuwania.
Każdy rozdział został poświęcony jednemu ze zmysłów, wszystkie propozycje zabaw przewidziane zostały dla dzieci między 3 a 10 rokiem życia.
Feliks Koneczny, Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży - 6 tomów, cena 300,00 zł.
W czasach, gdy władza ogranicza do minimum lekcje historii w szkołach, o wiedzę historyczną swoich dzieci rodzice muszą zadbać sami. Książka Feliksa Konecznego wychodzi zdecydowanie naprzeciw tej naglącej potrzebie chwili.
Bajeczki do wspólnego czytania - 1 tom, cena 25,00 zł.
Są to książeczki czarnodrukowe z obrazkami, uzupełnione brajlowskim tekstem, wydrukowanym na przezroczystej folii. Jest to doskonała pomoc dydaktyczna dla dzieci uczących się czytać, ponieważ umożliwia wzajemną zabawę, naukę, współpracę z osobami widzącymi. Takie książeczki są także bardzo pomocne niewidomym rodzicom wychowującym widzące dzieci. Dodatkową zaletą są trwałe punkty wydrukowane na folii, które nie ulegają zacieraniu, mimo wielokrotnego czytania.
Zapraszamy do zapoznania się z całą naszą ofertą.
Nasz adres:
P.H.U. Impuls q
Ryszard Dziewa
ul. Powstania Styczniowego 95D/2
20-706 Lublin
telefon: (81) 533-25-10
tel. kom. 693-289-020, 505-953-460
e-mail: impuls@phuimpuls.pl
internet: www.phuimpuls.pl