WIEDZA i MYŚL
(Pr 2590)
INTERNETOWY MIESIĘCZNIK TYFLOSPOŁECZNY
Wydawca i redaktor naczelny
Stanisław Kotowski
Sierpień 2014
Rok VI
Nr 8(68)/2014
Czasopismo nie jest dofinansowywane ze środków publicznych ani żadnych innych. Wydawane jest bez nakładów finansowych. Osoby piszące artykuły oraz zaangażowane przy redagowaniu, adiustacji i korekcie oraz kolportażu nie otrzymują wynagrodzenia. Fundacja „Klucz” przetwarza „WiM” nieodpłatnie do standardu DAISY, a IVO Software Sp. z o.o. udostępnia bezpłatnie niezbędne do tego oprogramowanie.
Czytelnicy otrzymują „WiM” również bezpłatnie. Wystarczy napisać na adres: ST.k@onet.pl lub ST.k1@wp.pl i w każdym miesiącu znaleźć aktualny numer w swojej „Skrzynce odbiorczej”.
Wersję dźwiękową oraz w formacie RTF można pobierać pod adresem:
oraz:
Pod tymi adresami można również pobierać numery archiwalne „WiM”.
Najnowszy numer w wersji DAISY znajduje się pod linkiem:
wypozycz.dzdn.pl/wim/WIM.zip
Najnowszy numer w formacie RTF pobierać można pod linkiem:
wypozycz.dzdn.pl/wim/WIMRTF.zip
ADRES REDAKCJI (wyłącznie internetowy):
TELEFON KOMÓRKOWY :
501-239-769
Na łamach „Wiedzy i Myśli” zamieszczamy różne opinie i poglądy, w tym takie, z którymi się nie zgadzamy.
1. WYDARZENIA, OGŁOSZENIA I INFORMACJE..5
1.1. Instytut Tyflologiczny: Koniec problemów ze skierowaniami do uzdrowisk 5
1.3. Zagraniczne książki bardziej dostępne, ale tylko beletrystyczne.8
1.4. Szkolenia Komputerowe dla Osób z Dysfunkcją Wzroku w Fundacji Edukacji Nowoczesnej 12
1.5. Promocja turystyki dla osób niepełnosprawnych.13
1.6. Rekrutacja do projektu trwa! Zostań asystentem - wspieraj skutecznie! 13
1.7. Rusza nabór do Festiwalu Widzących Duszą.14
1.8. Szukamy niedorzeczności - konkurs-zabawa 8.15
1.9. Kierowca busa odmówił niewidomej przejazdu z psem przewodnikiem 16
1.10. WIELKIE SPOTKANIE NIEWIDOMYCH I NIEDOWIDZĄCYCH XII EDYCJA REHA FOR THE BLIND IN POLAND..17
2. KOMPLEKSOWA REHABILITACJA..24
2.2. Klucze do samodzielności (cz. 15) Rehabilitacja kompleksowa jako pęk kluczy Radosław Kłódka.31
2.3. Matura w ciszy i ciemności Mateusz Różański 42
2.4. Problemy niewidomego i słabowidzącego z rehabilitacją.46
2.5. O zwykłych i niezwykłych czynnościach Ziemniaczki, kartofelki i pyry Zbigniew Niesiołowski 56
3.1. Rozmowa miesiąca (cz. 3) Ze Stanisławem Kotowskim rozmawia Józef Szczurek.59
3.2. Z DPS do Europarlamentu Rozmawiał Tomasz Przybyszewski 72
4. ORGANIZACYJNE, PRAWNE, PRAKTYCZNE, SPOŁECZNE I ŚWIADOMOŚCIOWE PROBLEMY..86
4.1. Formularz oceni niesamodzielność Mateusz Różański 86
4.2. Bariery w podróżowaniu autobusami 88
4.3. Dyskryminacja i nietolerancja osób z niepełnosprawnością wzrokową 95
4.4. Drogi i bezdroża niewidomych Zmierzch ideologii Jerzy Ogonowski 106
5. NAUKA, OKULISTYKA, UDOGODNIENIA, SPRZĘT I POMOCE REHABILITACYJNE..109
5.1. Precyzyjne sztuczne oko coraz bliżej 109
5.2. Oczy do regeneracji Piotr Kościelniak.111
5.3. Laserowa korekcja wad wzroku skuteczna nawet w 100 procentach.113
5.4. Informatycy z Uniwersytetu Śląskiego będą współpracować z okulistami 115
5.5. Skierowania do dermatologa i okulisty skrócą kolejki?.116
5.6. Do dostępności jeden rok Tomasz Przybysz-Przybyszewski 117
5.7. Warszawa: do końca roku zniknie 200 barier architektonicznych.125
6. ZATRUDNIENIE, REHABILITACJA, PRAWO, EKONOMIA..127
6.1. Biurko w domu to nie zawsze telepraca Ewa Drzewiecka, oprac.: GR 127
6.2. Firmy zaczną zwalniać osoby niepełnosprawne Michalina Topolewska, oprac.: GR..130
6.3. Czy rzeczywiście spada zatrudnienie? Biuro Pełnomocnika wyjaśnia Tomasz Przybyszewski 132
6.4. Firma poinformuje o zmianie czasu pracy Michalina Topolewska.134
6.5. Dopłaty do pensji znów się zmniejszą Michalina Topolewska.136
6.6. Mniej biurokracji przy zaświadczeniu o de minimis Michalina Topolewska, oprac.: GR..139
6.7. Bez odprawy rentowej Katarzyna Pietruszyńska, oprac.: GR..140
6.8. Grozi nam zamknięcie działalności 141
7. W PRAWIE, W POLITYCE I W PRAKTYCE..146
7.1. Rządowy spór o zmiany w pomocy społecznej Michalina Topolewska 146
7.2. Nie każdy rodzic otrzyma świadczenie pielęgnacyjne Michalina Topolewska 148
7.3. Renta socjalna także za granicą Łukasz Stec.149
7.4. Pobyt w sanatorium nie wyklucza wyjazdu na turnus rehabilitacyjny Renata Żaczek.150
7.5. Bilet ulgowy nie dla każdego? Tomasz Przybyszewski 152
7.6. Mniej czasu na złożenie wniosku o dopłatę MT, oprac.: GR..154
7.8. Poradnik: Jak zdobyć nową kartę parkingową Beata Rędziak.161
7.9. Trybunał Konstytucyjny oceni zasady przyznawania świadczeń Michalina Topolewska.168
7.10. Współmałżonek bez zasiłku dla opiekuna Beata Rędziak.169
7.11. Rolnik sam oświadcza, że nie pracuje Katarzyna Wójcik, oprac.: GR 171
7.12. Dziennik: Emeryci: cztery miliony zyskają, dwa miliony stracą Grzegorz Osiecki 172
8. WSPOMINAMY LUDZI I WYDARZENIA Z historii niewidomych w Polsce Józef Szczurek.174
9.2. Trzy epizody Brajlosław..180
9.3. Oklejanie i stepowanie sposobem na zawodową aktywność Bączek 181
9.4. Mruczę i prycham Podsłuchy, taśmy, nagrania.182
10. FAKTY, OPINIE, POGLĄDY I POLEMIKI Opaska z trzema punktami Marek Michałek.184
11. REKLAMA Aby się nie przelało, dobrze pisało i miło słuchało.186
Przed nami jeszcze prawie dwa miesiące lata. Niechaj wszystkie jego dni będą dla Państwa pogodne, ciepłe, miłe.
Polecamy spis treści, wybrane przez Państwo publikację oraz rozmowę z europosłem Markiem Plurą pod tytułem: "Z DPS do Europarlamentu" pozycja 4.2. Niezwykła to droga z domu pomocy społecznej do europarlamentu, a p. Marek Plura ją przebył. Warto ją poznać.
Z gorącymi, letnimi pozdrowieniami
Redakcja Wiedzy i Myśli
Źródło: Biuletyn Informacyjny "Pochodni" Nr 12 (81), czerwiec 2014
NFZ zajął stanowisko w sprawie odmownych decyzji dotyczących kierowania osób niewidomych do sanatoriów.
Do Polskiego Związku Niewidomych napłynęły liczne skargi niewidomych pacjentów, którzy otrzymali decyzje odmowne w sprawie skierowania do placówek lecznictwa uzdrowiskowego. Sposób kierowania i kwalifikowania pacjentów do wspomnianych placówek określa rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 5 stycznia 2012 roku (Dz.U. z 2012 r., poz. 14). Niewidomi skarżyli się, iż ich wnioski o skierowania do sanatoriów są odrzucane, gdyż wojewódzkie oddziały NFZ na podstawie par. 4 pkt 5 powyższego rozporządzenia kwestionują ich zdolność do samoobsługi i samodzielnego poruszania się. Na ten sam przepis powoływali się również lekarze ubezpieczenia zdrowotnego, odmawiając niewidomym pacjentom wystawienia skierowania do sanatorium lub szpitala uzdrowiskowego.
W tej sytuacji PZN skierował pismo do władz Narodowego Funduszu Zdrowia z prośbą o podjęcie działań zapobiegających takim decyzjom i nierównemu traktowaniu osób z problemami wzroku przy kierowaniu i kwalifikowaniu do placówek lecznictwa uzdrowiskowego.
Narodowy Fundusz Zdrowia przekazał Oddziałom Wojewódzkim NFZ stanowisko Centrali Funduszu następującej treści:
"Nawiązując do pisma znak: L.dz. 497/CR-64-XV/2014 z dnia 28 lutego 2014 r. Pani Anny Woźniak-Szymańskiej - Prezesa Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych, w sprawie skarg, dotyczących odmowy realizacji przez oddziały wojewódzkie NFZ skierowań na leczenie uzdrowiskowe osób niewidomych w oparciu o par. 4 pkt 5 rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 5 stycznia 2012 r. (Dz. U. z 2012 r., poz. 14) informuję, iż jednostki chorobowe wg ICD 10 H53 i H54 nie stanowią przeciwwskazania do leczenia uzdrowiskowego. Należy mieć na uwadze, iż niewidomi to osoby, które posługują się technikami bezwzrokowymi, wykorzystując pozostałe zmysły i specjalnymi pomocami o charakterze kompensacyjnym, zaś niedowidzący to osoby, które pomimo znacznego uszkodzenia wzroku posługują się nim, wspomagając się różnymi pomocami optycznymi i technicznymi, zatem niesłusznym jest podważanie zdolności do samoobsługi i samodzielnego przemieszczania się takiej osoby w przypadkach, gdy nie zachodzą inne odmienne przesłanki zdrowotne, wynikające z innych schorzeń, mogących mieć wpływ na ograniczenie samoobsługi bądź samodzielnego przemieszczania się tych osób. Wobec powyższego, zwracam się do Pani/Pana Dyrektora z prośbą o zweryfikowanie postępowania oddziałów wojewódzkich NFZ w przedmiotowej kwestii oraz stosowanie przez pracowników wydziałów lecznictwa uzdrowiskowego oddziałów wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia obowiązujących przepisów prawa bez ich nadinterpretacji w stosunku do osób niewidomych i niedowidzących, a w przypadku złożonych przez te osoby skierowań na leczenie uzdrowiskowe, rozpatrywanie celowości leczenia w sposób umożliwiający osobom niewidomym i niedowidzącym korzystanie ze świadczeń opieki zdrowotnej w zakresie leczenia uzdrowiskowego na zasadach powszechnie obowiązujących".
Pismo podpisał z upoważnienia prezesa NFZ, zastępca prezesa ds. służb mundurowych Zbigniew Treter.
Mamy nadzieję, że stanowisko NFZ położy kres dyskryminacji pacjentów niewidomych chcących skorzystać z placówek lecznictwa uzdrowiskowego.
Krzysztof Wiśniewski
Źródło: www.mkidn.gov.pl
Data opublikowania: 2014-06-25
Polska podpisała Traktat z Marrakeszu o ułatwieniu dostępu do opublikowanych utworów drukowanych osobom niewidomym, słabowidzącym i innym niepełnosprawnym.
Ustanowienie międzynarodowego standardu korzystania przez osoby z niepełnosprawnościami z utworów publikowanych w postaci druku i pozostających pod ochroną prawa. To główny cel Traktatu z Marrakeszu Światowej Organizacji Własności Intelektualnej w sprawie ułatwienia dostępu do opublikowanych utworów drukowanych osobom niewidomym i słabowidzącym oraz osobom z niepełnosprawnościami uniemożliwiającymi zapoznawanie się z drukiem. Ambasador Remigiusz Henczel, Stały Przedstawiciel RP przy Biurze Narodów Zjednoczonych w Genewie, podpisał dokument 24 czerwca br.
Traktat został przyjęty 28 czerwca 2013 r. w Marrakeszu podczas Konferencji Dyplomatycznej Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO). Polska - jako jedno ze 129 państw - zaakceptowała treść Traktatu, podpisując jego akt końcowy. Do chwili obecnej podpis pod uzgodnioną treścią Traktatu złożyło 66 państw. 30 kwietnia br. Traktat podpisała również Unia Europejska.
Mimo, że w wielu państwach, w tym w Polsce, obowiązuje prawo przewidujące ułatwiony dostęp do twórczości niewidomym i niedowidzącym, nie więcej niż 5 proc, publikacji drukowanych na świecie jest dostępnych w formatach, z którymi osoby te mogą się zapoznawać. Jest to szczególnie dotkliwe w przypadku nowości wydawniczych i dzieł naukowych. Osoby z dysfunkcjami wzroku nie mają także swobodnej możliwości korzystania z pełni oferty prasowej i książkowej.
Związanie Rzeczypospolitej Polskiej Traktatem będzie miało pozytywne skutki w postaci zapewnienia osobom niewidomym i słabowidzącym, a także innym niepełnosprawnym, narzędzi ułatwiających korzystanie z zagranicznych wydań książek i prasy w ramach dozwolonego użytku publicznego. Efektem tego będzie zarówno zwiększenie dostępu polskich niepełnosprawnych do obcojęzycznych materiałów drukowanych, jak i niezakłócona możliwość udostępniania książek wydanych w języku polskim niepełnosprawnym na całym świecie, w tym Polakom mieszkającym za granicą. Jednocześnie prawidłowe funkcjonowanie mechanizmów udostępniania materiałów drukowanych przewidzianych przez Traktat spowoduje zwiększenie liczby wydań książek w języku polskim dostępnych w formatach dostosowanych dla potrzeb niepełnosprawnych.
Według WHO, na świecie żyje dziś 314 milionów osób niewidomych i niedowidzących. Polski Związek Niewidomych zrzesza ok. 60 tys. osób. Jednocześnie szacuje się, że osób niemogących czytać czarnego druku jest w Polsce 300 tys.
prawnik w Instytucie Tyflologicznym PZN
Źródło: Biuletyn Informacyjny "Pochodni" - BIP 13 (82),
lipiec 2014
3 lipca br. w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego odbyła się konferencja prasowa, w czasie której poinformowano o tym, że Polska podpisała traktat Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO) zwany Traktatem z Marrakeszu w sprawie ułatwienia dostępu do drukowanych publikacji osobom niewidomym i słabowidzącym oraz tym, którym niepełnosprawność uniemożliwia normalne czytanie.
W konferencji udział wzięli przedstawiciele Ministerstwa Kultury, Polskiego Związku Niewidomych, Głównej Biblioteki Pracy i Zabezpieczenia Społecznego, a także Polskiej Izby Książki.
Na wstępie pokrótce przedstawiono założenia traktatu oraz omówiono sposoby adaptowania publikacji do potrzeb osób niewidomych i słabowidzących. Prelegenci wskazywali na znaczenie przyjętego porozumienia, które umożliwi m.in. wypożyczanie książek czytelnikom poza granicami Polski. Obecnie zgodne z prawem wypożyczenie książki do innego kraju jest możliwe tylko wtedy, gdy obowiązują w nim takie same uregulowania dotyczące dozwolonego użytku na zasadzie wyjątku od prawa autorskiego, jak w państwie przekazującym publikację. Przedstawiciele Polskiej Izby Książki w swoich wystąpieniach skupili się na obawach autorów i wydawców oraz możliwościach technicznych zabezpieczenia utworów przed nielegalnym kopiowaniem.
Minister Piotr Żuchowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury, podkreślił, że główny cel traktatu to ustanowienie międzynarodowego standardu korzystania przez osoby z niepełnosprawnościami wzroku z utworów opublikowanych drukiem. Związanie Polski tym dokumentem -powiedział - będzie miało pozytywne skutki przez zapewnienie osobom niewidomym i słabowidzącym narzędzi, które ułatwią im korzystanie z książek i prasy w ramach dozwolonego użytku publicznego, również z zagranicznych wydań. Dodał też, że specjalna komisja przy Ministerstwie Kultury wypracuje wytyczne i standardy tak, by postanowienia traktatowe jak najszybciej przełożyły się na większą liczbę dostępnych publikacji.
Wyboista droga w kierunku dostępności
Jak wielokrotnie pisaliśmy, Światowa Organizacja Ochrony Własności Intelektualnej (WIPO) od lat zabiegała o stworzenie wiążącego traktatu, poprawiającego dostęp do materiałów drukowanych przy równoczesnym uwzględnieniu interesów osób z niepełnosprawnościami, autorów i wydawców. Do walki o to przyłączyły się m.in. organizacje działające na rzecz osób niewidomych i słabowidzących, w tym Europejska Unia Niewidomych (EBU ) oraz Światowa Unia Niewidomych (WBU). W latach ubiegłych przedstawiciele tych dwóch podmiotów wraz z WIPO opracowywali tekst porozumienia gwarantującego poprawę dostępności. W konsultacje włączyła się również Unia Europejska, proponując zbyt miękką i niewiążącą wersję dokumentu o dozwolonym użytku i dobrowolnym udostępnianiu publikacji, co było postrzegane jako uległa postawa wobec wydawców. Unijna propozycja nie została zaakceptowana przez państwa członkowskie WIPO oraz zwolenników wiążących zapisów traktatowych. Wielokrotnie przedstawiciele EBU apelowali do decydentów w Brukseli o zmianę stanowiska. Na szczęście sytuacja zaczęła się zmieniać i w 2012 r. Parlament Europejski jednogłośnie przyjął rezolucję wzywającą Komisję i Radę Europejską do przyjęcia prawnie wiążącego traktatu, gwarantującego osobom niewidomym dostęp do książek. Po konsultacjach państw członkowskich WIPO ze środowiskiem wydawniczym i organizacjami reprezentującymi interesy niewidomych na konferencji dyplomatycznej w Marrakeszu w czerwcu 2013 r. podpisano kompromisowy traktat WIPO, którego treść zaakceptowała Polska. 30 kwietnia 2014 r. dokument został podpisany przez Unię Europejską, będącą również stroną traktatu, a 24 czerwca ambasador RP przy ONZ złożył swój podpis w imieniu polskiego rządu.
Większa dostępność bez uszczerbku dla twórców
Traktat, którego sygnatariuszem jest Polska, zapewnia większy dostęp do materiałów drukowanych, przygotowywanych w odpowiednich formatach dla osób niewidomych, słabowidzących, a także cierpiących na inne schorzenia utrudniające zapoznawanie się z drukiem i obowiązuje jedynie w państwach i organizacjach ponadnarodowych, będących jego stronami. Dokument określa również wyjątki i ograniczenia. Istotną kwestią jest transgraniczna wymiana książek między państwami, które podpisały traktat. By chronić prawa autorskie i majątkowe, dokument definiuje instytucję zaufanego pośrednika, odpowiedzialnego za przekazywanie dostępnych publikacji osobom uprawnionym na terenie państwa - strony traktatu. Zadaniem zaufanego pośrednika jest również dbanie o ochronę interesów wydawców i autorów, a także o bezpieczeństwo przechowywanych lub udostępnianych publikacji tak, by nie trafiły w niepowołane ręce. Co więcej - stosowanie Traktatu umożliwia dostęp tylko do dzieł literackich i artystycznych (w formie tekstu, zapisu lub związanych z nim ilustracji, opublikowanych lub w jakikolwiek inny sposób publicznie udostępnionych).
Materiały drukowane będą mogły być dystrybuowane w formatach, które umożliwią osobom niepełnosprawnym zapoznanie się z nimi w stopniu porównywalnym pod względem skuteczności i wygody z osobami bez ograniczeń zdrowotnych. W praktyce będą to wydania powiększoną czcionką, wersje brajlowskie lub elektroniczne. Kopie muszą jednak respektować integralność oryginalnego utworu, a zmiany dopuszczalne są tylko w takim stopniu, w jakim jest to konieczne z punktu widzenia potrzeb osoby niepełnosprawnej.
Dane o dokumencie:
- Nazwa: Traktat o dostępie osób niewidomych do utworów drukowanych
- Przyjęty: w czasie dyplomatycznej Konferencji WIPO w Marrakeszu, 28 czerwca 2013 r.
- Podpisany m.in. przez Unię Europejską i Polskę
- Warunek wejścia w życie: ratyfikacja przez co najmniej 20 państw członkowskich WIPO
- Obowiązuje: w państwach - stronach traktatu.
Źródło: Informacja Fundacji Edukacji Nowoczesnej
Fundacja Edukacji Nowoczesnej zaprasza osoby z dysfunkcją wzroku, zamieszkałe na terenie województwa Mazowieckiego, posiadające ważne orzeczenie o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności na indywidualne, specjalistyczne, bezpłatne szkolenia komputerowe.
Zachęcamy do zgłaszania się wszystkich, którym praca z komputerem sprawia trudności, a także osoby, które mimo posiadanych umiejętności obsługi sprzętu komputerowego, w tym przeznaczonego dla słabo widzących i niewidomych chcą rozszerzyć swoją wiedzę lub ją usystematyzować.
Szkolenia realizowane będą od 1 sierpnia do 25 października bieżącego roku w miejscu zamieszkania kursanta lub w lokalu fundacji. Każdemu uczestnikowi projektu przysługuje 20 godzin zajęć.
Zainteresowanych prosimy o wysłanie na adres:
mail: biuro@fen.net.pl
następujących informacji: imię, nazwisko, wiek, adres zamieszkania, numer telefonu i przede wszystkim określenie w kilku zdaniach swojego poziomu obsługi komputera a także oczekiwań względem kursu.
Zgłoszenia przyjmujemy do 31 lipca bieżącego roku. Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc o kwalifikacji do uczestnictwa w projekcie decyduje kolejność zgłoszeń. Zakwalifikowane osoby zostaną powiadomione telefonicznie i mailowo.
W projekcie nie mogą wziąć udziału uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej i zakładów aktywności zawodowej.
Wszelkie informacje na temat projektu "Szkolenia Komputerowe dla Osób z Dysfunkcją Wzroku", uzyskać można pod adresem:
mail: biuro@fen.net.pl
i numerem telefonu: 501-150-490
Serdecznie zapraszamy!
Źródło: Informacja Fundacji Zero Barier
Fundacja Zero Barier przygotowała spot reklamowy promujący turystykę dla osób niepełnosprawnych, który wykorzystuje równocześnie kanały komunikacji z osobami niewidomymi i niesłyszącymi.
Kampania realizowana będzie w lipcu i sierpniu br. na antenach TVN i TVP.
Udogodnienia dla osób niepełnosprawnych wersja TV spotu:
1) Lektor języka migowego
2) Audiodeskrypcja (dostępna w odbiornikach z systemem dolby)
3) Napisy (wyświetlić można po naciśnięciu przycisku subtitle na pilocie). W wersji spotu na youtube dostępny jest lektor języka migowego, opis dla osób niewidomych umieszczony pod filmem oraz napisy.
https://www.youtube.com/watch?v=1njj_lSa4sc
Źródło: Fundacja Eudajmonia
Zapraszamy do wzięcia udziału w bezpłatnych szkoleniach na asystentów osób z niepełnosprawnościami na terenie Dolnego Śląska.
Szkolenie obejmuje 124 godziny zajęć, prowadzonych aktywnymi metodami warsztatowymi, a jego niezbywalnym elementem są bezpłatne 20-godzinne praktyki.
W ramach szkolenia zrealizowane zostaną następujące moduły:
- kurs asystencki (40 godz.),
- alternatywne formy komunikacji, jak: język migowy, alfabet Lorma, system Blissa (68 godz.),
- pierwsza pomoc (16 godz.).
Jesteś zainteresowany/a?
Fundacja Eudajmonia
ul. Borówkowa 5A
ul. Ostrowskiego 30b pok. 01
59-101 Polkowice
53-238 Wrocław
tel. (076) 753 91 39
tel.kom. (+48) 881 476 976
e-mail: biuro@eudajmonia.pl
Źródło: http://zrodlowciazbije.pl/
Rusza festiwalowy nabór
Do 30 września można zgłosić swój udział w IV Festiwalu Widzących Duszą "Muzyka otwiera oczy" w Bydgoszczy (18-19.10.2014).
W czasie czteroletniego istnienia bydgoski Festiwal wyrobił sobie niezłą markę - wysoki poziom artystyczny wykonań, duże zainteresowanie publiczności, wysokie nagrody dla najlepszych, gwiazdy formatu ogólnopolskiego obecne na Festiwalu. W tym roku z recitalem wystąpi Alosza Awdiejew.
Organizatorzy imprezy walczą z pojęciem "artysta niepełnosprawny". Artystą się jest lub nie, i nie zależy to od stanu zdrowia. W myśl tych założeń wykonawcy Festiwalu Widzących Duszą oceniani są w kategoriach czysto artystycznych, co niewątpliwie podnosi poziom i rangę tej imprezy.
Zgłoszenie festiwalowe wykonawcy powinno zawierać: imię i nazwisko (nazwa zespołu), namiary (tel. komórkowy), parę słów dla konferansjerów i dwa demo z wykonywanymi utworami.
W tym roku podczas Festiwalu wykonawcy zmierzą się z piosenkami PRL-u. Impreza odbywać się będzie na terenie Bydgoskiej Szkoły Wyższej i Otwartej Przestrzeni "Światłownia".
Zgłoszenia proszę przesyłać na adres:
lik.stowarzyszenie@gmail.com
Regulamin festiwalu jest dostępny na stronie:
http://zrodlowciazbije.pl/fwd.html
Źródło: Publikacja własna "WiM"
W lipcowym wydaniu "WiM", pod pozycją 10.1. znalazła sobie miejsce niedorzeczność. Przytaczam jej treść.
"Nowo wybrani polscy eurodeputowani zamierzają wyjść z inicjatywą ustawodawczą wprowadzenia pełnego parytetu w europarlamencie i wszystkich parlamentach krajów członkowskich Unii Europejskiej. Zgodnie z tym parytetem parlamenty będą się składały:
- 75 procent kobiet,
- 75 procent mężczyzn,
- 75 procent osób niepełnosprawnych.
W ten sposób parlamenty będą w pełni reprezentatywne".
Niedorzeczność tę wykryło i zgłosiło do konkursu 19 osób. 4 osoby wykryły informacje, które ich zdaniem były niedorzecznościami, ale nonsens ukryty był w innym miejscu.
Nagrodę wylosowała Małgorzata Wiecha z Bielska-Białej.
W sierpniowym numerze "WiM" znajduje się również tęga niedorzeczność.
Zatem szukajmy! Jest to konkurs-zabawa, więc się zabawmy. Jeżeli uda się ją znaleźć, proszę napisać do mnie w terminie do 20 lipca na adres:
st.k.@onet.pl.
W "temacie" proszę napisać "niedorzeczność".
Osoba, dla której los okaże się łaskawy, otrzyma upominek wartości około 120 zł. Pan Ryszard Dziewa wcześniej uzgodni z zainteresowanym, co należy kupić.
Stanisław Kotowski
Źródło: wiadomości.wp.pl
Kierowca busa firmy Contbus z Lublina do Warszawy odmówił przejazdu niewidomej kobiecie z psem przewodnikiem, mimo że taką możliwość zapewnia polskie prawo. Powiedział, że zabrania mu tego "wewnętrzny regulamin firmy" - informuje "Dziennik Wschodni".
- Kierowca odmówił mi sprzedania biletu powołując się na zakaz wprowadzania zwierząt. Nie trafiały do niego żadne argumenty i powoływanie się na polskie prawo, które pozwala niewidomej wejść z psem do środków komunikacji publicznej - mówi pani Justyna Kucińska, pracownica Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego, która w środę prowadziła szkolenie na temat dostępności uczelni dla niepełnosprawnych w Lublinie. Policjanci, po których zadzwoniła pani Justyna, odparli, że nic nie mogą z tym zrobić. Kobieta wróciła do Warszawy pociągiem.
Pies miał określoną w przepisach uprząż, a pani Justyna miała wszystkie niezbędne dokumenty: certyfikat potwierdzający status psa asystującego i zaświadczenie o wymaganych szczepieniach. Nie wiadomo także, czym był "wewnętrzny regulamin firmy".
- Jeśli firma ma taki zapis w regulaminie, to jest to co najmniej dyskusyjne. Nie rozumiem, jaki wewnętrzny regulamin może stać w sprzeczności z przepisami wyższego rzędu - mówi "Dziennikowi Wschodniemu" Beata Górka, rzeczniczka Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie.
(4 - 5 GRUDNIA 2014 r.)
ŚWIAT DOTYKU I DŹWIĘKU
Pod Honorowym Patronatem Małżonki Prezydenta RP
Pani Anny Komorowskiej
Zaproszenie
W imieniu Fundacji Szansa dla Niewidomych, grona współorganizatorów i niemal pięciuset partnerów Fundacji mamy zaszczyt zaprosić Państwa do udziału w XII edycji REHA FOR THE BLIND IN POLAND, która odbędzie się w dniach 4 - 5 grudnia 2014 r. w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie pod hasłem:
25 lat polskich przemian. Wielki technologiczny skok niewidomych - od izolacji do integracji.
REHA to od lat największe spotkanie środowiska osób niewidomych, słabowidzących oraz ich przyjaciół. To niepowtarzalna okazja dla wszystkich, by poznać świat dotyku i dźwięku.
Mamy zaszczyt zaprosić Państwa do zgłoszenia swoich wystąpień w ramach proponowanych przez nas paneli dyskusyjnych. Czekamy na zgłoszenia na adres:
reha_in_poland@szansadlaniewidomych.org
lub pod numerem telefonu: 22 827 16 18.
Zapraszamy do rejestracji Państwa uczestnictwa w tym wydarzeniu poprzez formularz znajdujący się pod linkiem:
http://form.jotformeu.com/form/41941722074351
UWAGA! Poniższy program spotkania nie jest ostateczny i mogą pojawić się w nim zmiany.
Czekamy na Państwa interesujące propozycje, które postaramy się włączyć do planu spotkania.
PROGRAM SPOTKANIA
4 grudnia, dzień pierwszy:
10:00 - Manifestacja "My nie widzimy nic, a Wy - czy widzicie nas?"
(spotkanie przed Salą Kongresową)
Sala Skłodowskiej
11:00 - Uroczyste otwarcie Konferencji - Marek Kalbarczyk, społeczny Prezes Fundacji
11:10 - Wystąpienie gości specjalnych
11:20 - Rozdanie wyróżnień z okazji 25-lecia oraz nagrody IDOL 2014 w kategoriach:
Środowisko, Media, Urząd, Edukacja, Firma/Instytucja
Sesja merytoryczna
11:30 - 11:45 - 25 lat polskich przemian. Wielki technologiczny skok niewidomych - od izolacji do integracji - referat przewodni
11:45 - 12:00 - Historia rehabilitacji niewidomych - od Ludwika Braille'a do dzisiaj
12:00 - 12:15 - Osiągnięcia środowiska niewidomych i słabowidzących w ostatnich 25 latach
12:15 - 12:30 - Przyszłość i teraźniejszość środowiska niewidomych i słabowidzących
12:30 - 12:45 - Wynalazki wszech czasów w dziedzinie rehabilitacji niewidomych
12:45 - 13:00 - Rola zmysłów w życiu niewidomych
13:00 - 14:00 - Prezentacja rozwiązań technologicznych dla niewidomych i słabowidzących
ATRAKCJE SPECJALNE
14:00 - 16:00 - Gabinet Dotyku i Dźwięku
- Turniej Strzelectwa bezwzrokowego
- Mapa Marzeń (I część) - konkurs
- Konkurs Tyflograficzny
18:00 - 19:00 - Łączy nas muzyka: Koncert Kwartetu Anthimos & Skowron United
Sala Rudniewa A
14:00 - 16:00 - Panel dyskusyjny I
25 lat polskich przemian. Wielki technologiczny skok niewidomych - od izolacji do integracji
Prowadzący: Piotr Biegasiewicz
- PRL i sytuacja niepełnosprawnych w ówczesnym systemie
- Rok 1989 i zmiany w traktowaniu niepełnosprawnych
- Historia środowiska niewidomych - organizacje, działalność gospodarcza, wykształcenie, medycyna, rehabilitacja w kontekście 25 lat przemian
- Sytuacja niewidomych w kraju i za granicą w ujęciu historycznym: czy zmniejszamy dystans?
16:00 - 18:00 Pokaz filmu z audiodeskrypcją
Sala Rudniewa B
14:00 - 16:00 - Panel dyskusyjny II (otwarty)
Okazja do zgłaszania Państwa propozycji tematów
16:00 - 18:00 - Turniej Kulturalny Erudyta
Sala Rudniewa C
14:00 - 16:00 - Warsztaty pisarskie
16:00 - 18:00 - Turniej gier planszowych
Sala Starzyńskiego
14:00 - 18:00 - Wystawa tyflorehabilitacyjna: urządzenia, oprogramowanie, książki wydane z myślą o inwalidach wzroku oraz prezentacja działalności instytucji i organizacji pozarządowych
14:00 - 18:00 - Spotkanie z niewidomym artystą
14:00 - Catering
5 grudnia, dzień drugi:
Sala Rudniewa A
10:00 - 11.30 Panel dyskusyjny III
Historia rehabilitacji niewidomych - od Ludwika Braille'a do dzisiaj
Prowadzący: Marek Kalbarczyk
- Środowisko od początku cywilizacji do I wojny światowej - jak żyli niewidomi, na co mogli liczyć, jak sobie radzili, czy pomagały im jakieś urządzenia, przedmioty?
- Sytuacja niewidomych do początku doby komputerów - przegląd wynalazków
- Znaczenie komputerów w dziedzinie rehabilitacji niewidomych na Zachodzie i u nas
- Sprzęt rehabilitacyjny dla niewidomych - jego rozwój w ostatnich dziesięcioleciach
11.30 - 13:00 Panel dyskusyjny IV
Osiągnięcia środowiska niewidomych i słabowidzących w ostatnich 25 latach
Prowadzące: Magdalena Chmielewska, Elena Świątkowska
- Wkład Fundacji Szansa dla Niewidomych
- Szkoły specjalne i integracyjne w Polsce
- Najlepsze polskie uczelnie dla niewidomych
- Rola organizacji społecznych dla niewidomych
- Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych - zasługi i niedostatki
- Świat otwarty dla niewidomych - współpraca zagraniczna
13:00 - 14:00 Panel dyskusyjny V
Idole Fundacji
Prowadzące: Anna Michnicka i Marta Węglarczyk
- Sylwetki najciekawszych naszych bohaterów oraz wywiady z nimi
ATRAKCJE SPECJALNE
14:00 - 15:00 - Poezja śpiewana - Koncert Katarzyny Nowak
15:00 - 17:00 - Pokaz filmu z audiodeskrypcją
Sala Rudniewa B
10:00 - 11:00 Panel dyskusyjny VI
Dostępność przestrzeni wspólnej dla osób z niepełnosprawnością wzrokową
Prowadzące: Ilona Nawankiewicz, Renata Pawlak
11:00 - 12:00 Panel dyskusyjny VII
Edukacja osób z niepełnosprawnością na miarę XXI w.
Prowadząca: Joanna Szafrańska
12:00 - 14:00 Panel dyskusyjny VIII
Zmysły węchu i smaku w życiu niewidomych
Prowadzący: Krzysztof Galas
ATRAKCJE SPECJALNE
14:00 - 17:00 - Turniej Kulturalny Erudyta
14:00 - 17:00 - Turniej gier planszowych
Sala Rudniewa C
10:00 - 13:00 Panel dyskusyjny IX (otwarty)
Okazja do zgłaszania Państwa propozycji tematów
13:00 - 15:00 - Kącik czytelniczy dla dzieci
15:00 - 17:00 - Mapa Marzeń (część II) - konkurs
Sala Kruczkowskiego
10:00 - 12:00 Panel dyskusyjny X
Teraźniejszość i przyszłość środowiska niewidomych i słabowidzących
Prowadzący: Andrzej Zaremba
- Nowoczesna edukacja
- Zawody wykonywane przez niewidomych i niedowidzących.
- Aktualne oprzyrządowanie oraz zapowiedzi na przyszłość
12:00 - 14:00 Panel dyskusyjny XI
Wynalazki wszech czasów w dziedzinie rehabilitacji niewidomych
Prowadzący: Janusz Mirowski
- Urządzenia i programy komputerowe, których twórcami są Polacy
- Pierwszy polski syntezator mowy i kolejne polskie rozwiązania w tej dziedzinie
ATRAKCJE SPECJALNE
14:00 - 17:00
- Turniej strzelectwa bezwzrokowego
- Ping-pong dla niewidomych według zasad Fundacji Szansa dla Niewidomych
- Trening na tandemach
Sala Starzyńskiego
14:00 - 18:00 - Wystawa tyflorehabilitacyjna: urządzenia, oprogramowanie, książki wydane z myślą o inwalidach wzroku oraz prezentacja działalności organizacji pozarządowych
14:00 - Catering
UWAGA! Od 14.00 do 17:00 4 i 5 grudnia przewidujemy lunch dla osób, które okażą bon uzyskany w naszych Tyflopunktach.
Od kilkunastu lat nasze spotkanie jest największym wydarzeniem tego typu w Europie, a od kilku bodaj największym na świecie! Warszawa jest zatem nie tylko w centrum Polski i Europy, ale na początku grudnia jest też dla naszego środowiska centrum świata. Zapraszamy więc wszystkich gości z kraju oraz z zagranicy - ze Wschodu i Zachodu. Spotykamy się, by zamanifestować wolę organizowania świata otwartego dla niewidomych tak, by kwestia niewidzenia nie była problemem. Taką możliwość daje nowoczesna technologia rehabilitacyjna: medycyna, elektronika i informatyka. Jesteśmy dumni z tego, że osiągnęliśmy już tak wiele i chcemy podzielić się naszą wiedzą z innymi.
REHA jest ogromnym przedsięwzięciem, w którym uczestniczą goście z całego świata. Gościliśmy już przedstawicieli takich krajów, jak: Japonia, Kazachstan, Armenia, Azerbejdżan, Gruzja, Izrael, Arabia Saudyjska, Oman, Kenia, Tunezja, Egipt, Malta, Turcja, USA, Kanada, kraje Unii Europejskiej oraz wszystkich naszych sąsiadów.
Spotkanie jest wydarzeniem medialnym. Spodziewamy się przedstawicieli stacji radiowych i telewizyjnych, gazet codziennych i wydawnictw specjalistycznych. W roku ubiegłym o Konferencji przeczytać można było w prasie ogólnopolskiej, na wielu portalach internetowych oraz usłyszeć w radiu.
Konferencja będzie transmitowana przez Internet i obejmie zasięgiem nie tylko Polskę. Relacjonowane będą wygłaszane referaty, wystąpienia panelowe, wywiady z gośćmi i uczestnikami. Transmisja będzie realizowana w trzech językach: polskim, rosyjskim i angielskim.
Konferencyjne rekordy:
- 52 wystawców z całego świata,
- 2600 uczestników,
- 22 kraje reprezentowane podczas edycji Konferencji.
UWAGA: Bardziej szczegółowe informacje będą Państwo otrzymywali na bieżąco. Zachęcamy do odwiedzania naszej strony internetowej
www.szansadlaniewidomych.org.
Zapraszamy
Fundacja Szansa dla Niewidomych
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Warsztaty terapii zajęciowej
Są ogniwem rehabilitacji zawodowej. Ich celem jest między innymi przygotowanie osób niepełnosprawnych do pracy zawodowej.
USTAWA z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych stanowi:
Art. 10a. 1. Warsztat oznacza wyodrębnioną organizacyjnie i finansowo placówkę stwarzającą osobom niepełnosprawnym niezdolnym do podjęcia pracy możliwość rehabilitacji społecznej i zawodowej w zakresie pozyskania lub przywracania umiejętności niezbędnych do podjęcia zatrudnienia.
2. Realizacja przez warsztat celu, o którym mowa w ust. 1, odbywa się przy zastosowaniu technik terapii zajęciowej, zmierzających do rozwijania:
1) umiejętności wykonywania czynności życia codziennego oraz zaradności osobistej,
2) psychofizycznych sprawności oraz podstawowych i specjalistycznych umiejętności zawodowych, umożliwiających uczestnictwo w szkoleniu zawodowym albo podjęcie pracy".
Dobrze funkcjonujący warsztat terapii zajęciowej może efektywnie przyczyniać się do przygotowania osób niepełnosprawnych do zatrudnienia.
Kolejnym etapem, jeżeli osoba niepełnosprawna w warsztacie terapii zawodowej osiągnie znaczne postępy w rehabilitacji zawodowej, ale niewystarczające do zatrudnienia w zakładzie pracy chronionej lub innym, jest zakład aktywności zawodowej.
Zakłady aktywności zawodowej
Celem zakładów aktywności zawodowej jest zatrudnienie osób niepełnosprawnych ze znacznym stopniem niepełnosprawności oraz ich rehabilitacja.
Zakłady te działają na podstawie postanowień USTAWY z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, która stanowi:
"Art. 29. 1. (30) Powiat, gmina oraz fundacja, stowarzyszenie lub inna organizacja społeczna, której statutowym zadaniem jest rehabilitacja zawodowa i społeczna osób niepełnosprawnych, może utworzyć wyodrębnioną organizacyjnie i finansowo jednostkę i uzyskać dla tej jednostki status zakładu aktywności zawodowej, jeżeli:
1) posiada ona wskaźnik zatrudnienia osób niepełnosprawnych zaliczonych do znacznego stopnia niepełnosprawności określony zgodnie z ust. 2,
2) spełnia ona warunki, o których mowa w art. 28 ust. 1 pkt 2 i 3,
3) przeznacza uzyskane dochody na cele określone zgodnie z ust. 4,
4) uzyska pozytywną opinię marszałka województwa".
Jak widzimy ustawodawca nie określił celu działania zakładów aktywności zawodowej. Na mocy delegacji ustawowej uczynił to Minister Pracy i Polityki Społecznej rozporządzeniem z dnia 21 stycznia 2000 r. w sprawie zakładów aktywności zawodowej.
Czytamy:
"Na podstawie art. 29 ust. 2 i 4 ustawy z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (...) zarządza się, co następuje:
par. 2. 1. zakład aktywności zawodowej, zwany dalej "zakładem", tworzy się celem zatrudnienia osób niepełnosprawnych zaliczonych do znacznego stopnia niepełnosprawności, a także poprzez rehabilitację zawodową i społeczną, przygotowania ich do życia w otwartym środowisku oraz pomocy w realizacji pełnego, niezależnego, samodzielnego i aktywnego życia na miarę ich indywidualnych możliwości".
Zakłady te mogą stanowić ważne ogniwą rehabilitacji zawodowej osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Osoby niepełnosprawne w stopniu znacznym mają duże trudności w znalezieniu odpowiedniego zatrudnienia. Zakład aktywności zawodowej może ułatwić im rehabilitację zawodową i wejście na rynek pracy.
Zakład pracy chronionej - zakład dostosowany do zatrudniania osób niepełnosprawnych, posiadający odpowiednie służby rehabilitacyjne, odpowiednią organizację pracy i dostosowane stanowiska do potrzeb zatrudnianych niepełnosprawnych pracowników.
Zakłady pracy chronionej rozwinęły się po roku 1990 i stanowią obecnie główną bazę zatrudnienia osób niepełnosprawnych, w tym niewidomych i słabowidzących.
Zakłady te działają na podstawie USTAWY z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, która stanowi:
"Art. 28. 1. (28) Pracodawca zatrudniający nie mniej niż 20 pracowników w przeliczeniu na pełny wymiar czasu pracy uzyskuje status pracodawcy prowadzącego zakład pracy chronionej, jeżeli:
1) wskaźnik zatrudnienia osób niepełnosprawnych wynosi:
a) co najmniej 40%, a w tym co najmniej 10% ogółu zatrudnionych stanowią osoby zaliczone do znacznego lub umiarkowanego stopnia niepełnosprawności, albo
b) co najmniej 30 niewidomych lub psychicznie chorych, albo upośledzonych umysłowo zaliczonych do znacznego albo umiarkowanego stopnia niepełnosprawności,
2) obiekty i pomieszczenia użytkowane przez zakład pracy:
a) odpowiadają przepisom i zasadom bezpieczeństwa i higieny pracy,
b) uwzględniają potrzeby osób niepełnosprawnych w zakresie przystosowania stanowisk pracy, pomieszczeń higieniczno-sanitarnych i ciągów komunikacyjnych oraz spełniają wymagania dostępności do nich,
a także
3) jest zapewniona doraźna i specjalistyczna opieka lekarska, poradnictwo i usługi rehabilitacyjne,
4) wystąpi z wnioskiem o przyznanie statusu pracodawcy prowadzącego zakład pracy chronionej".
Zakłady pracy chronionej korzystają z poważnego wsparcia ze środków Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych oraz ulg w podatkach. Mają więc dogodne warunki działalności. Warunki te od 1 kwietnia 2014 r. uległy pogorszeniu, gdyż zmniejszony został poziom dofinansowania zatrudnienia niepełnosprawnych pracowników. Do końca marca 2014 dofinansowanie to mogło wynosić nawet 100 procent kosztów zatrudnienia, a po tej dacie zostało zrównane z dofinansowaniem na otwartym rynku pracy i może wynosić do 75 procent kosztów zatrudnienia. Nastąpiło też większe zróżnicowanie dofinansowania w zależności od stopnia niepełnosprawności pracownika.
Spółdzielnie niewidomych - zakłady pracy zatrudniające osoby z uszkodzonym wzrokiem. Działają na podstawie ustawy z dnia 16 września 1982 r. - Prawo spółdzielcze. Są to zakłady pracy chronionej. Muszą więc stosować się do postanowień USTAWY z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych. Korzystają również z form pomocy i ulg przewidzianych tą ustawą.
Spółdzielnie niewidomych w drugiej połowie dwudziestego wieku stanowiły główną bazę zatrudnienia osób z uszkodzonym wzrokiem. W Polsce działało ponad 30 spółdzielni niewidomych, które zatrudniały ponad dziesięć i pół tysiąca pracowników ze znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z tytułu uszkodzonego wzroku.
Zakłady te, oprócz zatrudnienia, obejmowały niepełnosprawnych pracowników różnorodną pomocą socjalną i rehabilitacyjną, tworzyły im dogodne warunki życia bez wzroku albo z osłabionym wzrokiem.
Obecnie przetrwało niewiele spółdzielni, które zatrudniają mniej niż dwa tysiące niewidomych i słabowidzących. Są one zakładami pracy chronionej i korzystają z tego tytułu z różnych uprawnień i pomocy finansowej wspierającej zatrudnienie. Pomoc ta jest naprawdę duża, a mimo to większość spółdzielni niewidomych upadła.
Telepraca - praca wykonywana przy pomocy środków łączności, przede wszystkim internetu.
Jest to więc forma zatrudnienia, w której pracownik wykonuje pracę na odległość, bardzo często we własnym mieszkaniu. Zatrudniony w tym systemie wysyła efekty pracy do zleceniodawcy, najczęściej za pośrednictwem internetu. Telepraca może być wykonywana również w sposób bardziej zorganizowany, w innych miejscach np. w telecentrach oddalonych od siedziby firmy. Specjaliści zatrudnieni w omawianym systemie mogą pracować również bezpośrednio u klienta.
A więc przez określenie "telepraca" rozumiemy każdą pracę, wykonywaną w dowolnej odległości od miejsca odbioru jej rezultatów przy pomocy technologii informacyjnych.
W systemie tym mogą być wykonywane różne prace: sprzedaż towarów i usług, serwis teleinformatyczny, wyszukiwanie i wprowadzanie danych, korekta tekstów przeznaczonych do druku, tłumaczenia z języków obcych, doradztwo z różnych dziedzin, telemarketing, usługi z dziedziny księgowości i różnych prac biurowych, tworzenie programów komputerowych oraz tworzenie programów do różnych urządzeń przemysłowych oraz urządzeń wykorzystywanych w gospodarstwach domowych i w życiu codziennym wielu osób, prace badawcze, a nawet zdalne operacje chirurgiczne.
Telepraca jest nową formą organizacji pracy, która staje się bardzo ważna we współczesnej gospodarce. Zatrudnienie w systemie telepracy jest wygodne dla wielu pracobiorców i dla wielu pracodawców.
Programy udźwiękowiające odczyt z ekranu komputera, monitory brajlowskie, skanery oraz programy powiększające znaki na ekranie komputerów sprawiły, że telepraca stała się dogodną formą zatrudnienia osób z uszkodzonym wzrokiem, w tym również całkowicie niewidomych.
Niewidomy wykonujący pracę zawodową we własnym mieszkaniu nie musi dojeżdżać do firmy. Może więc wykonywać pracę dla dowolnego pracodawcy na terenie kraju, a jeżeli dobrze zna języki obce, również dla firmy znajdującej się w dowolnym miejscu na świecie. Jest to więc forma zatrudnienia dla niewidomych zamieszkałych w małych miejscowościach, w których nie mogą znaleźć innego zatrudnienia oraz dla niewidomych niezrehabilitowanych, dla których problemem jest pokonywanie drogi do zakładu pracy i powrotnej do domu.
Wadą systemu jest brak kontaktów z innymi pracownikami oraz ograniczone możliwości włączania się w życie zakładu pracy.
Z tych względów zatrudnienie w systemie telepracy jest niekorzystne, zwłaszcza w przypadku osób niewidomych, gdyż nie sprzyja rehabilitacji społecznej. Mimo to jest on wielką szansą dla osób z uszkodzonym wzrokiem.
Jak wiemy praca dla osób niewidomych i słabowidzących jest składnikiem kompleksowej rehabilitacji. Każde zwiększenie możliwości w tej dziedzinie jest więc bardzo cenne.
Na zakończenie warto dodać, że pomysł zatrudniania w systemie telepracy powstał w USA w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. W naszym kraju nastąpiło to później, a zatrudnianie osób niepełnosprawnych w tym systemie dopiero od 1 stycznia 2009 r. - Rada Nadzorcza PFRON-u przyjęła program "Telepraca", jako wsparcie zadań i projektów przez organizacje pozarządowe działające na rzecz osób niepełnosprawnych.
Zatrudnienie wspomagane
Formy zatrudnienia w zakładach aktywności zawodowej i w zakładach pracy chronionej stosowane w Polsce nie wyczerpują możliwości wspierania osób niepełnosprawnych. W wielu krajach stosowane jest zatrudnienie wspomagane, które różni się od naszych rozwiązań.
Tadeusz Majewski w publikacji "Słownik tyflologiczny" zamieszczonej w "Biuletynie Informacyjnym Trakt" Nr 1(8)/06 pisze:
"Zatrudnianie wspomagane osób z uszkodzonym wzrokiem jest to zatrudnienie osoby niewidomej lub słabowidzącej razem z tzw. asystentem zawodowym lub trenerem pracy w zwykłym zakładzie pracy. Jego rola polega na:
- udzielaniu nowo zatrudnionemu pracownikowi pomocy w przystosowaniu się do wykonywania obowiązków i zadań zawodowych (ewentualne szkolenie w potrzebnym zakresie),
- w przystosowaniu stanowiska i miejsca pracy do potrzeb osoby niepełnosprawnej,
- w przystosowaniu do społecznego środowiska pracy.
Pomoc ta jest stopniowo redukowana w miarę usamodzielniania się pracownika i wykonywania zadań zawodowych, zgodnie z oczekiwaniami pracodawcy. Ta forma zatrudnienia przeznaczona jest głównie dla osób ze znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności. Korzysta z niej wiele osób niewidomych i słabowidzących.
Zatrudnienie wspomagane realizowane jest w kilku etapach.
1) Ocena stopnia ogólnego zrehabilitowania, przygotowania i kwalifikacji zawodowych oraz ustalenie indywidualnego planu operacyjnego, zgodnie z potrzebami danej osoby.
2) Znalezienie pracodawcy chętnego do zatrudnienia osoby niepełnosprawnej.
3) Przeanalizowanie stanowisk pracy w zakładzie pracy, pod kątem możliwości zatrudnienia danej osoby i wybranie stanowiska najbardziej odpowiadającego jej możliwościom i kwalifikacjom.
4) Dokonanie ewentualnych adaptacji stanowiska i miejsca pracy dla potrzeb danej osoby.
5) Rozpoczęcie pracy wraz z asystentem wspomagającym. Zwykle osoba taka wpierw przyjmowana jest na próbę lub na przeszkolenie.
6) Dalsze interesowanie się niepełnosprawnym pracownikiem i udzielanie pomocy w rozwiązywaniu powstałych problemów zawodowych.
Polega to na okresowych kontaktach z pracodawcą i pracownikiem. Może ono przyjąć różne formy:
* zatrudnienie na wybranym stanowisku pracy wraz z indywidualnym asystentem (instruktorem) wspomagającym,
* zatrudnienie enklawowe - w grupie osób o różnych niepełnosprawnościach pod nadzorem i przy pomocy asystenta lub asystentów wspomagających, w zależności od potrzeb. Jest to jakby mały zakład pracy chronionej w zwykłym zakładzie pracy.
Zatrudnienie wspomagane zaczęło rozwijać się w Stanach Zjednoczonych, a następnie stopniowo przenikać do niektórych krajów europejskich. Jest mocno rozwinięte w Austrii, Holandii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, w państwach skandynawskich. W Austrii, np. w 2002 r. zatrudniono tym sposobem 187 osób z uszkodzonym wzrokiem".
Źródło: www.klucz.org.pl
Rehabilitacja osób niepełnosprawnych, w tym niewidomych i słabowidzących, jest to przywrócenie utraconych sprawności, umiejętności i możliwości w różnych dziedzinach życia. Rehabilitacja jest procesem złożonym, trudnym i długotrwałym. Nie można stwierdzić, czy proces ten został już zakończony, czy jeszcze trwa. Być może osoba z uszkodzonym wzrokiem całe życie musi dążyć do coraz większej samodzielności albo przynajmniej nie dopuszczać do utraty nabytych wcześniej sprawności. Mówimy wówczas o samorehabilitacji. Wszelkie szkolenia rehabilitacyjne są tylko początkiem tego procesu.
Z rehabilitacją jest podobnie jak z nabywaniem wielu innych umiejętności. Jeżeli uczeń w szkole opanuje umiejętność czytania, ale po opuszczeniu szkoły nie bierze zadrukowanego papieru do ręki, płynnie czytać nie będzie. Nie wystarczy nauczyć się nut i grać. Umiejętność tę trzeba doskonalić, trzeba ćwiczyć, bo bez tego muzykiem być nie można. Podobnie jest z pływaniem, tańcem, językiem obcym i rehabilitacją.
Rehabilitacja kompleksowa obejmuje: rehabilitację leczniczą, rehabilitację podstawową, rehabilitację zawodową, rehabilitację psychiczną i rehabilitację społeczną.
Każda z tych rehabilitacji jest odrębnym, dużym pękiem kluczy, które otwierają różne drzwi prowadzące do samodzielności i na temat każdej z nich napisano wiele książek.
W kolejnych artykułach postaram się pokrótce przybliżyć czytelnikom te dziedziny rehabilitacji. W tym miejscu muszę już zaznaczyć, że podział ten jest porządkowy, wprowadzony ze względów organizacyjnych. W praktyce dobrze jest, jeżeli oddziaływania rehabilitacyjne mają bardziej kompleksowy charakter, tj. w tym samym czasie osoba z uszkodzonym wzrokiem poddawana jest różnym zabiegom rehabilitacyjnym, a ich początkiem jest przekonanie jej, żeby zechciała zaangażować się w trudny proces nauki życia bez wzroku albo z poważnie osłabionym wzrokiem. Jest to pierwsze zadanie rehabilitacyjne, a jego pozytywny rezultat jest podstawą dalszej pracy. Jeżeli jednak nie uda się przekonać rodziców niewidomego dziecka czy dorosłej osoby ociemniałej do podjęcia wysiłku, którego wynikiem ma być optymalny stopień samodzielności, nic osiągnąć nie można.
Złożona natura człowieka
Do zrozumienia procesu rehabilitacji, jako przywracania tego co zostało utracone, jako wyposażanie w klucze do samodzielności, niezbędna jest wiedza o naturze człowieka, o jego organizmie, o funkcjonowaniu w grupie społecznej, o życiu psychicznym i o fizjologii.
Człowiek, jak wiadomo, jest istotą psychosomatyczną, to znaczy funkcjonuje jako całość - psychiki i ciała. Te dwie strony natury ludzkiej wzajemnie na siebie oddziałują, przy czym oddziaływanie to może być pozytywne lub negatywne. Człowiek nie żyje też na pustkowiu. Jest członkiem społeczności, bez której funkcjonować nie może. Jest więc również istotą społeczną.
Wpływ psychiki na ciało
Lekarze wiedzą, że wola życia pacjenta może poważnie przyczynić się do wyzdrowienia. Zanik woli życia sprawia, że leki i wysiłki lekarzy stają się nieskuteczne. Jest to oddziaływanie psychiki na somę, na ciało.
Doskonałym przykładem tego oddziaływania są nerwice. Histeria, jak już starożytni twierdzili, jest wielką naśladowczynią.
Dawniej tak określano zaburzenia, które obecnie zaliczane są do różnego rodzaju zaburzeń nerwicowych. Histerię cechuje nadmierna ekspresja, ekstrawersja, emocjonalność, płaczliwość, demonstracyjność zachowań, które są powodowane nieuzasadnionym lękiem o funkcjonowanie własnego organizmu lub jego części. Zaburzenia te występują zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, jednak dawniej histerię przypisywano wyłącznie kobietom.
Za jej przyczyną człowiek może stać się sparaliżowany, głuchy, niewidomy, a nawet zajść w ciążę. W tym ostatnim przypadku, oczywiście, dziecko się nie urodzi, bo go nie ma, bo jest to ciąża rzekoma. Są natomiast wszystkie znamiona ciąży. Kobieta przestaje miesiączkować, rośnie jej biust i brzuch, a nawet bóle porodowe mogą wystąpić, ale i na tym koniec. Rzekoma ciąża (nerwicowa) może wystąpić w dwóch przypadkach:
- kobieta bardzo chce mieć dziecko, ale nie może,
- bardzo nie chce mieć dziecka i boi się zajścia w ciążę.
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że użyłem terminu "histeria" w rozumieniu medycznym, a nie potocznym. Medycznie histeria jest nerwicą, chorobą, którą można i trzeba leczyć. Obecnie rzadko używa się tego terminu. Potocznie natomiast histeria jest negatywnym określeniem zbyt emocjonalnych zachowań.
Innym przykładem może być ucieczka w chorobę. Posłużę się przykładem pianisty, który nie ma wybitnego talentu. Od najmłodszych lat jednak rodzice wmawiali mu, że jest wybitnie uzdolniony muzycznie, posyłali go do szkół muzycznych, wynajmowali mistrzów, których zadaniem było "szlifowanie tego klejnotu", czyli talentu muzycznego. Człowiek ten uwierzył, że jest wybitnie utalentowany. Niestety, nie osiąga uznania i zachwytu słuchaczy jego koncertów. A i krytycy kwestionują jego wirtuozerję gry. Po pewnym czasie takich niepowodzeń organizm zaczyna bronić się przed żądaniem tego, co przerasta jego możliwości. Przejawia się to w taki sposób, że kiedy ten mierny muzyk siada do fortepianu albo bierze do ręki inny instrument, na którym nauczył się grać, czuje skurcze mięśni i ból. Grać oczywiście nie może. Po kilkunastu próbach, po konsultacjach lekarskich, które nie dają odpowiedzi, dlaczego występują skurcze i bóle, artysta ten dochodzi do wniosku, że jest chory. Ma talent, ale jest chory, a to jest zupełnie czym innym niż brak zdolności. Chorobę można zaakceptować bez konieczności uznania, że nie jest się utalentowanym muzykiem.
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że choroby wywoływane przez nerwicę i ucieczka w chorobę nie są udawaniem. Ludzie ci rzeczywiście cierpią i wymagają pomocy lekarza, tyle że nie internisty, nie ortopedy, nie okulisty czy innego od chorób ciała, lecz psychiatry. Są one dowodem wpływu psychiki na fizyczne funkcjonowanie organizmu.
Wpływ stanu ciała na psychikę
Dolegliwości fizyczne, np. bóle reumatyczne czy ból zębów wywołują złe samopoczucie. Chociażby człowiek miał mnóstwo powodów do zadowolenia, nie może się cieszyć sukcesami, majątkiem, miłością ani niczym innym. Ciągle odczuwa ból, ciągle myśli, jak się go pozbyć i prawie nic innego go nie interesuje.
W pierwszych przykładach psychika wpływała na stan ciała, a w ostatnim stan ciała wpływa na psychikę.
Wpływ środowiska społecznego na zdrowie psychiczne i fizyczne człowieka
Jak wspomniałem, człowiek jest istotą społeczną i bez innych ludzi żyć nie może. Każdy z nas oddziałuje na ludzi, z którymi się spotyka, ale i inni ludzie oddziałują na każdego z nas. To wzajemne oddziaływanie jest tym silniejsze, im kontakty międzyludzkie są bliższe i różnorodne. Oddziaływanie to może być korzystne i niekorzystne. Najczęściej jest zróżnicowane i składa się z wielu różnorodnych składników, z których jedne działają pozytywnie, a inne negatywnie.
Przykładem może być zachowanie przygodnej osoby spotkanej na ulicy. Niewidomy zatrzymał się na skraju chodnika i słucha, kiedy będzie mógł bezpiecznie przejść przez jezdnię. Podchodzi do niego przechodzień i oferuje pomoc. Działanie jak najbardziej pozytywne. Zanim jednak zdążyli przejść przez jezdnię, pomocnik ten zdążył wyrazić pogląd, że ślepota jest najgorszym kalectwem. To już nie jest korzystne dla psychiki osoby niewidomej, dla jej samopoczucia.
Podałem bardzo prosty przykład, ale życie nie jest tak proste i nie polega jedynie na drobnej pomocy oraz wygłaszaniu zbędnych poglądów i zadawaniu mało delikatnych pytań. W tym przypadku konsekwencje są niewielkie. Niewidomy pewnie i bez pomocy by przeszedł na drugą stronę ulicy, a na tego rodzaju odzywki pewnie jest już uodporniony.
Gorzej jest, jeżeli pracodawca nie wierzy w możliwości pracy osoby niewidomej i nie chce jej zatrudnić. Tak samo młoda osoba niewidoma, jeżeli spotka drugą młodą osobę płci odmiennej, a ta da jej do zrozumienia, że nie może liczyć na bliższą znajomość, na częstrze kontakty, bo... W takich przypadkach konsekwencje są już poważne i niełatwo się z nimi pogodzić.
Życie bez wzroku
W zdrowym ciele zdrowy duch - czy to prawda? Gdyby tak było, trudno by mówić o rehabilitacji. Nie można przecież wyeliminować defektu fizycznego czy defektu zmysłów, czyli uzdrowić ciała.
Utrata wzroku, życie bez wzroku jest ciężkim doświadczeniem, czynnikiem traumatyzującym, który oddziałuje przez długi czas, może nawet przez całe życie.
Człowiek nie jest podobny do maszyny, która może być zbudowana tak, że uszkodzenie jednej jej części nie wpływa na pracę innych części. Wieloczynnościowy robot kuchenny może pracować bez zakłóceń po zniszczeniu jednej jego części, np. maszynki do mięsa. Może nadal sprawnie ugniatać ciasto, miksować warzywa, obierać ziemniaki itd.
Człowiek, jak starałem się wykazać, działa jako całość, a defekt jednego organu wpływa na funkcjonowanie całego organizmu.
Niepełnosprawność jest wielkim defektem. Musi więc wpływać na cały organizm człowieka. Mało tego, może wcale nie wystąpić utrata jakichkolwiek sprawności, a skutki są takie, jakie występują z powodu ciężkiego uszkodzenia zmysłów czy narządu ruchu.
Trzymając się porównania z robotem kuchennym, możemy łatwo zauważyć, że poobijanie jego obudowy, porysowanie, poplamienie, jeżeli tylko mechanizmy wykonujące pracę nie zostaną uszkodzone, robot pracuje bez zakłóceń. A wyobraźmy sobie młodego człowieka, zwłaszcza dziewczynę, której twarz została zeszpecona np. przez poparzenie. Zrozumiałe jest, że dziewczyna ta nie będzie funkcjonowała tak, jak przed poparzeniem twarzy. Zauważmy, że nie utraciła ona żadnych zdolności, żadnych sprawności, żadnych umiejętności, a mimo to... Unika towarzystwa, ucieka w pracę, w naukę, albo się załamuje i żyć się jej nie chce. A jeżeli dziewczyna ta była aktorką, stewardesą, prezenterką telewizyjną - zeszpecenie twarzy powoduje utratę zawodu. Raz jeszcze podkreślam, że organizm tej dziewczyny nie utracił żadnych zdolności, sprawności, zdolności, a jedynie aparycja została naruszona. Tak działa człowiek jako całość, jako istota psychosomatyczna w społeczeństwie.
Są to ważne czynniki, które trzeba uwzględniać w procesie rehabilitacji. Znane są przypadki wstydu, skrępowania z powodu ślepoty, które uniemożliwiają funkcjonowanie w grupie społecznej i wykorzystywanie pozostałych sprawności.
Potrzebna więc jest rehabilitacja lecznicza, która prowadzi do akceptacji niepełnosprawności i do eliminowania psychicznych skutków braku wzroku.
Dominująca rola wzroku
Utrata wzroku powoduje różne ograniczenia. Wynika to z charakteru tego zmysłu. Niektórzy badacze uważają, że przy pomocy wzroku człowiek odbiera aż 85 proc. informacji z otoczenia. Inni badacze starają się określić ilość informacji uzyskiwanych przy pomocy różnych zmysłów. I tak:
wzrok dostarcza 81 proc. informacji z otoczenia,
słuch 11 proc.
węch 3,5 proc.
dotyk 1,5 proc.
smak 1 proc.
inne 2 proc.
Nie ma większego znaczenia, że występują niewielkie różnice w szacunkach. Można przyjąć, że wzrok dostarcza ponad 80 proc. informacji z otoczenia. Warto podkreślić, że dane te dotyczą informacji pozyskiwanych przy pomocy zmysłów. Istnieją bowiem informacje, które są przekazywane przy pomocy słowa mówionego i pisanego. Do ich odbioru potrzebny jest również wzrok i słuch albo dotyk, ale mają one inny charakter. Zobaczyć np. nie można przedmiotów, które nie istnieją, a opowiedzieć o nich można. Wiemy, że nie ma krasnoludków, ale na ich temat istnieje mnóstwo bajek i opowiadań, istnieje mnóstwo ich podobizn w postaci obrazków i rzeźb.
Wróćmy jednak do informacji pozyskiwanych przy pomocy zmysłów. Pozbawienie tak bogatego źródła informacji, których powinien dostarczać wzrok, musi ograniczać różne możliwości człowieka. Dzięki wzrokowi człowiek może swobodnie poruszać się nawet po trudnym terenie. Może unikać zagrożeń i trafiać do zamierzonego celu. Pod kontrolą wzroku człowiek wykonuje niemal wszystkie czynności. Wzrok jest cenzorem pozostałych zmysłów.
Jeżeli do dużej sali, wypełnionej ludźmi, wejdzie jakaś osoba i odezwie się, nawet jeżeli zostanie rozpoznana po głosie, i tak wszyscy spojrzą i upewnią się co do prawdziwości rozpoznania. Tak samo, jeżeli spadnie szklanka, większość ludzi pozna po dźwięku, co upadło i czy szklanka się rozbiła. Niezależnie od tej wiedzy każdy spojrzy i upewni się, co się stało. O bardzo wysokiej ocenie znaczenia wzroku dla człowieka świadczą stosowane kary w dawnych wiekach. Otóż jedną z nich było wyłupianie oczu, a kara ta była następną najgorszą po karze śmierci.
Z tych względów wzrok ma dla ludzi wielkie znaczenie i jest powszechnie doceniany. Niewidomi nie posługują się wzrokiem, a więc trudno zrozumieć, jak funkcjonują. Wielu ludzi widzących nawet wyobrazić sobie nie może, jak żyją niewidomi, jak oni mogliby żyć bez wzroku.
Rodzice niewidomych dzieci i dorośli ociemniali również wyznają takie poglądy na temat znaczenia wzroku i życia bez wzroku. Poglądy te są poważną przeszkodą na drodze rehabilitacji, na drodze do samodzielności. Rozpoczęcie procesu rehabilitacji wymaga zmierzenia się z tym problemem - rodziców niewidomych dzieci, osób ociemniałych i specjalistów rehabilitacji. Zdarza się też, że niewidomi, którzy powinni przejść proces rehabilitacji w dzieciństwie i młodości, nie mieli takich możliwości. Dostosowywali się w jakiś sposób do warunków życia bez wzroku, wypracowali własne metody postępowania i mechanizmy obronne, które zostały utrwalone i stanowią samoistną przeszkodę na drodze rehabilitacji. Czasami te nawyki, mechanizmy obronne, te utrwalone zachowania są większą przeszkodzą w rehabilitacji niż nawet całkowita utrata wzroku.
Charakter zmysłów
W tym miejscu należy jeszcze zwrócić uwagę na charakter zmysłów i na niektóre poglądy dotyczące funkcjonowania niewidomych.
Niemal powszechnie ludzie uważają, że słuch i dotyk zastępują niewidomemu wzrok, że zmysły te stają się bardziej czułe, doskonalsze, że u niewidomych są one bardziej wrażliwe.
Otóż nie jest to prawdą. Po pierwsze nie można poprawić wrażliwości zmysłów przez ćwiczenia ani w inny sposób. Po drugie zmysły nie mogą zastępować się nawzajem.
Istnieją błędne poglądy dotyczące możliwości doskonalenia zmysłów, zwłaszcza słuchu i dotyku.
Zmysł dotyku jest w podobnym stopniu rozwinięty u wszystkich ludzi. Sposób posługiwania się nim przez niewidomych jednak, sprawia wrażenie, jakby dysponowali niezwykle wrażliwym dotykiem. Tak nie jest, lecz przez długotrwałe ćwiczenia, niewidomi osiągnęli znacznie wyższy stopień różnicowania bodźców dotykowych umożliwiający np. sprawne czytanie pisma punktowego. Nie jest to jednak poprawa wrażliwości tego zmysłu, a tylko poprawa różnicowania, która jest wynikiem ćwiczeń i nauczenie się lepszej "obróbki" mózgowej uzyskiwanych informacji. Dla lepszego zrozumienia podam, że jeżeli np. dotykiem można wyczuć nacisk 0,5 grama, to żadne ćwiczenia nie doprowadzą do tego, że można będzie wyczuwać nacisk 0,4 grama.
Tak więc osoby z uszkodzonym wzrokiem nie mają bardziej czułego zmysłu dotyku. Jest nawet odwrotnie - statystycznie mają gorszy dotyk niż osoby widzące. Wynika to stąd, że ten sam czynnik chorobowy, który zniszczył zmysł wzroku, może spowodować zniszczenie lub osłabienie innych zmysłów. Cukrzyca na przykład może prowadzić do utraty wzroku i jednocześnie do osłabienia innych zmysłów, w tym dotyku. Tak samo zatrucia mogą osłabić różne zmysły np. wzrok i dotyk.
Podobnie można wyćwiczyć zmysł słuchu czy węchu, ale tylko w sensie poprawy różnicowania bodźców. Nie można poprawić słuchu tak, żeby można było słyszeć dźwięki słabsze chociażby tylko o ułamek decybela poniżej progu wrażliwości.
Ludzie widzący posługują się głównie wzrokiem. Nie zwracają więc uwagi na informacje uzyskiwane przy pomocy innych zmysłów. Wzrokiem bardzo łatwo ocenią, czy jabłko jest dojrzałe, dorodne, żółte, czy czerwone. Zmysłu dotyku i zmysłu kinestetycznego użyją dopiero wtedy, kiedy zechcą stwierdzić, czy to jabłko jest miękkie.
Poznanie polega na zmysłowym pobieraniu informacji z otoczenia i ich mózgowym przetwarzaniu. Na siatkówce oka powstaje obraz odwrócony do góry nogami. Człowiek jednak widzi go w prawidłowej pozycji, bo jego mózg nauczył się odwracać zmysłowe obrazy, gdyż wie, że człowiek chodzi na nogach, a nie na głowie.
Te mózgowe właściwości umożliwiają przetwarzanie informacji i różnicowanie. Farbiarze prawdopodobnie potrafią rozróżnić kilkadziesiąt odcieni czerni, chociaż ich wzrok działa tak samo, jak u pozostałych ludzi. Eskimosi prawdopodobnie mają kilkadziesiąt nazw na różne rodzaje śniegu i potrafią je rozpoznawać i prawidłowo nazywać. Wszystko więc zależy od warunków życia i od konieczności korzystania z różnych informacji.
Starałem się wykazać, że zmysłów nie można doskonalić tak, żeby stały się bardziej wrażliwe. Czas na zajęcie się możliwościami zastępowania jednych przez drugie.
Otóż nie ma takiej możliwości. Wzrok odbiera fale elektromagnetyczne, słuch drgania powietrza, węch i smak - bodźce chemiczne, a dotyk mechaniczne. Nie ma możliwości, żeby oko odbierało fale akustyczne, węch fale elektromagnetyczne, a słuch bodźce chemiczne. Nie mamy zmysłu poza wzrokiem, który jest wrażliwy na kolory, a dotykiem nie rozpoznamy smaku. Można natomiast nauczyć się interpretować bodźce. Samochód w ruchu można zobaczyć, ale można też usłyszeć. Ludzie widzący również widzą i słyszą, ale w przeciwieństwie do niewidomych słuchem nie muszą postrzegać kierunku ruchu samochodu, jego odległości, szybkości poruszania się i wielkości. Tego wszystkiego bardzo szybko, łatwo i dokładnie dowiedzą się, kiedy popatrzą na ten samochód. Niewidomi zobaczyć go nie mogą. Muszą więc polegać na słuchu, a więc nauczyć się różnicować dźwięki wydawane przez samochód oddalający się, zbliżający się, stojący na jałowym biegu itp. Jest to możliwe, chociaż nie tak dokładne jak poznanie wzrokowe.
Progu wrażliwości poszczególnych zmysłów nie można zmienić na korzystniejszy. Nie można też zastępować jednych zmysłów innymi, lecz różnicowanie i interpretowanie uzyskiwanych informacji można znacznie poprawić w drodze ćwiczeń. I to jest bardzo ważne w procesie rehabilitacji.
Jak widzimy, człowiek jest istotą bardzo skomplikowaną. Na jego funkcjonowanie wpływa bardzo dużo różnych czynników zewnętrznych, środowiskowych, przyrodniczych, gospodarczych, politycznych, kulturalnych, religijnych, cywilizacyjnych, technicznych oraz tych wewnętrznych - zdrowotnych, fizycznych, psychicznych, intelektualnych, emocjonalnych, tych wynikających z osobistych doświadczeń oraz płynących z otoczenia. Proces rehabilitacji musi uwzględniać różne czynniki. Musi więc składać się z wielu oddziaływań, zmierzających do pokonania trudności w różnych dziedzinach życia. Oddziaływania te nie mogą stanowić wyizolowanych zadań. Wyniki uzyskiwane w jednej dziedzinie bowiem wywierają wpływ na inne. Przykładem może być opanowanie technik posługiwania się pismem. Umiejętność ta stwarza możliwość zdobywania wykształcenia, ułatwia wykonywanie pracy zawodowej, zdobywanie informacji itd. Brak tej umiejętności natomiast sprowadza ociemniałego, dorosłego człowieka, niejednokrotnie wykształconego, do poziomu dziecka lub analfabety.
Podobnie ma się sprawa z samodzielnym poruszaniem się. Brak tej umiejętności ograniczająco wpływa na całe życie ociemniałego czy niewidomego.
Niepowodzenia np. w pracy zawodowej czy trudności nie do pokonania w orientacji przestrzennej wpływają na psychikę człowieka i utrudniają realizację zadań, które są łatwiejsze i możliwe do wykonania.
Ważna jest funkcja kompensacyjna psychiki człowieka. Jeżeli nie może osiągnąć czegoś, co jest ważne, stara się zastąpić to zaangażowaniem i sukcesem w innej dziedzinie. Brak powodzenia u przedstawicieli płci odmiennej może sprzyjać sukcesom naukowym, zawodowym, twórczym. Jeżeli jednak ktoś nie potrafi pogodzić się z brakiem powodzenia, ma ograniczone możliwości w różnych dziedzinach życia. Podobnie brak sukcesów w nauce może być kompensowany sukcesami sportowymi lub artystycznymi. Życie jest bardzo bogate i takich możliwości kompensacyjnych istnieje wiele.
Z powyższego wynika, że rehabilitacja jest procesem bardzo złożonym, obejmującym wszystkie dziedziny życia i nic w nim nie może być lekceważone czy pomijane. Rehabilitacja musi być kompleksowa.
Nakreśliłem tło, na którym przebiega proces rehabilitacji kompleksowej, czyli całościowej, obejmującej wszystkie dziedziny życia człowieka. W kolejnych artykułach zajmę się składowymi tego procesu.
Teraz jeszcze tylko dodam, że proces rehabilitacji nie może być w pełni skuteczny. Celem rehabilitacji jest przywrócenie wszystkiego, co zostało utracone albo poważnie ograniczone na skutek utraty wzroku. Wymagałoby to jednak przywrócenia wzroku, a to w wielu przypadkach nie jest możliwe. Gdyby wzrok został przywrócony, nie byłoby osoby niewidomej i nie byłyby potrzebne żadne zabiegi rehabilitacyjne.
Człowiek może nauczyć się wykonywania wielu czynności bez posługiwania się wzrokiem. Może nauczyć się pracować metodami bezwzrokowymi i funkcjonować w życiu codziennym oraz społecznym stosując takie metody. Nie wszystko jednak można osiągnąć przy pomocy bezwzrokowych metod. Nie można postrzegać i odczuwać piękna przyrody, bogactwa barw, gry cieni, dzieł sztuki plastycznej, piękna strojów i kobiet, wdzięku zwierząt, zjawisk przyrody itd. Do tego niezbędny jest wzrok.
Trzeba więc nauczyć się akceptować to, czego uniknąć nie można i osiągać to, co jest możliwe do osiągnięcia bez wzroku.
Kompleksowa rehabilitacja zatem musi obejmować możliwie wszystkie dziedziny życia, jego aspekt fizyczny, psychiczny i społeczny. Stąd wyróżniamy rodzaje rehabilitacji osób z uszkodzonym wzrokiem wymienione na początku artykułu.
Źródło: www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-07-03
Sylvia Peprah zdała maturę. Co w tym dziwnego? Zrobiła to jako pierwsza osoba głuchoniewidoma w Ghanie. Jej historia idealnie oddaje idee trwającego właśnie Międzynarodowego Tygodnia Wiedzy o Osobach Głuchoniewidomych.
Historia Sylvii bardzo przypomina losy Helen Keller. Podobnie jak ta amerykańska pisarka i działaczka społeczna, musiała przebyć wielką drogę, by najpierw móc komunikować się ze światem, a potem zacząć żyć pełnym i aktywnym życiem. Na tej drodze wspomagali ją wspaniali pedagodzy i nauczyciele z Trudy Segbefią na czele. Jedną z osób, która miała okazję poznać Sylvię, była polska tyflopedagożka Marta Bielawska, która na co dzień zajmuje się edukacją osób głuchoniewidomych.
- W Ghanie pojawiłam się dzięki projektowi realizowanemu przez Fundację Usłyszeć Afrykę w ramach programu Wolontariat Polska Pomoc. Jego celem były szkolenia związane z wczesnym wspomaganiem rozwoju dzieci z niepełnosprawnością w Afryce - mówi Marta Bielawska. - W zeszłym roku udało mi się polecieć do Ghany, by zrobić szkolenie dla tamtejszych nauczycieli i wtedy właśnie poznałam Sylvię. Co ciekawe, kilka lat wcześniej, gdy byłam na stypendium w USA, poznałam panią Trudy Segbefię, nauczycielkę Sylvii.
Historia jak z filmu
Sylvia Peprah urodziła się w 1988 roku w Breman Asikuma, małym mieście w centralnym rejonie Ghany, leżącej na zachodzie Afryki. Gdy była małym dzieckiem, na skutek choroby zaczęła tracić słuch, a wkrótce potem także i wzrok. Wkrótce stała się całkowicie głuchoniewidoma. W tym czasie jej rodzice rozwiedli się, a ona została z matką. Ta jednak nie potrafiła się nią właściwie zająć i oddała ją pod opiekę babci.
Wcześniej Sylvia uczęszczała do zwykłej szkoły w Akrze, stolicy Ghany, jednak gdy utraciła wzrok i słuch, musiała trafić do specjalnej placówki. Ze względu na brak szkoły dla osób głuchoniewidomych w swoim kraju, została umieszczona w szkole dla dzieci niesłyszących w Mampong. Pracujący tam nauczyciele, wśród których była m.in. Trudy Segbefia, na początku nie potrafili się porozumiewać z małą Sylvią.
Zaczęli się jednak zastanawiać, jak to zrobić. Niezwykle ważna okazała się pomoc organizacji zajmującej się wsparciem osób z jednoczesną dysfunkcją wzroku i słuchu, Perkins International. W 2006 roku, przy wsparciu tej organizacji, eksperci ze szkoły dla dzieci niewidomych w Akropong opracowali dla Sylvii specjalny program edukacji.
Dzięki przysłanym przez Perkins International ekspertom udało się nauczyć Sylvię porozumiewania się za pomocą języka migowego, odbieranego dotykiem. Jest to alternatywna metoda w stosunku do bardziej rozpowszechnionego wśród osób głuchoniewidomych w Polsce alfabetu Lorma, czyli kreślenia linii lub stawiania punktów na dłoni.
Drugim sposobem na komunikację z Sylvią jest... pisanie na jej przedramieniu. Dziewczyna, zanim utraciła wzrok i słuch, nauczyła się alfabetu i jeżeli pisze się odpowiednio wyraźnie, jest w stanie rozróżniać kształty liter i odczytywać z nich wyrazy. Dzięki obu tym metodom w tej chwili Sylvia bardzo dobrze komunikuje się ze światem.
Walka o maturę
Dodatkowo Sylvia nauczyła się czytać i pisać w alfabecie Braille'a, dzięki któremu poznaje treść książek i podręczników, a także pisze wypracowania. W szkole towarzyszył jej zawsze dodatkowy nauczyciel, który pomagał jej w komunikacji. Sylvia opanowała również obsługę komputera. Jej pracowitość, determinacja i inteligencja sprawiły, że jako pierwsza osoba głuchoniewidoma w Ghanie mogła przystąpić w 2011 roku do egzaminu dojrzałości.
Zanim jednak to się stało, trzeba było stoczyć prawdziwą walkę. Egzamin był trzykrotnie przekładany. Nie wszyscy egzaminatorzy chcieli się zgodzić na to, by korzystała z pomocy tłumaczy i miała więcej czasu na odpowiedzi.
- System edukacyjny w Ghanie nie jest zbyt dobrze przygotowany do potrzeb osób z niepełnosprawnościami - tłumaczy Marta Bielawska. - Jednak Sylvia potrafi bardzo dzielnie walczyć o swoje prawa.
Młoda Ghanka dopięła swego. Zdała maturę, z którą udało jej się dostać do Wyższej Szkoły Technicznej dla Osób Głuchych w Mampong-Akuapem, gdzie zdobywa wiedzę z zakresu literatury i języka angielskiego, religii chrześcijańskiej, socjologii i ekonomii.
Afrykańska Helen Keller
- Najbardziej niezwykłe w historii Sylvii jest to, że udało się stworzyć system, który pozwala się z nią komunikować. Dziś Sylvia jest bardzo aktywną i pełną życia osobą - mówi Marta Bielawska.
Podkreśla przy tym, że Sylvia była swego rodzaju pionierką. Wcześniej w Ghanie w zasadzie nie istniał system edukacji osób głuchoniewidomych. Dzieci z jednoczesną dysfunkcją wzroku i słuchu próbowano umieszczać w placówkach dla osób głuchych lub niewidomych. Sylvia Peprah przetarła szlak, którym być może pójdą kolejni.
Afrykańska Helen Keller, bo tak można nazwać Sylvię, jest dowodem na to, że wspólną pracą, dobrym sercem i zaangażowaniem można zmieniać na lepsze życie osób z nawet bardzo poważną niepełnosprawnością - nie tylko w bogatych i rozwiniętych technologicznie krajach.
Urodzona w XIX wieku w USA Helen Keller miała 19 miesięcy, gdy straciła wzrok i słuch. Mimo to była autorką licznych książek, wspierała inne osoby z niepełnosprawnością, a także działała na rzecz równouprawnienia kobiet i praw pracowników. To do dziś symbol, jak wiele można osiągnąć mimo tak poważnej niepełnosprawności. 27 czerwca, czyli dzień urodzin Helen Keller, to zwyczajowy początek Międzynarodowego Tygodnia Wiedzy o Osobach Głuchoniewidomych.
Samodzielność i zaradność
Także Sylvia Peprah świetnie sobie radzi w wielu aspektach życia. Jest przy tym niezwykle radosna i aktywna. Zaraża innych swoim optymizmem i podejściem do życia.
- Przez sześć dni mieszkałam z nią przed wyjazdem na forum osób głuchoniewidomych, które odbyło się w zeszłym roku na Filipinach, i miałam okazję zobaczyć, jak bardzo jest samodzielna i zaradna - opowiada Marta Bielawska. - Świetnie radzi sobie z dbaniem o własny wygląd, do czego przywiązuje wiele uwagi. Dba o to, by zawsze wyglądać odpowiednio do sytuacji, np. dzięki specjalnym oznaczeniom potrafi dobrać do siebie odpowiednie kreacje.
- Sylvia świetnie czuje się podczas zgromadzeń publicznych - mówi nam z kolei Trudy Segbefia. - Kocha wchodzić w interakcje z innymi ludźmi, z łatwością nawiązuje przyjaźnie z osobami z całego świata za pośrednictwem portali społecznościowych.
Ponadto Sylvia bierze udział w konferencjach i warsztatach, które odbywają się w Ghanie i poza jej granicami. W tej chwili bardzo aktywnie działa na rzecz stworzenia Towarzystwa Osób Głuchoniewidomych w swoim kraju. Jej nauczycielka podkreśla, że Sylvia jest też gorliwą chrześcijanką, często się modli i stara się uczestniczyć w niedzielnych nabożeństwach, a jej prawdziwą pasją jest dzielenie się ze światem Słowem Bożym. Jej marzeniem jest praca nauczycielki i głosicielki Ewangelii.
Jednak przede wszystkim Sylvia na każdym kroku udowadnia, że nie trzeba widzieć i słyszeć świata, by go kochać i zmieniać.
Źródło: POON Flash nr 21
Ślepota to kompletny brak postrzegania świata. Po utracie wzroku niewidomy czuje, że traci grunt pod nogami. Czuje, że jego tratwę- życie porwał groźny prąd. Teraz niebezpiecznie dryfuje zależnie od kierunku wiatru. Zbłąkany niecierpliwie szuka gruntu w nieprzeniknionych mrokach. Gdy czujesz mrok, brak gruntu, czy stać cię na to, by nie histeryzować, zachować spokój, nie odczuwać chandry, cierpliwie czekać i próbować zachować równowagę? Boisz się wszystkiego głębokiej wody, zdradliwej mielizny, nieprzychylnych wiatrów.
Jeżeli zdecydujesz się podjąć diabelnie trudną rehabilitację to ona będzie dla Ciebie niezbędnym drągiem, dzięki któremu nie osiądziesz na mieliźnie zamknięty w czterech ścianach. Pozwoli Ci bezpiecznie opuścić jałowy drętwy punkt i wydostać się z bezwietrznej strefy na ostry nurt życia. Wiem, że po utracie wzroku najchętniej położyłbyś się plackiem, bo boisz się, że przyjdzie wiatr i cię popchnie. A ty na nowo musisz czekać wiatrów, czekać prądów, żyć z nimi, by na nowo odnaleźć własną wolność i niezależność.
Ograniczenia wynikające z braku wzroku
U osób niewidomych w skutek braku lub zakłóceń w postrzeganiu wzrokowym występują ograniczenia w rozwoju umysłowym, co w znacznym stopniu utrudnia zdobywanie wiedzy, ogranicza możliwość doznań estetycznych i życia uczuciowego. Konieczne jest wykorzystanie innych zmysłów, jak i możliwości werbalizacji doznań i uczuć, ułatwiających myślenie intelektualne.
Dla osób, które nigdy nie widziały lub straciły wzrok we wczesnym dzieciństwie np. kolor to całkowita abstrakcja. Doskonale wiedzą, że wiedza o kolorach jest ważna. Dlatego pamiętają, że niebo jest błękitne, a trawa zielona. Czasami słyszę jak mówią, chciałabym zobaczyć, choć na moment to, czego nie można dotknąć.
Jak ułatwić takim osobom odbiór świata? Deskryptorzy starają się poprzez słowa oddać często bardzo subtelne przeżycia związane z odbiorem obrazów, co oczywiście nie jest łatwą sztuką. Audiodeskryptor nie przekazuje odczuć, ani przeżyć, a opisuje nie interpretując widziany obraz. Jak więc oddać brzydotę np. szarość i nijakość rzeczy lub piękno krajobrazów np. wspaniałość gór, płynące obłoki po niebie, las spowity mgłą, sztorm, zachód słońca nad morzem, świetliste refleksy we włosach, czy oczy przepełnione miłością. W jaki sposób wytłumaczyć horyzont, perspektywę, odległość, przestrzeń. Dla osób, które nigdy nie widziały świat ciemności jest tak samo zwyczajny, jak dla osób widzących świat barw.
Realna ocena swoich możliwości
Proces rehabilitacji, choć złożony i długotrwały, musi uwzględniać stopień niepełnosprawności i okres, w którym ona wystąpiła. Niezależnie jednak od tych okoliczności punktem wyjścia tego procesu jest akceptacja przez inwalidę wzroku siebie, akceptacja własnej sytuacji, w jakiej przyszło mu się zmagać z bolesnymi ograniczeniami, a także dokonanie realnej oceny możliwości psychofizycznych oraz stopnia prawdopodobieństwa realizacji planów i zamierzeń.
Rehabilitacja podstawowa
Elementarna, podstawowa rehabilitacja polega na przywróceniu osobie z dysfunkcją wzroku samodzielności w wykonywaniu podstawowych czynności życiowych, przywróceniu utraconych sprawności i umiejętności i możliwości w wielu dziedzinach życia.
Po stracie wzroku wykonywanie choćby najprostszych czynności np. zrobienie kanapki, czy zjedzenie obiadu, odnalezienie łazienki staje się piekielnie trudne. Techniki wyuczone i stosowane w dotychczasowym życiu stały się zupełnie bezużyteczne. Trzeba się jak dziecko na nowo wszystkiego uczyć. Należy podjąć mozolną i trudną pracę, aby okiełznać tą czarną, przejmującą i dołującą przestrzeń utrudniającą życie.
Trzeba na nowo nauczyć się jak dbać o higienę ciała, odzieży czy pomieszczeń. Niepełnosprawni zwracają uwagę otoczenia. W tłumie wyłapuje się właśnie nas i to za nami wodzi się wzrokiem. Chodzi o to, żeby nie odstawać od ogółu, bo będziemy dodatkowo przykuwać uwagę swoją nieporadnością, brzydotą czy śmiesznością. Niewidzeniem można się zasłonić przed wszystkim, ale jeżeli pragnie się normalnie funkcjonować w społeczeństwie, wypada stosować przyjęte normy. Zwłaszcza dla kobiet duże znaczenie ma estetyczny ubiór czy dobry make-up. Wszystkie czynności, które wykonują gospodynie domowe również trzeba opanować, choćby np. sporządzenie prostych posiłków, prowadzenie gospodarstwa domowego itp. Często mija dużo czasu, zanim osoba niewidoma pojedzie samodzielnie na turnus rehabilitacji podstawowej. Zazwyczaj nie wie, gdzie szukać pomocy lub nie wierzy, że będzie mogła sobie radzić samodzielnie, albo nadopiekuńcza rodzina zamiast mobilizować zniechęca do działania. Ociemniałe dzieci w szkołach specjalnych oprócz zdobywania wiedzy, zdobywają również umiejętności radzenia sobie z trudnościami życia codziennego. Często obserwuję sytuację, że gdy ociemniały jest bardziej wyręczany, tym mniej potrafi, tym więcej potrzebuje pomocy i bardziej czuje się niesamodzielny, zależnym od innych, człowiekiem nieprzydatnym, inwalidą uciążliwym dla innych. Ta świadomość jest ogromnie przykra. Znajoma powiedziała mi, że trudniej jej było to zaakceptować niż samą utratę wzroku. Fachowa pomoc na odpowiednim kursie rehabilitacji podstawowej i przestrzennej może przyspieszyć i ułatwić trudny i mozolny proces rehabilitacji, który jest warunkiem powodzenia np. w pracy zawodowej, życiu towarzyskim i rodzinnym, rehabilitacji społecznej i psychologicznej. Dobrze zrehabilitowany niewidomy powiedział mi kiedyś, jeżeli rehabilitacja podstawowa kuleje, to kuleje wszystko. Nie ma mowy o dalszym rozwoju.
Jednym z podstawowych zadań rehabilitacji podstawowej jest opanowanie na nowo technik posługiwania się pismem. Ta umiejętność pozwala na zdobycie wykształcenia, ułatwia wykonywanie pracy zawodowej, pozyskiwania informacji. Obecnie niewidomi stosują kilka różnych technik zapisu i odczytu słowa. Niewidomy może być pod tym względem niemal samodzielny. Dużo trudu sprawia bezwzrokowe opanowanie obsługi komputera, ale jeszcze trudniejszy jest alfabet Braile`a. Niewidoma koleżanka opowiadała, jak mozolnie przesuwała palcami po punkcikach, chcąc znowu samodzielnie czytać gazetę. Cały miesiąc zajęło jej przeczytanie środowiskowego miesięcznika. Duma ją rozpierała, gdy udało jej się doczytać gazetę do końca. Z radością wyrzuciła ją do kosza, ale gdy listonosz za moment wręczył jej kolejny numer miesięcznika zrobiło jej się słabo, bo miała świadomość, że lektura zajmie jej kolejny miesiąc.
Szczególnie wiele możliwości stworzyło osobom z dysfunkcją wzroku zastosowanie mowy syntetycznej w posługiwaniu się komputerem. To swoiste okno na świat. Pomaga w dostępie do źródeł informacji, do prasy, do literatury pięknej i naukowej oraz do nieprzebranych zasobów Internetu. Kiedyś uważałam, że osoba niewidoma nie może konkurować z widzącymi, ale jak zobaczyłam, w jaki sposób pracują, zmieniłam zdanie. "Gadacze" mieli poustawiane tak szybko, że nie byłam w stanie zrozumieć ani słowa. Wiele osób, podobnie jak ja, ma problem z przestawieniem się na słuchanie. Jestem wzrokowcem i dużo szybciej zapamiętywałam to co zobaczyłam. Teraz, gdy czytam książkę słuchając, wiele rzeczy mi umyka, więc wracam po kilka razy, aby jak najwięcej zapamiętać. "Ucieka" mi jednak interpunkcja, ortografia i formatowanie. Dlatego jestem zdania, że dzieci niewidome powinny się uczyć pisma punktowego, aby lepiej przyswoić sobie ortografię, gdy tej sztuki nie opanują, piszą tak jak słyszą i robią potworne błędy ortograficzne.
Kolejnym bardzo ważnym elementem całościowej rehabilitacji jest przywrócenie samodzielnego poruszania się. Bez tej umiejętności występują bardzo poważne ograniczenia we wszystkich niemal dziedzinach życia. Jeżeli niewidomy nie opanuje orientacji przestrzennej, nie będzie mógł samodzielnie się poruszać po ulicach, korzystać ze środków lokomocji, po prostu trafić tam, gdzie w tej chwili potrzebuje. Pamiętam spotkanie sprzed kilku lat ze starszą kobietą, której mąż stracił wzrok. Szlochała i prosiła o pomoc dla mężczyzny. Opowiadała jak błądzi we własnym domu, który sam pobudował. Włożył tyle trudu, aby powstał, a teraz zupełnie nie potrafił się w nim odnaleźć. Znajoma po utracie wzroku próbowała samodzielnie poruszać się i wyszła na klatkę schodową, nie słyszała żadnych odgłosów, doszła więc do wniosku, że jest sama. Chciała dostać się do windy i w pewnym momencie wpadła na kogoś. Okazało się, że to sąsiadka z ciekawością przyglądała się, jak sobie radzi. Kobieta doznała takiej traumy, że już nigdy samodzielnie nie wyszła z mieszkania, zawsze ktoś musi przy niej być. Nie wszystkim ociemniałym czy niewidomym, pomimo pojęcia wysiłku i ogromnej chęci opanowania orientacji przestrzennej nie udaje się przełamać uprzedzeń, skrępowania, obaw, strachu i lęku. Instruktorzy orientacji przestrzennej przestrzegają, by zbyt długo nie zwlekać z podjęciem nauki, gdyż jeżeli ociemniały korzysta ciągle z pomocy przewodnika, nigdy nie porusza się samodzielnie, mogą wystąpić duże problemy z błędnikiem, z wyczuwaniem odległości. Proces rehabilitacji powinien przebiegać możliwie szybko, celowo i w sposób korzystny, w przeciwnym razie, będą mogły dokonywać się zmiany niepożądane i dające nieoczekiwane skutki. W nauczaniu nowo ociemniałego chodzenia z białą laską kryje się podtekst: "nigdy nie będziesz poruszać się jako widzący". Konieczna jest więc akceptacja straty, a potem może nastąpić jej przezwyciężenie. Przez kształtowanie postawy samoakceptacji wzbudzamy więc motywację do czynnego udziału niepełnosprawnej osoby w realizacji celów rewalidacji. Niezmiernie ważne jest również ćwiczenie pozostałych zmysłów, opanowanie umiejętności rozróżniania bodźców w stopniu umożliwiającym orientację w otoczeniu, a co za tym idzie osiągnięcie stopnia samodzielności.
Szanuję i podziwiam te osoby, które samodzielnie z białą laską lub psem przewodnikiem przemieszczają się i podróżują. Poziom niezależności niewidomych w tym nieprzyjaznym otoczeniu w dużej mierze zależy od samej osoby niewidomej - jej zainteresowań i osobowości. Konieczna jest indywidualna ocena każdej osoby niewidomej czy niedowidzącej oddzielnie. Kierowanie się schematami myślowymi utrudnia zrozumienie, współżycie i udzielanie pomocy. Zrozumiałe jest, że ociemniały, który stracił wzrok np. w wypadku drogowym, jest psychologicznie i socjologicznie innym człowiekiem niż ociemniały, który wzrok utracił na skutek samouszkodzenia w zakładzie karnym. Bez wątpienia niepełnosprawny wzrokowo wychowany w środowisku o wysokim poziomie kultury różni się od osoby z poważnymi dysfunkcjami wzroku wychowanej w środowisku przestępczym czy innym o niskim poziomie rozwoju kulturalnego.
Ludzi z niepełnosprawnością wzrokową możemy podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich to osoby, które nieustannie opłakują stratę sprawności ciała. Często nie chcą zaakceptować straty, uznać braku wzroku za fakt dokonany. Niektórzy irracjonalnie obwiniają siebie lub los, za to, co się stało, równocześnie odczuwają brak sensu życia. Na ogół oczekują od losu, opiekunów i bliskich czy też od społeczności ludzi zdrowych spełnienia wszystkich życzeń i naprawienia krzywd. Ponieważ nie można im w żaden sposób przywrócić utraconej sprawności, zamykają się w swoim nieszczęściu jak w więzieniu, skutecznie odgradzając się zarówno od innych ludzi, jak i od życia, nie wspominając o samodzielności. Druga grupa to osoby, które potrafią przezwyciężyć lęki i obawy, wynikające z niepełnosprawności ograniczenia, odnajdując swoje miejsce w życiu, ciesząc się jego pełnią. Przecież nikt rozsądny nigdy nie twierdził, że pełnia życia i szczęście zostało zarezerwowane jedynie dla osób pełnosprawnych. Każdy ma swoją górę, z którą musi się zmierzyć. Każdy z nas ma swoje ograniczenia, bariery. O wiele trudniejsze do pokonania są te wewnętrzne, psychiczne. Pewnie znaleźlibyśmy ich tyle ile jest osób niepełnosprawnych, każdy z nas ma zapewne inne. Ale może warto uwierzyć, że przede wszystkim dla siebie powinniśmy zmierzyć się ze swoją "osobistą" górą, żeby potem móc powiedzieć, że warto było… Nie ważne, że przegrałeś kilka bitew i jesteś obolały. Najważniejsze, żebyś wygrał wojnę, wojnę o siebie.
Rehabilitacja zawodowa
W przypadku osób niepełnosprawnych wzrokowo rehabilitacja zawodowa polega na przygotowaniu do pracy technikami bezwzrokowymi i zatrudnienie odpowiednie do zdobytych kwalifikacji i zdolności. Niejednokrotnie zawód zdobyty przed utratą wzroku nie może być wykonywany po jego utracie. Z reguły niezbędna jest zmiana zawodu. Dla załamanych ludzi, którzy nie mogą pogodzić się z tragedią jest to bariera nie do pokonania. Zamykają się w domach, z przeświadczeniem, że nic już w życiu nie osiągną i do niczego się nie nadają, a praca zawodowa to złudne marzenie.
Praca zawodowa ma duże znaczenie dla większości społeczeństwa. Z racji ograniczeń innych form aktywności dla osób z dysfunkcją wzroku to znaczenie jest znacznie większe. Nie można mówić o pełnej rehabilitacji, bez podjęcia pracy. Bez możliwości zatrudnienia młodsi niewidomi nie mogą prawidłowo żyć, rozwijać swoich zdolności, założyć i utrzymać rodziny, uczestniczyć w życiu społecznym. Niekiedy powodem niechęci do niewidomych i słabowidzących jest przekonanie reszty obywateli do jego braku możliwości do pracy i wytwarzania różnego rodzaju dóbr. Pracuję od kilku lat i zauważyłam, że moje życie zmieniło się. Nie czuję się już darmozjadem, bezużyteczną osobą, niezdolną do podjęcia nawet najprostszego zatrudnienia, która żyje na koszt społeczeństwa. Moja praca nie jest szczytem moich marzeń, ale daje mi dużo satysfakcji. Wkładam dużo wysiłku i trudu, aby sprostać powierzonym mi obowiązkom zawodowym. Staram się i angażuję, aby pracodawca widział we mnie sumiennego, kreatywnego i odpowiedzialnego pracownika. Teraz wiem, że gdyby zdarzyła się taka sytuacja w życiu, że zostałabym sama poradzę sobie. Dzięki temu, że zarabiam mogłabym wynająć osobę do pomocy. Uzyskanie pracy w dużej mierze zależy od wykształcenia i posiadanych umiejętności oraz od odpowiedniego stopnia zrehabilitowania w zakresie rehabilitacji podstawowej, odpowiedniej motywacji do podjęcia pracy. Statystyki podają, że zdecydowana większość niepełnosprawnych pracuje, bo pracodawcy mają z tego korzyść - dotacje dla firmy, zwroty za zatrudnienie niepełnosprawnego. Niejednokrotnie zatrudnianie niepełnosprawnych nie wynika, więc z ich humanitarnego podejścia, jest to czysta kalkulacja ekonomiczna. Sytuacja zawodowa osób niepełnosprawnych spowodowana tym systemem jest taka, że pracują one wyłącznie na pozbawionych jakiejkolwiek odpowiedzialności stanowiskach. Co powoduje, że osoba zatrudniona w ten sposób nie czuje się w ogóle potrzebna. Nie ma mowy o jakiejkolwiek satysfakcji zawodowej, co z kolei dotyka również osoby pełnosprawne. Taki jest mankament systemu, że prawo broni pracodawcę a nie pracownika, który jest wyssany jak cytryna za najniższą krajową.
Należy jeszcze dodać, że aktywność w sferze zawodowej, przeciwdziała marginalizacji, patologii, izolacji i wykluczeniu społecznemu, czyli zjawiskom sprzecznym z prawidłowym rozwojem i działaniem w zespołach z innymi ludźmi. W przypadku osób niepełnosprawnych jest najkrótszą drogą do integracji społecznej i zawodowej. Aktywność zawodowa jest więc wartością ważną nie tylko dla jednostki, ale i dla całego społeczeństwa. Na niski stopień aktywności zawodowej osób niepełnosprawnych wpływają przede wszystkim bariery psychologiczne, mentalne oraz prawne.
Znaczenie rehabilitacji psychicznej
Niektórzy autorzy uważają rehabilitację psychiczną za najbardziej istotne ogniwo procesu rehabilitacji w ogóle. Ma ona na celu przeciwdziałanie pojawieniu się depresji, a także pomóc w jej zwalczeniu, jeśli już ma ona miejsce. W rehabilitacji psychicznej chodzi o to, by osoba niewidoma: realnie oceniała swoje możliwości zarówno w życiu codziennym, w pracy zawodowej, jak i innych formach własnej aktywności, możliwie szybko przyjęła i pogodziła się ze swoim brakiem wzroku i jego skutkami, dostosowała się do koniecznych ograniczeń, narzuconych jej przez inwalidztwo, maksymalnie uaktywniła się i rozwinęła swe sprawności, przystosowała się i partycypowała w życiu społecznym grupy. Uznanie niepełnosprawności nie może oznaczać godzenia się z jej skutkami, które można w znacznym stopniu eliminować, przezwyciężać i złagodzić. Ważne jest wsparcie psychologiczne, ale chyba jeszcze ważniejsze jest to by obserwować innych niewidomych, rozmawiać z nimi i wymieniać doświadczenia i poglądy. Często wyjazdy i spotkania to początek wspaniałych znajomości, przyjaźni, a nawet zauroczenia. Dużo dowiadujemy się od siebie wzajemnie. Ludzie mają nie tylko ogromne doświadczenie życiowe, ale także wiedzę, pasję i pozytywne nastawienie do życia. Sama szukam takich niewidomych, którzy na przekór przeciwnościom losu doskonale radzą sobie w życiu, spełniają swoje marzenia, mają plany i zarażają optymizmem. Oni motywują i mogą być przykładem nie tylko dla niewidomych, ale dla wszystkich ludzi. Jeżeli nic nie zrobiłeś w życiu po utracie wzroku a jedynie potrafisz krytykować to spróbuj sam, a zobaczysz, że nabierzesz szacunku dla ich woli walki i samozaparcia.
Mankamenty systemu a rozwój osobowy niewidomego
Największy problem patrzenia na osoby niewidome polega na tym, że nie patrzy się na nie z perspektywy ich rozwoju osobistego, społecznego, psychoseksualnego i rodzinnego. W końcu to są najważniejsze aspekty życia każdej osoby. Jakość życia jest w dużym stopniu związana z poziomem stanu zdrowia, jednak na poziom jakości życia składają się w dużej mierze także: jakość relacji społecznych, poziom satysfakcji zawodowej, jako sposobu na realizację samego siebie. Niestety, w przypadku osób niepełnosprawnych często zapomina się o kwestii jakości ich życia, od której tak naprawdę zależy wszystko inne. Największy problem osób niepełnosprawnych jest taki, że niby próbuje się usuwać bariery przestrzenne, edukacyjne, ekonomiczne, ale nikt nie myśli o życiu i rozwoju osobistym tych ludzi. Nie myśli się o ich motywacji, o tym, co może być podstawą do ich funkcjonowania w rolach społecznych. Myśli się tylko o funkcjonowaniu fizycznym. A człowiek nie jest maszyną. Jeśli nie mamy wewnętrznej motywacji, to nie chce nam się pracować, wchodzić w relacje. I to bez względu na to, czy jesteśmy pełno- czy niepełnosprawni. W rehabilitacji zarówno medycznej, jak i społecznej osób niepełnosprawnych, niestety, zupełnie nie bierze się pod uwagę rozwoju osobistego. Osoba niepełnosprawna jest pozostawiona sama sobie. I albo sobie poradzi, albo… nie. Reakcje otoczenia społecznego i tak sytuują ich na z góry przegranej pozycji. Brakuje kształcenia osób niepełnosprawnych w kierunku dostosowanym do ich niepełnosprawności i zainteresowań. Taki system pozwoliłby im, po pierwsze - spełniać się zawodowo, po drugie - być w czymś naprawdę dobrym, czyli dowartościować się. Przede wszystkim, rehabilitacja zawodowa powinna stanowić element wizji rehabilitacji wielokierunkowej.
Rehabilitacja społeczna
Jeżeli niepełnosprawność nie jest traktowana przez system we właściwy sposób, to w osobie tworzy się niepełnosprawność wtórna. Jest to upośledzenie społeczne. Nieumiejętność wchodzenia w interakcje społeczne spowodowana omijaniem przez system opieki struktury osobistej i motywacyjnej jednostki. Bo jak osoba niepełnosprawna może być dobrym pracownikiem, jeśli nie ma wypracowanej w sobie pewności siebie, poczucia własnej wartości?! W Polsce należałoby na nowo spojrzeć na system rehabilitacji. Jego podstawowym mankamentem jest patrzenie na sytuację niepełnosprawnego jedynie z perspektywy "tu i teraz". Tymczasem system kształcenia, opieki i rehabilitacji powinien przygotować go do możliwie najbardziej samodzielnego funkcjonowania w przyszłości. Przygotowanie to powinno zacząć się od pracy z psychologiem, dzięki której niewidomy zmieni negatywne nastawienie do siebie i swojej niepełnosprawności, nabierze poczucia własnej wartości i zacznie się w pełni akceptować. A w naszym systemie robi się wszystko na opak. Na tych różnych etapach rehabilitacji rzadko kto patrzy na funkcjonowanie danego człowieka i w dorosłości, i w zawodzie, i w rodzinie… Na osobę niepełnosprawną wzrokowo powinno się patrzeć z perspektywy jego rozwoju, potrzeb i przygotować go zarówno pod względem osobowościowym, edukacyjnym, zawodowym i społecznym. Wtedy dopiero mamy filary, na których można budować coś dobrego dla osoby niepełnosprawnej. Jedynie wtedy możemy mówić o przygotowaniu osoby z dysfunkcją wzroku do podejmowania decyzji, do poszukiwania dla siebie miejsca w społeczeństwie. Rehabilitacja społeczna jest ukoronowaniem wszelkich dążeń, planów i wysiłków rehabilitacyjnych. Jeżeli niewidomy osiągnie ją w zadawalającym stopniu, może powiedzieć w końcu, że jest dobrze przygotowany do życia, do funkcjonowania w społeczeństwie, i co ważne, w zgodzie z samym sobą. Nawet, gdy niewidomy, podobnie jak ja, jest introwertykiem nierzadko potrzebującym samotności, która pozwoli mu naładować wewnętrzne akumulatory. Tym, który ma niezmiernie bogaty świat myśli, którymi niezbyt chętnie dzieli się z otoczeniem. To nawet on potrzebuje kontaktu innych ludzi. Człowiek to istota niezależna, stadna i musi umieć żyć w społeczeństwie.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
W Wielkopolsce, w której mieszkam, ziemniaki nazywane są pyrami. Są bardzo cennym warzywem, z którego można przygotowywać wiele smakowitych potraw. Pochodzą, jak wiadomo, z Peru i początkowo po przywiezieniu do Europy były uważane za rośliny ozdobne. Dopiero po latach odkryto, że ich bulwy są smaczne i nadzwyczaj pożywne. Ziemniaki w wielu krajach ratowały ubogie warstwy ludności przed głodową śmiercią.
Ziemniaki w mundurkach
Tak w Wielkopolsce mówi się o ziemniakach gotowanych w łupinach. Można gotować je na parze (małe - 20 minut, duże - 30 minut). Takie ziemniaki po obraniu wspaniale smakują z "gzikiem". Jest to twaróg najlepiej półtłusty z dodatkiem śmietany i szczypiorku, albo drobno posiekanej cebuli. Czasami do gziku dodaje się koperek i posiekane rzodkiewki.
"Plyndze"
Jest to wielkopolska nazwa placków ziemniaczanych. Po obraniu kilograma ziemniaków ucieram je w malakserze, po czym pulpę wylewam do durszlaka ustawionego w miseczce. Mieszam ostrożnie, by odciekło jak najwięcej soku. Pulpę przerzucam do innego naczynia, dodaję dwie łyżki mąki ziemniaczanej, jajko i szczyptę soli. Wszystkie składniki mieszam przez minutę przy pomocy miksera. Tak przygotowane ciasto małą nabierką wykładam na patelnię z rozgrzanym olejem rzepakowym. Smażę po cztery minuty z każdej strony.
Plyndze powinny być podawane na gorąco - posypane cukrem, polane kwaśną śmietaną lub posmarowane dżemem. Po cygańsku plyndze podawane są z pikantnym gulaszem. Nie należy zapominać o soku ziemniaczanym. Według M. Tombaka - propagatora medycyny naturalnej zawiera on sporo witaminy C, PP działającej rozszerzająco na naczynia krwionośne. Sok z ziemniaków może skutecznie zastąpić aspirynę przy bólu głowy.
Ziemniaki zapiekane
Kilogram małych ziemniaków obieram i przekrawam na pół. W dużej misce cztery łyżki oleju rzepakowego mieszam z czubatą łyżeczką przyprawy do ziemniaków np. marki KAMIS, a następnie wsypuję połówki ziemniaków i wszystko dokładnie mieszam. Tak przygotowane ziemniaki wstawiam na blasze lub pokrywie brytfanny do piekarnika. Pieczenie w temperaturze 180 C trwa godzinę. Otwierając piekarnik należy uważać, bo buchnie para. Upieczone ziemniaki najlepiej smakują ze smażoną rybą, kotletami bądź smażonymi polędwiczkami.
Pieczone ziemniaki uważane są przez naszych gości jako prawdziwy rarytas.
Kluski ziemniaczane
Kluski można przyrządzać z ziemniaków surowych albo gotowanych. Kluski z surowych ziemniaków w Wielkopolsce nazywane są "szarymi kluskami". Przygotowujemy je z pulpy takiej jak na plyndze. Różnica polega na dodaniu większej ilości mąki ziemniaczanej, tak by uzyskać ciasto o bardziej gęstej konsystencji. Naczynie z ciastem przechylamy nad garnkiem z wrzącą lekko osoloną wodą i łyżką oddzielamy niewielkie porcje wpadające do wrzątku. Kluski gotujemy 2 - 3 minuty, bo przy dłuższym gotowaniu zamieniają się w zupę ziemniaczaną.
Z ziemniaków gotowanych przyrządzamy kluski nazywane w Wielkopolsce kopytkami. Ugotowane ziemniaki po wystudzeniu ugniatamy praską po czym dodajemy jajko, dwie do czterech łyżki mąki ziemniaczanej i szczyptę soli. Składniki dokładnie mieszamy, wyrabiamy, formujemy wałek na stolnicy posypanej mąką. Plastykowym nożem skośnie wycinamy centymetrowe kluski. Kluski wrzucamy do wrzącej lekko osolonej wody i gotujemy dwie - trzy minuty, do momentu ich wypłynięcia na wierzch. Odcedzamy je w durszlaku. Podajemy z gulaszem, wieprzową pieczenią lub wołową roladą.
Babka ziemniaczana
Pulpę ziemniaczaną przygotowujemy tak samo jak na plyndze dodając trochę więcej mąki ziemniaczanej. Konsystencja ciasta powinna być czymś pośrednim między plyndzami a szarymi kluskami. Na patelni na oleju rzepakowym podsmażamy przez 3 - 4 minuty drobno posiekaną cebulę i pokrojony w kostkę parzony boczek. Zawartość patelni dodajemy do ciasta i dokładnie mieszamy. Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia, na który wylewamy ciasto. Babkę pieczemy w temperaturze 180 C przez godzinę. Pokrojoną w plastry podajemy z sosem grzybowym lub gulaszem.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
J.S. Przed miesiącem rozmawialiśmy o Twoim zaangażowaniu społecznym. Z zagadnieniem tym wiąże się następne pytanie: Dlaczego redagujesz i wydajesz miesięcznik "Wiedza i Myśl"nie mając z tej działalności żadnej satysfakcji materialnej? Jakie motywy kierują Twoją działalnością?
S.K. - Moja praca redakcyjna ma dość długą historię. Pierwszym czasopismem, które redagowałem był "Biuletyn Informacyjny". Redagowałem go od września 1997 r. do grudnia 2004 r. i pobierałem wynagrodzenie za tę pracę. Był to miesięcznik. Po jego zlikwidowaniu w grudniu 2004 r. miałem przerwę 4 miesiące, ale już w maju 2005 r. zaczął się ukazywać "Biuletyn Informacyjny Trakt". Zredagowałem 43 numery tego miesięcznika, w tym 31 numerów bez honorarium, a za 12 numerów otrzymałem wynagrodzenie. Dodam, że przestałem redagować "BIT" w grudniu 2008 r., to jest wówczas, kiedy były zapewnione pieniądze na jego wydawanie na 2009 r. Od stycznia 2009 r. redaguję "Wiedzę i Myśl". Miesięcznik ten wychodzi bardzo regularnie - do ukazania się tej informacji zredagowałem i wydałem 68 numerów. Za prace redakcyjne oraz za własne publikacje nie pobieram honorarium, tak samo zresztą jak pozostałe osoby, które zamieszczają swoje teksty na łamach mojego miesięcznika.
J.S. - Bez wątpienia jest to duża praca, wymaga wiedzy, zaangażowania, systematyczności, umiejętności no i pomocy osoby widzącej. Dlaczego poświęcasz tyle czasu i wysiłku tej pracy?
S.K. - Uważam, że prasa środowiskowa ma wielką rolę do spełnienia. Jej zadaniem jest propagowanie rehabilitacji, zwalczanie schematów myślowych i stereotypów osób niewidomych, informowanie o ważnych wydarzeniach, o nowych rodzajach sprzętu rehabilitacyjnego, przekonywanie, że utrata wzroku nie jest końcem świata.
J.S. - Rzeczywiście są to ważne cele. Opowiedz czytelnikom, jak je realizujesz.
S.K. - W mojej publicystyce dominuje troska o takie przedstawianie spraw środowiskowych, żeby zmuszać do zastanowienia, do samodzielnych ocen, do przeciwstawiania się postawom roszczeniowym, mitom na nasz temat, błędnym ocenom, wyobrażeniom niewidomych i przypisywaniu im uogólnionych cech negatywnych oraz równie uogólnionych cech pozytywnych.
Staram się też propagować rzeczywistą działalność społeczną przez publikowanie sylwetek osób, które wniosły liczący się wkład w rozwój ruchu niewidomych w Polsce oraz zamieszczanie krytycznych publikacji, w tym satyrycznych, poświęconych pseudodziałaczom.
Dużo uwagi poświęcam wyjaśnianiu, że osoby słabowidzące to nie niewidomi. Słabowidzący są, według mojego rozumienia, osobami widzącymi, które gorzej widzą, a nie niewidomymi z resztkami wzroku, nie niewidomymi trochę widzącymi, nie są też praktycznie niewidomymi ani podobnie. Zachowują się oni jak ludzie widzący, myślą i czują jak ludzie widzący, dlatego moim zdaniem, nie należy nazywać ich niewidomymi. Oczywiście, myślę tu o osobach, które czytają zwykły druk, poznają ludzi na ulicy i posługują się wzrokiem przy wykonywaniu różnych czynności. Życie niewidomych jest bez porównania trudniejsze niż osób słabowidzących, dlatego im należy więcej pomagać itp. Poglądy te nie spotykają się z życzliwym przyjęciem przez słabowidzących, ale uważam, że propaguję słuszne poglądy, i że w tym przedmiocie prasa środowiskowa ma wiele do zrobienia, że taka jest jej misja.
Dodam, że na łamach "WiM" zamieszczam również publikacje, które nie są zgodne z moimi poglądami, gdyż tylko swobodna wymiana poglądów i opinii może kształtować obiektywną wiedzę na temat naszego środowiska i na temat nas samych.
Stary Kocur natrząsa się na przykład z "Pochodni", jeżeli publikuje bez komentarza fałszywe poglądy osób niewidomych i widzących, które nie mają pojęcia, o czym mówią. Uważam, że jest to szkodliwe.
J.S. - Zyskujesz uznanie takimi publikacjami?
S.K. - Nie jest tak dobrze. Rola naszej prasy nie należy do najłatwiejszych. Działacze na ogół nie lubią nawet cienia krytyki, a niewidomi i słabowidzący, w wielu przypadkach, nie lubią prawdy o sobie. Chcieliby, żeby popierać ich wypaczone poglądy na temat niepełnosprawności, tj., żeby pisać, iż są zdolni do wszystkiego, jeżeli chodzi o zatrudnienie, że mogą być pracownikami nawet lepszymi od pracowników widzących. Z drugiej strony chcą, żeby propagować obraz niewidomego, który w zasadzie nic nie może i ma wielkie trudności i ograniczenia, to jeśli chodzi o uprawnienia, dotacje i wszelką pomoc. Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich, ale wielu. Uważam jednak, że misja naszej prasy polega też na tym, żeby propagować prawdę na temat osób z uszkodzonym wzrokiem.
J.S. - Czy teraz możesz bez przeszkód publikować tego rodzaju poglądy?
S.K. - Poglądy tak, ale gorzej jest z informacjami. Poważną trudność stanowi dostęp do informacji. W Polskim Związku Niewidomych niemal wszystko jest tajne, poufne i nienadające się do tego, żeby o tym pisać. Stąd niewidomi i słabowidzący bardzo mało wiedzą, a przez to mało rozumieją i nie identyfikują się ze swoim Związkiem.
Tendencja do tajności, niestety, nie jest tylko przywarą PZN-u. Inne stowarzyszenia i fundacje działające w naszym środowisku również "rzetelnie" dbają, żeby niewidomi wiedzieli o ich działalności tylko tyle i tylko to, co ich władze uznają za stosowne.
J.S. - Prasa i inne środki przekazu pełnią bardzo poważną rolę informacyjną, kontrolną i opiniotwórczą. Uznawane są za czwartą władzę. A prasa naszego środowiska?
S.K. - Niestety, nie dotyczy to naszej środowiskowej prasy. Nie pełni ona funkcji kontrolnych, nie patrzy władzom na ręce i nie tworzy obiektywnych, a jednocześnie zróżnicowanych, opinii na temat władz jako całości, poszczególnych ich członków, podejmowanych decyzji i zaniechań.
Lukę tę staram się wypełniać wydając "WiM", ale mam ograniczone możliwości, przede wszystkim z powodu braku dostępu do informacji. Obrady Sejmu RP są całkowicie jawne. Nie rozumiem, dlaczego obrady Zarządu Głównego i jego Prezydium nie mogłyby również być jawne. Oczywiście, zawsze mogą być sprawy, które nie powinny być publicznie omawiane. Sejm tylko tworzy prawo, a to nie wymaga tajności. ZG PZN, a zwłaszcza jego Prezydium, zmuszone są podejmować decyzję natury gospodarczej, kadrowej, taktycznej i strategicznej wynikającej z bezpośredniego zarządzania, a nie wyłącznie przez tworzenie aktów prawnych regulujących kierowanie Związkiem. Jest więc pewna trudność, ale zawsze można się umówić, że coś musi być tajne i nie należy o tym pisać. Tymczasem, u nas wszystko jest tajne, nawet obrady zjazdu.Na dowód prawdziwości tego twierdzenia przypomnę, że Prezydium ZG PZN odmówiło mi akredytacji w czasie obrad Krajowego Zjazdu Delegatów PZN w kwietniu 2012 r.
Trudno, tak jest i żadna siła obecnie tego nie zmieni.
J.S. - To pesymistyczny wniosek.
S.K. - Co zrobić, skoro taka jest nasza rzeczywistość. Gdyby taka praktyka była spowodowana wyłącznie awersją do informacji przewodniczącego, dyrektora czy innych kilku osób znaczących, można by starać się to zmienić. Niestety, awersję tę odczuwają niemal wszyscy działacze, na wszystkich szczeblach zarządzania Związkiem oraz innymi stowarzyszeniami i fundacjami. Tego zwalczyć się nie da, a przynajmniej nie w czasie dającym się przewidzieć.
J.S. - Mimo tej pesymistycznej oceny nie poddajesz się i wydajesz "WiM". Dlaczego?
S.K. - Uważam, że należy robić to co można, a nie tylko martwić się tym, czego robić nie można. Tak jest z naszą prasą i tak jest z niepełnosprawnością. Też nie można ciągle rozpatrywać tego, co zostało utracone. Trzeba skupiać się na tym, co pozostało, co jest możliwe. Taka jest podstawa rehabilitacji. To samo dotyczy działalności społecznej, w tym przypadku publicystycznej.
J.S. - Kto i jak pomaga Ci w redagowaniu czasopisma?
S.K. - Wszystkie prace związane z redagowaniem, pisaniem tekstów, korektą i rozpowszechnianiem wykonywane są bez wynagrodzenia, całkowicie społecznie. Jest to duże czasopismo, zawiera kilka, a często kilkanaście działów - od 120 do ponad dwustu znormalizowanych stron maszynopisu. Część publikacji stanowią przedruki, ale tekstów własnych też jest sporo.
Jest kilka osób, które piszą artykuły, wyszukują informacje, opracowują. To dzięki współpracy tych osób czasopismo jest bogatsze, bardziej wszechstronne i różnorodne.
Niestety, nie wszystkich współpracowników mogę wymienić. Większość z nich pisze pod pseudonimami, ale Jerzego Ogonowskiego wymienić mogę. Na niego zawsze liczyć można, systematycznie pisze cykl "Drogi i bezdroża niewidomych" i inne artykuły. Na Ciebie również można liczyć. Z pewnością można Cię poprosić o napisanie trudniejszego artykułu i prośba ta będzie spełniona.To samo dotyczy Marii Marchwickiej oraz Zbigniewa Niesiołowskiego.
Wielki wkład wnosi moja żona. Gdyby nie ona, nie podjąłbym się tej pracy. To ona robi korektę, wyszukuję błędy i niedoróbki stylistyczne i w rozmieszczeniu tekstu itp. Jest to duża praca, która wymaga czasu i systematyczności. Bez tego nie byłoby czasopisma.
Dodam, że żona jest surowym recenzentem moich tekstów. Czasami wynikają z tego zabawne konflikty. Ja, np. trudzę się, żeby udziwniać teksty Starego Kocura, a żona chciałaby doprowadzać je do kultury, poprawiać, zmieniać, żeby stały się poprawne pod każdym względem.
W rezultacie bezinteresownego zaangażowania kilkunastu osób, "Wiedza i Myśl" dociera do około tysiąca dwustu czytelników.
J.S. - Czy obok radości tworzenia nie spotykają Cię rozczarowania i daremne oczekiwania?
S.K. - Lubię tę pracę i uważam, że jest ona ważna ze względów rehabilitacyjnych, informacyjnych, organizacyjnych i społecznych dla naszego środowiska. Dla mnie jest ważne, że jest to praca całkowicie społeczna i mogę ją wykonywać w znacznej mierze samodzielnie. Pomoc innych osób jest bezcenna, ale nad całością panuję niepodzielnie.
Oczywiście, że od czasu do czasu nachodzą mnie wątpliwości. Czasami wydaje się mi, że praca ta nie ma sensu, że nie jest nikomu potrzebna. Mało tego, myślę, że przez wielu jest źle odbierana, zwłaszcza moje publikacje. Wielu uznaje je za szkodliwe rozrabiactwo, mącenie, które do niczego dobrego nie prowadzi. Jestem nawet z tego powodu skazany przez środowiska PZN-owskiej władzy na ostracyzm. Mimo to myślę, że w dłuższej perspektywie może okazać się przydatna. Jeżeli nawet nie będzie miała wpływu na bieg spraw w naszym środowisku, mam nadzieję, że pozostanie jako świadectwo, że nie wszyscy stali się obojętni na sprawy ogólne.
J.S. - A niewidomi i słabowidzący czytelnicy?
S.K. - Z tym jest różnie. Osoby z uszkodzonym wzrokiem nie różnią się od innych ludzi. Warto jednak zauważyć, że niektóre osoby w naszym środowisku są bardzo drażliwe, czułe na punkcie własnej wiedzy i mądrości. Niektórzy nie mogą pogodzić się z różnicą zdań w przypadkach, w których oni są jedną ze stron. Oczywiście, uznają konieczność pluralizmu poglądów, ale tylko wówczas, kiedy ich to nie dotyczy. Niekiedy prowadzi to do konfliktów i odmowy współpracy. Bywa, że i stosunki koleżeńskie są z tego powodu zrywane.
Cóż, trzeba się jakoś pocieszać i uzasadniać wielki wkład pracy w redagowanie "Wiedzy i Myśli".
J.S. Dziennikarstwo w ogromnej mierze opiera się na polemice. Jak Twoim zdaniem powinna wyglądać dyskusja o problemach stymulujących życie społeczne? Dlaczego nie ma jej w Związku, jakie są tego konsekwencje?
S.K. - Swobodna wymiana myśli i opinii, uzasadnianie swoich poglądów, polemika z oponentami ma wielki wpływ na jakość życia organizacyjnego, państwowego i społecznego.
Nie do przecenienia jest funkcja kontrolna prasy. Bez tego nie da się w długiej perspektywie unikać błędów. Władza ma to do siebie, że skupia pochlebców, przytakiwaczy, zauszników, wielbicieli i wszelkiej maści karierowiczów. Najlepszym przykładem, do czego prowadzi jednomyślność przy podejmowaniu decyzji, były lata dziewięćdziesiąte do 1998 r. Nie było wówczas publicznej dyskusji, polemik, ścierania się poglądów, przekonywania do własnych projektów, argumentowania, uzasadniania, analiz i syntezy. Rezultaty były tak fatalne, że niewielu chce o tym pamiętać. Niestety, obecnie jest podobnie, a raczej jeszcze gorzej pod tym względem.
J.S. - W PZN i w innych stowarzyszeniach istnieją komisje rewizyjne.
S.K. - Na ogół nie pełnią one funkcji kontrolnych w należyty sposób. Bardzo szybko stają się częścią władzy wykonawczej i popierają wszystko, co zarządy wymyślą. Kilka osób, członków komisji rewizyjnych czy członków prezydiów zarządów łatwo skorumpować, przekupić wyjazdem na atrakcyjną wycieczkę, na międzynarodowe spotkanie o charakterze turystycznym, jakimś dobrem materialnym, uznaniem, odznaczeniem, pochwałą. Skorumpować nie można natomiast wszystkich członków stowarzyszenia. Jest ich zbyt dużo, żeby było to możliwe, a jeżeli nawet by się to udało, to bardzo dobrze. Oznaczałoby, że stowarzyszenie jest atrakcyjne dla wszystkich lub przynajmniej dla zdecydowanej większości członków. Żeby jednak członkowie mogli oceniać, rozumieć bieg spraw, wiedzieć, co jest możliwe, a co nie, co zależy od władz stowarzyszenia, a co jest poza ich możliwościami, musi istnieć chociaż częściowo niezależna prasa, która ma możliwości informowania również o tym, co nie jest korzystne dla władz. Prasa musi też mieć możliwości krytycznego pisania o poszczególnych członkach władz, o ich roli, aktywności, poglądach, głosowaniach itd.
Niestety, od dawna, a może nawet od zawsze, w PZN prasa nie mogła tego robić, nie mogła pisać o poszczególnych członkach władz, tj. chwalić mogła do woli, ale krytykować nie. W rezultacie członkowie Plenum ZG PZN nie wiedzą, jakie poglądy mają poszczególni członkowie Prezydium ZG PZN, jakie zajmują stanowisko w różnych sprawach, co popierają, a czemu się przeciwstawiają, jakie konkretne działania podejmują. Nie wiedzą tego również delegaci na zjazdy. A jeżeli nie wiedzą, że pan X przysypiał w czasie zebrań, pani Y przeszkadzała w pracy głupimi uwagami, a pan Z wszystko i zawsze popierał, nie mogą podejmować prawidłowych decyzji przy wyborach.
Brak rzetelnych informacji prowadzi też do tego, że władze Związku i cały Związek stały się bardzo dalekie, odległe od zwykłych członków, którzy przestają się interesować własnym stowarzyszeniem.
J.S. - ale tak chyba łatwiej rządzić?
S.K. - Może i łatwiej rządzić, ale i z całą pewnością łatwiej popełniać błędy i to przez bardzo długi czas tak, jak to było w latach dziewięćdziesiątych.
Jak już wspomniałem, nigdy w PZN nie było pełnej jawności. Czasami prasa miała większą swobodę, czasami śrubę przykręcano jej do oporu. Tak było w latach dziewięćdziesiątych i tak jest obecnie. I nie jest to kwestia dobrej woli redaktorów związkowych czasopism. Ja również nie mogłem pisać o wszystkim, kiedy redagowałem "Biuletyn Informacyjny". Każda krytyczna uwaga dotycząca osób znaczących albo firm, którymi kierowały te osoby, a nawet cień takiej krytycznej uwagi, wywoływały pretensje, awantury na posiedzeniach Zarządu Głównego albo jego Prezydium. Jest to kwestia systemu, a nie ludzi. Prasa zależy od władz PZN, a więc władze te nie dopuszczą, żeby głosiła nieodpowiadające im poglądy, publikowała krytyczne oceny, niewygodne wnioski, przekazywała informacje, których ich zdaniem, nie powinny znać szeregowi członkowie.
Niestety, "jednomyślność" zabija wszelką myśl, zabija inicjatywę i ogranicza zdrowy rozsądek, krytyczne myślenie i wszelką samodzielność. Jak się jednak wydaje, celem władz PZN-u jest właśnie taka jednomyślność.
J.S. - Tak, funkcje kontrolne prasy są bardzo ważne, ale chyba jej rola nie ogranicza się do kontroli?
S.K. - Już mówiłem o rehabilitacyjnej roli prasy. Ta rola jest niezmiernie ważna i chyba nie najlepiej realizowana przez większość czasopism środowiskowych. Prasa ma też ważną funkcję propagującą nowe metody działania, organizację interesujących imprez, upowszechniania pomysłów itd. Prasa powinna organizować dyskusję na trudne tematy - dziedziczenie ślepoty, postawy roszczeniowe, negatywne oceny ludzi widzących albo takie oceny osób niewidomych, wstyd z powodu niepełnosprawności, szkodliwość niektórych uprawnień, tyflocentryzm itp. To jednak wymaga zaangażowania, pracy, jej planowania, wyszukiwania osób, które mają coś interesującego do przekazania i zechcą to przekazać. Władzom PZN-u jednak nie zależy na jakości prasy wydawanej przez Związek. Wystarczy, że prasa nie publikuje kłopotliwych dla nich informacji i ocen, nie zgłasza trudnych problemów, nie domaga się działań. W takich warunkach łatwo redakcji uznać tę komfortową sytuację, te "wartości" i nie wysilać się wbrew własnym interesom. Mało tego, redakcja nic albo prawie nic zrobić nie może, żeby zmienić ten stan. Jeżeli dążyłaby do zmian, przestałaby redagować związkowe czasopismo.
Dodam, że redagując "Biuletym Informacyjny", "Biuletyn Informacyjny Trakt" i teraz "Wiedzę i Myśl" zawsze starałem się zachęcać czytelników do zabierania głosu na ważne środowiskowe, rehabilitacyjne i inne problemy. No i muszę przyznać, że jak dotąd, nie mogę pochwalić się wielkimi sukcesami w tej dziedzinie.
J.S. Czytelnicy przy różnych okazjach podkreślają, że masz świetne pióro, talent dziennikarski, choć nie studiowałeś ani dziennikarstwa, ani polonistyki. Kiedy i jak kształtowały się Twoje umiejętności publicystyczne.
S.K. - Miło mi słyszeć tego rodzaju pochwały. Nie będę popisywał się skromnością i twierdził, że nie są one uzasadnione. Uważam, że jestem jednym z lepszych publicystów w naszym środowisku. Kiedyś na początku redagowania i wydawania "Wiedzy i Myśli", na liście dyskusyjnej poinformowałem, że można ją prenumerować. Ktoś z uczestników listy wyraził pogląd, że powinienem dokładnie omówić to czasopismo, a nie tylko poinformować o jego powstaniu. Na to inny uczestnik listy odpowiedział, że jeżeli jakieś czasopismo środowiskowe warto czytać, to jest właśnie redagowane przeze mnie.
Pytasz, kiedy i jak kształtowały się moje umiejętności publicystyczne. Otóż chyba to nie one się kształtowały. Moja praca zawodowa i działalność społeczna wymagała opracowywania programów nauczania i programów działania, programów kursów rehabilitacyjnych, regulaminów, statutów, opinii i wniosków. Nikt chyba w całym kraju nie musiał napisać i nie napisał tylu wystąpień do władz w różnych sprawach, ile ja napisałem. Wiadomo, że najważniejsze jest ćwiczenie, a ja tych ćwiczeń miałem znacznie więcej niż chciałem mieć.
Pracując w chorzowskim zakładzie rehabilitacji musiałem publikować artykuły dotyczące rehabilitacji. Musiałem też pomagać pisać takie artykuły innym pracownikom. Było to niezbędne do ocen, do awansu, do mianowania. Później pojawiły się ekspertyzy i artykuły o charakterze popularnonaukowym.
Czystą publicystykę środowiskową rozpocząłem na łamach "Pochodni". Ty byłeś wówczas jej redaktorem naczelnym. Pamiętam pierwszy artykuł, który wysłałem do "Pochodni". Napisałem króciutki list do Ciebie. Szanowny Panie Redaktorze! Wysyłam artykuł, jeżeli uzna Pan, że jest coś wart, proszę umieścić go w "Pochodni", jeżeli nie - w koszu. Artykuł, którego tytułu nie pamiętam został umieszczony w "Pochodni", a nie w koszu. I tak to się zaczęło.
J.S. - Czy praca dziennikarska, której od wielu lat najbardziej się oddajesz, przynosi Ci satysfakcję i zadowolenie, a jednocześnie czy nie nachodzi Cię czasem zwątpienie, rozczarowanie. Jeśli tak jest, to jakie są jego źródła?
S.K. - Już mówiłem, że miewam wątpliwości. Mówiłem też o ich przyczynach. Mam wątpliwości, czy moja praca wpływa pozytywnie na poglądy osób z uszkodzonym wzrokiem. Raczej mam pewność, że działacze różnych szczebli są odporni na moje argumenty oraz na poglądy innych autorów publikujących na łamach "WiM". Wątpliwości te nie napawają optymizmem i nie dodają chęci do pracy.
J.S. - Mimo to pracujesz, redagujesz, publikujesz. Dlaczego?
S.K. - Wątpliwości wątpliwościami, ale generalnie uważam, że praca ta jest potrzebna, no i ją lubię. Oprócz prac redakcyjnych, dużo piszę własnych tekstów. Problemów jest wiele, więc bez trudu znajduję tematy publikacji.
J.S. - Jakie publikacje sprawiają Ci trudności, a jakie lubisz.
S.K. - Najtrudniejsze dla mnie są te satyryczne podpisywane Stary Kocur. Tu już czasami wydawało się mi, że nie potrafię napisać coś mądrego i dowcipnie. Jak na razie udaje się i ciągle jest felieton. Czy jest on mądry i dowcipny, to inna sprawa. Wiem natomiast, że felietony te doprowadzają do pasji niektóre osoby. Gdyby jeszcze wpływały na ich sposób myślenia o PZN-ie - byłbym bardzo zadowolony. Inni zaczynają czytać "WiM" od felietonu Starego Kocura, chociaż zamieszczany jest on bliżej końca czasopisma.
Lubię pisać cykle artykułów. Pierwszym takim cyklem był "Jak być powinno w rehabilitacji". Publikowałem go na łamach "Pochodni". W miesięczniku tym publikowałem również kolejny cykl "Pomyślmy i porozmawiajmy" oraz następny - "Tak albo inaczej". Zawsze starałem się zachęcać czy nawet prowokować czytelników do myślenia, do odrzucania utartych poglądów, schematów i stereotypów. Wskazują na te zamiary chociażby ich tytuły.
W "Życiu naprzeciw" publikowałem cykl "Podpowiadamy, odpowiadamy", w "Biuletynie Informacyjnym - "Refleksje" w "Biuletynie Informacyjnym Trakt" - "Co ludzie wiedzą o nas? Co my wiemy o sobie?" i "Z całą powagą", w "WiM" - "Cele rehabilitacji", "Ze słownika rehabilitacyjnego" oraz "Mruczę i prycham". Może znalazłyby się jeszcze jakieś cykle, których nie podpisuję imieniem i nazwiskiem, ale właśnie dlatego nie będę o nich mówić.
Oprócz cykli piszę, zwłaszcza przez ostatnie 15 lat, dużo artykułów na poszczególne tematy rehabilitacyjne, społeczne, psychologiczne. Nie potrafię powiedzieć, ile napisałem artykułów podpisanych imieniem i nazwiskiem, inicjałami czy pseudonimami. Jest tego naprawdę bardzo dużo.
Dodam, że wydałem dwie pozycje książkowe: "O naszych sprawach pomyślmy i porozmawiajmy" oraz "Przewodnik po problematyce osób niewidomych i słabowidzących". Mam napisaną kolejną książkę - "Cele rehabilitacji". Szukam możliwości jej wydania.
Wracając do czasopism, które redaguję, staram się wciągać czytelników do dyskusji, do ich współtworzenia. W "Biuletynie Informacyjnym" był to np. "Stały konkurs Biuletynu", w "BIT" - "Czytelnicy pytają, my odpowiadamy", a w "WiM" - dział "Fakty, poglądy, opinie i polemiki". Jestem zadowolony, jeżeli otrzymuję pytania, wypowiedzi, polemiczne artykuły. Jak jednak już wspomniałem, nie mam wielkich osiągnięć w tej dziedzinie.
J.S. - Co jest tego przyczyną?
S.K. - Nie wiem, ale redagowanie czasopisma dla niewidomych nie jest łatwym zadaniem. Problemem jest nie tylko stosunek do prasy władz PZN-u i innych stowarzyszeń, które łatwo się oburzają i podejmują kontratak. Oburzają się też osoby, z których poglądami się nie zgadzamy. Mało tego, że się oburzają, ale jeszcze się obrażają i to nawet całkiem prywatnie. Moje poglądy np. na "ślepe krowy" i pochodne, tj. wystawy i teatry w ciemnościach wywołały takie reakcje. Nawet sądem byłem straszony przez osobę, której wykazałem niekonsekwencję. Dodam, że nie podałem jej nazwiska. Gdybym to uczynił, pewnie awantura byłaby jeszcze większa i sprawa trafiłaby do sądu. Oczywiście, oskarżenie nie byłoby skuteczne, ale sam fakt świadczy o wielkiej drażliwości niektórych osób. Podobnych przypadków miałem więcej, które spowodowały całkiem prywatną obrazę i gniew.
J.S. - Wiem coś o takich reakcjach.
S.K. - Musisz wiedzieć, przecież tyle lat redagowałeś "Pochodnię". Myślę, że te przesadne i nieadekwatne do sytuacji reakcje wynikają właśnie z przewrażliwienia niektórych na punkcie własnej osoby, własnej niepełnosprawności, może z kompleksów. Każdy chce być ważny, imponować w swoim otoczeniu, wśród najbliższych. Jeżeli ktoś podważa jego poglądy, kwestionuje celowość działania czy znaczenie pomysłu dla niewidomych, powinno to wywołać dyskusję, argumenty, polemikę. Tymczasem niekiedy zamiast tego, wywołuje obrazę, gniew i agresję. Oczywiście, uwagi te dotyczą niektórych, a nie wszystkich, ale ci "niektórzy" potrafią rozpowszechniać niepochlebne opinie na temat swoich oponentów. Podkreślam opinie na temat oponentów, a nie głoszonych przez nich poglądów. Poglądy można oceniać, krytykować, odrzucać. Czym innym jest jednak obraza na ich autora.
Drugim problemem prasy środowiskowej są naciski na zamieszczanie na jej łamach publikacji o charakterze ogólnym. Od lat uważam, że nie jest to celowe, a ostatnio e-Kiosk ugruntował mój pogląd w tej sprawie. "De Facto" udostępnia osobom niewidomym i słabowidzącym już ponad 50 tytułów prasy ogólnodostępnej. Niewidomi mogą czytać do woli i nie mają najmniejszych szans, żeby przeczytać nawet połowę tego, co jest udostępniane. Tekstów dotyczących osób niewidomych i słabowidzących, w porównaniu z tymi ogólnymi, jest bardzo mało. Dlatego w czasopismach, które redagowałem i w tym, które redaguję niemal nie pojawiają się teksty o charakterze ogólnym. Oczywiście, wyjątkiem są publikacje o charakterze prawnym, które dotyczą wszystkich osób niepełnosprawnych, w tym niewidomych i słabowidzących. Takie przyjąłem zasady i trzymam się ich konsekwentnie, a raczej staram się ich trzymać, ale nie zawsze mi się to udaje. Spowodowało to, że dwie czy trzy osoby obraziły się i zaprzestały publikowania w moim miesięczniku. Uważam jednak, że możliwości niewidomych i słabowidzących korzystania z publikacji ogólnych są bez porównania większe, niż z tych dotyczących tyfloproblematyki, problemów organizacyjnych, samorządności, działalności stowarzyszeń i instytucji działających w naszym środowisku. Oprócz tych ponadpięćdziesięciu tytułów prasowych udostępnianych w e-Kiosku, istnieje radio i telewizja, przy czym radio jest w stu procentach dla nas dostępne.
Niezależnie od różnych uwarunkowań, uważam że moja praca jest potrzebna, dlatego redagowanie miesięcznika i pisanie artykułów daje mi dużo zadowolenia. Oczywiście, wolałbym, żeby ktoś zechciał płacić mi za to, ale skoro nie chce...
J.S. - Wyczerpaliśmy kolejny temat, ale nie wszystkie tematy. Spotkamy się zatem za miesiąc.
Źródło: www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-06-26
O mechanizmach polskiej polityki, o tym, dlaczego w Polsce osobom z niepełnosprawnością nie opłaca się aktywność, a także o planach w nowej roli rozmawiamy z Markiem Plurą, nowo wybranym posłem do Parlamentu Europejskiego.
Tomasz Przybyszewski: Dlaczego Polacy z niepełnosprawnością nie mogą żyć tak, jak ludzie w Europie Zachodniej? Czy jest to wyłącznie kwestia pieniędzy?
Marek Plura: W dużym stopniu pieniędzy, ale w jeszcze większym stopniu ich ulokowania. Trudno byłoby mi wyobrazić sobie akceptację wśród osób z niepełnosprawnością choćby przyjęcia brytyjskiego systemu zabezpieczenia społecznego. Rzecz w tym, że w Wielkiej Brytanii nie ma rent, są zasiłki z pomocy społecznej - i to pozwala na zarządzanie sytuacją, czyli pozwala pilnować osoby niepełnosprawnej, by nie ułożyła sobie udanego życia na zasiłku. Mówiąc wprost: taka osoba otrzymuje ofertę pracy, ofertę uczestniczenia w jakieś rehabilitacji, terapii czy działalności w różnych organizacji pozarządowych, ale kiedy odrzuca te oferty, to traci też zasiłek.
To taki przymus aktywności?
Tak. Ten przymus działa w Wielkiej Brytanii skutecznie, bo ich poziom zatrudnienia osób z niepełnosprawnością jest o wiele wyższy od naszego. Ale czy to byłoby dla Polaków do przyjęcia? Wydaje mi się, że byłoby trudno, bo u nas renta jest ciągle czymś, czego się pragnie, co daje poczucie bezpieczeństwa. Ciężko byłoby nagle zmieniać ten stan. Z kolei pomysł Niemców to prywatny system ubezpieczenia zdrowotnego. Nie nasz moloch, jakim jest NFZ, tylko konkurujące ze sobą firmy ubezpieczeniowe. Kierujący nimi wiedzą, że warto zainwestować w swojego ubezpieczonego, gdy staje się osobą niepełnosprawną, wyposażyć go w różnego rodzaju dostosowania, przeszkolić. Po prostu lepiej, by nie był obciążeniem jako biorca świadczenia, które musi wypłacać firma ubezpieczeniowa, lecz by był płatnikiem składek jako osoba, która wraca na rynek pracy. To także działa bardzo skutecznie.
"U nas renta jest ciągle czymś, czego się pragnie, co daje poczucie bezpieczeństwa. Ciężko byłoby nagle zmieniać ten stan".
To zupełnie odmienna filozofia od naszej.
W naszym systemie aktywność się nie opłaca. Słabo wykorzystujemy nawet istniejący mechanizm renty szkoleniowej, czyli świadczenia na czas przekwalifikowania się. A to powinno być podstawowe, jeśli nie jedyne, świadczenie wypłacane przez ZUS, gdy u osoby dorosłej pojawi się niepełnosprawność. Bo renta z tytułu niezdolności do pracy oznacza, że człowiek, mówiąc krótko, do niczego się już nie nadaje. Co na szczęście w dzisiejszych czasach jest nieprawdą. Ktoś mówi: straciłem nogę, ona mi nie odrośnie - i ma rację. Otrzymuje więc rentę z tytułu niezdolności do pracy, ale ręce ma sprawne, więc do jakiejś pracy jest zdolny. Gdybyśmy naprawdę bazowali na tym, że renta to jest czas przejściowy, nie byłoby wówczas tego przywiązania do renty jako sposobu na życie. Kiepskie życie, ale jakieś. A często wystarczy dobra rehabilitacja, żeby nie wypaść z rynku pracy i nie korzystać potem z renty, lecz żyć normalnie i być płatnikiem składek. Brak jednak u nas odwagi, również politycznej, do tego typu zmian, prowadzących do zmniejszenia liczby wypłacanych rent przy jednoczesnym zwiększaniu środków z ZUS na aktywizację. Mam nadzieję, że w niedługim czasie uda się jednak stworzyć jeden system orzekania w Polsce i że zajmie się tym ZUS.
To się nie spodoba, bo ludzie obawiają się komisji w ZUS.
Nie boją się ZUS, tylko utraty renty. A jeśli będą przychodzili do ZUS nie po orzeczenia, które przyniosą im pieniądze na koncie, tylko takie, które przyniosą opłacenie szkoły, rehabilitacji, dowozu do pracy, asystenta, trenera pracy, to wtedy nie będą się już tych komisji bali. Nasz system rentowy jest bardzo archaiczny i jest jedną z podstaw kiepskiego życia osób niepełnosprawnych w Polsce. Na renty wydajemy ogromne pieniądze, ale nie służą one poprawie jakości życia tych osób. Gdyby te środki przeznaczyć na wsparcie realizacji siebie, to ludzie zarabialiby więcej, czuliby się spełnieni i mogliby żyć bez obawy przed ZUS, bez gromadzenia dokumentacji medycznej służącej udowodnieniu, że do niczego się już w życiu nie nadają.
Ludzie nie lubią słuchać, że jako osoby z niepełnosprawnością powinni iść do pracy.
Tak, ale ja nie będę kłamał. Trudno, mogę oberwać za to, że ja, niepełnosprawny, wyganiam ludzi do pracy. Ciągle krąży po portalach, że Plura powiedział, że niepełnosprawni to nieroby i lenie. Ktoś tak zinterpretował moje słowa, że normalność jest wtedy, gdy jesteśmy w stanie pracować. Niewiele osób tak widzi świat, ale trudno, to niech już ja będę ten niedobry. Zresztą także wielu pracodawców na mnie narzeka jako na tego, który uniemożliwia im dawanie pracy, bo zmniejsza dotacje. To przyjmuję wręcz z pełną satysfakcją.
Łatwo Panu mówić, bo w Sejmie miał Pan dietę poselską, do tego 6 tys. zł na asystenta. To nieporównywalne z 600 zł renty.
Na pewno, tylko że ja 25 lat temu też byłem osobą, która miała tylko rentę socjalną. Nie przyszedł do mnie Święty Mikołaj i nie przyniósł mi innego, obecnego życia. To ja osiągnąłem w życiu to, co teraz mam. Nie poprzez wygraną w Totolotka, nie poprzez łut szczęścia. Szukałem szansy na normalne życie i je znalazłem. Zbierałem kolejne małe elementy, na których mogłem się oprzeć i to doprowadziło mnie do obecnej samodzielności. Oczywiście, pomogli mi rodzice. To oni w dzieciństwie pokazywali mi, że choć uczę się w domu na wsi zamiast w szkole z kolegami, bo wtedy nie dało się inaczej, to nie znaczy, że jestem gorszy. Moim ogromnym szczęściem jest to, że spotkaliśmy się z Ewą, że się w sobie zakochaliśmy i postanowiliśmy, że razem zbudujemy dalsze życie. Być może gdyby nie to, dalej byłbym mieszkańcem domu pomocy społecznej, jak wielu moich kolegów z dawnych lat. Wspólne życie z Ewą to była decyzja o wzięciu za siebie nawzajem odpowiedzialności. Wiedziałem, że muszę znaleźć pracę, zacząć zarabiać pieniądze. Gdyby nie ten przymus odpowiedzialności za też wtedy bezrobotną Ewę, za to, żeby miała co jeść, gdzie spać, może wystarczyłoby mi, że przyjdzie jakiś opiekun w domu pomocy, ubierze, nakarmi, umyje. Włączy telewizor.
A jak się znajdzie 2 złote, to pójdziemy na piwo po południu i też będzie fajnie, nie? Także dla mnie tym napędem była odpowiedzialność za siebie i za Ewę, jej za mnie też. Ale to nie znaczy, że jest tu jakaś magia, czyli cuda. Raczej przeciwnie - to jest też powiedzenie sobie: teraz zaczną się prawdziwe kopniaki od życia. Oczywiście tak też było.
W 2007 r. został Pan posłem. Z jakimi nadziejami?
Przyjechałem wtedy do Warszawy z taką normalną, pozytywną, obywatelską naiwnością, że wystarczy coś dobrego wymyślić, żeby rzeczywistość zmieniła się na lepsze. Myślę, że każdy poseł pokornieje w takich planach. Zawsze najpierw zderza się z budżetem i jego strażnikami w Ministerstwie Finansów. To oczywiście dobrze, że oni są, bo rozdać państwo jest łatwo, i to nawet odpowiadając na niezwykle ważne potrzeby.
Jak więc działać w Sejmie w takich warunkach? Jak forsować swoje pomysły?
Zawsze starałem się, żeby za jakąś sprawą, ideą, pomysłem do zrealizowania stało wsparcie społeczne. Współpracowałem więc z organizacjami pozarządowymi, często nawet z indywidualnymi ludźmi, będącymi żywymi przykładami sprawy, o której się mówi. Zapraszałem ich na posiedzenia sejmowych komisji i podkomisji. Takie zgromadzenie iluś osób nie działa jak magiczne zaklęcie, ale trudno ich głosy negować. Stała obecność przy jakiejś sprawie, śledzenie jej, odwiedzanie w związku z nią ministerstw - to pomaga. Nie załatwia wszystkiego, ale zawsze takie zaplecze uruchamia polityczną czujność. Politycy widzą, że za sprawą stoi jakaś grupa wyborców, media, opinia publiczna. Tam, gdzie dialog był przerwany czy zaniedbany, dochodzi do dramatycznych sytuacji, czego przykład mieliśmy moim zdaniem niedawno w Sejmie. Myślę o dramatycznym geście okupowania korytarzy sejmowych przez rodziców niepełnosprawnych dzieci. Brak dialogu zamienia się w sytuację, której nikt nie chce. Przecież ani protestujący nie marzyli o tym, żeby spać na posadzce sejmowej, ani rząd, ani posłowie.
Czasem nie można inaczej.
Ale choćby parę lat temu bez krzyku i cierpienia udało się zmienić przepisy dotyczące dorabiania do renty socjalnej. Któregoś dnia przyszli do mnie panowie Lech i Daniel, renciści socjalni, z pomysłem, by zebrać 100 tys. podpisów pod obywatelskim projektem zmian w ustawie o rencie socjalnej i zlikwidować pułapkę rentową. Mieliśmy świadomość, że to się nie uda, bo jest to - brutalnie mówiąc - dość niszowa sprawa. Ale sam ten pomysł pozwolił mi mówić w swoim klubie parlamentarnym, w rozmowach z PSL, w Ministerstwie Finansów: słuchajcie, ludzie się organizują, załatwmy to normalnie, czyli projektem poselskim, to będzie nasz wspólny sukces, a nie porażka. Takie rozmowy prowadziłem wtedy z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i z jego zapleczem. Wcześniej z prezesem ZUS, który wykazał, że dla budżetu Zakładu taka zmiana nie będzie miała istotnego znaczenia. No i udało się pod koniec poprzedniej kadencji ją przeprowadzić. Trzeba też brać pod uwagę to, że niektóre inicjatywy łatwiej przeforsować w czasie przedwyborczym. Bywa, że wówczas prace w różnych ministerstwach idą intensywniej, aby kadencję zakończyć szeregiem sukcesów i pokazać się przed wyborami.
Czyli przez poprzednie trzy lata można nic nie robić?
To nie tak. Wyborcy są na ogół bardzo rozsądni, swoje widzą. I tak powinno być, bo pokazuje, że nie wystarczy działać tylko przed wyborami.
Dlaczego w taki sposób, jak z rentą socjalną, nie udało się załatwić sprawy z rodzicami, którzy zdesperowani w końcu okupowali sejmowy korytarz? Dobijali się do premiera, posłów od wielu lat.
Apel środowiska rodziców dzieci niepełnosprawnych pojawił się rzeczywiście już w 2008 roku. Ludzie przez internet umówili się i stworzyli wspólny list, z którym odwiedzali biura poselskie. Ja go wtedy otrzymałem w Sejmie i od tej pory towarzyszyłem sprawie dosyć aktywnie. Byłem tym, który wprowadzał tę grupę osób do Sejmu, na posiedzenia komisji czy zespołu ds. osób niepełnosprawnych. Kontaktowałem ich również z Ministerstwem Pracy, z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim, później z marszałek Ewą Kopacz. Wszystko po to, aby było jak rozmawiać. Ale te rozmowy zaczęły budzić zniecierpliwienie i przyznaję, że byłem jednym ze współtwórców różnych podejmowanych wtedy akcji, nie zawsze dla rządu i parlamentu miłych. Była choćby akcja wysyłania pocztówek przez dzieci, które nie mogły wyjechać na wakacje, bo jedno z ich rodziców nie pracowało. Byli na to zbyt biedni, a jednocześnie nie otrzymywali nawet tego bardzo niskiego świadczenia, bo minimalnie przekraczali kryterium dochodowe. Były też akcje zbliżone do późniejszych demonstracji. Wiedziałem o nich i nie namawiałem rodziców do ich odwoływania wtedy, gdy ja również czułem, że trzeba troszkę "postraszyć", bo temat grzęźnie.
Aż ugrzązł na dobre.
Po roku dialogu, wspieranego różnymi akcjami, konkretnymi spotkaniami, Ministerstwo Pracy przygotowało zmiany do ustawy o świadczeniach rodzinnych, czyli podwyżkę o 100 zł i zniesienie kryterium dochodowego. Tyle udało się przez rok wypracować. Niestety w momencie, gdy dopinano budżet państwa na kolejny rok, ta ustawa została wstrzymana. Pomyślałem - kurczę, nie może tak być, teraz albo nigdy. Pamiętam, że wtedy premier Donald Tusk mieszkał jeszcze w hotelu sejmowym, wiedziałem, w którym pokoju, i po prostu do północy czekałem na niego na korytarzu. Bo to była jedyna możliwość, żeby powiedzieć o tym wprost premierowi. Doczekałem się i kolejnego dnia rano zadzwonił Paweł Graś, a po kilku dniach, tuż przed planowaną demonstracją pod Kancelarią Premiera, doszło do spotkania z rodzicami, z którymi współpracowałem, z minister pracy Jolantą Fedak, ministrem Jarosławem Dudą, Michałem Bonim, jako szefem doradców, no i z premierem. Padły gorzkie słowa ze strony rodziców, że dialog nie jest realizowany, a oni ledwo żyją. Premier obiecał, że będziemy stopniowo ich oczekiwania realizować i efektem było to, że rzeczywiście przywrócony został do realizacji wspomniany projekt Ministerstwa Pracy wraz z założeniami, że krok po kroku wdrażane będą kolejne rozwiązania. Tylko wtedy ta zmiana kosztowała budżet poniżej 100 mln zł, a później okazało się, że świadczenia pielęgnacyjne należą się nie tylko rodzicom, ale i opiekunom dorosłych osób niepełnosprawnych. Wydatki zaczęły rosnąć w setki milionów i to też spowodowało, że nie było żadnego postępu. Budżet puchł w obszarze świadczeń rodzinnych, podczas gdy rodzice nie odczuwali żadnego wsparcia.
Chodzi o wyrok Trybunału Konstytucyjnego z lipca 2008 r., który orzekł, że świadczenie pielęgnacyjne należy się nie tylko rodzicom dzieci, ale i opiekunom dorosłych osób z niepełnosprawnością.
Dokładnie tak. Wobec takich kosztów dalszy dialog był jałowy. Konstruktywna grupa osób, ta rzeczowa, oczytana w uwarunkowaniach ustawowych i finansowych - dała sobie spokój. Została wyśmiana przez innych. Z goryczą zawodu i bezsensu własnych działań zajęła się prywatnym życiem. Zostali ci, którzy w desperacji dalej utrzymywali styl "pikietowy" prowadzenia działań. A że realizowali taki styl przez kilka długich lat, to nie dziwię się ich determinacji i temu, że postanowili okupować Sejm. Ten sposób okazał się skuteczny, co nie tylko dla mnie było przykre. Okazało się, że rozwiązania, proponowane parę lat temu, jednak mogą wejść w życie.
Bez protestów nic by z nich nie wyszło?
Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Przy okazji okupacji Sejmu zarówno Panu, jak i posłowi Sławomirowi Piechocie oraz senatorowi Janowi Filipowi Libickiemu, mocno dostało się od protestujących i ich zwolenników.
Szczerze mówiąc, od dawna tak jest. Być może dlatego, że przez własną niepełnosprawność jesteśmy uznawani za tych, którzy już dawno powinni to załatwić. Nikt przecież nie analizuje tego, na ile mamy związane ręce różnymi uwarunkowaniami. Ludzie też zobaczyli, że bezpośrednie zaangażowanie premiera w tę sprawę spowodowało szybki postęp. To dla wielu oznaczało, że w ostatnich latach nic nie robiliśmy. Nie tylko dla mnie przykre były jednak słowa protestujących, że nie istnieje system wsparcia. Trzy dni później w Pszczynie na Śląsku odwiedziłem ośrodek edukacyjno-rehabilitacyjny, z warsztatami terapii zajęciowej. Od prowadzących go pań usłyszałem, że je też bardzo zabolało to, co słyszały od tych matek z Sejmu, bo one swoje niepełnosprawne dzieci, już dziś dorosłe, wychowywały często samotnie przez całe życie, w którym nie było czegoś takiego, jak świadczenie rodzinne. One usłyszały gorzkie słowa, które negowały to, że one się zebrały i stworzyły dla swoich dzieci, a potem dla innych, ośrodek wsparcia.
Nie wszędzie są jednak takie ośrodki.
Może jest tak, że tych miejsc jest ciągle za mało, a może też tak, że ktoś nie potrafi dotrzeć do pomocy, która jest dostępna. Na pewno dotarcie z kompleksową pomocą jak najszybciej w momencie, gdy niepełnosprawność pojawia się w rodzinie, może życie zorganizować tak, że rodzic ma szansę kontynuować pracę zawodową lub tylko trochę ją ograniczyć.
Wielu rodziców nie chce jednak takiego rozwiązania. Tak długo już opiekują się dziećmi, że wypadli z rynku pracy.
A co jeśli sami będą potrzebowali pomocy, bo w związku z zaawansowanym wiekiem nie będą zdolni do opieki nad dzieckiem? Albo co będą robić i z czego żyć, gdy ich dziecko umrze? Wtedy będą jeszcze dłużej poza rynkiem pracy, ale już bez świadczeń. Zawsze najtrudniejsze jest otwarcie się na pomoc. Na wpuszczenie do domu kogoś, kto przez kilka godzin będzie sprawował opiekę. Albo na wypuszczenie dziecka do ośrodka dziennego pobytu czy warsztatu terapii zajęciowej. Rozumiem psychikę ludzi, którzy czują się odrzuceni przez społeczeństwo. Ale wiem, że są też sytuacje, gdy niepełnosprawność dziecka i pieniądze, które się z nią wiążą, stają się jakimś sposobem na życie, na utrzymanie się. Nie nazwę tego sprawą patologiczną, bo przecież nikt nie kaleczy dzieci, by móc się dzięki temu utrzymać. Ale pamiętam takie sytuacje z czasów, gdy mieszkałem w domu pomocy społecznej, że młodsi koledzy z chwilą, gdy uzyskiwali rentę socjalną, byli przez rodzinę zabierani, stając się stałym elementem dochodu w budżecie domowym.
Wiemy, że pieniądze w systemie są. Przy okazji ostatnich dyskusji padały kwoty rzędu kilku miliardów złotych. Jak więc ten system powinien wyglądać?
Trzy punkty są najważniejsze. Po pierwsze, błyskawiczny dostęp do informacji potrzebnej do życia z niepełnosprawnością i dostęp do wsparcia, także psychologicznego, w momencie, kiedy niepełnosprawność pojawia się w rodzinie. To jak apteczka powinno być w każdym domu, jak kartka z numerem, pod który można zadzwonić i zapytać: co ja mam robić? Kiedy trafiamy na przewodnika, to nie lądujemy w ślepym zaułku bezradności, który powoduje gorycz i bezsilność. Drugi element to pomoc w konstruowaniu planu na życie, czyli wyznaczenie celu. Wtedy przyszłość staje się realna. Dopiero trzeci element to wsparcie finansowe w realizowaniu tego planu. Bo jeżeli wsparcie polega tylko na wypłaceniu zasiłku, to niczego się nie zbuduje. Zasiłek zamyka w domu. Obecne wsparcie finansowe jest ułomne. Także wtedy, gdy osoba z niepełnosprawnością idzie do PCPR, gdzie może oczekiwać wsparcia w likwidacji barier, wyjeździe na turnus rehabilitacyjny. Idzie tam trochę jak do sklepu, w którym półki nie uginają się zresztą od towarów. Są raczej jak półki w sklepach u schyłku PRL...
Łapie się więc to, co jest dostępne, tymczasem najpierw powinno się przychodzić po plan, by konkretnie uzasadnić potrzeby. Okazałoby się, że dostępne pieniądze można lepiej wydatkować. Może zamiast jechać na fajny turnus do Kołobrzegu zrobić prawo jazdy? Potem znaleźć pracę i zamiast do Kołobrzegu sfinansować sobie wczasy za granicą? Chodzi o to, żeby to nie było życie z bonusów za niepełnosprawność, bo one nigdy nie będą porywające. Na to nikt pieniędzy nie ma i mieć nie będzie. Aktywne życie będzie zaś dawać prawdziwą satysfakcję.
Dlaczego przez tyle lat w Sejmie nie udało się zaproponować takiego systemu? O potrzebie zmiany systemu wspierania osób z niepełnosprawnością mówi się od kiedy pamiętam.
Zmiany łatwiej buduje się, gdy ma się na to dużo pieniędzy i kiedy ta zmiana jest tylko rozbudową czegoś, co już jest. A my tych pieniędzy nie mamy. Duże są też opory przed zmianami. Choćby teraz, gdy jesteśmy u progu wejścia w życie ustawy, zmieniającej zasady przyznawania kart parkingowych. Niektóre samorządy zaczynają wręcz żądać, by tę ustawę wycofać lub choćby wydłużyć vacatio legis, bo burzy im ona cały dotychczasowy układ, wszystko trzeba będzie robić inaczej, od nowa, a ludzie będą niezadowoleni. Muszę powiedzieć, że przez siedem lat najsłabszym ogniwem mojej pracy jako poseł była współpraca z samorządem. Samorządowcy chyba przyzwyczaili się do tego, że tak naprawdę są jedynie końcówką obiegu pieniędzy PFRON. Jest ustawa, są pieniądze, ich rolą jest je wydać i tyle. Od dyrektorów PCPR najczęściej słyszałem: napiszcie tę ustawę tak, żeby było wiadomo, czy to łóżko ortopedyczne należy dofinansować, czy nie, bo ja uważam, że tak, a Halina w powiecie obok, że nie.
Najprościej dla urzędników byłoby, gdyby ustawa mówiła, że każdej osobie z niepełnosprawnością należy się jeden wózek. Nieważne, o jaką niepełnosprawność chodzi.
Ja nawet spotkałem pomysły, by któreś ministerstwo robiło przetarg i te wózki przydzielało. Tak było w PRL. Miałem wtedy przydział na wózek raz na pięć lat - do odebrania w wojewódzkiej przychodni ortopedycznej w Katowicach. Wszyscy mieli więc taki sam złom.
Teraz wiele osób tęskni za takim systemem.
Raczej nie ci, którzy musieli używać tych wózków. Niestety, niepełnosprawność i wspieranie aktywności trafiły do zadań samorządu bez opisu, jak to ma być realizowane. Zawsze więc są obawy, że samorząd to jest takie środowisko, gdzie ma się znajomych, coś się załatwi. Nie mówię, że tak nie jest. Tak czy tak brniemy w wydawanie pieniędzy bez konkretnego planu.
Często czyta Pan opinie o sobie w internecie?
Powiem szczerze, że rzadko czytam to, co jest na forach internetowych czy w komentarzach. Jest to jakiś rodzaj upuszczania emocji i jeżeli ktoś ma naprawdę coś do powiedzenia, to nie ukrywa się pod jakimś nickiem, a poza tym niekoniecznie używa do tego celu forum internetowego, ale pisze do mnie maila, dzwoni czy komunikuje się przez Facebooka, gdzie jesteśmy niemal twarzą w twarz. A że jesteśmy narodem narzekającym? Od wieków w Polsce opłaca się bezradność, wzbudzanie litości u innych, bo wtedy czasem ktoś pomoże. Przysłowie mówi, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ale w Polsce prawdziwych przyjaciół poznaje się w sukcesie, czyli kiedy - tak jak teraz - ktoś gratuluje mi wyboru do Parlamentu Europejskiego i nie dopina zaraz drugiego zdania, że ma kogoś do zatrudnienia w biurze poselskim.
Czy Ślązacy są inni?
Teraz różnica jest już niewielka, ale ja się wychowałem w tradycyjnej śląskiej rodzinie. Moi rodzice pracowali, byśmy mieli z czego żyć, bo wtedy nie było świadczeń rodzinnych - a było nas dwóch niepełnosprawnych braci. Kiedy rodzice byli w pracy, zajmowali się nami dziadkowie. Na Śląsku wartość danego słowa, obowiązek wobec rodziny i najbliższego otoczenia to coś bardzo realnego. Śląsk od lat 70. uchodzi za miejsce ludzi bogatych, bo to górnicy itd. Na pewno część ludzi się dorobiła, ale tak naprawdę to była zawsze ziemia ludzi biednych, bo nie jest żyzna, a kopanie węgla to ciężka praca. W tym biednym świecie podstawową zasadą było jak najszybsze usamodzielnienie się, bo nie ma kto pomóc. Zawsze najpierw trzeba było znaleźć zawód, skończyć szkołę zawodową, a jak już można było utrzymać się z własnej pensji, to można było mieć fantazję o technikum czy studiach. Taką wizję świata wyniosłem z domu. Takie ewangeliczne stwierdzenie, że kto nie pracuje, ten niech też i nie je, zawsze mi towarzyszyło, jest jakimś moim życiowym mottem. Oczywiście jak Pan to napisze, to zaraz będzie, że chcę zagłodzić wszystkich niepełnosprawnych, ale jak ktoś chce to tak odczytać, to trudno. Mam jednak nadzieję, że wielu ludzi odczyta to tak jak ja, że trzeba dać z siebie wszystko, czuć się zmęczonym robotą. Bo kiedy da się wszystko, to wszystko się też znajduje. Stwarza się wokół siebie pozytywny odbiór. To pomaga znaleźć ludzi gotowych wesprzeć, pomóc zrealizować jakiś plan na życie. Dzięki temu plany mogą stać się rzeczywistością.
Pytam o Ślązaków, bo są zarzuty, że bardziej będzie się Pan w Europarlamencie zajmował kwestią narodowości śląskiej niż sprawami osób z niepełnosprawnością. Czyim reprezentantem Pan będzie?
Polaków przede wszystkim, osób o polskim obywatelstwie, rodaków, którzy dzięki Unii mogą żyć trochę lepiej, wygodniej. Sprawy tożsamości śląskiej są popularne w mediach, ale to nie oznacza, że pochłaniają mnie one w stu procentach. Wręcz przeciwnie, te proporcje są jak 80 do 20 na rzecz polityki społecznej, z czego ogromna większość to sprawy osób niepełnosprawnych.
W Parlamencie Europejskim spotka Pan Janusza Korwin-Mikkego, znanego ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi dotyczących osób z niepełnosprawnością.
Jeżeli pan Korwin-Mikke będzie dalej głosił takie wypowiedzi, które ubliżają godności osoby z niepełnosprawnością albo innym kwestiom, które nie podlegają dyskusji w Parlamencie Europejskim, to ja na pewno będę ostro przeciwstawiał się jego wypowiedziom i żądał zmiany retoryki, która dotyczy osób z niepełnosprawnością lub innych osób, które odczuwają pewne deficyty w funkcjonowaniu w społeczeństwie. Na pewno pan Korwin-Mikke nie stanie się ikoną polskiej delegacji do Parlamentu Europejskiego.
Co Pan chce załatwić dla Polaków z niepełnosprawnością jako europoseł?
Dla mnie priorytetem będzie europejska legitymacja osoby niepełnosprawnej, zwana też kartą mobilności.
Po co taka karta przeciętnemu obywatelowi z niepełnosprawnością?
Unia daje swobodę poruszania się po jej terytorium. Chodzi nie tylko o to, że nie mamy granic, lecz także o to, że możemy korzystać z różnych lokalnych przywilejów. O ile nie chodzi o świadczenia socjalne, bo to jest zastrzeżone dla obywateli danego kraju. Po prostu tam, gdzie świadczenia są lepsze, mogłoby się zjechać tylu Europejczyków, że zabrakłoby pieniędzy na to, by taką grupę beneficjentów utrzymać. Jako osoby z niepełnosprawnością w różnych krajach Unii możemy za to korzystać z tańszych biletów do różnego rodzaju placówek, często też ze zniżek w transporcie. Czasem to nie są zniżki, a jedynie możliwość korzystania z odrębnego wejścia. W niektórych krajach funkcjonuje euroklucz, który pasuje do każdego zamka w toaletach dla osób z niepełnosprawnością, albo klucz elektroniczny, który otwiera windę. Podobnie jest z kartą parkingową. Jest więc wiele elementów w życiu, gdzie ta wspólna legitymacja byłaby ważnym dokumentem. Oczywiście, nie ma to znaczenia dla kogoś, kto nie porusza się po Europie, kto pozostaje w czterech ścianach własnego domu. Ale to nie Unia Europejska jest w stanie te ściany pootwierać, to trzeba zrobić tutaj.
Co więc można zdziałać z pozycji europosła?
Korzystając z pozycji europarlamentarzysty chciałbym jeszcze wspierać realizację przez polskie firmy dyrektyw, które odnoszą się do transportu publicznego. Dyrektywy są, a efektów nie ma. To jest bardzo bolesne i karygodne. Nie myślę tylko o osobach takich jak ja, które muszą podróżować na wózku, ale też o osobach niewidomych czy z innymi ograniczeniami ruchu, a także o osobach, których dysfunkcje natury psychicznej powodują ograniczenia w podróży.
Jeśli dyrektywy w sprawie dostępności transportu nie będą realizowane, liczy się Pan z alarmowaniem unijnych instytucji?
Na pewno tak. Nie widzę powodu, dla którego nie miałyby być wdrażane kwestie organizacyjne. Rozumiem, że nowy, dostosowany wagon kosztuje 5-6 mln zł i może nie każdego przewoźnika na niego stać, ale jeśli nie można zorganizować bezpiecznego wejścia do pociągu, to jest już karygodne zaniedbanie. To już nie kosztuje tak dużo.
Czyli trzymamy Pana za słowo w kwestii europejskiej legitymacji i pilnowania polskich przewoźników.
Bardzo o to proszę.
Źródło: www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-06-24
Los dorosłych osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności, które są wysoce zależne od pomocy opiekunów, to wciąż kwestia pozostająca bez odpowiedniego rozwiązania. Z tym, że nie ma właściwego systemu wspierania tych osób, zgadzają się zarówno ich opiekunowie, przedstawiciele trzeciego sektora, jak i strona rządowa. Podjęte w ostatnich miesiącach prace nad poprawą tej sytuacji zaowocowały m.in. projektem formularza oceniającego poziom niesamodzielności.
- Jeżeli nie będzie jakiejś skali, która nam wyodrębni najbardziej potrzebujące pomocy i najmniej samodzielne osoby niepełnosprawne, to nie możemy się posunąć dalej, żeby poprawić ich sytuację - mówiła posłanka Katarzyna Hall, przewodnicząca parlamentarnej Grupy ds. Autyzmu i zespołu do spraw rozwiązań systemowych na rzecz osób niepełnosprawnych, podczas posiedzenia, które odbyło się 23 czerwca w jednej z sal komisyjnych Sejmu.
Posiedzenie miało na celu przedstawienie i omówienie projektu formularza, który będzie pomocny przy określaniu stopnia niesamodzielności dorosłych osób z niepełnosprawnością i wyodrębnieniu tych o największych potrzebach.
Pomóc najbardziej potrzebującym
Projekt formularza został uzgodniony przez organizacje zajmujące się wspieraniem osób z wysokim stopniem niepełnosprawności: Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym, Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Osób Niewidomych i Słabowidzących "Tęcza" w Warszawie, Polski Związek Niewidomych, Milickie Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci i Osób Niepełnosprawnych, Porozumienie Autyzm Polska i PSOUU.
W formularzu badane są takie aspekty życia dorosłych osób z niepełnosprawnością, jak skłonność do niekontrolowanego opuszczania miejsca pobytu, poważnej agresji lub autoagresji, a także samodzielne poruszanie się w przestrzeni publicznej.
- Nam chodzi o to, by z grona osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności wyłonić kategorię osób wymagających znacznie większego wsparcia niż to, które w tej chwili otrzymują - mówiła posłanka Hall. - Nie chodzi o to, żeby wszystkim dawać więcej, gdyż dla niektórych obecne wsparcie jest wystarczające, ale by w sposób precyzyjny wybrać tych najbardziej potrzebujących.
- Jeśli potraktowalibyśmy ten formularz wyłącznie jako narzędzie służące ocenie i przypisali do już istniejących rozwiązań, to niewątpliwie pomogłoby to przeprowadzić pełniejszą analizę każdej osoby i przeprowadzać lepsze diagnozy. Nie wiem tylko, czy takie rozwiązanie umożliwiłoby potem przełożenie tej oceny na konkretne instrumenty wsparcia - ocenił przedstawiony na posiedzeniu projekt Krzysztof Kosiński, zastępca dyrektora Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych.
Kosiński zaproponował dokonanie analizy tego, czy formularz można zastosować, nie zmieniając funkcjonujących obecnie przepisów.
Podczas posiedzenia zapowiedziano przekazanie projektu formularza do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Źródło: POON Flash nr 19
Obecnie mamy w Polsce możliwość korzystania z dwóch form zbiorowego transportu publicznego - PKP i PKS. Uwagi dotyczące niewłaściwych zachowań pracowników kolei są raczej marginalne. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o pracownikach spółek PKS. Kierowcy często są niegrzeczni, aroganccy, a bywa i tak, że niewidomy pasażer staje się dla nich "niewidzialny". Osobiście doświadczyłam takiego zachowania ze strony kierowcy i zapewniam, że nie jest miło zostać "niewidzialnym" dla drugiego człowieka. Zwłaszcza, gdy jest się niewidomym i tak naprawdę nie ma się szansy w konfrontacji z niewerbalnym, ale jakże aroganckim zachowaniem kierowcy. To ja, a nie przewodnik kupowałam bilety, bo tak jak każdy jestem pełnoprawnym obywatelem państwa. Tymczasem kierowca zwracał się jedynie do przewodnika. Mimo, że to ja płaciłam za bilety, resztę wydał przewodnikowi - przy tej okazji zaokrąglając kwotę. Bilety także podał przewodnikowi, mnie całkowicie ignorując.
Innym razem, gdy wybrałam się z koleżanką do Krakowa kierowca okazał się miły i kompetentny. Niestety w drodze powrotnej jego kolega z nawiązką zniweczył dobrą opinię o kierowcach. Był opryskliwy, wydrukował bilety, nim zdążyłam go poinformować jaka ulga mi przysługuje. Cena biletów była wyższa o 8 zł. Zdumiona zapytałam dlaczego jest taka różnica w cenie? Czyżby w zależności od dnia tygodnia cena ulegała zmianie? Poirytowany kierowca stwierdził, że nie wie skąd ta różnica. Taka odpowiedź nie była dla mnie satysfakcjonująca. Dlatego po powrocie do domu wystosowałam pismo do właściwego przewoźnika, prosząc o wyjaśnienie: czy w sytuacji gdy zostanie wydrukowany niewłaściwy bilet kierowca nie ma możliwości naprawienia błędu?
Prosiłam także o informację, kiedy klient ma informować kierowcę z jakiego powodu przysługuje mu ulga, skoro nim skończy mówić bilet jest już wydrukowany.
Odpowiedź, którą otrzymałam powaliła mnie na kolana. Najpierw wyjaśniono mi dokładnie jaka ulga mi przysługuje w komunikacji pośpiesznej. Pisząc pismo podałam dokładnie tę samą podstawę prawną. Następnie zweryfikowano przedstawioną sytuację zakupu biletów, przyznając mi rację. Przeprowadzono rozmowę z kierowcą i okazało się, że w momencie zakupu/sprzedaży biletu doszło do nieporozumienia. Wynikiem tego mogło być tak jak sugerowałam za szybkie wydrukowanie biletu. Dalej dyrekcja stwierdzała, że może nieprawidłowo nazwałam ulgę.
W takim razie bardzo chciałabym, aby ministerstwo lub inna instancja sporządziła i opublikowała listę z właściwym nazewnictwem ulg. Nie wiem komu należy zgłosić taką propozycję? Może faktycznie lista z właściwym, czytelnym dla każdego przewoźnika nazewnictwem ulg rozwiązała by wiele problemów. Sama wielokrotnie byłam już pouczana przez kierowców jak brzmi właściwa definicja mojej ulgi. Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że każdy z nich miał własny "patent" na ową definicję. Szkoda tylko, że nie był on uniwersalny. Wracając jednak do treści pisma, w dalszej kolejności poinformowano mnie, że jeżeli został wydrukowany niewłaściwy bilet, to kierowca nie ma możliwości dokonania korekty - jest to bowiem rejestrowana sprzedaż fiskalna. Dyrektor spółki PKS uważał również, że w moim przypadku zakupić bilet oraz wyjaśnić z jakiego tytułu przysługuje mi ulga powinien przewodnik.
Te słowa ewidentnie są dyskryminujące dla niewidomych. Przecież to osoba z dysfunkcją wzroku decyduje czy przewodnik jest jej potrzebny, a jeśli tak to w jakim zakresie. W ustawie o uprawnieniach do ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego z dnia 20 czerwca 1992 roku (Dz.U. Nr 52 poz. 254) nie ma żadnych wytycznych dotyczących zakresu pracy przewodnika. W ustawie tej znaleźć można jedynie informacje kto może być przewodnikiem osoby niewidomej.
Ponieważ wyjaśnienia dyrektora PKS-u nie były dla mnie satysfakcjonujące. Ponadto treść sugerowała, że piszący uważa osoby niewidome za niezdolne do samodzielnego zakupu biletu oraz sprecyzowania przysługującej im ulgi. A z tego jasno wynika, że nie są zdolne do podejmowania czynności prawnych. Wystosowałam pismo do Rzecznika Konsumenta opisując zaistniałą sytuację. Rzecznik, nim skierował pismo do dyrekcji spółki PKS, najpierw napisał do Urzędu Skarbowego, aby upewnić się, czy bilet zarejestrowany w kasie fiskalnej może być skorygowany?
Okazało się, że wykonanie korekty przez księgowość spółki nie stanowi żadnego problemu. Rzecznik Konsumenta "uzbrojony" w taką wiedzę zabrał głos w moim imieniu.
Efekt?
Po otrzymaniu pisma od Rzecznika, telefonicznie skontaktował się ze mną pracownik spółki PKS pytając, kiedy może przywieść mi pieniądze? Najsmutniejszy w tej historii jest fakt, że przyjechał do mnie dyspozytor, który kompletnie nie wiedział o co chodzi. Kazano mu dostarczyć pieniądze i tyle. Dopiero, gdy przedstawiłam panu całą sprawę okazał zdumienie, że wysłano właśnie jego. Na marginesie dodam, że konsument, czyli w tym przypadku podróżujący może zgodnie z art. 17 prawa przewozowego zmienić umowę przewozu lub od niej odstąpić.
O swoich perypetiach z kierowcami autobusów opowiadał mi kolega, który od 17 lat dojeżdża do pracy. Jest osobą niewidomą i przyznaję, że chwilami w jego słowa trudno było uwierzyć. Jak bowiem biorąc poprawkę na koniec dwudziestego wieku i początek dwudziestego pierwszego uwierzyć, że to wszystko działo i dzieje się naprawdę? Otóż kierowcy bardzo często mimo okazania legitymacji z wpisem 04-O, odmawiali mu sprzedaży ulgowego biletu. Zdarzyło się, że kierowca zerknąwszy pobieżnie na legitymację zakwestionował jej ważność. Jeśli już dochodziło do kupna biletu, to bardzo często kierowcy mieli problem z znalezieniem w taryfikatorze numeru odpowiedniej ulgi. Kolega do tego stopnia był zdesperowany, że dowiedział się jaki numer u danego przewoźnika ma ulga, z której korzysta. Niestety na niewiele to się zdało, bo kierowcy uważali, że się mądruje, a oni i tak wiedzą lepiej. Wystawiali bilet zgodnie z własnym uznaniem, a gdy odmawiał przyjęcia biletu często wypraszali go z autobusu. W sytuacji, kiedy człowiek jedzie na określoną godzinę do pracy, nie stać go na komfort zrezygnowania z danego kursu. Dlatego kolega pewnego razu nie wysiadł mimo, że kierowca nie chciał mu sprzedać właściwego biletu. Na trasie była kontrola, po wysłuchaniu obu stron kontrolerka nakazała kierowcy wystawić bilet z odpowiednią ulgą. Innym razem kierowca odmówił sprzedaży biletu. Ponieważ działo się to na dworcu, kolega udał się do dworcowej kasy, aby w niej zakupić odpowiedni bilet. Niestety nie udało się go nabyć, gdyż na pięć minut przed odjazdem autobusu blokowana jest możliwość sprzedaży biletów w kasie. Kasjerka tak się przejęła całą sytuacją, że zamknąwszy okienko poszła z nim do kierowcy autobusu. Tłumaczyła, że nie ma prawa odmówić niewidomemu sprzedaży ulgowego biletu. Nic to nie pomogło, więc zdesperowany i bezsilny kolega pojechał kolejny raz na gapę. Zgłoszenie zaistniałej sytuacji u kierownika taboru także nic nie dało. Ten uparcie twierdził, że podawana ulga koledze nie przysługuje. Oj było tych opowieści smutnej treści znacznie więcej.
Znajoma długo będzie wspominać pewną podróż autobusem PKS. Jechała pierwszy raz nową dla siebie trasą. Ponieważ dotarła na dworzec tuż przed odjazdem autobusu, nie zdążyła sprawdzić, jak długo będzie jechała do punktu docelowego. Zapytała kierowcę, o której zgodnie z rozkładem powinni być na miejscu? W odpowiedzi uzyskała burkliwą informację, że nie wiadomo. Zdumiona próbowała choć trochę uściślić godzinę przyjazdu, żeby móc podać czas osobie, która miała na nią czekać na dworcu. Nic nie uzyskała.
Nie potrafię zrozumieć skąd biorą się tego rodzaju zachowania. Szkoda, że kierowcy nie spróbują choć na moment wczuć się w sytuację osób niewidomych. Może wtedy zrozumieliby ile odwagi wymaga samodzielne podróżowanie, gdy się nie widzi. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej, ale życzliwość zawsze ułatwia podróż i pozostawia w pamięci dobre wspomnienie. Natomiast w przypadku, gdy samodzielna podróż w "ciemno" jest ogromnym wyzwaniem, irytacja, opryskliwość kierowcy może niewidomego na długo zniechęcić.
A może pracowników spółek transportu publicznego wprowadza w błąd wygląd niewidomych? Współczesny, niewidomy pasażer kompletnie nie pasuje do ogólnego, schematycznego obrazu kogoś z dysfunkcją wzroku. Czyżby przyczyna była tak prosta?
Obawiam się, że nie, choć może być w niej ziarenko prawdy. Z uzyskanych informacji od dyspozytora w jednej ze spółek PKS wynikało, że kierowcy mają comiesięczną odprawę, na której omawiane są m.in. ulgi ustawowe, postawa kierowców wobec klientów itp. Jeśli tak jest, to zdumiewające jest panoszące się bezkrólewie.
Bezpodstawne negowanie rodzaju ulgi przy kupnie biletu. Drukowanie niewłaściwego biletu, a przecież jeśli niewidomy klient podaje złą ulgę, która uprawnia go do przejazdu. to podczas kontroli tylko on poniesie konsekwencje.
A może ja się mylę? Może kierowca także ponosi jakieś konsekwencje?
W czym może tkwić problem uświadomiłam sobie, podczas ostatniej wyprawy autobusem. Okazało się, że "pies jest pogrzebany" w nazewnictwie ulg. Do podróży autobusem odpowiednio się przygotowałam, sprawdziłam jaka to linia (pośpieszna, czy zwykła), sprawdziłam na stronie przewoźnika trasę i cenę biletu. Wyposażona w tę wiedzę kupując bilet podałam kierowcy dokładną nazwę ulgi, z której korzystam. W odpowiedzi usłyszałam "kur... narobili tych niewidomych". Na ten komentarz podpowiedziałam, że ulga, o której mówię dotyczy zniżki 93 procent. Pomogło, kierowca po kilku próbach wydrukował właściwy bilet dla mnie i przewodnika. Poinformował mnie przy okazji, że w autobusach zwykłych moja ulga ma numer 26, a przewodnika numer 6. Z ciekawości sprawdziłyśmy, co w takim razie jest wydrukowane na bilecie? Okazało się, że gdybym powiedziała kierowcy niewidomy niesamodzielny uniknęłabym wielu problemów. Bowiem pod takim określeniem w taryfikatorze figuruje ulga ustawowa, z której korzystałam. Informacja niewidomy, stopień znaczny nijak ma się do niewidomy niesamodzielny. Kierowcy często nie potrafią w sposób właściwy zinterpretować przysługującej pasażerowi ulgi, bo co innego mają w taryfikatorze, a co innego słyszą od niewidomego chcącego kupić bilet.
Tak więc ponownie pojawia się problem doprecyzowania i ujednolicenia nazewnictwa ulg ustawowych, przysługujących osobom do nich uprawnionym. Jak bowiem pokazuje życie problem wcale nie jest banalny, a może jest tylko brak płaszczyzny porozumienia i niewiedza czyni go trudnym i męczącym dla obu stron. Również na karb niewiedzy chciałabym złożyć niewłaściwe postawy kierowców i nieprzychylne komentarze pasażerów. Miałam okazję być obserwatorem jednego i drugiego w sytuacji, gdy chodziło o osobę niewidomą z psem przewodnikiem. Najpierw kierowca miał obiekcje, co do prawa psa przewodnika do jazdy autobusem. Po okazaniu przez niewidomego odpowiednich dokumentów sprzedał bilet. Powiedziałabym, że pies zachowywał się lepiej, niż niektórzy pasażerowie, a mimo to jego właściciel usłyszał kilka cierpkich uwag. Jeden z podróżujących spojrzał na psa i głosem autorytatywnym stwierdził - idę zająć miejsce, ale zaraz tu wrócę i chcę zobaczyć papiery psa - prawda, że miłe? Niewidomy nie okazał żadnych dokumentów, odsyłając czepialskiego gościa do kierowcy. Do tej chwili kierowca milcząco przysłuchiwał się całej akcji, dopiero gdy został "wywołany" podjął interwencję. Na trasie była zmiana kierowców. Pierwszym co zobaczył zmiennik, wsiadając do autobusu był leżący labrador. Nie dopytując kolegi o co chodzi? Dlaczego zabrał pasażera z psem, od razu chciał przystąpić do wysadzenia podróżnego w takim towarzystwie. Kolega zdążył go wyhamować informując, że to pies przewodnik.
Czy tak powinno być?
Czy taka postawa ze strony kierowców nie świadczy o tym, że na odprawach nie przywiązuje się odpowiedniej wagi do przestrzegania przez kierowców przepisów? Kierowca ma obowiązek zabrać niewidomego z psem przewodnikiem. Kierowca ma obowiązek sprzedać bilet z ulgą, którą podaje mu klient. Kierowca ma obowiązek otworzyć luk bagażowy, dopilnować zapakowania i wydania bagażu. Tylko co z tego, że ma taki obowiązek? Nie potrafię zrozumieć dlaczego część pracowników spółek przewozowych nie wypełnia w sposób właściwy swoich obowiązków. O ileż łatwiej i milej podróżuje się w towarzystwie kierowcy, który nie robi problemu tam, gdzie go nie ma. Z ogromną sympatią wspominam te autobusowe rejsy, podczas których kierowcy jeśli nie mieli pewności, co do ulgi po prostu ze spokojem dopytywali. Z uśmiechem odpowiadali na pytania i sami oferowali pomoc.
Spotkałam także kierowcę, który na wieść, że jestem niewidoma i jadę z nim bez przewodnika, wyglądał na odrobinę przerażonego. Ciekawe dlaczego? Przecież pomijając brak wzroku reszta u mnie jest standardowa. Dogadać się ze mną można, za bilet zapłaciłam, poruszam się normalnie, wyglądam także, a jednak wywołałam drobną panikę. Czyżby to lęk przed nieznanym? Jeśli tak, to może trzeba pomyśleć o praktycznym rozwiązaniu problemu. Właściwie sama mogę udać się na comiesięczną odprawę kierowców spółki PKS w moim mieście i spróbuję przekonać zarówno szeregowego pracownika jak i prezesa, że tylko nie widzę. Czasami kilka minut rozmowy bywa jak grom z jasnego nieba. Wracając do odrobinę przerażonego kierowcy, do przystanku docelowego dojechaliśmy tylko we dwoje. Najwyraźniej kierowca postanowił zaryzykować "konfrontację", bo zajechaliśmy przed czasem, a ja dalej spokojnie siedziałam. Oczekiwałam na dalszy kwadransik podróży, więc poinformował mnie, że jesteśmy u celu. Podziękowałam za bezpieczną podróż i wysiadłam. Na koniec kierowca coś jeszcze z uśmiechem zagadał. Ciekawe czy cieszył się, że bezinwazyjnie opuściłam jego narzędzie pracy, czy też dostrzegł we mnie wreszcie zwykłego człowieka?
Pisząc o barierach w podróżowaniu transportem komunikacji publicznej PKS, skupiłam uwagę na barierach wynikających z postawy kierowców oraz ich braku wiedzy o ulgach. Jednak decydując się na skorzystanie z usług transportu autobusowego niewidomi napotkają znacznie więcej barier. Na odrębne omówienie zasługują dworce, przystanki po trasie oraz czasami "luksus" jazdy zdezelowanym "zabytkiem".
Muszę przyznać, że nie byłam zorientowana, że ulgi ustawowe obowiązują prywatnych przewoźników. Podróżując busem pytałam o ulgi kierowcę, ten stwierdził, że u niego żadne ulgi nie obowiązują. Tak więc chcąc z nim jechać, musiałam kupić pełnopłatny bilet.
Na koniec słowo o ulgach ustawowych w komunikacji prywatnej. Należy podkreślić, że prawo nie dzieli przewoźników na prywatnych i innych. Zgodnie z ustawą z dnia 6 września 2001 r. o transporcie drogowym (Dz. U. z 2013 r. poz. 1414), - "wszyscy przewoźnicy z zezwoleniem na przewozy regularne muszą uwzględniać ulgi przysługujące pasażerom na podstawie odrębnych przepisów. Przewoźnik może przyznać swoim pasażerom ulgi i zniżki komercyjne, niezależnie od ulg ustawowych. Obowiązuje zasada, że ulgi i zniżki komercyjne są udzielane w innym wymiarze, niż ulgi ustawowe. Oznacza to, że przy zakupie biletu z ulgą ustawową nie można skorzystać z innych ulg. To niepełnosprawny pasażer wybiera, czy skorzysta z ulgi bądź zniżki komercyjnej, czy z ulgi ustawowej. Natomiast jeśli przewoźnik odmówi sprzedaży biletu osobie uprawnionej do skorzystania z ulgi ustawowej, wtedy zgodnie z ustawą o transporcie drogowym - za odmowę sprzedaży biletu ulgowego osobie uprawnionej przewoźnikowi grozi cofnięcie zezwolenia na wykonywanie przewozów regularnych z powodu naruszenia lub zmiany warunków, na jakich zostało ono udzielone. Bowiem jednym z warunków jest cennik opłat - jako załącznik do wniosku o udzielenie zezwolenia".
Zależnie od zasięgu przewozów regularnych w krajowym transporcie drogowym, zezwolenia na nie wydaje wójt, burmistrz, prezydent miasta, starosta lub marszałek województwa. To do nich powinno się kierować skargi o nieprzestrzeganiu przez przewoźników drogowych przepisów dotyczących ulg dla osób niepełnosprawnych. W ustawie o transporcie drogowym są nawet określone grzywny za pobieranie niezgodnej z cennikiem opłaty za bilet. Dla kierowcy to tysiąc złotych, a dla firmy - 2 tysiące złotych.
Źródło: POON Flash nr 20
Nietolerancja w Polsce
Tolerancja jest to uznanie prawa do głoszenia własnych opinii i przekonań, szanowanie innych i akceptowanie ich odmienności.
Społeczeństwo polskie nie należy do państw tolerancyjnych, co najwyżej można stwierdzić, że jesteśmy tak samo tolerancyjni, jak reszta świata, czyli nie jest zbyt dobrze w tej kwestii. Zespół Lady Pank śpiewał kiedyś "Tacy sami, a ściana między nami" i niestety często tak bywa.
Najbardziej odczuwalną w Polsce formą nietolerancji jest rasizm. Polacy są również wrogo nastawieni do ludzi innych wyznań religijnych, innej orientacji seksualnej, innej kultury, kierujących się innymi, własnymi zasadami, inaczej ubranych czy nawet słuchających innej muzyki. Każda inność jest piętnowana. Często z tego powodu dochodzi do nieporozumień, a co za tym idzie - agresji. Te osoby stają się obiektem dyskryminacji i poniżenia. Innym, bardzo przykrym problemem jest nietolerancja wobec ludzi chorych, zwłaszcza niepełnosprawnych.
Za przejaw nietolerancji możemy uznać również nieprzystosowanie miejsc publicznych dla osób niewidomych, czy też poruszających się na wózkach inwalidzkich. Osoba niepełnosprawna chcąc funkcjonować w społeczeństwie codziennie napotyka bariery. Jej życie najeżone jest trudnościami, nie tylko zdrowotnymi.
Wszechobecna dyskryminacja
Czasami na ulicy ktoś ze wzgardą przygląda się osobie niewidomej. Szybko omija ją szerokim łukiem, gdyż nie toleruje obecności niepełnosprawnych w swoim otoczeniu. Odsuwają się, bo nie mogą lub nie chcą być blisko... Myślimy wtedy to dlatego, że jestem niepełnosprawny, kaleki, ślepy... Wtedy uświadamiamy sobie, że istnieje podział "oni i my"...
Moja znajoma, która pierwszy raz wyszła z domu z białą laską, bardzo chciała wiedzieć, czy ludzie się jej przyglądają. Kiedyś lubiła skupiać spojrzenia innych, zwłaszcza pełne zachwytu oczy mężczyzn, ale teraz, gdy nie widzi, nie chciała, by się jej przyglądano. Kuliła się w sobie, czuła się kaleka i chora, gdy tak po omacku, bezradnie próbowała stawiać kroki. Nie chciała zrobić z siebie pośmiewiska. Instruktorka odpowiedziała jej, że ludzie oglądają się za wszystkim, co odbiega od ich ciasnej codzienności. Chętnie przyglądają się wypadkom, ludziom na wózkach inwalidzkich, bliźniakom i ludziom niewidomym także.
Tolerujemy kogoś, gdy odczuwamy szacunek, wyrozumiałość, cierpliwość dla jego odmienności. Nastawienie społeczeństwa do ludzi niepełnosprawnych jest nieodpowiednie. W człowieku najczęściej zwraca się uwagę na wygląd zewnętrzny, cielesność oraz intelekt. W związku z tym osoby z dysfunkcją wzroku, z powodu innej percepcji postrzegania świata traktowane są jak ludzie gorszej kategorii. To, że inne zmysły pomagają im w poznawaniu świata, to wcale nie znaczy, że ich wnętrze jest mniej bogate, że nie potrafią kochać i czuć. Innym powodem niechęci do niepełnosprawnych jest ocenianie człowieka poprzez jego możliwości do pracy i wytwarzania różnego rodzaju dóbr. Dlatego też niezdolność do wykonywania prac fizycznych, kreatywnych, sprowadza pełnoprawnych obywateli i członków społeczeństwa, jakimi są osoby niepełnosprawne, do rangi bezużytecznych.
Tego typu opinie i oceny dotyczące człowieka prowadzą do jego upodlenia i uprzedmiotowienia, odebrania mu szacunku i ludzkiej godności, dyskryminacji i wykluczenia społecznego - marginalizacji, a także tworzenia fałszywych stereotypów. Utarta opinia o niepełnosprawnych jest w naszym kraju bardzo krzywdząca dla tych osób. Wynika ona z przesądów i mitów, zakorzenionych w ludzkiej świadomości. Istnieje pogląd, że takich ludzi jest niewielu i są oni "z reguły" bierni życiowo.
Takie wnioski mogą się nasuwać, ponieważ niepełnosprawnych mało widać na ulicach, nie ma w szkołach czy instytucjach użyteczności publicznej. Często też przyszywa się łatkę, że takie osoby są ograniczone umysłowo. Dodatkowe utrwalenie stereotypów następuje poprzez szeroki dostęp do mediów i ich znaczący wpływ na kształtowanie opinii. Ogromnie szkodzi to w społecznym odbiorze osób niepełnosprawnych, jak również wśród nich samych i prowadzi do ich izolacji w społeczeństwie.
Nie pozwólmy sobie wmówić, że niepełnosprawny znaczy "gorszy". To właśnie osoby niepełnosprawne odczuwają potrzebę większego zrozumienia swojej sytuacji i problemów oraz tolerancji wśród społeczeństwa.
Próby przeciwdziałania dyskryminacji
Tymczasem niepełnosprawni są żywym obrazem prawdziwego człowieka, ucieleśnieniem ludzkiej godności i uczą jej innych ludzi. Ponadto poprzez codzienne pokonywanie trudności mają możliwość większego zahartowania i udoskonalenia własnej osobowości. Powinniśmy być postrzegani na równi z pełnosprawnymi członkami społeczeństwa. Mamy przecież takie same prawa. Dużo w tej kwestii zależy od postawy mediów i lokalnych władz. Dobrym pomysłem są wszelkiego rodzaju kampanie mające na celu ukazanie aktywnego życia niepełnosprawnych, informowanie i edukowanie społeczeństwa na temat niepełnosprawności. Jednym z głównych zadań zapobiegających nietolerancji wobec niepełnosprawnych jest umożliwienie im aktywnego uczestnictwa w życiu politycznym, społecznym i kulturalnym przy jednoczesnym poszanowaniu i akceptacji ich odmienności. Takie działania skutecznie chronią prawa osób niepełnosprawnych.
Izolacja w szkole
Negatywne postawy społeczeństwa, odrzucenie osób z niepełnosprawnością wzrokową przez grupę rówieśniczą, nieprawidłowe podejście nauczycieli oraz budzące wiele wątpliwości postawy rodziców mają ogromny wpływ na kształtowanie się obrazu samego siebie, przyczyniają się ponadto do znacznego obniżenia poczucia własnej wartości, do nieadekwatnej, zaniżonej samooceny, a w konsekwencji nieakceptowania siebie.
Nietolerancja zaczyna się na obgadywaniu, a może skończyć na zabójstwie. Brak tolerancji boli i to bardzo, bo jest to naprawdę przykre, kiedy ktoś czuje, że społeczeństwo go nie akceptuje. Ma to odzwierciedlenie również w środowiskach tak nam bliskich, jak na przykład w szkole.
Niestety zbyt powszechne jest społeczne przekonanie o nieestetyczności, nieatrakcyjności osób niepełnosprawnych, które jest "produktem" kultu ciała. Osoby z niepełnosprawnością somatyczną, z wadami i defektami urody znajdują się w niezwykle trudnej sytuacji, gdyż wszelkiego rodzaju "odstępstwa od normy" stają się przyczynkiem do przezwisk, naśmiewania i wytykania palcami. Uświadomienie sobie własnej odmienności w wyniku negatywnych bodźców płynących z otoczenia skutkuje natychmiastowym obniżeniem samooceny i uczuciem małej wartości. Naturalnym odruchem jednostki jest izolacja, chęć ukrycia się przed światem, osamotnienie z lęku przed bolesnymi doświadczeniami ze strony rówieśników. Zdarza się, że osoba usiłuje swoje braki nadrobić podejmując się trudnych wyzwań, aby zdobyć szacunek innych i w ten sposób "zakamuflować" istniejący problem.
Strach przed społecznym odrzuceniem wywołuje silne napięcia. Jednostka spogląda na siebie w ujemnym świetle, nie dostrzega w sobie wartościowych cech. Problem w większym zakresie dotyka młodzież w okresie dojrzewania, pozostawiając ślady w postaci kompleksów.
Marzeniem każdego człowieka, bez względu na wiek, płeć czy rasę, nie tylko niepełnosprawnego, jest poczucie bezpieczeństwa w gronie najbliższego otoczenia, poczucie bycia potrzebnym, niepowtarzalnym i akceptowanym. Niestety, nie wszyscy mają takie szczęście. Wystarczy minimalny odchył od ogólnie uznawanej "normalności" i już stajemy się obiektem drwin i niewybrednych żartów. Rzadko ta "inna" osoba zostaje zaakceptowana. W takiej sytuacji przyjmuje najczęściej postawę konformisty. Zabiega o względy towarzystwa. Jest gotowa zrobić wszystko, o co tylko poproszą. Zmienia swój sposób myślenia, ubiór, zachowanie. Zakłada coraz nowsze maski, byleby tylko przypodobać się grupie.
Trudne problemy Integracji
Idea integracji nie może stać się wtórnym wykluczaniem. Od osób uczestniczących w procesie integracji wymagana jest czujność i zaangażowanie, by skutecznie zaistniał proces edukacyjnego łączenia mimo różnic.
Nauczyciel, który rozpoczyna pracę z dzieckiem niepełnosprawnym wzrokowo powinien sam akceptować w pełni dziecko i poprzez swoje zachowanie zapewniać, że darzy je szacunkiem, troską, serdecznością i zrozumieniem. Stworzyć mu atmosferę życzliwości, ciepła, opieki, dobrego samopoczucia i radości. Ponadto powinien posiadać podstawową wiedzę z zakresu psychologii, psychologii klinicznej dziecka niepełnosprawnego i znać źródła wzbogacania jej.
Bez wątpienia chodzenie do szkoły masowej ułatwia proces integracji dzieci niewidomych, a także przyzwyczaja widzące osoby do ich potrzeb. Niestety niektórzy nauczyciele wolą nie mieć w swojej klasie dzieci z dysfunkcją wzroku. Po prostu nie wiedzą jak z nimi pracować. A niewiedza powoduje strach. Kształcenie nauczycieli o możliwościach niewidomych uczniów jest potrzebne, ale jeszcze bardziej jest potrzebna ich otwarta postawa.
Z przejawem dyskryminacji można się spotkać w niemal każdym momencie życia. Doświadcza się jej zwłaszcza w młodości, gdy człowiek przechodzi wielkie zmiany fizyczne i psychiczne. Każdy ma bolesne doświadczenia, które na długo zapadają w pamięci. Dzieci w szkołach masowych nierzadko wystawiane są na pośmiewisko, pełnią role klasowych błaznów. Często kończy się to wykształceniem zachowań agresywnych. Wtedy dyskryminacja przynosi stres a nie zakładany rozwój w danej szkole. A przecież najważniejsze jest, by dziecko czuło się bezpieczne, miało odpowiednią opiekę i miało jak najlepsze warunki do rozwoju, do nauki.
Czasami rodzice innych dzieci nie zgadzają się, by dziecko niewidome chodziło do klasy ze zdrowymi z obawy, że będzie ono zaniżało poziom nauczania. Integracja w szkołach powszechnych nie sprawdza się w 90 proc. dzieci niewidomych. Doświadczają one dyskryminacji pozytywnej, czyli za nikłe lub żadne osiągnięcia dostają bardzo dobre oceny. Dopiero w ośrodkach specjalistycznych okazuje się jak wielkie są braki także w samodzielnej egzystencji. Trzeba jednak zaznaczyć, że integracja małych dzieci jest łatwiejsza niż starszych. Kilkulatki w naturalny sposób przyjmują różnice w wyglądzie lub zachowaniu rówieśników. Uczęszczanie dzieci zdrowych z chorymi to priorytet, bo chorzy uczą się od zdrowych. Jedni muszą uczyć się drugich. Integracja to światełko w tunelu dla niepełnosprawnych.
Dzieci niewidome na skutek braku percepcji wzrokowej mają znacznie ograniczone możliwości, nie zawsze mogą np. zorientować się, czy są obserwowane. Zachowują się tak, jakby nikt na nie nie patrzył. W wielu przypadkach u niewidomych od urodzenia i ociemniałych we wczesnym dzieciństwie występują tzw. "blindyzmy" - kiwanie się, robienie min, kręcenie głową itp. Wynika to z ograniczeń swobody ruchu w długich okresach czasu. Zachowania takie jednak nie zawsze są zrozumiałe i akceptowane. Z drugiej strony, nauczyciele i wychowawcy poświęcają zbyt mało uwagi, aby je eliminować. Niewidomi nie mogą też uczyć się przez naśladownictwo, dlatego nie zawsze potrafią stosować powszechnie przyjęte formy zachowania: ukłon, uśmiech, sposób ubierania się.
Kompleksy i niska samoocena
Odmienność jest trudna. Patrzą na ciebie, oceniają i porównują. Ty sam również oceniasz się na tle grupy czy klasy, zazdrościsz im tego, że widzą. Żadna, absolutnie żadna wada nie jest powodem, abyś czuł się gorszy, i nikt nie ma prawa tak cię traktować. Wstrętne docinki i komentarze to dowód słabości ludzi. Atakują, aby czuć się silniejszymi. Duszenie w sobie kompleksów zazwyczaj sprzyja ich "rośnięciu". Życie jest wielowymiarowe i każdy może mieć satysfakcję z tego, co robi i jaki jest. U podłoża kompleksów najczęściej stoi krytyka, jaką słyszymy w dzieciństwie i młodości. Ta krytyka może pochodzić od kogoś, na czyim zdaniu nam zależy - rodziców, rodzeństwa, nauczycieli, rówieśników ze szkoły czy podwórka. Ktoś nagle - najczęściej mało delikatnie, choć nie zawsze złośliwie - uświadamia nam, że pod jakimś względem różnimy się na naszą niekorzyść. Nie jest to powód do dołowania się, bo nie ma ludzi idealnych.
Niewidoma młoda dziewczyna opowiadała, że gdy kończyła szkołę specjalną nie miała żadnych kompleksów z tego powodu, że od dziecka nie widzi, uważała, że świat stoi przed nią otworem. Dopiero, gdy zmieniła uczelnię, poczuła się jak "trędowata", gdyż jej wejście na salę wykładową powodowało, że milkły rozmowy. Na pytanie, co jest zadane, nie otrzymywała żadnej odpowiedzi a w akademiku widzące koleżanki nie chciały z nią mieszkać. W ostateczności wprowadziła się do niewidzącego studenta. Kobieta opowiadała jak wielkim problemem okazało się wynajęcie mieszkania. Gdy właściciele dowiadywali się, że nie widzi, natychmiast rezygnowali. Bali się, że może nie zakręcić gazu itp.
Dyskryminacja w pracy
Społeczeństwo najczęściej nie rozumie problemów związanych ze ślepotą lub niedowidzeniem. Systematyczne okazywanie niewidomym litości, współczucia, upokarzanie, okazywanie nadmiernego zainteresowania brakiem wzroku, rozmowy na temat ślepoty, podglądanie, a czasem i szyderstwa są źródłem licznych sytuacji emocjonalnie trudnych. Ich wynikiem jest wiele zachowań społecznych niewidomych, które niekorzystnie wpływają na stosunki z widzącymi.
Europejskie Stowarzyszenie Niewidomych podaje, że duża część osób z dysfunkcją wzroku, jako najistotniejsze ich zdaniem bariery w zatrudnieniu wymieniały najczęściej dyskryminację, obraz osoby niewidomej lub niedowidzącej w świadomości pracodawcy, niedostateczne wsparcie przepisów prawnych, nieprzychylne nastawienie w miejscu pracy, brak umiejętności społecznych, brak pozytywnych wzorców i doświadczeń.
Wiele osób niewidomych z wykształceniem, z dyplomem dobrej uczelni ma problem ze znalezieniem pracy. Nie chcą być wyśmiewani, obrażani, być obiektem wiecznej drwiny. Mój przyjaciel, który zawsze był osobą aktywną, chętnie też pracował społecznie, by pomagać innym niewidomym w pewnym momencie zaczął zamykać się w sobie. Wycofywać się, stał się jakiś posępny. Jego samoocena bardzo się obniżyła. Zapytałam, co się dzieje? Opowiedział mi wtedy o dyskryminacji w pracy. Dotyczyło to wszystkich pracowników z niepełnosprawnością, nie tylko wzrokową. Stał się drażliwy, nerwowy, cierpiał na bezsenność. Przybity i zdołowany wracał z pracy. Tyle trudu i wysiłku włożył, by zaakceptować swoją niepełnosprawność a w zderzeniu z dyskryminacją to wszystko stało się nieważne. Czuł się jak na początku swojej drogi ten inny, gorszy i kaleki. Ktoś może zapytać, dlaczego tak się męczy, powinien rzucić tą robotę!
Mężczyzna od dawna szuka innego zatrudnienia, chociaż ma ogromne wątpliwości, czy w nowej pracy sytuacja z dyskryminacją się nie powtórzy. Pracuje już dwadzieścia lat i nieraz był nękany i wyśmiewany z powodu niepełnosprawności wzrokowej. Jest osobą odpowiedzialną, ma rodzinę na utrzymaniu. Renta inwalidzka nie wystarczyłaby nawet na podstawowe opłaty. To osoba niesłychanie ambitna i nie wyobraża sobie, żeby zgłosić się do opieki społecznej po zasiłek. Czasami np. w zakładzie pracy chronionej, gdy pracuje większość osób niepełnosprawnych, między samymi niepełnosprawnymi istnieje dziwna rywalizacja. Licytują się, kto jest bardziej chory i czyje inwalidztwo jest lepsze lub gorsze. Uważają, że ta choroba, której gołym okiem nie można dojrzeć jest lepsza. To przykre, ale szydzą i naśmiewają się jedni z drugich.
Niezrozumienie ze strony społeczeństwa
Kolega, który od wielu lat jest osobą niedowidzącą, opowiedział mi, że zazwyczaj spotyka się z nieprzychylnymi opiniami wtedy, kiedy jest nieoznakowany tzn., gdy porusza się bez białej laski. Przedstawił mi kilka sytuacji z własnego życia, które są dosyć dziwnie odbierane przez osoby z zewnątrz. Zdarzyło mu się, że podszedł w sklepie zamiast do manekina to do osoby stojącej obok i dotykał np. jej kurtki. Niekiedy bezsensu błądził po ogromnej hali, nerwowo krążył w poszukiwaniu wyjścia, którego nie mógł znaleźć. Czasami podchodził do obcej osoby na ulicy i witał się z nią serdecznie, będąc przekonanym, że to jego dobry znajomy. Nieraz zdarzyło mu się z impetem uderzyć głową w szklane drzwi lub wszedł w lustro. Przyznajcie sami zdrowi ludzie tak się nie zachowują, myślą wtedy, może jakiś niedorobiony, dziwny albo ślepy. Wywołuje to wśród obserwujących uśmiech lub kąśliwe komentarze pod adresem takiej osoby.
Zdarza się również, że oznakowane osoby niewidome stają się ofiarami głupich żartów. Koleżanka wspominała, że gdy siedziała przy stoliku z kilkoma osobami i sięgnęła ostrożnie ręką po szklankę okazało się, że nie może jej zlokalizować, gdyż jak się później okazało, mężczyzna siedzący naprzeciwko niej, ciągle przestawiał tę szklankę. Robił to tak delikatnie i cicho, żeby się nie zorientowała. Znajomy opowiadał mi, że miał taki przypadek, że został siłą wepchnięty do innego tramwaju, niż zamierzał jechać. Było to celowe, gdyż ta osoba zaśmiewała się w głos, dla niej było to zabawne. Niewidomy kolega wysiadł na następnym przystanku, gdyż zorientował się, że padł ofiarą ludzkiej głupoty. Czasami też ktoś z podróżnych celowo podaje inny numer tramwaju niż podjechał, albo też usilnie wmawia osobie niewidomej, że tramwaj stoi na przystanku, chociaż nic nie podjechało. Przyjaciel zastanawiał się, dlaczego ludzie w ten sposób się zachowują, może żeby sprawdzić, czy osoba niewidoma się zorientuje, czy może chcą się przekonać jak się zachowa, albo może przekonani są o swojej bezkarności, bo wiedzą, że niewidomy nie rozpozna ich ani nie rzuci się za nimi w pościg.
Zbyt mała świadomość społeczna
Duża część społeczeństwa nigdy nie miała kontaktu z ludźmi z niepełnosprawnością wzrokową. Ulegają więc stereotypom, boją się bliższych relacji. Zachowania niewidomych i niedowidzących mogą wywoływać niezrozumienie, zdziwienie, a nawet oburzenie i potępienie. Tak powstają błędne wyobrażenia na temat osób z poważnymi dysfunkcjami wzroku. Są one wzmacniane przez zbiorowe doświadczenie, prasę, literaturę czy film. W Polsce trzeba zmieniać świadomość ludzi. Ta świadomość jest bardzo niska. Ludzie nawet sobie nie wyobrażają, że osoba niepełnosprawna może mieć jakieś trudności i ograniczenia. Bo jeśli ta świadomość by była, to wtedy ci, którzy stają się politykami, prawnikami, architektami, zaczęliby o tym myśleć.
Jeszcze cały czas jest wiele budynków publicznych, które nie są dostosowane dla niepełnosprawnych. Ten problem cały czas istnieje, bo nie chodzi wyłącznie o dostosowaniu starych budynków czy ulic. Ale nowe obiekty też nie są dostosowywane. Brakuje w Polsce myślenia kategoriami osób niepełnosprawnych, czyli kategoriami ludzi, którzy też chcą się dostać do pewnych obiektów. Instytucje użyteczności publicznej są nadal niedostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych, może w ten sposób bronią się przed niepełnosprawnymi.
Dopóki ludzie nie poznają osób z tego środowiska, nie przekonają się, że człowiek niewidomy może być wysoce zrehabilitowany, wrażliwy, otwarty, ciekawy świata, potrafiący czerpać z życia wszystko, co najlepsze i cieszyć się nim, tak długo ta niewiedza będzie powodowała obawy i strach. Chciałabym i jest to moje ogromne marzenie, żeby w końcu świat nie dzielił się na ludzi sprawnych i niepełnosprawnych, a na ciekawych i nieciekawych świata.
Ostatnio powstaje wiele organizacji przeciwko nietolerancji i dyskryminacji. "Rozum jest tym prawem, które poucza, że skoro wszyscy są równi i niezależni, żaden nie powinien szkodzić drugiemu, jeżeli chodzi o jego życie, zdrowie, wolność i mienie." Oby ta maksyma autorstwa Johna Locke'a mogła być mottem przyświecającym tolerancji wobec wszystkich ludzi, nie tylko niepełnosprawnych wzrokowo.
***
Dyskryminacja bez wątpienia jest trudnym problemem. Bez wątpienia musimy z nią walczyć we wszystkich jej przejawach. Wydaje się jednak, że autorka powyższej publikacji zbyt ostro naświetliła to zagadnienie.
Wiemy, że dzieci potrafią być okrutne i zatruć życie niewidomemu czy słabowidzącemu koledze. Nie jest to jednak powszechne zjawisko i chyba występuje coraz rzadziej.
Ludzie dorośli, na ogół, zachowują się inaczej. Nie oznacza to, że pracodawcy chętnie zatrudniają niewidomych pracowników, że ludzie ze szczególnym upodobaniem przyjaźnią się z osobami niewidomymi, że bardzo chętnie szukają niewidomego partnera życia. Tak nie jest, ale też bardzo rzadko celowo i z premedytacją dokuczają niewidomym, wyśmiewają się z nich i robią im głupie kawały. Jeżeli sprawiają niewidomym przykrość, przyczyną ich zachowania najczęściej jest niski poziom kultury, niedelikatność i brak wiedzy na temat tej niepełnosprawności. Przykrość sprawiają nieświadomie, a nie celowo.
Wydaje się, że autorka artykułu, w jednej publikacji, zebrała prawdziwe zdarzenia, z którymi spotkało się wielu niewidomych na przestrzeni wielu lat. W rezultacie, chociaż przykłady te są prawdziwe, powstał przejaskrawiony obraz stosunku społeczeństwa do niewidomych. Wypada dodać, iż zdarza się również, że zachowania niektórych niewidomych są przyczyną negatywnych ocen.
Formą przeciwdziałania dyskryminacji jest również zrozumienie motywów działania ludzi, a to z kolei wymaga zauważania przede wszystkim pozytywnych przykładów. Skupianie się na negatywnych stronach życia jest szkodliwe dla psychiki osób niewidomych i stosunków międzyludzkich. Celowe więc jest unikanie jednostronności.
(komentarz redakcji "WiM")
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Historia lubi zataczać koła i wobec mnie też takie koło zatoczyła.
Kiedy w dzieciństwie, jak rzadko które niewidome dziecko, wodziłem rej na podwórku, łaziłem po dachach i krzakach, a wszystko to dzięki moim rodzicom, którzy zadbali o to, bym miał koło siebie rówieśników i żeby ci rówieśnicy pomagali mi, kiedy trzeba. Dopiero w szkole specjalnej zacząłem rozumieć swoją odrębność. To tam zaczęto mnie pouczać, że nie jestem gorszy od innych, bo nauczyciele nie wiedzieli, że ja nie tyle czuję się gorszy, ile raczej od innych lepszy. Żałuję, że nie mogę tego rodzicom powiedzieć, że nie mogę im za tę pozycję w świecie podziękować, bo już dawno ich nie ma, a ja, żeby to w pełni zrozumieć, musiałem dojrzeć.
Tak więc nastąpiło w moim dzieciństwie pewne odwrócenie porządków, bo w końcu to szkoła specjalna miała mnie przywrócić społeczeństwu, a w pierwszej fazie raczej uświadomiła mi moją odrębność. Ale potem przyszły kontakty z PZN-em, organizacją, która w latach 50-ych zajmowała się praktycznie i z powodzeniem wszystkimi. A czasy nie były łatwe, bo to i odgruzowywanie kraju po wojennych zniszczeniach, konieczność szybkiej odbudowy miast, uzupełnienie wytrzebionej przez Niemców i Rosjan polskiej inteligencji. Nie było wówczas komputerów, magnetofony pojawiły się później, a my musieliśmy czytać z brajla. Żeby było ciekawiej, warto przypomnieć, że często książki dla małych dzieci były przepisywane przez starszą młodzież po lekcjach pod dyktando wychowawców i nauczycieli. Na tym tle jednocześnie kwitła niepowstrzymanie idea równouprawnienia niewidomych, ich pełnych możliwości zawodowych, możliwości rozrywki, kształcenia, sportu itp. Pojawiali się coraz liczniejsi niewidomi nauczyciele - głównie w szkołach dla niewidomych, ale nie tylko. Początkowo mówiono, że niewidomi mogą studiować tylko dziennikarstwo, prawo, polonistykę, ale zaraz pojawiła się matematyka, języki obce, muzykologia, psychologia, socjologia. Następnie Wojtek Zawistowski znalazł się jako pierwszy na politechnice. A gdy trafiało się, że jakaś uczelnia czy liceum próbowały potraktować niewidomego ulgowo, natychmiast natrafiali na opór samych niewidomych, którzy nie chcieli być inni, słabsi czy negatywnie wyróżniani. W latach 60-ych ubiegłego stulecia były nieliczne jednostki, które chciały odbiec od standardu dorównywania innym, ale stanowiły taką mniejszość, że niewiele znaczyły w całej ambitnej masie niewidomych. Były propozycje, aby Związek wpływał na prawidłowość rozwoju tej młodzieży. Z interwencji jednak zrezygnowano, bo mogłyby okazać się niebezpieczne, a i czasy pomału szły nowe.
Ostatnie władze socjalistyczne, usiłując mieć kogoś po swojej stronie, przyznały niewidomym dłuższe urlopy, krótszy czas pracy, co mści się do dziś. Jak nietrudno zauważyć, pracy dla niewidomych albo nie ma w ogóle, albo jest jej mało. Mimo to jednak niewidomi w swej masie występują, żeby ta praca, której nie ma i której jest mało, była chociaż krótsza. Taki sposób podejścia świadczy nie tyle o potrzebie zatrudnienia, co raczej o poczuciu dość abstrakcyjnego humoru.
W socjalizmie przyjęto, że aby praca niewidomego była pełnowartościowa, musi on dostawać dotatek na opłacenie lektora. Przełom przyniósł dość kuriozalne rozwiązanie polegające na tym, że tego rodzaju dodatek ma dostawać pracodawca, co szybko przekształciło się w odwrotność założenia. Pracodawca dostaje pieniądze na zatrudnienie niewidomego, przy czym to zatrudnienie jest pewnego rodzaju uciążliwością związaną z otrzymywanymi dotacjami. Obok tego funkcjonuje swego rodzaju zatrudnienie na nikomu niepotrzebnych stanowiskach. Znam wielu niewidomych, którzy coś tam przepisują, zdając sobie sprawę, że robią coś, co zaraz potem pójdzie do kosza, a cała działalność ma jedynie na celu umożliwienie pracodawcy zdobycie łatwego grosza. Niezależnie od tego, że jest to praca nikomu niepotrzebna, to jeszcze pracodawca jest zainteresowany obniżaniem jej wartości, uzasadniając, że niepełnosprawny pracownik ma niezwykle słabą wydajność.
Pocztą pantoflową podawana jest wiadomość, iż ostatnio pojawiła się w ZUSie tendencja do odbierania niewidomym różnych świadczeń z założeniem, że nie będą oni się odwoływać i w ten sposób da się uzyskać oszczędności. Jako argument, że osoba jest zdolna do samodzielnej egzystencji podaje się fakt, że ukończyła średnią szkołę, albo że mieszka samodzielnie. Na tę sprawę warto jeszcze spojrzeć historycznie. Zaraz po przełomie pojawiło się opracowane przez dyrektora biura pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych rozwiązanie dzielące orzecznictwo na dwie formy (nawiasem mówiąc, teraz istnieją próby, aby od tego odejść). Jedno z tych rozwiązań jest wyłącznie na użytek ZUSu, drugie - nie wiadomo na czyj, bo obdarowany takim orzeczeniem ma prawo je ukrywać. Uczestniczyłem w ramach zarządu sekcji pracujących na otwartym rynku w spotkaniu z tym dyrektorem - autorem opracowania, którym tylko on sam był zachwycony. Zwróciliśmy mu uwagę, że tego rodzaju rozwiązanie wymuszać będzie od niewidomych rezygnację z pracy albo zgodę na umiarkowany stopień niepełnosprawności, a tym samym rezygnację z pewnych uprawnień ułatwiających życie. Dyrektor Jan Lach był zaskoczony, bo nie spodziewał się, że całkowicie niewidomi mogą wykonywać skomplikowane prace czy pełnić poważne funkcje. Stanęło na tym, że wprowadzono zapis, który jest furtką umożliwiającą pominięcie eliminujących postanowień. Zapytałem wówczas dyrektora, czy za kilka lat nie będzie tak, że nikt już nie będzie pamiętał o "furtce", natomiast zacznie się eliminowanie niewidomych z rynku pracy albo pozbawianie ich niektórych uprawnień. Oczywiście dyrektor twierdził, że tak nie będzie. No i moje obawy się sprawdziły.
Tak oto zginęła ideologia uznająca niewidomych i niepełnosprawnych za pełnowartościowych członków społeczeństwa. Gorzej, bo często tak się dzieje na własne życzenie niewidomych. Trzeba o tym mówić, gdzie się tylko da, tym bardziej, że nie istnieje już organizacja, która chroniłaby interesy niewidomych w sposób kompleksowy. Likwidacja sekcji zatrudnionych na otwartym rynku poprzedzona buntem NSZZ Solidarność przy ZG PZN odnośnie zniesienia prawa do skróconego dnia pracy stała się gwoździem do trumny Polskiego Związku Niewidomych. Dalsze konsekwencje - to likwidacja biblioteki, wydawnictw i nagrań, tresury psów przewodników itp. Wszelkie próby przywrócenia dawnej roli PZN wzmagają tylko pogardę władz tej organizacji wobec niewidomych i to na wielu szczeblach. Tak się rzeczy mają, ale czy tak się mieć powinny?
Źródło: PAP/Rynek Zdrowia
Data opublikowania: 2014-07-16
Zespół amerykańskich i polskich naukowców zbadał, jak z ogromną precyzją pobudzać komórki oka. Uczeni mają nadzieję, że dzięki temu w przyszłości da się opracować implant, który pozwoli osobom niewidomym zobaczyć świat z nieosiągalną wcześniej dokładnością.
W siatkówce ludzkiego oka obraz przetwarzany jest na impulsy elektryczne. Impulsy te przesyłane są do mózgu i interpretowane jako obraz. Amerykańsko-polski zespół naukowców zamierza odszyfrować "język", w jakim oko komunikuje się z mózgiem. Za pomocą tysięcy maleńkich elektrod można będzie wówczas wytworzyć impulsy elektryczne w oku tak, by mózg "zobaczył" obraz z niezwykłą precyzją.
Naukowcy liczą, że dzięki tym badaniom w przyszłości powstanie implant, który pozwoli osobom niewidomym na wyraźne widzenie, nawet w kolorze, a także czytanie. Rozwiązanie to pomóc ma przede wszystkim osobom cierpiącym na choroby neurodegeneracyjne wzroku (np. zwyrodnienie plamki żółtej).
Uczestnik badań, dr Paweł Hottowy z Wydziału Fizyki i Informatyki Stosowanej Akademii Górniczo-Hutniczej zaznacza w rozmowie z PAP, że w dostępnych już na rynku protezach oka sygnał z kamery przetwarzany jest na impulsy elektryczne i transmitowany za pomocą elektrod do komórek siatkówki oka. Dokładność przekazywania sygnału nie jest jednak na razie duża - sygnał z pojedynczej elektrody pobudza na raz kilka tysięcy komórek nerwowych siatkówki (tzw. komórek zwojowych).
To sprawia, że informacja, która trafia z oka do mózgu nie jest zbyt szczegółowa, a rozdzielczość widzenia jest niewielka. Badacz z AGH wyjaśnia, że osoby niewidome dzięki implantowi potrafią np. znaleźć w pomieszczeniu drzwi, ale nie widzą ich od razu. Z kolei jeśli pokazany im zostanie przedmiot, na przykład talerz lub owoc wielkości jabłka leżące przed nimi na stole, dopiero po kilkudziesięciu sekundach przyglądania się potrafią stwierdzić, co to jest. Mózg potrzebuje czasu na zinterpretowanie nieprecyzyjnego jeszcze sygnału z protezy.
Tymczasem zespół z amerykańskich uniwersytetów Stanforda i Kalifornijskiego oraz z krakowskiej AGH pracuje nad tym, by w przyszłości implanty pozwalały na dokładniejsze widzenie. Badacze chcą, by w implancie wykorzystywane były znacznie mniejsze elektrody, które będą gęsto upakowane - zamiast kilkudziesięciu elektrod będzie ich można umieścić na siatkówce nawet kilka tysięcy. Dzięki temu obraz będzie bardziej szczegółowy. Chodzi też o to, aby impulsy z jednej elektrody były bardzo precyzyjnie i docierały do pojedynczych komórek zwojowych, a nie do tysięcy na raz.
Źródło: www.rp.pl
Data opublikowania: 2014-07-03
Komórki macierzyste zabarwione znacznikiem białka ABCB5
Źródło: Kira Lathrop, Bruce Ksander, Markus Frank, Natasha Frank
Zdrowa i działająca rogówka wyhodowana w oku myszy
Źródło: Kira Lathrop, Bruce Ksander, Markus Frank, Natasha Frank
Badacze nauczyli się, w jaki sposób na zawołanie wytwarzać nową rogówkę - wypukłą warstwę chroniącą gałkę oczną. To właśnie rogówka najczęściej ulega uszkodzeniu w wyniku urazów mechanicznych lub chemicznych. Atakują ją również wirusy i bakterie, powodując stany zapalne.
Urazy i choroby tej części oka należą do głównych przyczyn niedowidzenia, a nawet ślepoty. Obecnie stosowana procedura zakłada wymianę rogówki pacjenta na rogówkę dawcy - osoby zmarłej.Naukowcy z Massachusetts Eye and Ear, Boston Childrens Hospital oraz Brigham and Womens Hospital twierdzą, że mają lepszą metodę.Na łamach dzisiejszego wydania pisma "Nature" ogłosili, że udało się im zregenerować chorą rogówkę dzięki komórkom macierzystym.
To osiągnięcie ma jeszcze jeden wymiar - twierdzą sami badacze. Pierwszy raz naukowcy wyhodowali tkankę z dorosłych komórek macierzystych. Wcześniej podobne próby wymagały pobierania zarodkowych komórek macierzystych z embrionów.
Kluczem do regeneracji rogówki okazały się komórki znajdujące się w wąziutkim pasku - jego szerokość to niecały milimetr - między rogówką a twardówką (to biała warstwa otaczająca oko, z przodu przechodząca w rogówkę). Nazywana jest rąbkiem rogówki i to właśnie tu kryją się komórki macierzyste odpowiedzialne za regenerację oka.
Co w gałce siedzi
Naukowcy przypuszczają, że powodzenie transplantacji rogówki w dużym stopniu zależy właśnie od tego, czy w przenoszonej od nieżyjącego dawcy tkance znajdują się komórki macierzyste.
- Komórki macierzyste w rąbku rogówki są bardzo rzadkie. A to właśnie od nich zależy sukces regeneracji - podkreśla dr Bruce Ksander z Massachusetts Eye and Ear.
Ale jak sprawdzić, gdzie są? Okazuje się, że niezwykle trudne do znalezienia komórki mają charakterystyczny znacznik - białko o nazwie ABCB5. Naukowcy opracowali przeciwciała, które przyłączają się właśnie do tego białka. To zaś umożliwia precyzyjne namierzenie komórek, które umożliwiają regenerację.
Białko ABCB5 odkryli dr Markus Frank i dr Natasha Frank pracujący niezależnie w dwóch bostońskich szpitalach. Oni wskazali jednak jako miejsce występowania poszukiwanych komórek macierzystych skórę i jelita. Dopiero teraz badacze znaleźli je w cienkiej warstwie w gałce ocznej.
Działanie komórek przetestowano na zwierzętach - na specjalnie zmodyfikowanych genetycznie myszach. Te z wyłączonym genem odpowiedzialnym za produkcję białka ABCB5 nie miały mechanizmu regeneracji i cierpiały nawet po niewielkich uszkodzeniach narządu wzroku.
Biegiem do firm
Wykorzystując to białko, naukowcy uruchomili "produkcję" rogówki z komórek macierzystych pobranych od dorosłego dawcy. W organizmach myszy, w ich oczach, udało się taką gotową i zdrową tkankę uzyskać.
- Nasze odkrycie pozwoli szybciej i skuteczniej regenerować rogówkę. To doskonały przykład, w jaki sposób badania podstawowe błyskawicznie mogą przejść do zastosowań praktycznych - podkreśla dr Ksander.
Markus Frank już nawiązał współpracę z firmami biotechnologicznymi, które mają opracować metodę praktycznego wykorzystania tych prac w działaniach na większą skalę niż w laboratorium.
- Pojedynczy zakład naukowy nie jest w stanie sam wykonać takiej pracy - podkreśla Natasha Frank. - To połączenie genetyki, prac ze zwierzętami modyfikowanymi genetycznie, przeciwciał oraz przeszczepów. Wymaga to ogromnej wiedzy, a my mieliśmy szczęście, że udało się to zgrabnie połączyć.
Źródło: PAP/Rynek Zdrowia
Data opublikowania: 2014-06-27
Laserowa korekcja wad wzroku jest zabiegiem o skuteczności sięgającej - zależnie od wielkości wady - od 80 do nawet 100 procent. - wynika z 10-letniej obserwacji pacjentów, którzy przeszli te zabiegi w Uniwersyteckim Centrum Okulistyki i Onkologii w Katowicach.
Okazją do podsumowania był operowany w piątek (27 czerwca) 100-tysięczny pacjent. Pierwszy zabieg w placówce znanej jako klinika przy Ceglanej odbył się w styczniu 1990 r. Szpital był wówczas pierwszym w Polsce ośrodkiem przeprowadzającym zabiegi z wykorzystaniem lasera excimerowego, a zarazem jednym z pierwszych w Europie. Choć próby operowania wad wzroku podejmowano jeszcze przed wprowadzeniem lasera, to zrewolucjonizował on ten obszar medycyny. Dziś obok operacji zaćmy korekcje wad wzroku to najbardziej powszechne operacje w okulistyce.
- Przez pierwsze 7 lat byliśmy jedyną placówką przeprowadzającą takie zabiegi w Polsce. To była całkowicie pionierska metoda, laser został wdrożony do chirurgii okulistycznej w 1989 r. pierwszy zabieg został wówczas wykonany w Stanach Zjednoczonych, my byliśmy tylko pół roku za nimi. Pacjenci są nam nadal wierni, ostatnio dzwoniła do mnie pani z Wybrzeża, którą operowałam jako drugą. Chce teraz u nas korygować inną wadę. Jeśli chodzi o sprzęt, to dysponujemy już czwartą generacją lasera - powiedziała podczas konferencji prasowej prof. Ewa Mrukwa-Kominek z Uniwersyteckiego Centrum Okulistyki i Onkologii.
Podczas konferencji prasowej zaprezentowano wyniki 10-letniej obserwacji pacjentów po takich zabiegach.
- Mamy zaskakująco pozytywne efekty - efektywność i bezpieczeństwo są na bardzo wysokim poziomie. Przy wadach niskich i średnich - do 6 dioptrii - efektywność wynosi 98, a czasem 100 proc. Przy wyższych wadach od 80-85 proc. - poinformowała okulistka dr Beata Stachowicz.
Jak zaznaczyła, początkowo operowano pacjentów nawet z bardzo poważnymi wadami - 18-20 dioptrii. Obecnie zgodnie z unijnymi normami operuje się do 10 dioptrii.
- Pacjenci z wysokimi wadami są niesamowicie zadowoleni (...). Taki człowiek wchodząc pod prysznic musi włożyć okulary, żeby odkręcić kurek, to urasta do rangi problemu psychologicznego - dodała dr Stachowicz.
Przebieg operacji jest podobny, niezależnie od wady - usuwa się powierzchowną warstwę rogówki, a następnie laser wykonuje fotoablację - wypala część powierzchownej rogówki, modelując ją tak, aby skompensować wadę. Rogówka szybko się regeneruje, pacjenci wracają do zdrowia w ciągu kilku dni.
Jak zaznaczyła prof. Mrukwa-Kominek, na całym świecie laserowa korekcja wad wzroku jest uważana za zabieg chirurgii estetycznej i płacą za nią sami pacjenci. Tak jest również w Polsce. W opinii środowiska okulistycznego, wskazana byłaby refundacja w określonych przypadkach - poważnych wad, utrudniających normalne funkcjonowanie, oraz jednostronnych wad u dzieci, gdzie takie zabiegi chronią przed dalszym rozwojem niedowidzenia.
100-tysięcznym pacjentem w katowickiej klinice był 24-letni pan Marcin z Zabrza:
- Zdecydowałem się na operację, bo muszę nosić okulary i nie mogę zrobić wyższej kategorii prawa jazdy, a jest mi potrzebne do pracy. Trochę się stresuję, ale pani doktor powiedziała, że wszystko będzie w porządku - powiedział dziennikarzom.
Źródło: Gazeta Wyborcza/Rynek Zdrowia
Data opublikowania: 2014-07-01
Specjalizująca się w chirurgii oka Klinika Okulus w Bielsku Białej w trzy lata planuje przebadać siatkówkę oczu u 10 tys. pacjentów ze Śląska i zachodniej Małopolski. Pomogą jej w tym pracownicy Instytutu Informatyki Uniwersytetu Śląskiego. Podpisano w tej sprawie stosowne porozumienie.
Dokument podpisali: prorektor ds. finansów i rozwoju Uniwersytetu Śląskiego, prof. Stanisław Kucharski oraz dr Iwona Filipecka, prezes zarządu i kierownik medyczny Kliniki Okulus.
Dzięki porozumieniu realizowane będą wspólne projekty badawcze i wdrożeniowe. Obszarem współdziałania obok działalności naukowo-badawczej będzie dydaktyka.
W październiku ma się odbyć pierwszy wykład dr Iwony Filipeckiej - członka Amerykańskiej Akademii Okulistyki oraz Europejskiego Towarzystwa Chirurgów Zaćmy i Chirurgii Refrakcyjnej, która zaprezentuje najnowsze trendy w światowej okulistyce.
W ramach nawiązanej współpracy partnerzy będą także wspólnie występować o środki unijne na wdrażanie innowacyjnych technik i procedur medycznych.
Więcej: www.gazeta.pl
Źródło: Gazeta Pomorska/Rynek Zdrowia
Data opublikowania: 2014-07-16
Według NFZ większość wizyt u dermatologa i okulisty jest bezzasadna, co prowadzi do niepotrzebnego wydłużania kolejek. Dlatego Fundusz chce przywrócenia skierowań do tych specjalistów.
Na uprawianie polityki zdrowotnej przez NFZ nie godzi się jednak samorząd lekarski. W ocenie Macieja Hamankiewicza, prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, decyzja czy wizyta u specjalisty jest uzasadniona czy nie, należy do lekarza, a nie urzędnika Funduszu.
W sprawie przywrócenia skierowań do dermatologa NFZ argumentuje z kolei, że choroby weneryczne stanowią jedynie niewielki procent wszystkich porad udzielanych przez lekarzy tej specjalności - informuje Gazeta Pomorska.
Przeciwni wprowadzeniu skierowań są także okuliści, którzy przypominają, że właśnie na wniosek konsultanta krajowego w dziedzinie okulistyki kilka lat temu zniesiono skierowania, ze względu na złe doświadczenia w leczeniu schorzeń oczu przez lekarzy rodzinnych.
Pomysł wprowadzenia skierowań wymaga zmian w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Jeśli propozycja przejdzie, od nowego roku trzeba będzie mieć skierowanie do okulisty i dermatologa od lekarza rodzinnego.
Więcej:www.pomorska.pl
Źródło: dostepnestrony.pl/www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-06-24
Już tylko niecały rok został urzędom na dostosowanie swoich stron internetowych do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Do 30 maja 2015 r. serwisy administracji publicznej mają być dostępne dla wszystkich. Na razie wesoło nie jest.
Termin 30 maja 2015 r. na zapewnienie dostępności serwisów internetowych urzędów wynika z Rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie Krajowych Ram Interoperacyjności z 12 kwietnia 2012 r. Na pewno jest nad czym pracować. Na przełomie 2012 i 2013 r. Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego i Rzecznik Praw Obywatelskich przeprowadzili badania pn. "Dostępność witryn internetowych instytucji publicznych dla osób niepełnosprawnych".
Okazało się, że 73,4 proc. badanych serwisów było bardzo trudno dostępnych, w 20,8 proc. z nich występowały różne problemy w dostępie do informacji publicznej, a 5 proc. testowanych witryn nie było dostępnych w najmniejszym nawet stopniu. Dostępnych było jedynie... 0,8 proc. publicznych serwisów internetowych, a i to nie w pełni. Jak podkreślono w raporcie, żaden z badanych serwisów nie spełniał wymagań wspomnianego rozporządzenia ani standardu WCAG 2.0 (tu dowiesz się o nim podstawowych rzeczy).
Tymczasem do 30 maja 2015 r. zostało bardzo mało czasu. Być może dlatego 5 czerwca 2014 r. zabrakło miejsc w sali Centrum Szkoleniowego Sienna w Warszawie podczas konferencji "Serwisy internetowe administracji publicznej. Jak je przygotować i prowadzić, by były dostępne dla każdego?", organizowanej przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji oraz Integrację. Salę szczelnie wypełnili przedstawiciele ministerstw i urzędów centralnych, których wspomniane rozporządzenie obejmuje.
Nie bariery, lecz pomosty
- Zależy nam na wymianie doświadczeń w tym zakresie. Państwa obecność świadczy o tym, że wszyscy chcemy, aby narzędzia cyfrowe, które są wszystkim potrzebne, nie stały się barierą, ale pomostem - mówił, rozpoczynając konferencję, Włodzimierz Marciński z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, Lider Cyfryzacji w Polsce.
Wszyscy chcemy, aby narzędzia cyfrowe nie stały się barierą, ale pomostem - mówił Włodzimierz Marciński z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.
Podkreślał też, że trzeba zrobić wszystko, by osoby, które dziś są wykluczone cyfrowo, mogły na równi z innymi korzystać ze wszystkich nowoczesnych narzędzi.
- Jestem osobą, która nie korzysta z myszki, tylko z klawiatury - dodał współorganizator konferencji Piotr Pawłowski, prezes Integracji. - Spróbujcie, co możecie zrobić za pomocą samej klawiatury, ile napotkacie barier na stronach internetowych.
Piotr Pawłowski, prezes Integracji
O tym, jakie bariery napotykają w internecie osoby z niepełnosprawnością, mówił Piotr Pawłowski, prezes Integracji.
Prezes Integracji podkreślił, że kluczowy jest dostęp każdego zainteresowanego do informacji publicznej. Serwisy dostępne nie muszą być przy tym droższe, nie muszą też źle wyglądać.
Mity dostępności
Z tymi i innymi mitami dotyczącymi dostępności serwisów internetowych w swoim wystąpieniu starał się rozprawić Przemysław Marcinkowski, specjalista ds. dostępności z Fundacji Widzialni.
- Dostępność to zapewnienie dostępu do informacji jak największej liczbie osób - powiedział i podkreślił, że nie chodzi tu tylko o osoby niewidome czy nawet szerzej - osoby z niepełnosprawnością.
Oczywiście, osoby niewidome i słabowidzące to grupa, w przypadku której najłatwiej wyobrazić sobie problemy w korzystaniu z internetu. Mitem jest jednak stwierdzenie, że "osoby niewidome nie są moją grupą docelową", a tak zakładać mogą np. sklepy ze sprzętem audio-wideo.
- Może osoby niewidome nie korzystają ze strony sklepu, bo nie mogą, bo serwis jest niedostępny - ironizował Przemysław Marcinkowski.
Kolejny mit to stwierdzenie, że "dostępne strony są drogie, czasochłonne i trudne do wykonania". Zdaniem prelegenta, trudność wykonania serwisu zależeć będzie jedynie od poziomu wiedzy wykonawcy. W końcu WCAG nie jest nowym standardem. WCAG to skrót od Web Content Accessibility Guidelines, co można przetłumaczyć jako wytyczne dotyczące ułatwień w dostępie do treści publikowanych w internecie. Jest to dokument, który zawiera wskazówki na temat tego, jak budować serwisy internetowe dostępne dla wszystkich. WCAG powstało jeszcze w ubiegłym stuleciu, a jego wersja 2.0 pod koniec 2008 r.
Mitem jest też opinia, że "dostępne strony są brzydkie i nudne". Dostępność nie powinna ograniczać twórców witryn. Mitem jest też mniemanie, że kwestię dostępności serwisu "załatwi" mówiąca przeglądarka. Takie rozwiązanie jest zdaniem Przemysława Marcinkowskiego protezą, gadżetem.
- Osoba niewidoma ma swój program czytający, nie potrzebuje dodatkowego - mówił.
Ostatnim z omówionych mitów jest ten, że automatyczny walidator oceni dostępność serwisu internetowego. Nie do końca. Jest to program, automat, którego analizę musi zredagować człowiek. Ten "robot" nie sprawdzi choćby, czy prawidłowy jest tzw. alt, czyli opis alternatywny zdjęcia. Do rzetelnego sprawdzenia stron internetowych potrzebne jest badanie eksperckie oraz badanie z użytkownikami z niepełnosprawnością. Powstaje z tego raport z opisem błędów i rekomendacjami.
Kto na tym korzysta
Komu jednak, prócz osób niewidomych, potrzebna jest ta cała dostępność?
- Dostępność służy przede wszystkim osobom niepełnosprawnym stale, jak ja, ale też czasowo - mówił kolejny prelegent Jacek Zadrożny, ekspert Fundacji Vis Maior. - Ale to nie wszystko. Dostępność służy też innym grupom, w tym właścicielowi strony.
Owszem, osoby niewidome i słabowidzące to pokaźna grupa. Według danych z 2004 r. jest ich w Polsce 941 tys. Kłopoty w internecie miewają także daltoniści, a to 8 proc. populacji mężczyzn i 1 proc. kobiet. Z kolei 29,5 proc. rodaków to krótkowidze i dalekowidze. Źle przygotowane strony internetowe będą też niekomfortowe dla osób korzystających z małych ekranów, np. podczas konferencji, gdy zerkają z dużej odległości na smartfony, bo muszą wyglądać, jakby uważali. Tymi słowami Jacek Zadrożny zwrócił uwagę tych spośród uczestników, którzy faktycznie podczas jego wystąpienia wytężali wzrok, by zobaczyć, co słychać w internecie.
Z tym słyszeniem w internecie też jednak nie jest najlepiej. 871 tys. Polaków to osoby głuche i niedosłyszące, którzy nie są w stanie zapoznać się z ważnymi treściami, jeśli publikowane są na stronach jedynie jako filmiki lub pliki dźwiękowe. Podobne problemy będą jednak miały także osoby, które używają internetu w hałasie (np. w tramwaju) lub w ciszy (np. podczas - ponownie - konferencji). Do tego dochodzi ok. 6 tys. głuchoniewidomych Polaków.
456 tys. osób w naszym kraju to ludzie niesprawni motorycznie. Oni, o czym mówił na wstępie Piotr Pawłowski, nie są w stanie korzystać z komputerów za pomocą klawiatury i myszki. Często wykorzystują tylko jedno z tych urządzeń. Wystarczy zaś odłączyć myszkę, by szybko dowiedzieć się, co każdego czeka na niedostosowanych stronach internetowych.
Prezentacja Jacka Zadrożnego
Jacek Zadrożny z Fundacji Vis Maior wyjaśnił, jakim grupom służy dostępność w internecie.
Jest w końcu grupa, którą Jacek Zadrożny określił: "ci, co nie rozumieją". To osoby z niepełnosprawnością intelektualną, ludzie słabo znający język polski, czyli imigranci lub Polacy długo mieszkający za granicą, osoby z różnego rodzaju dysleksjami, osoby starsze, a także te z niższym wykształceniem. Dlatego, prócz technicznych aspektów dostępności serwisów, ważna jest także prosta do zrozumienia treść, co w urzędach nie jest niestety na porządku dziennym.
- Informacja przygotowana w sposób zrozumiały pomaga wszystkim - podkreślił ekspert Fundacji Vis Maior.
Pięć kroków do dostępności
Jak zamówić dostępną stronę internetową? Że nie taki diabeł straszny, przekonywali Magdalena Skwarczyńska z Centrum Rozwoju Zasobów Ludzkich, które właśnie taki serwis tworzy, oraz Jakub Dębski, specjalista Integracji ds. dostępności. Prelegenci przedstawili "Pięć kroków do dostępności". Przede wszystkim, dostępność należy przewidywać od początku, najlepiej już na etapie myślenia o koncepcji serwisu. Każdy pomysł można już wtedy zweryfikować pod kątem zaleceń WCAG 2.0. Dostępność ma też wpływ choćby na architekturę informacji, czyli mapę strony.
- Dostępność trzeba jednak mieć cały czas z tyłu głowy - stwierdził Jakub Dębski z Integracji.
Dlatego - i to krok drugi - trzeba umocować kwestię zapewnienia dostępności serwisu w zapisach umowy z jego wykonawcą. Mówiąc wprost: warto w jak największym stopniu przenieść na niego odpowiedzialność. Nie należy zostawiać tego w domyśle, lecz już w zapytaniu ofertowym warto wskazać, czego dokładnie wymaga się w zakresie dostępności, choćby zgodności z wytycznymi WCAG 2.0 na poziomie AA, wskazanymi w rozporządzeniu. Taki zapis jest korzystny dla obu stron. Urzędnicy mogą egzekwować zasady dostępności, natomiast wykonawca może bardziej precyzyjnie określić wartość zamówienia. Na pewno im więcej szczegółów, tym lepiej. Do tego warto uzależnić odbiór produktu, czyli witryny, od zapewnienia dostępności, wymóc dostarczenie raportu jej wdrożenia, a także zapisać obowiązek usunięcia ewentualnych błędów w ramach umowy.
- To nie jest tak, że musimy znać na pamięć całe WCAG 2.0 i rozporządzenie - uspokoiła strapionych słuchaczy Magdalena Skwarczyńska.
Dlatego (krok trzeci) już od początku powstawania serwisu i na każdym jego etapie warto wszelkie wątpliwości i szczegóły konsultować ze specjalistami ds. dostępności. Ma to znaczenie szczególnie przy specyficznych rozwiązaniach internetowych. Wsparcie ze strony ekspertów pozwoli wówczas uniknąć błędów i problemów. Lepiej sprawy konsultować od początku, niż potem coś poprawiać.
Krok czwarty to zalecenie, by egzekwować realizację umowy. Im bardziej szczegółowe zapisy na temat dostępności w zapytaniu ofertowym i umowie, tym większe możliwości ich egzekwowania od wykonawcy. Dlatego warto nawet określić sankcje za niewypełnienie treści umowy.
Stworzenie dostępnego serwisu to duży sukces, ale... to dopiero początek. Internet wciąż się zmienia, serwisy stale są więc aktualizowane. Dlatego krokiem piątym jest zalecenie, by wszystko, co jest do strony dodawane, też uwzględniało zasady dostępności. Dotyczy to każdego nowego elementu, jak baner, grafika, multimedia.
- Dostępność nie jest projektem planowanym na miesiąc, ale będzie trwała tak długo, jak długo będzie funkcjonował serwis - podsumował Jakub Dębski.
Kim jest lider dostępności
Przepis na sukces to zaangażowany zespół projektowy - podkreśliła kolejna prelegentka, Agnieszka Borowa-Malinowska z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM). Wie doskonale, o czym mówi. Serwis www.premier.gov.pl jest jedną z najlepiej dostosowanych stron w Polsce. Zdaniem przedstawicielki KPRM, na samym początku warto włączyć do projektu eksperta od dostępności. W przypadku strony premiera ekspertem była Fundacja Integracja. Prócz eksperta od dostępności w zespole projektowym muszą się też znaleźć: koordynator merytoryczny projektu, ekspert IT, twórcy serwisu (projektanci, programiści), twórcy treści (redaktorzy, graficy), prawnik. Dobrym początkiem jest dobra umowa z wykonawcą.
- To jednak wcale nie znaczy, że wszystko będzie super - przestrzegała Agnieszka Borowa-Malinowska.
Uczestnicy spotkania w Centrum Szkoleniowym Sienna w Warszawie
Właśnie dlatego od samego początku potrzebny jest ekspert od dostępności. To sojusznik koordynatora projektu. Razem z nim trzeba weryfikować prace. Nie warto wykonawcom wierzyć na słowo, prawie na pewno coś "przegapili". Zdaniem przedstawicielki KPRM programiści mają zazwyczaj dość małą wiedzę o dostępności, mimo zapewnień, że jest inaczej. Mogą się jednak jej uczyć - we współpracy z naszym ekspertem. Jednocześnie trzeba dbać o dobre relacje w zespole.
- Każdy musi wiedzieć, co ma robić - podkreśliła przedstawicielka KPRM.
Na pewno jednak nie warto wierzyć zapewnieniom wykonawcy, że zna się na dostępności i ekspert nie jest potrzebny. Nie dajmy się zwieść. Większość firm nie zna jeszcze tego tematu, podobnie jak i my, jako zamawiający. A trzeba przecież weryfikować prace wykonawcy, a także edukować cały zespół projektowy. Uczyć trzeba także redakcję, bo to oni odpowiadają za dostępność treści, oraz całą organizację - dostępność tworzą wszyscy. Wystarczy przecież, że ktoś wyprodukuje niedostępny plik PDF i będzie kłopot. Edukować trzeba nawet szefa. W końcu to on deleguje zadania i ustala procedury. Niech więc uwzględni w nich aspekt dostępności.
Agnieszka Borowa-Malinowska jest zdania, że w instytucji potrzebny jest lider dostępności. Osoba ta niesie kaganek oświaty, szerzy ideę dostępności. Jest pomostem pomiędzy ekspertem a wykonawcą. Wspiera redakcję, pomaga usprawnić procesy. Edukuje organizację krok po kroku. Jest w końcu czujny i "proaktywny". To wszystko nie jest łatwe, ale nie wolno się zniechęcać już na początku drogi.
- Nie od razu Kraków zbudowano - dodała na koniec przedstawicielka KPRM. - Ale kiedyś trzeba zacząć.
Współczesna łacina
Wspomnianą przez Agnieszkę Borową-Malinowską kwestię edukowania redakcji serwisu rozwinęła Agnieszka Jędrzejczyk z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Nawet najbardziej dostępny serwis można zepsuć bardzo szybko, zamieszczając kompletnie niezrozumiałe treści.
- Język jest najważniejszym narzędziem w staraniach o dostępność - podkreśliła Agnieszka Jędrzejczyk.
W instytucjach da się zauważyć nieprzyjemną tendencję do komunikowania się z obywatelami językiem fachowców. Tymczasem ten język jest niedostępny, a ekspert to przeciwieństwo redaktora. Ekspert wie, ale zazwyczaj nie ma pojęcia, jak to w sposób zrozumiały przekazać. Tu potrzebny jest redaktor, który przed zamieszczeniem w serwisie tekstu zada sobie kilka pytań:
* Czy tekst zrozumie kolega z innego departamentu?
* Czy tekst zrozumie kolega z innego urzędu?
* Czy tekst zrozumie osoba Ci bliska, którą ciekawi, co robisz, ale nie jest w tej dziedzinie specjalistą?
* Czy w końcu tekst zrozumie osoba obca - zainteresowana tym, co robisz?
* Czy też może odbiorca musi znać język polski doskonale, a prawo, sprawy technologii i organizacji - na poziomie doktoratu?
Trzeba starać się "przekręcić" komunikację z języka ekspertów w stronę języka zwykłego człowieka. Nie jest to łatwe, jednak język administracji, nowych technologii, prawa, Unii Europejskiej plus kalki językowe tworzą mieszankę zrozumiałą dla nielicznych. Przedstawicielka Ministerstwa Nauki nazwała tę mieszankę "współczesną łaciną", cechującą się zbyt długimi zdaniami, wyrazami obcego pochodzenia i dużym zagęszczeniem tytułów i stanowisk opisywanych osób. Pokory uczy choćby narzędzie ze strony www.logios.pl, którą warto odwiedzić, gdy ktoś upiera się przy niezrozumiałym tekście.
Agnieszka Jędrzejczyk zwróciła też uwagę na inne zadanie redaktorskie - opis alternatywny zdjęć, dzięki któremu osoby niewidome mogą się dowiedzieć, co się dzieje na fotografii.
- Nie wolno puszczać zdjęć bez opisów - podkreśliła. - To jest po prostu niegrzeczne.
Tekst bez odpowiedniego opisu alternatywnego (zwanego "altem") to lekceważenie części odbiorców przekazu. Pół biedy, gdy zdjęcie to tylko niewiele znaczący element graficzny. Gorzej, jeśli jest częścią przekazu, zawiera np. istotne informacje.
Audyt formalnością
- Jeśli używasz internetu do komunikacji, rób to zgodnie z zasadami i potrzebami odbiorców - apelował Dominik Paszkiewicz, specjalista Integracji ds. dostępności, potwierdzając niejako słowa Agnieszki Jędrzejczyk.
Chodziło mu jednak o coś trochę innego. Dominik Paszkiewicz zwrócił uwagę na bliskie związki dostępności z tzw. User Experience (UX), czyli projektowaniem z uwzględnieniem potrzeb użytkowników. Jego zdaniem, nawet sto procent zgodności z WCAG 2.0 przy kiepskim UX może oznaczać słabą dostępność. Taki serwis będzie po prostu nieprzyjazny dla użytkowników.
Dostępność powinna być kontrolowana na każdym etapie realizacji serwisu internetowego. Najpopularniejszym sposobem doprowadzenia go do stanu dostępności jest wykonanie audytu. Zwykle odbywa się to na końcowym etapie projektu. Zdaniem Dominika Paszkiewicza, takie podejście nie gwarantuje sukcesu. Rzecz w tym, że w późnym etapie serwis może już mieć trudną do modyfikowania strukturę i grafikę.
- Audyt powinien być już tylko formalnością - podkreślił Dominik Paszkiewicz.
Oby.
Materiały z konferencji dostępne są na stronie internetowej Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.
Zapoznaj się również z naszym podręcznikiem " Dostępność serwisów internetowych".
Źródło: PAP/Rynek Zdrowia
Data opublikowania: 2014-07-07
Do końca 2014 roku w Warszawie zostanie usuniętych 200 barier architektonicznych, takich jak zbyt wysokie krawężniki, nierówne chodniki - poinformowano w poniedziałek (7 lipca) na konferencji prasowej. Rada Warszawy przeznaczyła na ten cel 1 mln zł.
Przebudowa ma ułatwić poruszanie się po mieście osobom niepełnosprawnym, starszym, rowerzystom i rodzicom z dziećmi w wózkach. Prace będą polegać głównie na obniżeniu krawężników przy przejściach dla pieszych, wyrównaniu powierzchni chodników. Na chodnikach, m.in. w miejscach sąsiadujących z przejściami dla pieszych, zostaną też położone specjalne płytki z wypustkami, które mają ułatwić poruszanie się osobom niedowidzącym i niewidomym.
Listę 1100 punktów do przebudowy wybrało Biuro Koordynacji Inwestycji Remontów w Pasie Drogowych Urzędu m.st. Warszawy we współpracy z twórcami Warszawskiej Mapy Barier, Zarządem Dróg Miejskich i dzielnicami. W tym roku zostanie zmodyfikowanych 200 pierwszych punktów. Najwięcej na Białołęce - 33 oraz na Mokotowie - 28. W grudniu 2013 r. Rada Warszawy przyznała na ten cel 1 mln zł.
Przebudowane zostaną m.in. fragmenty ul. Narbutta na Mokotowie, ul. Ostródzkiej na Białołęce, ul. Zasadowej w Wawrze, ul. Opaczewskiej na Ochocie oraz ul. Rolanda na Targówku.
Jak powiedział Jakub Turek z Biura Koordynacji Inwestycji Remontów w Pasie Drogowym Urzędu m.st. Warszawy, najwięcej miejsc zostanie przebudowanych na ul. Narbutta. - Mieści się tam wiele instytucji publicznych - przychodnie zdrowia, wydziały Politechniki Warszawskiej, gimnazjum,akademiki i biblioteka. A naliczyliśmy tam aż 21 barier architektonicznych. Dzięki współpracy z władzami Mokotowa w tym roku oczyścimy tę ulicę z tych barier - powiedział.
Projekt Warszawska Mapa Barier powstał w 2011 roku, został przygotowany przez stowarzyszenie SISKOM we współpracy m.in. z Niezależnym Stowarzyszeniem Studentów UW, Stowarzyszeniem Moja Białołęka, Towarzystwem Przyjaciół Szalonego Wózkowicza oraz Fundacją MaMa.
- Punkty z barierami architektonicznymi można do nas zgłaszać, jedziemy wówczas na wskazane miejsce, sprawdzamy i robimy dokumentacje fotograficzną. Każdy może się z nią zapoznać na stronie www.mapabarier.siskom.waw.pl - powiedział Adam Zając ze stowarzyszenia SISKOM.
Prace na ulicach będzie przeprowadzać Zarząd Dróg Miejskich w porozumieniu z władzami dzielnic. Jak dodał Turek, bariery architektoniczne będą również usuwane przy nowych inwestycjach oraz podczas rutynowych prac remontowych.
***
W związku z planowanym usuwaniem barier architektonicznych konieczne jest czuwanie, żeby usuwając jedne bariery nie tworzyć nowych. Jest to zadanie dla Mazowieckiego Okręgu PZN i kół, na terenie których będą prowadzone prace. Potrzeby osób z uszkodzonym wzrokiem nie zawsze są rozumiane i uwzględniane. Dlatego konieczne jest zainteresowanie się planowanymi pracami i dopilnowanie interesów tej kategorii osób niepełnosprawnych.
(przypis redakcji "WiM")
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-07-17
Jak wynika z art. 128 k.p. pracownik powinien wykonywać swoje obowiązki w zakładzie pracy lub w innym wyznaczonym miejscu. Nie musi to zatem być zakład pracy. Miejsce to wyznacza pracodawca (art. 22 ż 1 k.p.). Ta reguła jest podstawą powierzenia telepracy albo pracy w domu, która telepracą nie jest - czytamy w Rzeczpospolitej.
Telepracownik wykonuje obowiązki regularnie poza zakładem, korzystając ze środków komunikacji elektronicznej w rozumieniu przepisów o świadczeniu usług drogą elektroniczną (art. 6y5 par. 1 k.p.). Środki komunikacji elektronicznej to rozwiązania techniczne, w tym urządzenia teleinformatyczne i współpracujące z nimi narzędzia programowe, umożliwiające indywidualne porozumiewanie się na odległość przy wykorzystaniu transmisji danych między systemami teleinformatycznymi. W szczególności jest to poczta elektroniczna (art. 2 pkt 5 ustawy z 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną, tekst jedn. Dz.U. z 2013, poz. 1422).
Telepracownikiem jest etatowiec, który wykonuje pracę w podanych warunkach, a jej wyniki przekazuje pracodawcy głównie za pośrednictwem środków komunikacji elektronicznej (art. 675 ż 2 k.p.). Oznacza to, że z telepracą mamy do czynienia także wtedy, gdy pracownik dostarcza wyniki swojej pracy osobiście, jeśli wykonuje ją z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej.
Jeśli podwładny pracuje w takich warunkach, to szef ma obowiązek stosować przepisy o telepracy. Nie jest to jego wybór. Wiąże się to z jego licznymi obowiązkami, w tym z koniecznością sporządzenia kilku dokumentów.
Po pierwsze, musi zawrzeć ze związkami zawodowymi porozumienie o stosowaniu telepracy, a gdy w firmie nie działa organizacja - wydaje regulamin telepracy po konsultacji z przedstawicielami załogi.
Po drugie, informacja dla telepracownika o warunkach zatrudnienia (o której mowa w art. 29 par. 3 k.p.) musi dodatkowo wskazywać:- jednostkę organizacyjną pracodawcy, w której strukturze znajduje się stanowisko pracy telepracownika- osobę lub organ, dokonujący czynności w sprawach z zakresu prawa pracy, odpowiedzialny za współpracę z telepracownikiem oraz upoważniony do przeprowadzania kontroli w miejscu wykonywania pracy (art. 6710 ż 1 k.p.).
Po trzecie, pracodawca i telepracownik mogą zawrzeć dodatkowy kontrakt odrębny od umowy o pracę. Określą w nim inaczej niż w kodeksie wzajemne obowiązki związane ze sprzętem niezbędnym do telepracy, a także inne zagadnienia. Chodzi np. o ustalenie sposobu potwierdzania obecności, formy kontaktu i kontroli, zakresu ubezpieczenia oraz zasad wykorzystywania przez telepracownika należącego do niego sprzętu, który jest niezbędny do realizacji obowiązków w formie telepracy (za co przysługuje mu ekwiwalent).
Pracodawcę obciążają też szczególne obowiązki w zakresie BHP, ochrony danych przekazywanych telepracownikowi, dostarczenia sprzętu i jego serwisu.
Przepisy zawierają także szczegółowe zasady dotyczące zamiany warunków zatrudnienia na telepracę oraz powrotu z telepracy do zwykłego sposobu świadczenia pracy.
Podsumowując - wprowadzenie telepracy to nie tylko uwolnienie miejsca pracy w biurze i przerzucenie jego kosztów na pracownika. To też wiele powinności wskazanych przez kodeks pracy. Błędne jest też przekonanie, że wprowadzając telepracę, szef zyskuje na czasie pracy. Kodeks pracy nie przewiduje żadnych odstępstw w tym zakresie. Telepracownika obowiązują takie same normy czasu pracy jak osoby pracujące w zakładzie.
Szef musi stosować wszystkie kodeksowe wymagania dotyczące telepracy, jeżeli pracownik wykonuje obowiązki w sposób odpowiadający definicji telepracy. Jeżeli więc pracodawca zdecyduje się powierzyć podwładnemu pracę poza zakładem, ale nie chce stosować przepisów o telepracy, musi zorganizować ją tak, aby warunki świadczenia obowiązków nie odpowiadały definicji telepracy.
Przede wszystkim o telepracy mówimy wtedy, gdy regularnie wykonuje się ją poza zakładem. Nie stanowią jej zatem incydentalne zlecenia. Telepracą nie będzie też praca polegająca na zabraniu z biura dokumentów i ich analizie w domu czy wykonywanie czynności z użyciem tylko telefonu. W obu tych przypadkach podwładny nie korzysta bowiem ze środków komunikacji elektronicznej.
Pracą w domu niebędącą telepracą są też czynności, przy których wykonywaniu wykorzystuje się wprawdzie środki komunikacji elektronicznej, ale wykonawca nie jest podporządkowany pracodawcy jak pracownik. Wówczas mamy do czynienia ze świadczeniem w formie cywilnoprawnej, na podstawie umowy-zlecenia czy o dzieło. W ten sposób można powierzyć wykonanie projektu, tłumaczenia, napisanie artykułu itp.
Więcej w Rzeczpospolitej z 9 lipca 2014 r.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-06-24
Zaproponowane przez Komisję Europejską limity wysokości pomocy publicznej mogą doprowadzić do likwidacji systemu wspierania zatrudnienia za pomocą dopłat do pensji - czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Komisja Europejska przygotowała projekt nowego rozporządzenia w sprawie wyłączeń blokowych, które stanowi podstawę do udzielania przez kraje UE pomocy publicznej przedsiębiorcom. Zaliczają się do niej m.in. wypłacane pracodawcom przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych dofinansowania do wynagrodzeń niepełnosprawnych pracowników.
W projekcie nowego prawa, które ma zastąpić od 1 stycznia 2014 r. obowiązujące obecnie przepisy, znalazły się zapisy, które mogą mieć istotne znaczenie dla stosowanych dotychczas rozwiązań, a w konsekwencji rynku pracy takich osób.
Chodzi tu o przepis, który wprowadza limity kwotowe pomocy publicznej przeznaczonej na jeden program w ciągu roku. KE proponuje, aby wynosiły one 0,01 proc. PKB kraju członkowskiego z poprzedniego roku lub kwotę stanowiącą równowartość 100 mln euro. W przypadku Polski oznaczałoby to odpowiednio 150 mln zł lub 420 mln zł. Jeżeli zaś pomoc publiczna będzie przekraczać jedną z tych kwot, konieczne będzie wystąpienie do Komisji o notyfikację, czyli indywidualną zgodę, najpóźniej w ciągu sześciu miesięcy od daty takiego przekroczenia.
Tymczasem roczne wydatki PFRON na dopłaty do pensji wynoszą ponad 3 mld zł, dlatego projekt nowego rozporządzenia budzi zaniepokojenie wśród pracodawców.
Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych przypomniał sobie, że w PRL skutecznym wspieraniem zatrudnienia niewidomych było przyznawanie im prawa wykonywania niektórych zawodów na zasadach wyłączności. Zawodami takimi były na przykład: szczotkarstwo i masaż leczniczy. Pan Pełnomocnik postanowił więc zgłosić inicjatywę ustawodawczą i zaproponować zarezerwowanie dla niewidomych trzech dziedzin działalności, tj. w dziedzinach tych będą mogli być zatrudniani wyłącznie niewidomi, których ostrość widzenia nie przekracza 2 procent normalnej ostrości.
1. Okulistyka
W szpitalach okulistycznych i przychodniach na wszystkich stanowiskach, poczynając od dyrektorów przez lekarzy i pielęgniarki aż do salowych, zatrudniani będą wyłącznie niewidomi. Jest to zrozumiałe, bo okulistyka jest częścią medycyny bardzo bliską niewidomym.
2. Wróżbiarstwo
Wróżenie z ręki, z kart, kuli kryształowych, z fusów, gwiazd i z wszelkich innych akcesoriów zostanie zarezerwowane wyłącznie dla niewidomych. To również jest zrozumiałe i uzasadnione. Przecież od czasów starożytnych powszechnie wiadomo, że niewidomi są świetnymi jasnowidzami, czyli przewidywaczami przyszłości, czyli wróżbitami.
3. Transport kołowy
Ta dziedzina gospodarki przekazana zostanie w całości niewidomym - wielkie ciężarówki, samochody dostawcze, autokary i mikrobusy oraz taksówki zapewnią miejsca pracy tysiącom niewidomych. Wszyscy wiemy, że są niewidomi kierowcy, którzy wspaniale prowadzą. Dlaczego tego nie wykorzystać?
Po uchwaleniu proponowanej ustawy problem zatrudnienia niewidomych zostanie całkowicie rozwiązany.
Pracodawcy liczą, że rząd przedstawi swoje zastrzeżenia KE w ramach trwających właśnie konsultacji. Mają się one zakończyć 28 czerwca.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 4 czerwca 2014 r.
Źródło: niepelnosprawni.gov.pl
Data opublikowania: 2014-06-25
12 czerwca br. informowaliśmy na naszym portalu, że według danych z Systemu Obsługi Dofinansowań i Refundacji PFRON (SODiR) liczba zatrudnionych osób z niepełnosprawnością zmniejszyła się, podkreślając, że najnowsze kwietniowe dane są niepełne. Do naszych wniosków odniosło się Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych.
W naszym artykule podkreślaliśmy, że dane za kwiecień 2014 r., choć mogą być niepełne, pokazują wyraźny spadek zatrudnienia w zakładach pracy chronionej (zpch), którego nie równoważy niewielki wzrost miejsc pracy na otwartym rynku. O ile w marcu 2014 r. w SODiR zarejestrowanych było 247.612 pracowników z niepełnosprawnością, w kwietniu ich liczba spadła do 240.206. Dane te robią jeszcze większe wrażenie, gdy porównać je do zeszłorocznych 253 tys. (październik i listopad 2013 r.) pracowników, których pensje dofinansowywał PFRON.
Ten negatywny ruch na rynku pracy tłumaczyliśmy obowiązującym właśnie od kwietnia 2014 r. zrównaniem kwot dofinansowania do zatrudnienia pracowników z niepełnosprawnością na rynkach otwartym i chronionym. Od 1 kwietnia kwoty te wynoszą: 1800 zł dla pracownika ze znacznym stopniem niepełnosprawności, 1125 zł z umiarkowanym i 450 zł z lekkim stopniem. Pracodawcy zatrudniający osoby ze schorzeniami specjalnymi otrzymują dodatkowe 600 zł. Zaznaczyliśmy też, że wprawdzie nie potwierdziły się prognozy o załamaniu rynku pracy osób z niepełnosprawnością, jednak spadek zatrudnienia jest niestety dość wyraźny.
Oświadczenie Biura Pełnomocnika
Do m.in. tych słów odniosło się na swojej stronie internetowej Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych. Poniżej zamieszczamy pełną treść oświadczenia:
W związku z pojawiającymi się na niektórych portalach informacjami o spadku zatrudnienia osób niepełnosprawnych po wejściu w życie z dniem 1 kwietnia br. zmian w systemie dofinansowania do wynagrodzeń pracowników niepełnosprawnych Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych uprzejmie informuje, że:
- Formułowanie tez oraz wniosków dotyczących zatrudnienia osób niepełnosprawnych w oparciu o dane pochodzące z Systemu Obsługi Dofinansowań i Refundacji (SODiR) jest nieuprawnione tym bardziej, jeśli dane te nie są kompletne.
- Dane dotyczące liczby pracowników niepełnosprawnych, których wynagrodzenia dofinansowane są ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (pochodzące z SODiR) dotyczą tylko części zatrudnionych osób niepełnosprawnych i dlatego nie stanowią wystarczającej podstawy do analizy o sytuacji osób niepełnosprawnych na rynku pracy ogółem.
- Analiza sytuacji w zakresie zatrudnienia subsydiowanego (co jest możliwe w oparciu o dane z systemu SODiR) nie jest jednak uprawniona w oparciu dane za kwiecień 2014 r. które jeszcze nie są pełne.
- Nieuprawnione jest również porównywanie danych z różnych okresów sprawozdawczych, tak jak to czynią autorzy niektórych publikacji porównując np. dane z października 2013 roku z niepełnymi danymi z kwietnia 2014 roku.
- Od lat obserwowane są cykliczne zmiany w liczbie osób niepełnosprawnych zarejestrowanych w SODiR PFRON, zatrudnionych w zakładach pracy chronionej oraz na otwartym rynku pracy tj. wzrost w czwartym kwartale oraz spadek w pierwszym kwartale każdego roku. Począwszy od drugiego do czwartego kwartału każdego roku obserwowana jest tendencja rosnąca.
- Liczba pracowników niepełnosprawnych zarejestrowanych w SODiR w pierwszym kwartale bieżącego roku wyniosła średnio 247,5 tys. osób, podczas gdy w analogicznym okresie roku poprzedniego wyniosła średnio 242,5 tys. osób. Średnia liczba pracowników niepełnosprawnych w 2013 roku, których wynagrodzenia były subsydiowane wynosiła 248,2 tys. i była najwyższa w całym okresie funkcjonowania tego instrumentu. Natomiast wskaźnik zatrudnienia osób niepełnosprawnych w tym samym roku, po raz pierwszy od 2008 roku, wykazał tendencję spadkową.
W tym kontekście należy podkreślić, że 2013 był rokiem, w którym nie nastąpiły żadne zmiany w obowiązującym systemie dofinansowania do wynagrodzeń pracowników niepełnosprawnych. Oznacza to, że faktyczna sytuacja osób niepełnosprawnych na rynku pracy uwarunkowana jest innymi czynnikami niż zmiany w tym systemie.
- Wstępna analiza sytuacji osób niepełnosprawnych na rynku pracy, uwzględniająca zmiany wprowadzone do systemu dofinansowań do wynagrodzeń, które weszły w życie z dniem 1 kwietnia 2014 roku, możliwa będzie dopiero po uzyskaniu pełnych danych z SODiR za drugi kwartał bieżącego roku i opublikowaniu przez GUS danych z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności za ten kwartał tj. we wrześniu 2014 r.
Źródło: Gazeta Prawna 28 tydzień 2014
Od dziś osoby o znacznym i umiarkowanym stopniu niepełnosprawności mogą pracować przez 7 godzin dziennie i 35 tygodniowo z mocy prawa.
Takie uprawnienie daje im wchodzący w życie wyrok Trybunału Konstytucyjnego (sygnatura akt K 17/11), który uznał, że obowiązujące dotychczas rozwiązania dotyczące czasu pracy tej grupy pracowników są niezgodne z ustawą zasadniczą. To oznacza, że nie muszą oni już przedstawiać zaświadczenia lekarskiego, na podstawie którego mogą krócej wykonywać obowiązki zawodowe. Taki dokument będzie im potrzebny, jeżeli będą chcieli wydłużyć czas pracy.
Pracownicy z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością nie muszą też czekać, aż 16 lipca wejdzie w życie nowelizacja ustawy z 27 sierpnia 1997 roku o rehabilitacji społecznej i zawodowej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2011 roku numer 127, pozycja 721 ze zmianami), która dostosowuje przepisy do wyroku TK, ale została zbyt późno ogłoszona w Dzienniku Ustaw. Podkreśla to w swoim stanowisku Biuro Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnosprawnych (BON). Wskazano w nim, że dotychczas złożone zaświadczenia lekarskie, które nie wygasły ze względu na upływ terminu ważności, przestaną wywierać skutki prawne od 10 lipca.
BON przypomina też, że kodeks pracy nakłada na pracodawców wymóg informowania zatrudnionych o obowiązujących ich dobowej i tygodniowej normie czasu pracy. Ponieważ teraz zmienia się ona w stosunku do osób posiadających orzeczenia o znacznym i umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, to firma musi ich powiadomić o zaistniałej modyfikacji. Takiej konieczności nie ma, jeżeli przekazana im wcześniej informacja o zatrudnieniu zawierała jedynie odesłanie do odpowiednich przepisów prawa, w tym ustawy o rehabilitacji. Natomiast jeżeli umowa o pracę zawarta z podwładnym wskazuje wprost na normę czasu pracy, to może zaistnieć konieczność jej zmiany.
Biuro wyjaśnia, że skrócenie normy zatrudnienia nie może wpłynąć na wysokość wynagrodzenia, które nie może być z tego powodu obniżone. Ponadto nowelizacja przepisów nie wprowadza żadnych modyfikacji odnośnie do zakazu pracy w porze nocnej oraz w godzinach nadliczbowych tej grupy pracowników. Nadal on obowiązuje i nie będzie dotyczył jedynie tych osób, które uzyskają zaświadczenie wydłużające ich czas pracy do ośmiu godzin dziennie i czterdziestu tygodniowo.
Źródło: Gazeta Prawna 26 tydzień 2014
Wszystko wskazuje na to, że firmy zatrudniające osoby z lekkim stopniem niepełnosprawności czekają kolejne ograniczenia w wysokości pomocy
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej pracuje nad wprowadzeniem kolejnych modyfikacji w zasadach przyznawania dofinansowań do pensji niepełnosprawnych pracowników. Jak zapewnia DGP Jarosław Duda, wiceminister pracy i polityki społecznej oraz pełnomocnik rządu do spraw osób niepełnosprawnych, nie ma wśród nich propozycji całkowitego zniesienia dopłat w przypadku osób z orzeczeniami o lekkim stopniu niepełnosprawności. Firmy obawiają się jednak, że po tym, jak w kwietniu nastąpiło zrównanie pomocy dla chronionego i otwartego rynku pracy, kolejne ograniczenie wsparcia spowoduje jeszcze większe pogorszenie ich kondycji finansowej oraz redukcję zatrudnienia.
Liczy się wydajność
- Rozważamy różne systemowe rozwiązania. Jednym z nich jest zastąpienie dopłat do pensji opłacaniem składek ubezpieczeniowych za osoby z lekkim stopniem niepełnosprawności - mówi Jarosław Duda.
Drugą propozycją jest pozostawienie dofinansowań do wynagrodzeń pracowników z orzeczeniem o lekkim stopniu niepełnosprawności tylko w przypadku, gdy jest w nim wskazane jedno ze schorzeń specjalnych. Zalicza się do nich chorobę psychiczną, upośledzenie umysłowe, całościowe zaburzenia rozwojowe, epilepsję i ślepotę.
Takie rozwiązanie spowodowałoby, że wiele firm straciłoby wynoszące 450 złotych wsparcie, bo według danych PFRON na koniec grudnia 2013 roku liczba osób z lekkim poziomem dysfunkcji wynosiła siedemdziesiąt cztery i trzy dziesiąte tysiąca. Wśród nich tylko jedenaście i dwie dziesiąte tysiąca miało jednocześnie orzeczenie o schorzeniu specjalnym.
- Fakt posiadania przez pracownika lekkiego uszczerbku na zdrowiu wcale nie musi oznaczać, że jego wydajność pracy jest o wiele wyższa niż w przypadku osób z pozostałymi stopniami dysfunkcji i w związku z tym firmie nie jest potrzebna rekompensata - podkreśla Jan Zając, prezes Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (POPON).
Dodaje, że zespoły zajmujące się orzekaniem o niepełnosprawności coraz częściej, zwłaszcza młodym osobom, przyznają najniższy stopień, mimo że mają np. amputowaną kończynę.
Praca chroniona
Również Edyta Sieradzka, wiceprezes Ogólnopolskiej Bazy Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (OBPON), zwraca uwagę, że już przy obecnej kwocie czterystu pięćdziesięciu złotych wsparcia firmy wskazują, że zatrudnianie takich osób jest prawie nieopłacalne.
- Wiele przedsiębiorstw zachowuje takich pracowników tylko ze względu na konieczność posiadania odpowiedniego wskaźnika zatrudnienia osób niepełnosprawnych - dodaje.
Dotyczy to w szczególności zakładów pracy chronionej (ZPChr), dla których wynosi on 50 procent. Jeżeli dopłaty do pensji tej grupy osób zostaną ograniczone, to firmy mogą zwalniać takie osoby lub oferować im gorsze warunki pracy (przejście z etatu na umowę-zlecenie) oraz rezygnować z posiadania tego statusu.
- Spodziewaliśmy się raczej, że rząd wywiąże się najpierw ze swoich wcześniejszych obietnic wprowadzenia ułatwień w działalności ZPChr, których celem ma być powstrzymanie zmniejszającego się w szybkim tempie rynku pracy chronionej - przypomina Edyta Sieradzka.
Dodaje, że jeszcze na wiosnę resort mówił o zniesieniu obowiązkowego zapewniania przez te firmy doraźnej i specjalistycznej opieki medycznej oraz ułatwienia w wydawaniu środków gromadzonych w zakładowym funduszu rehabilitacji osób niepełnosprawnych (ZFRON).
Zrównanie pomocy
Zdaniem Artura Maniury, prezesa Spółdzielni Inwalidów Odrodzenie z Olesna, kolejne zmiany dofinansowań do pensji nie są też uzasadnione ze względu na wprowadzone ostatnio modyfikacje. Od pierwszego kwietnia wysokość dopłat nie jest już uzależniona od kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę, a firmy z otwartego oraz chronionego rynku pracy otrzymują taką samą pomoc. Ta pierwsza grupa firm jeszcze do końca marca otrzymywała 70 procent. kwot przysługujących ZPChr. Zrównanie dopłat nastąpiło jednak nie poprzez zwiększenie pomocy dla otwartego rynku pracy, ale jej obniżenie dla pozostałych firm.
- Zmiana przepisów spowodowała, że w skali miesiąca otrzymujemy 25 tysięcy złotych dopłat mniej niż dotychczas. Ze względu na naszą strukturę zatrudnienia, w której 83 procent stanowią osoby niepełnosprawne, nie jesteśmy w stanie zwiększyć wydajności na tyle, aby zachować rentowność działalności - wylicza Artur Maniura.
Dodaje, że gdyby spółdzielnia miała jeszcze nie otrzymywać dopłat do pracowników z lekkim stopniem niepełnosprawności (ma ich 50), spowodowałoby to dla niej kolejne straty finansowe.
- Ponieważ już zrównaniu dofinansowań towarzyszyły obawy, że firmy będą zwalniać pracowników oraz masowo rezygnować ze statusu ZPChr, należy poczekać, aż znane będą skutki tej zmiany - uważa Jan Zając.
O tym, czy tak się faktycznie stało, będzie jednak można przekonać się dopiero na jesieni, gdy znane będą statystyki PFRON i GUS. Przed wyciąganiem przedwczesnych wniosków na podstawie teraz dostępnych danych przestrzega zresztą w specjalnym komunikacie Biuro Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnosprawnych (BON). Jego zdaniem obserwowany w pierwszych miesiącach roku spadek zatrudnienia jest obserwowany cyklicznie, a faktyczna sytuacja osób niepełnosprawnych na rynku pracy jest uwarunkowana innymi czynnikami, nie tylko zmianami w systemie dopłat do pensji.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-07-11
Przedsiębiorca, który wydaje środki na wsparcie niepełnosprawnych pracowników, nie musi składać już oświadczenia wskazującego, że nie znajduje się w trudnej sytuacji finansowej - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
Zniesienie tego obowiązku wynika z rozporządzenia ministra pracy i polityki społecznej z 18 czerwca 2014 r. (weszło w życie 30 czerwca br.) zmieniającego rozporządzenie w sprawie zakładowego funduszu rehabilitacji osób niepełnosprawnych (Dz.U. z 2014 r. poz. 810). Wymagało ono znowelizowania ze względu na konieczność dostosowania go do nowych unijnych przepisów regulujących udzielanie pomocy de minimis. Te nie wymagają już badania kondycji finansowej przedsiębiorcy. W związku z tym składając wniosek o wydanie zaświadczenia o pomocy de minimis, nie będzie on musiał dołączać oświadczenia dotyczącego jego kondycji.
Ponadto ze względu na to, że nowe unijne przepisy będą obowiązywać do 30 czerwca 2021 r., taka sama data została wpisana do rozporządzenia dotyczącego zakładowego funduszu rehabilitacji. Ta sama zmiana dotycząca daty ich wygaśnięcia została wprowadzona do trzech innych aktów prawnych, które umożliwiają pracodawcy zatrudniającemu niepełnosprawnych otrzymanie wsparcia uznawanego za pomoc de minimis.
Taka modyfikacja znalazła się w przepisach dotyczących warunków i trybu dokonywania refundacji kosztów szkolenia osób z uszczerbkiem na zdrowiu, zwrotu dodatkowych kosztów związanych z ich zatrudnianiem oraz wyposażania ich stanowisk pracy.
Wreszcie ostatnim aktem prawnym, który również wymagał nowelizacji, jest rozporządzenie ministra pracy i polityki społecznej z 22 kwietnia 2009 r. w sprawie pomocy finansowej udzielanej pracodawcom prowadzącym zakłady pracy chronionej ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (Dz.U. z 2009 r. nr 70, poz. 603).
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 30 czerwca 2014 r.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-07-02
Jestem zatrudniona w swojej firmie od 1994 r. Obecnie przebywam na świadczeniu rehabilitacyjnym. Wiem już, że firma rozwiąże ze mną umowę o pracę z końcem września. Po zakończeniu pobierania świadczenia rehabilitacyjnego planuję ubiegać się o rentę z ZUS. Czy należy mi się odprawa rentowa? - pyta czytelniczka Rzeczpospolitej.
Rozwiązanie umowy o pracę przez pracodawcę na podstawie art. 53 kodeksu pracy, a więc z powodu długotrwałej niezdolności pracownika do pracy wskutek choroby, nie stanowi podstawy do wypłaty odprawy rentowej. Taka odprawa przysługuje w razie rozwiązania umowy o pracę w związku z przejściem na rentę. Z pytania wynika, że pracownica nie ma jeszcze ustalonego prawa do renty. Jeżeli jednak po wyczerpaniu prawa do świadczenia rehabilitacyjnego pracownicy zostanie przyznana renta, będzie miała podstawę do wystąpienia o wypłatę odprawy.
Więcej w Rzeczpospolitej z 11 czerwca 2014 r.
Źródło: www.watchdogpfron.pl/POON Flash nr 21
Prezesi spółdzielni inwalidów i niewidomych: grozi nam zamknięcie działalności
Wracamy do tematu spółdzielczości osób niepełnosprawnych. Jak pisaliśmy w artykule "Powolna agonia spółdzielni inwalidów", od lat 90. liczba tego rodzaju podmiotów gospodarczych systematycznie spada, a tym samym znikają bezpieczne i trwałe miejsca pracy dla najciężej poszkodowanych osób z niepełnosprawnością. Prezentujemy głos prezesów spółdzielni, którzy nie ukrywają, że z roku na rok jest im coraz trudniej utrzymać się na rynku.
Agonii spółdzielni biernie przygląda się państwo, nie proponując żadnych działań, które zmierzałyby do ochrony miejsc pracy w spółdzielniach inwalidów i spółdzielniach niewidomych. Dlatego Fundacja WatchDogPfron, jako organizacja stojąca na straży działania władz w zakresie rehabilitacji społecznej i zawodowej osób z niepełnosprawnością, skieruje do PFRON-u zapytanie o możliwość ochrony istniejących miejsc pracy w tym sektorze przez wsparcie procesu restrukturyzacji i pomocy finansowej zarówno dla całego sektora spółdzielczości, jak i poszczególnych spółdzielni zagrożonych upadłością lub kryzysem ekonomicznym.
Za dwa lata naszej spółdzielni grozi likwidacja
Zbigniew Bogołowski, prezes Spółdzielni Pracowników Niewidomych "Warsen" (branża: produkcja szczotek, mioteł, pędzli, akcesoriów malarskich)
Spółdzielnia "Warsen" należy do najstarszych w Polsce. Ile osób obecnie Państwo zatrudniają?
Działamy od 1950 r., liczba pracowników topnieje z roku na rok. W tej chwili zatrudniamy 46 osób, w tym 37 osób z niepełnosprawnością. Za czasów komunistycznych spółdzielnia zatrudniała ponad 300 osób, mieliśmy wtedy wyłączność na produkcję szczotek i pędzli. We wsiach szukaliśmy ludzi niewidomych, szkoliliśmy ich, a oni potem pracowali jako chałupnicy.
Jak wygląda finansowa sytuacja spółdzielni?
Naszym ogromnym problemem jest to, że płacimy miastu 570 tys. zł rocznie za wieczyste użytkowanie gruntu. Przez 3 ostatnie lata spółdzielnia kończy rok na minusie. W zeszłym roku bilans wyniósł niewiele ponad 200 tys. zł na minusie. Poza tym dofinansowania z PFRON-u są coraz niższe w kolejnych latach, ostatnia obniżka obowiązuje od 1 kwietnia. W kwietniu otrzymaliśmy 1636 zł mniej, w maju - 2640 zł mniej, średnio daje to kwotę 2138 zł miesięcznie. Wystarczy pomnożyć to przez liczbę miesięcy, by zobaczyć, jak wyglądają straty w skali roku.
Także bilans się nie zamyka. Gdyby to była instytucja prywatna, to właściciel zwolniłby 1/3 załogi, ale ponieważ jesteśmy spółdzielnią, naturalnym jest, że współwłaściciele są przeciwni zwolnieniom. Obecnie załoga zmniejsza się jedynie wtedy, kiedy ktoś odchodzi na emeryturę.
Czy grozi Państwu zatrzymanie dofinansowań z powodu ujemnego bilansu finansowego?
Na razie nie ma takiego zagrożenia. Wiadomo, że przepisy mówią, iż pomoc można kierować tylko do zakładów, które dobrze prosperują, ale akurat my mieliśmy trochę zaoszczędzonych pieniędzy i dzięki temu jesteśmy wypłacalni. Ale rok, dwa i dalszych perspektyw przed spółdzielnią nie widzę.
Zwłaszcza, że, zgodnie z ostatnimi informacjami, od stycznia przyszłego roku mają być zlikwidowane dofinansowania do pensji osób z lekkim stopniem niepełnosprawności. Mamy dwójkę takich pracowników, ale jak przeliczyłem, to strata wyniesie 8,2 tys. zł w ciągu roku.
Co więcej, od przyszłego roku ma wzrosnąć pensja minimalna.
Tak, to podniesie koszty płacy. Większość naszych pracowników otrzymuje płacę minimalną, więc obligatoryjnie będziemy musieli ją podwyższyć. Nie będę ukrywał, że grozi nam zamknięcie działalności. Jesteśmy ostatnią spółdzielnią w Warszawie, która działa w branży produkcji szczotek i grozi nam to samo, co pozostałym, które już upadły.
Jakie mogą być skutki społeczne tego, że spółdzielnie inwalidów i spółdzielnie niewidomych są likwidowane?
Znikoma liczba osób, które u nas pracują, znajdzie zatrudnienie na otwartym rynku pracy. Są to ludzie, którzy przez całe życie produkowali szczotki i - jeśli chodzi o kwalifikacje zawodowe - w zasadzie nie potrafią robić nic innego. Tych ludzi czeka utrzymywanie się z renty, siedzenie w domu i słuchanie radia. Według mnie dofinansowanie z PFRON-u powinno być wyższe, gdyż wydajność tych pracowników jest znacznie niższa niż osób pełnosprawnych, a ręczna produkcja szczotek - znacznie droższa niż wytwarzanie ich na automatach.
Spółdzielnie niewidomych mają trudności z utrzymaniem się na rynku
Kazimierz Lemańczyk, prezes spółdzielni Nowa Praca Niewidomych (branże: telemarketing, produkcja odtwarzaczy książek dla osób niewidomych, studio nagrań)
Jako prezes Pana spółdzielni pracuje Pan już 57 lat. Jak wyglądały początki działalności?
Nasza spółdzielnia powstała w październiku 1956 r. w ramach Cepelii. Początkowo zajmowaliśmy się dziewiarstwem, potem zaczęliśmy wytwarzać pamiątki, meble kawiarniane, lampy, abażury. W 1990 r. wszystko się załamało, zaczęto sprowadzać bardzo tanie i słabsze jakościowo produkty z zagranicy.
Ilu pracowników spółdzielnia zatrudniała w czasach PRL-u, a ilu pracuje w niej w tej chwili?
W czasach świetności zatrudnialiśmy 380 osób, dziś - poniżej 80, w tym 64 osoby z niepełnosprawnością (60 niewidomych) . Od pewnego czasu nie zwalniamy natomiast pracowników. W tej chwili, by utrzymać się na rynku, oferujemy głównie usługi, całkowicie zmieniliśmy więc branżę. Oczywiście jest dofinansowanie do pensji pracowników z PFRON-u, ale ta pomoc nie jest zbyt duża i, praktycznie rzecz biorąc, spółdzielnie niewidomych mają dziś duże trudności z utrzymaniem się.
Ta zła sytuacja objawia się często ujemnym wynikiem finansowym. Czy Nowa Praca Niewidomych także boryka się z tym problemem?
Wcześniej mieliśmy wynik finansowy na plusie, ale w 2013 r. było już 177 tys. zł straty, co obrazuje, że sytuacja zaczyna być trudna. Za 2014 r. bilans prawdopodobnie również będzie ujemny. 3-4 lata temu wskaźniki się pogorszyły i wstrzymano nam SOD (dofinansowania do pensji pracowników z niepełnosprawnością - przyp. red.). Odwołaliśmy się i przywrócono nam finansowanie. Powiedziałem wtedy, że PFRON powinien być lekarzem - jak dzieje się coś złego zasadą powinna być pomoc, a nie dobijanie zakładu.
Czy w systemie rehabilitacji zakłady pracy chronionej, w tym spółdzielnie, powinny być bardziej wspierane?
W moim odczuciu zakłady pracy chronionej są niedoceniane. W jakimś sensie krytykuje się je, mówi się, że nie są potrzebne, że stanowią getta dla osób z niepełnosprawnościami. Postuluje się, by pracowników ZPCh wypuścić na otwarty rynek pracy, ale to jest utopia i oszukiwanie - tych ludzi nie wchłonie rynek.
Przekształcenie w spółkę to strata dla spółdzielców
Artur Walo, prezes Spółdzielni Inwalidów "Elektra" (branża: produkcja oświetlenia ostrzegawczego dla pojazdów uprzywilejowanych)
Spółdzielnia "Elektra" działa na rynku już ponad 50 lat. Jak przez ten czas kształtowało się zatrudnienie?
Spółdzielnia istnieje od 1957 r., w latach 60. otrzymała przydział na produkcję oświetlenia ostrzegawczego dla pojazdów uprzywilejowanych. W latach 70. w spółdzielni pracowało ok. 800 pracowników, natomiast później zatrudnienie malało. W roku 2000 - było ok. 190 pracowników, a obecnie - 90 (funkcjonują 83 etaty). 60 proc. pracowników to osoby z niepełnosprawnością.
Trudną sytuację spółdzielni pogłębia m.in. zmniejszające się z roku na rok dofinansowanie do pensji pracowników z niepełnosprawnością. O ile w ostatnich latach zmalały wpływy z SODiR?
- W 2011 r. w stosunku do roku 2010 kwota zmalała o 126 tys. zł, w 2012 r. - o 150 tys. zł, w 2013 r. - o 50 tys., a w 2014 r. - o 165 tys. W ubiegłym roku nasz wynik finansowy był na minusie. Obecnie sposobem na przetrwanie jest poszukiwanie oszczędności i niezatrudnianie nowych pracowników w momencie, gdy ci obecni przechodzą na emeryturę.
Czy nie obawia się Pan, że w związku z ujemnym wynikiem finansowym PFRON może zatrzymać wypłacanie dofinansowań?
Zgodnie z zasadą, że pomocy można udzielać tym przedsiębiorstwom, które są w dobrej kondycji ekonomicznej, spółdzielniom o ujemnym wyniku finansowym grozi zatrzymanie wypłacania dofinansowań do pensji pracowników z niepełnosprawnością. Nie jest to sztywną zasadą. Podjęcie tego rodzaju kroków przez PFRON zależy od kilku czynników; nie tylko od wyniku finansowego, ale także od płynności finansowej.
Jakie sposoby może wykorzystać spółdzielnia, by efektywniej funkcjonować na rynku?
Bardzo dużo spółdzielni przekształciło się w spółki akcyjne lub z o.o. Takie zmiany mogą na dane przedsiębiorstwo wpłynąć pozytywnie pod względem ekonomicznym, jednak jest to duża strata dla spółdzielców. W spółdzielni każdy członek ma jeden głos, natomiast w spółce akcyjnej siła głosu zależna jest od wysokości wkładu. Najwyższe zaś wkłady wnoszą osoby najwięcej zarabiające, a te zarabiające najmniej, tracą realną możliwość wpływu na podejmowanie decyzji. Istnieje też niebezpieczeństwo wykupu.
Czy Pana zdaniem zakłady pracy chronionej są niedoceniane i nieodpowiednio wspierane przez państwo?
Obecnie często pojawia się pogląd, że zakłady pracy chronionej należy likwidować, a osoby z niepełnosprawnością powinny znajdować zatrudnienie na otwartym rynku pracy. Jestem przekonany, że przynajmniej jakaś część z pracowników zatrudnianych przez spółdzielnie nie poradziłaby sobie na otwartym rynku pracy. Ewentualnie pracownicy ci dostaliby najmniej atrakcyjną i najgorzej opłacaną pracę. Chodzi też o odpowiednią atmosferę pracy, przyjazną osobom z niepełnosprawnością, nie jestem pewien, czy zakłady z otwartego rynku potrafiłyby ją stworzyć, chociaż trzeba przyznać, że jesteśmy pod tym względem coraz bardziej otwarci.
Rozmawiała Marta Grzymkowska
Źródło: Gazeta Prawna 26 tydzień 2014
Resort pracy zapowiada, że nie zrezygnuje z propozycji wprowadzenia corocznej waloryzacji progu uprawniającego do świadczenia
W lipcu do komitetu stałego Rady Ministrów może po raz kolejny trafić projekt reformy pomocy społecznej. Jego poprzednia wersja nie zyskała akceptacji ze względu na zgłoszone uwagi, a Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wspólnie z resortami finansów oraz administracji i cyfryzacji zostały zobowiązane do zmodyfikowania propozycji i ponownego wyliczenia skutków finansowych planowanych zmian.
Częstsza waloryzacja
To właśnie wzrost wydatków budżetu państwa oraz samorządów jest głównym powodem sprzeciwu wspomnianych resortów oraz przedłużających się, bo trwających od jesieni 2013 roku prac nad założeniami do nowelizacji ustawy z 12 marca 2004 roku o pomocy społecznej (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku pozycja 182 ze zmianami). Wyższe koszty, szacowane na 400 milionów złotych w przyszłym roku, powoduje między innymi zmiana zasad przyznawania świadczeń. Nowelizacja przewiduje bowiem odejście od kryteriów dochodowych, które są weryfikowane co trzy lata.
Mają one być zastąpione minimalnym dochodem socjalnym, który będzie też stanowił podstawę do wyliczenia nowego świadczenia - zasiłku socjalnego. Będzie on obliczany jako różnica między tym progiem a dochodem danej osoby. Nowe kryterium ma podlegać corocznej waloryzacji o procentowy wskaźnik, o jaki wzrośnie minimum egzystencji. Odejście od obecnych rozwiązań popierają eksperci. Wskazują, że pozwoli to zapobiegać sytuacjom, gdy kryterium dochodowe jest niższe od minimum egzystencji, do czego wielokrotnie dochodziło w ostatnich latach.
Drugim najbardziej kosztownym elementem reformy jest zwiększenie dotacji kierowanej do domów pomocy społecznej (DPS), w których przebywają osoby skierowane na tak zwanych starych zasadach, czyli przed 2004 rokiem. To do ich pobytu powiatom dopłaca budżet.
- Opracowujemy teraz różne warianty finansowe związane z konkretnymi zmianami, ale cały czas priorytetem jest dla nas wprowadzenie corocznej waloryzacji dochodu - podkreśla Elżbieta Seredyn, wiceminister pracy i polityki społecznej.
Ulga dla gmin
Kolejna zmiana, która na skutek decyzji komitetu wymaga doprecyzowania, również dotyczy DPS i propozycji związanej z ponoszeniem kosztów pobytu seniorów skierowanych tam po 2004 roku. Resort pracy chce dać gminom możliwość dochodzenia zwrotu wydatków poniesionych na pokrycie opłaty za pobyt w placówce starszych osób, w sytuacji gdy dysponują one znacznym majątkiem. Zastrzeżenia do tego rozwiązania miało Rządowe Centrum Legislacji.
- Jest to z naszego punktu widzenia bardzo ważna zmiana, bo wydatki, jakie ponosimy na pokrycie kosztów utrzymania mieszkańców DPS, są coraz wyższe, a część z nich dysponuje środkami, które mogliby przeznaczyć na ten cel - wskazuje Zdzisław Markiewicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Opolu.
Elżbieta Seredyn zapewnia, że resortowi pracy zależy na szybkim zakończeniu uzgodnień z innymi ministerstwami i ponownym skierowaniu projektu do komitetu stałego jeszcze w lipcu.
Kiedy rozwiązania mogłyby wejść w życie, nie wiadomo, bo przewidywany w założeniach termin pierwszego stycznia 2015 roku jest już mało realny.
Źródło: Gazeta Prawna 26 tydzień 2014
Uprawnienia
Osoby, które z powodu opieki nad dzieckiem przeszły na wcześniejszą emeryturę, nie mogą z niej zrezygnować i pobierać wsparcia wypłacanego przez gminę, mimo że jest ono wyższe.
Na trudną sytuację tej grupy rodziców zwraca uwagę profesor Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, w wystąpieniu skierowanym do Władysława Kosiniaka-Kamysza, ministra pracy i polityki społecznej (pismo numer trzy.7064.205.2014.JA). Nie mogą oni uzyskać świadczenia pielęgnacyjnego ze względu na artykuł 17 ustęp 5 punkt 1a ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku pozycja 1456 ze zmianami). Wśród przesłanek negatywnych, których zaistnienie powoduje brak możliwości przyznania wsparcia, przepis ten wymienia między innymi rentę, emeryturę lub świadczenie przedemerytalne. Problem ten dotyczy w szczególności rodziców, którzy nabyli prawo do tej ostatniej formy wsparcia na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów z 15 maja 1989 roku w sprawie uprawnień do wcześniejszej emerytury pracowników opiekujących się dziećmi wymagającymi stałej opieki (Dziennik Ustaw numer 28, pozycja 149 ze zmianami).
- Są to osoby, które najczęściej opiekują się dorosłym już potomkiem i otrzymują zaledwie 400 lub 500 złotych wsparcia. Tymczasem po ostatnich podwyżkach pomoc dla rodziców rezygnujących z pracy, aby zajmować się dzieckiem z uszczerbkiem na zdrowiu, znacząco wzrosła - wskazuje Bogumiła Podgórska, kierownik działu świadczeń rodzinnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Katowicach.
Od pierwszego maja świadczenie pielęgnacyjne wynosi jeden tysiąc złotych (razem z dwustu złotowym dodatkiem). Jednak od przyszłego roku wzrośnie do tysiąca dwustu złotych, a od pierwszego stycznia 2016 roku będzie to już tysiąc trzysta złotych.
Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich resort pracy powinien rozważyć zmianę przepisów, która będzie umożliwiała wybór korzystniejszej formy wsparcia w przypadku zbiegu uprawnień do świadczenia pielęgnacyjnego i emerytalno-rentowego. Obecnie, nawet gdy na wniosek takiego rodzica ZUS zawiesi mu prawo do wypłacania pomocy, to nie powoduje to, że będzie miał on status osoby bez ustalonego prawa do niej. W konsekwencji gmina nie przyzna mu świadczenia pielęgnacyjnego. Rzecznik podkreśla, że możliwość wyboru byłaby zasadna ze względu na cel, jakiemu służy świadczenie pielęgnacyjne.
Jeden i trzy dziesiąte miliarda złotych przeznaczy budżet w tym roku na wypłatę świadczeń pielęgnacyjnych
Źródło: www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-07-14
Prawo do renty socjalnej przysługiwać będzie osobom posiadającym do niej uprawnienia i czasowo przebywającym za granicą. Osoby te, podobnie jak w Polsce, będą musiały zgłaszać informacje o wysokości swoich dochodów, które nie mogą przekroczyć kwoty 70 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia.
Projekt ustawy regulującej tę kwestię realizuje zapisy wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 25 czerwca 2013 r. Wynikające z niego przepisy mają umożliwić obywatelom polskim pobieranie renty socjalnej mimo tymczasowego przebywania poza granicami Polski. Możliwość pobierania renty socjalnej uzyskują także określone grupy cudzoziemców - mieszkający w Polsce na podstawie zezwolenia na pobyt stały lub czasowy oraz rezydenci długoterminowi, pochodzący z państw członkowskich Unii Europejskiej i Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA).
- Takiej możliwości wcześniej nie było, a renta socjalna przysługiwała tylko osobom przebywającym w Polsce - mówiła Elżbieta Seredyn, podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, które odbyło się 10 lipca 2014 r.
Zmiany w ustawie mają pomóc m.in. studentom z niepełnosprawnością pobierającym naukę poza granicami Polski. Ministerstwo Pracy oraz Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie mają jednak danych na temat liczby osób, które mogą skorzystać na zmianie ustawy. Szacunki ZUS mówią o stu osobach.
Źródło: Gazeta Prawna 26 tydzień 2014
Pani Aleksandra wróciła z leczenia w sanatorium, ale nie odzyskała pełnej sprawności chorego kolana i wciąż przebywa na świadczeniu rehabilitacyjnym. - Czy mogę jeszcze skorzystać z turnusu rehabilitacyjnego? - pyta.
Na leczenie uzdrowiskowe kieruje Narodowy Fundusz Zdrowia, natomiast na turnus rehabilitacyjny Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Są to dwa niezależne systemy leczenia i nic nie stoi na przeszkodzie, by wyjechać jeszcze raz ze skierowaniem ZUS. Na takie turnusy kierowani są ubezpieczeni zagrożeni całkowitą lub częściową niezdolnością do pracy, przebywający na zasiłku chorobowym, świadczeniu rehabilitacyjnym lub osoby pobierające rentę okresową z tytułu niezdolności do pracy. Rehabilitacja lecznicza w ramach prewencji rentowej przy schorzeniach narządów ruchu i układu krążenia odbywa się w trybie stacjonarnym lub ambulatoryjnym, natomiast osoby cierpiące na schorzenia psychosomatyczne i układu oddechowego leczone są wyłącznie stacjonarnie. System stacjonarny oznacza, że chory wyjeżdża poza miejsce zamieszkania, w systemie ambulatoryjnym zabiegi przeprowadzane są w miejscu zamieszkania.
Wniosek o bezpłatną rehabilitację może wypisać lekarz prowadzący leczenie. Trzeba go złożyć w najbliższej placówce ZUS, skąd trafia do lekarza orzecznika ZUS. To on ostatecznie decyduje, czy rehabilitacja jest konieczna. Skierowanie do sanatorium może też wydać zakład na bezpośredni wniosek lekarza orzecznika, na przykład gdy kontroluje on zwolnienie lekarskie lub orzeka w sprawie przyznania świadczenia rehabilitacyjnego.
Rehabilitacja lecznicza w ośrodku rehabilitacyjnym powinna trwać 24 dni. Standardowy okres może być przedłużony lub skrócony po uprzednim uzyskaniu zgody ZUS - wszystko zależy od stanu zdrowia pacjenta i rokowań na odzyskanie sprawności. O przedłużeniu lub skróceniu leczenia decyduje lekarz prowadzący pacjenta w ośrodku rehabilitacyjnym.
Pobyt w sanatorium ze skierowaniem ZUS jest bezpłatny. Zakład Ubezpieczeń Społecznych ponosi pełne koszty leczenia, zakwaterowania, wyżywienia i przejazdu z miejsca zamieszkania do sanatorium i z powrotem do wysokości kosztu przejazdu najtańszym środkiem komunikacji publicznej, a więc według taryfy PKP pociągu pośpiesznego drugiej klasy.
Źródło: www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-02-20
Wszystkie przedsiębiorstwa autobusowe wykonujące przewozy regularne mają obowiązek honorowania ulg ustawowych, przysługujących osobom z niepełnosprawnością. Niestety, zdarza się, że uprawnieni nie mogą kupić tańszego biletu. Jak się jednak okazuje, nie zawsze jest to wina kierowcy czy kasjerki.
W sprawie ulg na przejazdy komunikacją publiczną napisał do nas Czytelnik z małej miejscowości w Wielkopolsce. Poskarżył się na częsty wśród kierowców autobusów brak wiedzy o przysługującej mu zniżce. Czytelnik ma orzeczoną drugą grupę ze względu na wzrok. Nie należy do Polskiego Związku Niewidomych, nie ma legitymacji osoby niepełnosprawnej. Orzeczenie ze starostwa ważne było do końca 2013 r., nasz Czytelnik czeka obecnie na posiedzenie komisji. Dokumentem potwierdzającym jego niepełnosprawność od początku 2014 r. jest więc jedynie orzeczenie z ZUS.
Czytelnik podkreślił, że zazwyczaj kierowcy zachowywali się kulturalnie, ale zdarzył się i taki, który upierał się, że ulga się nie należy. Gdy w końcu, robiąc widowisko, sprzedał bilet ulgowy, stwierdził, że w razie kontroli to Czytelnik dostanie karę. Innym razem kontroler biletów w niewybrednych słowach poinformował Czytelnika, co może sobie zrobić z orzeczeniem. Nie pomógł telefon do firmy przewozowej, w której stwierdzono, że ulgę dostać można jedynie na legitymację.
Kto musi honorować ulgi
Na pewno ton wypowiedzi kierowcy i kontrolera pozostawia wiele do życzenia, okazuje się jednak, że mogą mieć niestety rację co do uprawnienia do ulgi na przejazd.
Przede wszystkim trzeba jednak podkreślić, że prawo nie dzieli przewoźników na prywatnych i innych. Jak informuje nas Piotr Popa, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju, zgodnie z ustawą z dnia 6 września 2001 r. o transporcie drogowym (Dz. U. z 2013 r. poz. 1414), wszyscy przewoźnicy z zezwoleniem na przewozy regularne muszą uwzględniać ulgi przysługujące pasażerom na podstawie odrębnych przepisów.
Przewoźnik może przyznać swoim pasażerom ulgi i zniżki komercyjne, niezależnie od ulg ustawowych. Obowiązuje zasada, że ulgi i zniżki komercyjne są udzielane w innym wymiarze niż ulgi ustawowe. Oznacza to, że przy zakupie biletu z ulgą ustawową nie można skorzystać z innych ulg. To pasażer wybiera, czy skorzysta z ulgi bądź zniżki komercyjnej, czy z ulgi ustawowej (jeśli takie uprawnienie posiada). Co jednak w sytuacji, gdy przewoźnik odmówi sprzedaży biletu ulgowego osobie niepełnosprawnej uprawnionej do zniżki?
- Zgodnie z ustawą o transporcie drogowym, za odmowę sprzedaży biletu ulgowego osobie uprawnionej przewoźnikowi grozi cofnięcie zezwolenia na wykonywanie przewozów regularnych z powodu naruszenia lub zmiany warunków, na jakich zostało ono udzielone - mówi Piotr Popa. - Należy bowiem pamiętać, że jednym z tych warunków jest cennik opłat - jako załącznik do wniosku o udzielenie zezwolenia.
Zależnie od zasięgu przewozów regularnych w krajowym transporcie drogowym, zezwolenia na nie wydaje wójt, burmistrz, prezydent miasta, starosta lub marszałek województwa. To do nich powinno się kierować skargi o nieprzestrzeganiu przez przewoźników drogowych przepisów dotyczących ulg dla osób niepełnosprawnych. W ustawie o transporcie drogowym są nawet określone grzywny za pobieranie niezgodnej z cennikiem opłaty za bilet. Dla kierowcy to tysiąc złotych, a dla firmy - 2 tys. zł.
Każda ulga ma swój dokument
Pozostaje jednak kwestia potwierdzenia prawa do ulgi ustawowej. Rozporządzenie ministra infrastruktury z 12 października 2011 r., zmieniające rozporządzenie w sprawie rodzajów dokumentów poświadczających uprawnienia do korzystania z ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego mówi w par. 8 ust. 2, że w przypadku osób takich, jak nasz Czytelnik, czyli "osób niewidomych, jeśli nie są uznane za osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji", do uzyskania ulgi 37 proc. konieczne jest posiadanie odpowiednich dokumentów.
Może to być legitymacja osoby niepełnosprawnej, stwierdzająca umiarkowany stopień niepełnosprawności z powodu stanu narządu wzroku, lub orzeczenie o umiarkowanym stopniu, wydane przez Miejski lub Powiatowy Zespół Orzekania o Niepełnosprawności, zawierające symbol niepełnosprawności "O" lub "04-O". Nasz Czytelnik nie ma w tej chwili żadnego z tych dwóch dokumentów, ma jednak orzeczenie wydane przez ZUS.
- Prawdopodobnie w orzeczeniu wydanym przez ZUS, o całkowitej niezdolności do pracy, nie ma podanej przyczyny niepełnosprawności, czyli dysfunkcji narządu wzroku - mówi Ewa Szymczuk, doradca socjalny Centrum Integracja w Warszawie. - W większości orzeczeń wydawanych przez ZUS, dawniej także przez Komisje ds. Zatrudnienia i Inwalidztwa, nie ma bowiem informacji o przyczynie niepełnosprawności. Przepisy jasno określają, jak należy dokumentować ulgi w przejazdach autobusowych. W tym przypadku w orzeczeniu z ZUS musi być informacja, że chodzi o niepełnosprawność narządu wzroku. Brak wymaganych dokumentów uniemożliwia skorzystanie ze zniżki. Trudno wymagać od kierowcy, by sprzedał bilet ulgowy, jeśli nie możemy potwierdzić prawa do ulgi. Jest tak nawet w przypadku widocznej niepełnosprawności. Jeśli sprzeda on bilet ulgowy osobie bez uprawnień, w przypadku kontroli biletów pasażer zapłaci karę, a kierowca może mieć nieprzyjemności. Warto więc przed podróżą zadbać o odpowiednie dokumenty.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-07-10
Do 30 sierpnia powiaty będą przyjmować formularze od osób niepełnosprawnych starających się o dofinansowanie z programu "Aktywny samorząd" - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
To oznacza, że termin na składanie wniosku w porównaniu do pierwotnych zasad tegorocznej jego edycji został skrócony o 30 dni. Decyzję w tej sprawie podjęła rada nadzorcza PFRON.
Później formularze będą mogły być przyjmowane tylko w sytuacjach, gdy powiat podejmie decyzję o przywróceniu terminu, o ile niepełnosprawny opisze i udokumentuje przyczyny spóźnienia.
W ramach programu "Aktywny samorząd" osoba z uszczerbkiem na zdrowiu może starać się o dopłatę do zakupu m.in. wózka inwalidzkiego o napędzie elektrycznym, protezy kończyny, oprzyrządowania do samochodu oraz uzyskania prawa jazdy kat. B.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 24 czerwca 2014 r.
Źródło: Gazeta Prawna 27 tydzień 2014
Po zmianach grupa uprawnionych do pomocy została rozszerzona o rolników i osoby bezrobotne. Jednak ci drudzy z wsparcia za zajmowanie się niepełnosprawnym krewnym skorzystają dopiero za pół roku
Czy będzie pomoc dla rodziców rolników
Czytelniczka zajmuje się niepełnosprawnym dzieckiem. Ponieważ jej mąż prowadzi gospodarstwo rolne, jest zgłoszona przez niego do ubezpieczeń w KRUS. Ze względu na konieczność sprawowania całodziennej opieki nad chorym potomkiem nie wykonuje w gospodarstwie żadnych prac. Czy może otrzymać świadczenie pielęgnacyjne?
Tak
Co do zasady przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych nigdy nie zawierały przesłanki negatywnej, która wskazywałaby, że rolnicy i ich małżonkowie lub domownicy nie mogli otrzymywać świadczenia pielęgnacyjnego. Jednak ze względu na orzecznictwo sądów administracyjnych i uchwałę Naczelnego Sądu Administracyjnego, który uznał, że w przypadku rolników nie można mówić o rezygnacji z zatrudnienia lub wykonywania innej pracy zarobkowej, część takich rodziców miała problem z uzyskaniem wynoszącego obecnie 1 tysiąc złotych świadczenia. Różne decyzje w tej sprawie były podejmowane przez ośrodki pomocy społecznej. Aby jednoznacznie przesądzić o prawie tej grupy rodziców do wsparcia, podczas przeprowadzonej w kwietniu nowelizacji wspomnianej ustawy wprowadzone zostały do niej dodatkowe rozwiązania odnoszące się bezpośrednio do rolników, ich małżonków oraz domowników. Zgodnie z nimi osoby te mogą otrzymać wsparcie, o ile zaprzestaną prowadzenia gospodarstwa rolnego lub wykonywania w nich prac. Fakt ten powinien być potwierdzony oświadczeniem, które składane jest pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i powinno być dołączone do dokumentów wymaganych przy składaniu wniosku. Przepisy nie określają wzoru takiego pisma, dlatego gmina musi honorować je w formie złożonej przez rodzica, o ile zawiera wspomniany dopisek.
Podstawa prawna
Artykuł 17b ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).
Czy uzyskam zasiłek za opiekę nad dorosłym krewnym
Matka pani Katarzyny otrzymała decyzję powiatowego zespołu do spraw orzekania o niepełnosprawności o przyznaniu jej znacznego stopnia niepełnosprawności. Czy jej córka może ze względu na sprawowaną nad nią opiekę otrzymywać specjalny zasiłek opiekuńczy, skoro jej mąż jest właścicielem gospodarstwa rolnego?
Tak
Jeszcze do połowy maja posiadanie tytułu do ubezpieczenia społecznego wynikającego z innych przepisów, na przykład tych dotyczących rolników (a tym samym również ich małżonków i domowników), oznaczało, że nie mogli oni się ubiegać o specjalny zasiłek opiekuńczy. Ten przysługuje w wysokości pięciuset dwudziestu złotych miesięcznie, gdy osoba obciążona obowiązkiem alimentacyjnym sprawuje opiekę nad krewnym, którego niepełnosprawność powstała po ukończeniu osiemnastu lat. Od 15 maja ta negatywna przesłanka została wykreślona, a rolnicy, ich małżonkowie i domownicy muszą tak jak w przypadku świadczenia pielęgnacyjnego dołączyć do wniosku oświadczenie o zaprzestaniu prowadzenia gospodarstwa rolnego lub pracy w nim.
Podstawa prawna
Artykuł 17b ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).
Czy gmina zweryfikuje oświadczenie
Czytelnik zajmuje się niepełnosprawnymi rodzicami. Zamierza złożyć wniosek o specjalny zasiłek opiekuńczy. Dowiedział się, że musi dołączyć do niego oświadczenie o zaprzestaniu wykonywania prac w gospodarstwie rolnym. Czy ośrodek pomocy społecznej będzie to sprawdzał?
Nie
Jak wyjaśnia Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych nie określają definicji zaprzestania prowadzenia gospodarstwa rolnego lub pracowania w nim. Nie odsyłają też w tym zakresie do innych aktów prawnych. Dlatego dla organów przyznających zarówno świadczenie pielęgnacyjne, jak i specjalny zasiłek opiekuńczy wiążące jest oświadczenie składane w tej sprawie przez członków rodzin pod rygorem odpowiedzialności karnej. Nie ma innej drogi dowodowej niż wspomniany dokument. Gmina sprawdzi natomiast, czy osoby te sprawują faktyczną opiekę nad niepełnosprawnym krewnym poprzez wywiad środowiskowy przeprowadzany przez pracownika socjalnego. W przypadku specjalnego zasiłku opiekuńczego jest on obowiązkowy przed wydaniem decyzji i w trakcie pobierania tej formy pomocy (jest powtarzany co sześć miesięcy). Jeżeli opiekun ubiega się o świadczenie pielęgnacyjne, to w obydwu wspomnianych sytuacjach rodzinny wywiad środowiskowy jest fakultatywny i zależny od uznania gminy.
Podstawa prawna
Artykuł 17b ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).
Czy do wsparcia konieczna jest rezygnacja z pracy
Ojciec pani Anny, wymaga całodziennej opieki, po przebytym zawale. Córka zajmuje się nim na co dzień, ale oboje utrzymują się tylko z jego renty, ponieważ od 2009 roku jest bezrobotna. W kwietniu gmina odmówiła jej przyznania specjalnego zasiłku opiekuńczego ze względu na to, że nie zrezygnowała z pracy, po to, aby opiekować się niesamodzielnym rodzicem. Słyszała jednak, że przepisy zostały zmienione. Czy osoby bezrobotne są dalej wykluczone z możliwości uzyskiwania pomocy?
Nie
Ostatnia nowelizacja rozszerzyła krąg osób uprawnionych do specjalnego zasiłku opiekuńczego o te obciążone obowiązkiem alimentacyjnym, które nie podejmują zatrudnienia lub innej pracy zarobkowej. Do tej pory konieczna była rezygnacja z jakiejkolwiek aktywności zawodowej. To oznacza, że gmina, rozpatrując wniosek o przyznanie tego świadczenia, nie będzie już dłużej sprawdzać, czy opiekun rzeczywiście zrezygnował z pracy, kiedy to nastąpiło oraz czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy oraz czasowy między tym wydarzeniem a powstaniem niepełnosprawności u krewnego. Konieczność wykazania takiego powiązania powodowała, że wiele osób, które nie mogły tego zrobić, bo od kilku lat są bezrobotne lub pracę straciły z powodu wygaśnięcia ich umowy o pracę, nie otrzymywały żadnego wsparcia za opiekę. Jednak podobnie jak możliwość uzyskania specjalnego zasiłku opiekuńczego przez małżonków zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2015 roku, tak samo dopiero od tej daty niepodejmowanie pracy również przestanie być przesłanką negatywną. Opiekunowie muszą więc jeszcze poczekać ze składaniem wniosku o pomoc.
Podstawa prawna
Artykuł 17 punkt 2 litera a i artykuł 26 ustawy z 4 kwietnia 2014 roku o ustaleniu i wypłacie zasiłków dla opiekunów (Dziennik Ustraw pozycja 567).
Czy zmieni się kryterium dochodowe
Czytelniczka starała się o uzyskanie specjalnego zasiłku opiekuńczego. Gmina nie przyznała pomocy ze względu na przekroczenie progu dochodowego, od którego spełnienia zależy jej otrzymywanie. Czy wysokość tego kryterium będzie podwyższona?
Tak
Uzyskanie specjalnego zasiłku opiekuńczego jest uzależnione od kryterium dochodowego. W tym zakresie ostatnia nowelizacja ustawy o świadczeniach rodzinnych nic nie zmieniła. Progiem dochodowym jest ta sama kwota, która obowiązuje rodziców ubiegających się o zasiłek na niepełnosprawne dziecko. Obecnie wynosi ona 623 złote. Jednak od 1 listopada bieżącego roku kryterium zostanie podwyższone do sześciuset sześćdziesięciu czterech złotych. To oznacza, że na tej zmianie będą mogły zyskać również osoby opiekujące się dorosłym niepełnosprawnym członkiem rodziny, które o niewielką kwotę przekraczają obowiązujące jeszcze do końca października kryterium. Czytelniczka może więc jeszcze raz złożyć wniosek i w sytuacji gdy dochody jej rodziny oraz rodziny osoby, nad którą sprawuje opiekę, będą się w nim mieścić, będzie mogła otrzymać specjalny zasiłek opiekuńczy. Zostanie on jej przyznany na czas trwania okresu zasiłkowego, który rozpoczyna się 1 listopada, a kończy 31 października następnego roku kalendarzowego.
Podstawa prawna
Artykuł 16a ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).
Czy jest możliwa pomoc dla małżonków
Pan Karol opiekuje się niepełnosprawną od trzech lat żoną. Ze względu na pogarszający się stan jej zdrowia musiał przed dwoma miesiącami zrezygnować z pracy. Czy w związku z tym może ubiegać się o specjalny zasiłek opiekuńczy?
Tak
Obowiązujące do tej pory przepisy wskazywały, że o specjalny zasiłek opiekuńczy mogą ubiegać się osoby obciążone alimentacją względem niepełnosprawnego członka rodziny. Zgodnie z kodeksem rodzinnym i opiekuńczym obowiązek alimentacji jest nałożony na krewnych w linii prostej oraz rodzeństwo. Ponieważ nie są wśród nich wymieni wprost małżonkowie, część z nich miała problemy z uzyskaniem specjalnego zasiłku opiekuńczego, mimo że MPiPS wyjaśniało, że istnienie obowiązku alimentacyjnego między mężem i żoną jest w doktrynie prawa rodzinnego wywodzone z artykułu 27 kodeksu. Aby nie dochodziło do sytuacji, w których niektóre osoby otrzymują pomoc, a innym jest ona odmawiana, przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych zostały zmienione w ten sposób, że wskazują, że prawo do specjalnego zasiłku opiekuńczego mają osoby obciążone obowiązkiem alimentacyjnym oraz małżonkowie. Na skorzystanie z tej zmiany muszą oni jednak poczekać, ponieważ wejdzie w życie dopiero od 1 stycznia 2015 roku.
Podstawa prawna
Artykuł 17 punkt 2 litera a i artykuł 26 ustawy z 4 kwietnia 2014 roku o ustaleniu i wypłacie zasiłków dla opiekunów (Dziennik Ustaw, pozycja 567).
Czy będą opłacane składki na ubezpieczenie
Pani Barbara złożyła wniosek o przyznanie świadczenia pielęgnacyjnego. Dołączyła do niego oświadczenie potwierdzające, że nie wykonuje żadnych prac w gospodarstwie rolnym. Czy w sytuacji gdy gmina przyzna jej pomoc, będzie miała dalej opłacane składki na ubezpieczenie w KRUS?
Tak
Wszystkie osoby, które otrzymują świadczenie pielęgnacyjne oraz specjalny zasiłek opiekuńczy, mają opłacane składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, które finansuje budżet państwa, chyba że osoba podlega już obowiązkowi ubezpieczenia z innego tytułu. Tak jest w przypadku rolników, ich małżonków oraz domowników, za których składki opłaca KRUS. W tej sytuacji nie zostaną oni zgłoszeni do ZUS i będą podlegać ubezpieczeniu na dotychczasowych zasadach.
Podstawa prawna
Artykuł 16a i 17 ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).
konsultacja: Mariola Kokocińska, przewodnicząca Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności w Poznaniu
Źródło: www.niepelnosprawni/Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych
Data opublikowania: 2014-07-01
1 lipca 2014 r. weszły w życie nowe przepisy dotyczące wydawania karty parkingowej. Przede wszystkim zmienił się krąg osób uprawnionych do jej otrzymania. Wyjaśniamy, kto i jak może starać się o wydanie karty parkingowej na nowych zasadach.
Kto może otrzymać nową kartę parkingową?
Zgodnie z ustawą z 23 października 2013 r. o zmianie ustawy - Prawo o ruchu drogowym i niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2013 r., poz. 1446) imienną kartę parkingową można otrzymać tylko na podstawie orzeczeń wydawanych przez Powiatowe lub Miejskie Zespoły do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności. Od 1 lipca 2014 r. kartę parkingową może otrzymać:
1. Osoba ze znacznym stopniem niepełnosprawności i znacznie ograniczonymi możliwościami samodzielnego poruszania się
Należy pamiętać, że wskazanie do karty parkingowej w orzeczeniu o znacznym stopniu niepełnosprawności nie jest uzależnione od symbolu przyczyny niepełnosprawności, ale wyłącznie od tego, że osoba z niepełnosprawnością ma znacznie ograniczone możliwości samodzielnego poruszania się. Zaliczenie do znacznego stopnia niepełnosprawności nie jest tożsame ze znacznymi ograniczeniami w samodzielnym poruszaniu się.
2. Osoba z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, znacznie ograniczonymi możliwościami samodzielnego poruszania się i kodami w orzeczeniu 04-O (choroby narządu wzroku) lub/i 05-R (upośledzenie narządu ruchu) lub/i 10-N (choroba neurologiczna)
Wskazanie do karty parkingowej w orzeczeniu o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności jest uzależnione od symbolu przyczyny niepełnosprawności i tego, że osoba z niepełnosprawnością ma znacznie ograniczone możliwości samodzielnego poruszania się.
Uwaga! W przypadku umiarkowanego stopnia niepełnosprawności wskazanie do karty parkingowej będą mogły uzyskać wyłącznie osoby mające ŁĄCZNIE znacznie ograniczone możliwości samodzielnego poruszania się, jak i przyczynę niepełnosprawności oznaczoną symbolem 04-O (choroby narządu wzroku) lub/i 05-R (upośledzenie narządu ruchu) lub/i 10-N (choroba neurologiczna).
3. Osoba do 16. roku życia ze znacznie ograniczonymi możliwościami samodzielnego poruszania się
W przypadku osób poniżej 16. roku życia wskazanie do karty parkingowej nie jest uzależnione od symbolu przyczyny niepełnosprawności, ale wyłącznie od tego, że dziecko ma znacznie ograniczone możliwości samodzielnego poruszania się, co ustala się uwzględniając m.in. wiek dziecka. Jeżeli zatem to wiek dziecka w chwili orzekania powoduje, że ma ono trudności w poruszaniu się, nie uzyska ono wskazania do karty parkingowej.
Uwaga! Od 1 lipca 2014 r. osoby z lekkim stopniem niepełnosprawności nie są uprawnione do uzyskania nowej karty parkingowej. Jeżeli obecnie posiadają ten dokument, zachowa on ważność do 30 listopada 2014 r.; jednakże w przypadku pogorszenia stanu zdrowia osoba z orzeczonym stopniem lekkim może złożyć wniosek o wydanie nowego orzeczenia stwierdzającego to pogorszenie.
Czy wskazanie do wydania karty parkingowej (punkt 9 orzeczenia) jest konieczne?
Orzeczenie o niepełnosprawności lub stopniu niepełnosprawności w punkcie 9 MUSI zawierać wskazanie do wydania karty parkingowej, czyli przesłankę określoną w art. 8 ust. 3a pkt 1 i 2 ustawy z 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym (Dz.U. z 2012 r., poz. 1137 z późn. zm.).
W przypadku osób z niepełnosprawnością zaliczonych do umiarkowanego stopnia niepełnosprawności spełnienie tych przesłanek może zostać stwierdzone JEDYNIE w przypadku ustalenia przyczyny niepełnosprawności oznaczonej symbolem 04-O (choroby narządu wzroku) lub/i 05-R (upośledzenie narządu ruchu) lub/i 10-N (choroba neurologiczna).
Awers karty parkigowej dla osoby prywatnej. Po lewej: miejsce na wpisanie: daty ważności, numeru, organu wydającego oraz symbol osoby na wózku. Po prawej: napis
Rewers karty parkingowej dla osoby prywatnej. Po lewej: miejsca na wpisanie imienia i nazwiska oraz na zdjęcie i podpis, po prawej pouczenie.
Awers i rewers nowej karty parkingowej dla osoby prywatnej
Do kiedy są ważne dotychczasowe karty parkingowe?
Karty parkingowe wydane na podstawie dotychczasowych przepisów zachowują ważność do 30 listopada 2014 r. Oznacza to, że WSZYSTKIE karty parkingowe wydane do 30 czerwca br. utracą ważność 1 grudnia 2014 r. Dotyczy to także kart parkingowych wydanych na czas nieokreślony.
Kto wydaje nowe karty parkingowe?
Od 1 lipca 2014 r. kartę wydaje przewodniczący Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności, właściwego ze względu na miejsce stałego pobytu osoby z niepełnosprawnością - w rozumieniu przepisów o ewidencji ludności i dowodach osobistych - lub siedzibę placówki.
Ile kosztuje wydanie nowej karty parkingowej?
Za wydanie karty parkingowej zapłacimy 21 zł. Od 4 stycznia 2016 r. dodatkowo będziemy ponosić także koszt opłaty ewidencyjnej.
Jak wymienić lub otrzymać nową kartę parkingową?
Starając się o wymianę karty lub nową kartę w Zespole ds. Orzekania o Niepełnosprawności należy złożyć osobiście:
* wypełniony i podpisany wniosek o kartę, który będziemy mogli pobrać ze stron Zespołów lub otrzymać do wypełnienia na miejscu,
* jedną fotografię o wymiarach 35x45 mm, odzwierciedlającą aktualny wizerunek osoby bez nakrycia głowy i bez ciemnych okularów,
* dowód wpłaty 21 zł.
Składając wniosek przedstawia się też do wglądu oryginał prawomocnego orzeczenia o niepełnosprawności, o stopniu niepełnosprawności lub o wskazaniach do ulg i uprawnień wraz ze wskazaniem do karty parkingowej.
Uwaga! Nie ma obowiązku zwrotu starej karty parkingowej!
Wyjątki: Osoba z wrodzonymi lub nabytymi wadami narządu wzroku może dołączyć do wniosku fotografię przedstawiającą ją w okularach z ciemnymi szkłami, natomiast osoba nosząca nakrycie głowy zgodnie z zasadami swojego wyznania - fotografię w nakryciu głowy, pod warunkiem, że takie samo zdjęcie ma ona w dokumencie potwierdzającym jej tożsamość.
Uwaga! Najpierw trzeba uzyskać nowe orzeczenie (poza tymi osobami, które są uprawnione do wymiany starej karty bez ponownego orzekania się) wraz ze wskazaniem do otrzymania karty parkingowej, a dopiero potem rozpocząć procedurę ubiegania się o wydanie karty parkingowej - czyli wypełnianie wniosku i wnoszenie opłaty. Jeśli zaczniemy od uiszczenia opłaty, a nie uzyskamy uprawnień do otrzymania karty, pieniądze zostaną nam zwrócone, ale kwota może być mniejsza. W przypadku wpłaty w kasie lub przelewem zwracana będzie cała kwota, natomiast w przypadku zwrotu przekazem pocztowym, zostanie potrącona opłata pocztowa.
Czy trzeba osobiście składać dokumenty i odbierać kartę?
Wniosek o wymianę lub wyrobienie nowej karty należy składać osobiście w Zespole ds. Orzekania o Niepełnosprawności od 1 lipca 2014 r. Kartę parkingową należy także odebrać osobiście, okazując dokument tożsamości, lub przez pełnomocnika, po okazaniu dokumentu potwierdzającego tożsamość oraz pisemnego pełnomocnictwa do odbioru karty.
Wyjątki w osobistym składaniu wniosku i odbiorze karty dotyczą osób:
* które nie ukończyły 18. roku życia, za które wniosek składają rodzice lub ustanowieni przez sąd opiekunowie albo jeden z rodziców lub ustanowionych przez sąd opiekunów,
* ubezwłasnowolnionych całkowicie pozostających pod władzą rodzicielską, za których wniosek składa jeden z rodziców,
* ubezwłasnowolnionych całkowicie nie pozostających pod władzą rodzicielską lub osób ubezwłasnowolnionych częściowo, za których wniosek składa odpowiednio opiekun lub kurator ustanowiony przez sąd.
Uwaga! W przypadku złożenia wniosku przez osoby, które nie ukończyły 18. roku życia oraz osoby ubezwłasnowolnionej całkowicie lub częściowo, podpis składa jeden z rodziców, opiekun lub kurator. Składa on także w takim przypadku oświadczenie o posiadaniu prawa do sprawowania odpowiednio władzy rodzicielskiej, opieki lub kurateli.
Kiedy dowiem się o przyznaniu lub odmowie przyznania karty parkingowej?
W przypadku niespełnienia warunków do otrzymania karty parkingowej, przewodniczący Zespołu, w terminie 30 dni od dnia złożenia wniosku spełniającego wymogi formalne, informuje pisemnie osobę z niepełnosprawnością lub placówkę o odmowie przyznania karty wraz z uzasadnieniem. Taka sytuacja nastąpi wyłącznie wtedy, gdy ktoś złoży wniosek o wydanie karty, nie mając odpowiedniego orzeczenia.
Uwaga! Od informacji o odmowie przyznania karty nie przysługuje odwołanie, ponieważ przyznanie karty jest konsekwencją posiadania orzeczenia wraz ze wskazaniem do karty parkingowej.
W przypadku spełnienia warunków do otrzymania karty parkingowej, przewodniczący Zespołu, w terminie 30 dni od dnia złożenia wniosku spełniającego wymogi formalne, informuje osobę z niepełnosprawnością lub placówkę o terminie i miejscu odbioru karty.
Uwaga! Przewodniczący Zespołu ma w terminie 30 dni poinformować o dacie wydania karty, a nie wydać kartę w tym terminie.
Jak długo są ważne nowe karty parkingowe?
Osoba prywatna otrzymuje kartę parkingową na czas ważności orzeczenia, ale nie dłużej niż na 5 lat. Jeśli osoba taka posiada orzeczenie wydane na stałe, po upływie 5 lat będzie musiała zgłosić się po nową kartę parkingową, ale nie będzie musiała ponownie się orzekać.
Placówka zajmująca się opieką, rehabilitacją lub edukacją osób z niepełnosprawnością, mających znacznie ograniczone możliwości samodzielnego poruszania się, może otrzymać kartę parkingową na maksymalnie 3 lata, jednak pod warunkiem, że samochód jest własnością tej placówki.
Uwaga! Kartę parkingową umieszcza się za przednią szybą pojazdu samochodowego, a jeśli pojazd nie posiada przedniej szyby - w widocznym miejscu w przedniej części pojazdu, eksponując widoczne zabezpieczenia karty, tak, by była możliwość odczytania jej numeru i daty ważności.
Jak otrzymać kartę parkingową dla placówki?
Kartę parkingową wydaje się placówce - zajmującej się opieką, rehabilitacją lub edukacją osób z niepełnosprawnością, mających znacznie ograniczone możliwości samodzielnego poruszania się - na maksymalnie 3 lata.
Uwaga! Samochód musi być własnością placówki!
Awers karty parkingowej dla placówki. Po lewej: miejsca na wpisanie daty ważności, numeru i organu wydającego, a także symbol osoby na wózku, po prawej tytuł karty oraz symbol PL
Rewers karty parkingowej dla placówki. Od góry: miejsca na wpisanie nazwy placówki, adresu, marki i modelu pojazdu i jego numeru rejestracyjnego oraz pouczenie
Awers i rewers nowej karty parkingowej dla placówek
Do wniosku placówki dołącza się dowód uiszczenia opłaty za wydanie karty parkingowej. Składając wniosek wnioskodawca oświadcza o:
* posiadaniu upoważnienia do reprezentowania placówki,
* prowadzeniu przez placówkę działalności w zakresie opieki, rehabilitacji lub edukacji osób z niepełnosprawnością, mających znacznie ograniczone możliwości samodzielnego poruszania się i uprawnieniu do uzyskania karty parkingowej.
Uwaga! Składając wniosek przedstawia się do wglądu dowód rejestracyjny pojazdu placówki. Numer rejestracyjny samochodu będzie wpisany w kartę parkingową wystawioną dla danej placówki.
Osoba upoważniona do reprezentowania placówki odbiera kartę parkingową osobiście po okazaniu dokumentu potwierdzającego tożsamość i oświadczeniu o posiadaniu upoważnienia do reprezentowania placówki oraz potwierdza odbiór karty parkingowej. W przypadku braku możliwości złożenia podpisu, przewodniczący Zespołu zamieszcza we wniosku adnotację o braku możliwości złożenia podpisu.
Kierujący pojazdem placówki może korzystać z karty parkingowej tylko i wyłącznie wtedy, gdy przewozi podopiecznego tej placówki.
Źródło: Gazeta Prawna 28 tydzień 2014
Wliczanie zasiłku pielęgnacyjnego do kryterium dochodowego, od którego uzależnione jest uzyskanie wsparcia, może naruszać konstytucję.
Taki zarzut znalazł się w skardze skierowanej do Trybunału Konstytucyjnego (sygnatura akt SK 19/14) przez osobę korzystającą ze świadczeń pomocy społecznej. Zakwestionowane w niej zostały artykuł 8 ustęp 1, 3 i 4 oraz artykuł 37 ustęp 2 ustawy z 12 marca 2004 roku o pomocy społecznej (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku pozycja 182 ze zmianami).
Zgodnie z tym pierwszym przepisem za dochód osoby starającej się o wsparcie uznaje się sumę przychodów z miesiąca poprzedzającego złożenie wniosku bez względu na tytuł i źródło ich uzyskania. Należy więc do nich na przykład wynoszący 153 złote zasiłek pielęgnacyjny, który przysługuje niepełnosprawnym dzieciom, osobom dorosłym z orzeczeniem o znacznym uszczerbku na zdrowiu oraz ludziom po siedemdziesiątym piątym roku życia (bez względu na stan zdrowia).
Natomiast drugi z zaskarżonych przepisów (artykuł 37 ustęp 2) przewiduje, że kwota zasiłku stałego, należnego w przypadku trwałej niezdolności do pracy z powodu wieku lub choroby, jest ustalana jako różnica między kryterium dochodowym a uzyskiwanym przychodem. To oznacza, że osoba starająca się o pomoc społeczną i otrzymująca zasiłek pielęgnacyjny może jej nie uzyskać ze względu na przekroczenie kryterium dochodowego lub może otrzymać ją w niższej wysokości.
Skarżący uważa, że przepisy te naruszają konstytucyjne zasady sprawiedliwości społecznej oraz pomocy państwa dla osób niepełnosprawnych, między innymi dlatego że pomniejszają świadczenia z pomocy społecznej, które z zasady mają służyć zaspokajaniu potrzeb osób niezdolnych do pracy.
- Rzeczywiście wliczanie zasiłku pielęgnacyjnego do dochodu powoduje niezadowolenie osób starających się o pomoc i często odwołują się one do samorządowego kolegium odwoławczego. Do tej pory nie zdarzyło się jednak, aby organ odwoławczy zakwestionował naszą decyzję w tej sprawie - podkreśla Agata Bednarz, kierownik działu pomocy środowiskowej Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach.
Zaskarżone do TK zostały też przepisy warunkujące uzyskanie wsparcia dopiero od miesiąca złożenia wniosku, w sytuacji gdy opóźnienie było spowodowane nieporadnością osoby starającej się o pomoc oraz czasem oczekiwania na wydanie orzeczenia o niepełnosprawności.
542 złote wynosi kryterium dochodowe uprawniające osobę samotną do świadczeń z pomocy społecznej.
Źródło: www.niepelnosprawni.pl
Data opublikowania: 2014-06-23
Od naszych Czytelników napływają informacje, że współmałżonek opiekujący się żoną lub mężem z niepełnosprawnością nie może otrzymać zasiłku dla opiekuna. O wyjaśnienie tej kwestii poprosiliśmy Damiana Napierałę, zastępcę dyrektora Poznańskiego Centrum Świadczeń.
- W kwestii wypłaty zasiłku dla opiekuna wyjaśniam, iż zgodnie z art. 2 ustawy o ustaleniu i wypłacie zasiłków dla opiekunów, świadczenie to przysługuje osobie, której prawo do świadczenia pielęgnacyjnego wygasło z mocy prawa 1 lipca 2013 r. Zatem aby otrzymać spłatę, niezbędne jest posiadanie uprawnień do świadczenia pielęgnacyjnego na dzień 30 czerwca 2013 r. W przypadku, kiedy o świadczenie pielęgnacyjne ubiegali się małżonkowie, zastosowanie miał art. 17 ust. 5 pkt. 2a, który wykluczał możliwość pobierania świadczenia pielęgnacyjnego przez małżonków - mówi Napierała.
"Świadczenie pielęgnacyjne nie przysługuje, jeżeli osoba wymagająca opieki pozostaje w związku małżeńskim, chyba że współmałżonek legitymuje się orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności" - brzmi wspomniany artykuł. Napierała zaznacza, że jeżeli współmałżonek również ma znaczny stopień niepełnosprawności, to wtedy inna zobowiązana do alimentacji osoba, np. syn, córka, miała prawo ubiegać się o przyznanie świadczenia pielęgnacyjnego.
- Zgodnie z tą podstawą prawną, organy pierwszej instancji odmawiały przyznania świadczenia pielęgnacyjnego. Decyzje takie w trybie odwoławczym rozpatrywane były przez Samorządowe Kolegia Odwoławcze (SKO) lub Wojewódzkie Sądy Administracyjne. W rozstrzygnięciach tych organów zawarte są tezy mówiące o tym, że małżonkowie mogą pobierać świadczenie pielęgnacyjne. Wyjątek stanowi tylko sytuacja, kiedy drugie z nich jest również niepełnosprawne w stopniu znacznym i zgodnie ze swoim orzeczeniem również wymaga opieki (np. WSA w Poznaniu sygn. akt II SA/Po 1086/12) - wyjaśnia ekspert.
Decyzje odmowne
Napierała przypomina, że jeśli na mocy takiego wyroku bądź decyzji SKO były wydane decyzje przyznające świadczenie pielęgnacyjne, to one również wygasły z mocy prawa 1 lipca 2013 r. - Zatem osoby wnioskujące miały do 30 czerwca 2013 r. uprawnienia do świadczenia pielęgnacyjnego i spłata świadczeń jest im należna. Należy pamiętać, że wyrok, decyzja są wydane w konkretnej sprawie i wiążą organ tylko w tej sprawie. W kwestii przyznania zasiłku dla opiekuna od 15 maja br. zastosowanie mają przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych obowiązujące do 31 grudnia 2012 r., czyli z przesłanką negatywną dotyczącą przyznania świadczenia dla współmałżonka. Na tej podstawie prawdopodobnie organy wydawać będą decyzje odmowne za ten okres - wyjaśnia Napierała.
Rzecznik praw obywatelskich pod koniec maja br. wystąpił do ministra pracy i polityki społecznej z prośbą o wyjaśnienie tej kwestii. Minister na razie wypowiedział się w tej sprawie w serwisie Twitter, w odpowiedzi na wpis stowarzyszenia zrzeszającego wykluczonych opiekunów. "Współmałżonkowie nie mieli nigdy prawa do świadczenia pielęgnacyjnego, dlatego teraz nie przysługuje im zwrot" - napisał minister.
Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl
Data opublikowania: 2014-07-07
Zajmujący się niepełnosprawnym członkiem rodziny rolnik po złożeniu oświadczenia, że nie pracuje na roli, może otrzymać pomoc. To jedyny sposób weryfikacji sytuacji wnioskującego. Tak wynika z interpretacji Ministerstwa Pracy i Polityki ustawy o ustaleniu i wypłacie zasiłków dla opiekunów - czytamy w Rzeczpospolitej.
Zgodnie z art. 3 ust. 1 tej ustawy rolnicy mogą otrzymać pomoc, jeżeli do wniosku dołączą oświadczenie o zaprzestaniu prowadzenia gospodarstwa rolnego lub wykonywania w nim pracy. Taki dokument może dotyczyć okresu obejmującego zarówno wypłatę zaległego zasiłku, czyli od 1 lipca 2013 r. do 14 maja 2014 r., jak i bieżącego, przyznanego od 15 maja.
Gminy mają jednak wątpliwości, w jaki sposób rozumieć sformułowanie "zaprzestanie prowadzenia gospodarstwa rolnego" oraz jak to sprawdzać. Resort pracy tłumaczy, że ani przepisy regulujące wypłatę zasiłku dla opiekunów, ani ustawa o świadczeniach rodzinnych nie zawierają definicji zaprzestania prowadzenia gospodarstwa lub wykonywania w nim pracy. Nie odsyłają też do innych aktów prawnych. Ustawodawca ocenę tego zostawił więc samym osobom składającym oświadczenie, które jest obwarowane rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Nie ma innej drogi dowodowej.
Więcej w Rzeczpospolitej z 17 czerwca 2014 r.
Marek Chądzyński
Źródło: Gazeta Prawna 27 tydzień 2014
Zarobią głównie najsłabiej uposażeni, na przykład rolnicy. Za to stracą górnicy
"Emerytury i renty podlegają corocznej waloryzacji o kwotę określoną w ustawie. Terminy i zasady określa ustawa" - tak brzmi projekt nowelizacji konstytucji autorstwa PSL wprowadzający waloryzację kwotową. Przewiduje, że tak miałby być wyliczany wzrost emerytur już w 2015 roku. Gdyby się to udało, spośród niemal pięciu milionów emerytów, którzy otrzymują świadczenia w ZUS, zyskałoby dwa i sześć dziesiątych miliona. Reszta by straciła.
Na pewno w gronie beneficjentów byłoby dodatkowo jeden i dwie dziesiąte miliona osób pobierających emerytury w KRUS. W grupie tych na minusie byłaby także większość mundurowych, których przeciętne świadczenie wynosi powyżej trzech tysięcy złotych.
Równe podwyżki emerytur dla wszystkich mają jedną główną zaletę: zasypują dziurę między najniższymi i najwyższymi świadczeniami. Waloryzacja procentowa - która dziś jest stosowana - tylko pogłębia różnice w emerytalnych dochodach. Poza tym często jest niezauważalna przez osoby z najniższym uposażeniem.
Wadą waloryzacji kwotowej jest to, że wzrost wyższych świadczeń (powyżej przeciętnej) może nie nadążać za inflacją. Ci emeryci realnie stracą.
Inne wady to wprowadzenie corocznego wyznaczania kwoty waloryzacji ustawą. Da to politykom duże pole manewru do kształtowania wydatków na wzrost świadczeń. I do oszczędzania na emeryturach w kryzysowych czasach - gdy inflacja jest wysoka, a dochody budżetu spadają. Dziś w ustawie jest wpisany bezpiecznik, który powoduje, że waloryzacja nie może być mniejsza niż inflacja i dwudziestoprocentowy wzrostu płac z poprzedniego roku. Kamil Cisowski, ekonomista PKO BP, mówi, że jakiś mechanizm zabezpieczający powinien być ustalony również w nowym modelu. Chodzi o minimalną kwotę, poniżej której rządzący nie mogliby zejść. Piotr Bielski z BZ WBK zwraca uwagę, że samo ustalenie, że kwota, o którą rosłyby emerytury, byłaby uchwalana w ustawie, to trochę za mało.
Drugie ryzyko: świadome uchwalanie względnie wysokiej waloryzacji w latach wyborczych. Ale tu eksperci są ostrożni w ocenach. Wskazują, że już w dzisiejszym modelu można zdecydować o wyższym wzroście świadczeń niż wynikałoby to z kształtowania inflacji i płac.
Kamil Cisowski mówi, że pomysł powrotu do waloryzacji kwotowej to skutek niskiej inflacji w tym roku. - To może być pisane na potrzeby roku przyszłego. Znaczenie mogą mieć wybory. A przed nami perspektywa deflacji w trzecim kwartale, w 2014 roku inflacja może wynieść trzy dziesiąte procenta. Waloryzacja o wskaźnik "inflacja plus 20 procent wzrostu płac" mogłaby być niezadowalająca dla emerytów - zauważa
Jego zdaniem wzrost świadczeń byłby kilkukrotnie niższy niż dziś wzrost płac w przedsiębiorstwach (około 5 procent). W 2015 roku budżet zamierza wydać na podwyżki emerytur i rent trzy i czterdzieści osiem setnych miliarda złotych, taka kwota przypada na dziewięć i trzy dziesiąte miliona emerytów i rencistów. Stąd podwyżka kwotowa świadczenia wyniosłaby trzydzieści siedem i dwadzieścia pięć setnych złotego.
- Wydaje się, że taka reforma w dużej mierze obliczona jest na efekt polityczny - mówi Cisowski. I dodaje, że o ile waloryzacja kwotowa może być korzystna przy niskiej inflacji, o tyle trzeba się zastanowić, czy będzie opłacalna dla emerytów w momencie, gdy wskaźnik wzrostu cen będzie wysoki, wyraźnie wyższy niż cel inflacyjny NBP (dwa i pół procenta).
Źródło: "Pochodnia" marzec 2001 r.
W grudniu 2000 roku, z okazji przełomu wieków, ukazał się w "Pochodni" artykuł zawierający daty ważnych wydarzeń w dotychczasowej historii ruchu niewidomych w Polsce. Mając jednak na uwadze objętość publikacji, musieliśmy się ograniczyć do okresu powojennego, w którym dokonało się najwięcej przemian. Czytelnicy przyjęli kalendarium z dużym zadowoleniem, ale zwrócili uwagę, że wcześniej, a więc w pierwszej połowie wieku, działo się również niemało i, przedstawiając historię niewidomych, nie można pominąć tego okresu. A zatem, spełniając życzenie czytelników, podajemy daty najważniejszych wydarzeń dotyczących niewidomych w Polsce, począwszy od drugiej połowy dziewiętnastego wieku. Wtedy bowiem rozpoczynały się próby organizowania szkolnictwa, opieki społecznej i powstawania stowarzyszeń. Trudność stanowi fakt, że z tamtego okresu nie zachowało się dostatecznie dużo pisanych źródeł, ale i te dokumenty, które dotrwały do naszych czasów, pozwalają na przedstawienie w głównym zarysie historii.
1842 r. - Do Instytutu Głuchoniemych w Warszawie zaczęto przyjmować również dzieci niewidome. Duży nacisk położono na kształcenie muzyczne. Wychowankowie instytutu założyli w 1864 r. Towarzystwo Niewidomych Muzyków, które istniało w Warszawie do 1944 roku. Pisał o nim w swoich "Kronikach" Bolesław Prus.
1851 r. - Z inicjatywy hr. Wincentego Zaręby Skrzyńskiego, we Lwowie uruchomiono Zakład Ciemnych - pierwszą w zaborze austriackim szkołę dla niewidomych dzieci. Po przeniesieniu zakładu do nowego gmachu w 1872 r. pobierało w nim naukę 88 wychowanków. W 1914 r., po wybuchu pierwszej wojny światowej, działalność szkoły została ograniczona do minimum.
1872 r. - W Bydgoszczy (w zaborze pruskim) powstał Prowincjonalny Zakład dla Niewidomych. W kwietniu 1920 r. nastąpiło przejęcie zakładu przez władze polskie. Zmieniono mu nazwę na Krajowy Zakład dla Ociemniałych. Powołano od podstaw polską szkołę siedmioklasową z oddziałami kształcenia zawodowego. Wybuch II wojny światowej przerwał działalność bydgoskiej szkoły na okres dziewięciu lat. Uruchomiono ją ponownie w październiku 1948 roku.
1880 r. - W Wilnie powstało Kuratorium Opieki nad Ociemniałymi (nazwa rosyjska: Obszczestwo Popieczytielstwa o Sliepych). Była to organizacja filantropijna, do której należeli głównie ludzie widzący.
1889 r. - W Bydgoszczy powstało Towarzystwo Opieki nad Niewidomymi. Jego celem było zapewnienie swoim członkom pracy zarobkowej. Pod opieką Towarzystwa znajdowało się około tysiąca niewidomych. Powołało ono do życia schronisko dla niewidomych samotnych. Od r. 1912 miało własną drukarnię i wydawało czasopismo "Feierstunde". Utworzyło także bibliotekę brajlowską. Po pierwszej wojnie światowej Towarzystwo, jak i schronisko przekształciły się w instytucje polskie. Po wkroczeniu do Bydgoszczy wojsk hitlerowskich w 1939 r. organizacja została zlikwidowana.
1911 r. - Róża Czacka założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Towarzystwo zorganizowało w Warszawie szkołę dla niewidomych dzieci oraz warsztaty pracy dla dorosłych. Rozpoczęło akcję patronacką polegającą na udzielaniu indywidualnej pomocy niewidomym i ich rodzinom w prywatnych mieszkaniach. W r. 1914 Towarzystwo miało pod swoją opieką 110 rodzin warszawskich niewidomych. Zasługą Róży Czackiej jest rozpowszechnienie w zaborze rosyjskim pisma Braille'a. Zorganizowała pierwszy zespół kopistów książek dla niewidomych. Założyła pierwszą polską bibliotekę książek brajlowskich.
1912 r. - W Bytomiu powstało samopomocowe stowarzyszenie niewidomych: Verein der Blinden im Oberschlesischen Industriebezirk. Założyli je wychowankowie zakładu szkolnego we Wrocławiu. Miało 9 kół: w Bytomiu, Gliwicach, Zabrzu, Raciborzu, Opolu, Koźlu, Nysie, Prudniku i Głubczycach. Do stowarzyszenia należało 600 członków. Jego celem było niesienie pomocy wszystkim niewidomym na Śląsku. Po Powstaniach w 1921 r. i podziale Śląska, większość członków stowarzyszenia znalazła się po stronie polskiej. Postanowili oni "odłączyć się od Niemców" i utworzyć własną organizację: Polsko-Śląskie Stowarzyszenie Niewidomych z siedzibą w Chorzowie.
1917 r. - Z inicjatywy austriackiego Ministerstwa Wojny, we Lwowie, w pomieszczeniach szkoły dla niewidomych dzieci, utworzono zakład rehabilitacji ociemniałych żołnierzy, którzy utracili wzrok w pierwszej wojnie światowej. Komendantem zakładu był kpt. Jan Silhan. Zakład rehabilitacji istniał do 1926 roku.
1918 r. - Róża Czacka założyła Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, dzięki któremu mogła realizować swe plany pomocy niewidomym w Polsce.
1919 r. - 18 grudnia w Poznaniu powstał Związek Ociemniałych Wojaków na były Zabór Pruski. Tę datę przyjęto, jako początek działalności Związku Ociemniałych Żołnierzy. Przewodniczącym Związku Ociemniałych Wojaków został Czesław Perzyński. W 1920 r. Związek przeniósł swą siedzibę do Bydgoszczy. Przyjął wtedy nową nazwę: Związek Ociemniałych Wojaków na Wielkopolskę, Pomorze i Górny Śląsk. W skład ogólnopolskiego Związku Ociemniałych Żołnierzy, oprócz Związku Ociemniałych Wojaków, weszły: Związek Ociemniałego Żołnierza "Spójnia" utworzony we Lwowie w 1922 r. oraz Związek Ociemniałych Żołnierzy i Ofiar Wojny, powstały w Warszawie w 1926 r., a obejmujący swą działalnością Polskę centralną i województwa wschodnie.
1921 r. - Ministerstwo Oświaty powołało do życia roczne Seminarium Pedagogiki Specjalnej, które w roku następnym, po połączeniu z Państwowym Instytutem Fonetycznym, zostało przekształcone na Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej. Zadaniem Instytutu było przygotowanie czynnych nauczycieli do pracy w szkołach specjalnych dla dzieci upośledzonych umysłowo, głuchych, moralnie zagrożonych oraz niewidomych. Na czele Instytutu stała od początku dr Maria Grzegorzewska.
1921 r. - Z inicjatywy amerykańskiej działaczki - miss Holt, powstało w Warszawie Towarzystwo Pomocy Ociemniałym Ofiarom Wojny w Polsce "Latarnia". W 1923 r. "Latarnia" uruchomiła w Warszawie Szkołę Reedukacyjną dla Ociemniałych Żołnierzy. Przebywało w niej równocześnie 30 inwalidów. Nauka trwała trzy lata. Widzący instruktorzy uczyli szczotkarstwa, trykotarstwa oraz brajla i historii.
1923 r. - W Warszawie zostało utworzone Zjednoczenie Pracowników Niewidomych R.P., zrzeszające cywilnych inwalidów wzroku. Założył je Stefan Brewiński. Wydawało własne czasopismo: "Świat Niewidomych", redagowane od założenia aż do 1939 r. przez Henryka Piotrowskiego. Zjednoczenie przetrwało okupację niemiecką.
1923 r. - W Bydgoszczy powstał Związek Cywilnych Niewidomych na Wielkopolskę i Pomorze. Celem Związku było "polepszenie doli niewidomych". Po wkroczeniu do Bydgoszczy Niemców w 1939 r. Związek został rozwiązany, a jego fundusze ulokowane w banku - skonfiskowane.
1925 r. - Róża Czacka zorganizowała ogólnopolski spis niewidomych. Zarejestrowano 23 tysiące inwalidów wzroku.
1926 r. - Staraniem ociemniałej lekarki, dr Marii Strzemińskiej i jej przyjaciół, głównie prawników i lekarzy okulistów, powstało w Wilnie stowarzyszenie, celem którego była "pomoc moralna i materialna dla niewidomych". Stowarzyszenie, przyjmując nazwę: Towarzystwo Kuratorium nad Ociemniałymi, nawiązywało do tradycji instytucji istniejącej między rokiem 1880 a 1914. Towarzystwo doprowadziło do utworzenia w Wilnie Państwowej Szkoły Specjalnej dla Dzieci Niewidomych.
1926 r. - Dzięki energii dyrekcji i odwołaniu się do ofiarności społeczeństwa, we Lwowie ponownie rozpoczął swą pełną działalność Zakład Ciemnych. W 1945 r. po odłączeniu Lwowa od Polski, jego wychowankowie zostali przeniesieni głównie do Instytutu Głuchoniemych i Niewidomych w Warszawie.
1926 r. - Posłanka na Sejm - Róża Malcer - założyła w Bojanowie (Wielkopolska) Centralny Zakład dla Żydowskich Dzieci Czterozmysłowych (ociemniałych i głuchoniemych). W rok później, również z inicjatywy Róży Malcer, powstało Centralne Stowarzyszenie dla Opieki nad Żydowską Dziatwą Czterozmysłową w Polsce, które wzięło pod swą opiekę działalność Zakładu włącznie z jego finansowaniem. W 1936 r. nastąpiło przeniesienie Zakładu do Warszawy. Wybuch II Wojny Światowej zakończył istnienie tak Zakładu jak Stowarzyszenia.
1927 r. - Dr Włodzimierz Dolański rozpoczął wydawanie miesięcznika "Pochodnia". Czasopismo było poświęcone sprawom niewidomych. Dr Dolański stawiał sobie za cel oświatę niewidomych w Polsce, konsolidowanie ich oraz przygotowywanie do udziału w życiu społecznym. Wydawca nie udźwignął kosztów czasopisma. Przestało wychodzić w 1929 roku.
1930 r. - Mjr Edwin Wagner - przewodniczący Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy - został wybrany z okręgu lwowskiego na posła Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, kandydując z Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (B$B$W$R). W Sejmie działał w trzech komisjach: społecznej, budżetowej i wojskowej.
1930 r. - Z inicjatywy okulisty dr. K. Szymanowskiego, w bydgoskiej szkole dla niewidomych dzieci zorganizowano pierwszą w Polsce klasę dla dzieci słabowidzących.
1931 r. - Zostało utworzone stowarzyszenie Łódzka Rodzina Radiowa. Celem jego była opieka nad niewidomymi dziećmi z województwa łódzkiego. Rodzina zorganizowała i prowadziła zakład internatowy, w którym uczyło się 21 dzieci. W r. 1936 Łódzka Rodzina Radiowa liczyła 4000 członków.
1932 r. - W Warszawskiej "Latarni" zaczęto drukować miesięcznik: "Braille'a Zbiór" w nakładzie 475 egzemplarzy oraz, od 1936 r. "Nasz Przyjaciel", brajlowski dwutygodnik dla dzieci i młodzieży, w nakładzie 200 egzemplarzy. Utworzone obok drukarni biuro kopistów książek w brajlu zatrudniało w roku 1937 17 osób. Książki te, przepisywane skrótami pierwszego stopnia, przeznaczone były dla biblioteki "Latarni".
1934 r. - Władze oświatowe zatwierdziły do powszechnego użytku, dostosowany przez Matkę Elżbietę Czacką, alfabet Braille'a oraz polskie skróty ortograficzne.
1937 r. - Powstał Związek Niewidomych miasta Łodzi. Utworzyli go głównie byli wychowankowie warszawskiego Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych. Ambicją organizatorów było zjednoczenie wszystkich związków regionalnych w jedną, ogólnopolską organizację. Zamierzeń tych nie udało się zrealizować. Związek został rozwiązany w 1941 roku.
1944 r. - W Auschwitz-Birkenau zginął mjr Edwin Wagner - ociemniały oficer wojska polskiego, przewodniczący Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy, poseł na Sejm od 1930 do 1939 r., uczestnik zbrojnego podziemia w okresie okupacji hitlerowskiej.
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Kiedy pracowałem zawodowo urlop, lubiłem spędzać w górach. Najchętniej wędrowałem po Beskidach, Gorcach i Bieszczadach. Pewnego roku byliśmy w Beskidzie Śląskim ze znajomą, która była naszym przewodnikiem.
Jednego dnia wybraliśmy się na Baranią Górę. Poszliśmy mało uczęszczanym szlakiem, którym była wąska ścieżka wijąca się między drzewami i skałami.
Moja przewodniczka do nogawek spodni przyczepiła agrafkami małe dzwoneczki . Szła przede mną i każdy jej krok dźwięczał, co pozwalało mi podążać za nią całkiem swobodnie. Co pewien czas mijali nas inni turyści, przeważnie młodzi ludzie w wieku uczniowskim. Na widok dzwonków reagowali zdumieniem i pytali "pani, po co te dzwoneczki?"
Moja przewodniczka zirytowana ciągłym nagabywaniem odpowiadała: "Po to, by barany miały się o co pytać".
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Niewidomy z żoną wysiada z zatłoczonego autobusu. Kiedy znalazł się na ziemi, wziął żonę pod rękę, bo zawsze tak chodzili, tyle że nie była to żona. Usłyszał: "Przepraszam panią" i żona złapała go za ramię. Kiedy odeszli kawałek powiedziała: "Masz szczęście, że w zęby nie dostałeś. Dobrze, że nie widziałeś jej miny".
Na piwo
Dwaj niewidomi kumple wybrali się na piwko. Poczuli zapach i weszli. Jeden z nich dotknął laską stolika i powiedział: "Chodź, mamy stolik". Siedli i usłyszeli: "Co panowie sobie życzą?"" - dwa piwka prosimy.
Panowie, piwo jest obok, a tu fryzjer. Jeden z kumpli: "To wspaniale. Skorzystamy ze strzyżenia".
Na juwenaliach w Krakowie studenci siadali pod kościołem św. Anny, wystawiali czapkę do przechodniów i robili sobie zdjęcia. Wśród nich był niewidomy student. Wyobraźcie sobie, nie chciał siąść do zdjęcia. Ciekawe, dlaczego?
Źródło: Publikacja własna "WiM"
No i jak tu nie być optymistą. Oto Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego w ramach projektu Centrum im. Ludwika Braille'a organizuje pięciodniowe szkolenie, w którym zajęcia grupowe podzielono na dwa moduły: decoupage i choreoterapię. Szkolenia przeznaczone są dla osób niewidomych i słabowidzących (cyt. za BIP nr 13).
No pięknie, pomyślałem, wakacje, czas sprzyjający pielęgnowaniu hobby i zainteresowań, coś dla mnie.
Ecoupage to nauka, jak w prosty sposób ozdabiać albo postarzać różne przedmioty. W każdym domu jest tyle różnych staroci i zdekompletowanych rzeczy, że nadanie im nowej formy użytkowej jest całkiem dobrym pomysłem. Niemniej interesujący okazał się moduł drugi, czyli tańce w kręgu i step flamenco. Niewidomi mają niewiele okazji do ruchu i żywiołowości, a tu organizatorzy proponują rozwinięcie świadomości ciała, zabawę poprzez ruch, poznanie technik stepu, a przede wszystkim relaks i odprężenie w kontakcie z muzyką.
Cudowny program, wspaniałe antidotum na trudy i stresy życia codziennego. Ponadto w trakcie szkolenia będzie możliwość skorzystania z pogotowia komputerowego, indywidualnych zajęć komputerowych oraz z zajęć z orientacji przestrzennej.
Zakręciłem się z uciechy, oby tylko mnie, bączka zaproszono na tak znakomity program. Tym bardziej, że mogę pojechać samodzielnie, bo Fundacja zapewnia nocleg, wyżywienie, zwrot kosztów dojazdu oraz pomoc asystentów zarówno w dotarciu na miejsce szkolenia, jak i podczas warsztatów.
Toteż pilnie wczytałem się w kryteria, które musi spełnić kandydat, aby zostać szczęśliwym wybrańcem. Z niekłamanym zdumieniem przeczytałem, że reflektant musi być w wieku aktywności zawodowej. Ki licho, co ma wiek aktywności zawodowej do ozdabiania i oklejania kieliszków pudełek i mebli. A już, jak się ma stepowanie do zawodowej żywotności i zawodowego wieku. Gdy wyszedłem ze stanu absolutnego zdziwienia uzmysłowiłem sobie, że wyszkolony w decoupage niewidomy w ramach kompetencji wpisze sobie do CV, że może okleić w kwiatki wszystkie segregatory, zrobić piękną antyczną ramę do portretu dyrektora, zakamuflować złotym deseniem służbowe kieliszki i wygrawerować w drzewie tabliczkę "Nie przeszkadzać, mam ważne sprawy - szef".
Ponadto zamiast smętnie tuptać i snuć się po firmowych korytarzach taki aktywny zawodowo niewidomy ruszy w step w rytmie flamenco, rzecz jasna ze służbowymi kastanietami. Dodatkowo w przerwie na śniadanie zorganizuje pracownikom tańce w kręgu, poprawiając proces trawienia bułeczki z serkiem. A jak taniec podniesie motywację personelu do mozolenia się dla firmy, zrelaksuje i odpręży...
Tyle korzyści, tyle odkrywczych możliwości, a tymczasem ja biedny bączek muszę obejść się smakiem, bo pechowo nie ten wiek zawodowej aktywności.
A przecież pomimo bycia w wieku pozazawodowym, tak chciałbym rozwinąć umiejętności zdobnicze, świadomość ciała, zabawić się poprzez ruch, poznać techniki stepu, a przede wszystkim się zrelaksować i odprężyć w kontakcie z muzyką.
Zdyskryminowany Bączek
Źródło: Publikacja własna "WiM"
Nasłuchałem się po uszy o podsłuchach, o pięknej polszczyźnie, o wysokiej kulturze osobistej niektórych polityków, a nawet o tym, czy należy mówić o aferze taśmowej, czy podsłuchowej, bo przecie taśm się już nie używa.
Nie wnikam w takie detale, bo na co to i komu? Postanowiłem natomiast podsłuchać i nagrać dwóch środowiskowych dygnitarzy. Napotkałem jednak dwie przeszkody, ale jakże ważkie.
Po pierwsze niestety, odziedziczyłem po moim protoplaście wspaniały słuch, bo jestem niewidomy, więc według mądrych muszę mieć cudowny ten zmysł. A że głosów Józefa Oleksego i prof. Senyszyn nie odróżniam od głosu licealistki Marysi, to już inna sprawa. Piszę o tym, bo te cudowne uzdolnienia uniemożliwiłyby mi rozpoznanie dyskutujących dygnitarzy.
Po drugie nie mam nijakich możliwości technicznych i organizacyjnych ani żadnych innych, żeby tego dokonać. Postanowiłem więc wyimaginować sobie tę rozmowę na podstawie znajomości niektórych działaczy i ich języka. Ta wyimaginowana i podsłuchana rozmowa wyglądała wcale niegorzej, niż te nagrane przez "Wprost". Poczytajcie.
Występują: działacz bardzo doświadczony - D1 i taki, co to jeszcze się kryguje - D2.
D1 - Co zjesz?
D2 - Nieważne, byle bez kości i bez ości.
d1 - Dobrze, tatar nie ma nic z tego, będzie na przystawkę. Potem schaboszczaki i po setce. Następnie lody, kawa i koniaczek.
D2 - Wspaniale, ale lepiej od razu po dwie seteczki i po trzy koniaczki.
D1 - Ty k... masz łeb... No, to zamawiamy.
D2 - Martwi mnie k... ucieczka niewidomych z naszego stowarzyszenia.
D1 - Na cho... ci niewidomi? Przecież z nimi same kłopoty.
D2 - No, jest to stowarzyszenie niewidomych do k... nędzy!
D1 - No i bardzo dobrze! Władze i sponsorzy wiedzą, że niewidomych i to nam wystarczy.
D2 - Nie p... Nie wystarczy. Chciałbym wiedzieć, że dla kogoś pracuję.
D1 - Nie bądź hipokrytą! Na mózg Ci padło? Dla mnie i dla siebie pracujesz! I to jest słuszne!
D2 - Klawy jest ten tatar.
D1 - Tak.
D2 - Może by jednak zastanowić się, jak usprawnić naszą działalność. Chciałbym się czuć potrzebny.
D1 - A Ty znowu swoje! No nie! Całkowicie Ci szajba odbiła! Potrzebny? A to po jaką cholerę? Przecież i tak się z nami liczą, cenią nas i szanują!
D2 - Kto u cho...?
D1 - Ola, Jacek, Kasia, Marysia, Kinga, Wojtek, Teresa, Konrad, Kazio, Urszula. Mam dalej wymieniać?
D1 - Ależ to są sami działacze!
D1 - Napij się, bo chyba Ci mózg wysechł. Czego Ci jeszcze trzeba? Przecież od nich zależą nasze funkcje, a nie od tej ciemnej masy, którą się tak przejmujesz. Zamówimy jeszcze po setce przed koniaczkiem.
D2 - To zawsze można.
D1 - No, to siup!
D2 - Za nasze...
D1 - P... całą resztę!
D2 - Masz rację. Nie ma potrzeby d... truć. Nie było nas, był las...
D1 - K... zaczynasz mądrze mówić.
Niestety, po tych trzech setkach wypitych bardzo zgrabnie i z apetytem zaczęli tak mądrze mówić, że nie mogę ich słów przytaczać. Były same na k, na p, na ch, na s, na d, na j, a padały tak gęsto, że słowa na inne litery nie mogły przebić się do moich aparatów podsłuchowych. A może ich wcale nie używali, tylko te sprośne. Postanowiłem więc na tym zakończyć. Myślę, że sami wiecie, jak ta rozmowa wyglądała przy wódeczce i koniaczku. Wy też, jak sobie dacie w szyję, sprawnie posługujecie się łaciną.
Podsłuchujący Stary Kocur
Źródło: Publikacja własna "WiM"
W lipcowym numerze "Wiedzy i Myśli" poruszono temat opaski z trzema punktami. Postaram się wyjaśnić, co te punkty dokładnie oznaczają.
Opaska taka stosowana była w Austrii od dziesiątków lat i jest nadal używana. Opaska z dwoma punktami na górze i z jednym punktem na dole na żółtym tle oznacza niewidomego, a opaska z jednym punktem na górze i dwoma punktami na dole też na żółtym tle oznacza słabosłyszącego lub głuchego.
W Niemczech opaski te są również używane. Powinno się je nosić na obu ramionach. Starsi ludzie, którzy przeżyli wojnę uważają, że niewidomi powinni je nosić. Osobiście spotkałem się z takim zdaniem. Niemniej noszenie tej opaski obecnie jest kłopotliwe. Opaska kojarzy się z czasami Hitlera, kiedy Żydzi musieli nosić opaski. Dlatego nikt chętnie ich nie nosi. W Austrii uważa się punkty na opaskach za dyskryminujące.
W krajach Europy południowo-zachodniej wprowadzono już nową opaskę, na której widać czarną postać niewidomego z białą laską w ręku na żółtym tle.
Kiedyś nosiłem taką opaskę z trzema punktami, ale po prostu chciałem to tylko wypróbować. Psychicznie dobrze się z tym nie czułem.
Biała laska jest obecnie w zupełności wystarczająca.
Piszę z perspektywy niewidomego mieszkającego w Niemczech i nie są mi znane realia polskie.
Po pierwsze - biała laska chroni nas przed przeszkodami, może nie we wszystkich okolicznościach, ale zawsze jakąś ochronę mamy. Po drugie - osoby widzące zawsze reagują na białą laskę. Wystarczy, że czekam na kogoś na ulicy, a już podchodzą do mnie przechodnie z pytaniem, czy nie potrzebuję pomocy. Społeczeństwo w Niemczech jest na białą laskę bardzo wyczulone.
Opaska natomiast jest dość żenująca i nie daje takiego komfortu jak biała laska. Chcąc kogoś poprosić o pomoc musimy iść, że tak się wyrażę "na ślepo" i chcąc nie chcąc kogoś szturchnąć. Problem w tym, że możemy też komuś zrobić krzywdę. Mając białą laskę natomiast z całą pewnością możemy zakładać, że osoba widząca zwróci na nas uwagę i sama skieruje się w naszym kierunku. Nie trzeba wtedy żadnego poszturchiwania.
W Niemczech są też sprzedawane czapeczki kąpielowe z trzema punktami. Może mają one jakiś sens, bo wszyscy widzą, że w basenie jest niewidomy. Ja jednak nigdy żadnych takich czapeczek nie używałem. Jeśli chciałem popływać, to szedłem do ratownika i on już wtedy na mnie uważał.
Noszenie opasek nie jest w Niemczech obowiązkowe. Laskę natomiast należy zawsze mieć przy sobie, gdyż jej noszenie jest prawnie wymagane.
W tym odcinku polecamy Państwu sprzęt rehabilitacyjny przydatny zarówno w domu, jak i szkole czy pracy zawodowej.
1. Wskaźnik poziomu cieczy akustyczno-wibracyjny (wysokiej jakości)
Wskaźnik poziomu cieczy to bardzo funkcjonalny czujnik poziomu cieczy dla osób niewidomych nieodzowny w kuchni. Już nigdy nie zdarzy Ci się przelać gorącej herbaty!
Zawieszony na szklance lub kubku zasygnalizuje fakt, że poziom cieczy w naczyniu osiągnie wskazaną wartość. Dzięki systemowi sygnalizacji poziomu płynu, można w bezpieczny sposób przygotować, zwłaszcza gorące napoje. Urządzenie zostało wyposażone w trzy czujniki, dwa dłuższe (boczne) oraz jeden krótszy (środkowy). Rodzaj sygnału uzależniony jest od tego, ile z nich zanużonych jest w płynie. Dzięki temu płynomierz może sygnalizować dwa poziomy cieczy w naczyniu. Poziom wyższy sygnalizowany jest dźwiękiem i wibracją o wyższej częstotliwości.
Cena 65,00 zł
2. Farba puchnąca do oznaczania przedmiotów
Specjalna farba pozwalająca osobom niewidomym i słabowidzącym oznakować takie przedmioty jak: pralkę, kuchenkę mikrofalową, telefon oraz wiele innych wyposażonych w programatory czy przyciski jednakowe w dotyku. Farba zasycha w około 15 minut i zostawia wyraźny, wypukły ślad. Występuje w kontrastowych kolorach (czarny, pomarańczowy, biały), jest wodoodporna, zawartość jednego opakowania to 37ml.
Cena 25,00 zł
3. Multimedialny głośnik przenośny MUSKY
Głośnik można podłączyć do dowolnego urządzenia z gniazdem audio 3,5mm za pomocą dołączonego przewodu. Pasuje do telefonów komórkowych, laptopów, tabletów, komputerów stacjonarnych, PSP, MP3, MP4 i iPodów. Poza tym głośnik wyposażony jest w radio FM, slot kart microSD i złącze USB do podłączania pendrivea. Ten elegancko i solidnie wykonany, niewielkich rozmiarów głośnik (wys. x szer. x głęb. około 7x6x4,5cm) emituje imponująco i zaskakująco dobrze brzmiący dźwięk mono. Dzięki gniazdu mini jack do podłączania słuchawek, głośnik może być też używany jako przenośny, stereofoniczny odtwarzacz plików mp3 zapisanych na karcie pamięci lub pendrivie. Słuchawki pełnią też rolę anteny radia FM. Jeśli chcemy słuchać radia bezpośrednio z głośnika, anteną może być również dołączony kabel mini USB. W zestawie znajduje się smycz na nadgarstek, która ułatwia przenoszenie głośnika.
Wbudowany akumulator umożliwia głośnikowi pracę, w zależności od warunków od 2 do 5 godzin, bez dodatkowego obciążenia baterii odtwarzacza mogącego być źródłem dźwięku. Akumulator głośnika można ładować z dowolnego portu USB komputera lub ładowarką sieciową czy samochodową z gniazdem USB (ładowarki nie ma w zestawie).
Urządzenie jest bardzo proste w obsłudze i przyjazne. Na życzenie klienta dołączamy instrukcję obsługi w formacie audio.
Cena 65,00 zł
4. Maszyna brajlowska Tatrapoint Adaptive 2
Łatwa w obsłudze mechaniczna maszyna do pisania. Cechuje ją dobra jakość druku, wysoka niezawodność i regulowana szerokość klawiatury. Te zalety powodują, że Tatrapoint Adaptive 2 jest idealna dla dorosłych i dzieci. Tatrapoint Adaptive 2 z wałkiem o szerokości 275 mm pozwala na zapisanie aż 40 znaków w wierszu.
Parametry: ustawiane marginesy (lewy i prawy), dzwonek 5 znaków przed końcem wiersza, uchwyty do taśmy DYMO, klawiatura z regulacją wielkości odstępu pomiędzy klawiszami dla obu rąk, dźwignia zwolnienia kartki, klawisz cofacza, ergonomiczny kształt i rozkład klawiszy.
Cena: 2299,00 zł
5. Maszyna brajlowska Perkins nowej generacji
Perkins poprzez swoją masywność i niezawodność jest bardzo ceniony nie tylko w domach, ale przede wszystkim w szkołach i innych placówkach rehabilitacji niewidomych już od ponad 50 lat. Ta prosta maszyna do pisania posiada ergonomiczne kształty i wygodny rozkład klawiszy. Powstały brajl jest estetyczny i dobrze wyczuwalny. W nowych Perkinsach położono nacisk na ich mobilność oraz jeszcze łatwiejsze i wygodniejsze używanie. Maszyna zachowała więc atrybuty klasycznego Perkins'a lecz została ulepszona zgodnie z uwagami użytkowników.
Zalety: w przeciwieństwie do innych brajlowskich maszyn do pisania ruchoma głowica pisząca, a stały wałek z papierem, nowoczesny design, wygodna rączka ułatwiająca przenoszenie maszyny, mniejsza waga i wymiary, cicha praca, przyciski nie wymagające użycia dużej siły, wysuwany stoliczek podtrzymujący kartkę ułatwiający sprawdzenie poprawności brajlowskiego tekstu, możliwość ustawiania marginesów, kolory do wyboru - malinowy i granatowy.
Cena: 2940,00 zł
W celu zakupu lub pozyskania więcej informacji o prezentowanych przedmiotach i innych usługach naszej firmy zapraszamy do bezpośredniego kontaktu.
P.H.U. "Impuls" Ryszard Dziewa,
ul. Powstania Styczniowego 95d/2,
20-706 Lublin,
tel. 81 533 25 10,
kom. 693 289 020
E-mail: impuls@phuimpuls.pl,
strona WWW: www.phuimpuls.pl