WIEDZA i MYŚL

(Pr 2590)

 

INTERNETOWY MIESIĘCZNIK TYFLOSPOŁECZNY

 

Wydawca i redaktor naczelny

Stanisław Kotowski

 

Listopad 2014

Rok VI

Nr 11(71)/2014

 

Czasopismo nie jest dofinansowywane ze środków publicznych ani żadnych innych. Wydawane jest bez nakładów finansowych. Osoby piszące artykuły oraz zaangażowane przy redagowaniu, adiustacji i korekcie oraz kolportażu nie otrzymują wynagrodzenia. Fundacja „Klucz” przetwarza „WiM” nieodpłatnie do standardu DAISY, a IVO Software Sp. z o.o. udostępnia bezpłatnie niezbędne do tego oprogramowanie.

 

Czytelnicy otrzymują „WiM” również bezpłatnie. Wystarczy napisać na adres: ST.k@onet.pl lub ST.k1@wp.pl i w każdym miesiącu znaleźć aktualny numer w swojej „Skrzynce odbiorczej”.

 

Wersję dźwiękową oraz w formacie RTF można pobierać pod adresem:

http://wypozycz.dzdn.pl/wim/

oraz:

http://klucz.org.pl/WIM.php

Pod tymi adresami można również pobierać numery archiwalne „WiM”.

Najnowszy numer w wersji DAISY znajduje się pod linkiem:

wypozycz.dzdn.pl/wim/WIM.zip

Najnowszy numer w formacie RTF pobierać można pod linkiem:

wypozycz.dzdn.pl/wim/WIMRTF.zip

 

ADRES REDAKCJI (wyłącznie internetowy):

 

St.k@onet.pl lub st.k1@wp.pl

TELEFON KOMÓRKOWY :

501-239-769

 

Na łamach „Wiedzy i Myśli” zamieszczamy różne opinie i poglądy, w tym takie, z którymi się nie zgadzamy.

 

 

 

Spis treści

 

OD REDAKCJI 5

1. WYDARZENIA, OGŁOSZENIA I INFORMACJE..5

1.1. Idźmy na wybory!  Piotr Stanisławski 6

1.2. Ostatnie wolne miejsca na szkoleniu specjalistycznym internet i GPS 12

1.3. Rusza Warszawski Tydzień Kultury Bez Barier  Mateusz Różański 13

1.4. Poznaj świat dotyku i dźwięku.15

1.5. Dzień Białej Laski w Bibliotece Narodowej  Emilia Kamińska.17

1.6. Sukces niewidomej wokalistki 18

1.7. Projekt "Audio-wolontariat".18

1.8. Wyniki konkursu Otwarta Cyberprzestrzeń 2014.20

1.9. ZOBACZYĆ MORZE zakończyło 9. sezon rejsów!  Jerzy Klawinski 21

1.10. Sąda przeprowadzona i opublikowana przez portal  niepelnosprawni.pl 23

1.11. Szukamy niedorzeczności - konkurs-zabawa 11.24

1.12. Coś nowego dla całkowicie niewidomych  Sylwester Peryt 25

1.13. Wielopokoleniowa literatura w DAISY dla Mazowsza  Małgorzata Zygmont 29

2. KOMPLEKSOWA REHABILITACJA..33

2.1. Ze słownika rehabilitacyjnego (cz. 35)  Żargon  Stanisław Kotowski 33

2.2. Klucze do samodzielności (cz. 18)  Rehabilitacja zawodowa - pęk ważnych kluczy do samodzielności  Radosław Kłódka.38

2.3. Po pierwsze: rehabilitacja  Agnieszka Fiedorowicz, Mateusz Różański 54

2.4. O zwykłych i niezwykłych czynnościach  Wygodnie i bezpiecznie  Zbigniew Niesiołowski 60

3. NAUKA, OKULISTYKA, UDOGODNIENIA, SPRZĘT I POMOCE REHABILITACYJNE..63

3.1. Jak dbać o soczewki?.63

3.2. Prawie 500 tys. Polaków czeka w kolejce na operację zaćmy.64

3.3. PTO opracuje zasady kwalifikacji do zabiegu.66

3.4. Ministerstwo: nie będzie ograniczeń w kwalifikacji do leczenia zaćmy 66

3.5. NFZ nie refunduje wszystkich terapii, a pacjent nie może dopłacić.67

3.6. Do celu - urządzenie do nawigacji dla niewidomych NaviEye 2 Michał Kwaśniewski 69

4. ROZMOWY MIESIĄCA..72

4.1. Z Antonim Szczucińskim z Bielska-Białej rozmawia Józef Szczurek (cz. 2/3) 72

4.2. Podróżnik z białą laską  Jagna Kaczanowska.83

5. ORGANIZACYJNE, PRAWNE, PRAKTYCZNE, SPOŁECZNE I ŚWIADOMOŚCIOWE PROBLEMY..89

5.1. Stopnie niepełnosprawności czy kontenery z niepełnosprawnościami? Stanisław Kotowski 89

5.2. List Zarządu Koła PZN Warszawa-Śródmieście do członków..97

5.3. Drogi i bezdroża niewidomych  Zmiany nie tylko ekonomiczne  Jerzy Ogonowski 100

6. ZATRUDNIENIE, REHABILITACJA, PRAWO, EKONOMIA..104

6.1. Dłuższa praca nie zmieni wysokości pensji  Michał Kuc, oprac.: GR  105

6.2. Wsparcie absolwentów we wchodzeniu na rynek pracy IT  PFRON, oprac.: GR  106

6.3. Niepełnosprawnych wolno zatrudniać na innych warunkach  Maria Kuźniar 107

6.4. Monitoring to jednak praca przy pilnowaniu?  Ministerstwo odpowiada  Beata Rędziak.109

6.5. Od kiedy pracownik legitymuje się umiarkowanym stopniem niepełnosprawności  Mateusz Brząkowski, oprac.: GR..110

6.6. Kiedy można się ubiegać o status ZPChr  Nieznany, oprac.: GR..112

6.7. Finanse zakładów pracy chronionej w Trybunale Katarzyna Wójcik, oprac.: GR  113

6.8. Odprawa emerytalna dla rencisty  Jolanta Zedlewska, oprac.: GR..114

7. W PRAWIE, W POLITYCE I W PRAKTYCE..115

7.1. Rząd zapowiedział zmiany w sposobie waloryzowania rent i emerytur 115

7.2. Będą zmiany w ustawie o rehabilitacji 118

7.3. TK: niekonstytucyjny przepis o kryterium wieku przy świadczeniach pielęgnacyjnych.120

7.4. Prawo na co dzień: Jaką pomoc można otrzymać na niepełnosprawne dziecko  Michalina Topolewska.120

7.5. Warszawa: protest rodziców niepełnosprawnych dzieci 126

7.6. "Czek na starość" na opiekę nad niesamodzielnymi 128

7.7. Ustawowa pomoc osobom niesamodzielnym coraz bliżej?  PAP, onet.pl 129

7.8. Senat: PFRON powinien zachować osobowość prawną.131

8. WSPOMINAMY LUDZI I WYDARZENIA..132

8.1. Związek Ociemniałych Żołnierzy RP przed II wojną światową.132

8.2. Czterdzieści lat pracy kapitana Jana Silhana dla niewidomych.136

8.3. Nasze rozmowy  Józef Szczurek.139

8.4. Zajrzeć pod kamienie  Henryk Lubawy.142

9. WPROST ALBO NA OPAK..144

9.1. Czy aby to na pewno debata nad przyszłością Związku?.145

9.2. Bezpodstawna ocena.146

9.3. Mruczę i prycham  Królowa wszystkich niepełnosprawności 148

10. FAKTY, OPINIE, POGLĄDY I POLEMIKI 152

10.1. Ruchome schody nie dla niewidomego  Dziurawiec.152

10.2. Głos niewidomych internautów  Ruchome schody czy winda?.154

11. REKLAMA  A może by coś komuś sprezentować?.158

 

 

 

OD REDAKCJI

 

Szanowni Państwo, Drodzy Czytelnicy!

Jest to przedostatni numer "Wiedzy i Myśli". Przyszedł czas zakończenia mojej działalności wydawniczej. Po stoczeniu ciężkiej walki między chęciami i czasowymi realiami, podjąłem decyzję o zaprzestaniu redagowania i wydawania mojego miesięcznika z końcem 2014 r. W związku z tym, oprócz tego numeru, ukaże się jeszcze jeden, tj. grudniowy. W ostatnim numerze może dokonam małego podsumowania sześcioletniej pracy redakcyjnej i wydawniczej. Teraz chciałem tylko uprzedzić o podjętej decyzji, żeby Państwa nie zaskakiwać.

Zwykle tego nie czynię, ale tym razem proszę o zapoznanie się z moim artykułem "Stopnie niepełnosprawności czy kontenery z niepełnosprawnościami?" pozycja 5.1. Może niektórzy z Państwa uznają, że przesadnie zdefiniowałem problem, ale uważam, że konieczne jest jego podjęcie i odważne rozpatrzenie.

Życzę Państwu radości z przeżywania uroków ostatnich tygodni jesieni, cieszenia się zapachem grzybów, szelestem liści pod nogami oraz świeżymi warzywami i owocami. Cześć bogatej jesieni!

Stanisław Kotowski

 

 

 1. WYDARZENIA, OGŁOSZENIA I INFORMACJE

 

 

1.1. Idźmy na wybory!
Piotr Stanisławski

 

Źródło: www.niepelnosprawni.pl

 Data opublikowania: 2014-10-23

 

Wśród ponad 30 mln Polaków uprawnionych do głosowania jest kilka milionów wyborców z niepełnosprawnością. Ilu z nich pójdzie zagłosować 16 listopada w najbliższych wyborach samorządowych? Ilu skorzysta ze stworzonych specjalnie dla nich udogodnień?

Podczas ostatnich wyborów samorządowych w 2010 roku do urn poszło ok. 14,5 mln Polaków, aby zagłosować na swoich kandydatów do sejmików województw, rad gmin, miast i powiatów (w Warszawie także do rad dzielnic). Frekwencja wyniosła wtedy ponad 47 proc.

Wyborcy z niepełnosprawnością mogli już wtedy głosować przez pełnomocnika. Z tej możliwości skorzystało 19815 obywateli. Podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku było ich: 6456 w pierwszej turze i 11613 w drugiej. Wyznaczony pełnomocnik oddał głos w imieniu 7347 wyborców podczas wyborów parlamentarnych w 2011 roku.

Katalog udogodnień się rozszerza: w obecnych wyborach samorządowych wyborcy z niepełnosprawnością będą mogli oddać swój głos również drogą korespondencyjną, a w każdym lokalu wyborczym będą dostępne nakładki do głosowania w alfabecie Braille'a. W czasie niedawnych wyborów do Parlamentu Europejskiego z głosowania korespondencyjnego na terenie całego kraju skorzystało zaledwie 820 osób, a z nakładki sporządzonej w alfabecie Braille'a - 257 wyborców. Z badania opinii społecznej, przeprowadzonego przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich i CBOS wynika, że 70 proc. wyborców z niepełnosprawnością w ogóle nie wiedziało, że takie możliwości głosowania są dostępne.

- Musimy też pamiętać, że grupę wyborców głosujących korespondencyjnie tworzą łącznie osoby powyżej 75. roku życia, osoby z niepełnosprawnością i osoby głosujące za granicą - mówi Krzysztof Lorentz z Krajowego Biura Wyborczego. - Jeśli odliczymy głosy z zagranicznych obwodów głosowania, to pozostanie nam jeszcze mniejsza liczba osób z niepełnosprawnością, która głosuje korespondencyjnie. Nie można też dokładnie ustalić, ile osób z niepełnosprawnością korzysta z pełnomocnika, bo korzystają z niego także osoby, które ukończyły 75 lat. Ilu faktycznie wyborców z niepełnosprawnością bierze udział w wyborach, można ustalić tylko na drodze badań pozawyborczych.

 

Nie przegap terminów

 

Niestety, wiele osób zbyt późno zaczyna interesować się udziałem w wyborach. Często zgłaszają potrzebę skorzystania z pełnomocnika lub głosowania korespondencyjnego wtedy, gdy minął termin składania wniosków o skorzystanie z takiej możliwości.

W tym roku zgłoszenie o zamiarze głosowania korespondencyjnego w wyborach samorządowych trzeba złożyć w gminie najpóźniej do 27 października. Można to zrobić ustnie, pisemnie lub nawet wysyłając e-maila. Trzeba pamiętać, aby w piśmie lub wiadomości elektronicznej umieścić następujące informacje: imię i nazwisko, imię ojca, data urodzenia, numer PESEL, adres stałego zamieszkania, na który ma zostać wysłany pakiet wyborczy, oświadczenie o wpisaniu do rejestru wyborców w danej gminie oraz wskazanie wyborów, których zgłoszenie dotyczy. Jeżeli chcemy, aby do karty głosowania dołączono nakładkę w alfabecie Braille'a, należy o tym także napisać. Oczywiście dołączamy też kopię orzeczenia, ustalającego nasz stopień niepełnosprawności. Wkrótce otrzymamy z urzędu pakiet wyborczy z kartą do głosowania, którą wypełniamy i bezpłatnie odsyłamy na wskazany w przesyłce adres.

Kartę do głosowania można dostać do wypełnienia do domu, może też za nas zagłosować w lokalu wyborczym inna osoba, czyli pełnomocnik.

Jeśli pragniemy zagłosować przez pełnomocnika, wniosek o sporządzenie pełnomocnictwa musimy dostarczyć do urzędu gminy najpóźniej do 7 listopada. Składamy go jednak na urzędowym formularzu - pobrać go można ze strony internetowej urzędu gminy lub bezpośrednio w urzędzie. Wypełniony i podpisany wniosek - przez nas lub przez osobę mającą być pełnomocnikiem, w przypadku gdy nie możemy podpisać wniosku - możemy wysłać pocztą, faksem lub dostarczyć do urzędu osobiście albo przez inną osobę - np. kogoś z rodziny czy znajomego. Do wniosku dołączamy także kopię swojego orzeczenia, określającego stopień niepełnosprawności, oraz pisemną zgodę osoby, mającej być naszym pełnomocnikiem, na przyjęcie pełnomocnictwa. W ciągu kilku dni od złożenia w urzędzie wniosku o pełnomocnictwo przybędzie do nas urzędnik z gminy, który spisze akt udzielenia pełnomocnictwa.

Przeczytaj nasz poradnik, w którym tłumaczymy, jak można skorzystać z udogodnień wyborczych przeznaczonych dla osób z niepełnosprawnością

 

Lokale dostosowane

 

Większość osób z niepełnosprawnością woli wciąż głosować w lokalu wyborczym, do którego są zawożeni przez rodzinę lub transportem organizowanym przez urzędy gmin.

Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała na swojej stronie internetowej, że w nadchodzących wyborach samorządowych na 25935 wszystkich obwodów wyborczych w kraju, 8972 obwody będą dostosowane dla osób z niepełnosprawnością. To ponad 1/3 lokali. Taka proporcja utrzymuje się w większości miast w Polsce. Czy gdyby wszystkie lokale wyborcze były dostosowane, to więcej osób z niepełnosprawnością brałoby udział w wyborach? Trudno powiedzieć. Wiadomo jednak, że większość lokali znajduje się w budynkach szkół i przedszkoli, a te często dostosowane nie są.

 

Białystok: 9 busów dla wyborców

 

- Dostosowanych lokali wyborczych powoli przybywa, ale dzieje się tak wraz z remontami całych szkół w miastach - mówi Andrzej Matys, dyrektor Biura Rady Miasta w Białymstoku oraz urzędnik wyborczy. - To nierealne, aby samorządy dostosowywały szkoły na potrzeby wyborcze, finansowo niewiele miast może sobie na coś takiego pozwolić, bo to drogie inwestycje. Myślę jednak, że nie ma gwarancji, iż więcej dostosowanych szkół zwiększyłoby udział osób z niepełnosprawnością w wyborach. W Białymstoku dostosowane lokale rozłożone są równomiernie na terenie miasta. Jeśli taka osoba chce wziąć udział w wyborach, to może zagłosować w dostosowanym lokalu, do którego zostanie zawieziona bezpłatnym transportem organizowanym przez miasto. W naszym mieście z pełnomocnika korzysta zwykle kilkadziesiąt osób niepełnosprawnych, a z głosowania korespondencyjnego i nakładek brajlowskich tylko kilka.

W Białymstoku uprawnionych do głosowania jest 228 tys. mieszkańców, wszystkich lokali wyborczych jest 182, z czego 13 (tzw. odrębnych) znajduje się w szpitalach, domach pomocy społecznej oraz zakładach karnych. Z pozostałych 169 lokali dostosowanych dla osób z niepełnosprawnością jest 55 - każdy został sprawdzony, musi spełniać wymogi lokalu dostosowanego, jakie określa Kodeks wyborczy. Urna wyborcza nie może być tu wyższa niż 1 metr, aby osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich mogły samodzielnie wrzucić wypełnioną kartę do głosowania.

Wyborców z niepełnosprawnością, którzy zgłosili taką potrzebę, będzie zawoziło do lokali wyborczych dziewięć busów. Wszystkie informacje związane z wyborami umieszczone są na stronie urzędu miasta. Także lokalne media - radio, prasa i telewizja - informują o możliwości bezpłatnego transportu w dniu wyborów do lokalu wyborczego.

 

Zielona Góra: dostosowany miejski transport

 

Podobnie jest w Zielonej Górze. Miasto na najbliższe wybory samorządowe przeznaczyło 66 lokali wyborczych, z czego 22 są dostosowane do potrzeb wyborców z niepełnosprawnością. Informacje o wyborach i dostosowanych lokalach wyborczych znajdują się na wywieszonych obwieszczeniach oraz na stronie urzędu miasta. Kodeks wyborczy nakłada na władze samorządowe i gminne obowiązek informowania wyborców z niepełnosprawnością o przewidzianych dla nich ułatwieniach i dostosowanych lokalach.

- Osoby niepełnosprawne zwykle dzień, dwa dni przed wyborami zaczynają sprawdzać, które lokale są dostosowane, albo zamawiać transport, a nawet składać wnioski o skorzystanie z pełnomocnika - mówi Krzysztof Woźniak, główny specjalista ds. osób niepełnosprawnych w Urzędzie Miasta Zielona Góra.

- W ostatnich wyborach mieliśmy 40 osób, które korzystały z pełnomocnika, natomiast zainteresowania głosowaniem korespondencyjnym i korzystaniem z nakładek brajlowskich nie było wcale - mówi Andrzej Sokół, naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta Zielona Góra. - Spodziewamy się, że teraz będzie podobnie. W szpitalach i domach pomocy społecznej funkcjonuje urna przenośna, z którą podchodzi się do leżącego w łóżku pacjenta.

Kilka busów będzie dowozić chętne osoby do lokali wyborczych. Zielona Góra może się jednak pochwalić całkowicie dostosowanym miejskim transportem autobusowym, co zwiększa mobilność osób z niepełnosprawnością. Dodatkowo osoby niewidome wyposażane są w system głośnomówiący - to specjalny pilot na którym wyświetla się informacja o nadjeżdżającym numerze autobusu z funkcją głosową.

 

Wałbrzych. Raczej pełnomocnik

 

Wałbrzych nie może pochwalić się aż tak rozbudowanym miejskim transportem, jednak i tu trwają przygotowania przed wyborami samorządowymi. W tym 130-tysięcznym mieście 18,5 proc. mieszkańców stanowią osoby z niepełnosprawnością. Uprawnionych do głosowania jest 99 tys. mieszkańców, na których czekają 72 lokale wyborcze, z czego 6 znajduje się w szpitalach, domach pomocy społecznej i zakładzie karnym. Z pozostałych 66 dostosowanych jest 18 lokali. Aktywność wyborcza niepełnosprawnych mieszkańców tego znanego górniczego miasta jest jednak niższa niż w innych miastach.

Z możliwości głosowania przez pełnomocnika w ostatnich wyborach skorzystało kilkanaście osób, a z nakładki brajlowskiej nie skorzystał nikt. Niewiele też osób zamawia transport, jaki zapewnia urząd - zwykle jest to kilku wyborców. Wałbrzych w ubiegłym roku rozpoczął Program Działań na Rzecz Osób Niepełnosprawnych na lata 2013-2015, którego celem jest zwiększenie udziału osób z niepełnosprawnością w życiu społecznym miasta i wyrównanie ich szans. Być może zaowocuje on również większą aktywnością wyborczą wałbrzyszan z niepełnosprawnością.

 

Komisja wyborcza w lokalu wyborczym

 

Pomoc - jedynie techniczna - jest możliwa także w lokalu wyborczym.

- Trudno powiedzieć, ile osób niepełnosprawnych weźmie udział w wyborach samorządowych, bo takich statystyk się nie prowadzi - mówi Ernest Truszkowski, kierownik Biura Organizacyjnego Urzędu Miejskiego w Wałbrzychu. - Informacje o możliwościach i udogodnieniach dla osób niepełnosprawnych w wyborach i dostosowanych lokalach wyborczych znajdują się na 800 obwieszczeniach, jakie wywiesiliśmy, oraz w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie Urzędu Miasta.

 

Gdynia: coraz więcej dostosowanych lokali

 

W Gdyni do głosowania uprawnionych jest 193 tys. obywateli, którzy mają do dyspozycji 121 obwodów wyborczych, z których 34 są dostosowane. W wyborach samorządowych w 2010 roku wydano 32 pełnomocnictwa, a z transportu w dniu wyborów skorzystało 36 osób.

- Obserwujemy, że więcej osób woli korzystać z formy głosowania przez pełnomocnika niż korespondencyjnie, choć trzeba zauważyć, że z instytucji pełnomocnika mogą korzystać również osoby, które ukończyły 75. rok życia - mówi Artur Wentland, zastępca naczelnika Wydziału Organizacyjnego Urzędu Miasta Gdynia. - Sukcesywnie jednak zwiększamy liczbę lokali wyborczych przystosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych: w 2010 roku mieliśmy ich 25, a obecnie 34.

 

Każdy głos ma znaczenie

 

Zmiany w Kodeksie wyborczym z ostatnich lat znacznie ułatwiają osobom z niepełnosprawnością udział w wyborach. W ich imieniu może zagłosować pełnomocnik, mogą wysłać kartę wyborczą pocztą, nie płacąc nawet za znaczek i kopertę, a jeśli w pobliżu ich domu nie ma dostosowanego obwodu wyborczego, urząd gminy zapewni im transport do takiego lokalu.

Formalności, których musi dopełnić wyborca z niepełnosprawnością, czyli np. złożenia wniosku o głosowanie przy pomocy pełnomocnika lub korespondencyjne, są naprawdę minimalne. Tymczasem głos oddany na kandydata, zainteresowanego rozwiązywaniem problemów osób z niepełnosprawnością, może się już wkrótce przełożyć na konkretne zmiany w najbliższym otoczeniu wyborcy.

 

 

1.2. Ostatnie wolne miejsca na szkoleniu specjalistycznym internet i GPS

 

Źródło: Informacja Fundacji Vis Maior

 

Fundacja Vis Maior przypomina o atrakcyjnym szkoleniu specjalistycznym dla osób niewidomych z zakresu wykorzystania zasobów i funkcjonalności internetu oraz nawigacji GPS.

Zajęcia odbędą się w Warszawie w terminie 17-23 listopada 2014 r.

Zapewniamy doskonałą merytorycznie kadrę instruktorską, z dużym doświadczeniem w pracy z osobami niewidomymi.

Tematyka zajęć z zakresu internetu to między innymi:

- obsługa aplikacji internetowych

- blogowanie

- zakupy i obsługa rachunku przez internet

- aktualizacja strony internetowej w wybranym programie CMS

- zaawansowane funkcje Google

- system Android

W zakresie wykorzystania GPS przewidujemy praktyczne zajęcia w terenie.

Szkolenie poprowadzą: internet - Tomasz Amsolik i Paweł Wilga, wykorzystanie GPS - Jacek Zadrożny.

Czekają ostatnie wolne miejsca! Zgłoszenia można przesyłać do 27 października 2014 r.

Zapraszamy kandydatów, którzy opanowali umiejętność obsługi komputera przy pomocy programów udźwiękowiających lub powiększających i sprawnie piszą na klawiaturze (szkolenie dla osób zaawansowanych!).

Wymagane jest posiadanie orzeczenia o znacznej lub umiarkowanej niepełnosprawności z tytułu wzroku.

Udział w zajęciach jest bezpłatny, kursantom oferujemy ciepły posiłek w trakcie dnia. Uczestnicy pokrywają koszty dojazdu i pobytu w Warszawie.

Warunkiem udziału w rekrutacji jest wypełnienie ankiety znajdującej się na stronie fundacji. Link do podstrony z ankietą:

http://fundacjavismaior.pl/projekty/kurs-na-samodzielnosc/

Ankieta dostępna jest w formacie Word. Wypełniony i podpisany formularz należy przesłać drogą elektroniczną na adres e-mail:

a.baranowska@fundacjavismaior.pl

lub pocztą do siedziby Fundacji Vis Maior:

ul. Bitwy Warszawskiej 1920 r. 10,

02-366 Warszawa (decyduje data stempla pocztowego).

Z kandydatami spełniającymi kryteria uczestnictwa zostaną przeprowadzone telefoniczne rozmowy kwalifikacyjne. Wszystkie osoby uczestniczące w naborze do pierwszej tury szkolenia zostaną poinformowane o jego wyniku najpóźniej do 5 listopada 2014 r.

Projekt KURS NA SAMODZIELNOŚĆ, w ramach którego organizowane jest szkolenie, dofinansowany jest ze środków PFRON.

 

 

1.3. Rusza Warszawski Tydzień Kultury Bez Barier
Mateusz Różański

 

Źródło: www.niepelnosprawni.pl

Data opublikowania: 2014-09-23

 

- Osoby z niepełnosprawnością to najwspanialsza widownia wszelkich wydarzeń kulturalnych, są one często spragnione wrażeń, co wiem dzięki rozmowom z artystami i przedstawicielami instytucji kultury, które otworzyły się na tę widownię - mówił Tomasz Thun-Janowski, dyrektor biura kultury m.st. Warszawy, podczas konferencji otwierającej drugą już edycję Warszawskiego Tygodnia Kultury Bez Barier. W tym roku działania w jego ramach trwać będą od 26 września do 6 października.

 

Audiodeskrypcja w kinach, teatrach i muzeach, dostosowane placówki, tłumacze języka migowego czy wreszcie warsztaty i zajęcia organizowane dla osób z niepełnosprawnością. To wszystko składa się na ideę dostępnej kultury, która staje się już stałym elementem działań instytucji związanych z życiem kulturalnym. To w dużej mierze zasługa działań organizacji pozarządowych, takich jak Fundacja Kultury Bez Barier. Do tych działań zalicza się bez wątpienia Warszawski Tydzień Kultury Bez Barier.

 

- W tym roku bierze w nim udział 45 instytucji, odbędzie się 90 wydarzeń - mówi Anna Żórawska z Fundacji Kultury Bez Barier, jedna z organizatorek Tygodnia.

Oprócz pokazów filmów i przedstawień z audiodeskrypcją, tradycyjnych warsztatów i wykładów, organizatorzy przewidzieli m.in. kurs tanga dla osób niewidomych, spotkanie na temat mody z Tomaszem Jacykowem czy spektakl dla dzieci ze spektrum autyzmu "Kuchnia pełna niespodzianek".

 

Kultura coraz bardziej dostępna

 

- Już dwanaście lat temu podczas remontu zadbaliśmy o udogodnienia dla osób z niepełnosprawnością - mówił nam po konferencji Wojciech Malajkat, znany aktor, wykładowca i dyrektor Teatru Syrena. - Natomiast ostatnie czasy przyniosły nam nowe rozwiązania, jak pętla indukcyjna czy audiodeskrypcja. Dla nas jest oczywiste, że kultura powinna być dostępna dla osób z niepełnosprawnością. Jest to nasza ambicja i priorytet, gdyż wiemy, jak wdzięczna jest to publiczność.

Konferencja była też okazją, by zapytać o to, jak wyglądają działania warszawskiego ratusza na rzecz dostępnej kultury.

- W 2014 roku wydaliśmy 200 tys. zł na zakup sprzętu do audiodeskrypcji i pętli indukcyjnych dla 13 warszawskich teatrów - mówił Tomasz Thun-Janowski.

A jak jest z dostępnością stron internetowych instytucji kultury? Tomasz Thun-Janowski podkreślił, że wszystkie witryny teatrów są wyposażone w specjalną zakładkę, zawierającą informacje o ofercie dla osób z niepełnosprawnością, a dwa teatry, które od nowa tworzyły swoje serwisy internetowe, skonstruowały je zgodnie z wymogami dostępności (WCAG).

- Pozostałe instytucje na pewno zrobią to do czerwca 2015 r. - zapewnił dyrektor Thun-Janowski.

Partnerami Warszawskiego Tygodnia Kultury Bez Barier są m.in. Kancelaria Prezydenta RP, Teatr Syrena, Narodowy Instytut Chopina, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Mazowiecki Instytut Kultury i Centrum Nauki Kopernik. Portal www.niepelnosprawni.pl jest patronem medialnym wydarzenia.

Więcej informacji na temat festiwalu oraz pełny jego program można znaleźć na stronie Festiwalu.

(http://www.wtkbb.pl/)

 

 

1.4. Poznaj świat dotyku i dźwięku

 Informacja prasowa

 

Źródło: www.niepelnosprawni.pl

Data opublikowania: 2014-10-23

 

Fundacja Szansa dla Niewidomych zaprasza na wyjątkowe wydarzenie - Wielkie Spotkanie Niewidomych i Niedowidzących - REHA FOR THE BLIND IN POLAND. W tym roku jego XII edycja odbędzie się w dniach 4-5 grudnia 2014 r. w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Hasłem przewodnim konferencji będzie: "25 lat polskich przemian. Wielki technologiczny skok niewidomych - od izolacji do integracji".

REHA to niepowtarzalne spotkanie ze światem dźwięku i dotyku, interesująca sesja merytoryczna, mnóstwo wystawców prezentujących najnowocześniejszy sprzęt rehabilitacyjny z kraju i ze świata oraz wiele atrakcji, których nie przeżyje się gdzie indziej. Konferencja corocznie gości ok. 2500 uczestników, a z każdym rokiem jest ich coraz więcej. Organizatorzy dokonują wielu starań, by program spotkania był różnorodny i interesujący dla osób dorosłych i dla dzieci. Organizują turnieje sportowe, konkursy z nagrodami, koncerty, filmy z audiodeskrypcją.

Podopieczni Fundacji wspólnie budują nowy świat - świat otwarty dla osób niewidomych. Fundacja Szansa dla Niewidomych została założona w 1992 r. przez niewidomych informatyków i ich widzących przyjaciół, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami i wiedzą. Pokazują, jak sobie radzić mimo braku wzroku, jak egzystować w świecie dźwięku i dotyku.

Fundacja prowadzi 16 punktów konsultacyjnych (tzw. Tyflopunktów) usytuowanych na terenie całej Polski. Dzięki pracy zatrudnionych tam doradców - promujących idee świata otwartego dla osób niewidomych - niewidomi i słabowidzący nabywają nowych umiejętności i stają się być przykładem dla innych. Rzecz w tym, by byli w pełni samodzielni i niezależni.

Fundacja promuje udźwiękowienie i ubrajlowienie otoczenia, m.in.: komputerów, urządzeń codziennego użytku, obiektów użyteczności publicznej, tras turystycznych, muzeów, wszelkich zabytków, hoteli, restauracji itd. Organizuje różnorodne szkolenia, konferencje, spotkania, realizuje projekty wspierające osoby, które straciły wzrok.

Szereg projektów Fundacji dotyczy opracowania pionierskich publikacji: w brajlu, czarnodruku i w tzw. druku transparentnym. Fundacja wydaje m.in. poradniki, przewodniki turystyczne, podręczniki do nauki matematyki, które zwiększają możliwość dostępu do wiedzy i wszelkich informacji.

Celem Fundacji jest promowanie nowoczesnej rehabilitacji oraz aktywizacja społeczna i zawodowa osób niewidomych i słabowidzących. Założyciele Fundacji pragną kroczyć śladem krajów, gdzie osoby z dysfunkcją wzroku poprzez oprzyrządowanie i nowoczesną rehabilitację nie odstają od osób widzących.

Konferencja jest współfinansowana ze środków PFRON.

Aktualne informacje dotyczące konferencji oraz działalności Fundacji dostępne są na stronie internetowej:

www.szansadlaniewidomych.org

Portal www.niepelnosprawni.pl jest patronem medialnym konferencji.

 

 

1.5. Dzień Białej Laski w Bibliotece Narodowej
Emilia Kamińska

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

 W dniu 15 października 2014 r. Fundacja "Praca dla Niewidomych" była gospodarzem uroczystego koncertu patriotycznego zorganizowanego z okazji międzynarodowego Dnia Białej Laski. Koncert odbył się o godz. 18.00 w Bibliotece Narodowej. Wzięło w nim udział ok. 270 osób. Słowo wstępne wygłosił Prezes Zarządu Fundacji "Praca dla Niewidomych" pan Piotr Konczewski.

W trakcie koncertu został wręczony honorowy tytuł "Przyjaciel Niewidomych" księdzu Jackowi Ponikowskiemu.

Ksiądz Ponikowski jest dyrektorem Domu dla Niewidomych Mężczyzn w Niepołomicach. Tytuł został przyznany za przyjęcie i wypełnienie daru współdziałania z Opatrznością w stworzeniu i prowadzeniu Domu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi dla Mężczyzn Niewidomych w Niepołomicach imienia Matki Elżbiety Czackiej. Wyróżnienie wręczyli pan Piotr Świderski - Skarbnik Komitetu Pomocy Niewidomym w Polsce z siedzibą w Nowym Jorku, a także pan Kazimierz Lemańczyk - Prezes Zarządu Spółdzielni "Nowa Praca Niewidomych".

Część artystyczną spotkania uświetnił zespół Opera, który wykonał między innymi pieśni: O mój rozmarynie, Wojenko wojenko, Warszawo ma, Pałacyk Michla, Warszawskie Dzieci czy Serce w plecaku.

Koncert zakończył się poczęstunkiem przygotowanym przez pracowników Rolniczego Zakładu Aktywności Zawodowej w Stanisławowie.

 

 

1.6. Sukces niewidomej wokalistki

 

 Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

Z radością informujemy, że wśród laureatów tegorocznej 17. edycji Konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej" znalazła się pani Agata Zakrzewska.

Otrzymała III miejsce, a także nagrodę specjalną Dyrektora Muzeum Piosenki Polskiej w Opolu.

Źródło: http://www.okularnicy.org.pl

Pani Agacie Zakrzewskiej serdecznie gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów, wysokich ocen w konkursach wokalnych i uznania publiczności.

Redakcja "Wiedzy i Myśli"

Więcej informacji na temat pani Agaty Zakrzewskiej można znaleźć na stronie internetowej:

www.agatazakrzewska.pl

 

 

1.7. Projekt "Audio-wolontariat"

 

Źródło: Ogłoszenie Stowarzyszenia "De Facto"

Płock, 12.10.2014

 

Szanowni Państwo,

 

 Stowarzyszenie "De Facto" poszukuje osób niewidomych i słabowidzących, które chciałyby podjąć współpracę jako wykonawcy projektu "Audio-wolontariat".

 

Zadania wykonawców:

 

 1)      Przeprowadzenie według własnego, ale zaakceptowanego przez nas scenariusza, warsztatów integracyjnych w szkołach średnich tj. gimnazjach lub liceach wcześniej zrekrutowanych przez Stowarzyszenie "De Facto". Warsztaty będą realizowane na dwóch kolejnych lekcjach wychowawczych.

Tematyka warsztatów: samodzielne funkcjonowanie osób niewidomych oraz korzystanie z Kiosku z prasą dla niewidomych.

2)       Udział jako konsultant audiodeskrypcji w szkoleniach z zakresu wykonywania audiodeskrypcji ilustracji z czasopism z Kiosku z prasą dla niewidomych.

3)       Współpraca ze szkołami w czasie pracy uczniów w wolontariacie w Kiosku z prasą dla niewidomych przy opisywaniu ilustracji z czasopism.

4)       Udział w przygotowaniu przez szkoły debat na rzecz usuwania barier w szkole i lokalnym środowisku.

 

Warunkiem uczestnictwa w projekcie jest aktywne korzystanie z Kiosku z prasą dla niewidomych lub uczestnictwo w Internetowym Klubie Filmowym Osób Niewidomych "Pociąg".

Wykonawcy zadań z tytułu ich realizacji w ramach projektu "Audio-wolontariat" otrzymają wynagrodzenie oraz zwrot kosztów niezbędnych podróży.

 

Osoby chętne prosimy o zgłaszanie swoich ofert na adres:

defacto.org@wp.pl.

 

Prosimy o przesyłanie swoich ofert i CV. Szczególnie jesteśmy zainteresowani motywami, jakimi kierować się będą osoby zgłaszające zainteresowanie udziałem w projekcie. Zastrzegamy sobie prawo wyboru wykonawców spośród osób, które przyślą swoje oferty.

Osobom, które przyślą oferty udzielimy szczegółowych informacji o założeniach realizacji projektu (w tym warunków finansowych).

Z wyrazami szacunku

Jerzy Myszak, Renata Nych

Zarząd Stowarzyszenia "De Facto"

 

 

1.8. Wyniki konkursu Otwarta Cyberprzestrzeń 2014

 

Źródło: www.fdc.org.pl

 

Organizacje zrzeszone w Forum Dostępnej Cyberprzestrzeni wyłoniły laureatów tegorocznej edycji konkursu "Otwarta Cyberprzestrzeń" 2014, którzy wnieśli szczególny wkład w działania na rzecz włączenia cyfrowego grup marginalizowanych, a szczególnie osób z niepełnosprawnością i przeciwdziałających wykluczeniu tych osób.

Podobnie jak w poprzednich edycjach konkursu, nagrody przyznano w pięciu kategoriach.

 

Laureatami zostali:

- w kategorii "Szczególny wkład w dostępność Internetu" nagrodę otrzymał WordPress Team za wdrożenie zasad dostępności do rozwoju najpopularniejszego, a przy tym otwartego, systemu CMS

- w kategorii "Szczególny wkład w dostępność mediów i multimediów" nagrodę otrzymała MiniMini+ za wdrożenie usług dostępowych do emitowanych przez nią programów

- w kategorii "Szczególny wkład w dostępność sprzętu i oprogramowania" nagrodę otrzymała firma Samsung za nieustanną pracę nad dostępnością swoich urządzeń

- w kategorii "Szczególny wkład w dostępność usług elektronicznych" nagrodę otrzymał Mateusz Ciborowski za działania uruchamiające system wypożyczeń online cyfrowych książek mówionych Biblioteki Centralnej Polskiego Związku Niewidomych (obecnie Głównej Biblioteki Pracy i Zabezpieczenia Społecznego)

- Nagroda specjalna za całokształt działań na rzecz dostępności i przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu została przyznana Ministerstwu Administracji i Cyfryzacji.

 

Laureaci zostali zaproszeni na uroczystą galę wręczenia nagród, która odbędzie się 3 października br. w Karpaczu.

Zwycięzcom serdecznie gratulujemy!

Redakcja "Wiedzy i Myśli" również serdecznie gratuluje. Szczególnie nas cieszy nagroda dla p. Mateusza Ciborowskiego. Jest on osobą niewidomą, a działalność, za którą został nagrodzony, służy niewidomym i słabowidzącym.

Gratulujemy!

 

 

1.9. ZOBACZYĆ MORZE zakończyło 9. sezon rejsów!
Jerzy Klawinski

 

Źródło: www.zagle.com.pl

Data opublikowania: 2014-10-06

 

Gniazdo piratów, zobaczyć morze, żeglarstwo niewidomych

W sobotę, 4 października w warszawskiej tawernie "Gniazdo Piratów" odbyło się uroczyste podsumowanie 9. już sezonu rejsów Fundacji "Zobaczyć Morze". "Żagle" są patronem medialnym tej zacnej akcji, pozwalającej osobom niewidzącym i niedowidzącym poznać i pokochać żeglowanie po morzach i oceanach.

Przypomnijmy - celem projektu jest organizowanie rejsów jachtem "Zawisza Czarny", którego załogę w połowie stanowią osoby niewidome lub słabowidzące. W ten sposób pomnożymy grono niewidzących (lub słabowidzących) przyjaciół morza, ale i grono żeglarzy, dla których brak wzroku nie kojarzy się li tylko z wyjątkowym nieszczęściem.

Projekt "Zobaczyć Morze" łączy w sobie kilka podstawowych elementów:

- rehabilitacje niewidomych przez konieczność zmagania się z trudami dotąd nie poznanymi,- rozpowszechnianie informacji o niewidomych w społeczeństwie i prezentowanie ich prawdziwych możliwości,

- walory szkoleniowe i ogólnospołeczne dla osób zdrowych biorących udział w projekcie,

- możliwość przeżycia wspólnej, pięknej przygody na morzu.

Pomysł stał się ciałem, kiedy kpt. Janusz Zbierajewski i niewidomy szantymen Roman Roczeń zorganizowali pierwszy rejs pod hasłem, które stało się z czasem nazwą programu zakrojonego na lata.

- Kiedy pierwszy raz "zobaczyłem" morze zrozumiałem, jak inne były moje (osoby zupełnie niewidomej) wyobrażenia o rejsie - napisał Roman Roczeń. Zrozumiałem, że żaden niewidomy, który nie popłynie - nie zrozumie. Nie da się opowiedzieć, nie da się nawet przybliżyć dźwięków, nutki niepokoju, smaczków niepewności, woli zwycięstwa nad sobą...

 

 Chcesz być na bieżąco? Polub żagle na Facebooku

 

 W sobotni wieczór spora grupa uczestników tegorocznych rejsów pod opieką organizatorów radośnie świętowała kolejny udany sezon tych niezwykłych rejsów. Były podziękowania dla sponsorów, kapitanów, organizatorów - a wszystko to w duchu zadowolenia, ze wszystko poszło - mimo licznych problemów i przeciwności - po myśli oddanych akcji ludzi i jej uczestników. Nie zabrakło tradycyjnych szant - wystąpili Andrzej Kaukaz Kalamaja i Roman Roczeń. Wszystko świetnie zorganizowało "Gniazdo Piratów" i grono organizatorów z Robertem Krzemińskim i Romkiem Roczeniem na czele.

Na marginesie tej uroczystości nasuwa mi się refleksja - jeśli chcemy naprawdę czegoś dokonać viribus unitis, to zwykle nam się to udaje, nawet przy wszystkich przeciwieństwach losu i czasu. jeśli niewidomi mogą "zobaczyć" morze, to wszystko jest możliwe, nawet w trudnej ekonomicznie sytuacji! Bo są jeszcze ludzie i firmy z sercem: w anegdocie, która opowiedział "Krzemin" z gniazdowej sceny, zapytano go, czy woli najpierw zła, czy dobra wiadomość. Opowiedział, że zła... Usłyszał: Masz pieniądze na rejs! A dobra jest taka, że to dużo pieniędzy! Kiedy więc w czasie nie najlepszej koniunktury znajdują się sponsorzy dla takich inicjatyw (brawo!), nie jest z nami jako społeczeństwem źle! dzięki nim staje się cud - błogosławieństwo poznania żeglarstwa dla niewidomych uczestników rejsów "ZM" - wszak jak mówi powszechnie szanowana Księga: błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli... że mogą...

 

 

1.10. Sąda przeprowadzona i opublikowana przez portal
niepelnosprawni.pl

 

 Źródło: www.niepelnosprawwni.pl

Data opublikowania: 2014-10-08

 

Wyniki sondy

Pytanie: Co przede wszystkim powinna zrobić nowa premier Ewa Kopacz dla osób z niepełnosprawnością?

od: 2014-09-30

do: 2014-10-14

Zwiększyć refundację leków i sprzętu

10.0 proc.

Ułatwić dostęp do rehabilitacji

9.0 proc.

Ułatwić aktywność zawodową osobom z niepełnosprawnością i ich opiekunom

19.0 proc.

Podwyższyć świadczenia dla rodziców i opiekunów

9.0 proc.

Podwyższyć zasiłek pielęgnacyjny

22.0 proc.

Podnieść renty

29.0 proc.

 

Liczba odpowiedzi: 861

 

 

1.11. Szukamy niedorzeczności - konkurs-zabawa 11

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

W październikowej "WiM", pod pozycją 11.2. znalazła sobie miejsce niedorzeczność o treści:

 "Władimir Putin postanowił zakończyć ukraiński konflikt w sposób korzystny dla obydwu stron i złożył pięciopunktowy plan pokojowy. W myśl tych propozycji:

1) Krym zostanie zwrócony Ukrainie,

2) wszyscy żołnierze rosyjscy oraz separatyści zostaną wycofani ze wschodnich obwodów Ukrainy,

3) Rosja wypłaci Ukrainie reparacje wojenne w wysokości 40 miliardów dolarów amerykańskich,

4) dodatkowo będzie dostarczała Ukrainie przez 25 lat gaz i ropę naftową po kosztach wydobycia,

5) Putin oddeleguje Władimira Żyrinowskiego na Ukrainę i powierzy mu stanowisko prezydenta Ukrainy.

Bez wątpienia są to rzetelne propozycje i z pewnością zostaną przyjęte przez Ukrainę. W ten sposób konflikt zostanie uczciwie rozwiązany".

 Niedorzeczność tę odnalazły i zgłosiły do losowania 23 osoby. Los wybrał jako kandydata do nagrody pana Marcina Patoczkę z Krakowa.

Mamy listopad i kolejną niedorzeczność, trzeba ją znaleźć i napisać o tym w terminie do 20 listopada na adres:

st.k@onet.pl

 W "temacie", jak zawsze, proszę napisać "niedorzeczność".

Pan Ryszard Dziewa zadba, żeby komuś opłaciła się ta zabawa.

Stanisław Kotowski

 

 

1.12. Coś nowego dla całkowicie niewidomych
Sylwester Peryt

 

Źródło: Informacja Fundacji "Świat według Ludwika Braille'a"

 

Mam zaszczyt poinformować Państwa o powstaniu nowej fundacji pod nazwą: "Świat według Ludwika Braille'a". Fundacja ta ma za zadanie działalność na rzecz emancypacji osób funkcjonalnie niewidomych.

 Celem działania Fundacji jest:

1. Działalność charytatywna na rzecz osób niewidomych.

2. Promowanie edukacji i działalność oświatowa prowadzona na rzecz niewidomych uczniów i osób dorosłych.

3. Upowszechnianie wiedzy na temat edukacji, rehabilitacji i kompleksowej pomocy osobom niewidomym, w tym prowadzenie działalności edukacyjnej i szkoleniowej dla rodzin i osób zawodowo zajmujących się pracą i współpracą z niewidomymi.

4. Pomoc dzieciom i dorosłym w nauce i adaptacji do środowiska sprawnych rówieśników oraz podejmowanie działań na rzecz integracji obu tych środowisk.

5. Promocja zatrudnienia i aktywizacja zawodowa osób niewidomych pozostających bez pracy lub zagrożonych utratą pracy.

6. Promowanie, wspieranie rozwoju i upowszechnianie kultury i sztuki, kultury fizycznej, rekreacji, sportu i turystyki wśród niewidomych.

7. Ochrona praw i działalność na rzecz przestrzegania praw osób z niepełnosprawnością.

8. Kształtowanie świadomości społecznej, opinii publicznej i popularyzowanie wiedzy na temat specyficznych potrzeb, możliwości, sytuacji społecznej osób niewidomych oraz ich rodzin.

9. Reprezentowanie interesów środowiska niewidomych oraz ich rodzin.

10. Upowszechnianie znajomości pisma punktowego wśród młodzieży i nowo ociemniałych dorosłych.

11. Upowszechnianie i propagowanie wiedzy na temat znaczenia bezpośredniego kontaktu z drukiem dla umiejętności poprawnego pisania.

12. Upowszechnianie wśród niewidomych posługujących się pismem punktowym zastosowania skrótów ortograficznych języka polskiego i języków obcych.

13. Upowszechnianie wiedzy na temat muzycznej i matematycznej notacji brajlowskiej.

14. Projektowanie rozwiązań umożliwiających jak najpełniejsze wykorzystywanie zalet pisma punktowego w nowoczesnych technikach zapisu i czytania stosowanych przez niewidomych.

15. Dążenie do oznakowania pomieszczeń w budynkach użyteczności publicznej do swobodnego korzystania przez osoby niewidome.      Fundatorem jest p. Ryszard Dziewa z Lublina. Fundator w skład organów Fundacji powołał z jednym wyjątkiem osoby całkowicie niewidome, mające doświadczenie i dorobek w pracy zawodowej jak i społecznej. A oto skład osobowy poszczególnych organów Fundacji.

 

Rada Fundacji:

 

Aneta Rybińska - psychoterapeutka, absolwentka Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych w Laskach. Ukończyła pedagogikę i profesjonalne podyplomowe studia z zakresu psychoterapii. Pani Aneta jest osobą aktywną, samodzielną, mieszka w Łasku, a pracuje w Łodzi. W Radzie Fundacji pełni funkcję zastępcy Prezesa Rady.

Halina Kuropatnicka-Salamon to wieloletnia nauczycielka dzieci z dysfunkcją wzroku we wrocławskiej szkole dla niewidomych. Ponadto P. Halina jest uznaną twórczynią w zakresie literatury dla dorosłych i dla dzieci. Jest członkiem Związku Literatów Polskich. W swym dorobku ma wiele tomików poezji i krótkich opowiadań prozą zarówno w języku polskim, jak i esperanto.

Józef Mendruń - absolwent ośrodka w Laskach, ukończył psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. Przez całe swoje życie zawodowe związany z Polskim Związkiem Niewidomych, inspirator działań rehabilitacyjnych na rzecz niewidomych z dodatkowymi dysfunkcjami. To właśnie on w latach 80-tych zainicjował działalność PZN na rzecz osób niewidomych i niesłyszących, był współzałożycielem Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym. Kierował redakcją wydawnictw tyflologicznych. W Radzie Fundacji pełni funkcję Prezesa Rady.

Zbigniew Grajkowski - jest osobą nowo ociemniałą. Nie widzi od ok. 2 lat. Nauczył się brajla, samodzielnego poruszania się, opanował umiejętność pracy przy pomocy komputera z mową syntetyczną. Jest pasjonatem technologii w służbie niewidomym. Z zawodu informatyk, obecnie niepracujący. Ma wolę pracy na rzecz niewidomych poprzez wspieranie ich radą z zakresu tyfloinformatyki. W Radzie Fundacji pełni funkcję sekretarza.

Jerzy Ogonowski - jest osobą niewidomą od dzieciństwa. Wychowanek wrocławskiej szkoły dla niewidomych. Jest tłumaczem przysięgłym i specjalistycznym języka francuskiego i rosyjskiego. Ma na swym koncie wiele dokonań w pracy zawodowej i społecznej. Zdobył uznanie w kręgach zawodowych, co zaowocowało powierzeniem mu wielu funkcji w organizacjach zrzeszających tłumaczy. Był wieloletnim działaczem w PZN zarówno na terenie dolnośląskiego okręgu, jak i ogólnopolskim, zwłaszcza w sekcji niewidomych zatrudnionych na o otwartym rynku pracy. Jest zwolennikiem pisma Braille'a i propagatorem stosowania go w życiu codziennym. Ma doświadczenie w informowaniu środowiska osób widzących o problemach i możliwościach osób całkowicie niewidomych.

Dariusz Mikułowski - jest wychowankiem ośrodka w Laskach. Od grudnia 1997 r. pracuje na uczelni Akademia Podlaska w Siedlcach (obecnie Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny), w pracowni tyfloinformatyki przeznaczonej do informatycznego kształcenia studentów z problemami wzrokowymi. Pracownia mieści się w Instytucie Informatyki tej uczelni. P. Dariusz ma wiele osiągnięć naukowych i dydaktycznych. Jest adaptatorem wielu podręczników brajlowskich z zakresu przedmiotów ścisłych. Ma wiele pasji życiowych, m.in. turystykę i muzykę. Jest członkiem folkowego zespołu pod nazwą "Kapela Drewutnia". Uważa, że jeszcze trzeba wiele zrobić na rzecz popularyzacji kształcenia niewidomych w dziedzinie stosowania notacji matematyczno-fizycznej.

Henryk Marchel - wychowanek Lasek. Ukończył Studium Fizjoterapii. Jest wieloletnim aktywistą PZN na terenie okręgu pomorskiego. Pracuje w hospicjach domowych. Swoją aktywnością i wieloma uzdolnieniami zyskuje wiele uznania osób widzących. Lubi dzielić się swoimi doświadczeniami w kręgach kościelnych oraz podczas lekcji poglądowych w szkołach dla widzących.

 

Zarząd Fundacji:

 

Patrycja Rokicka - sekretarz Zarządu - od 8 lat jest pracownikiem P. H. U. "Impuls" w Lublinie. P. Patrycja jest osobą widzącą. Z wykształcenia jest politologiem. Podczas swojej pracy w "Impulsie" zaskarbiła sobie sympatię wielu niewidomych klientów tej firmy.

Ryszard Dziewa - prezes Zarządu Fundacji - niewidomy od dziecka, absolwent ośrodka w Laskach, obdarzony wieloma talentami, działacz ruchu spółdzielczego niewidomych i aktywista PZN zarówno na szczeblu okręgu Lubelskiego, jak i Zarządu Głównego. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych był zaangażowany w działalność środowisk opozycyjnych, np. "Komitetu Obrony Robotników". Był twórcą spółki PZN "Print 6" w Lublinie. Posiada biegłą znajomość brajlowskiego pisma, od wielu lat podczas zjazdów PZN Okręgu Lubelskiego jest lektorem odczytującym sprawozdania kadencyjne. Pan Ryszard jest wybitnym recytatorem, laureatem wielu konkursów recytatorskich. Od 15 lat prowadzi własną działalność gospodarczą pod firmą "P. H. U. Impuls Ryszard Dziewa".

Sylwester Peryt - wiceprezes Zarządu - absolwent Ośrodka dla Niewidomych w Laskach. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. Działacz społeczny i pracownik PZN na różnych szczeblach i stanowiskach. Był m.in. redaktorem naczelnym środowiskowych czasopism: "Niewidomy Spółdzielca", "Życiu naprzeciw", "Nasz Świat". Pełnił funkcję przewodniczącego Zarządu Głównego PZN i funkcję prezydenta Krajowej Rady Osób Niepełnosprawnych. Kierował Biblioteką Centralną oraz Zakładem Wydawnictw i Nagrań.

Należy mieć nadzieję, że ludzie zgromadzeni wokół Fundacji zagwarantują jej szybki rozwój i owocną działalność na rzecz osób funkcjonalnie niewidomych.

Na początek bardzo ważną rzeczą jest przede wszystkim zaistnienie w świadomości potencjalnych beneficjentów Fundacji. Dlatego też postanowiono, aby w miarę szybko uruchomić internetową stronę Fundacji. Już jest adres mailowy:

biuro@swiatbrajla.org.pl

Bardzo ważnym dla nas jest poznanie potrzeb osób całkowicie niewidomych i stworzenie coś w rodzaju koszyka potrzeb, który można by przedstawić odnośnym władzom. Warto też spróbować ustalić faktyczną liczbę osób funkcjonalnie niewidomych żyjących w Polsce. Chodzi o to, aby nie ulegać magii liczb i pokazywać tę ilość niewidomych w monstrualnych rozmiarach, bo wówczas niewiele będzie można dla tego środowiska załatwić.

Bardzo prosimy o korzystanie z podanego adresu i przekazywanie nam sugestii Państwa, co do priorytetów naszej działalności. Pragniemy, aby nasza działalność mogła w jak największym stopniu spełniać Państwa oczekiwania.

 

 

1.13. Wielopokoleniowa literatura w DAISY dla Mazowsza
Małgorzata Zygmont

 

Źródło: Informacja Fundacji KLUCZ

 

Fundacja Klucz na rzecz upowszechniania czytelnictwa osób niewidomych i słabowidzących realizuje w tym roku trzy ciekawe projekty wydawnicze. Jeden z nich to "Wielopokoleniowa literatura w DAISY", finansowany ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego. Projekt ten jest kierowany do niepełnosprawnych wzrokowo mieszkańców Mazowsza; książki wydane w jego ramach trafią do 20 placówek, głównie bibliotek obsługujących osoby niewidome i słabowidzące oraz do ośrodków szkolno-wychowawczych na terenie województwa mazowieckiego. Stanie się to już pod koniec października.

Tytuł projektu można odczytać dwojako. Po pierwsze, Fundacja wśród jego odbiorców widzi czytelników różnych pokoleń. W ramach projektu ukaże się bowiem sześć książek Tadeusza Boya-Żeleńskiego oraz bajki z różnych stron świata. Wielopokoleniowość tej literatury można też rozumieć jako jej obecność od pokoleń - kilku w przypadku Boya, a bardzo wielu w odniesieniu np. do bajek buddyjskich.

Zebranie w jednym projekcie bajek świata i twórczości literackiej Boya-Żeleńskiego nie jest zaskakujące dla tych, którzy znają dorobek wydawniczy Fundacji Klucz. Oba nurty: pisarstwo Boya i bajki wielokulturowe są w nim obecne od dwóch lat jako szeroko zakrojone plany wydania całej literackiej spuścizny autora "Słówek" oraz prezentację bajek ze wszystkich kontynentów. Tegoroczny projekt łączy te nurty w jedną "wielopokoleniową" rzekę.

Bajki to literatura uniwersalna, wcale nie tylko dziecięca. Wiele dawnych bajek, baśni i legend ma charakter powiastek filozoficznych lub przypowieści moralizatorskich. Co więcej, bajki z różnych kultur pobudzają naszą wrażliwość na odmienności w postrzeganiu świata i opisywaniu go za pomocą języka, na inną hierarchię wartości niż nasza, polska, środkowoeuropejska, na emocjonalność niejednokrotnie daleką od naszej, a czasami zaskakująco bliską. Bajki wyrażają emocje, pragnienia, słabe i mocne strony człowieka chyba najszczerzej i najbardziej wyraziście. Inaczej odbierze je dziecko, a inaczej dorosły, ale również dla takiego wyrobionego czytelnika ich lektura może być interesująca.

W tym roku Fundacja Klucz wyda czteropłytową kolekcję bajek fińskich, hiszpańskich, szwedzkich i buddyjskich (hinduskich). Na każdej płycie zostanie zamieszczonych po 10 utworów. Przypomnijmy, że w 2013 r. ukazały się bajki z Mongolii, Polski (zebrane przez Oskara Kolberga), Węgier i Danii (baśnie Andersena).

Twórczość Tadeusza Boya-Żeleńskiego stała się dostępna bez ograniczeń, również do adaptacji dla potrzeb osób niepełnosprawnych wzrokowo, w 2012 r., gdy weszła do domeny publicznej. Fundacja Klucz jeszcze w tym samym roku wydała 10 książek reprezentatywnych dla różnych kierunków jego pisarstwa: kampanii obyczajowej, kampanii polonistycznej oraz satyry. Rok później "biblioteka Boyowska" Fundacji Klucz powiększyła się o cztery tytuły. Teraz czytelnicy z Mazowsza będą mogli poznać sześć kolejnych dzieł: "Mózg i płeć", "Murzyn zrobił", "Nasi okupanci", "Obiad literacki", "W Sorbonie i gdzieindziej" oraz "Znaszli ten kraj?...". Jest to, tak samo jak w przypadku książek wydanych dwa lata temu, odtworzenie pierwszych wydań, z zachowaniem oryginalnej pisowni.

Zbiór "Mózg i płeć", z podtytułem "Studia z literatury francuskiej" zawiera szkice i rozprawy Boya o literaturze francuskiej, które powstawały od 1909 r. jako przedmowy do książek przełożonych przez niego na język polski, m.in. "Kubuś Fatalista i jego pan" Diderota, "Dama kameliowa" Dumasa, "Spowiedź dziecięcia wieku" Musseta, "Komedia ludzka" Balzaka czy "Niebezpieczne związki" Laclosa. Stanowią one swego rodzaju krótki kurs literatury francuskiej.

W książce "Obiad literacki" pozostajemy w kręgu literatury i kultury francuskiej. Autor zaprasza czytelników do Paryża na obiady literackie. Opowiada o pisarzach, artystach i ich dziełach, nie szczędząc przy tym anegdot. Za osnowę służy mu dziennik braci Goncourtów.

Esej "W Sorbonie i gdzieindziej (Wrażenia paryskie)" to również efekt zafascynowania Boya kulturą francuską i Francją w ogóle, w której bywał od wczesnej młodości po wiek dojrzały. Autor szczególnie zachwyca się Paryżem. Pisze: "Magja Paryża! (...) Kiedy człowiek wałęsa się po tem mieście, ma uczucie że jest mądry. Złudzenie! To Paryż jest mądry za niego".

Tytułem "Murzyn zrobił (Wrażeń teatralnych seria siedemnasta)" Boy-Żeleński opatrzył jeden ze swoich zbiorów recenzji sztuk wystawianych na deskach teatrów Warszawy. W sumie napisał ich ok. 200, a w publikacji "Murzyn zrobił" zamieścił 52. Wśród nich znalazły się recenzje takich spektakli, jak "Lato w Nohant" Iwaszkiewicza, "Judyta" Giraudoux, "Wesele Figara" Beaumarchaisgo czy "Horsztyński" Słowackiego. Recenzje Boya to raczej felietony, a krytycy literaccy podkreślają ich walor publicystyczny - konfrontowanie wrażeń scenicznych z obyczajowością i kulturą.

Książka "Nasi okupanci" wpisuje się w nurt obyczajowy twórczości Boya. Autor przedstawia tu stosunki Kościoła z państwem polskim, krytycznie odnosząc się do konserwatywnej postawy tego pierwszego.

Wreszcie "Znaszli ten kraj?... (Cyganeria krakowska)" to luźne wspomnienia i impresje - próby utrwalenia zdarzeń i postaci związanych ze środowiskiem artystycznym Młodej Polski, przede wszystkim Stanisława Przybyszewskiego, stojącego na czele krakowskiej bohemy, wśród której Boy obracał się w młodości. Dzięki temu poznajemy m.in. atmosferę krakowskich kawiarni - nocnych przystani i dla artystów, i dla filozofów, dla życiowych rozbitków i lekkoduchów: "Ach, te dysputy krakowskie! Dziś trudno sobie wyobrazić coś podobnego. (...) Godziny schodziły na takich dysputach. "Wisełka płynie wolno, ma czas, robaczku, ma czas - mawiał Stach Przybyszewski. Istotnie, czego jak czego, ale Czasu było w Krakowie dość. Kiedy zamykano jedną kawiarnię, szło się do drugiej; w tym sennym mieście kilka kawiarń było otwartych do trzeciej rano! Bez muzyki, broń Boże: tym krakowski wyjadacz kawiarniany gardził - tylko gazety i gadanie. Można tam było dostać wódki, szynki, jajka, więc po co w ogóle wychodzić? Ale trzecia rano wybiła jak nic, a tu jeszcze nie doszło się do konkluzji w najwalniejszych sprawach ducha!".

Opisane pokrótce książki uzupełniają - jak już wspomniałam - "bibliotekę Boyowską" Fundacji Klucz. Znajdują się w niej wydane w 2012 r. dla województwa mazowieckiego: "Dziewice konsystorskie", "Gdy człowiek robi się starszy... Wierszyków porcya czwarta", "Jak skończyć z piekłem kobiet? (Świadome macierzyństwo)", "Marzenie i pysk", "Nowe studja z literatury francuskiej", "Pani Hańska", "Pijane dziecko we mgle", "Piosenki i fraszki Zielonego balonika", "Słowa cienkie i grube" oraz "Śmiech, uśmiech i zgroza", oraz przekazane do bibliotek w całym kraju w ramach ubiegłorocznego projektu: "Bronzownicy", "Ludzie żywi", "Obrachunki fredrowskie" i "Piekło kobiet". Fundacja Klucz będzie się starać o pozyskanie środków na wydanie tytułów dostępnych dotychczas tylko dla mieszkańców Mazowsza w znacznie większym nakładzie, dla bibliotek i ośrodków z całej Polski.

 

 

2. KOMPLEKSOWA REHABILITACJA

 

 

2.1. Ze słownika rehabilitacyjnego (cz. 35)
Żargon
Stanisław Kotowski

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

Według Encyklopedii PWN - żargon (fr.) jargon, slang, język określonej, zwykle zamkniętej, grupy społecznej (nieterytorialnej), zawodowej; odrębność leksykalna żargonu może być niewielka albo tak znaczna, że przestaje być on zrozumiały dla osób nie wtajemniczonych.

 Termin żargon ma w języku polskim mniej lub więcej ujemne zabarwienie, np. żargon złodziejski.

Według Wikipedii - żargon - pejoratywnie nacechowana nazwa języka specjalnego. Ze względu na nacechowanie ekspresywne we współczesnej terminologii językoznawczej niemal całkowicie wyparta przez termin "slang". Zachowała się natomiast w języku potocznym, w którym określa się nią język specjalny, do którego ma się pogardliwy stosunek.

Terminem "żargon" określa się mowę określonych grup społecznych, zwłaszcza gwary zawodowe - nie gwary terytorialne. Tak rozumiane żargony różnią się od języka ogólnego, przede wszystkim słownictwem, przy czym różnice te nie dotyczą słownictwa podstawowego. Wyjątkiem są tu jedynie tzw. języki tajne, jak gwara złodziejska, które wykazują różnice także w słownictwie podstawowym.

Ze względu na ujemne nacechowanie emocjonalne, terminem "żargon" częściej określa się gwarę złodziejską, chuligańską itp., niż mowę innych grup społecznych.

 

 Tak więc używanie żargonu jest na ogół odbierane jako negatywny wyróżnik jakiejś grupy albo środowiska. Często grupy czy środowiska przestępcze lub z marginesu społecznego posługują się specjalnym językiem.

 

 W środowisku niewidomych i słabowidzących występują również słowa, które nie występują w potocznym ani literackim języku polskim, albo nadaje się im inne znaczenie niż ogólnie przyjęte.

Pierwszym takim określeniem, które jest niemal urzędowo przyjęte w organizacjach pozarządowych działających w tym środowisku, moim zdaniem, jest określenie "niewidomy". Oczywiście termin "niewidomy" jest jak najbardziej prawidłowy i z pewnością nie należy do żargonu. Jest on też powszechnie doskonale rozumiany. Niewidomy w języku potocznym oznacza człowieka, który nie widzi. Inaczej termin ten jest rozumiany w środowisku osób niewidomych i słabowidzących.

Zakres znaczeniowy terminu "niewidomy" został niezmiernie rozszerzony i obejmuje osoby rzeczywiście niewidome oraz wielkie rzesze osób słabowidzących. Używa się przy tym różnych dodatkowych określeń, które niewiele wyjaśniają, wprowadzają natomiast zamęt pojęciowy. Mamy więc "praktycznie niewidomych", "szczątkowo niewidomych", "prawnie niewidomych" "niewidomych z resztkami wzroku". Tymczasem nie są to niewidomi, którzy trochę widzą, niewidomi z resztkami wzroku, ale osoby widzące, które gorzej widzą, niekiedy bardzo słabo. Osoby te przecież posługują się wzrokiem przy wykonywaniu wielu czynności życiowych i zawodowych. Najczęściej same nie uważają się za niewidomych, czują i myślą jak ludzie widzący. Z drugiej strony przyjmują nazwę "niewidomi", gdyż ich zdaniem ułatwia to korzystanie z różnych uprawnień oraz różnych form pomocy. I rzeczywiście tak jest - korzystają oni z uprawnień i pomocy przewidzianych dla niewidomych. Z tych powodów niektórzy zaczynają się utożsamiać z niewidomymi. Niewidomymi jednak nie są, wzrokiem posługują się w codziennym życiu, dochodzą do wniosku, że życie niewidomych podobne jest do ich życia, a więc nie tak trudne. Dalszym krokiem jest uznanie, że im jest jeszcze trudniej niż całkowicie niewidomym, bo muszą wydawać pieniądze na leki podtrzymujące osłabiony wzrok. Ich zdaniem są więc w gorszej sytuacji niż osoby rzeczywiście niewidome.

Jeżeli ktoś jest niewidomy, oznacza to, że stan jego wzroku jest na tyle zły, że nie ma zastosowania ani znaczenia. W przeciwnym razie mamy osoby słabowidzące, a więc widzące, chociaż słabo, a nie niewidome. Nazywanie słabowidzących niewidomymi możemy więc uznać za określenie żargonowe.

Na tej samej zasadzie, jako określenie żargonowe, można uznać nazwę Polski Związek Niewidomych, gdyż nie jest to związek niewidomych, a raczej związek słabowidzących.

Do niejako instytucjonalnych określeń żargonowych można zaliczyć niektóre terminy używane w tym środowisku.

Określenie: "sprawni inaczej" chociaż ma szersze znaczenie i nie odnosi się bezpośrednio do niewidomych czy słabowidzących ich również dotyczy i z całą pewnością można uznać je za środowiskowy żargon. Zresztą najpierw satyrycy, potem publicyści oraz politycy, i wreszcie zwykli ludzie zaczęli używać tego określenia jako synonimu odwrotności zjawiska czy cechy, którą ma określać - mądrzy inaczej, kochający inaczej, uczciwi inaczej, dobrzy inaczej.

Niektórzy entuzjaści wyszukiwanych określeń wymyślają naprawdę zaskakujące, np. "widzący duszą". Określenie to ma chyba sugerować, że są oni innymi ludźmi, że czego zobaczyć nie mogą wzrokiem, widzą duszą. Trudno im jest w życiu, ale są bardziej wrażliwi, delikatni, wnikliwi, bo przecież widzą duszą, a dusza...

 Wprowadzane przez niektórych tyflopedagogów określenia: "dalsza i bliższa część kartki" zamiast "góra i dół kartki" może i jest bardziej logiczne, ale w języku polskim nie funkcjonują i przez to są dziwaczne.

Do instytucjonalnych terminów i nazw żargonowych zaliczyć można określenia odnoszące się do cierpienia, do światła i do ciemności, czyli odwołujące się do stereotypów i do emocji. W tym celu takie nazwy i tytuły nadawano w XIX i w XX wieku instytucjom działającym na rzecz niewidomych oraz czasopismom dla nich wydawanych i tytuły książkom dotyczących niewidomych. A oto przykłady: "Gwiazda zaranna", "Pochodnia", "Promyczek", "Światełko", "Pola Stella" (polska gwiazda). Są też książki "Cierpieniem pisane" i "Ciemność przezwyciężona", a w radiu była audycja "Głosy z ciemności". Niestety, praktyki takie nie skończyły się w ubiegłym stuleciu.

Już w XXI wieku Bydgoszczy powstała spółdzielnia socjalna niewidomych, która prowadzi lokal o nazwie "Światłownia", a we Włocławku powstało stowarzyszenie niewidomych o nazwie "Kret". No tak, krety żyją w ciemnościach, tak jak niewidomi. Jest też realizowany projekt o nazwie "Przezwyciężyć mrok".

 Do instytucjonalnego żargonu, który niejako ubezwłasnowolnia niewidomych zaliczyć można wprowadzenie terminu "opiekun", obowiązującego w wielu sytuacjach. Dawniej niewidomemu potrzebna była pomoc przewodnika czy lektora. Korzystanie z pomocy osób określanych tym mianem nie deprecjonowało niewidomych. Korzystanie z pomocy opiekuna kojarzy się bezpośrednio z opieką, której potrzebują małe dzieci, osoby niesamodzielne, niezaradne, może ubezwłasnowolnione. Przewodnikiem może być dziesięcioletnie dziecko, może też być pies. Dziecko i pies nie mogą być opiekunami dorosłego człowieka.

W niektórych przypadkach niezbędne jest używanie określeń, które nie występują w języku potocznym.

Jako przykłady podać można określenia: "ludzie widzący", "maszyna czarnodrukowa", "książka mówiona", "udźwiękowiony komputer". Jeżeli ludzie mówią "ludzie" to mają na myśli ludzi i nic więcej. Tak samo, jeżeli mówią: "maszyna do pisania", "zegarek", "książka", "mapa" to im wystarcza. Doskonale wiedzą, o czym mówią i osoby słuchające tych słów doskonale wiedzą, co one oznaczają. Niewidomi do tych prostych określeń muszą dodawać przymiotniki. Inaczej nie wiedzieliby o czym jest mowa. Muszą dodawać: ludzie widzący, maszyna zwykła lub brajlowska, zegarek zwykły, brajlowski lub mówiący, książka zwykła, brajlowska lub mówiąca, mapa zwykła lub brajlowska albo tyflologiczna, bo przecież może być również z powiększonymi podpisami i kontrastowymi kolorami - mapy dla słabowidzących. Takich dookreśleń nie da się uniknąć, ale taki sposób wypowiadania się różni niewidomych od innych ludzi.

 Gorzej jest, jeżeli niewidomi używają określeń, które nie są konieczne. Mówią np. "brajlak", "brajlaczyna" albo "nieborak" zamiast niewidomy, "brajlować" zamiast oglądać, "słuchać książkę" zamiast czytać, słuchać film zamiast oglądać. Ściśle biorąc niewidomi słuchają, a nie czytają, słuchają, a nie oglądają. Taka dbałość o logikę w języku jednak niepotrzebnie odróżnia niewidomych, chociaż nie oznacza nic złego i nikomu przykrości nie sprawia.

Niektórzy niewidomi używają też określeń, które mogą być przykre dla innych ludzi. "Moje oko poszło do miasta", "lektor pełni taką rolę, jak proteza, umożliwia mi zapoznawanie się z tekstami, wyszukiwanie informacji i nic więcej". Nazywanie przewodnika "okiem" lub lektora "protezą" podważa godność człowieka i nie powinno być używane.

 Język taki i nazewnictwo są bardzo szkodliwe, ponieważ utrudniają wzajemne porozumiewanie się niewidomych z osobami widzącymi, utrudniają zrozumienie problemów osób niewidomych, stanowią bariery ich rehabilitacji psychicznej i społecznej.

 Czołowe feministki zebrały się w dziewięciogwiazdkowym hotelu na Mazurach w celu przedyskutowania sposobów przeciwdziałania panoszenia się mężczyzn. Po trzech tygodniach intensywnych obrad uznały, że nadszedł wreszcie czas, żeby kobiety zajęły wszystkie najważniejsze stanowiska w kraju. Kobieta jest premierem, pięć kobiet jest ministrami, ale to przecież bardzo mało. Kobiety muszą jeszcze zostać: prezydentem RP, szefem Najwyższej Izby Kontroli, Trybunału Stanu i Trybunału Konstytucyjnego, prezesami Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i pozostałych sądów tej rangi, szefami wszystkich urzędów krajowych, przewodniczącymi partii politycznych, prezesami spółek itd. Dopóki się to nie stanie, kobiety będą:

- ubierać się w krynoliny do samej ziemi,

- rękawy będą takie długie, żeby tylko czubki palców było widać,

- twarze będą zasłaniały arabskimi burkami.

No i żadnych kontaktów z mężczyznami dopóki nie powstanie całkowity matriarchat.

 Jeżeli tylko można, niewidomi powinni używać takich słów, jakich używa ich otoczenie i nadawać im taki zakres znaczeniowy, jaki jest ogólnie przyjęty. Powinni unikać, jeżeli jest to tylko możliwe słów, którymi nie posługują się inni ludzie i nie nadawać znaczenia słowom, którego one nie mają.

 

 

2.2. Klucze do samodzielności (cz. 18)
Rehabilitacja zawodowa - pęk ważnych kluczy do samodzielności
Radosław Kłódka

 

Źródło: www.klucz.org.pl

 

Praca zawodowa odgrywa wielką rolę w życiu większości ludzi. Są wprawdzie osoby, które jej unikają, ale stanowią one mniejszość. Podobnie jest z osobami z uszkodzonym wzrokiem.

Z faktu, że w ich życiu występuje wiele trudności i ograniczeń wynika znaczenie pracy zawodowej. Ograniczenia w różnych dziedzinach życia, o których pisałem w poprzednich odcinkach, mogą być kompensowane w pracy zawodowej. Z tych względów zatrudnienie ma dla nich nawet większe znaczenie niż dla ludzi widzących. Dlatego zatrudnienie stanowi ważny składnik kompleksowej rehabilitacji. Jest ono szczególnie ważne dla osób młodych, które mając pracę i dochody z niej czerpane, mogą normalnie żyć, założyć i utrzymać rodzinę, uczestniczyć w życiu społecznym. Praca zawodowa jest kluczem do zaspokajania ważnych potrzeb człowieka.

W toku zatrudnienia pracownicy zaspokajają wiele potrzeb psychicznych i społecznych, m.in.: aktywności, kontaktów z ludźmi, uznania, przynależności do grupy społecznej, bezpieczeństwa. Niewidomi i słabowidzący pracownicy w zakładzie pracy również zaspokajają wymienione potrzeby, a także te, które dla osób bez niepełnosprawności nie mają aż tak wielkiego znaczenia. Niewidomym praca wypełnia czas, zajmuje myśli i odwraca je od problemów wynikających z niepełnosprawności. Praca daje poczucie wartości, zatrudnieni zyskują uznanie społeczne, ich życie staje się podobne do życia pozostałych ludzi. Następuje też poprawa ich pozycji w rodzinie. Rozszerzeniu ulega zakres zainteresowań, wzbogacają się przeżycia i doznania, życie staje się ciekawsze, lepsze, pełniejsze.

Dochody z pracy zawodowej umożliwiają zaspokajanie potrzeb materialnych, m.in.: nabywanie pożywienia, odzieży i obuwia, urządzeń stosowanych w życiu codziennym, posiadanie i utrzymanie mieszkania, leczenie w razie potrzeby. Są też podstawą zaspokajania wielu wyższych potrzeb: kulturalnych, religijnych, rozwijania zainteresowań, uprawiania turystyki, życia towarzyskiego, a także wychowania dzieci. Wszystko to stanowi ważne klucze do samodzielności i wpływa na łagodzenie skutków niepełnosprawności.

Nie każda praca doskonale spełnia wymogi rehabilitacji. Trudno jest np. w pełni zaspokajać potrzeby społeczne przy zatrudnieniu w systemie telepracy. Mimo to każda praca jest lepsza niż brak pracy.

Jak widzimy, możliwość wykonywania pracy zawodowej ma dla osób z uszkodzonym wzrokiem różnorodne znaczenie. Bez zatrudnienia nie jest możliwe wykorzystanie ich potencjalnych możliwości. Specjaliści twierdzą, że sam brak pracy może być nieszczęściem, którego skutki przerastają siły psychiczne niektórych osób. W przypadku ociemniałych, jeżeli tracą pracę, na tę stratę nałożą się ograniczenia wynikające z utraty wzroku, powstaje sytuacja, której skutki boleśnie odczuwane są we wszystkich dziedzinach życia.

 

Zdolność osób z uszkodzonym wzrokiem do pracy zawodowej

 

Praca zawodowa stanowi zbiór kluczy, którymi można otwierać wiele drzwi do samodzielności. Niewidomi i słabowidzący, chociaż w ich życiu występuje wiele ograniczeń, potrafią posługiwać się tymi kluczami. Oczywiście, i w tym przypadku ich możliwości są mniejsze, ale istnieją i nie są tak małe, jak to wielu ocenia.

Ich ograniczenia, chociaż mają różny charakter i różne przyczyny, można przezwyciężać. Jak zawsze, tak i w tym przypadku, konieczne jest zastosowanie różnych metod, środków technicznych, szkolenia, rozwiązań prawnych, odpowiednich cech psychicznych i fizycznych - konieczne jest stosowanie różnych kluczy, przy pomocy których można otwierać pozamykane drzwi, czyli przezwyciężać trudności i ograniczenia występujące przy zdobywaniu kwalifikacji zawodowych, otrzymaniu pracy i jej wykonywaniu.

Niewidomi udowodnili, że są zdolni do pracy na różnych stanowiskach, w różnych zawodach, przy wykonywaniu różnych czynności zawodowych.

W wieku XIX, nie licząc wybitnych jednostek, niewidomi zajmowali się głównie: wyrobem szczotek, wyplataniem koszyków i muzykowaniem. Jako wybitnych, którzy w XIX wieku zajmowali się pracą naukową lub twórczą wymienić można szwajcarskiego ociemniałego badacza życia pszczół Franciszka Hubera czy polskiego ociemniałego historyka Karola Szajnochę. Były również wybitne jednostki, które pracowały na rzecz niewidomych, np. Ludwik Braille czy Maurycy de la Sizeran albo nieco później w Polsce Róża Czacka.

Większość ludzi jednak trudno uznać za jednostki wybitne. Dotyczy to również niewidomych i słabowidzących. Na ogół ludzie żyją bardzo przeciętnie i zajmuje się zwykłymi pracami. W XIX wieku niewidomi nie mogli wykazać się zdolnościami i umiejętnościami. Nie było zapotrzebowania na ich pracę, ani wiary w ich możliwości. Sytuacja uległa radykalnej zmianie w czasie pierwszej wojny światowej. Wówczas miliony młodych mężczyzn zostało zmobilizowanych i toczyło ciężkie walki przez kilka lat. Zmniejszyło to niepomiernie zasoby siły roboczej w przemyśle, w rolnictwie, szkolnictwie, urzędach itp. Z drugiej strony walczące armie potrzebowały broni, amunicji, mundurów i wielu innych materiałów. Zapotrzebowanie na siłę roboczą było więc duże.

Okazało się, że niewidomi mogą z powodzeniem pracować jako urzędnicy, nauczyciele, prawnicy, tokarze, monterzy przy montażu różnych wyrobów, w kontroli jakości itd.

Pojawili się też ociemniali żołnierze, którzy mieli prawo liczyć na pomoc swoich rządów. Mieli też przygotowanie do pracy w różnych zawodach. Nastąpił więc przełom stosunku władz państwowych, pracodawców i społeczeństwa do niewidomych. Po wojnie nie było już tak dobrze, bo wystąpiło bezrobocie, ale w czasie drugiej wojny nastąpiło powtórzenie wcześniejszej sytuacji.

Po drugiej wojnie światowej zaszły zmiany ustrojowe w wielu krajach i wzrost zatrudnienia. Faktem jest jednak, że niewidomi wykazali swoją przydatność zawodową w różnych warunkach społeczno-ekonomicznych. Mimo ograniczeń prawnych, świadomościowych i społecznych dążyli do samodzielności ekonomicznej, której podstawę stanowiła praca zawodowa.

Można wymieniać dziesiątki różnych prac i czynności zawodowych, w których sprawdzili się niewidomi pracownicy. Nie będę tego czynił, gdyż część z tych prac już nie jest wykonywana ręcznie, część łączy się z innymi np. telefoniści jednocześnie prowadzą recepcję lub wykonują różne prace biurowe. Ciągle powstają też nowe możliwości. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że niewidomi wykonywali i wykonują bardzo różne prace - od naukowych w wielu dyscyplinach nauki, przez prace twórcze, artystyczne, prawnicze, urzędnicze, jako menagerowie do masażystów, telemarketerów, aż do niektórych prac w rolnictwie i przemyśle.

Dodać należy, że pracownicy z uszkodzonym wzrokiem, zwłaszcza całkowicie niewidomi, chociaż mogą pracować wydajnie, są mniej dyspozycyjni, trudniej im zmieniać stanowiska pracy, trudniej wykonywać prace pomocnicze i zastępcze, kiedy zachodzi taka potrzeba.

Obecnie w naszym kraju działają prawa rynku, a wśród nich prawo konkurencji oraz prawo podaży i popytu. Praca jest towarem. W gospodarce rynkowej działa konkurencja, wygrywa ją towar lepszy i tańszy. Niewidomi i słabowidzący muszą więc konkurować z pracownikami, którzy nie są osobami niepełnosprawnymi. Ponieważ jednak są mniej sprawni, muszą korzystać z pomocy i wsparcia. Nie można bowiem zakładać, że osoba słabsza wygra konkurencję z osobą silniejszą fizycznie, intelektualnie, zdrowotnie, sprawnościowo. W uproszczeniu można powiedzieć, że niewidomi wybitni mogą konkurować z bardzo dobrymi pracownikami widzącymi, niewidomi bardzo dobrzy - z dobrymi widzącymi, dobrzy - z dostatecznymi, dostateczni ze słabymi, a słabi - z nikim. Oddaje to pewną prawdę, którą trzeba uznać, i z którą trzeba się liczyć. Realność ocen możliwości i ograniczeń jest podstawą każdej działalności, omawianej również. Niestety, nie wszyscy prawdę tę chcą uznać.

Niezmiernie ważne jest dobre przygotowanie do samodzielnego życia, do wykonywania wielu czynności metodami bezwzrokowymi lub przy pomocy osłabionego wzroku. Są to może najważniejsze klucze do zakładów pracy.

Tak więc, praca ma wielkie znaczenie dla niewidomych i słabowidzących oraz są oni zdolni do jej wykonywania. Jak już jednak wspomniano, niezbędne są różne ułatwienia, dostosowanie stanowisk pracy, sprzęt rehabilitacyjny, podstawy prawne i specjalne wsparcie ekonomiczne.

 

Prawne klucze do zawodowej rehabilitacji osób z uszkodzonym wzrokiem

 

Prawo jest bardzo ważnym kluczem, który może ułatwiać otwieranie drzwi do pracy zawodowej, a przez to wielu innych. Prawo może ułatwiać rehabilitację zawodową i zatrudnienie, ale może również utrudniać to zadanie.

W Polsce podstawowym aktem normatywnym w dziedzinie rehabilitacji zawodowej i zatrudnienia osób niepełnosprawnych jest USTAWA z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych.

Niestety, ustawa ta zawiera również zapisy, które utrudniają zatrudnienie osób niepełnosprawnych, w tym niewidomych i słabowidzących. Ten ważny klucz nie porusza się gładko w zamku, przeciwnie -zacina się i zaciera.

Tak właśnie działają zasady orzekania niepełnosprawności i zaliczania do stopni niepełnosprawności zawarte w ustawie. Zasady te nie są korzystne, ani nawet logiczne.

Według ustawy:

Art. 3. 1. Ustala się trzy stopnie niepełnosprawności, które stosuje się do realizacji celów określonych ustawą:

 1) znaczny

2) umiarkowany

3) lekki.

2. Orzeczenie ustalające stopień niepełnosprawności stanowi także podstawę do przyznania ulg i uprawnień na podstawie odrębnych przepisów.

I chyba nie najlepszym rozwiązaniem jest określanie w jednym akcie prawnym tak różnych czynników jak zatrudnienie i udział np. w turnusach rehabilitacyjnych. To jednak mniejszy problem. Główny tkwi w zasadach kwalifikowania do poszczególnych stopni niepełnosprawności. Czytamy:

Art. 4. 1. Do znacznego stopnia niepełnosprawności zalicza się osobę z naruszoną sprawnością organizmu, niezdolną do pracy albo zdolną do pracy jedynie w warunkach pracy chronionej i wymagającą, w celu pełnienia ról społecznych, stałej lub długotrwałej opieki i pomocy innych osób w związku z niezdolnością do samodzielnej egzystencji.

2. Do umiarkowanego stopnia niepełnosprawności zalicza się osobę z naruszoną sprawnością organizmu, niezdolną do pracy albo zdolną do pracy jedynie w warunkach pracy chronionej lub wymagającą czasowej albo częściowej pomocy innych osób w celu pełnienia ról społecznych.

3. Do lekkiego stopnia niepełnosprawności zalicza się osobę o naruszonej sprawności organizmu, powodującej w sposób istotny obniżenie zdolności do wykonywania pracy, w porównaniu do zdolności, jaką wykazuje osoba o podobnych kwalifikacjach zawodowych z pełną sprawnością psychiczną i fizyczną, lub mająca ograniczenia w pełnieniu ról społecznych dające się kompensować przy pomocy wyposażenia w przedmioty ortopedyczne, środki pomocnicze lub środki techniczne.

4. Niezdolność do samodzielnej egzystencji oznacza naruszenie sprawności organizmu w stopniu uniemożliwiającym zaspokajanie bez pomocy innych osób podstawowych potrzeb życiowych, za które uważa się przede wszystkim samoobsługę, poruszanie się i komunikację.

5. Zaliczenie do znacznego albo umiarkowanego stopnia niepełnosprawności osoby, o której mowa w ust. 1 lub 2, nie wyklucza możliwości zatrudnienia tej osoby u pracodawcy niezapewniającego warunków pracy chronionej, w przypadkach:

1) przystosowania przez pracodawcę stanowiska pracy do potrzeb osoby niepełnosprawnej

2) zatrudnienia w formie telepracy.

 Zapisy ustępów 1. i 2. są szkodliwe z punktu widzenia rehabilitacji zawodowej i możliwości zatrudnienia. Zniechęcają bowiem pracodawców od rozważania możliwości zatrudnienia niepełnosprawnych pracowników, a także są one nieprawdziwe.

Nieprawidłowości te ustawodawca usiłował złagodzić postanowieniami ustępu 5., ale wszystko wskazuje na to, że cel ten osiągnął w niezadowalającym stopniu. Możliwość zatrudnienia osoby niezdolnej do pracy na specjalnie przystosowanym stanowisku pracy jest mało logiczną konstrukcją prawną. "Niezdolność do pracy" jest w pełni zrozumiała dla pracodawców, np. w przypadku niewidomych, a "specjalne przystosowanie stanowiska pracy" jest niezrozumiałe i wymaga wielu wyjaśnień, przekonywania i rozpatrywania wielu możliwości. Często pracodawcy nie chcą podejmować tego trudu i ryzyka, które ich zdaniem, nie jest małe.

Poza tym wykonywanie niektórych prac nie wymaga specjalnego przystosowywania stanowiska pracy i to niekoniecznie przy zatrudnieniu w systemie telepracy. Masażyści niewidomi i widzący potrzebują jednakowego stanowiska pracy. Tak samo zatrudnienie przy rozpoznawaniu głosów, np. osób podejrzanych o popełnienie przestępstw również nie wymaga żadnych specjalnych narzędzi, czyli dostosowania stanowiska pracy. Każde stawianie zbędnego wymogu odstrasza pracodawców, jest więc szkodliwe.

Ustawa zawiera definicję rehabilitacji zawodowej. Czytamy:

Art. 8. 1. Rehabilitacja zawodowa ma na celu ułatwienie osobie niepełnosprawnej uzyskania i utrzymania odpowiedniego zatrudnienia i awansu zawodowego przez umożliwienie jej korzystania z poradnictwa zawodowego, szkolenia zawodowego i pośrednictwa pracy.

 2. Do realizacji celu, o którym mowa w ust. 1, niezbędne jest:

1) dokonanie oceny zdolności do pracy, w szczególności przez:

a) przeprowadzenie badań lekarskich i psychologicznych umożliwiających określenie sprawności fizycznej, psychicznej i umysłowej do wykonywania zawodu oraz ocenę możliwości zwiększenia tej sprawności,

b) ustalenie kwalifikacji, doświadczeń zawodowych, uzdolnień i zainteresowań

2) prowadzenie poradnictwa zawodowego uwzględniającego ocenę zdolności do pracy oraz umożliwiającego wybór odpowiedniego zawodu i szkolenia

3) przygotowanie zawodowe z uwzględnieniem perspektyw zatrudnienia

4) dobór odpowiedniego miejsca pracy i jego wyposażenie

5) określenie środków technicznych umożliwiających lub ułatwiających wykonywanie pracy, a w razie potrzeby przedmiotów ortopedycznych, środków pomocniczych, sprzętu rehabilitacyjnego itp.

 Prawodawca dobrze zdefiniował zadania, nie przewidział natomiast wystarczających środków do ich realizacji. Niewiele tu wnoszą przewidziane ustawą podstawowe formy wspomagające proces rehabilitacji zawodowej. Są to:

Art. 10. Do podstawowych form aktywności wspomagającej proces rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych zalicza się uczestnictwo tych osób w:

 1) warsztatach terapii zajęciowej, zwanych dalej "warsztatami"

2) turnusach rehabilitacyjnych, zwanych dalej "turnusami".

 

 Trzeba stwierdzić, że w Polsce niewidomi nie mają większych możliwości korzystania z niektórych ułatwień przewidzianych prawem. Już we wstępie cytowanego artykułu czytamy o poradnictwie zawodowym, szkoleniu zawodowym i pośrednictwie pracy. Nie ma państwowych instytucji, które zajmowałyby się rehabilitacją zawodową niewidomych i słabowidzących w sposób przewidziany prawem. W przypadku młodzieży instytucje takie istnieją. Jeżeli jednak osoba dorosła traci wzrok, nie ma możliwości skierowania jej na odpowiednie badania psychologiczne, do poradni zawodowej, która specjalizuje się w pracy z niewidomymi, na szkolenie zawodowe, ani do specjalistycznego pośrednictwa pracy. Na szeroką skalę organizowane są tylko szkolenia w zakresie poszukiwania pracy, co w najmniejszym stopniu nie jest realizacją działań określonych w ustawie.

W minionym okresie również nie było najlepiej pod tym względem. Istniały jednak zakłady zawodowej rehabilitacji dla dorosłych niewidomych i słabowidzących oraz na szeroką skalę niewidomi byli przygotowywani do pracy w spółdzielczości w systemie przywarsztatowym. Ta ostatnia możliwość istnieje w pewnym zakresie w zakładach pracy chronionej dla niewidomych, ale z pewnością w niewystarczającym stopniu zaspokaja potrzeby.

Prawdziwe szkolenie dorosłych niewidomych organizowane jest jedynie w zawodzie masażysty i zakresie posługiwania się komputerem. Komputer uznany został niemal za jedyne panaceum na rozwiązywanie problemów zatrudnienia osób niewidomych. Niestety, chociaż komputer stwarza znaczne możliwości, ale przecież nie dla wszystkich. Nie wystarczy umiejętność posługiwania się komputerem, trzeba jeszcze nauczyć się wykonywać różne czynności zawodowe przy jego pomocy. Z możliwości takich korzystać mogą przede wszystkim niewidomi i słabowidzący studenci. Dorosłe osoby ociemniałe możliwości takich mają znacznie mniej.

Reasumując należy stwierdzić, że w przypadku osób z uszkodzonym wzrokiem, przede wszystkim niewidomych, nie mamy systemu rehabilitacji zawodowej. Dawny system oparty o zatrudnienie w spółdzielczości niewidomych i spółdzielczości inwalidów rozpadł się niemal całkowicie. Częściowo zadania spółdzielczości przejęły zakłady pracy chronionej, ale w niewystarczającym stopniu.

 

Techniczne ułatwienia w rehabilitacji zawodowej

 

W ostatnich dziesięcioleciach nastąpił dynamiczny rozwój techniki i technologii, przede wszystkim elektroniki i informatyki. Osiągnięcia w tych dziedzinach należy uznać za tworzenie niewidomym warunków zdobywania wykształcenia ogólnego i kwalifikacji zawodowych, a także wykonywania niektórych prac.

Elektronika i informatyka stwarza niewidomym wielkie możliwości dostępu do informacji, kontaktów międzyludzkich, zatrudnienia w systemie telepracy, korzystania z rozrywki itp.

Komputera nie można jednak przeceniać. Jest to doskonałe narzędzie, ale tylko narzędzie. Niektórzy umiejętność posługiwania się komputerem chcą traktować jak kwalifikacje zawodowe. Otóż umiejętność ta jest niezbędna przy wykonywaniu wielu prac, ale nie zastąpi kwalifikacji zawodowych. Jest chyba niewiele prac, które wymagają wyłącznie umiejętności posługiwania się komputerem.

Tłumaczowi komputer poważnie ułatwi pracę, nauczycielowi ułatwi przygotowywanie lekcji, dziennikarzowi wyszukiwanie informacji, literatowi - pisanie książek. Ktoś będzie obsługiwał bazę danych, ktoś inny posługiwał się Excelem itp., itd. Każda z tych prac jednak wymaga wiedzy i umiejętności, których komputery, jak na razie, nie zapewniają. Nauka posługiwania się techniką komputerową chociaż zajmuje ważne miejsce w rehabilitacji zawodowej, nie zastąpi przygotowania zawodowego, wiedzy ogólnej i specjalistycznej. Nie może więc być traktowana jako panaceum na bezrobocie osób niewidomych.

 

Ekonomiczne wsparcie zatrudnienia osób z uszkodzonym wzrokiem

 

Na mocy USTAWY z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych przeznaczane są poważne środki finansowe na wspieranie zatrudnienia osób niepełnosprawnych.

W 2014 r. PFRON zaplanował 3 mld 147 mln zł na wspieranie zatrudnienia niepełnosprawnych pracowników. Dofinansowanie wynagrodzeń tych pracowników w 2014 r. wynosi miesięcznie:

- 1800 zł dla pracownika ze znacznym stopniem niepełnosprawności,

- 1125 zł z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności,

- 450 zł z lekkim stopniem niepełnosprawności.

Pracodawcy zatrudniający osoby ze schorzeniami specjalnymi otrzymują dodatkowe dofinansowanie w wysokości 600 zł miesięcznie bez względu na stopień niepełnosprawności. Uszkodzenia wzroku są takimi specjalnymi schorzeniami. Pracodawcy zatrudniający więc osoby niewidome i słabowidzące, nawet z lekkim stopniem niepełnosprawności otrzymują tę kwotę.

To olbrzymie wsparcie zatrudnienia osób niepełnosprawnych przez państwo, przede wszystkim za pośrednictwem Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, przyczynia się do zatrudniania wielu osób z uszkodzonym wzrokiem. .

Pisałem wyżej, że prawne klucze do zatrudnienia są nie najlepiej dopasowane do zamków i się zacinają. Natomiast kluczy w postaci dofinansowywania kosztów wynagrodzeń niepełnosprawnych pracowników, można zbyt łatwo używać. Zamki nie są bowiem dobrze zabezpieczone i wystarczy kawałek drutu do ich otwierania, tj. brak oporów moralnych i trochę pomysłowości. Łatwość ta jest przyczyną patologii w tej dziedzinie, czyli fikcyjnego zatrudnienia i dzielenia się kwotą dofinansowania fikcyjnego pracodawcy z fikcyjnym pracownikiem niepełnosprawnym.

Prawodawca przewidział też inne formy pomocy pracodawcom zatrudniającym niepełnosprawnych pracowników, np. tanie kredyty, ulgi w podatkach i innych opłatach.

Niezwykle ważną pomocą prawną jest obowiązek pracodawców zatrudniania 6 procent niepełnosprawnych pracowników, a jeżeli nie spełniają tego obowiązku, wpłat na PFRON znacznych kwot.

Jest to wielka i ważna pomoc. Bez tego wsparcia zatrudnienie osób niepełnosprawnych w Polsce, z pewnością, wyglądałoby znacznie mniej korzystnie. Wysokie bezrobocie w kraju nie sprzyja bowiem zatrudnianiu osób mniej konkurencyjnych na rynku pracy. Osoby niepełnosprawne, przede wszystkim niewidome, są z pewnością mniej konkurencyjne. Pomoc finansowa jednak jest na tyle znacząca, że poważnie przyczynia się do rozwiązywania problemów związanych z zatrudnieniem osób niepełnosprawnych.

 

Pozaprawne i pozaekonomiczne klucze niezbędne do otwierania drzwi zakładów pracy

 

Ważnym kluczem jest bardzo dobre przygotowanie niewidomych do pracy zawodowej. Ich kwalifikacje muszą być najwyższej jakości. Bez tego nie mogą konkurować z pracownikami pełnosprawnymi.

W Polsce jednak nie istnieją zorganizowane formy rehabilitacji zawodowej dorosłych osób niepełnosprawnych. Nie istnieją zakłady zawodowej rehabilitacji dorosłych niewidomych. Młodzież ma pewne możliwości zdobywania zawodu w ośrodkach szkolno-wychowawczych dla niewidomych i słabowidzących. Dorośli niewidomi, a przede wszystkim ociemniali, możliwości takich nie mają. W przeszłości istniały trzy zakłady zawodowej rehabilitacji niewidomych - w Bydgoszczy, w Chorzowie oraz w Krakowie. W tym ostatnim mieście istniała szkoła masażu leczniczego przeznaczona wyłącznie dla niewidomych i słabowidzących, a obecnie szkoła ta jest ogólnodostępna i przyjmuje również niewidomych kandydatów do zawodu masażysty. Zakład w Bydgoszczy nie prowadzi już systematycznie szkolenia zawodowego niewidomych, a zakład chorzowski przekształcony został w szkołę zawodową dla młodzieży z uszkodzonym wzrokiem.

Drugim kluczem, a raczej całym ich pęczkiem, jest dobre zrehabilitowanie - podstawowe i psychiczne, umiejętność współżycia oraz współdziałania z ludźmi, zaradność i samodzielność. Niewidomy musi też umieć samodzielnie przebywać drogę do zakładu pracy i poruszać się po nim.

W tym przypadku również młodzież ma większe możliwości przejścia pełnego procesu rehabilitacji. Zapewniają to ośrodki szkolno-wychowawcze dla niewidomych i słabowidzących. Dotyczy to przede wszystkim rehabilitacji podstawowej, np, wykonywania czynności samoobsługowej, umiejętności samodzielnego poruszania się po drogach publicznych i podróżowania, posługiwania się sprzętem rehabilitacyjnym, w tym techniką komputerową, posługiwania się pismem punktowym itd. Gorzej może wyglądać sprawa z uspołecznieniem, głównie z umiejętnościami współżycia i współdziałania z ludźmi widzącymi. Mimo tego zastrzeżenia, młodzież ma większe możliwości niż dorośli, głównie ociemniali. Mogą oni jedynie uczestniczyć w dwutygodniowych turnusach, które częstą są tylko z nazwy rehabilitacyjne i, chociaż nie zawsze, korzystać z pomocy instruktora w opanowaniu niektórych technik wykonywania różnych czynności metodami bezwzrokowymi, np. samodzielnego poruszania się po drogach publicznych czy posługiwania się komputerem. Jest to niewystarczająca pomoc do pełnego usamodzielnienia się, do zdobycia wszystkich kluczy, które są niezbędne do tego celu.

Ważnymi kluczami są środki techniczne wspierające zatrudnienie, dostosowanie stanowiska pracy i jego otoczenia do potrzeb osoby niepełnosprawnej oraz do charakteru wykonywanej pracy. Czasami potrzebne jest tylko niewielkie dostosowanie, np. odpowiedniego oświetlenia, wyposażenie w pomoce optyczne lub obrajlowione czy udźwiękowione wskaźniki i przymiary. W przypadku zatrudnienia na stanowisku tzw. pracy umysłowej, bardzo przydatne jest zastosowanie komputera wyposażonego w mowę syntetyczną dla niewidomych lub program powiększający dla słabowidzących oraz w urządzenia peryferyjne. Komputer poważnie ułatwia pracę, ale jest tylko narzędziem pracy. To niewidomy musi umieć pracować, wykorzystywać możliwości, jakie stwarza technika komputerowa, sprawnie posługiwać się komputerem i jego oprogramowaniem.

Niezwykle ważnymi kluczami są cechy osobowości i postawy niewidomego lub słabowidzącego pracownika - ambicja, chęć dorównania pracownikom bez niepełnosprawności i brak zgody na łatwiznę, na taryfę ulgową.

Warto dodać, że niektóre osoby z uszkodzonym wzrokiem same wstawiają dodatkowe zamki do drzwi zakładów pracy i je zatrzaskują, zamiast szukać kluczy do ich otwierania. Często ze względów humanitarnych wzdragamy się przed przyznaniem, że niekiedy cechy osobowości niektórych niewidomych i słabowidzących skutecznie zamykają przed nimi zakłady pracy. Dotyczy to osób o niskim poziomie ogólnego wykształcenia, posiadających nieodpowiednie i niedostateczne przygotowanie zawodowe, niesamodzielnych. Są i takie osoby, które uważają, że wszystko im się należy, że niepełnosprawność zwalnia ich od wysiłku, od sumiennej pracy, od obowiązków pracowniczych. Ludzie skłonni są do uogólniania. Przypadki osób z uszkodzonym wzrokiem, które nie są właściwie przygotowane do pracy i do życia, są również uogólniane. Ich cechy przypisywane są większości niewidomych i słabowidzących, o ile nie wszystkim. Jest to ważna przeszkoda w zatrudnieniu. Zmiana ich nastawienia do życia, do niepełnosprawności oraz do ludzi widzących nie jest łatwa. W stosunku do nich popełniono błędy wychowawcze i rehabilitacyjne, które skutkują negatywnymi cechami osobowości i negatywnymi postawami w stosunku do swojej niepełnosprawności, do ludzi widzących, do pracy, do nauki, do wysiłku, do odpowiedzialności za własne życie. Skutki tych błędów są wielką przeszkodą na drodze rehabilitacji zawodowej.

Zamki takie wstawił również prawodawca, który przewidział dla niepełnosprawnych pracowników uprawnienia, z których nie korzystają pozostali pracownicy. Organizacje pozarządowe działające na rzecz osób niepełnosprawnych w poczuciu źle rozumianego obowiązku pomagania, godzą się na niekorzystne regulacje prawne.

Osoby niepełnosprawne w stopniu znacznym i umiarkowanym pracują w skróconym wymiarze czasu pracy - 5 dni w tygodniu, po 7 godzin dziennie, korzystają z dodatkowych przerw w pracy oraz z dodatkowych 10 dni urlopu, a nawet 21 dni przeznaczonych na udział w turnusie rehabilitacyjnym. Z powodu tych uprawnień pracują ponad 20 proc. krócej niż pozostali pracownicy. Powoduje to wiele niedogodności oraz wzrost kosztów pracy. Powoduje też trudności organizacyjne w zakładzie pracy oraz wywołuje niechęć współpracowników. Ludzie nie lubią osób korzystających z uprawnień, z których oni nie korzystają. Należy dodać, że niewidomy pracownik, z racji niepełnosprawności, jest mniej dyspozycyjny i na wykonywanie niektórych czynności zawodowych potrzebuje więcej czasu. Niestety, prawodawca dodatkowo pozwala mu pracować w skróconym czasie pracy. Poważnie obniża to jego wydajność. Poza tym występują szczególnie duże trudności, jeżeli charakter działalności zakładu wymaga częstych zmian wykonywanej pracy.

Są również inne prawne, organizacyjne, społeczne i terenowe bariery, ale ramy tego artykułu nie pozwalają na ich omawianie.

 

WNIOSKI

 

1) Do prawidłowego rozwiązywania problemów rehabilitacji zawodowej osób z uszkodzonym wzrokiem, oprócz usunięcia omówionych barier prawnych i lepszego wykorzystywania ogromnej pomocy finansowej, konieczna jest pomoc fachowa.

2) Ważne jest systemowe rozwiązywanie problemów zatrudnienia osób z uszkodzonym wzrokiem. Ważnym ogniwem tego systemu powinno być zatrudnienie specjalistów do spraw zatrudnienia niewidomych i słabowidzących. Bez tego nie da się zorganizować praktycznej, skutecznej pomocy. Fachowiec taki powinien poznać możliwości niewidomego, wyszukać dla niego odpowiednie stanowisko pracy, przekonać pracodawcę, że może zatrudnić niewidomego i że mu się to opłaci. Następnie zorganizować niewidomemu praktykę, załatwić środki na płacę dla niego na czas praktyki, czuwać nad nim w okresie praktyki i przez kilka miesięcy po zatrudnieniu. Powinien też ustalić, jakiego dostosowania wymaga stanowisko pracy i załatwić środki na to dostosowanie. Tak działa system wspierania zatrudnienia osób z uszkodzonym wzrokiem w niektórych krajach.

3) Niezbędne jest wykorzystywanie dorobku krajów przodujących w dziedzinie zatrudniania niewidomych i słabowidzących. Interesujące doświadczenia można znaleźć np. w Holandii. W kraju tym zatrudnianiem osób niepełnosprawnych, w tym niewidomych i słabowidzących, zajmują się asystenci wspomagający. Asystent taki:

 a)      ocenia poziom ogólnego zrehabilitowania i kwalifikacji zawodowych kandydata do pracy,

b) ustala indywidualny plan postępowania,

c) wyszukuje pracodawcę, który może zatrudnić osobę z uszkodzonym wzrokiem i, w miarę potrzeby, przekonuje go, że jest to możliwe i opłacalne,

d) dokonuje analizy stanowisk pracy w wybranym zakładzie pod kątem możliwości zatrudnienia konkretnej, niepełnosprawnej osoby,

e) ustala potrzebę i zakres adaptacji stanowiska i miejsca pracy do potrzeb danej osoby,

f) pracuje razem z osobą niepełnosprawną, instruuje ją i udziela pomocy, zaznajamia z miejscem pracy oraz współpracownikami,

g) sprawuje opiekę nad osobą, której znalazł zatrudnienie.

 Jest to wydatna i efektywna pomoc. Warto dodać, że asystent może pracować razem ze swoim klientem do 320 godzin w pierwszym roku oraz około 150 godzin w kolejnych latach. Niepełnosprawny pracownik może więc czuć się pewnie, swobodnie, może dojść bez większych problemów do pełni swoich możliwości.

Na uwagę zasługuje fakt, że pracodawcy korzystają również z pomocy finansowej. Otrzymują w ratach, w ciągu trzech lat, 10 000 euro oraz zwrot kosztów poniesionych na adaptację stanowiska pracy, przy czym pomoc ta jest mniejsza od otrzymywanej przez polskich pracodawców.

4) Niezmiernie ważne jest takie organizowanie procesu rehabilitacji niewidomych i słabowidzących, żeby wytwarzać u nich postawy uznawane społecznie i przeciwdziałać powstawaniu postaw roszczeniowych. Te ostatnie wynikają z chęci wykorzystywania niepełnosprawności do uzyskiwania korzyści materialnych, pozwalają na unikanie odpowiedzialności i wysiłku w celu przezwyciężania skutków braku lub osłabienia wzroku.

5) Ze względu na znaczenie pracy zawodowej dla niewidomych i słabowidzących oraz obiektywne i subiektywne trudności występujące w tej dziedzinie, konieczne jest odważne podjęcie tego zagadnienia. Nie można kierować się przy tym fałszywym humanitaryzmem, chęcią przychylenia nieba niewidomym i słabowidzącym pracownikom, które są rzucaniem kłód pod ich nogi. Należy natomiast tworzyć obiektywne warunki ułatwiające przygotowanie do pracy, znalezienie zatrudnienia, wykonywanie pracy i karierę zawodową. Jest to zadanie dla prawodawców oraz dla organizacji pozarządowych działających na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem.

6) Najważniejsze klucze do samodzielności zawodowej, ekonomicznej i społecznej potencjalnie są w rękach osób niewidomych i słabowidzących. Kluczami tymi są:

- ambicja, chęć dorównania ludziom bez niepełnosprawności, brak zgody na taryfę ulgową, na inne traktowanie niż pozostałych pracowników,

- bardzo dobre przygotowanie do pracy zawodowej,

- wysoki poziom zrehabilitowania, samodzielność w wykonywaniu czynności życiowych, umiejętność poruszania się po drogach publicznych i podróżowania, dobre opanowanie metod bezwzrokowego wykonywania czynności życiowych,

- umiejętność współżycia i współdziałania w grupie społecznej,

- aktywność, pomysłowość oraz gotowość do samodzielnego rozwiązywania problemów zawodowych i życiowych.

Jeżeli osobę niewidomą lub słabowidzącą charakteryzować będą te i podobne cechy, będzie miała szansę na zatrudnienie, na karierę zawodową, na samodzielność ekonomiczną, na założenie i utrzymanie rodziny, na normalne życie. Będzie bowiem dysponowała niezbędnymi kluczami do samodzielności.

 

 

2.3. Po pierwsze: rehabilitacja
Agnieszka Fiedorowicz, Mateusz Różański

 

Źródło: www.niepelnosprawni.pl

 Data opublikowania dokumentu: 2014-10-09

 

Bardziej opłaca się odpowiednio rehabilitować ludzi i umożliwiać im aktywność zawodową, niż w imię pozornych oszczędności skazywać ich na państwowe świadczenia - tak mógłby brzmieć wniosek z konferencji, która 7 października 2014 r. odbyła się w Warszawie.

Każdy zainwestowany w rehabilitację dolar sprawia, że do społeczeństwa wraca 2,35 dol. - wynika z badań przedstawionych przez naukowców z koreańskiego Uniwersytetu Daegu, prezentowanych podczas konferencji "Rehabilitation - value for societies in Europe", organizowanej przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych we współpracy z organizacją Rehabilitation International Europe (RI-Europe). Jednym z członków RI jest Integracja, której prezes, Piotr Pawłowski, prowadził jedną z sesji.

- Promocja i rozwój rehabilitacji to sytuacja, w której wygrywają wszyscy - przekonywał Joachim Breuer, prezydent europejskiego oddziału Rehabilitation International. - Na rehabilitacji zyskują osoby z niepełnosprawnością, ich rodziny, ale i pracodawcy. Społeczeństwo też odnosi korzyść pośrednią. Osoby te kontynuują pracę i nie stają się zależni od zasiłków. Społeczność, która inwestuje w rehabilitację, jest bardziej otwarta - wyliczał.

Dlaczego więc tak trudno przekonać do tych inwestycji rządzących? Joachim Breuer podczas wieloletnich dyskusji z politykami zauważył, że na temat rehabilitacji funkcjonuje wiele mitów, m.in. "rehabilitacja nie dotyczy społeczeństw młodych" lub "rehabilitacja jest formą zasiłku".

 

 Jak mówić, by decydenci nas słuchali?

 

Mitowi o "niepotrzebującym rehabilitacji społeczeństwie" może ulegać nasz kraj, ponieważ mamy wciąż dość korzystną strukturę demograficzną. Ale dane demograficzne wyraźnie wskazują, że społeczeństwa europejskie, w tym polskie, starzeją się i procentowa liczba osób wymagających rehabilitacji będzie już tylko rosła. Podobnie jest ze stereotypem dotyczącym chorób przewlekłych, które wielu wciąż jeszcze łączy z późną starością, podczas gdy wiele schorzeń cywilizacyjnych dotyka coraz młodsze osoby.

- Osoby właściwie zrehabilitowane pracują i płacą podatki - tłumaczył Joachim Breuer.

Z wyliczeń, które zaprezentował, wynika, że wystarcza pięć miesięcy, by przychody z podatków pokryły wydatki na rehabilitację. Nawet niewielkie zwiększenie wydatków (z poziomu 1100 do 1800 euro) prowadzi do zwiększenia zwrotu o kilkaset procent (z 5754 do 23161 euro) - wyliczał prelegent. Co więcej, ograniczanie wydatków przynosi pozorne oszczędności.

- Nierehabilitowany pacjent będzie nas słono kosztował w przyszłości - przestrzegał Joachim Breuer.

Jego zdaniem, instytucjonalna pomoc społeczna musi przeistoczyć się z płatnika w aktywnego gracza, uczestniczyć w procesie rehabilitacji i fachowo nim zarządzać. Nie tylko płacić rachunki, ale planować i kontrolować proces rehabilitacji - od łóżka szpitalnego do powrotu na rynek pracy.

Niestety, jak przyznaje Breuer, samo mówienie o rehabilitacji nie sprawi, że rządzący się nią zainteresują. Jego zdaniem jedyną skuteczną formą dyskusji jest prezentowanie twardych ekonomicznych danych.

- Trzeba używać takiego języka, by nasza "przynęta" była atrakcyjna dla "ryby", którą chcemy złapać - podsumował Joachim Breuer.

 

Konwencja drogowskazem

 

Drogowskazem, zarówno dla polityków, jak i dla instytucji pomagających osobom z niepełnosprawnością, ma być podpisana także przez Polskę Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawach osób niepełnosprawnych.

- Konwencja zawiera wymóg eliminowania barier poprzez tworzenie dostępnego otoczenia, wyspecjalizowanych technologii i prawa antydyskryminacyjnego, obliguje państwa ratyfikujące ją do budowy systemu, który uczyni rehabilitację dostępną dla wszystkich obywateli - przekonywał Jan Monsbakken, prezydent Rehabilitation International.

- Wykonywanie Konwencji można przedstawić w trzech obszarach. Po pierwsze: promocja samej Konwencji, po drugie: koordynacja działań dążących do jej wprowadzenia i po trzecie: stałe monitorowanie postępów w jej wdrażaniu - mówiła Alina Wojtowicz-Pomierna, zastępca dyrektora Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych.

Dba o to istniejący w ramach Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej zespół ds. wykonywania postanowień Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych, pod przewodnictwem Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych. Alina Wojtowicz-Pomierna podkreśliła, że w Polsce promuje się odejście od modelu medycznego na rzecz modelu społecznego niepełnosprawności. Mówiąc o konkretnych działaniach, podała między innymi wprowadzenie przepisów nakładających na instytucje publiczne nakaz tworzenia dostępnych stron internetowych, a także prace nad zastąpieniem instytucji całkowitego ubezwłasnowolnienia instytucją opieki.

 

Nie 10, a 15 proc. populacji

 

Jan Monsbakken podkreślił też, jak ważne jest prowadzenie badań nad niepełnosprawnością.

- Choć niepełnosprawność dotyka tak wielu osób, wciąż brak jest dostatecznej wiedzy, ile jest osób z niepełnosprawnością, czym ona jest i jak ją mierzyć - potwierdzała jego słowa dr Paulina Miśkiewicz, dyrektor Biura WHO w Polsce.

Dlatego też WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), we współpracy z ponad 380 ekspertami, w ciągu ostatnich kilku lat pracowało nad kompleksowym raportem, którego wyniki zaprezentowano podczas konferencji. Wynika z niego, że niepełnosprawność dotyczy aż 15 procent światowej populacji, czyli miliarda ludzi, a nie, jak wynikało z szacunków z końca minionego wieku, tylko 10 procent.

W grupie najbardziej zagrożonych niepełnosprawnością są osoby ubogie, starsze, częściej kobiety niż mężczyźni. Wśród barier dotyczących niepełnosprawności raport wymienia m.in. nieadekwatne polityki i standardy, negatywne postawy społeczne, brak świadczeń medycznych i problemy z dostępem do nich, a także ich niedostateczne finansowanie.

Efektem jest nie tylko gorszy stan zdrowia osób z niepełnosprawnością, ale też niższy poziom wykształcenia, a co za tym idzie - gorsze radzenie sobie na rynku pracy i ubóstwo. Brak odpowiednich świadczeń i ich niedofinansowanie sprawiają, że duża część kosztów związanych z radzeniem sobie z niepełnosprawnością (od 10 do nawet 70 procent!) spada na osoby z niepełnosprawnością i ich bliskich.

 

Holistyczne podejście

 

Jednym z zadań, jakie stawia sobie Rehabilitation International, jest promocja tzw. kompleksowej (holistycznej) rehabilitacji.

- Istnieją dowody, że wprowadzenie usystematyzowanych, kompleksowych programów rehabilitacji jest opłacalne, że całość jest czymś więcej niż suma poszczególnych działań - przekonywała prof. dr hab. med. Jolanta Kujawa, prezes Polskiego Towarzystwa Rehabiltacji.

Jej zdaniem problemem w koordynacji działań związanych z rehabilitacją jest m.in. skomplikowany system, w którym istnieje aż 17 ośrodków wydających pieniądze (m.in. PFRON, ZUS, KRUS, NFZ czy poszczególne ministerstwa). Potrzebne jest gromadzenie całościowych danych o tych działaniach.

Brak odpowiednich świadczeń i ich niedofinansowanie sprawiają, że duża część kosztów związanych z radzeniem sobie z niepełnosprawnością (od 10 do nawet 70 procent!) spada na osoby z niepełnosprawnością i ich bliskich.

- W tzw. rehabilitacji kompleksowej nad pacjentem pracuje zespół złożony z rehabilitantów, terapeutów zajęciowych, psychologów, pielęgniarek, fizjoterapeutów oraz lekarzy specjalistów rehabilitacji, którzy powinni koordynować prace takich zespołów - mówiła prof. Kujawa.

Dlatego rekomendowała m.in. wpisanie tej specjalności lekarskiej na tzw. listę priorytetową, by zwiększyć liczbę tych specjalistów na rynku. Pomocne jest też wprowadzenie w Polsce tzw. klasyfikacji ICF, która pozwoli ujednolicić system oceny stopnia niepełnosprawności i dopasować do niej adekwatną rehabilitację. O ICF zapytaliśmy m.in. prezes PFRON, Teresę Hernik.

- Najpierw musimy przeszkolić lekarzy orzeczników tak, by mieli oni pełnię wiedzy w tym zakresie, a dopiero potem wykorzystać ją do stworzenia odpowiednich narzędzi diagnostycznych - odpowiedziała prezes PFRON.

Jej zdaniem praca włożona we wdrożenie ICF na pewno się opłaci, gdyż umożliwi tworzenie jednolitego systemu orzecznictwa.

- W tej chwili mamy w Polsce pięć systemów orzeczniczych, a każdy posługuje się innymi definicjami - mówiła Teresa Hernik.

 

Własny model czy hybryda?

 

Prof. Kujawa podkreśliła, że ważne jest, by rehabilitacja medyczna była połączona z rehabilitacją społeczną i zawodową. W sferze tej ostatniej jest jeszcze w Polsce wiele do zrobienia, pytanie jednak, skąd czerpać wzorce.

- Nie podjąłbym się oceny, który model i w którym kraju jest tym wzorcowym - przyznał dr Marcin Garbat z Uniwersytetu Zielonogórskiego, który zaprezentował podczas konferencji przegląd modeli rehabilitacji zawodowej w Europie.

Model kontynentalny, praktykowany m.in. w Niemczech, jak również tzw. model skandynawski zakładają jak najszybszy powrót pracownika na rynek pracy. Model śródziemnomorski opiera się na rehabilitacji w tzw. przedsiębiorstwach rodzinnych. Polska realizuje tzw. model wschodnioeuropejski krajów Unii Europejskiej, w którym wspiera się np. zatrudnienie w zakładach pracy chronionej.

- W obliczu niedawnego kryzysu ekonomicznego większość krajów stanęła przed wyzwaniem modyfikacji swoich systemów rehabilitacji. Czy wyłoni się z tego jakiś model wiodący w Europie, czy też pójdziemy w stronę tzw. hybrydyzacji, zapożyczania konkretnych rozwiązań z różnych systemów? - zastanawiał się dr Garbat.

 

2/3 wraca do aktywności

 

- Jasne jest, że wiele zrobiliśmy, ale wciąż jeszcze wiele zostaje do zrobienia i z wielką uwagą słuchamy, jak w innych państwach radzą sobie z naszymi wspólnymi problemami. Być może z niektórych przedstawionych rozwiązań uda się skorzystać także w Polsce - zapewniała w rozmowie z portalem niepelnosprawni.pl Teresa Hernik, prezes PFRON.

Jej zdaniem stosowanie niektórych z zagranicznych rozwiązań byłoby dobrym uzupełnieniem polskiego systemu wsparcia osób z niepełnosprawnością, ponieważ nie ma sensu wyważać otwartych drzwi.

- Brakuje nam np. centrów oceniających możliwości osób, które są przygotowywane do wejścia na rynek pracy, a centra te jednocześnie zajmowałyby się pilotowaniem tych osób, gdy znajdą już one zatrudnienie - mówiła prezes Hernik.

"W USA osobom z niepełnosprawnością w centrach pracy pomagają m.in. instruktorzy mobilności czy menadżerowie niepełnosprawności, którzy przygotowują pracownika do podjęcia pracy, rekomendują go pracodawcy, a także pomagają w razie wystąpienia problemów" - wyliczał prof. Madan Kundu z Wydziału Rehabiltacji i Studiów nad Niepełnosprawnością Uniwersytetu w Luizjanie.

Tego typu centra z powodzeniem działają w m.in. Czechach, Niemczech czy USA. O systemie czeskim mówiła w swojej prezentacji prof. Olga Svestkova z Uniwersytetu Karola w Pradze. Sieć takich centrów, mających akredytacje czeskiego resortu zdrowia, funkcjonuje w 14 miastach, a osoby z niepełnosprawnością są tam kierowane przez urzędy pracy.

- Aż 1/3 z nich wraca do poprzedniej jakości życia, a 1/3 podejmuje pracę w ramach tzw. wspieranego zatrudnienia - wyliczała badaczka z Czech.

 

Menadżerowie niepełnosprawności

 

Kluczowe dla sukcesu jest profesjonalne zarządzanie procesem rehabilitacji.

- W USA osobom z niepełnosprawnością w centrach pracy pomagają m.in. instruktorzy mobilności czy menadżerowie niepełnosprawności, którzy przygotowują pracownika do podjęcia pracy, rekomendują go pracodawcy, a także pomagają w razie wystąpienia problemów - wyliczał prof. Madan Kundu z Wydziału Rehabilitacji i Studiów nad Niepełnosprawnością Uniwersytetu w Luizjanie.

Z kolei niemiecki system stawia na tzw. wczesną prewencję. Instytucje odpowiedzialne m.in. za wypłatę zasiłków chorobowych są zobligowane wdrożyć program tzw. zarządzania potencjalną niepełnosprawnością, gdy zwolnienie lekarskie chorego trwa dłużej niż 6 tygodni. Rehabilitacja powinna odbywać się jak najbliżej miejsca pracy i zamieszkania pracownika, a prowadzący osobę lekarz powinien być w kontakcie z lekarzem z jego zakładu pracy.

- Kluczem do realizacji prawa do pracy jest, oprócz zaangażowania państwa, partycypacja jednostki, jej motywacja i zaangażowanie. Jeśli w waszym kraju nie ma czegoś, co można nazwać "kulturą powrotu do pracy po zwolnieniu lekarskim", to często brak jest takiej motywacji - podsumował dr Friedrich Merhoff, działacz Rehabilitation International. - Prawo do pracy jest prawem człowieka.

 

 

2.4. O zwykłych i niezwykłych czynnościach
Wygodnie i bezpiecznie
Zbigniew Niesiołowski

 

Źródło: "Pochodnia" lipiec 2001 r.

 

 Zacznijmy od tego, że "moje mieszkanie powinno być moją twierdzą", wobec tego powinniśmy w nim zainstalować kosztujące około 60 zł urządzenie, nazwane wziernikiem akustycznym. Pozwala ono orientować się, co dzieje się za drzwiami na klatce schodowej. Kiedy słyszę dzwonek, najpierw włączam ów wziernik, na który składa się mikrofon wmontowany w drzwi i wzmacniacz z głośnikiem. Nasłuchując, co wyłapuje mikrofon, można zorientować się, czy za drzwiami stoi jedna czy więcej osób, a także, jak zareagują na nasze: "Kto, tam?" i "W jakiej sprawie?" Kiedyś po takim pytaniu usłyszałem mruknięcie: "Otwórz, to się przekonasz". Jak się zorientowałem, głos był dość niski i chrypliwy, a więc nie bardzo godny zaufania. Oczywiście nie otworzyłem, bo akurat media informowały o brutalnych napadach na osoby starsze lub niepełnosprawne w ich mieszkaniach.

Innym ważnym elementem zapewniającym niewidomemu poruszającemu się we własnym mieszkaniu bezpieczeństwo jest brak ostrych kantów. Wyposażając mieszkanie, kupujemy meble bez tego rodzaju zasadzek. Jeśli mamy meble z ostrymi kantami, ustawiajmy je tak, by zminimalizować ryzyko "nadziania się" na taką niespodziankę.

Niewidomy poruszający się po mieszkaniu ma niekiedy kłopoty z dokładnym "namierzeniem" otworu drzwiowego i zdarza mu się potrącić drzwi, czasem dość gwałtownie, tak, że klamka uderza w ścianę, wybijając niekiedy całkiem zgrabną dziurę. Warto więc zamontować na podłodze gumowe ograniczniki, zapobiegające takim wypadkom.

Bardzo ważną rzeczą jest utrzymanie mieszkania w czystości. Ułatwiają to niewątpliwie gładkie podłogi. Mogą to być płytki P$c$v, terakota, różnego rodzaju utwardzone wykładziny, lakierowane deski, czy też parkiet. Po takiej podłodze wystarczy przejechać odkurzaczem lub zwilżoną szmatką. Tą ostatnią warto od czasu do czasu przejechać pod meblami i zajrzeć w różne kąty.

Żeby ułatwić przesuwanie mebli po gładkiej podłodze, można pod wszystkimi miejscami przylegania podkleić filcowe, okrągłe lub podłużne łatki. Raczej powinniśmy unikać dywanów i wykładzin, a jeśli się już na coś takiego decydujemy, to warto zwrócić baczną uwagę na gatunek i kolorystykę. Jeśli przykładowo chcemy położyć wykładzinę w korytarzu, to najlepiej, żeby to była wysoko gatunkowa wykładzina przemysłowa ze wzorem typu "ciapki", w ogólnym odcieniu szarym, bo na takiej wykładzinie nie widać plam i łatwo ją przywrócić do właściwego wyglądu.

Kupując na przykład lampy, powinniśmy przy pomocy widzących przyjaciół dopilnować, by były estetycznie dopasowane do naszego wnętrza, ale również łatwe w usuwaniu osadzającego się kurzu. Kiedy o nim mowa, to należy meble konserwować preparatami zapobiegającymi jego przyleganiu, bo to ułatwia utrzymanie wzorowej czystości.

Ważnym miejscem w każdym mieszkaniu jest toaleta i łazienka. Tam szczególnie powinniśmy dbać o czystość i higienę. Tak więc, dobierając lakier, tapetę, czy kafelki, starajmy się znaleźć takie, które będą gładkie i łatwe do prowadzenia zabiegów pielęgnacyjnych technikami bezwzrokowymi. Podobnie ma się rzecz z umywalkami i wannami. Warto czasem dołożyć parę złotych i kupić coś gatunkowo lepszego, ale znacznie łatwiejszego w utrzymaniu czystości. Podobne uwagi można odnieść do kuchni, chociaż w niej ważnym elementem jest kuchenka, najczęściej gazowa. Trzeba zdecydować się więc na kuchenki z urządzeniami odcinającymi dopływ gazu w momencie zaniku płomienia. Należy wybierać taki sprzęt A$g$d, który ma wmontowane akustyczne sygnalizatory, ułatwiające ustawianie programów lub czasu pracy.

Wspomnijmy o tak banalnej sprawie jak kontakty elektryczne. Wszystkie one powinny być tak zamontowane, by w takiej samej pozycji zawsze były wyłączone lub włączone. Uwagi te dotyczą również termoregulatorów przy kaloryferach, żeby niewidomy wiedział, że ustawienie pod tym samym kątem wyczuwalnego dotykiem wskaźnika oznacza wybranie tego samego poziomu ogrzewania.

I na koniec trzeba dodać, że przy wszystkich meblach należy dbać o to, by drzwi się zawsze domykały i nigdy samoistnie się nie otwierały. Wiadomo, że jest to jedna z najniebezpieczniejszych pułapek, która niejedną osobę przyprawiła o bolesnego guza, a nawet ranę ciętą.

 

 

3. NAUKA, OKULISTYKA, UDOGODNIENIA, SPRZĘT I POMOCE REHABILITACYJNE

 

 

3.1. Jak dbać o soczewki?

 

Źródło: PAP-Nauka w Polsce/Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-09-23

 

Jeśli się zdrzemniemy w wielorazowych soczewkach kontaktowych, powinniśmy je potem zdjąć i przemyć, a jeśli pływaliśmy w nich na basenie - powinniśmy je zaraz po kąpieli wyrzucić.

 

Jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez użytkowników soczewek jest zbyt długie ich używanie. A więc np. soczewki miesięczne użytkownicy stosują przez dwa miesiące - zwraca uwagę Marta Szmigiel, doktorantka z Zakładu Optyki widzenia Instytutu Fizyki Politechniki Wrocławskiej. Soczewka traci wtedy właściwości, które producent gwarantuje w danym okresie i przy odpowiednim obchodzeniu się z nią - zaznaczyła optometrystka.

O częstych błędach użytkowników soczewek Szmigiel mówiła podczas spotkania "Okulary a soczewki kontaktowe - fakty i mity" podczas Dolnośląskiego Festiwalu Nauki. Porównała zbyt długie używanie soczewek do jedzenia jogurtu po upływie daty ważności - taki jogurt wprawdzie możemy zjeść dzień czy nawet miesiąc po dacie wskazanej na opakowaniu, ale robimy to na własne ryzyko. Szmigiel przyznała, że jeśli soczewki stosuje się dłużej niż zaleca producent, może dojść do podrażnienia oka, jego niedotlenienia czy infekcji.

W przypadku soczewek wielorazowych, ważne jest odpowiednie ich czyszczenie. Należy do tego stosować płyny do soczewek, które nie tylko dezynfekują soczewki i je nawilżają, ale również usuwają osady białkowe. Badaczka zdecydowanie odradzała pomysły, by zastępować płyn do soczewek solą fizjologiczną, śliną czy wodą (nie wchodzi w grę ani woda mineralna, ani destylowana, ani - w żadnym wypadku - utleniona).

Optometrystka zwracała też uwagę, że nie wolno zakładać soczewek kontaktowych używanych już wcześniej przez kogoś innego. Według niej pożyczanie od kogoś takiej używanej soczewki jest jak pożyczanie czyjegoś używanego plasterka do zaklejenia własnej rany.

Więcej: naukawpolsce.pap.pl

 

 

3.2. Prawie 500 tys. Polaków czeka w kolejce na operację zaćmy

 

Źródło: PAP/Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-09-25

 

W Polsce wykonuje się ponad dwa razy mniej zabiegów usunięcia zaćmy niż wynosi średnia w UE. Na tę operację czeka niemal 500 tys. Polaków, a średni czas oczekiwania wynosi 500 dni - alarmowali w czwartek (25 września) lekarze na konferencji prasowej w stolicy.

 

Eksperci podkreślali, że jeżeli nakłady na finansowanie tych zabiegów nie wzrosną, to w 2020 r. kolejka oczekujących pacjentów wyniesie już 1 mln - ze względu na starzenie się społeczeństwa liczba przypadków zaćmy, tj. postępującego zmętnienia soczewki oka, które prowadzi do znacznego pogorszenia widzenia lub ślepoty, będzie bowiem stale rosła.

- Szacuje się, że w Polsce zaćmę ma od 800 tys. do ponad 1 mln 160 tys. osób. Biorąc pod uwagę kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia, możemy rocznie zoperować ok. 20 proc. z nich plus 15 proc. w placówkach prywatnych - powiedziała prof. Iwona Grabska-Liberek, kierownik kliniki okulistyki Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Okulistycznego. Według niej w 2013 r. zaćmę zoperowano u ok. 180 tys. pacjentów. - W Europie nigdzie nie czeka się tak długo na wykonanie operacji zaćmy jak w Polsce - dodała.

Specjalistka przypomniała, że zgodnie z nowym projektem rozporządzenia ministra zdrowia (z dnia 12 sierpnia 2014 r.) do leczenia zaćmy ze środków publicznych kwalifikować mieliby się jedynie pacjenci, których ostrość wzroku nie przekroczy 0,4. Zaznaczyła, że Polskie Towarzystwo Okulistyczne ocenia to kryterium jako "bardzo złe".

Jak wyjaśnił dr Andrzej Dmitriew z Katedry i Kliniki Okulistyki Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, taka ostrość wzroku oznacza, że pacjent ma zachowane jedynie 40 proc. prawidłowego widzenia.

Prof. Grabska-Liberek dodała, że taka ostrość widzenia wyklucza kompletnie u pacjentów możliwość pracy zawodowej. Zaznaczyła, że nie ma kraju europejskiego, w którym finansowanie operacji zaćmy ze środków publicznych byłoby uzależnione od ustalonej granicy ostrości widzenia.

W odpowiedzi na pytanie o to, czy zaproponowane przez MZ kryterium kwalifikacji do zabiegu usunięcia zaćmy zostanie wprowadzone, rzecznik prasowy resortu Krzysztof Bąk poinformował, że obecnie trwa analiza uwag zgłoszonych w toku konsultacji publicznych do tego projektu oraz ustalanie ostatecznego kształtu rozporządzenia. Zapewnił, że na tym etapie legislacji kryterium kwalifikacji do zabiegu jest jedynie propozycją.

Eksperci przypomnieli również, że podczas zabiegu usunięcia zaćmy, można wszczepić sztuczną soczewkę, która nie tylko usuwa zaćmę, ale też koryguje różne inne wady wzroku, jak krótko- czy dalekowzroczność bądź astygmatyzm. Nie są to jednak soczewki finansowane przez NFZ. Pacjent w naszym systemie opieki zdrowotnej, nie może jednak korzystając z operacji w ramach NFZ, nie może dopłacić do lepszej soczewki.

Sylwia Wądrzyk z Biura Prasowego NFZ poinformowała, że ustawa o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych nie przewiduje - z pewnymi wyjątkami - możliwości współpłacenia czy dopłaty do świadczeń finansowanych przez Fundusz.

 

 

3.3. PTO opracuje zasady kwalifikacji do zabiegu

 

 Źródło: www.dziennik.pl/Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-09-29

 

Okuliści są przeciwni kryterium ostrości wzroku w leczeniu operacyjnym zaćmy. Przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia projekt zakłada, że do zabiegu będą kwalifikowani pacjenci, których ostrość wzroku będzie nie większa niż 0,4.

 

Zdaniem prezesa-elekta Polskiego Towarzystwa Okulistycznego, profesor Iwony Grabskiej-Liberek, kryterium ostrości wzroku nie powinno być brane pod uwagę. Ostrość na poziomie 0, 4 uniemożliwia poruszanie się i normalne funkcjonowanie.

Minister Zdrowia poprosił Polskie Towarzystwo Okulistyczne i konsultanta do spraw okulistyki o opracowanie zasad kwalifikacji do zabiegu zaćmy.

Więcej: www.dziennik.pl

 

 

3.4. Ministerstwo: nie będzie ograniczeń w kwalifikacji do leczenia zaćmy

 

Źródło: wyborcza.pl/Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-10-22

 

Minister zdrowia wycofał się z pomysłu płacenia za usuwanie zaćmy tylko u pacjentów z bardzo zaawansowaną chorobą - informuje Gazeta Wyborcza.

Pod koniec sierpnia minister zdrowia ogłosił projekt nowelizacji koszyka świadczeń gwarantowanych. Według nowego kryterium na refundowaną operację usunięcia zaćmy mogliby liczyć tylko chorzy z ostrością widzenia na poziomie 40 proc. lub gorszą.

Okuliści skrytykowali pomysł. Tłumaczyli też, że w większości krajów obowiązuje kryterium funkcjonalne: zaćmę usuwa się wtedy, kiedy utrudnia lub uniemożliwia choremu pracę i codzienne funkcjonowanie. To znaczy, że np. kierowcy, którzy potrzebują dobrej ostrości widzenia, muszą przejść operację już na wstępnym etapie choroby.

Okuliści szacowali też, że po wprowadzeniu pomysłu ministra w życie aż połowa z 500 tys. pacjentów czekających na refundowany zabieg usunięcia zaćmy wypadnie z kolejek.

Minister ustąpił. - Kwalifikacja do zabiegu usunięcia zaćmy odbywać się będzie zgodnie ze standardami Polskiego Towarzystwa Okulistycznego - poinformował Krzysztof Bąk, rzecznik ministerstwa.

Więcej: www.wyborcza.pl

 

 

3.5. NFZ nie refunduje wszystkich terapii, a pacjent nie może dopłacić

 

Źródło: Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-10-14

 

 Polskiemu pacjentowi Ministerstwo Zdrowia odmawia prawa do współpłacenia za nowoczesne zabiegi z zakresu okulistyki, zostawiając mu kolejki lub pełną odpłatność - wskazuje Andrzej Mądrala, wiceprezydent Pracodawców RP.

Wiceszef organizacji pracodawców w stanowisku z 9 października br. zwraca uwagę, że okulistyka jest dziedziną, w której w ostatnim dziesięcioleciu odnotowano ogromny postęp wiedzy, umiejętności i technologii, a lista terapii dostępnych dla polskich pacjentów nie różni się od tego, co oferują renomowane zagraniczne ośrodki

 

Polak może dopłacić, ale za granicą

 

Andrzej Mądrala przypomina, że wycena operacji okulistycznych uległa w tym roku znaczącej obniżce. W jego opinii naiwną jest myśl, że dalsza redukcja wycen spowoduje wzrost liczby osób korzystających z opieki.

- Ministerstwo Zdrowia stanowczo odmawia dyskusji o współpłaceniu, w tle czego pobrzmiewają argumenty o równości i sprawiedliwości społecznej. Godzi się jednocześnie, aby takie współpłacenie było dopuszczalne tuż za granicami kraju - zauważa.

- Dzięki mechanizmowi refundacji leczenia do wysokości cen w Polsce pacjent, leczący się w Czechach czy na Słowacji, może dopłacić relatywnie niewielką kwotę, aby istotnie podnieść standard leczenia - wskazuje wiceprezydent Pracodawców RP.

Podkreśla, że takie samo działanie w kraju, u polskiego świadczeniodawcy, generującego polski produkt narodowy i płacącego w Polsce podatki, jest już niedopuszczalne. - Taki pacjent musi ponieść pełną odpłatność, aby skorzystać z podwyższonej jakości, do której ma konstytucyjne prawo - stwierdza Andrzej Mądrala.

Zdaniem organizacji pracodawców, polski pacjent musi mieć takie samo prawo do współpłacenia za leczenie w Polsce, jakie uzyskał w przypadku leczenia za granicą.

- Ma to znaczenie tak dla okulistyki, jak i dla całego sektora, gdyż cywilizuje relacje pacjenta z lekarzem i świadczeniodawcą udostępniając mu terapie, na które nie było go dotąd stać, nie naruszając przy tym ograniczonego budżetu NFZ - podsumowuje wiceprezydent

 

Kilka słów o jakości

 

Jak niedawno powiedziała Rynkowi Zdrowia prof. Ewa Mrukwa-Kominek, z-ca dyrektora ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Centrum Okulistyki i Onkologii w Katowicach, metoda Funduszu polegająca na obniżaniu wyceny, nie jest właściwa i w efekcie zagraża jakości wykonywanych procedur.

- Na razie tych zabiegów jest trochę więcej, bo placówki próbują dopasować się do tej sytuacji. W perspektywie jednak nie wytrzymają finansowo tego rozwiązania. Okulistyka nie kończy się na operacjach zaćmy. Musimy pamiętać o przypadkach pilnych: pacjentach z jaskrą, cukrzycą, z wieloma innymi schorzeniami - zaznaczała prof. Mrukwa-Kominek.

 

 

3.6. Do celu - urządzenie do nawigacji dla niewidomych NaviEye 2 Michał Kwaśniewski

 

Źródło: Help - wiedzieć więcej Nr 2 (13) czerwiec 2014 r.

 

Urządzenie nawigacyjne dla niewidomych NaviEye 2)

 

W pierwszej części artykułu było trochę historii i garść refleksji. To, co miało swój początek, nie zawsze musi mieć swój koniec. Historia NaviEye jest pisana dalej, mimo tego co dzieje się wokół nas. W mozole i trudzie ciężkiej pracy powstało całkiem nowe urządzenie, które wnosi powiew świeżości w myśl mojego Ojca (Stanisława Kwaśniewskiego - przyp. red.), która narodziła się już dobrych kilka lat temu.

Do rzeczy. W nowej generacji urządzenia zmieniliśmy absolutnie wszystko. Zaczęliśmy od zewnętrznych części, czyli od obudowy, a skończyliśmy na elektronice znajdującej się wewnątrz.

Wiele osób zwróciło nam uwagę, że klawiatura w NaviEye 1 była za mało wyczuwalna i nieprzyjemna w użyciu. W NaviEye 2 zmieniliśmy ją więc kompletnie, oferując użytkownikowi silikonową, ergonomiczną i dobrze wyczuwalną pod palcami klawiaturę. Obudowa o wymiarach 117 x 79 x 24 mm otrzymała owalny, bardziej "przyjazny dla ręki" kształt z gumowanymi bokami - dla pewniejszego uchwytu.

W środku umieściliśmy zintegrowaną elektronikę, której nie powstydziłyby się niektóre smartfony:

- procesor 1,2 GHz w architekturze Cortex A8

- 1 GB pamięci RAM

- 16 lub 32 GB wbudowanej pamięci

- dużą baterię o pojemności 2700mAh wystarczającą na maksymalnie 12 h pracy.

To, co przede wszystkim NaviEye 2 wnosi świeżego, to połączenie nawigacji z użyciem doskonałych map dla całego świata OpenStreet z darmowymi aktualizacjami, pełne udźwiękowienie syntezatorem IVONA w wersji multilanguage, użycie Integrated Motion Sensor w postaci akcelerometru, żyroskopu i kompasu, dyktafon, odtwarzacz mp3, kalendarz i budzik z alarmem. Użytkownik może również wykorzystać NaviEye 2 do czytania swoich ulubionych książek. Oprócz tego nie należy zapomnieć o jednej z głównych cech nowego urządzenia. Jest ono sterowane głosem. Co to oznacza? Nic innego jak fakt, że każdą funkcję urządzenia można wywołać wydając mu polecenie głosowe. Załóżmy, że chcemy od razu po wyjściu z domu uruchomić nawigację, a wcześniej zlokalizować swoją pozycję. Naciskamy klawisz push to talk na urządzeniu i mówimy do mikrofonu: lokalizuj, a po usłyszeniu informacji podanej przez urządzenie powtarzamy operację wydając komendę nawiguj. I gotowe. Potem wystarczy analogicznie głosowo wybrać miasto, ulicę, numer budynku, prowadząc tak naprawdę swego rodzaju dialog z urządzeniem. NaviEye 2 rozumie słowa: tak, nie, ok, dalej, następne, poprzednie i wiele innych! Głosowo można ustawić wpis do kalendarza, alarm, sterować odtwarzaczem plików mp3 i książek.

Zanim powstał nowy NaviEye 2 odbyliśmy wiele spotkań i dyskusji z Januszem Mirowskim i Markiem Kalbarczykiem, reprezentującymi Altix - inwestora i wyłącznego dystrybutora tego urządzenia, a także z mnóstwem przyjaciół związanych z tym urządzeniem. Konkluzją każdego z nich była chęć stworzenia codziennego kompana dla osób niewidomych, pomocnika w drodze do pracy, do znajomych, na wakacje.

(NAVIEYE 2 NA TLE MAPY)

Niewidomy użytkownik NaviEye 2 wyjdzie z domu, wyszuka adres z mapy, pójdzie na spacer, na plażę, usiądzie na piasku, puści sobie muzykę albo posłucha książki, potem wróci z plaży po śladzie zapisanym w urządzeniu. W międzyczasie przy użyciu dyktafonu zanotuje sobie coś, co mu się przypomniało, a co warto zachować od zapomnienia. Potem zatrzyma się gdzieś na chwilę, obróci w inną stronę, a NaviEye 2 powie mu odczyt danych z kompasu, że jest źle odwrócony i aby dojść do domu musi obrócić się w prawo. Swoją drogą ciekaw jestem, czy taka wizja jest Czytelnikowi bliska podobnie jak jest bliska nam, twórcom tego urządzenia.

Wracając jeszcze na chwilę do spraw bardziej technicznych. Postanowiliśmy dalej opierać się na najlepszych modułach GPS szwajcarskiej firmy uBlox, gwarantujących doskonałe parametry odczytu pozycji, stabilną charakterystykę pracy oraz bardzo szybki start połączony z niskim poborem prądu.

Nadal mamy tu funkcję zapisu własnych miejsc, które teraz nazywają się po prostu "ulubione" i możemy je wykorzystywać podobnie jak w starszej wersji NaviEye do oznaczania ważnych dla użytkownika, dla każdego z nas, lokalizacji.

NaviEye 2 otrzymał również nową funkcję asystenta, który jest w stanie służyć pomocą na każdym poziomie menu, dając informację w tak zwanym trybie direct on level (bezpośredni dostęp).

Na zewnątrz NaviEye 2 pozbył się wszystkich wystających elementów z pierwszej generacji. Posiada złącze mikrofonu zewnętrznego, słuchawek stereo, port mikro USB do ładowania i komunikacji z komputerem oraz otwór sprzętowego resetu.

Wraz z wejściem na rynek pierwszej wersji otworzymy publiczne forum. Chcemy współpracować z użytkownikami i uwzględniać ich uwagi w kolejnych wersjach. Informacja o tym fakcie będzie dostępna na stronie internetowej produktu oraz na stronach dystrybutora.

Mamy nadzieję, że nowy NaviEye 2 będzie towarzyszył niewidomym na całym świecie, pomagając dotrzeć do celu, umilając życie muzyką czy też możliwością posłuchania dobrej książki i nieważne gdzie będziemy go nosić: w kieszeni kurtki lub płaszcza, w torebce czy plecaku, przy pasku czy też po prostu w ręce. Ważne, żeby go brać wszędzie ze sobą. By po prostu życie stało się ciekawsze, a nasze otoczenie nie stanowiło już przeszkody, z którą walkę rozpoczął mój Ojciec, a teraz ja staram się kontynuować razem z przyjaciółmi.

 

 

4. ROZMOWY MIESIĄCA

 

 

4.1. Z Antonim Szczucińskim z Bielska-Białej rozmawia Józef Szczurek (cz. 2/3)

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

J.S. - Poprzednią część rozmowy zakończyliśmy na Twoich kłopotach z władzami Związku sprzed 1998 r. Teraz porozmawiajmy o przyjemniejszych sprawach.

Z Twojej wypowiedzi wynika, że pełniąc funkcję przewodniczącego zarządu koła PZN, nadal jesteś blisko problematyki niewidomych. Gdybyś w czasach dzisiejszych należał do władz centralnych Związku, jakie byłyby Twoje priorytety?

 

A.S. - Jeden z moich autorytetów moralnych, były komendant hufca Związku Harcerstwa Polskiego w Nowej Hucie powiedział: "Przeklęty dzień i godzina, w której pieniądz wkroczył do Harcerstwa jako ekwiwalent za pracę społeczną".

W Związku istniało zabawne pytanie - czy on pracuje społecznie, czy za darmo?

Doczekaliśmy się ustawowej definicji wolontariusza, tak jak to byłoby coś nowego. Zapisano tony papieru, wydano wiele pieniędzy na trenerów szkolących organizacje do współdziałania z wolontariuszami. Przyznam, że czegoś tu nie rozumiem.

Zarówno w harcerstwie prowadząc drużynę czy szczep harcerski, przygotowując zajęcia na kursie dla drużynowych czy uroczyste ognisko - nie pytałem za ile i nie oczekiwałem zapłaty. Po akcji letniej Komenda Hufca organizowała tzw. Końcówkę. Było to kilka dni ciekawej wędrówki i ciekawych rozmów na temat pracy w nowym roku szkolnym - harcerskim.

 

J.S. - W PZN przez długie lata chyba było tak samo.

 

A.S. -Tak, odbywały się szkolenia dla aktywu Związku. Były nagrody w postaci praktycznego sprzętu rehabilitacyjnego. Uznawano tzw. pierwszeństwo w ciekawych wyjazdach, oczywiście odpłatnych. Istniał także lektorat, który miał być jakoś dzielony, ponieważ jego przeznaczeniem było pokrycie kosztów obsługi lektorskiej (czytanie, porządkowanie dokumentów, wyjazdy w charakterze przewodnika). Jeżeli starczyło środków i tzw. limitów, to zatrudniano w kołach kogoś na cząstce etatu. Był to pracownik sprawny, który w razie potrzeby pełnił rolę przewodnika, a jeśli miał uprawnienia - mógł sobie dorobić, jako instruktor.

 

J.S. - A jak jest teraz?

 

A.S. - Sprawdza się prawda o rybie i jej głowie. Załóżmy, że istnieją takie prezydia okręgu, gdzie cały skład pobiera wynagrodzenie z tytułu pełnionych funkcji w tym prezydium. Powstaje pytanie: czyjego interesu pilnują członkowie tego organu statutowego? Wynagrodzenie jest konieczne dla instruktorów, dla przewodników turystycznych, sędziów, jurorów itp. Bywa, że ktoś z wymienionych fachowców zrzeka się wynagrodzenia lub przeznacza je dla koła w formie darowizny.

Słychać głośne narzekanie, że coraz mniej niewidomych chce należeć do Związku. Aktyw twierdzi, że przyczyna leży w pozbawieniu znaczenia naszej legitymacji jako dokumentu uprawniającego do ulg, a na członkach Związku spoczywa obowiązek opłacania składek. Statut przewiduje skreślenie z listy członków w przypadku nieprzestrzegania tego obowiązku. Statut przewiduje też prawo biernego i czynnego prawa wyborczego dla członków Związku. Niestety, nie przewiduje sankcji za uniemożliwienie korzystania członkom zwyczajnym z tego prawa.

 

J.S. - Czy możesz przytoczyć jakiś przykład?

 

A.S. - Oczywiście, podaję pierwszy z brzegu. Raz na cztery lata odbywają się walne zebrania sprawozdawczo-wyborcze kół. Ponad siedemdziesiąt procent tych zebrań to żałosna farsa demokracji. W kołach liczących 200 i więcej członków nie powiadamia się wszystkich, bo jak i gdzie ich pomieścić, a to kosztuje. W historii naszego Związku raz odbyły się w Okręgu Bielskim wybory pośrednie do zarządów kół i wcale nie kosztowały drożej od tych bezpośrednich, mimo że wtedy trzeba było opłacić znaczki pocztowe. Dobrze, że nie wykreślono ze statutu możliwości organizowania takich wyborów.

Podniesiono rangę statutową prezesa koła. Koło zawsze było i dalej jest najważniejszą komórką statutową Związku. Tymczasem zaprzestano szkolić członków zarządów kół. Okręgi jakby obawiały się, że zintegrowany tzw. aktyw terenowy wznieci rewolucję. Na szczęście są jeszcze okręgi, w których przestrzega się należnego szacunku dla działacza.

 

J.S. - Obserwując co dzieje się w przestrzeni społecznej odnoszę wrażenie, że PZN ma coraz większą konkurencję. Powstają różne, mniej i bardziej trwałe twory organizacyjne chcące przejąć niedość "zagospodarowane" przestrzenie. Czy Twoje widzenie tych zjawisk jest podobne?

 

A.S. -Tak, to jest widoczne na każdym kroku. Związek utracił monopol na organizację i prowadzenie rehabilitacji podstawowej nowo ociemniałych. Mamy coraz więcej grantów, aplikacji o różnych nazwach, mamy trenerów i innych fachowców. Wydajemy niemałe pieniądze. Mimo to z uwagi na coraz dziwniejsze kryteria naboru (wiek, bez pracy, bez dochodów itp.) coraz trudniej jest "dopasować" uczestników akcji i szkoleń. Mnożą się ankiety, badania jako materiał przygotowawczy do przyszłego grantu, a na koniec dopiero wychodzi, że nie wszyscy, którzy chcą i potrzebują przeszkolenia mogą w nim brać udział. Mam możliwość obserwowania pracę okręgu i obraz tej pracy z poziomu koła. Niestety, nie mogę dostarczać Okręgowi beneficjentów czy klientów na wiele szkoleń z uwagi na kryteria wiekowe i zatrudnienie.

Związek ma coraz większą konkurencję w trzecim sektorze. Coraz więcej organizacji oferuje osobom niepełnosprawnym (w tym również z dysfunkcją wzroku) ciekawy i realizowany profesjonalnie program o różnej tematyce - kultura, sport, sztuka itp. W tej sytuacji Związek, zamiast występować o środki do gestorów specjalistycznymi programami ciekawych form rehabilitacji podstawowej, usiłuje konkurować aplikacjami o mniejszej wartości rehabilitacyjnej, ale za to bardziej atrakcyjnymi finansowo. W terenie coraz częściej mamy do czynienia z dobrze pracującymi kołami, a coraz rzadziej z dobrze pracującymi okręgami. Podobno w czasie dyskusji na Plenum Zarządu Głównego Związku, nad przyznaniem osobowości prawnej kołom, któryś z prezesów okręgu powiedział, że osobowość dla kół, to po jego trupie. Nieprzypadkowo w tym mieście jest wiele nowo powstałych stowarzyszeń działających w środowisku niewidomych. Polski Związek Niewidomych rok po roku traci "atuty" - Biblioteka Centralna, Zakład Nagrań i Wydawnictw. Dziesięć lat w Unii Europejskiej nie przekłada się na dostęp do większego asortymentu pomocy rehabilitacyjnych. Mamy przedstawicieli Związku we władzach europejskiej i światowej Uni Niewidomych, a nie mamy podstawowych informacji o podobieństwie i różnicach sytuacji niewidomych w krajach Unii.

 

J.S. - W Twoim życiu zagadnienia kultury zajmowały i nadal zajmują pierwszorzędne miejsce, pomówmy zatem o tej sferze działalności. Wiem, że masz duże osiągnięcia w dziedzinie recytacji. Chciałbym, abyś opowiedział Czytelnikom, kiedy i jak to się zaczęło. Jak wygląda technika Twojej pracy i uczenia się tekstów, aby dostać się do grona najlepszych. Jakie wydarzenia i momenty w tej działalności sprawiły Ci najwięcej zadowolenia i satysfakcji, zwłaszcza że Twoje osiągnięcia artystyczne przekroczyły granice Polski i znalazły uznanie w innych krajach.

 

A.S. - Bardzo wcześnie miałem kontakt z teatrem. Byłem bodaj jednym z najmłodszych "teatromanów" w Operze Bytomskiej. Pierwszymi prezentacjami teatralnymi były "Fontanna z Bachczysaraju" - wspaniały balet, pierwszą operą była "Rusałka", a potem urzekało mnie już wiele innych wspaniałych oper i operetek. Miałem możność uczestniczyć w próbie generalnej pierwszej po wojnie opery "Straszny dwór". W liceum miejsce Opery Bytomskiej zajął Teatr Ludowy w Nowej Hucie. W latach 1958- 1962 należał do lepszych teatrów. Wspomniane ośrodki kultury były wielkie między innymi nazwiskami aktorów: Hiolski, Paprocki, Pyrkosz, Irena Jun, Pieczka i inni.

 

J.S. - Z Twojej wypowiedzi wynika, że miałeś możliwość korzystania z bogatych źródeł "słowa", ale kiedy zaczęła się Twoja przygoda z pracą ze słowem?

 

 A.S. - Liceum w Nowej Hucie, do którego uczęszczałem, miało bardzo dobrych polonistów. Działało kółko literackie i teatr. Liceum to ukończyła między innymi młodsza koleżanka Ewa Lipska. Praca z zuchami, ogniska obozowe, kominki zuchowe, gawędy - wszystko to pozwalało rozwijać zamiłowanie do żywego słowa.

 

J.S. Czy po opuszczeniu Krakowa miałeś dalej możliwości kontynuowania swoich zamiłowań do kontaktu ze sztuką "słowa"?

 

A.S. - Szczęśliwym trafem w kole bielskim istniał Teatr poezji. I tak to się zaczęło.

Członkowie tego Teatru, oprócz pracy nad tekstami do okolicznościowych występów, przygotowywali się do eliminacji Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego. Konkurs ten pozwalał naszym recytatorom na podejmowanie rywalizacji ze sprawnymi recytatorami na poszczególnych etapach eliminacyjnych. Do lat osiemdziesiątych Związek Niewidomych wspólnie ze Związkiem Spółdzielni Niewidomych, później Centralnym Związkiem Spółdzielni Niewidomych organizowały dla niewidomych Ogólnopolskie Konkursy Recytatorskie, Teatralne i Gawędziarskie. Stan ten trwał do chwili powołania Krajowego Centrum Kultury Niewidomych w Kielcach.

Do tego czasu zdolni recytatorzy z dysfunkcją wzroku mogli dostać się do eliminacji centralnych jedynie poprzez kolejne szczeble eliminacyjne. Mnie się taka sztuka udała. Od eliminacji podstawowych do centralnych "przebiłem" się z tekstami: Adama Zagajewskiego "Jechać do Lwowa" i prozą Tadeusza Konwickiego "Ciotki rewolucji". Z Poznania, bo tam odbywały się centralne eliminacje wróciłem z wyróżnieniem. Z wielotysięcznej rzeszy recytatorów biorących udział w eliminacjach do finału dochodziła czterdziestka. Z chwilą powołania Krajowego Centrum Kultury Niewidomych było pozornie łatwiej uzyskać prawo startu w finale. W ostatecznym rozrachunku ważne były sukcesy osiągane przez finalistów wywodzących się z Kieleckiego Centrum. Jeszcze trudniej było zdobyć nominację do centralnych eliminacji teatrów jednego aktora, wtedy jeszcze w Zgorzelcu. Liczba laureatów tego finału wynosiła 15 osób.

Mnie ta sztuka udała się dwa razy. Każdy konkurs, festiwal czy święto słowa wymagały wielodniowych przygotowań polegających na pracy z tekstem, jego interpretacją, dykcją, średniówką, rymem i rytmem. Bez instruktora osiąganie liczących się wyników może być jedynie spektakularnym przypadkiem. Oprócz czasu spędzonego z instruktorem, konieczne jest jeszcze "zżywanie się" z tekstem. Do tego lustro nie wystarcza, trzeba mieć kogoś, kto zechce słuchać, ja mam kogoś takiego.

Słowo można nieść w różnych formach, najpiękniejszą jest forma tekstów literackich.

 

J.S. - Jesienią 1986 roku, podczas uroczystości z okazji 50-lecia ośrodka wypoczynkowego PZN w Muszynie, miałem możność wysłuchania wspaniałego programu artystycznego teatru niewidomych z Bielska- Białej. Do dziś pamiętam wzruszające piosenki oraz inne występy zbiorowe i indywidualne. Czy teatr ten jeszcze istnieje i nadal cieszy widzów i słuchaczy? Warto choć w kilku zdaniach przypomnieć jego artystyczne osiągnięcia i zasługi.

 

A.S. - Teatr poezji powstał w roku 1973 przy Kole Terenowym w Bielsku-Białej. Był chlubą tego koła.

W roku 1975 w Bielsku-Białej został powołany do życia Okręg Polskiego Związku Niewidomych. Koło bielskie, oprócz teatru poezji, miało jeszcze lokal świetlicowy, w którym tymczasowo mieściła się siedziba biura okręgu. Po godzinach pracy biura świetlica wracała do swojej roli. Odbywały się w tej świetlicy zajęcia z kursu gotowania, spotkania z ciekawymi ludźmi, prelekcje i próby Teatru poezji. Na początku z ciekawości, a później z zamiłowania brałem udział w tych próbach. Teatr miał już swoją historię.

Od początku istnienia był prowadzony przez fachowców - aktorów i instruktorów teatralnych. W skład trupy teatralnej wchodzili członkowie koła bielskiego. Zespół przygotowywał programy poetyckie na spotkania okolicznościowe, święta państwowe itp. Oprócz montaży, w których brali udział wszyscy, członkowie teatru co roku startowali w eliminacjach do Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego, którego organizatorem było Towarzystwo Kultury Teatralnej. Bielski Oddział TKT za zwycięstwo w eliminacjach wojewódzkich Konkursu, oprócz prawa do startu w eliminacjach międzywojewódzkich, wręczał nagrodę w postaci "klucza do skarbca literatury polskiej". Teatr nasz w czasie swego istnienia zdobył aż cztery takie klucze.

Do chwili powstania Kieleckiego Centrum członkowie teatru brali z powodzeniem udział w Ogólnopolskich Konkursach Recytatorskich i Teatralnych Niewidomych, gdzie podobnie jak w konkursach okręgowych, prezentowali utwory poetyckie, prozę i monodramy.

 

J.S. - A jak zrodził się program na wspomniane 50-lecie ośrodka wypoczynkowego w Muszynie?

 

A.S. - Do montażu z okazji jubileuszu "Naszego Domu" nie trzeba było nas długo namawiać. Był to montaż jedyny w swoim rodzaju, bo po raz pierwszy i jedyny w programie mieliśmy śpiew z gitarą. Cieszę się, że jest jeszcze ktoś, kto ten program pamięta. Nie był to jedyny zespół teatralny działający w ogniwach statutowych Związku. Myślę, że wszędzie tam, gdzie grupa ludzi chciała poświęcać czas na pracę ze słowem, członkowie tego zespołu łatwiej porozumiewali się ze sobą i z innymi. Cieszyły sukcesy, cieszyły oklaski i cieszyło to, że razem udawało się wypracować montaż, inscenizację i inne formy teatralne. Ostatni Ogólnopolski Konkurs Recytatorski i Teatralny Niewidomych odbył się w Bydgoszczy. Ogromny sukces odniosła na nim nasza koleżanka Barbara Lauterwald prezentując monodram "Matka Makryna".

Niestety, czas wykruszył aktorów. Zabrakło instruktora i zostały jedynie wspomnienia, ale jakie miłe...

 

J.S. - Mówiliśmy o teatrze, o poezji i konkursach, ale przecież interesowała Cię również gawęda. W latach 70. PZN organizował, oprócz innych ogólnopolskich imprez kulturalnych, konkursy krasomówcze. Stwarzały one uczestnikom rozległe możliwości wyżycia się intelektualnego. Czy to nie jest tak, że konkursy krasomówcze wyrosły z doświadczeń recytatorskich? Myślę, że Ty wiesz najwięcej na ten temat. Obecnie już mało kto wie o ich istnieniu przed laty, jakie niosły przesłania i jakimi owocowały rezultatami. Chciałbym, abyś te dawne działania i osiągnięcia przypomniał.

 

A.S. - W 1977 roku Okręg Kielecki zorganizował konkurs krasomówczy. Wybrałem się na ten konkurs z kolegą z Ujsoł, który przygotował gawędę w gwarze. Ja przygotowałem opowieść o swoim trzydziestoleciu. Po zaprezentowaniu swojej "mowy", kiedy wychodziłem na przerwę, podszedł do mnie jeden z uczestników i zagadnął: to kolega skończył studia i jest taki normalny? - Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, tym bardziej że znałem jeszcze kilku niewidomych po studiach i też byli normalni. Na drugi konkurs krasomówczy, który odbył się w Bielsku, wybrałem fragment książki Wańkowicza "Ziele na kraterze". Był to fragment listu ojca do córki Krystyny. Do trzech razy sztuka. Trzeci raz wystartowałem w krasomówstwie już w Kielcach, gdzie prezentowałem przemówienie sejmowe autorstwa Andrzeja Jakubiczki.

Mówienie gawęd było sztuką, którą każdy drużynowy zuchowy musiał posiąść. Gawęda musiała być ciekawa i krótka. Krasomówca ma na prezentację 10 do 15 minut. Recytator na dwa utwory (wiersz i prozę) ma tylko 10 minut. Krasomówca może przekazywać treść własnymi słowami, a recytator przekazuje treści utworów słowami twórcy oraz własnym sercem i rozumem. Krasomówca działa według zasady głoszonej przez Demostenesa: Jeżeli wiesz, co chcesz powiedzieć, słowa przyjdą same. Recytator musi wiedzieć, co chce przekazać słowami twórcy. Reasumując - łatwiej recytatorowi być krasomówcą niż odwrotnie.

Każdy trud krasomówcy i recytatora, włożony w słowo owocuje w postaci stwierdzenia słuchacza: jak pan ładnie mówi. Jak pan mówi, to ja wszystko rozumiem.

Jeszcze jedna ważna sprawa wiąże się z krasomówstwem, tj. jego regionalna odmiana w postaci krasomówstwa gwarą. W Związku mamy wiele osób władających świetnie gwarą i osiągających wspaniałe wyniki na otwartych konkursach.

Na koniec ciekawostka, niejako warsztatowa. Kiedy zabieram się do pracy nad tekstem i muszę się go nauczyć, to przepisuję ten tekst w brajlu. W komputerze mam jedynie dźwięk słowa, a w brajlu mam jego kształt.

 

 J.S. - W Twoim życiu ważną rolę odgrywała turystyka i sport. Jak i kiedy ta pasja się zrodziła ?

 

A.S. - Nietrudno dojść do wniosku, że właśnie ze znaczenia turystyki w życiu niewidomych powstała myśl, która doprowadziła do organizowania pieszych rajdów górskich. W jednym z nich uczestniczyłem i choć od tego czasu minęło już nieco ponad 30 lat, do dziś przeżyte wówczas chwile są żywe. Rajd ten miał istotne znaczenie dla moich doświadczeń turystycznych i osobowościowych.

 

J.S. - Byłeś inicjatorem i organizatorem rajdów. Może więc przypomnisz Czytelnikom niektóre fakty związane z tą pożyteczną i wspaniałą akcją.

 

A.S. - Zamiłowanie do wędrowania zawdzięczam ojcu. To on pokazał mi, jak bezpiecznie wędrować po szlakach górskich, a nawet bezdrożach. W drużynie harcerskiej było mi już łatwiej wyruszać na bardziej samodzielne wyprawy. Bielsko wybrałem sobie między innymi z powodu bliskości gór.

Mając doświadczenie w wędrowaniu i jeszcze szczątkowe widzenie, postawiłem na turystykę. Żeby się zorientować, jak to jest z turystyką wśród niewidomych, namówiłem koła do udziału w rajdzie "Na raty" organizowanym przez Okręg Łódzki w roku 1976. Dwie drużyny z Cieszyna i z Suchej Beskidzkiej zakwalifikowały się na finałowy zlot w Tomaszowie Mazowieckim. Był to rajd pieszy nizinny. Rok później Okręg Krakowski ogłosił rajd górski. Z chętnymi na ten rajd nie miałem problemu. Problemem był tylko fakt, że organizator rajd odwołał. Zrobił to na tyle wcześnie, że kiedy padła propozycja zorganizowania w to miejsce własnego rajdu górskiego, została przyjęta niemal przez aklamację.

Pierwszy Rajd Inwalidów Niewidomych RIN trwał trzy dni i brało w nim udział 5 sześcioosobowych drużyn, w tym dwie z Łodzi. Z roku na rok przybywało dni rajdowych i uczestników. Nawet stan wojenny nie przeszkodził wędrować RIN-owi.

RIN, na którym byłeś, był ósmym z kolei, a drugim, który miał bazę końcową w Wiśle Czarnym. Rajdu tego w klasycznej formie już nie ma, ale wielu jego uczestników na dnie szuflady chowa odznakę rajdową lub jakiś turystycznie użyteczny drobiazg, pamiątkę z RIN-u.

Udało się uratować ciekawą kolekcję odznak z piętnastu RIN-ów wraz z ich krótką historią wydaną w formie folderu. Była to praca dyplomowa absolwentki bielskiego Liceum Plastycznego, , wnuczki wspaniałego towarzysza wędrówek. RIN był doskonałym przykładem, jak może "zaowocować konkretna współpraca Związku Niewidomych, Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego i "Startu". Tak więc RIN miał trzech ojców.

 

J.S. - Z informacji prasowych, które dawniej pojawiały się w "Pochodni" wiadomo mi, że kiedyś w Bielsku-Białej istniał klub turystyczny pod nazwą: "Smrek". Czy on również powstał jako wynik Twojej pasji i zamiłowania do gór? Jakie były jego myśli przewodnie i czy nadal urzeczywistnia pierwotne zamierzenia?

 

A.S. - Na początku lat dziewięćdziesiątych PZN ograniczył swoją działalność sportowo-turystyczną. Okręgi mające w tej dziedzinie spore osiągnięcia sportowe oraz turystyczne rozpoczęły starania o powołanie Stowarzyszenia, które za cel swojego działania przyjęłoby propagowanie kultury fizycznej sportu i turystyki w naszym środowisku. Przypomnę, że w Bielsku w tym czasie istniał przy Okręgu szachowy klub "Pionek" i Koło PTTK, w ramach którego uaktywniła się grupa diabetyków z Jerzym Pudełko na czele.

Okręg po zmianach na kierowniczych stanowiskach nie przejawiał zapału do podtrzymania poziomu dotychczasowych działań turystycznych. Niewidomi turyści z Bielska znaleźli się w grupie inicjatywnej powołującej do życia dzisiejszy "Cross". Początkowo Klub Turystyczny Inwalidów Wzroku "Smrek", a później Stowarzyszenie Sportu, Turystyki i Rekreacji Osób z Dysfunkcją Wzroku "Smrek" jest w czołówce powstających klubów "Crossa".

Nie mieliśmy problemu z zarejestrowaniem "Smreka" (kwiecień 1993). Uzyskaliśmy wpis do rejestru wojewody jako organizator turnusów i w bardzo ciekawej organizacyjnej formie współpracowaliśmy z PFRON. Do października poprzedzającego roku składaliśmy plan turnusów, a w styczniu roku następnego podpisywaliśmy umowę na realizację przyznanych nam na te turnusy środków. Tak działaliśmy przez siedem lat organizując w formie turnusów spływy, górskie obozy wędrowne, rajd ociemniałych diabetyków i inne mniejsze imprezy turystyczne, chociaż dopiero rok 1998 miał przynieść zmiany mające podobno wyjść na lepsze osobom niepełnosprawnym. W pełni sprawdziło się powiedzenie, że lepsze jest wrogiem dobrego. Jedyną pociechą w roku 1998 był fakt przyznania przez PFRON dotacji na zakup tandemów, które do dnia dzisiejszego są na chodzie.

 Możliwość organizowania obozów istniała nadal, jednak udział w tych obozach członków "Smreka" zależał od decyzji Ośrodków Pomocy Społecznej w sprawie przyznania lub nie dotacji. Obozy w formie spływu i górskiej wędrówki nie należały do łatwych i nie można było liczyć na "wolny" nabór. Zresztą mijałoby się to z działaniem Klubu na rzecz własnych klubowiczów. Przez dziesięć lat udawało się zdobywać środki, zwiększać odpłatność uczestników, znajdować kadrę wolontariuszy. Wszystko to pozwalało wyruszyć na szlak górski lub popłynąć w dal błękitną. Na szczęście "Cross" przypomniał sobie, że ma w nazwie słowo turystyka i dzięki dotacjom Ministerstwa Sportu znowu ruszyły obozy. Kadra nie zdążyła "zardzewieć".

 

J.S. - To i my nie zdążymy zardzewieć. Spotkamy się w grudniowej "WiM".

 

 

4.2. Podróżnik z białą laską
Jagna Kaczanowska

 

 Źródło: "Żyjmy dłużej" wrzesień 2014 r.

 

Byliśmy w Egipcie. Widzieliśmy piramidy! Tak? A my w Kenii. Zobaczyliśmy słonie!

Tony Giles odwiedził siedem kontynentów. Był w Egipcie. Wie i dotknął piramidy. Wie, jaka jest faktura kamienia, z którego ją zbudowano. Był w Kenii. Wie, jak pachnie słoń i że jego skóra jest jednocześnie miękka i szorstka w dotyku. Zbiera takie doświadczenia, jak my zbieramy fotografie, które jemu do niczego by się nie przydały. Tony to niewidomy podróżnik.

 

Jesteś podróżnikiem. Ile krajów zobaczyłeś?

 

Jestem trochę niezwykłym podróżnikiem, bo nie zobaczyłem żadnego z krajów, które odwiedziłem. A jest ich ponad sto. Jestem niewidomy i mam uszkodzony słuch w 80 procentach. Słyszę dzięki aparatowi, a widzę. No cóż - nie trzeba wcale widzieć, by zwiedzać. Każdy, kto choć raz był za granicą, wie, że podróżowanie angażuje wszystkie zmysły. Nie patrząc - mogę wyczuwać dotykiem fakturę ziemi, czuć nagrzany słońcem miękki piasek albo spieczoną na skorupę glinę. Mogę rozpoznawać rośliny: jedne mają liście mięsiste i soczyste, inne - suche, szorstkie, przecinają skórę, jeśli się nie uważa. Te wszystkie doznania są dla mnie dostępne - może nawet bardziej niż dla widzących?

No i oczywiście: powonienie. Nic nie pachnie tak pięknie i świeżo, jak wybrzeże Nowej Zelandii. I nic nie śmierdzi bardziej od Bangkoku: odór owoców i ryb psujących się na straganach, mięsa rozkładającego się na ladach, ścieków, a do tego aromat kwiatów, drzew, farbowanych tkanin. Piekielna mieszanka. Ale uwielbiam to miasto pomimo smrodu, wyprawa do Tajlandii była cudowna. Także dzięki smakom, które tam poznałem: słodko - kwaśnemu, ostremu.

Tak, moje podróże są bardzo zmysłowe.

Właśnie to jest w nich najważniejsze?

Najważniejsi są ludzie. Choć ostatnio w wojażach towarzyszy mi Tatiana, moja dziewczyna, też niewidoma, to najczęściej jeżdżę sam. A to oznacza, że siłą rzeczy jestem zdany na pomoc innych. Osoba widząca przeczyta mapę i już wie, gdzie jest. Ja muszę pytać o drogę. Gubię się często. To jednak wspaniałe, bo dzięki temu poznaję wciąż więcej i więcej osób.

 

Skąd właściwie ten pomysł? Pewnego dnia po prostu stwierdziłeś, że chcesz jechać na koniec świata?

 

Niezupełnie. Wiele pasji zaczyna się w domu. I z moją też tak było. Mój ojciec urodził się w latach 20., pod koniec drugiej wojny światowej trafił na okręt wojenny. Morze go oczarowało. Więc gdy nastał pokój, zaciągnął się do marynarki handlowej jako radiotelegrafista. Wracał z rejsu do Australii, Indii czy Kanady, zasiadał w fotelu i zaczynał opowiadać. O ogromnych górach lodowych, większych od statku. O wyprawie pociągiem przez australijski interior. Słuchałem tych historii z zapartym tchem. I chyba wtedy zapragnąłem czegoś takiego: samotności w trasie, poczucia, że jestem wolny, zdany na siebie - muszę sobie poradzić. I sobie poradzę.

 

Twoja pierwsza podróż?

 

Droga do. szkoły. Rodzice posłali mnie do specjalnej szkoły dla dzieci z wadami wzroku. Była daleko od domu i musiałem przenieść się do internatu. Wyrwałem się spod kurateli mamy. Nawet gdyby chciała być nadopiekuńcza, nic by z tego nie wyszło. Wtedy zbaczałem uczyć się samodzielności. Pierwszy raz wybrałem się z kumplem na koncert, a jako piętnastolatek pojechałem na wakacje do USA. Kilka lat później, zanim poszedłem na studia, włóczyłem się przez ich czyta przewodnik, nazwę ulicy, zerknie na jakiś czas z przyjacielem po Stanach. Tylko my dwaj z plecakami.

 

Z początku zawsze ktoś ci towarzyszył. A kiedy pojechałeś po raz pierwszy sam?

 

Studiowałem amerykanistykę. Dzięki temu mogłem dostać półroczne stypendium w Karolinie Południowej. Na wiosnę koledzy zorganizowali grupową wyprawę do Disneylandu na Florydzie. A ja postanowiłem wybrać się gdzieś indziej, w pojedynkę. Do Nowego Orleanu. Kolega zawiózł mnie na lotnisko, a w Nowym Orleanie wziąłem taksówkę do hotelu. Rozgościłem się i postanowiłem wybrać się do Dzielnicy Francuskiej - na sławetną Bourbon Street. Ktoś z obsługi wręczył mi mapę i poradził, którym tramwajem jechać. Wyszedłem z hostelu i poczułem paraliżujący strach. Było gorąco i bardzo wilgotno, a ja trząsłem się jak galareta. Czy oszalałem?Niewidomy, zupełnie sam, w obcym i niezbyt bezpiecznym mieście? Przecież nie dotrę nawet za róg ulicy! Ktoś mnie rozjedzie, napadnie, pobije, zabije! I wtedy pomyślałem o ojcu. O długich, ciemnych i zimnych nocach na pokładzie statku. Jak bardzo musiał się czuć samotny! A przecież tego właśnie pragnąłem dla siebie. "Przecież to jest ta przygoda, której chciałeś zakosztować. Weź się w garść, dasz radę!" - powtarzałem sobie w myślach. Nie pamiętam, jak długo tam stałem. Zrobiłem pierwszy krok. I poszedłem na przystanek tramwajowy.

 

Miewam problemy w obcych miastach z orientacją w systemie komunikacji miejskiej. Jak ty to robisz, nie widząc?

 

Kluczem do sukcesu jest dobra organizacja. Podróżowanie po krajach zachodnich w ogóle nie sprawia mi problemu. Chodniki są szerokie, jest wiele udogodnień dla niepełnosprawnych, podobna jest też topografia miast: w wielu z nich ulice tworzą siatkę linii prostopadłych, więc dość łatwo się zorientować w terenie. Zawsze mam przy sobie laskę - dzięki niej wiem, gdzie jest stopień, gdzie dziura, mijający mnie przechodnie mogą się też od razu zorientować, że nie widzę. Najłatwiej korzystać z metra - dzięki komunikatom w wagonach i na stacjach. W tramwajach i autobusach liczę przystanki. W razie czego po prostu staję na środku, starając się wyglądać na zagubionego, i od razu ktoś oferuje się z pomocą.

 

Nigdy nikt nie wykorzystał faktu, że jesteś niewidomy?

 

Nie mogę powiedzieć, że nigdy, ale zdarza się to naprawdę sporadycznie. A przecież prawie zawsze muszę polegać na innych ludziach: pytając o drogę, odliczając pieniądze za jedzenie. Mam swój system liczenia dolarów i funtów, rozpoznaje je dotykiem, po wielkości, ciężarze. Gdy idę do bankomatu, zawsze towarzyszy mi pracownik hostelu. Banknoty jednodolarowe układam z przodu portfela, a te o większych nominałach - w przegródkach z tyłu. Zapamiętuję, ile pieniędzy wydałem, ile powinno mi zostać. Mam świetną pamięć. Ale z walutami narodowymi miewam kłopoty. Gdy kupuję jedzenie w barze, owoce na straganie, pytam, jaką kwotę jestem winien i podaję sprzedawcy plik banknotów, nieraz cały portfel. Proszę, by odliczył należność. I zawsze wszystko się zgadza.

W książce opisujesz kilka mrożących krew w żyłach przygód.

 

No tak, zdarzały się sytuacje tragikomiczne. W Tajlandii zostałem "porwany" motocyklem. Umówiłem się pewnego wieczoru z kumplem z USA. Gdy się rozstawaliśmy, złapał dla mnie motocykl - taksówkę i powiedział kierowcy, żeby zawiózł mnie do hostelu. Zorientowałem się, że nie jedziemy tam, gdzie powinniśmy. Usłyszałem huk drugiego silnika: obok nas jechał drugi motor. Usłyszałem, że kierowcą był mężczyzna, a na siedzeniu pasażera podróżowała kobieta. Łamaną angielszczyzną zapytała, czy chcę "bzyk-bzyk". Mówiła: "dać dobry bzyk-bzyk, całą noc!". Nie miałem pojęcia, co począć, przecież nawet nie wiedziałem, gdzie jesteśmy. W końcu zatrzymaliśmy się, poszliśmy do hoteliku. Siedziałem z tą dziewczyną w pokoju przez ponad pół godziny. Towarzyszący jej mężczyźni zapytali potem, czy wszystko się udało: zadeklarowali, że oddaliby mi pieniądze, gdybym nie mógł "bzyk-bzyk". Cięgle zapewniali mnie, że jestem ich przyjacielem. Ta eskapada kosztowała mnie wszystkie pieniądze, ale nie miałem ich przy sobie wiele.

 

Którą podróż najbardziej zapamiętałeś?

 

Pewnie tę do Australii i Nowej Zelandii. To była pierwsza wielka wyprawa - i zaraz na początku stało się coś niewiarygodnego. Ledwo przyjechałem do Melbournei rozlokowałem się w hostelu, dostałem list od mamy: "Anthony, masz uszkodzoną nerkę. Jesteś bardzo chory i możesz umrzeć, kocham cię. Mama". Byłem w szoku. I zrobiłem to, co zrobiłby każdy facet na moim miejscu: poszedłem się upić. Mimo to postarałem się, żeby ta informacja nie zaważyła zbytnio na mojej podróży- oczywiście skontaktowałem się z lekarzem, zrobiłem badania, stosowałem się do zaleceń, ale nic poza tym. Nie panikowałem. Przejechałem się na grzbiecie wielbłąda. Dotykałem węży w rezerwacie. I wybrałem się na wycieczkę na Ayers Rock - świętą skałę Aborygenów. To była magiczna podróż.

 

A Nowa Zelandia, twój ulubiony kraj?

 

Jest piękna! Można tam znaleźć wszystko: góry, jeziora, lodowce, bujną roślinność, rzeki. Powietrze jest czyste, przepełnione aromatami wody, żywicy. Ale najwspanialsi są ludzie - serdeczni, skorzy do pomocy. Uprawiałem rafting na rzece Shotover, skakałem na linie w Nevis Highwire. No i skoki Rocket Bungee. Przypinają cię do siedzenia w specjalnej kuli, która potem wystrzeliwują jak z procy - poszybowałem na 70 metrów w powietrze i miękko opadłem na dół. Krzyczałem jak wariat. Uwielbiam takie przeżycia. Gdy skacze mi adrenalina, gdy wrzeszczę ze strachu i zachwytu - czuje, że żyję.

 

A co z twoimi nerkami?

 

Kilka lat temu przeszedłem transplantacje, bo moje obie nerki nie nadawały się już do użytku. Dawcą był mój ojczym. Obiecałem mu, że będę się tą nerką dobrze opiekował i nie zmarnuję jej!

 

Twój lekarz godzi się na twoje podróże?

 

Od razu uprzedziłem, że i tak będę podróżował. Ale biorę leki regularnie, dobrze się odżywiam, dbam o siebie. Z powodu nerek nie pojechałem do Indii - tam turyści zapadają na zatrucia pokarmowe. A ja nie mogę sobie na to pozwolić: zbytnie obciążenie jedynej pracującej nerki - to zły pomysł. Ale myślę, że kiedyś tam jednak pojadę. Byłem już na wszystkich kontynentach!

 

Czego nauczyły cię podróże?

 

Poznałem świat. Ale przede wszystkim lepiej poznałem siebie. Zorientowałem się, że to, czy postrzegam moją ślepotę jako wadę, zależy tylko ode mnie. Mogę być nieszczęśliwy i siedzieć całe życie w kącie, powtarzając sobie, że wszystko mi odebrano, bo odebrano mi wzrok. Albo spełniać marzenia. I wtedy okazuje się, że niewidzenie bywa zaletą. Otwiera mi wiele drzwi. Uwalnia w ludziach dobro, bo mogą mi pomóc, zaopiekować się mną. Nauczyłem się też, że ludzie, którzy mnie poznają, szybko przestają we mnie widzieć "ślepego". Widzą Tonyego, który ma fajne poczucie humoru, jest dzielny, ma wariackie pomysły. To było dla mnie wyzwalające. Dzięki podróżom poczułem się lepiej sam ze sobą.

 

Dla kogo napisałeś książkę?

 

Na pewno dla moich bliskich. Mój tata nie żyje od lat, ale mama zawsze mnie wspierała. To ona nauczyła mnie nigdy się nie poddawać i korzystać z każdej szansy, którą daje życie. No i chciałem też pokazać wszystkim niewidomym: bierzecie ze mnie przykład, nie ma dla was rzeczy niemożliwych! A szerzej - chciałem to powiedzieć w ogóle wszystkim ludziom, którzy odkładają życie na później, bo... "bo jestem gruba", "bo jestem chory", "bo jestem nieładny". Skoro mi się udało - uda się i wam. Nie trzeba za dużo się zastanawiać - po prostu trzeba to zrobić. Z realizowaniem marzeń jest trochę jak z seksem. Jeśli za dużo o tym myślisz, nigdy tego nie zrobisz. Idź na żywioł. Warto.

 

 

 5. ORGANIZACYJNE, PRAWNE, PRAKTYCZNE, SPOŁECZNE I ŚWIADOMOŚCIOWE PROBLEMY

 

 

5.1. Stopnie niepełnosprawności czy kontenery z niepełnosprawnościami? Stanisław Kotowski

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

Wiemy, że w Polsce orzeka się trzy stopnie niepełnosprawności - znaczny, umiarkowany i lekki. Podział ten jest mało precyzyjny i uniemożliwia sensowną ocenę trudności, jakie powoduje niepełnosprawność.

Dla uproszczenia i uniknięcia szerokich omówień skupię się na osobach z uszkodzonym wzrokiem zaliczonych do znacznego stopnia niepełnosprawności. Stopień ten bowiem obejmuje bardzo zróżnicowaną grupę osób niepełnosprawnych. Dotyczy to również osób z uszkodzonym wzrokiem w stopniu znacznym oraz takich osób ze złożonymi niepełnosprawnościami. Bez tego trudno byłoby zrozumieć, jak różnorodna jest to grupa.

Uwzględniając tylko niewidomych i słabowidzących, u których orzeczono znaczny stopień niepełnosprawności oraz osoby z dodatkowymi niepełnosprawnościami mamy:

- osoby medycznie niewidome bez poczucia światła,

- osoby dysponujące poczuciem światła, ale bez lokalizacji jego źródła,

- osoby lokalizujące źródło światła,

- osoby rozróżniające podstawowe kolory,

- osoby słabowidzące, których ostrość widzenia nie przekracza 3/60 (5 procent) normalnej ostrości widzenia i jest to mało w porównaniu z osobami widzącymi, ale bardzo dużo w porównaniu z osobami medycznie niewidomymi - taka możliwość widzenia ma wielkie znaczenie psychologiczne i duże znaczenie praktyczne,

- osoby z ograniczonym pola widzenia do 20 stopni, przy czym ostrość widzenia w tym wąskim polu może być nawet stuprocentowa,

- - osoby widzące znacznie lepiej niż wyżej wymieniłem, ale którym grozi utrata wzroku np. z powodu odwarstwienia siatkówki.

Są więc niewidomi ze znacznym stopniem niepełnosprawności, którzy czytają zwykłe pismo i ludzi na ulicy rozpoznają. Trzeba zupełnie nie mieć wyobraźni, żeby twierdzić, iż warunki życia wszystkich tych osób są jednakowe, że w ich życiu występują jednakowe trudności i wymagają jednakowej pomocy.

W tym miejscu dodam, że moim zdaniem, osoby słabowidzące nie są osobami niewidomymi, które trochę widzą, lecz osobami widzącymi, które słabo widzą. Jest to istotna różnica i zrozumiała w odbiorze społecznym. Osoby słabowidzące nie są osobami niewidomymi, ponieważ posługują się wzrokiem w życiu codziennym przy wykonywaniu wielu czynności, a także przy wykonywaniu pracy zawodowej. Osoby te czują i myślą jak ludzie widzący, boją się utraty wzroku, źle oceniają możliwości niewidomych, a jednocześnie wmawia się im, że są niewidomymi, którzy trochę widzą, co zaburza ich zdolność oceny sytuacji osób niewidomych.

A teraz spróbujmy zastanowić się nad niewidomymi ze złożoną niepełnosprawnością. Cały czas mówimy o niewidomych ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Widzimy, że ich możliwości są zróżnicowane. Kiedy uwzględnimy różne dodatkowe niepełnosprawności, sytuacja zostanie niepomiernie skomplikowana. Dla ułatwienia będziemy rozważać tylko krańcowe przypadki, tj. od całkowitego braku możliwości widzenia do ostrości wzroku w granicach 5 procent. Nie uwzględniamy przy tym pola widzenia, ślepoty zmierzchowej, światłowstrętu, olśnienia, trudności z akomodacją, zagrożenia utraty wzroku.

Niewidomy może być jednocześnie głuchy. I zaczyna się - całkowicie niewidomy i całkowicie głuchy, całkowicie niewidomy i częściowo głuchy, częściowo niewidomy i całkowicie głuchy, jedna i druga niepełnosprawność nie jest całkowita. Zwróćmy uwagę na różnice w możliwościach życiowych tych osób. Jeżeli np. osoba głuchoniewidoma z trudem słyszy mowę ludzką przy pomocy doskonałych aparatów słuchowych i z największym trudem widzi znaki na ekranie komputera, stosując przy tym powiększenie i lupę, może pracować przy pomocy tego narzędzia. A jeżeli nic nie widzi i nie słyszy - musi znać brajla i mieć monitor brajlowski, ale i tak będzie jej bardzo trudno. Osoba ta nie może, np. wyjść samodzielnie na ulicę, rozmawiać przez telefon i czego jeszcze nie może?

Niewidomy może być upośledzony umysłowo w stopniu lekkim, umiarkowanym i znacznym. Ten znaczny stopień może być tak znaczny, że uniemożliwia jakikolwiek kontakt z tą osobą. Są niewidomi tak głęboko upośledzeni umysłowo, że trudno nawet ocenić ich stan wzroku, nie rozumieją mowy, ani niczego innego. To też stopień znaczny. I jak się ma ich sytuacja życiowa w porównaniu z całkowicie niewidomym, ale sprawnym umysłowo?

Niewidomy może mieć też uszkodzony narząd ruchu. Narząd ten może być całkowicie niesprawny. Niektóre osoby nie są zdolne do wykonywania żadnych celowych ruchów. W żargonie osoby te nazywane są roślinami.

Nie trzeba jednak aż tak drastycznej sytuacji. Wystarczy wyobrazić sobie osobę całkowicie niewidomą, która porusza się na wózku inwalidzkim. Jak można to robić bez kontroli wzrokowej? Przecież są sytuacje, w których nie radzi sobie widzący wózkowicz.

Musimy też wiedzieć, że są osoby niewidome niesprawne umysłowo, ale są silne, potrafią wykonywać duże energiczne ruchy i są agresywne. Osoby te wymagają, nie tylko pielęgnacji, mycia, karmienia, ale i ochrony przed ich agresją, która może być skierowana w stosunku do otoczenia albo w stosunku do siebie. Osoby te mogą np. ranić się nożem, wyć z bólu i nadal wbijać nóż we własne ciało.

Możemy jeszcze mówić o chorobach psychicznych, o cukrzycy, stwardnieniu rozsianym i innych schorzeniach, od których niewidomi nie są wolni.

Tak wygląda znaczny stopień niepełnosprawności. Oczywiście, jest to tylko przybliżona charakterystyka. Rozważałem po dwie niepełnosprawności, ale są osoby, u których występuje jednocześnie trzy i więcej niepełnosprawności. Takie przypadki bardzo komplikują obraz osób aż tak poszkodowanych. Przytoczone przykłady jednak, mam nadzieję, pozwolą zrozumieć niedoskonałości kwalifikowania tych wszystkich osób do jednego stopnia niepełnosprawności. Całkowicie niewidomy może być artystą, naukowcem, politykiem, masażystą, ślusarzem itp. itd. A niewidomy-"roślina" albo niebezpiecznie agresywny? Przecież to nie ma sensu.

W okresie II Rzeczypospolitej niepełnosprawność, czyli jak to wówczas określano, utratę zdrowia, orzekano w procentach. W ten sposób można było orzec np. 170 procent utraty zdrowia. Umożliwiało to chyba dokładniej określać stopień niepełnosprawności, a przez to poziom niezbędnej pomocy.

W pracy doktorskiej, którą obroniłem w 1979 roku, w dziale poświęconym orzecznictwu inwalidzkiemu, wówczas działały komisje ds. inwalidztwa i zatrudnienia, poddałem analizie skutki orzekania tylko trzech grup inwalidztwa, czyli według obecnej terminologii, trzech stopni niepełnosprawności. Wnioski z tej analizy były bardzo niekorzystne z punktu widzenia rehabilitacji i potrzeb osób niepełnosprawnych. Zaproponowałem więc podział na pięć grup, który uwzględniałby w większym stopniu ograniczenia i potrzeby osób niepełnosprawnych. Zaproponowany wówczas podział również nie byłby bardzo precyzyjny, ale o wiele dokładniejszy od tego, który obowiązywał i obowiązuje obecnie.

Niewidomi i słabowidzący, podobnie jak pozostałe osoby niepełnosprawne, kwalifikowani byli i są do trzech stopni niepełnosprawności. Przypomnę, że:

- do znacznego stopnia niepełnosprawności kwalifikowane są osoby, całkowicie niewidome oraz takie, których ostrość widzenia nie przekracza 5 procent normalnej ostrości albo ich pole widzenia ograniczone jest do 20 stopni,

- do umiarkowanego stopnia niepełnosprawności kwalifikowane są osoby, których ostrość widzenia mieści się w granicach 6 do 10 procent normalnej ostrości albo ich pole widzenia nie przekracza 30 stopni,

- do lekkiego stopnia niepełnosprawności kwalifikowane są osoby, których ostrość widzenia nie przekracza 30 procent.

Przed laty proponowałem, żeby pozostawić II i III grupę (umiarkowany i lekki stopień niepełnosprawności) bez zmian, I grupę (stopień znaczny) podzielić na trzy. Według moich propozycji miało być łącznie 5 grup inwalidów, czyli pięć stopni niepełnosprawności.

Wnioskowałem również, żeby przy orzekaniu nie skupiać się głównie na zdolności do pracy i jej braku. Uważałem i nadal uważam, że nie jest to właściwe ani celowe. Ważniejsza jest zdolność do samodzielnego życia. Oczywiście, wówczas i obecnie, znaczny stopień niepełnosprawności oznacza czałkowitą niezdolność do pracy zawodowej oraz niezdolność do samodzielnej egzystencji. Jedno i drugie jest nieprawdziwe w odniesieniu do wielu osób kwalifikowanych do znacznego stopnia niepełnosprawności.

Zaproponowałem pierwszą grupę, czyli znaczny stopień niepełnosprawności podzielić na trzy. Dla ułatwienia teraz będę używał określeń:

stopień znaczny A, stopień znaczny B i stopień znaczny C.

Do najwyższego stopnia niepełnosprawności, czyli A, według mojej propozycji należy kwalifikować osoby całkowicie niezdolne do samodzielnej egzystencji i do pracy zawodowej. Ta grupa obejmowałaby osoby-"rośliny", osoby upośledzone umysłowo agresywne, osoby wymagające pielęgnacji, karmienia, mycia, pampersów itd. Są tacy niewidomi i są tacy widzący.

Do znacznego stopnia niepełnosprawności B kwalifikowane byłyby osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji, ale częściowo zdolne do pracy zawodowej. Takie osoby również istnieją. Mogę tu wymienić chociażby Michała Kaziowa - ociemniałego pisarza bez rąk, Wincentego Mierzejewskiego, również osobę ociemniałą bez rąk zatrudnioną dawniej w lubelskiej spółdzielnii niewidomych przy wyrobie tak zwanych metalowych zaciskaczy żył, używanych przy transfuzji krwi, czy Januarego Kołodziejczyka - ociemniałego naukowca, botanika, który miał usztywnione wszystkie stawy tak, że mógł tylko leżeć. Nie mógł nawet jeść, gdyż miał usztywnione szczęki - trzeba było wyrwać mu kilka zębów trzonowych i przez ten otwór łyżeczką podawać pokarm. January Kołodziejczyk w takim stanie napisał kilka książek i podręczników botaniki, a w czasie okupacji niemieckiej prowadził tajne nauczanie.

Bez wątpienia osoby te nie były zdolne do samodzielnej egzystencji, ale mogły wykonywać niektóre prace.

Wreszcie do znacznego stopnia niepełnosprawności C kwalifikowane miały być osoby całkowicie niewidome i słabowidzące, których ostrość widzenia nie przekracza 5 procent bez dodatkowych, poważnych niepełnosprawności. Osoby te są zdolne do samodzielnej egzystencji, muszą jednak korzystać z pomocy innych osób przy wykonywaniu niektórych czynności. Są również zdolne do pracy zawodowej na wybranych stanowiskach i w niektórych zawodach.

Obecnie podzieliłbym jeszcze stopień znaczny na tych, którzy są agresywni i wymagają zapewnienia bezpieczeństwa im i otoczeniu oraz tych, którzy nie są do niczego zdolni, również do tego, żeby zrobić krzywdę komuś lub sobie. Jest to ważne, bo tych drugich można zostawić na godzinę lub dwie bez opieki.

Podzieliłbym też stopień znaczny C na osoby, których ostrość widzenia nie przekracza 2 procent i te, których ostrość widzenia mieści się w przedziale od 3 do 5 procent normalnej ostrości. Życie tych drugich bowiem jest znacznie łatwiejsze od całkowicie niewidomych oraz tych z poczuciem światła i bardzo słabymi możliwościami widzenia.

Proponowany podział na stopnie niepełnosprawności umożliwiałby lepsze adresowanie pomocy, lepsze wykorzystanie możliwości tych osób, bardziej efektywną rehabilitację. I nie jest tu najważniejsze, które z tych osób potrzebują więcej pomocy, a które mniej, chociaż to również ma znaczenie. Pomoc jednak musi być różna, dostosowana do rodzaju i stopnia niepełnosprawności. Dla inteligentnego niewidomego dużą pomocą jest np. udźwiękowiony komputer. Dla niewidomego upośledzonego umysłowo nie jest to żadna pomoc. Inteligentny niewidomy potrzebuje różnej pomocy, np. asystenta osobistego czy przewodnika, a niewidomy z głębokim upośledzeniem umysłowym czy całkowicie unieruchomiony wymaga pielęgnacji. Niewidomy z upośledzeniem umysłowym, agresywny, silny, również wymaga pielęgnacji, ale również zapewnienia mu bezpieczeństwa. Tymczasem, według prawa, wszystkie te osoby są niepełnosprawne w stopniu znacznym i tylko tyle.

Moja praca doktorska została nagrodzona przez Ministra Pracy, Płac i Spraw Socjalnych i na tym koniec. Musiało upłynąć 35 lat zanim urzędowo zaczęto mówić o potrzebie zróżnicowania zakresu pomocy osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności w zależności od stopnia niesamodzielności. Dopiero w 2014 r. zgłoszona została propozycja przyznawania Czeków opiekuńczych na podstawie uznania jednego z trzech stopni niesamodzielności.

 Zgodnie z tą propozycją "Czek opiekuńczy otrzymywałyby wszystkie osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności, które we wskazaniach uzyskałyby jeden ze stopni niesamodzielności, a byłoby ich trzy i w zależności od nich uzależniona byłaby wysokość pomocy finansowej - od 650 zł do 1000 zł miesięcznie".

Moim zdaniem zróżnicowanie to nie jest wystarczające, ale jest to postęp w rozumieniu niepełnosprawności. Niestety, uważam że zróżnicowania, chociaż jest ono niewystarczające, nie będzie. Nie dopuszczą do tego osoby mniej poszkodowane i opiekunowie osób mniej poszkodowanych. Tak to wygląda, że osoby o najwyższym stopniu niepełnosprawności nawet nie uświadamiają sobie własnych potrzeb, nie mówiąc już o domaganiu się ich zaspokajania. Im mniejsze ograniczenia powoduje niepełnosprawność, tym większe możliwości artykuowania własnych potrzeb i organizowania nacisku na ich zaspokajanie. Protesty opiekunów osób niepełnosprawnych z pierwszej połowy 2014 r. dobitnie to wykazały.

 "Mamy te same żołądki! Chcemy tych samych praw! Precz z dzieleniem opiekunów na lepszych i gorszych!" - takie hasła skandowali opiekunowie dorosłych osób z niepełnosprawnością podczas protestu, który rozpoczął się 27 marca 2014 r. przed siedzibą Sejmu.

"Nie ma niepełnosprawnych lepszych i gorszych i nie ma opiekunów lepszych i gorszych. Wszyscy wykonują ciężką pracę i wszyscy powinni być równo traktowani - mówił Alfred Surma ze Stowarzyszenia Niepokonani 2012, jeden z protestujących".

Były również wypowiedzi, że osób, które są niepełnosprawne w stopniu znacznym nie można różnicować, bo u nich został orzeczony najwyższy stopień niepełnosprawności. Przecież nic nie może być wyższe od najwyższego.

No i protestujący odrzucili propozycję zróżnicowania pomocy w zależności od stopnia niesprawności. A przecież w większości przypadków osobę niepełnosprawną w stopniu znacznym można samą zostawić na godzinę czy kilka godzin w domu bez obawy, że sobie krzywdę zrobi, dom podpali czy oknem sprzęty powyrzuca. Mało tego, osoba ta ugotuje obiad, mieszkanie posprząta, albo podejmie pracę i będzie zarabiała, mimo że orzeczono u niej znaczny stopień niepełnosprawności, czyli niezdolność do pracy.

W niektórych przypadkach jednak nie można zostawić osoby niepełnosprawnej nawet na kilka minut bez opieki, albo bez specjalnego zabezpieczenia.

 Piszę ten artykuł w nadziei, że po następnych trzydziestupięciu latach, jak dobrze pójdzie, sprawa wróci, może z lepszym skutkiem. Nie wierzę, że obrady trwającego "okrągłego stołu" wypracują sensowne, systemowe rozwiązania. Rozwiązania te muszą uwzględniać zróżnicowanie potrzeb osób niepełnosprawnych w ramach znacznego stopnia niepełnosprawności, a zróżnicowanie takie jest odrzucane przez zainteresowanych. No i żadna z organizacji osób niepełnosprawnych nie będzie domagała się niezbędnego zróżnicowania. W każdej fundacji i w każdym stowarzyszeniu bowiem najwięcej do powiedzenia mają osoby najsprawniejsze. Dlatego z nimi trzeba się najbardziej liczyć i ich potrzeby zaspokajać w pierwszej kolejności.

Dodam, że osoby o niższym stopniu niepełnosprawności liczyć mogą na wsparcie niektórych autorytetów. W kraju naszym trwa właśnie dyskusja dotycząca leczenia zaćmy. Jasne, że trzeba ją leczyć, ale kiedy leczenie to zaczynać. Otóż odnośne władze uznały, że dopiero wtedy, kiedy zaćma doprowadzi do osłabienia ostrości widzenia do 40 procent normalnej ostrości. W prasie znalazłem wypowiedzi na ten temat dwóch okulistek. Pomijam, co one myślą i mówią o potrzebie leczenia zaćmy. Chodzi mi o to, co mówią o tych czterdziestu procentach widzenia. Czytamy.

 "Jak wyjaśnił dr Andrzej Dmitriew z Katedry i Kliniki Okulistyki Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, taka ostrość wzroku oznacza, że pacjent ma zachowane jedynie 40 proc. prawidłowego widzenia.

 Prof. Grabska-Liberek dodała, że taka ostrość widzenia wyklucza kompletnie u pacjentów możliwość pracy zawodowej". Cytat z artykułu: "Prawie 500 tys. Polaków czeka w kolejce na operację zaćmy", pozycja 3.2.

 Przecież 40 procent normalnej ostrości widzenia nie kwalifikuje nawet do lekkiego stopnia niepełnosprawności, a pracują nawet całkowicie niewidomi i to z dodatkowymi niepełnosprawnościami fizycznymi. Całkowicie niewidomi potrafią nawet być naukowcami, wybitnymi artystami, twórcami i ministrami, a co dopiero ci z czterdziestoma procentami widzenia.

I jeszcze jeden cytat:

"Zdaniem prezesa-elekta Polskiego Towarzystwa Okulistycznego, profesor Iwony Grabskiej-Liberek, kryterium ostrości wzroku nie powinno być brane pod uwagę. Ostrość na poziomie 0,4 uniemożliwia poruszanie się i normalne funkcjonowanie" - cytat z artykułu "PTO opracuje zasady kwalifikacji do zabiegu" pozycja 3.3.

I jak to się ma do niewidomych, którzy samodzielnie chodzą po drogach publicznych i podróżują? A jak do tysięcy niewidomych, którzy pracują, wychowują dzieci i załatwiają mnóstwo codziennych spraw? Jeżeli autorytety okulistyczne wypowiadają tak nieprzemyślane i nieprawdziwe poglądy, to z pewnością nie ma co liczyć na sensowne zmiany, których również nie chcą osoby zainteresowane.

 

 

5.2. List Zarządu Koła PZN Warszawa-Śródmieście do członków

 

 Źródło: Korespondencja Koła PZN

 

Szanowni Państwo,

w związku z prowadzoną przez kilku członków Prezydium Zarządu Okręgu Mazowieckiego PZN oraz Okręgowej Komisji Rewizyjnej, kampanią oszczerstw i pomówień wobec Zarządu Koła Warszawa Śródmieście, przedstawiamy Państwu informacje, dotyczące krytycznej sytuacji w naszej organizacji.

Na wniosek Prezydium Zarządu Okręgu, w dniu 24 maja br. przeprowadzone zostało Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków Koła PZN Warszawa-Śródmieście. Na Walnym Zebraniu publicznie odczytana została treść donosu, który dwa dni przed rozpoczęciem obrad, złożono w Prokuraturze Warszawa Śródmieście-Północ. Członków Zarządu Koła posądzono o kradzież i sprzeniewierzenie składek. Wszyscy członkowie Zarządu Koła zeznawali na Policji w charakterze świadków, a Prokurator nie postawił nikomu zarzutów. Ponieważ byliśmy jedynie świadkami w sprawie, nie mamy prawa wglądu do akt. Prokurator nie ma podstaw do informowania nas o zakończeniu śledztwa. Informacja taka przekazywana jest stronom. W tym przypadku Okręgowi Mazowieckiemu, któremu Prokurator przyznał status pokrzywdzonego. Władze Okręgu nabrały wody w usta, a sam Prezes Andrzej Mazur z premedytacją kłamie twierdząc, że nie jest stroną w sprawie.

Po wysłuchaniu przedstawicieli władz Okręgu oraz członków Zarządu Koła, Walne Zebranie miażdżącą przewagą głosów sprzeciwiło się powtórnemu zawieszeniu Zarządu Koła. Zaraz po zakończeniu obrad, panowie Henryk Pietrzak oraz Prezes ZOM Andrzej Mazur, oznajmili zgromadzonym, iż wyniki głosowań i podtrzymanie mandatu obecnego Zarządu Koła zostaną unieważnione.

Pomimo wielkiego wysiłku i starań ze strony kierownictwa Okręgu Mazowieckiego PZN, nie udało się doprowadzić do usunięcia legalnie i demokratycznie wybranego Zarządu Koła. Pomimo intensywnej nagonki, zarówno przed jak i po Nadzwyczajnym Zebraniu, doniesienia do prokuratury, nieustającego rozpowszechniania kłamliwych plotek, nie udało się nas usunąć.

Prezes wraz Dyrektorką Okręgu, a także z Przewodniczącą i Wiceprzewodniczącym Komisji Rewizyjnej Okręgu, skierowali przeciwko nam do Sądu Koleżeńskiego wniosek o wykluczenie z PZN.Postawiono nam kuriozalny zarzut działania na szkodę Związku. Na spotkaniu “mediacyjnym", wciąż te same osoby, reprezentujące władze Okręgu, z przypisaną im arogancją i butą, brutalnie nas zaatakowały. Przy biernej postawie “mediatora", zostaliśmy nazwani m.in. złodziejami i śmieciami.

Dotychczasowy przebieg zdarzeń daje nam pewność, że zapowiedziana rozprawa odbędzie się w podobnej atmosferze. Niewykluczone, że będzie kulminacją długiego spektaklu nienawiści, który może zakończyć się usunięciem nas z Polskiego Związku Niewidomych.

 

Zapraszamy wszystkich Państwa na posiedzenie Sądu Koleżeńskiego w dniu 7 października br., o godzinie 12:00, w siedzibie Polskiego Związku Niewidomych, przy ul. Konwiktorskiej 9, w sali 27.

 Prezes Zarządu Koła PZN Warszawa - Śródmieście Jerzy Waldemar Figiel

 

 ***

 

Jak nas poinformował pan Przewodniczący Jerzy Waldemar Figiel Sąd Koleżeński umorzył sprawę z powodów formalnych.

Publikujemy oficjalny list Zarządu Koła PZN Warszawa-Śródmieście. Nie mamy możliwości sprawdzenia informacji w nim zawartych. Jest to jednak część życia PZN-u, dlatego uważamy, że członkowie tego stowarzyszenia powinni wiedzieć i o podobnych wydarzeniach. Jeżeli jednak Zarząd Mazowieckiego Okręgu PZN lub inny organ władzy stowarzyszenia zechce ustosunkować się w jakiś sposób do treści opublikowanego listu, stanowisko to zamieścimy w grudniowym wydaniu "WiM".

 Uwaga! Ponieważ w grudniu ukaże się ostatni numer "Wiedzy i Myśli" prosimy o przesłanie sprostowania, wyjaśnień własnej oceny sytuacji lub innego tekstu przeznaczonego do opublikowania na łamach "WiM" na adres:

st.k@onet.pl lub st.k1@wp.pl

w terminie do 20 listopada. Później nie będzie możliwości opublikowania na łamach "WiM" czegokolwiek.

(przypis redakcji "WiM")

 

 

5.3. Drogi i bezdroża niewidomych
Zmiany nie tylko ekonomiczne
Jerzy Ogonowski

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

Od początku przeobrażeń społeczno-gospodarczych po 89 roku, które chętniej nazywałbym za Gombrowiczem buntem lokai (Patrz "Operetka"), zastanawiam się, na ile krzewione w socjalizmie zasady pełnowartościowego niewidomego były bardziej postulatem, aniżeli rzeczywistością realną. Gdyby było inaczej, to przecież wszyscy zrzeszeni w PZN niewidomi nie zgodziliby się tak łatwo na przejście z pozycji osób chodzących z podniesioną głową na dopraszających się łaski czy to Państwa, czy to biznesmena, aby użyczył nieco środków na działalność, towarzyskie spotkania, a czasem nawet na jako takie niekoniecznie godne życie. I gdyby zasada pełnowartościowości niewidomego czy innego niepełnosprawnego jako osoby ludzkiej została upowszechniona w społeczeństwie, to przynajmniej część owych pracodawców pobierających dopłaty za zatrudnienie niepełnosprawnych i domagających się ciągle zwiększenia tych dopłat, wstydziłaby się takiego procederu.

W okresie słusznie minionym, w którym głównym zajęciem przeciętnego obywatela było wystawanie w kolejkach lub zdobywanie towaru zamiast kupowania, Polski Związek Niewidomych bardzo dobrze pełnił zadanie ułatwiania dostępu do różnych brakujących na rynku dóbr, zwłaszcza wtedy, gdy dało się je jakoś tam potraktować jako dobra rehabilitacyjne. Poza tym PZN wraz ze spółdzielczością niewidomych stworzył liczne stanowiska pracy, w tym również dla pracowników umysłowych i na kierowniczych stanowiskach. A kiedy przyszła zmiana ustroju albo, jak wolę, bunt lokai, wszystko to zaczęło pryskać i obecnie pozostało w formie szczątkowej, czasem jakoś tam wynaturzonej, czasem śmiesznej, czasem żałosnej, a czasem po prostu smutnej.

Na pewne rzeczy łatwiej mi spojrzeć z dystansem, bo wprawdzie od pomocy PZN nie stroniłem, zwłaszcza w tym zakresie, w jakim mogłem dzięki świadczeniom z jego strony uzyskać większą samodzielność w pracy i codziennym życiu. Jednak w samym Związku nigdy zarobkowo nie pracowałem, zatem mogłem porównać sytuację w różnych grupach społecznych, w zwykłych zakładach pracy i w spółdzielczości czy PZN. I tak, gdybym w tamtym czasie nie mógł korzystać z pomocy lektorskiej, sprzętu w postaci magnetofonu, potem dyktafonu i Optaconu, najprawdopodobniej nie byłbym dziś na takiej społecznej pozycji, na jakiej jestem, nie mógłbym być autorytetem w zawodzie tłumacza dla młodych i nie tylko.

Należałem do tej nielicznej grupy niewidomych, która podjęła trud życia w normalnym otoczeniu z wszystkimi tego konsekwencjami. A konsekwencje były takie, że oto w pewnym okresie okazało się, iż pracownicy spółdzielczości niewidomych posiadali po kilka magnetofonów, dyktafonów, chociaż bez tego mogliby się znacznie łatwiej obyć, niż ja pracujący w środowisku niechronionym i w dodatku umysłowo. W tej sytuacji powstała przy PZN sekcja niewidomych zatrudnionych poza środowiskiem inwalidów, potem przekształcona w sekcję pracujących na otwartym rynku pracy. Sytuacja nasza się wówczas poprawiła, ale też budziła zawiść wśród spółdzielców, którzy skądinąd górowali zarobkami nad takimi jak ja. Na jednym z kursów rehabilitacyjnych, gdzie uczyłem brajla, potraktowałem poważnie zalecenie, aby informować ogół niewidomych o zaletach Optaconu, miałem tym jak gdyby odpłacić się za uzyskanie tak drogiego sprzętu (wówczas około 6500 dolarów!). Kiedy tak opowiadałem, jeden działacz legnicki wstał i stwierdził, że skoro ja mam taki sprzęt, to powinienem "odpalać" coś Związkowi, żeby Związek mógł dać takim, jak on, którzy tego Optaconu nie mają. A kiedy w ramach pełnienia funkcji wiceprezesa okręgu wystąpiłem o zakup dla muzyka Golachowskiego - laureata kilku nagród na Jazz Jamboree - o saksofon koncertowy, szanowne gremium miało poważne kłopoty z decyzją, bo jeden dostanie saksofon koncertowy, a inni to co? W końcu saksofon dla Tadeusza wywalczyłem, chociaż większość wolałaby, żeby każdy dostał po fujarce. W ten sposób byłoby sprawiedliwie.

 Po przełomie/buncie lokai PZN długo nie mógł się pozbierać. Już niemało na tych łamach o tym wszystkim mówiono, ja też. Warto tylko przypomnieć mój - a może nie tylko mój - pogląd, że przyczyną była niemożność zrozumienia przemian i przystosowania się do nich. Pamiętam z jednego plenum Zarządu Okręgu, jak przejmujący różne domy od hojnego na swój sposób dla PZN Jacka Kuronia - ówczesnego ministra pracy i polityki socjalnej, prezes ZG Tadeusz Madzia roztaczał przed zebranymi wspaniałe perspektywy. Twierdził, że przecież wszystkie te domy będziemy po prostu mogli sprzedawać i stąd czerpać pieniądze na działalność Związku. Ba, ja nawet byłem zwolennikiem przejęcia pewnego domu w Miliczu, ale ZG miał swoje pomysły, toteż sprawa upadła, bo ZO nie miał żadnych. Jak widać, uniknąłem kłopotów, a więc Bóg nawet i ateistów czasem strzeże. I tak, chociaż gotowało się w szeregach PZN, to jednak pomysły z reguły były nietrafione, i to z wielu stron. Z jednej bowiem stara kadra usiłowała stać przy swoich sposobach, nie widząc innych możliwości. Z drugiej - pojawiali się różni, pożal się Boże, pomysłodawcy, którzy najczęściej próbowali łatwo zarobić, niewiele robić i pociągnąć za swoim pomysłem niczego nieświadome i zagubione grupy, dawniej zwane masami.

Przykładem może tu być twór Leszka Szlachcica, czyli spółdzielnia niewidomych "Rekon". Zebrał ten biznesmen ludzi przeróżnych, a więc masażystów, nauczycieli, prawników niepracujących, młodych poszukujących pracy, chętnych widzących do pomocy niewidomym itp. i obiecywał, że wszyscy będą mieli pracę i co więcej - nie muszą obawiać się, że utracą rentę, bo spółdzielnia wszystko to im zrekompensuje z nawiązką. Następnie przez rok nic się nie działo, po czym zwołał kolejne walne zebranie, na którym ogłosił, że nikt nie interesował się spółdzielnią, nikt nie prowadził żadnej działalności, a zatem nie ma żadnych zysków. Ten sam człowiek miał jeszcze kilka innych inicjatyw w postaci zakupu biura na siedzibę nieistniejącej spółdzielni, a także założenia Dolnośląskiego Związku Niewidomych, który to związek miał sprzedawać pozyskane w charakterze darowizn niechodliwe towary innych firm. Miał też, ale o tym już tylko słyszałem - jakieś kombinacje z niewidomymi w Chorzowie.

Myślę, że ten wyrywkowy rys różnych działań PZN daje pewien obraz zaistniałej sytuacji. Można też różne inne przykłady znaleźć w poprzednich moich artykułach, gdyby kogoś problem zainteresował. Tu wróciłem do sprawy, aby nawiązać do proponowanej we wrześniowym numerze przez Aleksandra Mieczkowskiego przemiany PZN w organizację kadrową. Taka przemiana bowiem wydaje się być jedynie możliwym ratunkiem tej organizacji, tyle tylko, że nie da się przewidzieć, na ile organizacja ta będzie w stanie znaleźć w sobie siły, żeby przemianę taką wcielić w życie. PZN na pewno nigdy już nie będzie mógł stworzyć tyle stanowisk pracy dla niewidomych kierowników, dyrektorów, koordynatorów... Obecnie potrzebni są raczej ludzie od PRu, osoby dobrze i na bieżąco znające tendencje w dziedzinie rozwoju polityki społecznej. Pozostali, to muszą być wolontariusze chcący pomagać potrzebującym, choćby przez krótki czas. Teraz nie wiadomo, jak ma wyglądać współpraca różnych drobnych stowarzyszeń podejmujących na krótszy lub dłuższy okres jakieś specjalistyczne zlecenia. Na pewno nie może to być działalność konkurencyjna w sensie rynkowym. A że jakaś współpraca istnieć powinna, to nie ulega wątpliwości. Dziś pewne przejawy rynkowej konkurencji w tych ramach mają miejsce. Jeszcze niedawno więc zdecydowanie sprzeciwiano się udostępnianiu małej organizacji danych zawartych w kartotekach PZN. Jeżeli bowiem mała organizacja wykonywała takie same zlecenia jak PZN, to przejęcie ich przez nią odbiera możliwość działania Związkowi. PZN wówczas może odpaść w swoistym rankingu, jaki odbywa się w PFRONie lub gdziekolwiek indziej.

Niezwykle istotną sprawą jest odbudowanie autorytetu Polskiego Związku Niewidomych, który w praktyce już nie istnieje. Być może, to co prędzej czy później, wyłoni się z dogorywającej organizacji, będzie już czymś absolutnie różnym. Ważne jest tylko, żeby służyło niewidomym na miarę ich potrzeb i obiektywnych możliwości. No i rzecz jasna, nabyte przez lata pożyteczne doświadczenia nie powinny być zaprzepaszczone. Związek nie może pozbywać się wartościowych ludzi na rzecz ludzi, niewykazujących inicjatywy i pomysłowości. Przeciwnie, powinien zabiegać o to, aby jak najwięcej tego rodzaju osób do PZN wstępowało. Na szczeblu krajowym muszą być organizowane przedsięwzięcia ogólnokrajowe. Do takich należało odbywane przez lata sympozjum informatyczne. Jego niepowtarzalna wartość polegała na tym, że uczestnikami byli niewidomi użytkownicy komputerów oraz firmy wytwarzające sprzęt i oprogramowanie dla nich. Najważniejsze były tu dwie sprawy: po pierwsze - możliwość zapoznania się przez niewidomych z ofertą wielu firm, a po drugie - możliwość wymiany doświadczeń między uczestnikami. Żadna firma nie była faworyzowana, po prostu prezentowała swoje oferty i osiągnięcia. Był to pierwszy krok do racjonalizacji użytkowania sprzętu i oprogramowania komputerowego dla niewidomych oraz stopniowego doprowadzania do racjonalizacji także cen. Kilka lat temu PZN utracił środki na organizowanie sympozjum. Tym samym sprawa została oddana w ręce poszczególnych sprytnych organizatorów, którzy po zdobyciu środków, upowszechniają, przede wszystkim własną produkcję. Taki stan rzeczy oraz pokrywanie kosztów sprzętu i oprogramowania przez PFRON prowadzi do coraz wyższych cen. To z kolei może w krótkim czasie zahamować rozwój informatyzacji wśród niewidomych. Wówczas będziemy mieli do czynienia z oszczędnościami czynionymi przez służby państwowe, ale nie przez niewidomych. Firmy dysponujące zapasami starego sprzętu są zainteresowane jego wyprzedażą, a tym samym ukrywaniem informacji o tym, że pojawił się nowy, lepszy. Tym zjawiskom w jakimś sensie przeciwdziałały sympozja. Warto o takich imprezach pomyśleć i postarać się na nie o pieniądze. Hamuje rozwój tych działań szerząca się uporczywie ideologia, że praca to nie wszystko, że stanowisko i cała reszta muszą być przystosowane. Pracodawca natomiast powinien na niewidomych zarabiać, a nie dawać im zarabiać.

Organizacja nadająca ogólny kierunek rozwoju społecznego, zawodowego i życiowego niewidomym jest bardzo potrzebna pod warunkiem jednak, że będzie miała fachowe kadry, a świadomość samych niewidomych będzie na odpowiednim poziomie. Ale to już sprawa młodych, jeżeli tego nie zechcą, będą żyć tak, jak zechcą.

 

 

 6. ZATRUDNIENIE, REHABILITACJA, PRAWO, EKONOMIA

 

 

6.1. Dłuższa praca nie zmieni wysokości pensji
Michał Kuc, oprac.: GR

 

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl

Data opublikowania: 2014-10-02

 

Podwyższenie godzinowej stawki wynagrodzenia nie dotyczy niepełnosprawnego, który przeszedł z 7 na 8-godzinny dzienny czas pracy - informuje Państwowa Inspekcja Pracy.

 

Jak czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej - osoba taka zobowiązana jest pracować 8 godzin na dobę i 40 godzin tygodniowo. Jeżeli legitymuje się znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, czas pracy nie może przekroczyć 7 godzin na dobę i 35 godzin w tygodniu. Praca w porze nocnej i w godzinach nadliczbowych jest zabroniona.

 

Pracodawca nie ma prawa obniżyć wynagrodzenia niepełnosprawnego, który przechodzi na krótszy czas pracy. W takiej sytuacji stawka godzinowa odpowiadająca osobistemu zaszeregowaniu zostaje podwyższona tak, aby odpowiadała dotychczasowemu miesięcznemu wynagrodzeniu. Takie zasady przewiduje ustawa z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (t.j. Dz.U. 2011 nr 127, poz. 721 ze zm.).

Sytuacja komplikuje się, gdy osoba niepełnosprawna pracująca w reżimie 7-godzinnym przejdzie na 8-godzinny dzień pracy. Ustawa milczy, czy wynagrodzenie należy wtedy podwyższyć.

- Przepis dotyczący przeliczenia stawki dziennej znajduje zastosowanie wyłącznie w sytuacji, gdy wskutek redukcji czasu pracy dochodziłoby do obniżenia pensji pracownika - tłumaczy Halina Tulwin, dyrektor departamentu prawnego PIP.

Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 2 października 2014 r.

 

 

6.2. Wsparcie absolwentów we wchodzeniu na rynek pracy IT
PFRON, oprac.: GR

 

Źródło: www.baza-wiedzy.pl

Data opublikowania: 2014-10-01

 

Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych realizuje projekt pn. "Wsparcie absolwentów we wchodzeniu na rynek pracy IT". Projekt ma doprowadzi do podniesienia kwalifikacji oraz kompetencji wśród osób niepełnosprawnych co znajdzie przełożenie we wzroście ich szans na znalezienie pracy.

 

Projekt realizowany jest w okresie 01.12.2013 r. - 28.02.2015 r. przez PFRON w partnerstwie z Fundacją Aktywnej Rehabilitacji, Fundacją Fuga Mundi oraz Stowarzyszeniem Przyjaciół Integracji.

Projekt stanowi kontynuację działań, prowadzonych z sukcesem w ramach pierwszej edycji Projektu. Powodzenie poprzedniego przedsięwzięcia skłoniło PFRON do kontynuacji oferty, która do końca lutego 2015 r. doprowadzi do podniesienia kwalifikacji oraz kompetencji wśród 375 osób niepełnosprawnych (200 kobiet i 175 mężczyzn). Znajdzie to przełożenie we wzroście szans tych osób na znalezienie pracy.

Oferta Projektu jest kierowana, w pierwszej kolejności do osób niepełnosprawnych będących absolwentami szkół ponadgimnazjalnych, policealnych i wyższych, pozostających bez zatrudnienia, z orzeczonym znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, które w momencie przystąpienia do projektu nie mają ukończonych 30 lat.

Dodatkowo, poza grupą osób niepełnosprawnych, 250 osób z ich najbliższego otoczenia (rodzina, opiekunowie 150 kobiet i 100 mężczyzn) zostanie objętych wsparciem (psychologicznym, prawnym) realizowanym w formie warsztatów.

 

Osoby niepełnosprawne w ramach projektu mają możliwość wzięcia udziału w komplementarnych formach wsparcia. Zasadniczą formą wsparcia w projekcie jest przygotowanie dla każdego Beneficjenta Indywidualnego Planu Działania. Indywidualne podejście do każdego uczestnika skutkuje tym, że Beneficjent otrzymuje wsparcie adekwatne do jego potrzeb i możliwości np.:

* doradztwo i poradnictwo zawodowe,

* indywidualne lub grupowe wsparcie psychologiczne,

* wyjazdowe warsztaty aktywizacji społeczno-zawodowej,

* szkolenia zawodowe,

* praktyki zawodowe,

* staże rehabilitacyjne,

* wsparcie w rozpoczęciu/kontynuacji nauki.

 

Osoby z otoczenia osób niepełnosprawnych w ramach projektu będą miały możliwość wzięcia udziału w indywidualnych i grupowych warsztatach dla rodzin i opiekunów.

Więcej na: www.pfron.org.pl

 

 

 

6.3. Niepełnosprawnych wolno zatrudniać na innych warunkach
Maria Kuźniar

 

 Źródło: Gazeta Prawna 42 tydzień 2014

 

Mój szef zatrudnił ostatnio kilka osób niepełnosprawnych - pisze pan Marcin. - Jestem zdziwiony, bo kiedy nieco wcześniej rozmawiałem z nim o zwiększeniu liczby pracowników, usłyszałem, że nie ma na to środków. Ponadto większość osób w naszej firmie pracuje na zleceniach, natomiast niepełnosprawni dostali umowę o pracę, a ich dzień pracy jest krótszy. Czy to zgodne z prawem - pyta czytelnik.

Choć wątpliwości pana Marcina mogą się wydawać uzasadnione, pracodawca ma prawo zatrudnić osoby niepełnosprawne, jeśli tylko uważa, że mogą równie dobrze wykonać powierzone zadania co osoby zdrowe. Co więcej, takie rozwiązanie jest dla niego korzystne finansowo, bo polskie prawo, aby zachęcić do zatrudniania niepełnosprawnych, przewiduje możliwość dofinansowania ich pracy. Jeszcze niedawno pracowali oni przede wszystkim w zakładach pracy chronionej, jednak korzyści finansowe sprawiły, że pracodawcy na otwartym rynku coraz częściej decydują się na zwiększenie wskaźnika zatrudnienia osób z różnym stopniem dysfunkcji.

Pracodawcy, którzy nie zatrudniają niepełnosprawnych, ponoszą natomiast pewne dodatkowe koszty. Jeśli firma zatrudnia ponad 25 osób, a 6 procent nie stanowią niepełnosprawni, musi odprowadzić do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych równowartość czterdziestu i sześćdziesięciu pięciu setnych procent przeciętnego wynagrodzenia pomnożonego przez liczbę osób brakujących do wymaganego poziomu. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosi blisko 3900 złotych, opłaty są więc dotkliwe.

Z kolei za każdego zatrudnionego niepełnosprawnego pracodawcy przysługuje dofinansowanie z PFRON, a kwota zależy od stopnia dysfunkcji podwładnego. Na pracownika z lekkim stopniem niepełnosprawności może otrzymać 450 złotych, na osobę ze średnim stopniem niepełnosprawności - 1125 złotych, na pracownika poważnie niepełnosprawnego - 1800 złotych. Na zatrudnienie osób cierpiących na schorzenia specjalne (na przykład z chorobą psychiczną, upośledzeniem umysłowym, niewidomych) wsparcie może wynieść nawet 2400 złotych.

Osoby niepełnosprawne pracują też krócej. Dzień pracy osoby ze znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności zatrudnionej w pełnym wymiarze godzin wynosi 7 godzin dziennie i 35 godzin tygodniowo.

Pan Marcin podkreśla, że większość zdrowych pracowników w jego firmie pracuje na podstawie umowy-zlecenia, podczas gdy niepełnosprawni mają umowy o pracę. To dlatego, że aby liczyć na dofinansowanie, firmy muszą zatrudnić ich właśnie na takich warunkach. I to jest zgodne z prawem. Natomiast sposób zatrudnienia zdrowych pracowników powinien zależeć od wykonywanej pracy. Jeśli ma ona charakter stały, niewykluczone, że pracodawca powinien oferować im umowę o pracę, a nie umowę cywilnoprawną. O kontrolę poprawności zatrudnienia i opinię w konkretnym przypadku można poprosić Państwową Inspekcję Pracy.

 

 

6.4. Monitoring to jednak praca przy pilnowaniu?
Ministerstwo odpowiada
Beata Rędziak

 

Źródło: www.niepelnosprawni.pl

Data opublikowania: 2014-09-22

 

Wciąż nie jest do końca jasne, czy praca przy monitoringu jest pracą przy pilnowaniu i jak należy rozumieć sam termin "praca przy pilnowaniu", którym operuje ustawa o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych. Kwestię tę poruszaliśmy już dwukrotnie. O jej wyjaśnienie poprosiliśmy także Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS).

Resort przypomina, że zgodnie z art. 15 ust. 1 ustawy o rehabilitacji czas pracy osoby z niepełnosprawnością nie może przekraczać 8 godzin na dobę i 40 godzin tygodniowo. Jednakże osoba ze znacznym i z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności pracuje maksymalnie 7 godzin na dobę i 35 godzin tygodniowo. Przepisy te weszły w życie 10 lipca br. jako realizacja wyroku Trybunału Konstytucyjnego o czasie pracy osób z niepełnosprawnością.

Na mocy art. 15 ust. 3 ustawy o rehabilitacji, osoba z niepełnosprawnością nie może być zatrudniona w porze nocnej i w godzinach nadliczbowych. Jednak tych norm, jak przypomina MPiPS, nie stosuje się do osób zatrudnionych przy pilnowaniu oraz gdy na wniosek osoby zatrudnionej, lekarz przeprowadzający badania profilaktyczne pracowników, lub w razie jego braku, lekarz sprawujący opiekę nad tą osobą, wyrazi na to zgodę.

"Ze względu na brak precyzyjnego lub chociażby przykładowego wskazania przez ustawodawcę w art. 16 ust. 1 pkt 1 ustawy o rehabilitacji (...) przedmiotu "pilnowania" należy przyjąć (zgodnie z art. 66 ustawy o rehabilitacji (...), za ustawą Kodeks pracy (Dz. U. z 1998 r. Nr 21, poz. 94 ze zm.), że dotyczy ono mienia. Wydaje się więc, że zatrudnienie w charakterze dozorcy (z pominięciem dozoru urządzeń) spełnia warunki konieczne do tego, by uznać je za pilnowanie w rozumieniu art. 16 ust. 1 pkt 1 ustawy o rehabilitacji (...)" - wyjaśnia resort pracy.

Biuro Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych podkreśliło jednocześnie, że Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie jest uprawnione do wydawania powszechnie obowiązującej wykładni przepisów.

"Poglądy prawne Biura nie są zatem wiążące dla stron stosunku pracy, sądów i organów administracji publicznej" - podkreśliło biuro prasowe MPiPS.

 

 

6.5. Od kiedy pracownik legitymuje się umiarkowanym stopniem niepełnosprawności
Mateusz Brząkowski, oprac.: GR

 

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl

Data opublikowania: 2014-10-16

 

 Pracownik legitymuje się od 2007 r. orzeczeniem o lekkim stopniu niepełnosprawności, które zostało wydane przez ZUS na stałe. 15 października 2014 r. dostarczył pracodawcy nowe orzeczenie - o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności. Orzeczenie wydane zostało 22 września 2014 r. Według pkt V nowego orzeczenia ustalony stopień niepełnosprawności datuje się od 1 września 2014 r. (tj. od daty złożenia wniosku o ustalenie stopnia niepełnosprawności). Według pkt IV nowego orzeczenia niepełnosprawność istnieje od listopada 2008 r. Czy pracodawca może zaliczyć pracownika do umiarkowanego stopnia niepełnosprawności od 1 września 2014 r.? - pyta czytelnik Dziennika Gazety Prawnej

 

Jak odpowiada ekspert współpracujący z "DGP" - w opisanej sytuacji osoba niepełnosprawna w całym analizowanym okresie jest osobą niepełnosprawną w rozumieniu art. 1 ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 127, poz. 721 ze zm.; dalej: ustawa o rehabilitacji), ponieważ ma odpowiednie orzeczenia kwalifikujące ją jako osobę niepełnosprawną.

Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w swoich wyjaśnieniach na stronie internetowej wskazuje, iż w omawianym przypadku orzeczenie późniejsze nie uchyla poprzedniego, ponieważ o zastosowanie przepisów ustawy z 14 czerwca 1960 r. - Kodeks postępowania administracyjnego (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 267 ze zm.) musiałaby wystąpić osoba, której dotyczy orzeczenie. Jeżeli nie złożyła takiego wniosku, to w obrocie prawnym znajdują się oba orzeczenia, jednak we wspólnym zakresie rozstrzygnięcia należy wywodzić skutki z później wydanego orzeczenia.

Zgodnie z art. 2a ust. 2 ustawy o rehabilitacji w przypadku przedstawienia pracodawcy kolejnego orzeczenia potwierdzającego niepełnosprawność osobę niepełnosprawną wlicza się do stanu zatrudnienia osób niepełnosprawnych, począwszy od dnia złożenia wniosku o wydanie orzeczenia, jeżeli z orzeczenia wynika, że w tym okresie osoba ta była niepełnosprawna, a wniosek o wydanie orzeczenia został złożony nie później niż w dniu następującym po dniu, w którym upłynął termin ważności poprzedniego orzeczenia potwierdzającego niepełnosprawność, z zastrzeżeniem ust. 3.

Pracodawca musi rozstrzygnąć o zastosowaniu rozwiązania określonego w art. 2a ust. 2 ustawy, opierając się na zdarzeniu dokonanym, tj. utracie ważności poprzedniego orzeczenia, dacie tego zdarzenia oraz ustaleniu, czy wniosek o wydanie kolejnego orzeczenia został złożony nie później niż dzień po tym zdarzeniu. W opisanym wypadku ustalenie tych okoliczności nie jest możliwe, a zatem zastosowanie znajdzie tu art. 2a ust. 3 ustawy o rehabilitacji, zgodnie z którym pracownika wlicza się do stanu zatrudnienia osób niepełnosprawnych w okresie do 3 miesięcy poprzedzających dzień przedstawienia pracodawcy kolejnego orzeczenia, jeżeli z treści tego orzeczenia wynika, że w tym okresie osoba ta była niepełnosprawna.

W związku z powyższym pracownika tego traktuje się w opisanej sytuacji jako osobę niepełnosprawną w stopniu umiarkowanym w okresie wskazanym na orzeczeniu ustalającym ten stopień, tj. od 1 września 2014 r.

Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 16 października 2014 r.

 

 

6.6. Kiedy można się ubiegać o status ZPChr
Nieznany, oprac.: GR

 

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna/www.baza-wiedzy.pl

Data opublikowania: 2014-10-16

 

 Dwa miesiące temu założyłem firmę i zatrudniam 25 pracowników, wszystkich na pół etatu, w tym kilku z niepełnosprawnością. Zastanawiam się nad uzyskaniem statusu zakładu pracy chronionej, ale wiem, że wymagany jest określony stan zatrudnienia osób ze schorzeniami. Jaki wskaźnik zatrudnienia osób niepełnosprawnych muszę posiadać, aby uzyskać status? Jak długo muszę prowadzić działalność gospodarczą? - pyta czytelnik Dziennika Gazety Prawnej

 

Jak odpowiada "DGP" - zgodnie z art. 28 ust. 1 ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (t.j. Dz.U. 2011 r. nr 127, poz. 721 ze zm. dalej: ustawa o rehabilitacji), pracodawca prowadzący działalność gospodarczą przez co najmniej 12 miesięcy, zatrudniający nie mniej niż 25 pracowników w przeliczeniu na pełny wymiar czasu pracy i osiągający wskaźniki zatrudnienia osób niepełnosprawnych przez okres co najmniej 6 miesięcy, uzyskuje status pracodawcy prowadzącego zakład pracy chronionej, jeżeli m.in.: wskaźnik zatrudnienia osób niepełnosprawnych u tego pracodawcy wynosi:

a) co najmniej 50 proc., a w tym co najmniej 20 proc. ogółu zatrudnionych stanowią osoby zaliczone do znacznego lub umiarkowanego stopnia niepełnosprawności, albo

b) co najmniej 30 proc. niewidomych lub psychicznie chorych albo upośledzonych umysłowo zaliczonych do znacznego albo umiarkowanego stopnia niepełnosprawności.

Pracodawca powinien legitymować się jednym z powyższych wskaźników zatrudnienia osób niepełnosprawnych. Jednakże wskaźnik ten powinien występować w firmie przez okres co najmniej 6 miesięcy przed złożeniem wniosku o uzyskanie statusu ZPChr.

Ponadto przed złożeniem wniosku o status pracodawca powinien prowadzić działalność gospodarczą przez okres co najmniej 12 miesięcy. Powinien on także zatrudniać 25 pracowników, ale nie w osobach, tylko w etatach.

Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 16 października 2014 r.

 

 

6.7. Finanse zakładów pracy chronionej w Trybunale
Katarzyna Wójcik, oprac.: GR

 

Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl

Data opublikowania: 2014-10-23

 

Od początku kwietnia zostały zrównane dofinansowania przysługujące przedsiębiorcom działającym na otwartym rynku pracy i tym, którzy funkcjonują na chronionym - czytamy w Rzeczpospolitej

 

Przedsiębiorcy zatrudniający takie osoby mogą liczyć na dopłatę 1800 zł do wynagrodzenia pracownika ze znacznym stopniem niepełnosprawności, 1125 zł z umiarkowanym i 450 zł z lekkim stopniem niepełnosprawności. Dofinansowanie pensji niepełnosprawnych nie jest już uzależnione od wysokości minimalnego wynagrodzenia - obecnie to 1680 zł, stanowiącego dotychczas podstawę obliczeń. Wcześniej zakłady pracy chronionej mogły liczyć nawet na 180 proc. najniższej pensji.

Zdaniem posłów PiS taka obniżka naruszyła interesy w toku pracodawców. Posłowie złożyli więc wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z ustawą zasadniczą przepisów nowelizacji związanej z wykonaniem ustawy budżetowej, która wprowadziła niekorzystne zmiany.

Zdaniem posłów zmianą prawa zostały szczególnie dotknięte te ZPChr, które uzyskały zamówienie publiczne. Przy formułowaniu oferty miały na uwadze stan prawny dotyczący miesięcznego dofinansowania. Wiedziały, że mogą liczyć na stały zastrzyk gotówki z PFRON.

Jak argumentują posłowie w uzasadnieniu wniosku, realizacja umów zawartych w trybie zamówień publicznych nie przyniesie przedsiębiorcom godziwego zysku, lecz straty, których nie mogli przewidzieć. Renegocjacja takich kontraktów jest zaś praktycznie wyłączona. Jest to uzasadnione potrzebą ochrony finansów publicznych. Dlatego zakłady pracy chronionej, które wykonują zlecenia publiczne, powinny mieć dłuższe vacatio legis. Zdaniem posłów trzymiesięczne było niewystarczające.

ZPChr może być przedsiębiorstwo, w którym na co najmniej 25 pracowników połowa to osoby niepełnosprawne. Co piąty pracownik musi być niepełnosprawny w znacznym lub umiarkowanym stopniu. Status zakładu pracy chronionej przyznaje wojewoda.

Więcej w Rzeczpospolitej z 23 października 2014 r.

 

 

 

 

6.8. Odprawa emerytalna dla rencisty
Jolanta Zedlewska, oprac.: GR

 

Źródło: Rzeczpospolita/www.baza-wiedzy.pl

Data opublikowania: 2014-10-14

 

Zatrudniony u nas rencista zamierza rozwiązać umowę w związku z przejściem na emeryturę. Czy należy mu się odprawa emerytalna, skoro przeszedł już w 1991 r. na rentę? Okazało się, że nie był w tamtym czasie zatrudniony - pyta czytelnik Rzeczpospolitej

 

Jak odpowiada ekspertka współpracująca z dziennikiem "Rz" - zgodnie z art. 921 kodeksu pracy odprawa emerytalna czy rentowa należy się tylko raz, po ustaniu zatrudnienia w związku z przejściem na takie świadczenie z ZUS. Jeśli w momencie przejścia na rentę pracownik nie był zatrudniony, to nie nabył prawa do odprawy. Ciągle ma więc do niej prawo w związku z przejściem na emeryturę. Co ważne, gdyby okazało się, że pracownik w momencie przejścia na rentę w 1991 r. był zatrudniony i nabył prawo do odprawy, jednak jej nie otrzymał, to nie nabyłby teraz prawa do odprawy emerytalnej. To, że świadczenie nie zostało wypłacone, nie miałoby znaczenia.

Więcej w Rzeczpospolitej z 14 października 2014 r.

 

 

 7. W PRAWIE, W POLITYCE I W PRAKTYCE

 

 

7.1. Rząd zapowiedział zmiany w sposobie waloryzowania rent i emerytur

 

Źródło: Informator obywatelski dla osób niewidomych nr 16

 

 Pod koniec sierpnia bieżącego roku rząd przekazał do konsultacji przygotowany w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej projekt ustawy zmieniającej zasady waloryzacji rent i emerytur (a dokładniej projekt ustawy zmieniającej ustawę z dnia 17 grudnia1998 roku o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych). Główne założenia dokumentu opracowanego przez resort pracy mają na celu wprowadzenie mechanizmu umożliwiającego realny wzrost świadczeń otrzymywanych od państwa (głównie rent i emerytur, ale również zasiłków przedemerytalnych, rent socjalnych oraz świadczeń wypłacanych z Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego KRUS).

Przypomnijmy, że w polskim porządku prawnym znane są dwa sposoby waloryzacji:

I kwotowa - polegająca na zwiększaniu świadczeń, bez względu na ich dotychczasowy poziom, o stałą, z góry ustaloną kwotę.

II procentowa - w której dotychczas otrzymywane świadczenia zwiększane są o z góry ustaloną wartość procentową, w związku z czym każde świadczenie ulega podwyżce o inną kwotę (osoby otrzymujące do tej pory świadczenia o najwyższej wartości automatycznie "zyskują" najwięcej).

 W Polsce waloryzacja rent i emerytur odbywała się do tej pory procentowo. Obowiązuje zasada, aby świadczenia nie traciły siły nabywczej w porównaniu do kosztów utrzymania, jakie obowiązywały w poprzednim roku kalendarzowym oraz były dodatkowo powiększane powyżej wskaźnika inflacji o minimum 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku.

Ostatnia zmiana, która miała miejsce w pierwszym półroczu 2014 roku pokazała, że niektóre ze świadczeń wzrosły w związku z tym zaledwie o kilka złotych. Rząd zaproponował w przekazanym do konsultacji projekcie utrzymanie co do zasady metody waloryzacji procentowej z jednoczesnym, co jest nowością, zagwarantowaniem wartości minimalnej podwyżki. Na czym miałaby polegać taka zmiana?

Osoby, których świadczenie w wyniku waloryzacji procentowej miałoby wzrosnąć o kwotę mniejszą niż 36 złotych (bo taką kwotę zaproponowała w projekcie Rada Ministrów) miałyby "z automatu" mieć podwyższane świadczenie właśnie o 36 złotych. Z kolei osoby, których świadczenie z tytułu waloryzacji wzrosłoby o więcej niż 36 złotych otrzymywałyby kwotę uzyskaną w wyniku waloryzacji, co jest dla nich oczywiście korzystniejsze.

W uzasadnieniu do projektu resort pracy wskazał, że taka modyfikacja obecnie obowiązujących przepisów pozwoli między innymi na wywiązanie się z konstytucyjnego obowiązku zapewniania wszystkim obywatelom prawa do zabezpieczenia społecznego.

Do tej pory orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego wskazywało na konieczność zapewnienia takiego poziomu waloryzacji świadczeń, aby wzrastały one odpowiednio do ich wartości realnej. Co więcej, w uzasadnieniu możemy przeczytać, że z punktu widzenia zasady ochrony zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa, zasadne wydaje się formułowanie oczekiwania, że państwo po ustaleniu wysokości świadczenia emerytalnego zapewni jego realną wartość.

Jak w praktyce miałaby wyglądać zaproponowana zmiana?

Prognozowany wskaźnik waloryzacji w marcu 2015 roku będzie wynosił 101,08 proc. Oznacza to, że każde ze świadczeń powinno zostać powiększone o 1,08 proc. Dzięki zagwarantowaniu wartości minimalnej podwyżki na poziomie 36 złotych najniższa emerytura, która przy dotychczasowych zasadach wzrosłaby o około 9 złotych, wzrośnie faktycznie o 4,26 proc. Osoby otrzymujące dziś minimalną emeryturę lub rentę powinny dostać, zgodnie z wyliczeniami Ministerstwa Pracy 880,45 złotych, a nie 853,57 złotych (zgodnie z obowiązującymi obecnie zasadami). Wyliczenia resortu pracy wskazują, że na zaproponowanym rozwiązaniu skorzystają wszyscy ci, którzy otrzymują świadczenia poniżej 3333,33 złotych miesięcznie, co stanowi blisko 92 proc. emerytów i rencistów pobierających świadczenia z ZUS oraz 100 proc. otrzymujących zasiłki przedemerytalne i renty socjalne.

Warto jednak dodać, że nowym zasadom będą podlegać jedynie świadczenia podstawowe. Dodatki do emerytur i rent będą waloryzowane na dotychczasowych zasadach.

Proponowane przez rząd zmiany będą miały również przełożenie na osoby korzystające na przykład z rent z tytułu częściowej niezdolności do pracy i rent inwalidzkich III grupy. Choć nie podlegają one ustawowemu podwyższeniu, ich waloryzacja będzie obliczona proporcjonalnie z zastosowaniem relacji wysokości otrzymywanego świadczenia do wysokości minimalnej emerytury. Tym samym minimalna podwyżka renty, której podstawą jest częściowa niezdolność do pracy wyniesie 75 proc. gwarantowanej kwoty minimalnej, czyli 27 złotych.

Obecnie kończą się konsultacje międzyresortowe oraz społeczne projektu i czekamy na wpływ projektu do Sejmu.

 

 

7.2. Będą zmiany w ustawie o rehabilitacji

 

Źródło: INFORMATOR OBYWATELSKI DLA OSÓB NIEWIDOMYCH NR 15

 

Dzięki Komisji Europejskiej zmienią się zasady zatrudniania osób niepełnosprawnych

 

1 lipca 2014 roku weszło w życie rozporządzenie Komisji (UE) nr 651/2014 z dnia 17 czerwca 2014 roku uznające niektóre rodzaje pomocy za zgodne z rynkiem wewnętrznym w zastosowaniu art. 107 i 108 Traktatu (Dz.Urz. UE L 187 z dnia 26 czerwca 2014 roku).

W polskim ustawodawstwie nowe rozporządzenie wymusza zmianę Ustawy z dnia 27 sierpnia 1997 roku o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (tj. Dz.U.2011, nr 127, poz. 721 ze zm.). Poniżej przedstawiamy główne z zaproponowanych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zmian.

Przede wszystkim rozszerzeniu ulegnie krąg osób niepełnosprawnych, w związku z zatrudnianiem których pracodawca może otrzymać pomoc. Dotychczas pracodawca, który przez okres 36 miesięcy zatrudni osoby niepełnosprawne spośród osób bezrobotnych lub poszukujących pracy i niepozostających w zatrudnieniu, które urząd pracy kieruje do pracy lub które są zatrudnione u pracodawcy, jeżeli ich niepełnosprawność powstała w okresie zatrudnienia) może otrzymać pomoc w formie zwrotu dodatkowych kosztów związanych z zatrudnianiem tych osób. Proponowane przez resort pracy rozwiązanie zakłada, aby zwrot kosztów dotyczył osób niepełnosprawnych, bezrobotnych lub poszukujących pracy i jednocześnie niepozostających w zatrudnieniu, które są zarejestrowane w powiatowym urzędzie pracy, bez wymogu, aby osoby te były skierowane do pracy przez urząd pracy. Dodatkowo Ministerstwo zaproponowało, aby zwrot kosztów dotyczył wszystkich zatrudnionych niepełnosprawnych, a nie tylko pracowników zatrudnionych u pracodawcy, których niepełnosprawność powstała w trakcie zatrudnienia.

Druga zmiana to ułatwienie w zakresie wskazywania wzrostu netto zatrudnienia ogółem i zatrudnienia osób niepełnosprawnych. W myśl nowego rozporządzenia Komisji pracodawca będzie zobowiązany jedynie do podania danych dotyczących wzrostu zatrudnienia ogółem.

Projekt nowelizacji ustawy zakłada również rozszerzenie katalogu kosztów zatrudnienia pracowników, których zwrot może otrzymać pracodawca. Obecnie taka ulga dotyczy tylko kosztów poniesionych w związku z działaniami ułatwiającymi pracownikom niepełnosprawnym komunikację z otoczeniem oraz czynności niemożliwych lub trudnych do samodzielnego wykonania przez pracownika niepełnosprawnego na wskazanym stanowisku pracy. Po transpozycji zapisów przywoływanego rozporządzenia możliwa będzie rekompensata kosztów poniesionych również w związku ze szkoleniem personelu w zakresie wspierania osób niepełnosprawnych. Wysokość zwrotu kosztów obejmuje 100 proc. poniesionych przez pracodawcę kosztów, jednak nie więcej niż 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia.

Dodatkowo pracodawca, który dziś może ubiegać się o zwrot kosztów budowy lub rozbudowy obiektów i pomieszczeń zakładu w związku z zatrudnianiem osób niepełnosprawnych będzie mógł starać się o rekompensatę dodatkowych kosztów, takich jak koszty wyposażenia lub modernizacji jednostek produkcyjnych danego przedsiębiorstwa.

Zmiana, która może nie spodobać się pracodawcom to obniżenie wysokości refundacji kosztów szkoleń zatrudnionych osób niepełnosprawnych z obecnego poziomu 80 proc. do proponowanego 70 proc. poniesionych kosztów.

 

Chcąc spełnić wszystkie wymogi UE polscy parlamentarzyści powinni zastosować tzw. szybki bieg legislacyjny ustawy, tak aby mogła ona wejść w życie 31 grudnia 2014 roku. Obecnie projekt został skierowany do konsultacji międzyresortowych.

 

 

7.3. TK: niekonstytucyjny przepis o kryterium wieku przy świadczeniach pielęgnacyjnych

 

Źródło: PAP/Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-10-21

 

Uzależnienie świadczenia pielęgnacyjnego dla opiekuna dorosłej osoby niepełnosprawnej od wieku, w którym powstała niepełnosprawność podopiecznego jest niezgodne z konstytucją - orzekł we wtorek (21 października) Trybunał Konstytucyjny.

Dochodzi tutaj do odmiennego ukształtowania sytuacji prawnej opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych - zaznaczył w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Marek Zubik.

- Jeżeli rodzic zrezygnuje z zatrudnienia w celu sprawowania opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem będącym w wieku 30 lat, ale niepełnosprawność dziecka powstała przed 18. rokiem życia, to nabędzie prawo do świadczenia. W podobnej sytuacji dotyczącej takiego samego opiekuna osoby, której niepełnosprawność powstała w wieku 19 lat, świadczenie nie będzie w ogóle przysługiwało - mówił w uzasadnieniu orzeczenia o obecnym stanie prawnym i niekonstytucyjnym zróżnicowaniu sędzia TK Marek Zubik.

TK rozpatrywał przepisy o kryteriach przyznawania świadczeń pielęgnacyjnych i specjalnych zasiłków opiekuńczych dla bliskich opiekujących się osobami niepełnosprawnymi. Przepisy zaskarżyli posłowie PiS. Chodziło o dwa kryteria przyznawania tych świadczeń - wiek pojawienia się niepełnosprawności i dochodowe.

Kryterium dochodowe w odniesieniu do specjalnych zasiłków opiekuńczych TK uznał za konstytucyjne.

 

 

7.4. Prawo na co dzień: Jaką pomoc można otrzymać na niepełnosprawne dziecko
Michalina Topolewska

 

Źródło: Gazeta Prawna 38 tydzień 2014

 

Tydzień z zasiłkami

 

Rodzic, który zrezygnuje z pracy, aby opiekować się potomkiem, ma prawo do świadczenia pielęgnacyjnego. Od maja razem ze specjalnym dodatkiem wynosi ono tysiąc złotych.

Czy świadczenie pielęgnacyjne będzie wyższe?

Czytelniczka zajmuje się niepełnosprawnym dzieckiem, na które ma przyznane świadczenie pielęgnacyjne. Od maja otrzymuje je w wyższej wysokości. Czy będzie ono dalej podwyższane?

Tak

Protesty rodziców spowodowały, że rząd postanowił zwiększyć wysokość kierowanej do nich pomocy. Proces został podzielony na kilka etapów. W pierwszym, od maja świadczenie wzrosło z sześciuset dwudziestu złotych do ośmiuset złotych. Do końca grudnie jest też do niego wypłacany dodatek w wysokości dwustu złotych. To daje łącznie 1 tysiąc złotych wsparcia. Natomiast od 1 stycznia 2015 roku świadczenie będzie wynosić 1200 złotych. Następna podwyżka o 100 złotych nastąpi od 2016 roku.

Podstawa prawna

Artykuł 17 ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).

 

Czy można łączyć opiekę z pracą

Matka siedmioletniej niepełnosprawnej córki otrzymuje świadczenie pielęgnacyjne. Jej ojciec nie płaci na nią alimentów i mimo podwyżki wysokości pomocy trudno jej ponosić koszty leczenia. Czy po zmianie przepisów może podjąć pracę, która zwiększyłaby domowy budżet?

Nie

Ostatnia nowelizacja przepisów przewiduje jedynie zwiększenie kwoty świadczenia pielęgnacyjnego. Nie uległy zmianie ani krąg osób uprawnionych do niego, ani warunki, które trzeba spełnić. To oznacza, że o świadczenie pielęgnacyjne mogą ubiegać się ojciec, matka, opiekun faktyczny dziecka (osoba, która sprawuje nad nim opiekę i wystąpiła do sądu o przysposobienie), osoba będąca spokrewnioną rodziną zastępczą lub inna, która jest obciążona obowiązkiem alimentacyjnym względem dziecka, o ile sama nie ma orzeczenia o znacznym stopniu niepełnosprawności. Nie mogą one podejmować pracy lub muszą z niej zrezygnować, a osoba wymagająca opieki musi mieć orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności lub orzeczenie o niepełnosprawności. Ten drugi dokument powinien zawierać dodatkowe wskazania o konieczności stałej lub długotrwałej opieki (pomocy) w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej egzystencji oraz potrzebą stałego współudziału opiekuna dziecka w procesie jego leczenia, rehabilitacji i edukacji. Cały czas obowiązuje też warunek dotyczący daty powstania niepełnosprawności u dziecka. Musi to nastąpić dopóki nie skończy osiemnastu lat lub dwudziestu pięciu lat, jeżeli do tego czasu uczyło się w szkole lub szkole wyższej.

Podstawa prawna

Artykuł 17 ustęp 1 i 1b ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).

 

Czy jest pomoc dla rodziców rolników

Mąż pani Brygidy prowadzi gospodarstwo rolne, a ona zajmuje się niepełnosprawnym dzieckiem. Matka chce złożyć wniosek o świadczenie pielęgnacyjne. Czy obecne przepisy umożliwiają jego przyznanie?

Tak

Po tym, jak gminy i organy odwoławcze podejmowały różne decyzje w sprawie przyznawania świadczenia pielęgnacyjnego osobom prowadzącym gospodarstwo rolne, kwestia ta została jednoznacznie uregulowana w ustawie. Rolnicy, ich małżonkowie i domownicy mogą więc je uzyskać, o ile zaprzestaną prowadzenia gospodarstwa rolnego lub pracy w nim. Spełnienie tego warunku trzeba potwierdzić specjalnym oświadczeniem, składanym pod rygorem odpowiedzialności karnej. Decyzja niesie jednak dla zainteresowanych dodatkowe konsekwencje. Jak informuje KRUS, złożenie takiego oświadczenia oznacza, że za taką osobę nie będą już dłużej odprowadzane składki na ubezpieczenia społeczne, ponieważ nie spełnia ona przesłanek do ich opłacania. Na podobnej zasadzie zostanie ona wyłączona przez KRUS z ubezpieczenia zdrowotnego. Co więcej, gdy o świadczenie ubiega się rolnik, jedyny właściciel gospodarstwa, to ustaje obowiązek opłacania składek za jego małżonka i domowników. W takich przypadkach osoby, które otrzymają świadczenie, powinny być zgłoszone do ZUS, ale w konsekwencji mogą nie osiągnąć w przyszłości odpowiedniego okresu ubezpieczenia pozwalającego na ustalenie prawa do emerytury lub renty.

Podstawa prawna

Artykuł 17b ustawy z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).

 

Czy wywiad z rodzicem jest obowiązkowy

Pani Elżbieta złożyła wniosek o świadczenie pielęgnacyjne. Ośrodek pomocy społecznej poinformował o terminie wizyty pracownika socjalnego, który ma z nią przeprowadzić wywiad. Takiej rozmowy nie miała mieszkająca w innej gminie krewna, która też ma niepełnosprawne dziecko. Czy przeprowadzanie wywiadu jest obligatoryjne?

Nie

Gmina, zanim wyda decyzję o przyznaniu świadczenia pielęgnacyjnego, może przeprowadzić z opiekunem rodzinny wywiad środowiskowy, sprawdzający spełnianie warunków do jego przyznania - chodzi w szczególności o fakt sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem. Nieobowiązkowo wywiad może też być przeprowadzany w trakcie otrzymywania świadczenia. Może do niego dojść, gdy gmina nabierze wątpliwości np. na podstawie uzyskanych informacji, czy taka opieka ma miejsce.

Podstawa prawna

Artykuł 23 ustęp 4aa ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).

 

Czy można otrzymać zasiłek pielęgnacyjny

Syn czytelnika uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu i wymaga stałej opieki. Jego matce gmina przyznała świadczenie pielęgnacyjne. Czy oprócz tego przysługują też jej inne formy pomocy, na przykład zasiłek pielęgnacyjny?

Tak

Rodzice niepełnosprawnych dzieci mogą ubiegać się o zasiłek i dodatki do niego, o ile spełniają kryterium dochodowe, które od 1 listopada będzie wynosić 664 złote na osobę w rodzinie. Niezależnie od wysokości dochodu mogą uzyskać też zasiłek pielęgnacyjny. To wynoszące 153 złote miesięcznie świadczenie przysługuje niepełnosprawnemu dziecku również wtedy, gdy skończy 16 lat i ma wydane orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Zasiłek pielęgnacyjny przysługuje także dorosłym. Ma do niego prawo osoba niepełnosprawna w wieku powyżej szesnastego roku życia legitymująca się orzeczeniem o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, jeżeli dysfunkcja powstała, zanim skończyła ona 21 lat. Z kolei osobom, które skończyły 75 lat, wsparcie jest przyznawane bez dodatkowych wymagań.

Podstawa prawna

Artykuł 16 ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).

 

Czy będzie wsparcie dla rodziny zastępczej zawodowej

Sąd wydał postanowienie o umieszczeniu u zawodowej rodziny zastępczej niepełnosprawnego dziecka. Czy w związku z tym jeden z opiekunów może otrzymywać świadczenie pielęgnacyjne?

Nie

Przebywanie osoby wymagającej opieki w rodzinnym domu dziecka lub w rodzinie zastępczej, z wyjątkiem tej, która jest spokrewniona z dzieckiem, wyklucza przyznanie świadczenia pielęgnacyjnego. Nie będzie ono przyznane również w przypadku umieszczenia dziecka - w związku z koniecznością kształcenia, rewalidacji lub rehabilitacji - w placówce zapewniającej całodobową opiekę, takiej jak specjalny ośrodek szkolno-wychowawczy, jeżeli pobyt w niej przekracza pięć dni w tygodniu. Ponadto osoba wymagająca opieki nie może pozostawać w związku małżeńskim, chyba że jej małżonek też ma orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Świadczenia nie będzie też między innymi wtedy, gdy członek rodziny otrzymuje na nią dodatek do zasiłku rodzinnego z tytułu urlopu wychowawczego, ma ustalone prawo do wcześniejszej emerytury. Z kolei po stronie opiekuna powodem odmowy przyznania świadczenia pielęgnacyjnego jest otrzymywanie przez niego emerytury, renty, renty rodzinnej z tytułu śmierci małżonkach (przyznanej przy zbiegu prawa do renty rodzinnej i innego świadczenia emerytalno-rentowego), renty socjalnej, zasiłku stałego, nauczycielskiego świadczenia kompensacyjnego, zasiłku lub świadczenia emerytalnego. Takiej osobie nie zostanie też przyznany specjalny zasiłek opiekuńczy lub zasiłek dla opiekuna.

Podstawa prawna

Artykuł 17 ustęp 5 ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).

 

Czy pomoc będzie przyznana tylko na 12 miesięcy

Czytelniczka zrezygnowała z pracy, aby zajmować się niepełnosprawnym dzieckiem. Czy świadczenie pielęgnacyjne, tak jak zasiłek rodzinny, jest przyznawane na okres zasiłkowy?

Nie

Ponieważ świadczenie pielęgnacyjne jest niezależne od wysokości dochodu, nie jest przyznawane na okres zasiłkowy. Co do zasady przysługuje ono bezterminowo, chyba że orzeczenie o niepełnosprawności lub jej stopniu zostało wydane na czas określony. Wówczas pomoc jest wypłacana do ostatniego dnia miesiąca, w którym upłynie jego ważność. Przepisy przewidują też możliwość jego uzyskania z datą wsteczną, to jest od momentu złożenia wniosku o wydanie orzeczenia o niepełnosprawności. Rodzic musi wtedy pamiętać, aby do gminy zgłosić się w ciągu trzech miesięcy od uzyskania tego dokumentu. Ponadto do wniosku, którego wzór określa rozporządzenie ministra pracy i polityki społecznej (druk można otrzymać w gminie), oprócz orzeczenia trzeba dołączyć też inne dokumenty wskazane przez gminę.

Podstawa prawna

Artykuł 24 ustęp 4 ustawy z 28 listopada 2003 roku o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2013 roku, pozycja 1456 ze zmianami).

 

 

7.5. Warszawa: protest rodziców niepełnosprawnych dzieci

 

 Źródło: PAP/Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-10-23

 

Przed kancelarią premiera protestowali w czwartek (23 października) rodzice niepełnosprawnych dzieci. Przypominali o swoich postulatach z wiosny tego roku, gdy okupowali Sejm. Chodzi m.in. o dożywotnie świadczenie pielęgnacyjne, podwyższenie renty socjalnej i zmiany w subwencji oświatowej.

Protestujący twierdzą, że od wiosennych protestów ich sytuacja niewiele się zmieniła, spełniony został tylko jeden postulat - podwyżki świadczenia dla rodzica rezygnującego z pracy, by zająć się niepełnosprawnym dzieckiem.

- Nie podoba nam się sytuacja, w jakiej są nasze niepełnosprawne dzieci i my. Wydaje nam się, że od wiosny nic się nie zmieniło, a politycy grają na zwłokę - powiedział PAP jeden z organizatorów protestu Henryk Szczepański.

Jak podkreślił, najważniejszym postulatem jest zapewnienie kompleksowej opieki nad niepełnosprawnym oraz świadczenia dla rodziców czy opiekunów, nie tylko za życia, ale także po śmierci podopiecznego.

- Gdy ktoś zajmuje się niepełnosprawnym dzieckiem przez 25 lat i ono umiera, to rodzic nie ma szans na rynku pracy, bo sam jest już schorowany i brak mu sił - ocenił Szczepański. Dodał, że kolejnym ważnym postulatem jest podniesienie zasiłku pielęgnacyjnego, który obecnie wynosi 153 zł i renty socjalnej - 619 zł.

Protestujący przed kancelarią premiera mają transparenty, na których przeczytać można m.in. "żądamy realnej pomocy dla niepełnosprawnych dzieci i naszych rodzin", "Jarosław Duda pełnomocnik ds. osób niepełnosprawnych do dymisji" i "renta socjalna 619 zł to kpina i hańba".

Rodzice postulują m.in. uzawodowienie swej pracy nad dziećmi niepełnosprawnymi i przyznanie za nią dożywotniego świadczenia pielęgnacyjnego; zmiany w orzecznictwie dot. niepełnosprawności - by lekarz specjalista z danej dziedziny choroby wystawiał je na dłuższy czas (obecnie 1-3 lata); podwyższenia renty socjalnej; zlikwidowanie kryteriów do dodatku rehabilitacyjnego; wprowadzenie bezkolejkowego dostępu do lekarzy specjalistów.

Chcą też darmowych leków i środków do pielęgnacji, bezpłatnych przejazdów komunikacyjnych do szkoły, na wizyty u lekarza i na zajęcia rehabilitacyjne. Za konieczne uważają zmiany związane z subwencją oświatową - by pieniądze na specjalne potrzeby edukacyjne ich dzieci faktycznie były na nie przeznaczane. Postulują także, by dostęp do świadczenia pielęgnacyjnego mieli rodzice dzieci niepełnosprawnych mieszkających na wsi.

Protest zorganizowało toruńskie stowarzyszenie "Mam Przyszłość", które reprezentuje głównie rodziców dzieci z niepełnosprawnościami. Z jego postulatami nie zgadza się środowisko opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych, których przedstawiciele także przybyli do kancelarii premiera i pozostawili tam list otwarty. Opiekunowie dorosłych domagają się równego traktowania wszystkich osób niepełnosprawnych i zaprzestania dyskryminowania znacznej części z nich.

"Aktualnie stronie społecznej i rządowej udało się wypracować podstawowe założenia nowych zasad systemowego wsparcia przez państwo osób niepełnosprawnych. W wyniku wielogodzinnych dyskusji osiągnęliśmy porozumienie w priorytetowych sprawach. Mogą one stanowić podstawę nowego systemu" - napisali autorzy listu, odnosząc się do rozmów w formule tzw. okrągłego stołu, zainicjowanych przez MPiPS.

 

 

7.6. "Czek na starość" na opiekę nad niesamodzielnymi

 

Źródło: Gazeta Wyborcza/Rynek Seniora

Data opublikowania: 2014-10-08

 

Powstał projekt wprowadzenia "czeków na starość", ponieważ dziś już milion starszych ludzi w Polsce nie jest w stanie samodzielnie o siebie zadbać. W 2035 r. będzie ich 2,5 mln - przypomina "Gazeta Wyborcza".

 

 Ma temu zaradzić ustawa o opiece nad osobami niesamodzielnymi, którą przygotowuje grupa senatorów i ekspertów. Projekt przekażą pani premier do końca roku.

Rodzina, która musi wynająć opiekuna dla chorego krewnego lub umieścić go w domu pomocy społecznej, dostanie czek opiekuńczy pokrywany z budżetu państwa. Będzie to od 650 do 1 tys. zł netto miesięcznie - zależnie od stopnia niesamodzielności.

Senator Mieczysław Augustyn (PO), który kieruje pracami nad ustawą, podkreśla, że nie będzie to gotówka do ręki, lecz czek, który można wydać tylko na jasno określone cele związane z opieką.

Senator widzi w nich same plusy: rodzina będzie mogła sama wybrać formę opieki, powstanie rynek tych usług, a opiekunowie wyjdą z szarej strefy. Powinno to dać 200 tys. legalnych miejsc pracy.

Czek można też przeznaczyć na pobyt chorego seniora w domu dziennego pobytu. Powstanie takich placówek obiecała w expos premier Kopacz.

W domach dziennego pobytu senior miałby rehabilitację, zajęcia edukacyjne i inne formy opieki. Na noc rodzina zabierałaby go do domu.

Dodatkowo ustawa dawałaby członkom rodziny, którzy postanowią opiekować się zniedołężniałym krewnym, prawo do opieki zastępczej (aby można było odpocząć lub leczyć się samemu) oraz do rocznego urlopu opiekuńczego.

Więcej: www.wyborcza.biz

 

 

7.7. Ustawowa pomoc osobom niesamodzielnym coraz bliżej?
PAP, onet.pl

 

Źródło: Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-10-15

 

Prace nad założeniami projektu ustawy o pomocy osobom niesamodzielnym zakończyli już legislatorzy, a30 października zostanie on poddany ocenie grupy roboczej. Następnie dokument otrzymają do oceny premier oraz Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej - poinformował w środę (15 października) przewodniczący senackiej komisji rodziny, polityki senioralnej i społecznej Mieczysław Augustyn (PO).

 

 Augustyn, który kieruje pracami nad przygotowywanym projektem poinformował, że trwa jeszcze szacunek finansowych skutków proponowanej regulacji. Nie zdecydowano jeszcze, czy projekt będzie kierowany do dalszych prac jako rządowy czy senacki.

Prace nad projektem trwają od sześciu lat. Głównym założeniem jest wsparcie dla rodzin opiekujących się osobami niesamodzielnymi, np. w podeszłym wieku. Rodzina będzie mogła uzyskać od państwa czek opiekuńczy, którym będzie można zapłacić za profesjonalną opiekę, np. za usługi w domu dziennego pobytu. Jeśli osobą niesamodzielną będzie się opiekować ktoś z rodziny, będzie mógł liczyć na refundację określonych kosztów.

Jednym z głównych założeń jest jednakowy dostęp i wysokość pomocy - taka sama dla osób, którymi opiekuje się rodzina, i dla tych, którymi zajmują się opiekunowie.

Według założeń osoba niesamodzielna i jej opiekunowie mieliby się zgłaszać do lekarza-orzecznika wydającego orzeczenie o stopniu niesamodzielności następnie w ośrodku pomocy społecznej ustalany będzie zakres świadczeń i podział obowiązków pomiędzy krewnych, opiekunów formalnych i pracowników ochrony zdrowia. Kontrakt ze świadczeniodawcą zawierałaby rodzina.

Pomiędzy świadczeniodawcami ma być równa konkurencja - usługi świadczone przez organizacje pozarządowe, prywatne firmy, samorządy mają działać na jednakowych zasadach, spełniać jednakowe standardy i w równym stopniu korzystać ze środków publicznych.

 

Wpływ na gospodarkę

 

W środę Augustyn przewodniczył zorganizowanemu przez komisję seminarium "Zdolność do pracy osób przewlekle chorych a wzrost gospodarczy", podczas którego zwracano uwagę na związek między chorobami przewlekłymi a wiekiem.

- Nie ma takiej dziedziny życia, która nie zmieniałaby się pod wpływem przemian demograficznych. Nie ma dowodów na zależność, ale jest koincydencja między niższym tempem rozwoju a starzeniem się społeczeństw" - mówił senator.

- Europa i polska siwieją. To jest bezsprzeczne - podkreślił minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Przekonywał o konieczności "solidarności i miksu pokoleniowego w przedsiębiorstwach".

- Kryzys udowodnił, że powrotu na długotrwałą ścieżkę wzrostu nie da się osiągnąć bez partycypacji osób starszych w rynku pracy. Nie da się zbudować dobrej firmy, mając tylko młodych lub samych starszych i doświadczonych pracowników - dodał.

Doradczyni prezydenta Joanna Staręga-Piasek zwróciła uwagę, że starość i niepełnosprawność nie są tożsame, "a mówi się jednym głosem +emeryci i renciści+". Podkreśliła, że aktywizacja na starość jest niemożliwa - człowiek, by był aktywny na starość, musi być taki już za młodu, toteż aktywność trzeba uczynić elementem modelu społecznego.

Według przytoczonych danych obecnie w Polsce na 100 pracujących przypada 30 osób w wieku poprodukcyjnym w roku 2060 te liczby mają się zrównać.

 

 

7.8. Senat: PFRON powinien zachować osobowość prawną

 

Źródło: PAP/Rynek Zdrowia

Data opublikowania: 2014-09-25

 

Zachowanie osobowości prawnej przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przewiduje nowelizacja ustawy o rehabilitacji oraz zatrudnianiu niepełnosprawnych, którą jednogłośnie poparł w czwartek (25 września) Senat.

 

Ustawa - która trafi teraz do podpisu prezydenta - stanowi, że PPFRON zostanie państwowym funduszem celowym, ale zachowa osobowość prawną. Dochody Funduszu będą zwolnione od podatku w części przeznaczonej na cele statutowe, z wyłączeniem działalności gospodarczej.

Zgodnie z uchwaloną w 2009 r. ustawą - Przepisy wprowadzające ustawę o finansach publicznych - zdecydowano o przekształceniu PFRON w państwowy fundusz celowy. Oznaczało to pozbawienie go osobowości prawnej, likwidację rady i zarządu funduszu i przekształcenie PFRON w wyodrębniony rachunek bankowy zarządzany przez biuro podległe Ministerstwu Pracy i Polityki Społecznej.

Pierwotnie przekształcenie PFRON miało nastąpić z początkiem 2012 r., potem termin przesunięto na początek 2015 r.

Projekty dotyczące przyszłości PFRON złożyły w lipcu kluby PO i SLD. Sejm pracował nad nimi łącznie. Podstawą do uchwalonej nowelizacji stał się projekt PO - bardziej kompleksowy od propozycji SLD (ta sprowadzała się do odsunięcia do 2020 r. wejścia w życie przepisów likwidujących osobowość prawną PFRON).

Jak napisano w uzasadnieniu projektu Platformy, "dotychczasowa formuła funkcjonowania funduszu sprawdziła się, a zatem celowe wydaje się jej pozostawienie, tym bardziej, że rozwiązanie to nie generuje żadnych kosztów".

Zwrócono też uwagę, że propozycja pozbawienia funduszu osobowości prawnej spotkała się z silnym protestem środowiska osób niepełnosprawnych. Wystąpienia w tej sprawie skierowało do MPiPS i pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych 55 organizacji pozarządowych, organizacje pracodawców, związki zawodowe oraz wiele indywidualnych osób niepełnosprawnych.

 

 

 

 8. WSPOMINAMY LUDZI I WYDARZENIA

 

 

8.1. Związek Ociemniałych Żołnierzy RP przed II wojnąświatową

 

Źródło: dr fil. Ewa Grodecka "Historia niewidomych polskich w zarysie"

(fragment)

 

To zdecydowane dążenie do zjednoczenia wywołało sprzeciw ze strony Związku Inwalidów Wojennych, którego władze nie chciały dopuścić do "szkodliwego" dla sprawy inwalidzkiej "separatyzmu" ociemniałych żołnierzy. I tutaj Wagner stanął na wysokości zadania. Potrafił on bowiem przekonać współtowarzyszy widzących, że "specyficzne warunki kalectwa, powodujące nawet odmienną psychologię inwalidów ociemniałych, wymagają posiadania własnej komórki organizacyjnej", potrafił uzgodnić, że "inwalidzi ociemniali z pełną solidarnością chcą współpracować", ale nie rozproszeni, tylko jako grupa zwarta i samodzielna. Potrafił następnie stanowisko oporne przekształcić w życzliwość i pomoc.

Zakończenie tej drugiej fazy działalności zjednoczeniowej było powołanie do życia organizacji naczelnej, reprezentującej wszystkich inwalidów ociemniałych w Polsce: Związku Stowarzyszeń Ociemniałych Żołnierzy RP., co nastąpiło na Zjeździe Delegatów w dn. 11 maja 1929.

Według słów Wagnera, zgodnych ze statutem, zatwierdzonym przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, celem Związku było:

- "uzgodnienie i wzmożenie działalności przynależnych związków i ściślejsze ich zespolenie,

- występowanie wobec władz państwowych i społeczeństwa we wszystkich sprawach zasadniczej i ogólnej natury, dotyczących interesów organizacji związkowych w zakresie poszczególnych działań, przez nie podejmowanych,

- inicjowanie nowych dróg działania w dziedzinie zadań ogólnych Związku i organizacji związkowych,

- czuwanie nad prawidłową działalnością i gospodarką organizacji związkowych".

Zarząd składał się z przewodniczącego, sekretarza, skarbnika oraz z "przewodniczących wszystkich organizacji związkowych, jako członków wydziału". Przewodniczącym z wyboru został mjr Edwin Wagner, sekretarzem Zygmunt Wojdaliński z Warszawy, skarbnikiem Kazimierz Mroczkiewicz. Jako członkowie z urzędu weszli: inż. Czesław Perzyński, por. Stanisław Kłak, kpt. Mikołaj Wroczyński.

Pierwsze posunięcia nowego Zarządu Głównego zdobyły dla niego uznanie wszystkich członków. Polegały one na przyznaniu wszystkim związkom regionalnym stałych subwencji na zapomogi, pożyczki itp. do rozdziału między członków, oraz na wyjednaniu u władz państwowych dla inwalidów ociemniałych stałej pięćdziesięcioprocentowej zniżki kolejowej, a także "znaczniejszego zasiłku dla inwalidów ciężko poszkodowanych, będącego częściowym ekwiwalentem nie wypłacanych dodatków dla ciężko poszkodowanych i pielęgnacyjnego".

Równocześnie Zarząd Główny wprowadził do akcji samopomocowej ociemniałych żołnierzy nowy ton. Polegał on na podkreślaniu siły zbiorowej ich zwartej grupy, oraz na obowiązkach wobec państwa i społeczeństwa, które podejmowali i wykonywali dzięki tej sile.

Związek został członkiem Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny i brał czynny udział w działalności społecznej tej organizacji, nie szczędząc kosztów na jej cele. Został także członkiem międzynarodowych organizacji kombatanckich, do których należała Federacja i przez swego przedstawiciela brał udział w ich pracach.

To cechujące inwalidów zrehabilitowanych uznawanie spraw ogólnych za równie ważne, jak sprawy własnej doli i niedoli, ujął mjr Wagner w następujące słowa:

"Przychodząc z pomocą w potrzebie materialnej i broniąc bytu ociemniałych żołnierzy, Związek Stowarzyszeń Ociemniałych Żołnierzy, jako organizacja naczelna, skupiająca wszystkich inwalidów ociemniałych w całej Polsce, stoi na straży godności i honoru swoich członków, i pracę swą prowadzi w myśl hasła: "Dobro Najjaśniejszej Rzeczypospolitej niechaj będzie dla nas najwyższym prawem".

Zasadom swym mjr Wagner był wierny do końca życia.

Prowadzony przez niego Związek Ociemniałych Żołnierzy R.P. w szczytowym okresie swej działalności zrzeszał wszystkich polskich ociemniałych żołnierzy w liczbie 700. Nie prowadził ani szkolenia zawodowego, ani warsztatów pracy dla swych członków. Rozwijał natomiast szeroką działalność gospodarczą, opartą o monopole państwowe, dzięki której mógł otaczać członków opieką indywidualną i służyć im pomocą, świadczoną poprzez zrzeszone w nim związki regionalne. a

W szczególności:

- prowadził starania o koncesje, korzystne dla każdego z posiadających je inwalidów,

- dopomagał w uruchamianiu i prowadzeniu opartych na tych koncesjach przedsiębiorstw,

- dopomagał w uzyskiwaniu, zakładaniu i rozwijaniu gospodarstw rolnych,

- dopomagał w nabywaniu narzędzi na prywatnych warsztatów szczotkarskich,

- przyznawał zapomogi wypłacane co miesiąc i okolicznościowe, z okazji z różnych wydarzeń rodzinnych itp.,

- przyznawał pożyczki na różne cele.

W latach 1929-1939 Związek prowadził dla swych członków Letnisko w Wielkopolsce i Domu Zdrowia w Zakopanem. Ten ostatni został zwinięty w r. 1936, po wybudowaniu i uruchomieniu własnego Domu Leczniczo-Wypoczynkowego w Muszynie koło Krynicy.

Wagner był do końca życia czołowym przedstawicielem i przywódcą inwalidztwa polskiego. Podczas dwóch kadencji /1930 i 1935/, jako poseł do Sejmu R.P., był referentem spraw inwalidzkich w odpowiednich komisjach, często zabierając głos na ich posiedzeniach w sposób rzeczowy i jasny. W roku 1935 /?/ został prezesem Zarządu Głównego Związku Inwalidów Wojennych R.P., liczącego około 200 tysięcy członków.

Posiadał wyjątkową znajomość całokształtu sprawy niewidomych i głęboki do niej stosunek. Trafne oświetlenie faktycznej sytuacji niewidomych w Polsce zawiera jego wypowiedź z roku 1935, opublikowana w czasopiśmie Świat Niewidomych.

Cytujemy ją niemal w całości:

"...Najbardziej w oczy rzucającą się wadą w dziedzinie wykonywania opieki nad niewidomymi w Polsce leży przede wszystkim w nieskoordynowaniu tych prac przez naczelne organa, zobowiązane do sprawowania opieki. Na myśli mam przede wszystkim Ministerstwo Opieki Społecznej i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Brak skoordynowania prac obu tych naczelnych organów, skupiających u siebie opiekę nad niewidomymi, daje w konsekwencji smutne rezultaty".

"...Nikt w Polsce nie myśli o tym, by niewidomemu, który przeszedł specjalne przeszkolenie i zdobył jakiś fach, dać odpowiadającą jego umiejętnościom pracę. Wyjątki w tej dziedzinie są nieliczne. Należy tu Schronisko Niewidomych w Bydgoszczy oraz Zjednoczenie Pracowników Niewidomych w Warszawie. W tym stanie rzeczy pieniądz, wydany na specjalne szkolnictwo dla niewidomych przez rząd, względnie samorząd, nie jest należycie zamortyzowany i często idzie na marne. Jest to druga wielka bolączka zagadnienia opieki nad niewidomymi, wypływająca również z nieskoordynowania prac przez oba wspomniane Ministerstwa".

"...W Polsce przeważa typ organizacji opiekuńczych nad organizacjami samopomocowymi, przy czym wielką wadą jest niemal wyłącznie lokalny charakter działania".

"Sprawa konsolidacji organizacji niewidomych ma w Polsce już zapisaną kartę. Z inicjatywy kpt. Jana Silhana ze Związku Ociemniałych Żołnierzy R.P. został wyłoniony w r. 1933 komitet porozumiewawczy, który pod auspicjami Ministerstwa Opieki Społecznej i przy współudziale szeregu organizacji niewidomych, po licznych i mozolnych konferencjach, opracował statut "Głównego Komitetu Pomocy Niewidomym w Polsce". Statut ten został w r. 1934 zatwierdzony przez Komisariat Rządu m. st. Warszawy. Niestety, statutu tego nie wprowadzono w życie i sprawa konsolidacji ruchu niewidomych utknęła na martwym punkcie".

"... Idea konsolidacji i korzyści z tej idei płynące nie dotarły jeszcze widocznie do świadomości tych obywateli, którzy siłą przyzwyczajenia pozostają w dalszym ciągu na ciasnym podwórku dotychczasowych metod pracy. Mam jednak nadzieję, że rzeczywistość potrzeb niewidomych przezwycięży te trudności i że w najbliższym czasie zrozumienie tej sprawy znajdzie swój oddźwięk w społeczeństwie polskim".

Nie zacieśniał się w środowisku inwalidzkim - równie bliskie były mu sprawy ogólne. Był prezesem Społecznego Komitetu Radiofonizacji Kraju. Był członkiem jednej z zagranicznych delegacji polskich.

W czasie II Wojny Światowej brał czynny udział w pracach konspiracyjnych na terenie Warszawy. Aresztowany i więziony na Pawiaku, - został zamordowany przez hitlerowców w lutym 1944 r.

 

 

8.2. Czterdzieści lat pracy kapitana Jana Silhana dla niewidomych

 

Źródło: "Pochodnia", sierpień 1956

 

Urodzony w 1889 roku w Kijowie, syn spolonizowanego Czecha i Polki, kolega Jan Silhan wychowywany był w duchu polskim. W Kijowie także skończył politechnikę. W roku 1912 został wtrącony na blisko rok do więzienia za udział w ruchu robotniczym jako aktywista Partii Socjaldemokratycznej. Wysłany z Rosji z uwagi na swe obywatelstwo kontynuuje we Lwowie studia oraz działalność polityczną w szeregach akademickiego zrzeszenia socjalistycznej młodzieży lewicowej "Spójnia". W latach 1913 - 1914 pełni służbę wojskową w armii austriackiej i z wybuchem wojny wyrusza na front serbski. W listopadzie 1914 roku podczas szturmu zostaje ciężko ranny i traci wzrok.

 W szpitalu budapeszteńskim poznaje znanego tyflopedagoga - C. Halarawicza. Od niego dowiaduje się o ciężkiej sytuacji niewidomych, pozostających poza nawiasem życia społecznego i postanawia ich sprawę uczynić sprawą własną. Studiuje zagadnienia tyflologiczne, wstępuje do wiedeńskiego Instytutu Wychowawczego Niewidomych jako hospitant, by przygotować się do zawodu tyflopedagoga. Tu też poznaje swą przyszłą żonę - Margit Kraus, która z wybuchem wojny porzuciła posadę buchalterki jednej z wiedeńskich fabryk, by nieść pomoc rannym jako asystentka chirurgiczna. Obopólna sympatia, potem przyjaźń i miłość łączą ich na zawsze.

Od pierwszych ich dni rozpoczyna się wspólna praca: czytanie literatury fachowej, uczęszczanie na uniwersytet, opiekowanie się ociemniałymi żołnierzami byłej Galicji, wówczas okupowanej przez wojska rosyjskie. W roku 1916 odbywają podróż po Austrii, zwiedzając wszystkie zakłady dla niewidomych i ośrodki opieki. W 1917 roku z polecenia Ministerstwa Wojny przenoszą się do Lwowa, by założyć tu Szkołę Ociemniałych Żołnierzy i poświęcić wszystkie siły tej ważnej i aktualnej wówczas sprawie. Pojmują ją szeroko; chodziło nie tylko o szkolenie w szczotkarstwie, muzyce, koszykarstwie, pisaniu na maszynie, nauce systemu Braille'a, itd., ale i o troskę o dalsze losy i przyszłość absolwentów. Jan i Margit Silhanowie wykorzystywali w tym celu wszystkie ówcześnie dostępne środki. Ponad dwustu ociemniałych żołnierzy przeszło przez tę szkołę. Należy im również zawdzięczać przyjazd do Polski znanej amerykańskiej działaczki społecznej - Winifred Holt oraz powstanie najpierw w Warszawie, a potem we Lwowie Towarzystwa Pomocy Ociemniałym Żołnierzom i Ofiarom Wojny - "Latarnia".

Kolega Silhan, pełniący służbę czynną w randze porucznika, a potem kapitana, stanowi pewnego rodzaji unikat, gdyż był pierwszym w Wojsku Polskim ociemniałym, który mimo braku wzroku pełnił swe obowiązki. Małżonka jego zajmowała stanowisko jego osobistej sekretarki oraz kierowniczki warsztatów. Po przeszło dziewięciu latach dzieło szkolenia było ukończone, a opiekę nad nimi stopniowo przejął Związek Ociemniałych Żołnierzy Rzeczpospolitej, z którymi kolega Silhan ściśle współpracował, by po przejściu w stan spoczynku stać się jego aktywistą i prezesem komisji rewizyjnej aż do czasu połączenia się tej organizacji z Polskim Związkiem Niewidomych. Trzeba nadmienić, że w działalności Jana Silhana po likwidacji Szkoły następuje okres eksperymentalnego prowadzenia gospodarstwa rolnego, praca społeczna wśród rolników i inwalidów wojennych, a także stała łączność ze sprawą niewidomych, którą popularyzuje w prasie i radio.

Od 1930 roku bierze żywy udział w ruchu niewidomych esperantystów, zostając w roku 1936 prezesem Światowej Federacji Związków Niewidomych UABO, do której należało czternaście ogólnokrajowych organizacji samopomocowych. Federacja ta w roku 1937 odbyła swój kolejny międzynarodowy kongres w Warszawie.

 Nie rozwodząc się nad dalszymi szczegółami pracy kolegi Silhana powiem jeszcze, że w latach 1946 - 1952 poświęcił on wraz ze swą żoną Margit wiele energii, by na krakowskim ugorze stworzyć ośrodek opieki nad niewidomymi: Oddział Krakowski naszego Związku, początki szkolenia ogólnego, początki produktywizacji fabrycznej i spółdzielczej, biblioteki brajlowskiej, itp. W roku 1952, ustępując z prezesury, został mianowany przez walne zebranie honorowym prezesem Oddziału Krakowskiego. Powołany na inne stanowisko PZN, jest redaktorem - korespondentem zagranicznym Zarządu Głównego, wykorzystującym swe rozległe znajomości na terenie międzynarodowym i znajomość wielu obcych języków. Staraniem jego powstała kartoteka tyflologiczna, stale uzupełniana najnowszymi danymi z kilkunastu czasopism zagranicznych.

Z okazji czterdziestolecia pracy dla niewidomych Zarząd Główny, Biuro Wydawnictw i Zakład Tyflograficzny życzą czcigodnemu Jubilatowi dalszych sukcesów w trudnej walce o sprawy niewidomych. Wyrażamy również głębokie słowa uznania dla obywatelki Silhanowej, która w swej pracy społecznej dzielnie dotrzymuje kroku swemu mężowi, nie szczędząc czasu ani sił.

 

 

8.3. Nasze rozmowy
Józef Szczurek

 

Źródło: "Pochodnia", czerwiec 1964

 

 Któż z czytelników "Pochodni" nie zna wybitnego działacza ruchu niewidomych w Polsce - kapitana Jana Silhana? Jego nazwisko jest znane nie tylko w naszym kraju, ale także w organizacjach niewidomych daleko poza jego granicami.

Kolega Jan Silhan urodził się w 1889 roku. Wzrok stracił w czasie pierwszej wojny światowej na froncie serbskim. Fakt ten jednak nie stał się źródłem załamania. W roku 1917 wówczas jeszcze porucznik Jan Silhan zorganizował we Lwowie zakład rehabilitacji zawodowej dla ociemniałych żołnierzy i zakład ten jako jedyny w Polsce ociemniały oficer w służbie czynnej, prowadził przez dziewięć lat. W roku 1925 mianowany został na kapitana. W ciągu całego okresu międzywojennego kolega Silhan znajdował się w naczelnych władzach Związku Ociemniałych Żołnierzy.

W latach trzydziestych jego działalność rozwijała się głównie na dwu płaszczyznach. Włącza się do pracy w ówczesnym międzynarodowym ruchu niewidomych, czego wyrazem jest fakt, iż w roku 1936 został wybrany na przewodniczącego Powszechnej Federacji Samopomocowej Związku Niewidomych (skrót UABO), grupującej organizacje z czternastu krajów europejskich. Dla celów praktycznych UABO posługiwała się językiem esperanckim. Funkcję tę kolega Silhan sprawował aż do wybuchu wojny. Druga płaszczyzna działania to usilne dążenie do stworzenia w Polsce organizacji, która, niezależnie od przyczyn utraty wzroku, objęłaby swą opieką wszystkich niewidomych, i polepszenia na tej drodze ich doli. Opracował nawet statut tak zwanej Rady Głównej opieki nad niewidomymi, ale zamierzenie to w okresie przedwojennym nie mogło być zrealizowane. Wśród organizatorów, przeważnie filantropijnych, opieki na niewidomymi, za dużo było różnic politycznych, za dużo różnic w poglądach na rolę i sytuację inwalidy wzrokowego. Brakowało zainteresowania tym zagadnieniem ze strony państwa.

W roku 1945 kolega Silhan przenosi się ze Lwowa do Krakowa, aby tu kontynuować swą działalność. Trudności tych pierwszych powojennych lat, piętrzące się we wszystkich dziedzinach, jeszcze bardziej zwiększają jego energię. W roku 1946 organizuje krakowską filię Związku Ociemniałych Żołnierzy, by w ten sposób zdobyć odskocznię od pracy, zmierzającej do włączenia do czynnego, pełnowartościowego życia wszystkich niewidomych. Wówczas nie wiadomo było, ilu jest niewidomych i gdzie się znajdują. W pierwszym więc rzędzie kapitan Silhan stara się różnymi drogami dotrzeć do nich, przeprowadzić ich ewidencję, nie tylko w województwie krakowskim, ale także w kieleckim i rzeszowskim. W tym okresie nie ma środków finansowych. Cała działalność opiera się a pracy społecznej.

W roku 1949 kolega Silhan uzyskuje dwupokojowy lokal z przeznaczeniem na biuro dla organizacji niewidomych. W tym też czasie nawiązuje kontakt ze Związkiem Pracowników Niewidomych. Dużo energii poświęca sprawie zatrudnienia inwalidów wzrokowych w przemyśle, zwłaszcza tytoniowym, kartonażowym, kosmetycznym. W rok po wojnie na wielkim wiecu oświatowym, zorganizowanym przede wszystkim przez kuratorium krakowskie, kapitan Silhan wystąpił z inicjatywą utworzenia w Krakowie szkoły specjalnej dla dzieci. Inicjatywa ta została poparta przez władze. Odtąd czuwa nad realizacją tego wniosku. Szkoła powstała w 1951 roku, a dwa lata później została przekształcona na specjalną szkołę muzyczną z programem ogólnym. On także był głównym motorem akcji, w której wyniku powstała w Krakowie szkoła masażu.

W roku 1955 kolega Jan Silhan został członkiem Zarządu Głównego PZN, a na Czwartym Krajowym Zjeździe wybrano go na członka Prezydium ZG PZN. Jest to zaledwie garść informacji o wszechstronnej pracy tego wybitnego działacza, który mimo podeszłego wieku wykazuje nadal niesłabnącą energię i młodzieńczy entuzjazm.

Od trzynastu lat kolega Silhan redaguje w "Pochodni" rubrykę "Niewidomi za granicą", informując naszych odbiorców o tym, co się dzieje w ruchu inwalidzkim w wielu innych krajach. W tym celu czyta czasopisma, wydawane w Związku Radzieckim, Jugosławii, Czechosłowacji, Bułgarii, Austrii i obydwu państwach niemieckich, Szwajcarii, Francji i Anglii. Jest także redaktorem dwu bardzo interesujących kwartalników brajlowskich, odgrywających poważną rolę w życiu niewidomych w naszym kraju i za granicą - "Niewidomego Masażysty" i "Pola Stelo".

Na koniec przeczytajmy krótką odpowiedź kapitana Silhana na pytanie redakcji naszego czasopisma, które brzmiało:

- Spośród wielu sukcesów niewidomych w Polsce Ludowej jakie, Kolego Kapitanie, wyróżnilibyście dwa osiągnięcia, Waszym zdaniem najważniejsze?

- Wybór nie jest łatwy, ale moim zdaniem najważniejszym sukcesem dwudziestolecia w ruchu niewidomych w naszym kraju jest fakt, że powstała silna, jednolita, skupiająca wszystkich inwalidów wzrokowych w Polsce, organizacja - Polski Związek Niewidomych. Jest to przecież klucz do rozwiązywania wielu problemów życiowych tej grupy inwalidzkiej. O takiej organizacji marzyli i o to walczyli najrozumniejsi i najbardziej wartościowi działacze, pragnący szczęścia dla niewidomych.

Drugie wielkie osiągnięcie to zatrudnienie sześciu tysięcy niewidomych. Nie zapominajmy, że w Polsce międzywojennej pracowało ich tylko trzystu. Dzięki tak poważnemu zatrudnieniu może się obecnie rozwijać w naszych szeregach działalność kulturalna, oświatowa, sportowa i inne.

- Tyle kolega Silhan, a my pragniemy jeszcze podkreślić coś, bez czego ten krótki rys biograficzny naszego działacza byłby niepełny - rolę jego wiernej żony - współpracownika i przyjaciela. Towarzyszy mu ona prawie od pierwszych miesięcy po utracie wzroku w wysiłkach i pracach, w sukcesach i niepowodzeniach, włączając wszystkie swe siły i myśli w działalność swego niewidomego męża, w pracę dla dobra niewidomych.

 

 

8.4. Zajrzeć pod kamienie
Henryk Lubawy

 

Źródło: "Życiu naprzeciw" czerwiec 1997 r.

 

 Zewnątrz budynku pada. W końcu dziś imieniny Floriana, patrona strażaków, więc nie należy się dziwić, że z chmur polewają. Do tego jeszcze ten przenikliwy ziąb. Maj rozpoczyna się w tym roku dość chłodno. We wnętrzu siedemnastowiecznego kościoła jest jeszcze chłodniej. Stare mury nie nagrzewają się zbyt prędko. Mimo chłodu pracujemy intensywnie już od kilku godzin. Na ławkach pod amboną jest nasze stanowisko pomiarowe. Komputer, mierniki i mnóstwo drutów, jakie rozciągnęliśmy w poprzek całego kościoła. Jest cicho, jak przystało na świątynię, tylko od czasu do czasu słychać komendy, niczym na łodzi podwodnej: "Jest 11! Zapisałem 11! Proszę 11,5! Jest 11,5! Zapisałem! Proszę 12!" Mimo że posługujemy się komputerem, musimy koordynować nasze działania, aby się nie pomylić.

W przeciwległej nawie Błażej przestawia elektrody. Ja obsługuję komputer. Zdarzało mi się używać tego "cudu XX wieku" przy różnych okazjach i miejscach, lecz w takiej scenerii robię to po raz pierwszy.

Obok na ławce siedzi, nieco zziębnięty jak my wszyscy, Przemek. Szef naszej ekipy. Jest niewidomy, a mimo to już od wielu lat zajmuje się zaglądaniem tam, gdzie zwykły wzrok nie sięga. Jest fizykiem. W skupieniu słucha informacji, jakie napływają z komputera. Analizuje je w swoim umyśle. Wszyscy jednak czekamy na zakończenie kolejnej serii pomiarowej. Uruchomi- my wówczas inne oprogramowanie i po kilkunastu sekundach ukaże się mapka badanego terenu. Jeszcze nie teraz. Jeszcze z benedyktyńską cierpliwością trzeba zrobić kilkaset pomiarów! Jej przykłady otaczają nas ze wszystkich stron.

Znajdujemy się w Opactwie Benedyktynów w Lubiniu koło Kościana. Wszystko tu było wznoszone cierpliwie przez całe wieki. Od XI wieku, gdy zostały pobudowane pierwsze mury opactwa, nawarstwiło się ich sporo. Nasza ekipa chce przedstawić na ekranie komputera plany kolejnych epok. Oczywiście można zrobić to dobrze znaną w archeologii metodą, przedzierając się poprzez kolejne epoki za pomocą łopaty. Ślady po pracach archeologicznych widnieją w głównej nawie. Wielki wykop odsłaniający dziewięćset lat! Nasze metody nie są tak "brutalne". Wpuszczamy do ziemi prąd elektryczny w jednym miejscu, a mierzymy jego wartość w innym. Dokładnie na posadzce kościoła. Ot i wszystko!

Tu czytelnicy mogą się zdziwić. Przecież pamiętają ze szkoły, że kamień jest izolatorem. Dziedzina fizyki, jaką uprawia dr Przemysław Kiszkowski na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, rozważa tę sprawę nieco subtelniej. Dzięki badaniom prowadzonym przez Przemka (dla wielu pokoleń studentów fizyki, a od kilku lat również archeologii jest to po prostu Przemek), metoda badawcza stosowana w archeologii jest dopracowywana i udoskonalana.

Pytam Przemysława Kiszkowskiego: HL: Co fizyk robi w takim miejscu? Zabiera zajęcie archeologom?

PK: Prowadzimy badania nad udoskonaleniem metody wykrywania różnych przedmiotów, murów itp. pod ziemią. Zimą prowadzimy prace teoretyczne i modelowe. Gdy się trochę ociepli, pora na zweryfikowanie wniosków w autentycznej pracy poszukiwawczej. To można zrobić jedynie w terenie. Dzięki wypracowanej przez nasz zespół metodzie elektrod przykładanych możemy prowadzić prace we wnętrzach budynków. Tak jak tutaj obecnie, w Kościele NMP w Lubiniu. To miejsce jest o tyle dobre, że istnieje dokumentacja tych najstarszych XI-wiecznych murów oraz prowadzone są prace archeologiczne. Możemy na bieżąco porównywać wyniki. Tu jest najlepszy poligon niezależny od warunków pogodowych, tak jak dziś, a niezbadanych kościołów i innych budowli w Polsce jest całe mnóstwo.

HL: Ale czy mimo wszystko jest to praca dla fizyka, a nie dla archeologa?

PK: Oczywiście, że metodę udoskonalamy tak, aby można ją było z lepszymi efektami stosować w archeologii. Nasz zespół jest obecnie jedynym w Polsce, stosującym metodę elektrooporową do poszukiwań archeologicznych. Stosują ją geolodzy, ale tam chodzi o wykrywanie większych struktur na większych głębokościach. My jesteśmy dokładniejsi! Mimo że badania tą metodą prowadzone są od lat, nie do końca wiadomo, jak ten prąd elektryczny naprawdę rozpływa się pod ziemią. Zbadanie tego wszystkiego to praca dla fizyka. Archeologom trzeba przekazać już nowoczesną aparaturę i metodę posługiwania się nią.

HL: Skąd w ogóle u fizyka tego typu zainteresowania? Nie jest to przecież taka zupełnie "czysta fizyka"?

PK: Stosowanie metod wypracowanych przez fizykę w innych dziedzinach wiedzy jest bardzo ciekawe i właściwie dość powszechne. Świetnym przykładem jest tu medycyna. Sam przed laty budowałem aparaturę medyczną. Potem zainteresowało mnie zjawisko radiestezji. Wyglądało ono bardzo obiecująco. Szczególnie czułość pomiarów dokonywanych przez radiestetów była bardzo obiecująca. Żeby stosować metody pomiarowe różdżkarzy, musieliśmy je zobiektywizować. Głównie chodziło o wykrywanie "żył wodnych". Do ich wykrywania zaczęliśmy stosować metodę elektrooporową. Po latach tak ją udoskonaliliśmy, że okazała się świetna w archeologii.

HL: A co z radiestezją? To bardzo ciekawa i popularna dziedzina.

PK: Tak, popularna. Trzeba by na ten temat nieco dłużej porozmawiać! Teraz warto by napić się gorącej herbaty i zająć elektrooporówką.

Tyle udało mi się wydobyć z Przemka. Gdybym miał pisać więcej o nim, zrobiłby się obszerny tekst. To już kilkanaście lat znajomości. Rozmów o fizyce, religii, zjawiskach paranormalnych, o życiu. Najlepiej chyba go scharakteryzuje prezent, jaki dał Bratu Florianowi w dniu jego imienin: kaseta z kawałami zebranymi i nagranymi przez ofiarodawcę i jego książka, w której zawarł wyniki kilkunastu lat badań. Tę kilkudziesięciostronicową broszurkę, powielaną kserograficznie, wręcza wszystkim swoim znajomym i przyjaciołom. Ma ich mnóstwo wśród naukowców, zakonników i studentów. Tyle można powiedzieć o Przemku badania naukowe, żarliwa modlitwa i zbieranie dowcipów.

 

 

 9. WPROST ALBO NA OPAK

 

 

9.1. Czy aby to na pewno debata nad przyszłością Związku?

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

W "BIP", nr 19 (88) z września br. przeczytałem zdumiewający tekst. Jak się jednak nad nim głębiej zastanowiłem, ma on głęboki sens. Poczytajcie:

"Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych uznał za zasadne odbycie debaty na temat przyszłości Związku.

Debata odbędzie się w Ośrodku Leczniczo-Rehabilitacyjnym PZN "KLIMCZOK" w Ustroniu Morskim w dniu 18 października 2014 r.

Zgodnie z ustaleniami do debaty każdy okręg PZN wytypuje dwóch przedstawicieli (okręg pokrywa za nich koszty podróży i częściowo koszty pobytu).

Podczas spotkania przewiduje się dyskusje w grupach tematycznych, a następnie podsumowanie plenarne. Dodatkowo do debaty zaproszeni zostali także przedstawiciele jednostek Związku bez osobowości prawnej realizujący różne działania na rzecz osób niewidomych.

Prezydium ZG zaproponowało następujące tematy do dyskusji:

1. Statut PZN,

2. Struktura Związku i zadania jednostek,

3. Priorytetowe cele PZN,

4. Członkostwo w PZN,

5. Czytelnictwo, czasopisma,

6. Koncepcja rozwoju i modernizacji Ośrodka PZN "KLIMCZOK".

Zdaniem kierownictwa Związku jest to pierwsza, ale nie ostatnia debata, bowiem praca w obecnych warunkach konkursowego finansowania działań Stowarzyszenia wymaga innego spojrzenia w przyszłość".

Pomyślałem - wymaga, oj wymaga! Ale kto ma spoglądać?

W kwietniu 2012 r. odbył się Krajowy Zjazd Delegatów PZN, a później odbył się zjazd nadzwyczajny. Pomyślałem, że to tam powinna odbyć się debata na tak zasadnicze tematy. No, a co z Plenum Zarządu Głównego? Przecież składa się ono z przedstawicieli okręgów, z każdego po dwóch. No i co jakiś czas spotykają się dyrektorzy okręgów...

Zarząd Główny PZN uznał, a może jego Prezydium w swej mądrości uznało, że delegaci na krajowe zjazdy nie są kompetentni i nie są kompetentni członkowie Zarządu Głównego. Też tak uważam, więc ucieszyła mnie ta ocena.

Prezydium ZG PZN uznało też, że dopiero bardzo kompetentne będą osoby wydelegowane przez prezesów, albo dyrektorów okręgów, może przez prezydia okręgów. A ten wniosek to już zdumniał mnie niepomiernie. Według mojego rozeznania, będą to osoby, które prochu nie wymyślą, ale i kłopotów nie narobią. Będą to osoby całkowicie oddane władzom okręgów. Wymyślą pewnie kilkadziesiąt propozycji zmian radykalnych i kapitalnych, które niczego nie zmienią. I chyba o to chodzi!

Czytelnik

 

 ***

 

Spotkanie, o którym pisze Czytelnik, już się odbyło. Nie wiemy, do jakich wniosków doszli dyskutanci. Może później uda się dowiedzieć coś więcej na ten temat. Teraz wiemy tylko, że władze PZN-u są bardzo zadowolone z przebiegu debaty, więc Czytelnik być może trafnie ocenił wyniki obrad, zanim się one rozpoczęły.

(przypis redakcji "WiM")

 

 

9.2. Bezpodstawna ocena

 

Źródło: Opowiadanie nieznanego autora zamieszczone przez Cypriana Boldę na Typhlos

 

Pewien człowiek jechał ze swoim 25-letnim synem w pociągu.

Młody chłopak siedział przy oknie napełniony radością. Wystawił rękę przez okno i czując powiew powietrza zawołał: - Tato zobacz, wszystkie drzewa zostają za nami! Ojciec uśmiechnął się.

Naprzeciwko nich siedziała młoda para, która widząc to zaczęła patrzeć z politowaniem na 25-letniego chłopaka, który zachowywał się jak małe dziecko.

Nagle chłopak krzyknął znowu: - Tato zobacz, chmury podążają razem z nami! Widzisz staw i zwierzęta?

Para spoglądała na chłopaka z zażenowaniem.

Zaczęło padać i krople deszczu musnęły jego rękę. Ten pełen radości zamknął oczy. Po chwili znowu krzyknął:

- Tato, zaczęło padać, mam kroplę wody na dłoni, zobacz tato!

Tym razem para już nie wytrzymała i odezwała się do ojca: - Dlaczego nie zabierze Pan swojego syna do dobrego lekarza?

Stary człowiek uśmiechnął się: - Już to zrobiłem - właśnie wracamy ze szpitala. Mój syn odzyskał dzisiaj wzrok - widzi po raz pierwszy w swoim życiu".

 

 ***

 

Przytaczamy tę opowieść z dwóch względów.

Wzgląd pierwszy - jakże łatwo niekiedy wyciągamy wnioski, gorszymy się i oceniamy, chociaż nie mamy ku temu podstaw, chociaż bardzo mało wiemy i mało rozumiemy. Tym kierował się chyba p. Cyprian Bolda zamieszczając na Typhlosie tę opowieść.

Wzgląd drugi - opowiadanie wprowadza do świadomości czytelników błędne informacje. Młoda para gorszyła się, a gdyby te informacje były prawdziwe, nie miała do tego podstaw. Czytelnik otrzymał błędną informację, która wyjaśnia bezpodstawność wniosków i ocen młodej pary, ale...

Człowiek bardzo długo uczy się patrzeć. Niemowlę widzi najpierw otoczenie odwrócone do góry nogami i jako bezładną masę barw, kształtów, światła i ciemności. Musi nauczyć się różnicować tę bezładną mozaikę, wyodrębniać przedmioty i ich szczegóły.

Dorosły człowiek, który nigdy nie widział, jeżeli by odzyskał wzrok, również widziałby bezładną mozajkę światła, ciemności, kształtów.. Musiałby długo uczyć się patrzeć, żeby móc korzystać ze wzroku, żeby rozpoznawać przedmioty. Mowy nie może być, żeby pierwszego dnia rozpoznawał drzewa, chmury, staw i zwierzęta. Zdolność takiego rozpoznania mogłaby nastąpić po wielu miesiącach, może latach.

Podobne sprawy opisał Kurson Robert w książce "Odzyskać wzrok".

Bohater tej książki wzrok utracił w wieku trzech lat, a odzyskał jako człowiek dorosły. Było mu więc nieco łatwiej, niż komuś, kto nigdy nie widział. Mimo to wszystko dla niego było trudne, niezrozumiałe, nieuchwytne. Całe lata uczył się patrzeć i do końca wszystkiego się nie nauczył. Wielkim problemem dla niego było np. poznawanie - widzi kobietę czy mężczyznę. Książka zawiera mnóstwo opisów dotyczących funkcjonowania wzroku, uczenia się, interpretacji przez mózg widzianych obrazów, ich części, zniekształceń itd.

Warto przeczytać tę książkę. Jest ona nagrana i dostępna w Bibliotece w Warszawie przy Konwiktorskiej 7.

(komentarz redakcji "WiM")

 

 

9.3. Mruczę i prycham
Królowa wszystkich niepełnosprawności

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

Pewnikiem zastanawiacie się, co to za monarchini, nad kim i czym to ona panuje, i dlaczego została ukoronowana. Muszę Wam to wyjawić, boć nigdy sami nie zgadniecie. Dodam, że to ukoronowanie, to panowanie, to królowanie wynika również z Waszego człowieczego, maleńkiego rozumku. Żaden kot nie wymyśliłby takich niedorzeczności. Gdyby mój protoplasta, naczelny "Wiedzy i Myśli" zamieściłby taką niedorzeczność i kazałby jej szukać, nikt by jej nie znalazł, bo wszyscy uznaliby ją za rzecz normalną, prawdziwą i prawidłową, naturalną, miłą i pożądaną.

Ale dosyć tego nawijania. Do rzeczy, bo nikt tego do końca nie doczyta.

Ślepota jest najgorszym kalectwem, królową wszystkich niepełnosprawności i wszystkich nieszczęść. Jest tak srogą panią, władczynią, tyranką, imperatorką, że dominuje nad wszystkim. Jak już gdzieś się pojawi, nic innego nie widać, tylko ją właśnie. I wszyscy dwunodzy uważają to za prawidłowość i prawdę.

Konkretne rozważania zacznę od prawa obowiązującego w naszym kraju i tego, które obowiązywało do niedawna.

Otóż w 1989 r. zmienił się ustrój Polski. Jak się zmienił ustrój, musiało zmienić się wszystko inne, tylko człowiecza głupota pozostała niezmieniona.

Otóż w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej inwalidzi podzieleni byli na trzy grupy inwalidzkie. I było to bardzo złe, komunistyczne, kojarzyło się z minioną epoką. Trzeba więc było usunąć ten nonsens, tę niedorzeczność, tę głupotę socjalistyczną czy komunistyczną.

Kiedy więc zmienił się ustrój, inwalidów przemianowano na osoby niepełnosprawne, a grupy inwalidzkie na stopnie niepełnosprawności. I to prześwietni reformatorzy uznali za wielką zmianę, za postęp, za zerwanie z niechlubną przeszłością. A że poza nazewnictwem w prawie nic się nie zmieniło, to drobna szczegóła. Kto by się przejmował merytoryką. Wystarczy, że jest zmiana, i że termin "niepełnosprawny" lepiej brzmi niż "inwalida", bo jest czysto polski, to i chwała Bogu.

Skupię się na grupie pierwszej inwalidzkiej, czyli znacznym stopniu niepełnosprawności, bo tu jest najwięcej człowieczej głupoty, niedorzeczności albo bezmyślności.

Jak się rzekło, zmieniło się tylko nazewnictwo, a reszta pozostała w socjalistycznym stylu, formie, bezsensie.

Do pierwszej grupy kwalifikowano inwalidów niezdolnych do pracy zawodowej i do samodzielnej egzystencji. Po kapitalnej reformie ustrojowej i prawnej do znacznego stopnia niepełnosprawności kwalifikowane są osoby niezdolne do pracy zawodowej i do samodzielnej egzystencji. Jak się Wam podoba ten prawny wyczyn reformatorski?

Mnie się wcale nie podoba, bo była i jest ta sama głupota, ten sam bezsens, ta sama niedorzeczność. Pomyślcie jeno, jeżeli Was stać na myślenie.

Pierwszą grupę orzekano w przeszłości, a obecnie orzekany jest znaczny stopień niepełnosprawności w stosunku do osób:

- całkowicie niesprawnych fizycznie i umysłowo, w stu procentach niezdolnych do niczego, do wykonania jakiegokolwiek celowego ruchu, do wypowiedzenia choćby jednego słowa, osób, które trzeba karmić, przewijać, myć, ale nie trzeba dbać o ich bezpieczeństwo, bo ani sobie, ani innym krzywdy zrobić nie mogą,

- osób dość sprawnych fizycznie, ale całkowicie niesprawnych umysłowo i przy tym agresywnych, które atakują siebie i innych i nic o tym nie wiedzą, np. jeżeli się im na to pozwoli, zadają sobie głębokie rany nożem, wyją z bólu, ale nie przestają kaleczenia własnego ciała, potrafią zjeść własny kał i kwiat z doniczki razem z ziemią, trzeba je karmić, przewijać i dbać, żeby sobie albo komuś z domowników krzywdy nie zrobiły,

- osób niesprawnych umysłowo i fizycznie, ale zdolnych do sygnalizowania swoich potrzeb, które same potrafią jeść i załatwiać potrzeby fizjologiczne, chociaż do żadnej pracy nie są zdolne, nie są też niebezpieczne dla siebie i dla innych,

- osób z ciężką, złożoną niepełnosprawnością, ale ze sprawnym umysłem, które mogą wykonywać wybrane prace, chociaż potrzebują pomocy, ale nie są niebezpieczne, np. niewidomi bez rąk, niewidomi poruszający się na wózkach inwalidzkich, głuchoniewidomi,

- całkowicie niewidomych bez dodatkowych niepełnosprawności, którzy są zdolni do radzenia sobie w sytuacjach życiowych, do pracy zawodowej, do życia rodzinnego itd., chociaż potrzebują różnorodnej pomocy osób widzących,

- słabowidzących, których ostrość widzenia nie przekracza 5 procent normalnej ostrości, którym wzrok pozwala na wykonywanie wielu czynności pod jego kontrolą i funkcjonowanie prawie podobne do funkcjonowania osób widzących.

Czy widzicie w tym jakiś sens? Ja nie widzę.

Oczywiście, nie wdawałem się w mnóstwo szczegółów, np. zawężone pole widzenia, dziury w polu widzenia, światłowstręt. To byłoby zbyt dużo tego dobrego.

A teraz najsmaczniejszy kąsek. Jeżeli gdziekolwiek pojawi się ślepota, wszystko inne staje się mniej ważne. Bywałem kiedyś z moim protoplastą w Rudołtowicach, gdzie jest zakład leczniczo-rehabilitacyjny dla niewidomych ze złożoną niepełnosprawnością. Przebywają tam również młodzi ludzie leżący, niechodzący, niemówiący, niemyślący i ponoć niewidomi. Na dobrą sprawę nawet nie wiadomo, czy osoby te widzą, czy nie, albo ile widzą. Ślepota w ich przypadku jest niepełnosprawnością najlżejszą. Można powiedzieć, że brak wzroku w stosunku do pozostałych niesprawności ma się tak, jak katar do złośliwego raka. Ale jest to zakład dla niewidomych, bo ślepota wyparła pozostałe niepełnosprawności i króluje. O powstanie tego zakładu zabiegał Polski Związek Niewidomych, który go powołał do życia i prowadzi. Widzicie w tym sens?

Pisałem o osobach sprawnych fizycznie, ale całkowicie niesprawnych umysłowo, a przy tym agresywnych, niebezpiecznych dla siebie i dla innych. Uważam, że w tym przypadku, ślepota jest wręcz dobrodziejstwem, a nie obciążeniem. Gdyby ludzie ci widzieli, byliby bardziej niebezpieczni i trudniej by im było zapewnić bezpieczeństwo. Ale te osoby są również przede wszystkim niewidome. Tu też ślepota króluje, panuje, dominuje nad całą resztą.

Życie niewidomych bez rąk, głuchoniewidomych, niewidomych z uszkodzonym narządem ruchu jest o wiele trudniejsze od życia nawet całkowicie niewidomych bez tych przyjemności. Osoby te jednak traktowane są głównie jako niewidome i są pakowane do tego samego przedziału, co osoby tylko niewidome.

Powiem więcej, człowieki są tak mądre inaczej, że do tego samego przedziału wpychają również osoby słabowidzące i nazywają je niewidomymi. Tak nawet statut głównego stowarzyszenia niby niewidomych stanowi - PZN zrzesza osoby niewidome i słabowidzące zwane dalej niewidomymi.

Mówię Wam z całą odpowiedzialnością i zgodnie z moją wielką kocią mądrością, że osoby słabowidzące nie są niewidomymi, które trochę widzą. Są one osobami widzącymi, które widzą gorzej niż inni ludzie, a to wielka różnica. Osoby te funkcjonują prawie tak, jak ludzie widzący, tak czują i myślą, jak ludzie widzący i ślepotę uważają za najgorsze kalectwo, również jak ludzie widzący. Chcą jednak, żeby ich zwać niewidomymi, bo to się im opłaci, bo to brzmi poważnie. Niewidomy - ho, ho to nie słabowidzący!

Jeżeli u osoby z głębokim niedorozwojem umysłowym zostanie stwierdzony jakiś uszczerbek wzroku, od razu jest ona traktowana jak osoba niewidoma ze złożoną niepełnosprawnością, chociaż ten uszczerbek widzenia jest pestką w porównaniu z głębokim niedorozwojem umysłowym.

Dodam, że gdybyśmy porównali tych wszystkich z osobami zaliczanymi do umiarkowanego stopnia niepełnosprawności albo i do lekkiego, to dopiero mielibyśmy rozpiętość od stuprocentowej niepełnosprawności pod każdym względem do osób, które nawet na co dzień nie pamiętają, że są niepełnosprawne, a przypomina się im to wtedy, kiedy można z tego powodu coś zyskać. Wtedy też słabowidzący bardzo chętnie mianują się niewidomymi.

Chyba Was przekonałem, że polskiemu prawodawcy, polskiemu reformatorowi i zdecydowanej większości ludzi widzących, a także niepełnosprawnym, w tym niewidomym, nie staje rozumu, a nawet zdrowego rozsądku, żeby sprawy te uporządkować zgodnie z logiką i faktami. A ja, w swej kociej mądrości doszedłem do wniosku, że królową wszystkich niepełnosprawności jest głupota, a nie ślepota.

Ślepy, ale nie głupi Stary Kocur

 

 

 10. FAKTY, OPINIE, POGLĄDY I POLEMIKI

 

 

10.1. Ruchome schody nie dla niewidomego
Dziurawiec

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

W ostatnich czasach dużo mówi się o integracji osób niepełnosprawnych i równouprawnieniu. Często jednak są to tylko puste słowa. Jeden zwykły pracownik ochrony może zablokować tę całą integrację. Oto co mi się przytrafiło.

Jestem zwolenniczką dostarczania sobie przynajmniej minimalnej porcji ruchu, dlatego gdy mam wybór, wolę korzystać ze zwykłych schodów. Pewnego razu jednak, po dłuższej przerwie postanowiłam skorzystać ze schodów ruchomych znajdujących się przy trasie WZ. Towarzyszyła mi moja siostra, również osoba niewidoma. Gdy dziarskim krokiem zbliżałyśmy się do rzeczonych schodów i dzieliły nas już od nich zaledwie centymetry, nagle wyłonił się przed nami funkcjonariusz ochrony, który donośnie zakrzyknął:

"Panie nie pojadą schodami. Proszę do windy!". Na moje spokojne zapytanie: "Dlaczego", ochroniarz odrzekł:

"Jedna pani z laską, druga niewidoma! Ja nie będę brał odpowiedzialności. Nie chcę mieć na głowie prokuratora".

Odparłam, zgodnie z prawdą, że już wiele razy jeździłam tymi schodami, na co rozjuszony funkcjonariusz zakrzyknął:

"To znaczy, że koledzy źle pracowali, skoro do tego dopuścili".

W międzyczasie na horyzoncie pojawił się drugi ochroniarz. Odbyła się szybka konsultacja w naszej sprawie pomiędzy obydwoma panami. Ten, który jak lew bronił schodów, by nas do nich nie dopuścić, usiłował na kolegę przerzucić za nas odpowiedzialność, kolega jednak zgodził się z nim nieśmiało, że lepiej by było, abyśmy pojechały windą. Agresywny funkcjonariusz powiedział, że ewentualnie wpuści nas na schody, jeśli podpiszę oświadczenie, że robię to na własną odpowiedzialność. Wyraziłam na to zgodę. Zauważyłam jednak, że fakt, iż nie chce on pozwolić nam na skorzystanie ze schodów ruchomych, jest dyskryminacją. Na te słowa kazał nam zaczekać.

Mała ta blokada spowodowała zastój w ruchu. Osoba, która właśnie chciała przemieścić się w dół, spytała: "Przepraszam, czy schody są nieczynne?". Ochroniarz bez problemu kulturalnie ją przepuścił. W naszej sprawie skontaktował się ze swoim zwierzchnikiem. Usłyszałam: "Zero dwa do zero jeden, proszę z dowódcą". Powściekał się jeszcze, bo natychmiast nikt się nie zgłosił, w końcu jednak komendant załogi stawił się przed nami. Nasz adwersarz zakomunikował: "Panie dowódco, te panie mają głęboki niedowład oczny. Chciałyby zjechać schodami a nie windą". Dowódca spytał mnie: "Czy jeździła już pani schodami?". "Wielokrotnie", odpowiedziałam. "To mogą panie jechać, ale proszę trzymać się poręczy" - zadecydował zwierzchnik ochrony.

Po tych perypetiach wkroczyłyśmy wreszcie na schody ruchome i zjechałyśmy nimi w dół.

Tymczasem na dole pewien starszy człowiek zwrócił się do innego ochroniarza: "Pański kolega zaczepia niewidomych i nie pozwala im zjechać schodami". "I dobrze robi" - odpowiedział tamten - "bo już wiele razy się wywracali".

Przed kilku laty miałam już podobną sytuację. Wtedy niestety skorzystałam z windy. Potem jednak urządziliśmy ze znajomymi małą demonstrację. Kilka osób niewidomych przez parę minut jeździło w tę i z powrotem schodami ruchomymi. Wtedy także pojawił się dowódca. Stwierdził, że korzystanie z windy jest zgodne z regulaminem. Osoba widząca, która nam towarzyszyła, odczytała ten dokument. Jest w nim napisane, że osobom starszym, na wózkach, niewidomym zaleca się korzystanie z windy. Zalecenie nie jest przecież równoznaczne z nakazem.

Myślę, że musimy uświadamiać społeczeństwo, że jesteśmy równoprawnymi obywatelami i nie poddawać się nawet w zwykłych, codziennych sprawach.

 

 

10.2. Głos niewidomych internautów
Ruchome schody czy winda?

 

Źródło: www.klucz.org.pl

 

Danuaria:

Koleżanka z pracy opowiadała, że ma problem, gdy chce zjechać ruchomymi schodami znajdującymi się przy pl. Zamkowym. Twierdzi, że ochrona nie wpuszcza tam osób niewidomych, powołując się na regulamin korzystania z tych schodów. W regulaminie jest stwierdzenie, że zaleca się osobom starszym, rodzicom z dziećmi i niepełnosprawnym korzystanie z windy. Dyżurny ochroniarz miał jej powiedzieć, że nie chce przez nią trafić do więzienia. Ochrona nie chciała jej wpuścić już kilkakrotnie, więc koleżanka jest zaprawiona w bojach i zawsze w końcu zjeżdża tymi schodami.

Czy komuś zdarzyło się coś podobnego właśnie na schodach przy pl. Zamkowym?

 

Radosław C.:

Mnie też zatrzymali na tych schodach. Byłem wówczas z psem i pomyślałem, że mogę pojechać windą. Wygląda na to, że nie o zdrowie psa jednak im chodziło.

 

Tomecki:

Co jakiś czas pojawiam się na wspomnianych schodach i nigdy nie miałem problemów. No, prawie nigdy, bo raz dostałem lekki może nie opieprz, ale małą gadkę z powodu laski, która jakimś cudem wypadła mi z ręki i pięknym ślizgiem zjechała w tempie pośpiesznym na sam dół.

 

Bronisław G.:

Korzystam z tych schodów bardzo często, ale nigdy nie przytrafiło mi się coś podobnego. Owszem, czasem zdarzy się, że ochroniarz zapyta, czy nie chciałbym skorzystać z windy. Odpowiadam, że pojadę schodami, i na tym rozmowa się kończy.

Chyba tylko raz próbowano mi tłumaczyć, że jest jakiś regulamin, ale była to informacja, którą zignorowałem.

 

FW:

No ale skoro jest winda, to dlaczego musi schodami?

 

Danuaria:

Na windę trzeba poczekać, windę trzeba umieć obsłużyć, może do schodów trafiła, a do windy nie? Nie wiem. A może dla zasady?

Ja np. z powyżej wymienionych powodów z wind w metrze nie korzystam.

 

Dorota:

I masz rację, ponieważ dojście, a zwłaszcza wyjście z windy na peron jest czasem tak skomplikowane, że się nie ma ochoty na poszukiwanie. Kratka przed schodami jest zawsze, a jak nie jesteśmy pewni, czy schody są w dół, czy w górę, to wystarczy dotknąć ruchomej poręczy. Ciekawe, że ochrona nie przyczepia się do schodów na stacji metra Centrum, które są znacznie dłuższe i bardziej zatłoczone. Mówiąc prawdę, to nie zdarzyło mi się, żeby ktoś nie podał pomocnej dłoni, kiedy "skradam się" do ruchomych schodów.

 

Hanna P.:

To jakieś chore. Unikam wind. Schody są znacznie szybsze, wygodniejsze i bezpieczniejsze.

 

Danuaria:

Rozumiem, że szybsze, ale dlaczego bezpieczniejsze? I popatrz na to z perspektywy człowieka widzącego, który nas nie zna. Taki człowiek myśli, że ze schodów można spaść, no a z windy... już nie.

 

Hanna P.:

Moim zdaniem schody bezpieczniejsze są dlatego, że na nich nie utkniesz. W windzie kiedyś się zacięłam, a tkwienie między piętrami do przyjemnych nie należy.

 

Danuaria:

Faktycznie, o tym nie pomyślałam. Może dlatego, że się nie zacięłam w windzie. Ale wysokość takich czy innych schodów ruchomych moim zdaniem jest za mała, żeby pokonywać ją windą.

 

Kasica:

Uważam, że skoro są schody, człowiek powinien mieć wybór, czy z nich korzystać, czy nie, ale ja nie czuję się bezpiecznie, jak mi się nagle grunt spod nóg osuwa. Jeśli już muszę zjechać po schodach, zawsze mnie ktoś trzyma za rękę, a drugą ręką dotykam barierki. I niejednokrotnie już się zastanawiałam, jak wyczuć laską, że zbliżamy się do schodów.

 

Sławomir W.:

Ja tam dawno już nie bywam, ale kiedyś kobieta, która mnie tam przeprowadzała, przewróciła się, bo była starsza albo jakoś mało sprawna. Dla mnie pewnym problemem jest to, jeśli chodzi o schody np. w metrze, że ich prawie nie słychać. Powinno być coś w rodzaju guzków przed nimi, żeby osoba niewidoma mogła wiedzieć, że zbliża się do schodów ruchomych.

 

Bronisław G.:

Słyszałem, że dwie osoby niewidome, starsze i raczej mało sprawne, że tak się wyrażę (jedna z nich jest słabowidząca), jechały tymi właśnie schodami i ta całkiem niewidoma się przewróciła. Oczywiście schody natychmiast zatrzymano.

Myślę, że pracownicy ochrony zwracają uwagę, jak taka osoba niepełnosprawna się porusza, i dopiero wtedy reagują.

 

Giordino:

Też mi argument! To również starszym ludziom trzeba zabronić jazdy ruchomymi schodami, gdyż sam słyszałem o co najmniej kilku wypadkach, kiedy to starsza osoba przewróciła się na schodach. Swoją drogą, to od kiedy przy schodach stawia się ochronę, która według swego uznania albo wpuszcza, albo nie wpuszcza ludzi na schody?

 

Sylwek P.:

Jeżeli to prawda, to takie coś nadaje się w sam raz na zgłoszenie tego na stronie

www.monitoringobywatelski.firr.org.pl

Zachęcam do zarejestrowania tej jawnej dyskryminacji, bo w przeciwnym razie niedługo nie wpuszczą nas na żadne schody.

 

W uzupełnieniu dyskusji podaję link do regulaminu korzystania ze wzmiankowanych schodów ruchomych:

http://kolumber.pl/elementy/show/golist:21086/page:7

 

 

11. REKLAMA
A może by coś komuś sprezentować?

 

W tym odcinku przygotowaliśmy taki zestaw propozycji, który może się także przydać do wzięcia pod uwagę przy obmyślaniu prezentów mikołajkowych czy gwiazdkowych dla naszych najbliższych.

Zapraszamy do zapoznania się z naszymi propozycjami na 2015 rok. Mamy nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie.

 

I. Propozycje wydawnictw brajlowskich

 

1. Kalendarz na 2015 rok - 2 tomy cena 30 zł.

Oprócz kalendarium znajdziecie sentencję na każdy dzień, porady pomocne w codziennym życiu, a także refleksje wierszem i prozą zapisane.

2. Modlitwy poranne i wieczorne - 1 tom, cena 40 zł.

Zbiór 31 modlitw porannych i wieczornych ułatwiających relacje z Bogiem.

3. Poradnik kulinarny - 2 tomy, cena 80 zł.

W książce zawarte są przepisy na zupy, przekąski, dania główne, desery, napoje, ciasta, surówki i sałatki. Podajemy również szereg porad dotyczących zdrowego żywienia, przechowywania produktów, wyposażenia kuchni itp.

4. Grzegorz Kasdepke Bon czy ton - savoir-vivre dla dzieci - 2 tomy, cena 80 zł.

Zbiór ponad stu niezwykle zabawnych króciutkich opowiadań o wiecznie kłócących się bliźniakach, Kubie i Bubie, poznających podstawowe pojęcia i zasady savoir-vivreu. Dowiadujemy się zatem, co to znaczy "wychodzić po angielsku", jak odkładać sztućce na talerz, jak dyskretnie ziewać i czy pokazywać palcem. Książka zdobyła Nagrodę Edukacja XXI.

5. Dawn Nueller Biblia dla dzieci - 2 tomy, cena 80 zł.

Historia naszego zbawienia opowiedziana prostym i mądrym językiem specjalnie dla młodych czytelników. To doskonały prezent, pożyteczna lektura i mądrze spędzony czas. Najlepiej czytać z najbliższymi! Dla dzieci w wieku 3+.

6. Meisner Karol Skąd się biorą dzieci; jak rozmawiać z dziećmi, o przekazywaniu życia - 1 tom, cena 30 zł.

7. Bajeczki do wspólnego czytania - cena 25 zł.

Są to książeczki czarnodrukowe z obrazkami, uzupełnione brajlowskim tekstem, wydrukowanym na przezroczystej folii. Jest to doskonała pomoc dydaktyczna dla dzieci uczących się czytać, ponieważ umożliwia wzajemną zabawę, naukę, współpracę z osobami widzącymi. Dodatkową zaletą są trwałe punkty wydrukowane na folii nieulegające zacieraniu, mimo wielokrotnego czytania.

8. Władysław Kopaliński 125 baśni do opowiadania dzieciom - 4 tomy, cena 200 zł.

Posiadamy bardzo duży zbiór książek dla dzieci i młodzieży. Prosimy o kontakt zainteresowanych, którym pomożemy wybrać odpowiednią lekturę.

Uwaga! Przyjmujemy również zamówienia na druk w brajlu od indywidualnych odbiorców.

 

II. Galanteria papiernicza i brajlowska:

 

- brajlowskie skorowidze - cena 20 zł,

- notesy brajlowskie zeszytowe - cena 16 zł,

- notesy brajlowskie kieszonkowe - cena 10 zł,

- papier brajlowski - cena za 1 kg 9 zł,

- papier brajlowski (bardzo dobra jakość) - cena za 1 kg 14 zł,

- specjalna taśma samoprzylepna do oznaczania brajlem Np. płyt, lekarstw, słoików z produktami w kuchni itp. - cena jednej taśmy 3-metrowej 14 zł,

- folia samoprzylepna do podpisywania brajlem - cena 8 zł za 1 arkusz (folia bardzo dobrze przylega do każdej powierzchni i nie odpada).

- tabliczka brajlowska - 9 linii/21 znaków w rządku, posiada specjalne okienka do przewlekania taśmy dymo, zapewnia możliwość dwustronnego pisma bez straty, jakości - cena 41 zł,

- farba puchnąca - specjalna farba, pozwalająca osobie niewidomej oznakować takie przedmioty jak: pralkę, kuchenkę mikrofalową, telefon oraz wiele innych. Farba zasycha w około 15 min. i zostawia wyraźny, wypukły ślad. - cena jednej farby 25 zł.

 

III. Pomoce codziennego użytku

 

- zegarek mówiący z minutnikiem - urządzenie posiada dwa tryby: minutnika oraz zegarka. Wszystkie funkcje urządzenia posiadają komunikaty głosowe, dzięki czemu osoba niewidoma może samodzielnie ustawić godzinę, czas do odliczenia przez minutnik albo sprawdzić godzinę - cena 50 zł,

- termometr do pomiaru temperatury ciała - MesMed MM-322 PLUS to termometr, który wypowiada wyniki pomiarów temperatury ciała głosem w języku polskim. Użytkownik sam wybiera najbardziej dogodny sposób dokonania pomiaru: w kanale ucha lub na czole. Obydwa pomiary są bardzo szybkie i delikatne, a wyświetlacz, wskazuje w bardzo czytelny sposób odstępstwa od prawidłowych wartości i alarmuje o podwyższonej temperaturze - cena 85 zł,

- audio-etykietownik Penfriend - to urządzenie, dzięki któremu osoba niewidoma może oznakować za pomocą samoprzylepnych etykiet głosowych przedmioty codziennego użytku - cena 499 zł. Po wyczerpaniu etykiet z podstawowego zestawu istnieje możliwość dokupienia dodatkowych kompletów etykiet w cenie 89 zł.

 

Pragniemy przypomnieć o innej naszej działalności.

Doradzamy przy wyborze i zakupie sprzętu komputerowego, syntezatorów mowy, programów udźwiękowiających, monitorów brajlowskich.

Pomagamy przy wypełnianiu wniosków osobom ubiegającym się o pomoc w uzyskaniu dotacji na sprzęt rehabilitacyjny i komputerowy.

Szczegółowa oferta znajduje się na naszej stronie internetowej:

www.phuimpuls.pl

Prowadzimy profesjonalne szkolenia komputerowe dla początkujących i zaawansowanych użytkowników. Również osoby starsze zachęcamy do zaprzyjaźnienia się z komputerem. Nasze doświadczenia pokazały, że nawet w wieku 80 lat osoba niewidoma może z powodzeniem nauczyć się obsługi komputera.

Nasz adres:

P.H.U. Impuls

Ryszard Dziewa

ul. Powstania Styczniowego 95D/2

20-706 Lublin

Telefon: (81) 533-25-10

tel. kom. 693-289-020

e-mail: impuls@phuimpuls.pl

internet: www.phuimpuls.pl