Logo 1%

PrzekaĹź 1% naszej organizacji

Logo OPP


Logo 1%
Dołącz do nas na Facebooku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czym różni się dom opieki dla niewidomych od domu opieki dla widzących?

 

Danuaria:

Przeczytałam tekst, który mnie zdziwił. Pojawił się on w „Wiedzy i Myśli” („WiM” nr 5/2014, pozycja 1.3.). W związku z tym tekstem mam kilka pytań, bo może jestem jakąś ignorantką i nie znam się na opiece nad starszymi ludźmi.

Czym różni się dom opieki dla niewidomych od innych domów opieki?

Czym różni się opieka nad schorowanymi ludźmi niewidomymi od opieki nad innymi schorowanymi ludźmi?

Dlaczego niewidomi zdaniem dyrektora domu opieki nie powinni mieszkać z ludźmi niepełnosprawnymi ruchowo?

Jakie zagrożenie dla niewidomych pensjonariuszy takiego domu stanowią pensjonariusze widzący z niesprawnością ruchową?

Dlaczego niewidomi nie mogą pójść po prostu do zwykłego domu opieki z widzącymi?

O co tu chodzi?

 

Stanisław K.:

Jednak może się różnić, a nawet powinien. W domu pomocy społecznej dla niewidomych powinny być:

- brajlowskie opisy na drzwiach do lokali wspólnych, jak np. biblioteka, gabinety lekarskie, świetlica,

- na wszystkich drzwiach numery brajlowskie lub napisane wypukłymi cyframi arabskimi,

- żółte pasy na pierwszym i ostatnim schodku,

- wypukłe oznaczenia miejsc, które należy wyróżnić, jak np. klatki schodowe, niektóre szlaki komunikacyjne,

- biblioteka książek brajlowskich i mówionych,

- prasa dla niewidomych,

- dostępne komputery z mową syntetyczną,

- obsługa kelnerska w stołówce,

- instruktorzy rehabilitacji, w tym orientacji przestrzennej,

- oznaczenia alejek w ogrodzie itd.

Pewnie nie wszystko wymieniłem, ale nie można zakładać, że w takich domach przebywają wyłącznie osoby obłożnie chore. Może to być niewidomy, który jest jeszcze dosyć sprawny, ale nie radzi sobie z prowadzeniem własnego jednoosobowego gospodarstwa domowego.

Niewidomi w wielu sytuacjach potrzebują specjalnych dostosowań, w domach pomocy społecznej również.

 

Cyprian B.:

Próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie: po co w DPS-ach wszelakie oznakowania brajlowskie na drzwiach, skoro i tak w dłuższym okresie mieszkania nie czytamy, ale używamy schematu pamięciowego?

 

Jarosław G.:

To proste. Aby odbudować system pamięciowy po jego zwisce albo rozsypaniu się na drobne, luźne elementy. Nigdy nie zaszkodzi mieć potwierdzenia co do drzwi o charakterze administracyjnym, bo na przykład nie wypada nakrzyczeć na sprzątaczkę za błędy dyrekcji.

 

Kasica:

A ja się zastanawiam, czego osoba niewidoma przebywająca w domu opieki potrzebuje innego niż osoby widzące w podobnej sytuacji. Jedyną taką rzeczą jest orientacja w budynku, do której nauczenia niepotrzebny jest instruktor orientacji. No, może jeszcze pomoc przy jedzeniu, gdy jest szwedzki stół. Fajnie, jeśli są napisy w brajlu na drzwiach, ale nie są one tak niezbędne jak np. dla wózkowicza podjazd. Może się mylę, ale nie wiem, o co to zamieszanie. Po co niewidomym inne domy opieki.

 

Danuaria:

Podejrzewam, że domy opieki dla niewidomych, które już są, nie spełniają warunków wypisanych przez pana Stanisława. Moja koleżanka mieszkała w DPS-ie dla niewidomych w Kielcach i ma o nim jak najgorsze zdanie. Nie wiem, czy tam jest biblioteka, ale kilka osób zarówno z Kielc, jak i z innych domów przeznaczonych dla niewidomych korzysta z biblioteki w Warszawie. Koleżanka postarała się o własny komputer i mobilny Internet. Nie wiem, czy w Kielcach jest dostęp do udźwiękowionego komputera dla wszystkich mieszkańców. Ten dom opieki cieszy się złą sławą w mieście. Były tam interwencje policji z powodu pijaństwa. Koleżanka wstydziła się tego, że tam mieszka. Chciała kontynuować naukę angielskiego w pobliskiej szkole języków obcych. Gdy w szkole dowiedziano się, gdzie mieszka, robiono jej takie przykrości, że zrezygnowała z uczęszczania tam. Kiedy chciała zmienić dom opieki na inny, personel straszył ją, że będzie jej tam źle, że będzie okradana itp.

A obsługa kelnerska? Jak słyszę ten postulat, to śmiać mi się chce. W Laskach, gdzie w internatach mieszkają dzieci niewidome, nie ma obsługi kelnerskiej. Do dziś pamiętam noszenie garnków z obiadem i dzbanków z herbatą przez cały wielki hol z kuchni do jadalni. Teraz jest jeszcze gorzej, bo dzieci niewidome muszą sobie nosić porcje na talerzach z okienka do stolika.

Ani domy opieki, ani internaty, ani inne placówki dla niewidomych nie mają takich dostosowań, o jakich się tu mówi.

W samej Warszawie jest pewna grupa osób z wadami wzroku w różnych domach opieki, które nie są przeznaczone specjalnie dla niewidomych. Wszystkie te osoby korzystają z usług DZDN, więc problem biblioteki można jakoś rozwiązać, prasy prawdopodobnie też.

Gdybym wymagała opieki i musiała wylądować w jakimś DPS-ie, nie chciałabym, żeby mieszkali w nim wyłącznie niewidomi. Nie chciałabym też przeprowadzać się do innego, oddalonego miasta, żeby zamieszkać w domu opieki dla niewidomych. To by całkowicie zabiło moją aktywność, bo oprócz nowego domu musiałabym się uczyć nowego miasta.

A może PZN powinien przeprowadzać jakieś szkolenia dla dyrektorów i personelu DPS-ów dla ludzi niepełnosprawnych fizycznie?

 

Jarosław G.:

Ciekawym jest, czy za zmianą kategoryzacji DPS-ów i przydzielanych im podopiecznych wszystkie DPS-y dla osób z niepełnosprawnością fizyczną zostały w pełni przystosowane do przyjęcia osób z dysfunkcją wzroku.

Dyrektora z Chorzowa w zupełności rozumiem. Nie po to starało się środowisko o zaspokojenie opieki dla niewidomych, aby teraz te wysiłki rozmywać na innych. Ale z drugiej strony faktem jest, że osoby niewidome, potrzebujące tego typu opieki, lądowały nie tylko w wyspecjalizowanych ośrodkach dla osób z dysfunkcją wzroku. Sam odwiedzałem niewidomego człowieka, mocno dotkniętego cukrzycą, w radomskim DPS-ie. A jak mi wiadomo, nie jest to ośrodek PZN-owski. Dlaczego nie przygarnął schorowanego gościa pod swoje skrzydła PZN, nie wiem, więc nie snuję na ten temat wniosków. Natomiast utkwiły mi w pamięci emocje i wrażenia związane z odwiedzinami w tym radomskim przybytku. Były mocno zabarwione negatywnymi odczuciami.

W olsztyńskim PZN-owskim DPS-ie tego nie odczuwałem.

Nie wiem, jak jest w Chorzowie, bo nigdy go nie odwiedzałem. Mam domniemanie, że równie przyjaźnie, jak to widziałem w olsztyńskim „kombajnie”. Nazwałem go kombajnem, bo to jest bardzo duże miejsce i wiele rzeczy się tam dzieje.

 

Domra:

To pytanie również mnie nurtowało, zadzwoniłam do trzech losowo wybranych DPS-ów, przedstawiając się jako osoba medycznie niewidoma, z pytaniem, jakie są szanse otrzymania miejsca w tym domu. Odpowiedzi były negatywne: Niewidomych nie przyjmujemy z uwagi na brak możliwości zapewnienia opieki. I tu uwaga – osoby na wózkach zdaniem moich rozmówców były mniej absorbujące. Czy trafiłam pechowo na te negatywne placówki, nie wiem, nie kontynuowałam sondażu.

 

Jarosław G.:

Tego się obawiałem. Nie ma złudzeń, że z DPS-ami i podejściem do podopiecznych będzie tak samo stereotypowo, jak przy sanatoriach. Wniosek z tego jest prosty – zgrupowanie DPS-ów w ramach wąskiej kategoryzacji jest zabiegiem czysto gołosłownym, więc ma rację dyrektor z Chorzowa.

 

Danuaria:

Z całym szacunkiem, ale podejrzewam, że dzwoniąc do tych domów przedstawiłaś siebie w takim świetle, że zniechęciłaś do siebie dyrekcje tych domów opieki.

 

Domra:

Sprawdzając, przekazałam takie oto informacje: jestem osobą niewidomą, samotnie mieszkającą i w podeszłym wieku. Te informacje były podstawą do usłyszenia, czy dany DPS jest otwarty dla niewidomych, czy nie. Nie pytano mnie ani o stopień zaradności życiowej, ani o dochody. Sam fakt bycia niewidomą wywołał takie reakcje.

 

Danuaria:

Szkoda, że nie zapytałaś tych ludzi, z którymi rozmawiałaś, jak sobie wyobrażają opiekę nad niewidomym pensjonariuszem, bo może po prostu tym ludziom brakuje wyobraźni i odpowiedniej wiedzy, a PZN jeszcze ten brak wiedzy celowo pogłębia, żeby utrzymać swoje trzy ośrodki.

 

Domra:

Nie musiałam pytać, ponieważ wiem z autopsji. Swego czasu na moim osiedlu dość często reklamował się klub seniora prowadzony przez DPS. Ponieważ w ramach zajęć klubowych oferowano wyjścia na pływalnię i do groty solnej oraz pracownię plastyczną, zgłosiłam się właśnie do tych rodzajów aktywności. Na widok osoby z białą laską zaczęto piętrzyć trudności, w końcu oświadczono mi, że ponoszę całkowite ryzyko i kazano podpisać stosowne oświadczenie, że biorę za siebie całkowitą odpowiedzialność. Owszem, biorę, i takie oświadczenie podpisałam. I proszę mi wierzyć, nikt z pracowników nie służy mi dobrowolną informacją. Jest to dla mnie interesujące doświadczenie, czy uda mi się ten impas przełamać i kiedy to nastąpi. Szczęście, że znam trasy, rozkład groty i basenu, więc nie jestem zależna, a do pracowni także trafiam. To, co jest dla mnie atrakcyjne, to zmniejszone niż konwencjonalne opłaty. Pisząc o tym, chcę jedynie pokazać, że służby nie są przygotowane do pracy z niewidomymi, niezależnie od faktu, czy niewidomi są samodzielni, czy nie.

 

 

Fundacja KLUCZ, 02-493 Warszawa, ul. Krańcowa 23/27
e-mail:
Pełne dane kontaktowe