Skryba
Z poprzedniego artykułu z cyklu "Z laską przez  tysiąclecia" czytelnicy dowiedzieli się, jakie trudności występowały przy  opracowywaniu pisma dostępnego dla niewidomych, jakie podejmowano próby, i że  próby te trwały jeszcze przez wiele lat po genialnym wynalazku Ludwika  Braille'a. Teraz przyszedł czas na zapoznanie się z naprawdę wartościowym  pismem oraz z tym wszystkim, co nastąpiło w dwudziestym stuleciu w dziedzinie  udostępniania niewidomym słowa pisanego albo w inny sposób utrwalonego. 
 
 
   Twórcą  pierwszego punktowego pisma był kapitan armii francuskiej Charles Barbier.  Chciał on stworzyć dla wojska pismo, które spełniałoby dwa warunki: 
      - było szyfrem wojskowym, 
      - dawało się czytać bez światła. 
      Ten drugi warunek był ważny, gdyż rozwój artylerii,  która mogła razić również w nocy, wymagał powstrzymywania się od używania  światła, zwłaszcza na terenie otwartym. 
   Intuicyjnie  zastosował wypukły punkt, który jest najlepiej wyczuwany dotykiem. Z punktów  tych stworzył schemat składający się z sześciu kolumn pionowych i pięciu  wierszy poziomych. Na tej podstawie utworzył 30 zgłosek i liter z ustnego  języka francuskiego. Żeby wskazać na pozycję zgłoski lub litery, trzeba było  posługiwać się jedenastoma punktami. 
   Posługiwanie  się takim pismem wymagało użycia żłobkowanej tabliczki, która umożliwiała  tłoczenie na papierze odpowiednie punkty negatywu. Następnie, już jako pozytyw,  na papierze można było czytać zapisany tekst. 
      Był to bardzo skomplikowany i niewygodny system  pisania, dlatego wojsko go odrzuciło. Pismo to jednak stało się epokowym  wynalazkiem dla niewidomych, gdyż praktyczne jego zastosowanie było już bardzo  blisko ich potrzeb. 
      Barbier w 1815 r. przekazał swój system Instytutowi  Niewidomych w Paryżu. Pismo to w 1821 r. zostało wprowadzone do programu  nauczania niewidomych, jako pismo "nocne". 
   System  jedenastopunktowy miał jednak ujemne strony: 
      - znaki były duże, nie mieściły się pod opuszką  palca, "czytający" palec trudno było naprowadzić na poszczególne  punkty i złożyć z nich zgłoski lub litery, 
      - pismo to wymagało zbyt dużej powierzchni, 
   - było zbyt  skomplikowane. 
   Niewidomi  uczniowie Instytutu chcieli usunąć te trudności, jednak Barbier sprzeciwiał się  jakimkolwiek zmianom jego systemu. Mimo to jego system pisma punktowego stał  się podstawą wynalazku Ludwika Braille'a. 
   Gdyby Charles  Barbier nie był tak pewien genialności swego wynalazku on, a nie Ludwik  Braille, byłby twórcą pisma dla niewidomych. 
   
 
   Ludwik Braille  był Francuzem. Urodził się 4 stycznia 1809 r., zmarł 6 stycznia 1852 r. 
      W wieku trzech lat bawił się w warsztacie rymarskim  ojca, szydłem zranił oko i w wieku pięciu lat stracił wzrok. Rodzice, chociaż  byli ludźmi niewykształconymi, troszczyli się o wykształcenie swoich dzieci. W  dziesiątym roku życia Ludwik został oddany do szkoły w Coupvray. Tu mógł uczyć  się wyłącznie pamięciowo. W 1819 r. rodzice posłali go do Królewskiego  Instytutu Valentin Hauy w Paryżu. Tu również nie było dobrego pisma dla  niewidomych, posługiwano się książkami tłoczonymi wypukłym alfabetem łacińskim.  Pismo takie dawało się czytać z wielkim trudem, pisanie natomiast nie było  możliwe bez specjalnej, ciężkiej maszyny drukarskiej. 
   Ludwik Braille  znalazł sposób na przezwyciężenie tej trudności, ale o tym nieco niżej. 
      Ludwik był bardzo dobrym uczniem i wykazał się  niezwykłymi zdolnościami w wielu dziedzinach. W wieku od 11 do 19 lat otrzymał  wiele nagród za prace trykotarskie, za wyniki w gimnastyce, historii,  geografii, arytmetyce, retoryce, kompozycji, logice, algebrze, grze na  wiolonczeli i fortepianie. Nowy system pisma opracował w wieku 16 lat, a  nauczycielem został już w wieku osiemnastu lat. Był też organistą. 
   Ludwik Braille  żył zaledwie 43 lata, z czego przez 19 lat borykał się z gruźlicą. Pochowany  został na cmentarzu parafialnym w Coupvray. Po stu latach jego szczątki  przeniesione zostały do Panteonu w Paryżu, gdzie spoczął obok najwybitniejszych  Francuzów. Pośmiertnie został odznaczony najwyższym francuskim odznaczeniem -  Orderem Legii Honorowej. 
      Jak pisałem wyżej, w 1815 r. Charles Barbier de la  Serre oddał Instytutowi pismo punktowe, które opracował dla wojska. Okazało  się, że dla wojska nie jest ono przydatne. Ponieważ jednak było to pismo  punktowe, chociaż bardzo skomplikowane, warto było nad nim pracować. 
      Z pismem tym zapoznał się Ludwik Braille i dostosował  go do potrzeb osób niewidomych. Opracował bardzo prosty system pisma, które  niewidomi mogą czytać i mogą nim pisać przy pomocy ręcznych przyborów, tj.  rysika i specjalnej tabliczki. Ludwik Braille uznał, że najlepiej wyczuwalny  jest wypukły punkt. I tak z kompilacji sześciu punktów stworzył pismo, które  wciąż jest używane przez niewidomych na całym świecie. Litery składają się  tylko z jednego, dwóch, trzech, czterech lub pięciu punktów wybranych z sześciu  ułożonych w dwóch pionowych kolumnach, po trzy punkty w kolumnie. Litera tak  skonstruowana doskonale mieści się pod opuszką palca i jest dobrze wyczuwana.  Na podstawie sześciopunktu można stworzyć 63 znaki. Jest to liczba  wystarczająca na oznaczenie wszystkich liter alfabetu łacińskiego, polskich  znaków diakrytycznych, znaków pisarskich (kropka, przecinek, wykrzyknik i  pozostałe) oraz cyfr. Cyfry powstają z pierwszych dziesięciu liter alfabetu  łacińskiego przez dodanie specjalnego znaku liczbowego. Jeżeli po tym znaku  napiszemy literę "a", oznacza to 1, gdy "e" - pięć, a gdy  "ae" otrzymujemy liczbę 15. 
   W piśmie  stworzonym przez Ludwika Braille'a nie ma wielkich liter, co dodatkowo  upraszcza czytanie i pisanie - jest mniej różnych znaków. Jednak niewidomi  muszą używać również wielkich liter. Tworzy się je przez napisanie przed literą  specjalnego "znaku dużej litery". W ten sposób, zamiast trzydziestu  dwóch wielkich liter, innych niż litery małe, wystarczy jeden dodatkowy znak -  punkty 4 i 6. 
   System  opracowany w 1825 r. przez Ludwika Braille'a umożliwia: 
      a) czytanie i pisanie, 
      b) zapisywanie tekstów w różnych językach, 
      c) zapisywanie nut, 
      d) zapisywanie symboli i wzorów matematycznych,  chemicznych i fizycznych. 
      Okazało się więc, że system ten rozwiązuje problemy  czytania i pisania. Przy jego pomocy można biegle czytać i biegle pisać. Przy  głośnym czytaniu dobrzy brajliści prawie dorównują osobom widzącym. Przy cichym  czytaniu nie jest to możliwe. Przy zastosowaniu skrótów i stenografii niewidomi  mogą pisać bardzo szybko. 
      Niestety, w Polsce nie dopracowaliśmy się  brajlowskiej stenografii. Mamy tylko skróty brajlowskie, które są znacznie  skromniejsze od stenografii. 
   Zresztą z tymi  skrótami to też nie jest sprawa taka prosta. Otóż dopiero w 1934 r. władze  oświatowe Polski zatwierdziły do powszechnego użytku alfabet Braille'a  dostosowany do języka polskiego oraz skróty ortograficzne. Dostosowania tego  dokonała matka Róża Czacka. Opracowała trzy stopnie skrótów, ale zatwierdzony  został tylko pierwszy stopień. 
      Skróty te wymagały dalszego doskonalenia i prace  takie były podejmowane. 
   Tadeusz  Józefowicz w artykule "Rocznicowe wspomnienia" -  "Pochodnia" sierpień 2003 r. pisze: 
  "I jeszcze jedno. Idziemy podobno do Europy.  Wiadomo, że Europa nam nie pomoże, jak sami będziemy bierni. W Niemczech,  Francji, Anglii i częściowo, o ile mi wiadomo, we Włoszech, a więc w  największych krajach Zjednoczonej Europy niewidomi używają skrótów od  dziesiątków lat, co pozwala im na sporą obniżkę kosztów druku. Nasze skróty  istnieją 25 lat i przez ten czas nie zdołano ich rozpowszechnić. Nie mówmy  nawet, że w którymś piśmie jakąś pozycję drukuje się skrótami. Jeżeli  "Nasz Świat", pismo dla inteligencji, jak kiedyś słyszałem, przez 25  lat nie potrafiło zdobyć się na wprowadzenie skrótów, to znaczy, że komuś tam  na górze nie zależy na oszczędności, bo przecież nikt mnie nie przekona, że  nasz niewidomy inteligent jest mniej zdolny od niemieckiego, francuskiego czy  angielskiego i nie potrafi opanować skrótów. 
      Opracowanie i rozpowszechnianie pisma skrótowego, to  też moje pobożne życzenie. Pomińmy długą historię powstawania skrótów i  zatrzymajmy się na jej zakończeniu. Otóż pod patronatem Uniwersytetu  Warszawskiego profesor Zygmunt Saloni i ja dwa lata pracowaliśmy nad systemem.  Może to wydawać się długi okres, ale skróty robiliśmy dla ogółu niewidomych i  przez cały rok zasięgaliśmy ich opinii. W roku 1978 skróty zostały przyjęte  przez Zarząd Główny PZN. Należało teraz je wdrażać w życie. My, autorzy,  zrobiliśmy cośmy mogli. Opracowaliśmy broszurę z I i II stopniem, opracowaliśmy  podręcznik do skrótów pierwszego stopnia i udało się nam opublikować kilka  artykułów poruszających problem skrótów. Cóż z tego, kiedy siły wsteczne były  silniejsze. 
      Darujmy sobie opisywanie, w jaki sposób nasi  redaktorzy "popierali" wprowadzenie skrótów i zacznijmy pracę od  nowa. Tylko prowadźmy ją powoli, wytrwale i z rozwagą, żeby czegoś nie zepsuć,  jak to już kiedyś miało miejsce. 
      Skrótom naszym w ich dwudziestopięciolecie życzę,  żeby mogły spełniać to, do czego zostały stworzone, i służyć niewidomym". 
      O Tadeuszu Józefowiczu i skrótach brajlowskich pisze  Jerzy Ogonowski w artykule "Został tylko uśmiech" -  "Pochodnia" lipiec 1997 r. Czytamy: 
   "Różne  były koleje losu działaczy stojących na świeczniku, na tle ówczesnych  przepychanek. Tadeusz Józefowicz nie chciał brać w nich udziału, a pewnie też i  nie mógł ze względu na swoje rzeczywiste predyspozycje i zainteresowania. Od  dzieciństwa bowiem interesował się skrótami brajlowskimi i stale pracował nad  ich udoskonalaniem, korzystając przy tym ze znajomości języków obcych, przede  wszystkim niemieckiego. Wieloletnia amatorska praca spotkała się w końcu z  właściwą oceną tak ze strony władz Związku, jak i kompetentnych środowisk  naukowych Uniwersytetu Warszawskiego i w połowie lat siedemdziesiątych  przystąpiono do systematycznego ich opracowania. W roku 1978 skróty zostały  zatwierdzone do użytku przez ZG PZN, a w 1981 - przez Ministerstwo Oświaty.  Skróty I stopnia zostały ostatecznie wydrukowane w roku 1983. II stopień został  opracowany wraz z prof. Zygmuntem Salonim już tylko na użytek zainteresowanych.  Praca Tadeusza Józefowicza nad skrótami praktycznie trwa ciągle, ale co tu  mówić o zmianach systemu, którego właściwie nikt nie zna?" 
      Tak więc, nie tylko brajlowskiej scenografii nie  dorobiliśmy się w Polsce, ale i ze skrótami mamy poważne trudności. 
   Pismo punktowe  ma również pewne niedogodności. Otóż praca z brajlowskim tekstem (poprawki  stylistyczne, uzupełnienia, eliminacja literówek itp.) jest bardzo utrudniona.  Czasami dopisanie jednego przecinka wymaga przepisania całej strony, jeżeli nie  chcemy, żeby bezpośrednio po nim znalazła się litera zamiast spacji. W  przypadku konieczności dopisania kilku słów, no to może okazać się, że i nawet  kilka brajlowskich stron trzeba przepisywać. Obecnie trudności te można łatwo  wyeliminować, przez połączenie brajla z komputerem. Piszę o adiustacji tekstu.  Oczywiście można ustawić tak parametry edytora tekstu, że będzie czytał  wszystkie znaki, ale jakże będzie to uciążliwe. Słuchanie ciągle: "przecinek",  "kropka", "wykrzyknik" może do pasji doprowadzić i utrudnia  skupienie się na logice tekstu. Zastosowanie monitora brajlowskiego i komputera  to dopiero jest coś. Korekta staje się łatwa. 
   Niewyobrażalnie trudna byłaby praca tłumacza  bez posługiwania się brajlem i komputerem łącznie. Przecież w każdym języku  jedna litera może zmieniać znaczenie słowa, a nawet przecinek może zmieniać  sens zdania. 
      Niektórzy poloniści dają przykład, jak przecinek  zmienia sens wypowiedzi. 
      Lekarz mówi do pacjenta: "Operować nie wolno,  czekać". I to samo zdanie, ale przecinek w innym miejscu: "Operować,  nie wolno czekać". Do komputerów jeszcze dojdziemy. Na razie zajmujemy się  pismem punktowym, które rozwijało się przez dodanie kolejnych punktów. 
   Otóż  następnie, ale to już znacznie później, do sześciopunktu dodano po jednym  punkcie w każdej kolumnie. W ten sposób możliwe jest utworzenie 255 znaków. Tak  rozbudowany brajl służy niewidomym stenotypistom, osobom zajmującym się wyższą  matematyką oraz programistom komputerowym. 
   Mimo wielkich  walorów użytkowych systemu stworzonego przez Ludwika Braille`a, ówcześni  nauczyciele pomysł ten wyśmiali i odrzucili. Podobał się jedynie niewidomym  uczniom. Z tych przyczyn pismo to zaczęto stosować oficjalnie w wielu krajach  dopiero w drugiej połowie XIX wieku. W ojczyźnie jego wynalazcy trzeba było  czekać aż 25 lat na uznanie pisma punktowego. Ludwik Braille był już  śmiertelnie chory, kiedy władze podjęły tę decyzję. Niemieccy niewidomi czekali  na uznanie brajla aż 54 lata. 
      W Polsce dostosowała to pismo do języka polskiego i  rozpowszechniła w zaborze rosyjskim Róża Czacka, która była pierwszą  nauczycielką brajla w zakładzie przy Dzielnej w Warszawie i wśród niewidomych  objętych opieką patronacką. Zorganizowała również pierwszy zespół kopistów  książek dla niewidomych i pierwszą w Polsce sporą bibliotekę brajlowską. 
   
 
      Wynalazek Ludwika Braille'a był przełomem w  udostępnianiu niewidomym słowa pisanego. Kolejnym przełomem było wynalezienie  magnetofonu. Teksty nagrane na taśmie magnetofonowej stały się łatwo dostępne  dla niewidomych. Przy pomocy magnetofonu można też utrwalać mowę ludzką. Metoda  ta jednak ma także poważne wady - trudno bowiem dokonywać poprawek tak  zapisanego tekstu, a także szybko znaleźć potrzebny fragment. 
      Pierwsze magnetofony były bardzo  duże i mało wydajne. W Polsce magnetofon "Melodia" ważył 20 kg. Wówczas nagrywano  książki na taśmach nawijanych na szpulę. Na jednej taśmie mieścił się tekst,  który można było przeczytać przez godzinę. Jak wiemy, większość książek lektor  czyta powyżej dziesięciu godzin. Najdłuższa książka, jaką znam, jest  "Cichy Don" Michaiła Szołochowa. Piszę o tym dokładnie, bo  wypożyczanie takich książek było dosyć uciążliwe. Biblioteka pakowała po sześć  taśm do pudełka. Do zapakowania "Cichego Donu" niezbędnych było ponad  dziesięciu pudełek. Wymagało to dosyć silnej osoby, która mogłaby zabrać taki  ładunek do domu. 
      Przy wysyłce pocztą, "Cichy Don" pakowano  do dwóch worków pocztowych. 
      Potem nastały magnetofony kasetowe. A to już co  innego. Magnetofon taki mieścił się w kieszeni kurtki. Kasety z nagranymi  książkami pakowano również do pudełek takich samych, jak wcześniej taśmy, tyle  że wówczas w takim pudełku mieściło się, nie sześć taśm, tylko piętnaście kaset.  "Cichy Don" mieścił się już w czterech pudełkach - trzy kasety  kładziono na te mieszczące się w pudełku, a całość wysyłano w jednym, i to  niepełnym worku pocztowym. Był to wielki postęp, ale pewnie młodszych  czytelników śmiech ogarnia, kiedy wielkości te porównają z odtwarzaczem ważącym  mniej niż sześćdziesiąt gramów, a na karcie wielkości znaczka pocztowego o  pojemności dwóch gigabajtów mieszczą się dwie takie powieści, jak "Cichy  Don" i jeszcze jedna mniejsza. To jest dopiero prawdziwy postęp, kiedy w  kieszeni można mieć książki na 130 godzin czytania, które wystarczą na dwa albo  i trzy dwutygodniowe turnusy. 
      Potem magnetofony przekształcano w dyktafony, które  były włączane i wyłączane nogami, co ułatwiało przepisywanie nagranego tekstu  na maszynie do pisania. To jednak była już tylko modyfikacja magnetofonu. 
   
 
      Magnetofon kasetowy, a nawet nagranie Mp3 na karcie  pamięci nie spełnia wszystkich oczekiwań. Nie stwarza możliwości pracy z  tekstem, poprawiania tekstu, uzupełniania, wstawiania cytatów itd. Możliwości  takie daje dopiero komputer z zastosowaniem mowy syntetycznej.Jednak namówienie  go, żeby zechciał czytać, nie było sprawą łatwą. Pierwszy dokonał tego Rajmund  Kurzweil. 
   Był to  amerykański wybitny naukowiec, informatyk, pisarz, futurolog, propagator idei  transhumanizmu. 
      Urodził się 12 lutego 1948 w Nowym Jorku. 
      Napisał książki na temat zdrowia, sztucznej  inteligencji, technologicznej osobliwości i transhumanizmu. 
      Osiągnął również wielkie sukcesy w innych dziedzinach,  ale nas interesują jego prace z dziedziny tyfloinformatyki. 
   Otóż Rajmund  Kurzweil w 1979 roku skonstruował maszynę czytającą głosem. Skonstruowanie tej  maszyny umożliwiło rozwiązanie dwóch problemów - generowania przez komputer  mowy syntetycznej i optyczne rozpoznawanie pisma. A więc komputery stały się  chętne do odczytywania słów napisanych przy pomocy ich klawiatury oraz  wszystkich innych tekstów wydrukowanych zwykłym pismem za pośrednictwem  skanerów. 
      Wynalazki te zapoczątkowały niewyobrażalny wręcz  dostęp niewidomych do słowa pisanego, do informacji. Umożliwiły korzystanie z  techniki komputerowej, z internetu, pracę z tekstem, posługiwanie się różnym  oprogramowaniem, np. edytorami tekstu, arkuszami kalkulacyjnymi, bazami danych  - umożliwiły wyszukiwanie i przetwarzanie informacji, dyskusję na forach  dyskusyjnych, a także korzystanie z gier komputerowych. Oczywiście, możliwości  te powstawały stopniowo i ciągle powstają, ale zapoczątkowane zostały przez  Rajmunda Kurzweila. 
   
 
      W Polsce, w latach osiemdziesiątych ubiegłego  stulecia, trwały poszukiwania lepszych rozwiązań drukowania książek  brajlowskich. Poszukiwano też możliwości zastosowania mowy syntetycznej, która  umożliwiałaby niewidomym czytanie zwykłego pisma i posługiwanie się komputerem. 
      Dr Stanisław Jakubowski w artykule "Rewolucja  tyfloinformatyczna" (Tyfloświat" 2010 r.) pisze m.in.: 
  "Zjawiska te nie ominęły ludzi dotkniętych wadą  wzroku. Lata dziewięćdziesiąte przyniosły tak znaczną poprawę w dziedzinie  dostępu osób z dysfunkcją wzroku do informacji, że obserwowane tendencje można  bez przesady określić mianem rewolucji tyfloinformatycznej". 
   I dalej cytat  z artykułu tego autora: 
  "Ten gwałtowny postęp nie nastąpił w ciągu  jednego roku czy paru lat, lecz rodził się stopniowo w trakcie kilku  dziesięcioleci. Podejmując próbę chociażby krótkiego jego omówienia, trzeba  sięgnąć do wybranych zjawisk sprzed trzydziestu, a nawet czterdziestu lat. 
            Otóż należy zauważyć, że elektronika  lat siedemdziesiątych, wraz z opanowaniem produkcji układów scalonych i  miniaturyzacji kamer, przyniosła niewidomym dwa aparaty służące do czytania, a  mianowicie powiększalnik telewizyjny i Optacon. 
      Pierwszy z  nich, stale modyfikowany, jest do tej pory uznawany za podstawowe urządzenie do  czytania dla osób słabowidzących. Dzisiaj, oprócz powiększalników z kolorowymi  kamerami CCT, współpracującymi z komputerem, mamy także miniaturowe urządzenia,  w których ekran tworzony jest przez niewielkie fotodiody. 
      Optacon natomiast  przeżywał apogeum przez pierwsze dwadzieścia lat swego istnienia, lecz z czasem  ustąpił miejsca innym wynalazkom, dającym niewidomym możliwość szybszego i  łatwiejszego czytania pisma drukowanego. 
      Lata  siedemdziesiąte ubiegłego stulecia wyznaczają także początek procesu  komputeryzacji drukarni brajlowskich. Działania te poprzedziło powstanie nowych  urządzeń. W kilku krajach wysoko rozwiniętych (USA, Niemcy, Norwegia, Szwecja)  skonstruowano sterowane komputerem drukarki, przeznaczone do otrzymywania wielkonakładowych  tekstów brajlowskich. Jedne z nich drukowały tekst bezpośrednio na papierze  (Thiel, Brailo), natomiast inne tłoczyły wypukłe punkty na cynkowych blachach  (PED-30 i Puma V), z których uzyskiwano tekst brajlowski na papierowych  arkuszach za pomocą pras mechanicznych. 
      W tym samym  czasie zostały opracowane programy konwersji tekstów zapisanych na nośniku  cyfrowym na analogiczny tekst w systemie brajla z uwzględnieniem tzw. pisma  skrótowego. Dzięki tym osiągnięciom techniki, materiały przeznaczone do wydania  w brajlu można już było pozyskiwać ze stale rosnących zasobów utrwalanych na  nośnikach cyfrowych, których używano w poligrafii w trakcie procesu  wydawniczego. 
      Jak wiadomo,  druk brajlowski, otrzymywany na grubszym papierze w formie wypukłych znaków,  zajmuje wiele miejsca. Jednakże już od przeszło trzydziestu lat  rozpowszechniają się wynalazki, które pismo niewidomych uwalniają od tej wady.  Mianowicie, w roku 1977 niemiecki inżynier Klaus-Peter Schoenherr skonstruował  dla swej niewidomej żony oryginalną maszynę brajlowską pod nazwą Braillocord.  Zamiast na papierze dowolny tekst można było zapisywać na nośniku cyfrowym  (wówczas była to kaseta magnetyczna) za pomocą elektronicznej klawiatury  brajlowskiej. Do odczytywania takiego zapisu służyła trzydziestodwuznakowa  linijka mechanicznych pręcików, które przybierały konfiguracje właściwe dla  odpowiednich znaków brajlowskich. Pręciki te można było dotykać palcami i  rozpoznawać dany tekst "porcjami" - po trzydzieści dwa znaki. Każde  naciśnięcie odpowiedniego klawisza powodowało -ukazanie się na linijce kolejnej  porcji znaków. 
      Niemal  równocześnie, znana z produkcji aparatu do czytania Optacon, firma Telesensory  Systems Inc. wypuściła na rynek urządzenie pod nazwą VersaBraille, którego  zasada działania była identyczna do wyżej opisanej. Inna firma amerykańska,  Triformation Systems (aktualnie Enabling Data), wyprodukowała konkurencyjne  urządzenie pod nazwą DigiCassette Recorder. Obecnie na rynku pomocy  specjalistycznych dostępnych jest wiele podobnych narzędzi, znacznie lepszych i  tańszych od swych poprzedników. Jedne z nich pełnią funkcję terminala  komputerowego, a inne służą zarówno jako monitory brajlowskie, jak i  elektroniczne notatniki". 
   I jeszcze  cytat z artykułu Stanisława Jakubowskiego: 
  "Ze względu na omawianą w niniejszym artykule  tematykę, na uwagę zasługują dwa instytuty Polskiej Akademii Nauk, a mianowicie  Centrum Obliczeniowe PAN - obecnie Instytut Podstaw Informatyki (IPI PAN) oraz  Instytut Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej (IBiIB PAN). 
      W Centrum Obliczeniowym PAN, od roku 1972 działał  zespół niewidomych programistów pod kierownictwem prof. dr. hab. Leona  Łukaszewicza - konstruktora pierwszego polskiego komputera ZAM 41. Od 1976 roku  funkcję kierownika zespołu przejął mgr Wojciech Zawistowski. Zespół ten  zrealizował kilka innowacyjnych projektów, które wymieniono poniżej. 
      Z kolei IBiIB PAN podjął temat komputerowej syntezy  mowy oraz optycznego rozpoznawania pisma. 
            Reasumując, na przełomie lat  siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w kilku ośrodkach naukowych prowadzone  były prace z zakresu techniki i informatyki na rzecz niewidomych. Wymienić tu  należy następujące, szczególnie godne uwagi projekty: 
      - maszyna do pisania marki Erica, sprzężona z  brajlowską typu Pichta z przedłużonym wałkiem pod nazwą Elkod, autorstwa  niewidomego inżyniera - Ryszarda Kowalika, za której pomocą można było  równocześnie uzyskiwać kopie tekstu w czarnodruku i brajlu (konstrukcja została  zaprojektowana na Politechnice Gdańskiej), 
      - powiększalnik telewizyjny, opracowany przez  Państwowe Zakłady Optyczne w Warszawie pod naukowym kierownictwem mgr. inż.  Eugeniusza Kurcza, 
      - ultradźwiękowy wykrywacz przeszkód Ultrafonik,  który dzięki zamocowanym pod szkłami ciemnych okularów odbiornikowi i  nadajnikowi sygnałów ultradźwiękowych, wykrywał przeszkody, zaprojektowany  przez niewidomego inżyniera Józefa Penksę (konstruktor brajlowskiego  kalkulatora inżynierskiego pod nazwą Diskon 202, wypartego przez kalkulatory  mówiące, zanim jeszcze rozpoczęto jego seryjną produkcję), 
      - syntezator mowy polskiej SMP, skonstruowany i  oprogramowany przez zespół pod kierownictwem Konrada Łukaszewicza, pracownika  IBiIB PAN, 
      - sterowana komputerem elektroniczna maszyna  brajlowska Waza 9 o funkcjach drukarki, skonstruowana przez Wojciecha  Zawistowskiego, niewidomego pracownika naukowego IPI PAN, 
      - oprogramowanie przetwarzające tekst zakodowany na  cyfrowych nośnikach poligraficznych na wersję w alfabecie brajla, opracowane  przez autora niniejszego artykułu w IPI PAN, 
      - programy i algorytmy redagujące tekst brajlowski,  przygotowane przez Ryszarda Sawę, niewidomego pracownika naukowego tego samego  instytutu. 
      Na uwagę  zasługuje fakt, iż autorami aż pięciu z siedmiu wymienionych projektów byli  niewidomi pracownicy różnych instytutów". 
   Ostatni cytat  tego autora: 
   "W roku  1988 spółka autorska Jan Grębecki i Marek Kalbarczyk ukończyła pomyślnie  realizację, finansowanego przez Fundację Pomocy Niewidomym w Polsce, projektu  syntezatora mowy wraz z oprogramowaniem typu screenreader. Syntezator ten, w  wersji programowej pod nazwą Speak, jest rozwijany do dnia dzisiejszego,  zarówno jako aplikacja dla systemu Windows, jak i jako dodatek dla  screenreadera Talks na telefony komórkowe. W roku następnym Igor Busłowicz  przygotował pierwszą wersję programu Lupa, powiększającego tekst na ekranie  komputera w tzw. trybie zamrożenia". 
      Na stronie www.altix.pl/pl/o-firmie/historia-firmy/  czytamy: 
  "W drugiej połowie dekady komputeryzacją  zainteresował się też Polski Związek Niewidomych, który zwrócił uwagę na rolę  IT w nowoczesnej rehabilitacji inwalidów wzroku. Zawdzięczamy to doktorowi  Stanisławowi Jakubowskiemu, który jest powszechnie uważany za ojca polskiej  tyfloinformatyki. Zmodernizował on m. in. drukarnię brajlowską Związku. Jego  głównym współpracownikiem był tam Igor Busłowicz. Obaj stali się  współzałożycielami firmy Altix. Marek Kalbarczyk, dzisiejszy prezes firmy, był  wtedy ich technologicznym doradcą, a następnie pomysłodawcą stworzenia  specjalistycznej firmy. Ten zespół podjął się stworzenia polskiego syntezatora  mowy, zestawu mówiących urządzeń codziennego użytku i udźwiękowionego  oprogramowania. Starano się tym tematem zainteresować innych specjalistów, ale  to właśnie ci trzej informatycy, jako jedyni w tamtych latach, zrealizowali  cel. 
      Pierwszy syntezator mówiący po polsku dostępny na  naszym rynku. 
      W latach osiemdziesiątych pracowano nad syntezą  polskiej mowy w kilku ośrodkach, jednak na finalny efekt trzeba było jeszcze  poczekać. W roku 1988 dzięki zaangażowaniu wspomnianej grupy informatyków,  stworzenie syntezatora mówiącego po polsku, dostępnego cenowo dla każdego,  stało się realne. Marek Kalbarczyk zaprosił do współpracy wybitnego elektronika  - Jana Grębeckiego, który nagrał próbki ludzkiego głosu. Powstał również  program lektorski - Reader, który analizował pracę komputera. Bardziej  dopracowana wersja tego programu została zaprezentowana przez Marka Kalbarczyka  na początku roku 1990. Następnie po kilku miesiącach pracy program został  zmodyfikowany i w ten sposób powstał Screen Reader Program o nazwie  ReadBoard". 
   
 
      Obecnie niewidomi mają  cztery podstawowe sposoby posługiwania się pismem. Są to: 
      - pismo punktowe stworzone  w 1825 r. przez szesnastoletniego, niewidomego Francuza - Ludwika Braille`a, 
      - pisanie na zwykłej  maszynie do pisania (metoda zanikająca, raczej już historyczna), 
      - odsłuchiwanie i  nagrywanie tekstów na taśmie magnetofonowej, na płytach CD lub innych  nośnikach, 
      - posługiwanie się komputerem  wyposażonym w mowę syntetyczną lub programy powiększające obraz oraz skaner z  programem rozpoznającym znaki. 
      Opanowanie każdego z tych  sposobów wymaga nauki i każdy ma wady i zalety. 
   
 
      Mamy wspaniałe narzędzie dostępu do słowa pisanego.  Jest nim udźwiękowiony komputer. Jest to rzeczywiście nad podziw wspaniałe  narzędzie, ale tylko narzędzie, nie przedmiot kultu, ani nie panaceum na  wszystkie problemy osób niewidomych i słabowidzących. 
      Posłużę się fragmentem tekstu z artykułu "25 lat  na miarę tysiącleci" opublikowanym w kwartalniku "Help - wiedzieć  więcej" Nr 3 (14) we wrześniu 2014 r. 
  "Komputera jednak nie należy przeceniać. Jest to  doskonałe narzędzie, ale przecież tylko narzędzie. Niektórzy umiejętność  posługiwania się komputerem chcą traktować jak kwalifikacje zawodowe. Otóż  umiejętność ta jest niezbędna przy wykonywaniu wielu prac, ale nie zastąpi  kwalifikacji zawodowych. Jest chyba niewiele prac, które wymagają wyłącznie  umiejętności posługiwania się komputerem. 
      Tłumaczowi komputer poważnie ułatwi pracę,  nauczycielowi ułatwi przygotowywanie lekcji, dziennikarzowi wyszukiwanie  informacji, literatowi - pisanie książek. Ktoś będzie obsługiwał bazę danych,  ktoś inny posługiwał się Excelem itp., itd. Każda z tych prac jednak wymaga  wiedzy i umiejętności, których komputery, jak na razie, nie zapewniają. Nauka  posługiwania się techniką komputerową chociaż zajmuje ważne miejsce w  rehabilitacji zawodowej, nie zastąpi przygotowania zawodowego, wiedzy ogólnej i  specjalistycznej. Nie może więc być traktowana jako panaceum na bezrobocie osób  niewidomych. 
      Na koniec zastanówmy się nad nadmierną wiarą w  sprawność, jaką niewidomi uzyskują przy pomocy techniki komputerowej. Znam  niewidomych, którzy twierdzą, że potrafią czytać brajlem tak samo szybko, jak  ludzie widzący wzrokiem, chociaż oczywiste jest, że nie jest to możliwe.  Jeszcze od biedy przy głośnym czytaniu może osiągnęliby zbliżoną szybkość, ale  przy cichym... Są ludzie widzący, którzy jednym spojrzeniem obejmują całe  akapity, co w żaden sposób nie jest możliwe przy użyciu palców. 
      Podobnie zdarzają się osoby, które twierdzą, że przy  pomocy komputera wykonują różne czynności równie szybko jak ludzie widzący. 
      W Portalu Obywatelskim Osób Niewidomych nr 21, w artykule  "Problemy niewidomego i słabowidzącego z rehabilitacją" czytamy: 
  "Szczególnie wiele możliwości stworzyło osobom z  dysfunkcją wzroku zastosowanie mowy syntetycznej w posługiwaniu się komputerem.  To swoiste okno na świat. Pomaga w dostępie do źródeł informacji, do prasy, do  literatury pięknej i naukowej oraz do nieprzebranych zasobów Internetu. Kiedyś  uważałam, że osoba niewidoma nie może konkurować z widzącymi, ale jak  zobaczyłam, w jaki sposób pracują, zmieniłam zdanie. "Gadacze" mieli  poustawiane tak szybko, że nie byłam w stanie zrozumieć ani słowa". 
      Otóż prawdą jest to wszystko, oprócz możliwości  pełnego konkurowania z osobami widzącymi. Niewidomi posiadają duże możliwości i  bardzo dużo potrafią, ale przecież nie wszystko. Uważam, że podstawą rehabilitacji  jest realizm, a nie mity, nawet najpiękniejsze, ale nieprawdziwe. Inteligentny,  sprawny niewidomy może dorównywać osobom widzącym, ale tylko w niektórych  pracach, przy wykonywaniu niektórych czynności, a tak ogólnie, we wszystkim -  nie. 
      Jak poradzi sobie z grafiką niewidomy konkurujący z  widzącymi? Jak przepisze kod z obrazka, kiedy jest to niezbędne? 
      Jak wykona nawet drobną, ale niezbędną czynność, w  przypadku kiedy nie włączy się program odczytu ekranu? 
      Pytania te wskazują na czynności niewykonalne dla  osoby niewidomej, ale i z tymi wykonalnymi nie jest tak różowo, jakby wynikało  z wyżej przytoczonego cytatu. 
      Osoba widząca otwiera internetową stronę i jednym  rzutem oka odnajduje to, co jest jej potrzebne. Następnie myszką naprowadzi  kursor bardzo szybko w każde miejsce. Może przesuwać się wzdłuż, w poprzek i na  ukos. Niewidomy natomiast musi czytać poszczególne wiersze. Nie zawsze poradzi  też sobie z tabelami, a jeżeli nawet, to z trudem, zaś wykresy i ilustracje są  dla niego niedostępne. Zwykła ocena tekstu - rozmieszczenie na stronie, krój  czcionki, odstępy między wierszami i między akapitami, wielkość wcięć akapitów  - dla osób widzących wszystko to dostępne jest w ciągu jednego rzutu okiem.  Dostępne są też kolory, wygrubienia i estetyka tekstu. A niewidomy? A niewidomy  też sporo z tego może rozpoznać i ocenić, ale musi przy tym wykonywać specjalne  czynności, wydawać komputerowi odpowiednie komendy, pamiętać, że trzeba  wyszukiwać różne fragmenty tekstu oraz jego cechy i sprawdzać. 
      Komputer jest wspaniałym narzędziem, ale nie może być  mowy o pełnej konkurencyjności, chyba że bardzo sprawny niewidomy będzie  konkurował z osobą widzącą o niższych kwalifikacjach, niż on posiada. Nie  twórzmy więc legend i mitów dla poprawy samopoczucia. To do niczego nie  prowadzi i nie rozwiązuje żadnych problemów. Realizm, realizm i jeszcze raz  realizm! Niewidomi mogą dużo, mogą bardzo dużo, ale przecież nie wszystko.  Gdyby mogli wszystko i tak łatwo, jak przychodzi to ludziom widzącym, przestaliby  być osobami niepełnosprawnymi. 
   W wąskiej  dziedzinie, zwłaszcza przy wykonywaniu powtarzalnych czynności zawodowych,  osoba niewidoma może dorównać osobom bez niepełnosprawności, ale nie we  wszystkich. Przykładem może być ręczny naciąg szczotek czy masaż leczniczy.  Niektóre prace przy pomocy komputera może również wykonywać bardzo sprawnie.  Prace te jednak nie są tak powtarzalne, tak jednorodne, jak naciąganie  szczotek. Tam, gdzie występuje duża zmienność, różnorodność, gdzie wymagana  jest szybka orientacja w masie szczegółów, niewidomi nie mogą skutecznie  konkurować z osobami widzącymi. Raz jeszcze podkreślam, że niewidomi naprawdę  wiele potrafią. Mnóstwo zawodów jest dla nich dostępne i wielu doskonale się  sprawdziło - poczynając od pracy naukowej, przez muzykę, literaturę, politykę,  zawody wymagające wiedzy z różnych dziedzin np. ekonomicznej, prawniczej,  psychologicznej, filologicznej oraz zawody, które wymagają sprawności rąk i  umiejętności - obsługa różnych obrabiarek, masaż leczniczy, szczotkarstwo. Nie  ma potrzeby twierdzić, że wszystko mogą i w pracy z zastosowaniem komputera  mogą konkurować z osobami widzącymi. 
   Zatrzymałem  się nad tym zagadnieniem, gdyż uważam, że nie należy w niczym przesadzać, nie  należy tworzyć ułudy, miraży, mitów, złudnej nadziei, bo to do niczego dobrego  nie prowadzi. Niestety, mamy tendencję do tworzenia życzeniowych wizji, które  dalekie są od rzeczywistości, a to musi obracać się przeciwko niewidomym. Życie  zawsze zweryfikuje ich możliwości, a wnioski tej weryfikacji nie muszą być dla  nich pozytywne. 
      Niezależnie od tego, że komputer nie zrobi z  niewidomego osoby widzącej, jest to cudowne narzędzie, które daje niewidomym  możliwości, o których Ludwik Braille nawet nie mógł marzyć, a niewidomi,  również ci obdarzeni bujną fantazją, nawet o tym nie śnili. Korzystajmy więc z  tego narzędzia, bo jest bardzo przydatne i nic lepszego, jak na razie, nie ma.  Nie przeceniajmy go jednak, bo myśleć to my musimy. My też musimy posiadać  wiedzę i różne umiejętności. Jeżeli je posiądziemy w wysokim stopniu, komputer  ułatwi ich wykonywanie. Można powiedzieć, że nie tylko ułatwi, ale umożliwi. Są  takie czynności, których bez komputera niewidomy samodzielnie wykonywać  zupełnie nie może, np. pobieranie cytatów i przenoszenie ich do własnego tekstu.  Ale ta czynność wymaga wiedzy, umiejętności pisania, umiejętności przelewania  myśli na "papier" i rozeznania w problematyce, o której się pisze.  Bez tego nie da się wynajdywać odpowiednich cytatów i właściwie ich  wykorzystywać. 
      Na zakończenie należy powiedzieć, że udźwiękowiony  komputer, inne rodzaje sprzętu rehabilitacyjnego i różne udogodnienia są bardzo  ważne, ale najważniejszy jest człowiek. Niewidomy inteligentny, dobrze  zrehabilitowany, ambitny i wytrwały może sporo osiągnąć w każdych warunkach, również  bez wspaniałego sprzętu. Będzie miał więcej trudności, więcej ograniczeń, ale  może mieć osiągnięcia zawodowe, nawet bardzo poważne. Udowodnili to niewidomi  przed erą komputerów. Osoba inteligentna, ale leniwa, bez ambicji, roszczeniowa  nic nie osiągnie, nawet przy pomocy najlepszego sprzętu  rehabilitacyjnego".