Logo 1%

Przekaż 1% naszej organizacji

Logo OPP


Logo 1%
Dołącz do nas na Facebooku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z laską przez tysiąclecia (cz. 16)

Jak było i jak jest z rehabilitacją niewidomych

Skryba

We wcześniejszych publikacjach tego cyklu dokonałem przeglądu dotychczasowych osiągnięć polityki zatrudnienia niewidomych i słabowidzących. Teraz przyszedł czas na zajęcia się rehabilitacją. Jest ona bowiem warunkiem, nie tylko zatrudnienia, lecz również w miarę samodzielnego życia. W następnym artykule omówię pozostałe warunki zatrudnienia niewidomych i słabowidzących, ale ten, tj. rehabilitację, uważam za podstawowy i najważniejszy. Pozostałe mogą tylko ułatwiać lub utrudniać to zadanie. Człowiek jest jednak najważniejszy, ale musi być on dobrze przygotowany do samodzielnego życia, w tym do pracy zawodowej.
Jak zawsze w tym cyklu sięgam do przeszłości. Wiemy już, że zorganizowane nauczanie niewidomych i ich zatrudnianie rozpoczęło się bardzo późno. Musiały upłynąć całe tysiąclecia, zanim mogło to nastąpić. Indywidualne próby jednak podejmowane były od czasów najdawniejszych.
Jeżeli starożytny niewidomy brał kij i przy jego pomocy badał przed sobą drogę, jeżeli tresował psa i korzystał z jego pomocy przy chodzeniu, jeżeli uczył się opowiadania legend, mitów, prawdziwych i zmyślonych historii, była to samorehabilitacja. Kiedy pod koniec XVII stulecia zaczęto zakładać szkoły dla niewidomych i zaczynano ich uczyć, zaczęto wypracowywać metody wykonywania różnych czynności bez posługiwania się wzrokiem. Zaczęto też uogólniać i rozpowszechniać wypracowane metody. W ten sposób rozpoczęła się działalność rehabilitacyjna. A trzeba wiedzieć, że było to bardzo trudne zadanie, głównie z powodu skąpej wiedzy na temat niewidomych, błędnych wyobrażeń na ich temat, błędnych założeń teoretycznych i hipotez naukowych. Z powodu tych problemów jeszcze przez kilkadziesiąt lat dwudziestego stulecia w wielu szkołach dla niewidomych nie uczono posługiwania się długą, białą laską. Wcześniej popełniano niewybaczalne bŁędy wychowawcze i rehabilitacyjne, które graniczyły z nadużyciami. Pokażę te błędy na przykładzie dziewiętnastowiecznych Niemiec.
Do pierwszej wojny światowej, tak naprawdę, zajmowano się tylko dziećmi i młodzieżą. Dorośli niewidomi i ociemniali mogli tylko samodzielnie szukać sposobów na życie bez wzroku. Nieliczne przykłady uczenia jakiegoś zawodu były tylko incydentalnymi przypadkami, które nie miały wpływu na życie rzesz osób z uszkodzonym wzrokiem.
Teraz wracamy do systematycznego przeglądu różnych zagadnień wiążących się z rehabilitacją niewidomych i słabowidzących. Jednak trzeba przy tym cofnąć się do historii. Historyczne doświadczenia bowiem mogą okazać się dobrą podstawą do przemyśleń wielu współczesnych problemów związanych z rehabilitacją osób z uszkodzonym wzrokiem.
 

Błędy rehabilitacyjne popełniane w XIX wieku na przykładzie Niemiec

 
Warto tu przytoczyć informacje zawarte w pracy Maxa Schoflera "Niewidomy w życiu narodu", dotyczące zasad nauczania i wychowania niewidomych w XIX wieku i na początku XX wieku. Czytamy:
 "W ten sposób utorowało sobie w Niemczech drogę pojęcie, które w praktyce zepchnęło zagadnienie nauczania niewidomych na pozycję obowiązku społecznego, nadając jej działalności piętno powszechnej dobroczynności. Powstałe w tych warunkach "Związki", rozszerzyły w drugiej połowie XIX wieku swój statut prawny i praktyczną działalność również i na prywatną opiekę nad niewidomymi. Tym samym zlały się zadania pedagogiczne i organizacja pomocy niewidomym w jeden nurt, który pod postacią instytucji prywatnych, zbierał w sobie zadania wychowawcze i sprawy pomocy.
 Te prywatne związki opieki widzących nad niewidomymi, powstawały również w zakładach dla niewidomych, które miały charakter państwowy. Skomasowanie wychowania z opieką musiało wywrzeć z czasem zgubny wpływ na pozycję socjalną niewidomych.
To co z początkiem XIX wieku zostało tak obiecująco zaczęte, zostało w następstwie zniekształcone i zahamowane. Nauczanie niewidomych miało za zadanie, wychować osoby pozbawione wzroku na świadomych, samodzielnie myślących i działających ludzi, okrzepłych społecznie i gospodarczo. (Umysłowo i fizycznie niedorozwiniętym, a więc niezdolnym do nauki niewidomym można było w zasadzie pomóc tylko w specjalnych zakładach opieki).
Wprawdzie wychowawcy mówili niewidomym, że w wieku powszechnego nauczania, byłoby niegodne niewidomego, zabezpieczać sobie byt żebraniną. I rzeczywiście liczba zawodowo żebrzących znacznie zmalała w tych państwach, gdzie rozwijało się nauczanie niewidomych. To jednak nie przeszkadzało, że te same osoby jako "Związek Opieki Widzących nad Niewidomymi", zabiegały o jałmużnę w wielkim stylu. Odbywało się to przy użyciu tych samych argumentów i uzasadnień mających wzbudzić litość, jakimi posługiwali się kiedyś sami ślepi żebracy. Odbywało się to również w imieniu wszystkich niewidomych, bez względu na to, że w międzyczasie, wielu z nich jako jednostki, skutecznie radzili sobie w życiu bez obcej pomocy.
Nowoczesna społeczność jedynie zmodernizowała zagadnienie jałmużny dla niewidomych, ale jej nie przezwyciężyła. Pomiędzy dających i przyjmujących wsunęły się te zorganizowane instytucje dobroczynne widzących dla niewidomych, spełniając jednocześnie rolę pedagogów. Oddziaływanie tej instytucji na niewidomych było mniej tragiczne, jeśli nie odmawiano im pryncypialnie i twardo prawa do współpracy oraz współudziału i współdecyzji we własnych sprawach.
W rzeczywistości jednak czuły się "Związki Widzących dla Niewidomych" powołane do wyłącznego decydowania w społecznych, gospodarczych i duchowych sprawach niewidomych uważając, że wiedzą o sprawach niewidomych więcej niż sami zainteresowani. W tych warunkach mogło np. stać się, że z praktycznym zastosowaniem pisma punktowego Ludwika Braille'a w nauce niewidomych, zwlekano prawie przez 50 lat pomimo, że niewidomi sami pismo to dawno już uznali za zdecydowany postęp w tej dziedzinie. To samo powtórzyło się przy wprowadzeniu skróconego pisma dla niewidomych".
 W XIX stuleciu niewidomi stali się przedmiotami dobroczynności, nie podmiotami, które mogą samodzielnie kształtować swój byt, a nawet w znaczący sposób wpływać na swój los. Uwaga ta dotyczy przeciętnych niewidomych, ponieważ wybitni zawsze sobie radzili w każdych warunkach. Dla przeciętnych jednak warunki te nie były sprzyjające.
Max Schofler pisze:
 "Przy pomocy środków pieniężnych zebranych w imieniu niewidomych, związki te zakładały warsztaty, domy opieki, biblioteki, podporządkowywały styl życia i dalszy umysłowy rozwój niewidomych, własnej ocenie, uchwałom, przepisom i regulaminom współżycia oraz sami rozdzielali wsparcie pieniężne i według własnych wyobrażeń, oceniali słuszność i konieczność pomocy gospodarczej tym, którzy popadli w kłopoty materialne.
W średniowieczu byli niewidomi przedmiotem zaspokojenia potrzeb religijnych obywateli. W nowoczesnej społeczności XIX wieku, stali się przedmiotem działalności filantropijnej. Metody nauczania dopasowały się do tej roli narzuconej niewidomym, zamiast przeciwstawić się jej energicznie.
Nawet najdalej idąca opieka nie przyniesie niewidomym szczęścia, jeśli oni sami nie będą ludźmi dzielnymi, zadowolonymi i skromnymi. Muszą odebrać w zakładzie tak dobre wychowanie, by później swoim spokojnym i bezpretensjonalnym zachowaniem się, swoją prawdomównością, otwartością i rzetelnością, swoją skromną prezencją, pracowitością i ruchliwością w zawodzie, przede wszystkim zaś niekłamaną szczerością - zyskali sobie miłość i szacunek współobywateli.
To było panującym hasłem w niemieckich zakładach dla niewidomych do 1918 r. Nie mamy zamiaru w tym miejscu analizować wartości takich moralnych i obyczajowych cnót dla praktycznego życia. Deklarować je jednak jako normę osobistą niewidomego, wydaje nam się całkowicie zbędne. Nawet gdy nie posiadają zmysłu wzroku, pozostają oni przecież tylko ludźmi z krwi i kości ze swoimi skłonnościami i cechami charakteru, które są im właściwe i określają ich indywidualność.
Komu z niewidomych "wychowanków" nie pasowała ta cnotliwa szata, poddawany był metodom pedagogicznym, które wydają nam się dzisiaj zupełnie niezrozumiałe".
Max Schofler o warunkach, w jakich uczyli się niewidomi w XIX wieku pisze:
"Cechowały je klasztorna surowość i zamknięcie się w sobie oraz cielesna skromność stosowana również w pedagogice niewidomych. Koszty nauki niewidomych musiał pokryć dom rodzicielski. W razie ubóstwa, co zwykle miało miejsce, koszty pokrywała całkowicie lub częściowo gmina miejsca urodzenia. Małe gminy wiejskie starały się pozbyć tego obciążenia, szczególnie wówczas, gdy były biedne. Prawny przymus nauczania niewidomych, wówczas jeszcze nie istniał. Zdarzała się nierzadko odmowa pokrycia kosztów utrzymania. Wówczas musiano przerwać naukę niewidomego i umieszczano go w przytułku dla ubogich. Stawało się to również i wówczas, gdy kierownik zakładu przesłał gminie, do której niewidomy był przynależny, niekorzystny komunikat wychowawczy.
Los niewidomych "wychowanków" był więc całkowicie w rękach ich "wychowawców". Możliwości pracy zawodowej były wówczas niezwykle ograniczone. Należały do nich: koszykarstwo, szczotkarstwo, powroźnictwo, strojenie fortepianów i muzyka. Zawody rzemieślnicze miały pierwszeństwo dlatego, że gotowe wyroby były sprzedawane, a zysk przypadał dla zakładu. Szkolenie w strojeniu fortepianów i muzyka były szczególnym wyróżnieniem dostępnym tylko dla "godnych". Niedopuszczenie do tych dyscyplin nauki, stosowane było jako środek wychowawczy w stosunku do tych, którzy nie chcieli poddać się "cnotliwym szablonom wychowania". Wówczas musiał uczeń męczyć się wykonywaniem rzemiosła nawet wtedy, gdy nie miał wymaganej do tego zręczności pomimo, że posiadał zdolności muzyczne. Przez te skostniałe zasady popełniano niejeden błąd w wyszkoleniu zawodowym, odbierając niewidomemu, zadowolenie z wykonywanego później zawodu.
Do niewidomych, pomimo że byli już dorośli, mówiono "ty".
Nie działo się to dla stworzenia atmosfery rodzinnej lecz dlatego, że wychowawcy traktowali ich jako ludzi pośledniejszego stopnia. Zdarzało się, że gdy dorosły niewidomy odwiedził kiedyś zakład, w którym się wychowywał i przyszedł razem ze swoją widzącą żoną, nie uważano jej za normalną kobietę i przemawiano do niej również przez "ty".
Mężczyźni później ociemniali, którzy już pracowali zawodowo, może wiele setek metrów pod ziemią jako górnicy lub jako wieloletni marynarze, ojcowie rodzin, którzy z powodu swojego nieszczęścia wstąpili do takiego zakładu dla przeszkolenia w zawodzie, otrzymywali cenzury za pilność, zachowanie itd., tak jak dzieci szkolne. Taki był duch w niemieckich zakładach dla niewidomych na pograniczu wieków, a częściowo nawet do 1920 r.
Ducha tego odczuwali niewidomi, zdając sobie sprawę, że zarówno nauka, którą pobierali, jak i wykorzystanie ich siły roboczej oraz zakup ich wyrobów rzemieślniczych, to "jałmużna", za którą powinni być wdzięczni i pokorni. Niższe wynagrodzenie np. stroicieli fortepianów było regułą.
Przy swoich niskich zarobkach, musieli płacić pełne stawki podatkowe. Państwo nie udzielało im żadnych ulg socjalnych. Wszystko to złożyło się na to, że powstał swojego rodzaju duchowy i socjalny rezerwat niewidomych, rządzony przez pedagogiczno-filantropijną sektę. Gdy niewidomi z tej nieżyciowej, swoistej atmosfery wychowawczej, wstąpili w praktyczne życie, przeżywali kryzys popadając w poważną rozterkę z surową rzeczywistością. Jako rezultat nieżyciowego wychowania było to, że wielu niewidomych nie umiało znaleźć koniecznego kontaktu z realnym życiem, które na nich nacierało. Uciekali wówczas znowu pod skrzydła opiekuńcze swoich "dobrodziejów", którzy wyciągali stąd wnioski, że niewidomymi należy się opiekować "od kołyski do trumny". Inni jednak przemogli się. Byli to ci, którzy potrafili rozsadzić ciasne więzy odebranego wychowania, wyrośli ponad wpajane im pojęcia życiowe, i potrafili wywalczyć sobie gospodarczą i duchową niezależność życiową".
 

Rys historyczny rehabilitacji dorosłych niewidomych i słabowidzących w Polsce

 
W XIX wieku, w którym rozwijało się szkolnictwo dla niewidomych, Polska nie istniała. Dlatego nauczanie niewidomych rozwijało się niezależnie w różnych zaborach.
 Szkolnictwo dla niewidomych na ziemiach polskich zaczęło rozwijać się od 1821 r. Były to jednak pierwsze próby, a pierwsza klasa dla niewidomych powstała w Instytucie dla Głuchych w Warszawie w 1842 r. Później powstawały kolejne szkoły, w których uczono, oprócz przedmiotów ogólnokształcących, również kilku zawodów.
Były to początki rehabilitacji na ziemiach polskich. Rehabilitacja ta jednak nie obejmowała dorosłych niewidomych i ociemniałych.
Podobnie jak w wielu innych krajach, na ziemiach polskich opieka nad niewidomymi, w tym rehabilitacja zawodowa i zatrudnienie, były domeną dobroczynności. Działały towarzystwa osób widzących oraz indywidualne osoby, które starały się rozwiązywać bardzo trudne problemy osób niewidomych. Zaczęły powstawać również stowarzyszenia niewidomych o charakterze samopomocowym. O działalności tych stowarzyszeń napiszę w odrębnym artykule. Jednak nie można o nich nie wspomnieć przy omawianiu zatrudnienia niewidomych.
Pierwszym takim stowarzyszeniem, które zajęło się organizacją zatrudnienia niewidomych było Towarzystwo Niewidomych Muzyków, byłych Wychowanków Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie, które powstało w 1864 r. Towarzystwo prowadziło biuro pośrednictwa pracy, które przyjmowało od instytucji i osób prywatnych zamówienia na dorywczą pracę muzyków, oraz starało się o stałe zatrudnienie dla członków w restauracjach i kawiarniach, w szkołach tańca i przy baletmistrzach.
Pierwszą polską placówką wychowawczą, przeznaczoną wyłącznie dla dzieci niewidomych w zaborze austriackim, był Zakład Ciemnych we Lwowie, otwarty w 1851 r. Początek placówce dał hr. Wincenty Zaremba Skrzyński, który chciał utrwalić pamięć swego niewidomego syna.
 Poza przedmiotami ogólnymi uczono gry na skrzypcach, organach i na fortepianie oraz rzemiosł. Chłopców uczono koszykarstwa, wyplatania mat, szczotkarstwa, a dziewczęta robót koronkarskich, robótek na drutach i przy pomocy szydełka.
Próbowano również szewstwa i powroźnictwa. To pierwsze wymagało jednak pomocy osób widzących, której absolwenci nie mieli po opuszczeniu zakładu. Powroźnictwo natomiast nie wytrzymało konkurencji z powroźnikami widzącymi, którzy stosowali liche, tanie surowce, ale gotowe wyroby sprzedawali po znacznie niższych cenach.
 W grudniu 1912 r. na terenie zaboru pruskiego na Górnym Śląsku powstało samopomocowe stowarzyszenie niewidomych Verein der Blinden im Oberschlesischen Industriebezirk.
 Stowarzyszenie to, oprócz bogatej działalności o charakterze socjalnym, organizowało zatrudnienie niewidomych. Zorganizowało warsztaty szczotkarskie i koszykarskie w Bytomiu i Chorzowie oraz mniejsze zakłady w Prudniku i Nysie.
Stowarzyszenie organizowało również szkolenie przywarsztatowe oraz organizowało zatrudnienie chałupnicze.
Większość niewidomych miała karty rzemieślnicze, np. jako wyrabiający trzepaczki. Stowarzyszenie starało się również zatrudniać poza własnymi zakładami. I tak kilku zatrudniło jako telefonistów w Hucie "Pokój". Kilku niewidomych pracowało jako muzycy i stroiciele oraz kupcy.
 W zaborze rosyjskim nauczaniem niewidomych zajmowało się Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, które powstało w 1910 r. Towarzystwo to istnieje i prowadzi bardzo bogatą działalność na rzecz niewidomych. Towarzystwu temu poświęcę więcej uwagi przy omawianiu stowarzyszeń osób niewidomych i stowarzyszeń pomocy niewidomym.
Powyższe informacje dotyczą dzieci i młodzieży. Natomiast rehabilitacja dorosłych ociemniałych rozpoczęła się w specjalnych zakładach, w sposób zorganizowany, dopiero w czasie pierwszej wojny światowej. Najpierw rehabilitacją obejmowano ociemniałych żołnierzy, a później również cywilne osoby z uszkodzonym wzrokiem.
Pierwszym zakładem dla ociemniałych żołnierzy, Polaków i Rusinów, była Szkoła Ociemniałych Żołnierzy we Lwowie, zorganizowana z inicjatywy austriackiego Ministerstwa Wojny w 1917 r. Szkoła ta po wyzwoleniu została przejęta przez władze polskie i przemianowana na państwowy zakład rehabilitacyjny. Kierownictwo Zakładu powierzono ociemniałemu kpt. Janowi Silhanowi.
W Szkole Ociemniałych Żołnierzy we Lwowie uczono m.in. brajla, gry na fortepianie i pisania na maszynie.
 W Wielkopolsce, bezpośrednio po wyzwoleniu, Okręg Wielkopolskiego Czerwonego Krzyża w Poznaniu stworzył Sekcję Opieki nad Ociemniałym Żołnierzem. Kolejnym krokiem było utworzenie 18 grudnia 1919 r. Związku Ociemniałych Wojaków na były zabór pruski z siedzibą w Poznaniu.
Już w lutym 1919 r. na zebraniu Sekcji Opieki rzucono hasło: "ociemniałym inwalidom trzeba zapewnić zawód i przydzielić psy przewodniki". Związek rozpoczął realizację tego hasła. Początkowo ociemniali żołnierze uczyli się rzemiosł i brajla w Wojewódzkim Zakładzie dla Dzieci Niewidomych. Następnie szkolenie przeniesiono do warsztatów związkowych, zorganizowanych przez Czerwony Krzyż w Domu Ociemniałego Żołnierza. Do roku 1926 przeszkolono około 50 szczotkarzy.
Związek pomagał też swym członkom w uzyskaniu odpowiadającej im pracy. W rezultacie do roku 1930: osady rolne otrzymało z Urzędu Ziemskiego 9 członków, koncesje lub udziały w przedsiębiorstwach koncesyjnych - 29, kioski - 5, sprzedaż gazet - 4. Nadto dwóch zatrudniono w Urzędzie Umundurowania, dwóch w banku, jednego jako telefonistę, jednego w szpitalu wojskowym jako stenotypistę.
Po zakończeniu II wojny światowej sprawy ociemniałych żołnierzy PKWN powierzył Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi w Lublinie. Uznano wówczas zorganizowanie Zakładu Rehabilitacyjnego dla Ociemniałych Żołnierzy za jedno z pilniejszych zadań. Zakład postanowiono zorganizować w pałacu majątku Surchów, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie Żułowa. To zaważyło o jego lokalizacji. W Żułowie była kadra Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.
W lutym 1945 r. organizowaniem zakładu zajął się zespół pracowników administracyjnych i niewidomych instruktorów z Lasek pod kierunkiem Henryka Ruszczyca. Pierwsi ociemniali żołnierze przybyli do Surchowa już w marcu. W Surchowie ośrodek działał do września 1946 r. Następnie został przeniesiony do Głuchowa i Jarogniewic w województwie poznańskim, gdzie były lepsze warunki i można było rehabilitować większą liczbę osób.
Ośrodek powstał dla ociemniałych żołnierzy, ale później przyjmowano do tego zakładu również cywilnych ociemniałych w wyniku wojny.
 Szkolenie zawodowe dorosłych osób z uszkodzonym wzrokiem prowadzone było:
- w zakładzie w Bydgoszczy od 1954 r., który następnie został przejęty przez Związek Spółdzielni Niewidomych jako Krajowe Centrum Kształcenia Niewidomych,
- w Zakładzie Rehabilitacji i Szkolenia Inwalidów Wzroku w Chorzowie od 1966 r.
- w Szkole Masażu Leczniczego w Krakowie - od 1953 r.
Obecnie z zakładów tych pozostała tylko Szkoła Policealna Integracyjna Masażu Leczniczego Nr 2) w Krakowie, która jednak nie jest już przeznaczona wyłącznie dla niewidomych i słabowidzących.
Tak wyglądały początki rehabilitacji, w tym zawodowej na ziemiach polskich pod zaborami oraz w okresie II Rzeczpospolitej i w PRL. W okresie międzywojennym zatrudnienie niewidomych nie rozwinęło się jednak na szerszą skalę. Nie dysponuję pełnymi statystykami zatrudnienia z tego okresu. Przewodniczący Zarządu Głównego PZN Mieczysław Michalak (Pochodnia, lipiec 1964r. ) powiedział, że w okresie międzywojennym w Polsce zatrudnionych było około stu pięćdziesięciu niewidomych. Być może liczba ta była zaniżona, ale gdyby ją potroić, czy nawet zwiększyć pięciokrotnie, i tak nie byłaby imponująca.
 

 Polska szkoła rehabilitacji

 
Polska szkoła rehabilitacji polegała na przygotowaniu osób niepełnosprawnych do samodzielnego życia i na ich zatrudnieniu, a przez to stworzenie im normalnych warunków życia. Niewidomi i słabowidzący w szerokim zakresie korzystali z dobrodziejstw tak pomyślanej rehabilitacji.
Twórcami polskiej szkoły rehabilitacji byli naukowcy o międzynarodowej sławie, a wśród nich - prof. Wiktor Dega, prof. Weiss z Konstancina, prof. Aleksander Hulek - pracownik Organizacji Narodów Zjednoczonych i wielu innych. Zasady wypracowane przez naukowców praktycznie wcielało w życie i wzgobacało wielu niewidomych i słabowidzących pracowników oraz społeczników.
Fakt, że lekarze byli prekursorami współczesnej rehabilitacji miał i ujemną stronę. Otóż zwracali oni uwagę głównie na stronę medyczną, usprawnienie fizyczne, fizykoterapię. I takie pojęcie rehabilitacji zostało utrwalone w świadomości publicznej. Tymczasem w przypadku niewidomych, głównym celem nie jest leczenie i fizyczne usprawnianie uszkodzonych kończyn oraz kręgosłupa, lecz nauka wykonywania różnych czynności metodami bezwzrokowymi. To jednak już inne zagadnienie.
Zasady polskiej szkoły rehabilitacji syntetycznie określiła prof. Kazimiera Milanowska - rehabilitacja jest procesem medycznym, społecznym i zawodowym, a jego główny cel to zatrudnienie i w efekcie podniesienie jakości życia.
Z założeń polskiej szkoły rehabilitacji wynika, że nadrzędnym celem rehabilitacji osób niepełnosprawnych jest ich zatrudnienie. Uważam, że głównym celem rehabilitacji, nie jest zatrudnienie, lecz normalne funkcjonowanie społeczne, zgodne z wiekiem, płcią, stanem zdrowia, cechami osobowości, wykształceniem, umiejętnościami, zainteresowaniami i zamiłowaniami. Zatrudnienie jest jednym, ważnym, ale nie jedynym i nie najważniejszym celem rehabilitacji. Prawda, że zatrudnienie odgrywa wielką rolę przez kilkadziesiąt lat życia człowieka, ale nie przez całe życie. Od urodzenia do śmierci natomiast, człowiek żyje wśród ludzi, w środowisku społecznym i musi umieć w nim funkcjonować. Dlatego, moim zdaniem, ukoronowaniem procesu kompleksowej rehabilitacji osób niepełnosprawnych, w tym osób z uszkodzonym wzrokiem, jest rehabilitacja społeczna.
 

Rehabilitacja kompleksowa

 
Na rehabilitację kompleksową, czyli całościową, składa się: rehabilitacja lecznicza, rehabilitacja podstawowa, rehabilitacja zawodowa, rehabilitacja psychiczna i rehabilitacja społeczna.
Podział ten ma znaczenie głównie organizacyjne w procesie rehabilitacji. W rzeczywistości bowiem proces ten nie przebiega według ustalonego planu, nie składa się z etapów, które następują jeden po drugim. Poszczególne oddziaływania, sukcesy i porażki wzajemnie na siebie oddziaływują. Niepowodzenia w jednej dziedzinie hamują postęp w innej, a nawet mogą powodować regres. Przeciwnie, sukcesy w jednej dziedzinie ułatwiają osiąganie sukcesów w innych dziedzinach rehabilitacji.
Jak się wydaje, najtrudniej osiągać pozytywne rezultaty w rehabilitacji społecznej. Trudna jest również rehabilitacja psychiczna, ale zależy ona w większym stopniu od osoby niewidomej. Rehabilitacja społeczna natomiast w bardzo dużym stopniu uzależniona jest od otoczenia osoby niewidomej, od jej środowiska społecznego, od innych ludzi. Dlatego sukcesy rehabilitacji społecznej są ukoronowaniem całego procesu rehabilitacji. Składają się na nie osiągnięcia rehabilitacji podstawowej, rehabilitacji zawodowej i rehabilitacji psychicznej. Pamiętamy jednak, że nie są to proste zależności, gdyż uwarunkowania zewnętrzne wpływają na wszystkie dziedziny rehabilitacji. Człowiek jest całością, a nie wieloma częściami, które funkcjonują niezależnie od siebie.
Nie wszystkie rodzaje rehabilitacji mają zastosowanie do wszystkich osób z uszkodzonym wzrokiem. Jeżeli np. ktoś traci wzrok w wieku 70 lat, trudno mówić o rehabilitacji zawodowej, chociaż i to twierdzenie nie jest całkowicie ścisłe. Są zawody, które mogą być wykonywane i po siedemdziesiątce, np. znacznie dłużej pracować mogą naukowcy, politycy, publicyści, pisarze. Zawody te można wykonywać również po utracie wzroku, a więc niezbędne jest opanowanie bezwzrokowych metod pracy, czyli rehabilitacja zawodowa. Na ogół jednak, w takim wieku ludzie nie są już czynni zawodowo. Ociemniali w wieku podeszłym więc nie potrzebują rehabilitacji zawodowej.
Taki podział rehabilitacji kompleksowej stosowany jest głównie w środowisku osób z uszkodzonym wzrokiem i nie ma umocowania w przepisach prawnych.
USTAWA z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych nie zawiera nawet wzmianki o rehabilitacji podstawowej. Mimo to uznaję potrzebę wyodrębniania z kompleksowej rehabilitacji wyżej podanych dziedzin.
 

Rehabilitacja lecznicza

 
Według definicji Ministerstwa Zdrowia "Rehabilitacja lecznicza ma na celu przywrócenie pełnej lub możliwej do osiągnięcia sprawności fizycznej i psychicznej, zdolności do pracy oraz poprawę jakości życia".
Są to raczej cele rehabilitacji kompleksowej. Lekarze nie mogą osiągnąć takich celów. Nie mogą oni zorganizować szkolenia zawodowego, nauki orientacji przestrzennej niewidomych ani nauczyć bezwzrokowych metod wykonywania czynności życia codziennego. Nie taka jest ich rola i nie mają do tego kwalifikacji.
O potrzebie rehabilitacji leczniczej orzeka lekarz orzecznik ZUS na podstawie wniosku przygotowanego przez lekarza prowadzącego leczenie. Czas trwania rehabilitacji leczniczej określono na 21 dni, chociaż okres ten może być przedłużony, jeżeli zaistnieje taka potrzeba.
Rehabilitacja ta jest przede wszystkim leczeniem farmakologicznym, chirurgicznym i innymi metodami. W jej skład wchodzi również dobór odpowiednich pomocy rehabilitacyjnych.
Z rehabilitacji leczniczej powinne korzystać również osoby nowo ociemniałe. Program takiej rehabilitacji powinien być przygotowany przez lekarzy okulistów oraz specjalistów z dziedziny rehabilitacji osób z uszkodzonym wzrokiem.
Bez wątpienia w każdym przypadku uszkodzenia wzroku, choroby, wad wrodzonych, wypadku, zatrucia itp. niezbędna jest rehabilitacja lecznicza, realizowana przez lekarzy okulistów. Dopiero gdy ich wysiłki okażą się nieskuteczne, niezbędne stają się inne zabiegi rehabilitacyjne. Lekarze okuliści nie powinni jednak ograniczać się wyłącznie do leczenia. Ich rolą powinno być wstępne ukierunkowanie rehabilitacyjne tracącego wzrok czy rodziców dziecka, które urodziło się niewidome. Ich obowiązkiem jest poinformowanie o rzeczywistym stanie wzroku, o rokowaniach leczenia, a następnie o placówkach, które mogą udzielić fachowej pomocy rehabilitacyjnej. Lekarze powinni też przekonać o potrzebie rehabilitacji. Niestety, lekarze nie zawsze wywiązują się z tych obowiązków. Jeszcze gorzej jest, jeżeli przez rozbudzanie i podtrzymywanie bezpodstawnej nadziei na przywrócenie wzroku, utrudniają proces rehabilitacji.
Po zakończeniu leczenia, w przypadku osób słabowidzących najczęściej możliwe jest dobranie odpowiednich szkieł optycznych i innych pomocy wspomagających uszkodzony wzrok.
 Usprawnienie widzenia często możliwe jest też przez zastosowanie odpowiednich ćwiczeń, prowadzonych przez instruktorów widzenia. Fachowców takich można znaleźć w niektórych ogniwach organizacyjnych Polskiego Związku Niewidomych i w niektórych poradniach.
 W wyniku treningu widzenia można nauczyć i utrwalić takie sposoby patrzenia, które umożliwiają chociażby tylko częściowo eliminowanie ubytków w polu widzenia czy zaburzeń widzenia spowodowanych oczopląsem.
 Usprawnianie widzenia jest częścią rehabilitacji kompleksowej słabowidzących. Wymaga specjalnej wiedzy z zakresu tyflopedagogiki, tyflopsychologii, niektórych zagadnień z okulistyki i optyki. Polega na stosowaniu ćwiczeń, które rozwijają umiejętność wykorzystywania pozostałych możliwości widzenia, postrzegania niekiedy niepełnych i zniekształconych obrazów przedmiotów, głębi, ruchu itp. oraz ich interpretację.
 Tak, jak nie kończy się proces rehabilitacji podstawowej, psychicznej i społecznej niewidomych oraz słabowidzących, w wielu przypadkach nie kończy się proces rehabilitacji leczniczej. Niektóre schorzenia oczu wymagają stałego zażywania leków. Bardzo często zachodzi konieczność zmiany okularów, na które receptę wypisuje lekarz okulista, a dobiera je optyk. Ciągle stosowane są nowe metody leczenia, nowe sposoby operowania oczu, nowe implanty itd. Z tych względów, jeżeli nawet obecnie lekarze okuliści nie mogą pomóc w wielu przypadkach, być może za jakiś czas będą takie możliwości.
Utrata wzroku jest wielkim doświadczeniem, tragedią, która spotyka ociemniałego i jego rodzinę. Na szczęście postęp okulistyki jest już na tyle duży, że w większości przypadków potrafi nie dopuścić do najgorszego - do całkowitej utraty wzroku. Na skutek wypadków, zatruć, chorób lub dziedziczenia następuje częściowa utrata wzroku. Dzięki lekarzom okulistom, najczęściej pacjent zachowuje liczące się możliwości widzenia, które są bardzo ważne. Możliwości widzenia, nawet niewielkie, mają praktyczne zastosowanie i jeszcze większe znaczenie natury psychicznej.
 

Rehabilitacja podstawowa

 
Rehabilitacja podstawowa polega na przystosowaniu osoby z uszkodzonym wzrokiem do życia. Obejmuje to ogólne usprawnienie fizyczne, nauczenie wykonywania czynności życia codziennego, samodzielnego poruszania się w przestrzeni, posługiwania się pismem i sprzętem rehabilitacyjnym oraz wykonywania innych czynności metodami bezwzrokowymi.
Możliwości rehabilitacji podstawowej są coraz większe. Opracowywane są coraz nowsze metody rehabilitacji i powstają nowe asortymenty sprzętu rehabilitacyjnego.
Można powiedzieć, że w zakres rehabilitacji podstawowej wchodzi wszystko, co wymaga stosowania w życiu codziennym bezwzrokowych metod. W przypadku słabowidzących natomiast konieczne jest opanowanie bezwzrokowych metod przy wykonywaniu niektórych czynności na przykład w warunkach niekorzystnego oświetlenia oraz posługiwanie się osłabionym wzrokiem przy wykonywaniu innych - w czasie poruszania się poza miejscem zamieszkania. Osoba słabowidząca widzi duże przeszkody, rozpoznaje je, widzi drogę, kontrasty, kontury itp. Wszystko to ułatwia jej orientację przestrzenną i unikanie zagrożeń. Musi jednak nauczyć się wykorzystywania niedokładnych informacji pozyskiwanych wzrokiem i radzenia sobie w warunkach niedostatecznego lub nadmiernego oświetlenia, a także w warunkach zmiennego oświetlenia.
W przypadku rehabilitacji niewidomych lub bardzo słabo widzących można wymienić naukę: brajla, wykonywania metodami bezwzrokowymi czynności samoobsługowych, prowadzenia gospodarstwa domowego, gotowania, orientacji przestrzennej, posługiwania się sprzętem rehabilitacyjnym, w tym komputerowym, prania, prasowania, drobnych napraw bielizny i odzieży, pielęgnowania niemowląt. Zaliczamy tu również ćwiczenia fizyczne, których celem jest ogólne usprawnienie i przeciwdziałanie skutkom mało aktywnego trybu życia.
Jak już wspomniałem, w skład rehabilitacji podstawowej wchodzi nauka posługiwania się sprzętem rehabilitacyjnym. Umiejętności korzystania ze sprzętu rehabilitacyjnego niezbędne są w życiu codziennym, w pracy zawodowej, w utrzymywaniu kontaktów z ludźmi itd.
Do opanowania czynności wchodzących w zakres rehabilitacji podstawowej bardzo przydatna jest pomoc odpowiednich instruktorów, indywidualne i grupowe szkolenia rehabilitacyjne.
PZN organizował i prowadził takie szkolenia od dziesiątek lat, od początku swojego istnienia. Oczywiście, początkowo była to niemal wyłącznie nauka brajla, a następnie tematyka szkoleń rehabilitacyjnych była rozszerzana i doskonalone metody.
Od czasu, kiedy główną instytucją finansującą rehabilitację stał się Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i ustawowego wprowadzenia turnusów rehabilitacyjnych, poziom szkoleń rehabilitacyjnych organizowanych dla niewidomych i słabowidzących stracił na jakości.
Jak już wspomniałem, PZN prowadził szkolenia rehabilitacyjne od kilkudziesięciu lat. Nie wszystkie one były organizowane na wysokim poziomie. Władze Związku jednak starały się wpływać na organizatorów szkoleń, wymagać opracowywania programów, prowadzenia zajęć rehabilitacyjnych i stosowania właściwych metod. Od czasu, kiedy zaczęto zamiast kursów rehabilitacyjnych organizować turnusy rehabilitacyjne, wszystko to stało się mało ważne, albo i wcale nieważne. Na turnusie rehabilitacyjnym wystarczy, że uczestnicy będą mieli dziennie dwa jakieś zabiegi fizykoterapeutyczne oraz w ciągu turnusu uczestniczyć będą w dwóch wycieczkach, trzech wieczorkach tanecznych, spacerach, ognisku, w działalności świetlicowej i to wszystko. PFRON nie interesuje się rehabilitacją podstawową, bo takiego pojęcia nie ma w ustawie o rehabilitacji, nie interesuje się metodami rehabilitacji, ani żadnymi merytorycznymi aspektami. Dla PFRON-u ważne jest jedynie, żeby obiekt spełniał warunki, głównie dostosowane do potrzeb osób z uszkodzonym narządem ruchu, a turnus miał właściwą, czyli wymaganą dokumentację oraz kadrę medyczną i kulturalno-rozrywkową. Uczestnicy nic nie muszą się uczyć, nikt tego od nich ani od organizatorów nie wymaga.
Oczywiście, jeżeli organizator jest ambitny, jeżeli wie, co jest potrzebne osobom z uszkodzonym wzrokiem, to i turnus przeprowadzi zgodnie z zasadami rehabilitacji, a nie leczenia i wypoczynku. Jest to jednak jego dobra wola, a nie wymóg stawiany przez prawo i instytucję finansującą. Niestety, organizatorzy turnusów często idą na łatwiznę i stosują się do bardzo skromnych wymogów merytorycznych, bo formalne muszą spełniać. Niewidomi natomiast nie zawsze rozumieją potrzebę rehabilitacji. W wielu przypadkach znacznie wyżej cenią zabiegi fizjoterapeutyczne czy balneologiczne od nauki orientacji przestrzennej, pisma punktowego itp.
W rezultacie poziom rehabilitacji podstawowej osób z uszkodzonym wzrokiem uległ poważnemu obniżeniu. Dodam, że władze PZN-u niemal całkowicie straciły wpływ na to, co dzieje się na turnusach rehabilitacyjnych, nawet we własnych ośrodkach.
Lepiej sprawa wygląda w przypadku indywidualnych szkoleń rehabilitacyjnych. To najczęściej są rzeczywiście szkolenia rehabilitacyjne, a nie działania pozorowane. Szkolenia te, oprócz niewątpliwych korzyści, sprawiają i poważne trudności.
Korzystne jest nauczanie na przykład prowadzenia gospodarstwa domowego czy wykonywania czynności samoobsługowych w mieszkaniu osoby rehabilitowanej. We własnym mieszkaniu jest wszystko znane i wyposażenie, którym się osoba niewidoma będzie posługiwać. Ułatwia to naukę i uwzględnienie w niej konkretnych potrzeb. Nie uczy się na przykład korzystania z kuchenki gazowej, jeżeli w mieszkaniu używana jest kuchenka elektryczna.
Nauka orientacji przestrzennej jest i łatwiejsza, i trudniejsza w miejscowości, w której mieszka osoba ociemniała. Łatwiejsza, bo zna ona układ ulic, odległości i różne charakterystyczne miejsca. Trudności polegają natomiast na oporach psychicznych. Osoba ociemniała bardzo często wstydzi się swojej niepełnosprawności, a wstyd ten łatwiej pokonać wśród osób nieznajomych. W miejscowości wypoczynkowej na przykład osoba ociemniała czuje się anonimowa, nie spotyka znajomych, nie obawia się, że patrzą na jej wysiłki i się litują.
 

 Rehabilitacja zawodowa niewidomych i słabowidzących

 
Jest to przygotowanie do wykonywania odpowiedniej pracy, zatrudnienie na odpowiednim stanowisku, jeżeli trzeba, odpowiednie przygotowanie stanowiska pracy i jego otoczenia oraz włączenie w grupę społeczną zakładu pracy.
 Rehabilitacja zawodowa osób z uszkodzonym wzrokiem jest częścią rehabilitacji kompleksowej.
Celem rehabilitacji zawodowej jest udzielanie pomocy osobom z uszkodzonym wzrokiem w przygotowaniu się do pracy zawodowej, rozwoju zawodowym i przebiegu aktywności zawodowej. Obejmuje ona poradnictwo zawodowe, szkolenie zawodowe, znalezienie pracy, zatrudnienie i pomoc w okresie adaptacji do pracy, a także dostosowania stanowiska pracy i środowiska pracy. Wszystko to wymaga specjalnych usług rehabilitacyjnych. Usługi takie dla niewidomych i słabowidzących w naszym kraju nie istnieją, albo istnieją w szczątkowych formach.
 W tym miejscu należy zaznaczyć, że umiejętność posługiwania się komputerem jest niezbędna do wykonywania niektórych zawodów i prac. Żeby jednak móc korzystać przy tym z komputera, trzeba mieć kwalifikacje zawodowe, trzeba umieć wykonywać daną pracę, trzeba posiadać niezbędną wiedzę zawodową i często wiedzę ogólną. Niestety, niektórzy specjaliści, urzędnicy i działacze zachowują się tak, jakby wyposażenie niewidomego w komputer czyniło z niego kwalifikowanego pracownika w dowolnej dziedzinie, dowolnej instytucji i w dowolnym rodzaju pracy.
Rehabilitacja zawodowa musi bazować na wynikach rehabilitacji podstawowej, psychicznej i społecznej. Konieczne jest przebywanie drogi do pracy i powrotnej czyli umiejętności samodzielnego poruszania się poza miejscem zamieszkania, wymaga umiejętności wykonywania czynności samoobsługowych, higienicznych itp. - wymaga rehabilitacji podstawowej.
Niezbędna jest również akceptacja niepełnosprawności, wyeliminowanie nadwrażliwości, kompleksów i nadmiernych mechanizmów obronnych, czyli rehabilitacja psychiczna.
W zakładzie pracy wielką rolę odgrywa umiejętność współżycia i współdziałania ze współpracownikami. Niezbędna jest więc rehabilitacja społeczna.
Z drugiej strony, bez pracy zawodowej trudno jest osiągnąć cele rehabilitacji psychicznej i rehabilitacji społecznej. Możliwość zatrudnienia jest również czynnikiem motywującym m.in. do opanowania umiejętności samodzielnego poruszania się po drogach publicznych, czyli rehabilitacji podstawowej. Jest to właśnie wzajemne oddziaływanie i współzależność wyników różnych dziedzin rehabilitacji.
 

 Rehabilitacja psychiczna osób z uszkodzonym wzrokiem

 
Rehabilitacja psychiczna polega głównie na eliminacji kompleksów i akceptacji niepełnosprawności. Niepełnosprawność, brak wzroku albo znaczne jego osłabienie, trzeba zaakceptować, jeżeli lekarze okuliści nie znają sposobów jego poprawy. Bez pogodzenia się z tym faktem, nie można normalnie żyć, pełnić ról społecznych, zaspokajać potrzeb.
Akceptacja niepełnosprawności, utraty wzroku albo znacznego jego osłabienia, nie może oznaczać akceptacji jej skutków. Ze skutkami należy walczyć i w miarę możliwości eliminować je. Istnieje znaczna możliwość przezwyciężania tych skutków w procesie rehabilitacji. Wszystkich jednak wyeliminować się nie da. Z faktem tym również należy się pogodzić, zaakceptować go. Bez tego nie da się bowiem osiągać dobrych wyników rehabilitacji psychicznej.
Rehabilitacja psychiczna jest warunkiem osiągnięć w innych dziedzinach rehabilitacji, przede wszystkim rehabilitacji społecznej. Rehabilitacja psychiczna z kolei, jest wynikiem sukcesów w innych dziedzinach rehabilitacji, szczególnie rehabilitacji podstawowej, jeżeli jest to możliwe i wskazane, również rehabilitacji zawodowej. Nie bez znaczenia są również kontakty międzyludzkie. Otoczenie może ułatwić lub utrudnić rehabilitację psychiczną. Kontakty międzyludzkie wchodzą w skład rehabilitacji społecznej, a więc wszystko ma znaczenie, wszystko wzajemnie oddziaływuje na człowieka i jego psychikę.
Jeżeli mechanizmy obronne utrudniają lub uniemożliwiają realizację celów życiowych, celów rehabilitacyjnych, jeżeli powodują wycofanie się, rezygnację, bezproduktywne użalanie się nad sobą, wywołują negatywne skutki. Jeżeli natomiast powodują chęć dorównania innym ludziom, upór i konsekwencję w dążeniu do celu, odrzucenie taryfy ulgowej itp. - ich skutki są pozytywne.
 Osoba, która twierdzi, że nie lubi przebywać z ludźmi widzącymi, a woli z niewidomymi, nie jest psychicznie zrehabilitowana. Osoba, która unika niewidomych, wstydzi się ich, udaje, czy chce udawać człowieka widzącego - nie jest psychicznie zrehabilitowana. Nie jest też i ta, która uważa, że z utratą wzroku wszystko przepadło, ani ta, która uważa, że nic się wielkiego nie stało. Nie jest psychicznie zrehabilitowana. Człowiek, który uważa, że utrata wzroku jest największym nieszczęściem, ani ten, który twierdzi, że to nawet lepiej, bo nie musi oglądać brzydoty świata nie ocenia realnie rzeczywistości. Nie jest psychicznie zrehabilitowany ten, kto otoczył się niewidzialnym pancerzem, uodpornił niby na wszystko, u kogo narosły wielopiętrowe kompleksy, kto stosuje niewłaściwe mechanizmy obronne.
Gdy znaczna część skutków niepełnosprawności zostanie usunięta, gdy osoba z uszkodzonym wzrokiem stanie się możliwie samodzielna, niezależna od innych, stworzy podstawy swojej rehabilitacji psychicznej.
Jednym z warunków jest dążenie do zrozumienia samego siebie i przezwyciężania trudności. Najważniejszym problemem w rehabilitacji psychicznej jest to, że niewidomy nie widzi własnych problemów we właściwym świetle. Często wydaje się mu, że wszyscy są źli, krzywdzą go, nie rozumieją, nieprawidłowo oceniają. Niewidomy taki powinien zastanowić się, czy jego zdaniem, wszyscy źle go traktują. Jeżeli uważa, że tak, jest to dowód, że to w nim tkwią problemy, a nie w jego otoczeniu. W takich przypadkach, bez pomocy lekarza psychiatry lub psychologa klinicysty, nie da sobie rady. W łagodniejszych formach problemów psychologicznych dobrą terapią na kompleksy i mechanizmy obronne jest zainteresowanie się problemami innych ludzi. Zapomni się wtedy o własnych.
Najczęściej trudno jest osiągnąć zadowalający stopień rehabilitacji psychicznej samym przekonywaniem, pokazywaniem pozytywnych przykładów, uświadamianiem, czyli oddziaływaniem na umysł. Konieczne są również oddziaływania na emocje, a przede wszystkim stwarzanie możliwości sprawdzenia się w działaniu, czyli w wykonywaniu czynności niezbędnych w życiu codziennym.
Ważna jest ocena realistyczna swoich możliwości i ograniczeń. Powinna ona skłaniać do zwiększonego wysiłku, a nie rezygnacji. I żeby tak właśnie stawiać sprawy, potrzebna jest rehabilitacja psychiczna.
Jak już pisałem, nie może ona polegać wyłącznie na słownych oddziaływaniach. Potrzebne jest wykazanie istniejących możliwości każdej rehabilitowanej osobie, umożliwienie jej sprawdzenie w praktyce tych możliwości, wykazanie korzyści z osiągnięcia możliwie najwyższego poziomu samodzielności itd. Konieczne jest więc całościowe, wielokierunkowe oddziaływanie rehabilitacyjne.
Nadmienić należy, że występują różnice w psychice osób niewidomych, słabowidzących, ociemniałych i nowo ociemniałych. Różnice te zależne są również od przyczyny i sposobu utraty bądź osłabienia wzroku. Nagła utrata wzroku w wyniku wypadku, powoduje znacznie gorsze konsekwencje, niż stopniowa utrata, np. w wyniku choroby. Nie ma tu możliwości dokładnego określania tych różnic.
 Na temat rehabilitacji psychicznej niewidomych napisano grube tomy i ciągle wiedza ta jest doskonalona. W jednym artykule publicystycznym można tylko zasygnalizować niektóre zagadnienia z tej dziedziny.
 

 Rehabilitacja społeczna

 
Najkrócej można powiedzieć, że rehabilitacja społeczna jest to włączenie osoby z uszkodzonym wzrokiem w nurt życia społecznego przez jej usprawnienie, usamodzielnienie, jeżeli możliwe i potrzebne również zatrudnienie oraz pomoc w akceptacji niepełnosprawności. Ważne jest także przygotowanie środowiska społecznego do współżycia z osobą niepełnosprawną.
Współżycie społeczne albo funkcjonowanie społeczne w grupie społecznej na mniej więcej równych zasadach wymaga spełnienia kilku warunków.
Osoba niewidoma lub słabowidząca, musi być w miarę samodzielna. Musi więc być dobrze do życia przygotowana, umieć poruszać się samodzielnie po miejscowości, w której mieszka, wykonywać czynności samoobsługowe i ewentualnie z zakresu prowadzenia gospodarstwa domowego. Musi umieć porozumiewać się z ludźmi przy pomocy pisma, korzystać z literatury i prasy, mieć jakieś zainteresowania itp. Oczywiście, jeżeli którejś umiejętności nie będzie posiadała, nie oznacza to, że zostanie wykluczona ze społeczności. Jednak bez podobnych umiejętności niewidomy będzie całkowicie zależny od innych osób, a więc jego kontakty z ludźmi nie będą mogły być na zasadach równości - znacznie więcej będzie brał niż dawał. Normalny człowiek nie chce być przedmiotem opieki, wyłącznie brać od innych, a im nic z siebie nie dawać. Nie może z tym czuć się dobrze, mieć zdrowej psychiki i właściwych stosunków międzyludzkich.
Drugim niezmiernie ważnym warunkiem jest samodzielność finansowa. Niewidomy musi mieć własne, stałe dochody, które wystarczą na utrzymanie własne oraz rodziny. Musi więc wykonywać pracę zawodową, prowadzić własną firmę, zajmować się pracą twórczą lub artystyczną, albo mieć wystarczająco wysoką rentę lub emeryturę. Człowiek zależny finansowo od innych ludzi, jeżeli nie jest dzieckiem, na ogół nie jest traktowany na równi z innymi ludźmi. Sam też nie czuje się równy innym ludziom, a to negatywnie wpływa na jego psychikę i funkcjonowanie społeczne.
Kolejnym warunkiem, być może najważniejszym, jest wysoki poziom rehabilitacji psychicznej. Osoby zakompleksione, niezrównoważone psychicznie, nieufne, podejrzliwe, nieumiejące współżyć z innymi ludźmi nie będą przez nich akceptowane, nie będą mogły brać w pełni udziału w życiu społecznym, nie będą społecznie zrehabilitowane.
Warto zauważyć, że psychika człowieka jest bardzo skomplikowana i delikatna. Jeżeli człowiek znajduje się w sytuacjach trudnych, których nie może pokonać, jego psychika wytwarza mechanizmy obronne, które łagodzą napięcia psychiczne. Niestety, ich działanie nie jest jednoznacznie pozytywne, a często jest bardzo szkodliwe.
W tym miejscu, dla ilustracji, przytoczę jeden przykład działania mechanizmu obronnego, który w rezultacie pogłębia trudności. Niewidomy spotkał się raz i drugi z niewłaściwymi zachowaniami wobec siebie albo mu się wydawało, że te zachowania są niewłaściwe. Zaczyna więc unikać ludzi. Żeby czuć się z tym możliwie dobrze zaczyna twierdzić, że nie lubi towarzystwa, że woli samotność. Z czasem zaczyna wierzyć, że tak jest, że nie lubi przebywać wśród ludzi. Unika więc wszelkich z nimi kontaktów. Człowiek jednak jest istotą społeczną. Potrzeba kontaktów społecznych tego niewidomego nie zanikła, została tylko stłumiona. W końcu trafia się sytuacja, która wymaga jego udziału w jakimś towarzystwie lub sam dochodzi do wniosku, że warto jednak spotkać się z ludźmi od czasu do czasu. Ponieważ jednak dłuższy czas unikał ludzi, odzwyczaił się od nich i w towarzystwie poczuł się jeszcze gorzej niż wcześniej bywało. Utwierdza go to w przekonaniu, że on najlepiej czuje się w samotności, a ludzie go męczą, nudzą i denerwują. Unika więc jeszcze bardziej zdecydowanie kontaktów z nimi.
W ten sposób mechanizm obronny uniemożliwia uczestnictwo w życiu społecznym, a jednocześnie powoduje nowe trudności w rodzaju poczucia osamotnienia, pretensji do ludzi, że go unikają, że nie rozumieją itd. Spirala się nakręca, koło zamyka i trudności stają się coraz większe, bardziej uciążliwe.
Ważnym zagadnieniem jest przygotowanie środowiska społecznego do przyjęcia i akceptacji osoby niepełnosprawnej. Nie jest to łatwe zadanie i nie zależy jedynie od szkolenia osób z otoczenia niewidomego lub słabowidzącego, przekazywania informacji i przekonywania. Bardzo dużo zależy od poziomu kulturalnego środowiska, w którym żyje osoba niewidoma, od wyznawanych poglądów przez to środowisko, od jego poziomu moralnego, postaw w stosunku do osób niepełnosprawnych itp.
Jeżeli np. otoczenie jest przekonane, że utrata wzroku jest karą za grzechy, z pewnością nie będzie dobrze traktowało osoby niewidomej. Jeżeli zdrowie i sprawność jest wartością nadrzędną w jakimś środowisku, osoby niepełnosprawne nie będą dobrze traktowane i nie będą dobrze w nim się czuły.
Niewidomy prezes spółdzielni opowiedział, jak został potraktowany na weselu swojej siostry. Kiedy już towarzystwo nieźle popiło, kuzyn powiedział do niego: "Widać, że Ci się dobrze powodzi, jesteś porządnie ubrany, ale Ty i tak jesteś dziadem, bo jesteś ślepy".
Wielką trudność w rehabilitacji społecznej stanowią mity na temat niewidomych, niewłaściwe poglądy, przypisywanie im cech, których nie posiadają i niedocenianie ich możliwości. Schematyczne myślenie, stereotypy niewidomych utrudniają ich zrozumienie, ponieważ na wszystko jest gotowe wytłumaczenie, a że nieprawdziwe, to już nie ma znaczenia.
Obecnie wśród ludzi dorosłych, raczej rzadko niewidomi spotykają się z drwinami, niechęcią, wyśmiewaniem czy ogólnie - z dokuczaniem. Częściej natomiast można spotkać wścibstwo, niedelikatne pytania i litość.
Inaczej jest z dziećmi. One często znęcają się nad słabszymi, a dziecko niewidome jest bez wątpienia słabsze. Jeżeli nawet jest tolerowane w grupie, rzadko włączane jest do wspólnych zabaw - w wielu nawet nie może uczestniczyć, gdyż wymagają one posługiwania się wzrokiem. Podobnie dzieci słabowidzące często narażone są na przezwiska, głupie dowcipy, pomijanie w zabawach itp.
Rehabilitacja społeczna wymaga więc rehabilitacji podstawowej, bardzo często zawodowej, zawsze psychicznej i życzliwego środowiska. Jest ukoronowaniem procesu rehabilitacji.
 Na rehabilitację społeczną położył duży nacisk ustawodawca w ustawie o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych.
 W artykule 9. czytamy:
"1. Rehabilitacja społeczna ma na celu umożliwianie osobom niepełnosprawnym uczestnictwa w życiu społecznym.
2. Rehabilitacja społeczna realizowana jest przede wszystkim przez:
1) wyrabianie zaradności osobistej i pobudzanie aktywności społecznej osoby niepełnosprawnej
2) wyrabianie umiejętności samodzielnego wypełniania ról społecznych
3) likwidację barier, w szczególności architektonicznych, urbanistycznych, transportowych, technicznych, w komunikowaniu się i dostępie do informacji
4) kształtowanie w społeczeństwie właściwych postaw i zachowań sprzyjających integracji z osobami niepełnosprawnymi".
Są to ważne cele. Do ich realizacji jednak przewidziano bardzo skromne możliwości. W artykule 10. czytamy: "Do podstawowych form aktywności wspomagającej proces rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych zalicza się uczestnictwo tych osób w:
1) warsztatach terapii zajęciowej, zwanych dalej "warsztatami"
2) turnusach rehabilitacyjnych, zwanych dalej "turnusami".
 Potrzeby z zakresu rehabilitacji społecznej są bardzo duże, gdyż obejmują działania również z zakresu rehabilitacji podstawowej, zawodowej i psychicznej. Potrzeby te w znacznej mierze zaspokajają organizacje pozarządowe. Nie jest to wystarczająca działalność, ale poważnie wykracza poza formy przewidziane ustawą, tj. warsztaty terapii zajęciowej i turnusy rehabilitacyjne.
Z pewnością działalność ta byłaby bogatsza, gdyby nie ograniczone możliwości jej finansowania. Organizacje pozarządowe zmuszone są do ciągłych starań o pieniądze, uczestniczenia w konkursach i wypełniania bardzo skomplikowanych wniosków. Muszą przy tym dopasowywać swoją działalność do takich form, które są akurat preferowane. Raz są to działania nowatorskie, innym razem kontynuowanie zadań już rozpoczętych. Nigdy przy tym nie można przewidzieć, czy pieniądze zostaną przyznane, na co zostaną przyznane, ile ich będzie i kiedy będą.
Ważnym czynnikiem rehabilitacji społecznej jest prasa środowiskowa, wymiana doświadczeń i poglądów, zapoznawanie się z różnymi formami działalności, sprzętem rehabilitacyjnym itp. Wydawanie czasopism jednak jest pracą ciągłą, a jej finansowanie ciągłe nie jest.
Ważną formą rehabilitacji społecznej jest działalność na rzecz innych. Działalność ta była zawsze doceniana w naszym środowisku. Można wymieniać setki wspaniałych działaczy. Niestety i pod tym względem następuje pogorszenie. Dawniej sprawiały to lektoraty społeczne, a obecnie jeszcze w większym stopniu możliwości zatrudniania części działaczy na etatach. W ten sposób jedni działacze czerpią korzyści finansowe ze swego zaangażowania, a inni nie. Wypacza to naturę pracy społecznej. Niemniej ciągle istnieją prawdziwi działacze, których bezinteresowna praca służy wielu niewidomym i słabowidzącym. Jej niejako ubocznym produktem są korzyści natury psychicznej i społecznej czerpane przez działaczy. Osoby bezinteresownie pracujące na rzecz innych zyskują uznanie ludzi, w tym własnych rodzin, czują się potrzebne, ważniejsze, lepsze. Jest to ważne dla ich psychiki i uspołecznienia.
Jak widzimy rehabilitacja społeczna jest procesem bardzo złożonym, uwarunkowanym wieloma czynnikami, który przebiega nie zawsze świadomie, a często dobre rezultaty są osiągane przy okazji realizacji innych celów - w pracy zawodowej, w życiu rodzinnym, działalności społecznej, twórczości i odtwórczości artystycznej i wielu innych zajęciach, których nie traktujemy jako rehabilitacyjne.
 

Kilka uwag natury ogólnej

 
Po II wojnie światowej w naszym kraju następowały zmiany, które wywierały wielki wpływ na życie osób z uszkodzonym wzrokiem, na ich poglądy i postawy, na możliwości i ograniczenia. Stworzone zostały teoretyczne i praktyczne podstawy rehabilitacji osób z uszkodzonym wzrokiem, a następnie te praktyczne zostały ograniczone brakiem sensownego systemu ich finansowania. Wiele zagadnień zostało korzystnie uregulowanych, ale prawo stworzyło również różnego rodzaju bariery oraz pole do nadużyć. Część dorobku środowiska niewidomych i słabowidzących została zaprzepaszczona i znaczenie Polskiego Związku Niewidomych zostało osłabione. Były i są sukcesy, ale w niektórych dziedzinach obserwujemy regres.
Można powiedzieć, że mimo "polskiej szkoły rehabilitacji", mimo organizacyjnego, prawnego, teoretycznego i praktycznego dorobku w dziedzinie rehabilitacji, rehabilitacja niewidomych i słabowidzących w Polsce chyba nie osiągnęła światowego poziomu. Ocenę słuszności tego twierdzenia umożliwi zapoznanie się z rozdziałem poświęconym rehabilitacji prowadzonej przez Amerykańską Narodową Federację Niewidomych.
 

Rehabilitacja po amerykańsku

 
Szkolenia rehabilitacyjne w naszym kraju są zbyt krótkie. Przywrócenie możliwości funkcjonowania w różnych dziedzinach bez wzroku jest zagadnieniem złożonym, trudnym i wymaga długotrwałego, fachowego szkolenia. Rozumieją to fachowcy w wielu krajach, na przykład w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.
W ośrodkach prowadzonych przez Amerykańską Federację Niewidomych pełen program rehabilitacji trwa od 6 do 9 miesięcy. Program jest dostosowywany do indywidualnych potrzeb poszczególnych osób. Niektóre osoby realizują pełen program, a inne korzystają z wybranych zajęć. Wówczas szkolenie trwa krócej.
 W ramach zajęć organizowanych w ośrodku prowadzona jest nauka:
- samodzielnego poruszania się przy pomocy długiej białej laski,
- czytania i pisania brajlem,
- pisania na zwykłej maszynie jako przygotowanie do posługiwania się komputerem,
- posługiwania się komputerem dostosowanym do potrzeb niewidomych, z syntetyzatorem mowy i monitorem brajlowskim lub programem powiększającym dla osób słabowidzących,
- prowadzenia gospodarstwa domowego.
Dużo uwagi poświęca się opanowaniu bezwzrokowych metod przemieszczania się, chodzenia i podróżowania. Jest to podstawa opanowania umiejętności wykonywania wielu innych czynności życia codziennego. Posługiwania się długą, białą laską uczeni są również słabowidzący. Dla nich może okazać się to bardzo ważne, zwłaszcza w warunkach niekorzystnego oświetlenia.
Za bardzo ważną uważa się też naukę posługiwania się pismem punktowym, brajlem.
Kolejnym przedmiotem nauczania jest posługiwanie się komputerem oraz różnymi programami. Ułatwia to następnie możliwość łatwego dostosowania się do programów używanych w przyszłym zakładzie pracy. Nauka ta obejmuje też posługiwanie się innymi urządzeniami współdziałającymi z komputerem, np. skanery, drukarki piszące zwykłym pismem i drukarki brajlowskie, powiększalniki do czytania tekstów drukowanych, różnego typu notatniki brajlowsko-dźwiękowe kalkulatory mówiące. Ważnym celem tej nauki jest opanowanie umiejętności korzystania z internetu.
Ociemniali zapoznają się z innym sprzętem technicznym stosowanym przez osoby niewidome i słabowidzące, np. ze sprzętem kuchennym, termometrami mówiącymi, różnymi brajlowskim miarkami.
Cennym elementem rehabilitacji jest fakt, że niewidomi i słabowidzący w czasie szkoleń nie mieszkają w ośrodku, lecz w mieszkaniach (po dwie, trzy osoby) na terenie miasta. Mogą więc przekonać się, że osoba niewidoma może mieszkać i żyć samodzielnie, podobnie jak ludzie widzący. Każdy ma zwykle własny pokój oraz wspólną z innymi kuchnię, łazienkę i pokój dziennego pobytu. Instruktor czynności życia codziennego uczy ich prowadzić gospodarstwo domowe i rozwiązywać problemy, z którymi sobie nie radzą. Pomaga im w przygotowywaniu posiłków, korzystaniu z barów lub restauracji szybkiej obsługi, sprzątaniu, praniu, prasowaniu i korzystaniu z miejskiej pralni, dokonywaniu zakupów, dysponowaniu własnym budżetem. W ten sposób praktycznie wykorzystywane są i utrwalane umiejętności zdobyte w ramach zajęć prowadzonych w ośrodku. Duże znaczenie rehabilitacyjne mają codzienne dojazdy środkami komunikacji miejskiej do ośrodka na zajęcia.
W ramach seminariów wygłaszane są pogadanki i prowadzone dyskusje na tematy rehabilitacyjne: czym jest ślepota, jakimi cechami powinna charakteryzować się osoba niewidoma, jakie ma plany na przyszłość, jak można zmienić dotychczasowe życie, jak radzić sobie z negatywnymi postawami społeczeństwa itp. Celem jest wypracowanie pozytywnego myślenia o niepełnosprawności, jej skutkach i możliwościach pokonywania trudności. Służą temu również spotkania uczestników szkoleń z doświadczonymi niewidomymi.
Celem zajęć rekreacyjnych jest nauczenie pożytecznych form spędzania wolnego czasu. Niewidomi uczą się uczestniczenia w różnych imprezach kulturalnych, sportowych, turystycznych. Uczą się też wykonywania takich czynności, które łatwo uznać za zbędne - wspinaczki górskiej przy pomocy lin, kajakarstwa, wioślarstwa, pływania, gry w szachy. Udział w podobnych zajęciach, oprócz wyrabiania samodzielności i uodporniania na stres, wytwarza przekonanie, że dostępne jest to, co według powszechnych przekonań nie jest możliwe do wykonywania przez niewidomego.
Zajęcia mające na celu wybór zawodu realizowane są w różnych formach. Na spotkaniach seminaryjnych omawia się zdolności, zainteresowania i preferencje zawodowe poszczególnych osób. Dyskusje te, oprócz obserwacji i badań, stanowią podstawę do podjęcia decyzji w sprawie nauki zawodu.
Z powyższego wynika, że polscy dorośli ociemniali, nawet marzyć nie mogą o podobnym przygotowaniu do życia.
 
Mogą natomiast marzyć o wakacjach, o słońcu, lasach, o morzu i o górach. Na szczęście wielu może z tych dobrodziejstw korzystać, albo przynajmniej z ich części. Ja wybieram się na wakacje, a z czytelnikami spotkam się po powrocie. Wszystkim życzę pięknych, wakacyjnych przygód, korzystania z uroków lata, słońca, pogody ducha i miłych przeżyć wśród życzliwych osób.