Skryba
Kilka artykułów cyklu "Z laską przez  tysiąclecia" poświęciłem zagadnieniom rehabilitacji zawodowej i  zatrudnieniu osób niepełnosprawnych, przede wszystkim niewidomych i  słabowidzących. Jak zawsze w tym cyklu, rozpocząłem od czasów najdawniejszych.  Omawiałem wielki postęp w tej dziedzinie od I wojny światowej, postęp i regres,  uwarunkowania społeczno-ekonomiczne itp. 
Rehabilitacja zawodowa i zatrudnienie ma bowiem  wielkie znaczenie dla osób z uszkodzonym wzrokiem. Znaczenie to nie jest  wyłącznie ekonomiczne, lecz również psychiczne i społeczne, ważne w  kompleksowej rehabilitacji. Wiemy, że większość niewidomych i słabowidzących  zdolna jest do pracy zawodowej. Wiemy też, że rehabilitacja zawodowa i  zatrudnienie wymaga wsparcia prawnego, finansowego, technicznego i  organizacyjnego. Wymaga również zmiany świadomości społecznej, przede wszystkim  świadomości pracodawców. 
Napisałem "większość niewidomych i  słabowidzących", ale większość to nie wszyscy. Są osoby niepełnosprawne,  które z różnych przyczyn nie mogą pracować, zarabiać na utrzymanie własne i  swoich rodzin. Są osoby z uszkodzonym wzrokiem z dodatkowymi, tak ciężkimi  niepełnosprawnościami, że nie są zdolne wykonywać czynności samoobsługowych,  higienicznych, a nawet żadnych celowych ruchów. Osoby te wymagają stałej opieki  pielęgnacyjnej. Żadna inna pomoc, w ich przypadku, nie jest możliwa, z  wyjątkiem pomocy medycznej. 
Jeżeli niepełnosprawność nie jest aż tak ciężka, ale  z różnych przyczyn osoba poszkodowana jest niezdolna do pracy, niezbędna jest  pomoc socjalna. 
Zastanowimy się więc nad pomocą socjalną - od jej zaczątków  w starożytności, aż do czasów współczesnych. 
 
 
      W dawnych tysiącleciach nie istniały systemy  ubezpieczeń społecznych, a tam, gdzie występowały one w początkowej formie, nie  były podobne do obecnych ubezpieczeń. Nawet nie uświadamiano sobie takiej  potrzeby. Pewien senator rzymski wniósł do senatu projekt ustawy regulującej  obowiązki właścicieli w stosunku do starych niewolników, którzy nie są już  zdolni do pracy. Proponował prawnie zobowiązać właścicieli do dawania swoim  starym niewolnikom codziennie kawałka chleba i raz na tydzień garści cebuli.  Projekt nie przeszedł, a projektodawca został wyśmiany. Takie marnotrawstwo... 
      Podobnie działo się również znacznie później. Wieść  głosi, że w Paryżu, w specjalnej stajni, jako eksponat muzealny mieszkał koń,  na którym jeździł Napoleon w jednej z bitew. Do tego muzeum przybywali  zwiedzający, również wycieczki szkolne, żeby oglądać napoleońskiego konia. Pod  muzeum siedział żołnierz, który stracił nogę właśnie w tej bitwie i żebrał. 
      Mimo braku zrozumienia potrzeb ludzi biednych,  zaczątki opieki społecznej występowały już w starożytności. 
      Max Schofler w książce "Niewidomy w życiu  narodu" pisze: 
  "Motywy miłosierdzia są różnorakie. Wynikają one  nie tylko z uczuciowych pobudek. Towarzyszą im częstokroć rozważania  wyrozumowane. 
   Jałmużnę daje  się, by w wypadku własnej biedy mieć prawo do otrzymania pomocy u innych.  Znajduje to swój wyraz w wydarzeniu przypisywanym żebrzącemu filozofowi  Diogenesowi: gdy zapytała go Synope, dlaczego mianowicie daje się jałmużnę  żebrakom, filozofom zaś nie, odpowiedział: "Ludzie wiedzą, że mogą  zachorować lub oślepnąć, nigdy jednak nie zostaną filozofami". 
      Różne były przyczyny wprowadzenia państwowej opieki  społecznej i pomocy przez niektóre narody. 
      U Hindusów sprawiła to nauka Buddy (560-480 p.n.e.),  która znalazła swój szczyt w etycznej zasadzie w stosunku do stworzenia,  wyrażającej się słowami: "to jesteś ty" - w ten sposób, pomoc biednym  i ułomnym, zostaje podniesiona do rangi religijno-obyczajowego obowiązku.  Królowie buddyjscy wznosili kosztem publicznym przytułki dla chorych i  szpitale. 
      Również starożytni Żydzi, byli w myśl prawa  zobowiązani pomagać cierpiącym nędzę. 
      Państwowo-polityczne rozważania u Egipcjan  przyczyniły się do tego, że już pod panowaniem Ptolemeuszów (323-281 p.n.e.)  została wprowadzona opieka społeczna, przede wszystkim nad żołnierzami, którzy  podczas wypraw wojennych stracili wzrok, co później zostało przez kapłanów  rozszerzone jako powszechna państwowa opieka nad biednymi. 
      W związku z tym, godnym uwagi jest fragment listu  cesarza Hadriana (76-134), w którym chwali on naród egipski jako pracowity.  "Nie ma wśród nich próżniaków, każdy jest pożytecznie zatrudniony nawet  niewidomi". Jakim rodzajem pracy się oddają, nie zostało powiedziane.  Należy jednak przypuszczać, że w ogólnej masie niewidomych, ograniczała się ona  do obsługi prostych, mechanicznych urządzeń. 
      Znaczną zmianę w pojęciu stosunku państwa do swoich  obywateli wykazuje ustawodawstwo greckiego narodu. Natrafiamy tu po okresie  Solona na rozbudowany rodzaj ubezpieczenia społecznego, które co prawda  ograniczało się tylko do mieszkańców Aten. Według tego prawa, inwalidzi, którzy  z powodu swojego stanu zdrowia nie mogą sami zapracować na życie otrzymywali  zapomogę, która przy skromnych wymaganiach, pokrywała połowę wydatków na  utrzymanie. Publiczne uchwały zapadające w Radzie Pięciuset, regularne badania  osób otrzymujących zapomogi i inne proceduralne przepisy, były ustawowo  uregulowane. 
      Rzymianie nie mieli zrozumienia dla takich urządzeń  humanitarnych. Byli oni wprawdzie liberalni, ale nie byli społeczni. Dla swoich  wypraw wojennych, ubiegali się o przychylność mas, wydając zbiedniałemu ludowi  bezpłatnie żywność, rozdzielając pieniądze, i inne dobra rzeczowe. Patriotyczne  i uroczyste obchody, próżność i chęć okazywania swojej potęgi, skłaniały  panujących i rody bogaczy, do podejmowania tego rodzaju pomocy dla szerokich  mas ludu. Nędza pojedynczego człowieka, nie miała żadnego znaczenia. Był on  pozostawiony sobie samemu i pogardzany. "Czy możesz się ty tak poniżyć, że  cię biedni nie obrzydzają?" - zapytał raz Quintilian, a Plantus tak mu  odpowiedział: "Złą przysługę oddaje żebrakowi ten, kto daje mu jeść i pić,  gdyż to co się daje, jest stracone, a biednemu przedłuża się tylko jego nędzny  żywot". 
   Chrześcijaństwo,  od zarania swego istnienia, kładło wielki nacisk na pomoc biednym. Najpierw  była to pomoc indywidualna, a następnie budowano szpitale i przytułki,  rozwijano działalność charytatywną. Nie była to więc zorganizowana pomoc  społeczna państwa w obecnym rozumieniu. 
      Początki ubezpieczeń społecznych stworzyła  średniowieczna działalność cechów i bractw, które za jedno ze swoich zadań  uznały zapewnienie pomocy swoim członkom w razie zdarzeń losowych. Nie była to  jednak działalność określona prawem państwowym. 
      Pewne oznaki zmian w ideologicznych podstawach  podejścia do osób niepełnosprawnych i żebractwa wystąpiły w XVI wieku. W 1520  r. Marcin Luter wystosował otwarty list do "chrześcijańskiej szlachty  niemieckiego narodu", w którym pisał: "Ubóstwu należy odebrać  charakter zadośćuczynienia, a żebractwo i nieróbstwo należy zarzucić; prawdziwą  służbą bożą jest praca; obowiązkiem każdej gminy, jest wyżywienie własnych  ubogich". Był to początek zmian myślenia o osobach niepełnosprawnych.  Marcin Luter twierdził: "Każda praca jest modlitwą. Kto nie pracuje, nie  będzie jadł". Słowa te można by uznać za okrutne, gdyby nie żądanie od  gmin zapewnienia środków egzystencji osobom, które nie były zdolne do pracy.  Była to pierwsza jaskółka, która jednak nie uczyniła wiosny. 
   Dopiero pod koniec XVIII wieku pojawiły się  pierwsze prawne gwarancje pomocy socjalnej. Deklaracja Praw Człowieka i  Obywatela, uchwalona w 1789 r. przez władze rewolucyjnej Francji, stworzyła  ideowe podstawy takich gwarancji. Proklamacja z 24 czerwca 1793 r. głosi:  "Społeczeństwo winne zapewnić utrzymanie swoim nieszczęśliwym obywatelom,  czy to przez postaranie się im o pracę, czy to przez zapewnienie egzystencji,  niezdolnym do pracy". Zasada ta jednak nie od razu znalazła szerokie  zastosowanie. 
   
 
      W XIX wieku następował  szybki rozwój przemysłu, a wraz z nim narastało zagrożenie wypadkami przy  pracy. Coraz większa część ludności utrzymywała się z pracy najemnej w przemyśle.  Nie przestrzegano wówczas zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Zresztą zasady  te jeszcze nie powstały, a konstrukcja maszyn i warunki pracy powodowały  poważne ryzyko wypadków i chorób. Występowała groźba utraty pracy i  materialnych podstaw życia. Pojawiły się więc postulaty ustawowego uregulowania  odpowiedzialności pracodawców za skutki wypadków przy pracy. 
   Już w XVIII  wieku w Anglii zaczęły powstawać dobrowolne kasy wzajemnej pomocy, które z  czasem zostały uznane przez państwo. Jednak szybki ich rozwój nastąpił w XIX  wieku. Podobne kasy powstawały we Francji i w innych krajach. Stopniowo  następowała specjalizacja kas, w zależności od rodzaju ryzyka, na przykład  ustawy górnicze w Prusach i Austrii. Z czasem państwa albo gminy zaczęły  subwencjonować działalność tych kas. Zaczęto też prawnie regulować ich  działalność, a także wprowadzać obowiązek przynależności do nich. 
   Tak więc powstanie nowożytnych ubezpieczeń  społecznych spowodowane było dziewiętnastowieczną rewolucją przemysłową. Były  to jednak elementy systemu ubezpieczeń społecznych, a nie system. 
      Cesarz Wilhelm I w orędziu  wygłoszonym w 1881 r. zapowiedział utworzenie systemu ubezpieczeń. Po tym  cesarskim orędziu uchwalono tak zwane ustawy bismarkowskie, które wprowadziły -  świadczenia gwarantowane przez państwo: 
      - na wypadek choroby (1883  r.), 
      - wypadków przy pracy  (1884 r.), 
      - ubezpieczenie emerytalne  związane z ryzykiem inwalidztwa, starości i śmierci (1889 r.). 
   Ustawy te w  1891 r. zostały skodyfikowane w ordynacji ubezpieczeniowej. 
   Wówczas  przyjęto ukończenie 65 lat jako wiek upoważniający do emerytury. Warto  wiedzieć, że do takiego wieku wówczas dożywali nieliczni, a ci, którzy dożyli,  emeryturę pobierali co najwyżej przez kilka lat. Od tamtej pory średnia długość  życia w Europie Zachodniej wzrosła o 20 lat. 
      Wprowadzono też renty inwalidzkie. Rentę można było  otrzymać, jeżeli nastąpiła utrata zdrowia w okresie zatrudnienia, przy czym  okres ten nie mógł być krótszy niż 5 lat. Przepis ten nie dotyczył wypadków  przy pracy. Uprawnienia pracowników, którzy ulegli wypadkowi przy wykonywaniu  pracy określały inne regulacje prawne. 
      Od końca XIX wieku następował stały rozwój  ubezpieczeń społecznych. Coraz więcej osób było uprawnionych do świadczeń z  ubezpieczeń społecznych. 
      Obecnie emeryci żyją coraz dłużej i przez wiele lat  pobierają świadczenia. Coraz więcej osób niepełnosprawnych uprawnionych też  jest do rent z tytułu niezdolności do pracy, do rent socjalnych i innych  świadczeń. Niekiedy też z systemu ubezpieczeń społecznych korzystają osoby,  których stan zdrowia nie upoważnia do tego typu pomocy. 
      Negatywnym przykładem może być grecka wyspa  Zakinthos. 
      PAP opublikowała w dniu 5 kwietnia 2012 r. informację  pt. "Zakinthos: fenomen greckiej wyspy niewidomych - (PAP/Rynek Zdrowia). 
      Warto przytoczyć tę informację. 
   "Słynąca  z ruin z czasów Republiki Weneckiej grecka wyspa Zakinthos od niedawna znana  jest też jako wyspa niewidomych. Greckie ministerstwo zdrowia bada, dlaczego  tak wielu jej mieszkańców pobiera zasiłek dla osób dotkniętych ślepotą. 
      Wśród osób, które zgłosiły się po zasiłek, są  taksówkarz oraz myśliwy polujący na ptactwo - twierdzi przedstawiciel lokalnych  władz, cytowany przez amerykański dziennik "Wall Street Journal". 
      Według ministerstwa w zeszłym roku zasiłek pobierało  około 1,8 proc. z 39 tys. mieszkańców Zakinthos. To około dziewięciokrotnie  więcej niż częstotliwość występowania ślepoty w wielu krajach europejskich -  wynika z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z 2004 roku. 
      - Zakinthos stała się symbolem powszechnej korupcji,  która m.in. przyczyniła się do upadku finansowego kraju - ocenia  "WSJ". Według greckiego resortu zdrowia mieszkańcy wyspy nie są  odosobnieni w dążeniu do wyłudzania pieniędzy, a szczególnie zasiłków dla osób  niepełnosprawnych. Problem ma występować w całym kraju. 
      Będąca pod presją międzynarodowych wierzycieli Grecja  intensyfikuje wysiłki mające na celu walkę z korupcją i ograniczenie kosztów, a  jednym z przykładów może być właśnie próba wykorzenienia oszustw związanych z  nieuczciwymi roszczeniami. 
      W tym celu ministerstwo zdrowia nakazało osobom  niepełnosprawnym, które chcą pobierać zasiłek, aby zarejestrowały się w  centralnej bazie, zgłaszając się osobiście lub wysyłając osobę upoważnioną. W  wyniku rejestracji wnioski złożyło o 36 tys. osób mniej niż w 2011 r., co  zdaniem ministerstwa jest dowodem na oszustwa w poprzednich latach. 
      Według resortu jedna osoba mogła pobierać kilka  zasiłków lub otrzymywać pomoc w imieniu zmarłych osób. Ponadto niektórzy  lekarze przyjmowali łapówki za fałszywe diagnozy, a lokalni politycy zgadzali  się na wypłacanie zasiłków, by zdobyć poparcie wyborców. 
      Ministerstwo przekazało prokuraturze informacje o  miejscach, gdzie liczba oszustw mogła być wyjątkowo wysoka. 
      Tylko 190 spośród 700 osób pobierających zasiłek dla  niewidomych na Zakinthos, zdecydowało się zarejestrować. Niektórzy tłumaczą, że  w kraju, gdzie emerytury i płace są coraz skromniejsze, jednym z niewielu  sposobów na przetrwanie jest podszywanie się pod osoby niepełnosprawne - pisze  WSJ". 
   W ostatnich  latach pojawiły się tendencje do ograniczania uprawnień socjalnych, w tym  wydłużania wieku życia, który uprawnia do zaopatrzenia emerytalnego. 
      W niektórych krajach korzystają "cwaniacy"  z uprawnień przysługujących osobom niepełnosprawnym, a w innych nie istnieją  takie uprawnienia. Ciągle istnieją państwa, w których osoby niepełnosprawne są  prawnie dyskryminowane, istnieją środowiska, w których nie mają one  zapewnionych właściwych warunków życia. 
      Niezależnie od różnych zahamowań, wypaczeń i  nieprawidłowości, następuje stała poprawa, coraz lepsze traktowanie osób  niepełnosprawnych, zapewnianie im coraz lepszych warunków życia i praw. Na tej  długiej drodze rozwoju milowymi krokami były: 
      - filozofia Hindusów, 
      - egipska opieka nad żołnierzami za Ptolemeuszów, 
      - ateński system zapomóg wypłacanych za Solona, 
      - nastanie chrześcijaństwa, 
      - wystąpienie Marcina Lutra, 
      - uchwalenie we Francji "Deklaracji praw i  obowiązków obywatela", 
      - wprowadzenie systemu ubezpieczeń przez kanclerza  pruskiego Bismarcka, 
      - wiele aktów prawnych i zmian w traktowaniu osób  niepełnosprawnych wprowadzonych w XX wieku. 
      W XX wieku rządy i parlamenty różnych krajów starały  się tworzyć warunki do życia osobom, które same nie są do tego zdolne, w tym  osobom niepełnosprawnym. Systemy ubezpieczeń społecznych zaspokajają w znacznej  mierze ich potrzeby materialne. Inne rozwiązania mają na celu aktywizację  zawodową i społeczną przez szkolenia rehabilitacyjne, wyposażenie w sprzęt  rehabilitacyjny, wspieranie zatrudnienia itp. Powołano instytucje, których  zadaniem jest zaspokajanie tych potrzeb. 
      W bogatych krajach, po II wojnie światowej, nastąpił  poważny wzrost środków przeznaczanych na emerytury, renty i inną pomoc  socjalną. Gospodarki tych krajów zaczęły stawać się niekonkurencyjne w stosunku  do krajów, w których nie ma tak rozbudowanych świadczeń socjalnych. 
      Dlatego w ostatnim okresie występują tendencje do  ograniczania socjalnej działalności państw. 
    
 
      Emerytury na ziemiach polskich (w Królestwie Polskim)  zaczęto wypłacać dosyć wcześnie, bo już w 1816 r. Korzystali z nich urzędnicy  państwowi. Następnie rozwijały się różne systemy w zależności od zaborów. 
      W okresie II Rzeczypospolitej starano się wprowadzać  ujednolicone przepisy dotyczące ubezpieczeń społecznych. Po II wojnie światowej  nasz system ubezpieczeń społecznych ulegał zmianom. Przez dziesiątki lat  obowiązywał i częściowo nadal obowiązuje system solidarnościowy, zwany też  systemem zdefiniowanych świadczeń. Polega on na tym, że wysokość emerytury  zależy od stażu pracy i wysokości składek na ubezpieczenie emerytalne, czyli od  zarobków. Od 1998 r. obowiązują dwa systemy. Solidarnościowy i kapitałowy. Ten  drugi nazywany jest również systemem zdefiniowanej składki. Polega on na tym,  że zgromadzony kapitał przez osobę ubezpieczoną dzielony jest przez liczbę  przewidywanych miesięcy jej życia. Fakt, że funkcjonują dwa systemy wynika z  przyjętej zasady, w myśl której osoby starsze pozostały w dawnym systemie, a  młodsze znalazły się w nowym, czyli kapitałowym. 
      Warto zauważyć, że zasady przyznawania rent  inwalidzkich w naszym kraju są podobne do tych bismarkowskich. Są one  modyfikowane, ale utrata zdrowia musi nastąpić w okresie zatrudnienia. W naszym  kraju ustawą z dnia 14 grudnia 1982 r. o zaopatrzeniu emerytalnym pracowników i  ich rodzin wprowadzono zasadę, że osoba niewidoma może uzyskać prawo do renty  inwalidzkiej po przepracowaniu pięciu lat, bez względu na datę i przyczynę  utraty wzroku. Było to bardzo korzystne uregulowanie. Zostało jednak wycofane  ustawą z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń  Społecznych. 
   Obecnie prawo do renty uzyskuje osoba, która  posiada ustalony okres składkowy i nieskładkowy w zależności od wieku życia. 
   "Art. 58. wyżej wymienionej ustawy stanowi: 
      1. Warunek  posiadania wymaganego okresu składkowego i nieskładkowego, w myśl art. 57 ust.  1 pkt 2, uważa się za spełniony, gdy ubezpieczony osiągnął okres składkowy i  nieskładkowy wynoszący łącznie co najmniej: 
   1) 1 rok - jeżeli niezdolność do pracy  powstała przed ukończeniem 20 lat 
      2) 2 lata - jeżeli  niezdolność do pracy powstała w wieku powyżej 20 do 22 lat 
      3) 3 lata - jeżeli  niezdolność do pracy powstała w wieku powyżej 22 do 25 lat 
      4) 4 lata - jeżeli  niezdolność do pracy powstała w wieku powyżej 25 do 30 lat 
      5) 5 lat - jeżeli  niezdolność do pracy powstała w wieku powyżej 30 lat". 
      W kolejnych ustępach tego  artykułu określone zostały odstępstwa od powyższych okresów i uszczegółowienia. 
   W Polsce nie  ustrzegliśmy się również różnych nieprawidłowości związanych z ubezpieczeniami  rentowymi. W ich wyniku powstała liczna rzesza rencistów, gdyż stosowano bardzo  liberalne orzecznictwo o niepełnosprawności, a w latach dziewięćdziesiątych  ubiegłego stulecia wypłacano renty inwalidzkie, zamiast zasiłków dla  bezrobotnych w celu złagodzenia skutków restrukturyzacji gospodarki w okresie  transformacji ustrojowej. 
      W Projekcie raportu z dyskusji  "Niepełnosprawność a praca" (opracowanego przez Emily S. Andrews dla  potrzeb Raportu Banku Światowego na temat Oddziaływanie Programów Socjalnych w  Polsce), znaleźć można interesujące informacje na temat niepełnosprawności w  naszym kraju. 
      Czytamy m.in.: 
  "Te problemy są widoczne w ostatnim dostępnym,  pełnym badaniu niepełnosprawności, przeprowadzonym przez GUS w kwietniu 1996 r. 
      Podstawowa definicja zastosowana w analizie wyników  tego badania obejmuje wszystkie osoby, które zgłosiły, że były uprawnione do  otrzymywania renty oraz te osoby, które odpowiedziały na serię pytań  wskazujących, że według ich samooceny są osobami niepełnosprawnymi. Tak  przyjęta definicja spowodowała, że współczynnik częstości niepełnosprawności  osób w wieku 15 lat i więcej wynosił w Polsce - 17,5 proc. Był to znaczący  wzrost w stosunku do 1988 r., kiedy to w podobny sposób wyliczony wskaźnik  wynosił - 12,8 proc. Zastosowanie standardowej definicji było niewątpliwie  użyteczne w przypadku porównywalności zjawiska w czasie. Jednak, chociaż  rzeczywiście wzrost wskaźników niepełnosprawności mógł mieć miejsce pomiędzy  latami 1988 i 1999, to rozmiar tego wzrostu jest cokolwiek podejrzany, w  sytuacji gdy w następstwie szoku spowodowanego zmianami gospodarczymi w latach  1991 i 1992, miał miejsce istotny wzrost liczby orzeczeń o niezdolności do  pracy przyznanych przez ZUS. Innymi słowami, system rent został zastosowany  jako substytut systemu zasiłków dla bezrobotnych. 
      A. Arts i de Jong informują, że w Polsce w 1995 r. na  1000 osób pracujących aż 200 osób otrzymywało świadczenia z tytułu  niepełnosprawności; dla porównania 100 osób na Węgrzech i na Litwie. Oba te  kraje miały wcześniej raczej podobne systemy związane z niepełnosprawnością. Co  więcej wskaźnik korzystania z rent jest nawet wyższy niż w Holandii, gdzie  wynosi 142 na 1000 pracujących osób. Holandia wciąż nie przystaje w tym  względzie do Europy Zachodniej, gdzie np. w Niemczech wskaźnik ten wynosi 66  rencistów na tysiąc, a w Szwajcarii 44". 
      Z podanych wartości wynika jasno, że nasz system  ubezpieczenia rentowego był bardzo liberalny i pełnił również funkcje, które  nie wynikały z niepełnosprawności rencistów. 
      Od pewnego czasu następuje zmniejszanie się liczby  rencistów. Część z nich wkracza w wiek emerytalny i pobiera emerytury, zamiast  rent z tytułu niezdolności do pracy. Część osób została zweryfikowana i  utraciła uprawnienia rentowe. Zaostrzone zostały kryteria przyznawania rent. 
      W Polsce nie istnieje jednolity system ubezpieczeń  społecznych. Różne grupy zawodowe korzystają z różnych systemów. Nie wszystkie  emerytury są też wypłacane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych - emerytury i  renty rolnicze wypłacają Kasy Rolniczego Ubezpieczenia. 
      Odmiennymi systemami ubezpieczeń objęci są m.in.  górnicy, służby mundurowe i nauczyciele. 
      Dla osób niepełnosprawnych, w tym niewidomych i  słabowidzących duże znaczenie mają: 
      - renty z tytułu niezdolności do pracy, 
      - renty socjalne, 
      - renty rodzinne, 
      - dodatki do rent i emerytur, 
      - świadczenia i zasiłki pielęgnacyjne wypłacane  opiekunom osób niepełnosprawnych. 
      Wielkie znaczenie dla osób niepełnosprawnych w Polsce  ma Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, powołany w 1991 r.  oraz urząd Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych powołany w tym samym  roku. 
   
 
      Jak już wiemy różne były powody obejmowania pomocą  osób, które we własnym zakresie nie mogły zapewniać sobie materialnych warunków  życia. Ważne jest to, że pomoc ta rozwijała się przez wieleset lat i osiągnęła  znany nam poziom. Można nawet powiedzieć, że w niektórych krajach poziom ten  jest zbyt wysoki i pojawiły się tendencje do jego ograniczania. Występuje to w  ostatnich dziesięcioleciach. Począwszy jednak od osiemnastego stulecia zakres  pomocy socjalnej i ubezpieczeń społecznych ulegał rozszerzaniu. Było to  zjawisko humanitarne, pozytywne. Występowały też tendencje, które trudno uznać  jednoznacznie za pozytywne. 
      W wielu państwach pomoc socjalna i wypłata świadczeń  w postaci rent inwalidzkich rozpoczęły się w czasie pierwszej wojny światowej i  dotyczyły ociemniałych żołnierzy. Państwa nie mogły pozostawiać ociemniałych  żołnierzy bez zaopatrzenia rentowego i skazywać ich na konieczność korzystania  z filantropii. Dlatego przyznawano różne uprawnienia ociemniałym żołnierzom i  żołnierzom, którzy stali się niepełnosprawnymi z tytułu uszkodzeń narządu  ruchu, uszkodzeń narządów wewnętrznych itp. Z czasem uprawnieniami tymi  obejmowano cywilne ofiary działań wojennych oraz cywilne osoby niepełnosprawne  z innych przyczyn. W ten sposób zakres pomocy socjalnej i ubezpieczeń  społecznych ulegał rozszerzeniu. Zjawisko to należy uznać za jednoznacznie  pozytywne. 
      Następowało też innego rodzaju rozszerzenie uprawnień  przenoszonych na nowe grupy osób coraz mniej niepełnosprawnych. 
      W Polsce uprawnieniami ociemniałych żołnierzy z  czasem obejmowano cywilnych niewidomych. Następnie uprawnienia te zaczęto  przyznawać słabowidzącym. Rozszerzony został również zakres znaczeniowy pojęcia  "niewidomi". Pojęciem tym zaczęto obejmować również część osób  słabowidzących. Występowały silne tendencje do ujednolicania zakresu pomocy bez  uwzględniania stopnia niepełnosprawności. 
      Od dawna niektórzy działacze środowiska osób z  uszkodzonym wzrokiem usiłowali przeciwstawiać się tym tendencjom. Wychodzili  oni z założenia, że nazywanie słabowidzących niewidomymi wprowadza zamieszanie  terminologiczne i powoduje dezorientację. Osoby widzące patrząc na  "niewidomych", którzy widzą, przestają rozumieć cokolwiek. Uznają, że  są to oszuści albo, że wcale nie jest źle być niewidomym. Działacze ci uważali  też, że im wyższy stopień niepełnosprawności, tym osoba poszkodowana potrzebuje  więcej różnorodnej pomocy, a najwięcej potrzebują jej osoby ze złożoną  niepełnosprawnością, z których każda jest bardzo uciążliwa i powoduje poważne  ograniczenia możliwości życiowych. Z pewnością całkowita ślepota jest bardzo  uciążliwą niepełnosprawnością. Tak samo całkowita głuchota powoduje wiele  ograniczeń życiowych. Suma obydwu niepełnosprawności daje jednak nową jakość,  której skutki są bez porównania gorsze od skutków obydwu tych  niepełnosprawności. Osoba głuchoniewidoma niemal całkowicie traci kontakt z  otoczeniem fizycznym i otoczeniem społecznym. Jej potrzeby rehabilitacyjne i  socjalne są większe niż dwóch osób, z których jedna jest niewidoma, a druga  głucha. 
      Starania osób, które tak oceniają potrzeby osób niepełnosprawnych,  przez wiele lat nie były skuteczne. W prawie i w praktyce władz rządowych  przeważała tendencja do ujednolicania uprawnień. Podobne tendencje występowały  w Polskim Związku Niewidomych w okresie, w którym przyznawał pomoc socjalną i  rehabilitacyjną. 
      Do PZN należą osoby zaliczone do znacznego i  umiarkowanego stopnia niepełnosprawności z tytułu uszkodzenia wzroku oraz  niewidomi i słabowidzący ze złożoną niepełnosprawnością. Jest to olbrzymia  rozpiętość - od ślepoty czarnej do 10 proc. normalnej ostrości wzroku.  Dodatkowym czynnikiem różnicującym jest pole widzenia. Jeżeli jest ono zawężone  do 30 stopni, orzekany jest umiarkowany stopień niepełnosprawności, a jeżeli do  20 stopni - znaczny stopień niepełnosprawności. W rezultacie spora część tych osób  dobrze radzi sobie w życiu posługując się wzrokiem. W rzeczywistości sprawa  wygląda jeszcze mniej zrozumiale. Kiedy uwzględnimy niepełnosprawności  towarzyszące uszkodzeniom wzroku, mamy osoby niewidome tak głęboko upośledzone  umysłowo, że nie są zdolne do wykonania ani jednego celowego ruchu i  wypowiedzenia ani jednego zdania ze zrozumieniem. Tak więc do PZN należą osoby  od całkowicie niezdolnych do czegokolwiek, osoby całkowicie niewidome zdolne do  pracy na różnych stanowiskach z ministerialnymi i naukowymi włącznie oraz  takie, które mogą czytać zwykłe pismo i jeździć rowerem. Zrozumiałe jest, że  ich możliwości i potrzeby są równie zróżnicowane jak ich niepełnosprawność.  Ponieważ jednak jest znacznie więcej "niewidomych, którzy widzą",  trudno różnicować uprawnienia, bo ci widzący są bardziej operatywni i potrafią  zabiegać o własne interesy. Dlatego czasami udawało się przeprowadzić jakieś  regulaminowe zróżnicowanie uprawnień, które po krótkim czasie było wycofywane  bądź łagodzone. 
      Niektórzy specjaliści w swoich opiniach nie  uwzględniają stopnia niepełnosprawności. W 2014 r. w naszym kraju toczyła się  dyskusja o leczeniu zaćmy. Otóż odnośne władze uznały, że należy rozpoczynać  leczenie dopiero wtedy, kiedy zaćma doprowadzi do osłabienia ostrości widzenia do  40 procent normalnej ostrości. Na ten temat wypowiadało się wielu okulistów.  Nie chodzi tu o medyczną stronę zagadnienia, lecz o niektóre opinie. Czytamy: 
  "Jak wyjaśnił dr Andrzej Dmitriew z Katedry i  Kliniki Okulistyki Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, taka ostrość wzroku  oznacza, że pacjent ma zachowane jedynie 40 proc. prawidłowego widzenia. 
   Prof.  Grabska-Liberek dodała, że taka ostrość widzenia wyklucza kompletnie u  pacjentów możliwość pracy zawodowej". Cytat z artykułu: "Prawie 500  tys. Polaków czeka w kolejce na operację zaćmy" (PAP/Rynek Zdrowia  2014-09-25). 
      I jeszcze jeden cytat: 
   "Zdaniem  prezesa-elekta Polskiego Towarzystwa Okulistycznego, profesor Iwony Grabskiej-Liberek,  kryterium ostrości wzroku nie powinno być brane pod uwagę. Ostrość na poziomie  0,4 uniemożliwia poruszanie się i normalne funkcjonowanie" - cytat z  artykułu PTO opublikowanego na portalu www.dziennik.pl/Rynek Zdrowia 29  września 2014 r. 
      Wprawdzie wypowiedzi te dotyczyły operacyjnego  leczenia zaćmy, ale motywacja jest fatalna. Nie uwzględnia niewidomych, którzy  samodzielnie chodzą po drogach publicznych i podróżują ani tysięcy niewidomych,  którzy pracują, wychowują dzieci i załatwiają mnóstwo codziennych spraw. Jeżeli  autorytety okulistyczne wypowiadają tak nieprzemyślane i nieprawdziwe poglądy,  to z pewnością nie ma co liczyć na sensowne zmiany, których również nie chcą  osoby zainteresowane. 
   Przecież 40  procent normalnej ostrości widzenia nie kwalifikuje nawet do lekkiego stopnia  niepełnosprawności, a pracują nawet całkowicie niewidomi i to z dodatkowymi  niepełnosprawnościami fizycznymi. Dodajmy, że za normalny wzrok uznaje się  taki, którego ostrość widzenia jest powyżej 30 proc. normalnej ostrości. 
   Prawodawca  również nie był skłonny w dostatecznym stopniu różnicować uprawnień osób  niepełnosprawnych. Dopiero w 2014 r. zgłoszona została propozycja przyznawania  czeków opiekuńczych na podstawie uznania jednego z trzech stopni niesamodzielności. 
   Zgodnie z tą  propozycją: "Czek opiekuńczy otrzymywałyby wszystkie osoby ze znacznym  stopniem niepełnosprawności, które we wskazaniach uzyskałyby jeden ze stopni  niesamodzielności, a byłoby ich trzy i w zależności od nich uzależniona byłaby  wysokość pomocy finansowej - od 650 zł do 1000 zł miesięcznie". 
      Zróżnicowanie to nie było wystarczające, ale był to  postęp w rozumieniu niepełnosprawności. Propozycja ta jednak nie weszła w życie  i pewnie nie wejdzie. Nie dopuszczą do tego osoby mniej poszkodowane i  opiekunowie tych osób. Prawda jest taka, że osoby o najwyższym stopniu  niepełnosprawności nawet nie uświadamiają sobie własnych potrzeb, nie mówiąc  już o domaganiu się ich zaspokajania. Im mniejsze ograniczenia powoduje  niepełnosprawność, tym większe są możliwości artykuowania własnych potrzeb i  organizowania nacisku na ich zaspokajanie. Protesty opiekunów osób  niepełnosprawnych z pierwszej połowy 2014 r. dobitnie to wykazały. 
   "Mamy te  same żołądki! Chcemy tych samych praw! Precz z dzieleniem opiekunów na lepszych  i gorszych!" - takie hasła skandowali opiekunowie dorosłych osób z  niepełnosprawnością podczas protestu, który rozpoczął się 27 marca 2014 r.  przed siedzibą Sejmu. 
  "Nie ma niepełnosprawnych lepszych i gorszych i  nie ma opiekunów lepszych i gorszych. Wszyscy wykonują ciężką pracę i wszyscy  powinni być równo traktowani". I były również wypowiedzi, że osób, które  są niepełnosprawne w stopniu znacznym nie można różnicować, bo u nich został  orzeczony najwyższy stopień niepełnosprawności. No i protestujący odrzucili  propozycję zróżnicowania pomocy w zależności od stopnia niesprawności. 
      W niektórych przypadkach jednak wprowadzane jest  konieczne zróżnicowanie zakresu pomocy w zależności od stopnia  niepełnosprawności. Dotyczy to przede wszystkim wspierania zatrudnienia osób  niepełnosprawnych, ale jest nadzieja, że i w innych dziedzinach zwycięży  pogląd, iż zakres i jakość pomocy należy uzależniać od stopnia i rodzaju  niepełnosprawności. Jest też nadzieja, że orzekanie niepełnosprawności będzie  bardziej precyzyjne, tj. stopień znaczny nie będzie orzekany u osób, których  rozpiętość możliwości życiowych jest tak wielka jak obecnie. 
   
 
      W Polsce, podobnie jak w wielu innych krajach,  obserwujemy stały postęp we wprowadzaniu różnych rozwiązań, których celem jest  poprawa warunków życia osób niepełnosprawnych, w tym niewidomych i  słabowidzących. Obecnych warunków życia polskich osób z uszkodzonym wzrokiem,  nawet w przybliżeniu, porównać nie można z warunkami, w jakich żyli w dawnych  wiekach - do połowy XX wieku włącznie. W okresie PRL-u natomiast, warunki życia  wielu niewidomych i słabowidzących były lepsze niż przeciętnych obywateli.  Dotyczyło to przede wszystkim zatrudnionych w spółdzielniach niewidomych. Nie  oznacza to jednak, że były to dobre warunki. Były one relatywnie dobre na tle  ogólnej biedy. Natomiast nie były wcale dobre, jeżeli porównamy je z warunkami  życia niewidomych w krajach Europy Zachodniej, Stanach Zjednoczonych Ameryki  Północnej, Kanady czy Australii. 
      W naszym kraju, nie tylko spółdzielczość niewidomych  rozwijała się bardzo dobrze. Wspaniale rozwijał się również Polski Związek  Niewidomych i prowadził bardzo bogatą działalność na rzecz wszystkich osób ze  znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z tytułu uszkodzonego  wzroku. Obecnie te dwa filary prosperity niewidomych nie pełnią już tak  znaczącej roli. Spółdzielczość funkcjonuje w niewielkiej skali, a PZN boryka  się z wieloma trudnościami. Niewidomi i słabowidzący opuszczają jego szeregi,  gdyż nie spełnia ich oczekiwań i nie zaspokaja potrzeb w stopniu, w jakim to  czynił w drugiej połowie XX wieku. Powstało wiele małych organizacji  pozarządowych działających na rzecz niewidomych i słabowidzących. Niektóre z  nich prowadzą nawet interesującą działalność, ale jest ona wycinkowa,  prowadzona na rzecz nielicznych osób z uszkodzonym wzrokiem. 
      Wielkim problemem jest finansowanie działalności  rehabilitacyjnej na rzecz niewidomych i słabowidzących. Dokładnie mówiąc,  należy stwierdzić, że nie ma finansowania tej działalności. Jest tylko  dofinansowywanie, o które należy ubiegać się w konkursach i wpasowywać w różne  programy. Na domiar złego, nigdy nie wiadomo, na co, kiedy i ile otrzyma się  dofinansowania. Uniemożliwia to ciągłą pracę, która jest warunkiem prawidłowej  rehabilitacji, np. w zakładach rehabilitacji niewidomych i słabowidzących.  Nawiasem mówiąc, nie mamy w kraju takich zakładów dla dorosłych niewidomych i  słabowidzących, w tym dla nowo ociemniałych. Nie można przecież uznać za  istnienie zakładu, który nawet posiada odpowiednie budynki, pracownie i całą  infrastrukturę, ale działalność rehabilitacyjną prowadzi sporadycznie i to na  znikomą skalę. 
      Wielką nieprawidłowością jest orzekanie tylko trzech  stopni niepełnosprawności. Powoduje to konieczność kwalifikowania do tego  samego stopnia osób, które nie są zdolne do wypowiedzenia z sensem ani jednego  słowa, ani do wykonania żadnego, celowego ruchu oraz osób, które zdolne są do  pracy, w tym pracy naukowej i twórczej, do radzenia sobie w życiu codziennym.  Tak więc do znacznego stopnia niepełnosprawności kwalifikowane są: 
      - osoby zwane niewidomymi, które wymagają  pielęgnacji, nie mówią, nie myślą, nie są zdolne do niczego, u których brak  wzroku jest niepełnosprawnością znikomą w porównaniu z głębokim upośledzeniem  umysłowym i fizycznym 
      - osoby słabowidzące, których ostrość widzenia wynosi  5 proc. normalnej ostrości, a nawet osoby ze stuprocentową ostrością, ale z  zawężonym polem widzenia do 20 stopni. 
      Orzekanie tego samego stopnia niepełnosprawności u osób  w tak różnym stopniu upośledzenia jest nonsensem i niczemu nie służy. 
      Piszę o tym przy omawianiu pomocy socjalnej, gdyż  powinna być ona uzależniona od potrzeb poszczególnych osób niepełnosprawnych,  m.in. od faktycznego stopnia ich niepełnosprawności. 
      Ważnym czynnikiem pomocy osobom niepełnosprawnym jest  wyrównywanie ich szans. Zagadnieniem tym zajmę się jednak w następnym artykule.