Różne religie od czasów najdawniejszych interesowały  się losem niewidomych. Już we wspólnocie pierwotnej prymitywne wierzenia  religijne wywierały wpływ na losy ludzi starych, chorych i niepełnosprawnych.  Istniały wówczas bardzo trudne warunki życia. Zdobywanie pożywienia wymagało  udziału wszystkich członków plemienia. W okresach suszy, wojen, różnych  kataklizmów, kiedy plemię musiało zmieniać tereny łowieckie, poszukiwać  żywności w odległych okolicach lub uciekać przed wojowniczym, wrogim  plemieniem, starych, chorych i niepełnosprawnych porzucano, żeby nie opóźniali  przemieszczania się plemienia i żeby nie trzeba było ich żywić. Była to jednak  okrutna śmierć. 
Dlatego w czasach późniejszych zaczęto ich zabijać. Z  czasem zabójstwom tym nadano rytualny, ofiarny ceremoniał. Ludzi tych  ofiarowywano bogom w celu ubłagania obfitych łowów, deszczu czy innych,  pomyślnych zdarzeń. Śmierć nabierała sensu, stawała się łatwiejsza, pożyteczna  dla ogółu. I był to wielki postęp. Pisałem o tym w artykule 6.  "Konieczność czy okrucieństwo". 
Niestety, praktyki takie stosowano dłużej, niż było  to konieczne. Ofiary z niewidomych składano bogom, żeby uprosić obfite łowy,  zwycięstwo nad wrogim plemieniem czy inne łaski. To, co obecnie określilibyśmy  humanitaryzmem, przekształciło się w transakcje z bóstwami kosztem niewidomych.  Jednak w miarę rozwoju wielkich religii zaprzestano takich praktyk. 
Max Schofler w pracy "Niewidomy w życiu  narodu" pisze: 
"Różne były przyczyny wprowadzenia państwowej  opieki społecznej i pomocy przez niektóre narody. U Hindusów sprawiła to nauka  Buddy (560-480 p.n.e.), która znalazła swój szczyt w etycznej zasadzie w  stosunku do stworzenia, wyrażającej się słowami: "to jesteś ty" - w  ten sposób, pomoc biednym i ułomnym, zostaje podniesiona do rangi  religijno-obyczajowego obowiązku. Królowie buddyjscy wznosili kosztem  publicznym przytułki dla chorych i szpitale. Również starożytni Żydzi byli w  myśl prawa zobowiązani pomagać cierpiącym nędzę. Państwowo-polityczne  rozważania u Egipcjan przyczyniły się do tego, że już pod panowaniem  Ptolemeuszów (323-281 p.n.e.) została wprowadzona opieka społeczna, przede  wszystkim nad żołnierzami, którzy podczas wypraw wojennych stracili wzrok, co  później zostało przez kapłanów rozszerzone jako powszechna państwowa opieka nad  biednymi". 
Chrześcijaństwo od zarania swego istnienia kładło  wielki nacisk na pomoc biednym. Najpierw była to pomoc indywidualna, a  następnie budowano szpitale i przytułki, rozwijano zorganizowaną działalność  charytatywną. Jałmużna gładziła grzechy, a że ludzie "lubią" grzeszyć,  chętnie dawano jałmużnę, z której korzystali również niewidomi i to nawet w  większym stopniu niż inni. 
Żebractwu przeciwstawił się Marcin Luter w 1520 r.,  który domagał się, żeby gminy zapewniały byt swoim biednym obywatelom. Pisałem  o tym w artykule 18 "Pomoc socjalna osobom niepełnosprawnym". 
Dawna pomoc, chociaż świadczona przez instytucje  religijne czy przez wyznawców różnych religii, miała charakter pomocy  materialnej. Nie organizowano szczególnej działalności strikte religijnej dla  niewidomych czy innych osób niepełnosprawnych. Być może była i taka działalność  na niewielką skalę, ale nie znalazłem o niej informacji. 
Kiedy pod koniec XVIII stulecia zaczęły powstawać  szkoły dla niewidomych, często zakładały je osoby duchowne. W szkołach tych  uczniów wychowywano w duchu religijnym. Były to początki zorganizowanej  działalności religijnej. 
 
 
      Z życia religijnego niewidomi i słabowidzący czerpią  wiele wartości duchowych, moralnych, estetycznych, poznawczych, uczuciowych,  ogólnoludzkich i filozoficznych. Ma ono dla wielu duże znaczenie, ułatwia  wierzącym niewidomym i słabowidzącym akceptację niepełnosprawności i zaspokaja  ważne potrzeby natury psychicznej. 
      Warto przytoczyć kilka wypowiedzi osób niewidomych na  ten temat. 
   
   Henryk  Szczepański w artykule "Niewidomy wieszcz" ("Pochodnia" maj  2004 r.) pisze o śląskim ociemniałym poecie Wawrzyńcu Hajdzie, polskim  patriocie. Nazywa go "śląskim Wernyhorą" i przytacza jego słowa  dotyczące wiary w Boga. Czytamy: 
  "Był ofiarnym społecznikiem trzeciego zakonu  franciszkańskiego, a jego inicjatywy publiczne miały źródło w wierze  katolickiej. Swoim uczniom zwierzał się: "O, moi kochani, czym byłbym ja,  człowiek ułomny i ślepy, który promyka Boskiej jasności nie widzę, gdyby mnie  religia nie krzepiła". 
   
   Jarosław  Gniatkowski w publikacji "Moja historia" (Pochodnia kwiecień 2006 r.)  pisze o swoich przeżyciach po utracie wzroku. Czytamy fragment tych wspomnień: 
   "Zawsze  mi się wydawało, że mężczyzna jest tą postacią w rodzinie, która musi jej  zapewnić byt. W myśl tej zasady prowadziłem bardzo aktywne życie zawodowe:  praca na etacie państwowym, ponadto własna firma, realizowanie zleceń dla  innych firm, angażowanie się w każdą podłapaną pracę związaną z moim zawodem.  Dochody jakieś były, a ja byłem dumny z wypełniania roli męża, ojca i głowy  domu. 
      Nagle straciłem wzrok i jednocześnie wszystko, co  było moim zawodem, pasją i dochodem. Wokół czerń i nic więcej. Poczułem się  zupełnie bezwartościowy, bo role, które pełniłem, nagle przestały być możliwe  do wykonania. Dotkliwość potęgował jeszcze fakt, że mój zawód - elektronika  elektroakustyki - był jednocześnie moim hobby, dziedziną, którą kochałem na  drugim miejscu po żonie i dziecku. W jednym momencie zawaliło się wszystko,  dosłownie wszystko - pasja, zarobki, marzenia, cele, a nawet znajomi. Poczucie  nieprzydatności było przytłaczające. Nie widziałem żadnych perspektyw na  przyszłość. Więc pytałem samego siebie, po co mam jeszcze żyć? Żeby się ktoś  nade mną litował? Zaprowadził mnie tu lub tam? A kto utrzyma moją rodzinę? Czy  do końca życia mam być na łasce ZUS-u? I w końcu, co za przyjemność z takiego  życia? Nie skonstruuję już nowego wzmacniacza, nie zaprojektuję i nie zbuduję  nowego studia nagraniowego, nie nagłośnię kolejnego koncertu, nie zrobię  dźwięku do kolejnego filmu czy programu, nie zobaczę moich ukochanych Tatr, nie  wejdę z synem na Rysy w słoneczne południe i nie pokażę mu piękna tamtych  widoków. Nic, nic z tych planów nie mogło się już ziścić, bo po prostu nie  widziałem. Na koniec jeszcze sam musiałem napisać podanie o rezygnację z pracy,  opuścić moich podwładnych, z którymi razem tworzyliśmy zgraną ekipę i najlepszy  serwis konserwacyjny w Polskim Radiu. 
      Przyszłości po prostu sobie nie wyobrażałem,  rozpamiętując się w przeszłości. Wyrok był prosty - to koniec, dosłowny koniec  ze mną. Kombinowałem tylko, jak to zrobić, żeby było pewne. 
      Co mnie odwiodło? 
      Wiara w Boga. Pomyślałem, że jeśli to zrobię, w  najlepszym wypadku wyląduję w czyśćcu, a to wątpliwa przyjemność. Pewniejsze  było piekło. I tu sobie sam odpowiedziałem, co to jest piekło - wieczne  cierpienie w oczekiwaniu na spotkanie z Bogiem. To słowo "wieczne"  było znaczące. Czysty rachunek ekonomiczny: skoro tam będę cierpiał wiecznie,  to się nie opłaca. Lepiej już przebiedować na tej ziemi ze 30 lat, nawet  cierpiąc, niż tam męczyć się wiecznie. To rozmyślanie trwało jakieś 10 sekund.  Podjąłem decyzję: "Zostaję". A jeśli zostaję, to zrobię wszystko, aby  nie biedować, tylko żyć maksymalnie normalnie, jak to jest możliwe". 
      No i Jarosław Gniatkowski wziął życie za bary, żyje,  pracuje, pełni rolę męża, ojca i wiele innych. 
   
   Barbara  Zarzecka w publikacji "W hołdzie wartościom" ("Pochodnia"  (marzec kwiecień 2013 r.) pisze o Władysławie Gołąbie z okazji odznaczenia  Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą. 
   Władysław  Gołąb przez wiele lat łączył pracę zawodową z działalnością na rzecz osób z  dysfunkcją wzroku. Był pierwszym niewidomym radcą prawnym, kierownikiem kursów  ds. walki z analfabetyzmem, członkiem Prezydium Zarządu Głównego PZN, prezesem  Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy RP, wiceprezydentem  Międzynarodowego Kongresu Ociemniałych Inwalidów Wojennych. Brał udział w  tworzeniu Związku Spółdzielni Niewidomych. Przez wiele lat prowadził wykłady,  seminaria i konferencje poświęcone w szczególności prawom osób  niepełnosprawnych. 
      Od 1958 r. publikował artykuły na tematy prawnicze,  społeczne i kulturalne, m.in. w "Tygodniku Powszechnym",  "Więzi", "Magazynie Muzycznym" czy "Pochodni".  Przez ponad trzydzieści pięć lat zajmował się redagowaniem "Encyklopedii  Prawa". 
      Jak Pan to godził? - pytam zdziwiona. 
      - Wszystko było możliwe, dlatego że miałem dobrą  żonę, oddaną, wierną. Że było wystarczająco środków, by zatrudnić pomoc domową,  nianię dla naszych dzieci. I że trafiałem na dobrych ludzi. Dlatego można było  to wszystko ładnie spiąć - mówi. 
      Pomagała mu także wiara w Boga, szczególnie gdy  wszystko się nawarstwiało, gdy było ciężko. - Wierzący zawsze widzi sens. Nawet  kiedy są trudności, to wie, że one też mają swoją rolę, swoje miejsce w życiu -  tłumaczy silnym, pewnym głosem. I zawsze tak mówił o swoich przekonaniach  religijnych: otwarcie, zdecydowanie, bez wahania". 
   
 
      Niewidomi i słabowidzący, niemal bez ograniczeń,  uczestniczą w życiu wspólnot religijnych w miejscu zamieszkania. Nie wszystkim  to jednak wystarcza. Dlatego organizowana jest specjalna działalność religijna.  Organizuje ją duszpasterstwo niewidomych. W diecezjach działają diecezjalni  duszpasterze niewidomych. Ich pracę koordynuje krajowy duszpasterz niewidomych.  Organizowane są różne spotkania o charakterze religijnym i liturgicznym oraz  pielgrzymki, również o zasięgu krajowym. Oprócz przekazywania treści czysto  duchowych, działalność ta stwarza warunki integracji środowiskowej, kontaktów  ze znajomymi z terenu całego kraju oraz umożliwia zaspokajanie potrzeb  poznawczych. 
   
 
      Czym jest duszpasterstwo dowiadujemy się z publikacji  Grażyny Wojtkiewicz pt. "Kapłan, zakonnik, człowiek" ("Pochodnia  lipiec 1986 r). Autorka prezentuje rozmowę z Zygmuntem Pawłowiczem - ojcem  Bruno, duszpasterzem niewidomych. A oto fragment tej rozmowy: 
   "- Co to  jest duszpasterstwo niewidomych? - z takim pytaniem zwracam się do naszego  rozmówcy. 
      - Określenie duszpasterstwa niewidomych nie jest  jednoznaczne. Może się bowiem kojarzyć z działalnością charytatywną,  katechizacją niewidomych dzieci, z obowiązkami księdza mianowanego  duszpasterzem oraz wszelkimi innymi inicjatywami podejmowanymi przez Kościół na  rzecz inwalidów wzroku. Najkrócej określiłbym duszpasterstwo niewidomych jako  działalność pewnej grupy ludzi widzących i niewidomych, która zmierza do  pogłębienia wiary (a nie tylko wiedzy religijnej) w określonym środowisku, w  sposób uwzględniający jego specyfikę. A więc duszpasterstwo ma na celu, przede  wszystkim ożywianie i pogłębianie życia religijnego, przygotowanie do  świadomego i czynnego udziału we Mszy świętej, ukazywanie sensu cierpienia (tak  ważnego w twórczej akceptacji kalectwa), wskazywanie dróg wiodących do  odzyskania wiary we własne siły i wzorców osobowych, mobilizujących do  przeciwstawiania się skutkom kalectwa. Duszpasterstwo powinno również bronić  niewidomego przed poczuciem osamotnienia i pomagać mu w wypracowaniu właściwej  postawy wobec siebie, życia i otoczenia". 
   Tak nakreślony  w 1986 roku program duszpasterstwa niewidomych przez ojca Bruno Pawłowicza nie  stracił nic na aktualności i legł u podstaw tej instytucji od początków  powstania". 
      Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych ma siedzibę w  Warszawie przy kościele św. Marcina. 
      Duszpasterstwo niewidomych prowadzi kilka rodzajów  działalności. Warto przedstawić je chociażby pokrótce, gdyż mają one wielkie  znaczenie dla wielu wierzących. 
      * Organizuje ogólnokrajowe i diecezjalne pielgrzymki.  Mają one charakter nie tylko religijny. Ich programy przewidują również  zwiedzanie obiektów sakralnych, pomników przyrody, historycznych budowli itp. W  krajowych pielgrzymkach uczestniczy do trzech tysięcy osób. Diecezjalne są,  oczywiście, mniej liczne. Jedne i drugie są atrakcyjną formą pogłębiania wiedzy  i przeżyć religijnych oraz przyczyniają się do rehabilitacji psychicznej i  społecznej ich uczestników. Pełnią też bardzo ważną rolę popularyzacyjną, gdyż  w ich organizację włączane są lokalne wspólnoty wiernych. 
      * Duszpasterstwo organizuje pielgrzymki do  sanktuariów włoskich, hiszpańskich, francuskich i do Ziemi Świętej. Pielgrzymki  te z natury rzeczy są nieliczne, lecz bardzo wartościowe z punktu widzenia  zaspokajania potrzeb religijnych i potrzeb poznawczych. 
   * Organizuje  rekolekcje. Krajowe rekolekcje niewidomych odbywają się w Laskach Warszawskich.  Uczestniczy w nich po kilkadziesiąt osób. W rekolekcjach diecezjalnych może  uczestniczyć większa liczba osób niewidomych i słabowidzących. 
      * Organizuje turnusy rehabilitacyjne dla rodzin osób  niewidomych i turnusy dla osób samotnych. Turnusy te organizowane są w  atrakcyjnych miejscowościach: w Szczyrku, w Rabce, w Sobieszewie nad morzem. 
      * Opiekuje się samotnymi, chorymi i opuszczonymi  niewidomymi. Udziela im pociechy religijnej oraz pomocy rehabilitacyjnej i  wsparcia materialnego. Pomoc ta ma wielkie znaczenie dla jej odbiorców. 
      * Organizuje dla niewidomych, członków ich rodzin i  ich przyjaciół comiesięczne Eucharystie połączone ze spotkaniami  integracyjnymi. Ważne jest to, że niewidomi i słabowidzący włączani są w  przygotowywanie liturgii. Umożliwia to bardziej aktywne uczestnictwo i sprawia,  że przeżycia religijne stają się silniejsze. 
      * Prowadzi dobrze zaopatrzoną bibliotekę literatury  religijnej, książek tradycyjnych oraz w zapisie cyfrowym. Możliwość korzystania  z tej literatury znacznie poszerza zakres przeżyć i wiedzę religijną. 
      Celowi temu służył miesięcznik "Credo". 
   Miesięcznik  ten ukazywał się od września 1990 r. do czerwca 1999 r. w wersji brajlowskiej i  w druku powiększonym. Zaprzestanie wydawania "Credo" spowodowane było  trudnościami finansowymi. Miesięcznik wydawany był przez Ośrodek Informacji i  Promocji Postępu Naukowo-Technicznego PZN, ale było to pismo duszpasterstwa  niewidomych, a więc o charakterze religijnym, katolickim. Jego celem było  pogłębianie wiary niewidomych i słabowidzących, dostarczanie im informacji i  innych publikacji dotyczących życia religijnego. 
   
      Na łamach "Pochodni" z maja 2009 r.  znajdujemy rozmowę Teresy Dederko z Krajowym Duszpasterzem Niewidomych pt.  "Niewidomi są dla mnie kimś najbliższym". Przytaczam obszerne  fragmenty tej rozmowy. Czytamy: 
   "T.D.:  Proszę księdza, rozmawiamy w Jerozolimie, która jest kolejnym, ostatnim etapem  naszego pielgrzymiego szlaku. Która to już pielgrzymka dla niewidomych  organizowana przez księdza? 
      Ks. A.G.: Pielgrzymka, którą teraz przeżywamy to jest  ósma zagraniczna pielgrzymka organizowana przez Krajowe Duszpasterstwo  Niewidomych w czasie, kiedy ja jestem krajowym duszpasterzem. Pierwszy nasz  wspólny wyjazd był do Medjugorie, następnie trzy wyjazdy do Włoch, w tym na  kanonizację siostry Faustyny. Potem do Lourdes i Fatimy. Ostatnio był wyjazd na  Ukrainę i teraz do Ziemi Świętej. Trochę odkładany, bo nie bardzo wiedziałem,  czy sobie z tym poradzimy. 
      Znajdujemy się w Ziemi Świętej, nieopodal Wzgórza  Świątynnego, na Górze Oliwnej, w ładnym hotelu położonym na zboczu tej góry.  Jesteśmy tu jako pielgrzymi Krajowego Duszpasterstwa Niewidomych, a naszym  pilotem, opiekunem i organizatorem tej pielgrzymki jest ksiądz profesor  Waldemar Chrostowski, wybitny polski biblista, profesor Uniwersytetu Kardynała  Stefana Wyszyńskiego. Kiedy rok temu spytałem go, czy zechciałby zorganizować  pielgrzymkę do Ziemi Świętej dla niewidomych, słabowidzących i ich  przewodników, początkowo się zawahał. Najpierw pytał: "Czy ja sobie z tym  poradzę?", ale potem powiedział: "Tak, oczywiście, pomogę wam to  zrobić". Od razu zastrzegł, że z jego strony będzie to bezinteresowny dar  i będziemy mieli tę pielgrzymkę zorganizowaną, jak to się dzisiaj mówi, po  kosztach własnych". 
      Następny fragment: 
      T.D.: Tych pielgrzymek było już wiele i ich  uczestnicy zawsze byli zadowoleni z organizacji, i z tego, że program był  dostosowany do potrzeb osób niewidomych tak, że dużo było zwiedzania i  oglądania. Czy księdzu też daje to satysfakcję, jakąś radość? 
      Ks. A.G.: Ogromną radość! Powiedziałem kiedyś, że  gdybym miał jeszcze organizować jakąś pielgrzymkę, zwłaszcza myślę tu o  pielgrzymkach zagranicznych, to tylko z Duszpasterstwem Niewidomych. Niewidomi  są dla mnie kimś najbliższym i najważniejszym, wiele mi daje ich duchowe  uczestniczenie we wspólnym pielgrzymowaniu. To dla mnie wielka radość i wielka  satysfakcja, że mogę służyć chociaż w ten sposób". 
      Kolejny fragment: 
  "T.D.: Duszpasterstwo niewidomych - wiele osób z  pewnością o nim słyszało, ale pewnie nie wszyscy wiedzą, jak wygląda jego  praca. 
      Ks.A.G.: Zatem opowiem o tej pracy, aby przybliżyć  duszpasterstwo tym, którzy o nim niewiele wiedzą. Oprócz pielgrzymek  zagranicznych organizujemy pielgrzymki ogólnopolskie i dzięki  "Pochodni" te informacje o pielgrzymkach docierają do  zainteresowanych. Może tak będzie i tym razem. Zapraszam już dzisiaj bardzo  serdecznie do Gostynia koło Leszna Wielkopolskiego, tam spotkamy się 18 i 19  września w Sanktuarium Matki Bożej Świętogórskiej, aby znowu być razem. 
      Te ogólnopolskie pielgrzymki są też dla mnie  osobiście i dla wielu niewidomych czymś niezwykłym. Spotykamy się w dużej  grupie osób niewidomych i ich przyjaciół, jest nas dwa tysiące, czasem prawie  trzy tysiące. I przez te kilkanaście godzin razem modlimy się, poznajemy,  nawiązujemy kontakty. Środowisko się integruje. Ważny jest też sposób  organizacji pielgrzymki, w którą aktywnie włączają się koła PZN. 
      Ogromne znaczenie ma to, że mieszkamy u rodzin. Tym  spotkaniom z rodzinami z parafii, które odwiedzamy, towarzyszy nieraz ogromna  serdeczność. Niektórzy niewidomi potem odwiedzają gospodarzy, którzy ich  gościli. Takie pielgrzymki organizujemy co dwa lata do sanktuariów w różnych  miejscach Polski. 
      Krajowe duszpasterstwo organizuje również wyjazdy  wakacyjne dla niewidomych. W tym roku jedziemy do Nysy na dwa tygodnie na  przełomie czerwca i lipca. To wszystko jest możliwe dzięki siostrom  franciszkankom, z którymi współpracuję. Dobrym duchem duszpasterstwa, już od  siedmiu lat, jest s. Jeremia, która to prowadzi i gdzieś tam w szczegółach  dopina wszystko, a od roku jest jeszcze z nami druga siostra, s. Noemi, która  wspaniale z nami pracuje. 
      Kiedy mówimy o Wielkim Poście, o Wielkanocy, to wiem,  że nie tylko w Warszawie, ale w wielu ośrodkach Duszpasterstwa Niewidomych  organizowane są rekolekcje wielkopostne. Ja już takie jedne rekolekcje dla  niewidomych prowadziłem w Żułowie, wybieram się również do Bydgoszczy. W  Laskach organizowane są regularnie rekolekcje dla głuchoniewidomych. Tu  również, jak zwykle w maju, odbędą się tak zwane rekolekcje majowe. 
      T.D.: Czym jeszcze poza wyjazdami i rekolekcjami  zajmuje się duszpasterstwo? Wiem, że od jakiegoś czasu działa aktywnie grupa  wolontariuszy, którzy służą pomocą osobom niewidomym. 
      Ks.A.G.: Tak, duszpasterstwo to nie tylko  organizowanie wycieczek i wakacji. To byłoby mylne i niepełne. Na co dzień  duszpasterstwo, zwłaszcza dzięki siostrom i wolontariuszom, których liczba  wzrosła, Bogu dzięki, do ponad 20 osób, stara się w miarę możliwości być tam,  gdzie jesteśmy potrzebni. Z pomocą wolontariuszy możemy dotrzeć do większej  liczby niewidomych. 
      Na koniec pochwalę się, chociaż to nie moja zasługa,  ale sióstr i wolontariuszy, że założyliśmy stronę internetową. Jej adres to:  www.dn.triuno.pl". 
      W rubryce "Kronika wydarzeń" (Pochodnia maj  2007 r.) znajdujemy informację o współpracy Duszpasterstwa z Polskim Związkiem  Niewidomych. Czytamy: 
  ""To dla nas wielkie święto gościć Was po  raz pierwszy w gmachu Polskiego Związku Niewidomych. W imieniu kierownictwa  naszego stowarzyszenia chcę Wam gorąco podziękować za pomoc i wsparcie,  udzielane ludziom potrzebującym - chorym, zagubionym, samotnym. Za rekolekcje,  które organizujecie w Wielkim Poście, pielgrzymki dla niewidomych, krajowe i  zagraniczne, a przede wszystkim za to, że jesteście z nami na co dzień,  służycie nam radą i modlitwą. Za to, że dzięki Waszej pomocy ludziom takim jak  my żyje się łatwiej. Życzę Wam zdrowia, pomyślności i niezliczonych łask Bożych  w Waszej posłudze i misji". 
      Tymi słowami powitała prezes Anna Woźniak-Szymańska  trzydziestu księży, duszpasterzy niewidomych, którzy zjechali do Warszawy z  całego kraju, by uroczyście święcić jubileusz 50-lecia duszpasterstwa niewidomych.  Uroczystości zainaugurowała Msza Święta, odprawiona w tej intencji w kościele  Św. Marcina na warszawskiej Starówce, koncelebrowana przez jego ekscelencję  biskupa Bronisława Dembowskiego. Kościelny ołtarz przyozdobił z tej okazji  ogromny kosz żółtych tulipanów - dar Polskiego Związku Niewidomych. 
      Natomiast całodzienne z tej okazji spotkanie odbyło  się w siedzibie władz Związku przy ulicy Konwiktorskiej. Jego program był  bogaty i urozmaicony. Na wstępie wybitnych duszpasterzy udekorowano złotymi Honorowymi  Odznakami PZN, przyznanymi decyzją prezydium ZG. Otrzymali je: krajowy  duszpasterz niewidomych ks. dr Andrzej Gałka, jego poprzednik - ks. Jacek  Ponikowski, który aktualnie prowadzi Dom dla Ociemniałych Mężczyzn w  Niepołomicach, oraz siostra Jeremia Zych ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek  Służebnic Krzyża. Honorową Odznakę przyznano również biskupowi Bronisławowi  Dembowskiemu, ponieważ jednak nie mógł on uczestniczyć w spotkaniu na  Konwiktorskiej, otrzyma ją przy innej uroczystej okazji". 
      I drugi fragment: 
  "Dziękując za zaproszenie do siedziby władz  Związku i tak uroczystą oprawę jubileuszu 50-lecia, krajowy duszpasterz  niewidomych ksiądz Andrzej Gałka podkreślił doskonałą współpracę z władzami  Polskiego Związku Niewidomych. - Zawsze możemy na siebie liczyć - mówił ksiądz  rektor - i jest to niezmiernie ważne w naszej duszpasterskiej pracy". 
   Opisane i  nieopisane formy działalności duszpasterstwa są cennym wkładem Kościoła w życie  duchowe niewidomych i słabowidzących oraz w ich rehabilitację psychiczną i  społeczną. 
   
      Co roku wiosną odbywają się spotkania duszpasterzy  niewidomych nie tylko w Warszawie, ale także w innych miastach. Są one  poświęcone omówieniu określonego tematu i przyjrzeniu się codziennej pracy  duszpasterskiej na danym terenie. W ubiegłym roku duszpasterze obradowali w  Słupsku, a w bieżącym - w bydgoskim Ośrodku Rehabilitacji i Szkolenia. W tej  placówce gościli już po raz drugi. Byli tu w kwietniu 1991 roku, podczas  poświęcenia kaplicy pod wezwaniem Rafała Archanioła - patrona niewidomych,  która działa już 10 lat. Jej gospodarzem jest michalita ks. Tadeusz Różkowski. 
      Zebraniu przewodniczył krajowy duszpasterz dr Andrzej  Gałka. Uczestniczyło w nim 20 diecezjalnych duszpasterzy, między innymi: z  Bydgoszczy, Częstochowy, Grudziądza, Łodzi, Krosna, Poznania, Zamościa,  Warszawy, Włocławka. W spotkaniu wzięli również udział: prezes Fundacji  "Praca dla Niewidomych" - Jerzy Myszak, siostra Teresa ze  Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża z Lasek oraz Franciszka  Buczkowska - wdowa po Józefie Buczkowskim, którego imię nosi bydgoski ośrodek,  a także miejscowi niewidomi. 
      Rozpoczęto od Mszy Św. pod przewodnictwem ks.  Andrzeja Gałki. Homilię wygłosił bydgoski duszpasterz ks. kanonik Benon  Kaczmarek, natomiast liturgię przygotowali sami niewidomi. Obrady obejmowały  dwa referaty: dyrektora bydgoskiego ośrodka Zbigniewa Terpiłowskiego, który  mówił o trudnej sytuacji finansowej placówki, jej historii i kierunkach  szkolenia, oraz Zofii Krzemkowskiej, na temat postaw widzących wobec niewidomych.  Krajowy duszpasterz poinformował, że czyni się starania, aby niewidomi mogli  przebywać w kościele z psami przewodnikami. Podobne działania dotyczą  zapewnienia przez księży proboszczów osobom, nie mającym przewodników, pomocy w  dotarciu do kościoła. Niewidomi wyszkoleni w zawodzie organisty, którzy nie  pracują, a wyrażają chęć przeniesienia się na inny teren, z zapewnieniem  mieszkania, powinni nawiązać kontakt z Krajowym Duszpasterstwem Niewidomych. 
      W sprawach bieżących rozpatrywano propozycję ogólnopolskiej  pielgrzymki niewidomych w 2002 roku. Przypomnijmy, że odbywają się one co dwa  lata. Postanowiono, że kolejna, do Piekar Śląskich, odbędzie się we wrześniu  2002 r. Ustalono również, że spotkania duszpasterzy niewidomych będą się  odbywały co roku na wiosnę. 
      Problemy zasygnalizowane w dyskusji dotyczyły: zmian  programów nauczania religii w szkołach specjalnych, alkoholizmu w środowisku  niewidomych i sposobów przeciwdziałania temu zjawisku, konieczności współpracy  między duszpasterzami a środowiskiem. Aktywność wspólnot duszpasterskich jest  różna. Czasem utrudnia ją nadmierne obciążenie kapłanów innymi obowiązkami,  częsta zmiana osób zajmujących się duszpasterstwem niewidomych na danym  terenie, konieczność wprowadzenia kapłanów w problemy środowiska, poznanie jego  potrzeb i oczekiwań, a także brak inicjatywy ze strony świeckich niewidomych, a  niekiedy mała frekwencja na comiesięcznych spotkaniach. 
   
 
      Jak już mogliśmy przeczytać wyżej, pielgrzymki mają  duże znaczenie religijne, poznawcze, psychiczne i społeczne. Są ważną dziedziną  działalności duszpasterstwa niewidomych. Dodać należy, że jednostki  organizacyjne Polskiego Związku Niewidomych oraz inne stowarzyszenia działające  w tym środowisku organizują liczne wycieczki krajoznawcze, w czasie których  uczestnicy zwiedzają interesujące obiekty arhitektoniczne, historyczne i  przyrodnicze. Wiele z tych wycieczek ma całkowicie lub częściowo charakter  religijny, charakter pielgrzymek. Organizowane są do miejsc kultu religijnego  albo modlitwa w takich miejscach jest częścią programu wycieczki. 
      Zapoznajmy się z kilkoma prasowymi wypowiedziami na  temat znaczenia pielgrzymek dla wielu niewidomych i słabowidzących. 
   
      Zofia Krzemkowska w publikacji pt. "Papieski  różaniec" (Pochodnia czerwiec 2000 r.) pisze m.in.: 
  "Tradycja pielgrzymowania niewidomych jest  długa. Organizatorem pierwszych pielgrzymek na Jasną Górę był nieżyjący już  bydgoski niewidomy pedagog Józef Buczkowski. Przewodniczył im prymas Stefan  Wyszyński. 
      Przed 15. laty, w listopadzie, odbyła się pierwsza  ogólnopolska pielgrzymka niewidomych do Rzymu, w której ja również  uczestniczyłam. Jej organizatorami byli: ojciec Tadeusz Fedorowicz, warszawski  duszpasterz ks. Stanisław Hoinka, mec. Władysław Gołąb i nieżyjący już dr  Andrzej Adamczyk. Uczestniczyło w niej 98 osób, w tym 52 niewidomych. 
      24 listopada 1985 r. z polskimi niewidomymi spotkał  się Ojciec Święty. Jego przemówienie wygłoszone specjalnie dla nich zostało  wydrukowane w rok później w "Pochodni" i "Niewidomym  Spółdzielcy". 
      Program obu pielgrzymek, tej sprzed 15. laty i  obecnej, która odbyła się w maju 2000 r., był zbieżny i obejmował: Rzym, Monte  Cassino, Asyż, Padwę, Kalenberg. Doszła tylko Wenecja. 
      Wszystkie drogi prowadzą do wiecznego miasta - Rzymu.  Przybywają tu ludzie z różnych środowisk, by u źródeł, u grobu apostołów,  umocnić swoją wiarę, odrodzić się wewnętrznie, nawrócić i zastanowić nad  dalszym sensem swego życia. Rozpoczynając tegoroczną milenijną pielgrzymkę  niewidomych do Rzymu, ujął to lapidarnie krajowy duszpasterz niewidomych ks.  rektor Andrzej Gałka: "Podarowałeś nam Panie dni pielgrzymowania. Spraw,  byśmy odczytali Twoje zamysły względem nas na dalsze życie". 
      I dalej: 
  "W pielgrzymce uczestniczyła liczna grupa  nauczycieli, emerytów, a przede wszystkim członków rodzin i osób pracujących na  rzecz niewidomych. Najliczniejszą grupę stanowili warszawiacy, po nich była  30-osobowa grupa z Łodzi. Najmłodszą uczestniczką była 7-letnia niewidoma Magda  z łódzkiej wsi, a najstarsza miała 87 lat. Wśród uczestników znaleźli się m.in.  państwo Alfred i Helena Maszeccy - emerytowani niewidomi muzycy z Żytomierza na  Ukrainie. 
      Centralnym punktem każdego dnia była msza święta.  Rozpoczynała ona pielgrzymkę w kościele św. Marcina w Warszawie, a kończyła w  Zawierciu. Odprawiana też była między innymi na wiedeńskim Kalenbergu, gdzie 12  września 1683 r. odbyła się msza św. przed słynną odsieczą wiedeńską.  "Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył" - te słowa wypowiedział  317 lat temu król Jan III Sobieski. 
      Następnym akcentem patriotycznym pielgrzymów było  Monte Cassino, które zdobył 18 maja 1944 r. II Korpus Wojsk Polskich pod  dowództwem gen. Władysława Andersa. Po mszy, przy drobnym deszczu, paliliśmy  znicze na grobach poległych żołnierzy. Spoczywają tu też gen. Anders i  arcybiskup Józef Gawlina. Mimo że obaj zmarli wiele lat po wojnie, na własne  życzenie spoczęli wśród współtowarzyszy walki. Msza święta była też odprawiana  w katakumbach - cmentarzu pierwszych chrześcijan, w bazylice Matki Boskiej  Anielskiej pod Asyżem oraz w samym Asyżu - w bazylice św. Franciszka.  Uświetnieniem mszy było artystyczne wykonanie hymnu św. Franciszka przez  niewidomych śpiewaków z Warszawy - Elżbietę i Bronisława Harasiuków. Poza  wartościami religijnymi, urzekały nas piękne domy, przylegające do siebie, pokryte  patyną lat. W wiosce oddalonej o kilka kilometrów od Asyżu pracują trzy  laskowskie siostry: Radosława, Romana i niewidoma Maria Roza. 
      Najważniejszym punktem pielgrzymowania była  eucharystia odprawiana przez papieża. Kanonizacja siostry Faustyny miała miejsce  30 kwietnia i wzięło w niej udział 30 tysięcy rodaków. Dalszym ciągiem  pielgrzymowania po śladach s. Faustyny, tym razem do jej grobu (sanktuarium  Jezusa Miłosiernego w Łagiewnikach), będzie Ogólnopolska Pielgrzymka  Niewidomych, która odbędzie się 8 i 9 września br. (zapowiedziano ją w majowej  "Pochodni"). 
      Każdy z uczestników milenijnej pielgrzymki przeżył ją  inaczej. Dla Kazimierza Lemańczyka najważniejszym był kontakt z Ojcem Świętym i  bezpośrednie wysłuchanie jego słów przekazanych Polakom. Dla Marii Miłkowskiej  pielgrzymka to nieustanne rekolekcje w drodze. Natomiast Władysław Gołąb  zapamiętał przejście przez święte drzwi w bazylice św. Piotra, w ulewnym  deszczu, tłoku i hałasie, przypominającym raczej targowisko niż świątynię. 
      W Rzymie zwiedziliśmy cztery większe bazyliki, modląc  się przy grobach apostołów. Z zewnątrz oglądaliśmy Koloseum, dysponujące 50  tysiącami miejsc siedzących, katakumby świętego papieża Kaliksta z kryptami  pochowanych papieży i świętej Cecylii. W wiecznym mieście jest 80 kościołów  poświęconych Matce Bożej. Modliliśmy się też w bazylice św. Antoniego w Padwie,  przy jego grobie i relikwiach. 
      Do Wenecji popłynęliśmy statkiem  "Porcello", a potem tramwajem wodnym. Napoleon nazwał Wenecję -  "wytwornym salonem Europy". Leży ona na 118 wysepkach, 4,7 km od lądu stałego i ma  400 mostów. Ośrodkiem życia politycznego, społecznego i religijnego jest plac  św. Marka i bazylika św. Marka, którą odwiedziliśmy. Głównym szlakiem  komunikacyjnym jest Canale Grande o długości prawie 4,7 km. Poruszaliśmy się  wodą i pieszo, po wąskich na wyciągnięcie ramion uliczkach, pełnych małych  sklepików z maskami karnawałowymi, ozdobnymi wyrobami szklanymi i  koronkarskimi, z których słynie to miasto. Wenecja ma 80 tysięcy mieszkańców i  ich liczba stale się zmniejsza. 
      Jadąc przez Europę, szukaliśmy dzieł Boga w  przyrodzie. Zachwycał nas świergot ptaków, szum strumyków wypływających z gór.  Poznaliśmy cyprysy, palmy, magnolie, rozłożyste pinie. Przejechaliśmy przez  groźne, zaśnieżone Alpy, w niższych częściach pokryte roślinnością, i Apeniny  bardziej pagórkowate i zalesione. W dolinach można dojrzeć przycupnięte małe  miasteczka. Mijaliśmy skupiska topoli o nagich pniach i zielonych liściach. Za  Bolonią jechaliśmy "autostradą słońca", zagłębialiśmy się w tunelach  o długości od 1 do 3,7km. W Rzymie zaskoczeni byliśmy małymi ogródkami na  dachach domów. To wszystko cieszy i przemawia do wyobraźni. Spaliśmy w  hotelach, na kampingu, w klasztorze, w różnych warunkach, ale jest to przecież  pielgrzymka pokutno-dziękczynna" 
   
      Pielgrzymka do Piekar 
   Pod tym  tytułem Alojzy Hanc napisał list do "Pochodni". Został on  opublikowany w grudniu 1996 r. Czytamy: 
  "Już od ponad stu lat do Sanktuarium Matki  Boskiej Piekarskiej każdego roku w sierpniu podążają pielgrzymki z różnych  miejscowości, by przed cudownym obrazem Maryi składać swoje modlitwy i upraszać  wiele łask. 
      W tym roku na autobusową pielgrzymkę do Piekar wybrali  się również członkowie wodzisławskiego koła ze swoimi opiekunami. Uczestniczyło  w niej 46 osób - z Wodzisławia, Jastrzębia, Rydułtowych, Marklowic, Pszowa i  Czyżowic. Pobyt trwał blisko osiem godzin. 
      Oprócz udziału w uroczystej mszy świętej oraz w nieszporach  pielgrzymi wysłuchali również koncertów w wykonaniu grup oazowych oraz  zapoznali się z historią Piekar. Pogoda dopisała, toteż nikomu się nie nudziło,  a w czasie spacerów można się było doskonale zrelaksować. 
      Przez całą drogę w autobusie brzmiał radosny śpiew i  trwały modlitwy. Pod adresem organizatorów padały prośby o częstsze  organizowanie takich wyjazdów, w których szczególnie chętnie uczestniczą osoby  starsze". 
   
   Zofia Krzemkowska w artykule "U źródeł  wiary" (Pochodnia, czerwiec 2009 r.) pisze: 
   "Modlitwa  była najważniejsza - to było jasne dla wszystkich od samego początku. Do tego  dochodziła możliwość poznania miejsc, o których można przeczytać w Piśmie  Świętym oraz zetknięcia z egzotyczną kulturą, z mieszkającymi tam ludźmi. O  czym mowa? O pielgrzymce osób niewidomych i słabowidzących do Ziemi Świętej. 
      Odbyła się ona w dniach od 6 do 14 marca 2009 roku i,  co warto podkreślić, była jubileuszową, już dwudziestą taką wyprawą.  Organizatorem było Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych, a przede wszystkim ks.  rektor dr Andrzej Gałka, który przewodniczył modlitwie i czuwał nad całością. W  pracy pomagała mu siostra Jeremia znająca nasze sprawy i od lat zaangażowana w  ich rozwiązywanie. W pielgrzymce uczestniczyły 52 osoby. Była to liczna grupa,  która potrafiła stworzyć niepowtarzalną atmosferę. 
   
      Śladami Ewangelii 
      Wyprawa rozpoczęła się od eucharystii w kościele św.  Marcina w intencji pomyślnego przebiegu pielgrzymki. Potem była nocna podróż  samolotem, chwilę na rozpakowanie i następna msza, tym razem pierwsza na Ziemi  Świętej. Jest odprawiana w Betlejem w Bazylice Narodzenia i wprowadza  wszystkich w niepowtarzalny nastrój tamtego miejsca. Szczególnie jednak wzrusza  procesja na Anioł Pański ze świecami i łacińskim śpiewem w Grocie Narodzenia.  Następnego dnia pojawiamy się w Nazarecie, w Bazylice Zwiastowania, gdzie słowo  stało się ciałem, i zaczynamy, niemal krok po kroku, nawiedzać miejsca znane z  Ewangelii. Pielgrzymujemy m.in. przez Górę Błogosławieństw, gdzie Pan Jezus  nauczał, głosił kazanie na Górze, przekazał 8 błogosławieństw i przez Górę  Tabor. Tam dostajemy się taksówkami i musimy czekać w kolejce, bo ruch  pielgrzymkowy w całej pełni. Jesteśmy w Bazylice Grobu Bożego i na Kalwarii.  Możemy skorzystać z możliwości godzinnej, indywidualnej adoracji, pozwalającej  przekazać w rozmowie z Bogiem swoje najważniejsze sprawy, trudności i  wątpliwości. 
      Nawiedzamy sanktuaria, takie jak: Ain Karem -  Sanktuarium Narodzenia Jana Chrzciciela i Nawiedzenia NMP, Hajfa - Sanktuarium  Stella Maris (Gwiazda Morza), serce zakonu karmelitańskiego, Kana Galilejska -  miejsce pierwszego cudu, przemienienia wody w wino oraz Tabgha - Sanktuarium  Rozmnożenia Chleba i Kościół Prymatu Piotra. Przybywamy również do kościoła  "Pater Noster" z polską kaplicą, przyozdobioną polskimi kwiatami  (maki, chabry i niezapominajki). "Panie naucz nas modlić się" -  proszą apostołowie. Jezus daje im modlitwę: "Ojcze nasz". My śpiewamy  ją po łacinie. Wśród 80 umieszczonych w świątyni tablic znajdujemy tę z polskim  tekstem "Ojcze nasz". Są też teksty brajlowskie: hiszpański, włoski,  niemiecki, francuski. Istnieje projekt, aby z okazji 200. rocznicy urodzin  Ludwika Braille'a powstała tablica z brajlowskim tekstem "Ojcze nasz"  w języku polskim. I wreszcie Wieczernik. W sanktuarium przy nim odbywa się  końcowa eucharystia podsumowująca pielgrzymkę. Tak, jak się to dzieje od  początku, aktywnie w jej przebieg włączają się niewidomi brajliści". 
      I dalej: 
  "Warto kontynuować 
      Ruch pielgrzymkowy wśród niewidomych cieszy się dużym  zainteresowaniem. Chodzi o pielgrzymki dostosowane do potrzeb i możliwości osób  z dysfunkcją wzroku, przygotowane przez dobrego organizatora. Na liście,  przygotowywanej przed następną wyprawą do Ziemi Świętej jest już 30 zgłoszeń.  Osoby te oczekują na realizację swoich marzeń. Aby wybrać się w taką drogę,  potrzebne są kondycja, dobre zdrowie i zasoby finansowe pozwalające uiścić  niezbędne opłaty. Ci, którzy pojadą, z pewnością nie będą żałowali". 
   
      Michał Kaziów na łamach "Pochodni" "z  listopada 1996 r. zamieścił artykuł pt. "Jedni drugich brzemiona  noście". Dał w nim opis znaczenia pielgrzymek dla niewidomych. Nie jest to  długi artykuł, więc przytaczam go w całości. 
   "Niezliczone  pielgrzymki podążają do Częstochowy i wspinają się na Jasną Górę do sanktuarium  Matki Boskiej. Niektóre są tak znaczące, że mówi się o nich w telewizji czy  prasie polskiej i światowej. Są też takie, które przesuwają się w ciszy, w  pokorze. 
      Myślę, że do tych będących w cieniu, zaliczyć należy  pielgrzymkę niewidomych. Podążają oni autokarami, pociągami z różnych stron  kraju, by jak małe strumyczki u podnóży Jasnej Góry zlać się w jeden szerszy  nurt. Pomagają sobie białymi laskami i uskrzydlają swój trud religijnym  śpiewem, idą by pokłonić się Jasnej Pani, Królowej Polski. Idą z dużym  wysiłkiem, podtrzymywani pod ramię przez osoby towarzyszące, by tam przed  obrazem złożyć swoją ofiarę w modlitwie. 
      Jestem wśród nich. Jest dzień trzynasty września. I  nagle uświadamiam sobie, że jest to rocznica moich urodzin, a 14 września -  rocznica chrztu. Te dwa dni mam przebywać w najważniejszym polskim sanktuarium.  Cofam się myślą do przeżytych lat z pewnym żalem, że dopiero pierwszy raz  znajduję się w tym świętym miejscu, gdy inni niewidomi idą tak już 39 lat. 
      W 1957 roku zebrali się pierwszy raz, jeszcze w  Polsce Ludowej, by zamanifestować swoją postawę religijną. Szli wtedy na  wezwanie Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, któremu przez wiele lat  patronował kardynał Stefan Wyszyński. Szli dziękować Matce Bożej za uwolnienie  z więzienia Prymasa Polski. Inicjatywę tę podjął ociemniały i jednoręki dr  Włodzimierz Dolański. Tych niewidomych pątników było wówczas kilka tysięcy. W  tym roku w pielgrzymce wzięło udział dwa tysiące niewidomych. Idzie nas wielka  gromada. Choć deszcz siąpi i wiatr dmie, w sercu gości pogoda, nadzieja, wiara  i miłość. 
  "Jedni drugich brzemiona noście". W tej  pielgrzymce te słowa najbardziej się potwierdzają. Gdyby jedni drugich  rzeczywiście nie podtrzymywali, to nie doszliby do celu. Nie wzięliby udziału w  Drodze Krzyżowej, prowadzonej przez niewidomych duszpasterzy i samych  niewidomych. Nie wzięliby udziału w konferencji, w Eucharystii, nie  wyśpiewaliby godzinek i różańca świętego. A niektórzy nie stanęliby przed  ołtarzem, by złożyć świadectwo wiary. 
      Słucham tych świadectw, a w uszach mam słowa: "W  1951 roku otrzymałem światło, miałem wówczas 16 lat". Słucham tych wyznań  i jestem przekonany, że ktoś dziękuje Matce Najświętszej za odzyskany wzrok.  Tymczasem dzieli się on swoją radością z otrzymania, wówczas w młodzieńczym  wieku, chrztu świętego, twarz przypomina, że otrzymał na całe życie  nadprzyrodzone światło. Ono w nim trwa, rozwija się i poszerza. Daje mu moc w  pokonywaniu codziennego trudu. 
      Wielu z nas przyszło dziękować właśnie z tego powodu,  za ten dar, dany nam jak cenna perła na całe życie. Dar potrzebny, aby móc  wciąż kroczyć z niezachwianą wiarą i mocą, która gdy upadamy, pozwala nam  wskrzesić w sobie duchowe siły do dźwignięcia się. 
      Gdy ludzie widzą, jak podążają z pielgrzymką  niewidomi, to myślą, że stanie się cud, dzięki któremu odzyskają wzrok. Myślą  też, że skończy się ich nieszczęście, gdyż modlą się o uzdrowienie. Tymczasem  największe uzdrowienie jest wtedy, gdy dotyka duszy, gdy doprowadza człowieka  do nawrócenia". 
   
 
      Obecnie niewidomi mogą uczestniczyć w życiu  religijnym w różnych jego formach. Mogą brać udział w nabożeństwach,  rekolekcjach, spotkaniach, grupach różańcowych, Kościele Domowym i innych  spotkaniach modlitewnych organizowanych w parafiach. Takie uczestnictwo było  również możliwe w dawnych stuleciach. Obecnie jednak mogą również zaspokajać  potrzeby religijne, wspólnie z osobami z uszkodzonym wzrokiem, w czasie  pielgrzymek, w rekolekcji, spotkań modlitewnych i różnych uroczystości  religijnych organizowanych dla nich przez duszpasterstwo niewidomych oraz  stowarzyszenia działające na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem. 
      Ma to pozytywne znaczenie dla pogłębiania przeżyć  religijnych, poszerzania wiedzy religijnej oraz nawiązywania i podtrzymywania  więzi społecznych, wywiera też pozytywny wpływ na psychikę uczestników.  Oczywiście, udział w spotkaniach modlitewnych, rekolekcjach, pielgrzymkach itp.  organizowanych dla niewidomych i przez niewidomych jest z różnych powodów  bardziej korzystny. Przede wszystkim niewidomi i słabowidzący często czują się  lepiej wśród innych osób z uszkodzonym wzrokiem. Nie bez znaczenia jest również  fakt, że wszystko, co jest organizowane dla niewidomych, jest albo powinno być,  przystosowane do ich potrzeb i możliwości percepcyjnych. Dla wielu ważna jest  możliwość aktywnego uczestnictwa w liturgii, czytanie tekstów liturgicznych,  udział w śpiewach czy przygotowywanie wystąpień, odczytów, informacji i ich  prezentowanie w czasie spotkań. Takich możliwości jest bez porównania mniej w  parafiach, do których należą osoby z uszkodzonym wzrokiem. 
      Czytelnicy, którzy śledzą postęp w prezentowanych  dziedzinach życia niewidomych i słabowidzących na przestrzeni wieków i  tysiącleci muszą przyznać, że w każdej z tych dziedzin jest wielki postęp,  wielkie zmiany na lepsze. Uwaga ta dotyczy również życia religijnego  niewidomych i słabowidzących. Postęp ten rozpoczął się od rytualnego zabijania  niewidomych, od składania ich w ofierze bogom, co chroniło ich od śmierci z  głodu, zimna i od kłów drapieżników. Później była litość, jałmużna, niewidomi  byli przedmiotem działalności charytatywnej, aż stali się podmiotem  działalności, współorganizatorami życia religijnego. I jest to postęp, który  cieszy. 
      Spotkamy się po wakacjach, we wrześniu.