Logo 1%

Przekaż 1% naszej organizacji

Logo OPP


Logo 1%
Dołącz do nas na Facebooku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z laską przez tysiąclecia (cz. 44)

Źródła poglądów na temat niewidomych

Skryba

W poprzednim artykule opisałem różne niewłaściwe poglądy na temat niewidomych, stereotypy niewidomych i mity na ich temat. Teraz zastanowimy się, co sprawia, że powstają one i funkcjonują setki i tysiące lat,
Tadeusz Majewski w książce pt. "Psychologia niewidomych i niedowidzących" pisze:
"Błędne poglądy zrodzone w świadomości ludzi dawnych czasów wynikały stąd, że ówczesny człowiek nie potrafił odpowiedzieć sobie na wiele pytań, jakie nasuwali niewidomi, jak też sama ślepota. Podobnie jak inne zjawiska, "tajemnice" związane ze ślepotą starano się tłumaczyć odwołując się do sił nadprzyrodzonych. Dotyczyły one zarówno pochodzenia ślepoty, jak też psychicznych właściwości niewidomych. Ponieważ nie potrafiono wyjaśnić, dlaczego dziecko rodzi się niewidome lub ustalić przyczynę utraty wzroku - tłumaczono to przekleństwem lub karą Bożą za grzechy, przeznaczeniem itp.".
Dalej Tadeusz Majewski pisze:
"Na błędne poglądy na temat niewidomych miał także wpływ brak wychowania i rehabilitacji osób dotkniętych ślepotą. Zaniedbania środowiskowe i izolacja społeczna powodowały to, że większość niewidomych nie miała warunków do osiągnięcia przeciętnego rozwoju psychicznego i społecznego, a często nawet fizycznego.
 Niekorzystna sytuacja ludzi pozbawionych wzroku powodowała w dawnych czasach to, że mogły wystąpić istotne różnice w sensie ujemnym w porównaniu z widzącymi. Na dokładność spostrzeżeń duży wpływ ma uprzednie doświadczenie człowieka, jego wiedza, zainteresowania, światopogląd i pamięć. Zależność spostrzegania od tych czynników nazywana jest apercepcją. Ludzie różnią się doświadczeniami życiowymi, wiedzą, inteligencją, wyobraźnią, światopoglądem i innymi czynnikami, dlatego mogą inaczej spostrzegać przedmioty, stosunki między nimi, zjawiska i wszystko inne".
 Ten syntetyczny opis wymaga rozwinięcia, pogłębienia, przykładów przybliżających Czytelnikom omawiane zjawiska.
 

Światło i wzrok

 
Światło jest promieniowaniem elektromagnetycznym, a raczej jego częścią. Jest bowiem widzialna część promieniowania elektromagnetycznego i niewidzialna część tego promieniowania.
Potocznie światłem nazywamy tylko część widzialną promieniowania. Według fizyków jednak światłem jest również promieniowanie ultrafioletowe i podczerwone, których oko ludzkie nie widzi. Światłem zajmuje się optyka, która traktuje je jako falę elektromagnetyczną oraz jako strumień fotonów.
 Nas jednak nie interesują fizyczne właściwości światła ani jego natura, tylko odbiór przez narząd wzroku oraz znaczenie światła i wzroku dla człowieka.
Światło jest warunkiem życia. To dzięki światłu rośliny asymilują dwutlenek węgla i wytwarzają substancje, którymi odżywiają się pozostałe organizmy, z człowiekiem włącznie. Światło jest podstawą funkcjonowania najważniejszego zmysłu dalekiego zasięgu człowieka - zmysłu wzroku.
Od zawsze światło odgrywa wielką rolę w życiu człowieka. W zamierzchłych wiekach światło oznaczało bezpieczeństwo, radość, piękno. W nocy panowała ciemność i polowały drapieżniki. W ciemnościach występowało wiele zagrożeń, z którymi człowiek pierwotny zmagał się nieustannie. Ciemność oznaczała - lęk, strach, zagrożenie, poczucie bezradności. Dzień - to światło, to widno, to brak zagrożeń, to bezpieczeństwo. Dzień, światło, widno, to radość życia.
Te historyczne doświadczenia tkwią głęboko w psychice. Chociaż obecnie życie człowieka wygląda zupełnie inaczej, chociaż nie ma już tak wielkich zagrożeń wynikających z ciemności, z nocy, chociaż ludzie nauczyli się wytwarzać światło w dostatecznych ilościach, lęk przed ciemnościami tkwi w głębi świadomości oraz podświadomości i w wielu sytuacjach występuje w różnych formach.
W pewnych okolicznościach lęki ukształtowane w toku rozwoju gatunku ludzkiego, wzmacniane są osobistymi doświadczeniami z życia człowieka. Dziecko położone spać w ciemnym pomieszczeniu niekiedy przeżywa lęki, czuje się samotne, opuszczone, pozbawione opieki, miłości. W ciemnościach, w nocy, późnym wieczorem zdarza się więcej napadów i kradzieży niż w dzień. Poza tym chyba nie ma ani jednej osoby widzącej, która po ciemku nie nabiła sobie guza, nie potykała się o różne przedmioty, nie potrąciła czegoś, nie stłukła, nie rozlała.
Wszystkie doświadczenia, te gatunkowe, które powstały w wyniku rozwoju człowieka i te osobnicze, nabywane przez każdego w toku jego życia uczą, że światło jest czymś dobrym, a ciemność złym.
Uwarunkowania te wpływają na psychikę człowieka oraz na społeczną świadomość. Z lęku przed ciemnością, czyli brakiem światła, rodzą się stereotypy niewidomych i mity na ich temat.
Ludzie skłonni są utożsamiać brak wzroku z ciemnością, z czymś złym, nieprzyjemnym, trudnym do zaakceptowania. W wielu przypadkach życie bez światła i bez wzroku przerasta wyobraźnię człowieka widzącego. Uwarunkowania te są niekorzystne, gdyż prowadzą do powstawania błędnych poglądów na temat osób niewidomych, które utrudniają im społeczne funkcjonowanie.
Tak więc jedną z fundamentalnych przyczyn błędnych poglądów na temat ślepoty i niewidomych jest światło i wzrok, które tak wiele znaczą dla większości ludzi, że nie potrafią sobie wyobrazić życia bez nich. I jest to w pełni zrozumiałe, bo światło jest warunkiem życia, warunkiem posługiwania się wzrokiem.
Szczególnie duże znaczenie wzrok ma w życiu człowieka. Jest on zmysłem dominującym, dalekiego zasięgu, pozwalającym na bardzo łatwą, dokładną orientację w otoczeniu. Wzrok jednak nie może funkcjonować bez światła. U różnych gatunków zwierząt mogą dominować inne zmysły, np. węch u psa czy słuch u nietoperza. Wówczas światło jest zbędne do skutecznego korzystania z tych zmysłów. Człowiek natomiast zdecydowaną większość (według szacunków aż 85%) pozasłownych informacji z otoczenia odbiera przy pomocy wzroku, a więc dla człowieka światło jest niezbędne. Niemal wszystko, co stworzył, czym się posługuje, wymaga wzroku. Środki transportu, znaki drogowe, pismo, telewizja, barwna odzież, obrazy i wiele innych postrzegane są przy pomocy wzroku.
Niektóre obiekty: bardzo duże, np.: łańcuchy gór, budynki, bardzo małe - bakterie, owady, odległe - gwiazdy, planety, kruche - bańka mydlana, gorące, bardzo zimne i przedmioty w ruchu nie poddają się oglądowi przy pomocy żadnego innego zmysłu. Można je poznawać tylko przy pomocy wzroku.
Wzrok ze względu na łatwość posługiwania się, precyzję spostrzeżeń, daleki zasięg, stał się nie tylko najważniejszym, dominującym u człowieka. Jest on też cenzorem informacji uzyskiwanych przy pomocy pozostałych zmysłów. Jeżeli do sali wypełnionej ludźmi wejdzie jakaś osoba i odezwie się, mimo że zostanie rozpoznana po głosie, i tak wszyscy spojrzą i upewnią się co do prawdziwości rozpoznania. Jeżeli upadnie szklanka na podłogę, większość ludzi po wydanym dźwięku potrafi rozpoznać, że to szklanka upadła i czy się rozbiła, ale i tak każdy spojrzy, żeby się upewnić.
Zastanowienie się nad językiem, którym się posługujemy, ułatwi zrozumienie znaczenia wzroku i światła dla człowieka. Wiele określeń bowiem wywodzi się z historycznych uwarunkowań i odnosi do światła i ciemności.
Jeżeli ktoś jest mądry - mówimy "światły". Jeżeli na czyjejś twarzy widoczna jest radość - mówimy, że ma promienną twarz, gdy dla kogoś przewidujemy dobrą przyszłość - mówimy, że ma on świetlaną przyszłość. Człowiek wykształcony, mądry, jest człowiekiem oświeconym, światłym. Anioły to duchy jasności. Mieliśmy w historii całą epokę, określaną "oświecenie". Za zmarłych modlimy się słowami: "... a światłość wiekuista niechaj im świeci". W Wielką Sobotę mamy Liturgię światła. W liturgii znajdujemy i takie słowa: "Bóg jest światłością i nie ma w nim żadnej ciemności". Zadaniem apostołów było "nieść światło poganom", Jezus jest światłością świata. Jan Paweł II dodał część Różańca zwaną tajemnicami światła.
Przeciwnie, to co jest złe, głupie, nieprzyjemne, niemiłe określamy słowami wywodzącymi się od ciemności. Diabeł to duch ciemności, człowiek głupi to ciemny, ciemniak, w średniowieczu panowała ciemnota albo mroki, brzydkie jak noc listopadowa i tym podobne. Język taki kształtuje świadomość społeczną i każdego z nas. Doświadczenia związane ze światłem i ciemnością oraz wywodzące się z nich określenia przenoszone są na niewidomych i kształtują poglądy na ich temat.
Człowiek głupi, niewykształcony to ciemny. Ale słowo ciemny to również synonim słów ślepy, niewidomy. Więc ciemnota, głupota i ślepota są to jakby synonimy. Stąd, jeżeli ktoś traci zdrowy rozsądek, bo zakochał się bez pamięci - mówimy, że miłość go zaślepiła. Tak samo wściekłość zaślepia i człowiek nie wie, co robi. Następuje też zaćmienie umysłu, jak zaćmienie słońca.
W przeszłości wiele zjawisk przyrody było całkowicie niezrozumiałych i wymagało jakiegoś wyjaśnienia. Wyjaśniały to duchy zmarłych, dobre i złe siły, szamani itp.
Niezrozumiała, tajemnicza, budząca lęk była też ślepota. Ślepotę również starano się wyjaśniać siłami nadprzyrodzonymi. Skoro kogoś spotykało tak wielkie zło, musiała to być kara za grzechy, przekleństwo, złe uroki. Często zło rodziło się w ciemnościach, a niewidomi ciągle przebywają w ciemnościach, więc dużo zła mogło się do nich przyczepić.
Ponieważ niewidomy, w rozumieniu niektórych ludzi, żyje w wiecznych ciemnościach, to musi ciągle przeżywać wszystkie niedogodności wynikające z braku światła. Jeżeli ktoś świadomie, częściej podświadomie boi się ciemności, z obawą spogląda na niewidomego. Jeżeli ktoś nie wyobraża sobie życia bez wzroku, bez światła, w wiecznych ciemnościach, próbuje tłumaczyć życie niewidomych i tworzy na ich temat mity, które stają się solidnymi barierami w społecznym funkcjonowaniu niewidomych.
Ciągłe posługiwanie się wzrokiem poważnie utrudnia osobom widzącym zrozumienie niewidomych, gdyż pod kontrolą wzroku ludzie wykonują niemal wszystkie czynności i sprawdzają informacje uzyskiwane przy pomocy pozostałych zmysłów, a głównie słuchu. Ta dominująca rola wzroku powoduje, że człowiek, który go posiada, posługuje się nim automatycznie, mimo woli, bez udziału świadomości. Mało tego, bez wysiłku woli nie uświadamia sobie, że ktoś funkcjonuje bez wzroku. I jest to naturalne, normalne, lecz dla niewidomych niekorzystne.
Z różnymi pojęciami odnoszącymi się do wzroku, do światła i do ciemności wiążą się silne emocje. Mówimy np. "jest światłem moich oczu", "jest oczkiem w głowie", "strzec jak źrenicy oka", "i ogarnęła go wieczna ciemność" - piosenka mówi: "jak w godzinie ostatniej śladu słońca na niebie".
Emocje te wywierają wpływ na stosunek do niewidomych, do wzroku i ślepoty. Jest to tym bardziej szkodliwe, że w codziennym życiu posługujemy się skrótami myślowymi, utartymi poglądami, schematami myślowymi. Tylko drobna część tego, co ludzie mówią, jest wynikiem samodzielnej pracy umysłowej. Zdecydowana większość wypowiedzi, poglądów, postaw jest zwykłym naśladownictwem, powtarzaniem za innymi, do których przyrównujemy różne sytuacje. Jeżeli jakieś fakty, spostrzeżenia, uwagi i opinie nie pasują do zakodowanych schematów, często nie są zauważane. Są pomijane jakby nie istniały. Albo postrzegane błędnie, tak aby były zgodne z naszymi poglądami. Prawdę tę dobrze odzwierciedla powiedzenie: "Słyszy to, co chce słyszeć".
Takimi schematami są różne powiedzenia, zwroty, porzekadła, przysłowia. Nie muszą one być prawdziwe, a często są sprzeczne. "Działa, jak czerwona płachta na byka" - to powiedzenie wszyscy doskonale rozumieją, chociaż jest ono błędne. Otóż na byka działa poruszająca się płachta, przy czym jej kolor jest obojętny. Byki są daltonistami - nie widzą kolorów. Czerwona płachta natomiast świetnie oddziałuje na obserwatorów corridy. Powiedzenia: "cyganisz", "cygaństwo" mają swoje korzenie w uprzedzeniach etnicznych. Podobnie: "Ma on żydowską głowę", "leniwy jak Murzyn", Niemcy są tacy, a Ukraińcy jeszcze inni. Każdy, kto zechce przez chwilę samodzielnie pomyśleć, dojdzie do wniosku, że wszyscy przedstawiciele wielkich narodów nie mogą być jednakowi. Można znaleźć wśród nich przykłady, które pozwolą udowodnić każdą hipotezę.
Jak już wspomniano, utrwalone w różnych stereotypach i schematach poglądy są często sprzeczne. Mówimy: "Przysłowia są mądrością narodów". A więc, które z tych dwóch jest prawdziwe? "Dobrego i karczma nie zepsuje, złego i kościół nie naprawi", i "Z kim kto przestaje, takim się staje" albo: "Jakie tatki, takie dziatki", "Jeden syn jest księdzem, a drugi złodziejem". Mądrość tych powiedzeń polega prawdopodobnie na tym, że można zawsze znaleźć odpowiadające danej sytuacji, chociażby chciało się udowodnić całkowicie przeciwstawne tezy.
Myślenie schematami z jednej strony ułatwia funkcjonowanie w codziennej rzeczywistości, z drugiej zaś ogranicza kształtowanie prawdziwego, obiektywnego obrazu świata. Nie wymaga ono wysiłku, jest wygodne, ułatwia życie, ale hamuje postęp. Umożliwia bowiem funkcjonowanie w świadomości społecznej wielu nieprawdziwych poglądów, opinii, uprzedzeń itp., i to przez setki i tysiące lat. Dotyczą one uprzedzeń rasowych i etnicznych, właściwości kobiet i mężczyzn, religii, polityki, osób niepełnosprawnych.
Tak więc światło i wzrok są wielkim dobrem dla niemal wszystkich ludzi, dla niewidomych takie nie są, gdyż stanowią obfite źródło błędnych poglądów, przesądów, stereotypów i uprzedzeń.
 

Wierzenia jako źródło poglądów na temat niewidomych

 
Od najdawniejszych czasów chorobę utożsamiano z karą za grzechy. Poglądy na ten temat znajdujemy w pismach i w tradycji.
Samulew Lef i Wera Lef w książce pt. "Od czarów do medycyny współczesnej" pisze: "Opiekę nad zdrowiem sprawowali kapłani, ponieważ chorobę utożsamiano z karą za grzechy. Egipcjanin porażony ślepotą rozpoczynał swe modły o łaskę od słów: Jam jest człowiek, który złożył fałszywą przysięgę przed Tothem bogiem prawdy i on sprawił, że ciemność otacza mnie podczas dnia".
W "Biblii" znajdujemy wiele fragmentów dotyczących chorób, niepełnosprawności, ślepoty. Na ogół są to zakazy krzywdzenia, ale są i takie, które świadczą o dyskryminacji.
Z pewnością słowa: "Nie będziesz złorzeczył głuchemu ani przed ślepym nie będziesz kładł zawady, ale się będziesz bał Pana, Boga twego, bom ja jest Pan" są przyjazne dla osób niepełnosprawnych. Tak samo słowa: "Przeklęty, kto czyni, że ślepy błądzi w drodze". I rzecze wszystek lud: "Amen". To już bardzo mocny nakaz wzmocniony groźbą przekleństwa.
 Natomiast dyskryminujące są słowa: "Ślepy i chromy nie wnijdą do kościoła".
A poniższy cytat wyraźnie mówi o ślepocie jako o karze.
Elizeusz zaś modlił się do Pana mówiąc: "Poraź, proszę, ten lud ślepotą! I według słowa Elizeusza poraził ich Pan, aby nie widzieli".
 O poglądach na temat niewidomych zawartych w Biblii pisałem więcej w artykule 24. tego cyklu "Niewidomi i ociemniali duchowni oraz teologowie." Dlatego teraz poprzestaję na powyższych cytatach.
Tak było w starożytności i w starożytnych wierzeniach. Nie skończyło się to jednak przed naszą erą.
Cytowany wyżej Samulew Lef i Wera Lef piszą:
"Kościół powrócił do dawnych twierdzeń, iż choroba i cierpienia, to kara za popełnione grzechy. Nie ma na nie innej rady, ulgi trzeba szukać w postach i modlitwach". Dotyczy to średniowiecza.
I dalej:
"Każda próba rozumowego podejścia do choroby uważana była za ciężki grzech i za krytykę największego lekarza, jakim jest Bóg".
Zofia Kossak-Szczucka w książce "Dziedzictwo" pisze m.in. o jednej z córek bohaterów książki, która była upośledzona umysłowo. Jej otoczenie zastanawia się, za jakie grzechy ta kara - może któryś z przodków brał udział w morderstwie biskupa św. Stanisława Szczepankowskiego. Dodam, że rodzina rozważa to zagadnienie w połowie dziewiętnastego stulecia, a biskup Stanisław Szczepankowski został zamordowany w 1079 r., a więc prawie przed ośmioma wiekami.
Pogląd, że ślepota jest karą za grzechy nie ma podstaw w Ewangielii. Św. Jan przytacza wypowiedź Jezusa na ten temat:
"Uzdrowienie ślepego od urodzenia
 A przechodząc, ujrzał Jezus człowieka ślepego od urodzenia.
I spytali go uczniowie jego: Rabbi, kto zgrzeszył, on czy rodzice jego, że się ślepym narodził?
Odpowiedział Jezus: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego; ale
żeby się okazały w nim sprawy Boże".
Niestety, wypowiedź ta nie od razu wpłynęła na kształtowanie poglądów.
W Ewangelii Świętej jest kilka opisów przywrócenia wzroku niewidomym. Są przykłady, że dobrze należy traktować niewidomych, a nie ich dyskryminować.
Jednak ewangeliczne przesłanie długo przebijało się do świadomości ludzkiej i chyba jeszcze nie całkowicie zostało przyswojone. Obserwujemy tu znaczną poprawę, nawet księdzem może zostać osoba niewidoma, ale przez wieki trwania chrześcijaństwa ślepota i inne niepełnosprawności kojarzone były z grzechem i karą.
 W Katechizmie Kościoła Katolickiego opracowanym po Soborze Powszechnym Watykańskim I, zatwierdzonym przez św. Jana Pawła II czytamy:
"W ochrzczonym pozostają jednak pewne doczesne konsekwencje grzechu, takie jak cierpienie, choroba, śmierć czy nieodłączne od życia ułomności, takie jak słabości charakteru, a także skłonność do grzechu, którą Tradycja nazywa pożądliwością lub metaforycznie "zarzewiem grzechu".
I dalej:
"Aby zrozumieć tę naukę i praktykę Kościoła, trzeba zobaczyć, że grzech ma podwójny skutek. Grzech ciężki pozbawia nas komunii z Bogiem, a przez to zamyka nam dostęp do życia wiecznego, którego pozbawienie nazywa się "karą wieczną" za grzech. Każdy grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowane przywiązanie do stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie nazywanym czyśćcem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy "karą doczesną" za grzech".
Beatrice A. Wright: w książce "Psychologiczne aspekty fizycznego inwalidztwa" opisała zdarzenie potwierdzające, że według niektórych ludzi niepełnosprawność jest skutkiem grzechu.
"Karen, trzyletnia dziewczynka dotknięta kurczowym porażeniem mózgu, - wyruszyła z rodzicami w daleką podróż na konsultację lekarską. Szukali właśnie pomieszczenia na nocleg: (...) Dom był bardzo miły - kryty białymi gontami, stary, z oświetlonymi oknami, wywoływał wrażenie ciepła i przyjaźni.
 Zadzwoniłam i drzwi otwarły się niemal natychmiast. Weszłam z deszczu do środka i zwróciłam się do sympatycznie wyglądającej kobiety w średnim wieku:
- Potrzebujemy pokoju na noc - powiedziałam. - Czy mogłaby pani wstawić do naszego pokoju łóżko polowe dla Karen?
- Myślę, że będę mogła państwu pójść na rękę.
Zaprowadziła nas do umeblowanego ze smakiem pokoju mieszkalnego i poprosiła, żebym usiadła. Ulokowałam się wygodnie, trzymając Karen na ręku (...)
- Czemu nie postawi pani dziecka na ziemi, musi być ciężkie - spytała.
- Nie szkodzi - rzekłam. - Potrzymam ją.
- Proszę ją posadzić na krześle obok - poradziła. - Nie będzie mi wcale przeszkadzać, jeśli zejdzie i pobiega sobie. Podróż jest męcząca dla małych dzieci na pewno z wielką chęcią zejdzie na ziemię.
- Karen nie może zejść na podłogę i biegać - wyjaśniłam. - W gruncie rzeczy nie może sama usiąść. Widzi pani, że nawet kiedy ją trzymam, z trudem może trzymać prosto głowę przez dłuższy czas. Dlatego właśnie znaleźliśmy się tutaj. Przyjechaliśmy, żeby zasięgnąć porady dr C. Mamy nadzieję, że potrafi jej pomóc.
Nagle spostrzegłam, że postawa siedzącej kobiety wyraża mrożąco napiętą uwagę. Jej twarz ożywiła się, zerwała się na równe nogi.
- Wynoście się z mego domu! - krzyknęła. - Tylko źli, zepsuci ludzie mogą mieć takie dziecko!
(Killilea, 1952: 64-65)".
Ostatni cytat dotyczy połowy ubiegłego stulecia i Stanów Zjednoczonych. Z pewnością jednak obecnie i w innych krajach również można spotkać podobne poglądy. Mają one nawet odzwierciedlenie w języku, którym się posługujemy. Otóż często ludzie, na których spadło jakieś nieszczęście stawiają retoryczne pytanie: za jakie grzechy. Bliscy osób śmiertelnie chorych, osób zmarłych w wyniku wypadku drogowego czy w pożarze, pytają dlaczego nas to spotyka, tylu drani chodzi po świecie a my za co cierpimy, za jakie grzechy. Ślepota uważana jest za najgorsze kalectwo, a więc jest karą za wielkie grzechy.
 

 Cechy fizyczne określają psychikę i moralność człowieka

 
 Pogląd taki jest dosyć rozpowszechniony. Wielu uważa, że charakter człowieka, jego uzdolnienia, cechy psychiczne i umysłowe można ocenić na podstawie wyglądu zewnętrznego, cech fizycznych, budowy czaszki, linii papilarnych, anormalnej budowy, braków anatomicznych, niepełnosprawności itp. Poglądy takie są głęboko zakorzenione w świadomości ludzkiej. Według przekonań wielu osób przestępcą jest osobnik o "nieprzystojnym" obliczu. Dlatego przy rozpoznawaniu przestępców przez świadków pokazywani są oni w otoczeniu mało urodziwych osobników.
Niestety, nie tylko jest to pogląd funkcjonujący w świadomości zwykłych ludzi. Zagadnieniom tym poświęcono też wiele prac naukowych. Znany jest podział ludzi na cztery typy dokonany przez E. Kretschmera. W 1925 r. na podstawie budowy ciała wyodrębnił on ascetyków, melancholików, flegmatyków i choleryków. Na przykład "astenik" jest typem nieśmiałym, wrażliwym, chłodnym, przejawiającym skłonności schizofreniczne.
W.H. Sheldon (1949) badając przestępców, doszedł do wniosku, że cechy fizyczne oraz związany z nimi temperament psychiczny odróżniają ich od ludzi normalnych, a nawet pozwalają rozróżnić różne typy przestępczości. Powstała odrębna dziedzina naukowa - frenologia, zajmująca się określaniem cech psychicznych, intelektualnych oraz moralnych, na podstawie budowy i kształtu czaszki. Uprawiali ją antropolodzy rasistowscy. Nie trzeba tu dodawać, że te pseudonaukowe badania mają taką samą wartość, jak niektóre potoczne poglądy.
Niewidomego też nie można oceniać tylko na tej podstawie, że jest on pozbawiony możliwości widzenia. Nie można, bo każdy jest inny, a utrata lub poważne osłabienie wzroku nie świadczą o żadnych cechach psychicznych, umysłowych czy moralnych.
Nie można, ale wielu właśnie na tej podstawie ocenia.
Wyrazem tego przekonania są charakterystyki ludzi, sporządzane na podstawie zdjęć. W pewnych amerykańskich badaniach tego zjawiska wykorzystano zdjęcia. Badane osoby podzielone zostały na dwie równoważne grupy. Każdej z nich dano po kilka zdjęć ludzi, z prośbą o ich ocenę. Obie grupy otrzymały zdjęcia tych samych osób w tym samym ujęciu. Tylko jedno zdjęcie różniło się nieco. Na zdjęciu był ten sam człowiek, ale jedna grupa otrzymała go na wózku inwalidzkim, a druga od połowy, tak że nie było widać wózka i niepełnosprawności. Wszystkie osoby na zdjęciach, z wyjątkiem młodego człowieka niepełnosprawnego, w obydwu grupach ocenione zostały bardzo powierzchownie, zdawkowo, bezbarwnie. Młody człowiek w grupie, która oglądała jego zdjęcie bez wózka inwalidzkiego, został oceniony równie bezbarwnie jak pozostałe osoby. Natomiast w grupie, która oglądała jego zdjęcie na wózku inwalidzkim - opinie były wyraziste, szczegółowe. Wynikało z nich, iż oceniający wiedzieli o nim bardzo dużo.
Ci, których stosunek do osób niepełnosprawnych był negatywny, młodzieńca na wózku charakteryzowali również negatywnie. Według nich był: on złośliwy, mściwy, zazdrosny, zawistny, niecierpliwy, nerwowy, wybuchowy, pobudliwy, kłamliwy, oszust, intrygant. Badani życzliwie ustosunkowani do osób niepełnosprawnych w swych charakterystykach nie szczędzili pozytywnych epitetów: łagodny, skromny, cierpliwy, życzliwy, wyrozumiały, mądry, obdarzony szczególnymi uzdolnieniami.
Zarówno ci nieżyczliwi osobom niepełnosprawnym, jak i życzliwi, w swych opisach mijali się z prawdą. Opisy jednych jak i drugich były mocne, barwne, nie tak blade jak w grupie kontrolnej, ale nie miały podstaw. Były więc szkodliwe. Osoby oceniające kierowały się swoim stosunkiem do osób niepełnosprawnych, stereotypami, schematami myślowymi, a nie tym, co widziały.
 

Wygląd i zachowanie niewidomych jako źródło wiedzy

 
Zachowanie niewidomych często różni się od form zachowania dominującego w danym środowisku. Przykładem może być gestykulacja. Gesty odgrywają ważną rolę w porozumiewaniu się między ludźmi. Zrozumiałe dla każdego, kto posługuje się wzrokiem, są gesty, skinięcie głową, pokręcenie głową, wzruszenie ramionami, machnięcie ręką, podniesienie brwi, pochylenie tułowia do przodu, podniesienie wysoko głowy, opuszczenie głowy, opuszczenie ramion, mrugnięcie, zmarszczenie czoła, ukłon itd.
Gestami ludzie przekazują sobie informacje, wyrażają aprobatę, zaprzeczają, potwierdzają, wskazują, gdzie coś się znajduje. Niewidomi nie mogą posługiwać się tego rodzaju gestami, a więc różnią się od ludzi, których gestykulacja jest sposobem kontaktów społecznych.
Niektórzy niewidomi mówią "głosem radiowym". Nie jest im łatwo śledzić poruszanie się innej osoby lub osób po pomieszczeniu, w którym przebywa. Niewidomy, jak każdy, powinien zwracać się do osoby, do której mówi. Ponieważ jednak nie wie, gdzie dokładnie ta osoba się znajduje albo nie jest tego pewny, niekiedy mówi "głosem radiowym" tak, żeby jego głos trafiał do słuchacza, niezależnie od tego, gdzie się znajduje. Mówi więc w przestrzeń, na cały pokój, jak głośnik radiowy, odbiornik telewizyjny czy odtwarzać MP3. Nie jest to naturalne i może wpływać na ocenę niewidomego. Oczywiście, jeżeli jest dobrze zrehabilitowany i ma nawyk unikania takich sytuacji, może zachowywać się poprawnie.
Zdarza się, że niewidomi nie dbają o swój wygląd. Ubierają się niemodnie, źle dobierają kolory poszczególnych części odzieży, nie noszą ciemnych okularów, nawet wówczas gdy mają zniekształcone gałki oczne. Widok niewidomego nieestetycznie ubranego, bez ciemnych okularów, poruszającego się niezgrabnie wywiera wpływ na świadomość otoczenia i utrwala stereotyp "biednego niewidomego".
Podobną rolę pełni widok niewidomego żebraka, niewidomego awanturującego się w urzędzie czy na ulicy, niewidomego pijanego, osoby słabowidzącej, która czyta gazetę i legitymuje się dokumentem stwierdzającym, że jest niewidomą, niewidomego, który świetnie zna "swoje prawa" i nie uznaje żadnych obowiązków.
W dawnych wiekach warunki życia niewidomych, naigrawanie się z ich nieszczęścia oraz zwyrodnienie wielu niewidomych żebraków albo udających niewidomych wpływało na kształtowanie ich negatywnego obrazu.
Max Schofler w książce "Niewidomy w życiu narodu" pisze m.in.:
"Ludzkie współczucie było tak stępione u klas panujących, że uważano jako godne towarzystwa, nieszczęśliwe ofiary panujących stosunków, nadużywać jako przedmiot publicznej wesołości. Nędza niewidomych musiała w nich zabić każdą iskrę godności ludzkiej i samo szacunku, jeśli mogło się stać to, co podaje "Journal des Paris" z sierpnia 1425 r.:
 "Pod panowaniem Karola VI i VII odbył się we francuskiej stolicy turniej pomiędzy niewidomymi i dużą świnią. Niewidomi byli uzbrojeni w przeżarte rdzą pancerze oraz w pałki. Świnia została przeznaczona jako nagroda temu, kto ją zabije. Po sygnale trąbą, która ogłaszała początek walki zaczęli niewidomi ścigać świnię, by zabić ją uderzeniami pałek. Ponieważ nie mogli się widzieć, zadawali sobie sami nawzajem, tak silne ciosy, że byli by się niewątpliwie zabili gdyby nie chroniły pancerze".
Takie i temu podobne widowiska opisują kronikarze innych krajów, a między innymi kronikarze z Augsburgu z okazji powołania sejmu 1410. Również Wenecja a nawet jeszcze w 1771 Paryż urządzały tego rodzaju widowiska błazeńskie".
 

Żargon niewidomych

 
Termin "żargon" oznacza nazwę języka specjalnego, którym posługują się niektóre grupy społeczne. Określenie to ma zabarwienie ujemne, pogardliwe, pejoratywne. Mamy żargon złodziejski, urzędniczy, więzienny, żargon zawodowy itd. Ze względu na pejoratywne zabarwienie obecnie w nauce używa się terminu slang. W języku potocznym natomiast nadal funkcjonuje termin żargon.
 Środowisko niewidomych, jak każde częściowo zamknięte, wytwarza własny żargon, którym się posługują jego członkowie. Wynika to z uwarunkowań społecznych, z częstego przebywania w grupie społecznej o podobnych trudnościach.
Niewidomi z konieczności muszą używać określeń, których nie używają inni ludzie. Nikt nie mówi np. "ludzie widzący". Mówi się po prostu "ludzie" i wszystko jasne. W środowisku niewidomych nie jest to jednak tak jednoznaczne. Rozmówcy chcą wiedzieć - mówią o niewidomych czy o widzących.
Tak samo bliższego określenia wymaga, np. zegarek - brajlowski, mówiący czy po prostu zegarek, książka - jaka książka: zwykła, brajlowska czy mówiona.
Ludzie widzący nie potrzebują takich dodatkowych określeń. Dla nich książka czy zegarek w samej nazwie zawiera niezbędne informacje. Niewidomym jednak one nie wystarczają.
Nie jest niczym niewłaściwym używanie takich rozróżnień. Mimo to powodują one, że język niewidomych staje się nieco inny od tego, którym posługują się pozostali ludzie i utrwala stereotypy.
Gorzej jest, jeżeli niewidomi używają określeń właściwych tylko dla nich. Ludzie widzący, jeżeli nie mają stałych kontaktów z niewidomymi, nie używają określeń: brajlak, brajlaczyna, brajlować, ślepuszek, słabowidz. Bywa tak, że niewidomi używają określeń powszechnie stosowanych, ale w innym znaczeniu. Dla ludzi widzących przewodnik, to osoba oprowadzająca wycieczki po zabytkowych obiektach, prowadząca wycieczki w górach albo przewodnik duchowy. Dla niewidomych przewodnik, to osoba, która ułatwia im poruszanie się po drogach i budynkach. Czasami używają też określenia półprzewodnik, tranzystor. Określenia takie dotyczą osób słabowidzących, które pełnią dla niewidomych funkcję przewodnika. Takie określenia również nie są niczym złym, ale bez potrzeby powodują, że język niewidomych różni się od powszechnie używanego.
Źle jest, jeżeli niewidomi używają określeń, które w jakiś sposób są mało przyjemne dla ludzi widzących. Jeżeli niewidomy mówi, że lektor czy przewodnik jest dla niego jak proteza, albo że jego oko poszło do miasta i on potrzebuje jakiejś drobnej pomocy, może to być odbierane jako przejaw lekceważenia. No i oczywiście, pogłębia różnicę języka, którym posługują się niewidomi i tego ogólnie używanego.
Czasami dla zachowania logiki języka wprowadza się określenia logiczne, ale takie, których nie używają ludzie widzący. Niektórzy niewidomi mówią: słucham książki, słucham filmu - logicznie rzecz ujmując, mają rację, ale ludzie widzący czytają książki i oglądają filmy. Niewidomi również powinni mówić, że czytają i oglądają.
Język służy do porozumiewania się ludzi. Powinien być jasny, zrozumiały, a nie wprowadzać w błąd. Niestety, nie zawsze tak jest w życiu społecznym i nie zawsze tak jest w odniesieniu do osób z uszkodzonym wzrokiem.
Niektórzy tyflopedagodzy, instruktorzy rehabilitacji, działacze społeczni i niektóre osoby z uszkodzonym wzrokiem uważają, że należy zachować pełną logiczność języka, którym posługują się niewidomi, i który dotyczy niewidomych, w języku wyrażać stosunek do niepełnosprawności itd.
Język, którym się posługujemy, nie zawsze jest logiczny i nie zawsze musi być logiczny. Musi natomiast być zrozumiały. Z pewnością logiczne nie są określenia: "wieczne pióro", "kolorowa bielizna", "tu jest pies pogrzebany", "mam na głowie całą firmę", "wykonać telefon", "rzucić okiem" i wiele podobnych. Określenia te jednak są przyjęte, zrozumiałe i używane. Nie ma powodu, w imię logiki, ich zmieniać. Zresztą nie ma takich możliwości. Język żyje swoim życiem, słowa zmieniają swój zakres treściowy i na to nie ma rady. Takie są prawa języka i takie pozostaną.
Tymczasem niektórzy tyflopedagodzy i inni specjaliści, w imię logiki języka, wprowadzają określenia logiczne, ale brzmiące dziwacznie, np. dalsza i bliższa część kartki. Takim językiem trudno porozumiewać się z ludźmi widzącymi. Dla nich bowiem jest górna i dolna część kartki.
Bywa, że twórcy prawa wprowadzają określenia niekorzystne dla niewidomych. Wprowadzenie do ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych określenia "opiekun", które niemal wyparło określenie "przewodnik", chociaż to drugie pozostało w ustawie, jest przykładem zapewne nieświadomego, ale niefortunnego określenia. Na tej podstawie przyjęło się, że osoby niepełnosprawne, w tym niewidome, wyjeżdŻają na turnusy z opiekunami. Podobnie w innych sytuacjach używane jest określenie "opiekun" zamiast "przewodnik". Przewodnikiem może być pies i trzynastoletnie dziecko. Tak stanowi prawo, ale praktycznie przewodnikiem może być dziecko znacznie młodsze. Czy jednak dziecko może być opiekunem osoby dorosłej? Oczywiście, że nie. Jeżeli niewidomy musi udać się gdzieś z opiekunem, czuje się ubezwłasnowolniony.
Najgorsi są jednak "dobrodzieje", którzy chcą pomniejszać skutki niepełnosprawności przez wprowadzanie dziwacznych określeń. W negatywnym sensie furorę zrobiło określenie "sprawni inaczej". Określenie osoba niepełnosprawna dobrze oddaje istotę rzeczy. Wiadomo, że osoba ta ma jakieś dodatkowe trudności i ograniczenia. Gdyby ich nie miała, nie byłaby osobą niepełnosprawną. Mimo że określenie "sprawni inaczej" zostało dokumentnie wyśmiane przez satyryków i jego parodie weszły do języka potocznego, niektórzy nadal go używają. Uważają bowiem, że jest delikatniejsze, milsze dla ucha osób niepełnosprawnych, lepiej oddające istotę niepełnosprawności. Cóż, przynajmniej dzięki tej twórczości nasz język wzbogacił się o określenia: "mądry inaczej", "uczciwy inaczej", "ładna inaczej" i podobne.
Niektórzy lansują określenie "osoba z niepełnosprawnością". Określenie to ma kłaść nacisk na słowo osoba, a nie na niepełnosprawność. Może to i słuszne, jednak nie w każdym przypadku da się zastosować. Trudno byłoby chyba używać określeń: "osoba z niewidomością", "osoba ze ślepotą", "osoba ze słabowidzeniem".
Ciągle pojawiają się nazwy konkursów, wydawnictw itp. w rodzaju: "widzący duszą", "sprawni niepełnosprawni", "Światłownia","głosy z ciemności", "Pochodnia", "Światełko", "Promyczek", "Gwiazda zaranna" i podobne. Takie określenia nic nie wnoszą oprócz zamieszania terminologicznego.
Od dawna już wiadomo, że nazwy instytucji opiekuńczych dla osób w podeszłym wieku nie powinny nawiązywać do przemijania, do końca czegoś w rodzaju "Dom zachodzącego słońca", "Słoneczne popołudnie", "Ostatni etap". Instytucje te nie powinny znajdować się również w pobliżu cmentarzy, bo to powoduje zwracanie uwagi pensjonariuszy na ich starość, stan zdrowia, czekającą śmierć.
Tak samo nazwy instytucji, wydawnictw, zespołów nie powinny nawiązywać do światła i ciemności. Czas już pożegnać dziewiętnastowieczne teorie rehabilitacji niewidomych i dziewiętnastowieczne metody upoglądowiania problematyki osób niewidomych przejawiającej się w nazwach, o których było nieco wcześniej, albo demonstrowanie broszur z czarną stroną tytułową, której celem było zwrócenie uwagi na ciężki los niewidomych, wyciśnięcie łez i datków.
 

Literatura i środki przekazu propagujące mity

 
O literackim przekazie niewidomych bohaterów pisze Max Schofler w wymienionej już pracy:
"Literackie ukształtowanie ślepoty znajdujemy w różnych dziełach. To co w nich pisarze napisali na temat swych ślepych bohaterów jest naprawdę groteskowe. Gdyby taki autor utracił wzrok i został przez to tragicznie doświadczony, przyswoiłby sobie znajomość rzeczy i mógłby stwierdzić, że w swym poetyckim tworzeniu daleko przekroczył granice literackiej swobody. Z literatury współczesnej pragniemy tu przytoczyć pewien przykład z powieści Liona Feuchtwangera p.t. "Sukces" (Erfolog).
 Na stronach 331 - 332 czytamy:
"... On (niewidomy radca tajny Bichler) był w Paryżu u pewnego lekarza specjalisty, aby poradzić się go na okoliczność swej ślepoty...
Siedział tam ociężały mężczyzna, jego czworokątna, mięsista głowa, dobrze wygolona, nie wyglądała staro, natomiast w postawie, ubraniu i wyglądzie w ogóle, widoczne było opuszczenie. Owinięty w serwetę siedział i z lubością wchłaniał w siebie ze znawstwem przygotowane potrawy. Jego sekretarz karmił go właśnie. Sosy spływały mu z warg po podbródku, on mlaskał, sinymi palcami wpychał potrawy do szerokich ust, żuł dokładnie, głośno chrząkał z uznaniem, odbijało mu się. Rozlewając - wlewał sobie wino do gardła. Kelnerzy stali wokoło, gotowi mu służyć na zawołanie, nie zdolni jednak przezwyciężyć tępej odrazy, jaką budził w nich ten żarłok.”
(Ów ociemniały radca tajny jest przedstawiony w tym dziele, jako szara eminencja bawarskiej polityki po 1921 r.). Kogo jednak przedstawił pisarz, tajnego radcę czy niewidomego? W obu wypadkach przedstawienie było nierealne, pełne urojonej fantazji.
Chcemy tu jeszcze przytoczyć parę przykładów uosabiania ślepoty w literaturze. Znajdujemy je, jako sentymentalne kicze w powieści L. Ganghofera "Lenno Boże", w obrzydliwym kiczu w noweli "Niewidomi z Gagowi" napisanej przez Herberta Neumanna (Reklam 1929). Klasycznie przedstawiona jest ślepota w noweli W. Korolenki - "Niewidomy muzyk" i życiowo w powieściach: "Oczekiwane dziecko" - Idy Seidel i "Matka" Pearl Buck.
Jest więc błędem przypisywanie niewidomym specjalnych uzdolnień, których nie posiadaliby widzący, albo odmawianie im tych sił duchowych, które posiada widzący".
Niestety, literatura i środki przekazu nadal wywierają wpływ na utrwalanie stereotypów osób niewidomych. Żeby zbytnio nie rozbudowywać tego tekstu przytoczę tylko kilka tytułów książek i audycji traktujących o niewidomych. Natomiast więcej uwagi poświęcę współczesnym środkom przekazu. A oto tytuły książek:
"Głosy z ciemności", "Ciemność przezwyciężona", "Cierpieniem pisane", "Ręce, które widzą", "Pożegnanie z lękiem".
 Obecnie wielki wpływ na kształtowanie różnych poglądów, w tym poglądów na temat niewidomych, mają środki przekazu i sztuka filmowa.
Kornelia Czerwińska w pracy "Wychowanie na co dzień" numer 7/8 2007 r. poświęca sporo uwagi środkom przekazu, których działalność służy utrwalaniu stereotypów.
 Czytamy:
"W nowoczesnym społeczeństwie większość stereotypów przekazywanych jest przez mass media - literaturę, telewizję, kino, gazety, pocztę elektroniczną, ulotki i naklejki samochodowe. Fakt, że środki masowego przekazu stanowią ważne zbiorowe składnice stereotypów grupowych, uznawany jest bez wahania przez tych, którzy śledzą z uwagą sposoby portretowania grup społecznych i ich członków w mediach, a także przez badaczy, którzy zajmują się kodyfikacją owych reprezentacji (Stangor, Schaller 1999, s. 22)".
I dalej:
"E. Sienicka (2002) analizując sposoby prezentowania niepełnosprawnych przez telewizję, wskazała częste przedstawianie osób z uszkodzonym wzrokiem jako przedmiot drwin (np. komedia "Nic nie widzę, nic nie słyszę", gdzie niewidomy i niesłyszący zostają wplątani w morderstwo, a ich zachowanie świadczy o bezradności i niskiej inteligencji)".
 Kolejny cytat:
 "Czasami jednak dążenie do wykreowania pozytywnego wizerunku osoby niewidomej sprawia, że przypisywane są jej właściwości pozytywne, ale nieprawdziwe. Przykładem takiego przekazu jest spot telewizyjny przygotowany w ramach programu "Sprawni w pracy", w którym niewidoma recepcjonistka rozpoznaje osoby po odgłosie ich kroków. Aby przełamywać poprzez media społeczne stereotypy, należy posiadać odpowiednią wiedzę o specyfice funkcjonowania osoby niepełnosprawnej, w przeciwnym bowiem razie, możemy jedynie doprowadzić do ugruntowania u odbiorców obiegowych opinii o niepełnosprawnych".
A oto bardzo aktualne przedsięwzięcie z tej dziedziny. W Lublinie w 2013 r. powstaje film, jak podała prasa, inspirowany prawdziwą historią o lubelskim nauczycielu, który ukrywał przed wszystkimi, że traci wzrok.
Czytamy: "Maciej Białek uczy historii w VIII LO w Lublinie. Przez lata ukrywał przed wszystkimi, że traci wzrok, a później to, że przestał cokolwiek widzieć. Właśnie jego historię opowiedzieć ma nowy film "Carte Blanche", którego premiera zaplanowana jest na jesień przyszłego roku".
(Film Carte Blanche" trafił do kin w 2015 r.)
Nikt nie potrafi ukrywać przez dłuższy czas faktu, że nie widzi. To, że widzi gorzej, jeżeli ubytek możliwości widzenia nie byłby zbyt duży, udawanie jest możliwe. Całkowitej utraty wzroku ukryć się nie da, a już zupełnie jest to niemożliwe w przypadku nauczyciela w liceum. Młodzież potrafi wypatrzeć najmniejsze defekty urody, charakteru i wszystkiego innego u nauczyciela i wykorzystać to bez skrupułów. Jak można sobie wyobrazić naukę historii, a Maciej Białek uczy właśnie tego przedmiotu, pokazywanie na mapach historycznych, zapisywanie na tablicy obcych nazw i nazwisk, panowanie nad zachowaniem klasy bez kontroli wzrokowej. Stanowczo twierdzę, że nie jest to możliwe.
Czytamy następny fragment artykułu Kornelii Czerwińskiej:
"Ciekawych informacji o wizerunku osób niewidomych w prasie dostarczyły jakościowe badania diagnostyczne E. Łobacz (2006), która dokonała przeglądu 170 artykułów z prasy ogólnoinformacyjnej i kobiecej z lat 1996-2000 oraz 800 artykułów zawartych w tych samych tytułach w latach 2001-2005. Wnioski z pierwszego etapu badań wskazują na ukazywanie osób z uszkodzonym wzrokiem zawsze w kontekście ich niepełnosprawności. Dobre funkcjonowanie osób niewidomych w życiu było prezentowane jako szczególne osiągnięcie.
Autorka podkreśla znaczny wzrost w ostatnich latach liczby artykułów na temat tej grupy osób w prasie ogólnej. W publikacjach tych nadal ogólny obraz niewidomych nie jest zbyt optymistyczny, jednak częściej osoby te są opisywane jako aktywne, zainteresowane przełamywaniem barier, samodzielne.
Obok zwiększenia ilości tekstów na temat osób niepełnosprawnych wzrokowo, wydaje się, że wzrasta również ich rzetelność, a kreowany wizerunek jest bardziej zbliżony do prawdziwego".
 Tak, bardziej zbliżony, ale nie całkiem prawdziwy. Czasami drobiazgi wpływają na negatywną wymowę informacji. Jeżeli np. czytamy, że niewidomy szedł o lasce, to wyobrażamy sobie osobę, która nie widzi i ma niesprawne nogi. O lasce jest czymś innym niż z laską.
Tak samo, jeżeli czytamy "język Braille'a", kojarzy się to nam z tym, że niewidomi posługują się jakimś nieznanym językiem.
Warto nadmienić, że najczęściej autorzy niekorzystnych publikacji nie piszą ich z chęcią zaszkodzenia niewidomym. Oni prezentują swoje poglądy na ten temat. Często chcą pomóc, a w rezultacie szkodzą.
Szczytem przesady, chociaż pisany w dobrej wierze, jest artykuł Magdaleny Gajdy pt. "Niewidomy w biurze" opublikowany w dwumiesięczniku "Integracja". Autorka miała na uwadze dobro niewidomych, chciała ułatwić im pracę biurową. Swój artykuł adresowała do potencjalnych pracodawców osób niewidomych. Moim zdaniem nie można niewidomym bardziej zaszkodzić, jak przez publikowanie takich artykułów, chociaż jego celem było ułatwienie zatrudnienia niewidomych pracowników biurowych.
Autorka wypisała tyle warunków, które należy spełnić, żeby niewidomemu dobrze się pracowało, że ewentualny pracodawca, po jego przeczytaniu, więcej nawet nie pomyśli o takim głupim zamiarze.
A oto zalecane warunki:
"Aby zapewnić pracownikowi niewidomemu bezpieczne i swobodne działanie, wszelkie SPRZĘTY i ELEMENTY WYPOSAŻENIA, tak jego stanowiska pracy, jak i innych pomieszczeń, w których może przebywać: recepcja, sala konferencyjna, toaleta, aneks kuchenny lub korytarze, powinny mieć swoje STAŁE MIEJSCE POŁOŻENIA. Każda niezasygnalizowana wcześniej zmiana w układzie mebli naraża osobę niewidomą na ryzyko kontuzji.
 Przy organizacji miejsca pracy dla niewidomego niezwykle ważna jest także... AKUSTYKA, ponieważ dobiegające zewsząd odgłosy stanowią dla niego główne źródło informacji o tym, co dzieje się dookoła. Zbyt duża ilość nakładających się dźwięków może zakłócić prawidłowy odbiór. Aby wyeliminować wszystkie niepotrzebne hałasy, można zastosować w biurze dźwiękoszczelne drzwi, a w oknach szyby, wyciszyć pracę urządzeń grzewczych i wentylacyjnych, a ściany i podłogę wyłożyć płytkami dźwiękochłonnymi.
Przy WEJŚCIU do budynku, w którym pracuje osoba niewidoma, powinny znajdować się na dostępnej wysokości informacje (odczytywane dotykiem) o schodach i zmianach poziomów. Można też zastosować prosty generator dźwięku, który ułatwi lokalizację schodów.
DRZWI WEJŚCIOWE powinny być szerokie, otwierane automatycznie, ze skrzydłami przesuwanymi na boki. Przy wszystkich DRZWIACH, także i WEWNĘTRZNYCH (przesuwanych lub harmonijkowych), konieczne jest usunięcie progów, aby osoba niewidoma nie potknęła się, oraz zamontowanie klamek ukrytych w płaszczyźnie drzwi, aby nie uderzyła w nie nadgarstkami. Dodatkowo drzwi pokoju, w którym znajduje się stanowisko dla pracownika niewidomego, i innych pomieszczeń, z których korzysta, powinny być oznaczone napisami w alfabecie Braille`a lub innym sposobem możliwym do odczytania dotykiem.
Przy projektowaniu korytarzy i pomieszczeń budynku należy unikać stosowania różnicy poziomów oraz pamiętać o wyłożeniu ich NAWIERZCHNI wykładzinami o zmiennych, wypukłych, wyraźnie wyczuwalnych przez obuwie fakturach dla oznaczenia np. miejsc tuż przed drzwiami. Podłogi sanitariatów oraz aneksów kuchennych najlepiej wyłożyć płytkami antypoślizgowymi. Z kolei w obrębie docelowego stanowiska pracy najkorzystniej jest położyć podłogi z litego, twardego drewna. Odgłos upadającego na taką powierzchnię przedmiotu ułatwi niewidomemu jego lokalizację.
Osoba niewidoma potrzebuje większej przestrzeni do poruszania się, oraz schowków do przechowywania materiałów i urządzeń, które w pewnym stopniu zastępują jej wzrok. Ogromne znaczenie ma więc nie tylko samo usytuowanie MEBLI, dające możliwość łatwego z nich korzystania, ale również ich konstrukcja i oznaczenia.
Dobrze byłoby zastosować w szafkach drzwi przesuwane lub samozamykające się, z wyciąganymi lub obrotowo wysuwanymi szufladami oraz ze schowanymi uchwytami.
Na drzwiczkach szafek i na szufladach, na ustalonej wysokości i miejscu powinny znajdować się tabliczki z napisami brajlowskimi oznaczającymi ich zawartość.
W podobny sposób można oznakować segregatory z dokumentami, klucze do pokoju oraz - co bardzo ważne - przyciski urządzeń biurowych, z których na co dzień korzysta osoba niewidoma: kserokopiarki, drukarki, faksu itp.
Najbardziej ergonomicznym kształtem blatu BIURKA dla pracownika niewidomego jest rogal. Ta forma pozwoli mu na umieszczenie w zasięgu rąk wszystkich niezbędnych przedmiotów. Aby zabezpieczyć je przed zsunięciem się, warto wyposażyć blat w specjalną listwę wykończeniową, która stworzy podwyższony brzeg".
 Pracodawca, który spełni te warunki i zatrudni niewidomego powinien być kanonizowany za życia albo umieszczony w zakładzie psychiatrycznym. Magdalena Gajda wymieniła tyle udogodnień, tyle warunków, tyle wymogów, że ich usuwanie przerasta możliwości każdego pracodawcy. Mało tego, pracodawcy, którzy przeczytają ten artykuł, z pewnością nie zatrudnią żadnego niewidomego i nie uwierzą, że artykuł zawiera wielką przesadę. Przesada ta bowiem zgodna jest z ich stereotypem niewidomego.
Dodać należy, że tak urządzonego biura dla pracownika niewidomego nie ma w żadnej instytucji w Polsce, w tym w Polskim Związku Niewidomych, a nawet chyba na świecie nie da się znaleźć coś podobnego. Nikt tak biura nie urządza, bo jest to kosztowne i zbędne.
Przykładów prezentowania przez środki przekazu niewidomych jako superpozytywnych albo supernegatywnych, można przytaczać znacznie więcej. Na dobrą sprawę, rzadko niewidomy w ich wydaniu jest człowiekiem z krwi i kości, z zaletami i wadami, dysponującym pewnymi możliwościami i posiadającym pewne ograniczenia. Oczywiście, wzmacnia to stereotypy osób niewidomych.
 
Muszę jeszcze zwrócić uwagę na jeden czynnik, który przyczynia się do utrwalania stereotypów. Są to dziesiątki tysięcy osób słabowidzących, które nazywamy niewidomymi i oni sami się tak nazywają, a przecież niewidomymi nie są. Dodam, że jest to zgodne z prawem, ale całkowicie niezgodne ze zdrowym rozsądkiem i obiektywnymi faktami.
Mimo to stosowane jest nazewnictwo, które wypacza obraz niewidomych w odbiorze społecznym.
Niewidomymi są nazywane osoby całkowicie niewidome, nawet bez poczucia światła, osoby z poczuciem światła oraz takie, które czytają zwykłe pismo i ludzi na ulicach poznają. Wśród "niewidomych" zdarzają się również kierowcy samochodów osobowych, motocykli, nie mówiąc już o rowerach. Jeżeli ktoś stwierdza, że niewidomy widzi, to przestaje cokolwiek rozumieć.
Przyjęło się nazywanie niewidomymi wszystkich osób z uszkodzonym wzrokiem, w tym osób niewidomych ze złożoną niepełnosprawnością.
Osoba niewidoma z upośledzeniem umysłowym nazywana jest niewidomą. Jej niska inteligencja, zdaniem wielu, spowodowana jest ślepotą. Ma to fatalny wpływ na społeczny odbiór wszystkich osób z uszkodzonym wzrokiem. Niektórzy dochodzą do wniosku, że wszystkich niewidomych charakteryzuje niska inteligencja.
Ludzie nieznający problematyki tyflologicznej nie rozumieją, jak to możliwe, że osoba niewidoma widzi, czyta gazetę i uważa się za niewidomą, należy do Polskiego Związku Niewidomych albo innego stowarzyszenia niewidomych i korzysta z uprawnień przysługujących niewidomym. W rezultacie wielu uważa niewidomych i słabowidzących za oszustów, którzy udają niewidomych.
Nazywanie słabowidzących niewidomymi ma negatywny wpływ na ich świadomość. Zdarza się, że uważają się oni równie ciężko poszkodowani, jak osoby niewidome, a nawet uznają swoją sytuację życiową za trudniejszą niż niewidomych, bo muszą wydawać pieniądze na leki podtrzymujące osłabiony wzrok i na pomoce optyczne. Niewidomi, oczywiście, nie muszą tego robić.
Jednakowego traktowania i nazywania wszystkich niewidomymi nie ustrzegły się nawet stowarzyszenia zrzeszające osoby niewidome i słabowidzące, jak na przykład Polski Związek Niewidomych. Takie pomieszanie pojęć jest więc ze wszech miar szkodliwe, a mimo to od dziesięcioleci stosowane jest w prawie, w życiu organizacyjnym osób z uszkodzonym wzrokiem i instytucjach działających na ich rzecz.
 

Działania utrwalające stereotypy niewidomych

 
Mimo niewątpliwej szkodliwości funkcjonowania stereotypów osób niewidomych, sami niewidomi oraz stowarzyszenia i instytucje działające na ich rzecz podejmują działania, które przyczyniają się do utrwalania tych stereopypów. Czynią tak najczęściej z chęci pozyskania pieniędzy. Niekiedy pieniądze te niezbędne są na finansowanie pomocy rehabilitacyjnej czy socjalnej, działalności kulturalnej, turystycznej czy innej. Zdarza się też, że podejmowana jest działalność stricte gospodarcza, w której wykorzystywana jest litość i chęć pomocy niewidomym.
Jest to możliwe, ponieważ funkcjonujące stereotypy ułatwiają pozyskiwanie pieniędzy.
Stowarzyszenie działające na rzecz niewidomych występuje do władz o przyznanie jakichś uprawnień dla niewidomych, musi więc "dobrze" uzasadnić wniosek. Z uzasadnienia wynika, że niewidomi są biedni, niezaradni, niesamodzielni, nic nie potrafią, nic nie mogą i potrzebują zawsze i wszędzie różnorodnej pomocy. Oczywiście, pomocy rzeczywiście niewidomi potrzebują, ale nie aż w takim stopniu, jak można wnioskować z takiego uzasadnienia.
To samo stowarzyszenie występuje do władz o ułatwienia w rehabilitacji zawodowej i zatrudnieniu. Wówczas również swój wniosek "dobrze" uzasadnia. Niewidomi wszystko mogą, wszystko potrafią, mogą być bardzo dobrymi pracownikami, nawet lepszymi od pracowników widzących. Potrzebują tylko trochę pomocy, ułatwień, sprzętu itd. Oczywiście, niewidomi mogą być dobrymi pracownikami, ale bez przesady. Lepszymi od pracowników widzących być nie mogą. Wybitny niewidomy może być lepszy od zdolnego pracownika widzącego, zdolny niewidomy może być lepszy od pracownika przeciętnego, przeciętny od słabego, słaby niewidomy nie może być lepszy od żadnego pracownika.
Negatywne obrazy niewidomych z wniosków o uprawnienia, o dofinansowania, o dotację, o różne formy pomocy finansowej i materialnej oraz superpozytywne obrazy niewidomych z wniosków dotyczących zatrudnienia przyczyniają się do utrwalania mitów na ich temat.
Podobną rolę pełnią kawiarnie i restauracje serwujące posiłki w ciemnościach, bankiety urządzane w ciemnościach, wystawy eksponujące w ciemnościach sprzęt rehabilitacyjny i sztuki teatralne grane w ciemnościach przez niewidomych aktorów. Do tego należy dodać wystawy, wernisaże i konkursy niewidomych rysowników, malarzy i fotografów, którzy nie są niewidomymi.
Ciekawym pomysłem są instytucje typu "Ślepe krowy" (Blinde-kuh).
Są to restauracje i kawiarnie, w których klienci konsumują potrawy w zupełnych ciemnościach, a kelnerami są niewidomi.
Pierwsza taka instytucja pojawiła się w Szwajcarii pod koniec XX stulecia, a następne w wielu innych krajach. Wymyślił ją pastor Jorge Spielmann. Wzorował się on na wystawie w ciemności, która powstała w Zurychu. Odwiedzający ją mogli poczuć, jak to jest, gdy się nic nie widzi. W Polsce (w Warszawie) pierwsza taka restauracja powstała w 2008 r.
Następnie zaczęły powstawać inne instytucje, które podejmują działalność w ciemnościach - wystawy i spektakle teatralne.
Celem kawiarni, restauracji i innych działań w ciemności, według ich twórców, jest popularyzowanie spraw osób niewidomych, upoglądowianie, jak żyją niewidomi, jak sobie radzą, jakich pomocy używają itp. Jest to wypowiadany albo niewypowiadany cel działania w takich warunkach. Niestety, działalność ta opiera się na błędnych założeniach. U jej podstawy leży przekonanie, że niewidomy funkcjonuje tak, jak człowiek widzący w ciemnościach. Założenie to nie uwzględnia rehabilitacji, długotrwałego, mozolnego przyswajania sobie bezwzrokowych metod wykonywania różnych czynności. Niektórzy uważają i twierdzą, że w ten sposób ludzie widzący lepiej zrozumieją warunki życia niewidomych. Tymczasem jest to przekonanie całkowicie bezpodstawne. Obiad spożywany przez osobę widzącą w zupełnych ciemnościach może tylko utwierdzić ją w przekonaniu, że wszystko to, co wiedziała o niewidomych jest prawdą. Jeżeli osoba ta była przekonana, że niewidomi mają doskonalsze wszystkie zmysły i dodatkowo zmysł szósty, przekona się, że tak jest. Ona przecież nie radziła sobie, nie wiedziała co je, czy się nie ubrudziła itd. Jeżeli przekonana była, że niewidomy nie jest do niczego zdolny, przekonała się, że miała rację. Przecież ona nie była zdolna zjeść posiłku w cywilizowany sposób.
Człowieka widzącego w restauracji typu "ślepa krowa" można porównać do osoby nieumiejącej pływać, która została wrzucona na głęboką wodę. Trudno jest oczekiwać, żeby osoba ta odczuwała przyjemność z kąpieli. Będzie przerażona i z ulgą wyjdzie z wody. Ta sama osoba, jeżeli nauczy się dobrze pływać, będzie inaczej zachowywała się w wodzie, a kąpiel będzie sprawiała jej przyjemność.
Tak więc "ślepe krowy" nie oddziałują na intelekt człowieka, nie mają walorów poznawczych. Świetnie natomiast oddziałują na emocje, wzmacniają emocjonalne oceny możliwości osób niewidomych, utrwalają stereotypy, mity i różne nieprawidłowe poglądy na ich temat.
Działalność taka podejmowana jest z chęci osiągania korzyści w sensie ekonomicznym, jako z działalności gospodarczej, albo korzyści materialnej o charakterze charytatywnym - emocje pobudzają do hojności. Oczywiście, w działalność tę angażują się również ludzie, którzy kierują się najlepszymi intencjami, ale nie uświadamiają sobie szkodliwości takich działań.
Dla porządku muszę dodać, że ćwiczeń w ciemnościach nie należy całkowicie odrzucać. Mogą one być stosowane w toku szkolenia instruktorów rehabilitacji niewidomych. Wówczas stosuje się je łącznie z przekazywaniem wiedzy tyflologicznej, są więc metodą upoglądowiania teoretycznej wiedzy.
Podobne działania, jak w przypadku "ślepych krów", podejmowane są w innych dziedzinach życia.
 Jacek Drost w informacji pt. "Niezłe "lanie" spuścili dzisiaj niewidomi zawodnicy z zespołu Tyniecka Nie Widzę Przeszkód Kraków ekipie Telewizji Polskiej podczas meczu rozegranego na...", pisze o takim "niezwykłym" wydarzeniu. Informacja ta została opublikowana w Dzienniku Zachodnim 26 listopada 2016 r. Czytamy: kkk
"Niezłe "lanie" spuścili dzisiaj niewidomi zawodnicy z zespołu Tyniecka Nie Widzę Przeszkód Kraków ekipie Telewizji Polskiej podczas meczu rozegranego na hali Centralnego Ośrodka Sportu w Szczyrku. Mimo że grający nic nie widzieli, to gol padał za golem. W sumie blind futboliści strzelili ekipie TVP aż siedem bramek!
Pomysł rozegrania takiego meczu narodził się podczas Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro, kiedy relacjonowaliśmy zmagania reprezentacji Polski, spotykaliśmy się z takimi zawodnikami jak Marcin Ryszka, który na poziomie sportu paraolimpijskiego uprawiał pływanie, ale przerzucił się na blind futbol. To on zaproponował rozegranie takiego meczu. COS w Szczyrku dał nam halę, blind futboliści zarazili nas ideą, a my staramy się pomóc tym zawodnikom promując ten sport, bo robią coś kapitalnego - stwierdził Rafał Patyra, dziennikarz TVP, jeden z organizatorów meczu.
Pięcioosobowe drużyny zagrały dwie połowy, z których każda trwała 20 minut. Zawodnicy obu drużyn mieli na oczach opaski, więc nikt nic nie widział, a także ochraniacze m.in. na głowach, które chroniły ich przed urazami w razie zderzenia. Zawodnicy drużyny Tyniecka Nie Widzę Przeszkód praktycznie cały czas byli przy piłce (w środku ma grzechotkę, więc słychać w którą stronę leci po kopnięciu), wypracowali sobie sporo sytuacji strzeleckich, strzelili siedem goli. Zawodnicy TVP raczej skupiali się na obronie, widać było, że ciężko im się porusza po omacku.
Mateusz Stawarz, trener drużyny Tyniecka Nie Widzę Przeszkód, stwierdził, że mecz był towarzyski, jego piłkarze zagrali z ekipą TVP, żeby z jednej stroni nieco potrenować, a drugiej, by pokazać się szerszej publiczności.
Drużyna Tyniecka Nie Widzę Przeszkód powstała w 2008 roku. - Zaczęliśmy kopać jako pierwsi w Polsce w ośrodku znajdującym się na ulicy Tyniecka w Krakowie, stamtąd wywodzą się wszyscy zawodnicy, ja uczę tam wychowania fizycznego. Istnieje także drużyna we Wrocławiu - mówił trener Stawarz.
Zasady blind futbolu oparte są na zasadach futsalu, na które nakładają się specyficzne zasady z racji, że w blind futbol grają niewidomi zawodnicy. Drużyny są pięcioosobowe, boisko jest podzielone na trzy strefy - obronną, środka i ataku. Bramkarz jest widzący, pomaga poruszać się zawodnikom w obronie. Za strefę środkową jest odpowiedzialny trener, a drugi trener stoi za bramką przeciwnika i podpowiada napastnikowi, gdzie ma strzelać".
 W tym przypadku również występuje pomylenie pojęć. Niewidomy piłkarz, który nauczył się żyć bez posługiwania się wzrokiem i trenuje ten dziwny sport przeciwstawiany jest dziennikarzowi z zasłoniętymi oczami. Nic dziwnego, że wynik był tak korzystny dla niewidomych.
W artykule "Park za sześć milionów złotych" opublikowanym w miesięczniku "Wiedza i Myśl" (październik 2014 r.), Zbigniew Niesiołowski opisał różne udogodnienia i upoglądowienia wprowadzone w parku Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niewidomych w Owińskach. Znajdujemy tam również wzmiankę o specjalnym torze przeszkód i wniosku widzącej młodzieży, która tor ten pokonała w goglach. Czytamy:
"Stworzono także dwustumetrowy tor przeszkód, na którym sprawdzają się nie tylko niewidomi, lecz również studenci AWF i pedagogiki przyjeżdżający na ćwiczenia.
 Zarządzający opowiadał, że widział, jak po przejściu toru w goglach młodzież była kompletnie wykończona i przekonana, że życie po niewidomemu wcale nie jest łatwe".
I komentarz redakcji pod tym artykułem:
 "Właśnie, jaki cel mają te wszystkie restauracje, wystawy, teatry w ciemnościach? Od dawna prezentujemy pogląd, że przyczyniają się jedynie do utrwalania stereotypów, do przestraszenia i do przekonania, że życie "po niewidomemu" jest beznadziejne. Cytowana wypowiedź właśnie o tym świadczy".
Jaskrawym przykładem instytucjonalnego utrwalania stereotypów i nieprawdziwych poglądów na temat niewidomych jest np. Raport Krajowej Izby Gospodarczo-Rehabilitacyjnej z 1996 r. o sytuacji zakładów pracy chronionej zatrudniających osoby niewidome oraz propozycje udzielania im pomocy. Podkreślam, że Krajowa Izba Gospodarczo-Rehabilitacyjna zrzesza pracodawców prowadzących zakłady pracy chronionej zatrudniające przede wszystkim osoby niewidome i słabowidzące. Powinna więc prezentować stanowisko korzystne dla tych osób. Tymczasem w Raporcie znajdują się twierdzenia, że pracownicy niewidomi nie znajdą zatrudnienia poza zakładami pracy chronionej, że ich wydajność pracy wynosi zaledwie 30 procent wydajności pracowników widzących. Opinie takie są ciągle powtarzane i kształtują opinię na temat niewidomych.
Podkreślam, że głoszą je pracodawcy zatrudniający osoby niewidome, a więc niby kompetentni fachowcy, którzy wiedzą, co mówią. Ich opinie są więc prawdziwe. I mało kto wie, że chodzi tu, nie o wydajność pracy, ale o jak najwyższe refundacje kosztów zatrudnienia z PFRON-u. Mało kto wie, że fakt ten poważnie podważa twierdzenie o 30 procentach wydajności, bo motywowane jest chęcią zysku.
Niezrozumiałe jest , że niektórzy niewidomi godzą się z opinią o trzydziestoprocentowej wydajności ich pracy i jednocześnie z opinią, że mogą być lepszymi pracownikami od osób widzących.
Żadna przesada nie służy dobrze niewidomym i nie kształtuje właściwych poglądów na ich temat ani właściwych postaw w stosunku do nich.
 

Krótkie podsumowanie

 
Dowiedzieliśmy się, jak wiele niewłaściwych poglądów, stereotypów i mitów funkcjonuje w świadomości społecznej oraz jakie są ich przyczyny. Mogliśmy również porównać je z własnymi poglądami, odczuciami i oczekiwaniami. W następnym artykule postaram się przybliżyć czytelnikom poglądy niewidomych na temat ludzi widzących, na temat niewidomych i na słabowidzących.