Skryba
    
W poprzednim artykule opisałem  różne niewłaściwe poglądy na temat niewidomych, stereotypy niewidomych i mity  na ich temat. Teraz zastanowimy się, co sprawia, że powstają one i funkcjonują  setki i tysiące lat, 
      Tadeusz Majewski w książce pt.  "Psychologia niewidomych i niedowidzących" pisze: 
  "Błędne poglądy zrodzone w  świadomości ludzi dawnych czasów wynikały stąd, że ówczesny człowiek nie  potrafił odpowiedzieć sobie na wiele pytań, jakie nasuwali niewidomi, jak też  sama ślepota. Podobnie jak inne zjawiska, "tajemnice" związane ze  ślepotą starano się tłumaczyć odwołując się do sił nadprzyrodzonych. Dotyczyły  one zarówno pochodzenia ślepoty, jak też psychicznych właściwości niewidomych.  Ponieważ nie potrafiono wyjaśnić, dlaczego dziecko rodzi się niewidome lub  ustalić przyczynę utraty wzroku - tłumaczono to przekleństwem lub karą Bożą za  grzechy, przeznaczeniem itp.". 
      Dalej Tadeusz Majewski pisze: 
  "Na błędne poglądy na temat  niewidomych miał także wpływ brak wychowania i rehabilitacji osób dotkniętych  ślepotą. Zaniedbania środowiskowe i izolacja społeczna powodowały to, że  większość niewidomych nie miała warunków do osiągnięcia przeciętnego rozwoju  psychicznego i społecznego, a często nawet fizycznego. 
   Niekorzystna sytuacja ludzi pozbawionych  wzroku powodowała w dawnych czasach to, że mogły wystąpić istotne różnice w  sensie ujemnym w porównaniu z widzącymi. Na dokładność spostrzeżeń duży wpływ  ma uprzednie doświadczenie człowieka, jego wiedza, zainteresowania,  światopogląd i pamięć. Zależność spostrzegania od tych czynników nazywana jest  apercepcją. Ludzie różnią się doświadczeniami życiowymi, wiedzą, inteligencją,  wyobraźnią, światopoglądem i innymi czynnikami, dlatego mogą inaczej  spostrzegać przedmioty, stosunki między nimi, zjawiska i wszystko inne". 
   Ten syntetyczny opis wymaga rozwinięcia,  pogłębienia, przykładów przybliżających Czytelnikom omawiane zjawiska. 
   
 
      Światło jest promieniowaniem  elektromagnetycznym, a raczej jego częścią. Jest bowiem widzialna część  promieniowania elektromagnetycznego i niewidzialna część tego promieniowania. 
      Potocznie światłem nazywamy tylko  część widzialną promieniowania. Według fizyków jednak światłem jest również  promieniowanie ultrafioletowe i podczerwone, których oko ludzkie nie widzi.  Światłem zajmuje się optyka, która traktuje je jako falę elektromagnetyczną  oraz jako strumień fotonów. 
   Nas jednak nie interesują fizyczne właściwości  światła ani jego natura, tylko odbiór przez narząd wzroku oraz znaczenie  światła i wzroku dla człowieka. 
      Światło jest warunkiem życia. To  dzięki światłu rośliny asymilują dwutlenek węgla i wytwarzają substancje,  którymi odżywiają się pozostałe organizmy, z człowiekiem włącznie. Światło jest  podstawą funkcjonowania najważniejszego zmysłu dalekiego zasięgu człowieka -  zmysłu wzroku. 
      Od zawsze światło odgrywa wielką  rolę w życiu człowieka. W zamierzchłych wiekach światło oznaczało  bezpieczeństwo, radość, piękno. W nocy panowała ciemność i polowały  drapieżniki. W ciemnościach występowało wiele zagrożeń, z którymi człowiek  pierwotny zmagał się nieustannie. Ciemność oznaczała - lęk, strach, zagrożenie,  poczucie bezradności. Dzień - to światło, to widno, to brak zagrożeń, to  bezpieczeństwo. Dzień, światło, widno, to radość życia. 
      Te historyczne doświadczenia  tkwią głęboko w psychice. Chociaż obecnie życie człowieka wygląda zupełnie  inaczej, chociaż nie ma już tak wielkich zagrożeń wynikających z ciemności, z  nocy, chociaż ludzie nauczyli się wytwarzać światło w dostatecznych ilościach,  lęk przed ciemnościami tkwi w głębi świadomości oraz podświadomości i w wielu  sytuacjach występuje w różnych formach. 
      W pewnych okolicznościach lęki  ukształtowane w toku rozwoju gatunku ludzkiego, wzmacniane są osobistymi  doświadczeniami z życia człowieka. Dziecko położone spać w ciemnym  pomieszczeniu niekiedy przeżywa lęki, czuje się samotne, opuszczone, pozbawione  opieki, miłości. W ciemnościach, w nocy, późnym wieczorem zdarza się więcej  napadów i kradzieży niż w dzień. Poza tym chyba nie ma ani jednej osoby  widzącej, która po ciemku nie nabiła sobie guza, nie potykała się o różne  przedmioty, nie potrąciła czegoś, nie stłukła, nie rozlała. 
      Wszystkie doświadczenia, te  gatunkowe, które powstały w wyniku rozwoju człowieka i te osobnicze, nabywane  przez każdego w toku jego życia uczą, że światło jest czymś dobrym, a ciemność  złym. 
      Uwarunkowania te wpływają na  psychikę człowieka oraz na społeczną świadomość. Z lęku przed ciemnością, czyli  brakiem światła, rodzą się stereotypy niewidomych i mity na ich temat. 
      Ludzie skłonni są utożsamiać brak  wzroku z ciemnością, z czymś złym, nieprzyjemnym, trudnym do zaakceptowania. W  wielu przypadkach życie bez światła i bez wzroku przerasta wyobraźnię człowieka  widzącego. Uwarunkowania te są niekorzystne, gdyż prowadzą do powstawania  błędnych poglądów na temat osób niewidomych, które utrudniają im społeczne  funkcjonowanie. 
      Tak więc jedną z fundamentalnych  przyczyn błędnych poglądów na temat ślepoty i niewidomych jest światło i wzrok,  które tak wiele znaczą dla większości ludzi, że nie potrafią sobie wyobrazić  życia bez nich. I jest to w pełni zrozumiałe, bo światło jest warunkiem życia,  warunkiem posługiwania się wzrokiem. 
      Szczególnie duże znaczenie wzrok  ma w życiu człowieka. Jest on zmysłem dominującym, dalekiego zasięgu,  pozwalającym na bardzo łatwą, dokładną orientację w otoczeniu. Wzrok jednak nie  może funkcjonować bez światła. U różnych gatunków zwierząt mogą dominować inne  zmysły, np. węch u psa czy słuch u nietoperza. Wówczas światło jest zbędne do  skutecznego korzystania z tych zmysłów. Człowiek natomiast zdecydowaną  większość (według szacunków aż 85%) pozasłownych informacji z otoczenia odbiera  przy pomocy wzroku, a więc dla człowieka światło jest niezbędne. Niemal  wszystko, co stworzył, czym się posługuje, wymaga wzroku. Środki transportu,  znaki drogowe, pismo, telewizja, barwna odzież, obrazy i wiele innych  postrzegane są przy pomocy wzroku. 
      Niektóre obiekty: bardzo duże,  np.: łańcuchy gór, budynki, bardzo małe - bakterie, owady, odległe - gwiazdy,  planety, kruche - bańka mydlana, gorące, bardzo zimne i przedmioty w ruchu nie  poddają się oglądowi przy pomocy żadnego innego zmysłu. Można je poznawać tylko  przy pomocy wzroku. 
      Wzrok ze względu na łatwość  posługiwania się, precyzję spostrzeżeń, daleki zasięg, stał się nie tylko  najważniejszym, dominującym u człowieka. Jest on też cenzorem informacji  uzyskiwanych przy pomocy pozostałych zmysłów. Jeżeli do sali wypełnionej ludźmi  wejdzie jakaś osoba i odezwie się, mimo że zostanie rozpoznana po głosie, i tak  wszyscy spojrzą i upewnią się co do prawdziwości rozpoznania. Jeżeli upadnie  szklanka na podłogę, większość ludzi po wydanym dźwięku potrafi rozpoznać, że  to szklanka upadła i czy się rozbiła, ale i tak każdy spojrzy, żeby się  upewnić. 
      Zastanowienie się nad językiem,  którym się posługujemy, ułatwi zrozumienie znaczenia wzroku i światła dla  człowieka. Wiele określeń bowiem wywodzi się z historycznych uwarunkowań i  odnosi do światła i ciemności. 
      Jeżeli ktoś jest mądry - mówimy  "światły". Jeżeli na czyjejś twarzy widoczna jest radość - mówimy, że  ma promienną twarz, gdy dla kogoś przewidujemy dobrą przyszłość - mówimy, że ma  on świetlaną przyszłość. Człowiek wykształcony, mądry, jest człowiekiem  oświeconym, światłym. Anioły to duchy jasności. Mieliśmy w historii całą epokę,  określaną "oświecenie". Za zmarłych modlimy się słowami: "... a  światłość wiekuista niechaj im świeci". W Wielką Sobotę mamy Liturgię  światła. W liturgii znajdujemy i takie słowa: "Bóg jest światłością i nie  ma w nim żadnej ciemności". Zadaniem apostołów było "nieść światło  poganom", Jezus jest światłością świata. Jan Paweł II dodał część Różańca  zwaną tajemnicami światła. 
      Przeciwnie, to co jest złe,  głupie, nieprzyjemne, niemiłe określamy słowami wywodzącymi się od ciemności.  Diabeł to duch ciemności, człowiek głupi to ciemny, ciemniak, w średniowieczu  panowała ciemnota albo mroki, brzydkie jak noc listopadowa i tym podobne. Język  taki kształtuje świadomość społeczną i każdego z nas. Doświadczenia związane ze  światłem i ciemnością oraz wywodzące się z nich określenia przenoszone są na  niewidomych i kształtują poglądy na ich temat. 
      Człowiek głupi, niewykształcony  to ciemny. Ale słowo ciemny to również synonim słów ślepy, niewidomy. Więc  ciemnota, głupota i ślepota są to jakby synonimy. Stąd, jeżeli ktoś traci  zdrowy rozsądek, bo zakochał się bez pamięci - mówimy, że miłość go zaślepiła.  Tak samo wściekłość zaślepia i człowiek nie wie, co robi. Następuje też  zaćmienie umysłu, jak zaćmienie słońca. 
      W przeszłości wiele zjawisk  przyrody było całkowicie niezrozumiałych i wymagało jakiegoś wyjaśnienia.  Wyjaśniały to duchy zmarłych, dobre i złe siły, szamani itp. 
      Niezrozumiała, tajemnicza,  budząca lęk była też ślepota. Ślepotę również starano się wyjaśniać siłami  nadprzyrodzonymi. Skoro kogoś spotykało tak wielkie zło, musiała to być kara za  grzechy, przekleństwo, złe uroki. Często zło rodziło się w ciemnościach, a  niewidomi ciągle przebywają w ciemnościach, więc dużo zła mogło się do nich  przyczepić. 
      Ponieważ niewidomy, w rozumieniu  niektórych ludzi, żyje w wiecznych ciemnościach, to musi ciągle przeżywać  wszystkie niedogodności wynikające z braku światła. Jeżeli ktoś świadomie,  częściej podświadomie boi się ciemności, z obawą spogląda na niewidomego.  Jeżeli ktoś nie wyobraża sobie życia bez wzroku, bez światła, w wiecznych  ciemnościach, próbuje tłumaczyć życie niewidomych i tworzy na ich temat mity, które  stają się solidnymi barierami w społecznym funkcjonowaniu niewidomych. 
      Ciągłe posługiwanie się wzrokiem  poważnie utrudnia osobom widzącym zrozumienie niewidomych, gdyż pod kontrolą  wzroku ludzie wykonują niemal wszystkie czynności i sprawdzają informacje  uzyskiwane przy pomocy pozostałych zmysłów, a głównie słuchu. Ta dominująca  rola wzroku powoduje, że człowiek, który go posiada, posługuje się nim  automatycznie, mimo woli, bez udziału świadomości. Mało tego, bez wysiłku woli  nie uświadamia sobie, że ktoś funkcjonuje bez wzroku. I jest to naturalne,  normalne, lecz dla niewidomych niekorzystne. 
      Z różnymi pojęciami odnoszącymi  się do wzroku, do światła i do ciemności wiążą się silne emocje. Mówimy np.  "jest światłem moich oczu", "jest oczkiem w głowie", "strzec  jak źrenicy oka", "i ogarnęła go wieczna ciemność" - piosenka  mówi: "jak w godzinie ostatniej śladu słońca na niebie". 
      Emocje te wywierają wpływ na  stosunek do niewidomych, do wzroku i ślepoty. Jest to tym bardziej szkodliwe,  że w codziennym życiu posługujemy się skrótami myślowymi, utartymi poglądami,  schematami myślowymi. Tylko drobna część tego, co ludzie mówią, jest wynikiem  samodzielnej pracy umysłowej. Zdecydowana większość wypowiedzi, poglądów,  postaw jest zwykłym naśladownictwem, powtarzaniem za innymi, do których  przyrównujemy różne sytuacje. Jeżeli jakieś fakty, spostrzeżenia, uwagi i  opinie nie pasują do zakodowanych schematów, często nie są zauważane. Są  pomijane jakby nie istniały. Albo postrzegane błędnie, tak aby były zgodne z  naszymi poglądami. Prawdę tę dobrze odzwierciedla powiedzenie: "Słyszy to,  co chce słyszeć". 
      Takimi schematami są różne  powiedzenia, zwroty, porzekadła, przysłowia. Nie muszą one być prawdziwe, a  często są sprzeczne. "Działa, jak czerwona płachta na byka" - to powiedzenie  wszyscy doskonale rozumieją, chociaż jest ono błędne. Otóż na byka działa  poruszająca się płachta, przy czym jej kolor jest obojętny. Byki są  daltonistami - nie widzą kolorów. Czerwona płachta natomiast świetnie  oddziałuje na obserwatorów corridy. Powiedzenia: "cyganisz",  "cygaństwo" mają swoje korzenie w uprzedzeniach etnicznych. Podobnie:  "Ma on żydowską głowę", "leniwy jak Murzyn", Niemcy są  tacy, a Ukraińcy jeszcze inni. Każdy, kto zechce przez chwilę samodzielnie  pomyśleć, dojdzie do wniosku, że wszyscy przedstawiciele wielkich narodów nie  mogą być jednakowi. Można znaleźć wśród nich przykłady, które pozwolą udowodnić  każdą hipotezę. 
      Jak już wspomniano, utrwalone w  różnych stereotypach i schematach poglądy są często sprzeczne. Mówimy:  "Przysłowia są mądrością narodów". A więc, które z tych dwóch jest  prawdziwe? "Dobrego i karczma nie zepsuje, złego i kościół nie  naprawi", i "Z kim kto przestaje, takim się staje" albo:  "Jakie tatki, takie dziatki", "Jeden syn jest księdzem, a drugi  złodziejem". Mądrość tych powiedzeń polega prawdopodobnie na tym, że można  zawsze znaleźć odpowiadające danej sytuacji, chociażby chciało się udowodnić  całkowicie przeciwstawne tezy. 
      Myślenie schematami z jednej  strony ułatwia funkcjonowanie w codziennej rzeczywistości, z drugiej zaś  ogranicza kształtowanie prawdziwego, obiektywnego obrazu świata. Nie wymaga ono  wysiłku, jest wygodne, ułatwia życie, ale hamuje postęp. Umożliwia bowiem  funkcjonowanie w świadomości społecznej wielu nieprawdziwych poglądów, opinii,  uprzedzeń itp., i to przez setki i tysiące lat. Dotyczą one uprzedzeń rasowych  i etnicznych, właściwości kobiet i mężczyzn, religii, polityki, osób  niepełnosprawnych. 
      Tak więc światło i wzrok są  wielkim dobrem dla niemal wszystkich ludzi, dla niewidomych takie nie są, gdyż  stanowią obfite źródło błędnych poglądów, przesądów, stereotypów i uprzedzeń. 
   
 
      Od najdawniejszych czasów chorobę  utożsamiano z karą za grzechy. Poglądy na ten temat znajdujemy w pismach i w  tradycji. 
      Samulew Lef i Wera Lef w książce  pt. "Od czarów do medycyny współczesnej" pisze: "Opiekę nad  zdrowiem sprawowali kapłani, ponieważ chorobę utożsamiano z karą za grzechy.  Egipcjanin porażony ślepotą rozpoczynał swe modły o łaskę od słów: Jam jest  człowiek, który złożył fałszywą przysięgę przed Tothem bogiem prawdy i on  sprawił, że ciemność otacza mnie podczas dnia". 
      W "Biblii" znajdujemy  wiele fragmentów dotyczących chorób, niepełnosprawności, ślepoty. Na ogół są to  zakazy krzywdzenia, ale są i takie, które świadczą o dyskryminacji. 
      Z pewnością słowa: "Nie  będziesz złorzeczył głuchemu ani przed ślepym nie będziesz kładł zawady, ale  się będziesz bał Pana, Boga twego, bom ja jest Pan" są przyjazne dla osób  niepełnosprawnych. Tak samo słowa: "Przeklęty, kto czyni, że ślepy błądzi  w drodze". I rzecze wszystek lud: "Amen". To już bardzo mocny  nakaz wzmocniony groźbą przekleństwa. 
   Natomiast dyskryminujące są słowa: "Ślepy  i chromy nie wnijdą do kościoła". 
      A poniższy cytat wyraźnie mówi o  ślepocie jako o karze. 
      Elizeusz zaś modlił się do Pana  mówiąc: "Poraź, proszę, ten lud ślepotą! I według słowa Elizeusza poraził  ich Pan, aby nie widzieli". 
   O poglądach na temat niewidomych zawartych w  Biblii pisałem więcej w artykule 24. tego cyklu "Niewidomi i ociemniali  duchowni oraz teologowie." Dlatego teraz poprzestaję na powyższych  cytatach. 
      Tak było w starożytności i w  starożytnych wierzeniach. Nie skończyło się to jednak przed naszą erą. 
      Cytowany wyżej Samulew Lef i Wera  Lef piszą: 
  "Kościół powrócił do dawnych  twierdzeń, iż choroba i cierpienia, to kara za popełnione grzechy. Nie ma na  nie innej rady, ulgi trzeba szukać w postach i modlitwach". Dotyczy to  średniowiecza. 
      I dalej: 
  "Każda próba rozumowego  podejścia do choroby uważana była za ciężki grzech i za krytykę największego  lekarza, jakim jest Bóg". 
      Zofia Kossak-Szczucka w książce  "Dziedzictwo" pisze m.in. o jednej z córek bohaterów książki, która  była upośledzona umysłowo. Jej otoczenie zastanawia się, za jakie grzechy ta  kara - może któryś z przodków brał udział w morderstwie biskupa św. Stanisława  Szczepankowskiego. Dodam, że rodzina rozważa to zagadnienie w połowie  dziewiętnastego stulecia, a biskup Stanisław Szczepankowski został zamordowany  w 1079 r., a więc prawie przed ośmioma wiekami. 
      Pogląd, że ślepota jest karą za  grzechy nie ma podstaw w Ewangielii. Św. Jan przytacza wypowiedź Jezusa na ten  temat: 
  "Uzdrowienie ślepego od  urodzenia 
   A przechodząc, ujrzał Jezus człowieka ślepego  od urodzenia. 
      I spytali go uczniowie jego:  Rabbi, kto zgrzeszył, on czy rodzice jego, że się ślepym narodził? 
      Odpowiedział Jezus: Ani on nie  zgrzeszył, ani rodzice jego; ale 
      żeby się okazały w nim sprawy  Boże". 
      Niestety, wypowiedź ta nie od  razu wpłynęła na kształtowanie poglądów. 
      W Ewangelii Świętej jest kilka  opisów przywrócenia wzroku niewidomym. Są przykłady, że dobrze należy traktować  niewidomych, a nie ich dyskryminować. 
      Jednak ewangeliczne przesłanie  długo przebijało się do świadomości ludzkiej i chyba jeszcze nie całkowicie  zostało przyswojone. Obserwujemy tu znaczną poprawę, nawet księdzem może zostać  osoba niewidoma, ale przez wieki trwania chrześcijaństwa ślepota i inne  niepełnosprawności kojarzone były z grzechem i karą. 
   W Katechizmie Kościoła Katolickiego  opracowanym po Soborze Powszechnym Watykańskim I, zatwierdzonym przez św. Jana  Pawła II czytamy: 
  "W ochrzczonym pozostają  jednak pewne doczesne konsekwencje grzechu, takie jak cierpienie, choroba,  śmierć czy nieodłączne od życia ułomności, takie jak słabości charakteru, a  także skłonność do grzechu, którą Tradycja nazywa pożądliwością lub  metaforycznie "zarzewiem grzechu". 
      I dalej: 
  "Aby zrozumieć tę naukę i  praktykę Kościoła, trzeba zobaczyć, że grzech ma podwójny skutek. Grzech ciężki  pozbawia nas komunii z Bogiem, a przez to zamyka nam dostęp do życia wiecznego,  którego pozbawienie nazywa się "karą wieczną" za grzech. Każdy  grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowane przywiązanie do  stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie  nazywanym czyśćcem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy "karą  doczesną" za grzech". 
      Beatrice A. Wright: w książce  "Psychologiczne aspekty fizycznego inwalidztwa" opisała zdarzenie  potwierdzające, że według niektórych ludzi niepełnosprawność jest skutkiem  grzechu. 
  "Karen, trzyletnia  dziewczynka dotknięta kurczowym porażeniem mózgu, - wyruszyła z rodzicami w  daleką podróż na konsultację lekarską. Szukali właśnie pomieszczenia na nocleg:  (...) Dom był bardzo miły - kryty białymi gontami, stary, z oświetlonymi  oknami, wywoływał wrażenie ciepła i przyjaźni. 
   Zadzwoniłam i drzwi otwarły się niemal  natychmiast. Weszłam z deszczu do środka i zwróciłam się do sympatycznie  wyglądającej kobiety w średnim wieku: 
      - Potrzebujemy pokoju na noc -  powiedziałam. - Czy mogłaby pani wstawić do naszego pokoju łóżko polowe dla  Karen? 
      - Myślę, że będę mogła państwu  pójść na rękę. 
      Zaprowadziła nas do umeblowanego  ze smakiem pokoju mieszkalnego i poprosiła, żebym usiadła. Ulokowałam się  wygodnie, trzymając Karen na ręku (...) 
      - Czemu nie postawi pani dziecka  na ziemi, musi być ciężkie - spytała. 
      - Nie szkodzi - rzekłam. -  Potrzymam ją. 
      - Proszę ją posadzić na krześle  obok - poradziła. - Nie będzie mi wcale przeszkadzać, jeśli zejdzie i pobiega  sobie. Podróż jest męcząca dla małych dzieci na pewno z wielką chęcią zejdzie  na ziemię. 
      - Karen nie może zejść na podłogę  i biegać - wyjaśniłam. - W gruncie rzeczy nie może sama usiąść. Widzi pani, że  nawet kiedy ją trzymam, z trudem może trzymać prosto głowę przez dłuższy czas.  Dlatego właśnie znaleźliśmy się tutaj. Przyjechaliśmy, żeby zasięgnąć porady dr  C. Mamy nadzieję, że potrafi jej pomóc. 
      Nagle spostrzegłam, że postawa  siedzącej kobiety wyraża mrożąco napiętą uwagę. Jej twarz ożywiła się, zerwała  się na równe nogi. 
      - Wynoście się z mego domu! -  krzyknęła. - Tylko źli, zepsuci ludzie mogą mieć takie dziecko! 
      (Killilea, 1952: 64-65)". 
      Ostatni cytat dotyczy połowy  ubiegłego stulecia i Stanów Zjednoczonych. Z pewnością jednak obecnie i w  innych krajach również można spotkać podobne poglądy. Mają one nawet  odzwierciedlenie w języku, którym się posługujemy. Otóż często ludzie, na  których spadło jakieś nieszczęście stawiają retoryczne pytanie: za jakie  grzechy. Bliscy osób śmiertelnie chorych, osób zmarłych w wyniku wypadku drogowego  czy w pożarze, pytają dlaczego nas to spotyka, tylu drani chodzi po świecie a  my za co cierpimy, za jakie grzechy. Ślepota uważana jest za najgorsze  kalectwo, a więc jest karą za wielkie grzechy. 
   
 
   Pogląd taki jest dosyć rozpowszechniony. Wielu  uważa, że charakter człowieka, jego uzdolnienia, cechy psychiczne i umysłowe  można ocenić na podstawie wyglądu zewnętrznego, cech fizycznych, budowy  czaszki, linii papilarnych, anormalnej budowy, braków anatomicznych,  niepełnosprawności itp. Poglądy takie są głęboko zakorzenione w świadomości  ludzkiej. Według przekonań wielu osób przestępcą jest osobnik o  "nieprzystojnym" obliczu. Dlatego przy rozpoznawaniu przestępców  przez świadków pokazywani są oni w otoczeniu mało urodziwych osobników. 
      Niestety, nie tylko jest to  pogląd funkcjonujący w świadomości zwykłych ludzi. Zagadnieniom tym poświęcono  też wiele prac naukowych. Znany jest podział ludzi na cztery typy dokonany  przez E. Kretschmera. W 1925 r. na podstawie budowy ciała wyodrębnił on  ascetyków, melancholików, flegmatyków i choleryków. Na przykład  "astenik" jest typem nieśmiałym, wrażliwym, chłodnym, przejawiającym  skłonności schizofreniczne. 
      W.H. Sheldon (1949) badając  przestępców, doszedł do wniosku, że cechy fizyczne oraz związany z nimi  temperament psychiczny odróżniają ich od ludzi normalnych, a nawet pozwalają  rozróżnić różne typy przestępczości. Powstała odrębna dziedzina naukowa -  frenologia, zajmująca się określaniem cech psychicznych, intelektualnych oraz  moralnych, na podstawie budowy i kształtu czaszki. Uprawiali ją antropolodzy  rasistowscy. Nie trzeba tu dodawać, że te pseudonaukowe badania mają taką samą  wartość, jak niektóre potoczne poglądy. 
      Niewidomego też nie można oceniać  tylko na tej podstawie, że jest on pozbawiony możliwości widzenia. Nie można,  bo każdy jest inny, a utrata lub poważne osłabienie wzroku nie świadczą o  żadnych cechach psychicznych, umysłowych czy moralnych. 
      Nie można, ale wielu właśnie na  tej podstawie ocenia. 
      Wyrazem tego przekonania są  charakterystyki ludzi, sporządzane na podstawie zdjęć. W pewnych amerykańskich  badaniach tego zjawiska wykorzystano zdjęcia. Badane osoby podzielone zostały  na dwie równoważne grupy. Każdej z nich dano po kilka zdjęć ludzi, z prośbą o  ich ocenę. Obie grupy otrzymały zdjęcia tych samych osób w tym samym ujęciu.  Tylko jedno zdjęcie różniło się nieco. Na zdjęciu był ten sam człowiek, ale  jedna grupa otrzymała go na wózku inwalidzkim, a druga od połowy, tak że nie  było widać wózka i niepełnosprawności. Wszystkie osoby na zdjęciach, z  wyjątkiem młodego człowieka niepełnosprawnego, w obydwu grupach ocenione  zostały bardzo powierzchownie, zdawkowo, bezbarwnie. Młody człowiek w grupie,  która oglądała jego zdjęcie bez wózka inwalidzkiego, został oceniony równie  bezbarwnie jak pozostałe osoby. Natomiast w grupie, która oglądała jego zdjęcie  na wózku inwalidzkim - opinie były wyraziste, szczegółowe. Wynikało z nich, iż  oceniający wiedzieli o nim bardzo dużo. 
      Ci, których stosunek do osób niepełnosprawnych  był negatywny, młodzieńca na wózku charakteryzowali również negatywnie. Według  nich był: on złośliwy, mściwy, zazdrosny, zawistny, niecierpliwy, nerwowy,  wybuchowy, pobudliwy, kłamliwy, oszust, intrygant. Badani życzliwie  ustosunkowani do osób niepełnosprawnych w swych charakterystykach nie  szczędzili pozytywnych epitetów: łagodny, skromny, cierpliwy, życzliwy,  wyrozumiały, mądry, obdarzony szczególnymi uzdolnieniami. 
      Zarówno ci nieżyczliwi osobom  niepełnosprawnym, jak i życzliwi, w swych opisach mijali się z prawdą. Opisy  jednych jak i drugich były mocne, barwne, nie tak blade jak w grupie  kontrolnej, ale nie miały podstaw. Były więc szkodliwe. Osoby oceniające  kierowały się swoim stosunkiem do osób niepełnosprawnych, stereotypami, schematami  myślowymi, a nie tym, co widziały. 
   
 
      Zachowanie niewidomych często  różni się od form zachowania dominującego w danym środowisku. Przykładem może  być gestykulacja. Gesty odgrywają ważną rolę w porozumiewaniu się między  ludźmi. Zrozumiałe dla każdego, kto posługuje się wzrokiem, są gesty, skinięcie  głową, pokręcenie głową, wzruszenie ramionami, machnięcie ręką, podniesienie  brwi, pochylenie tułowia do przodu, podniesienie wysoko głowy, opuszczenie głowy,  opuszczenie ramion, mrugnięcie, zmarszczenie czoła, ukłon itd. 
      Gestami ludzie przekazują sobie  informacje, wyrażają aprobatę, zaprzeczają, potwierdzają, wskazują, gdzie coś  się znajduje. Niewidomi nie mogą posługiwać się tego rodzaju gestami, a więc różnią  się od ludzi, których gestykulacja jest sposobem kontaktów społecznych. 
      Niektórzy niewidomi mówią  "głosem radiowym". Nie jest im łatwo śledzić poruszanie się innej  osoby lub osób po pomieszczeniu, w którym przebywa. Niewidomy, jak każdy,  powinien zwracać się do osoby, do której mówi. Ponieważ jednak nie wie, gdzie  dokładnie ta osoba się znajduje albo nie jest tego pewny, niekiedy mówi  "głosem radiowym" tak, żeby jego głos trafiał do słuchacza,  niezależnie od tego, gdzie się znajduje. Mówi więc w przestrzeń, na cały pokój,  jak głośnik radiowy, odbiornik telewizyjny czy odtwarzać MP3. Nie jest to  naturalne i może wpływać na ocenę niewidomego. Oczywiście, jeżeli jest dobrze  zrehabilitowany i ma nawyk unikania takich sytuacji, może zachowywać się  poprawnie. 
      Zdarza się, że niewidomi nie  dbają o swój wygląd. Ubierają się niemodnie, źle dobierają kolory  poszczególnych części odzieży, nie noszą ciemnych okularów, nawet wówczas gdy  mają zniekształcone gałki oczne. Widok niewidomego nieestetycznie ubranego, bez  ciemnych okularów, poruszającego się niezgrabnie wywiera wpływ na świadomość  otoczenia i utrwala stereotyp "biednego niewidomego". 
      Podobną rolę pełni widok  niewidomego żebraka, niewidomego awanturującego się w urzędzie czy na ulicy,  niewidomego pijanego, osoby słabowidzącej, która czyta gazetę i legitymuje się  dokumentem stwierdzającym, że jest niewidomą, niewidomego, który świetnie zna  "swoje prawa" i nie uznaje żadnych obowiązków. 
      W dawnych wiekach warunki życia  niewidomych, naigrawanie się z ich nieszczęścia oraz zwyrodnienie wielu  niewidomych żebraków albo udających niewidomych wpływało na kształtowanie ich  negatywnego obrazu. 
      Max Schofler w książce  "Niewidomy w życiu narodu" pisze m.in.: 
  "Ludzkie współczucie było  tak stępione u klas panujących, że uważano jako godne towarzystwa,  nieszczęśliwe ofiary panujących stosunków, nadużywać jako przedmiot publicznej  wesołości. Nędza niewidomych musiała w nich zabić każdą iskrę godności ludzkiej  i samo szacunku, jeśli mogło się stać to, co podaje "Journal des Paris"  z sierpnia 1425 r.: 
   "Pod panowaniem Karola VI i VII odbył się  we francuskiej stolicy turniej pomiędzy niewidomymi i dużą świnią. Niewidomi  byli uzbrojeni w przeżarte rdzą pancerze oraz w pałki. Świnia została  przeznaczona jako nagroda temu, kto ją zabije. Po sygnale trąbą, która  ogłaszała początek walki zaczęli niewidomi ścigać świnię, by zabić ją  uderzeniami pałek. Ponieważ nie mogli się widzieć, zadawali sobie sami  nawzajem, tak silne ciosy, że byli by się niewątpliwie zabili gdyby nie  chroniły pancerze". 
      Takie i temu podobne widowiska  opisują kronikarze innych krajów, a między innymi kronikarze z Augsburgu z  okazji powołania sejmu 1410. Również Wenecja a nawet jeszcze w 1771 Paryż  urządzały tego rodzaju widowiska błazeńskie". 
   
 
      Termin "żargon" oznacza  nazwę języka specjalnego, którym posługują się niektóre grupy społeczne.  Określenie to ma zabarwienie ujemne, pogardliwe, pejoratywne. Mamy żargon  złodziejski, urzędniczy, więzienny, żargon zawodowy itd. Ze względu na  pejoratywne zabarwienie obecnie w nauce używa się terminu slang. W języku  potocznym natomiast nadal funkcjonuje termin żargon. 
   Środowisko niewidomych, jak każde częściowo  zamknięte, wytwarza własny żargon, którym się posługują jego członkowie. Wynika  to z uwarunkowań społecznych, z częstego przebywania w grupie społecznej o  podobnych trudnościach. 
      Niewidomi z konieczności muszą  używać określeń, których nie używają inni ludzie. Nikt nie mówi np.  "ludzie widzący". Mówi się po prostu "ludzie" i wszystko  jasne. W środowisku niewidomych nie jest to jednak tak jednoznaczne. Rozmówcy  chcą wiedzieć - mówią o niewidomych czy o widzących. 
      Tak samo bliższego określenia  wymaga, np. zegarek - brajlowski, mówiący czy po prostu zegarek, książka - jaka  książka: zwykła, brajlowska czy mówiona. 
      Ludzie widzący nie potrzebują  takich dodatkowych określeń. Dla nich książka czy zegarek w samej nazwie  zawiera niezbędne informacje. Niewidomym jednak one nie wystarczają. 
      Nie jest niczym niewłaściwym  używanie takich rozróżnień. Mimo to powodują one, że język niewidomych staje  się nieco inny od tego, którym posługują się pozostali ludzie i utrwala  stereotypy. 
      Gorzej jest, jeżeli niewidomi  używają określeń właściwych tylko dla nich. Ludzie widzący, jeżeli nie mają  stałych kontaktów z niewidomymi, nie używają określeń: brajlak, brajlaczyna,  brajlować, ślepuszek, słabowidz. Bywa tak, że niewidomi używają określeń  powszechnie stosowanych, ale w innym znaczeniu. Dla ludzi widzących przewodnik,  to osoba oprowadzająca wycieczki po zabytkowych obiektach, prowadząca wycieczki  w górach albo przewodnik duchowy. Dla niewidomych przewodnik, to osoba, która  ułatwia im poruszanie się po drogach i budynkach. Czasami używają też  określenia półprzewodnik, tranzystor. Określenia takie dotyczą osób  słabowidzących, które pełnią dla niewidomych funkcję przewodnika. Takie  określenia również nie są niczym złym, ale bez potrzeby powodują, że język  niewidomych różni się od powszechnie używanego. 
      Źle jest, jeżeli niewidomi  używają określeń, które w jakiś sposób są mało przyjemne dla ludzi widzących.  Jeżeli niewidomy mówi, że lektor czy przewodnik jest dla niego jak proteza,  albo że jego oko poszło do miasta i on potrzebuje jakiejś drobnej pomocy, może  to być odbierane jako przejaw lekceważenia. No i oczywiście, pogłębia różnicę  języka, którym posługują się niewidomi i tego ogólnie używanego. 
      Czasami dla zachowania logiki  języka wprowadza się określenia logiczne, ale takie, których nie używają ludzie  widzący. Niektórzy niewidomi mówią: słucham książki, słucham filmu - logicznie  rzecz ujmując, mają rację, ale ludzie widzący czytają książki i oglądają filmy.  Niewidomi również powinni mówić, że czytają i oglądają. 
      Język służy do porozumiewania się  ludzi. Powinien być jasny, zrozumiały, a nie wprowadzać w błąd. Niestety, nie  zawsze tak jest w życiu społecznym i nie zawsze tak jest w odniesieniu do osób  z uszkodzonym wzrokiem. 
      Niektórzy tyflopedagodzy,  instruktorzy rehabilitacji, działacze społeczni i niektóre osoby z uszkodzonym  wzrokiem uważają, że należy zachować pełną logiczność języka, którym posługują  się niewidomi, i który dotyczy niewidomych, w języku wyrażać stosunek do  niepełnosprawności itd. 
      Język, którym się posługujemy,  nie zawsze jest logiczny i nie zawsze musi być logiczny. Musi natomiast być  zrozumiały. Z pewnością logiczne nie są określenia: "wieczne pióro",  "kolorowa bielizna", "tu jest pies pogrzebany", "mam  na głowie całą firmę", "wykonać telefon", "rzucić  okiem" i wiele podobnych. Określenia te jednak są przyjęte, zrozumiałe i używane.  Nie ma powodu, w imię logiki, ich zmieniać. Zresztą nie ma takich możliwości.  Język żyje swoim życiem, słowa zmieniają swój zakres treściowy i na to nie ma  rady. Takie są prawa języka i takie pozostaną. 
      Tymczasem niektórzy  tyflopedagodzy i inni specjaliści, w imię logiki języka, wprowadzają określenia  logiczne, ale brzmiące dziwacznie, np. dalsza i bliższa część kartki. Takim  językiem trudno porozumiewać się z ludźmi widzącymi. Dla nich bowiem jest górna  i dolna część kartki. 
      Bywa, że twórcy prawa wprowadzają  określenia niekorzystne dla niewidomych. Wprowadzenie do ustawy o rehabilitacji  zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych określenia  "opiekun", które niemal wyparło określenie "przewodnik",  chociaż to drugie pozostało w ustawie, jest przykładem zapewne nieświadomego,  ale niefortunnego określenia. Na tej podstawie przyjęło się, że osoby  niepełnosprawne, w tym niewidome, wyjeżdŻają na turnusy z opiekunami. Podobnie  w innych sytuacjach używane jest określenie "opiekun" zamiast  "przewodnik". Przewodnikiem może być pies i trzynastoletnie dziecko.  Tak stanowi prawo, ale praktycznie przewodnikiem może być dziecko znacznie  młodsze. Czy jednak dziecko może być opiekunem osoby dorosłej? Oczywiście, że  nie. Jeżeli niewidomy musi udać się gdzieś z opiekunem, czuje się  ubezwłasnowolniony. 
      Najgorsi są jednak  "dobrodzieje", którzy chcą pomniejszać skutki niepełnosprawności  przez wprowadzanie dziwacznych określeń. W negatywnym sensie furorę zrobiło  określenie "sprawni inaczej". Określenie osoba niepełnosprawna dobrze  oddaje istotę rzeczy. Wiadomo, że osoba ta ma jakieś dodatkowe trudności i  ograniczenia. Gdyby ich nie miała, nie byłaby osobą niepełnosprawną. Mimo że  określenie "sprawni inaczej" zostało dokumentnie wyśmiane przez  satyryków i jego parodie weszły do języka potocznego, niektórzy nadal go  używają. Uważają bowiem, że jest delikatniejsze, milsze dla ucha osób  niepełnosprawnych, lepiej oddające istotę niepełnosprawności. Cóż, przynajmniej  dzięki tej twórczości nasz język wzbogacił się o określenia: "mądry  inaczej", "uczciwy inaczej", "ładna inaczej" i  podobne. 
      Niektórzy lansują określenie  "osoba z niepełnosprawnością". Określenie to ma kłaść nacisk na słowo  osoba, a nie na niepełnosprawność. Może to i słuszne, jednak nie w każdym przypadku  da się zastosować. Trudno byłoby chyba używać określeń: "osoba z  niewidomością", "osoba ze ślepotą", "osoba ze  słabowidzeniem". 
      Ciągle pojawiają się nazwy  konkursów, wydawnictw itp. w rodzaju: "widzący duszą", "sprawni  niepełnosprawni", "Światłownia","głosy z ciemności",  "Pochodnia", "Światełko", "Promyczek",  "Gwiazda zaranna" i podobne. Takie określenia nic nie wnoszą oprócz  zamieszania terminologicznego. 
      Od dawna już wiadomo, że nazwy  instytucji opiekuńczych dla osób w podeszłym wieku nie powinny nawiązywać do  przemijania, do końca czegoś w rodzaju "Dom zachodzącego słońca",  "Słoneczne popołudnie", "Ostatni etap". Instytucje te nie  powinny znajdować się również w pobliżu cmentarzy, bo to powoduje zwracanie  uwagi pensjonariuszy na ich starość, stan zdrowia, czekającą śmierć. 
      Tak samo nazwy instytucji,  wydawnictw, zespołów nie powinny nawiązywać do światła i ciemności. Czas już  pożegnać dziewiętnastowieczne teorie rehabilitacji niewidomych i  dziewiętnastowieczne metody upoglądowiania problematyki osób niewidomych  przejawiającej się w nazwach, o których było nieco wcześniej, albo  demonstrowanie broszur z czarną stroną tytułową, której celem było zwrócenie  uwagi na ciężki los niewidomych, wyciśnięcie łez i datków. 
   
 
      O literackim przekazie  niewidomych bohaterów pisze Max Schofler w wymienionej już pracy: 
  "Literackie ukształtowanie  ślepoty znajdujemy w różnych dziełach. To co w nich pisarze napisali na temat  swych ślepych bohaterów jest naprawdę groteskowe. Gdyby taki autor utracił  wzrok i został przez to tragicznie doświadczony, przyswoiłby sobie znajomość  rzeczy i mógłby stwierdzić, że w swym poetyckim tworzeniu daleko przekroczył  granice literackiej swobody. Z literatury współczesnej pragniemy tu przytoczyć  pewien przykład z powieści Liona Feuchtwangera p.t. "Sukces"  (Erfolog). 
   Na stronach 331 - 332 czytamy: 
  "... On (niewidomy radca  tajny Bichler) był w Paryżu u pewnego lekarza specjalisty, aby poradzić się go  na okoliczność swej ślepoty... 
      Siedział tam ociężały mężczyzna,  jego czworokątna, mięsista głowa, dobrze wygolona, nie wyglądała staro,  natomiast w postawie, ubraniu i wyglądzie w ogóle, widoczne było opuszczenie.  Owinięty w serwetę siedział i z lubością wchłaniał w siebie ze znawstwem przygotowane  potrawy. Jego sekretarz karmił go właśnie. Sosy spływały mu z warg po  podbródku, on mlaskał, sinymi palcami wpychał potrawy do szerokich ust, żuł  dokładnie, głośno chrząkał z uznaniem, odbijało mu się. Rozlewając - wlewał  sobie wino do gardła. Kelnerzy stali wokoło, gotowi mu służyć na zawołanie, nie  zdolni jednak przezwyciężyć tępej odrazy, jaką budził w nich ten żarłok.” 
      (Ów ociemniały radca tajny jest  przedstawiony w tym dziele, jako szara eminencja bawarskiej polityki po 1921  r.). Kogo jednak przedstawił pisarz, tajnego radcę czy niewidomego? W obu  wypadkach przedstawienie było nierealne, pełne urojonej fantazji. 
      Chcemy tu jeszcze przytoczyć parę  przykładów uosabiania ślepoty w literaturze. Znajdujemy je, jako sentymentalne  kicze w powieści L. Ganghofera "Lenno Boże", w obrzydliwym kiczu w  noweli "Niewidomi z Gagowi" napisanej przez Herberta Neumanna (Reklam  1929). Klasycznie przedstawiona jest ślepota w noweli W. Korolenki -  "Niewidomy muzyk" i życiowo w powieściach: "Oczekiwane  dziecko" - Idy Seidel i "Matka" Pearl Buck. 
      Jest  więc błędem przypisywanie niewidomym specjalnych uzdolnień, których nie  posiadaliby widzący, albo odmawianie im tych sił duchowych, które posiada  widzący". 
      Niestety, literatura i środki  przekazu nadal wywierają wpływ na utrwalanie stereotypów osób niewidomych. Żeby  zbytnio nie rozbudowywać tego tekstu przytoczę tylko kilka tytułów książek i  audycji traktujących o niewidomych. Natomiast więcej uwagi poświęcę  współczesnym środkom przekazu. A oto tytuły książek: 
  "Głosy z ciemności",  "Ciemność przezwyciężona", "Cierpieniem pisane",  "Ręce, które widzą", "Pożegnanie z lękiem". 
   Obecnie wielki wpływ na kształtowanie różnych  poglądów, w tym poglądów na temat niewidomych, mają środki przekazu i sztuka  filmowa. 
      Kornelia Czerwińska w pracy  "Wychowanie na co dzień" numer 7/8 2007 r. poświęca sporo uwagi  środkom przekazu, których działalność służy utrwalaniu stereotypów. 
   Czytamy: 
  "W nowoczesnym  społeczeństwie większość stereotypów przekazywanych jest przez mass media -  literaturę, telewizję, kino, gazety, pocztę elektroniczną, ulotki i naklejki  samochodowe. Fakt, że środki masowego przekazu stanowią ważne zbiorowe  składnice stereotypów grupowych, uznawany jest bez wahania przez tych, którzy  śledzą z uwagą sposoby portretowania grup społecznych i ich członków w mediach,  a także przez badaczy, którzy zajmują się kodyfikacją owych reprezentacji  (Stangor, Schaller 1999, s. 22)". 
      I dalej: 
  "E. Sienicka (2002)  analizując sposoby prezentowania niepełnosprawnych przez telewizję, wskazała  częste przedstawianie osób z uszkodzonym wzrokiem jako przedmiot drwin (np.  komedia "Nic nie widzę, nic nie słyszę", gdzie niewidomy i niesłyszący  zostają wplątani w morderstwo, a ich zachowanie świadczy o bezradności i  niskiej inteligencji)". 
   Kolejny cytat: 
   "Czasami jednak dążenie do wykreowania  pozytywnego wizerunku osoby niewidomej sprawia, że przypisywane są jej  właściwości pozytywne, ale nieprawdziwe. Przykładem takiego przekazu jest spot  telewizyjny przygotowany w ramach programu "Sprawni w pracy", w  którym niewidoma recepcjonistka rozpoznaje osoby po odgłosie ich kroków. Aby  przełamywać poprzez media społeczne stereotypy, należy posiadać odpowiednią  wiedzę o specyfice funkcjonowania osoby niepełnosprawnej, w przeciwnym bowiem  razie, możemy jedynie doprowadzić do ugruntowania u odbiorców obiegowych opinii  o niepełnosprawnych". 
      A oto bardzo aktualne  przedsięwzięcie z tej dziedziny. W Lublinie w 2013 r. powstaje film, jak podała  prasa, inspirowany prawdziwą historią o lubelskim nauczycielu, który ukrywał  przed wszystkimi, że traci wzrok. 
      Czytamy: "Maciej Białek uczy  historii w VIII LO w Lublinie. Przez lata ukrywał przed wszystkimi, że traci  wzrok, a później to, że przestał cokolwiek widzieć. Właśnie jego historię  opowiedzieć ma nowy film "Carte Blanche", którego premiera  zaplanowana jest na jesień przyszłego roku". 
      (Film Carte Blanche" trafił  do kin w 2015 r.) 
      Nikt nie potrafi ukrywać przez  dłuższy czas faktu, że nie widzi. To, że widzi gorzej, jeżeli ubytek możliwości  widzenia nie byłby zbyt duży, udawanie jest możliwe. Całkowitej utraty wzroku  ukryć się nie da, a już zupełnie jest to niemożliwe w przypadku nauczyciela w  liceum. Młodzież potrafi wypatrzeć najmniejsze defekty urody, charakteru i  wszystkiego innego u nauczyciela i wykorzystać to bez skrupułów. Jak można  sobie wyobrazić naukę historii, a Maciej Białek uczy właśnie tego przedmiotu,  pokazywanie na mapach historycznych, zapisywanie na tablicy obcych nazw i  nazwisk, panowanie nad zachowaniem klasy bez kontroli wzrokowej. Stanowczo  twierdzę, że nie jest to możliwe. 
      Czytamy następny fragment  artykułu Kornelii Czerwińskiej: 
  "Ciekawych informacji o  wizerunku osób niewidomych w prasie dostarczyły jakościowe badania  diagnostyczne E. Łobacz (2006), która dokonała przeglądu 170 artykułów z prasy  ogólnoinformacyjnej i kobiecej z lat 1996-2000 oraz 800 artykułów zawartych w  tych samych tytułach w latach 2001-2005. Wnioski z pierwszego etapu badań wskazują  na ukazywanie osób z uszkodzonym wzrokiem zawsze w kontekście ich  niepełnosprawności. Dobre funkcjonowanie osób niewidomych w życiu było  prezentowane jako szczególne osiągnięcie. 
      Autorka podkreśla znaczny wzrost  w ostatnich latach liczby artykułów na temat tej grupy osób w prasie ogólnej. W  publikacjach tych nadal ogólny obraz niewidomych nie jest zbyt optymistyczny,  jednak częściej osoby te są opisywane jako aktywne, zainteresowane  przełamywaniem barier, samodzielne. 
      Obok zwiększenia ilości tekstów  na temat osób niepełnosprawnych wzrokowo, wydaje się, że wzrasta również ich  rzetelność, a kreowany wizerunek jest bardziej zbliżony do prawdziwego". 
   Tak, bardziej zbliżony, ale nie całkiem  prawdziwy. Czasami drobiazgi wpływają na negatywną wymowę informacji. Jeżeli  np. czytamy, że niewidomy szedł o lasce, to wyobrażamy sobie osobę, która nie  widzi i ma niesprawne nogi. O lasce jest czymś innym niż z laską. 
      Tak samo, jeżeli czytamy  "język Braille'a", kojarzy się to nam z tym, że niewidomi posługują  się jakimś nieznanym językiem. 
      Warto nadmienić, że najczęściej  autorzy niekorzystnych publikacji nie piszą ich z chęcią zaszkodzenia  niewidomym. Oni prezentują swoje poglądy na ten temat. Często chcą pomóc, a w  rezultacie szkodzą. 
      Szczytem przesady, chociaż pisany  w dobrej wierze, jest artykuł Magdaleny Gajdy pt. "Niewidomy w  biurze" opublikowany w dwumiesięczniku "Integracja". Autorka  miała na uwadze dobro niewidomych, chciała ułatwić im pracę biurową. Swój  artykuł adresowała do potencjalnych pracodawców osób niewidomych. Moim zdaniem  nie można niewidomym bardziej zaszkodzić, jak przez publikowanie takich  artykułów, chociaż jego celem było ułatwienie zatrudnienia niewidomych  pracowników biurowych. 
      Autorka wypisała tyle warunków,  które należy spełnić, żeby niewidomemu dobrze się pracowało, że ewentualny  pracodawca, po jego przeczytaniu, więcej nawet nie pomyśli o takim głupim  zamiarze. 
      A oto zalecane warunki: 
  "Aby zapewnić pracownikowi  niewidomemu bezpieczne i swobodne działanie, wszelkie SPRZĘTY i ELEMENTY  WYPOSAŻENIA, tak jego stanowiska pracy, jak i innych pomieszczeń, w których  może przebywać: recepcja, sala konferencyjna, toaleta, aneks kuchenny lub  korytarze, powinny mieć swoje STAŁE MIEJSCE POŁOŻENIA. Każda niezasygnalizowana  wcześniej zmiana w układzie mebli naraża osobę niewidomą na ryzyko kontuzji. 
   Przy organizacji miejsca pracy dla niewidomego  niezwykle ważna jest także... AKUSTYKA, ponieważ dobiegające zewsząd odgłosy  stanowią dla niego główne źródło informacji o tym, co dzieje się dookoła. Zbyt  duża ilość nakładających się dźwięków może zakłócić prawidłowy odbiór. Aby  wyeliminować wszystkie niepotrzebne hałasy, można zastosować w biurze  dźwiękoszczelne drzwi, a w oknach szyby, wyciszyć pracę urządzeń grzewczych i  wentylacyjnych, a ściany i podłogę wyłożyć płytkami dźwiękochłonnymi. 
      Przy WEJŚCIU do budynku, w którym  pracuje osoba niewidoma, powinny znajdować się na dostępnej wysokości  informacje (odczytywane dotykiem) o schodach i zmianach poziomów. Można też  zastosować prosty generator dźwięku, który ułatwi lokalizację schodów. 
      DRZWI WEJŚCIOWE powinny być  szerokie, otwierane automatycznie, ze skrzydłami przesuwanymi na boki. Przy  wszystkich DRZWIACH, także i WEWNĘTRZNYCH (przesuwanych lub harmonijkowych),  konieczne jest usunięcie progów, aby osoba niewidoma nie potknęła się, oraz  zamontowanie klamek ukrytych w płaszczyźnie drzwi, aby nie uderzyła w nie  nadgarstkami. Dodatkowo drzwi pokoju, w którym znajduje się stanowisko dla  pracownika niewidomego, i innych pomieszczeń, z których korzysta, powinny być  oznaczone napisami w alfabecie Braille`a lub innym sposobem możliwym do  odczytania dotykiem. 
      Przy projektowaniu korytarzy i  pomieszczeń budynku należy unikać stosowania różnicy poziomów oraz pamiętać o  wyłożeniu ich NAWIERZCHNI wykładzinami o zmiennych, wypukłych, wyraźnie  wyczuwalnych przez obuwie fakturach dla oznaczenia np. miejsc tuż przed  drzwiami. Podłogi sanitariatów oraz aneksów kuchennych najlepiej wyłożyć  płytkami antypoślizgowymi. Z kolei w obrębie docelowego stanowiska pracy najkorzystniej  jest położyć podłogi z litego, twardego drewna. Odgłos upadającego na taką  powierzchnię przedmiotu ułatwi niewidomemu jego lokalizację. 
      Osoba niewidoma potrzebuje  większej przestrzeni do poruszania się, oraz schowków do przechowywania  materiałów i urządzeń, które w pewnym stopniu zastępują jej wzrok. Ogromne  znaczenie ma więc nie tylko samo usytuowanie MEBLI, dające możliwość łatwego z  nich korzystania, ale również ich konstrukcja i oznaczenia. 
      Dobrze byłoby zastosować w  szafkach drzwi przesuwane lub samozamykające się, z wyciąganymi lub obrotowo  wysuwanymi szufladami oraz ze schowanymi uchwytami. 
      Na drzwiczkach szafek i na  szufladach, na ustalonej wysokości i miejscu powinny znajdować się tabliczki z  napisami brajlowskimi oznaczającymi ich zawartość. 
      W podobny sposób można oznakować  segregatory z dokumentami, klucze do pokoju oraz - co bardzo ważne - przyciski  urządzeń biurowych, z których na co dzień korzysta osoba niewidoma:  kserokopiarki, drukarki, faksu itp. 
      Najbardziej ergonomicznym kształtem  blatu BIURKA dla pracownika niewidomego jest rogal. Ta forma pozwoli mu na  umieszczenie w zasięgu rąk wszystkich niezbędnych przedmiotów. Aby zabezpieczyć  je przed zsunięciem się, warto wyposażyć blat w specjalną listwę wykończeniową,  która stworzy podwyższony brzeg". 
   Pracodawca, który spełni te warunki i zatrudni  niewidomego powinien być kanonizowany za życia albo umieszczony w zakładzie  psychiatrycznym. Magdalena Gajda wymieniła tyle udogodnień, tyle warunków, tyle  wymogów, że ich usuwanie przerasta możliwości każdego pracodawcy. Mało tego,  pracodawcy, którzy przeczytają ten artykuł, z pewnością nie zatrudnią żadnego  niewidomego i nie uwierzą, że artykuł zawiera wielką przesadę. Przesada ta  bowiem zgodna jest z ich stereotypem niewidomego. 
      Dodać należy, że tak urządzonego  biura dla pracownika niewidomego nie ma w żadnej instytucji w Polsce, w tym w  Polskim Związku Niewidomych, a nawet chyba na świecie nie da się znaleźć coś  podobnego. Nikt tak biura nie urządza, bo jest to kosztowne i zbędne. 
      Przykładów prezentowania przez  środki przekazu niewidomych jako superpozytywnych albo supernegatywnych, można  przytaczać znacznie więcej. Na dobrą sprawę, rzadko niewidomy w ich wydaniu  jest człowiekiem z krwi i kości, z zaletami i wadami, dysponującym pewnymi możliwościami  i posiadającym pewne ograniczenia. Oczywiście, wzmacnia to stereotypy osób  niewidomych. 
   
      Muszę jeszcze zwrócić uwagę na  jeden czynnik, który przyczynia się do utrwalania stereotypów. Są to dziesiątki  tysięcy osób słabowidzących, które nazywamy niewidomymi i oni sami się tak  nazywają, a przecież niewidomymi nie są. Dodam, że jest to zgodne z prawem, ale  całkowicie niezgodne ze zdrowym rozsądkiem i obiektywnymi faktami. 
      Mimo to stosowane jest  nazewnictwo, które wypacza obraz niewidomych w odbiorze społecznym. 
      Niewidomymi są nazywane osoby  całkowicie niewidome, nawet bez poczucia światła, osoby z poczuciem światła  oraz takie, które czytają zwykłe pismo i ludzi na ulicach poznają. Wśród  "niewidomych" zdarzają się również kierowcy samochodów osobowych,  motocykli, nie mówiąc już o rowerach. Jeżeli ktoś stwierdza, że niewidomy  widzi, to przestaje cokolwiek rozumieć. 
      Przyjęło się nazywanie  niewidomymi wszystkich osób z uszkodzonym wzrokiem, w tym osób niewidomych ze  złożoną niepełnosprawnością. 
      Osoba niewidoma z upośledzeniem  umysłowym nazywana jest niewidomą. Jej niska inteligencja, zdaniem wielu,  spowodowana jest ślepotą. Ma to fatalny wpływ na społeczny odbiór wszystkich  osób z uszkodzonym wzrokiem. Niektórzy dochodzą do wniosku, że wszystkich niewidomych  charakteryzuje niska inteligencja. 
      Ludzie nieznający problematyki  tyflologicznej nie rozumieją, jak to możliwe, że osoba niewidoma widzi, czyta  gazetę i uważa się za niewidomą, należy do Polskiego Związku Niewidomych albo  innego stowarzyszenia niewidomych i korzysta z uprawnień przysługujących  niewidomym. W rezultacie wielu uważa niewidomych i słabowidzących za oszustów,  którzy udają niewidomych. 
      Nazywanie słabowidzących  niewidomymi ma negatywny wpływ na ich świadomość. Zdarza się, że uważają się  oni równie ciężko poszkodowani, jak osoby niewidome, a nawet uznają swoją  sytuację życiową za trudniejszą niż niewidomych, bo muszą wydawać pieniądze na  leki podtrzymujące osłabiony wzrok i na pomoce optyczne. Niewidomi, oczywiście,  nie muszą tego robić. 
      Jednakowego traktowania i  nazywania wszystkich niewidomymi nie ustrzegły się nawet stowarzyszenia  zrzeszające osoby niewidome i słabowidzące, jak na przykład Polski Związek  Niewidomych. Takie pomieszanie pojęć jest więc ze wszech miar szkodliwe, a mimo  to od dziesięcioleci stosowane jest w prawie, w życiu organizacyjnym osób z  uszkodzonym wzrokiem i instytucjach działających na ich rzecz. 
   
 
      Mimo niewątpliwej szkodliwości  funkcjonowania stereotypów osób niewidomych, sami niewidomi oraz stowarzyszenia  i instytucje działające na ich rzecz podejmują działania, które przyczyniają  się do utrwalania tych stereopypów. Czynią tak najczęściej z chęci pozyskania  pieniędzy. Niekiedy pieniądze te niezbędne są na finansowanie pomocy  rehabilitacyjnej czy socjalnej, działalności kulturalnej, turystycznej czy  innej. Zdarza się też, że podejmowana jest działalność stricte gospodarcza, w  której wykorzystywana jest litość i chęć pomocy niewidomym. 
      Jest to możliwe, ponieważ funkcjonujące  stereotypy ułatwiają pozyskiwanie pieniędzy. 
      Stowarzyszenie działające na  rzecz niewidomych występuje do władz o przyznanie jakichś uprawnień dla  niewidomych, musi więc "dobrze" uzasadnić wniosek. Z uzasadnienia  wynika, że niewidomi są biedni, niezaradni, niesamodzielni, nic nie potrafią,  nic nie mogą i potrzebują zawsze i wszędzie różnorodnej pomocy. Oczywiście,  pomocy rzeczywiście niewidomi potrzebują, ale nie aż w takim stopniu, jak można  wnioskować z takiego uzasadnienia. 
      To samo stowarzyszenie występuje  do władz o ułatwienia w rehabilitacji zawodowej i zatrudnieniu. Wówczas również  swój wniosek "dobrze" uzasadnia. Niewidomi wszystko mogą, wszystko  potrafią, mogą być bardzo dobrymi pracownikami, nawet lepszymi od pracowników  widzących. Potrzebują tylko trochę pomocy, ułatwień, sprzętu itd. Oczywiście,  niewidomi mogą być dobrymi pracownikami, ale bez przesady. Lepszymi od  pracowników widzących być nie mogą. Wybitny niewidomy może być lepszy od  zdolnego pracownika widzącego, zdolny niewidomy może być lepszy od pracownika  przeciętnego, przeciętny od słabego, słaby niewidomy nie może być lepszy od  żadnego pracownika. 
      Negatywne obrazy niewidomych z  wniosków o uprawnienia, o dofinansowania, o dotację, o różne formy pomocy  finansowej i materialnej oraz superpozytywne obrazy niewidomych z wniosków  dotyczących zatrudnienia przyczyniają się do utrwalania mitów na ich temat. 
      Podobną rolę pełnią kawiarnie i  restauracje serwujące posiłki w ciemnościach, bankiety urządzane w  ciemnościach, wystawy eksponujące w ciemnościach sprzęt rehabilitacyjny i  sztuki teatralne grane w ciemnościach przez niewidomych aktorów. Do tego należy  dodać wystawy, wernisaże i konkursy niewidomych rysowników, malarzy i  fotografów, którzy nie są niewidomymi. 
      Ciekawym pomysłem są instytucje  typu "Ślepe krowy" (Blinde-kuh). 
      Są to restauracje i kawiarnie, w  których klienci konsumują potrawy w zupełnych ciemnościach, a kelnerami są  niewidomi. 
      Pierwsza taka instytucja pojawiła  się w Szwajcarii pod koniec XX stulecia, a następne w wielu innych krajach.  Wymyślił ją pastor Jorge Spielmann. Wzorował się on na wystawie w ciemności,  która powstała w Zurychu. Odwiedzający ją mogli poczuć, jak to jest, gdy się  nic nie widzi. W Polsce (w Warszawie) pierwsza taka restauracja powstała w 2008  r. 
      Następnie zaczęły powstawać inne  instytucje, które podejmują działalność w ciemnościach - wystawy i spektakle  teatralne. 
      Celem kawiarni, restauracji i  innych działań w ciemności, według ich twórców, jest popularyzowanie spraw osób  niewidomych, upoglądowianie, jak żyją niewidomi, jak sobie radzą, jakich pomocy  używają itp. Jest to wypowiadany albo niewypowiadany cel działania w takich  warunkach. Niestety, działalność ta opiera się na błędnych założeniach. U jej  podstawy leży przekonanie, że niewidomy funkcjonuje tak, jak człowiek widzący w  ciemnościach. Założenie to nie uwzględnia rehabilitacji, długotrwałego,  mozolnego przyswajania sobie bezwzrokowych metod wykonywania różnych czynności.  Niektórzy uważają i twierdzą, że w ten sposób ludzie widzący lepiej zrozumieją  warunki życia niewidomych. Tymczasem jest to przekonanie całkowicie  bezpodstawne. Obiad spożywany przez osobę widzącą w zupełnych ciemnościach może  tylko utwierdzić ją w przekonaniu, że wszystko to, co wiedziała o niewidomych  jest prawdą. Jeżeli osoba ta była przekonana, że niewidomi mają doskonalsze  wszystkie zmysły i dodatkowo zmysł szósty, przekona się, że tak jest. Ona  przecież nie radziła sobie, nie wiedziała co je, czy się nie ubrudziła itd.  Jeżeli przekonana była, że niewidomy nie jest do niczego zdolny, przekonała  się, że miała rację. Przecież ona nie była zdolna zjeść posiłku w cywilizowany  sposób. 
      Człowieka widzącego w restauracji  typu "ślepa krowa" można porównać do osoby nieumiejącej pływać, która  została wrzucona na głęboką wodę. Trudno jest oczekiwać, żeby osoba ta  odczuwała przyjemność z kąpieli. Będzie przerażona i z ulgą wyjdzie z wody. Ta  sama osoba, jeżeli nauczy się dobrze pływać, będzie inaczej zachowywała się w  wodzie, a kąpiel będzie sprawiała jej przyjemność. 
      Tak więc "ślepe krowy"  nie oddziałują na intelekt człowieka, nie mają walorów poznawczych. Świetnie  natomiast oddziałują na emocje, wzmacniają emocjonalne oceny możliwości osób  niewidomych, utrwalają stereotypy, mity i różne nieprawidłowe poglądy na ich  temat. 
      Działalność taka podejmowana jest  z chęci osiągania korzyści w sensie ekonomicznym, jako z działalności  gospodarczej, albo korzyści materialnej o charakterze charytatywnym - emocje  pobudzają do hojności. Oczywiście, w działalność tę angażują się również  ludzie, którzy kierują się najlepszymi intencjami, ale nie uświadamiają sobie  szkodliwości takich działań. 
      Dla porządku muszę dodać, że  ćwiczeń w ciemnościach nie należy całkowicie odrzucać. Mogą one być stosowane w  toku szkolenia instruktorów rehabilitacji niewidomych. Wówczas stosuje się je  łącznie z przekazywaniem wiedzy tyflologicznej, są więc metodą upoglądowiania  teoretycznej wiedzy. 
      Podobne działania, jak w  przypadku "ślepych krów", podejmowane są w innych dziedzinach życia. 
   Jacek Drost w informacji pt. "Niezłe  "lanie" spuścili dzisiaj niewidomi zawodnicy z zespołu Tyniecka Nie  Widzę Przeszkód Kraków ekipie Telewizji Polskiej podczas meczu rozegranego  na...", pisze o takim "niezwykłym" wydarzeniu. Informacja ta  została opublikowana w Dzienniku Zachodnim 26 listopada 2016 r. Czytamy: kkk 
  "Niezłe "lanie"  spuścili dzisiaj niewidomi zawodnicy z zespołu Tyniecka Nie Widzę Przeszkód  Kraków ekipie Telewizji Polskiej podczas meczu rozegranego na hali Centralnego  Ośrodka Sportu w Szczyrku. Mimo że grający nic nie widzieli, to gol padał za  golem. W sumie blind futboliści strzelili ekipie TVP aż siedem bramek! 
      Pomysł rozegrania takiego meczu  narodził się podczas Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro, kiedy  relacjonowaliśmy zmagania reprezentacji Polski, spotykaliśmy się z takimi  zawodnikami jak Marcin Ryszka, który na poziomie sportu paraolimpijskiego  uprawiał pływanie, ale przerzucił się na blind futbol. To on zaproponował  rozegranie takiego meczu. COS w Szczyrku dał nam halę, blind futboliści  zarazili nas ideą, a my staramy się pomóc tym zawodnikom promując ten sport, bo  robią coś kapitalnego - stwierdził Rafał Patyra, dziennikarz TVP, jeden z  organizatorów meczu. 
      Pięcioosobowe drużyny zagrały  dwie połowy, z których każda trwała 20 minut. Zawodnicy obu drużyn mieli na  oczach opaski, więc nikt nic nie widział, a także ochraniacze m.in. na głowach,  które chroniły ich przed urazami w razie zderzenia. Zawodnicy drużyny Tyniecka  Nie Widzę Przeszkód praktycznie cały czas byli przy piłce (w środku ma  grzechotkę, więc słychać w którą stronę leci po kopnięciu), wypracowali sobie  sporo sytuacji strzeleckich, strzelili siedem goli. Zawodnicy TVP raczej  skupiali się na obronie, widać było, że ciężko im się porusza po omacku. 
      Mateusz Stawarz, trener drużyny  Tyniecka Nie Widzę Przeszkód, stwierdził, że mecz był towarzyski, jego piłkarze  zagrali z ekipą TVP, żeby z jednej stroni nieco potrenować, a drugiej, by  pokazać się szerszej publiczności. 
      Drużyna Tyniecka Nie Widzę  Przeszkód powstała w 2008 roku. - Zaczęliśmy kopać jako pierwsi w Polsce w  ośrodku znajdującym się na ulicy Tyniecka w Krakowie, stamtąd wywodzą się  wszyscy zawodnicy, ja uczę tam wychowania fizycznego. Istnieje także drużyna we  Wrocławiu - mówił trener Stawarz. 
      Zasady blind futbolu oparte są na  zasadach futsalu, na które nakładają się specyficzne zasady z racji, że w blind  futbol grają niewidomi zawodnicy. Drużyny są pięcioosobowe, boisko jest  podzielone na trzy strefy - obronną, środka i ataku. Bramkarz jest widzący, pomaga  poruszać się zawodnikom w obronie. Za strefę środkową jest odpowiedzialny  trener, a drugi trener stoi za bramką przeciwnika i podpowiada napastnikowi,  gdzie ma strzelać". 
   W tym przypadku również występuje pomylenie  pojęć. Niewidomy piłkarz, który nauczył się żyć bez posługiwania się wzrokiem i  trenuje ten dziwny sport przeciwstawiany jest dziennikarzowi z zasłoniętymi  oczami. Nic dziwnego, że wynik był tak korzystny dla niewidomych. 
      W artykule "Park za sześć  milionów złotych" opublikowanym w miesięczniku "Wiedza i Myśl"  (październik 2014 r.), Zbigniew Niesiołowski opisał różne udogodnienia i  upoglądowienia wprowadzone w parku Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla  Niewidomych w Owińskach. Znajdujemy tam również wzmiankę o specjalnym torze  przeszkód i wniosku widzącej młodzieży, która tor ten pokonała w goglach.  Czytamy: 
  "Stworzono także  dwustumetrowy tor przeszkód, na którym sprawdzają się nie tylko niewidomi, lecz  również studenci AWF i pedagogiki przyjeżdżający na ćwiczenia. 
   Zarządzający opowiadał, że widział, jak po  przejściu toru w goglach młodzież była kompletnie wykończona i przekonana, że  życie po niewidomemu wcale nie jest łatwe". 
      I komentarz redakcji pod tym  artykułem: 
   "Właśnie, jaki cel mają te wszystkie  restauracje, wystawy, teatry w ciemnościach? Od dawna prezentujemy pogląd, że  przyczyniają się jedynie do utrwalania stereotypów, do przestraszenia i do  przekonania, że życie "po niewidomemu" jest beznadziejne. Cytowana  wypowiedź właśnie o tym świadczy". 
      Jaskrawym przykładem  instytucjonalnego utrwalania stereotypów i nieprawdziwych poglądów na temat  niewidomych jest np. Raport Krajowej Izby Gospodarczo-Rehabilitacyjnej z 1996  r. o sytuacji zakładów pracy chronionej zatrudniających osoby niewidome oraz  propozycje udzielania im pomocy. Podkreślam, że Krajowa Izba  Gospodarczo-Rehabilitacyjna zrzesza pracodawców prowadzących zakłady pracy  chronionej zatrudniające przede wszystkim osoby niewidome i słabowidzące.  Powinna więc prezentować stanowisko korzystne dla tych osób. Tymczasem w  Raporcie znajdują się twierdzenia, że pracownicy niewidomi nie znajdą  zatrudnienia poza zakładami pracy chronionej, że ich wydajność pracy wynosi  zaledwie 30 procent wydajności pracowników widzących. Opinie takie są ciągle  powtarzane i kształtują opinię na temat niewidomych. 
      Podkreślam, że głoszą je  pracodawcy zatrudniający osoby niewidome, a więc niby kompetentni fachowcy,  którzy wiedzą, co mówią. Ich opinie są więc prawdziwe. I mało kto wie, że  chodzi tu, nie o wydajność pracy, ale o jak najwyższe refundacje kosztów zatrudnienia  z PFRON-u. Mało kto wie, że fakt ten poważnie podważa twierdzenie o 30  procentach wydajności, bo motywowane jest chęcią zysku. 
      Niezrozumiałe jest , że niektórzy  niewidomi godzą się z opinią o trzydziestoprocentowej wydajności ich pracy i  jednocześnie z opinią, że mogą być lepszymi pracownikami od osób widzących. 
      Żadna przesada nie służy dobrze  niewidomym i nie kształtuje właściwych poglądów na ich temat ani właściwych  postaw w stosunku do nich. 
   
 
      Dowiedzieliśmy się, jak wiele  niewłaściwych poglądów, stereotypów i mitów funkcjonuje w świadomości  społecznej oraz jakie są ich przyczyny. Mogliśmy również porównać je z własnymi  poglądami, odczuciami i oczekiwaniami. W następnym artykule postaram się  przybliżyć czytelnikom poglądy niewidomych na temat ludzi widzących, na temat  niewidomych i na słabowidzących.