Skryba
    
Jak wiemy niepełnosprawność, w tym uszkodzenie  wzroku, wywiera wpływ na wszystkie dziedziny życia osób poszkodowanych. Są dwa  rodzaje tego wpływu: 
1) wpływ na funkcjonowanie w środowisku fizycznym  spowodowany bezpośrednią utratą wzroku lub jego ograniczeniem, 
2) wpływ oddziaływania otoczenia społecznego na  wszystko, co dotyczy niewidomych i słabowidzących. 
Bezpośrednie oddziaływanie niepełnosprawności na  życie niewidomych jest raczej zrozumiałe. Gorzej jest ze zrozumieniem  społecznego oddziaływania na różne dziedziny życia osób niepełnosprawnych.  Wynika ono bowiem ze stanu świadomości społecznej dotyczącej ślepoty oraz z  warunków życia niewidomych w danej epoce i w danej społeczności oraz z ich  świadomości. Dlatego zajmę się przede wszystkim wpływem świadomości społecznej  na życie niewidomych i słabowidzących, skutkami niepełnosprawności w wymiarze  psychicznym i społecznym. 
 
 
      Schematy myślowe, stereotypy, uprzedzenia wpływają na  sposób myślenia ludzi, na ich oceny dotyczące innych osób, na oczekiwania w  stosunku do tych osób. Jest to twierdzenie natury ogólnej, ale i w przypadku  niewidomych funkcjonujące stereopypy i błędne poglądy wpływają na oceny ich  dotyczące oraz na oczekiwania od nich określonych zachowań. 
      Zdarza się, że ludzie się dziwią, iż spotkany  niewidomy jest uśmiechnięty, pogodny, zadowolony. Według ich poglądów i według  stereotypów niewidomych powinien on być smutny, powinien narzekać, a nie  żartować, powinien zachowywać się jak "niewidomy", a nie tak jak  zachowuje się większość ludzi. 
      Jeżeli ludzie spotkają pijanego niewidomego, to  wprawdzie ich oceny mogą się różnić, ale często będą zgodne ze stereotypem i  poglądami na temat niewidomych. Jedną z takich ocen wynikających z oczekiwania  określonego zachowania jest wypowiedź: "A co mu pozostało, tylko się upić  i zapomnieć o swoim nieszczęściu". Niewidomy według tego poglądu jest  nieszczęśliwy i powinien zachowywać się jak człowiek nieszczęśliwy. 
      Inna osoba może inaczej ocenić zachowanie pijanego  niewidomego. Według niej: "Taki nieszczęśliwy, a jeszcze pije, zamiast się  modlić". Tu ocena jest taka sama, ale oczekiwanie inne. 
      Niektórzy oczekują, że niewidomi będą ulegli,  pokorni, proszący i dziękujący, uniżeni, wdzięczni, broń Boże zadowoleni czy  dumni ze swych osiągnięć, których zresztą nie mogą mieć, nie mogą zachowywać  się jak równi innym ludziom. 
      Inni spodziewają się, że ich ciężkie życie, ciągłe  stresy, trudności i kłopoty prowadzą do agresji, złośliwości, podejrzliwości,  do zawiści i podobnych uczuć oraz zachowań. 
      Przykłady można mnożyć, ale wystarczy stwierdzić, że  niewidomi częściej spotykają się z oczekiwaniami wynikającymi ze stereotypów  niż z ich osobistych możliwości. 
      Rodzice mniej oczekują od swoich niewidomych dzieci i  mniej od nich wymagają. Tak często postępują również nauczyciele w szkołach  ogólnodostępnych, jeżeli znajdzie się tam niewidomy uczeń, pracodawcy również  niewiele się spodziewają po niewidomym pracowniku i często nie chcą zatrudniać  niewidomych osób. Można powiedzieć, że społeczeństwo stawia niewidomym zbyt niskie  wymogi i niewidomi często niewiele wymagają od siebie. 
      Oczekiwania zaniżają nawet specjaliści rehabilitacji  niewidomych. W Stanach Zjednoczonych problem ten badano na podstawie ocen  świadectw szkolnych. 
   Jeżeli nie  podano informacji, że wyniki dotyczą osób niewidomych, specjaliści  rehabilitacji oceniali, że osoby, których świadectwa oglądali, mogą być  lekarzami, inżynierami, naukowcami, prawnikami itp. 
      Jeżeli wiedzieli, że oceniają możliwości niewidomych,  uważali że mogą być oni masażystami, sekretarkami, recepcjonistkami,  teleinformatorami, pracować przy pomocy komputera itp. 
   Z polskich  doświadczeń można przytoczyć wiele przykładów, kiedy rodzice tak niewiele  oczekiwali od swych niewidomych pociech, tak stawiali im niskie wymagania, że  wychowali osoby całkowicie niezaradne, niepewne swych możliwości, niezdolne do  decydowania o sobie, przekonane, że wszystko i zawsze im się należy, bo nie  widzą. 
      Zaniżone oczekiwania wobec niewidomych oraz zaniżone  wymagania niewidomych wobec siebie, są jedną z przyczyn powstawania i  utrwalania stereotypów osób niewidomych. Poglądy na temat możliwości osób  niewidomych, a raczej na temat braku możliwości, wpływają na wiele dziedzin  życia osób z uszkodzonym wzrokiem. 
      Według niektórych poglądów niewidomi mogą wykonywać  tylko bardzo proste prace, a według poglądów radykalnych - zupełnie nie nadają  się do pracy. W rezultacie, mimo niewątpliwych osiągnięć zawodowych i dużego  wsparcia finansowego, nie wszyscy pracodawcy chcą zatrudniać osoby niewidome. 
      Niewidomi wymagają ciągłem pomocy i opieki, a więc  nie nadają się na mężów i na żony. 
      Nie widzą, a więc nie powinni chodzić do kina, do  teatru, do muzeum, wyjeżdżać na wycieczki. 
      Nie powinni też uprawiać sportu, chodzić do  restauracji i do kawiarni, nie powinni tego i owego, bo po co im to, przecież  nie widzą. Natomiast powinni żyć skromnie, bogobojnie, modlić się i godzić się  ze wszystkim, co ich w życiu spotyka. 
   
 
      Brak wzroku lub jego poważne uszkodzenie wywiera  przemożny wpływ na psychikę i świadomość osoby poszkodowanej. Człowiek jest  istotą psychosomatyczną, to znaczy w jego funkcjonowaniu ważna jest zarówno  psychika, jak i ciało (soma). 
      Człowiek nie funkcjonuje jak wieloczynnościowy  agregat, którego części mogą działać niezależnie od siebie. 
      Przykładem może być dziewczyna, której twarz została  oszpecona przez poparzenie. Żadna jej funkcja, istotna dla organizmu, nie  została uszkodzona i wydawałoby się, że wszystko funkcjonuje jak dawniej, ale  tak nie jest. 
      Dziewczyna ta ma problemy, których dawniej nie miała.  Ludzie zwracają na nią uwagę i młodzi mężczyźni nie interesują się nią tak, jak  poprzednio. Zostały zakłócone jej społeczne relacje i obniżona ocena własnej  wartości, powstało skrępowanie, obniżył się poziom zadowolenia z siebie.  Dziewczyna zaczyna unikać ludzi, zwłaszcza młodych, wytwarza psychiczne  mechanizmy obronne. Zmienia się jej stosunek do ludzi i do siebie. Niekiedy  zaczyna dorabiać teorię, że wszystko, co dotąd ją interesowało, nie jest godne  uwagi, że młodzi mężczyźni są nic niewarci, że kontakty towarzyskie są stratą  czasu itd. Oczywiście, tak być nie musi, ale bywa. Reakcją na oszpecenie może  być ucieczka w narkotyki, w alkoholizm, w samotność i negację wszystkiego, co  było i powinno być ważne. 
      Może też być inaczej. Oszpecenie może wywołać reakcję  odwrotną - nie poddam się, ja wam pokażę, osiągnę więcej niż wy, znajdę  wartościowego człowieka, założę rodzinę, wychowam dzieci. Aby cele te osiągnąć,  oszpecona dziewczyna będzie wytrwale pracowała, uczyła się, zechce wszędzie być  najlepsza. I może być świetnym pracownikiem, wspaniałą żoną, wartościowym  człowiekiem. 
      Utrata lub znaczne osłabienie wzroku jest czymś  więcej niż oszpecenie twarzy. Brak wzroku niczego nie ułatwia, a wszystko  utrudnia, powoduje poważne ograniczenia we wszystkich dziedzinach życia, odcina  człowieka od najbogatszego źródła pozasłownych informacji, ogranicza orientację  w otoczeniu i wpływa na możliwości wykonawcze. 
      Czynności, które człowiek widzący wykonuje bez  szczególnego skupienia uwagi, automatycznie, niejako mimo woli, niewidomemu  sprawiają poważne trudności. Ociemniały, prawie jak niemowlę, musi nauczyć się  chodzić, jeść samodzielnie, wykonywać czynności higieniczne i samoobsługowe.  Musi uczyć się korzystać z dobrodziejstw pisma i opanować wiele innych  czynności. Wszystko to wymaga uwagi, pracy, korzystania z pomocy  rehabilitacyjnej, posługiwania się sprzętem i pomocami rehabilitacyjnymi.  Niewidomy natomiast uczył się tego od początku, podobnie jak inne dzieci. Musi  jednak opanować i stosować inne metody wykonywania różnych czynności. Metody  te, z reguły są trudniejsze, bardziej czasochłonne i mniej dokładne od tych,  którymi posługują się dzieci widzące. 
      Niewidomy i ociemniały spotyka się z uprzedzeniami,  błędnymi wyobrażeniami na temat niewidomych oraz stereotypami. Osoba z  uszkodzonym wzrokiem obciążona jest również wszystkim, co funkcjonuje w  świadomości społecznej na temat ślepoty. Słabowidzący wywołuje niejednokrotnie  różnego rodzaju nieporozumienia, błędne oceny i opinię. 
      Utrata wzroku w sposób jednoznaczny nie wpływa na  zmiany psychiczne. Ograniczenia występujące w sferze poznawczej i wykonawczej  jednak mogą powodować zaburzenia funkcjonowania całego organizmu, w tym również  psychiki. Trudności te mogą ulec nasileniu w społecznym funkcjonowaniu i  wywołać wystąpienie mechanizmów obronnych, kompleksów, lęków itp. Mogą one  spowodować poważne wzmocnienie obiektywnych trudności i ograniczeń wynikających  z niepełnosprawności. 
      Wszystkie te uwarunkowania, ograniczenia i  utrudnienia mają, i zawsze miały, wpływ na psychikę i świadomość osoby z  uszkodzonym wzrokiem. Wpływ ten jednak nie zawsze i nie najczęściej jest  negatywny. 
      Podobnie jak dziewczyna z oszpeconą twarzą,  niewidomy, ociemniały czy słabowidzący może uciekać w alkoholizm, narkotyki, w  samotność i rezygnację. Jego niepełnosprawność jednak może być, i w wielu  przypadkach jest, czynnikiem mobilizującym do wysiłku, do pracy nad sobą, do  konsekwentnego dążenia do celu. Zależy to głównie od poziomu jego świadomości i  świadomości społecznej otoczenia. 
   
      Brak wzroku ani jego ograniczenie nie wywiera  bezpośrednio wpływu na intelekt osoby poszkodowanej. Mimo to niewidomi mają  poważne ograniczenia w dostępie do informacji zarówno płynących z otoczenia, z  przyrody, jak i tych przekazywanych przez ludzi. Ograniczenia te nie oznaczają  całkowitego braku dostępu do informacji, ale mogą utrudniać rozwój  intelektualny, jeżeli inne warunki są niekorzystne. Niezależnie od tego utrata  wzroku, chyba nawet najmniej wpływa na intelekt człowieka. Jeżeli jego umysł  pracuje sprawniebrak możliwości widzenia nie wpływa na zdolności. Jest  wprawdzie utrudniony dostęp do informacji, lecz zdobyte informacje mogą bez  zakłóceń być przetwarzane przez umysł osoby niewidomej. Żeby poprawnie  rozumować, niekoniecznie trzeba widzieć. Nie trzeba nawet stosować specjalnych  metod, jak np. przy samodzielnym poruszaniu się w przestrzeni, czy wykonywaniu  czynności życia codziennego. Umysł pracuje zgodnie ze swoimi właściwościami,  jest sprawny, bardzo sprawny albo mało sprawny. Nie zależy to od stanu wzroku  człowieka. Dlatego wybitni niewidomi mogą osiągać niewyobrażalne wręcz wyniki w  pracy naukowej, pracy twórczej czy innej, wymagającej posługiwania się umysłem.  Nie osiągają natomiast tak wysokich wyników w dziedzinach, które wymagają  sprawności fizycznej. 
   Oczywiście, do  osiągnięcia wysokich wyników w żadnej dziedzinie nie wystarczy sprawność  intelektualna. Niezmiernie ważne są cechy osobowości, np. wytrwałość,  konsekwencja, upór w dążeniu do celu, odporność na stres. To jednak zawsze jest  ważne, w przypadku osób widzących również. Ważne są także inne cechy  psychiczne, np. poziom znerwicowania, temperament, wrażliwość. Nie bez  znaczenia jest wyznawany system wartości, światopogląd i uwarunkowania  środowiskowe. Wszystko to może nieco inaczej oddziaływać na sprawność  intelektualną niewidomych niż innych ludzi. Sprawność ta jednak pozostaje i  zawsze może być wykorzystywana. 
   
      Niepełnosprawność wywiera wpływ na psychikę i  świadomość osoby poszkodowanej, przy czym może to być wpływ pozytywny lub  negatywny. Wpływ ten zależy przede wszystkim od zdolności do akceptowania tego,  co nieodwracalne, czyli od zdolności do wytworzenia pozytywnego stosunku do  rehabilitacji oraz zmian wynikających z konieczności przystosowania się do  warunków życia bez wzroku lub z ograniczonymi możliwościami widzenia. 
      Chodzi tu o akceptację niepełnosprawności i  nieakceptowanie jej skutków. Trzeba pogodzić się z utratą wzroku jako z  istniejącym stanem, którego zmienić nie można. Innym zagadnieniem jest pogodzenie  się ze skutkami tego stanu. Utratę wzroku, jeżeli nie można go przywrócić,  trzeba zaakceptować, ale negatywnych skutków już nie. Trzeba dążyć do ich  ograniczania, jeżeli się da, do eliminowania. Akceptacja to również pozytywny  stosunek do rehabilitacji oraz zmian wynikających z konieczności przystosowania  się do nowych, trudniejszych warunków życia bez wzroku. 
      Bez pogodzenia się z utratą lub osłabieniem wzroku  nie jest możliwe osiąganie dostępnych celów rehabilitacyjnych, gdyż brak  akceptacji wywołuje napięcia psychiczne, a przez to negatywnie wpływa na  wszystkie dziedziny życia. 
      Trudno jest pogodzić się z utratą wzroku. Byłoby  czymś nienaturalnym, gdyby osoba dotknięta tak ciężką niepełnosprawnością łatwo  się z tym pogodziła, zaakceptowała, może cieszyła się z tego. Oczywiście,  psychika ludzka jest bardzo skomplikowana, więc wszystko może się zdarzyć.  Będzie to wyjątek, czymś nienaturalnym, a nie regułą. Jednak zdolność  dostosowania się psychiki do zmieniających się warunków życia umożliwia  pogodzenie się z czymś, co jest faktem i czego zmienić nie można, umożliwia  akceptację niepełnosprawności. 
      Akceptacja ta jednak nie może oznaczać rezygnacji z  dążenia do samodzielności, do osiągania celów rehabilitacyjnych. Nie może  oznaczać pogodzenia się ze skutkami utraty lub osłabienia wzroku. Przywrócić go  nie można, ale można nauczyć się radzić sobie bez wzroku lub z osłabionym  wzrokiem. Udowodniło to setki i tysiące osób niewidomych i słabowidzących. 
      Z drugiej strony - setki i tysiące takich osób  zaakceptowało utratę wzroku i jej negatywne skutki, pogodziło się z  zależnością, z ograniczeniami, z brakiem perspektyw życiowych. Osoby te  zrezygnowały z wysiłków rehabilitacyjnych, godzą się ze wszystkimi lub z  większością ograniczeń i nie żyją pełnią życia. Zdarza się, że osoby takie  wykorzystują nawet swoją niepełnosprawność w celu osiągania korzyści  materialnych, unikania wykonywania prac domowych, usprawiedliwiania się z  niepodjęcia zatrudnienia, unikania odpowiedzialności za swoje czyny. 
      Są to jednak pozorne korzyści. Zgoda na rezygnację z  tego, co jest osiągalne, utrudnia akceptację niepełnosprawności i rehabilitację  psychiczną, a przez to i rehabilitację kompleksową, całościową. 
      Brak akceptacji uszkodzenia wzroku utrudnia również  podjęcie nauki orientacji przestrzennej, nauki pisma punktowego, opanowania  umiejętności posługiwania się komputerem z zastosowaniem mowy syntetycznej,  wykonywania czynności samoobsługowych i wielu innych. Utrudnia też podjęcie  rehabilitacji zawodowej i zatrudnienia. 
      W rezultacie brak akceptacji nieodwracalnego faktu  prowadzi do potęgowania trudności i ograniczeń z niej wypływających, a to z  kolei negatywnie wpływa na psychikę, na świadomość i utrudnia akceptację  niepełnosprawności. 
      Prawdą jest, że niewidomemu wszystko przychodzi trudniej,  oczywiście, jeżeli porównujemy dwie osoby o podobnych cechach fizycznych i  psychicznych, podobnych uzdolnieniach, inteligencji i cechach osobowości.  Jeżeli porównujemy wybitnego niewidomego z przeciętną osobą widzącą, to jasne  jest, że niewidomego stać na więcej, np. na osiągnięcie wirtuozerii w muzyce,  napisanie pięknej książki czy na odkrycia naukowe. Przeciętna osoba widząca  tego nie potrafi. Jeżeli jednak porównamy dwie osoby wybitne, to widząca  łatwiej osiągnie sukces. Tak samo przy porównaniu osób przeciętnych - widzącej  niemal wszystko przychodzi łatwiej. 
      Jest to ocena realistyczna, bez kompleksów. Powinna  ona skłaniać do zwiększonego wysiłku, a nie rezygnacji, bo jest trudniej. I  żeby tak stawiać sprawy, potrzebna jest akceptacja utraty wzroku i  rehabilitacja psychiczna. Niezbędna jest świadomość celów i realna ocena  własnych możliwości. No i na poziom akceptacji niepełnosprawności wpływ ma  świadomość społeczności, w której funkcjonuje osoba niewidoma lub słabowidząca. 
   
   Akceptacja  niepełnosprawności jest niezbędna, ale bardzo trudna. Utrudnia ją m.in. wstyd z  powodu niepełnosprawności. Dodam, że wstyd czy skrępowanie występuje tylko w  kontaktach społecznych. 
      Jest on wielką przeszkodą na drodze do samodzielności  niewidomych. Niewidomi czasami spotykają się z niewłaściwymi reakcjami ludzi  widzących na ich niepełnosprawność. Wielu niewidomych, podobnie zresztą jak  wiele osób widzących, nie lubi wyróżniać się negatywnie. Według ich oceny,  takim negatywnym wyróżnikiem jest niepełnosprawność. Pogląd ten wzmacniają  uogólnione i wyolbrzymione doświadczenia z ludźmi widzącymi. Ponieważ raz,  drugi i trzeci spotkali się z niedelikatnością, a nawet z chamstwem, wolą  unikać ludzi. Na niewidomego wszyscy patrzą, więc nie warto wychodzić na ulicę.  W towarzystwie niewidomy nie czuje się dobrze, a może nawet uważa, że go nie  chcą, postanawia pozostawać w domu. 
      I nie jest ważne, że nie ma czego się wstydzić.  Powodem wstydu może być niewłaściwe zachowanie, niewłaściwe postępowanie,  nieuczciwość i podobne cechy. Wstyd jest jednak odczuciem, a nie kwestią  rozumienia. Nie da się go łatwo wyeliminować, a dopóki tego się nie osiągnie,  sporo możliwości pozostanie niewykorzystanych. 
   
      Jednym ze skutków niskiej świadomości, braku  akceptacji niepełnosprawności i wstydu z jej powodu jest udawanie, że jest się  osobą nieróżniącą się od innych, udawanie osoby widzącej. 
      Należy zaznaczyć, że nie jest to możliwe w przypadku  osób niewidomych. Osoby słabowidzące, zwłaszcza dysponujące ostrością wzroku,  np. 10 procent normalnej ostrości, w wielu sytuacjach mogą skutecznie udawać,  że ich wzrok jest normalny. Osoby całkowicie niewidome, jeżeli usiłują udawać,  narażają się na nieporozumienia, nieprzyjemne wpadki, na niemiłe sytuacje, a i  tak niepełnosprawności nie mogą ukryć. 
      Jeżeli ktoś wstydzi się tego, że jest niewidomy lub  słabowidzący, próbuje to ukryć. Można próbować ukrywać taki defekt, np. nie  opuszczając własnego mieszkania. Można zawsze chodzić z przewodnikiem i białej  laski nie brać do ręki. Takie postępowanie jest możliwe, chociaż wysoce  niekorzystne. Dodatkowo ogranicza i tak już ograniczone możliwości życiowe  przez niepełnosprawność, a braku wzroku ukryć się nie da. Udawanie jest z wielu  względów niekorzystne. 
      Po pierwsze nie ma możliwości skutecznego udawania.  Po drugie świadczy o błędnej ocenie swoich możliwości i spostrzegawczości ludzi  widzących. Takie oderwanie się od realiów życia znacznie ogranicza możliwości  rehabilitacji, zwłaszcza psychicznej i społecznej oraz możliwości niemal we  wszystkich dziedzinach życia. Po trzecie naraża na niepowodzenia i na przykre  sytuacje. 
      Z tych względów udawanie jest wrogiem rehabilitacji  osób niewidomych. Nie powinno być stosowane w żadnych warunkach. 
   
      Kolejnym skutkiem niskiego poziomu świadomości i  braku akceptacji niepełnosprawności jest zgorzknienie. 
      Jest ono stanem psychicznym, który powstaje na skutek  długotrwałych niepowodzeń, kłopotów i trosk, z którymi człowiek nie umie sobie  radzić. Nie jest to stan, który można przypisać tylko niewidomym czy osobom z  innymi rodzajami niepełnosprawności. Zgorzkniali są niekiedy również ludzie  widzący. Niewidomi natomiast, nie zawsze potrafią właściwie ocenić przyczyny  niepowodzeń, trosk i kłopotów. Często są skłonni za swoje niepowodzenia  obciążać odpowiedzialnością "przeklętą ślepotę". Gdyby nie byli  niewidomymi, wszystko w ich życiu byłoby bogatsze, lepsze, przyjemniejsze,  żyliby bez trosk jak w raju. Nie zauważają przy tym, że ludzie widzący, na ogół  nie żyją w raju i muszą borykać się z trudnościami życia codziennego. 
      Niektórzy niewidomi, zwłaszcza samotni, ciągle  porównują swoją sytuację z życiem ludzi widzących oraz tych niewidomych, którzy  mają rodziny i żyją podobnie jak pozostali ludzie. Niewidomi ci są przekonani,  że ludzie widzący są bez porównania szczęśliwsi od nich, żyją bez trosk, a  treścią ich życia są spotkania rodzinne i towarzyskie, przyjęcia i inne  przyjemności. Uważają też, że podobnie żyją niewidomi, którzy mają rodziny,  widzących współmałżonków i widzące dzieci. Uważają, że mogą oni bez ograniczeń  korzystać z pomocy widzących członków rodziny i nie rozumieją trudności tych,  którzy rodzin takich nie mają. 
      Tacy niewidomi mają ciągłe pretensje do znajomych,  krewnych i wszystkich, że nie chcą im pomagać, że nie wyjeżdżają z nimi na  turnusy i wycieczki, że nie chodzą z nimi na spacery, że za wszystko muszą  płacić i jeszcze nie mogą znaleźć chętnych do pomocy. Takie rozgoryczenie  zatruwa życie niewidomym i odstrasza od nich ludzi widzących. Nikt nie lubi  ciągle słuchać narzekania, użalania się nad sobą i pretensji do wszystkich o  wszystko. 
      Zgorzknienie jest więc wrogiem rehabilitacji  psychicznej i społecznej. 
   
      W życiu osób z uszkodzonym wzrokiem jest wiele  sytuacji stresujących. Stres jest reakcją organizmu na niekorzystne bodźce. 
      Wszyscy ludzie przeżywają stres, jedni częściej, inni  rzadziej, jedni mocniej, inni słabiej, ale nikt nie jest wolny od stresu. 
   Krótkotrwały  stres jest potrzebny, gdyż ułatwia przezwyciężenie stresora, czyli  niekorzystnej sytuacji. Mobilizuje do działania, pobudza siły, sprzyja wyjściu  z trudności, kłopotów, przykrych sytuacji. Kolejka do lekarza, korki na drodze,  kłopoty w pracy czy w rodzinie, niepowodzenia towarzyskie - wszystko to i wiele  innych sytuacji może być przyczyną stresu. 
      Niewidomi również mają takie same powody do stresu  jak pozostali ludzie, ale mają i dodatkowe, które nie występują w życiu osób  widzących, albo występują znacznie rzadziej. 
      Do tych dodatkowych sytuacji stresowych należą,  m.in.: większe zagrożenie wypadkiem na ulicy, obawa zderzenia z przeszkodą,  bolesne uderzenia, narażenie na potrącenie, rozlanie, ubrudzenie, stłuczenie,  trudności z rozpoznawaniem ludzi po głosie, zwłaszcza mniej znanych, większe  zagrożenie bezrobociem, niewłaściwe reakcje otoczenia na ich niepełnosprawność,  trudności wynikające z braku wzroku w realizacji celów życiowych. W przypadku  osób słabowidzących występuje też strach przed utratą wzroku, co jest bardzo  stresujące. Jeżeli dodatkowe przyczyny nałożą się na te powszechne, sytuacja  psychiczna staje się bardzo trudna. Nie jest to stres krótkotrwały, który  ułatwia przezwyciężenie trudności. Braku wzroku nie można przezwyciężyć, a  jeżeli nawet, to mogą pomóc lekarze okuliści, a nie własny wysiłek. 
      Mimo to niewidomi w procesie zorganizowanej  rehabilitacji i samorehabilitacji uczą się żyć z niepełnosprawnością i  pokonywać stres. Nie jest to walka beznadziejna. Długotrwały stres można  rozczłonkować na wiele drobniejszych, występujących czasowo czy w określonych  sytuacjach i kolejno pokonywać w okresach, w których się pojawiają. 
   
      Ciągłe przeżywanie sytuacji stresowych może prowadzić  do przewrażliwienia, tj. do reagowania nieproporcjonalnie silnego do przykrych  bodźców. Ludzie często uważają, że niewidomi są przewrażliwieni i należy z nimi  postępować szczególnie delikatnie. Tak nie jest, jeżeli określenie to ma  dotyczyć wszystkich albo tylko bardzo wielu niewidomych. 
      Jeżeli dotyczy ono konkretnej osoby, to może okazać  się prawdziwe. Wśród niewidomych, podobnie jak wśród pozostałych ludzi,  zdarzają się osoby przewrażliwione. Jeżeli osoba niewidoma rzeczywiście jest  przewrażliwiona, negatywnie wpływa to na jej psychikę i na stosunki z ludźmi.  Jeżeli natomiast nie jest przewrażliwiona a cechę tę otoczenie jej przypisuje,  bo jest taki stereotyp niewidomego, jest to dla niej bardzo przykre. 
      Niewidomi niekiedy spotykają się z niezdrowym  zainteresowaniem, z niedelikatnymi pytaniami, uwagami na temat ich  "nieszczęścia", czasami nieuzasadnionym podziwem i innymi  zachowaniami, które mogą denerwować. 
      Jeżeli w podobnych sytuacjach niewidomy traci  cierpliwość, denerwuje się, staje się opryskliwy - otoczenie dochodzi do  wniosku, że jest on przewrażliwiony. Jeżeli jeden niewidomy jest  przewrażliwiony, a - co nie daj Boże - i drugi, wniosek oczywisty - wszyscy są  przewrażliwieni. I nie każdy chce wniknąć w przyczyny takich zachowań. Nie  każdy potrafi uświadomić sobie, że i on straciłby cierpliwość w podobnych  okolicznościach. 
   
      Człowiek broni się przed przykrościami, przed  zagrożeniami, przed sytuacjami stresującymi. Każdy stara się unikać przykrości,  zagrożeń, bólu, niezdrowego zainteresowania jego osobą, wścibstwem,  wszystkiego, co negatywnie wyróżnia go w otoczeniu społecznym. Obronie takiej  służą celowe zachowania, podejmowanie walki o zmianę niekorzystnej sytuacji,  chęć dorównania innym ludziom albo chęć bycia lepszym w jakiejś dziedzinie. Są  to zachowania racjonalne, które służą pokonywaniu trudności wiążących się z  niepełnosprawnością. 
      Wynikiem trudności oraz różnych niemiłych sytuacji są  również kompleksy. 
      Termin kompleks pochodzi z łaciny (complexio). Jest  to, najogólniej ujmując, zespół myśli, słów, wyobrażeń, poglądów, przekonań,  stereotypów silnie skojarzonych z jakąś ważną cechą lub myślą mocno zabarwioną  emocjonalnie, która zwykle bywa wyparta ze świadomości. Myśl taką niektórzy  nazywają jądrem kompleksu. Powrót do świadomości "jądra kompleksu"  wywołuje najczęściej niemiłe odczucia, np. lęk, niepokój, wstyd. 
   Kompleksy  wywierają silny wpływ na zachowanie człowieka i przejawiają się w różnych  dążeniach, obawach, postawach wobec otoczenia, nierzadko w nerwicowych  reakcjach. Kompleksy występują u ludzi z różnych powodów, a nie tylko z  niepełnosprawności. Całe grupy społeczne, niekiedy wielkie grupy, na przykład  narody, wspólnoty religijne, partie polityczne mogą być obciążone kompleksami.  Najczęściej jest to kompleks niższości i kompleks wyższości. 
      Pojęcie kompleksu było używane w psychoanalizie, stąd  przeniknęło do potocznego języka i kojarzy się przede wszystkim z jakimiś  zaburzeniami. Potocznie terminem kompleks określa się niemiłe, wstydliwe dla  danej jednostki tematy, związane z funkcjonowaniem społecznym, cechami wyglądu  lub charakteru, których poruszenie wywołuje wstyd, lęk, niepokój i niekiedy  przesadne reakcje. Wystarczy brak urody, zeszpecenie twarzy, otyłość, żeby  nawarstwiały się kompleksy i utrudniały funkcjonowanie w grupie społecznej. 
      Kiedy mówimy o kompleksach u osób niewidomych lub  słabowidzących, mamy na myśli zespół negatywnych odczuć, wyobrażeń, reakcji,  wypowiedzi i zachowań, których przyczyna wiąże się z niepełnosprawnością. 
   Takie same  przyczyny mogą wytworzyć różne kompleksy. W przypadku niewidomych jest to  często kompleks niższości. Nie widzę, jestem gorszy od innych, nie dorównuję  innym ludziom, wywołuję ich litość, niechęć, pogardę. Gdybym widział... 
      Ponieważ jestem niewidomy, jestem mniej wartościowy,  jestem gorszy od innych ludzi, niewiele więc mogę osiągnąć. Dlatego usuwam się  w kąt, rezygnuję ze wszystkiego, ograniczam cele życiowe. 
      Rzadziej, ale czasami również występuje kompleks  wyższości. Jestem niewidomy, dużo cierpię, a cierpienie uszlachetnia, jestem  więc lepszym człowiekiem od osób widzących. Czasami kompleks wyższości  przyjmuje formę ekspiacji, czyli cierpienia za grzechy innych ludzi. Niewidomy  cierpi za grzechy ludzi widzących, jest więc od nich lepszy. 
      Kompleks wyższości przejawia się również w poglądach,  że niewidomi łatwiej skupiają się na tym, co robią, bo nic ich nie rozprasza.  Mogą więc lepiej pracować niż ludzie widzący. Trzeba tu z całą mocą stwierdzić,  że poglądu takiego nie potwierdzają żadne fakty, nie jest on prawdziwy. 
      Niekiedy jednocześnie występują kompleks wyższości i  kompleks niższości. Jestem niewidomy, mam specjalne uzdolnienia, których nie  posiadają inni ludzie, ale nic ode mnie nie wymagajcie, bo jestem niewidomy i  wszystko przychodzi mi bardzo trudno, bo niewiele mogę. 
      Ponieważ kompleksy wiążą się z niemiłymi doznaniami,  psychika broni się przed nimi, stosując mechanizmy obronne. Rehabilitacja  psychiczna polega na eliminowaniu kompleksów. Po ich wyeliminowaniu znikną też  mechanizmy obronne, bo psychika nie będzie miała przed czym się bronić. 
      Kompleksy można eliminować przez budowę poczucia  własnej wartości opartej na realnych możliwościach, które są wcale nie tak  małe. Trzeba je odkryć, rozwijać i wzmacniać. Mogą to być sprawne ręce,  zdolności muzyczne, sprawny umysł, łatwość kontaktów z ludźmi, pozytywne cechy  charakteru, wiedza itp. Podstawą przezwyciężania kompleksów nie mogą być  urojone zdolności, możliwości, korzyści z braku wzroku lub jego poważnego  osłabienia. Podstawą nie może być np. twierdzenie, że niewidomy coś głębiej  przeżywa, że jego doznania i odczucia są bogatsze, pełniejsze i brzydoty świata  nie widzi. Fałszywe przesłanki mogą chwilowo wywierać pozytywny wpływ na  psychikę. Nie wytrzymają jednak konfrontacji z rzeczywistością, spowodują  rozczarowanie i przyczynią się do większej frustracji. Będą więc, nie tylko  nieskuteczne, ale szkodliwe dla osoby z uszkodzonym wzrokiem i jej otoczenia. 
   
      Jak już wspomniano, psychika broni się przed  niemiłymi sytuacjami tworząc mechanizmy obronne. Są to procesy psychiczne,  często o charakterze neurotycznym jako reakcja na stres, na zagrożenia, na na  frustrację, która wynika z rzeczywistych i urojonych niepowodzeń, z utraty  kochanej osoby, choroby, z bankructwa materialnego lub bankructwa idei, z wielu  innych przyczyn. Nierzadko występują w wyniku zaistnienia niepełnosprawności,  braku jej akceptacji i podświadomej obrony przed jej skutkami. Mechanizmy  obronne mogą tworzyć kompleksy, które mogą mieć charakter pozytywny lub  negatywny. 
      Niepełnosprawność jest, albo może być, źródłem  kompleksów, a więc i konieczności stosowania mechanizmów obronnych.  Psychologowie wyodrębniają wiele takich mechanizmów. 
      Warto zauważyć, że sama natura wmontowała w życie  człowieka i zwierząt mechanizmy obronne o charakterze fizjologicznym. Należą do  nich: ból, odczuwanie głodu i pragnienia, odczuwanie zimna i gorąca, potrzeba  wypoczynku, snu, strachu przed zagrożeniami. 
      Strach jest normalnym mechanizmem obronnym, lecz o  strachu możemy mówić tylko wtedy, gdy wiemy, czego się boimy. Trudno oczekiwać,  że normalny człowiek nie będzie przestraszony, gdy dowie się, że z zoo uciekł  lew i grasuje po ulicach, albo gdy dowie się, że jest nieuleczalnie chory.  Jeżeli jednak ktoś boi się i nie wie czego, nie ma powodu do strachu - wówczas  mówimy o lęku, który jest wynikiem stanów nerwicowych. Lęki występują często w  pierwszym okresie po utracie wzroku i nie są to mechanizmy obronne. Strach  natomiast jest takim mechanizmem, ponieważ pozwala unikać niebezpieczeństw. 
      Ból jest doskonałym przykładem fizjologicznego  mechanizmu obronnego. Ból ostrzega przed niebezpieczeństwem i zmusza do  działania. Gdyby ludzie nie odczuwali bólu, nie wiedzieliby, co im grozi w  różnych sytuacjach. Wyobraźmy sobie człowieka, który utracił odczuwanie bólu w  stopach. Człowiekowi temu wpadł kamyk do buta, on tego nie czuje i chodzi,  jakby nic się nie stało. Kamyk kaleczy stopę, krew bulgocze w bucie, a on o tym  nie wie. Oczywiście, mogą być tego dalsze konsekwencje, rany, zakażenie, które  może doprowadzić do poważnej choroby, a nawet do śmierci. 
      Można też wyobrazić sobie, że ktoś utracił w dłoniach  zdolność odczuwania bólu i temperatury. Człowiek ten zmarzł, przyszedł do  pomieszczenia ogrzewanego piecem kaflowym. Oparł się plecami o piec, a dłońmi o  rozpalone drzwiczki. Bólu nie poczuł, zaalarmował go dopiero swąd palonego  ciała. 
      Przykłady te wskazują na pozytywną rolę bólu. Warto  dodać, że ból wewnętrzny pobudza do ułożenia się w wygodnej pozycji, w cieple i  czekania aż przejdzie. Jest to zrozumiałe, bo człowiek pierwotny nie mógł nic  poradzić na ból serca, wyrostka robaczkowego czy innego organu wewnętrznego.  Obecnie może już przeciwdziałać takiemu bólowi - po prostu wezwie lekarza, ale  do czasu jego przybycia będzie leżał spokojnie, nie będzie podejmował zbędnej aktywności.  Ból zewnętrzny natomiast skłania do działania, do ucieczki, do walki, do  unikania bólu. 
      Warto wiedzieć, że ból może również pełnić rolę  negatywną. Może on być tak wielki, że powoduje utratę przytomności i narażenie  się na niebezpieczeństwo. Może też wystąpić nadmierne odczuwanie bólu. Jeżeli  ktoś jest przewrażliwiony i odczuwa ból nieproporcjonalnie wielki w stosunku do  bodźca, który go powoduje, każdy dotyk może być dla niego nie do zniesienia.  Człowiek taki nie może normalnie funkcjonować. 
      Zdarza się też, że ktoś lubi ból, lubi jeść - tyje, a  głód nadal odczuwa. Ktoś inny odczuwa zadowolenie z psychicznego zadręczania  się. Są to nieprawidłowości i należą do wyjątków. 
   Interesująca  jest hipochondria, czyli nadmierna dbałość o stan swego zdrowia. Troska o  własne zdrowie jest mechanizmem pożytecznym. Są jednak ludzie, którzy  nadmiernie interesują się stanem swego zdrowia - hipochondrycy. Na ich  przykładzie najłatwiej można pokazać skutki rehabilitacji psychicznej. Jeżeli  hipochondryk utraci wzrok, natychmiast przestaje chorować na wszystkie  pomniejsze przypadłości. Utrata wzroku jest tak ciężkim ciosem, że w pełni  zaspokaja jego potrzebę absorbowania otoczenia swoimi problemami. Jeżeli jednak  taki ociemniały hipochondryk osiągnie poważne sukcesy rehabilitacyjne, wracają  jego poprzednie dolegliwości. Znowu zaczyna zanudzać, kogo się tylko da, swoimi  chorobami. Na skutek rehabilitacji utrata wzroku przestała być dla niego  "atrakcyjna" jako przedmiot użalania się nad sobą. Tak jest z psychiką  człowieka. 
   Żadne  nadmierne mechanizmy obronne nie powodują poprawy funkcjonowania psychiki  człowieka. Przeciwnie - przynoszą samo zło, zamiast przed nim chronić. 
      Jeżeli mechanizmy obronne utrudniają lub  uniemożliwiają realizację celów życiowych, celów rehabilitacyjnych, jeżeli  powodują wycofanie się, rezygnację, bezproduktywne użalanie się nad sobą,  wywołują negatywne skutki w wielu dziedzinach życia. Jeżeli natomiast powodują  chęć dorównania innym ludziom, upór i konsekwencję w dążeniu do celu,  odrzucenie taryfy ulgowej - ich skutki są pozytywne, umożliwiają osiąganie  wielu rehabilitacyjnych celów. 
      Podobnie jest z psychicznymi mechanizmami obronnymi.  Do mechanizmów tych należą, m.in.: wyparcie, zaprzeczenie i projekcja. 
   Wyparcie -  usunięcie ze świadomości lub utrzymywanie poza świadomością myśli, wyobrażeń i  wspomnień, które są bardzo przykre, budzą lęk lub wstyd. 
   Niestety,  niezmiernie trudno wyprzeć ze świadomości takiej przyczyny, jak brak wzroku,  gdyż otoczenie fizyczne i społeczne nie pozwala na to. Niewidomy nie może  funkcjonować jak osoba widząca, trudno więc mu zapomnieć, wyprzeć ze  świadomości swojego defektu. 
   Zaprzeczenie -  udawanie, że brak wzroku lub jego poważne osłabienie nie jest wielką  dolegliwością, że można funkcjonować bez żadnych ograniczeń, podobnie jak inni  ludzie. Takie zaprzeczenie występuje w poglądach i wyznawanej filozofii  niektórych niewidomych. Oczywiście, tak naprawdę nie da się zaprzeczyć skutkom  utraty wzroku. Stosowanie więc tego mechanizmu obronnego prowadzi do  dodatkowych ograniczeń, których można by uniknąć. Wyznawcy tej filozofii np.  nie chcą korzystać z pomocy innych ludzi, narażając się na niedogodności, a  nawet na niebezpieczeństwa. 
      Projekcja - przypisanie własnego, nieakceptowanego  uczucia innej osobie. Lęk neurotyczny przekształca się wówczas w obiektywny - z  zagrożeniem zewnętrznym łatwiej sobie poradzić. 
   Niewidomy,  który żywi negatywne uczucia wobec osób widzących uważa, że to one żywią takie  uczucia wobec niewidomych. Ma to negatywny wpływ na całe jego postępowanie i  życie. 
   Racjonalizacja  - użycie samooszukujących się usprawiedliwień nieakceptowanego faktu, np.  utraty wzroku. Wynajduje się dobre strony ze wszech miar niekorzystnej sytuacji  lub zdarzenia. Niewidomy np. twierdzi, że ponieważ nie widzi - ma lepszy słuch,  łatwiej mu koncentrować się na trudnych problemach, nie widzi brzydoty świata. 
      Jak widzimy, psychika człowieka, która umożliwia  funkcjonowanie w otoczeniu, dostosowywanie się do warunków życia, tych  fizycznych i tych społecznych, często potrafi zachowywać się tak, jakby jej  zadaniem było utrudnianie życia, a nie jego umożliwianie. 
   
 
      Termin "postawa" oznacza stosunek człowieka  do siebie, do innych ludzi, do zwierząt, ojczyzny itp. Postawy składają się z  części poznawczych, emocjonalnych i działania lub gotowości do działania. 
      Najpierw musimy wiedzieć, z czym mamy do czynienia,  czyli poznać człowieka, zwierzę, ideę itp. Na tej podstawie wytwarza się nasz  stosunek do tego, co poznaliśmy - miłość, życzliwość, niechęć, strach lub inne  uczucia. Trzecim członem jest działanie albo gotowość do działania. Przykładem  może być pożar. Wywołuje on zainteresowanie, chęć dowiedzenia się, co się pali,  czy komuś zagraża, czy mnie zagraża. Wytwarza się stosunek emocjonalny do tego,  czego się dowiadujemy i chęć działania. Działanie to może polegać na ucieczce  albo włączeniu się w ratowanie. 
      Niewidomi spotykają się z różnymi postawami,  najczęściej z pozytywnymi, ale i negatywne również się zdarzają. Od ich  nastawienia, od ich postaw, od nich zależy, na które postawy zwracają uwagę,  które zapamiętują, na podstawie których oceniają ludzi. Niektórzy gromadzą w  pamięci, rozpamiętują i opowiadają znajomym wyłącznie o przykrościach, jakie  ich spotykają od ludzi widzących. Osoby o takim nastawieniu, o takich postawach  są ciągle niezadowolone, pokrzywdzone, dyskryminowane. Nie czują się dobrze  wśród ludzi i ludzie nie czują się z nimi dobrze. 
   Inni  odwrotnie, nastawieni są życzliwie do ludzi i potrafią zachować umiar. Widzą złe  zachowania w stosunku do siebie, ale widzą i dobre. Potrafią też ocenić, że  tych dobrych jest znacznie więcej. Osoby o takim nastawieniu czują się dobrze  wśród ludzi i ludziom jest z nimi dobrze. 
   Od naszych  postaw zależy bardzo dużo, gdyż mogą być one pozytywne i negatywne. 
      Są postawy osób niepełnosprawnych w stosunku do  niepełnosprawności, do osób niepełnosprawnych i do tych, które nie są  niepełnosprawne oraz siebie. Tu również mamy poznanie, uczucia i działanie albo  gotowość do działania. Te postawy są również kształtowane przez otoczenie osoby  niewidomej, przez stan świadomości społecznej, otoczenia osoby z uszkodzonym  wzrokiem, od stanu jej świadomości, od procesu rehabilitacji, jaki przeszła lub  braku pomocy rehabilitacyjnej, przez prasę dla niewidomych i inne czynniki. 
      W tym przypadku mogą być również postawy pozytywne i  negatywne. Mogą one wywierać pozytywny lub negatywny wpływ na życie niewidomego  lub innej osoby niepełnosprawnej oraz na jej kontakty społeczne. 
      Jeżeli osoba niewidoma "wie", że ślepota  jest najgorszym kalectwem, to znaczy, że pierwszy człon postawy nie zadziałał  prawidłowo. Przyjęła ona stereotypy niewidomych, błędne poglądy na ich temat i  nimi się kieruje, zamiast starać się dowiedzieć i "poznać" jak  najlepiejproblem ślepoty i osoby niewidome. 
      To błędne poznanie wywołuje negatywne emocje w  stosunku do niepełnosprawności, do niewidomych i do siebie samego. Emocje te  nie pozwalają podejmować wysiłków, żeby osiągnąć dostępny stopień  samodzielności, który pozwoliłby zmienić postawy wobec ślepoty, niewidomych i  siebie samego. Błędne poznanie i negatywne emocje mogą ograniczającą wpływać na  trzeci człon postawy, na zdolność do działania. Mogą więc uniemożliwiać  podjęcie procesu rehabilitacji. 
      Właściwe kształtowanie postaw osób niepełnosprawnych  w stosunku do niepełnosprawności, do osób niepełnosprawnych i do siebie ma więc  wielkie rehabilitacyjne znaczenie. Od postaw osób niepełnosprawnych zależy  przebieg rehabilitacji, jej sukcesy lub niepowodzenia, zależą cele  rehabilitacyjne i życiowe oraz stosunki ze społecznością, w której żyje osoba  niepełnosprawna. 
      Szczególnym rodzajem postaw są postawy roszczeniowe.  Jak wszystkie postawy składają się one z części poznawczych, emocjonalnych i  działania lub gotowości do działania. 
   Wydaje się jednak,  że te postawy zasługują na wyróżnienie, gdyż są wyjątkowo szkodliwe w życiu  społecznym. 
      Są niewidomi i słabowidzący, których cechują postawy  roszczeniowe. Nie jest ich bardzo dużo, ale są doskonale widoczni i  zapamiętywani. Osoby, które spotykają niewidomych lub słabowidzących  roszczeniowców, uogólniają swoje jednostkowe spostrzeżenia i postawy takie  przypisują wszystkim osobom z uszkodzonym wzrokiem. 
      Postawy roszczeniowe niektórych osób z uszkodzonym  wzrokiem przejawiają się przekonaniem, że im wszystko się należy. Władze  państwowe, niezależnie od sytuacji ekonomicznej kraju powinny przyznawać im  ciągle nowe przywileje. Pracę powinni mieć łatwą i dobrze płatną, czas pracy  skrócony a urlop wydłużony. Powinni mieć zniżkę opłat czynszowych, za prąd, gaz  i wiele innych. Stowarzyszenie, do którego należą, zawsze i we wszystkim  powinno pomagać. Rodzina nie powinna wymagać od nich żadnej pracy, oni nie mają  żadnych obowiązków, natomiast pozostali członkowie rodziny powinni być zawsze  na ich usługi. Przecież oni są "tacy nieszczęśliwi". Znajomi też  powinni liczyć się z ich potrzebami. Oni natomiast nie muszą liczyć się z nikim  i niczym. 
      Ponieważ jednak nie wszyscy chcą zaspokajać  rzeczywiste i urojone potrzeby osób z uszkodzonym wzrokiem, jest mnóstwo powodów  do niezadowolenia, zmartwień, skarg, zatruwania życia sobie i innym. Ciągły  żal, pretensje, roszczenia uniemożliwiają korzystanie z życia w dostępnym  zakresie. Niektórzy słabowidzący na przykład nie chcą uznać, że całkowicie  niewidomi potrzebują więcej pomocy niż oni. Godzą się bardzo łatwo, że im  należą się pomoce optyczne, których nie potrzebują całkowicie niewidomi, ale  żeby im się coś miało nie należeć... Niektórzy niewidomi zazdroszczą inwalidom  wojennym czy niewidomym cywilnym ofiarom wojny przysługujących uprawnień,  których niewidomi nie mają. Warto zaznaczyć, że chodzi tu o wygórowane żądania,  a nie o uzasadnioną, konieczną pomoc. Brak wzroku lub jego poważne uszkodzenie  powoduje wiele różnorodnych trudności. Dlatego niewidomi i słabowidzący muszą  korzystać z wyrównywania ich szans życiowych. Korzystanie to jest koniecznością  a nie bezpodstawnymi roszczeniami. Jeżeli jednak domaganie się wyrównywania  szans stanie się głównym celem życiowym, źródłem doraźnych korzyści, wystąpią  postawy roszczeniowe. 
      Obecnie żebractwo jest rodzajem postawy  roszczeniowej. Niewidomi od prawieków zajmowali się tym procederem. Dawniej  była to życiowa konieczność. Obecnie już tak nie jest, ale ciągle można spotkać  niewidomego żebraka. 
      Są niewidomi, którzy "poznali" swoją  niepełnosprawność i ocenili, że może ona przynosić korzyści materialne. Ich  stosunek emocjonalny do niepełnosprawności stopniowo zmieniał się z negatywnego  na pozytywny. Ślepota wywołuje litość. Normalnie niewidomi nie lubią, kiedy  stają się przedmiotem litości. Inaczej jest u niewidomych żebraków. Ich emocje  uległy zmianie i litość stała się dla nich źródłem dochodów, a więc czymś  pozytywnym. Z tego poznania i z tych emocji zrodziło się działanie, czyli  żebranie w miejscach publicznych, w których przebywa dużo ludzi. Im więcej  litości wzbudzają, tym datki sypią się częściej i są one bardziej szczodre, a  przecież o to chodzi. 
      Niektórzy udoskonalili swoje upodobania do żebractwa  i nie żebrzą pod kościołami, lecz w instytucjach opieki społecznej, stowarzyszeniach,  w fundacjach i wszędzie tam, gdzie można coś zyskać bez wystawiania czapki do  przechodniów. 
      Istnieje również żebractwo zinstytucjonalizowane. Na  rzecz niewidomych i słabowidzących żebrzą organizacje pozarządowe,  stowarzyszenia i fundacje. Niestety, bez takiego żebractwa organizacje te nie  mogłyby działać na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem. Państwo ani samorządy nie  prowadzą takiej rehabilitacji, jaka jest potrzebna tym osobom, nie finansują  również działalności rehabilitacyjnej prowadzonej przez organizacje  pozarządowe, a tylko dofinansowują tę działalność. Zawsze potrzebny jest wkład  własny, którego organizacje te nie mają. Muszą więc szukać sponsorów, muszą  żebrać, żeby móc pomagać osobom niepełnosprawnym, w tym niewidomym i  słabowidzącym. 
      Żebractwo, niezależnie od jego formy, jest żebractwem  i szkodzi niewidomym. Utrwala bowiem stereotypy niewidomych, które następnie  wywierają negatywny wpływ na ich życie. 
      Postawy roszczeniowe mają wyjątkowo antyrehabilitacyjny  charakter. Są uciążliwe dla otoczenia i dla roszczeniowca. Są jednak i inne  postawy niewidomych. 
      Każdy człowiek musi korzystać z pomocy innych ludzi.  Im jest lepiej przygotowany do życia, tym jest bardziej samowystarczalny. Rzecz  jasna, że niewidomi muszą częściej korzystać z pomocy niż inni ludzie, często z  takiej pomocy, z której ludzie widzący nie korzystają. Dobór odzieży, zakupy w  wielkopowierzchniowych sklepach czy na bazarach, zakupy mebli, odczytanie  szyldu czy nazwy ulicy, znalezienie miejsca w autobusie czy pociągu i w wielu  innych sytuacjach. Zdarza się jednak, że niewidomy prosi o pomoc, albo nawet  wymusza pomoc przy wykonaniu czynności, które może sam wykonać. Takie  postępowanie zraża ludzi do niego i odmawiają mu pomocy. Wtedy jest niezadowolony,  ma pretensje do ludzi, że mu pomagać nie chcą. Wpływa to negatywnie na jego  psychikę i na stosunki z ludźmi. 
      Córka pewnego niewidomego z Warszawy, studentka  uniwersytetu, zaproponowała niewidomemu, że pomoże mu przejść przez ruchliwą  ulicę. Skorzystał z zadowoleniem i poprosił, żeby go podprowadziła do sklepu  spożywczego, a następnie, żeby pomogła mu wybrać odpowiednie produkty. Po  wyjściu ze sklepu, okazało się, że ma sprawę na poczcie, a potem buty do  odbioru po naprawie. Kiedy wreszcie odprowadziła go na przystanek tramwajowy,  okazało się, że zajęło jej to ponad trzy godziny. 
      Korzystanie z pomocy jest konieczne, ale należy z  niej korzystać z umiarem, taktownie, zawsze za nią podziękować i nie odmawiać  pomocy, której można udzielić innym osobom. 
      Są niewidomi, którzy wprawdzie muszą korzystać z  pomocy innych ludzi, ale również gotowi są pomocy udzielać w miarę swoich  możliwości. Twierdzenie to z pewnością zdziwi niektórych czytelników. Jak to?  Ktoś kto ciągle potrzebuje pomocy może jej udzielać innym ludziom? A jednak  może i wielu niewidomych tak właśnie postępuje. 
      Istnieje wiele możliwości udzielania pomocy nawet  przez osoby całkowicie niewidome. Trudno omawiać je dokładnie, gdyż zależą one  od wielu okoliczności. Warto jednak wskazać kilka przykładów. 
      Pewna niewidoma starsza pani była "babcią"  dla wszystkich dzieci na podwórzu kamienicy. Zawsze miała dla nich czas,  pociechę i radę. Wszystkie dzieci biegły więc do niej ze swoimi "wielkimi  i małymi nieszczęściami", dla wszystkich była babcią, a ona potrafiła im  zaradzić. Kiedy przeprowadziła się do innej dzielnicy, wszyscy dorośli i dzieci  odczuli jej brak. Można powiedzieć, że miała talent, a ludzi utalentowanych nie  ma znowu tak wielu. 
      Nie wszystkie prace, przysługi i nie każda pomoc  jednak wymaga talentu. Każda natomiast wymaga dobrych chęci. 
   Pewien  niewidomy zajmował się pomaganiem starszym uczniom w zrozumieniu matematyki.  Rozwiązywał z nimi mnóstwo zadań matematycznych, chemicznych i fizycznych.  Udzielał bezinteresownie korepetycji z przedmiotów ścisłych. 
      Niektórzy niewidomi pomagali znajomym pisać prace  kontrolne, licencjackie i magisterskie. Jeżeli była to tylko pomoc, chwała im.  Jednak zdarzały się również przypadki, że niewidomy pisał pracę za widzącego  studenta. Bez wątpienia była to również pomoc, ale raczej wątpliwa moralnie. 
      Oczywiście, mogą być prostsze formy pomocy. Można  zostać z dziećmi sąsiadki, żeby zrobiła zakupy czy załatwiła sprawę urzędową,  można pomóc sąsiadowi przestawić meble, emerytowi skopać ogródek i świadczyć wiele  podobnych przysług. 
      Niewidomy z Poznania przez kilkanaście lat  bezinteresownie pomagał kierowcom przejeżdżającym przez to miasto. Był on osobą  całkowicie niewidomą. Działalność swą zaczynał o ósmej, a kończył o  siedemnastej. Prowadził nasłuch przy pomocy radiotelefonu na kanale  zarezerwowanym dla kierowców. W przypadku, kiedy usłyszał, że jakiś kierowca ma  trudności ze znalezieniem interesującej go ulicy, włączał się i wyznaczał  najłatwiejszą trasę dojazdu pod wskazany adres oraz zdalnie go kierował. Plan  Poznania miał w małym palcu. Dziennie udzielał kilkudziesięciu porad. Miał  wielu znajomych kierowców i poznawał ich po głosie. 
      Obecnie GPS wyeliminował podobne usługi, ale jeszcze  nie tak dawno niewidomy ten mógł ułatwiać życie kierowcom i mieć interesujące  zajęcie. 
      W pracę społeczną czy wolontariacką na przestrzeni  ostatnich stupięćdziesięciu lat w Polsce angażowało się i nadal się angażuje  tysiące niewidomych. Pomagali oni i pomagają innym w różny sposób, a także  pomagają sobie, tj. korzystają moralnie, zyskują uznanie, poprawiają własną  samoocenę i swoje samopoczucie. Czują się potrzebni, a to jest bardzo ważne z  punktu widzenia rehabilitacji psychicznej i społecznej. Dlatego warto pomagać  innym ludziom, jeżeli tylko jest taka możliwość. 
   Kiedy mówimy o  postawach roszczeniowych, o poglądach w różny sposób wypaczonych, warto i o  takich zachowaniach wspomnieć. 
   
 
      Ludzie na ogół bardzo mało wiedzą o problemach,  trudnościach i możliwościach osób niewidomych. Jest to zrozumiałe. Jeżeli są  tego świadomi, to jeszcze nie jest tak źle. Gorzej, jeżeli wiedzą niewiele, a  wydaje się im, że wiedzą wszystko. Zupełnie źle jest, jeżeli tę pozorną wiedzę starają  się stosować do rozwiązywania problemów osób niewidomych i słabowidzących. 
      Zdarza się, że przygodnie spotkane osoby lepiej  wiedzą, co jest potrzebne niewidomemu niż on sam. Na pytanie na przykład, jaki  to numer autobusu, odpowiadają pytaniem, a dokąd pan chce jechać. Niewidomy  wie, dokąd chce jechać, ale nie wie, jakiej linii autobus przyjechał. 
      Niemal powszechnie ludzie uważają, że dla osób  niewidomych najlepsze są szerokie, gładkie chodniki, bez zakrętów, drzew,  słupów i schodów. Niby prawda, lecz orientacja w tak niezróżnicowanej  przestrzeni jest niezmiernie trudna. Ludzie najczęściej nie wiedzą, że  niewidomi najgorzej czują się na dużych placach o gładkiej nawierzchni, bez  drzew ani żadnych elementów architektonicznych, ławek itp. Jest to powierzchnia  niezorganizowana, na której wprawdzie nie ma przeszkód, ale i punktów  orientacyjnych nie ma. Przejść taki plac i trafić w potrzebne miejsce nie jest  łatwym zadaniem. 
      Wielu uważa, że im niewidomy ma mniej obowiązków,  mniej musi samodzielnie wychodzić z domu, mniej spraw załatwiać, tym lepiej mu  się żyje. Pogląd taki nie uwzględnia wielu potrzeb człowieka: aktywności,  ruchu, niezależności, kontaktów z ludźmi. Niekiedy osoby najbliższe, w trosce o  wygodę i bezpieczeństwo niewidomego, ograniczają jego aktywność i nieświadomie  wyrządzają mu krzywdę. 
      Zdarza się, że nawet fachowcy z różnych dziedzin,  jeżeli usiłują zastosować wiedzę ogólną do rozwiązywania specjalistycznych  problemów, popełniają błędy. 
      Urządzano wnętrza ośrodka rehabilitacji niewidomych.  Szef zalecił, żeby zastosować wzorzyste tapety i wykładziny. Ośrodek, jego  zdaniem, musi wyglądać bogato. Tylko że dla słabowidzących konieczne jest  stosowanie gładkich wykładzin, kolorystycznie skontrastowanych z narzutami na  tapczanach. Na wzorzystej wykładzinie nie jest łatwo słabowidzącemu znaleźć  przedmiot, który upadnie i niełatwo odróżnić powierzchnię tapczanu od podłogi. 
      Zarząd Główny PZN-u zlecił kiedyś znanej i cenionej  dziennikarce opracowanie ekspertyzy dotyczącej prasy dla niewidomych i słabowidzących.  Celem ekspertyzy miał być wzrost atrakcyjności prasy. Wśród wielu wniosków  znalazł się i taki, że niejednokrotnie dobre zdjęcie lepiej przemawia do  czytelników niż tysiąc słów. Oczywiście, jest to prawda, ale nie ma  zastosowania do prasy wydawanej w brajlu i nagranej na taśmie magnetofonowej  lub płytach CD w zapisie znakowym lub MP3. W brajlu nie można drukować zdjęć i  nie można ich nagrywać na różnych nośnikach w takiej postaci, żeby były  dostępne dla niewidomych. 
      Innym przykładem jest zalecenie zamieszczania  najciekawszego artykułu czy zdjęcia w środku zeszytowego czasopisma. Jest to  podyktowane względami handlowymi. Klient MPiK-u czy podobnej instytucji, bierze  do ręki czasopismo, które w sposób naturalny otwiera się na zszyciu, czyli w środku  (tzw. rozkładówka), przeczyta parę zdań, zainteresuje się i kupi. I jest to  zalecenie całkowicie słuszne. Nie odnosi się jednak do czasopism wydawanych dla  niewidomych i słabowidzących. Czasopism tych nie ma w kioskach, księgarniach  czy podobnych placówkach, nikt nie bierze ich do rąk i nie sprawdza, czy go  zainteresuje. Czytają je przede wszystkim prenumeratorzy. Słuszna zasada, ale w  tym przypadku nie ma zastosowania. 
      W biurze Pełnomocnika Rządu ds. Osób  Niepełnosprawnych odbywała się narada, której przedmiotem była dostępność  placówek służby zdrowia dla osób niepełnosprawnych. Wysoki urzędnik w tym  biurze, w randze wicedyrektora, powiedział: "Jak mnie boli ząb, to niczym  nie różnię się od osoby niepełnosprawnej, którą boli ząb, jeżeli jestem chory i  mam wysoką temperaturę, to tak samo czuję się, jak chora osoba  niepełnosprawna". Urzędnik ten w środowisku osób niepełnosprawnych  pracował kilkadziesiąt lat. Uczestniczący w naradzie niewidomy zaprotestował  przeciw takiemu rozumieniu problemu i wywołał uśmieszki politowania. Takie to  było oczywiste, że ból zęba, temperatura i choroby są jednakowe u wszystkich  ludzi. Problem dotarcia do lekarza, pilnowania miejsca w kolejce, poszukania  tańszej apteki, dawkowania leków dla tych "specjalistów" nie istniał. 
      W ośrodku w Konstancinie odbywała się kilkudniowa  narada specjalistów pracujących na rzecz osób niepełnosprawnych. Ośrodek ten  jest dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych ruchowo - budynki parterowe,  nie ma schodów, szerokie korytarze i drzwi. Narada była zorganizowana w  czerwcu. Uczestnicy na wszystkie przerwy wychodzili drzwiami  "balkonowymi" bezpośrednio na trawnik. W drzwiach był  kilkucentymetrowy próg. Dyrektor jednego z wojewódzkich ośrodków rehabilitacji  i zatrudnienia osób niepełnosprawnych, zwrócił się do osoby niewidomej  uczestniczącej w naradzie mówiąc: "No, proszę, jaka głupota. Osoba na  wózku wyjedzie przez ten próg, ale jak tu mają chodzić niewidomi?" - mówił  to do osoby niewidomej i widział, że ten próg nie stanowił dla niej żadnego problemu. 
      W rezultacie tak "racjonalnych" poglądów,  podejmowane są decyzje, które zamiast służyć niewidomym, mogą być dla nich  dodatkowymi utrudnieniami. 
   
      Częstym zjawiskiem są błędy rehabilitacyjne  popełniane w stosunku do osób z uszkodzonym wzrokiem. Chodzi tu o takie  postępowanie, które ma być dla nich korzystne, a jest szkodliwe z punktu  widzenia rehabilitacji. 
      Rodzice, rodzeństwo, dzieci, współmałżonkowie często  starają się "nieba przychylić" osobom tak nieszczęśliwym, tak ciężko  poszkodowanym. Zabija to samodzielność, zaradność, ambicję, chęć  usamodzielnienia. Prowadzi do zależności, do utraty woli walki z  przeciwnościami, do oczekiwania ciągłej pomocy. 
      Błędy te, chociaż są najczęściej popełniane ze  szlachetnych pobudek, wyrządzają niewidomemu lub słabowidzącemu dziecku, osobie  młodej i dorosłemu człowiekowi z uszkodzonym wzrokiem wielką krzywdę, szkodę,  którą trudno jest naprawić w toku dalszego życia. 
   
      Osoby widzące często popełniają różne błędy w  kontaktach z niewidomymi. Oto kilka przykładów. 
      Zdarza się w urzędach, na pocztach, w przychodniach  lekarskich, że pracownicy tych instytucji zwracają się do przewodnika osoby  niewidomej, zamiast bezpośrednio do niej. 
      O szczytowym osiągnięciu w tej dziedzinie świadczy  następująca scenka. Przed laty wieczorowe liceum dla pracujących nawiedziła  wizytacja z kuratorium. Pani wizytator szła korytarzem z dyrektorem szkoły.  Spotkali niewidomego ucznia, człowieka dorosłego, pracującego i za kilka  miesięcy maturzystę. Dyrektor skorzystał z okazji, żeby pochwalić się, jakiego  ma ucznia. I nie pomylił się. Prezentacja zrobiła należyte wrażenie. Pani  wizytator zadawała niewidomemu mnóstwo wnikliwych pytań, rzecz jasna, zwracając  się do dyrektora. 
      - Panie dyrektorze, proszę zapytać go, jak on pisze. 
      Niewidomy, nie czekając na powtórzenie pytania przez dyrektora, odpowiedział,  że brajlem. 
      - Panie dyrektorze, proszę zapytać go, czy matematykę  też można brajlem zapisywać. 
      Niewidomy odpowiedział, a pani wizytator zadała jeszcze kilka pytań, w równie  inteligentny sposób. Przecież słyszała, że niewidomy odpowiada po polsku. Mogła  zwracać się bezpośrednio do niego. Stereotyp jednak silniejszy był od jej  zmysłów i rozumu. 
      Takie drastyczne przypadki zdarzają się raczej  rzadko. Częściej natomiast osoby widzące pomijają w rozmowach osobę niewidomą.  Rozmawiają między sobą tak, jakby jej z nimi nie było, zwracają się wyłącznie  do siebie i nawet nie zauważają, że mogą tym sprawiać przykrość. Zachowanie  takie z pewnością nie świadczy o złej woli. Świadczy natomiast o zahamowaniu  zdolności myślenia przy zetknięciu się z niewidomym, o schematach myślowych i o  stereotypach. 
      Wniosek ten potwierdza "umiejętność"  obserwacji pewnej dziennikarki. Otóż zwiedziła ona zakład rehabilitacji  niewidomych. Zobaczyła niewidomych obsługujących centralkę telefoniczną,  wyrabiających szczotki, montujących sznury przyłączeniowe oraz pracujących na  tokarkach, prasach, gwinciarkach i wiertarkach. No i napisała ładny artykuł, z  którego czytelnicy dowiedzieli się, że w tym zakładzie niewidomi robią szczotki  i wyplatają koszyki. I tu stereotyp wziął górę nad rozsądkiem. To, co  dziennikarka "wiedziała" okazało się silniejsze od tego, co widziała. 
      Bardzo często ludzie widzący nie rozumieją potrzeb  osób niewidomych, a raczej rozumieją je po swojemu. Sąsiad ostrzega  niewidomego: "Uważaj! Tu postawili skrzynię z piaskiem! Barany jedne!  Mogli dalej przesunąć... A tu aż trochę na chodniku stoi". 
      Niewidomy zbadał sprawę i powiedział:  "Chciałbym, żeby skrzynia ta już na zawsze tu pozostała". Okazało  się, że wcale mu nie przeszkadza, przeciwnie, ułatwia znalezienie ścieżki  prowadzącej do osiedla. 
      Niewidomy pyta żonę: "Czy na tym wąskim trawniku  przy nowej ulicy krzewy posadzili, czy to chwasty tak wyrosły?" Żona  odpowiada, że przy tej ulicy nie ma trawnika. Niewidomy upierał się, że jest.  Poszli więc sprawdzić. Okazało się, że trawnik jest. Dla niewidomego jest on  ważnym punktem orientacyjnym, ułatwia chodzenie i trafianie do domu. Jego żona  natomiast na takie szczegóły nie musi zwracać uwagi. Nie są one jej potrzebne. 
      I na tym polega problem, że niewidomemu potrzebne są  inne informacje, z konieczności co innego go interesuje, na inne szczegóły  zwraca uwagę. Informacje typu: jest tam wielki neon z napisem "Lody"  albo biały dom w głębi ogrodu, są dla niego całkowicie bezużyteczne, gdyż nie  są wykrywane słuchem, dotykiem, węchem ani innym zmysłem oprócz wzroku. 
      Osoby widzące powinny starać się zrozumieć różnice w  postrzeganiu otoczenia, powinny starać się zachować cierpliwość i dokładnie  odpowiadać na pytania, chociaż mogą one wydawać się zbędne. Najczęściej  niewidomy wie, co jest mu potrzebne. Jeżeli zadaje szczegółowe pytania, które  dla osób widzących mogą wydawać się błahe, niezrozumiałe, a nawet śmieszne -  trzeba mu odpowiadać. Inaczej nie będzie mógł skorzystać z pomocy. 
      Niewidomi natomiast powinni wiedzieć, że to, co dla  nich jest bardzo ważne, dla osób widzących może nie mieć znaczenia. W takim  przypadku, elementy terenu istotne dla niewidomych nie są zauważane i nie są  uwzględniane w przekazywanych informacjach. Powinni również starać się  zrozumieć sposoby funkcjonowania osób widzących. 
   
      Częstym błędem wynikającym z poglądów na temat  ślepoty jest taryfa ulgowa, czyli obniżony poziom wymagań w stosunku do osoby  niewidomej lub słabowidzącej, a także osoby niepełnosprawnej wobec siebie. 
      Niewidome i słabowidzące dzieci od niemowlęctwa,  niewidoma i słabowidząca młodzież, dorosłe osoby niewidome i słabowidzące,  ociemniałe i nowo ociemniałe, często traktowane są inaczej niż pozostałe  dzieci, młodzież i ludzie dorośli. Są wobec nich obniżone oczekiwania, mniej  się od nich wymaga, łagodniej ocenia w przypadku niewłaściwych zachowań. 
      Nawet w więzieniu niewidomy może być inaczej  traktowany. Do więzienia w Strzelcach Opolskich trafił niewidomy. Dziennikarze  od razu zainteresowali się sprawą i usiłowali dowiedzieć się, jak jest tam  traktowany, jak wygląda jego pobyt w więzieniu, czy jest zwolniony z jakichś  obowiązków. Dowiedzieli się, że niewidomy osadzony ma te same prawa co każdy  inny. Inaczej jest z obowiązkami. Dowiedzieli się, że zanim się osadzi  skazanego, odpowiednio dobiera się pozostałych więźniów. Tak postępuje się z  prozaicznego powodu. Chodzi o takie zwyczajne sprawy, jak choćby sprzątanie  celi. Osoba niewidoma jest z tego zwolniona. Tym samym pozostali więźniowie  muszą to robić za nią. 
      Jeżeli niewidomy nawet w więzieniu korzysta z taryfy  ulgowej, to często nie jest inaczej w rodzinie, w szkole, w pracy, w życiu  społecznym. 
      Jeżeli ktoś jest w ten sposób traktowany przez wiele  lat, niekiedy przez kilkadziesiąt, nie może to być obojętne dla jego psychiki. 
      Taryfa ulgowa sprzyja rozwojowi postaw  egocentrycznych i egoistycznych, sprzyja postawom roszczeniowym, powstaniu i  utrwaleniu nieprawidłowej samooceny, nadmiernych wymagań w stosunku do ludzi i  zaniżonego poziomu wymagań w stosunku do siebie. Taryfa ulgowa niszczy ambicję  i co najważniejsze, uniemożliwia kształtowanie właściwych stosunków z ludźmi.  Taryfa ulgowa, w zamierzeniu wielu rodziców, nauczycieli, szefów, znajomych, ma  ułatwiać życie niewidomego i pozornie je ułatwia. Powoduje jednak tak wielkie  szkody, że często ich wyeliminowanie jest bardzo trudne, a czasami zupełnie  niemożliwe. 
      Osoby stosujące wobec niewidomych taryfę ulgową  czynią to z przekonania, że brak wzroku jest najgorszym kalectwem, nieszczęściem  tak wielkim, że przerasta siły człowieka i możliwości zrozumienia. Taryfa  ulgowa ma więc łagodzić to nieszczęście. 
      Tymczasem więcej ograniczeń niż brak wzroku powodują:  brak wiary we własne siły, brak woli walki z przeciwnościami, godzenie się na  inne traktowanie, zmniejszone wymagania, zgoda na taryfę ulgową, niski poziom  rehabilitacji podstawowej, psychicznej i społecznej oraz postawy roszczeniowe. 
      Przeciwieństwem taryfy ulgowej są nadmierne wymagania  wobec osób z uszkodzonym wzrokiem. Występują one jednak znacznie rzadziej i  wynikają z przekonania o nadzwyczajnych zdolnościach np. muzycznych osób  niewidomych. Są one również szkodliwe, gdyż brak możliwości sprostania  oczekiwaniom jest deprymujące i źle wpływa na psychikę. 
   
 
      Błędne poglądy funkcjonują w świadomości wielu osób  widzących, słabowidzących oraz niewidomych. 
      Poglądy dobrze zrehabilitowanych niewidomych są  najbliższe obiektywizmu, ale o słabowidzących już tego powiedzieć nie można.  Wprawdzie spotykają się oni z problematyką tyflologiczną, jednak posługiwanie  się wzrokiem w życiu codziennym i lęk przed jego utratą stanowią zaporę przed  dopuszczeniem obiektywnej wiedzy tyflologicznej do świadomości oraz na drodze  do akceptacji niepełnosprawności. 
      Błędne poglądy funkcjonujące w społecznej świadomości  oraz w świadomości niewidomych i słabowidzących, które kształtowały się przez  setki lat, wpływają na błędne oceny ograniczeń i możliwości osób niewidomych, a  przez to przyczyniają się do zwiększania ich obiektywnych trudności prawie we  wszystkich dziedzinach życia.