Skryba
Mowa ludzka, która jest doskonałym narzędziem  porozumiewania się oraz czynnikiem tworzenia kultury, religii, nauki itd., ma  pewną wadę - znika bez śladu. Oczywiście, nie dotyczy to czasów współczesnych,  w których możliwe jest utrwalanie mowy i obrazu na różnych nośnikach. Dawniej  jednak nie było takich możliwości. Słowa wypowiedziane były zapisane tylko w  ludzkiej pamięci, a ta jest zawodna. Ustne informacje, np. baśnie, legendy,  historie, instrukcje postępowania w różnych okolicznościach, jeżeli są  przekazywane przez wiele osób, przez wiele pokoleń, ulegają zniekształceniu,  obrastają różnymi uzupełnieniami, a niektóre fragmenty znikają. Jeżeli jakąś  ważną informację posiadała w pamięci tylko jedna osoba, mogła ją zapomnieć,  albo umrzeć i informacja ginęła razem z nią. 
Dlatego ludzie od czasów najdawniejszych starali się  w jakiś sposób utrwalać informacje, myśli, słowny przekaz. Poszukiwali sposobów  zapisu informacji. 
Pierwszym pismem, którym posługiwali się ludzie w  dawnych tysiącleciach było pismo piktograficzne, czyli pismo obrazkowe. 
   W tym piśmie  każdy rysunek oznaczał jakieś pojęcie (np. schematyczny rysunek człowieka  oznaczał człowieka, a głowy - głowę. 
      Pismo obrazkowe (piktograficzne) jest pismem  znaczeniowym, tj. nie występują w nim symbole oznaczające dźwięki mowy, jak  obecnie w piśmie fonetycznym. 
   Pismo to  jednak nie jest zwykłym obrazem, ponieważ przedstawia zdarzenie lub jakąś  sytuację, a nie wyobrażenie twórcy o tej sytuacji. 
   Pismem tym  posługiwały się przed tysiącami lat ludy śródziemnomorskie, niektóre ludy  afrykańskie i północnoamerykańskie. 
      Rzecz jasna, że trudno było w takim piśmie przekazać  skomplikowane myśli, no i było ono całkowicie niedostępne dla niewidomych.  Zresztą było dostępne dla bardzo niewielu i nie stanowiło sposobu przekazywania  informacji w szerszym znaczeniu. 
   Z pisma  obrazkowego - około 3500 lat p.n.e. powstało na Bliskim Wschodzie pismo  klinowe. 
   Nazwa tego  pisma pochodzi od kształtu znaków wyciskanych na glinianych tabliczkach  kawałkiem trzciny. Rozwój administracji i gospodarki ówczesnych państw  potrzebował lepszego pisma niż obrazkowe, dlatego powstało pismo klinowe. Pismo  to było także całkowicie niedostępne dla niewidomych. 
      Były również inne systemy pisma, np. do najstarszych  systemów egipskich należą pismo hieratyczne i demotyczne. 
      W piśmie hieroglificznym występują 3 rodzaje znaków: 
      - fonetyczne, 
      - ideograficzne, 
      - determinatywne. 
   Określenie  "hieroglify" oznacza święte znaki. Określenie to używane jest również  w odniesieniu do innych rodzajów pisma piktograficznego, używanego m.in. przez  Indian amerykańskich, przez Azteków i Majów. 
      Kolejnym etapem rozwoju pisma było powstanie  alfabetów greckiego i łacińskiego. Na tej bazie powstały alfabety narodowe np.  polski, a raczej alfabet łaciński został uzupełniony polskimi znakami  diakrytycznymi. 
      Nie wnikając w szczegóły i historyczne  przekształcenia pisma można stwierdzić, że żadne z tych starożytnych nie było  dostępne dla niewidomych - te już bardziej współczesne z zastosowaniem alfabetu  również nie. 
      Nie był to jednak wielki problem, chociaż dla  wybitnych osób niewidomych brak dostępnego pisma stanowił poważne ograniczenie  ich możliwości naukowych, literackich czy politycznych. Dla ogółu jednak, jak  już wspomniałem, brak ten nie był szczególnie odczuwany. Księgi były  kaligrafowane gęsimi piórami, a zamiast bibuły do osuszania inkaustu używano  piasku. Tak przepisywane księgi były niezmiernie drogie i dostępne dla  nielicznych osób wykształconych i bardzo zamożnych. Niewidomi więc nie  odczuwali zbyt mocno tego braku. 
      Ich sytuacja zaczęła zmieniać się na gorsze po  wynalezieniu druku przez Jana Gutenberga w połowie XV wieku. Dzięki  wynalezieniu druku książki stawały się coraz tańsze i bardziej dostępne.  Zaczęto wydawać czasopisma i wreszcie codzienne gazety. Można przewrotnie  powiedzieć, że Jan Gutenberg przyczynił się do pogorszenia sytuacji życiowej  osób niewidomych. Twierdzenie to jest uzasadnione nie tylko tym, że zaczęli  coraz bardziej negatywnie odróżniać się od ludzi widzących, byli jakby  analfabetami, ale i wielu traciło pracę. Książki drukowane, czasopisma i prasa  codzienna coraz skuteczniej ograniczały zapotrzebowanie na pracę niewidomych  bardów, ale to już inne zagadnienie. Zastanowimy się nad nim przy omawianiu  pracy zawodowej osób niewidomych. Teraz wracamy do pisma. 
Jak już wspomniałem, dzięki wynalazkowi Jana  Gutenberga, pismo stawało się dostępne dla coraz szerszych rzesz ludzkich, ale  nie dla niewidomych. Powstała więc pilna potrzeba poszukiwania sposobów  udostępnienia tego dobrodziejstwa również niewidomym. 
      Trzeba przyznać, że od czasów starożytnych  podejmowano takie próby. 
      Chyba pierwszą możliwością była tabliczka  Kwintyliana. Była to płytka metalowa lub drewniana pokryta warstwą wosku.  Niewidomy na taką płytkę mógł nakładać ramkę z przeciągniętymi strunami w  odległości jedna od drugiej na wysokość liter. W ten sposób można było pisać  rylcem na wosku pokrywającym płytkę. Niewidomy mógł pisać, ale nie mógł czytać. 
      W starożytności tabliczek takich używano do robienia  notatek, które nie musiały długo przetrwać, gdyż zapisy na wosku łatwo się  zacierały. Do sporządzania dokumentów, pisania traktatów filozoficznych i dzieł  literackich używano papirusu lub innych trwałych materiałów, ale były one  drogie. 
      Podobną metodę stosował polski wybitny, ociemniały  historyk Karol Szajnocha w drugiej połowie XIX wieku. 
      Była to drewniana tablica wielkości arkusza papieru  obramowana wąskimi listewkami po bokach. Karol Szajnocha układał na niej  papier, a na nim kilkanaście listewek szerokich na wysokość liter. Pisał  ołówkem nad tymi listewkami. Po napisaniu jednej linijki tekstu zdejmował jedną  listewkę. W ten sposób napisał kilka wartościowych prac z historii Polski. Tak  wykonane rękopisy przez niego można obejrzeć w Bibliotece Ossolineum we  Wrocławiu. Oczywiście, Karol Szajnocha nie mógł przeczytać tego, co napisał, co  poważnie utrudniało to pracę. 
      Wróćmy jednak do dawniejszych prób wynalezienia  jakiegoś pisma dla niewidomych. 
      Dydym, zwany Ślepym, żył w Aleksandrii w IV wieku  naszej ery. Wzrok stracił w czwartym roku życia. Był wybitnym teologiem,  doktorem Kościoła. Przy pisaniu stosował litery wyginane z drutu, które  odciskał na tablicy pokrytej woskiem. W ten sposób można było z trudem napisać  kilka zdań, ale niewidomy nie mógł tego przeczytać. 
      Max Schofler w pracy "Niewidomy w życiu  narodu" pisze: 
  "Tak więc słyszymy o niewidomym nazwiskiem  Jakub, który żył w połowie XVIII wieku w Netra (Hessia) i tam uczęszczał do  miejscowej szkoły. Utalentowanego młodzieńca uczył łaciny miejscowy proboszcz.  A żeby nabyta wiedza nie poszła w zapomnienie, rzeźbił młodzieniec scyzorykiem  odpowiednie karby na czterech ściankach długiego pręta drewnianego, grubości  palca. Znaki te były co prawda tylko jemu znane. Pręty wiązano systematycznie w  wiązki i tak powstawała stopniowo cała biblioteka. 
      Inny niewidomy posługiwał się pewnego rodzaju pismem  węzłowym. Węzły wiązano na sznurze, przy czym ich grubość, ilość i odstępy  pomiędzy nimi, miały określone znaczenie. 
   W ten sposób  np. korespondował niewidomy Vionville ze swoim również niewidomym przyjacielem,  którego sam nauczył tej metody pisania węzłami". 
      Dodam, że pismo węzełkowe w dawnych wiekach stosowali  Inkowie w Ameryce Południowej i Chińczycy. 
   Te dwa  ostatnie sposoby były w pełni dostępne dla niewidomych - mogli oni  "pisać" i przeczytać to, co "napisali". Cóż to jednak było  za pisanie? Metody te były bardzo żmudne, wymagające czasu i cierpliwości, więc  nie mogły być szerzej rozpowszechnione. 
      Czesław Ślusarczyk w artykule "Historia pisma  dla niewidomych" ("Biuletyn Informacyjny TRAKT" Nr 5(36)/08)  pisze: 
   "Żyjący w  XVI wieku Francisco Lucas z Saragossy oraz Rampansetto z Rzymu przedstawili  pomysły grawerowania liter alfabetu na drewnianych tabliczkach. Niewidomi mieli  odczytywać palcami wygrawerowane litery. Podobną koncepcję przedstawili Erazm z  Rotterdamu (ur. 1528) i Girolamo Cardano (ur. 1550), którzy zaproponowali  grawerowanie liter na płytkach z metalu lub kości słoniowej. Płytki takie miały  służyć do nauczenia niewidomych pisania. Zakładano bowiem, iż niewidomy tak  długo będzie wodzić rylcem po konturze wklęsłej litery, aż przyswoi sobie w  pamięci ruch mięśniowy ręki, co umożliwi mu samodzielne pisanie na papierze.  Autorzy pomysłu zapewniali, że dzięki zastosowaniu ich metody udało się nauczyć  pisania pewną liczbę osób niewidomych. Niestety, metoda ta nie rozwiązywała  problemu czytania. 
      W następnym  wieku pojawiły się propozycje odlewania liter z różnych metali (ołów, cyna) lub  wykonywania ich z drutu. Litery takie były jednak mało wyraźne i niezbyt  przyjemne w dotyku (zimne i szorstkie), co zniechęcało niewidomych do ich  odczytywania. 
      W XVII wieku  jezuita Francesco Lan Terzi zaproponował system oparty na kombinacji linii i  punktów wykłuwanych na papierze i rozmieszczonych na określonych polach kartki.  Ten system zapisu miał jednak raczej charakter szyfru czy łamigłówki, niż  właściwego pisma dotykowego". 
      I jeszcze jeden cytat z pracy Maxa Schoflera: 
  "Znaczący przełom w badaniach nad możliwością  udostępnienia literatury niewidomym nastąpił w wieku XVIII. Valentin Hauy,  pionier tyflopedagogiki założył w Paryżu, w roku 1784 pierwszą w świecie szkołę  dla niewidomych. Podjął także próbę opracowania systemu umożliwiającego im  czytanie i pisanie. 
      W 1786 r. ukazał się podręcznik o wychowaniu dzieci  niewidomych, książka wydrukowana wypukłymi, powiększonymi literami alfabetu  łacińskiego - pismem liniowym. 
      W czasach póżniejszych próbowano udoskonalać ten  rodzaj pisma, stosowano różne rodzaje czcionek, a zamiast linii ciągłej szeregi  wypukłych punktów, lub pismo perełkowe, w którym kształty liter wyciskano linią  łączącą okrągłe punkty uwypuklone szerzej i wyżej. Rozwijały się dwa główne  rodzaje pisma dotykowego 
      - liniowy, w którym zastępowano litery łacińskie  wypukłymi znakami w układzie liniowym i punktowy, który doprowadził do  stworzenia alfabetu Braille`a". 
      U podstawy wynalazku Walentyna Hauey legło  spostrzeżenie, że na arkuszu wychodzącym spod prasy drukarskiej, na jego  drugiej stronie, można wyczuć wypukłe litery. Są one wprawdzie w negatywie -  jak pismo odbite w lustrze, ale wyczuwalne. 
      Walentyn Hauey opracował więc powiększone czcionki  drukarskie w negatywie. Pismo wytłoczone w ten sposób na grubym, mocnym  papierze było wyczuwalne i dawało się czytać. Niestety, było to powolne  czytanie, a oprócz tego, w ten sposób nie dało się pisać bez ciężkiej maszyny  drukarskiej. Wcześniej niewidomi nie mogli czytać, ale mogli z trudem pisać,  teraz odwrotnie - nie mogli pisać, ale mogli z trudem czytać. 
   Niemiec J. W. Klein w 1807 r. usprawnił pismo  stosowane przez Walentyna Hauey w ten sposób, że wprowadził lepiej wyczuwalne  linie punktowe. Litery zachowywały kształt liter łacińskich, ale wytłoczone  były liniami punktowymi. Niewidomym łatwiej było czytać teksty drukowane takim  alfabetem, jednak nie mogli nim pisać. Do pisania niezbędna była ciężka maszyna  drukarska. 
      Jak już wiemy, podejmowane  były próby udoskonalenia pisma wynalezionego przez Walentyna Hauey. Oczywiście,  należałoby uznać za pozytywne te starania, gdyby nie fakt, że trwały one  jeszcze przez wiele lat po opracowaniu bardzo prostego, a zarazem uniwersalnego  systemu pisma punktowego przez Ludwika Braille'a. Pismem tym i dalszym postępem  udostępniania niewidomym słowa pisanego i w inny sposób utrwalonego zajmę się w  następnym odcinku tego cyklu. Teraz tylko dodam, że Ludwik Braille opracował  swój system w 1825 r. Nauczyciele niewidomych jednak przez kilkadziesiąt lat  nie uznawali tego wynalazku. Ich zdaniem bowiem, pismo punktowe zbyt różniło  się od używanego przez ludzi widzących. No i prace nad stworzeniem pisma dla  niewidomych trwały nadal. 
   Anglik J.  Galle lll w 1834 r. zmodyfikował znacznie rzymski alfabet, nadając literom i  cyfrom kształty kanciaste (zamiast liter zaokrąglonych). Miało to ułatwiać  czytanie, i może ułatwiało, ale pisanie nadal nie było możliwe. Zauważyć  należy, że pismo punktowe L. Braille'a istniało już od dziewięciu lat. 
   Szkot F. M.  Lucas w 1834 r. przyporządkował literom łacińskim i cyfrom specjalne znaki  umowne (nie odpowiadające kształtem normalnym literom i cyfrom). Oczywiście,  pismo to wymagało również maszyny drukarskiej. Nie można było ręcznie pisać  tych znaków. No i powstało też 9 lat po wynalazku L. Braille'a. 
      Anglik J. H. Frere w 1834 r. stworzył fonetyczny  system angielskich dźwięków mowy i znaków, które były znakami umownymi,  niepodobnymi do alfabetu łacińskiego. 
Jak widzimy poszukiwania pisma odpowiedniego dla  niewidomych trwały kilka lat po epokowym wynalazku Ludwika Braille'a. Ponieważ  dzieło to było epokowym wynalazkiem na drodze udostępniania pisma niewidomym,  zajmę się nim oddzielnie. Przy kolejnym spotkaniu przedstawię ten system i  wszystko, co po nim nastąpiło w dziedzinie udostępniania słowa pisanego niewidomym,  aż do czasów współczesnych. 
   Teraz jednak zastanówmy się, dlaczego  wynalazek Ludwika Braille'a nie został od razu uznany, tylko nadal poszukiwano  pisma bardziej podobnego do tego, którym posługują się osoby widzące. 
      Po pierwsze pismo punktowe  nie było podobne do tego, którym posługują się ludzie widzący. Twierdzono więc,  że stosowanie takiego pisma jest szkodliwe, gdyż będzie pogłębiało różnice  między niewidomymi i widzącymi. Ówcześni tyflopedagodzy uważali, że nikt z  widzących nie zechce uczyć się takiego pisma po to tylko, żeby wymieniać  korespondencję z niewidomymi. I było w tym trochę racji. Dla ludzi widzących  pismo to jest czarną magią, której nie da się pojąć. To prawda, ale jednak nie  cała. 
      Drugą przyczyną, jak się  wydaje, były względy gospodarcze, finansowe. Niektóre osoby zainwestowały w  tłoczenie książek dla niewidomych systemem opracowanym przez Walentyna Hauey.  Opracowane specjalne czcionki, ciężkie maszyny drukarskie wymagały nakładów  finansowych. Nakłady te musiały się zwrócić, a że było to kosztem niewidomych,  to już inna sprawa. 
      Trzecią przyczyną były  przyzwyczajenia tyflopedagogów. Ludzie na ogół nie lubią zmieniać  przyzwyczajeń. Pismo wypukłe o normalnych kształtach liter łacińskich było im  doskonale znane, a brajl - kasza rozsypana na papierze. Przecież chyba do  czasów obecnych w instytucjach oświatowych dla niewidomych spotkać można  pedagogów, którzy nie znają brajla. 
   Interesująca  jest kolejna próba stworzenia pisma dla niewidomych. Na portalu  poradnik-logopedyczny.plinterdyscyplinarny serwis logopedyczny, w artykule  "Alfabet Braille'a Moona i Morse'a - wypukłe pismo dotykowe opracowanym  przez Marzenę Mieszkowicz czytamy: 
   "Najpopularniejszym  i do dziś stosowanym alfabetem liniowym jest system stworzony w 1847 roku w  Anglii przez Williama Moona. Stowarzyszenie im. Moona drukuje i upowszechnia  teksty stosując ten właśnie system. W związku z nawiązaniem współpracy pomiędzy  Ośrodkiem dla Dzieci Niewidomych w Radomiu, a podobną placówką angielską,  prowadzone są w Radomiu próby zastosowania alfabetu Moona do nauczania dzieci  niewidomych ze sprzężonymi upośledzeniami. 
      Alfabet Moona składa się z trzech rodzajów znaków.  Pierwszy rodzaj znaków charakteryzuje się kształtem bardzo zbliżonym do dużych  liter zwykłego alfabetu łacińskiego. Drugi rodzaj stanowi modyfikację,  polegającą na opuszczeniu niektórych części z liter, w ten sposób nadając im  uproszczoną formę. Trzeci zaś rodzaj nie ma odpowiedników wśród liter  łacińskich, stanowi umowne kropki i linie. Za punkt wyjścia Moon wziął proste kształty  siedmiu liter i poprzez zmianę ich pozycji tworzył następne, np. przy literze A  usunął linię poprzeczną pozostawiając dwie linie łączące się pod kątem ostrym.  Ta sama litera A w pozycji poziomej z kątem ostrym z lewej strony oznacza  "K", z kątem ostrym z prawej strony "X", odwrócona o 180  stopni daje literę "V". 
      Cyfry próbowano oznaczać w tym systemie w różny  sposób, np. za pomocą znaków bardzo przypominających cyfry arabskie. Obecna  wersja cyfr w systemie Moona polega na użyciu znaków literowych, poprzedzonych  specjalnym znakiem cyfrowym. Zaletą systemu Moona miało być to, że jest on  łatwiej czytelny dla osób widzących, niż alfabet punktowy - ponieważ niektóre  znaki dotykowe przypominają litery pisma zwykłego. W rzeczywistości tak nie  jest, ponieważ osoby widzące, które nie znają tego systemu i tak mają spore  trudności z rozszyfrowaniem znaków, natomiast osoby niewidome potrzebują więcej  czasu na czytanie druku Moona niż Braille'a. 
      System Moona jest wyłącznie metodą druku, a nie  zapisu ręcznego, a zatem uniemożliwia niewidomemu robienie notatek". 
   W artykule  "Bliżej Anglii" (Pochodnia kwiecień 1994 r.) Anna Frankowska pisze: 
  "Na podobnych zasadach w październiku ub. roku  przebywało w Radomiu ośmiu angielskich pedagogów. Oprócz wymiany doświadczeń, szczególny  nacisk położono na szkolenie naszych nauczycieli w zakresie wykorzystania w  codziennej pracy rewalidacyjnej komputerów i przygotowaniu do wdrożenia systemu  Moona. System ten jest od wielu lat stosowany w angielskich placówkach dla  niewidomych i głębiej upośledzonych umysłowo z uwagi na to, że jest łatwiejszy  od Braille'a". 
      Nie jestem specjalistą nauczania niewidomych z  upośledzeniem umysłowym. Nie znam też alfabetu Moona. Mam jednak wątpliwości,  czy rzeczywiście jest on łatwiejszy od brajla. Z opisu wynika, że jest dosyć  skomplikowany. Jak się wydaje, litery odwracane co 90 stopni mogą sprawiać  trudności w ich rozpoznawaniu. Najważniejsze jest jednak to, że tym alfabetem  nie można pisać. A więc czy niewidomi z upośledzeniem umysłowym mają nauczyć  się tylko czytać, a już pisać nie? A może do pisania mają używać brajla? Jeżeli  tak, nie widzę w tym żadnego sensu, bo jest to poważna komplikacja, a nie  uproszczenie. Niewidomi z upośledzeniem umysłowym, zamiast jednego alfabetu  muszą opanować dwa różne alfabety. 
      Jak już wspomniałem, nie jestem specjalistą w tej  dziedzinie, więc mogę się mylić. Można by przyjąć, że skoro Anglicy używają  tego alfabetu, drukują nim książki i czasopisma, jest to dobra metoda. Dla mnie  jednak takie argumenty nie mają decydującej wartości. Pamiętam, kiedy w 1971 r.  Wielka Brytania zmieniała swoją walutę na system dziesiętny, który jest bez  porównania łatwiejszy od wcześniej stosowanego. Tymczasem Anglicy mieli wielkie  problemy, żeby się przyzwyczaić do nowego systemu - chodzili do sklepów ze  specjalnymi tablicami ułatwiającymi przeliczanie nowych wartości monet i  banknotów na stare. 
      Warto przypomnieć, na czym polegała zmiana. Otóż funt  szterling od 15 lutego 1971 r. dzieli się na 100 pensów, tak jak 1 złoty na 100  groszy. 
      Przed tą datą było to bardziej skomplikowane - jeden  funt był równy 20 szylingom, a jeden szyling 12 pensom. Jeszcze wcześniej 1  pens dzielił się na dwie półpensówki lub na 4 ćwiartki. 
      Żeby nie było zbyt proste, używano też określenia  Gwinea, która miała wartość obrachunkową 21 szylingów (1,05 funta szterlinga). 
      Przyzwyczajenie do tak skomplikowanego systemu  utrudniało zrozumienie i posługiwanie się prostym systemem dziesiętnym. 
      W Polsce po denominacji naszej waluty, jeszcze przez  ładnych kilka lat wiele osób na banknot 100 złotych mówili milion, albo że  zarabiają 12 milionów zamiast 1200 zł. Tak było im łatwiej. 
      Od czasu zmiany grup inwalidzkich na stopnie  niepełnosprawności minęło 25 lat, a jeszcze wielu z nas używa dawnych określeń  - grupy inwalidzkie. 
      A więc przyzwyczajenie może decydować o uznaniu lub  nie uznaniu jakiejś metody za dobrą, pożyteczną, lepszą albo gorszą od starej.  Być może, że z tym alfabetem Moona jest podobnie. 
Wiemy już, że były bardzo duże trudności opracowania  pisma dla niewidomych, którym można się swobodnie posługiwać - czytać i pisać.  Różne systemy pozwalały albo na czytanie, albo na pisanie, a na jedno i drugie  nie. Trudność tę przezwyciężył dopiero Ludwik Braille swoim systemem pisma  punktowego. Nie zakończyło to jednak poszukiwań innych rozwiązań i nie  doprowadziło do stosowania jednego systemu, chociaż brajl stał się systemem  dominującym. 
      Korzystanie ze słowa pisanego, albo w inny sposób  utrwalonego, warunkuje rozwój nauki, nauczanie na różnych poziomach,  korzystanie z literatury i prasy, w wielu przypadkach jest warunkiem pracy  zawodowej. Znaczenie pisma trudno przecenić. Trudno sobie wyobrazić życie  współczesnego człowieka bez znajomości pisma. Niewidomi również muszą  posługiwać się pismem. Na szczęście mają coraz więcej możliwości w tym  zakresie. W drugiej połowie XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku, można  powiedzieć, panowało pismo wynalezione przez Ludwika Braille'a. Druga połowa XX  wieku, a to już zupełnie inna sprawa. O tym jednak w następnym artykule.