Stanisław Kotowski
W "Pochodni" z lutego 2004 r. Katarzyna Kwiatkowska opublikowała wywiad z Marią Ferdynus - ówczesną wiceprzewodniczącą ZG PZN i mec. Władysławem Gołąbem - ówczesnym radcą prawnym Zarządu Głównego PZN pt. "Myślenia globalnego nie było". Wywiad dotyczył planu uporządkowania i ograniczenia wydatków publicznych, przygotowanego przez wicepremiera Jerzego Hausnera.
Poniżej zamieszczam fragment wywiadu poświęcony planowanym zmianom orzecznictwa niepełnosprawności.
Na pytanie Katarzyny Kwiatkowskiej odpowiada mec. Władysław Gołąb:
"Bardzo żywa w naszym zespole była dyskusja na temat grup inwalidzkich. Ja proponowałem, by powrócić do rozwiązań przedwojennych - określania stopnia utraty zdrowia w procentach. Rząd natomiast chce utrzymać dotychczasowe trzy grupy inwalidztwa".
Mec. Władysław Gołąb powoływał się na międzywojenne zasady orzekania. Polegały one na ustalaniu procentowej utraty zdolności zarobkowej. Procentowe określanie niepełnosprawności stosowane było w wojsku oraz w ubezpieczeniu społecznym w Polsce w całym okresie międzywojennym. Wówczas dzielono chorych na 10 kategorii, zależnie od procentowej niezdolności do pracy lub służby wojskowej. Umożliwiało to orzekanie większej niż 100 procent utraty zdrowia, np. 180 procent. Jest to zrozumiałe, bo jeżeli przyjmiemy, że całkowita utrata wzroku równa się 100 procent utraty zdrowia, to jak zakwalifikować jednoczesną utratę wzroku, słuchu i kończyn dolnych. A przecież są osoby niepełnosprawne aż tak ciężko poszkodowane.
W PRL nastąpiła zmiana zasad orzekania niepełnosprawności. Zamiast procentowego określania utraty zdrowia, zdolności do pracy i do służby wojskowej wprowadzono trzy grupy inwalidów. Jednak utrata lub ograniczenie zdolności do pracy pozostała podstawą zaliczania do jednej z nich.
Określenie "grupy inwalidów" przetrwało do 1997 r. - występuje jeszcze w ustawie z dnia 9 maja 1991 r.o zatrudnianiu i rehabilitacji zawodowej osób niepełnosprawnych. Dopiero w ustawie z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych określenie "grupy inwalidów" zostało zastąpione określeniem "stopnie niepełnosprawności". Zmiana ta jednak miała charakter tylko terminologiczny. Wprowadzone trzy stopnie niepełnosprawności dokładnie odpowiadają wcześniejszym trzem grupom inwalidów. No i w świadomości społecznej wielu osób niepełnosprawnych i w ich języku pozostało określenie "grupy inwalidzkie". Celowe było natomiast zastąpienie określenia "inwalidztwo" określeniem "niepełnosprawność" i pozostawienie określeń "inwalidztwo i inwalida" dla określania inwalidów wojennych i wojskowych.
Podział osób niepełnosprawnych na trzy, bez znaczenia czy grupy inwalidów, czy stopnie niepełnosprawności, jest stanowczo niewystarczający, a zmiana nazewnictwa ma niewielkie znaczenie.
Na E-informatorze portalu www.niepelnosprawni.pl z 4 lutego 2020 r. przeczytałem rozmowę z nowym Pełnomocnikiem Rządu ds. Osób niepełnosprawnych Pawłem Wdówikiem pt. "Zapowiedź rewolucji". Rozmawiali Ewa Pawłowska i Tomasz Przybyszewski.
Czytamy:
"Wiem na pewno, że zmiana orzecznictwa jest osiągalna i daję sobie 12 miesięcy na to, żeby to przeprowadzić. Wiem też na pewno, że możliwe jest wprowadzenie ustawy konwencyjnej, która zagwarantuje osobie z niepełnosprawnością równe prawa w dostępie do zatrudnienia, kultury, wypoczynku, edukacji na wszystkich poziomach, opieki zdrowotnej itd." - mówi w rozmowie z naszą redakcją Paweł Wdówik, nowy Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych".
Następny cytat:
"Czyli jest pomysł, żeby w ogóle zająć się reformą orzekania?
Reforma orzekania to jeden z priorytetów, o których powiedziałem na spotkaniu, gdy pytano mnie o zgodę na objęcie funkcji pełnomocnika. Swoje pomysły wyrzuciłem wtedy z siebie w trybie błyskawicznym sądząc, że one zniechęcą. Jednym z tych pomysłów była właśnie reforma orzecznictwa. Jednak ani reforma systemu orzekania, ani inne pomysły nie zniechęciły moich rozmówców".
I ostatni cytat z rozmowy z panem Pełnomocnikiem:
"Wiem jednak na pewno, że zmiana orzecznictwa jest osiągalna i daję sobie 12 miesięcy na to, żeby to przeprowadzić. Wiem też na pewno, że możliwe jest wprowadzenie ustawy konwencyjnej, która zagwarantuje osobie z niepełnosprawnością równe prawa w dostępie do zatrudnienia, kultury, wypoczynku, edukacji na wszystkich poziomach, opieki zdrowotnej itd. Czy będziemy posługiwać się diagnozą stricte funkcjonalną, czy będzie to wyglądało inaczej, tego nie wiem, bo do takich szczegółów jeszcze nie doszliśmy".
Obawiam się, że diagnoza funkcjonalna, diagnoza medyczna czy inne podejście, nie są to szczegóły, ale fundament, na którym należy budować teorię i praktykę orzekania niepełnosprawności. Zanim jakiekolwiek całościowe zmiany zechce się planować, moim zdaniem, konieczne jest określenie "fundamentu", na którym będą one budowane. Pan Pełnomocnik podjął niezmiernie ważne zadanie - ważne, ale i niezmiernie trudne. Zadanie to było postulowane od dawna i od dawna podejmowane, lecz bez widocznego skutku.
Jakieś reformy były przeprowadzane, ale zawsze podstawą orzekania niepełnosprawności były względy medyczne i utrata zdolności do pracy. Wygląda tak, jakby niepełnosprawność wpływała wyłącznie na tę dziedzinę ludzkiej działalności.
Wyżej pisałem, że w dwudziestoleciu międzywojennym osoby niepełnosprawne były dzielone aż na 10 kategorii w zależności od orzeczenia w procentach utraty zdolności do pracy i do służby wojskowej.
W kierunku większego zróżnicowania osób niepełnosprawnych szły propozycje wprowadzenia czeku opiekuńczego, rozważane od 2011 r.
Propozycja ta przewidywała, że czek przyznawany byłby osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności w wysokości zależnej od jednego z trzech stopni niesamodzielności. Wysokość pomocy wynosiłaby od 650 zł do 1000 zł miesięcznie.
Propozycja szła w dobrym kierunku, ale nie byłoby najszczęśliwszym rozwiązaniem wprowadzanie trzech stopni niesamodzielności i utrzymanie trzech stopni niepełnosprawności. Nie byłoby to czytelne dla społeczeństwa.
Kolejnym podejściem było powołanie w 2017 r. Międzyresortowego Zespołu do spraw Opracowania Systemu Orzekania o Niepełnosprawności oraz Niezdolności do Pracy .
PAP/Rynek Zdrowia 15 marca 2017 r. opublikowały wypowiedź prezes ZUS Gertrudy Uścińskiej na temat prac nad zmianą systemu orzecznictwa niepełnosprawności. Czytamy:
"Zamiast orzekania o niepełnosprawności, należałoby orzec o tym, co człowiek jeszcze może robić - uważa prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska. Jej zdaniem powinien być jeden, zintegrowany system orzeczniczy i jedno orzeczenie. Nowe rozwiązania mają być przedstawione do końca roku.
Obecnie istnieje pięć systemów orzekania o niepełnosprawności i niezdolności do pracy. Szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska przekonuje, że zmiany są potrzebne, bo obecny system orzekania jest zbyt rozproszony i chaotyczny".
Mamy rok 2020 a zespół nie zakończył prac. Pełnomocnik Paweł Wdówik zapowiedział zapoznanie się z jego dokonaniami.
W 2018 r. trwały prace nad wprowadzeniem do polskiego systemu prawnego nowego ryzyka, tj. niesamodzielności.
Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdził, że obecny system orzekania skupia się na dysfunkcjach danej osoby - określając niepełnosprawność jako niezdolność do efektywnego pełnienia ról społecznych oraz używając pojęć "niezdolność do pracy" czy "niezdolność do samodzielnej egzystencji". Dlatego używanie terminu "osoby niesamodzielne", według RPO, jest niewłaściwe.
Reforma orzekania niepełnosprawności wymaga podjęcia decyzji co najmniej w trzech kwestiach:
1) jakie skutki powoduje niepełnosprawność,
2) jak szczegółowe ma być orzekanie,
3) jakie przyjąć kryteria - medyczne czy funkcjonalne.
W myśl ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych głównymi miernikami niepełnosprawności są zdolność do pracy i zdolność do samodzielnej egzystencji, przy czym osoby, u których orzeczono znaczny lub umiarkowany stopień niepełnosprawności nie są zdolne do pracy zawodowej, a te ze znacznym stopniem, nie są zdolne również do samodzielnej egzystencji.
Zdolność do pracy jest określeniem dosyć precyzyjnym, chociaż trudnym do stosowania w praktyce. Jeszcze gorzej jest z określeniem "niezdolność do samodzielnej egzystencji".
Odnośnie niezdolności do pracy nie jest łatwo określić, kto jest a kto nie jest zdolny do pracy, do jakiej pracy i w jakich warunkach.
Jest wiele przykładów osób prawnie niezdolnych do pracy, które pracowały i pracują. Niektóre z tych osób osiągnęły wysokie wyniki w pracy zawodowej, naukowej czy twórczej.
Michał Kaziów - był osobą całkowicie niewidomą bez obydwu rąk, a więc podwójnie niezdolny do pracy. Tymczasem napisał kilka książek, setki artykułów i innych publikacji.
January Kołodziejczyk - całkowicie ociemniały i całkowicie unieruchomiony do tego stopnia, że nawet szczękami nie mógł poruszać. Trzeba było wyrwać mu kilka bocznych zębów i przez powstałą szczelinę łyżeczką podawać pokarm. Nie przeszkodziło mu to prowadzić tajne nauczanie w czasie niemieckiej okupacji, napisanie podręcznika botaniki i innych prac naukowych z tej dziedziny.
Stephen Hawking - był całkowicie unieruchomiony, mógł poruszać tylko dwoma palcami. Mimo to uznawany był za najwybitniejszego współczesnego fizyka. Napisał też kilka książek.
W myśl definicji i prawa, osoby te były niezdolne do pracy, każda przynajmniej z powodu dwóch niepełnosprawności, które były tak ciężkie, że wykluczały jakąkolwiek pracę. A jednak osoby te pracowały i osiągały wyniki nieosiągalne dla większości ludzi.
Niepełnosprawność jest czymś więcej niż brakiem albo ograniczeniem zdolności do pracy. Jest również czymś więcej, niż brak zdolności do samodzielnej egzystencji.
Wymienione osoby były zdolne do wykonywania niektórych prac, ale z całą pewnością nie były zdolne do samodzielnej egzystencji, gdyż samodzielnie nie mogły zaspokajać najprostszych i najważniejszych potrzeb życiowych. Jeżeli Michał Kaziów i January Kołodziejczyk byliby tylko niewidomi, ich sytuacja życiowa byłaby zupełnie inna. Również w ich życiu występowałyby poważne ograniczenia, niektórych ważnych potrzeb nie mogliby samodzielnie zaspokajać, ale wymagaliby tylko więcej lub mniej pomocy, a nie opieki i pielęgnacji.
Obecnie niewidomi i słabowidzący, których ostrość widzenia nie przekracza pięciu procent normalnej ostrości zaliczani są do znacznego stopnia niepełnosprawności, tak samo jak Michał Kaziów i January Kołodziejczyk. Na tym przykładzie widać jasno, że konieczne jest bardziej szczegółowe orzekanie, podział niepełnosprawności na więcej stopni niż trzy.
Tymczasem zgodnie z Art. 3. ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych:
"1. Ustala się trzy stopnie niepełnosprawności, które stosuje się do realizacji celów określonych ustawą:
1) znaczny
2) umiarkowany
3) lekki.
2. Orzeczenie ustalające stopień niepełnosprawności stanowi także podstawę do przyznania ulg i uprawnień na podstawie odrębnych przepisów".
Jak już wspomniałem, niepełnosprawność jest czymś więcej niż niezdolnością do samodzielnej egzystencji i niezdolnością lub ograniczeniem zdolności do pracy zawodowej. Warto więc zastanowić się, czym jest niepełnosprawność, w jakich dziedzinach życia powoduje ograniczenia i od czego one zależą.
Są różne definicje niepełnosprawności, ale żadna z nich dostatecznie nie wyjaśnia, dlaczego niepełnosprawność nie dla wszystkich jest jednakowa, chociaż jej fizyczne cechy są identyczne.
Wiadomo, że niepełnosprawność wpływa ograniczająco na możliwości wykonywania wielu czynności życiowych, poczynając od samoobsługowych poprzez pracę zawodową, aż do aktywnego uczestnictwa w życiu rodzinnym, życiu kulturalnym, politycznym, religijnym, w życiu społecznym.
Tak samo ograniczająco wpływa na możliwości pełnienia ról społecznych. Człowiek pełni wiele ról. Pełni rolę dziecka i rodzica, męża, żony, siostry i brata, kolegi, przyjaciela, szefa, podwładnego, sportowca, pracownika, radnego itd. Niepełnosprawność utrudnia pełnienie niemal każdej z tych ról, oczywiście, jeżeli jest znacząca i rzeczywista, a nie bardzo lekka.
Nie oznacza to, że osoby niepełnosprawne nie mogą wykonywać czynności życiowych i pełnić ról społecznych. Oznacza natomiast, że jedno i drugie przychodzi im trudniej, wiąże się z ograniczeniami, a niektóre czynności są niewykonalne.
Wszystko to jednak nie odpowiada na pytanie, czym jest niepełnosprawność. Dlaczego jedna osoba radzi sobie z pokonywaniem trudności, a inna nie, chociaż jej niepełnosprawność jest nawet mniej uciążliwa.
Doskonałym przykładem mogą tu być zawody zorganizowane kiedyś przez studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Polegały one na przemieszczaniu się przy pomocy rąk po linie zawieszonej nad dziedzińcem. Chodziło o to, kto najdalej dojdzie. Zawody wygrał student poruszający się na wózku inwalidzkim. Fakt jednak, że miał on doskonale wyćwiczone i rozwinięte mięśnie górnych partii ciała, wynikał z częstego ich używania, czyli ćwiczenia. Każdy w drodze ćwiczeń mógłby osiągnąć taki rozwój. Inna sprawa, że miał on niedorozwinięte dolne partie ciała, a więc lżejsze. To bez wątpienia, w tych zawodach było atutem. Ale atutem mogło być chyba tylko w podobnych sytuacjach.
Jeszcze lepszym przykładem jest Oscar Pistorius z Republiki Południowej Afryki, który urodził się bez kości strzałkowych i przed ukończeniem pierwszego roku życia stracił obie nogi. Od najwcześniejszych lat życia trenował rugby, później tenis i piłkę wodną. Następnie biegał na dystansie czterystu metrów. Zamiast nóg ma protezy z włókna węglowego. Mało brakowało, że zakwalifikowałby się na olimpiadę w Pekinie w 2008 r.
Nadmienić należy, że były poważne problemy z dopuszczeniem go do udziału w igrzyskach olimpijskich. Startował już w różnych zawodach z paraolimpijskimi włącznie i odnosił sukcesy. Czym innym jednak jest współzawodniczenie z zawodnikami niepełnosprawnymi, a czym innym na olimpiadzie z najlepszymi biegaczami świata.
Włókno węglowe jest lżejsze od ciała ludzkiego i bardziej wytrzymałe. Prowadzone więc były badania, czy protezy te ułatwiają bieg. Wyniki były sprzeczne. Jedne wykazały, że krok zawodnika na protezach jest dłuższy, że mniej on się męczy, inne, że protezy nie ułatwiają biegu.
Można przewidywać, że za kilka lat będą ułatwiały. Możliwe będzie zastosowanie lepszych materiałów, a nawet takie konstruowanie protez, że będą wspomagały bieg zawodnika. Już obecnie są one na tyle dobre, że budzą tego rodzaju wątpliwości.
Dodam, że środki przekazu podały, iż Oscar Pistorius, w dniu 19 lipca 2011 r. otrzymał certyfikat do udziału w olimpiadzie w Londynie w 2012 r. Następnie został włączony w skład ekipy olimpijskiej Republiki Południowej Afryki. Dla porządku trzeba dodać, że jego karierę przerwał w 2014 r. wyrok za zabójstwo partnerki życiowej.
Jeżeli więc możliwości techniczne i technologiczne pozwalają wytworzyć protezę, która zastępuje kończynę i może być co najmniej równie sprawna jak naturalna, nasuwają się poważne trudności z określeniem, czym jest niepełnosprawność. Czy osoba bez nóg przestanie być niepełnosprawną? Biegać będzie mogła równie dobrze jak inni zawodnicy, a może nawet lepiej. Ale czy nie pozostanie wiele sytuacji, w których własne nogi spisywać się będą znacznie lepiej? Czy protezy będą tak wszechstronne, jak własne nogi i będą równie dobrze spisywały się w wodzie, w czasie wspinaczki górskiej, w lesie i na innych bezdrożach? Czy osoba korzystająca z takich protez będzie z nimi spała i kąpała się? Proteza, nawet wykonana z najlepszych materiałów, nie będzie odczuwała bodźców. Jak będzie ta osoba zachowywała się w sytuacjach bardzo intymnych, których ważne jest odbieranie bodźców dotykowych, wzrokowych i innych?
Nie ma potrzeby wskazywać więcej problemów, które mogą pojawić się w związku z używaniem protez, nawet tak doskonałych. Nie powinno jednak być wątpliwości, że nie pod każdym względem dorównają one nogom człowieka. Nie powinno być też wątpliwości, że użytkownik takich protez nie przestanie być osobą niepełnosprawną. A może stanie się inaczej? Może elektronika, technika i technologia zrobią takie postępy, że sztuczne oko będzie lepsze od naturalnego, sztuczne nogi lepsze od własnych, a komputer będzie myśleć sprawniej niż ludzki mózg?
Wymienione przykłady i wiele innych świadczą o wielkich trudnościach określenia możliwości i ograniczeń osób niepełnosprawnych, a także o wielkich możliwościach nauki, techniki i technologii w rehabilitacji osób niepełnosprawnych. W tym świetle doskonale widać, że to, co było niemożliwe, staje się możliwe, że nic nie jest raz na zawsze przesądzone. Może i z tych względów tak trudno jest zreformować orzecznictwo dotyczące niepełnosprawności. Tylko w przypadku dzieci i młodzieży do szesnastego roku życia sprawa jest prosta, gdyż nie orzeka się stopnia niepełnosprawności, a jedynie fakt jej występowania.
Jak szczegółowe ma być orzekanie?
Obecny podział niepełnosprawności jest stanowczo niewystarczający, gdyż powoduje konieczność zaliczania do tego samego stopnia osób z różnymi niepełnosprawnościami, występującymi w różnym natężeniu, w tym osób, u których występują dwie lub więcej niepełnosprawności, przy czym każda może być w stopniu znacznym. Najgorzej sprawa ta wygląda w przypadku stopnia znacznego".
Jak pisałem wyżej, w okresie międzywojennym niepełnosprawność określano w procentach i dzielono ją na 10 kategorii. Był to bardzo szczegółowy podział.
W dawnej Niemieckiej Republice Demokratycznej (NRD) osoby z uszkodzonym wzrokiem dzielono na pięć grup. Otrzymywali oni specjalny dodatek w wysokości uzależnionej od orzeczonej grupy - od 30 do 240 marek NRD. W Niemieckiej Republice Federalnej niewidomym przyznawany jest specjalny dodatek blindengelt, ale otrzymują go tylko osoby, których ostrość widzenia nie przekracza 2 procent normalnej ostrości. Dodać należy, że pod uwagę brane są również inne czynniki na przykład pole widzenia, no i występują różnice w poszczególnych landach.
Osoby uczestniczące w zawodach sportowych, na podstawie klasyfikacji medycznej, zaliczane są do grup sportowych, które określają minimum niepełnosprawności uprawniającej do uczestniczenia w zawodach osób z uszkodzonym wzrokiem. I tak do poszczególnych grup kwalifikują się osoby:
- grupa B1 - całkowicie niewidomi oraz z poczuciem światła, lecz bez rozpoznania przedmiotów ani ich zarysów bez względu na kierunek i odległość,
- grupa B2 - osoby ze zdolnością rozpoznawania przedmiotów lub ich zarysów, których ostrość wzroku nie przekracza 2/60 albo ograniczenie ich pola widzenia jest nie większe niż 5 stopni,
- grupa B3 - osoby dysponujące wzrokiem o ostrości od ponad 2/60 do 6/60 albo ograniczeniem pola widzenia od 5 do 20 stopni.
Należy zauważyć, że zaliczanie do trzech grup sportowych obejmuje osoby ze znacznym i z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z tytułu utraty lub osłabienia wzroku. Gdybyśmy uwzględnili osoby z lekkim stopniem niepełnosprawności, grup byłoby więcej.
W pracy doktorskiej pt. "Funkcjonowanie systemu rehabilitacji niewidomych i słabowidzących w świetle realizacji zadań polityki społecznej", którą obroniłem w 1979 roku na Uniwersytecie Śląskim sformułowałem podobną propozycję. Polegała ona na podzieleniu ówczesnej I grupy (obecnie stopień znaczny) na trzy i pozostawienie grup II (stopień umiarkowany) i III (stopień lekki) bez zmian. Propozycja ta została dostosowana do nowej terminologii i opublikowana w "Popularnej encyklopedii tyflologicznej".
Czytamy: "Według tej propozycji byłoby pięć stopni niepełnosprawności: najwyższy, wysoki, znaczny, umiarkowany i lekki.
Do najwyższego stopnia niepełnosprawności, według /.../ propozycji, należy kwalifikować osoby całkowicie niezdolne do samodzielnej egzystencji i do pracy zawodowej. Do stopnia tego kwalifikowane byłyby osoby upośledzone fizycznie i umysłowo, agresywne, osoby wymagające pielęgnacji, karmienia, mycia, pampersów - osoby zwane żargonowo roślinami. Z osobami tymi nie można nawiązać niemal żadnego kontaktu i nie są one zdolne do wykonywania jakichkolwiek celowych ruchów. Niektóre osoby natomiast zachowują zdolność wykonywania celowych ruchów, ale są mocno pobudzone, agresywne, nie rozumieją, co i dlaczego czynią, są niebezpieczne dla siebie i dla otoczenia. Są tacy niewidomi i są tacy widzący.
Do wysokiego stopnia niepełnosprawności kwalifikowane byłyby osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji, ale częściowo zdolne do pracy zawodowej. Takie osoby również istnieją. Można tu wymienić chociażby Michała Kaziowa - ociemniałego pisarza bez rąk, Wincentego Mierzejewskiego, również osobę ociemniałą bez rąk zatrudnioną dawniej w lubelskiej spółdzielnii niewidomych przy wyrobie tak zwanych metalowych zaciskaczy żył, używanych przy transfuzji krwi, czy Januarego Kołodziejczyka - ociemniałego naukowca, botanika. /.../
Podobnie Stephen William Hawking z Cambridge, nie był zdolny do samodzielnej egzystencji, a był genialnym naukowcem i pisarzem. /.../
Bez wątpienia osoby takie nie są zdolne do samodzielnej egzystencji, ale mogą wykonywać niektóre prace.
Do znacznego stopnia niepełnosprawności kwalifikowane powinny być osoby zdolne do pracy i samodzielnej egzystencji, ale wymagające szczególnej pomocy technicznej i organizacyjnej. Do tego stopnia kwalifikowane powinny być osoby, np. całkowicie niewidome i słabowidzące, których ostrość widzenia nie przekracza 5 procent, albo mają zawężone pole widzenia do 20 stopni, bez dodatkowych poważnych niepełnosprawności. Osoby te są zdolne do samodzielnej egzystencji, muszą jednak korzystać z pomocy innych osób przy wykonywaniu niektórych czynności. Są również zdolne do pracy zawodowej na wybranych stanowiskach i w niektórych zawodach.
Do umiarkowanego i do lekkiego stopnia niepełnosprawności mogłyby być kwalifikowane osoby na obecnie obowiązujących zasadach. Należałoby jednak zrezygnować z określenia "niezdolną do pracy" przy orzekaniu stopnia umiarkowanego.
Proponowany podział na stopnie niepełnosprawności umożliwiałby lepsze adresowanie pomocy, lepsze wykorzystanie możliwości tych osób, bardziej efektywną rehabilitację. I nie jest tu najważniejsze, które z tych osób potrzebują więcej pomocy, a które mniej, chociaż to również ma znaczenie. Pomoc jednak musi być różna, dostosowana do potrzeb, do rodzaju i stopnia niepełnosprawności.
Jeżeli wprowadzenie pięciu stopni niepełnosprawności z jakichś względów, np. uwarunkowań międzynarodowych, nie jest możliwe, można obecny znaczny stopień niepełnosprawności podzielić na: stopień znaczny a - czyli najwyższy, stopień znaczny b - wysoki i stopień znaczny c, który odpowiadałby proponowanemu wyżej znacznemu stopniowi niepełnosprawności".
Jakie przyjąć kryteria orzekania niepełnosprawności - medyczne, czy funkcjonalne?
W Polsce przy orzekaniu niepełnosprawności stosowane są kryteria medyczne. Kryteria te są łatwiejsze w stosowaniu od kryteriów funkcjonalnych. Wystarczy ustalić i określić rodzaj schorzenia albo jakość i zakres uszkodzenia organizmu, żeby orzec stopień niepełnosprawności. W przypadku osób z uszkodzonym wzrokiem kryteria medyczne to: ostrość widzenia, pole widzenia i parę innych odnoszących się do chorób narządu wzroku i wad wzroku. Kryteria takie jednak są bardzo ubogie i nie określają zakresu ograniczeń ani pozostałych możliwości człowieka. Dlatego są niewystarczające do celów rehabilitacji. Ze względów rehabilitacyjnych korzystniejsze jest orzekanie niepełnosprawności na podstawie kryteriów funkcjonalnych.
Według definicji funkcjonalnej niepełnosprawności zawartej w konwencji praw osób niepełnosprawnych: "niepełnosprawność wynika z interakcji między osobami z dysfunkcjami a barierami wynikającymi z postaw ludzkich i środowiskowych, które utrudniają tym osobom udział w życiu społeczeństwa na zasadzie równości z innymi".
Z pewnych względów taka powinna być definicja i na jej podstawie orzekanie niepełnosprawności. Jednak takie definiowanie i orzekanie może mieć negatywne skutki. Jednym z nich jest fakt, że według takiej definicji trudno jest orzekać niepełnosprawność. Trzeba bowiem uwzględniać nie tylko fizyczne, sensoryczne i każde inne uszkodzenie organizmu człowieka, ale również właściwości jego psychiki, wolę walki z przeciwnościami, determinację, wytrwałość, zdolności, zamiłowania, zainteresowania, poziom motywacji i ogólną zaradność. Uwzględniać też trzeba uwarunkowania społeczne, poglądy na temat niepełnosprawności, poziom cywilizacyjnego rozwoju, poziom kultury, wrażliwość na potrzeby innego człowieka, skłonność do udzielania pomocy i inne okoliczności.
Orzekanie niepełnosprawności według definicji funkcjonalnej, chociaż teoretycznie słuszne, wymaga wiele różnorodnych badań i zaangażowania wielu specjalistów. Nie jest więc łatwym zadaniem i chyba jeszcze nie da się go realizować w naszym kraju.
Poważnym mankamentem takiej definicji jest jej bezpośredni wpływ na motywację osób niepełnosprawnych. Niepełnosprawność wiąże się z mniejszymi lub większymi uprawnieniami o charakterze socjalnym i rehabilitacyjnym. Część osób niepełnosprawnych, żeby nie tracić uprawnień, mogłaby nie być zainteresowana rehabilitacją. Podniesienie sprawności bowiem mogłoby wpływać na poziom uprawnień przewidzianych dla osób niepełnosprawnych. Stosowanie takiej definicji mogłoby wywierać wpływ antyrehabilitacyjny.
Różnicowanie stopni niepełnosprawności, chociaż konieczne, jest trudne do wprowadzenia. Z pewnością przeciwko wystąpi silny opór osób niepełnosprawnych. Osoby mniej poszkodowane i opiekunowie osób mniej poszkodowanych mają większe możliwości artykułowania własnych potrzeb i organizowania nacisku na ich zaspokajanie. Natomiast osoby o najwyższym stopniu niepełnosprawności w niektórych przypadkach nawet nie uświadamiają sobie własnych potrzeb, nie mówiąc już o domaganiu się ich zaspokajania.
Protesty opiekunów osób niepełnosprawnych z pierwszej połowy 2014 r. dobitnie wykazały, że wprowadzenie większego zróżnicowania uprawnień osób niepełnosprawnych nie będzie łatwym zadaniem.
"Mamy te same żołądki! Chcemy tych samych praw! Precz z dzieleniem opiekunów na lepszych i gorszych!" - takie hasła skandowali opiekunowie dorosłych osób z niepełnosprawnością podczas protestu, który rozpoczął się 27 marca 2014 r. przed siedzibą Sejmu.
"Nie ma niepełnosprawnych lepszych i gorszych i nie ma opiekunów lepszych i gorszych. Wszyscy wykonują ciężką pracę i wszyscy powinni być równo traktowani - mówił Alfred Surma ze Stowarzyszenia Niepokonani 2012, jeden z protestujących".
Były również wypowiedzi, że osób, które są niepełnosprawne w stopniu znacznym nie można różnicować, bo u nich został orzeczony najwyższy stopień niepełnosprawności. Przecież nic nie może być wyższe od najwyższego.
No i protestujący odrzucili propozycję zróżnicowania pomocy w zależności od stopnia niesprawności. A przecież w większości przypadków osobę niepełnosprawną w stopniu znacznym można samą zostawić na godzinę czy kilka godzin w domu bez obawy, że sobie krzywdę zrobi, dom podpali czy oknem sprzęty powyrzuca. Mało tego, osoba ta ugotuje obiad, mieszkanie posprząta albo podejmie pracę i będzie zarabiała, mimo że orzeczono u niej znaczny stopień niepełnosprawności, czyli niezdolność do pracy.
W niektórych przypadkach jednak nie można zostawić osoby niepełnosprawnej nawet na kilka minut bez opieki albo bez specjalnego zabezpieczenia.
Jeżeli nie wnikniemy w zagadnienie, okazuje się ono bardzo proste i łatwe. Dziwimy się, że dotąd problem nie został rozwiązany. Jeżeli jednak sprawę rozpatrzymy bardziej wnikliwie, bardziej szczegółowo, okaże się, że jej rozwiązanie wcale proste nie jest.
Na koniec postawię tezę, że pan Pełnomocnik Paweł Wdówik podjął się zbyt ambitnego zadania i do końca roku 2020 najprawdopodobniej nie spowoduje wprowadzenia nowego systemu orzekania niepełnosprawności. No, chyba że będą to zmiany kosmetyczne albo tak istotne, jak zmiana grup inwalidzkich na stopnie niepełnosprawności. Rzeczywista zmiana systemu wymaga bowiem przezwyciężenia wielu oporów, pokonania wielu uwarunkowań, pogodzenia rozbieżnych interesów i zmiany świadomości prawodawców oraz osób niepełnosprawnych.
Mimo braku wiary w możliwości zmian w ciągu 12 miesięcy, serdecznie gratuluję Panu Pawłowi Wdówikowi tak znakomitego awansu i życzę powodzenia w podejmowanych wysiłkach. Jego sukces będzie bowiem sukcesem wielu osób z najbardziej dotkliwymi niepełnosprawnościami.