Stanisław Kotowski
Max Schofler w książce pt.  "Niewidomy w życiu narodu" pisze m.in. o warunkach, w jakich uczyli  się niewidomi w XIX wieku i o skutkach popełnianych błędów wychowawczych oraz  rehabilitacyjnych. Czytamy: 
  "Wszystko to złożyło się na to, że  powstał swojego rodzaju duchowy i socjalny rezerwat niewidomych, rządzony przez  pedagogiczno-filantropijną sektę. Gdy niewidomi z tej nieżyciowej, swoistej  atmosfery wychowawczej, wstąpili w praktyczne życie, przeżywali kryzys  popadając w poważną rozterkę z surową rzeczywistością. Jako rezultat  nieżyciowego wychowania było to, że wielu niewidomych nie umiało znaleźć  koniecznego kontaktu z realnym życiem, które na nich nacierało. Uciekali  wówczas znowu pod skrzydła opiekuńcze swoich "dobrodziejów", którzy  wyciągali stąd wnioski, że niewidomymi należy się opiekować "od kołyski do  trumny". 
          Z powyższego cytatu wynika, że na  skutki niepełnosprawności ma wielki wpływ wychowanie i poziom rehabilitacji. A  więc nie wystarczy stwierdzić stopień fizycznego uszkodzenia organizmu,  poszczególnych zmysłów człowieka i poziomu inteligencji. Trzeba uwzględnić  wiele innych czynników. Komplikuje to możliwości definiowania i rozumienia  niepełnosprawności. 
          Ewa Grodecka w "Historii  niewidomych polskich w zarysie", wydanej przez PZN w 1960 r. pisze m.in.: 
          "Według  autora pracy o uprawnieniach niewidomych w Polsce przepisy prawne dotyczące  niewidomych, a znajdujące się w różnych ustawach "mają na celu  nieograniczenie zdolności prawnej niewidomego, lecz otoczenie go specjalną  opieką i ochroną prawną". Równocześnie autor stwierdza jako fakt, że  "ustawodawstwo polskie nie posiada ani jednolitej terminologii, ani  definicji odnośnie osób pozbawionych wzroku". Stwierdzenie tego faktu w roku  1935 ma z dzisiejszego punktu widzenia większe znaczenie niż samo istnienie  tego faktu. Na forum międzynarodowym problem definicji ślepoty wypłynął dopiero  w roku 1954 i to jako zagadnienie postawione przez samych niewidomych. Mimo  prób rozwiązania, problem ten wciąż jeszcze pozostaje otwarty". 
          
          Zadumałem się nad problemem  definiowania ślepoty i szerzej, niepełnosprawności. Już wiele razy pisałem na  ten temat, ale chyba nie wszyscy doceniają wagę tego zagadnienia. Postanowiłem  więc raz jeszcze zwrócić uwagę Czytelników na problemy związane z orzekaniem i  rozumieniem niepełnosprawności. Będzie to podsumowanie moich przemyśleń na ten  temat. Wykorzystam przy tym fragmenty wcześniejszych publikacji dotyczących  tego zagadnienia. 
          Ewa Grodecka przed ponad czterdziestoma  laty (w 1960 r.) napisała: "Mimo prób rozwiązania, problem ten wciąż  jeszcze pozostaje otwarty". Tak było, kiedy autorka pisała te słowa,  problem był otwarty i, według mojego przekonania, ciągle jest otwarty. Dlatego  warto ciągle o tym myśleć, rozmawiać i pisać. 
          Definiowanie niepełnosprawności to  jedno, a rozumienie to zupełnie co innego. Niewidomi są osobami  niepełnosprawnymi i niemal wszystko, co dotyczy różnych niepełnosprawności ich  także dotyczy. Dlatego nie ograniczam się do problemów definiowania i rozumienia  osób niepełnosprawnych wzrokowo, lecz interesuje mnie określanie  niepełnosprawności jako stanu, w którym żyje miliony ludzi. 
          W języku potocznym, w prawie, w  specjalistycznych publikacjach używamy terminów: inwalida, kaleka, ułomny,  niepełnosprawny, osoba z niepełnosprawnością, sprawny inaczej albo odchylenie  od normy, upośledzenie, niedorozwój, uszkodzenie organizmu. Odnośnie  niewidomych też można wymienić kilka określeń - niewidomy, ciemny, ślepy,  niepełnosprawny wzrokowo. 
          Na łamach środowiskowych czasopism  spotykamy wiele publikacji na temat niewidomych, słabowidzących czy ogólnie  niepełnosprawnych. Obawiam się jednak, że wyżej wymienione terminy i znane nam  publikacje na temat niepełnosprawności nie są wystarczające do zrozumienia jej  istoty. 
          Postanowiłem więc dokładniej przyjrzeć  się temu zagadnieniu i doszedłem do wniosku, że sprawa prosta nie jest. 
          Zacznę jednak od krótkiego  zdefiniowania niektórych określeń. 
          
          Inwalida - osoba, u której występuje  zanik lub ograniczenie jednej lub kilku funkcji i sprawności organizmu. Termin  ten obecnie odnosi się do żołnierzy poszkodowanych w czasie wojny lub w czasie  odbywania służby wojskowej - inwalidzi wojenni i inwalidzi wojskowi. Do  pozostałych osób, które dawniej określano terminem "inwalida" obecnie  stosuje się różne określenia, m.in. "osoba niepełnosprawna". 
          Kaleka, ułomny - terminy rzadziej  używane i mają negatywne zabarwienie uczuciowe. Obecnie najczęściej używa się  określenie osoba niepełnosprawna. 
          Zwrócę jeszcze uwagę Czytelników na  subtelną różnicę między osobą niepełnosprawną a osobą z niepełnosprawnością.  Twórcy i zwolennicy terminu "osoby z niepełnosprawnością" uważają, że  jest to lepsze określenie niż "osoby niepełnosprawne". Ich zdaniem,  określenie to kładzie nacisk na słowo "osoba" a niepełnosprawność  jest tylko jedną, i to nie najważniejszą cechą tej osoby. Natomiast określenie  "osoba niepełnosprawna", ich zdaniem, uwypukla tę cechę, czyli  niepełnosprawność, sprawia, że w odbiorze staje się ona jakby bardziej  widoczna, dominująca, najważniejsza, a przecież tak nie jest. 
          Moim zdaniem, jest to bardzo  wyrafinowane rozróżnienie i chyba nie funkcjonuje w świadomości społecznej.  Wydaje się, że trzeba by bardzo dużo włożyć wysiłku, żeby przeciętni ludzie  zaczęli zauważać tę różnicę. Przykładem na trudności ze zmianą świadomości  społecznej i funkcjonujących pojęć niechaj będą określenia: "grupy  inwalidów" i "stopnie niepełnosprawności". To pierwsze  określenie zostało zastąpione tym drugim w sierpniu 1997 r., a w świadomości społecznej,  w tym wśród niewidomych, nadal wielu posługuje się "grupami". Nie  warto więc kruszyć kopi o słowa, które niewiele wnoszą, a wprowadzają  zamieszanie pojęciowe. Uważam, że jest wiele ważniejszych spraw, które wymagają  wprowadzenia do świadomości społecznej. 
          Ludziom, np. niepełnosprawność, a  zwłaszcza brak wzroku, kojarzy się z wielkim nieszczęściem, może nawet  największym. Gdybym miał podjąć walkę o społeczną świadomość, to przede  wszystkim zająłbym się przekonywaniem, że szczęście zależy od czegoś innego, a  nie od sprawności ani od niepełnosprawności, że osoby niepełnosprawne mogą  znacznie więcej, niż społeczeństwo skłonne jest uwierzyć, że ich możliwości są  większe od wyobrażeń przeciętnego człowieka, że nie ma powodu bać się kontaktów  z osobami niepełnosprawnymi, zatrudniać takie osoby itp. To subtelne  rozróżnienie na osoby niepełnosprawne i osoby z niepełnosprawnością odłożyłbym  na "lepsze czasy". Fakt jednak, że fachowcy poszukują lepszych  określeń i lepszych definicji świadczy o tym, że zagadnienie jest ważne i wymaga  gruntownych przemyśleń. 
          Wynikiem poszukiwań jest również  określenie: "sprawny inaczej". Otóż jest to szczególnie niefortunny  termin, niczego nie wyjaśnia i wprowadza w błąd. Ktoś chciał zrobić lepiej, niż  potrafił i wymyślił takie określenie. Osoba niepełnosprawna jest osobą  niepełnosprawną, a nie sprawną inaczej. Czy jest sprawna inaczej osoba  niedorozwinięta umysłowo i fizycznie do tego stopnia, że nawet jednego zdania  ze zrozumieniem nie potrafi powiedzieć, siąść o własnych siłach nie może, musi  być karmiona, myta, pielęgnowana i nawet nie wie, co się wokół niej dzieje?  Jest to osoba raczej całkowicie niesprawna, a nie sprawna inaczej. 
          Niestety, mimo dokładnego obśmiania  tego określenia przez satyryków, są osoby niepełnosprawne, i to wcale nie z powodu  ubytków intelektualnych, którym określenie to się podoba i nim się posługują. A  przecież dało ono początek wielu podobnym określeniom, np. "mądry  inaczej", "kochający inaczej", "uczciwy inaczej",  "ładna inaczej". 
          Osoba niepełnosprawna - osoba, u której  występuje obniżenie sprawności organizmu, powodujące ograniczenia i utrudnienia  w wypełnianiu ról społecznych oraz czynności życiowych. 
          Myślę, że w tej definicji mieści się  wszystko, co wiąże się z niepełnosprawnością. Niepełnosprawność wpływa  ograniczająco na możliwości wykonywania wielu czynności życiowych, poczynając  od tych samoobsługowych poprzez pracę zawodową, aż do aktywnego uczestnictwa w  życiu rodzinnym, życiu kulturalnym, politycznym, religijnym - jednym słowem w  życiu społecznym. 
          Tak samo ograniczająco wpływa na  możliwości pełnienia ról społecznych. Każdy z nas pełni wiele ról. Pełnimy rolę  dziecka i rodzica, męża, żony, siostry i brata, kolegi, przyjaciela, szefa,  podwładnego, sportowca, pracownika, radnego itd. Niepełnosprawność utrudnia pełnienie  niemal każdej z tych ról, oczywiście, jeżeli jest znacząca i rzeczywista, a nie  tylko formalno-prawna. 
          Nie oznacza to, że osoby  niepełnosprawne nie mogą wykonywać czynności życiowych i pełnić ról  społecznych. Oznacza natomiast, że jedno i drugie przychodzi im trudniej, wiąże  się z ograniczeniami, a niektóre czynności są niewykonalne. 
          Ograniczenia te i utrudnienia można  częściowo wyeliminować. Niektórzy są skłonni uważać, że osoby niepełnosprawne,  np. niewidome, mogą wykonywać jakieś czynności lepiej niż osoby dobrze widzące.  Tak może być rzeczywiście, ale tylko wówczas, kiedy osoba niewidoma przewyższa  osobę widzącą poziomem inteligencji, wytrwałością, dokładnością, poziomem  motywacji. Jeżeli jednak wszystkie ważne cechy osoby niewidomej są porównywalne  z cechami osoby widzącej, tej drugiej wszystko będzie przychodziło łatwiej i w  niczym istotnym osoba niewidoma jej nie przewyższy. 
          Podobnie ma się sprawa z rehabilitacją,  której możliwości są olbrzymie, ale przecież nie mogą wyeliminować wszystkich  skutków niepełnosprawności. Gdyby się tak stało, osoba niepełnosprawna  przestałaby być osobą niepełnosprawną. 
          Rozważania te jednak nie dają  odpowiedzi na pytanie, czym jest niepełnosprawność. 
          Zastanówmy się nad takim oto  zagadnieniem. Kiedyś studenci UJ zorganizowali zawody, które polegały na  przemieszczaniu się po linie przy pomocy rąk. Chodziło o to, kto najdalej  dojdzie. Zawody wygrał student poruszający się na wózku inwalidzkim. Fakt  jednak, że miał on doskonale wyćwiczone i rozwinięte mięśnie górnych partii  ciała, wynikał z częstego ich używania, czyli ćwiczenia. Każdy w wyniku ćwiczeń  mógłby osiągnąć taki rozwój. Inna sprawa, że miał on niedorozwinięte dolne  partie ciała, a więc lżejsze. To bez wątpienia, w tych zawodach było atutem.  Ale atutem mogło być chyba tylko w podobnych sytuacjach. W tej konkretnej, i co  tu mówić, sztucznej sytuacji niepełnosprawny zawodnik okazał się lepszy od  innych, ale w tysiącu innych... 
          Jeszcze lepszym przykładem jest Oscar  Pistorius z Republiki Południowej Afryki, który urodził się bez kości  strzałkowych i przed ukończeniem pierwszego roku życia stracił obie nogi. Od  najwcześniejszych lat życia trenował rugby, później tenis i piłkę wodną,  następnie biegał na dystansie czterystu metrów. Zamiast nóg ma protezy z włókna  węglowego. Mało brakowało, że zakwalifikowałby się na olimpiadę w Pekinie w  2008 r. 
          Nadmienić należy, że były poważne  problemy z dopuszczeniem go do udziału w igrzyskach olimpijskich. Startował już  w różnych zawodach z paraolimpijskimi włącznie i odnosił sukcesy. Czym innym  jednak jest współzawodniczenie z zawodnikami niepełnosprawnymi, a czym innym na  olimpiadzie z najlepszymi biegaczami świata. 
          Włókno węglowe jest lżejsze od ciała  ludzkiego i bardziej wytrzymałe. Prowadzone więc były badania, czy protezy te  ułatwiają bieg. Wyniki były sprzeczne. Jedne wykazały, że krok zawodnika na  protezach jest dłuższy, że mniej on się męczy, inne, że protezy nie ułatwiają  biegu. 
          Można przewidywać, że za kilka lat będą  ułatwiały. Możliwe będzie zastosowanie lepszych materiałów, a nawet takie  konstruowanie protez, że będą wspomagały bieg zawodnika. Już obecnie są one na  tyle dobre, że budzą wymienione wątpliwości. Jeżeli więc możliwości techniczne  i technologiczne pozwalają wytworzyć protezę, która zastępuje kończynę i może  być, co najmniej równie sprawna jak naturalna, nasuwają się poważne trudności z  określeniem, czym jest niepełnosprawność. Czy osoba bez nóg przestanie być  niepełnosprawną? Biegać będzie mogła równie dobrze jak inni zawodnicy. Ale czy  nie pozostanie wiele sytuacji, w których własne nogi spisywać się będą znacznie  lepiej? Czy protezy będą tak wszechstronne, jak własne nogi i będą równie  dobrze spisywały się w wodzie, w czasie wspinaczki górskiej, w lesie i na  innych bezdrożach? Czy osoba korzystająca z takich protez będzie z nimi spała i  kąpała się? Proteza, nawet wykonana z najlepszych materiałów, nie będzie  odczuwała bodźców. Jak będzie ta osoba zachowywała się w sytuacjach intymnych,  których ważne jest odbieranie bodźców dotykowych, wzrokowych i innych? 
          Nie warto wskazywać więcej problemów,  które mogą pojawić się w związku z używaniem protez, nawet tak doskonałych. Nie  powinno jednak być wątpliwości, że nie pod każdym względem dorównają one nogom  człowieka. Nie powinno być też wątpliwości, że użytkownik takich protez nie  przestanie być osobą niepełnosprawną. A może stanie się inaczej? Może  elektronika, technika i technologia zrobią takie postępy, że sztuczne oko  będzie lepsze od naturalnego, sztuczne nogi lepsze od własnych, a komputer  zacznie myśleć i będzie robił to sprawniej niż ludzki mózg? 
          Dodam jeszcze, że środki przekazu  podały, iż Oscar Pistorius, w dniu 19 lipca 2011 r. otrzymał certyfikat do  udziału w olimpiadzie w Londynie w 2012 r. Następnie został włączony w skład  ekipy olimpijskiej Republiki Południowej Afryki. 
          Przykład ten świadczy o wielkich  trudnościach określenia możliwości i ograniczeń osób niepełnosprawnych, a także  o wielkich możliwościach nauki, techniki i technologii w rehabilitacji osób  niepełnosprawnych. W tym świetle doskonale widać, że to, co było niemożliwe,  staje się możliwe, że nic nie jest raz na zawsze przesądzone. 
          Niezwykłym  przykładem jest niepełnosprawny naukowiec Stephen William Hawking z Cambridge. 
          Był  on osobą niepełnosprawną w stopniu, który powinien przekreślić wszystkie jego  możliwości życiowe. Od 22 roku życia chorował na stwardnienie zanikowe boczne.  Z tego powodu był prawie całkowicie sparaliżowany, poruszał się na wózku  inwalidzkim. Nie mógł też mówić. Z ludźmi porozumiewał się przy pomocy  syntezatora mowy. Wypowiedzi swoje pisał przy pomocy klawiatury. Dodać należy,  że miał również niesprawne ręce, mógł poruszać tylko dwoma palcami jednej ręki. 
          Mimo to dokonał rzeczy wielkich. Był  wybitnym astrofizykiem i kosmologiem, jednym z najwybitniejszych fizyków  teoretyków na świecie, a także pisarzem. Pracował jako profesor matematyki na  uniwersytecie Cambridge i w Kalifornijskim Instytucie Technologii w Pasadenie.  Był członkiem Royal Society, laureatem wielu nagród i doktoratów honoris causa. 
          Jego popularnonaukowa książka  "Krótka historia czasu" stała się bestsellerem. Napisał też, m.in.:  "W poszukiwaniu teorii wszystkiego", "Teoria wszystkiego" i  "Wszechświat w skorupce orzecha". Jako ciekawostkę warto podać, że w  2009 r. planował wyprawę w kosmos i intensywnie przygotowywał się do tej  wyprawy. W kosmos nie wyleciał, ale zamiar ten świadczy o jego stosunku do  życia. 
          Niepełnosprawność Stephena Williama  Hawkingsa była niewyobrażalnie wielka. Jego osiągnięcia naukowe świadczą o  wielkim potencjale umysłu i woli człowieka, o możliwościach, których nie może  zniweczyć nawet tak wielka i uciążliwa niepełnosprawność. 
          Były  to osoby niepełnosprawne - jeden był wybitnym sportowcem a drugi genialnym  naukowcem. Nas jednak interesują przede wszystkim osoby przeciętne i natura  niepełnosprawności. Przykładów na ich możliwości również nie brakuje. 
          Zastanawiamy się nad tym, czym jest  niepełnosprawność, co znaczy być niepełnosprawnym, jacy są niepełnosprawni,  dlatego bardzo wyraziste przykłady mogą ułatwić zrozumienie, jak trudne jest  zdefiniowanie niepełnosprawności, jej skutków i ograniczeń, które powoduje oraz  możliwości, jakie pozostawia. 
          Wśród niewidomych można znaleźć osobę,  nie tak genialną jak Hawking, ale również wybitnego naukowca, osobę o ciężkiej,  złożonej niepełnosprawności. Jest to January Kołodziejczyk. 
          Z  życiem i działalnością tego niezwykłego człowieka powinni zapoznać się wszyscy,  którzy uważają, że brak wzroku jest największym nieszczęściem, że ślepota  wszystko tłumaczy i wszystko usprawiedliwia. Z pewnością January Kołodziejczyk  jest niedościgłym wzorem, ale kilka procent jego woli, uporu, optymizmu  życiowego i wiary w ludzi mogłoby wnieść pozytywne zmiany w życie wielu  niewidomych i słabowidzących, a także, a może przede wszystkim, osób bez  niepełnosprawności. 
          Żył w latach 1889 - 1950. Pochodził z  rodziny niezamożnej. Jego ojciec był robotnikiem kolejowym. W tamtych czasach  dla robotniczego dziecka zdobycie wyższego wykształcenia nie było łatwym  zadaniem. January Kołodziejczyk trudności te pokonał i ukończył studia na  Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Prowadził badania botaniczne. Napisał  rozprawę doktorską i został asystentem w Zakładzie Botaniki w Krakowie. 
          Następnie przeniósł się do Warszawy,  gdzie rozpoczął pracę w Towarzystwie Kursów Naukowych i w kilku szkołach  zawodowych. Stał się cenionym prelegentem. Jego naukowa kariera rozwijała się  pomyślnie. 
          Rozpoczęły się jednak kłopoty  zdrowotne. W 1919 r. wystąpiły pierwsze trudności ze wzrokiem. Konieczne stało  się długotrwałe leczenie. W 1920 r. nastąpiło osłabienie nóg i trudności w  chodzeniu. Leczenie okazało się nieskuteczne. Od 1923 r. postępowało  zesztywnienie kolan i chodzenie stało się możliwe tylko o kulach. Potem  rozpoczęło się usztywnianie kręgosłupa. 
          Mimo tych trudności nie zrezygnował z  pracy naukowej. Nie mógł prowadzić badań terenowych, flory jezior itp. Możliwe  okazały się jednak badania laboratoryjne i zajmowanie się zagadnieniami ochrony  przyrody. Możliwe były też badania historyczne, np. historii Warszawskiego  Ogrodu Botanicznego. 
          Pisał artykuły i rozprawy naukowe  bardzo cenione przez specjalistów oraz podręczniki, artykuły publikowane w  wydawnictwach encyklopedycznych M. Arcta, Książnicy-Atlasu i innych. 
          Choroba czyniła postępy. W 1926 r.  nastąpiło zesztywnienie kręgosłupa do tego stopnia, że ostatnie 25 lat życia  spędził w pozycji siedzącej albo półsiedzącej - z kolanami zgiętymi. W 1927 r.  musiał na stałe położyć się do łóżka. Nastąpiło też częściowe zesztywnienie  szczęk. Zachował drobne ruchy szczęk, które umożliwiały mówienie, ale jedzenie  było możliwe dopiero po wyrwaniu kilku zębów. Przez tak powstałą szczelinę  można było podawać pokarm. 
          W 1930 r. utracił wzrok w jednym oku,  ale drugim mógł nadal posługiwać się. Na zgiętych kolanach kładł deseczkę, a na  niej kartkę papieru lub książkę. Jedno oko wystarczało do pisania i do  czytania. W ten sposób powstawały nowe artykuły, podręczniki, prace badawcze z  historii botaniki, m.in. studia o dawnych zielnikach polskich, studium o  Krzysztofie Kluku, reformatorze programu nauk przyrodniczych w szkołach Komisji  Edukacji Narodowej. 
          Stan jego zdrowia ulegał dalszemu  pogarszaniu. W 1934 r. nie mógł już trzymać pióra i pisać. Nie pomogło nawet  przywiązywanie pióra do palców. 
          January Kołodziejczyk miał zawsze wielu  przyjaciół, gdy już nie mógł chodzić, odwiedzali go w domu. Utrzymywał też  szerokie kontakty naukowe i towarzyskie przy pomocy telefonu. Był bardzo  interesującym rozmówcą. Zawsze miał dobry humor. Był bardzo lubiany. 
          Gdy utracił możliwości trzymania w  rękach czegokolwiek, nie mógł już pisać i nie mógł prowadzić długich,  swobodnych rozmów telefonicznych. Przez ostatnie 10 lat życia miał ramiona  złożone w czworobok i mógł tylko trochę poruszać nimi do góry, w prawo i w  lewo. W 1938 r. utracił wzrok w drugim oku. Teraz był całkowicie unieruchomiony  i niewidomy. 
          Wybuchła II wojna światowa. Życie stało  się niezmiernie trudne dla wszystkich. Życie Januarego Kołodziejczyka już  wcześniej było niewyobrażalnie trudne. Posiadał wielką energię intelektualną i  ciągle pracował naukowo. Fizycznie jednak był zupełnie bezradny. Nie mógł nawet  muchy odpędzić, ani podrapać się, ani obetrzeć czoła. Mimo tak wielkich  ograniczeń potrafił znaleźć niezwykłą kobietę i ożenić się. W drugim roku wojny  państwo Kołodziejczykowie przenieśli się z Warszawy do Zalesia pod Piasecznem.  I już po kilku miesiącach w nowym miejscu miał dziesiątki znajomych i  przyjaciół. Wielka wiedza z różnych dziedzin, szacunek do wszystkich ludzi,  niezależnie od wykształcenia, zamożności, pozycji społecznej, szerokie  zainteresowania i pogodne usposobienie ułatwiały mu kontakty z ludźmi. 
          Miał zawsze poczucie obowiązku i nie  unikał go, mimo własnych tak wielkich problemów. Rozpoczął tajne nauczanie,  najpierw uczył przedmiotów przyrodniczych kilka licealistek, później grupę  gimnazjalistów, którą uczył przyrody, fizyki, literatury polskiej i łaciny. 
          Po wojnie zabrał się od razu do pracy.  Nawiązał kontakty z wydawcami. Już w 1946 r. opublikował artykuł "O  roślinie w podaniach, legendach i symbolice", a następnie pierwszy  powojenny polski podręcznik botaniki dla szkół ogólnokształcących. Po dwóch  kolejnych latach ukazała się jego "Botanika" dla wyższego poziomu  liceów ogólnokształcących, szkół rolniczych, ogrodniczych, leśnych i zakładów kształcenia  nauczycieli. Takiego tempa pracy nie powstydziłby się nawet pełnosprawny,  zdolny i pracowity naukowiec. 
          January Kołodziejczyk pracował przy  pomocy lektorów, którzy czytali literaturę fachową i pisali dyktowane teksty.  Pracę ułatwiała mu fenomenalna pamięć. Gdy zainteresował go jakiś fragment  czytanej książki naukowej, prosił o jego powtórzenie i podanie strony. Treść  tego fragmentu oraz numer strony, na której się znajdował, pamiętał i  wykorzystywał, gdy potrzebował odpowiedniego cytatu. W pamięci zgromadził  ogromną wiedzę z zakresu botaniki i swobodnie się nią posługiwał. 
          Aż trudno sobie wyobrazić, że człowiek  tak ciężko doświadczony potrafił pracować dla dobra nauki i ojczyzny. Przy  wielu poważnych ograniczeniach, z których każde wystarczyłoby, żeby uznać go za  osobę niepełnosprawną w stopniu znacznym, czyli niezdolną do pracy, nie wahał  się przed podjęciem wielkiego wyzwania - tajnego nauczania. 
          Bez wątpienia, jego życie i dokonania  są niezwykłe. Bez wątpienia każdy niewidomy powinien je znać. Mają one wielką  wartość rehabilitacyjną. Doświadczenia człowieka o takim dorobku i takich  przeciwnościach, które musiał pokonywać, powinni znać też ludzie, którym nic  nie brakuje oprócz woli, optymizmu i radości życia. 
          Informację o Januarym Kołodziejczyku  opracowałem na podstawie publikacji Wacława Borowego pt. "January  Kołodziejczyk, czyli sztuka życia" opublikowanej w wydawnictwie  "Studia i rozprawy", Wrocław 1952, t. 2. i przedrukowanej w Wypisach  Tyflologicznych w opracowaniu przez s. Cecylię Gawrysiak. 
          Dokonania  Januarego Kołodziejczyka prezentowałem Czytelnikom w cyklu "Z laską przez  tysiąclecia" w artykule 31. "Osiągnięcia niewidomych ze złożoną  niepełnosprawnością". Powtórzyłem je obecnie ze względu na jego wielką  niepełnosprawność i wielkie osiągnięcia naukowe, ze względu na wielki dla niego  szacunek i wiarę, że jego życie może być natchnieniem dla wielu osób  niepełnosprawnych i osób bez niepełnosprawności. 
          
          Oczywiście można wymieniać wielu  niewidomych, którzy osiągnęli liczące się sukcesy w różnych dziedzinach,  chociażby Stanisława Bukowieckiego, wybitnego prawnika, Michała Kaziowa,  niewidomego bez rąk - pisarza i publicystę, Różę Czacką (matkę Elżbietę),  Mieczysława Kosza, Karola Szajnochę, Lwa Pontriagina, Jerzego Płonkę,  Kazimierza Szczepańskiego, Helenę Keller. 
          Niektórzy niewidomi sukcesy te odnosili  w czasach, kiedy nie było zorganizowanych form pomocy, osiągnięć techniki i  rehabilitacji, nie było dostępnego pisma ani zrozumienia ich dążeń. 
          Współcześnie niewidomi i słabowidzący  pracują naukowo jako: matematycy, informatycy, socjologowie, filologowie,  prawnicy a także w innych dziedzinach. Są też literaci, muzycy i inni, których  osiągnięcia są znacznie większe niż przeciętne, a nawet wybitne. I tak na  przykład idolem młodzieży jest wielki, niewidomy wokalista Stevie Wonder.  Wielkim wokalistą jest włoski niewidomy Andrea Bocelli. Wybitnym niewidomym  pianistą był Edwin Kowalik. 
          Nie każdy ma tak wielkie zdolności, jak  Stephen William Hawking lub Stanisław Bukowiecki. Nie każdego też trudności i  ograniczenia są tak wielkie, jak były np. Michała Kaziowa, Heleny Keller lub  Januarego Kołodziejczyka. 
          
          Myślę,  że nie udało się mi wykazać, czym jest niepełnosprawność. Może przykład dwóch  zwykłych ludzi okaże się w tym pomocny. Opisane poniżej osoby znałem osobiście  i znałem inne do nich podobne. 
          Jarek był osobą prawie  trzydziestoletnią, całkowicie ociemniałą i miał amputowaną nogę powyżej kolana.  Mimo to chodził po dużym, wojewódzkim mieście i podróżował, pracował i  studiował zaocznie w mieście odległym kilkaset kilometrów od miejsca jego  zamieszkania. Na sesje dojeżdżał bez przewodnika. 
          Paweł, osoba z wyższym wykształceniem,  w średnim wieku, po amputacji nogi zrezygnował z myśli o jakiejkolwiek pracy,  uznał się za inwalidę i przemieszczał się tylko z tapczanu na fotel, z fotela  na tapczan. Jego życie zamykało się we własnym mieszkaniu. Czytał książki,  oglądał telewizję, grał w brydża i to wszystko. 
          Który z nich był osobą bardziej  niepełnosprawną? No tak, ale w jakim sensie? Fizycznie z pewnością ten  ociemniały był osobą bardziej niepełnosprawną. Psychicznie jednak było  odwrotnie. Paweł pogodził się z tym, że jest niepełnosprawny i nie chciał być  sprawniejszy. Jarek natomiast, z niczym łatwo się nie godził. Uważał, że wiele  potrafi i nie ma powodu rezygnować z czegoś, co można zdobyć, osiągnąć,  wywalczyć z samym sobą. 
          
          Niepełnosprawność zależy od wielu  czynników i okoliczności. To samo dotyczy jej skutków, ograniczeń jakie  powoduje i możliwości jakie pozostawia. Z przykładu Jarka i Pawła jasno wynika,  że nie tylko wielkość i jakość uszkodzenia organizmu określają  niepełnosprawność, jej uciążliwość i rokowania rehabilitacyjne. 
          Paweł nie miał nogi. Był więc osobą  niepełnosprawną, ale gdy go porównamy z Oscarem Pistoriusem - jego  niepełnosprawność jest mniejsza a skutki, które spowodowała, bez porównania  większe. Porównanie z Jarkiem też jest dla niego niekorzystne. Jarek był  całkowicie niewidomy i nie miał nogi, a Paweł - nie miał tylko nogi. Jarek żył  w miarę normalnie, a Paweł wegetował w czterech ścianach. 
          Niepełnosprawność i jej poziom określa: 
          a) stopień uszkodzenia organizmu -  całkowita utrata wzroku, częściowa utrata wzroku, 
          b) niepełnosprawność jednorodna albo  złożona - brak wzroku i brak kończyn albo upośledzenie umysłowe, 
          c) stan zdrowia fizycznego - pełne  zdrowie, schorzenia przewlekłe układu pokarmowego, układu krążenia, układu  nerwowego, 
          d) schorzenia psychiczne - nerwice i  psychozy, które mogą ograniczać lub wykluczać jakąkolwiek samodzielność, 
          e) poziom inteligencji - od wybitnej do  upośledzenia głębokiego - im wyższa inteligencja tym łatwiej pokonywać  trudności, 
          f) płeć - kobietom z  niepełnosprawnością jest trudniej niż mężczyznom, 
          g) wiek osoby niepełnosprawnej -  dzieciom najłatwiej, młodzieży dorastającej bardzo trudno, dorosłym łatwiej niż  osobom w podeszłym wieku, 
          h) poziom wykształcenia- osobom  wykształconym na ogół łatwiej niż osobom bez wykształcenia, 
          i) środowisko, z którego pochodzi osoba  niepełnosprawna i środowisko, w którym żyje - im otoczenie osoby  niepełnosprawnej jest na wyższym poziomie kulturalnym, tym jest jej łatwiej  pokonywać skutki niepełnosprawności, 
          j) poziom moralności otoczenia - im  wyższy poziom, tym łatwiej żyć osobie niepełnosprawnej, 
          k) stan świadomości osoby niepełnosprawnej  i jej otoczenia - im świadomość jest na wyższym poziomie, tym łatwiej, im  więcej uprzedzeń, zabobonów, mitów np. na temat niewidomych, schematów  myślowych, niesprawdzonych poglądów, tym trudniej żyć i walczyć ze skutkami  niepełnosprawności, 
          l) poziom materialnego życia - im na  wyższym poziomie materialnym żyje osoba niepełnosprawna, tym łatwiej jej radzić  sobie z niepełnosprawnością, 
          ł) poziom motywacji - wysoka motywacja  umożliwia sukcesy, brak motywacji uniemożliwia podejmowanie wysiłku i dążenie  do przezwyciężania ograniczeń wynikających z niepełnosprawności, 
          m) postawy osoby niepełnosprawnej -  pozytywne do siebie i do ludzi ułatwiają niemal wszystko, a negatywne niemal  wszystko utrudniają, 
          n) wola walki albo jej brak do  podejmowania jakiegokolwiek wysiłku, poważnie wpływa na samodzielność osoby  niepełnosprawnej, 
          o) charakter, przekonania,  światopogląd, wyznawana hierarchia wartości i inne cechy mogą ułatwiać lub  utrudniać rehabilitację, czyli przezwyciężanie skutków niepełnosprawności. 
          
          Jak widzimy, jest wiele czynników  określających niepełnosprawność i skutki, które powoduje. Można przyjąć, że  więcej ograniczeń niż niepełnosprawność fizyczna czy sensoryczna powodują: brak  wiary we własne siły, brak woli walki z przeciwnościami, godzenie się na inne  traktowanie niż pozostałych ludzi, zmniejszone wymagania w stosunku do siebie,  godzenie się na taryfę ulgową, niski poziom rehabilitacji podstawowej,  psychicznej i społecznej oraz postawy roszczeniowe. 
          
          Niektóre osoby z niepełnosprawnością, w  tym niektórzy niewidomi, osiągali i osiągają wyżyny wiedzy, umiejętności,  artyzmu, twórczości, sukcesy polityczne, sportowe i w innych dziedzinach życia.  To ci nieliczni, ale takich, którzy potrafią żyć, pracować, utrzymywać rodziny  i odnosić różne drobniejsze sukcesy, było i jest dziesiątki tysięcy. Niestety -  takich, którzy zrezygnowali z osiągnięcia dostępnego stopnia samodzielności,  zgnuśnieli i zdali się na łaskę innych ludzi było i jest również dziesiątki  tysięcy. 
          Każdy, w zależności od predyspozycji i  warunków w jakich żyje, może wytyczyć realne cele i je osiągnąć. Oczywiście,  trzeba tu uwzględnić rodzaj i stopień niepełnosprawności, ale sama  niepełnosprawność nie jest czynnikiem decydującym o ograniczeniach i  możliwościach osoby niepełnosprawnej. Konieczne jest uwzględnienie wyżej  wymienionych czynników i okoliczności. 
          
          Tym  ostatnim stwierdzeniem doszedłem do orzekania niepełnosprawności. W Polsce przy  orzekaniu niepełnosprawności i jej stopni stosuje się kryteria medyczne, tj.  stopień uszkodzenia organizmu: brak kończyn, paraliż, uszkodzenia sensoryczne  (słuch, wzrok). To jednak, jak starałem się wykazać, nie jest wystarczające. 
          Niepełnosprawność lepiej można opisać  stosując kryteria funkcjonalne. 
          Zgodnie z konwencją praw osób  niepełnosprawnych, "niepełnosprawność wynika z interakcji między osobami z  dysfunkcjami a barierami wynikającymi z postaw ludzkich i środowiskowych, które  utrudniają tym osobom udział w życiu społeczeństwa na zasadzie równości z  innymi". 
          Jest to definicja funkcjonalna i z  pewnych względów taka być powinna. Może jednak mieć negatywne skutki. Jednym z  nich jest fakt, że według takiej definicji trudno jest orzekać  niepełnosprawność. Trzeba bowiem uwzględniać nie tylko fizyczne, sensoryczne i każde  inne uszkodzenie organizmu człowieka, ale również właściwości jego psychiki,  wolę walki z przeciwnościami, determinację, wytrwałość, zdolności, zamiłowania,  zainteresowania, poziom motywacji i ogólną zaradność. Uwzględniać też trzeba  uwarunkowania społeczne, poglądy na temat niepełnosprawności, poziom  cywilizacyjnego rozwoju, poziom kultury, wrażliwość na potrzeby innego  człowieka, skłonność do udzielania pomocy i inne okoliczności. 
          Orzekanie niepełnosprawności według  definicji funkcjonalnej, chociaż teoretycznie słuszne, wymaga wiele  różnorodnych badań i zaangażowania wielu specjalistów. Nie jest więc łatwyn  zadaniem i chyba jeszcze nie da się go w pełni realizować w naszym kraju. 
          Poważnym mankamentem takiej definicji  jest jej bezpośredni wpływ na motywację osób niepełnosprawnych.  Niepełnosprawność wiąże się z mniejszymi lub większymi uprawnieniami o  charakterze socjalnym. Część osób niepełnosprawnych, żeby nie tracić uprawnień,  mogłaby nie być zainteresowana rehabilitacją. Podniesienie sprawności bowiem  mogłoby wpływać na poziom uprawnień przewidzianych dla osób niepełnosprawnych.  Stosowanie takiej definicji mogłoby wywierać wpływ antyrehabilitacyjny. 
          Funkcjonalna definicja  niepełnosprawności wymaga kryteriów funkcjonalnych przy jej orzekaniu. Trzeba  więc stwierdzać, nie tylko to czy ktoś np. widzi czy nie widzi albo jak i ile  widzi, ale również co może a czego nie może robić. Kryteria te wymagają  określania stopnia samodzielności - czy osoba niepełnosprawna może samodzielnie  jeść, ubierać się i wykonywać czynności higieniczne, czy może porozumiewać się  z ludźmi, czy może pracować zawodowo i w jakim zakresie. Trzeba przy tym starać  się odpowiedzieć na wiele podobnych pytań oraz uwzględnić możliwości poprawy  funkcjonowania przy pomocy zabiegów rehabilitacyjnych, ćwiczeń, nauki  stosowania alternatywnych metod wykonywania różnych czynności. 
          Gdybyśmy zastosowali kryteria  funkcjonalne okazałoby się, że Jarek niewidomy bez nogi jest mniej poszkodowany  od Pawła, osoby widzącej bez nogi. No i można by się zastanawiać czy warto  dążyć do samodzielności, do podnoszenia sprawności, a przez to do obniżania  stopnia niepełnosprawności, co mogłoby spowodować utratę jakichś uprawnień. 
          
          Jak  widzimy, to co wydaje się oczywiste, wcale takie być nie musi i w wielu przypadkach  takie nie jest. Tak jest również z definiowaniem niepełnosprawności i osób  niepełnosprawnych. Podobnie jest ze zdefiniowaniem osób niewidomych i  słabowidzących. 
          
          Czym  zatem jest niepełnosprawność? Szanowni Czytelnicy! Spróbujcie odpowiedzieć  sobie sami. Spróbujcie ocenić własną niepełnosprawność i ustalić u siebie  znaczenie czynników fizycznych i psychicznych. Zapytajcie siebie o wolę walki z  przeciwnościami, o wytrwałość, o ambicję. Może okaże się, że wystarczy Wam  tapczan i fotel, mimo że mogłoby być inaczej. A może Wasze możliwości są  większe, niż myślicie, a może niepotrzebnie czujecie się nieszczęśliwi, srodze  przez los doświadczeni? A może warto wziąć się z losem za bary? 
        Od  lat w publicystyce staram się wykazywać Czytelnikom, że rzeczywistość jest  bardziej złożona, niż nam się wydaje. W tym cyklu również staram się wskazywać  na bogactwo różnorodności w sprawach dotyczących osób z uszkodzonym wzrokiem.  Chciałbym, żeby każda osoba niewidoma, każda osoba słabowidząca i ogólnie,  każda osoba niepełnosprawna starała się zrozumieć różnorodne uwarunkowania,  swoje możliwości i ograniczenia, żeby nauczyła się wyłuskiwać z szarej  codzienności jaśniejsze jej punkty, a odrzucać naturalną tendencję do skupiania  się na niedogodnościach, ograniczeniach, utrudnieniach, na krzywdach itp. Każda  osoba niepełnosprawna powinna uwierzyć w swoje możliwości i znać swoje  ograniczenia, bo jest to podstawą kompleksowej rehabilitacji obejmującej  rehabilitację leczniczą, rehabilitację podstawową, rehabilitację zawodową,  rehabilitację psychiczną i rehabilitację społeczną.