Stanisław Kotowski
Rok 1951 był bardzo ważny dla naszego środowiska,  gdyż wówczas powstał Polski Związek Niewidomych. Nie była to decyzja  niewidomych, lecz wola władz partyjnych i państwowych. Mimo to PZN był przez  dziesiątki lat dla tysięcy niewidomych moralnym oparciem oraz udzielał im  różnorodnej pomocy, w tym materialnej i rehabilitacyjnej. W czerwcu 2022 r.  minęło 71 lat od czasu powstania PZN-u. W okresie tym były lata dobre dla  naszego stowarzyszenia i złe. Obecnie stowarzyszenie to straciło na znaczeniu,  ale wciąż jest największą organizacją pozarządową działającą w naszym  środowisku. 
          Sięgam do "Historii niewidomych  polskich w zarysie" Ewy Grodeckiej i do "Pochodni" z 1951 r. 
          Zainteresowały mnie informacje z pracy  Ewy Grodeckiej dotyczące lat 1950-51, poprzedzających powstanie PZN-u. Były to  lata kurateli w Związku Pracowników Niewidomych RP i zjazdu zjednoczeniowego w  czerwcu 1951 r. W 1950 r. Zarząd Związku Pracowników Niewidomych RP został  zawieszony przez władze państwowe i wyznaczony kurator, którym został major  Leon Wrzosek. 
          Przypomnę, że stowarzyszenia te miały  charakter ogólnokrajowy. Ociemniałym żołnierzom udało się stworzyć ogólnopolski  związek już w maju 1929 r. Wówczas powstał Związek Stowarzyszeń Ociemniałych  Żołnierzy RP. Cywilni niewidomi powołali ogólnopolską organizację niewidomych  dopiero w październiku 1946 r. Powstał wówczas Związek Pracowników Niewidomych  RP. 
          No i zadaniem kuratora majora Leona  Wrzoska było połączyć te dwa związki w jeden o wyraźnym zabarwieniu  politycznym. Dokonało się to na zjeździe zjednoczeniowym w czerwcu 1951 r. 
          Czytamy fragmenty wyżej wymienionej  pracy Ewy Grodeckiej: 
  "Krajowy Zjazd Polskiego Związku  Niewidomych /III. 1950 - VI. 1951/. 
          Określając swoje zadanie jako "walkę o  nową formę i nową socjalistyczną treść naszej organizacji", major Wrzosek,  jako Kurator Związku Pracowników Niewidomych R.P., przeprowadził następujące  przekształcenia: 
          1.  Zreorganizował aparat związkowy, przystosowując go do pełnienia roli  centralnego kierownictwa organizacji jednolitej i zdyscyplinowanej.  Czteroosobową obsadę dotychczasowego biura Zarządu Głównego powiększył do 8  osób, zwalniając większość dawnych pracowników, angażując nowych. 
          Dziewięciu  istniejącym Oddziałom nadał charakter centralnie kierowanych ogniw terenowych o  jednakowym zakresie zadań, wykonywanych wg przygotowanych odgórnie instrukcji  oraz na podstawie wytycznych, udzielanych drogą odpraw ogólnokrajowych. Dla  wszystkich Oddziałów ustalił obsadę pracowniczą statutową i zastąpił nią  dotychczasowych pracowników społecznych. 
          Drukarnię  brajlowską wraz z wydawnictwem czasopism, książek i podręczników, przeniósł z  Wrzeszcza do Warszawy, rozbudował technicznie, rozszerzył personalnie.  Zlikwidował wydawanie czarnodrukowego "Przyjaciela Niewidomych". 
          2.  Przeprowadził komisyjną weryfikację wszystkich członków Związku, założył ich  jednolitą ewidencję. Tą drogą stwierdził przynależność do Związku 2200  niewidomych. 
          3.  Scentralizował finanse Związku. Po przyjęciu dotacji państwowej z funduszu  koncesyjnego, dysponował sumą przekraczającą 1000000 zł. Wprowadził  systematyczne finansowanie działalności Oddziałów, stopniując wysokość dotacji  miesięcznych w zależności od zakresu działań. 
          (Muszę  zwrócić uwagę Czytelników, że pieniądze wówczas miały znacznie mniejszą wartość  niż obecnie. Jest to ważne, gdyż młodsi Czytelnicy mogą sobie tego nie  uświadamiać.). 
          4. Wycofał  Związek ze Światowej Organizacji Pomocy Niewidomym, dr Dolańskiego zaś z  Komitetu Wykonawczego tej organizacji. 
          5.  Zrezygnował całkowicie z udziału dr Dolańskiego w dalszym budowaniu sprawy  niewidomych w Polsce, stawiając go poza Związkiem. 
          6. W ramach  przygotowań do I-go Zjazdu Krajowego, na którym miało nastąpić ostateczne  zjednoczenie polskich niewidomych przez połączenie Związku Ociemniałych  Żołnierzy R.P. ze Związkiem Pracowników Niewidomych R.P., kompletował i przygotowywał  politycznie aktyw związkowy, złożony z wybieranych na specjalnych zebraniach  delegatów na Zjazd. Zebrania wykorzystywał nadto dla szerokiej kampanii  uświadamiającej rzesze członkowskie, stojące poza aktywem, dla których bodźcem  stała się dyskusja nad nową formą działalności ich Związku". 
          Kolejny  fragment: 
  "Wbrew  pozorom, przypuszczanie, iż Kurator, odrzucając koncepcje dawne, tworzył  organizację rozbudowaną i kosztowną, lecz pozbawioną koncepcji, byłoby  niesprawiedliwe i krzywdzące. 
          Koncepcja  istniała, lecz nie była to koncepcja samodzielna. Polegała ona na ustawieniu  Związku jako organizacji usługowej w stosunku do ogółu niewidomych, oraz jako  organu państwa do spraw niewidomych, a więc w gestii Ministerstwa Pracy i  Opieki Społecznej, równocześnie zaś między resortami państwowymi, organami Rad  Narodowych, spółdzielczością inwalidzką, wszelkiego typu zakładami  produkcyjnymi, leczniczymi, opiekuńczymi, nauczającymi itp. 
          Każda z tych  instytucji miała w odpowiednim zakresie świadczyć na rzecz niewidomych -  Związek zaś miał być w stosunku do każdej z nich czynnikiem inicjatywy,  koordynacji, interwencji, pośrednictwa, współpracy, a wszystko to z punktu  widzenia wykrytych organizacyjnie potrzeb niewidomych. Samodzielnie miał  prowadzić jedynie to, czego nie mógł podjąć się nikt inny: wydawnictwa i  biblioteki brajlowskie, nauczanie niewidomych posługiwania się systemem  Braille'a, prowadzenie zespołów artystycznych, czytelniczych, sportowych itp.,  przy świetlicach skupiających oczywiście jedynie tych niewidomych, którzy  odczuwali potrzebę takich form, a więc stosunkowo nielicznych. 
          Koncepcja ta  pozbawiała zorganizowanych niewidomych prawa do samodzielnego zaspakajania w  ogólnym zasięgu potrzeb, które najlepiej znali, bo bezpośrednio odczuwali.  Istotą jej był brak wiary w możliwości organizacyjne i gospodarcze niewidomych,  brak wiary, uzasadniony jedynie nieznajomością problematyki niewidomych i ich  przeszłości organizacyjnej, społeczno-gospodarczej, choćby tylko w Polsce.  Powierzając Związkowi zadanie pozornie doniosłe, faktycznie czyniła go petentem  i organizatorem petentów, osobowością prawną z reguły niezadowoloną i  nieprzerwanie wysuwającą nowe żądania na wszystkie strony, bo liczącą na  działanie innych, nie własne. Czyniła go nadto organizacją ludzi o stale  niezaspokojonych takich lub innych potrzebach i wciąż stawiających nowe  wymagania, nie zawsze powiązane z możliwościami państwa i z sytuacją ogółu  ludności". 
          
          Długie cytaty, ale mogliśmy dowiedzieć się,  jak negatywnie Ewa Grodecka oceniła założenia programowe PZN-u, jak i dlaczego  powstał PZN oraz o jego "wrodzonych" błędach, o politycznym  podporządkowaniu, pozbawieniu samodzielności i odrzuceniu wszystkiego, czego  dopracowali się polscy niewidomi przez kilkadziesiąt lat. Dodam, że tendencja  do odrzucania przeszłości zrodzona w 1950 r. pozostała do czasów nam  współczesnych. 
          O powstaniu  PZN-u przeczytamy fragmenty publikacji z "Pochodni" z lipca 1951 r.  pt. "Krajowy Zjazd Delegatów Polskiego Związku Niewidomych." 
          Referat  sprawozdawczy mjr. Wrzoska 
  "Stan powyższy dowodził wyraźnie,  że organizacja nasza pozostawała daleko w tyle za wartkim tokiem głębokich  rewolucyjnych przemian zachodzących w naszym narodzie. Organizacja nasza nie  spełniała swego podstawowego zadania - nie potrafiła przygotować niewidomych do  pełnego udziału w życiu społeczeństwa, do czynnego włączenia ich w nurt  gigantycznych zmagań naszego narodu o zbudowanie socjalizmu w Polsce, o  zapewnienie i utrwalenie naszej niepodległości i rozkwitu". 
          
          Jak widzimy określone zostały  polityczne zadania, które PZN musiał realizować przez długie lata pod nadzorem  PZPR. Wrócę do tego tematu w dalszym ciągu opracowania. 
          Kolejny fragment referatu: 
          "Na  odcinku kontaktów zagranicznych Związek w ubiegłym roku wystąpił z  Amerykańskiej Organizacji Pomocy Niewidomym. Wystąpiliśmy z organizacji, która  była ekspozyturą i wykładnikiem imperialistycznych metod przenikania wszelkimi  dostępnymi sposobami do krajów niezależnych. O charakterze tej organizacji świadczy  najlepiej osoba jej przywódcy, Johna Fostera Dullesa, szpicla imperializmu,  jednego z czołowych podżegaczy wojennych, bezpośredniego inspiratora  zbrodniczej wojny w Korei. Wystąpienie nasze przyśpieszyło zamierzone  uchwalenie statutu tej organizacji, dyskryminującego niezależne narody, i  oddającego faktyczną władzę w ręce jej biura, w którym zapewnioną ogromną  statutową przewagę posiadali przedstawiciele Ameryki. 
          W to miejsce rozpoczęliśmy starania o  nawiązanie bliskich nam i korzystnych kontaktów z naszymi przyjaciółmi.  Opracowaliśmy dla WOS, na jego życzenie, szczegółowe omówienie historii ruchu  niewidomych w Polsce, jego obecnego stanu i perspektyw rozwojowych. Pogłębiamy  obecnie rozpoczętą w ten sposób wymianę. Uzyskaliśmy m.in. wzmiankowane już wydawnictwa  rosyjskie. Podobne omówienie przesłaliśmy, zgodnie z życzeniem rumuńskiej  organizacji, do Rumunii. Nawiązaliśmy już bezpośredni kontakt z niewidomymi w  NRD". 
          
          Młodszym czytelnikom wyjaśniam, że  skrót WOS oznacza Wszechrosyjskie Stowarzyszenie Niewidomych, czyli organizację  niewidomych Związku Radzieckiego. 
          Z powyższego cytatu jasno wynika, jaki  miał być charakter polityczny PZN-u i z którymi krajami miał on współpracować,  a z którymi nie. 
          
  "Pochodnia" z sierpnia 1951  r. zamieszcza publikacje dotyczące zjazdu zjednoczeniowego, na którym powstał  PZN. 
          Czytamy niektóre wnioski i dezyderaty  uchwalone na zjeździe: 
  "1. Związek powinien nawiązać  ścisły kontakt i współpracę z organizacjami niewidomych ZSRR oraz krajów  demokracji ludowej, Chińskiej Republiki Ludowej i NRD, na drodze szybko pojętej  wymiany doświadczeń i osiągnięć". 
          /.../ 
  "5. Związek powinien jak  najśpieszniej zlikwidować analfabetyzm u niewidomych w wieku produktywnym. 
          6. Związek powinien ściśle  współpracować ze wszystkimi organami i komisjami decydującymi o sprawach  niewidomych. 
          7. Związek powinien wystąpić do  właściwych władz o opracowanie i wydanie przepisów uwalniających ich od tzw.  "podatku kawalerskiego". 
          8. Związek powinien wystąpić do  Ministerstwa Kultury i Sztuki z prośbą o przyznanie wszystkim niewidomym prawa  otrzymywania za pojedynczą opłatą dwóch biletów dla niewidomego i jego  przewodnika na wszelkie imprezy artystyczne i literackie urządzane przez  instytucje, utrzymywane przez Ministerstwo. 
          9. Związek powinien wystąpić do  Społecznego Komitetu Radiofonizacji Kraju o stworzenie dla niewidomych możliwie  najdogodniejszych warunków nabycia aparatów radiowych względnie  zradiofonizowania ich mieszkań". 
          Teraz cytujemy dezyderaty przyjęte  przez Zjazd: 
  " Zaleca się Zarządowi Głównemu  Związku: 
          1. Zwrócić się do Ministerstwa Kolei z  prośbą o wniesienie ustawy zapewniającej wszystkim niewidomym prawa bezpłatnego  przejazdu przewodnika we wszystkich środkach komunikacji podległych  Ministerstwu Kolei. Przewodnik w takim wypadku jechałby bezpłatnie z biletem  niewidomego, bez utraty, względnie zmniejszenia innych ulg, przysługujących im  na mocy innych ustaw lub rozporządzeń. 
          2. Czynić starania u władz o wniesienie  ustawy zapewniającej wszystkim niewidomym bezpłatny przewóz ich przewodnika z  biletem niewidomego we wszystkich środkach komunikacji miejskiej, podlegających  lokalnym Radom Narodowym, niezależnie od innych ulg, względnie zwolnienia  niewidomych z opłaty za te przejazdy. 
          3. Czynić starania w Ministerstwie  Oświaty o założenie przynajmniej jednej pełnej szkoły podstawowej z internatem  dla niewidomych, całkowicie bezpłatnej, dla umożliwienia uzdolnionym niewidomym  uzyskania w drodze normalnej możności wstępu do szkół wyższych, z takim  obliczeniem, aby wyższe klasy tej szkoły były w stanie przyjąć szczególnie  uzdolnionych absolwentów innych szkół podstawowych niepełnych. 
          4. Czynić starania w Ministerstwie  Oświaty o założenie specjalnych kursów pedagogicznych dla nauczycieli niewidomych  z uwzględnieniem nowoczesnych metod nauczania, wzorowanych na doświadczeniach i  materiałach z ZSRR, jak również o wysłanie w najbliższym turnusie kilkorga  wybranych nauczycieli niewidomych na dokształcanie w odpowiednich instytucjach  ZSRR w ramach wymiany studentów. 
          5. Poczynić starania w Ministerstwie  Oświaty o spowodowanie praktycznego rozciągnięcia ustawy o obowiązku nauczania,  odnoszącego się do ogółu obywateli, na wszystkie niewidome dzieci w wieku  szkolnym. 
          6. Poczynić starania w Ministerstwie  Oświaty o jak najszybsze uzupełnienie zaopatrzenia istniejących szkół  specjalnych dla niewidomych w podręczniki i pomoce szkolne. 
          7. Spowodowanie w miarę możności  udostępnienia niewidomym warunków ulgowego zakupu: 
          a. zegarków 
          b. tabliczek do pisania systemem  Braille`a. 
          8. Poczynić starania o umożliwienie  korzystania z wczasów pracowniczych wraz z przewodnikiem na jednakowych  warunkach przewidzianych dla pracujących. 
          9. Poczynić starania w Ministerstwie  Zdrowia o ułatwienie niewidomym warunków korzystania z praw bezpłatnego lub  ulgowego leczenia ambulatoryjnego, szpitalnego i sanatoryjnego oraz pobytu w  uzdrowiskach wraz z przewodnikiem, z uwagi na ich specyficzne trudności  życiowe. 
          10. Poczynić starania o zorganizowanie  warsztatu produkującego tzw. "książki mówiące", który produkowałby  wszelkie potrzebne materiały szkoleniowe, jak również dzieła literackie oraz  rozbudowanie jego produkcji do stanu umożliwiającego zaspokojenie podstawowych  potrzeb w tym zakresie. 
          11. Poczynić starania o przyznanie niewidomym,  niezdolnym do pracy, specjalnych ulg w opłatach radiowych". 
          
          Powyższe  dezyderaty pokazują, w jakich warunkach żyli wówczas niewidomi. Nie było  podstawowych uprawnień, panował analfabetyzm, a ze sprzętu rehabilitacyjnego  wymieniono tylko zegarki i tabliczki do pisania brajlem - nie ma mowy nawet o  białych laskach. 
          
          Interesująca jest Rezolucja Zjazdowa. 
          Czytamy  w całości ten dokument: 
          "Delegaci  na I Krajowy Zjazd Polskiego Związku Niewidomych, kończąc swe obrady, po  wysłuchaniu referatów, po uchwaleniu statutów oraz po dokonaniu wyboru władz  związkowych, stwierdzają powstanie jednego, ogólnopolskiego Związku  Niewidomych, obejmującego swymi ramami wszystkich niewidomych w kraju, co  stanowi dla naszego ruchu doniosły etap rozwojowy. 
          Historia tego ruchu nierozerwalnie  związana jest z historią naszego narodu. Szlachecka, a potem kapitalistyczna  przeszłość Polski, to bezmiar krzywdy społecznej dla ludu polskiego, a w  szczególności dla niewidomych, którzy traktowani byli przez wielkopańskie rządy  jak ludzie niższej kategorii, zdolni jedynie do wyciągania ręki po litościwą  pomoc. Przeszłość ta uosabiała dno nędzy i upokorzenia, hańbiący dowód  lekceważenia godności człowieka w ustroju wyzysku i ucisku społecznego. 
          Dopiero w warunkach Polski Ludowej, w  wyniku rewolucyjnych przemian społecznych i gospodarczych, niewidomi na równi z  wszystkimi ludźmi pracy, zyskali po raz pierwszy w historii właściwe warunki  życiowe, właściwe zrozumienie i troskę o swoje losy ze strony państwa ludowego.  I oto z dumą stwierdzamy fakt, że jesteśmy czynnymi i pożytecznymi  współuczestnikami budownictwa socjalistycznego w naszym kraju, na równi z  ogółem społeczeństwa, walczącym o wielkie zadania stojące przed polskim narodem  i przed całą postępową ludzkością. Z radością stwierdzamy, że tak jak żadna z  naszych spraw i potrzeb nie jest obojętna państwu ludowemu, tak nie ma dziś  dziedziny życia społecznego, nie ma zagadnienia mobilizującego ogół  społeczeństwa, które byłoby obojętne dla nas niewidomych. 
          Wielka, zwycięska walka o pokój, którą  toczą wszystkie narody świata przeciw zbrodniczej, imperialistycznej grupie  bankierów, zwolenników nowej pożogi wojennej, jest dziś również dla nas,  niewidomych, naczelnym zadaniem i obowiązkiem. Narodowy front walki o pokój i  plan 6-letni, który łączy dziś całe społeczeństwo, znajduje w nas, niewidomych,  trwałe i niezłomne ogniwo. Pragniemy w szeregach narodowego frontu, pod  kierownictwem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jej przewodniczącego,  Bolesława Bieruta, stanąć w pierwszych szeregach budowniczych socjalizmu w  naszym kraju. 
          Wyrażamy podziw i pełne zaufanie dla  pokojowej polityki Związku Radzieckiego, kierowanego genialną myślą Wodza i  Chorążego Obozu Pokoju, Generalissimusa Stalina. Wierzymy mocno, że nasza  praca, nasz twórczy, świadomy wysiłek, jak i codzienne przemiany przy  warsztatach pracy w wartości materialne, pomnażające bogactwo i siłę naszego  kraju, stanowią poważny i stale zwiększający się wkład w dzieło ogólnoludzkiej  walki o trwały pokój". 
          
          Czy  ktoś z młodszych czytelników wyobraża sobie tak wiernopoddańczy dokument, który  zostałby przyjęty obecnie? Mamy w nim nawet hołd dla jednego z największych  zbrodniarzy wszech czasów Józefa Stalina. 
          
          Przeczytajmy jeszcze list do prezydenta  Bolesława Bieruta. Jest to dokument, którego treść budzi niewesołe refleksje. 
          
          "Obywatel  Prezydent R.P. 
          Bolesław Bierut 
          Belweder 
          Warszawa 
          
          Delegaci na I Krajowy Zjazd Polskiego  Związku Niewidomych ślą Ci, Obywatelu Prezydencie, ze swych obrad gorące  pozdrowienia. Wyrażamy Ci serdeczną wdzięczność za Twój ofiarny trud, z jakim  kierujesz wspaniałą budową naszej Ojczyzny i zapewniamy Cię, że nie ustaniemy w  walce o jej pokojowy rozwój. 
          My, niewidomi, najlepiej odczuliśmy  wielkość i powagę rewolucyjnych przemian, jakie pod Twoim kierownictwem  dokonane zostały w naszym kraju. Oto ludzie niższej kategorii, których w Polsce  kapitalistycznej traktowano jedynie jako obiekt litościwej, wielkopańskiej  filantropii, niezdolnych do pracy i czynnego udziału w życiu narodu, staliśmy  się pełnoprawnymi i pełnowartościowymi obywatelami. Otworem stanęły przed nami  szkoły, świetlice i warsztaty pracy. Udostępniono nam najcenniejsze prawo  człowieka- prawo współtworzenia nowej, lepszej przyszłości narodu. 
          I oto budujemy wraz z całym  społeczeństwem potężny gmach socjalizmu w naszym kraju. W fabrykach i  warsztatach coraz więcej dziś przodowników pracy i racjonalizatorów  niewidomych. 
          Walka o pokój, która mobilizuje dziś  całą postępową ludzkość, jest również dla nas, niewidomych, naczelnym zadaniem  i obowiązkiem. Nikt lepiej niż my, obarczeni potężnym kalectwem,  uniemożliwiającym oglądanie świata w jego kształtach i barwach, nie rozumie tak  dobrze grozy wojny, która niesie ze sobą śmierć i kalectwo. Nikt bardziej od  nas nie nienawidzi imperialistycznych podżegaczy wojennych, zbrodniarzy, którzy  pragną utopić świat w morzu krwi i zniszczeń. 
          Dlatego ogół polskich niewidomych  wyraża gorący podziw i pełne zaufanie do pokojowej polityki Związku  Radzieckiego, czołowej, potężnej siły Wielkiego Obozu Pokoju i jego genialnego  Wodza, chorążego całej walczącej o pokój ludzkości, Generalissimusa Stalina. 
          Dlatego zapewniamy Cię, Obywatelu  Prezydencie, że powołany przez nas do istnienia Związek, ogarniający swymi  ramami wszystkich niewidomych w kraju, będzie żywą, twórczą organizacją,  mobilizującą ogół swych członków do realizacji wielkich zadań, stojących przed  naszym narodem i całą postępową ludzkością. Zapewniamy Cię wreszcie, Obywatelu  Prezydencie, że dzięki naszej wytężonej pracy i pełnej aktywności staniemy się  ważnym i niezachwianym czynnikiem narodowego frontu walki o pokój i Plan  6-letni". 
          
          Przez  cały czas istnienia PRL obrady zjazdów PZN, Zarządu Głównego i Prezydium  Zarządu Głównego obserwowali przedstawiciele Komitetu Centralnego PZPR.  Oczywiście ten nadzór nie zawsze był równie namolny, ale trzeba było się z nim  liczyć. Jeżeli w czasie obrad pojawiał się jakiś problem, który nie podobał się  towarzyszowi z KC, był wycofywany z porządku obrad - towarzysz mówił,  "decyzja polityczna" i nie było dyskusji. Kto wie, może to i było  dobre, bo PZN nie mógłby narobić takich głupstw, jak to się mu udało w latach  dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, w których nie było już takiego nadzoru. 
          Był i taki towarzysz, który czytał  "Pochodnię" przed jej oddaniem do druku. Jeżeli jakiś artykuł uznał  za nieprawomyślny, kazał go wycofać. Dodam, że była to dodatkowa cenzura, bo  wszystkie wydawnictwa prasowe i książkowe, widowiska, filmy, spektakle  teatralne plakaty i wszystko inne cenzurował Urząd Kontroli Prasy i Wydawnictw. 
          Dla ilustracji dawnych czasów podam dwa  przykłady. 
          1) Znany działacz PZN-u i  spółdzielczości niewidomych Józef Stroiński opowiadał mi o swojej przygodzie z  UB (Urząd Bezpieczeństwa). Pan Stroiński znał osobiście wszystkich niewidomych  dawnego województwa białostockiego i wielu odwiedzał na wsiach, żeby ich  wyciągnąć z domów, wysłać na rehabilitację, zatrudnić albo w inny sposób pomóc.  W czasie którejś ze swoich podróży, a podróżował autobusami i pociągami, bo  samochodu nie miał PZN ani spółdzielnia, w restauracji dworcowej pokazywał  komuś zainteresowanemu pismo brajla. Pokazał tabliczkę bydgoską i amerykańską.  Powiedział, że ta amerykańska jest lepsza, bo ma dwuwierszową przekładaną  linijkę... Do Białegostoku tego dnia nie dojechał. Zwinęło go UB i musiał długo  się tłumaczyć z tej herezji. Jak to, amerykańskie jest lepsze od naszego,  socjalistycznego. Na szczęście i tam niewidomi cieszyli się względami. Po  dłuższym przesłuchiwaniu i porządnym nastraszeniu p. Stroiński został zwolniony. 
          2) W latach 1977-1981 byłem członkiem  Prezydium ZG PZN. Z okresu tego pamiętam pierwsze doświadczenia w dyplomacji. 
          Otóż  w ówczesnym okręgu w Bielsku-Białej wybuchł konflikt między kierownikiem biura  okręgu i przewodniczącym zarządu okręgu. Szczegółów nie pamiętam, ale Zarząd  Główny PZN stanął po stronie kierownika i przewodniczący został odwołany.  Poszedł na skargę do Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bielsku-Białej. Wówczas  stanowiska kierowników okręgów PZN i funkcje przewodniczących zarządów okręgów  były w tak zwanej nomenklaturze. Oznaczało to, że bez zgody KW nie można było  powoływać i odwoływać kierowników, a także wybierać przewodniczących. No i  spotkał mnie "zaszczyt" załatwienia sprawy. Pojechałem do  Bielska-Białej. Wcześniej została uzgodniona wizyta w KW PZPR. I zaczęło się.  Przyjęła mnie towarzyszka, której nazwiska nie pamiętam i od razu ruszyła na  mnie. Co Wy sobie myślicie? Czy oczekujecie, że będziemy tolerowali taką  samowolę? I co ja chcę tu osiągnąć? Jak mamy zamiar sprawę tę załatwić? Czy nie  wiemy, co to jest nomenklatura? Jaka jest rola partii? I tak przez godzinę. Co  próbowałem naświetlać sprawę, towarzyszka przywoływała mnie do porządku i  usiłowała doprowadzić do tego, żebym przeciwstawił się matce partii. Ja jednak  przyjechałem załatwić sprawę, a nie walczyć z partią ani z socjalizmem. Za  każdym razem odpowiadałem, że będzie tak, jak postanowi KW, że my się  podporządkujemy i dodawałem, że taki stan ciągłych kłótni, nieporozumień i  walki podjazdowej nie służy niewidomym, że zawsze nasz Związek spotykał się z  życzliwością władz partyjnych i tak w koło. Po dwóch godzinach towarzyszka  zaczęła rozmawiać jak człowiek i szukać sposobu załatwienia sprawy. W  rezultacie przewodniczący musiał pogodzić się z koniecznością odejścia, a kierownik  został na stanowisku. 
          
          Socjalizm socjalizmem, ale PZN rozwijał  się wspaniale i pomagał niewidomym oraz słabowidzącym w różny sposób i w  różnych sprawach. 
          PZN był wówczas na całkowitym  utrzymaniu państwa. Jego budżet był planowany w Ministerstwie Zdrowia i Opieki  Społecznej. Budżet ten był w każdym roku większy, nigdy mniejszy. 
          Do początku lat dziewięćdziesiątych  ówczesne Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej finansowało: 
          a)  szkolenia rehabilitacyjne, w tym nowo ociemniałych, niewidomych ze złożoną  niepełnosprawnością, ociemniałych z powodu cukrzycy, 
          b) turnusy dla niewidomych i  słabowidzących dzieci z rodzicami oraz obozy dla młodzieży uczącej się w  szkołach średnich i studiującej na wyższych uczelniach, 
          c) działalność kulturalno-oświatową -  utrzymanie i funkcjonowanie świetlic, zespołów muzycznych, wokalnych,  recytatorskich i innych, klubów esperanckich, 
          d) wypoczynek niewidomych i ich rodzin, 
          e) sport i turystykę, 
          F) działalność wydawniczą PZN-u -  książki brajlowskie i mówione oraz kilkanaście tytułów czasopism, 
          g) działalność Centralnej Biblioteki  PZN, 
          h) zakup szeroko rozumianego sprzętu  rehabilitacyjnego, w tym sprzętu gospodarstwa domowego, 
          i) wypłatę stypendiów lektorskich oraz  zawodowych i społecznych lektoratów, 
          j) przyznawanie zapomóg doraźnych i  losowych, 
          k) działalność inwestycyjną, 
          l) utrzymanie lokali związkowych, 
          ł) środki na fundusz płac zatrudnionych  pracowników, 
          m)  obrady władz statutowych, obrady komisji i pracę sekcji, 
          n) wymianę zagraniczną oraz udział  przedstawicieli PZN w pracach międzynarodowych organizacji niewidomych, 
          o)  z Zarządu Lecznictwa Uzdrowiskowego w każdym roku PZN otrzymywał tysiąc do  tysiąc sto skierowań sanatoryjnych". 
          PZN  otrzymywał przydziały: papieru na druk czasopism brajlowskich, czasami papier  toaletowy, talony na maszyny do pisania, magnetofony i wiele innych dóbr, a  nawet przydział kawy na Dzień Kobiet. 
          Wówczas  opłacało się być członkiem PZN-u, gdyż można było liczyć na jego pomoc. Mnie  PZN pomagał wydatnie w okresie zdobywania wykształcenia, w uzyskaniu pracy po  studiach, otrzymaniu pokoiku w Chorzowie, żebym mógł podjąć tę pracę.  Wyjeżdżałem na obozy młodzieży uczącej się, otrzymywałem stypendium lektorskie  a następnie lektorat zawodowy. PZN umożliwił mi zakup dotowanej maszyny  brajlowskiej, zwykłej maszyny do pisania i magnetofonu. Obecnie odczuwam  wdzięczność dla tego stowarzyszenia i ubolewam nad jego nie najlepszą kondycją.  Ale wracajmy do spraw natury ogólnej. 
          
          Podkreślam, że PZN-owi sprzyjały  komitety PZPR różnych szczebli. Partia mieszała się do wyboru władz PZN, ale  była życzliwa dla niewidomych. Jako przykład tej życzliwości władz państwowych  i partyjnych można podać sfinansowanie budowy biurowca dla Zarządu Głównego PZN  w Warszawie przy ulicy Konwiktorskiej 9 i gmachu Biblioteki Centralnej PZN w  Warszawie przy ulicy Konwiktorskiej 7. Na podkreślenie zasługuje ta pierwsza  inwestycja. Biurowiec został oddany do użytku w lipcu 1956 r., czyli w okresie  intensywnej odbudowy Warszawy. Mimo wielkich potrzeb ogólnonarodowych, znalazły  się pieniądze, materiały i moce przerobowe na naszą inwestycję. 
          PZN  był i jest stowarzyszeniem, ale w PRL-u nieformalnie był również jakby urzędem  państwowym do spraw niewidomych. Nie miał takiej swobody działania jak obecnie,  był nadzorowany przez Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej oraz, co nawet  było ważniejsze, przez Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii  Robotniczej. Dotyczyło to władz centralnych, a władze okręgowe nadzorowane były  przez komitety wojewódzkie PZPR i wojewódzkie wydziały zdrowia, koła przez  komitety miejskie i wydziały zdrowia odpowiednich rad narodowych. Ale to, jak  pisałem wyżej, może i dobrze, bo PZN nie mógł narobić tylu głupstw, ile udało się  mu w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego stulecia. Z drugiej strony,  działacze PZN-u nie mogli nauczyć się rzeczywistej samorządności. To jednak  mniej interesuje przeciętnych jego członków, ale to, że był silny, potężny,  ważny, już tak. 
          
          Obecnie PZN nie ma zapewnionego stałego  finansowania. Może ubiegać się jedynie o dofinansowanie zadań, ale musi  zapewnić część kosztów ich realizacji z własnych pieniędzy, a ponadto nigdy nie  wiadomo, kiedy i na co uda się otrzymać pieniądze. 
          Legitymacja PZN-u była dokumentem  uprawniającym do korzystania z różnych uprawnień. Obecnie legitymacja Związku  nie uprawnia już do niczego. 
          PZN nie przyznaje już chyba żadnych  dóbr, nie licząc paczek świątecznych, poczęstunków w czasie spotkań w lokalach  kół czy dofinansowań wycieczek oraz imprez integracyjnych. Na wymienione cele,  głównie koła PZN otrzymują pieniądze oraz produkty spożywcze od darczyńców.  Obecnie są różne formy pomocy ze strony państwa - dofinansowania turnusów  rehabilitacyjnych, dofinansowania sprzętu rehabilitacyjnego, renty socjalne,  500 plus wypłacane osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności o niższych  dochodach, ale niewidomi i słabowidzący korzystają z tej pomocy bez udziału  PZN-u. 
          
          Obecnie PZN przeżywa ostry kryzys.  Niewidomi i słabowidzący nie są już tak zainteresowani członkostwem w tym  stowarzyszeniu. Począwszy od 1999 r. PZN traci członków. 
          Na  koniec 1998 r. PZN zrzeszał 83973 zwyczajnych i podopiecznych członków, a na  koniec 2022 roku liczba ta spadła o około 55 procent. 
          Liczba dotycząca członków PZN pochodzi  ze sprawozdania Zarzągu Głównego PZN za 1998 r. W ostatnich latach sprawozdania  PZN są mniej dokładne niż w latach ubiegłych, gdyż obejmują nie wszystkie  okręgi. Dlatego wartość spadku liczby członków podałem szacunkowo. 
          Nie  będę przytaczać jeszcze wielu liczb. Dodam jednak, że z wcześniejszych analiz  publikowanych na łamach "Wiedzy i Myśli" wynika, iż najmniej ubyło  członków z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, czyli słabowidzących, a  najwięcej całkowicie niewidomych. Dodam jeszcze tylko, że z danych za ostatnią  kadencję, za lata 2016-2020 w porównaniu z danymi za rok 1998 wynika, iż  całkowicie niewidomych ubyło ponad 64 procent. 
          Liczebność całkowicie niewidomych  członków PZN-u zmniejsza się zarówno w liczbach bezwzględnych, jak i w  proporcji do ogółu członków stowarzyszenia. 
          Na  koniec 1998 r. całkowicie niewidomych zwyczajnych członków PZN-u było 5848, tj.  7,6 proc. ogółu zwyczajnych członków PZN, a na koniec 2019 r. - 2172 czyli 5,9  proc. 
          Osobiście znam kilka osób całkowicie  niewidomych, które zrezygnowały z członkostwa w PZN. Fakty te mogą świadczyć,  że PZN nie zaspokaja ważnych potrzeb najbardziej poszkodowanych członków. Być  może, że osoby całkowicie niewidome znalazły dogodniejsze warunki w innych  organizacjach pozarządowych działających w tym środowisku. Jak jednak wynika z  obserwacji, organizacje te działają wycinkowo i mogą zaspokajać potrzeby  niewielkich grup osób z uszkodzonym wzrokiem albo niektóre potrzeby szerszego  grona, np. dostarczanie niewidomym i słabowidzącym prasy przez Stowarzyszenie  "De facto". Można przyjąć, że większość tych organizacji zaspokaja  niektóre potrzeby bardziej aktywnych osób. 
          Bez dobrze zaplanowanych badań nie da  się jednak wyjaśnić przyczyn zmniejszania się całkowicie niewidomych w ogólnej  liczbie osób z uszkodzonym wzrokiem. Faktem jest jednak, że PZN stał się  stowarzyszeniem osób słabowidzących, w którym całkowicie niewidomi stanowią  niewielką mniejszość. 
          Moim zdaniem, fakt ten powinien być  potraktowany przez władze Związku bardzo poważnie. PZN powinien pomagać przede  wszystkim całkowicie niewidomym, gdyż oni znajdują się w najtrudniejszej  sytuacji, nie licząc osób ze złożoną niepełnosprawnością. To jednak jest  odrębnym zagadnieniem i pomijam je, żeby zbytnio nie komplikować tego  opracowania. 
          Być może prawdziwe są głosy osób  całkowicie niewidomych, że nie czują się dobrze w PZN-ie, że są dyskryminowani?  A może postęp okulistyki spowodował tak znaczące zmniejszenie się liczby osób  całkowicie niewidomych i osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności z tytułu  poważnego osłabienia wzroku? A może fakt, że nie ma obecnie nowych ofiar  niewybuchów z II wojny światowej, a te ofiary z lat powojennych z naturalnych  przyczyn odchodzą. 
          Nie potrafię odpowiedzieć na te ani  podobne pytania. Odpowiedź jednak jest konieczna, jeżeli chcemy znać prawdziwy  stan środowiska osób z uszkodzonym wzrokiem oraz starać się dostosowywać  działalność PZN-u do potrzeb osób najbardziej potrzebujących pomocy -  całkowicie niewidomych i tych ze złożoną niepełnosprawnością. 
          
          Jak wiadomo, statystyki pokazują dużo,  ale nie wszystko. Tym trudniej jest wyciągnąć z fragmentarycznych informacji i  niedoskonałych statystyk w pełni wiarygodne wnioski. Informacje te jednak  powinny zmobilizować władze PZN-u do podjęcia pogłębionych analiz  porównawczych. Mam nadzieję, że kiedyś zlecą one przeprowadzenie niezbędnych  badań i głęboko zastanowią się nad wnioskami, które z nich wynikną. Ale i bez  takich analiz można pokusić się o wnioski, pobudzające do refleksji nad stanem  Polskiego Związku Niewidomych i szerzej - środowiska osób z uszkodzonym  wzrokiem. 
          
          W  sierpniowym wydaniu "Pochodni" z 2009 r. w rubryce "Z obrad  prezydium i plenum ZG PZN" Wiesława Kowalska pisze m.in.: 
          Sprawozdanie  z działalności Polskiego Związku Niewidomych w minionej kadencji zawiera próbę  wyjaśnienia opuszczania jego szeregów przez wielu niewidomych i słabowidzących.  Zastanówmy się nad tymi ocenami. 
  "Zjawisko to było przedmiotem  wielu wewnętrznych analiz i dyskusji w różnych gremiach zarządczych. Za  przyczyny uznaje się: 
          - porządkowanie ewidencji, 
          - wykreślenie w roku 2002 legitymacji  PZN z oficjalnego wykazu dokumentów potwierdzających niepełnosprawność  uprawniającą do różnych ulg i świadczeń, 
          - nadmierne oczekiwania członków w  stosunku do możliwości udzielania im pomocy, w szczególności w postaci  konkretnych dóbr materialnych, 
          - niedostateczna informacja o  organizacji, 
          - brak służb Public Relations". 
          
          Informacja ta została przedrukowana w  miesięczniku "Wiedza i Myśl" z listopada 2009 r. Pod tym przedrukiem  zamieściłem własną ocenę sytuacji. Zamieszczam ją poniżej. 
          Czytamy: 
  "Obawiam się, że jest to  powierzchowne przedstawienie przyczyn kryzysu. 
          Porządkowanie ewidencji nie wyjaśnia  sprawy. Jest ona i była porządkowana od czasu powstania Związku. Nie jest czymś  wyjątkowym, występującym tylko w minionej kadencji. Podobnie ma się rzecz z  niedostateczną informacją o organizacji i brakiem służb public relations.  Służby takie nigdy nie istniały, a i na niedostateczną informację zawsze były  utyskiwania. 
          Inaczej wygląda sprawa z legitymacją  PZN-u. Fakt, że przestała pełnić funkcję dokumentu rangi urzędowej, jest ważną  przyczyną utraty zainteresowania jej posiadaniem. Pamiętać jednak należy, że  spadek liczby członków zaczął się trzy lata wcześniej, niż legitymacja PZN-u  przestała być dokumentem honorowanym przez PKP i PKS oraz inne instytucje. 
          Za poważną przyczynę należy też uznać  "nadmierne oczekiwania członków w stosunku do możliwości udzielania im  pomocy w szczególności w postaci konkretnych dóbr materialnych". Wypada  jednak zastanowić się, czy oczekiwania te zawsze są nadmierne oraz w jakim  stopniu potrzeby osób niewidomych i słabowidzących są zaspokajane. 
          Myślę, że przyczyny podane przez władze  Związku nie wskazują najważniejszych powodów malejącego zainteresowania  niewidomych i słabowidzących PZN-em oraz nie prowadzą do wniosków, które  mogłyby się przyczynić do zahamowania niekorzystnych tendencji. 
          Moim zdaniem największe znaczenie ma  tutaj słaba działalność wielu ogniw podstawowych. Teoretycznie koła powinny  pełnić najważniejszą rolę w PZN-ie. Tak być powinno, lecz bardzo często tak nie  jest. 
          Są koła, które nie prowadzą niemal  żadnej, a może w ogóle żadnej działalności. Nie wiem, ile jest takich  jednostek, ale z pewnością co najmniej kilkadziesiąt. Znacznie więcej kół  prowadzi działalność bardzo ubogą. Ogranicza się ona do jednej lub dwóch  wycieczek rocznie, jednej lub dwóch pielgrzymek rocznie, spotkania opłatkowego  i przy święconym jajeczku, paczek świątecznych dla części członków oraz udziału  w jakimś szkoleniu. Na tym się kończy cała oferta. Może by to i nie było  najgorsze, bo jednak w planach i sprawozdaniach widnieje kilka imprez.  Słabością jest jednak fakt, że w tych wycieczkach, pielgrzymkach, spotkaniach i  szkoleniu uczestniczą w większości te same osoby. Zdarza się też, że ci sami  ludzie otrzymują również paczki świąteczne. W rezultacie z działalności koła  korzysta kilkanaście, no, może 20 proc. członków. Reszta płaci składki - albo i  nie płaci - i do tego sprowadza się ich członkostwo. 
          Jeżeli nawet np. PZN centralnie  zorganizuje pierwszorzędne, efektywne, potrzebne i pożyteczne szkolenia dla stu  czy dwustu osób, to weźmie w nim udział jeden na kilkuset członków. Jeżeli  zorganizowana zostanie zagraniczna wymiana, w ramach której do kilku krajów  wyjedzie 30 osób, oznacza to, że pojedzie jeden na ponad tysiąc członków, albo  jeden na kilka tysięcy niewidomych i słabowidzących nienależących do PZN-u. Nie  stanowi to wielkiej motywacji do opłacania składek członkowskich. Koła  natomiast powinny zainteresować swoją działalnością znacznie więcej osób. Czy  jednak jest to możliwe wyłącznie w oparciu o zaangażowanie działaczy  społecznych? 
          Ważną przyczyną kryzysu jest fakt, że  większość potrzeb materialnych osób niewidomych i słabowidzących zaspokajają  powiatowe centra pomocy rodzinie oraz Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób  Niepełnosprawnych. PZN ma niewielkie możliwości w tym zakresie. W tej sytuacji  Związek powinien skupić się na zaspokajaniu przede wszystkim szeroko  rozumianych potrzeb rehabilitacyjnych oraz organizowaniu usług np. przewodników  dla osób całkowicie niewidomych mieszkających samotnie oraz udzielaniu pomocy  osobom w podeszłym wieku, które nie mają rodzin chętnych do opieki nad nimi, a  także małżeństwom dwojga niewidomych wychowujących małe dzieci. Nie są to  jednak łatwe zadania. 
          Po pierwsze, chyba większość członków  PZN, poza zaopatrzeniem w pomoce optyczne i może sprzęt komputerowy, nie  potrzebuje żadnej rehabilitacji. 
          Po drugie, potrzeby rehabilitacyjne są  bardzo słabo uświadamiane przez wiele osób z uszkodzonym wzrokiem i niemal  zupełnie nie są uświadamiane przez nowo przyjmowanych do Związku oraz ich  rodziny. Nowo ociemniali i wielu słabowidzących rozumie tylko potrzebę leczenia  oczu i pomocy o charakterze socjalnym. Dlatego subiektywnie odczuwane potrzeby  rehabilitacyjne są zdecydowanie mniejsze od potrzeb istniejących obiektywnie. 
          Po trzecie, przy dofinansowywaniu, a  nie finansowaniu zadań rehabilitacyjnych oraz przy dofinansowywaniu zadaniowym  ani PZN, ani żadne inne stowarzyszenie tego typu nie ma możliwości prowadzenia  działalności rehabilitacyjnej w sposób ciągły i na wysokim poziomie. 
          W rezultacie PZN nie ma możliwości  udzielania takiej pomocy, jakiej ludzie oczekują. Nie ma też dostatecznych  możliwości efektywnego prowadzenia działalności rehabilitacyjnej, poczynając od  przekonywania o jej potrzebie przez rehabilitację podstawową oraz zawodową do  psychicznej i społecznej. 
          PZN nie opanował umiejętności  udzielania praktycznej, codziennej pomocy wyżej wymienionym grupom osób z  uszkodzonym wzrokiem. Zawsze łatwiej było organizować wczasy, szkolenia i  turnusy rehabilitacyjne, wycieczki, imprezy integracyjne, działalność  świetlicową itp. Organizacja praktycznych, codziennych usług wymaga  pozyskiwania widzących współpracowników, systematyczności, wielkiego  zaangażowania i chyba etatowych jej koordynatorów. Dodam, że niełatwo wykazać  się rezultatami takiej działalności, gdyż dotyczy ona stosunkowo niewielkiej  liczby członków PZN-u i występują poważne trudności w jej prowadzeniu. Dlatego  PZN skupia się głównie na tradycyjnej działalności, z której korzysta tylko  niewielka liczba bardziej aktywnych członków. 
          PZN nie wypracował również efektywnych  metod udzielania swoim członkom informacji dotyczących: 
          - pomocy rehabilitacyjnej w rozumieniu  pozaleczniczym, 
          -  warunków zaopatrzenia w sprzęt rehabilitacyjny, 
          -  pomocy socjalnej udzielanej przez ośrodki pomocy społecznej, 
          - uprawnień przysługujących osobom  niepełnosprawnym, 
          - pomocy udzielanej przez władze  samorządowe i PFRON, 
          - działalności fundacji i stowarzyszeń  działających w środowisku osób z osłabionym wzrokiem oraz innych organizacji i  stowarzyszeń, które mogą udzielać pomocy osobom niepełnosprawnym. 
          Dodam,  że wszystko wyżej wymienione ulega częstym zmianom - prawo i możliwości  finansowe wymienionych instytucji i organizacji. Dlatego informacja musi być  rzetelna, aktualna i dostosowana do potrzeb osób korzystających. Taka  informacja przerasta możliwości wolontariuszy i działaczy społecznych kół  PZN-u. W rezultacie nie ma w PZN-ie niezbędnej informacji, z której osoby  zainteresowane mogłyby łatwo korzystać, i z którą można by łatwo docierać do  osób niezorientowanych, do nowo ociemniałych i członków ich rodzin. Dodam, że  wiele instytucji i organizacji również potrzebuje informacji dotyczących  potrzeb osób niewidomych i słabowidzących oraz możliwości ich zaspokajania. One  również nie mają łatwego dostępu do niezbędnych im informacji, a nawet niekiedy  nie wiedzą, że potrzebują takich informacji. 
          
          Można stwierdzić, że PZN nie zaspokaja  istotnych potrzeb dużej części swoich członków. I to jest, moim zdaniem, główna  przyczyna zmniejszania się liczby członków Związku. 
          Takie stwierdzenie jednak nie prowadzi  do wniosków, które mogą wpłynąć na poprawę sytuacji. PZN ani inne  stowarzyszenie zrzeszające osoby z uszkodzonym wzrokiem nie może zmienić  systemu dofinansowywania działalności rehabilitacyjnej ani pozyskać pieniędzy  na zatrudnienie koordynatorów usług świadczonych osobom najbardziej  potrzebującym pomocy. 
          Nie wiem, jak obecnie powinien wyglądać  ruch niewidomych, czym powinny zajmować się organizacje pozarządowe działające  na ich rzecz. Wiem natomiast, że przemilczanie trudnych problemów,  niepodejmowanie prób ich zdefiniowania i rozwiązywania oraz przyjmowanie, że  winni są niewidomi i słabowidzący, bo mają wygórowane oczekiwania, do niczego  nie doprowadzi. Ruch niewidomych i organizacje działające w tym środowisku będą  obumierać. Poszukiwanie rzeczywistych przyczyn kryzysu i prób jego  przezwyciężania może natomiast przynieść pożądane rezultaty. 
          
          Osobiste refleksje 
          
          W 1958 roku mieszkałem w małym  miasteczku. Miałem 20 lat bez kilku miesięcy i ukończoną drugą klasę szkoły  powszechnej (podstawowej). Z takim dorobkiem wystartowałem w samodzielne życie.  No i znalazłem pracę zawodową, możliwości uzupełniania wykształcenia, założenia  rodziny i wychowania trojga dzieci. Uważam, że miałem bogate życie, przede  wszystkim w pracę, ale i mój poziom życia materialnego nie odbiegał zbytnio od  przeciętnego w kraju. 
          Oczywiście, sam bym nic nie osiągnął.  Pomagał mi PZN i Białostocka Spółdzielnia Niewidomych. Dodam, że wówczas było  tylko jedno stowarzyszenie cywilnych niewidomych, tj. PZN, no i spółdzielczość  niewidomych, która oferowała nie tylko pracę, lecz i możliwości zamieszkania w  hotelu robotniczym (internacie). 
          Otrzymywałem stypendium lektorskie, dotacje  na zakup sprzętu rehabilitacyjnego i możliwości zarobkowania. Wyjeżdżałem też  na czterotygodniowe obozy rehabilitacyjne, organizowane dla młodzieży uczącej  się. Miałem również szanse sprawdzenia się w działalności społecznej, w sekcji  młodzieży uczącej się i nie tylko. Myślę, że wszystko to wykorzystywałem  optymalnie i niczego nie zmarnowałem. 
          Zastanawiam się, kto i jak mógłby  obecnie pomóc młodemu człowiekowi, w sytuacji bez żadnych perspektyw życiowych,  w jakiej ja byłem przed ponad sześćdziesięcioma laty. Obawiam się, że oprócz  warsztatów terapii zajęciowej, bez możliwości zamieszkania, nikt nie mógłby mi  nic zaproponować, a że w pobliżu mojej miejscowości nie ma takich warsztatów...  Być może miałbym szczęście i zostałbym skierowany do domu pomocy społecznej na  kilkadziesiąt lat życia. Wspaniałe perspektywy! 
          A może się mylę? Może i teraz PZN lub  inna organizacja potrafiłaby pomagać mi tak efektywnie, jak robił to PZN przed  laty? 
          Obawiam się, że dla przeciętnie  uzdolnionych dorosłych osób ociemniałych nie mamy żadnych propozycji. Jednostki  wybitne i o inteligencji ponadprzeciętnej, zdeterminowane, które mają silną  wolę walki o swoje miejsce w społeczeństwie, poradzą sobie bez szczególnej  pomocy PZN-u. Osoby o inteligencji poniżej przeciętnej, ze słabą osobowością i  dotknięte złożoną niepełnosprawnością, zostaną skierowane na warsztaty terapii  zajęciowej lub do domów pomocy społecznej, i to im wystarczy. Oczywiście, jest  to uproszczony obraz, ale ułatwia zrozumienie problemu. 
          Osób przeciętnych nie mamy jednak dokąd  skierować w przypadku konieczności zmiany zawodu, nie mamy dla nich pracy,  jeżeli pochodzą ze wsi lub małego miasteczka, a i w dużych miastach nie oferuje  im się zbyt wiele. Możemy ich zaprosić na turnus rehabilitacyjny, na którym nie  zawsze jest rehabilitacja, na imprezę integracyjną, na szkolenie w poszukiwaniu  pracy. Czy to naprawdę wszystko? Czy jesteśmy w stanie zaproponować dużo  więcej? A jeżeli nie, to czy możemy dziwić się, że wiele osób nie interesuje  działalność PZN-u i innych podobnych stowarzyszeń? 
          
          W  miesięczniku "Wiedza i Myśl" z października 2013 r. ukazał się  artykuł pt. "Przyczyny kryzysu organizacji działających w środowisku osób  z uszkodzonym wzrokiem", podpisany pseudonimem Aleksander Mieczkowski 
          Przytaczam fragmenty tej publikacji.  Czytamy: 
  "Zastanawianie się nad przyczynami  kryzysu jest bardzo ważne, gdyż bez ich znajomości nie da się podejmować  działań, których celem będzie przezwyciężenie trudności. 
          Myślę jednak, że nawet bardzo dobre  poznanie tych przyczyn, nie wpłynie na poprawę sytuacji. Jedną z przyczyn  kryzysu jest bowiem zatracenie ducha społecznikowskiego przez elity  środowiskowe, ich zasklepienie się w samozadowoleniu i obojętność na sprawy  ogólne. Działacze największej środowiskowej organizacji czują się doskonale w  obecnej sytuacji. Mogą niewiele robić, bo wytłumaczenie mają zawsze gotowe -  brak pieniędzy. A jeżeli już są, zawsze można zorganizować imprezy integracyjne  z udziałem niemal wyłącznie osób słabowidzących i szkolenia, które są potrzebne  przede wszystkim ich organizatorom i osobom prowadzącym zajęcia. 
          Trzeba przyznać, że nie istnieje system  finansowania działalności na rzecz osób niepełnosprawnych, w tym niewidomych i  słabowidzących. Istnieje tylko system dofinansowywania tej działalności, przy  czym pozyskiwanie środków finansowych jest bardzo trudne, sformalizowane, a  wymagania przy tym są często bezsensowne. Prawda jest taka, że dofinansowanie  można uzyskać nie na to, co jest najbardziej potrzebne, tylko na to, na co  sponsor w łaskawości swojej chce je dać. Dlatego organizacje działające w  naszym środowisku nie mogą zajmować się tym, co jest najsłabszym niewidomym  potrzebne. Chociaż może należałoby powiedzieć, że nie mogą łatwo zdobywać  środków finansowych, a nie nauczyły się działać bez pieniędzy. Jest to jedna z  bardzo ważnych przyczyn kryzysu. 
          Moim zdaniem, jedną z ważniejszych  przyczyn są skutki błędów popełnionych w głębokiej przeszłości. Mam tu na myśli  dopuszczenie do faktycznego, chociaż nieformalnego, przekształcenia związku  niewidomych w związek słabowidzących, w którym niewidomi są zaledwie  tolerowani. Z tych skromnych możliwości działania, jakie jeszcze pozostały,  korzystają w większości osoby słabowidzące, które nie zawsze czują więź i  solidarność z niewidomymi. Przez takie postawy nie tworzą warunków uczestnictwa  osób całkowicie niewidomych w imprezach integracyjnych, wycieczkach, rajdach,  spotkaniach kulturalnych itd. Niewidomi nie czują się więc dobrze we własnym  stowarzyszeniu i opuszczają jego szeregi. 
          Za najważniejszą przyczynę kryzysu  trzeba jednak uznać fakt, że np. PZN przestał być urzędem do spraw osób  niewidomych, przestał być szafarzem dóbr wszelakich, najczęściej tylko z nazwy  rehabilitacyjnych, przestał móc niemal cokolwiek. Niewidomi zapotrzebowanie na  te dobra, na turnusy pseudorehabilitacyjne, na sprzęt rehabilitacyjny, na  leczenie klimatyczne, zapomogi, renty socjalne itp. zaspokajają, o ile mogą je  zaspokajać, w pcpr-ach, PFRON-ie i innych instytucjach. Najmniej mogą uzyskać w  swoim stowarzyszeniu. 
          Na domiar złego, legitymacja PZN-u nie  jest już prawie nigdzie honorowana, jako dokument uprawniający do uzyskania  świadczeń, ulgowych biletów - w sumie niczego". 
          Cytowany artykuł opublikowany był w  2013 r. Obecnie pewnie można by już więcej podać przyczyn kryzysu. Jak się  wydaje, trudności ulegają pogłębieniu i nie widać możliwości poprawy. 
          Kolejny fragment: 
  "Trudno jest wyczerpująco opisać  przyczyny kryzysu. Można jednak generalnie stwierdzić, że największe  stowarzyszenie niewiele oferuje swoim członkom. Wielu z nich zastanawia się, po  co im takie stowarzyszenie i wielu opuszcza jego szeregi. 
          Podstawowym wnioskiem z tych rozważań  jest stwierdzenie, że trzeba poszukiwać takich form działalności, które  zaspokajają istotne potrzeby wielu członków, a nie tylko kilku czy kilkunastu  procent osób zainteresowanych rozrywką. Zaspokajanie tych potrzeb jest również  ważne, ale nie aż tak, jak tych, które mają żywotne znaczenie dla niewidomych i  słabowidzących. 
          Jeżeli środowiskowi działacze nie  zrozumieją prostej prawdy, że to stowarzyszenie jest dla członków, a nie  członkowie dla stowarzyszenia, kryzysu nie da się przezwyciężyć. Trzeba się  pogodzić z faktem, że PZN nie będzie już urzędem do spraw osób niewidomych, nie  będzie miał stałego budżetu pochodzącego ze środków publicznych, a jego  legitymacja nie będzie już miała rangi państwowego dokumentu. Konieczne jest  wypracowanie metod działalności, która jest możliwa w obecnych warunkach, i  która jest ludziom bardzo potrzebna". 
          
          Mogę dodać, że jedną z przyczyn kryzysu  PZN-u, i szerzej, środowiska osób z uszkodzonym wzrokiem jest powstanie wielu  małych, słabych organizacji pozarządowych działających w tym środowisku.  Stowarzyszenia te i fundacje starają się pozyskiwać środki finansowe na swoją  działalność u tych samych sponsorów. Można powiedzieć, że liczba myśliwych  wzrosła niepomiernie, a liczba łowisk została bez zmian. 
          Małe stowarzyszenia i fundacje mogą  działać na małą skalę. Mogą zaspokajać potrzeby nielicznych grup osób  niewidomych i słabowidzących, mogą działać wycinkowo, zaspokajać potrzeby  turystyczne, czytelnicze czy inne osób o sprecyzowanych potrzebach, osób  bardziej aktywnych. Te małe organizacje angażują energię działaczy, którzy nie  znajdują dla siebie miejsca w PZN-ie i ich działalność nie sumuje się, nie  powoduje rozwiązywania problemów w skali krajowej, problemów osób najsłabszych,  które nie potrafią zabiegać o zaspokajanie własnych potrzeb, a nawet nie uświadamiają  sobie tych potrzeb. 
          
          Jak  widzimy jest wiele różnorodnych przyczyn kryzysu ruchu niewidomych i  słabowidzących w Polsce. Starałem się omówić najważniejsze z nich. Nie  wyczerpałem tematu i nie przedstawiłem planu wyjścia z kryzysu. Myślę jednak,  że moje uwagi i oceny mogą być wykorzystane przy tworzeniu programu  przezwyciężenia kryzysu. 
        Myślę też, i to uważam za bardzo ważne,  że nie ma już powrotu do tego co było. PZN nie będzie już urzędem do spraw  niewidomych, nie będzie już jedynym stowarzyszeniem działającym w naszym  środowisku i nie będzie już mógł prowadzić tak szerokiej działalności jak za  czasów PRL-u. Z tym musimy się pogodzić i to uwzględniać przy poszukiwaniu roli  ruchu niewidomych, jaką może pełnić PZN, jaką mogą pełnić inne stowarzyszenia i  fundacje i jak tę działalności można koordynować.