Stanisław Kotowski
Wydarzenia  dotyczące organizacji pozarządowych działających w środowisku osób z  uszkodzonym wzrokiem 
          Stanisław Kotowski 
          
          W pierwszej części "Przeglądu"  opisałem wydarzenia, które dotyczą władz Polskiego Związku Niewidomych. Tę  część poświęcam innym organizacjom pozarządowym, tj. stowarzyszeniom i  fundacjom działającym w środowisku osób z uszkodzonym wzrokiem. Są to  stowarzyszenia regionalne i ogólnopolskie oraz duże i małe fundacje. 
          W dalszym ciągu  podstawą przeglądu jest "Zestaw wydarzeń" opracowany przez Józefa  Szczurka na pięćdziesięciolecie zjednoczenia ruchu niewidomych w Polsce. Tak  jak w pierwszej części zapowiedzi wydarzeń z "Zestawu wydarzeń"  Józefa Szczurka poprzedzam literami J.S. a swoje uzupełnienia, komentarze i  opinie literami S.K. 
          
          Nie ma możliwości  omawiania regionalnych stowarzyszeń działających w naszym środowisku. Jest ich  zbyt dużo - tylko stowarzyszeń rodziców dzieci niewidomych i słabowidzących  działa co najmniej kilkanaście. Ponadto nie wszystkie mają w nazwie określenia:  "niewidomych" czy "słabowidzących". Stąd trudności w ich  wyszukaniu. 
          Do stowarzyszeń  regionalnych, które nie mają w nazwie "niewidomych" ani  "słabowidzących" należy m.in. Mazowieckie Stowarzyszenie Pracy dla  Niepełnosprawnych "De Facto". Stowarzyszenie to, mimo że nie ma w  nazwie określenia rodzaju niepełnosprawności, skupia się przeważnie na  działalności na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem. 
          Oprócz wielu  realizowanych różnorodnych zadań, wymienić trzeba dostosowywanie prasy do  potrzeb osób z uszkodzonym wzrokiem. "De Facto" przetwarza i  dostarcza osobom z uszkodzonym wzrokiem z całego kraju około 60 tytułów  czasopism wydawanych w Polsce. Są to tygodniki i inne czasopisma dostępne na  polskim rynku prasowym. 
          
          J.S. Rok 1945 -  Wznowienie działalności Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.  Towarzystwo zostało założone przez Różę Czacką w 1911 roku. Jego celem jest  kształcenie i wychowywanie niewidomych dzieci, przygotowanie ich do  samodzielnego życia. 
          S.K. - Dodam, że  Towarzystwo jest stowarzyszeniem, które posiada bardzo bogate osiągnięcia,  przede wszystkim w edukacji dzieci i młodzieży z uszkodzonym wzrokiem,  wychowaniu religijnym i przygotowaniu kadr działaczy do pracy w Towarzystwie, w  Polskim Związku Niewidomych, w spółdzielczości niewidomych oraz w innych  organizacjach pozarządowych i w instytucjach. Pomaga też niewidomym w innych  krajach, przede wszystkim na Ukrainie, ale również we Włoszech, w Indiach oraz  w Rwandzie. 
          Towarzystwu temu, ze względu na jego szeroką  działalność i osiągnięcia można by poświęcić odrębny przegląd wydarzeń.  Ograniczę się jednak do zamieszczenia odpowiedniego hasła z "Popularnej  Encyklopedii tyflologicznej mojego autorstwa. 
  "Towarzystwo  Opieki nad Ociemniałymi Laski, ul. Brzozowa 75, 05-080 Izabelin 
          Tel.: centrala: (22) 752-30-00 
          e-mail:  tono@laski.edu.pl 
          www.laski.edu.pl 
          Posiada status  organizacji pożytku publicznego. Jest jedną z najstarszych organizacji  pozarządowych w Polsce. Powstało w 1908 r., tj. jeszcze w okresie zaborów, a  kilka lat później zostały nakreślone zadania Towarzystwa. 
          (Wyjaśnienie rozbieżności - w 1908 r. Róża  Czacka rozpoczęła działalność na rzecz niewidomych. W 1910 r. założyła  Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, które zostało zarejestrowane w 1911 r.). 
          Czytamy dalszy ciąg hasła z "PET": 
  "Towarzystwo  może: zakładać i prowadzić przytułki, ochronki i szkoły z wykładowym językiem  polskim, warsztaty, biura pośrednictwa pracy, czytelnie, biblioteki, ambulanse,  lecznice, szpitale itd. Może również urządzać dla ociemniałych odczyty,  koncerty, wycieczki, prowadzić drukarnię, udzielać pożyczek itd., słowem może  otoczyć ich opieką rozumną i celową w najobszerniejszym zakresie, rozciągając  przy tym działalność swoją na całe Królestwo". 
          Pamiętamy, że był  to zabór rosyjski. Zgodę władz carskich na nauczanie w języku polskim należy  uznać za wielki sukces. Fakt skutecznego starania się o tę zgodę, świadczy o  zaangażowaniu Towarzystwa również w walkę o polskość. 
          Towarzystwo  powstało dzięki staraniom Róży Czackiej, ociemniałej wielkiej społecznicy i  patriotki. Była osobą głęboko wierzącą. Toczy się jej proces kanonizacyjny. W  1918 r. założyła Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które  miało współdziałać w pracy wychowawczej, edukacyjnej i rehabilitacyjnej  prowadzonej przez Towarzystwo. Zgromadzenie w dalszym ciągu zajmuje się  niewidomymi dziećmi i młodzieżą. Angażuje się również w działalność na rzecz  dorosłych niewidomych. 
          
          Uzupełnienie: W  "Popularnej encyklopedii tyflologicznej" napisałem, że toczy się  proces kanonizacyjny Róży Czackiej. "Encyklopedia" została wydana w  2020 roku, a Róża Czacka ogłoszona została błogosławioną w dniu 12 września  2021 r. 
          
          Towarzystwo  prowadzi bardzo szeroką, ważną i pożyteczną działalność. Podstawowym zadaniem  Towarzystwa jest wychowanie, nauczanie i rehabilitacja niewidomych i  słabowidzących dzieci oraz młodzieży. Cel ten realizuje przede wszystkim  Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Laskach. Ośrodek prowadzi w Laskach i w innych  miejscowościach placówki opiekuńcze i edukacyjne: 
          - Dom Dziecka  Niewidomego na Saskiej Kępie w Warszawie, 
          - przedszkole, 
          - placówkę  wczesnego wspomagania rozwoju niewidomego dziecka w Laskach i jej filię w  Gdańsku-Sobieszewie, 
          - szkołę  podstawową, 
          - szkołę podstawową  specjalną w Rabce, 
          - Dział  Głuchoniewidomych, 
          - branżową szkołę  (rękodzielnik wyrobów włókienniczych, ślusarz, koszykarz-plecionkarz), 
          - szkołę zawodową  specjalną (dziewiarz maszynowy, ślusarz, introligator, koszykarz, plecionkarz), 
          - technikum o kierunkach  masażu leczniczego i informatycznym. 
          W Ośrodku  prowadzone są różnorodne, bogate zajęcia internatowe i pozalekcyjne. 
          Prowadzone są także  zajęcia w szkole muzycznej i ognisku muzycznym w trzech działach: podstawowym,  umuzykalniającym i muzykoterapeutycznym. Wychowankowie uczą się gry na  fortepianie, organach, flecie poprzecznym, gitarze, skrzypcach, altówce, trąbce  oraz perkusji. Poza tym w ramach szkoły muzycznej prowadzone są przedmioty  specjalistyczne: muzykografia, gra liturgiczna, fortepian z zasadami muzyki,  emisja i terapia głosu, nauka akompaniamentu oraz improwizacje fortepianowe.  Uczniowie mają możliwość regularnych konsultacji u wybitnych specjalistów z  dziedziny metodyki nauczania gry na fortepianie. 
          Głównymi celami  wychowawczymi Ośrodka są: wychowanie religijne, społeczno-moralne,  patriotyczne, estetyczne i kulturowe, a przez to przygotowanie do życia  samodzielnego i społecznie wartościowego. 
          Oprócz działalności  na rzecz niewidomych dzieci i młodzieży, Towarzystwo udziela pomocy w różnych  formach dorosłym osobom z uszkodzonym wzrokiem. 
          Kolejną, ważną  formą działalności Towarzystwa jest Dział Niewidomych Dorosłych prowadzony w  ścisłej współpracy ze Zgromadzeniem Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża.  Dział ten współpracuje z Krajowym i Diecezjalnym Duszpasterstwem Niewidomych,  podejmuje działania na rzecz środowiska niewidomych: absolwentów Lasek i innych  ośrodków oraz osób nowo ociemniałych. Dział ten prowadzi działalność  charytatywną na rzecz środowiska niewidomych i świadczy różnego typu pomoc  doraźną - zakupy, sprzątanie, sprawy lekarskie, urzędowe itp. Na terenie  Warszawy prowadzi stołówkę, z której korzystają mieszkanki domu przy ul.  Piwnej, osoby przychodzące z miasta oraz osoby, którym posiłki dostarczane są  do domu. Pomocą objęte są osoby starsze, chore, samotne oraz niektóre rodziny  wielodzietne. 
          Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi prowadzi  też następujące placówki: 
          a) Zakład Opiekuńczo-Rehabilitacyjny dla  Niewidomych Kobiet w Żułowie, który ma status domu pomocy społecznej oraz  Warsztaty Terapii Zajęciowej funkcjonujące przy tym zakładzie, 
          b) Dom dla  Niewidomych Mężczyzn w Niepołomicach, 
          c) Ośrodek  Rehabilitacyjno-Wypoczynkowy w Sobieszewie dysponujący 102 miejscami, w którym  organizowane są turnusy rehabilitacyjne i wypoczynek. 
          Zgromadzenie  udziela też pomocy niewidomym w innych krajach. A oto zagraniczne placówki, w  działalność których angażują się Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża: we  Włoszech (Asyż), w Indiach (Bangalore i Kotagiri), na Ukrainie (Stary Skałat,  Charków, Żytomierz), w RPA (Siloe) oraz w Rwandzie (Kibeho). 
          
          J.S. Październik 1946 - Zjednoczenie na  zjeździe w Chorzowie związków regionalnych i powołanie ogólnopolskiej  organizacji pod nazwą Związek Pracowników Niewidomych RP. Przewodniczący  Zarządu Głównego dr Włodzimierz Dolański. 
          S.K. W  "Popularnej Encyklopedii tyflologicznej" czytamy: 
          Związek Pracowników  Niewidomych RP powstał 6 października 1946 r. na zjeździe w Chorzowie jako  ogólnopolska federacja stowarzyszeń osób niewidomych, które reaktywowały  działalność po II wojnie światowej. 
          Starania o zjednoczenie ruchu cywilnych  niewidomych w Polsce podejmowali niektórzy niewidomi już przed II wojną  światową. Udało się to dopiero w 1946 r. 
          Ówcześni działacze  wychodzili z założenia, że o wszystko należy zabiegać, starać się, że  skutecznie pomagać niewidomym może tylko silna, samorządna, samopomocowa  organizacja. 
          Głównym zadaniem  Związku było tworzenie warunków zatrudnienia niewidomych. Było to bardzo ważne,  gdyż w wyniku wojny było wielu ociemniałych żołnierzy oraz cywilnych ofiar  wojny. Związek organizował więc własne warsztaty, w których zatrudniał  niewidomych. Zabiegał również o zatrudnianie niewidomych na otwartym rynku  pracy. 
          Ważnym zadaniem  była też odbudowa szkolnictwa dla niewidomych i walka z analfabetyzmem. Związek  zorganizował dwa biura ręcznego przepisywania książek i podręczników brajlem.  Później uruchomił brajlowską drukarnię i wznowił wydawanie  "Pochodni", a następnie zaczął wydawać dla dzieci "Światełko".  Ważną formą działalności było wydawanie miesięcznika w zwykłym druku pt.  "Przyjaciel Niewidomych". 
          Związek organizował  działalność w oparciu o doświadczenia z lat międzywojennych. Nie było to zgodne  z polityką władz Polski Ludowej. W 1949 r. zakłady pracy tworzone przez Związek  zostały przekształcone w spółdzielnie niewidomych i włączone do Centrali  Spółdzielni Inwalidów. W ten sposób ekonomiczne podstawy działalności Związku  zostały zniweczone. Następnie władze PRL zawiesiły Zarząd Związku i powołały  kuratora, którego zadaniem było połączenie Związku Pracowników RP i Związku  Ociemniałych Żołnierzy RP w jeden związek. 
          Zjazd  zjednoczeniowy zorganizowano w dniach 16 i 17 czerwca 1951 r., na którym  powołano Polski Związek Niewidomych. 
          Dodam, że Związek  Pracowników Niewidomych RP, chociaż działał krótko, bo tylko ponad 4 lata,  rozwinął szeroką działalność w dziedzinie edukacji, kultury, spraw socjalnych,  a przede wszystkim w dziedzinie zatrudnienia niewidomych. Związek powołał wiele  warsztatów produkcyjnych, w których zatrudniał niewidomych pracowników.  Stowarzyszenie to jest ważnym ogniwem w historii ruchu niewidomych w Polsce. 
          
          J.S. Rok 1945 - Wznowienie działalności  Związku Ociemniałych Żołnierzy RP. Związek powołany został w 1919 roku. W  okresie międzywojennym jego prezesem był mjr Edwin Wagner. 
          S.K. W uzupełnieniu  tej informacji podam za "Popularną encyklopedią tyflologiczną" kilka  faktów dotyczących działalności tego stowarzyszenia. 
          Do 1939 r. był to Związek Stowarzyszeń  Ociemniałych Żołnierzy Rzeczypospolitej Polskiej. Powstał w 1929 r. z  połączenia trzech Związków zrzeszających ociemniałych żołnierzy. Były to:  Związek Ociemniałych Wojaków założony w 1918 r. w Poznaniu, Małopolski Związek  Ociemniałych Żołnierzy Spójnia, który powstał w 1922 r. we Lwowie oraz Związek  Ociemniałych Inwalidów Wojennych i Ofiar Wojny, który powstał w 1926 r. w  Warszawie. 
          Podczas II wojny  światowej członkowie ZOŻ RP brali udział w konspiracji, a Związek działał  legalnie. Niemcy zgodzili się na to. Po wyzwoleniu działalność Związku była  kontynuowana. W 1951 r. na mocy decyzji władz państwowych ZOŻ został połączony  ze Związkiem Pracowników Niewidomych RP i w ten sposób powstał Polski Związek  Niewidomych. W 1956 r. ponownie rozpoczął działalność jako samodzielne  stowarzyszenie o nazwie Związek Ociemniałych Żołnierzy Polskiej  Rzeczypospolitej Ludowej (ZOŻ PRL). W 1990 r. powrócił do nazwy - Związek  Ociemniałych Żołnierzy RP. W 2009 r. zawiesił działalność, głównie z powodu  stałego zmniejszania się liczby członków i trudności finansowania działalności. 
          Głównym zadaniem  Związku było: 
          - udzielanie pomocy  rehabilitacyjnej i socjalnej ociemniałym żołnierzom i ich rodzinom, 
          - udzielanie pomocy  prawnej w sprawach dotyczących świadczeń z tytułu ubezpieczeń społecznych i  stosunku pracy, 
          - otaczanie opieką  wdów i sierot po ociemniałych żołnierzach, 
          - kultywowanie  patriotycznych tradycji walk o wolność i niepodległość. 
          
          J.S. Luty 1945 -  Powołanie Związku Zawodowego Pracowników Niewidomych w Warszawie.Przewodniczący  zarządu - Michał Lisowski. 
          S.K. Informację tę  uzupełniam cytatem z artykułu Władysława Gołąba "Jubileusz  zjednoczenia" opublikowanego w "Pochodni" z października 1991 r.  Czytamy: 
  "W Warszawie w  lutym 1945 r. powstał Związek Zawodowy Pracowników Niewidomych, który zastąpił:  Zjednoczenie Pracowników Niewidomych RP i Towarzystwo Niewidomych Muzyków.  Przewodniczącym zarządu tej organizacji został Michał Lisowski, z zawodu  księgowy. Związek w lokalu przy ul. Widok 22 prowadził biuro i warsztat  szczotkarski". 
          
          J.S. Marzec 1945 -  Utworzenie Związku Niewidomych Miasta Łodzi. Przewodniczący zarządu - Adam  Tobis. 
          S.K. Informację tę  uzupełniam cytatem z wyżej wymienionej publikacji Władysława Gołąba. Czytamy: 
  "Także w  pierwszych miesiącach 1945 r., z inicjatywy J. Buczkowskiego, który w tym  czasie przeniósł się do Łodzi, aby tam tworzyć szkoły dla niewidomych dzieci,  powstaje Związek Niewidomych miasta Łodzi. Na przewodniczącego zarządu wybrano  Adama Tobisa, ociemniałego żołnierza, z zawodu masażystę, pełniącego tę funkcję  w organizacji łódzkiej do września 1939 r. Związek łódzki odzyskał swój  przedwojenny lokal przy ul. Żwirki 20, gdzie poza biurem powstał warsztat  szczotkarski". 
          S.K. Od siebie  dodam, że niewidomi polscy zaczynali organizować się na terenach, z których  Niemcy zostali wyparci, kiedy trwała jeszcze II wojna światowa. 
          
          J.S. Maj 1945 -  Wznowienie działalności Stowarzyszenia Niewidomych Województwa  Śląsko-Dąbrowskiego. Przewodniczący zarządu - Paweł Niedurny. 
          S.K. Powyższą informację  uzupełniam również cytatem z publikacji Władysława Gołąba z października 1991  r. Czytamy: 
  "W maju 1945  r. reaktywowało działalność Stowarzyszenie Niewidomych Województwa  Śląsko-Dąbrowskiego, w dawnej swej siedzibie przy ul. Hajduckiej 22 w Chorzowie.  Stowarzyszenie uruchomiło przedwojenne warsztaty w Chorzowie i Bytomiu. Funkcję  przewodniczącego zarządu objął Paweł Niedurny, późniejszy prezes zarządu  spółdzielni chorzowskiej". 
          
          J.S. Wrzesień 1945  - Utworzenie Związku Niewidomych Bydgoszczy. Przewodniczący zarządu - Władysław  Winnicki. 
          S.K. Jak się  wydaje, nie jest to ścisła informacja. Władysław Gołąb pisze w  "Pochodni" z października 1991 r.: 
  "We wrześniu  1945 r. wznowił działalność Związek Cywilnych Niewidomych na Wielkopolskę, z  siedzibą w Bydgoszczy przy ul. Kołłątaja. Przewodniczącym zarządu został  Władysław Winnicki, z zawodu nauczyciel. 
          
          Informacja podana  przez Władysława Gołąba jest szersza i bardziej oddaje stan faktyczny. Wynika z  niej, że stowarzyszenie istniało już wcześniej, a we wrześniu 1945 r. wznowiło  działalność. 
          Ewa Grodecka w  pracy "Historia niewidomych polskich w zarysie" pisze: 
          /... powstał  Związek Cywilnych Niewidomych na Wielkopolskę /1923/ z siedzibą w Bydgoszczy,  który w następnym roku i Pomorze objął swą działalnością. 
          Celem Związku było "polepszenie doli  niewidomych". Wzrastająca stale liczba członków w roku 1939 doszła do  110". 
          I  dalej Ewa Grodecka pisze: 
  "Zarząd  Związku, którego prezesem prawie przez cały okres istnienia był Władysław  Winnicki, znajdował się stale w trudnej sytuacji materialnej i musiał kierować  się daleko idącą oszczędnością. 
          W  czasie wojny Związek nadal opiekował się swymi członkami, o ile tylko było to  możliwe. Niemcy bowiem po wkroczeniu do Bydgoszczy rozwiązali go oficjalnie  wraz z innymi organizacjami, konfiskując ulokowane w banku fundusze". 
          
          J.S. Wrzesień 1948 - początki działalności  wydawniczej, uruchomienie drukarni brajlowskiej w Gdańsku, powołanie do życia  miesięcznika "Pochodnia" wydawanego w brajlu. 
          S.K. - Rozpoczęcie  działalności wydawniczej było dziełem Związku Pracowników Niewidomych RP. I  było to ważnym wydarzeniem w historii ruchu niewidomych w Polsce po II wojnie  światowej. 
          
          J.S. Marzec 1950 -  Odwołanie przez władze państwowe Włodzimierza Dolańskiego z funkcji prezesa,  zawieszenie Zarządu Głównego Związku Pracowników Niewidomych RP, powołanie mjr  Leona Wrzoska na kuratora Związku. 
          S.K. Był to  początek likwidacji Związku Pracowników niewidomych RP, a także likwidacji samorządności  polskich niewidomych. Formalnie samorządność ta istniała, ale PZN, który  powstał w wyniku działalności majora Leona Wrzoska nadzorowany był, początkowo  przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej a następnie przez Ministerstwo  Zdrowia i Opieki Społecznej, przede wszystkim jednak przez Komitet Centralny  Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. 
          
          J.S. - Rok 1950 -  Przeniesienie z Gdańska do Warszawy drukarni brajlowskiej a także redakcji  czasopism i książek. 
          S.K. Był to  początek szybkiego rozwoju drukarni, wydawania książek w brajlu oraz  rozpoczęcie produkcji "książek mówionych", początkowo na magnetofony  szpulowe, następnie na kasetowe i wreszcie w zapisie cyfrowym. Na podkreślenie  zasługuje szybki rozwój prasy dla niewidomych. W okresie najlepszym pod tym  względem ukazywało się kilkanaście tytułów czasopism. 
          Drukarnia  przekształcona została w Zakład Wydawnictw i Nagrań Polskiego Związku  Niewidomych, następnie w jednoosobową spółkę PZN-u, która była niewydolna  ekonomicznie i w 2013 r. została zlikwidowana. 
          
          J.S. - Rok 1956 -  Reaktywowanie Związku Ociemniałych Żołnierzy PRL. 
          S.K. - Jak pisałem  wyżej, ZOŻ działał do 2009 r. na rzecz ociemniałych żołnierzy i ich rodzin. 
          
          J.S. - Rok 1966 -  Józef Buczkowski powołuje do życia Towarzystwo Przyjaciół Niewidomych w  Bydgoszczy. Głównym celem organizacji jest wybudowanie nowego obiektu dla  Ośrodka Szkolenia Zawodowego Niewidomych. Pierwszym przewodniczącym Zarządu  Głównego nowej organizacji został Józef Buczkowski. Towarzystwo Przyjaciół  Niewidomych rozwiązało się w lutym 1991 roku. 
          S.K. - Towarzystwo  spełniło swoją rolę, obiekt został wybudowany. Oddanie do użytku nowego budynku  dla Krajowego Centrum Kształcenia Niewidomych nastąpiło w roku 1981. 
          
          J.S. - rok 1987 -  Powołanie do życia Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niewidomym i Niedowidzącym  "Nadzieja" w Radomiu. Prowadzi ośrodek szkolno-wychowawczy dla dzieci  niewidomych w Radomiu. 
          
          J.S. - Rok 1990 -  Powołanie do życia w Warszawie Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Dzieci Niewidomych  i Słabowidzących "Tęcza". Prowadzi ośrodki dla dzieci z dysfunkcją  wzroku ze sprzężonym kalectwem. 
          S.K. - Po 1989 r.  powstało jeszcze kilkanaście, może więcej, stowarzyszeń rodziców i opiekunów  dzieci z uszkodzonym wzrokiem. Nie zajmuję się nimi, gdyż nie jest łatwe  dotarcie do informacji o ich działalności. 
          Są one  stowarzyszeniami samopomocowymi. Ich celem jest rehabilitacja dzieci i  młodzieży z uszkodzonym wzrokiem oraz pomoc rodzicom w rozwiązywaniu problemów  rehabilitacyjnych i wychowawczych. Niektóre z tych stowarzyszeń mają duże  osiągnięcia w pracy na rzecz dzieci i młodzieży z uszkodzonym wzrokiem,  zwłaszcza z niepełnosprawnością złożoną. 
          
          J.S. - Rok 1991 - Powołanie do życia  Stowarzyszenia Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i  Słabowidzących "Cross". 
          S.K. - Jest to  ważne stowarzyszenie, które tworzy niewidomym i słabowidzącym warunki do  aktywności, przede wszystkim fizycznej. Posiada kluby w wielu miastach,  prowadzi treningi i organizuje zawody oraz mistrzostwa. 
          
          J.S. - Rok 1991 -  Powołanie do życia Stowarzyszenia Niewidomych Cywilnych Ofiar Wojny z siedzibą  w Gdańsku. 
          S.K. -  Stowarzyszenie działało bardzo aktywnie pod kierownictwem Ryszarda Rutki. Dzięki  staraniom Stowarzyszenia niewidomi cywilne ofiary wojny zostali zwolnieni z  podatku od renty lub emerytury oraz otrzymują samoistne świadczenie w wysokości  50 % kwoty najniższej renty wypadkowej. Ponieważ świadczenie to przysługuje  niezależnie od otrzymywanych świadczeń rentowych i emerytalnych, stanowi  znaczną pomoc materialną. 
          
          J.S. - Listopad  1991 - Powołanie do życia na pierwszym zjeździe w Warszawie Towarzystwa Pomocy  Głuchoniewidomym 
          S.K. - W  "PET" czytamy: "TPG działało aktywnie pod przewodnictwem Józefa  Mendrunia. Było to stowarzyszenie działające na rzecz osób z uszkodzonym  wzrokiem i słuchem. Jego członkami były osoby, które chciały pomagać  głuchoniewidomym. 
          Celem Towarzystwa było zapewnienie pomocy i  opieki osobom głuchoniewidomym. W ramach Towarzystwa istniała sekcja  zrzeszająca rodziców dzieci głuchoniewidomych. Jej zadaniem była aktywizacja  rodziców i włączanie ich w prace na rzecz dzieci. 
          TPG było członkiem Europejskiej Unii  Głuchoniewidomych. 
          Po zmianach na  funkcji prezesa Zarządu TPG na skutek różnych trudności Stowarzyszenie zostało  rozwiązane". 
          
          S.K. - W  podsumowaniu części dotyczącej organizacji pozarządowych należy dodać, że po  roku 1989 powstały w naszym kraju liczne stowarzyszenia i fundacje. Nie sposób  opisać je wszystkie. Mogę tylko przekazać za "PET" kilka informacji  na ich temat. 
  "Fundacje  działające na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem są organizacjami pozarządowymi.  Działają w różnych dziedzinach, w tym na rzecz osób niepełnosprawnych,  niewidomych i słabowidzących i odgrywają ważną rolę w ich rehabilitacji. 
          Zasady tworzenia i funkcjonowania fundacji  określa Ustawa z dnia 6 kwietnia 1984 r. o fundacjach. 
          Fundacje różnią się od stowarzyszeń przede  wszystkim tym, że nie zrzeszają członków. Fundację może powołać nawet tylko  jedna osoba fizyczna lub prawna. Od stowarzyszeń nie muszą natomiast różnić się  rodzajem działalności. W środowisku osób z uszkodzonym wzrokiem działają  fundacje i stowarzyszenia. Prowadzą one podobną działalność. Jednak fundacje,  na ogół, podejmują zadania w znacznie mniejszym zakresie niż stowarzyszenia,  zwłaszcza te wielkie. Fundacje, podobnie jak stowarzyszenia, mogą posiadać  status organizacji pożytku publicznego. 
          Trudno ustalić liczbę tych fundacji, gdyż nie  wszystkie mają w nazwie określenia: "niewidomi",  "słabowidzący", "osoby z uszkodzonym wzrokiem" lub podobne. 
          Jako przykłady  wymienić można: 
          Fundację Pomocy  Niewidomym w Polsce z siedzibą w Warszawie, Fundację Instytut Rozwoju  Regionalnego z siedzibą w Krakowie, Regionalną Fundację Pomocy Niewidomym z  siedzibą w Chorzowie, Fundację "Vis Maior" z siedzibą w Warszawie,  Fundację "Szansa dla Niewidomych" z siedzibą w Warszawie, Fundację  Polskich Niewidomych i Słabowidzących "Trakt" z siedzibą w Warszawie,  Fundację na rzecz Edukacji i Upowszechniania Czytelnictwa Osób Niewidomych i  Słabowidzących "KLUCZ" z siedzibą w Warszawie, Fundację  "Audiodeskrypcja" z siedzibą w Białymstoku, Fundację "Świat  według Ludwika Braille`a z siedzibą w Lublinie. 
          Odgrywają one ważną  rolę w środowisku osób z uszkodzonym wzrokiem i przyczyniają się do  zaspokajania wielu ich potrzeb". 
          Dodam jeszcze, że duża liczba małych  organizacji pozarządowych nie musi być korzystna dla ogółu osób z uszkodzonym  wzrokiem. Może jest korzystna dla wielu, a może tylko dla nielicznych. 
          Na łamach "Wiedzy i Myśli" z  sierpnia 2011 r. znajdują się trzy publikacje na temat wielkich i małych  organizacji. Warto je przypomnieć. 
          
          Małe prężne 
          Stanisław Kotowski 
          
          Polski Związek  Niewidomych jest zabytkiem z minionej epoki, niereformowalnym molochem, nie  spełnia już pozytywnej roli i powinien być zlikwidowany. 
          Tylko małe, prężne  organizacje mogą pracować efektywnie, mogą dobrze zaspokajać potrzeby  niewidomych i słabowidzących. 
          
          Jacek Zadrożny w  rozmowie opublikowanej w numerze 11(23)/2010 "WiM" powiedział: 
  "Ten ruch  przeżywa przemianę, która jest konieczna. Odchodzimy powoli od monopolu PZN w  kierunku mniejszych, a za to prężniej działających organizacji skupiających się  na konkretnych obszarach działalności. O kryzysie możemy mówić w wypadku PZN,  który nie potrafi odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Traktuje inne organizacje  jak wrogów, a przynajmniej jak konkurencję, a przecież współpraca może  przynieść korzyści obu stronom. Dopóki władze PZN tego nie dostrzegą - będą  powstawały kolejne organizacje, bo ich założyciele będą wychodzić z założenia,  że w ramach PZN wielu rzeczy nie da się zrobić. 
          Wbrew temu bowiem,  co myślą niektórzy ludzie, w działalności pozarządowej nie liczy się masa, lecz  aktywność. Mała grupka ludzi skupiona wokół pewnego obszaru działalności może  zdziałać więcej, niż licząca kilkadziesiąt tysięcy członków organizacja. To  trochę jak z malowaniem mieszkania - jeden człowiek pomaluje je w trzy dni,  trzech ludzi w jeden dzień, a trzydzieści nie pomaluje go nawet w miesiąc, bo  będą sobie nawzajem przeszkadzać. Jakie może być stanowisko PZN w konkretnej  sprawie? Przecież nie da się go uzgodnić z kilkudziesięcioma tysiącami  członków". 
          Józef Szczurek w  artykule "Wierzę w ludzi" opublikowanym w numerze 4(26)/2011  "WiM" napisał: 
  "Wydaje mi  się, że powinny powstawać niewielkie stowarzyszenia i zespoły fachowców, które  specjalizowałyby się w określonych dziedzinach, na przykład - w organizowaniu  pomocy socjalnej - głównie w kontaktach z urzędami samorządowymi i państwowymi,  w poszukiwaniu pracy zawodowej, w organizowaniu i realizowaniu programów  kulturalnych oraz w nauce obsługi komputera, w korzystaniu z możliwości  rehabilitacji podstawowej, udzielaniu pomocy prawnej. Jestem przekonany, że  małym organizacjom, pozbawionym cech masowości, łatwiej będzie włączyć się  aktywnie do realizacji przyjętych programów. Powinno się w większym stopniu  angażować do pracy społecznej ludzi widzących, zwłaszcza emerytów, którzy mając  dużą teoretyczną i praktyczną wiedzę oraz sporo wolnego czasu, mogliby w  istotny sposób przysłużyć się sprawie pomocy niewidomym i słabowidzącym". 
          
          Nie można  lekceważyć opinii autorów, z których jeden posiada olbrzymią wiedzę  tyflologiczną i jest "żywą historią" ruchu niewidomych w Polsce, a  drugi - człowiekiem ociemniałym, który przeszedł z powodzeniem długą i wyboistą  drogę do samodzielności. Czy jednak autorzy tych wypowiedzi trafnie oceniają  możliwości małych stowarzyszeń? 
          Ich opinię podziela  wielu niewidomych i słabowidzących. Prezentowane są one na listach dyskusyjnych  i w prywatnych rozmowach. Tylko oficjalne czynniki, w tym pezetenowska prasa  milczą na ten temat, zresztą na inne, trudne tematy również. 
          
          Rzetelna ocena  możliwości wielkich i małych organizacji wymaga uwzględnienia możliwie  wszystkich czynników, a przede wszystkim unikania schematyzmu i posługiwania  się utartymi stwierdzeniami. Z pewnością wszystkich czynników, które mają wpływ  na funkcjonowanie stowarzyszeń i innych organizacji nie będę mógł uwzględnić w  jednym artykule. Postaram się jednak spojrzeć możliwie obiektywnie na to  zagadnienie. 
          
          Przede wszystkim  należy stwierdzić, że duże organizacje wcale nie muszą źle funkcjonować. Mamy w  Polsce duże stowarzyszenia, których działalność nie budzi większych zastrzeżeń.  Oczywiście, nie mam podstaw do ich oceny - zbyt mało wiem na temat ich  działalności. Mogę jednak postawić pytanie, czy PCK, Caritas, Ochotnicze Straże  Pożarne, Związek Powiatów Polskich i wiele innych działają źle, beznadziejnie i  nie mają przed sobą przyszłości? Myślę, że tak nie jest. 
          Z drugiej strony,  czy wszystkie małe organizacje są prężne i świetnie działają? Tak również nie  jest. 
          Znam wielkie  organizacje, które źle działają, a Ogólnopolski Sejmik Osób Niepełnosprawnych w  ogóle nie działa i nawet rozwiązać się nie potrafił. A była to wielka  organizacja - zrzeszała ponad sto stowarzyszeń osób niepełnosprawnych. 
          Znam też małe  organizacje, którym wystarczyło sił jedynie na zarejestrowanie się i może  zorganizowanie czegoś raz czy kilka razy. Tylko w Warszawie powstały co  najmniej dwa, może więcej, stowarzyszeń osób całkowicie niewidomych i żadne nie  działa. 
          
          Spróbujmy  odpowiedzieć sobie, czy małe organizacje mogą działać dobrze, prężnie i  zaspokajać w zadowalającym stopniu potrzeby swoich członków. Odpowiedź na to  pytanie nie jest prosta. 
          Myślę, że bardzo  dużo zależy od ludzi, którzy angażują się w ich działalność. To jednak nie jest  ani odkrywcze, ani niczego nie wyjaśnia. Od ludzi zależy również jakość  działalności wielkich stowarzyszeń, np. Polskiego Związku Niewidomych. 
          Myślę, że małe  organizacje pozarządowe mogą efektywnie działać na małą skalę, na rzecz  niewielkiej grupy osób, realizować jedno lub dwa zadania, działać na niewielkim  obszarze itd. W takim wymiarze, małe organizacje mogą mieć liczące się  osiągnięcia. 
          Z pewnością na  słowa wielkiego uznania zasługuje tworzenie niewidomym możliwości korzystania  ze zwykłych czasopism. "De Facto" udostępnia już ponad 40 tytułów.  Pracę tę rozpoczęła mała organizacja - Fundacja Polskich Niewidomych i  Słabowidzących "Trakt" i kontynuuje również mała organizacja -  Fundacja "De Facto". No i wykonuje wspaniałą pracę. 
          Niewielka  organizacja Fundacja "Audiodeskrypcja" ma wielkie osiągnięcia w  tworzeniu niewidomym łatwiejszych warunków korzystania z dóbr kultury i sztuki. 
          Tak samo projekt  "Zobaczyć morze" tworzy niewidomym i słabowidzącym warunki do  uprawiania żeglugi morskiej, a stowarzyszenie "Razem na szlaku" do  uprawiania turystyki pieszej. 
          Oczywiście,  organizacje te podejmują też inne zadania, ale mają one wąski charakter i  ograniczony zakres tematyczny. 
          Dodam, że przy  zawężeniu zadań, nawet osoby indywidualne, bez tworzenia specjalnej  organizacji, a nawet działając jednoosobowo, mogą mieć liczące się osiągnięcia. 
          Przykładem może tu  być uświadomienie władzom i społeczeństwu potrzeby stworzenia niewidomym  warunków do pełnego korzystania z czynnego prawa wyborczego. Wystarczyło  zaangażowanie Jarosława Gniatkowskiego i Jacka Zadrożnego oraz poparcia kilku  innych osób, żeby problem zaistniał w przestrzeni publicznej. 
          Czy jednak mała  organizacja, stowarzyszenie lub fundacja może działać w szerokim zakresie na terenie  całego kraju, a chociażby tylko na terenie jednego województwa? Oczywiście, że  nie. 
          Gdyby taka  organizacja chciała, np. wydawać prasę, organizować szkolenia rehabilitacyjne  oraz imprezy turystyczne i sportowe, działalność socjalną i świetlicową, musiałaby  przekształcić się w dużą organizację, a to oznacza, że nie byłaby już  organizacją małą. 
          Raz jeszcze  podkreślam, że mała organizacja może zajmować się jakąś działalnością na  niewielką skalę. Może zaopatrywać niewidomych w prasę ogólnodostępną, może  wydawać własną prasę, może wydawać książki, opracowywać mapy, podejmować się  opracowania jakiegoś rehabilitacyjnego tematu, organizować turystykę górską,  nizinną lub morską itp. Nie może jednak robić tego wszystkiego, bo wymaga to  zaangażowania wielu osób, administracji, księgowości, lokali, ogniw terenowych  itd., a więc przekształcenia w wielką organizację. Dodam, że żadna mała  organizacja nie może objąć chociażby minimalną pomocą rocznie kilku tysięcy  nowo ociemniałych i wielu tysięcy osób z uszkodzonym wzrokiem, które potrzebują  pomocy rehabilitacyjnej. 
          I jeszcze jedno,  małe organizacje działają, można powiedzieć, punktowo. W takim jednym punkcie -  wydawania miesięcznika, organizowania turystyki dla grona znajomych czy  mieszkańców jednego miasta, organizowania szkoleń rehabilitacyjnych itp. może  mieć wspaniałe wyniki. Niestety, wyniki te dotyczą tylko tego punktu. W  sąsiednim mieście już może nie być żadnych imprez turystycznych, żadnych  szkoleń rehabilitacyjnych, żadnej pomocy socjalnej. Oczywiście, tak też może  być z wielką organizacją, np. z kołami PZN. Tu też jedno koło może pracować  wspaniale, a sąsiednie istnieć na papierze. Teoretycznie jednak, praktycznie  również, jest to możliwe. W dużej organizacji jest jakiś koordynator, zarząd,  który mobilizuje, wspiera, pomaga, dopinguje, ocenia, porównuje. Fakt, że nie  zawsze tak jest, ale tak powinno i może być. Przy wielu małych organizacjach,  jest całkowita dowolność, bez możliwości jakiejkolwiek koordynacji,  zorganizowanej pomocy wzajemnej, wymiany doświadczeń ani niczego podobnego. 
          
          Małymi organizacjami są koła Polskiego Związku  Niewidomych. Jeżeli przyjąć, że "małe są prężne", koła PZN powinny  działać bardzo prężnie i niektóre działają, ale nie wszystkie. 
          Dlaczego więc,  chociaż są małe, prężnie nie działają? Przecież im nikt w tym nie przeszkadza.  Z pewnością, nie przeszkadzają władze centralne ani okręgowe - może nie  pomagają jak należy, ale nie przeszkadzają. Gdyby więc recepta była tak prosta  - wielkie be, a małe cacy, to koła PZN powinny być właśnie cacy. Warto więc  zastanowić się, dlaczego tak jest, dlaczego chociaż są małe, niektóre z nich  mało działają. 
          
          Polski Związek  Niewidomych już dawno przestał być monopolistą, przestał reprezentować  wszystkich niewidomych i słabowidzących. Czy się nam to podoba, czy nie, jest  to faktem, a faktom nie można przeczyć. Powstały dziesiątki stowarzyszeń i  fundacji, które w swoich statutach mają zapisaną działalność na rzecz  niewidomych i słabowidzących. Taka jest prawda i nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja  ta miała ulec zmianie. 
          Fakt, że PZN  przestał być monopolistą ruchu niewidomych w Polsce, nie oznacza, iż przestał  być potrzebny. Jest to wielkie stowarzyszenie, które posiada terenowe struktury  i różne placówki. Posiada więc wielkie, potencjalne możliwości. 
          Myślę, że wszystkim  nam powinno zależeć na tym, żeby PZN działał dobrze, żeby zaspokajał różnorodne  potrzeby swoich członków. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy widzieć  mankamentów, nieprawidłowości i niedociągnięć w jego pracy. Musimy zastanawiać  się nad tym, dlaczego tylu rzeczywiście niewidomych opuściło jego szeregi i  dlaczego słabowidzący z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności tego nie  czynią. Rozważania nasze jednak, powinny iść w kierunku, co należy i można  poprawić w PZN, co zrobić, żeby wyeliminować nieprawidłowości, jak doskonalić  jego działalność, a nie jak go zwalczać, ograniczać i zlikwidować. Jest to  konieczne, gdyż nie ma innej, równie silnej organizacji, która miałaby podobne  możliwości, jakie ma PZN, a co najgorsze, nic nie wskazuje na to, żeby  organizacja taka miała powstać. 
          Należy jeszcze  dodać, że nie wolno utożsamiać PZN-u z jego władzami. Adolf Szyszko ciągle  powtarzał: "Dłużej klasztora niż przeora". Władze, a raczej ich  działalność możemy i powinniśmy oceniać, nawet bardzo krytycznie, jeżeli na to  zasługują. Sam Związek jednak, to już inna sprawa. Nie jest on z natury ani  dobry, ani zły. Jest taki, jakich ma działaczy, jakie ma kierownictwo i jeżeli  Związek nie spełnia naszych oczekiwań, winni są działacze i kierownictwo oraz  warunki zewnętrzne, a nie PZN. 
          Pamiętać też  należy, że te dziesiątki małych organizacji, które działają w naszym  środowisku, również posiadają wielki potencjał, którego nie wolno marnować.  Myślę, że konieczne jest głębokie zastanowienie się nad tworzeniem przyjaznych  warunków współistnienia i współdziałania wszystkich organizacji działających w  naszym środowisku. Myślę, że sytuacja powoli dojrzewa do powołania jakiejś  formy federacji lub konfederacji tych organizacji. Nie może jednak być to federacja  lub konfederacja zdominowana przez jedno, wielkie stowarzyszenie. Tak być nie  może, bo małe organizacje nie pogodzą się z tym i się nie sfederują. Ale to już  inne zagadnienie. Zajmę się nim w przyszłości. 
          
          Czytelnicy o małych  i wielkich stowarzyszeniach 
          Opracowała Kaktus 
          
          Rafał Lewandowski -  Szanowny Panie Stanisławie! 
          Podzielam Pańskie  zdanie, że tylko silna i prężna organizacja, działająca na rzecz niewidomych  jest w stanie załatwić wiele dla naszego wspólnego dobra. 
          Oczywiście, różnego  rodzaju małe organizacje trzeba także wspierać i z nimi współpracować, jeśli są  prężne i mają coś dobrego do zaoferowania naszemu środowisku. Należy tak  współdziałać, aby niewidomym w Polsce żyło się lepiej. 
          Uważam także, że  Związek czy jest dobry, czy też zły, to zależy tylko i wyłącznie od ludzi,  którzy mają w nim coś do powiedzenia. 
          Również potrzebne  jest zaangażowanie w działalność jego członków. Musimy być zjednoczeni i silni,  gdyż tylko wtedy możemy wiele wywalczyć i wypracować dla naszego dobra. 
          Uważam, że jedna  duża i silna organizacja jest potrzebna, ponieważ łatwiej jest jej wywrzeć  wpływ na decydentów i łatwiej jest takiej organizacji się przebić ze swoimi  żądaniami. 
          Bardzo leży mi na  sercu przede wszystkim sprawa osób całkowicie niewidomych, do których również  się zaliczam. My całkowicie niewidomi często czujemy się w Związku tłamszeni  przez większość członków słabowidzących. Przejawia się to na każdym kroku  naszego związkowego życia. Bardzo często całkowicie niewidomi traktowani są  marginalnie. 
          Jest tak w  przypadku wybierania nowych władz okręgów, w załatwianiu spraw codziennego  życia, jak również na różnego rodzaju imprezach turystycznych. Na tych  ostatnich jesteśmy bardzo niemile widziani przez słabowidzących kolegów i  koleżanki. Właśnie pod tym względem powinno się wiele zmienić w naszym Związku. 
          Już słyszę, jak  słabowidze na mnie będą pomstować i zarzucać mi, że jestem wobec nich zawistny  i zazdroszczę im resztek wzroku. Nie, szanowni słabowidzący, nie jestem  zawistny, tylko pragnę, żeby ten Związek był dla nas wszystkich i żeby każdy z  nas mógł dobrze się w nim czuć. Pragnę też, żeby przede wszystkim niewidomi  znajdowali w nim odpowiednie miejsce. 
          Osoby całkowicie  niewidome wcale nie są istotami gorszymi od tych jeszcze posługujących się  wzrokiem. Mają też duży potencjał umiejętności i różnego rodzaju talentów,  które należy dostrzegać i promować. Każda jednostka ludzka jest jedyna w swoim  rodzaju i niepowtarzalna, dlatego wnosi coś dobrego w ogólną całość. 
          Jeśli więc  skończymy z taką niezdrową mentalnością, będzie nam łatwiej współdziałać w  Związku dla wspólnej korzyści, a efekty na pewno będą z czasem odpowiednie. 
          Jeśli każdy będzie  się w tym Związku dobrze czuł, to sądzę, że chętniej będzie się angażował w  jego działalność. 
          
          Kuba J. - Sprawa  jest bardzo prosta i dziwię się, że dotychczas nie została załatwiona.  Wystarczy dać kołom osobowość prawną i będą hulały jak te "małe  prężne". 
          Kiedy przed laty  była dyskusja nad przyznaniem okręgom osobowości prawnej, bardzo się one tego domagały,  a teraz kołom nie chcą jej przyznać. Dlaczego? Według mnie, rozwiązałoby to  wiele problemów i działalność kół byłaby o wiele lepsza. 
          
          Stal - Jeśli nie  będzie chęci działania, pomysłów na zrobienie czegoś, zachęcania do pojawiania  się nowych ludzi, ale nie tylko po to, by zagrać w warcaby czy szachy, wypić  herbatę czy kieliszek, poplotkować i krytykować, to nigdzie w żadnym przypadku  nic się nie osiągnie. Zgodzę się z tym, że jeśli koła miałyby większą  autonomię, to w wielu przypadkach działałyby pewnie lepiej. Ale zależałoby to  wtedy właśnie od ludzi w zarządach tych kół. 
          
          Jacek P. -  Zawracanie kijem Wisły! A co da nasza dyskusja? Jest to retoryczne pytanie, bo  wiem, że nic. W moim kole jest tylko jedna mądra osoba. Jest nią pan prezes i  on wie wszystko najlepiej. Tak było przed wyborami i tak jest po ponownym jego  wyborze, i nic ani nikt, tego nie zmieni. W kole marazm, nic się nie dzieje, a  zarząd okręgu ma to w d... 
          - Proszę więcej nie  przysyłać mi żadnych artykułów do konsultacji. Takie konsultacje to Zarząd  Główny i Zarządy Okręgów powinny prowadzić, a nie, za przeproszeniem, Pan  Kotowski. A ponieważ Zarządy PZN nic nie konsultują, nie mam zamiaru się  wypowiadać. 
          
          H.L. - Panie  Kotowski, nie wiem, dlaczego Pan broni PZN-u. Wszyscy, którzy chcą, wiedzą, że  z tej organizacji już nic nie będzie. A Pan naprawdę tego nie wie? To mnie  dziwi, bo myślałem, że Pan jest mądrzejszy. 
          
          J.S. - Szanowny  Panie Redaktorze Naczelny i... cała reszta funkcji i tytułów z należytym  szacunkiem! 
          Po zapoznaniu się z  treścią Pana artykułu "Małe prężne" mogę tylko jedno: podpisać się  obiema rękami i na tym zakończyć dyskusję. 
          To przecież nie PZN  działa dobrze lub źle. To ludzie wybrani do zarządów kół, okręgów i Zarządu  Głównego działają zadowalająco, bądź stwarzają pozory działalności. Oczywiście,  im większa organizacja, tym większe możliwości. Tyle tylko, że nie sama  wielkość, jak zresztą Pan pisze, jest ważna. 
          Nie wiem, jakie  stanowisko i z kim udało się panu J. Zadrożnemu uzgodnić. Moje koło liczyło  kiedyś ok. 390 członków, a aktywistów było może 12. Nie przeszkadzaliśmy sobie  wzajemnie, każdy miał swoją "działkę" i w miarę sił i czasu, jaki  mógł poświęcić, tę "działkę uprawiał". Toteż zdanie: "Mała  grupka ludzi skupiona wokół pewnego obszaru działalności może zdziałać więcej,  niż licząca kilkadziesiąt tysięcy członków organizacja", uważam za  pozbawione sensu. Nie widzę też sensu w zdaniach: "Jakie może być  stanowisko PZN w konkretnej sprawie? Przecież nie da się go uzgodnić z  kilkudziesięcioma tysiącami członków". 
          Po rozeznaniu  potrzeb grupy (inwalidów wzroku) pewne stanowiska trzeba narzucać, a nie  uzgadniać, bo gdzie trzech Polaków, tam pięć zdań. W czasie mojej działalności  w kole zdobyliśmy pieniądze, załatwiliśmy autokar i postanowiliśmy zorganizować  wycieczkę dla dzieci z okazji Dnia Dziecka do wesołego miasteczka. Gdyby nie  fakt, że wycieczka została narzucona rodzicom, a nie uzgodniona z nimi, to nie  doszłoby do jej realizacji. Znalazły się bowiem mamuśki, które uważały, że  powinnam pieniądze podzielić i dać mamusiom, a one same zorganizują swoim  pociechom Dzień Dziecka. Argumentem mateczek było, że ich dzieci do wesołego  miasteczka wcale nie chcą jechać. Oczywiście, było to zdanie mamuś, a nie  dzieci. Organizacja wycieczki w kole jest "pryszczykiem" w porównaniu  z tematami, jakimi powinien zajmować się ZO czy ZG PZN, ale nie problem w  uzgadnianiu stanowiska z poszczególnymi członkami, powinien być problemem  głównym. 
          Z jednym Pana  zdaniem, niestety, się nie zgadzam. Pisze Pan: 
  "Musimy  zastanawiać się nad tym, dlaczego tylu rzeczywiście niewidomych opuściło jego  szeregi i dlaczego słabowidzący z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności tego  nie czynią". Otóż szeregi PZN-u opuszcza wielu ludzi, niezależnie od  stopnia utraty wzroku. Kiedy pytałam moich znajomych, dlaczego wypisują się ze  Związku, usłyszałam: "Po co mam należeć, nic z tego nie mam". Szkoda  pieniędzy. I wcale nie byli to ludzie niewidomi. Zadzwoniłam właśnie do mojego  koła. Zapytałam o to, kto rezygnuje z przynależności i czy zaobserwowali jakąś  prawidłowość. Niestety, prawidłowości nie zaobserwowano, a dane na dzień  dzisiejszy są takie: 
          I gr. mężczyźni -  74 
          II gr. Mężczyźni -  55 
          I gr. kobiety - 101 
          II gr. kobiety - 87 
          młodzież - 16 
          Ile całkowicie  niewidomych - brak rozeznania. 
          Nie wiem, po co  powstają nowe organizacje, działające na rzecz inwalidów wzroku - może  należałoby o to spytać założycieli tychże stowarzyszeń. Czy wiedzieli o  istnieniu PZN-u, czy działali w jego ramach, co przeszkadzało im w efektywnej  działalności na rzecz innych, dlaczego założyli nową organizację i co przez to  osiągnęli? Boję się, że często chodziło tylko o prestiż, a może o pieniądze.  Nie wierzę też w federację powstałych organizacji. Skoro są tacy, którzy uważają,  że tylko małe potrafią być prężne i to oni pozakładali te małe prężne, to  federacja będzie dla nich molochem jeszcze większym niż PZN, i tym bardziej nie  będą w stanie uzgodnić wspólnego stanowiska. Pomijam fakt, że każdy  przedstawiciel tej małej prężnej będzie ważny jak magi w zupie, a może i  ważniejszy. 
          kkk 
          Nie podejmowałem wówczas polemiki z osobami  uczestniczącymi w dyskusji. Teraz, w kwietniu 2023 r., to czynię. 
          J.S. Zakwestionował  fakt zmniejszania się liczby członków PZN, przede wszystkim całkowicie  niewidomych. Stwierdził, że odchodzą członkowie niezależnie od stanu wzroku.  Otóż czym innym są luźne spostrzeżenia, a czym innym statystyki. Nie dysponuję  najnowszymi statystykami, gdyż w ostatnich latach są one niepełne, nie obejmują  wszystkich okręgów. Trudno więc jest je porównywać. Przytaczam więc te sprzed  jedenastu lat, gdyż są one wymowne. 
          Wyjaśniam jeszcze,  że inicjały J.S., w tym przypadku, nie oznaczają redaktora Józefa Szczurka. Tak  podpisał się inny czytelnik "Wiedzy i Myśli", który zabrał głos w  dyskusji. 
          W miesięczniku  "Wiedza i Myśl" z lutego 2014 r. w artykule "Opinia - na jakiej  podstawie?" Aleksander Mieczkowski przedstawia garść statystyk  sporządzonych na podstawie sprawozdań Zarządu GŁównego PZN dotyczących  zmniejszania się liczby członków PZN-u. 
          Czytamy fragmenty  publikacji: 
  "Na koniec  1998 r. PZN zrzeszał 83973 zwyczajnych i podopiecznych członków, a na koniec  2012 roku - 59876 osób. Ogólna liczba członków zmniejszyła się więc o 24097  osób, tj. o 28,7 procent". 
          Następny fragment: 
  "Powyższe  liczby nie pozwalają ocenić, jaki jest stopień atrakcyjności PZN-u dla osób  niewidomych, a jaki dla słabowidzących. Popatrzmy więc na kolejne porównania. 
          Przed czternastu laty całkowicie niewidomych  zwyczajnych członków PZN-u było 5848, a na koniec 2012 r. - 3151 osób. Ze  Związku ubyło 2697 osób, spadek wyniósł więc 46,1 procent. 
          Liczba członków ze  znacznym stopniem niepełnosprawności przez 14 lat spadła z 50663 do 30435,  czyli o 20228 osób - 39,9 procent. 
          A teraz dane  dotyczące osób z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności. Ich liczba w grudniu  1998 r. wynosiła 26736, a czternaście lat później - 24697 - ubyło 2039 osób,  czyli 7,6 procent". 
          Jak widzimy, proporcjonalnie znacznie więcej  ubyło osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności - 39,9 procent, a całkowicie  niewidomych najwięcej - 46,1 procent. W tym samym czasie słabowidzących z  umiarkowanym stopniem niepełnosprawności ubyło tylko 7,6 procent". 
          
          Wiesław S. - Witam  szanowną redakcję! 
          Nie sądzę, żeby PZN  przeżywał jakiś kryzys. To, że wielu członków odeszło, nie jest problemem. Jest  to ich wybór i do tego mają prawo. Warunki są trudne. Mam tu na myśli  finansowanie działalności PZN-u. Dotyczy to wszystkich organizacji, a nie tylko  naszego Związku. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to niech sobie idzie. Jego  strata. Wielu zostało i dobrze czuje się w swoim środowisku. A ci, którzy tylko  chcą korzystać, niech korzystają gdzie indziej. 
          To nie wina władz  PZN-u, że na nic pieniędzy nie ma. Dawniej, kiedy PZN podlegał ministerstwu  zdrowia, pieniądze zawsze były. Cóż, te dobre czasy chyba prędko nie wrócą. Nie  wróci też chyba PZN, który będzie dawał pralki, lodówki, maszyny do pisania,  magnetofony, skierowania wczasowe, leczenie uzdrowiskowe, zegarki, lektoraty i  wiele innych. Dawałby i teraz, gdyby miał, ale ministerstwo zdrowia już nie  daje pieniędzy, a PFRON... lepiej nie mówić. 
          Szkoda słów, bo to  i tak nic nie pomoże. Ci, którzy odeszli, nie wrócą i nie ma czego żałować. 
          Moje koło  organizuje tyle ciekawych imprez, tyle spotkań, a zawsze jest kawa i ciasto. I  dobrze, że tak jest. Ja jestem zadowolony, że jestem członkiem i nie mam  zamiaru przestać nim być. A że na te spotkania przychodzi mało ludzi - przecież  nikt ich wołami przyciągać nie będzie. 
          Ciekawy jestem, czy  Stary Kocur rzucił legitymację PZN-u? A redaktor "Wiedzy i Myśli"? 
          S.K. - Informuję Czytelników, że nadal jestem  członkiem PZN-u. Od kilkudziesięciu lat nie korzystam z żadnej pomocy PZN-u -  nie ma takiej potrzeby, ale w przeszłości Związek poważnie ułatwiał mi życie, a  nawet pomógł rozwiązać niektóre bardzo ważne problemy życiowe. 
          
          Duże niemrawe czy małe prężne? 
          Maria Marchwicka 
          
          W artykule  "Małe prężne" red. Kotowski przytacza wypowiedzi dwóch  opiniotwórczych osób. "Nie można lekceważyć opinii autorów, z których  jeden posiada olbrzymią wiedzę tyflologiczną i jest "żywą historią"  ruchu niewidomych w Polsce, a drugi - człowiekiem ociemniałym, który przeszedł  z powodzeniem długą i wyboistą drogę do samodzielności". 
          Pozwolę sobie  zauważyć, że cytowane przez red. Kotowskiego osoby wypowiadały się konkretnie o  kondycji i klimacie panującym w PZN i do tej organizacji należy zawęzić  rozważania typu duży-mały. Oczywiście, jest wiele prężnie działających  organizacji, rozbudowanych i zasobnych w wiele oddziałów, ale czy ten fakt  zmienia cokolwiek w odczuciach niewidomych związanych z PZN? 
          Rolę PZN upatruję  przede wszystkim jako organizacji opiniotwórczej, lobbystycznej i trzymającej  "rękę na pulsie" w fazie tworzenia aktów normatywnych, tropiącej  biurokrację i nieżyciowe przepisy wykonawcze. Organizacji, która ściśle  współpracuje z PFRON na etapie powstawania programów celowych, aby w mądry  sposób chronić interesy medycznie niewidomych. PZN to także stowarzyszenie  pomocowe, w którym opiekę i wsparcie uzyskają przede wszystkim niewidomi, a nie  ich namiastka, czyli ludzie o osłabionym wzroku z tytułu, np. krótkowzroczności  czy wieku. Medycznie niewidomych lub prawie niewidomych jest w PZN około 6  proc. Właśnie oni powinni mieć przede wszystkim możliwość zakupu sprzętu  rehabilitacyjnego na dogodnych warunkach finansowych, możliwość wyjazdu do  naszych ośrodków z opłacanym przewodnikiem, chociaż raz na trzy lata. 
          Rolą PZN jest  wsparcie i pomoc w organizowania i działalności poradni rehabilitacji wzroku,  szczególnie dzieci, ścisła współpraca z placówkami oświatowymi w sprawie  edukacji i jej technicznego zaplecza. 
          Odnoszę wrażenie,  że PZN miota się od pomysłu do pomysłu, a raczej od pisma do pisma i to bez  większych efektów. Ewidentnym przykładem jest milczenie PZN, kiedy tworzono  zapis dotyczący ulgi na przewodników dla osób niewidomych I i II grupy. Wiadomo  przecież, że wiele osób z tych grup dobrze posługuje się wzrokiem, a pomiędzy  niewidomym i niedowidzącym jest znaczna różnica w samodzielnym poruszaniu się,  przy wykonywaniu innych czynności również. Oczywiście, takie stanowisko PZN  byłoby "niepolityczne" i budziłoby sprzeciw osób z II grupą. A tak,  mamy teraz wszyscy kłopot z przewodnikiem, ale najbardziej dostało się  medycznie niewidomym, a przecież to oni powinni być osią tej organizacji. 
          Owszem, PZN i jego  "centrala" powinny sprawdzać się w zmienionym profilu, natomiast małe  organizacje, o których była mowa, są potrzebne, konieczne, a nawet niezbędne,  ponieważ kanalizują obszary niezagospodarowanych potrzeb i energii społecznej.  I choć ich efekty mieszczą się w kilku zaledwie imprezach czy dokonaniach, to  jest dobrze. Robią bowiem wiele rzeczy dobroczynnie i na miarę posiadanych  możliwości finansowych i lokalowych, a przede wszystkim napędzane są pasją  ludzi w nich działających. 
          
          S.K. - Tak wyglądała dyskusja zainicjowana  przez "Wiedzę i Myśl". Przedstawiłem fakty dotyczące stowarzyszeń,  PZN-owi poświęciłem cały duży artykuł z cyklu "Zaduma nad okruchami  historii" nr 27 pt. "Rozwój i kryzys Polskiego Związku  Niewidomych" oraz przedstawiłem dyskusję z "Wiedzy i Myśli" z  sierpnia 2011 r. na temat wielkich i małych organizacji. Wiem, że nikt z władz  PZN-u nie przejmie się moimi poglądami ani poglądami innych dyskutantów. To  prawda, ale "kropla drąży skałę". Ponieważ niewidomi oraz  słabowidzący są i pewnie zawsze będą, trzeba myśleć, co i jak możemy dla siebie  zrobić. No i musimy wiedzieć, że jedna osoba wiele nie dokona, że musi być  jakieś stowarzyszenie, które skupi wysiłki, ukierunkuje je i będzie dążyło  przez dłuższy czas do realizacji istotnych celów. 
        W trzeciej części  przeglądu wydarzeń zajmę się ruchem spółdzielczości niewidomych w Polsce.