Logo 1%

Przekaż 1% naszej organizacji

Logo OPP


Logo 1%
Dołącz do nas na Facebooku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zaduma nad okruchami historii (cz. 7)

Sensacyjne i dziwne możliwości niewidomych

Stanisław Kotowski

 MEMORIAŁ w sprawie możliwości Komitetu Porozumiewawczego
Matka Czacka, s. Teresa Landy
Laski, 4 sierpnia 1938 r.
Wyd. Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, Laski 1983
(fragment)

"Świat niewidomego stanowi dla widzących zawsze pewnego rodzaju zagadkę. Zarówno jego wyobrażenia o świecie otaczającym, jak i jego możliwości w dziedzinie pracy, jak i zakres jego samodzielności i samowystarczalności, podobnie jak i ciężar psychiczny kalectwa - wszystko to są dla widzącego rzeczy niezrozumiałe, a nawet, jeśli chodzi o laika, tajemnicze, nadające się z łatwością do wyzyskania w kierunku sensacji. Od czasu do czasu na łamach czasopism spotyka się wiadomości z tej dziedziny, które swoją sensacyjnością uderzają wyobraźnię czytelnika i nieraz są jedyną jego wiedzą o niewidomych. Te, powiedzmy po prostu, "kaczki dziennikarskie" stanowią niezmiernie pociągający środek rzekomej propagandy sprawy niewidomych. Różne publikacje instytucji dla niewidomych, które przeważnie - jak dotąd - raczej zaśmiecają naszą publicystykę z tej dziedziny, niż służą sprawie niewidomych, nie robią sobie żadnych skrupułów z używania jako narzędzia rzekomej propagandy tego rodzaju właśnie sensacji dziennikarskiej. Wiadomości o niewidomych szoferach, lotnikach itp. budząc przelotną ciekawość czytelników, na dłuższą metę przynoszą niepowetowaną szkodę sprawie pracy niewidomego, podkopując zaufanie krytycznych widzących do wszelkich wiadomości podawanych o możliwościach pracy niewidomych. Instytucja dbająca o dobro sprawy, nigdy nie może się zgodzić na współpracę w dziedzinie propagandy z instytucjami, które używają tak szkodliwej i myślowo nieuczciwej sensacji dla obudzenia zainteresowania sprawą"

Zadumałem się nad powyższym fragmentem "Memoriału". I pomyśleć, że słowa te pisane były w 1938 r. I aż trudno uwierzyć, że przez te dziesiątki lat niewiele się zmieniło pod tym względem.

Róża Czacka urodziła się 22 października 1876 roku w Białej Cerkwi na Ukrainie i w wieku około 22 lat utraciła wzrok.
W 1910 r. założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, które prowadziło placówki opiekuńcze i wychowawcze (dom opieki, ochronkę dla dzieci, warsztaty, a od r. 1911 szkołę dla niewidomych), W 1913 r. założyła pierwszą w Polsce bibliotekę dla niewidomych.
W 1918 r. założyła Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które zostało przeznaczone do pracy wśród niewidomych.
W 1922 r. zorganizowała zakład w Laskach i przeniosła tam z Warszawy szkołę dla niewidomych.
W 1925 r. zaincjowała rejestrację niewidomych w Polsce.
W 1934 r. uzyskała zatwierdzenie polskiego alfabetu Braille'a i polskich skrótów.
W 1945 r. podjęła odbudowę zakładu w Laskach.
W 1950 r. w związku ze złym stanem zdrowia zaprzestała kierowania laskowskimi dziełami. Zmarła 15 maja w 1961 r.

Kiedy piszę ten artykuł dobiega końca proces kanonizacyjny matki Róży Czackiej. Papież Franciszek uznał cud, który się dokonał za jej wstawiennictwem i wkrótce nastąpi jej beatyfikacja.
Warto zauważyć, że Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi rozwinęło się znakomicie i prowadzi bardzo pożyteczną działalność. Powstało dzięki staraniom Róży Czackiej, ociemniałej wielkiej społecznicy i patriotki. Była osobą głęboko wierzącą.
Podstawowym zadaniem Towarzystwa jest wychowanie, nauczanie i rehabilitacja niewidomych i słabowidzących dzieci oraz młodzieży. Cel ten realizuje przede wszystkim Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Laskach. Ośrodek prowadzi w Laskach i w innych miejscowościach placówki opiekuńcze i edukacyjne:
- Dom Dziecka Niewidomego na Saskiej Kępie w Warszawie,
- przedszkole,
- placówkę wczesnego wspomagania rozwoju niewidomego dziecka w Laskach i jej filię w Gdańsku-Sobieszewie,
- szkołę podstawową,
- szkołę podstawową specjalną w Rabce,
- Dział Głuchoniewidomych,
- branżową szkołę (rękodzielnik wyrobów włókienniczych, ślusarz, koszykarz-plecionkarz),
- szkołę zawodową specjalną (dziewiarz maszynowy, ślusarz, introligator, koszykarz, plecionkarz),
- technikum o kierunkach masażu leczniczego i informatycznym.
W Ośrodku prowadzone są różnorodne, bogate zajęcia internatowe i pozalekcyjne.
Prowadzone są także zajęcia w szkole muzycznej i ognisku muzycznym w trzech działach: podstawowym, umuzykalniającym i muzykoterapeutycznym. Wychowankowie uczą się gry na fortepianie, organach, flecie poprzecznym, gitarze, skrzypcach, altówce, trąbce oraz perkusji. Poza tym w ramach szkoły muzycznej prowadzone są przedmioty specjalistyczne: muzykografia, gra liturgiczna, fortepian z zasadami muzyki, emisja i terapia głosu, nauka akompaniamentu oraz improwizacje fortepianowe. Uczniowie mają możliwość regularnych konsultacji u wybitnych specjalistów z dziedziny metodyki nauczania gry na fortepianie.
Głównymi celami wychowawczymi Ośrodka są: wychowanie religijne, społeczno-moralne, patriotyczne, estetyczne i kulturowe, a przez to przygotowanie do życia samodzielnego i społecznie wartościowego.
Oprócz działalności na rzecz niewidomych dzieci i młodzieży, Towarzystwo udziela pomocy w różnych formach dorosłym osobom z uszkodzonym wzrokiem.
Kolejną, ważną formą działalności Towarzystwa jest Dział Niewidomych Dorosłych prowadzony w ścisłej współpracy ze Zgromadzeniem Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Dział ten współpracuje z Krajowym i Diecezjalnym Duszpasterstwem Niewidomych, podejmuje działania na rzecz środowiska niewidomych: absolwentów Lasek i innych ośrodków oraz osób nowo ociemniałych. Dział ten prowadzi działalność charytatywną na rzecz środowiska niewidomych i świadczy różnego typu pomoc doraźną - zakupy, sprzątanie, sprawy lekarskie, urzędowe itp. Na terenie Warszawy prowadzi stołówkę, z której korzystają mieszkanki domu przy ul. Piwnej, osoby przychodzące z miasta oraz osoby, którym posiłki dostarczane są do domu. Pomocą objęte są osoby starsze, chore, samotne oraz niektóre rodziny wielodzietne.
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi prowadzi też następujące placówki:
a) Zakład Opiekuńczo-Rehabilitacyjny dla Niewidomych Kobiet w Żułowie, który ma status domu pomocy społecznej oraz Warsztaty Terapii Zajęciowej funkcjonujące przy tym zakładzie,
b) Dom dla Niewidomych Mężczyzn w Niepołomicach,
c) Ośrodek Rehabilitacyjno-Wypoczynkowy w Sobieszewie dysponujący 102 miejscami, w którym organizowane są turnusy rehabilitacyjne i wypoczynek.
Zgromadzenie udziela też pomocy niewidomym w innych krajach. A oto zagraniczne placówki, w działalność których angażują się Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża: we Włoszech (Asyż), w Indiach (Bangalore i Kotagiri), na Ukrainie (Stary Skałat, Charków, Żytomierz), w RPA (Siloe) oraz w Rwandzie (Kibeho).
Podaję te informacje, gdyż świadczą one o wielkiej znajomości spraw niewidomych przez autorki "Memoriału", od cytatu z którego rozpocząłem te rozważania. Współautorki "Memoriału" posiadały olbrzymie doświadczenie w pracy z niewidomymi i olbrzymią wiedzę tyflologiczną.
Informację o drugiej współautorce "Memoriału" - Zofii Landy (s. Teresie Landy) podaję za Wikipedią.
Urodziła się w Warszawie w rodzinie żydowskiej 23 września 1894 r. W 1911 r. ukończyła prywatną szkołę dla dziewcząt. W latach 1913-1916 była słuchaczką filozofii na paryskiej Sorbonie. Po powrocie do Polski pracowała jako nauczycielka w gimnazjach w Warszawie i Pułtusku. Była też domową nauczycielką.
Prowadziła wielogodzinne rozmowy z filozofem, księdzem Władysławem Korniłowiczem i prawdopodobnie pod wpływem tych rozmów przyjęła chrzest.
W 1928 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w Laskach. Niemal przez całe życie była związana z Zakładem dla Niewidomych w Laskach.
W latach 1926-1939 kierowała szkołą dla niewidomych i była bliską współpracowniczką matki Elżbiety Czackiej. Razem z nią opracowała polski alfabet Braille'a i tzw. skróty brailowskie. Przez kilka lat była mistrzynią nowicjatu w Laskach. Podczas okupacji hitlerowskiej, ze względu na żydowskie pochodzenie, ukrywała się w domach Zgromadzenia w Żułowie i Kozłówce na Lubelszczyźnie.
Prowadziła wykłady z filozofii św. Tomasza dla środowisk akademickich.
Była też krytykiem literackim. W latach 1934-1939 była członkiem redakcji pisma "Verbum". Na jego łamach ogłaszała artykuły i recenzje.
W polskiej krytyce reprezentowała nurt personalistyczny, który nawiązywał do osiągnięć neotomizmu. Była autorką szkiców i recenzji poświęconych literaturze polskiej (m. in. Dąbrowskiej, Nałkowskiej, Gombrowiczowi) i francuskiej (m. in. Bernanosowi, de Saint-Exupy'emu, Malraux).
W 1938 r. za dokonania na polu pedagogicznym. została odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi.
Zmarła w Laskach po długiej chorobie.

S. Róża Czacka i s. Teresa Landy były wybitnymi tyflopedagogami, a nie osobami, którym się wydaje, że wiedzą wszystko o niewidomych. Twierdzenie to potwierdza wspaniały rozwój Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi i laskowskich dzieł. Poglądy współautorek "Memoriału" są dla mnie bardzo ważne, nad którymi warto się głęboko zastanowić.
"Memoriał" zawiera wiele interesujących ocen i opinii. Niektóre z nich, być może, należy uznać za przestarzałe, ale inne zachowały aktualność. Zamyśliłem się nad powyższym fragmentem "Memoriału". Jakże pasuje on do niektórych zjawisk nam współczesnych. Mimo upływu ponad osiemdziesięciu lat od jego powstania oraz II wojny światowej, dziesiątek lat życia naszego społeczeństwa w nienaturalnych warunkach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej oraz niezwykle trudnych przemian ustrojowych po 1989 r., nadal spotykamy się z sensacyjnymi informacjami dotyczącymi niewidomych.
Wielką informacyjną sensacją jest chociażby nazywanie słabowidzących niewidomymi, a to obowiązuje od dziesiątek lat. Jest jeszcze gorzej - mamy do czynienia, nie tylko z sensacyjnymi informacjami, ale również z sensacyjnymi działaniami. Ciągle podejmowane są takie działania, które w postaci sensacyjnej informacji atakują świadomość społeczną, budząc wątpliwości i powodując zamieszanie pojęciowe.
"Biuletyn Informacyjny Trakt" w maju 2008 r. opublikował fragment "Memoriału". W komentarzu redakcji zamieszczonym pod memoriałem czytamy m.in.:
"Ciągle uprawiana jest propaganda naszej problematyki z wykorzystywaniem elementów sensacji. Wiele osób niewidomych i słabowidzących godzi się na traktowanie ich w sposób irracjonalny. Godzi się być obiektami nieuzasadnionego podziwu, pobłażania wynikającego z litości, zaspokajania potrzeby przeżycia dreszczyka emocji kosztem niewidomych itp. Niektórzy za drobne korzyści godzą się być szyldem, przykrywką wątpliwych interesów, uzasadnieniem czyichś zysków.
Dodajmy, że nie są to wyłącznie indywidualne poglądy i postawy niektórych osób z uszkodzonym wzrokiem. Władze XIV kadencji PZN-u poświęciły aż rok starań, żeby w Warszawie powstała restauracja typu "ślepa krowa". Władze PZN-u i innych stowarzyszeń przy staraniach się o dofinansowywanie różnych zadań uzasadniają niezmiernie trudnymi warunkami życia i wielkimi potrzebami osób niewidomych, chociaż zadania te w bardzo małym stopniu służą albo i zupełnie nie służą zaspokajaniu tych potrzeb. Nie przyczyniają się też do poprawy warunków ich życia. Służą natomiast stowarzyszeniom czy instytucjom działającym niby na rzecz osób niewidomych i słabowidzących.
Warto więc zastanowić się nad oceną podobnych postaw przedstawioną przez Matkę Czacką i s. Teresę Landy przed siedemdziesięcioma laty".
Dodam, że w dawnych wiekach gawiedź zabawiała się kosztem osób niepełnosprawnych i chorych psychicznie w sposób jeszcze bardziej drastyczny. Czytałem gdzieś, że w średniowieczu Anglicy płacili pensa za prawo wejścia do zakładu, w którym przetrzymywano osoby chore psychicznie i naplucie na nie.
Podobne imprezy organizowano jeszcze w XV stuleciu. W Paryżu, organizowane były "zawody" z udziałem niewidomych, którzy walczyli ze świniami, a publika miała uciechę. Zawody te polegały na ubraniu kilku niewidomych w stare, zardzewiałe zbroje, daniu im do rąk pałek i wprowadzeniu na arenę. Następnie na tę arenę wpuszczano świnię. Zadaniem niewidomych było zabić zwierzę pałką. Ten, komu sztuka ta się udała, zabierał mięso świni.
Niewidomi uganiali się za uciekającą świnią usiłując zadać jej śmiertelny cios. Okładali się przy tym nawzajem pałami ile starczyło sił. Zbroje oczywiście chroniły przed wzajemnym pozabijaniem się, ale bez ran tłuczonych się nie obeszło. A gawiedź? A no, miała wspaniałą zabawę.
Nasze "ślepe krowy" to pestka w porównaniu z powyższymi zabawami. Ale zacznijmy od informacji, co to są "ślepe krowy". Odpowiedź znajdziemy na łamach "Pochodni".
Pochodnia z lutego 2001 r., w rubryce "Co wieść niesie" podaje za "Gazetą Wyborczą" informację pt. "Muchy w zupie nie zobaczą".
Oto fragmenty tej publikacji:
"Dania serwowane w restauracji "Ślepa Krowa" w Zurychu nie wyglądają dobrze. Nie dlatego, że np. smażony pstrąg z ziemniakami i zieloną soczewicą jest niesmaczny. Po prostu ryby nie widać, talerzy i sztućców zresztą też nie. Lokal prowadzą niewidomi. Bywalcy wzrok mają doskonały, ale w ciemnościach stają się bezbronni. Nie mają wyjścia - muszą ślepo ufać gospodarzom.
"Ślepą Krowę" wymyślił 37-letni pastor Jorge Spielmann. Pomysł zaświtał mu w głowie dwa lata temu, gdy w Zurychu otwarto wystawę ciemności - odwiedzający ją mogli poczuć, jak to jest, gdy się nic nie widzi.
Pastor, też niewidomy, zebrał od miejscowych biznesmenów i organizacji charytatywnych 300 tys. franków szwajcarskich i we wrześniu 1999 r. otworzył jadalnię w dawnym kościele luterańskim. Niewidomi znaleźli w niej miejsca pracy, a pozostali mieszkańcy miasta 60 miejsc przy stolikach".
I dalej:
"Personel nosi dzwoneczki, by uniknąć kolizji, które groziłyby np. wylaniem gorącej zupy na podłogę lub komuś na głowę. - I tak czasami na siebie wpadamy - przyznaje Christine Wegmueller, 29-letnia studentka muzykologii, która już od roku pracuje w "Ślepej Krowie" jako kelnerka. Ale ponieważ wszyscy - zarówno personel, jak i goście - są bardzo ostrożni, nie tłucze się tu więcej naczyń niż w innych restauracjach.
Goście zamawiają dania i spożywają posiłki pogrążeni w kompletnych ciemnościach. Niełatwo jest delektować się jedzeniem, mając chwilowo do dyspozycji tylko cztery zmysły. Opracowywanie strategii na przeniesienie zawartości talerza do ust pochłania prawie całą uwagę. Dlatego niektórzy po wyjściu skarżą się, że nie mogą sobie przypomnieć, co właściwie jedli".
Jeszcze jeden cytat:
"- Większość gości przyznaje, że o wiele ważniejsza od samego menu jest atmosfera lokalu. Do "Ślepej Krowy" przychodzi się bardziej z ciekawości niż tylko po to, by się najeść".
Na łamach "Pochodni" z marca 2008 r. Monika Cieniewska opublikowała informację pt. "Z życia PZN".
Zapoznajmy się z tą informacją, gdyż wiele ona wyjaśnia.
"- Po rocznych staraniach Anny Woźniak-Szymańskiej - prezesa ZG PZN oraz Małgorzaty Pacholec - dyrektora Biura ZG PZN, w hotelu Nowotel, d. Forum w Warszawie ruszyła rekrutacja niewidomych kandydatów do pracy w Restauracji Dans le Noir. Firma DLN, w lipcu 2004 otworzyła restaurację w Paryżu. Unikatowa koncepcja tego miejsca polega na tym, że panuje tam całkowita ciemność. Klienci są obsługiwani przez niewidomych kelnerów, którzy w mroku stają się opiekunami i przewodnikami dla ludzi widzących. Goście skupiają się na wrażeniach pozostałych zmysłów. We Francji restauracja ta cieszy się dużym powodzeniem, goszcząc co wieczór ponad stu klientów. Lokal zatrudnia na stałe 20 osób, w tym 10 niewidomych. Na bazie wcześniejszych doświadczeń została też stworzona firma Ethik Events, która organizuje imprezy dla firm w całej Europie, zatrudniając okazjonalnie ponad 100 niewidomych. Restauracja "Dans le noir" ("W ciemności") została otwarta z równym sukcesem w Londynie. W Moskwie działa restauracja współpracująca z DLN na zasadzie franczyzy. W okresie październik 2006 - styczeń 2007 z sukcesem został zrealizowany projekt czasowej restauracji w ciemności we współpracy z Novotel/Accor w Lille we Francji. Obecnie DLN przystępuje do realizacji podobnego projektu, również we współpracy z Novotel/Accor - w Warszawie (hotel Novotel - d. Forum)".
Paraolimpijczycy pomagają - zbiórka pieniędzy zakończona - pisze E-informator portalu www.niepelnosprawni.pl 28.04.2020
inf. prasowa

Czytamy fragmenty publikacji:
"Zakończyła się internetowa zbiórka zorganizowana przez Polski Komitet Paraolimpijski na rzecz akcji "Posiłki kryzysowe - Warszawa". Celem było zebranie funduszy na ciepłe posiłki dla najbardziej potrzebujących i pomoc w ratowaniu restauracji Different - restauracji w ciemności, jedynej w Polsce obsługiwanej przez niewidomych kelnerów".
I dalej:
"- Ta zbiórka ma charakter symboliczny. Chcieliśmy dać coś od siebie - przyznaje Łukasz Szeliga, Prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. Środki starczą na jeden dzień posiłków dla najbardziej potrzebujących. Być może będziemy przykładem dla innych organizacji, które w podobny sposób zechcą włączyć się w walkę ze skutkami pandemii. Pomocy potrzebują teraz wszyscy: chorzy, lekarze, pielęgniarki, a także ci, których koronawirus bezpośrednio nie zaatakował, ale cierpią z powodu skutków gospodarczych epidemii. Restauracja "Different" to miejsce niezwykłe pod każdym względem. Mamy nadzieję, że przetrwa trudny czas pandemii i jeszcze wielu ludzi, gdy już będzie można, zje pyszny obiad lub kolację w ciemności, przeżywając coś absolutnie niesamowitego. Wierzymy, że doczekamy razem dobrych czasów - dodaje.
Z inicjatywy i rezultatu zbiórki cieszy się naturalnie Anna Bocheńska, twórczyni restauracji Different, Prezes Fundacji Pomocy Rodzinie "Człowiek w potrzebie".

Rzeczywiście, tego rodzaju instytucje oddziałują na wyobraźnię, pobudzają lęki przed utratą wzroku, utrwalają stereotypy niewidomych, mity na ich temat i wszelkie nieprawdziwe poglądy. Ponieważ służą one różnym celom powstały kawiarnie w ciemnościach, wystawy w ciemnościach, tory przeszkód, które należy przebywać z zasłoniętymi oczyma.
O tym, jak widząca młodzież czuje się po przebyciu takiego toru przeszkód pisze Zbigniew Niesiołowski na łamach "Wiedzy i Myśli" z października 2014 w publikacji pt. "Park za sześć milionów złotych". W publikacji znajdujemy i taką informację:
""Stworzono także dwustumetrowy tor przeszkód, na którym sprawdzają się nie tylko niewidomi, lecz również studenci AWF i pedagogiki przyjeżdżający na ćwiczenia.
Zarządzający opowiadał, że widział, jak po przejściu toru w goglach młodzież była kompletnie wykończona i przekonana, że życie po niewidomemu wcale nie jest łatwe".

Właśnie "życie po niewidomemu". Ależ to nie był sprawdzian życia po niewidomemu, tylko sprawdzian funkcjonowania osób widzących z zasłoniętymi oczami. To jednak nie jest tym samym.
Ślepe krowy to nie szczyt pomysłowości wykorzystywania niewidomych do "dobrej zabawy".
Barbara Zarzecka we wrześniu 2013 r. na portalu www.niepelnosprawni.pl opublikowała artykuł "Dotknąć motoryzacji". Jest to interesująca publikacja. Cytuję fragmenty.
"Niewidoma Beata wyskakuje z samochodu rajdowego i śmiejąc się głośno, mówi: "Chłopaki, prowadziłam auto! Jechałam 130 na godzinę! Ale frajda!". Dla niej i 20 innych uczestników akcji "Niewidomi za kierownicą", zorganizowanej przez Stowarzyszenie S1 Doskonalenie i Rozwój Wyczynowych Technik Jazdy Samochodem, 9 września br. był dniem, który zapamiętają na całe życie".
Następny fragment:
"Okazało się, że pilotowanie niewidomych kierowców było dla widzących niezwykłą lekcją. - Ludzie, którzy udostępniają samochody dużo dzisiaj przeżyli. Są zadowoleni, że mogli dać coś od siebie innym. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak odnoszą się do osób niewidomych, pomagają wsiąść, tłumaczą, wykazują wielką cierpliwość, nawet jak ktoś popełni błąd. Przecież do tej pory nie mieli większego doświadczenia z niewidzącymi - stwierdza Arkadiusz Nowikow".
I dalej:
"Prędkość, jaką rozwijały osoby z dysfunkcją wzroku, była dostosowana do warunków byłego lotniska, na którym położony jest "Moto Park Ułęż". Zazwyczaj wahała się od kilku do kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, ale na dwukilometrowej prostej właściciele samochodów pozwalali rozpędzić się nawet do 180 km/h. Oprócz panowania nad kierownicą niewidomi musieli robić wszystko to, co zazwyczaj robi osoba siedząca na lewym fotelu: zmieniać biegi, kręcić ósemki, zawracać, parkować".

Ciekawe, czemu ma służyć tego rodzaju impreza. Przecież niewidomi nie mogą być kierowcami, to oczywiste. Na tej samej zasadzie mogą kierować samolotami i ogniem artyleryjskim, tylko co to udowadnia. Moim zdaniem nie służy dobrej sprawie, ale imprezę poparły również instytucje, które powinny orientować się w możliwościach osób niewidomych.
Ostatni fragment cytowanego artykułu:
"W akcję włączyła się również Niewidzialna Wystawa. Jej przedstawiciele przygotowali labirynt dla wszystkich osób pełnosprawnych, które tego dnia pojawiły się w parku motoryzacyjnym, by kibicować "jednodniowym kierowcom".
Patronat medialny nad imprezą objął portal internetowy www.niepelnosprawni.pl, serwis www.motofakty.pl oraz magazyn "Pochodnia". Relacje filmowe przygotowały: Internetowa Telewizja Lublin oraz TVN Turbo".

Na łamach "Gazety Wyborczej Kraków" z 2009-06-02 Andrzej Klemba opublikował artykuł pt. Z zamkniętymi oczami za kierownicą
Czytamy tę interesującą publikację:
"Niewidomy za kółkiem samochodu? To jak najbardziej możliwe - na starym lotnisku w Czyżynach niewidzący ścigali się z dziennikarzami oraz aktorami. I wygrali.
Obok niewidomego kierowcy siedział pilot, który mówił mu, jak ma jechać między słupkami. Do rywalizacji z czterema takimi duetami w slalomie równoległym stanęli dziennikarze Radia Eska, "Gazety Wyborczej" oraz aktorzy serialu fabularno-dokumentalnego "Detektywi" Maciej Friedek i Karolina Lutczyn.
By pojedynek był sprawiedliwy, siedzący za kółkiem jechali w kaskach z zalepionymi szybami, a piloci nimi kierowali. Niewidomi bez większych problemów wygrali 10:6.
I jeszcze jeden cytat:
"Zawody zorganizowane przez Bractwo Rajdowe rozegrano w ramach Tygodnia Osób Niepełnosprawnych, który trwa do 6 czerwca pod hasłem "Kocham Kraków z wzajemnością". Celem wyścigu było promowanie idei cyklicznego Samochodowego Pucharu Indywidualnych Niewidomych Kierowców Amatorów.
- Chcemy pokazać społeczeństwu, że niepełnosprawność nie wyznacza granic możliwości - mówił Paweł Ciurzyński z Bractwa Rajdowego".

No i przedstawiam kolejny "olbrzymi sukces" niewidomych, tym razem piłkarzy. W internecie znalazłem informację z 26 listopada 2016 r. pt. "Niewidomi piłkarze spuścili lanie ekipie Telewizji Polskiej" pióra Jacka Drozda. Oto fragment tej publikacji:
"Niezłe "lanie" spuścili dzisiaj niewidomi zawodnicy z zespołu Tyniecka Nie Widzę Przeszkód Kraków ekipie Telewizji Polskiej podczas meczu rozegranego na hali Centralnego Ośrodka Sportu w Szczyrku. Mimo że grający nic nie widzieli, to gol padał za golem. W sumie blind futboliści strzelili ekipie TVP aż siedem bramek!
- Pomysł rozegrania takiego meczu narodził się podczas Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro, kiedy relacjonowaliśmy zmagania reprezentacji Polski i spotykaliśmy się z takimi zawodnikami jak Marcin Ryszka, który na poziomie sportu paraolimpijskiego uprawiał pływanie, ale przerzucił się na blind futbol.
To on zaproponował rozegranie takiego meczu. COS w Szczyrku dał nam halę, blind futboliści zarazili nas ideą, a my staramy się pomóc tym zawodnikom promując ten sport, bo robią coś kapitalnego - stwierdził Rafał Patyra, dziennikarz TVP, jeden z organizatorów meczu.
Pięcioosobowe drużyny zagrały dwie połowy, z których każda trwała 20 minut. Zawodnicy obu drużyn mieli na oczach opaski, więc nikt nic nie widział, a także ochraniacze m.in. na głowach, które chroniły ich przed urazami w razie zderzenia.
Zawodnicy drużyny Tyniecka Nie Widzę Przeszkód praktycznie cały czas byli przy piłce (w środku ma grzechotkę, więc słychać w którą stronę leci po kopnięciu), wypracowali sobie sporo sytuacji strzeleckich, strzelili siedem goli. Zawodnicy TVP raczej skupiali się na obronie, widać było, że ciężko im się porusza po omacku".

Imprezy w ciemności, niewidomi za kierownicami samochodów walczący z widzącymi z zawiązanymi oczami, mecze niewidomych z widzącymi aktorami i dziennikarzami, oczywiście, z zawiązanymi oczami, mają pokazywać - co mają pokazywać?
No i gdzie tu równe szanse. Ciągle to samo, zawiązać komuś oczy i już mamy osobę niewidomą, a on czuje się i zachowuje jak osoba niewidoma, no i tyle samo umie.
Zawiązanie oczu osobie widzącej nie czyni z niej osoby niewidomej, przeciwnie, czyni z niej osobę niezaradną. Nie jest to żadne wyrównanie szans, przeciwnie, jest postawienie osoby widzącej w niekorzystnej sytuacji. Nie uwzględnia bowiem rehabilitacji i wieloletniego doświadczenia życia bez posługiwania się wzrokiem. To tak, jak by porównywać z dobrym pływakiem osobę, która została po raz pierwszy wrzucona do wody na środku jeziora. Dobry pływak odczuwa przyjemność, a taki nowicjusz jest przerażony, odczuwa strach. Imprezy w ciemności nie mogą niczego nauczyć osób widzących, mogą natomiast utrwalić ich błędne poglądy na temat niewidomych, stereotypy i mity na ich temat.
Aż dziw bierze, że są niewidomi, którzy godzą się zarabiać w ten sposób albo dobrze bawią się razem z osobami widzącymi. A już zupełnie nie jest zrozumiałe, że władze niektórych stowarzyszeń działających na rzecz niewidomych, dla doraźnych celów, albo i bezinteresownie, popierają takie "zabawy", organizują je i uważają, że pomagają niewidomym.
Smutne są te moje rozważania, ta zaduma nad "Memoriałem" Róży Czackiej i s. Teresy Landy. Minął prawie wiek od czasu napisania "Memoriału", a nadal niewidomi niewiele się nauczyli i nadal godzą się na przedstawianie ich w sposób sensacyjny. Nadal też są ludzie, którzy dla własnych interesów, albo bezinteresownie z braku zrozumienia, popierają takie działania.
Żeby jednak nie kończyć tak pesymistycznie dodam, że mimo wszystko obserwujemy stały postęp, stałą poprawę stosunku do niewidomych i coraz lepsze ich traktowanie.