Logo 1%

PrzekaĹź 1% naszej organizacji

Logo OPP


Logo 1%
Dołącz do nas na Facebooku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Klucze do samodzielności (cz. 20)

Rehabilitacja społeczna - klucze do najważniejszych drzwi

Skryba

Najkrócej można powiedzieć, że rehabilitacja społeczna to włączenie osoby z uszkodzonym wzrokiem w nurt życia społecznego przez usprawnienie, usamodzielnienie, jeżeli możliwe i potrzebne również przeszkolenie zawodowe i zatrudnienie oraz pomoc w akceptacji niepełnosprawności. Ważne jest także przygotowanie środowiska społecznego do współżycia z osobą niewidomą lub słabowidzącą.

 

Rehabilitacja społeczna jako suma wyników rehabilitacji leczniczej, podstawowej, zawodowej, psychicznej i społecznej

 

Z powyższej definicji wynika, że rehabilitacja społeczna obejmuje opanowanie wszystkich umiejętności niezbędnych do bytowania w środowisku fizycznym i w środowisku społecznym. Człowiek, który nie jest geniuszem, nie może być zrehabilitowany społecznie, jeżeli nie przejdzie gruntownego procesu rehabilitacji podstawowej, nie znajdzie dobrego zatrudnienia, albo nie będzie posiadał innych stałych źródeł dochodów i nie przezwycięży psychicznych skutków niepełnosprawności. Natomiast osoba wybitnie uzdolniona, genialna może sobie pozwolić na niesamodzielność. Talent bowiem zapewni jej wszystko, co jest do życia niezbędne z poczesną pozycją w społeczeństwie.

Dodać należy, że w wielu przypadkach wskazana jest również rehabilitacja lecznicza, czyli trening widzenia i wyposażenie osoby z uszkodzonym wzrokiem w odpowiednie, dobrze dobrane pomoce optyczne.

Z drugiej strony, jeżeli niewidomy znajdzie się w środowisku społecznym, które go nie akceptuje, lekceważy, niełatwo mu pogodzić się z niepełnosprawnością, niełatwo o rehabilitację psychiczną, a nawet o podstawową. Wyjście poza własne mieszkanie bowiem wiąże się ze społecznymi kontaktami. Z tego wynika konieczność oddziaływania rehabilitacyjnego na środowisko społeczne, w którym żyje osoba z uszkodzonym wzrokiem.

Tak więc rehabilitacja społeczna jest trudnym zadaniem, gdyż wymaga zaangażowania i dobrej woli dwóch stron - osoby z uszkodzonym wzrokiem i jej otoczenia społecznego. Jednak trudno jest oddziaływać na całe społeczeństwo, trafiać do wszystkich ludzi z przekazem o możliwościach i ograniczeniach osób z uszkodzonym wzrokiem. Łatwiej jest oddziaływać na świadomość niewidomych i słabowidzących. Jest ich zdecydowanie mniej i w ich interesie jest układanie dobrych stosunków z ludźmi widzącymi. Z tych względów przede wszystkim osoby niewidome i słabowidzące powinny być wyposażane w klucze do samodzielności, w tym w zestaw kluczy do środowiska społecznego.

Zauważyć należy, że najlepszą formą popularyzacji problematyki tyflologicznej są dobrze zrehabilitowane osoby niewidome.

 

 

Prawodawca o rehabilitacji społecznej

 

Jak widzimy, rehabilitacja społeczna wymaga więc rehabilitacji podstawowej, bardzo często zawodowej, zawsze psychicznej i życzliwego środowiska. Jest ukoronowaniem procesu rehabilitacji.

 Na rehabilitację społeczną położył duży nacisk polski ustawodawca. W ustawie o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych z 27 sierpnia 1997 r. przewidział działania, które mają służyć rehabilitacji społecznej.

 W artykule 9. czytamy:

"1. Rehabilitacja społeczna ma na celu umożliwianie osobom niepełnosprawnym uczestnictwo w życiu społecznym.

2. Rehabilitacja społeczna realizowana jest przede wszystkim przez:

1) wyrabianie zaradności osobistej i pobudzanie aktywności społecznej osoby niepełnosprawnej

2) wyrabianie umiejętności samodzielnego wypełniania ról społecznych

3) likwidację barier, w szczególności architektonicznych, urbanistycznych, transportowych, technicznych, w komunikowaniu się i dostępie do informacji

4) kształtowanie w społeczeństwie właściwych postaw i zachowań sprzyjających integracji z osobami niepełnosprawnymi".

Są to ważne cele. Do ich realizacji jednak przewidziano bardzo skromne możliwości. W artykule 10. czytamy: "Do podstawowych form aktywności wspomagającej proces rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych zalicza się uczestnictwo tych osób w:

1) warsztatach terapii zajęciowej, zwanych dalej "warsztatami"

2) turnusach rehabilitacyjnych, zwanych dalej "turnusami".

Z zapisu: "Do podstawowych form aktywności wspomagającej proces rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych zalicza się...", wnioskować można, że mogą też być inne formy. W praktyce jednak, jeżeli coś nie jest jasno określone w podstawie prawnej danej działalności, trudno przekonać decydentów, że jest to ważne i powinno być dofinansowane. Dlatego z pełnym przekonaniem stwierdzić można, że te środki są niewystarczające w przypadku rehabilitacji społecznej osób niepełnosprawnych w stopniu znacznym. Mam tu na myśli faktycznie znaczną niepełnosprawność. Stopień znaczny w przypadku osób z uszkodzonym wzrokiem orzekany jest w stosunku do całkowicie niewidomych i do osób słabowidzących, które zachowały użyteczne możliwości widzenia, np. ostrość widzenia do 3/60 czyli 5 procent normalnej ostrości widzenia albo nawet pełną ostrość widzenia, lecz zawężone pole widzenia do 20 stopni. Ile znaczą takie możliwości w życiu człowieka mogą ocenić osoby, które stopniowo traciły wzrok i przeszły wszystkie stadia, aż do całkowitej ślepoty. Osoby te wiedzą, że takie możliwości widzenia są bardzo ważne i przydatne w codziennym życiu.

 

 

Człowiek działa jako całość psychosomatyczna

 

Wróciliśmy więc do wielokrotnie powtarzanego w artykułach pt. "Klucze do samodzielności" twierdzenia, że w rehabilitacji wszystko wiąże się wzajemnie ze sobą i jedno oddziaływuje na drugie. Oznacza to, że sukcesy w jednej dziedzinie, np. osiągnięcie sprawności radzenia sobie w życiu codziennym, pozytywnie wpływają na psychikę i na kontakty z ludźmi. Przeciwnie, niepowodzenia np. w opanowaniu umiejętności samodzielnego poruszania się poza własnym mieszkaniem, negatywnie oddziałują na psychikę i na relację z otoczeniem społecznym. Należy przypomnieć, że brak akceptacji niepełnosprawności poważnie utrudnia kontakty z ludźmi i osiągnięcie niektórych celów rehabilitacyjnych, np. z zakresu rehabilitacji podstawowej czy rehabilitacji zawodowej.

Jak widzimy, życie człowieka - biologiczne, psychiczne i społeczne jest ze sobą ściśle powiązane. Wyizolować poszczególne przejawy tego życia można tylko teoretycznie do celów badawczych lub organizacyjnych procesu rehabilitacji. W normalnych warunkach nie jest to możliwe, gdyż wzajemne powiązania, oddziaływania i uwarunkowania są istotą funkcjonowania człowieka jako organizmu żywego i jako jednostki społecznej. Skoro nie można wyodrębniać poszczególnych funkcji życiowych człowieka i traktować każdej jako niezależnej od innych, oddziaływanie rehabilitacyjne musi być całościowe, kompleksowe.

 

Warunki rehabilitacji społecznej, które musi spełniać osoba z uszkodzonym wzrokiem

 

Od niewidomego zależy bardzo dużo. Jeżeli nie jest on samodzielny, jeżeli ciągle wymaga nadmiernej pomocy, jeżeli nie zaakceptował swojej niepełnosprawności, nie może liczyć na dobre przyjęcie przez grupę społeczną.

Funkcjonowanie społeczne w grupie społecznej, na mniej więcej równych zasadach, wymaga spełnienia kilku warunków.

Osoba niewidoma lub słabowidząca musi być w miarę samodzielna. Musi więc być dobrze do życia przygotowana, umieć poruszać się samodzielnie poza własnym mieszkaniem, wykonywać czynności samoobsługowe i ewentualnie z zakresu prowadzenia gospodarstwa domowego. Musi umieć porozumiewać się z ludźmi, korzystać z literatury i prasy, mieć jakieś zainteresowania itp. Niezbędne jest więc przejście gruntownego procesu rehabilitacji podstawowej. Oczywiście, jeżeli którejś umiejętności nie będzie posiadała, nie oznacza to, że zostanie wykluczona ze społeczności. Jednak bez wielu niezbędnych umiejętności niewidomy będzie całkowicie zależny od innych osób, a więc jego kontakty z ludźmi nie będą na zasadach równości - znacznie więcej będzie brał niż dawał.

Normalny człowiek nie chce być przedmiotem opieki, wyłącznie brać od innych, a im nic z siebie nie dawać. Nie może z tym czuć się dobrze, mieć zdrowej psychiki i właściwych stosunków międzyludzkich.

Drugim niezmiernie ważnym warunkiem jest samodzielność finansowa. Niewidomy musi mieć stałe dochody, które wystarczą na utrzymanie własne oraz rodziny. Musi więc wykonywać pracę zawodową, prowadzić własną firmę, zajmować się pracą twórczą lub artystyczną, albo mieć wystarczająco wysoką rentę lub emeryturę. Człowiek zależny finansowo od innych osób, jeżeli nie jest dzieckiem, na ogół nie jest traktowany na równi z innymi ludźmi, nie czuje się im równy, a to negatywnie wpływa na jego psychikę i funkcjonowanie społeczne. Niezbędna więc jest rehabilitacja zawodowa i zatrudnienie.

Kolejnym warunkiem, może najważniejszym, jest wysoki poziom rehabilitacji psychicznej. Osoby zakompleksione, niezrównoważone psychicznie, nieufne, podejrzliwe, nieumiejące współżyć z innymi ludźmi nie będą przez nich akceptowane, nie będą mogły brać w pełni udziału w życiu społecznym, nie będą społecznie zrehabilitowane.

Psychika człowieka jest bardzo skomplikowana i delikatna. Jeżeli człowiek znajduje się w sytuacjach trudnych, których nie może pokonać, jego psychika wytwarza mechanizmy obronne, które łagodzą napięcia psychiczne. Niestety, ich działanie nie jest jednoznacznie pozytywne, a często jest bardzo szkodliwe.

O kompleksach i mechanizmach obronnych, a także konieczności akceptacji niepełnosprawności pisałem w części 19 "Kluczy do samodzielności". W tym miejscu dla ilustracji problemu przytoczę tylko jeden przykład działania mechanizmu obronnego, który w rezultacie pogłębia trudności. Niewidomy spotkał się raz i drugi z niewłaściwymi zachowaniami wobec siebie albo mu się wydawało, że te zachowania były niewłaściwe. Unika więc ludzi. Żeby czuć się z tym możliwie dobrze, zaczyna myśleć i twierdzić, że nie lubi towarzystwa, że woli samotność. Z czasem zaczyna wierzyć, że tak jest, że nie lubi przebywać wśród ludzi. Unika więc wszelkich z nimi kontaktów. Człowiek jednak jest istotą społeczną. Potrzeba kontaktów społecznych tego niewidomego nie zanikła, została tylko stłumiona. W końcu trafia się sytuacja, która wymaga jego udziału w jakimś towarzystwie lub sam dochodzi do wniosku, że warto jednak spotkać się z ludźmi od czasu do czasu. Ponieważ jednak dłuższy czas unikał ludzi, odzwyczaił się od nich i w towarzystwie poczuł się jeszcze gorzej, niż to wcześniej bywało. Utwierdza go to w przekonaniu, że najlepiej czuje się w samotności, a ludzie go męczą, nudzą i denerwują. Unika więc kontaktów z nimi jeszcze bardziej zdecydowanie.

Jeżeli jeszcze na takie postępowanie nałoży się skłonność do narzekania, do użalania się nad sobą i opowiadanie, jacy to ludzie są nieużyci, jak nie chcą pomagać, powstaje sytuacja bardzo trudna. Jest sporo osób, które lubią mówić o swoich problemach. Natomiast takich, które lubią słuchać ciągłego utyskiwania jest znacznie mniej. Ludzie unikają narzekających, a narzekający mają coraz więcej powodów do narzekania. Zdarza się więc, że ludzie unikają niewidomego, żeby nie słuchać jego ciągłych narzekań, a on unika ludzi, bo ma do nich żal i pretensje.

Powstaje mechanizm obronny, który uniemożliwia uczestnictwo w życiu społecznym, a jednocześnie powoduje nowe trudności w rodzaju poczucia osamotnienia, pretensji do ludzi, że go unikają, że nie rozumieją itd. Spirala się nakręca, koło zamyka i trudności stają się coraz większe, bardziej uciążliwe.

Rehabilitacja społeczna wymaga więc spełnienia wielu warunków, wyposażenia osoby niewidomej w wiele kluczy do samodzielności.

 

 

Społeczne uwarunkowania rehabilitacji niewidomych

 

Rehabilitacja społeczna ze względu na zaangażowanie dwóch stron - osoby z uszkodzonym wzrokiem i jej środowiska społecznego, jest chyba najtrudniejszym zadaniem, najtrudniej ją osiągnąć. Jeżeli środowisko jest niekorzystne, patologiczne, o niskiej kulturze i wrogo albo tylko niechętnie nastawione do niewidomych, niewidomemu jest niezmiernie trudno przełamać jego opór i stać się równorzędnym członkiem grupy społecznej.

Szeroko rozumiane środowisko społeczne to:

 - bliższa i dalsza rodzina,

- sąsiedzi, koledzy, przyjaciele i znajomi,

- ludzie na ulicy, w środkach komunikacji, w sklepach, w urzędach itp.,

- środki przekazu, literatura i sztuka,

- legendy i mity na temat niewidomych, błędne poglądy, uprzedzenia i stereotypy niewidomych.

Każda grupa czynników może oddziaływać pozytywnie albo negatywnie, a najczęściej oddziaływanie to jest i negatywne, i pozytywne, tj. w niektórych sytuacjach pozytywne, w innych negatywne. Trudno jest przewidzieć, co może spotkać niewidomego, w jakiej sytuacji i od kogo. Jeden sąsiad może pomóc, drugi wyśmiać, dziennikarz czy pisarz może przekazać rzetelną informację o niewidomych, ale może też wycisnąć łzy i pogłębić błędne oceny trudności i możliwości dotyczące niewidomych.

Niezmiernie trudno jest zmieniać świadomość społeczną, chociaż obserwujemy stałe, pozytywne jej zmiany. Wymaga to jednak długiego czasu, gdyż zmiany następują bardzo powoli. Wynika to m.in. i stąd, że trudno jest dotrzeć z właściwym przekazem do ogółu ludności. Po pierwsze przekaz ten nie zawsze jest właściwy, a po drugie trudno wymagać od ludzi, żeby interesowali się problematyką osób głuchoniemych, niewidomych, słabowidzących, poruszających się na wózkach inwalidzkich oraz osób z innymi niepełnosprawnościami.

 Łatwiej jest dotrzeć do niewidomych i na ich świadomość oddziaływać. Następnie dobrze zrehabilitowany niewidomy będzie skutecznie oddziaływał na środowisko społeczne, w którym żyje. Niewidomi dobrze zrehabilitowani posiadają najlepiej dopasowane klucze do serc i umysłów osób, z którymi się spotykają.

Niezależnie od trudności i ograniczeń możliwości oddziaływania na środowisko społeczne, w którym żyje osoba z uszkodzonym wzrokiem, konieczne jest podejmowanie tego zadania. Ważnym zagadnieniem jest bowiem przygotowanie środowiska społecznego do przyjęcia i akceptacji osoby niepełnosprawnej. Zadanie to nie może ograniczać się wyłącznie do oddziaływania na osoby z otoczenia niewidomego lub słabowidzącego, przekazywania informacji i przekonywania. Bardzo dużo zależy również od szerszego otoczenia, od poziomu kulturalnego tego otoczenia, od wyznawanych poglądów przez to środowisko, od jego poziomu moralnego oraz postaw w stosunku do osób niepełnosprawnych.

Jeżeli np. otoczenie jest przekonane, że utrata wzroku jest karą za grzechy, z pewnością nie będzie dobrze traktowało osoby niewidomej. Jeżeli zdrowie i sprawność jest wartością nadrzędną w jakimś środowisku, osoby niepełnosprawne nie będą dobrze traktowane i nie będą dobrze w nim się czuły.

Niewidomy prezes spółdzielni opowiedział, jak został potraktowany na weselu swojej siostry. Kiedy już towarzystwo nieźle popiło, kuzyn powiedział do niego: "Widać, że Ci się dobrze powodzi, jesteś porządnie ubrany, ale Ty i tak jesteś dziadem, bo jesteś ślepy". Dodam, że ten niewidomy materialnie pomagał rodzinie na wsi. Ilu ludzi pomyśli podobnie, chociaż tego nie powie.

W Polsce mamy nawet przywódcę partii politycznej - Kongresu Nowej Prawicy, który głosi krańcowo dyskryminacyjne poglądy na temat osób niepełnosprawnych.

 

Poglądy Janusza Korwin Mikke'go na temat osób niepełnosprawnych

 

Warto przypomnieć niektóre poglądy tego polityka dotyczące osób niepełnosprawnych. Poniżej zamieszczam wybrane fragmenty publikacji "Para-olimpiada czyli paranoja" (http://jkm.nowyekran.pl2012-09-04).

***

 

"Jednak ONI (budowniczy obecnej anty-cywilizacji) wielkie "halo" robią nie z okazji rozgrywek innych kategorii niepełnosprawnych - np. (istniejącej w USA!) ligi koszykówki dla niziołków, lub (nieistniejącej) olimpiady dla młodzików - lecz z okazji rozgrywek inwalidów, zwanych "Para-olimpiadą".

Dlaczego? To oczywiste. Cywilizacja europejska, która panowała nad światem, stawiała na najmądrzejszych, najsilniejszych, najinteligentniejszych, najszybszych - a obecna anty-cywilizacja za najważniejsze uważa forowanie biednych, głupich, niezaradnych - i również inwalidów.

W efekcie to nie my dziś kolonizujemy świat - to nas kolonizują. Ciekawe, czy jak dojdzie do rozgrywki, np. z muzułmanami, to bronić nas będą żołnierze bez ręki lub na wózkach inwalidzkich?

Ludzie z defektami odruchowo starają się je ukrywać. Inni starają się takich ludzi unikać. Kiedy kobieta ma pryszcz na twarzy - stara się nie wychodzić z mieszkania. Podobnie z inwalidami. I nie chodzi tu o względy estetyczne..."

 

 ***

 

"Tymczasem to wcale nie jest kretyn: p.Tadzio Turner, właściciel potężnej CNN, omal nie doprowadził jej do bankructwa pokazując bodaj osiem lat temu para-olimpiadę. Więc żadna "opinia" się nie wzburzyła, bo mało kto chce tę para-olimpiadę oglądać - i słusznie.

I nie chodzi o estetykę: w społeczeństwie obowiązuje zasada: "Z kim przestajesz, takim się stajesz", więc i oglądanie - godnych podziwu skądinąd - wysiłków para-sportowców może przynieść - przejściowe, na szczęście - zaburzenia w motoryce!

Jeśli chcemy, by ludzkość się rozwijała, w telewizji powinniśmy oglądać ludzi zdrowych, pięknych, silnych, uczciwych, mądrych - a nie zboczeńców, morderców, słabeuszy, nieudaczników, kiepskich, idiotów - i inwalidów, niestety.

 

 ***

 

"Przy okazji: obejrzałem sobie klasyfikację medalową para-olimpiady. Nie ma tam prawie w ogóle państw afrykańskich. Tam zaraza nie dotarła.

 Ale to oznacza, że Murzyni niedługo podbiją świat. I wyrżną nas. Zaczynając od niepełnosprawnych".

 

 ***

 

"Podsumujmy: para-olimpiadę forują ci sami, którzy odbierają pieniądze dobrym pracownikom i dają je nierobom. Socjaliści. Ludzie żywiący nienawiść do naszej cywilizacji: do tych najlepszych, najwydajniejszych, najsprawniejszych. Kochający za to nieudaczników wszelkiej maści".

 

***

 

Takie są poglądy pana Janusza Korwin Mikke'go. Na szczęście Kongres Nowej Prawicy nie jest siłą dominującą w naszym kraju. Na paradoks jednak zakrawa, że znaleźli się wyborcy, w tym niepełnosprawni, którzy oddali głos na tę partię w wyborach do europarlamentu w maju 2014 r.

Przypuszczać można, że nie jeden Korwin Mikke wyznaje tak radykalne poglądy. Jeżeli jednak ktoś zachował jakieś resztki przyzwoitości, nie będzie ich publicznie wypowiadał.

Nawet jeżeli grzeczność i kultura nie pozwalają na złe traktowanie osób niewidomych, a poglądy środowiska są dla nich niekorzystne, nie będą dobrze czuli się w takim otoczeniu i otoczenie nie będzie dobrze czuło się z nimi.

Obecnie wśród ludzi dorosłych, raczej rzadko niewidomi spotykają się z drwinami, niechęcią, wyśmiewaniem czy ogólnie - z dokuczaniem. Częściej natomiast można spotkać wścibstwo, niedelikatne pytania i litość.

Inaczej jest z dziećmi. One często znęcają się nad innymi, słabszymi, a dziecko niewidome jest bez wątpienia inne i słabsze. Jeżeli nawet jest tolerowane w grupie, rzadko może włączać się do wspólnych zabaw - w wielu nawet nie może uczestniczyć, gdyż wymagają one posługiwania się wzrokiem. Podobnie dzieci słabowidzące często narażone są na przezwiska, głupie dowcipy, pomijanie w zabawach itp.

 

Mity i stereotypy niewidomych

 

Wielką trudność w rehabilitacji społecznej stanowią mity na temat niewidomych, niewłaściwe poglądy, przypisywanie im cech, których nie posiadają i niedocenianie ich możliwości. Schematyczne myślenie, stereotypy niewidomych utrudniają ich zrozumienie, ponieważ na wszystko jest gotowe wytłumaczenie, a że nieprawdziwe, to już nie ma znaczenia.

Niewidomi mają szósty zmysł, palcami widzą kolory, lepiej skupiają się na różnych zadaniach, lepiej pracują, bo nic ich nie rozprasza. Niewidomi są uzdolnieni muzycznie, są delikatni, subtelni, wszystko przeżywają głębiej, są szlachetni, skłonni do refleksji i obdarzeni są wieloma podobnymi cechami. Są lepszymi ludźmi, gdyż trudniej jest im dopuszczać się czynów niegodnych.

Inni z kolei uważają, że ślepota jest najgorszym kalectwem, niewidomi nie są do niczego zdolni, a oni woleliby umrzeć niż stracić wzrok. Niewidomym przypisują cechy negatywne. Ich zdaniem niewidomi są: drażliwi, przewrażliwieni, zawistni, złośliwi, nerwowi, gruboskórni itp. Nawet niektóre osoby ociemniałe podzielają podobne poglądy i usiłują logicznie uzasadniać takie twierdzenia. Według ich poglądów niewidomy od dzieciństwa spotyka się ze złym traktowaniem, dlatego musi być nieufny i zazdrościć wzroku ludziom widzącym.

Niestety, bywa i tak, że ta sama osoba przypisuje niewidomym mnóstwo pozytywnych cech, twierdzi że są zdolni do wszystkiego, że ze wszystkim sobie doskonale radzą, nawet lepiej niż osoby widzące, ale nic od nich nie należy wymagać, bo nie widzą, więc nie mogą nic zrobić. Może zbytnio wyostrzyłem obraz postaw i poglądów osób widzących na temat niewidomych, ale z całą pewnością funkcjonują one w świadomości społecznej.

Wszystkie nieprawdziwe poglądy, niezależnie czy są superpozytywne, czy negatywne, nie ułatwiają niewidomym funkcjonowania społecznego. Nadmiernie pozytywne oceny i poglądy na temat niewidomych nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością, prowadzą do nieporozumień i wzajemnych pretensji. Przypisywanie wszystkim niewidomym negatywnych cech nie odpowiada rzeczywistości i również nie służy wzajemnemu zrozumieniu, harmonijnemu współżyciu w grupie społecznej.

 

Rola środków przekazu i twórców w rehabilitacji społecznej

 

Środki przekazu - prasa, radio, telewizja, film i inne dzieła sztuki niosą bogate treści intelektualne, a także silnie oddziałują na wyobraźnię i emocje czytelników, widzów oraz odbiorców innych artystycznych dzieł twórców.

Środki przekazu często pokazują osoby niewidome jako biedne, nieszczęśliwe, godne litości, które wymagają pomocy i opieki. Jest to obraz niewidomych nieprawdziwy, jednostronny, szkodliwy z punktu widzenia rehabilitacji społecznej.

Inną formą przekazu, również jednostronną i szkodliwą, jest pokazywanie niewidomych jako osoby nadzwyczajne, które dokonują niewyobrażalnych wyczynów. To również nie służy rehabilitacji społecznej.

Niestety, dla środków przekazu i dla niektórych twórców nie jest atrakcyjne obiektywne pokazywanie realnych możliwości i ograniczeń osób z uszkodzonym wzrokiem.

Poniżej zamieszczam fragmenty artykułu, w którym znajdziemy wiele tego, czego nie powinniśmy znajdować, wiele sensacji i nadzwyczajności, i chyba niewiele rzetelnej prawdy. Cały artykuł pt. "Społeczeństwo: Ślepy traf" pióra Małgorzaty Święchowicz i Bartosza Frydrycha znaleźć można w tygodniku "Newsweek" numer 47/2014 r.

Tekst ten jest ilustracją złożoności rehabilitacji społecznej, która łączy w sobie rehabilitację podstawową, zawodową i psychiczną.

 Już pierwszy akapit tego tekstu wywołuje zdumienie, oczywiście u osób, które znają problematykę niewidomych. Poczytajmy:

 "Prowadził lekcje, sprawdzał klasówki, matury. Nikt nie zauważył, że nie widzi. Udawał, dopóki nie zderzył się z murem - dosłownie".

 Z całą mocą pragnę zaznaczyć, że nie jest to możliwe. Niewidomy, bardzo dobrze zrehabilitowany przez krótki czas, w sprzyjających warunkach może udawać człowieka widzącego. Przez czas dłuższy, w różnych warunkach, nie jest to możliwe. Nawet najmniej spostrzegawcza osoba, jeżeli spotyka udającego niewidomego przez kilka miesięcy, musi zauważyć jego niepełnosprawność. Oczywiście, jeżeli mamy do czynienia z rzeczywiście niewidomym, który udaje widzącego, a nie słabowidzącym, który posługuje się osłabionym wzrokiem. Niektóre osoby widzące, pracujące w środowisku niewidomych przez kilka lat, potrafią rozpoznać niewidomego idącego bez laski nawet wówczas, kiedy patrzą na jego plecy.

W przypadku ociemniałego nauczyciela, jeżeli nawet kierownictwo szkoły i nauczyciele nie zauważyliby jego niepełnosprawności, co moim zdaniem jest absolutnie wykluczone, młodzież fakt ten zauważy z całą pewnością. Mowy być nie może, że uczniowie nie wiedzieli, iż nauczyciel jest niewidomy. Uczniowie wypatrzą wszystko u nauczyciela i wykorzystają to na swoją "korzyść". Przed nimi, przez dłuższy czas, nic ukryć nie można.

Nie znam pana Białka ani jego otoczenia, ale to, co o nim przeczytałem, z pewnością dalekie jest od rzeczywistości, od prawdziwego obrazu osoby tracącej wzrok i następnie osoby ociemniałej. Takie publikacje szkodzą niewidomym, ponieważ kształtują ich fałszywy wizerunek.

Obraz osoby ociemniałej, która tak doskonale wodzi za nosy całą dzielnicę Lublina, dzieci, młodzież i dorosłych, bardzo wymownie przemawia do wyobraźni dziennikarzy, literatów i twórców. Przeczytajmy, co mówi reżyser filmu o Macieju Białku.

"Przez trzy lata nic innego nie było w stanie mnie zainteresować - opowiada reżyser Jacek Lusiński. Tylko to: jak człowiek traci wzrok, upada, podnosi się po stracie. Wtedy, trzy lata temu, usiadł przy śniadaniu z "Wyborczą", przeczytał tekst o nauczycielu historii z Lublina, który przestał widzieć, a ponieważ bał się, że go wyrzucą z pracy, zaczął udawać, że widzi. - Już mi się nie chciało jeść - wspomina. Myślał tylko, żeby jak najszybciej pojechać do Lublina, poznać tego człowieka. Z czasem zaczął wręcz u niego pomieszkiwać, chodził z nim do szkoły, patrzył, jak prowadzi lekcje i bezkolizyjnie sunie między ławkami. Od razu zobaczył w tym materiał na film i książkę".

Właśnie, a czy zobaczył również prawdę o człowieku, o tym, co jest, a co nie jest możliwe. Obawiam się, że to nie pasowało do wizji artystycznej, do filmowego przekazu.

A teraz kilka zdań o bohaterze tej niezwykłej i nieprawdopodobnej historii. Czytamy:

""Maciej Białek, pierwowzór filmowego bohatera, pracuje w szkole od 20 lat. Po studiach trafił do VIII LO przy Słowiczej w Lublinie. Wtedy widział nawet drobną czcionkę. Z czasem w polu widzenia pojawiła się plama. Jeszcze tylko po bokach coś się dawało zauważyć. Później i te obrzeża zaczęły tracić ostrość. Jakby ktoś mu okręcił głowę tiulem. Retinitis pigmentosa - zwyrodnienie barwnikowe siatkówki: traci się wzrok nieodwołalnie. - Z coraz większym trudem wyławiałem kontury, zamazywały się rysy twarzy. W końcu zacząłem znajomych poznawać po tym, jak się ruszają, jak stawiają kroki - wspomina Białek".

Tak traci się wzrok z powodu tej choroby. Osoba tracąca wzrok i po jego utracie wypracowuje sposoby pokonywania trudności, w tym w kontaktach z ludźmi. Nie oznacza to jednak, że metody te są w stu procentach skuteczne i mogą zastąpić wzrok. Informowanie społeczeństwa, że jest to możliwe, nie służy dobrze osobom niewidomym.

A teraz bardzo ważny problem. Wystąpienie ślepoty jest wielką tragedią dla ociemniałego i dla jego rodziny. Utrata pracy jest również wielką tragedią, jeżeli nie ma możliwości szybkiego znalezienia nowego zatrudnienia. Kiedy kogoś spotkają te dwie tragedie jednocześnie, skutki mogą przerosnąć możliwości człowieka. Czytamy:

"Pierwsza myśl po tym, jak przestał widzieć: skontaktować się z dyrektorką szkoły i powiedzieć, że powinna poszukać nowego nauczyciela historii. Ale druga myśl: przecież jeszcze wczoraj uczyłem. A teraz co? Renta? Oddać się pod opiekę rodzicom? A później wylądować w ośrodku pomocy społecznej? - Byłem na studiach doktoranckich, musiałem przerwać - opowiada. - Przerażała mnie myśl, że będę też musiał odejść z pracy. Czułem jednocześnie żal i gniew".

Zrozumiałe więc jest, że p. Maciej Białek robił wszystko, co mógł, żeby zapobiec najgorszemu. Czy jednak wybrał dobrą metodę? Czy udawanie mogło być skuteczne? Oczywiście, że nie, ale czy mógł postępować inaczej?

"Teraz mówię to z zażenowaniem, ale wtedy o niewidomych myślałem jak o niepełnosprawnych intelektualnie. Nie wyobrażałem sobie siebie z białą laską, sądziłem, że jak ją wezmę do ręki, to się zdegraduję. Ludzie pomyślą: kretyn. Będą mu się przyglądać, gdy zacznie stukać tą laską, iść niezbornie, zygzakiem, wchodzić w kałuże, śmieci, psie kupy".

P. Maciej Białek wiedział o niewidomych tyle, ile wiedzą przeciętni ludzie, a to co wiedział, w żaden sposób nie odpowiadało rzeczywistości. Inna sprawa, że obecnie nie mamy w Polsce zakładów zawodowej rehabilitacji niewidomych. Dorośli mogą tylko uczyć się zawodu masażysty. Dawniej było inaczej. Mieliśmy dwa takie zakłady, chociaż nie były one dostosowane do rehabilitacji ociemniałych nauczycieli, to jednak mogły wyposażyć w podstawową wiedzę i podstawowe umiejętności. Obecnie mamy warsztaty terapii zajęciowej i turnusy rehabilitacyjne. Jedno i drugie nie dla pana Białka.

Czytamy następny fragment omawianego artykułu.

"I tak - udając, że widzi - chodził koślawo, sąsiedzi podejrzewali, że wypił. Ale wolał, żeby brali go za pijącego niż niewidzącego".

Czy można sobie wyobrazić nauczyciela, który idzie rano do szkoły wężykiem, zakosami i potyka się o byle co? Czy rodzice uczniów takiego nauczyciela akceptowaliby jego pijaństwo? A kierownictwo szkoły tego nie widziało, czy to możliwe?

"Wiedział, gdzie w pokoju nauczycielskim jest regał z dziennikami, musiał tylko policzyć przegródki. W klasie znał układ ławek. - Gdy się o coś potknąłem, na coś wpadłem, obracałem to w żart. Uczniom powiedziałem, że nie lubię papierkowej roboty i przysposobię asystenta do prowadzenia dziennika. W każdej klasie miałem kogoś, kto sprawdził listę obecności, wpisał do dziennika podyktowany przeze mnie temat lekcji".

No proszę, a uczniowie nie wiedzieli, że nie widzi. A kierownictwo szkoły nie widziało, że każdy wpis jest innym charakterem.

Zatrzymuję się nad tymi problemami, bo nie wierzę, że p. Białek mógł ukrywać swoją niepełnosprawność. Albo wszyscy wiedzieli, że jest niewidomy i udawali, że nie wiedzą, albo nie był niewidomy i udawał niewidomego. To ostatnie jest nieprawdopodobne, bo zbyt boleśnie przeżywał swoją stratę i bał się o utratę pracy.

A tu proszę:

"Udawał przez cztery lata. - Jak wpadłem? Prozaicznie - wspomina Białek. Nie ma roku, żeby grono lubelskiej "ósemki" nie wybrało się gdzieś wspólnie, a to w polskie góry, a to za granicę. W ostatnie wakacje byli w Hiszpanii i Portugalii. Wcześniej w Rosji, na Litwie, Półwyspie Krymskim. Wtedy byli na Węgrzech. Zatrzymali się w hotelu, w którym korytarze były poprzedzielane szerokimi występami. Nie wyczuł przeszkody, wyrżnął, pękł łuk brwiowy. Wszyscy w szoku: - Jak mogłeś nie zauważyć tego muru? Nie widzisz czy co? - No, nie widzę - przyznał się.

Nieprawdopodobna sytuacja. Pewnie jeszcze trochę widział i potrafił doskonale wykorzystywać resztki wzroku. Ale, żeby był rzeczywiście niewidomy - nieprawdopodobne.

"Wcześniej, w ciągu tych czterech lat udawania, zdradził się tylko przed dwiema najbardziej zaufanymi koleżankami z pracy: katechetką i nauczycielką biologii. W czasie zwiedzania, gdy był w nowym, obcym miejscu, brał jedną lub drugą pod rękę. - Zacząłem mieć opinię męskiej, szowinistycznej świni, która nie jest w stanie przywiązać się do jednej kobiety - żartuje".

Też mało prawdopodobne, żeby wiedziały dwie kobiety i nikomu nie powiedziały. A jak umiejętnie musiały postępować, żeby za każdym razem mógł bez problemów chwycić je pod rękę.

A teraz cytuję wypowiedź Małgorzaty Pacholec przewodniczącej stowarzyszenia "Retinitis pigmentosa" i dyrektor generalnej Polskiego Związku Niewidomych.

"Kiedyś na spotkaniu stowarzyszenia zapytała: czy komuś zdarzyło się udawać, że widzi? Okazało się, że każdemu. Zalicza się wpadki, potknięcia, poturbowania. Jak się człowiek przewróci, mówi: ale ze mnie niezdara, cha, cha, cha. - Jak długo się da, prowadzi się tę grę pozorów - tłumaczy dyrektor Pacholec. - Nikt nie chce pokazać, że jest słaby. Próbuje zachować to, co miał do tej pory, trzyma się tego pazurami".

Pani Małgorzata Pacholec nie wypowiada się na temat skuteczności udawania. Mówi natomiast o wielkich problemach rehabilitacji psychicznej i społecznej. Udawanie, zaprzeczanie jest niczym innym jak brakiem akceptacji niepełnosprawności, a bez niej nie można dobrze funkcjonować w grupie społecznej.

Przeczytajmy jeszcze wypowiedź pani dyrektor LO.

"Lucyna Mądra, dyrektorka VIII LO w Lublinie: - Maciek często jeździ do Warszawy na naukowe konferencje, raz wsadził nogę między peron a stopnie w drzwiach pociągu, zdarł sobie skórę do żywego. Ale on się nad sobą nie rozczula. Prze do przodu. Jest obeznany w technicznych nowinkach, świetnie zorganizowany. Od lat było wiadomo, że nie widzi najlepiej, ale że wcale... - Trudno się było zorientować, bo gdy z kimś rozmawia, patrzy tak żywo. Jego oczy nie są martwe - mówią w szkole. Kiedyś nawet jego najlepszy przyjaciel zgłupiał. Może teraz Maciek udaje, że nie widzi?"

Pan Białek jest już zrehabilitowany i świetnie sobie radzi. Opanował niezbędne umiejętności z zakresu rehabilitacji podstawowej, chyba zaakceptował niepełnosprawność, pracuje i dobrze funkcjonuje w grupie społecznej. I to jest obraz rehabilitacji kompleksowej, której rehabilitacja społeczna jest ostatecznym celem.

Obawiam się jednak, że w praktyce p. Maciej musi jeszcze wiele pracować nad sobą, jeszcze dużo przemyśleć, nauczyć się, sprawdzić teorię w praktyce. Rehabilitacja bowiem jest procesem ciągłym, i na dobrą sprawę, nigdy się nie kończy.

Zastanówmy się chociażby nad taką wypowiedzią:

"Niewidomy ma ten bonus, że może osobę dopiero co poznaną bezkarnie dotknąć, objąć na chwilę, skraca się dystans. "Widzi" się już, jaka jest figura - śmieje się Białek".

Tak nie postępują niewidomi zrehabilitowani, kulturalni, o normalnej wrażliwości. Nie korzystają z takich bonusów.

Prasa, literatura, film mogą ułatwić rehabilitację społeczną. Mogą kształtować prawdziwy wizerunek osoby niewidomej, co ułatwi zrozumienie niewidomych przez ludzi widzących, a to z kolei, funkcjonowanie niewidomych wśród ludzi widzących. Mogą też utrudniać osiąganie celów rehabilitacji społecznej przez popularyzowanie nieprawdziwego wizerunku osoby niewidomej. Sądząc po cytowanym artykule, film w reżyserii Jacka Lusińskiego będzie spełniał tę drugą rolę.

Z artykułu wynika, że reżyser wierzy w możliwości udawania, a tym samym jego film opierać się będzie na fałszywych przesłankach. A może zrezygnuje z sensacyjnych efektów i przedstawi obiektywne zmagania ze skutkami niepełnosprawności, możliwości i ograniczenia ociemniałego nauczyciela. Wówczas spełni pozytywną rolę w rehabilitacji społecznej. Nic bowiem nie przemawia tak wszechstronnie do umysłu i do emocji, jak interesująca historia przedstawiona obiektywnie w fabularnym filmie. Miejmy nadzieję, że to dziennikarze się pomylili pisząc omawiany artykuł, a reżyser wykona dobrą robotę.

Takie to są problemy rehabilitacji społecznej, tak złożona jest jej natura i tyle trzeba wysiłku, cierpienia, wytrwałości, świadomości celów, znajomości ograniczeń i możliwości, żeby osiągnąć optymalne cele. Jak widzimy, nie wystarczy tu jeden klucz, trzeba ich setki, może nawet tysiące, ale świadome dążenie do celu i wytrwałość pozwoli na znajdowanie i stosowanie kluczy do konkretnych drzwi, chociażby były one zamknięte na siedem spustów.

 

Podmioty realizujące cele rehabilitacji społecznej

 

Potrzeby z zakresu rehabilitacji społecznej są bardzo duże, gdyż obejmują działania również z zakresu rehabilitacji podstawowej, zawodowej i psychicznej. Państwo jednak nie jest organizatorem działalności rehabilitacyjnej. Działalność tę dofinansowuje z różnych funduszy, przede wszystkim z wpłat pracodawców niezatrudniających wymaganego odsetka niepełnosprawnych pracowników. Wpłatami tymi zarządza Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Fundusz jednak również nie organizuje działalności rehabilitacyjnej, a jedynie ją dofinansowuje.

W rezultacie potrzeby rehabilitacyjne w znacznej mierze powinny zaspokajać organizacje pozarządowe - w przypadku niewidomych i słabowidzących, przede wszystkim PZN, ale również inne stowarzyszenia i fundacje. Organizacje te jednak nie mają możliwości dostatecznego oddziaływania rehabilitacyjnego, przede wszystkim nie mają możliwości systematycznego finansowania zadań rehabilitacyjnych. Z pewnością działalność ta byłaby bogatsza, gdyby nie ograniczone możliwości jej finansowania. Organizacje pozarządowe zmuszone są do ciągłych starań o pieniądze, uczestniczenia w konkursach i wypełniania bardzo skomplikowanych wniosków. Muszą przy tym dopasowywać swoją działalność do takich form, które są akurat preferowane. Raz są to działania nowatorskie, innym razem kontynuowanie zadań już rozpoczętych. Nigdy przy tym nie można przewidzieć, czy pieniądze zostaną przyznane, na co zostaną przyznane, ile ich będzie i kiedy będą.

Ważnym czynnikiem rehabilitacji społecznej jest np. prasa środowiskowa, wymiana doświadczeń i poglądów, zapoznawanie się z różnymi formami działalności, sprzętem rehabilitacyjnym itp. Niestety, wydawanie czasopism jest pracą ciągłą, a jej finansowanie ciągłe nie jest. Zdarza się, że dopiero w połowie roku wydawca prasy środowiskowej dowiaduje się o możliwościach jej finansowania.

Duże znaczenie w rehabilitacji społecznej ma działalność na rzecz innych. Działalność ta była zawsze doceniana w środowisku osób z uszkodzonym wzrokiem. Można wymieniać setki wspaniałych działaczy. Niestety i pod tym względem następuje pogorszenie. Dawniej sprawiały to pieniądze na opłacanie lektorów niewidomych społeczników, a obecnie możliwości zatrudniania części działaczy na etatach. Niemniej ciągle istnieją prawdziwi społecznicy, których bezinteresowna praca służy wielu niewidomym i słabowidzącym. Jej niejako ubocznym produktem są korzyści natury psychicznej i społecznej czerpane przez działaczy. Osoby bezinteresownie pracujące na rzecz innych zyskują uznanie ludzi, w tym własnych rodzin, czują się potrzebne, ważniejsze, lepsze. Jest to ważne dla ich psychiki i uspołecznienia. Działalność na rzecz innych zawiera w swej istocie wiele kluczy do samodzielności. Każdy, kto bezinteresownie pracuje na rzecz osób potrzebujących pomocy, zaspokaja wiele własnych potrzeb. Praca na rzecz innych jest więc ze wszech miar pożyteczna.

 

Podsumowanie

 

Jak widzimy rehabilitacja społeczna jest procesem bardzo złożonym, uwarunkowanym wieloma czynnikami, który przebiega nie zawsze świadomie, a często dobre rezultaty są osiągane przy okazji realizacji innych celów - w pracy zawodowej, w życiu rodzinnym, działalności społecznej, twórczości i odtwórczości artystycznej i wielu innych zajęciach, których nie traktujemy jako rehabilitacyjne.

Podobnie trudności na drodze do społecznej rehabilitacji wynikają z wielu okoliczności, a nie jedynie z braku lub poważnego uszkodzenia wzroku. Trudności te, w wielu przypadkach, piętrzone są również nieświadomie przez poszczególne osoby, grupy osób, instytucje, dziennikarzy, twórców i prawodawców.

Mimo trudności, ograniczeń i różnorodnych negatywnych uwarunkowań, niezbędne są wysiłki, których celem jest wyposażenie osób z uszkodzonym wzrokiem w klucze do drzwi, za którymi są ludzie, są właściwe relacje z nimi, jest dla niewidomych i słabowidzących miejsce w grupie zawodowej, w lokalnej społeczności, w środowisku zawodowym, rodzinnym itd. Człowiek jest istotą społeczną, a niewidomi i słabowidzący są ludźmi, są więc istotami społecznymi. Rehabilitacja powinna umożliwiać im społeczne funkcjonowanie.